Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:29, 07 Kwi 2024    Temat postu: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Niby ludzie ogólnie pragną wolności, niby chcą uzasadnień do rozumowań, a nie arbitralnego ogłaszania swego, ale w praktyce...
... w praktyce ja się przekonałem, że już w bardziej nieświadomej, bezwiednej warstwie większość ludzi oczekuje właśnie tego, czego się wyrzeka w deklaracjach. Moje doświadczenie jest tego przykładem.

Zdradzę tu swoją jakby "tajemnicę" :rotfl: rozwoju osobistego: przez większość życia KOMBINUJĘ JAK W PRAKTYCE OMIJAĆ ARBITRALNOŚĆ w uznawaniu spraw. Opracowałem na to już dziesiątki strategii, przeanalizowałem różne opcje, jak tu tę arbitralność jeśli nie całkiem eliminować, to przynajmniej umniejszać. I uważam, że w znacznym stopniu mi się cel udało osiągnąć - tzn. rozumuję w taki sposób, że arbitralność rozumowania przynajmniej przelata się u mnie z tym, co już niearbitralne, co świadomie wciskam do rozumowań.
Jednak ta moja postawa sporą część ludzi po prostu denerwuje. Ludzie chyba w większości są przyzwyczajeni do tego, że sprawy będą im przedstawiane na zasadzie autorytatywnej, arbitralnej!
Spora część osób, z którymi dyskutuję, wręcz (niekoniecznie świadomie) oczekuje, że ja przedstawię coś arbitralnie, a oni to - jeszcze bardziej arbitralnie - zanegują i będą się spierali. Są ludzie z silną emocjonalną potrzebą sporu. Ich denerwuje stawianie spraw na zasadzie "ustalmy ogólne, niezależne reguły rozstrzygania, a wtedy spory się będą automatycznie umniejszały". Im właśnie jest nie na rękę moja postawa, gdy zaczynam wskazywać sposoby na ominięcie arbitralności w stwierdzaniu, gdy poszukuję wspólnej platformy rozstrzygania spraw, gdy żegluję do dyskusji na bazie UZGODNIEŃ NA RÓWNYCH PRAWACH. To jest tylko dla tych ludzi denerwujące, bo oni pragną właśnie się realizować w sporach, a dalej wykazywać sobie swoją sprawczość w przekonywaniu, wpływaniu na innych.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 23:51, 07 Kwi 2024, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:43, 09 Kwi 2024    Temat postu: Re: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Denerwuje ludzi to, że ja - zamiast wprost mówić "to jest tak, a tak", najpierw próbuję rozpytywać o kryteria oceny, o modele, w jakich formułujemy myśli. A ja nieraz migam się od takiego "jasnego" formułowania swoich myśli, bo czuję, że typowe rozumienia słów, których będę chciał użyć w opisie prezentowanej idei są na tyle nieprecyzyjnie rysujące mój cel przekazu, iż najpierw chciałbym zwrócić uwagę na ten aspekt językowy, na definicje, na to jak wywołujemy w myśli znaczenia, gdy staramy się zrozumieć daną frazę.

Bardzo niewielu ma ochotę ze mną wejść w tę analizę znaczeń i modeli językowych, co by przygotowało grunt pod już bardziej jednoznaczny sposób przekazywania idei. Niestety, ale te idee, o których ja myślę, często nie dają się wyrysować tą bazą językową, jaką potocznie się operuje. Standardowe rozumienie słów silnie zbiega do znaczeń potocznych, uproszczonych, emocjonalnych, co powoduje rozmycie się przekazywanych sensów, czasem generując nieusuwalne sprzeczności rozumowania. Wiele z tych idei, o których myślę, nie da się w ogóle wyrazić tym niedoprecyzowanych, chaotycznym językiem wywodzącym się z komunikowania emocjonalnego, nakierowanego na rywalizowanie, silnie upraszczającego.
Arbitralność w wyrażaniu myśli postrzegam jako formę zrzeczenia się odpowiedzialności za głębszy sens rozumienia spraw. Stawiając sprawy arbitralnie, co z automatu oznacza, jakąś postać ODMOWY PRZEDYSKUTOWANIA SZCZEGÓŁÓW koncepcji, formułujący tezę ustawia zagadnienie na zasadzie: daję ci moje sformułowanie, nie obchodzi mnie, jakim aparatem myślowym w danym momencie dysponujesz, ale tę swoją bazę językową, w jakiej sformułowałem myśl, absolutyzuję, traktuję jako wzorzec o właściwie nadprzyrodzonej mocy.
Rzucając autorytatywne, arbitralne sformułowanie i odżegnując się od dyskusji o tych wszystkich niejasnych, wątpliwych (może nawet wskazujących na błąd w ujęciu koncepcji) problematycznych aspektów rozumienia, w istocie autorytatywny głosiciel opowiada się za uznanie go za wywyższonego, wyróżnionego w tym sensie, że to wszyscy inni mieliby się dostosować do niego, a on tylko oczekuje, że jakoś (magicznie...) odbiorcy na swoje barki wezmą cały ten bagaż pytań o sens, o korektę błędów rozumowania, o spójność powiązań z resztą idei, jakie ktoś ma umyśle.
Wypowiedzenie jakiejś nazwy, którą wypowiadający nawet w swoim umyśle wiąże na jakiejś, znanej sobie zasadzie, z jakimś zbiorem idei, z punktu widzenia odbiorcy nie jest przekazaniem tego kompletu powiązań, ale jest właśnie jedynie postawieniem przed oczy nazwy. Tymczasem owa nazwa w umyśle odbiorcy często mapuje się na znacząco odmienny zestaw powiązań. Wspólna edukacja i konteksty społeczne do jakiegoś stopnia synchronizują te mapy rozumienia, jakie ludzie sobie w umysłach tworzą, jednak poziom tej synchronizacji nie jest absolutny. Mnóstwo przykładów pokazuje, że występują nieraz bardzo znaczące różnice pomiędzy mapami znaczeń do wypowiadanych słów. A arbitralnie dyskutant, stawia sprawę na zasadzie "nie obchodzi mnie, co ty sobie myślisz, bo tylko ja tutaj ustawiam zagadnienie, bo liczy się to, co ja mam w głowie, zaś wszelkie błędy odczytu uznaję za zawinione przez odbiorcę mojej światłej tezy."

Nagminne arbitralne stawianie spraw jest de facto zrzuceniem z siebie odpowiedzialności za poprawność komunikacji, jest próbą przerzucenia na drugą stronę tego, co najtrudniejsze w rozumowaniu - weryfikacji sensowności, poprawności, konstruowania spójnych powiązań z resztą myśli.


Ja tego właśnie staram się uniknąć - chciałbym WZIĄĆ NA SIEBIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ za to, czy moje mapowanie w umyśle zagadnień, o których dyskutuję, jest jakoś względnie poprawnie zsynchronizowane z mapowaniem osoby, z którą dyskutuję. Jak to próbuję osiągnąć?...
- Przede wszystkim staram się wyciągać od moich rozmówców deklaracje, jak oni rozumieją dane zagadnienie. Gdybym się dowiedział, co ktoś myśli o sprawie, którą mu przedstawiam, to dalej mógłbym dostosować swój przekaz do niego. Bo chcę się dostosować, chcę mówić językiem lepiej dostosowanym do prywatnych aspektów rozumowania mojego partnera w dyskusji! Ale jeśli nie mam bazy, na której mógłbym się nauczyć owego języka, jeśli mi nie zaprezentowano dobrego zbioru przykładów użycia, a jedynie arbitralne stawiania sprawy typ "X jest Y" (a ja właśnie nie wiem, jak już bardziej konkretnie ktoś rozumie zarówno X, jak i Y), to nie mogę się nauczyć tego czyjegoś rozumienia, nie mogę dalej się do niego dostosować.
Na różne sposoby staram się jakoś "rozruszać" moich partnerów w dyskusji do zadania opisywania po swojemu znaczeń i sensów tych tez, które głoszą - np. przedstawiam im własny pogląd na sprawę, z intencją jego skrytykowania, wskazania różnic pomiędzy poglądem czyimś i moim. Podaję własne przykłady, zachęcając do ich możliwie głębokiego skomentowania, oceny. Zadaję pytania, które mają na celu wyciągnięcie od kogoś informacji na temat głębszych powiązań omawianych idei z resztą bazy myślowej danej osoby.
Niestety, pewne domyślne odruchy mentalne, emocjonalne (w szczególności próby przeforsowania siebie, jako autorytetu, który tylko dekretuje swoje "mądrości", a inni mają tego słuchać, bo są na niższej pozycji) blokują często dyskusję, nie pozwalając jej na przekształcenie się w coś bardziej twórczego. Chyba najsilniej blokujące jest właśnie arbitralne stawianie sprawy, czyli postawa typu: proszę, oto moje określenie, wdrukuj je sobie w mózg, a wszystkie wątpliwości, kwestie co i jak, mam w dupie, bo ja jestem tu absolutnym wzorcem, ja się w niczym nie mylę, rozumy pozjadałem na maksa, więc wszelkie pojawiające problemy będą z założenia winą odbiorców mojego przekazu. - A ja takiej postawy właśnie chcę uniknąć! Bo w niej jest zawarta INTELEKTUALNA NIEODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:58, 09 Kwi 2024    Temat postu: Re: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Za tendencją do częstego arbitralnego stawiania spraw skrywa się po prostu NIEDOJRZAŁOŚĆ.

Arbitralność kojarzy się z bycie autorytetem, czyli tym rzekomo mądrzejszym, panującym nad innymi, silniejszym, dominującym. A proste ewolucyjne odruchy podpowiadają, że dobrze jest takim właśnie być - perorującym, oceniającym, krytykującym, kapryszącym na to, jak to wszyscy "są tacy głupi...", a tylko to my jesteśmy tymi, którzy już rozumy pozjadali na maksa.
Oznaką dojrzałości mentalnej jest umiejętność BLOKOWANIA POSTAWY NADMIAROWEJ, BEZWIEDNEJ ARBITRALNOŚCI.
Do tego jednak, aby zaakceptować ten nowy obraz siebie, który już nie jest po prostacku związany lansowaniem się na mądralę, puszeniem, nadymaniem z tytułu (najczęściej czysto życzeniowo uznanej, nijak niepotwierdzonej) wielkiej kompetencji, człowiek musi ZRELATYWIZOWAĆ BEZWIEDNE, INSTYNKTOWNE POTRZEBY WYPROMOWANIA SIĘ W SPOŁECZNOŚCI ZA WSZELKĄ CENĘ (także za cenę zakłamywania się).

Tu jest potrzebny swoisty "mentalny przewrót kopernikański", polegający na tym, że lekceważąco spojrzymy na cel "jak się innym przedstawię jako wyższy od nich i mądrzejszy, to wygram w tym wyścigu o wyższe pozycji w społecznej hierarchii", a bardziej dowartościujemy cel "chcę obiektywnie, adekwatnie do rzeczywistości ustawiać swoje relacje ze światem, a komunikować się z innymi będę też w tym właśnie - obiektywnym, adekwatnym - duchu". Jak ktoś tego przewrotu kopernikańskiego w sobie dokona, to promowanie się na autorytet, który arbitralnie ogłasza "swoja wielką mądrość" przestanie być potrzebne. Wtedy arbitralność ewentualnie czasem zostanie zastosowana jako "element techniczny, metodologiczny" komunikacji, ale zostanie odpięta od ego, od emocji dominowania, promowania się.

Problem w tym, że większość ludzi jest NASTAWIONA NA UCZESTNICTWO W GRZE EMOCJI, powiązanej z promowaniem się jako dominator i autorytet, a przynajmniej w grze o uwagę i zainteresowanie swoją osobą.
Bez owej gry wiele osób nie wyobraża sobie dyskusji, komunikowania się. To jest dla nich ich główny cel, wokół niego obracają się emocje, a dalej też i myślenie. Dlatego blokowanie (jak ja to czynię) aspektów owej gry w dyskusji będzie objawiało się irytacją, poczuciem "coś tu jest nie tak", odczuciem niespełniania się, a także ostatecznie niechęcią do tego, kto właśnie tę grę w emocje społeczne blokuje.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 12:05, 09 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:17, 09 Kwi 2024    Temat postu: Re: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Arbitralność i skupienie się na STWIERDZANIU tez, przy pomijaniu ich kontekstu, powiązań są do siebie podobne i funkcjonalnie bliskie. Obie te postawy, oprócz tego, że jedna jest wyraźnie ujawnieniem się drugiej bazują na tej samej wizji prawdziwości - wizji "personalnie magicznej".

Personalnie magiczna wizja prawdziwości
To pojęcie skonstruowałem obserwując postawy epistemiczne skupione na swoistej czci dla osób, autorytetów związanej z ZANIECHANIEM ANALIZY LOGICZNEJ I FUNKCJONALNEJ spraw.
Jest to zbiór emocji, intuicji, postaw obracających się wokół czynności samego głoszenia, podkreślanie swojej autorytatywności, kompetencji, utrącaniu arbitralnym krytyki, niedopuszczaniu do rozważania spraw od strony intelektualnej, zaś wyciągających na pierwszy plan rodzaj czci dla persony jako takiej. To postawa, którą można by przybliżyć emocjami - deklarcjami w rodzaju:
- ja to głoszę, więc to jest prawda!
- nie sprzeciwiajcie się mi!
- jest dokładnie tak, jak to powiedziałem, więc nie pytajcie o nic więcej!
- to jest prawdziwe, bo ja jestem dominującą personą!
- gdy ważna osoba coś głosi, to inne nie pytają o nic więcej, tylko to uznają!
- prawdę się posiada, gdy się jest dominującą personą!
- nie wolno jest wam rozmydlać intencji wywyższenia osoby autorytatywnej pytaniami o to, jak rozumieć jej światłe tezy!
itp. itd.

Arbitralność w tym ujęciu jest swego rodzaju intencją samą w sobie, odpiętą od jakichś obiektywnym metod ustalania, czy weryfikowania prawdziwości. Prawdziwość się by wtedy miała dziedziczyć po autorytarności i zdominowaniu otoczenia społecznego za pomocą wypromowania się na wyższą w hierarchii osobę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:26, 09 Kwi 2024    Temat postu: Re: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Gdy nie chcę grać w tę domyślną grę, w to "kto - kogo?", czyli kto zdominuje drugą stronę narzucaniem jej swojej wizji spraw, to jestem odbierany jako dziwny, niezrozumiały, podejrzany...
Pierwszy odbiór typowego "gracza" dyskusyjnego jest: to w co ty właściwie grasz, Michale? Pewnie się lansujesz w inny sposób... Bo chyba niemożliwe jest, że zrezygnowałeś z tego "o co w tej grze chodzi", czyli o narzucenie swojej wizji spraw. To by było niezrozumiałe, że ktoś "jest taki głupi, aby zignorować oczywisty cel dla dyskusji".

Więc ci, co ze mną dyskutowali przeżyli te różne irytacje i frustracje z powodu tego, że moje wypowiedzi wciąż im nie pasowały do domyślnego wzorca, do gry, którą z założenia "należało prowadzić, bo to o nią przecież chodzi". Podejrzewali mnie, że tę grę prowadzę, tylko w inny, bardziej zakamuflowany sposób, a przy okazji jestem nieszczery, bo nie chcę się przyznać do tego, co przecież jest oczywiste i niezbywalne...
A jeśli ja naprawdę nie chcę grać w tę grę?...
- Dla wielu taka odpowiedź zda się chyba niewiarygodną. :think: :nie: :fuj:
Jaki byłby bowiem inny cel?...
No z punktu widzenia kogoś, kto nie rozumie takiej odmowy udziału w grze, jest jeszcze taka opcja, że...
... Może po prostu Michał nie rozpoznał tej swojej prawdziwej natury, sam się łudzi, iż o coś innego mu chodzi, a tak naprawdę to uprawia tu jakieś udawanie, że niby o jakąś prawdę mu chodzi. A przecież i tak się wszystko sprowadzi do tego, że wygrywa ten, kto narzuci swoją wizję spraw innym ludziom. Inaczej nie ma jak być...
Oczywiście jest niezerowe prawdopodobieństwo, że nie rozpoznałem się w tym względzie, ale jednak z tych wszystkich symptomów, jakie odczuwam, nie bardzo widzę wsparcie dla tezy, że jestem nieszczery w swoich intencjach. Zawsze mogę się mylić, ale jednak zadaję sobie to pytanie "czy się nie mylę?", testuję się pod tym względem na różne sposoby. Więc jednak przyjmuję za domyślną tą hipotezę, że naprawdę moją intencją jest ustalenie, jak strony rysują swoje własne mapowania danego zagadnienia w umyśle, a nie oczekuję wcale, iż dokona się u moich partnerów w dyskusji jakiś akt uniżonego przyjęcia głoszonych przeze mnie tez. NIE! :nie:
Upieram się przy tym, że jednak nie zależy mi na tym, aby zostały moje tezy "po prostu przyjęte", bo utożsamiam takie "po prostu przyjęcia, bez zadawania pytań", ze zignorowaniem sensu mojego przekazu.
Utożsamiam "przyjęcie" głoszonych idei na zasadzie "to ja nie zadaję pytań, tylko się zgadzam z tym co tam głosisz" z postawą typu: w dupie mam co głosisz, ale nie chcę mi się spierać z tobą o sens, więc znaj łaskę pana - dostaniesz ode mnie deklarację zgodności i uległości, bo wtedy ty masz rację, a ja mam spokój".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:25, 09 Kwi 2024    Temat postu: Re: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Ludzie przyzwyczajeni do tego, że dyskusje polegają na wygrywaniu gry polegającej na okazywaniu nawzajem jak największej arbitralności w stwierdzeniach, będą doszukiwali się tej arbitralności w każdej wypowiedzi partnera w dyskusji. I doszukają się jej często nawet w tych wypowiedziach, w których druga strona miała zupełnie inną intencję. Bo skoro wierzą, iż owa arbitralność gdzieś tam zaszyta jest, to sobie stosownie zinterpretują wypowiedzi, z którymi się zapoznali.
Część dyskutantów chyba w ogóle nie jest w stanie funkcjonować mentalnie poza tym schematem wzajemnego narzucania sobie, co kto ma posłusznie uznać i jaką uległość stwierdzeniom oponenta okazać. Z tymi dyskutantami nic (albo bardzo niewiele) się nie da uzgodnić, bo oni w ogóle trybu uzgadniania niemal intelektualnie nie obsługują. Ci bowiem intelektualnie są całkowicie poświęceniu temu jednemu celowi - zdobywania aplauzu i uległości od otoczenia. To, jak się obiektywnie, niezależnie od społecznych hierarchii i rywalizowania, rzeczy mają, najwyraźniej niespecjalnie ich interesuje. Za to aplauz i uległość - nawet w trybie najbardziej nieszczerym, nawet dana całkowicie "na odpierdol" - to jest ich spełnieniem się jako dyskutantów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:32, 09 Kwi 2024    Temat postu: Re: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Sporą część ludzi denerwuje postawa braku arbitralności jeszcze z trochę bardziej obyczajowego powodu, z przekonania w stylu "facet powinien jasno stawiać sprawy, ma wiedzieć czego chce". Uwzględnianie kryteriów, rozkminianie wątpliwości w tym kontekście jawi się jak "niemęskie", jako oznaka niezdecydowania, może słabego charakteru...

Nie ukrywam, że zdaję sobie sprawę z tego, że gdy nie chcę stawiać spraw arbitralnie, to nieraz będę odebrany jako osoba niezdecydowana, mało męska, w jakimś stopniu może słaba. Właściwie to...
...Mam to "gdzieś", jeśli przez kogoś w taki właśnie sposób zostanę odebrany. Stoję na stanowisku, ze to będzie jego problem, a nie mój. Nie muszę się podobać tym, co mają takie (po mojemu prostackie, instynktowne, dalekie od rozsądnego) podejście do oceny spraw, przekonań. Zamierzam śmiało przyznawać się do tego, że w jakiejś sprawie "nie mam zdania", jeśli rzeczywiście uważam przesłanki do wypracowania sobie owego zdania za niewystarczające. Jak przesłanki "dojrzeją", jak spełnią moje kryteria poprawności, to wtedy wyrobię sobie bardziej konkretne zdanie i może zechcę je wyrazić. Ale dopóki to się nie stanie, to nie zamierzam się silić na bycie zdecydowanym, nie zamierzam naciągać stanu faktycznego do czyichś oczekiwań. Dla mnie bowiem "niemęskie" byłoby właśnie ugięcie się pod tą presją czyjegoś uznawania, że np. "mężczyzna musi wiedzieć i już" (nawet jeśli by udawał, że takową wiedzę posiada). Nie lansuję się na tego, który zawsze jest pewny swego, tylko prezentuję szczerze tę postawę, którą sam uważam za słuszną.

Z drugiej strony nawet nie mam tak bardzo pretensji do kogoś, kto patrzy na mnie krytycznie dlatego, że wyznaje takie (obiegowe) przekonania na temat lansowania się na posiadającego własne ugruntowane zdanie na każdy niemal temat. Do tego bowiem trzeba już samodzielnie dorosnąć, aby uświadomić sobie, że nie mamy obowiązku zaspokajać cudzych przekonań w zakresie tego, jacy to my powinniśmy być. Jeśli ktoś na swoim etapie rozwoju osobowości wciąż wierzy, że najważniejszym jest dobrze wypadać w oczach ludzi, że owo wypadanie jest ważniejsze niż zgodność z własnym sumieniem i poczuciem sensu, to znaczy, że trafiłem w danej chwili na akurat ten moment rozwoju tego człowieka. I obaj tego nie przeskoczymy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 20:01, 09 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:09, 13 Kwi 2024    Temat postu: Re: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Arbitralność wypowiedzi jest siostrą REDUKCJI w myśleniu.
Wyrażenie się arbitralne w dyskusji, gdzie owa arbitralność spełnia swój typowy (związany z przekonywaniem, agitowaniem) cel, zdecydowanie najczęściej polega na WSKAZANIU JEDNEGO WYRAZISTEGO ASPEKTU. Oznacza to z automatu, że POMIJANE SĄ POZOSTAŁE przesłanki, interpretacje, alternatywne scenariusze. Bo emocje działają tak, że silnie skupiają się na czymś jednym. A jeśli przekonywanie kogoś jest celem, to zwykle właśnie emocje tu są kluczowe i dalej zredukowany obraz rzeczywistości staje się tym, o czym się mówi.
Ludzie najczęściej oczekują prostych stwierdzeń, jednoznacznych ocen - typu: to jest dobre, a tamto złe, to się sprawdzi, a to drugie z pewnością nie. Jednak dla osoby pragnącej widzieć rzeczywistość bez przekłamań, taka redukcja do pojedynczych aspektów (nawet jeśli są to główne, najczęściej spotykane, najważniejsze elementy sprawy), czyli z pominięciem szerszego tła, jest nie do przyjęcia. Taka redukcja jest - patrząc z perspektywy kogoś, kto chce reagować całościowo, widzieć szeroko, nie zamiatać pod dywan niewygodnych (czy może rzadziej występujących) okoliczności, jawi się jako błąd, zakłamanie.

Ja rezygnuję z arbitralności, a przez to też Z WYRAZISTOŚCI WYPOWIEDZI (prostej przekonywalności), bo jestem zainteresowany bardziej złożonymi, kompletnymi opisami rzeczywistości. Unikam arbitralności, jednoznaczności, bo wciąż myślę o tych różnych wyjątkach, które uproszczone ujęcia pomijają, o tych przypadkach skrajnych, o niesprawdzonych aspektach sprawy. I moje wewnętrzne poczucie kompletności, uczciwości burzy się przeciw uproszczeniom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:34, 14 Kwi 2024    Temat postu: Re: Staram się nie być arbitralny i to ludzi denerwuje

Arbitralność, redukcja, dążenie do nadawania wypowiedziom jednoznacznego, stwierdzającego charakteru to pochodna tego, jak typowo funkcjonuje komunikacja między ludźmi, jakim celom zwykle służy.
W typowym układzie komunikujemy się z innymi osobami, aby:
- przedstawić jakieś istotne wg nas spostrzeżenie
- przekonać kogoś do naszej sprawy, podejścia
- zwrócić na siebie uwagę
- zmodyfikować postępowanie, sprawić, że ktoś - coś...
To wszystko najlepiej spełnia swój cel, gdy SKUPIAMY SIĘ, EMOCJONALNIE PREFERUJEMY WYBRANY ASPEKT spraw. Jesteśmy przyzwyczajeni tak się komunikować. Tzn. ściślej - jedni są przyzwyczajeni bardziej się tak skupiać na emocjach i wskazanych aspektach, inni jednak mniej, choć chyba prawie wszyscy w znacznym stopniu dajemy preferencję tej mocno ukierunkowanej w typie komunikacji.

A jednak można też się komunikować z innym celem, niż próby zwracania uwagi, przekonywania kogoś do czegoś. I często tak jest, że dyskutujemy nie po to, aby nawzajem na siebie wpływać w ramach jakiejś gry sił, w ramach pewnej walki, rywalizacji, lecz aby:
- luźno poznać czyjeś spostrzeżenia
- zagłębić się w świat odczuć drugiej osoby
- czasem nawet mieć na celu rozproszenie własnych, zbyt sfokusowanych myśli, nie tylko nie chcemy nikomu nic narzucić, ale wręcz chcemy się z narzucającego trybu mentalnego wyrwać.

Są ludzie, którzy tak ugrzęźli mentalnie w trybie walki, narzucania sobie nawzajem stanowisk, wykazywania dominacji i presji, iż zatracili te inne potencjalne cele dyskutowania, bycia razem, a nawet...
własnego myślenia. Bo wraz ze zmanierowaniem się na jedynym trybie dyskutowania pojawia się, podążające za jego celami myślenie. Ludzie dyskutujący w trybie narzucania coś innym myślą w trybie narzucania.

Tryb oglądu rzeczy jest przeciwny, niekompatybilny, działający na odwrotnych zasadach od trybu narzucania czegoś, utrzymywania się w założonym modelu sprawczości, ale OBA TE TRYBY SĄ NIEZBĘDNE dla funkcjonowania psychiki.
Tryb oglądu rzeczy działa najskuteczniej wtedy, gdy dostrzegamy wszystko, co by się dostrzec dało, gdy nie mamy "ślepych plamek", czy innych blokowanych dla percepcji obszarów. Bo to właśnie w tych obszarach, które zablokujemy może być przecież skryte to najcenniejsze dla nas rozwiązanie!


Z kolei tryb sprawczy nie może się zajmować wszystkim, walczy z rozproszeniem, czyli właśnie intencjonalnie stara się być "ślepy" na wszystko inne, niz to ku czemu dąży.
Ale oba tryby ostatecznie są niezbędne do sprawnego działania psychiki, poznania, orientowania się w świecie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21634
Przeczytał: 133 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:50, 14 Kwi 2024    Temat postu:

Co to znaczy atbitralny?

To jest złe czy dobre?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:20, 14 Kwi 2024    Temat postu:

Semele napisał:
Co to znaczy atbitralny?

To jest złe czy dobre?

Dobre czy złe...
- Właśnie takie z góry deklarowanie się "X jest dobre", czy "Y jest złe", to typowy przykład arbitralnego stawiania sprawy.

Ale ja bym powiedział, że odpowiedź na Twoje pytanie ma dwa wydania, różniące się POZIOMEM INTELEKTUALNEGO WYROBIENIA, a z drugiej strony STYLU POZNAWCZEGO ODBIORCY.
Dla odbiorców upraszczających z zasady ogląd spraw do "dobre" vs "złe", pewnie należałoby jakoś najbliżej ich stylu odpowiedzieć: arbitralne formułowanie myśli bywa często złe, bo jest nagminnie wykorzystywane jako środek manipulacji i mentalnego nacisku, często powiązanego z jakąś postacią przemocy mentalnej.

A dla tych, co są bardziej wyrobieni intelektualnie?...
Takim nie uproszczę sprawy do jakiegoś banalne "na pewno jest dobre", czy "z pewnością jest złe", bo widzę złożoność owej układanki, jako że czasem arbitralność jest wręcz niezbędna, celowa, sensowna i to pomimo tego, że W INNYCH PRZYPADKACH jest właśnie związana z próbami manipulacji, narzucania swojego zdania z pominięciem uzasadnień, uczciwej weryfikacji.
W trybie bezstronnej, funkcjonalnej analizy idei arbitralności, czyli po prostu stawiania spraw bez uzasadniania ich (można to uznać za odpowiedź na pytanie o definicję arbitralności), nie formułuje się "ocen moralnych" dla idei. Patrzy się tylko, jak ona objawia się w komunikacji między ludźmi, dostrzega się to, że tam, gdzie byłoby miejsce na uzasadnienia, dyskusję, przemyślenia dobrze byłoby tego podejścia użyć, nie narzucać na siłę, nie próbować stosować presji na jedno podejście (czym jest arbitralność), a dawać szansę zrównoważonym oglądom spraw. Ale też nieraz pojawia się inna potrzeba - aby szybko przekazać najczęściej się ujawniającą, czy w danym kontekście główną sugestie w sprawie, kiedy może nie ma czasu, albo warunków na głębsze rozkminy i wtedy jest sens i powód w arbitralnym stawianiu spraw. To jest po prostu skomplikowane.

W trybie intelektualnie zaawansowanym, czyli gotowym do postrzegania rzeczy w ich złożoności, poszukując głębi modelowania, wielości odniesień sama arbitralność jest niewystarczająca, degradująca rozumowanie, a w konsekwencji wręcz fałszująca. Dlatego w trybie zaawansowanych intelektualnie dyskusji unika się jej (choć całkowite pozbycie się tego aspektu nie jest raczej możliwe). Ale oczywiście wszystko jest kwestią celu i wyboru.

W trybie luźnych, niezobowiązujących, mało wgłębnych, pobieżnych osądów z kolei arbitralność jest czymś naturalnym i pożądanym. Jeśli i tak ktoś nie ma zamiaru wnikać w głębszą istotę spraw, to prezentowanie mu za każdym razem kompletu "teza + uzasadnienia i dyskusja do niej" i tak nie spełni swojej roli, bo taki ktoś weźmie to co arbitralne w przekazie (samą tezę), a pominie to pozostałe. Jeśli ktoś w ogóle funkcjonuje poznawcza w stylu: coś sobie ujrzeć, jakieś krótkotrwałe wrażenie mieć, ale nie przejmować się tym zanadto, tylko za chwilę zlekceważyć, może zapomnieć - to właśnie taki ktoś będzie sobie układał komunikację na zasadzie PRZEBIERANIA LUŹNEGO W ARBITRALNOŚCIACH. Tak spora część osób traktuje swoje życie i poznanie - w architekturze mentalnej wielu szybkich, pobieżnych osądów, którym nie nadaje się dalszego biegu, w większości o nich zapominając, przechodząc do następnego pobieżnego oglądu czegoś kolejnego, a potem znowu następnego...
To jest zatem wszystko zależne od tego, w jakim stylu funkcjonujemy poznawczo, co nas porusza, ciekawi, co jest naszą wartością epistemiczną (także na poziomie intuicyjnym, bezwiednym).
Jest pewna forma dychotomicznego przeciwieństwa poznania pobieżnego, a za to szerokiego kontra poznanie wnikliwe, dogłębne, które jednak przez (z racji na ograniczoność, czasu, energii) to rozpatrzy mniejszą liczbę obiektów, doznań. Jest coś za coś. Dlatego w trybie intelektualnie szerszego oglądu nie podałbym żadnej odpowiedzi na pytanie, czy arbitralność sam w sobie jest dobra, czy zła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31348
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:31, 17 Kwi 2024    Temat postu:

Ludzie ogólnie denerwuje, bo wybija z poczucia, że sprawy idą przewidywalnie, gdy nie są dopełniane kulturowe i biologiczne schematy, czyli np. nie są podejmowane różne wyzwania do małych towarzyskich pojedynków, albo gdy ktoś nie okazuje różnych rytualnych form lojalności grupie i jej liderom. Denerwujący dla większości są ogólnie indywidualiści, czy osoby przedkładające swoje sumienie nad identyfikacje grupowe, przynależności, lojalności względem środowisk, ideologii. Większość ludzi chce mieć zaspokojoną instynktowną potrzebę posiadania zwartego, posłusznego liderom stada.

Brak arbitralności wypowiedzi dla wielu też będzie odczuwany jako forma problemu - bo kto on jest, że się nie wypowiada w trybie akcentowania swojego ego, przepychania swoich racji?...
Kto on jest, że nie gra na znanych zasadach?
Niepewny on jakiś jest...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 15:38, 17 Kwi 2024, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin