Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Teoria wszystkiego wg MD

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:05, 05 Sie 2019    Temat postu: Teoria wszystkiego wg MD

Rozpoczynam pewien projekt. Nie ma on jasno nakreślonych ram, ale właściwie głównie sam cel: doprowadzić rozumowanie o ontologicznych podstawach rzeczywistości najdalej, jak tylko się da. Nazwa jest banalna, używana przez wielu: teoria wszystkiego. Ale pasuje, więc tutaj ją zastosuję. Ciekaw jestem do czego mnie doprowadzi... :think:

Pojęcie pierwotne: WYŁANIANIE
Najbardziej podstawowym, pierwotnym pojęciem mojej koncepcji ontologii i koncepcji wszystkiego jest wyłanianie.
Czym jest owo wyłanianie?
- U mnie jest pojęciem bardzo ogólnym, dotyczącym zarówno umysłu, jak i materii, przyczynowości, czasu, przestrzeni, logiki, pojęć.
Wszystko co do się niesprzecznie rozpoznać umysłem zostało wyłonione.
Z czego wyłania się byt/rozpoznanie?
Z tła, z uniwersum możliwości, z odrzuconych (może błędnych) mniemań, z chaosu rozpoznań, ale tez z pragnień, wspomnień, emocji, właściwie ze wszystkiego co nie jest proste, jednostkowe. Formułuję więc wyłanianie bardzo ogólnie.
Co jest efektem wyłonienia?
- Jest nim byt dający się rozpoznać, czyli ODNIEŚĆ do czegoś w sposób trwały.
CO/KTO wyłania?
- Wyłania ostatecznie PODMIOT ROZUMUJĄCY. Jednak na etapach pośrednich może pojawić się wyłonienie w niepełnej postaci - taki półprodukt wyłonienia dokonany przez procedurę, mechanizm, czyli coś, co nie posiada jasno określonej podmiotowości. Ostatecznie jednak wszystkie te pośrednie wyłonienia zostaną zinterpretowane przez podmiot rozumujący, bo to on jest ostateczną tutaj instancją.

PS.
Wątek ten jest zablokowany do komentarzy. To zablokowanie wynika z faktu, że mam zamiar pisać tu w sposób uporządkowany, powiązany z celem wątku. Niestety, praktyka dowodzi, że liczni użytkownicy forum sfinia miewają tendencję do umieszczania w cudzych wątkach treści dowolnych, nie związanych z tematyką, zaczynają prowadzić jakieś spory, wzajemnie się oskarżać, komunikować różne swoje potrzeby, wątpliwości nie związane z tematyką, a nawet zamieszczać luźne informacje np. co jedli na obiad. Do tego dochodzi niefajna potrzeba umieszczania obraźliwych komentarzy i sformułowań (kto nie wierzy, niech sobie przeczyta, co się pojawiało w innych wątkach, takich w których kiedyś nie było blokady). Niektórzy zamieszczają, nie związane z tematem linki, cytaty, grafiki. Nie zamierzam z taką twórczością walczyć, ucinam ją od początku, właśnie blokując dowolny dostęp. Przepraszam tych, którzy w temacie chcieliby się wypowiedzieć merytorycznie. Jeśli ktoś wyśle mi prywatną wiadomość z ciekawym komentarzem, to ją zamieszczę - albo w wątku głównym, albo może osobnym, nazwanym, aby się kojarzył z tym tematem.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 12:21, 05 Sie 2019, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:44, 05 Sie 2019    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Michał Dyszyński napisał:
Pojęcie pierwotne: WYŁANIANIE

...
PODMIOT ROZUMUJĄCY.

Pragnę tu pociągnąć zagadnienie wyłaniania i podmiotu rozumującego.

Na początek warto zastrzec, że podmiot rozumujący...
sam podlega wyłonieniu!
To jak wyłania się podmiot rozumujący, a dalej też inne podmioty, stanowi właśnie cel wyłonienia, które ostatecznie jest pewną jednością, przypomina jakby polaryzację, czyli jeden proces ROZDZIELAJĄCY to co było niezozróżnialne na rozróżnione byty.

Podmiot rozumujący (będę też używał określenia w tym kontekście "podmiot wyłaniający") miałby w tym modelu mieć trzy rodzaje.
Bazą jest podmiot rozumujący standardowy - byłby to podmiot klasy LUDZKA ŚWIADOMOŚĆ (i ekwiwalentne)
Jednak będę rozważał też podmioty wyłaniające:
- podstandardowy
- nadstandardowy.

Podmiot podstandardowy też wykazuje jakąś formę rozumowania, ale rozumowanie takiego podmiotu nie posiada funkcjonalności ANALIZY CELOWOŚCI swojego funkcjonowania.
Podmiot nadstandardowy zbliża się nieco do koncepcji boga (tu piszę z małej litery, bo nie odnoszą się do konkretnego boga, konkretnej religii, lecz chciałbym z tego pojęcia wykorzystać głównie zaawansowane, wykraczające znacznie ponad standard możliwości analizy i kreacji).

Skupię się na początek jednak na podmiocie wyłaniającym standardowym - podobnym do osobowości ludzkiej. Jest on najbardziej znany intuicyjnie, więc najłatwiej będzie mi prowadzić tak rozważania.

Wyłanianie, dokonywane przez podmiot standardowy bazuje na dwóch komponentach:
- wymuszonym, będącym objawem WOLI podmiotu i powiązanym z zagadnieniem FANTAZJI, czyli wyłonień nieskutecznych, bądź nietrwałych
- spontanicznym, prowadzącym ostatecznie do koncepcji ISTNIENIA, powiązanym z TRWAŁOŚCIĄ wyłonienia.

Koncepcja istnienia
Osią koncepcji istnienia jest problem TRWAŁOŚCI WYŁONIENIA. Podmiot wyłaniający, taki jak np. ludzka świadomość, może wyłaniać byty opierając się niemal w całości na własnej kreatywności ( mówimy tu o fantazjowaniu) ale też może wyłaniać byty z komponentą (czasem silną, dominującą) spontaniczną, gdy to okoliczności zewnętrzne (nie kontrolowane wolą podmiotu) wytyczają zarówno kształt wyłonienia, jak i sam fakt, że wyłonienie ma nastąpić.
Ogólnie można przyjąć przybliżoną zasadę, która za "istniejący" uznaje taki byt, w którego wyłonieniu dominuje komponenta spontaniczna, nie dająca się kontrolować wolą podmiotu wyłaniającego. Byt wyłoniony poddający się w dużym stopniu fantazjom podmiotu wyłaniającego, uznamy raczej za fantazję, coś nietrwałego, zbliżającego się zatem do intuicji bytów wydumanych, iluzorycznych, nieistniejących.
Warto w tym kontekście zauważyć, że odnosi się to do podmiotu wyłaniającego STANDARDOWEGO. Bo w przypadku np. podmiotów ponadstandardowych sprawa byłaby bardziej złożona.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 14:46, 05 Sie 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:27, 06 Sie 2019    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Michał Dyszyński napisał:
Koncepcja istnienia
Ogólnie można przyjąć przybliżoną zasadę, która za "istniejący" uznaje taki byt, w którego wyłonieniu dominuje komponenta spontaniczna, nie dająca się kontrolować wolą podmiotu wyłaniającego. Byt wyłoniony poddający się w dużym stopniu fantazjom podmiotu wyłaniającego, uznamy raczej za fantazję, coś nietrwałego, zbliżającego się zatem do intuicji bytów wydumanych, iluzorycznych, nieistniejących.

Oczywiście tak rozumiane istnienie samo w sobie stanowi formę UMOWY. Można byty czysto wyfantazjowane też traktować jako "istniejące", bo "istnieją w fantazjach". Jednak od strony językowej patrząc, chyba to byłoby podejściem niezgodnym z najczęstszą wykładnią terminu "istnieć".
Coś "istnieje", a coś innego (kandydat na istnienie) "nie istnieje", bo to drugie jest w dużym stopniu zależne od woli podmiotu, który istnienie wyłania, daje się ZBYT swobodnie kształtować jego wolą.
Warto zauważyć, że tak rozumiana koncepcja istnienia definiuje jednocześnie coś w rodzaju ZEWNĘTRZA WZGLĘDEM PODMIOTU WYŁANIAJĄCEGO. Wszystko to, co od owego podmiotu jest w pełni niezależne, można uznać właśnie za "zewnętrzne" względem niego.
Oczywiście solipsysta może zaprzeczać zewnętrzu. Dla niego to nie poddające się woii aspekty byłyby po prostu jakimiś nieopanowanymi częściami jego samego. Ale ja takie podejście uważam za sztuczne. Naturalne jest przyjmowanie za swoje tego, co poddaje się woli, chęci zmiany, manipulacji, a przynajmniej swobodzie oglądania tego czegoś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:57, 07 Sie 2019    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Warto by dalej pociągnąć kwestię komponentów myślowych pojęcia istnienia.

Jeśli zgodzimy się rozumienie istnienia jako czynnika łamiącego dowolność rozpoznań, czyli wyróżnienia komponenty spontanicznej (zewnętrznej) vs komponenty rozpoznań kontrolowanej wolą (wewnętrznej, związanej z fantazjami), to wynikną stąd dość ciekawe wnioski:
1. powstaje pytanie o STRUKTURĘ tego łamania komponenty zarządzanej wolą podmiotu wyłaniającego. Co stanowi o tym, że wola nie może wszystkiego.
2. Mamy dość niezwykły, paradoksalny wniosek na temat koncepcji wszechmocy. Jeśli wszechmocny może rzeczywiście wszystko, to największym jego problemem jest to, że...
... nie może (!) dotknąć NIEZALEŻNOŚCI OD NIEGO, a co za tym idzie NIE JEST W STANIE STWARZAĆ PRAWDZIWEGO ISTNIENIA. Bo w tym rozumieniu, jakie wyżej zaprezentowałem, istnienie musi złamać swobodę woli podmiotu wyłaniającego, a więc wola, która zawsze łamie każde ograniczenie, nie ma szansy na STWORZENIE OGRANICZENIA. (nie chcę tutaj rozważać reperkusji teologicznych tego problemu, bo to nie jest właściwe miejsce. Choć oczywiście reperkusje to są bardzo ciekawe!)
3. Raczej należy się pogodzić z tym, że taka definicja istnienia wyklucza istnienie w stanie czystym, czyli istnienie w ramach absolutnej niezależności. Inaczej mówiąc, coś co jest niezależne od niczego, jest zależne tylko od siebie - więc takie coś istnieje tylko dla siebie, a nie istnieje dla niczego (żadnych podmiotów wyłaniających) zewnętrznego. Takie coś byłoby "osobnym wszechświatem", niewykrywalnym przez standardowe istnienia i podmioty. Nikt, ani nic nie miałoby do tego czegoś dostępu, a odwrotnie - owo coś nie miałoby też dostępu do niczego zewnętrznego. Co za tym idzie, mozna by sformułować swoiste prawo interakcyjności/komunikacyjności istnienia.

Prawo interakcyjności/komunikacyjności istnienia
Każde istnienie zawiera w jakimś stopniu dwie komponenty:
- komponenta zewnętrzna odpowiada za komunikację bytu ze wszystkim co zewnętrzne
- komponenta wewnętrzna jest niedostępna bezpośrednio zewnętrzu, stanowiąc jednak o indywidualności i trwałości bytu wobec czynników zewnętrznych.

Wnioskiem kolejnym byłoby chyba:
Istnienie jest bardziej procesem, niż stanem statycznym
Byt stały absolutnie, to byt nie oddziałujący, czyli znowu znikający z przestrzeni kontaktu/interakcyjności z podmiotami wyłaniającymi. Każde istnienie musi na zewnątrz "wystawić proces", czy inaczej "punkt zaczepienia", który stałby się podstawą dla wykrycia danego bytu, a dalej określenia jego właściwości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:32, 08 Sie 2019    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Michał Dyszyński napisał:
Istnienie jest bardziej procesem, niż stanem statycznym
Byt stały absolutnie, to byt nie oddziałujący, czyli znowu znikający z przestrzeni kontaktu/interakcyjności z podmiotami wyłaniającymi. Każde istnienie musi na zewnątrz "wystawić proces", czy inaczej "punkt zaczepienia", który stałby się podstawą dla wykrycia danego bytu, a dalej określenia jego właściwości.

Istnienie należałoby rozumieć jako indywidualną formę stałości w zmiennościach.
Istnienie PRZEJAWIA SIĘ w różny sposób. Ten sam kamień, leżący przy drodze dla kogoś jest mały (np. dla człowieka) ale może być wielki (dla mrówki), dla kogoś odległy, dla kogoś innego w zasięgu ręki. Istnienie tego kamienia polega na połączeniu tych wszystkich, niezliczonych sposobów przejawiania się we wspólny wzorzec.
Ten przykład oczywiście ilustruje właściwość ogólną - istnienie jest formą połączenia zmienności z TRWAŁOŚCIĄ, budowaną na indywidualności, czyli - w bardziej zaawansowanej postaci - PODMIOTOWOŚCI BYTU.

Czym w tym kontekście byłby brak istnienia?
- Przede wszystkim chaosem - białym szumem. Kiedyś w tym kontekście pisałem po prostu "chaosem". Ale są różne koncepcje chaosu, więc uściślam, że chodzi mi o chaos, w którym nie sposób jest doszukać się wzorców.
Oczywiście można zadać pytanie: czy tych wzorców nie da się doszukać NA PEWNO?
- Czy jeśli bardzo zaawansowany podmiot wyłaniający jednak taki wzorzec znajdzie, to czy nie wykryje on, niejako swoją mocą wyłaniania, kolejnego istnienia?
Moja odpowiedź brzmi: TAK JEST. Moc wyłaniająca podmiotu rozumującego, może być taka, że "dogrzebie się" ona bytu nawet tam, gdzie standardowo nikt by tego bytu nie dostrzegł.
W tym kontekście warto podać przykład jak współczesna fizyka doszła do koncepcji kwarków, czy neutrin. Doszła do nich przez bardzo zaawansowane modelowania, które łączy pewne parametry przemian światła (fotonów), cząstek elementarnych, atomów w MODEL, a następnie w tym modelu wyłonione zostają wspomniane byty.

Czym jest wyłanianie bytów modelem?
Jest czynnością w dużym stopniu arbitralną. Cząstki elementarne są czymś co PASUJE DO SCHEMATÓW MYŚLOWYCH w modelu cząstek elementarnych. Inne schematy myślowe, zastosowane do świata, nie wyłoniłyby zapewne wcale takich właśnie bytów, jak cząstki elementarne.
To widać dość dobrze w innych modelach - np. w teorii strun. Teoria ta zupełnie inaczej podchodzi do opisu materii i czasoprzestrzeni - bazując na koncepcji drgań dość dziwnego medium (brany). Ostatecznie da się wiele obserwowanych właściwości połączyć właśnie dzięki takiemu modelowi, bazującemu na wysoce spekulatywnych bytach.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 10:47, 08 Sie 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:34, 08 Sie 2019    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Chciałbym dołożyć tutaj mocno spekulatywny, własny pomysł na koncepcję istnienia. Trochę trudno mi go będzie wytłumaczyć, więc będę posługiwał się analogiami, czy quasipoetyckimi wyrażeniami.
Istotą koncepcji jest idea EKSPANDOWANIA POPRAWNEGO ISTNIENIA DO NIESKOŃCZONOŚCI.
Można by rzecz, że istnienie ma swój boski - nieskończony aspekt. To co skończone, ostatecznie "zamiera", dopełnia się, habituuje, zapada się. "Okruch nieskończoności" wmontowany w cykle trwania bytu powoduje, że ten byt nie zapdanie się nigdy.
Ideę tę można powiązać (albo przynajmniej zilustrować) z koncepcja próżni kwantowej. Cząstki wirtualne w próżni kwantowej są bytem nietrwałym, bo po iluś tam cyklach zaistnienia w świecie anihilują, dopełniają się do nicości. Cząstka, wyłoniona w postaci fluktuacji medium nieskończonego chaosu, "poszukuje" sposobu przejawienia się w licznych interakcjach z resztą rzeczywistości. Jeśli wszystkie "okrążenia" parametrów tej cząstki są skończone, to taka cząstka ostatecznie "znajdzie swoją nicość". Jeśli jednak w cząstce zawarte jest ziarno nieskończoności, to żadna kombinacja "obrotów" cząstki nie doprowadzi do stanu zapadnięcia się owej cząstki w siebie i w nicość. Można by tu mówić o swoistym "wybrzmiewaniu" drgań owej cząstki.
Można by to powiązać modelowo z teorią liczb (chodzi o liczby naturalne), a także funkcją modulo. Wylosowana liczba naturalna da się rozłożyć na czynniki. Taki rozkład jest jednoznaczny. Cząstka - symbolizowana przez liczbę naturalną - wpadając w interakcje, które same są (chaotycznym) przyjmowaniem jakiejś liczby naturalnej, w końcu natrafi na swoją wielokrotność, a wtedy "zapadnie się". Tylko cząstka o nieskończonej wartości, albo cząstka funkcjonująca w medium, które by nie oferowało pełnej gamy stanów, mogących wysycić "wszystkie podzielniki" tejże cząstki, może zachować trwałość.
To ilustruje znany fakt z fizyki cząstek elementarnych, polegający na tym, że cząstki związane (np. neutron) maja inny czas życia, gdy są związane, a inny gdy są swobodne. Neutron swobodny rozpada się z czasem półtrwania 14 minut, ale neutron w atomie ma czas trwania nieskończony. W przedstawionym tutaj modelu wyjaśnienie polega na tym, ze neutron związany "nie ma do czego się rozpaść" - brakuje mu stanów, w których zrealizowałyby się produkty rozpadu: proton, elektron i antyneutrino.
Zdaję sobie sprawę, że jest to mętny opis, zaś sama koncepcja jest - póki co - luźna, ale obrazuje ona pewien kierunek poszukiwań. Gotowej koncepcji - póki co - na razie nie przedstawiam (bo jej nie opracowałem).

W każdym razie chciałbym tutaj znowu skupić się na aspektach bardziej filozoficznych istnienia. Spróbuję podsumować koncept istnienia, stosując analogie nieco trącające psychologią i funkcjonowaniem świadomości. W ramach tego podsumowania istnienie:
- jest czymś, co wyłania się z chaosu
- musi połączyć aspekt zewnętrzny (przejawianie się) z wewnętrznym (indywidualność)
- aspekt zewnętrzny jest pewną przestrzenią stanów, jakie może przyjąć dany byt wobec podmiotów wyłaniających go.
- aspekt wewnętrzny nadaje bytowi trwałość, "odporność na unicestwienie/zapomnienie/zlekceważenie" w ramach różnych dostosowań do podmiotów wyłaniających, do aspektu zewnętrznego. Powoduje on, że zawsze "coś zostaje" jakiś "nierozwiązany aspekt bytu", który nie pozwala temu bytowi zapaść się w nicość.
- byty materialne nie mające wyróżniającego je jądra wewnętrznego, ostatecznie zapadają się w siebie stając się "samą czasoprzestrzenią" - ściślej nie tyle stając się, co przyjmując ostatecznie jej formę - którą były de facto od początku.
- w tym kontekście istnienie jest niejako areną swoistej walki o wyłonienie się z chaosu - białego szumu. Wyłonienie się, a potem trwanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:34, 09 Sie 2019    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Można by się zastanowić nad cele, który kiedyś sformułowałem: z ogólnych rozważań filozoficznych wyprowadzenie np. równań fizyki. Dla niektórych jest to zadanie wyglądające na szalone. Ja jednak widzę przynajmniej parę dróg, które można by przetestować myślą, próbując zbliżyć sie do tego celu. Tropem byłoby odwołanie się do najbardziej ogólnych konstruktów fizyki teoretycznej:
-koncepcja całki działania
- koncepcja lagranżjanu
- koncepcja hamiltonianu
- koncepcja renormalizacji teorii
- uogólnienie koncepcji cechowania
- badanie koncepcji ciągłości
- posłużenie się procedurami statystycznymi, zachowaniem się przestrzeni stanów dla symulowanych hipotetycznych światów (podobnie do planckowskiego wyprowadzenia wzoru na widmo ciała doskonale czarnego, które zapoczątkowało fizykę kwantowa)
- procedura normowania funkcji falowej (po rozszerzeniu).
- inne...

Jak widać, pomysłów wcale nie jest tak mało. Uważam, że całkiem realne jest stworzenie swoistego interfejsu myślowego pomiędzy fizyką teoretyczną, a filozofią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:26, 17 Paź 2019    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Chyba czas pociągnąć rozważania nieco dalej.
Spróbuję pójść pierwszym tropem. W nim przyjmuję następujące założenia:
1. Bazą dla istnienia jest DYNAMICZNA PRZESTRZEŃ MOŻLIWOŚCI - chaos, pierwotne medium praistnienia. To nie jest jeszcze istnienie, bo nie jest w żaden sposób rozpoznawalne ani trwałe.
2. Istnienie wyrasta z owej przestrzeni możliwości w postaci POJAWIENIA SIĘ TRWAŁOŚCI w jakiejś formie. Trwałość jest formą ustalonej relacji coś wcześniej - coś później, bądź coś tutaj - coś dalej, coś w rozpoznaniu pierwszym - w rozpoznaniu kolejnym. Owa trwałość wymaga ZDEFINIOWANIA PODOBIEŃSTWA/TOŻSAMOŚCI. Można stwierdzić, że coś jest stałe, jeśli posiadamy możliwość takiej stwierdzalności, czyli gdy potrafimy rozróżnić to co podobne/takie samo pod jakimś względem, od tego co już dowolne, niepodobne.

Tutaj od razu narzuca się problem dwóch typów stwierdzania trwałości:
- stwierdzenie mocą rozpoznającego
- stwierdzenie względem rozpoznającego jakoś niezależne, spontaniczne w jakiejś formie.

Dla mnie najbliższym, znanym w fizyce pojęciem jakoś zbliżonym do stwierdzania trwałości jest lagranżjan, później hamiltonian, a dalej są wszystkie niezmienniki przekształceń, czy wartości zachowywane (energia, pęd itp.). One budują jakąś formą stałości/trwałości.
Tu mamy kolejne pytanie o mechanizm tego budowania. Widzę tu dwie główne możliwości:
- z góry narzucona trwałość (jakby jakiś bóg powiedział: ma być tak, a tak i inaczej nie będzie)
- trwałość tworzona ewolucyjnie, w ramach DOBORU NATURALNEGO IDEI.
Nie będę ukrywał, że ta druga idea wydaje mi się bardziej pociągająca - dobór naturlany idei, a w tym trwałych aspektów rzeczywistości. To co jest wewnętrznie niesprzeczne w takim ujęciu przetrwa, zostaje. Idea wewnętrznie sprzeczna sama się "zjada", anihiluje.
Wracając do lagranżjanu
To wydaje mi się fajny trop. Tylko pojęcie lagranżjanu trzeba by jakoś rozszerzyć, uogólnić. Może dałoby się go sformułować w tak ogólnej postaci, aby - tylko za pomocą stosowania innych punktów spojrzenia/odniesienia, za pomocą innych operatorów dałoby się stąd wyprowadzić inne prawa fizyki, może hamiltonian, może prawa zachowania. Czasu nie zakładam z góry jako zmiennej - on powinien się "sam wytworzyć" z procedury matematycznej, ukierunkowanej na zmienność określonego typu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:00, 13 Mar 2020    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Taka refleksja nad naturą prawa, symetrii.
W fizyce jest pojecie symetrii. W ogólniejszym rozumieniu symetria, jest po prostu powtórzeniem się czegoś w nowej konfiguracji - tak jak symetryczne odbicie w lustrze powtarza widok obiektu stojącego przed tym lustrem. Dowolny wzór, który się sprawdza można uznać za symetrię. Tak z resztą funkcjonuje to w fizyce teoretycznej, gdzie - wynikające z tw. Noether symetrie są powiązane ze znanymi prawami fizyki - prawami zachowania energii, pędu.
Patrząc najbardziej szeroko na sprawę, w ogóle prawem przyrody jest jakaś forma powtarzalności, trwałości jakiejś wartości fizycznej, odwzorowania.

Gdyby to jakoś przyłożyć do rozważań filozoficznych, to każde prawo jest ZŁAMANIEM CHAOSU. Chaos (stochastyczny) jest idealnym brakiem powtarzalności, w nim wszystko jest wyłącznie incydentalne.
Co jest niezbędne, aby chaos został złamany?
- Moją odpowiedzią byłoby... PAMIĘĆ!
Oczywiście pamięć w jakoś tam uogólnionej formie. Prawo fizyki/natury powstaje wtedy, gdy coś z przeszłości, albo coś z innego miejsca stosuje się w przyszłości, czy też w nowym miejscu. Wtedy mówimy o symetrii, o zachodzeniu prawa, spełnianiu się jakiegoś wzoru. To coś, co miałoby się przenosić w nowe miejsce, czy czas musi być jakoś przechowane, czyli zapamiętane. W naturze rzeczywistości musi być zatem zawarty aspekt pamięci, przechowania informacji.
Dla mnie osobiście jest to dość znaczący argument za tym, aby uznać ŚWIADOMOŚĆ jako coś bliskiego budulca trwałej rzeczywistości. To świadomość pamięta, to jej istotą jest właśnie operowanie na wspomnieniach, na tym co było wcześniej, a potem przekierowowywanie efektu owych operacji w przyszłość.

Fizycy teoretycy poszukują teorii wszystkiego właśnie w symetriach. Wydaje się to najbardziej obiecująca droga. Powstaje jednak pytanie o formę owych symetrii, jak i to CO JEST NOŚNIKIEM PAMIĘCI, co sprawia, że dane z jednej chwili i miejsca zachowują się, aby później móc się odtworzyć w nowym czasie i obszarze przestrzeni?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:44, 06 Mar 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Kluczowym pojęciem w teorii wszystkiego wydaje się być PROBLEM SKOMUNIKOWANIA.
Myślę nad tym problemem od lat i nie mam rozwiązań w pełni mnie satysfakcjonujących.
Jakieś tam rozwiązania może i byłbym w stanie wypracować, ale byłyby to atrapy tego, co mi podstawia intuicja jak poprawne rozwiązanie.
Samo wyjaśnienie o co mi tu chodzi jest z resztą problemem...
Ale spróbuję trochę rzeczy opisać. Jest o tyle ciekawa, że w jakiś sposób trąca zarówno zagadnienie wolności (woli), jak i definicję obiektu, a także definicję czasu w najbardziej ogólnych postaciach.
Problem związany jest z postawieniem następujących pytań, które są wzajemnie powiązane:
1. Jeśli byt jest wyłoniony ze świata, jest jako on, czyli niejako byt miałby wszystkie elementy nań składające się mieć własne, przypisane konkretnie jemu i niczemu innemu, to taki byt jest wyizolowany, funkcjonuje niezależnie od wszystkiego, nie komunikuje się z niczym
2. Z drugiej strony jeśliby byt miał się komunikować, to musi WSPÓŁDZIELIĆ ZASOBY, może dzielić części własnego jestestwa. Ale wtedy zasadnym staje się pytanie: czy to jest w ogóle TEN byt? Bo skoro nie jest ostatecznie wyłoniony, wyizolowany, skoro coś w nim jest wspólne z innymi bytami, to nie będzie on posiadał ściśle zdefiniowanych granic siebie, czyli nie jest określony.

Tak więc czysto teoretycznie patrząc na sprawę
Byt idealnie określony, to byt bez szansy na skomunikowanie się z czymkolwiek.
Można zagadnienie sformułować też inaczej
Komunikowanie się jest związana z ustanowieniem wspólnoty jakiegoś tam rodzaju.

To spostrzeżenie ma swoje dalsze "kręgi konsekwencji".
Po pierwsze wynika z tego, że ułudą jest absolutna niezależność.
Po drugie, jeśliby założyć, iż byt miałby jakoś zmieniać się, ewoluować, to - z racji na to, że jest to tożsame z posiadaniem różniących się instancji siebie (zmiana musi być CZEGOŚ), to owe instancje muszą z kolei posiadać jakąś platformę porównania, muszą oddzielać choćby przeszłe od teraźniejszego, a więc coś dalsze odrębne, od tego co stanowi dany byt. W takim układzie byt musi mieć swoje instancje w jakiejś hierarchii, gradacji, czy wręcz opozycji jedne do drugich. To by sugerowało, że pewna forma godzenia sprzeczności zmienności, jest w ogóle naturą bytu, który nie jest absolutnie statyczny. Z kolei byt absolutnie statyczny właściwie...
nie jest bytem. Bo jeśli jest tak statyczny, że nawet nie ma jakiegoś odrębnego od siebie stanu, to jest niestwierdzalny. Stwierdzalność jest bowiem niczym innym tylko porównaniem tego, co istniejące - aktualne, z tym co inne, nie posiadające atrybutu istnienia.
Byłby z tego taki wniosek: wszystko co istnieje, musi w jakimś stopniu zmienne, dynamiczne. Można by wręcz powiedzieć, że ostatecznie istnienie jest SPOSOBEM w jaki objawiamy swoją zmienność, dostosowawczość.
Byt nieskomunikowany z niczym w takim układzie nie istnieje, nie jest bytem. Jednak skrajność w stronę przeciwną też wywala nam sensowność. Bo coś co jest idealnie dostosowawcze, przestaje być odrębne, wtapia się w zewnętrze, nie ujawnia swojej indywidualności. Zatem należałoby uznać, że to poprawne istnienie jest zawsze pośrodku, zawsze jakoś wymieszane z tym, co mu zaprzecza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 6:30, 07 Mar 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Michał Dyszyński napisał:
1. Jeśli byt jest wyłoniony ze świata, jest jako on, czyli niejako byt miałby wszystkie elementy nań składające się mieć własne, przypisane konkretnie jemu i niczemu innemu, to taki byt jest wyizolowany, funkcjonuje niezależnie od wszystkiego, nie komunikuje się z niczym
2. Z drugiej strony jeśliby byt miał się komunikować, to musi WSPÓŁDZIELIĆ ZASOBY, może dzielić części własnego jestestwa. Ale wtedy zasadnym staje się pytanie: czy to jest w ogóle TEN byt? Bo skoro nie jest ostatecznie wyłoniony, wyizolowany, skoro coś w nim jest wspólne z innymi bytami, to nie będzie on posiadał ściśle zdefiniowanych granic siebie, czyli nie jest określony.

Wynikałoby chyba z tego, że byt oddziałujący z innymi bytami musi podlegać - bardzo ogólnie pojętej - zasadzie nieoznaczoności (bardzo podobnej do tej znanej w kwantach, sygnowanej nazwiskiem Heisenberga). Tak jak cząstki kwantowej nie da się w pełni określić pod względem podania wszystkich jej własności jednocześnie, tak i byt oddziałujący z innymi bytami jest nieokreślony w zakresie tym, w jakim współdzieli aspekty swojego istnienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:07, 10 Mar 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Oddziaływanie
Pojęciem kluczowym rozumowania jest oddziaływanie. Jak je zdefiniować?
Oddziaływanie jest ideą, którą konstruują następujące postulaty
1. Separowalność, wyłanialność bytu - zakładamy, iż z magmy rzeczywistości dają się wyłonić minimum dwa byty, które dalej będę ze sobą oddziaływały
2. Istnienie uwspólnionego aspektu, części - dwa byty dzielą ze sobą jakiś aspekt, w którym następuje rodzaj spotkania się owych bytów, splątania ich właściwości.
3. Przekształcenie, zmiana - efektem oddziaływania jest - dająca się zdiagnozować - zmiana właściwości obu bytów. To na ile jest ona trwała, jest innym aspektem (może być trwała, choć nie musi).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:32, 23 Mar 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Moja teoria wszystkiego mogłaby być nazwana "Teorią o jestestwie".
Jest teorią o tym, jak się jestestwo objawia (w czasie i przestrzeni, choć w ogólności w dowolnej przestrzeni fazowej, funkcyjnej, liczbowej), jak oddziaływa z innymi jestestwami, jak określa własną indywidualność.
W powyższym sensie owa teoria wszystkiego jest o tyle uniwersalna, że może być tak samo dobrze zastosowana do opisu koncepcji matematycznych, fizycznych, świadomościowych, nawet religijnych. W jej ramach można by się pokusić nawet o tak dziwne modelowanie jak matematyczny "wzór na grzech, winę", "funkcja przebaczenia" itp... Na razie owych wzorów nie stworzyłem, ale koncepcja jest dość bliska pewnego wyklarowania się.
Oczywiście wszystko to jest tylko modelem, więc nie chciałbym, aby ktoś odniósł wrażenie iż ja, nawet formułując te powyższe, czy podobne im wzory, zgłaszam jakiś swój akces do formułowania prawd absolutnych o winie i przebaczeniu. Nie, to byłby NOWY OPIS, co podobnego do omówieniu idei w oparciu o nieco inny zestaw przykładów, czy porównań. Bo tym właśnie jest model - porównanie czegoś rzeczywistego do jakiejś tam bazy odniesień i powiedzenie: to rzeczywiste jest podobne (nie tożsame!) do tego, co w obrazie modelowym.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 15:38, 23 Mar 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:39, 24 Mar 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Można by się pokusić o sformułowanie praw ogólnych, dla mojej teorii wszystkiego, czy teorii jestestwa.
Oto pierwsze prawo:
Relacja w jakiej jesteśmy z innymi (bytami) jest czasoprzestrzenią, w której zaistniewamy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:16, 22 Kwi 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Od dawna nurtują mnie następujące pytania:
- czy splątanie kwantowe nie jest po prostu tym fundamentalnym rodzajem oddziaływania, zaś wszystkie inne oddziaływania w fizyce są jakimiś tam kolejnymi poziomami splątania. Z tego co słyszałem, to są sformułowane teorie grawitacji oparte o tę ideę.
- czy hierarchia struktur we wszechświecie nie jest czasem koniecznością? Konkretnie chodzi mi o to, że bez struktury hierarchicznej Wszechświat by się rozleciał. W bardziej zaawansowanym ujęciu byłoby tak, że owa hierarchia dodatkowo MUSI BYĆ DYNAMICZNA, czyli musi tworzyć się ad hoc z wcześniejszych poziomów hierarchii. W ten sposób rzeczywistość byłaby zmienna aż do nieskończoności. Być może świadomość, w momencie gdy powstaje zapewnia rozwojowi owej hierarchii jakościowe przyspieszenie rozwoju. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:06, 28 Maj 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Z prac naukowych i odkryć do mojej wizji teorii wszystkiego najlepiej pasuje mi to:
[link widoczny dla zalogowanych]
Autor artykułu z linka wyżej napisał:
...okazuje się, że formalizm mechaniki kwantowej wymusza, by przy maksymalnym splątaniu między fotonami do łamania lokalności bądź wolnego wyboru dochodziło przy każdym pomiarze (co uogólnia wcześniejsze wyniki dotyczące samej lokalności).

Najciekawsze, że twierdzenie Bella wcale nie jest twierdzeniem mechaniki kwantowej, lecz teorii prawdopodobieństwa, ma więc uniwersalny charakter. Twierdzenia udowodnione przez nas również nie ograniczają się do samej fizyki kwantowej, lecz dotyczą każdej sytuacji, w której mamy do czynienia z korelacjami dotyczącymi separowalnych układów, podkreśla dr Błasiak.


Wychodzi zatem na to, że wyjaśnienia teorii kwantów należałoby szukać w samej koncepcji prawdopodobieństwa. Co ty to oznaczało?
- Może to, że najbardziej podstawowym postulatem istnienia i koncepcji fizycznych jest wolność. :think:
To może od konstrukcji pojęcia wolności i związanego z nim pojęcia prawdopodobieństwa zaczyna się ten ogólny opis naszej rzeczywistości... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:00, 29 Maj 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Michał Dyszyński napisał:
Może to, że najbardziej podstawowym postulatem istnienia i koncepcji fizycznych jest wolność. :think:
To może od konstrukcji pojęcia wolności i związanego z nim pojęcia prawdopodobieństwa zaczyna się ten ogólny opis naszej rzeczywistości... :think:

Tak właściwie to filozofia rzeczywistości w ten sposób jakby była już wyjaśniona. Nie czytałem tej pracy, tylko abstrakt i trochę przypomniałem sobie całe zagadnienie z nierównością Bella, ale to co ogólnie z tego zrozumiałem bardzo mi się łączy w spójną całość.
Z grubsza można by to przedstawić w postaci takiej koncepcji:
1. Aby była jakaś rzeczywistość niezbędny jest OBSERWATOR
2. Obserwator musi mieć do swojej dyspozycji jakiś ROZPORZĄDZALNY ZASÓB
3. Aby zasób rzeczywiście było "rozporządzalny" naturą połączenia obserwator - zasób, musi być WOLNOŚĆ, czyli zdolność do wyboru opcji przez obserwatora
4. Powstaje pytanie o to: ile tej wolności? - bo załóżmy, że może być jej więcej, bądź mniej.
5. Nie potrafię sobie rzeczywistości wyobrazić inaczej, jak powiązanie jej z opcją, w której wolność jest zmaksymalizowana. Maksymalizowanie wolności nie jest proste, bo wzięcie mechaniczne wolności jako powiązanej z nieprzewidywalnością prowadzi do konfuzji. Obie skrajne opcje - nieprzewidywalność wyzerowana, jak i nieprzewidywalność największa w danym układzie - generuję zaprzeczenie wolności.
Nieprzewidywalność wyzerowana, to świat statyczny, to świat jako jedna "fotografia", bez ruchu, tu nic się nie dzieje. Tu nie ma wolności, bo nie ma "przed" i "po", a z nimi szansy na wybór.
Ale z drugiej strony nieprzewidywalność pełna, choć w inny sposób, sprzeciwia się wolności - sprzeciwia się na zasadzie chaosu. Chaos jest nieprzewidywalnością, ale też i NIEROZRÓZNIALNOŚCIĄ, czyli brakiem możliwości wyboru na zasadzi "co bym nie wybrał i tak nie poznam, czy to jest to, czego chciałem, bo i tak za każdym razem dostaję coś, czego się nie spodziewam, nie rozpoznaję, zawsze dostaję coś nowego, nieporównywalnego z niczym". Nieprzewidywalność w stylu chaotycznym nie jest zatem wolnością, ani nie jest ostatecznym tworzywem bytu.
6. Wynikałoby z tego, że jedyną opcją dla obserwatora jest sytuacja, w której mamy funkcjonowanie gdzieś pomiędzy nieprzewidywalnością chaotyczną, a rzeczywistością totalnie statyczną. Warto zauważyć, że rzeczywistość statyczna też nie oferuje przewidywalności, bo nawet samo arbitralne wyróżnienie czegoś w obrazie statycznym byłoby już złamaniem pełnej postaci statyczności. Rozróżnialność wymaga "wolności pomiędzy" - wolności, która z jednej strony przełamuje statyczność rzeczywistości, a z drugiej jej totalną chaotyczną dynamiczność. Ale taki stan właśnie jest - z samej definicji - wolnością.
7. Na ile obserwator musi być świadomy? - To jest bardzo ciekawe pytanie.
Można bowiem próbować konstruować (myślowo) obserwatorów nieświadomych, takich którzy są formą bezosobowych układów odniesienia (BUO). Na start rozumiemy obserwatora, który jest jakoś świadomy - bo tacy jesteśmy my. Powstaje pytanie: czy nie dałoby się skonstruować świata, który jakoś urzeczywistniłby ideę wolności, nie postulując przy okazji świadomości?... :think:
Trudne pytanie, trudny problem. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 5:52, 31 Maj 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Michał Dyszyński napisał:
wolność jest zmaksymalizowana.

Maksymaiizowanie wolności samo w sobie tworzy dualność z nielokalnością.
Ale w tym układzie chyba można mówić o innym rodzaju dualizmu. Byłby to dualizm obserwowalności z istnieniem samym w sobie.

Byt w takim układzie można by sobie wyobrażać, jak coś zamkniętego w czterech ścianach i w dwóch prostopadłych kierunkach
1. kierunek wolność - nielokalność
2. kierunek obserwacyjność - rzecz w sobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 6:11, 31 Maj 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Michał Dyszyński napisał:
1. kierunek wolność - nielokalność
2. kierunek obserwacyjność - rzecz w sobie.

W kontekście wolności warto zauważyć, że intuicja wolności rozszczepia nam samo to pojęcie na dwa przeciwstawne w dualizmie ujęcia:
1. wolność maksymalizująca ilość możliwości wyboru
2. wolność jako zdolność realizowania celu
Te dwa ujęcia, może dwie funkcje wolności są we wzajemnym konflikcie.
Bo cel jest wyborem - czyli jest związany ze stanem końcowym wyboru, w którym zanikają opcje pominięte.
Z drugiej strony wolność "obserwowana" od strony jej początku, gdy wybór nie został dokonany ukazuje nam maksymalizację wolności jako poszukiwanie możliwie największej ilości.
Mamy więc niejako dwie przeciwstawne "wolności":
1. wolność żądająca jak największej ilości opcji opcji - na start.
2. wolność jako zdolność redukcji opcji z dużej ich ilości do jednej - związanej z celem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:49, 21 Sie 2021    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Teoria istnienia
Czym jest istnienie?
Istnienie do odciskanie swojego indywidualnego wzorca w tej przestrzeni rozpoznań, jaka jest dostępna.

Istnienie, które nie realizuje się w postaci rozpoznań oczywiście można rozważać. Jest takie podejście w ludzkiej intuicji - istnienia niejako "samego w sobie", bez rozpoznania przez cokolwiek, co rozpoznawać by mogło. Problem z takim "istnieniem" jest jednak bardzo podstawowy - wydaje się ono być NIEODRÓŻNIALNE OD BRAKU ISTNIENIA. Można postulować biliardy istnień, które nigdy i nigdzie nie odcisnęły swoich wzorców w jakiejkolwiek przestrzeni stanów rozpoznawanych przez istoty/byty rozpoznawać coś zdolne. Można postulować biliardy biliardów do potęgi biliard takich bytów, lecz wszystkie one będą tej samej klasy - kompletnie nie dające się odróżnić od bytów kompletnie wyfantazjowanych, uznawanych powszechnie za nieistniejące. Bo tu nie ma "tego czegoś", co ową różnicę by czyniło, jest tylko czysty postulat, jako to owe byty "są", czy "istnieją", jednak bez stwierdzalności tego istnienia pozostają one fantazjami.

Poprawne istnienie jest trochę zatem podobne do pojęcia, które ostatnio jest używane dość często - "zaistnieć w sieci". Czym jest zaistnienie w sieci?
- Jest opublikowaniem czegoś, jest odciśnięciem jakiejś postaci swojej indywidualności; postaci ROZPOZNAWALNEJ przez te istoty/byty, które rozpoznawać potrafią, a więc takie, które ODRÓŻNIAJĄ SWOIMI WYBORAMI obecność owego odciśnięcia się od jego braku, dodatkowo wiążąc owe rozpoznania z tym jednym i tym samym bytem.

Osobiście uważam, że to rozumienie istnienia dotyczy nawet Boga. Bóg "istnieje" w tym sensie, że jest rozpoznawany przez istoty, które Go rozpoznawać są zdolne. W tym sensie Bóg potrzebuje owych wszystkich istot, jakie istnieją, mają świadomość. Potrzebuje ich, aby Jego istnienie było pełne, zrealizowane, wyrastało ponad czczy postulat i fantazję.
Tu ktoś może powiedzieć: to dlaczego w takim razie Bóg miałby się ukrywać? Dlaczego istoty z naszego świata nie są niejako przymuszone nieustannymi rozpoznaniami Boga w każdej sekundzie swojej świadomości?
- Odpowiedź na to pytanie jest nie taka trudna do sformułowania: nie chodzi bowiem o samo stwierdzenie obecności Boga (tak jak i w odniesieniu do pozostałych istnień, bytów nie chodzi właśnie tylko o to). Chodzi o to, aby ROZPOZNAWANE BYŁY CECHY bytu rozpoznawanego.
Gdyby rozpoznanie zakończyło się na stwierdzenie "istnieje taki byt", to w zasadzie za chwilę takie zaistnienie by się rozpłynęło, habituowałoby dla wszystkich rozpoznających. Istnienie trwałe wiąże się z ROZPOZNANIEM W ZMIENNOŚCI I W DĄŻENIU DO DOSKONALENIA. To takie "istnienie narastające", istnienie poszukujące coraz to nowych wymiarów dla swojego odciśnięcia się w przestrzeni rozpoznań.
W tym sensie Bóg potrzebuje do swojego pełnego istnienia nie tylko istot, które Go rozpoznać będą potrafiły tak w ogóle, nie tylko aby stwierdziły Jego istnienie, ale aby rozpoznawały Go w coraz bardziej zaawansowany, nieustannie doskonalący się sposób.

Jest takie przysłowie "kto nie idzie naprzód, ten się cofa". Dotyczy to także stwierdzalności istnienia - kto nie doskonali, nie idzie naprzód w percepcji bytów, które rozpoznał, ten powoli przestaje rozpoznawać, bo to co jest zbyt powtarzalne, przechodzi do tła odczuć, habituuje.
Dlatego postulatem religijnym w poprawnej religii jest nie tyle stwierdzenie, ŻE istnieje Bóg, lecz POSZUKIWANIE CORAZ TO NOWYCH WYMIARÓW ISTNIENIA BOGA. Dotyczy to z resztą nie tylko Boga, ale każdego istnienia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 12:38, 21 Sie 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:08, 09 Sty 2022    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Czas i przestrzeń są ARENĄ dziania się.
Czy wszystko co ma sens, dzieje się w czasie?...
Czy wszystko co ma sens, ma jakieś miejsce w przestrzeni?...
W moim przekonaniu na oba te pytania odpowiedź brzmi: NIE.
Przykładowo okoliczność, że 2+2=4 nie ma ani swojego miejsca w przestrzeni, ani nie jest przypisana do żadnej konkretnej chwili czasu.
Kiedy zatem rzecz zaistniewa w czasie i przestrzeni?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:17, 10 Sty 2022    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Michał Dyszyński napisał:
Czas i przestrzeń są ARENĄ dziania się.
Czy wszystko co ma sens, dzieje się w czasie?...
Czy wszystko co ma sens, ma jakieś miejsce w przestrzeni?...
W moim przekonaniu na oba te pytania odpowiedź brzmi: NIE.
Przykładowo okoliczność, że 2+2=4 nie ma ani swojego miejsca w przestrzeni, ani nie jest przypisana do żadnej konkretnej chwili czasu.
Kiedy zatem rzecz zaistniewa w czasie i przestrzeni?

Właściwie to czysto opisowo - na najogólniejszym poziomie, to moja teoria wszystkiego już jakby się wyłoniła.
Z grubsza można by ją sformułować w postaci takich intuicyjnych stwierdzeń:
1. Medium pierwotnym istnienia jest chaos - przestrzeń możliwości. Byt jest tym, co trwale się wyłania (z chaosu), będąc rejestrowanym w jako indywiduum
2. Możliwość zarejestrowania bytu jako indywiduum posiada ODBIORCA/ODBIORNIK KLASYFIKUJĄCY W WOLNOŚCI. Zarówno wolność, jak i istnienie odbiorcy wynikają wprost z warunku wyłonienia indywiduum. Wyłanianie jest związane z przezwyciężeniem dualizmu, odpowiedzią na pytanie: czy dana rzecz zalicza się kategorii K? - Przed wyłonieniem/decyzją stan owego wyłonienia jest nieokreślony. Po wyłonieniu następuje redukcja problemu i ustalenie stanu.
3. Z 1 i 2 wynika bezpośrednio, że naturą istnienia jest WOLNOŚĆ wyboru. Wolność jednak nie jest czymś prostym; ma strukturę hierarchiczną.
4. Akty klasyfikacji - wyborów można utożsamić z ideą ZDARZENIA. Zaś zdarzenia będą budowały nam CZAS I PRZESTRZEŃ.
5. Ostatnim wielkim problemem do rozwiązania w tym układzie jest KWESTIA SYNCHRONIZACJI, czyli znalezienia wspólnego mianownika dla różnych odbiorców klasyfikujących. Intuicyjnie rozumiemy, że rzeczywistość nie jest dowolna względem aktów klasyfikacji. Klasyfikujący mają jakiś rodzaj autonomii w klasyfikowaniu, jednak ta autonomia ma swoje ograniczenie, które jest z resztą zaszyte w samej naturze odbiorców klasyfikujących byty. To sam odbiorca w pewnym momencie uznaje niektóre klasyfikacje za niepoprawne. A czyni to bardzo często w kontekście kontaktu z innym odbiorcą.

Punkt 5 wymaga zatem dalszego opracowania... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31042
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:15, 14 Lut 2022    Temat postu: Re: Teoria wszystkiego wg MD

Trochę ugrzązłem w postępach konstruowania mojej teorii wszystkiego. Ale nie do końca.

Teraz mam problem z definicją prawdopodobieństwa, bo czuję, że w niej jest ta główna oś, która z luźnych filozoficznych rozważań wyłoniłaby konkrety. Definicje, których mnie uczono, a także te, które wyczytałem z Wikipedii mają wszystkie pewną istotną wadliwość.

Chyba muszę stworzyć definicję prawdopodobieństwa po swojemu. :think:
Właściwie to jakbym miał już tę definicję, która w w zasadzie jest zgodna zarówno z podejściem częstościowym Misesa, jak i "metrycznym" Kołmogorowa, ale wychodzi od nieco innych paradygmatów. Problem główny jest w tym, ze wciąż nie wiem, jak połączyć tę moją definicję z pojęciem liczby zespolonej - co sobie postawiłem jako cel. Bo w ujęciu kwantowym mamy zespolone prawdopodobieństwo, z którego dopiero - biorąc kwadrat modułu - przechodzi się do prawdopodobieństwa rozumianego tradycyjnie. Należałoby według mnie już natywnie, na poziomie podstawowych rozważań widzieć prawdopodobieństwo w liczbach zespolonych, zaś przejście do prawdopodobieństwa tradycyjnie rozumianego, powinno realizować się dopiero jako rodzaj redukcji koncepcji (taki "kolaps" w rozumowaniu). Właściwie to mam tu pewien trop, ale wciąż nie umiem go złożyć z resztą zagadnienia w przekonywującą, spójną całość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin