Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Udzielenie sobie zezwolenia na przegraną

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31043
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:37, 02 Lip 2022    Temat postu: Udzielenie sobie zezwolenia na przegraną

Naturalnym jest, że próbujemy osiągać cele. Inaczej byśmy nie przeżyli. Owa celowość naszego działania jest zatem paradygmatem, który przez całe życie doskonalimy. Doskonalimy sprawczość też przez to w jakimś stopniu przekonując samych siebie!
Warunkujemy się na sukces.
Służą do tego różne zabiegi, a jednym z nich jest ugruntowanie się koncepcji sukces - porażka; bądź zwycięstwo - przegrana.
Gdy już nasz umysł uzna, iż "dobrem ogólnym" jest sukces i zwycięstwo, a "złem tak po prostu" jest porażka, przegrana, to dalej wokół tego memu myślowego konstruuje kolejne schematy. Owe schematy jeszcze bardziej utrwalają pierwotną rolę i wartość sukcesów i zwycięstwa, zaś jeszcze większym złem, osobistą katastrofą staje się w mentalności człowieka porażka. Może nie u wszystkich tak to się polaryzuje, wzmacnia, ale chyba u wielu.
W pewnym momencie, przynajmniej u niektórych ludzi dochodzi do nadmiernego, paranoicznego nadwartościowania sukcesu w życiu. Ci ludzi już zaczynają żyć w schemacie "zwycięstwo albo śmierć" (w totalnie przesadnej wersji), ci ludzie już nie potrafią się dostosować do innych, nie potrafią ustępować, nie są w stanie spojrzeć z dystansu na to, czy coś za zwycięstwo uznane będzie, czy nie. Zwycięstwo jest wtedy wartością najwyższą - niezależnie od tego...
... czym właściwie by ono miało być.
Ludzie, którzy utknęli w schemacie zwyciężania za wszelką cenę najczęściej mają zaburzone zdolności analityczne CZYM WŁAŚCIWIE owo zwycięstwo miałoby być, PO CO komu ono właściwie. Efektem w życiu jest zwyciężanie dla samego zwyciężania - także w kwestiach błahych, w grach "o pietruszkę", w sytuacjach gdy zwycięstwa są pyrrusowe, a więc koszty ponoszone przy okazji są na tyle wielkie, iż stawiają one pod znakiem zapytania całą tę "imprezę".
Tymczasem zwycięstwa w większości przypadków TO TYLKO GRY.
Czasem są to gry niepisane, towarzyskie, czasem mają sformułowane zasady, ale nie jest to nic jakoś absolutnie, czy obiektywnie wartościowego. Tego jednak "wygrywacze życiowi" (tak nazwę osoby, które aspekt zwycięstwa mają w swojej mentalności przesadny w stosunku do reszty populacji) nie biorą pod uwagę. Dla nich ta emocja zwyciężania jest ważniejsza niż wszystko.

Ja twierdzę, że dla zdrowia psychiki warto jest sobie ŚWIADOMIE UDZIELIĆ ZGODY NA PRZEGRANE. Zyskamy wtedy inny rodzaj wygranej - wygraną w swoim umyśle, wygraną nad nieracjonalnymi sugestiami, wygraną w racjonalności. Niby z jakiego powodu wygrana z jakimiś tam ludźmi miała być dla nas ważniejsza, niż wygrana w tej racjonalności - względem siebie, względem naszego umysłu, który przestaje podlegać bezrefleksyjnym przymusom?...
Ja sobie staram się tej zgody na nie wygranie, nawet na przegranie, nawet na bycie looserem ŚWIADOMIE udzielać na różnych etapach. Dla rozsądku własnego, dla zdrowia psychicznego, dla poczucie, że nie jestem niewolnikiem mojego własnego tryumfalistycznego nastawienia...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 23:32, 02 Lip 2022, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
TS7




Dołączył: 29 Wrz 2021
Posty: 487
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:30, 02 Lip 2022    Temat postu:

1 min
https://youtu.be/XJrf4nvgaL0
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31043
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:39, 02 Lip 2022    Temat postu:

TS7 napisał:
1 min
https://youtu.be/XJrf4nvgaL0

Bardzo dobra ilustracja tematu. :szacunek:

Ale tu oczywiście dla wielu zagwozdką będzie pytanie: jeśli to nie sukces mnie miałby uszczęśliwić, jeśli to nie zwyciężanie jest niezbędne do spełnienia mnie jako osoby, to co takiego miałoby zająć owo miejsce zwycięstwa i sukcesu?

No i drobna moja sugestia...
Może w ogóle kwestia sukcesu czy zwycięstwa jest bardziej językowa, niż ontologiczna, albo ściśle logiczna?...
Kto nadaje sens pojęciu SUKCES?
- Jacyś ludzie (czyli nie my)?...
- Jakieś zasady gdzieś tam sformułowane (przez kogo sformułowane, czy mamy obowiązek je przyjąć, a jeśli tak, to dlaczego ten obowiązek mamy?)
- czy my sami?
Ale w ostatniej opcji wylania się kolejne kluczowe pytanie: czy MY SAMI WIEMY, aby na pewno co miałoby być TYM sukcesem, który nasz mentalna struktura tak w pełni zaakceptuje?

Czy czasem nie jest tak, że godzimy się na nazwanie nam sukcesem, zdefiniowanie nam jako sukces okoliczności, które nie tylko niczego właściwie nam nie dają trwałego, ale wręcz są naszej prawdziwej człowieczej naturze w istocie wrogie?...
Kto lub co ma taką moc, aby nam wrogie rzeczy zasugerować, abyśmy temu ulegli?
I inne pytanie: czy aby na pewno musimy takim wrogim sugestiom ulegać?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 23:41, 02 Lip 2022, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31043
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:45, 12 Lip 2022    Temat postu:

Czy na każdą przegraną powinienem sobie udzielić zezwolenia?...
- Nad tym pytaniem nieraz myślałem... :think:
A przyznam, że sprawy tak w pełni nie rozstrzygnąłem. :(

Na początku przyjmowałem najprostszą postać zezwalania sobie na przegrane - w postaci: wszystkie wygrane i przegrane są umowne, a to ja mam moc umawiać się na znaczenia tego, co robię w życiu, co jest dla mnie wartością.
Jeszcze inaczej mówiąc, uważałem, że nikt mi nie będzie narzucał, co traktuję jako wygraną, a co jako przegraną, bo to ja tu rządzę! Jeśli zechcę, to zlekceważę każdą wygraną, którą świat mi sugeruje, jako cel do realizacji. Bo to nie świat ma rządzić moimi wartościami, moim uznawaniem, lecz to ja rządzę.

Z drugiej strony ta powyższa postawa ma też pewne słabe obszary.
Pierwszym z nich byłoby to, że przyjęcie jej totalnie, uznanie iż zawsze mam prawo sobie negować każdy aspekt wyzwania w życiu, jest równoważny daleko posuniętemu oportunizmowi, mentalnemu wygodnictwu. Rezygnowanie z każdego wyzwania, każdego starcia życiowego jest też równoważne postawie słabości - bycie osobą bez zasad, bez twarzy. A przecież jednak uznaję, iż człowiek ma obowiązek jakieś swoje wartości wyznawać, bronić ich, trwać przy nich.
Drugą słabością postawy totalnego lekceważenia każdego wyzwania, jakie rzuca świat, jest konstruowanie relacji z ludźmi właściwie dla większości kompletnie nieczytelnych. Dla większości ludzi nie podejmowanie wyzwań jest tylko kojarzone ze słabością, z rezygnacją z własnej godności. I choć oczywiście mogę powiedzieć "g...wno mnie obchodzi co na mój temat sądzą ludzie", ale chyba taka postawa nie da się konsekwentnie utrzymać, bo przecież nie ruszam na pustkowie, aby siedzieć w zamknięciu, bez kontaktu ze światem, lecz żyje w społeczności, jakieś tej społeczności reguły jednak przyjmuję. Więc dlaczego miałbym jedne reguły przyjmować, a inne - tak bez wyraźnego powodu, czy może powodem osobistego wygodnictwa - odrzucać.
Wreszcie trzecim powodem, dla mnie akurat ważnym, jest moje chrześcijaństwo. Ono dość jawnie stawia jak wzór postawę ludzi, którzy bronili swoich wartości, swojej wiary. Totalne odrzucenie jakichś tam form obstawania przy wartościach jakie się wyznaje, byłoby zaprzeczeniem ideałów chrześcijańskich. Przynajmniej ja tak sądzę.
Z tego wynikł mi wniosek, że jednak pewnych wartości mam obowiązek bronić. Mogę sobie odpuszczać cześć rywalizacji, w które mnie próbuje wcisnąć świat, ale powinny być też takie moje punkty, twierdzenia, idee, których mam obowiązek bronić. Jakie?...
- To jest osobne pytanie. Nie da się na to pytanie tak pokrótce odpowiedzieć, aby nie popadać w mylące uproszczenia.

Ostatecznie zatem udzielam sobie prawa do rezygnacji z wygranych w bardzo wielu typowych ludzkich konkurencjach, choć też zobowiązuję się do nie rezygnowania w sprawach rzeczywiście ważnych, związanych z moimi wartościami.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:46, 12 Lip 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin