Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zaprzeć się samego siebie... EPISTEMICZNIE

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31365
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:14, 11 Sty 2024    Temat postu: Zaprzeć się samego siebie... EPISTEMICZNIE

W Biblii jest niezwykle ciekawa i kontrowersyjna wypowiedź Jezusa:
(24) Wtedy Jezus rzekł do swoich uczniów: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. (Ewangelia Mateusza 16:24)

To "zaparcie się samego siebie" jest jednak mocno niejasną ideą. Kiedy się "zapieramy samego siebie". Do jakiego stopnia, do jakiego poziomu, w jakiej formie ta rada, aby się siebie zaprzeć, powinna być pociągnięta?...

Ja od jakiegoś czasu myślę o jednej z takich form "zaparcia się samego siebie", która jest mocno nieoczywista, ale za to filozoficznie wydaje mi się nośna - chodzi o zaparcie się siebie na polu epistemicznym. A do tego chodzi o dość szczególny rodzaj takiego "zaparcia się".

Ogólnie uważam, iż "zapieranie się samego siebie" jest czymś, co niemal każdy człowiek w różnych okolicznościach życia czyni. I nie musi to być chrześcijanin, czy w ogóle osoba religijna. Zapieramy się siebie, po prostu czyniąc coś, decydując się na coś odmiennego, od tego, co do tej pory uznawaliśmy za "nasze", "swoje". W pewnym sensie "zapieramy się samego siebie", gdy działamy przeciw jakimś swoim emocjom, pragnieniom, czyli gdy zmuszamy się do wykonywania nieprzyjemnych czynności, podejmujemy się zadania bardziej z obowiązku, niż liczenia na przyjemne, czy korzystne efekty w przyszłości. Wtedy trzeba zaprzeć się tego "siebie", który chciałby, aby działać w zgodzie z tą formą przekonań życiowych, jakie do tej pory przyszło nam sobie w umyśle stworzyć.

Ale też każda rada ma swój limit, związany z sensownością. Zaparcie się samego siebie na zasadzie np. "to ja zrobię teraz coś - cokolwiek przeciwnego, niż lubię", jest głupotą, działaniem chaotycznym, marnowaniem zasobów własnej osoby. Człowiek ma obowiązek działać celowo (zgodnie z dobrą wiarą w sens danego działania), a nie przypadkowo. Jednak mamy ten problem, że nie mając pełnej wiedzy o świecie, będziemy podejmowali decyzje w niepewności, bez gwarancji sukcesu. Nasze emocje pragną tej gwarancji, coś w na chciałoby, abyśmy mogli sobie przypisać atrybut "działam słusznie, gdy realizuję swoje pomysły". Tymczasem obiektywne okoliczności nieraz nie dają nam tego komfortu pewności. Co z tym zrobić?...
- Wielu w powyższej sytuacji ulega pokusie: to ja, nawet jeśli nie sprawdziłem przecież dobrze tego, czy moje pomysły na działanie są dobre, po prostu UZNAM, ŻE SĄ DOBRE.

Wielu w obliczu braku swojej obiektywnej wiedzy "wyczarowuje" ową "wiedzę" ze swojego chciejstwa. Bo tak niekomfortowo jest działać, nawet myśleć, jak w tle mamy świadomość wątpliwości, może też odczucie, że jesteśmy niedoskonali w swoich osądach...
Więc wielu wybiera tę drogę na skróty i PO PROSTU UZNAJE SOBIE WYGODNĄ WERSJĘ spraw i chciejstwem zamienia obiektywną niepewność w postawę udawania przed sobą i innymi pewności w danym zakresie. Bo ten dysonans poznawczy, jaki pojawia się wraz z wątpliwościami, jest dla nich nie do zniesienia. Czyli oszukują, aby się lepiej poczuć...
Ja twierdzę, że tu właśnie trzeba się "zaprzeć samego siebie" w tym znaczeniu, że się jednak nie będzie oszukiwało w imię zwalczenia owej nieprzyjemnej niepewności. Twierdzę, że utrzymanie się w ramach ścieżki prawdy - tutaj rozumianej jako nie uznawanie niczego tak absolutnie bez przesłanek - jest warunkiem wyższej rangi, niż to samopoczucie, że się działa w 100% słusznie, bo się działa wedle aktualnego osądu.

Więc ja staram się "zapierać samego siebie epistemicznie" w tym sensie, że blokuję sobie te próby podmieniania statusu spraw z drażniącego "jednak tu nie mam przesłanek, jednak nie wiem", na przyjemny i wygodny "wszystko tu jest jasne, mogę się pozbyć czujności w traktowaniu spraw i działać w trybie absolutnej pewności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin