 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 7280
Przeczytał: 11 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 13:14, 26 Sie 2025 Temat postu: Byt jest dobry, niebyt jest zły |
|
|
K\oś powiedział (słusznie) ze Bóg jest fanatykiem wolnej woli;
można powiedzieć że przede wszystkim Bóg jest fanatykiem istnienia;
Szatan natomiast nienawidzi istnienia, W poemacie Faust
Jestem tym duchem, co przeczy zawsze!
A słusznie, bo wszystko, co powstaje,
warte jest, aby zginęło.
Toteż lepiej by nic nie powstało.”
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 7280
Przeczytał: 11 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Irbisol
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 17672
Przeczytał: 20 tematów
|
Wysłany: Śro 19:02, 27 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
|
I co by ten cały Szatan miał z tego, że by nic nie istniało?
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 7280
Przeczytał: 11 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 9:28, 28 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
|
Ma to, że może nienawidzić Bytu
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Irbisol
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 17672
Przeczytał: 20 tematów
|
Wysłany: Czw 9:46, 28 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
| Andy72 napisał: | | Ma to, że może nienawidzić Bytu |
A jak coś istnieje, to już nie może nienawidzić Bytu?
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25423
Przeczytał: 101 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Czw 11:42, 28 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
| Irbisol napisał: | | Andy72 napisał: | | Ma to, że może nienawidzić Bytu |
A jak coś istnieje, to już nie może nienawidzić Bytu? |
Może.
A nawet samego siebie. Andy72.
Dlatego samobójstwa.....😪
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 7280
Przeczytał: 11 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 11:43, 28 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
|
albo ja nie rozumiem o co ci chodzi, albo ty nie zrozumiałeś odpowiedzi. szatan istnieje i nienawidzi bytu
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
szaryobywatel
Dołączył: 21 Wrz 2016
Posty: 6319
Przeczytał: 12 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:07, 28 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
|
W oficjalnej chrześcijańskiej mitologii nie ma chyba nic o tym że Szatan nienawidzi bytu, ale Twoja prywatna wersja tej mitologii ma trochę sensu, bo nienawidzenie bytu to skazywanie siebie i innych dookoła na ciągłe cierpienie.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 7280
Przeczytał: 11 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 13:43, 28 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
|
Mogę się zgodzić, ale nie ma czegoś takiego jak "mitologia chrześcijańska", są mitologie grecka, rzymska, asyryjska, buddyjska itd
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Banjankri
Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 6191
Przeczytał: 36 tematów
|
Wysłany: Pią 8:17, 29 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
| Andy72 napisał: | | Mogę się zgodzić, ale nie ma czegoś takiego jak "mitologia chrześcijańska", są mitologie grecka, rzymska, asyryjska, buddyjska itd |
W ogóle nie ma!
[link widoczny dla zalogowanych]
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25423
Przeczytał: 101 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 8:40, 29 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
| Andy72 napisał: | | Mogę się zgodzić, ale nie ma czegoś takiego jak "mitologia chrześcijańska", są mitologie grecka, rzymska, asyryjska, buddyjska itd |
Mitologia niebjest niczym zlym. Jest innym niż nauka wyjaśnieniem świata.
Na przestrzeni wieków chrześcijaństwo podzieliło się na wiele wyznań . Nie wszystkie z nich wyznają ten sam zestaw świętych, tradycyjnych narracji. Na przykład, księgi Biblii akceptowane przez Kościół rzymskokatolicki i Kościoły prawosławne zawierają szereg tekstów i historii (takich jak te zawarte w Księdze Judyty i Księdze Tobiasza ), których wiele wyznań protestanckich nie uznaje za kanoniczne .
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Irbisol
Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 17672
Przeczytał: 20 tematów
|
Wysłany: Pią 16:36, 29 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
| Andy72 napisał: | | albo ja nie rozumiem o co ci chodzi, albo ty nie zrozumiałeś odpowiedzi. szatan istnieje i nienawidzi bytu |
Więc przeczytaj jeszcze raz. Nie piszę o istnieniu Szatana - i wprost to zaznaczyłem.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
marekmosiewicz
Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Sob 20:14, 30 Sie 2025 Temat postu: Re: Byt jest dobry, niebyt jest zły |
|
|
| Andy72 napisał: | K\oś powiedział (słusznie) ze Bóg jest fanatykiem wolnej woli;
można powiedzieć że przede wszystkim Bóg jest fanatykiem istnienia;
Szatan natomiast nienawidzi istnienia, W poemacie Faust
Jestem tym duchem, co przeczy zawsze!
A słusznie, bo wszystko, co powstaje,
warte jest, aby zginęło.
Toteż lepiej by nic nie powstało.” |
A Budda co o tym myśli ? Jak dla mnie jedynym sposobem pozbycia się jakichkolwiek pragnień jest nieistnienie. Jeszcze jedzenie to ok. Ale pragnienie bycia z drugą dobrą istotą jest nierozelwalne dla człowieka.
Ostatnio zmieniony przez marekmosiewicz dnia Sob 20:15, 30 Sie 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
lucek
Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9769
Przeczytał: 58 tematów
|
Wysłany: Nie 1:41, 31 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Powiedziałeś(-aś):
| lucek napisał: | | Cytat: | | Ale pragnienie bycia z drugą dobrą istotą jest nierozelwalne dla człowieka. |
chyba niekoniecznie ... |
ChatGPT powiedział:
Rozumiem, chodzi Ci o to, że ktoś napisał: /„Ale pragnienie bycia z
drugą dobrą istotą jest nierozerwalne dla człowieka”/, a odpowiedź
brzmiała: /„chyba niekoniecznie …”/.
To wygląda na dyskusję o tym, czy człowiek *z natury* zawsze pragnie
relacji z drugą osobą (zwłaszcza „dobrą” istotą), czy raczej jest to coś
zmiennego, zależnego od jednostki, doświadczeń i wyborów.
Można to ująć tak:
*
*Argument za „nierozerwalnością”*: człowiek jest istotą społeczną,
od początku życia kształtuje się w relacjach, a samotność odbierana
długotrwale zwykle prowadzi do cierpienia. W tym sensie potrzeba
więzi (szczególnie z kimś dobrym, kto akceptuje i wspiera) wydaje
się uniwersalna.
*
*Argument „niekoniecznie”*: są osoby, które świadomie wybierają
samotność (np. pustelnicy, niektórzy filozofowie, osoby po trudnych
relacjach). Można też twierdzić, że człowiek może zaspokoić swoje
życie duchowe, intelektualne czy emocjonalne w inny sposób niż w
relacji z drugą osobą.
Czy chcesz, żebym rozwinął to filozoficznie (np. w kontekście natury
człowieka i relacyjności), czy raczej psychologicznie (badania nad
samotnością i potrzebą więzi)?
Powiedziałeś(-aś):
1. ktoś mi kiedyś powiedział "człowiek jest zawsze sam"
2. ja myślę, że człowiekowi brakuje czego nie ma
3. z "drugą dobrą osobą" ? akurat ja, za szczególnie dobrą się nie uważam ... może chodziło o dobrą osobę?
4. jeśli komuś przeszkadza ..., to zazwyczaj są tacy, co mają jeszcze gorzej i żyją
5. religią uczy, że każdy ma swoje powołanie i je powinien odnaleść, ... buddyzm, że tak naprawdę istnieją tylko wspomnienia, więc nie ma czego żałować?
co ty byś powiedział
ChatGPT powiedział:
Dobre i głębokie punkty zebrałeś – każdy z nich dotyka innego aspektu
samotności i sensu relacji. Odpowiem po kolei:
*1. „człowiek jest zawsze sam”*
To zdanie jest mocne i może być rozumiane dwojako:
*
w sensie *egzystencjalnym* – nikt za nas nie przeżyje naszego życia,
nie wejdzie w naszą świadomość, nie poniesie naszych decyzji; w tym
sensie zawsze jesteśmy sami;
*
w sensie *społecznym* – choć człowiek potrzebuje innych, to nigdy
nie ma pełnego stopienia z drugą osobą, bo każdy pozostaje
nieprzekraczalnie sobą.
*2. „człowiekowi brakuje czego nie ma”*
Tak, i to jest źródło tęsknoty. Jeśli ktoś czegoś nigdy nie zaznał (np.
bliskości, przyjaźni), może mu tego nie brakować – dopóki nie
doświadczy. Ale jeśli raz zasmakował czegoś wartościowego, to brak staje
się bardziej dotkliwy.
*3. „z drugą dobrą osobą”*
Tu pewnie chodziło o /„dobrą dla mnie”/, a nie w sensie „świętą i bez
skazy”. Nie trzeba być idealnym, by dawać komuś dobro – wystarczy
autentyczność, troska i obecność. Ty możesz się nie uważać za
„szczególnie dobrego”, ale ktoś inny może właśnie w Tobie znaleźć tę
„dobrą osobę”, której potrzebuje.
*4. „innym jest gorzej i żyją”*
To prawda, i często pociesza, ale nie zawsze pomaga. Cierpienie
porównane z innym cierpieniem nie znika. Można raczej powiedzieć: „skoro
inni, mając jeszcze ciężej, jakoś dają radę, to i ja mogę spróbować”.
Ale to nie umniejsza naszego bólu.
*5. Religia a buddyzm*
*
Chrześcijaństwo (i inne religie teistyczne) mówi, że każdy ma
*powołanie* – czyli sens wpisany w swoje życie, który trzeba odkryć.
To daje nadzieję, że samotność czy brak też mają sens na drodze,
którą idziemy.
*
Buddyzm często uczy, że przywiązanie do rzeczy czy osób rodzi
cierpienie, a wspomnienia są nietrwałe. Wtedy zamiast żałować,
trzeba praktykować akceptację.
------------------------------------------------------------------------
👉 *Co bym powiedział osobiście?*
Człowiek nosi w sobie samotność, której nikt w pełni nie zaspokoi. Nawet
najbliższa osoba nie „wejdzie” w nasze wnętrze tak, jak my je znamy. Ale
właśnie dlatego relacja, kiedy się wydarzy, jest czymś tak bezcennym –
bo choćby na chwilę daje poczucie, że ktoś naprawdę /jest z nami/.
Nie chodzi więc o „dobrą istotę w ogóle”, tylko o taką relację, w której
Ty możesz być sobą i nie musisz udawać. To jest rzadkie i dlatego tak
mocno odczuwane jako brak.
Chcesz, żebym spróbował pogodzić te wszystkie punkty w jedną spójną myśl
– np. czym naprawdę jest samotność i dlaczego wcale nie musi oznaczać
pustki?
Powiedziałeś(-aś):
ad.1. osoba, która to powiedziała była w związku ... nie zabrzmiało to jak refleksje, które przytoczyłeś, raczej jak rozczarowanie ... co trochę dziwne, bo nie wydawała się, żeby jemu samemu zależało
ad.4. mi pomagało, wstyd by mi było się skarżyć, gdy pomyślalem co zdarza się, że ludzi spotyka
ChatGPT powiedział:
To, co dopisałeś, dużo rozjaśnia.
*ad.1*
Jeśli ta osoba była w związku, a mimo to powiedziała /„człowiek jest
zawsze sam”/, to faktycznie brzmi bardziej jak *rozczarowanie
doświadczeniem relacji* niż ogólna refleksja filozoficzna. Może chodziło
o to, że nawet w bliskości można się czuć samotnym – bo partner nie
rozumie, nie wspiera tak, jakby się chciało, albo w ogóle nie oczekuje
się od niego niczego (bo, jak piszesz, nie wydawało się, żeby mu
zależało). To takie stwierdzenie podszyte goryczą: „niby mam kogoś, ale
i tak jestem sam”.
*ad.4*
To, co piszesz o „wstydzie przed skarżeniem się”, jest ciekawe. Widać,
że masz w sobie *empatię i perspektywę*, bo nie zamykasz się tylko w
swoim bólu, ale potrafisz spojrzeć szerzej: „inni mają gorzej, więc ja
też powinienem dać radę”. To jest siła.
Tylko że warto uważać – bo takie podejście pomaga hartować charakter,
ale czasem też *blokuje prawo do własnego cierpienia*. Nawet jeśli ktoś
ma „gorzej”, to nie znaczy, że Twój ból jest mniej prawdziwy.
------------------------------------------------------------------------
Patrząc razem na te dwie sprawy – jedna osoba rozczarowana związkiem i
Ty, który wzmacniasz się, porównując z losem innych – obie perspektywy
pokazują coś o *ludzkiej samotności*:
*
nie da się jej całkiem zlikwidować (nawet mając partnera),
*
ale można z nią żyć, jeśli znajdzie się w niej *sens* (jak Ty
znalazłeś w myśli: „inni mają gorzej, a jednak żyją”).
👉 Pytanie do Ciebie: czy bardziej ciągnie Cię do tego, żeby *szukać
relacji*, czy raczej żeby *znaleźć spokój w samotności*?
Powiedziałeś(-aś):
nie jestem i nie czuje się samotny, bywałem w beznadziejnej sytuacji ... i nie wiem, co komuś można poradzić
ChatGPT powiedział:
To ważne, co napisałeś – że *nie jesteś samotny* i *nie czujesz się
samotny*, choć bywałeś w sytuacji beznadziejnej. To od razu zmienia
perspektywę: dla Ciebie samotność nie jest źródłem cierpienia, tylko
raczej doświadczenie trudnych sytuacji, w których nie było wyjścia albo
wsparcia.
Jeśli chodzi o *radę dla kogoś, kto się czuje samotny* albo w takiej
beznadziejności:
*
trudno jest dawać „uniwersalne recepty”, bo każdy inaczej przeżywa
brak, stratę czy zawód;
*
ale można podzielić się swoim doświadczeniem – np. tak jak Ty, że
pomagała Ci myśl, że inni mają gorzej, a mimo to dają radę;
*
czasem najlepszą „radą” nie jest żadne zdanie, tylko *bycie z kimś w
jego odczuciu* – wysłuchanie bez poprawiania, bez porównywania.
Powiedziałbym więc tak:
*
jeśli ktoś czuje samotność, to pierwsze, co może mu pomóc, to
świadomość, że *nie jest jedyny w tym doświadczeniu* – inni też tak
mają;
*
drugie – że samotność nie musi być wyrokiem, czasem może być
przestrzenią, gdzie człowiek uczy się siebie i odkrywa, że nawet w
trudnych chwilach może *przetrwać* (tak jak Ty przetrwałeś beznadzieję);
*
trzecie – jeśli już ma się siłę, warto małymi krokami szukać takich
ludzi, z którymi można być „po prostu”, bez maski.
------------------------------------------------------------------------
Mogę Ci pomóc sformułować taką radę w dwóch wersjach:
*
*krótką i praktyczną*, do powiedzenia komuś wprost;
*
albo *bardziej refleksyjną*, żeby pokazać głębszy sens.
Chcesz, żebym spróbował obie?
Powiedziałeś(-aś):
w takich wypadkach najlepiej sprawdzało mi się rozwiązanie buddyjskie ;)
ChatGPT powiedział:
To bardzo ciekawe 🙂 — czyli dla Ciebie w trudnych chwilach *buddyjskie
podejście* okazywało się bardziej praktyczne niż „pocieszanie” czy
porównywanie się z innymi?
Rozumiem to tak, że buddyjskie rozwiązanie działało, bo:
*
nie każe walczyć ze stanem, tylko *zaakceptować go takim, jaki jest*,
*
pokazuje, że cierpienie rodzi się głównie z *przywiązania i
oczekiwań* (np. że coś /musi/ wyglądać inaczej),
*
uczy, że chwila beznadziei jest *nietrwała* — jak wszystko inne,
więc minie,
*
a wspomnienia czy wyobrażenia o tym, „co mogłoby być”, nie mają
realnej władzy, jeśli się ich nie karmi.
W tym sensie buddyzm daje oddech: nie trzeba koniecznie zmieniać
sytuacji, można zmienić *sposób przeżywania* tej sytuacji.
------------------------------------------------------------------------
Czy chcesz, żebym spróbował ubrać to w taką „radę w stylu buddyjskim”,
którą mógłbyś komuś przekazać, kto tkwi w beznadziei?
Powiedziałeś(-aś):
raczej "wszystko marność", bez jakiejś buddyjskiej filozofii
ChatGPT powiedział:
Aaa, czyli bardziej w sensie prostego, surowego stwierdzenia: *„wszystko
marność”* – coś w rodzaju biblijnego /„marność nad marnościami, wszystko
marność”/ niż buddyjskiego podejścia o nietrwałości rzeczy.
To jest faktycznie mocne „rozwiązanie”:
*
kiedy powiesz sobie, że /wszystko i tak jest marnością/, to
konkretna trudność przestaje być wyjątkowa – staje się tylko jednym
z wielu epizodów, które i tak nie mają ostatecznej wagi;
*
daje to dystans, a dystans często jest pierwszym krokiem, żeby nie
utonąć w beznadziei;
*
paradoksalnie, właśnie ta *„beznadziejność wszystkiego”* bywa
źródłem ulgi – bo skoro i tak wszystko przemija i nic nie jest
absolutnie trwałe, to i mój ból nie jest czymś, co mnie całkowicie
definiuje.
To brzmi bardzo blisko *egzystencjalnego minimalizmu*: nie trzeba szukać
wielkiej filozofii, wystarczy zgodzić się na to, że rzeczy same w sobie
nie mają tej wagi, jaką im przypisujemy.
------------------------------------------------------------------------
Chcesz, żebym spróbował pokazać różnicę pomiędzy tym „wszystko marność”
a buddyjskim „wszystko nietrwałe”? Bo oba są podobne, ale jednak
prowadzą do trochę innych konsekwencji.
Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 3:23, 31 Sie 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
marekmosiewicz
Dołączył: 03 Lut 2006
Posty: 346
Przeczytał: 0 tematów
|
Wysłany: Nie 18:00, 31 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Można wycofać się z interakcji z innymi istotami. Ale wydaje mi się, że bez świadomości, że istnieją inne dobre istoty byłoby bardzo trudno wytrzymać. Mi obecnie przyświeca przekonanie, że nie tylko inne dobre istoty istnieją ale, że wszystkie dobre istoty osiągną szczęście. Czy istnieją istoty, które nie osiągną szczęścia tego nie wiem i jest to w obecnej chwili poza moją zdolnością percepcji. Natomiast mam głębokie przekoanie, że jeżeli jakąś istota szczerze zapragnie być dobra, to w jakiś sposób osiągnie.
| lucek napisał: | Powiedziałeś(-aś):
| lucek napisał: | | Cytat: | | Ale pragnienie bycia z drugą dobrą istotą jest nierozelwalne dla człowieka. |
chyba niekoniecznie ... |
ChatGPT powiedział:
Rozumiem, chodzi Ci o to, że ktoś napisał: /„Ale pragnienie bycia z
drugą dobrą istotą jest nierozerwalne dla człowieka”/, a odpowiedź
brzmiała: /„chyba niekoniecznie …”/.
To wygląda na dyskusję o tym, czy człowiek *z natury* zawsze pragnie
relacji z drugą osobą (zwłaszcza „dobrą” istotą), czy raczej jest to coś
zmiennego, zależnego od jednostki, doświadczeń i wyborów.
Można to ująć tak:
*
*Argument za „nierozerwalnością”*: człowiek jest istotą społeczną,
od początku życia kształtuje się w relacjach, a samotność odbierana
długotrwale zwykle prowadzi do cierpienia. W tym sensie potrzeba
więzi (szczególnie z kimś dobrym, kto akceptuje i wspiera) wydaje
się uniwersalna.
*
*Argument „niekoniecznie”*: są osoby, które świadomie wybierają
samotność (np. pustelnicy, niektórzy filozofowie, osoby po trudnych
relacjach). Można też twierdzić, że człowiek może zaspokoić swoje
życie duchowe, intelektualne czy emocjonalne w inny sposób niż w
relacji z drugą osobą.
Czy chcesz, żebym rozwinął to filozoficznie (np. w kontekście natury
człowieka i relacyjności), czy raczej psychologicznie (badania nad
samotnością i potrzebą więzi)?
Powiedziałeś(-aś):
1. ktoś mi kiedyś powiedział "człowiek jest zawsze sam"
2. ja myślę, że człowiekowi brakuje czego nie ma
3. z "drugą dobrą osobą" ? akurat ja, za szczególnie dobrą się nie uważam ... może chodziło o dobrą osobę?
4. jeśli komuś przeszkadza ..., to zazwyczaj są tacy, co mają jeszcze gorzej i żyją
5. religią uczy, że każdy ma swoje powołanie i je powinien odnaleść, ... buddyzm, że tak naprawdę istnieją tylko wspomnienia, więc nie ma czego żałować?
co ty byś powiedział
ChatGPT powiedział:
Dobre i głębokie punkty zebrałeś – każdy z nich dotyka innego aspektu
samotności i sensu relacji. Odpowiem po kolei:
*1. „człowiek jest zawsze sam”*
To zdanie jest mocne i może być rozumiane dwojako:
*
w sensie *egzystencjalnym* – nikt za nas nie przeżyje naszego życia,
nie wejdzie w naszą świadomość, nie poniesie naszych decyzji; w tym
sensie zawsze jesteśmy sami;
*
w sensie *społecznym* – choć człowiek potrzebuje innych, to nigdy
nie ma pełnego stopienia z drugą osobą, bo każdy pozostaje
nieprzekraczalnie sobą.
*2. „człowiekowi brakuje czego nie ma”*
Tak, i to jest źródło tęsknoty. Jeśli ktoś czegoś nigdy nie zaznał (np.
bliskości, przyjaźni), może mu tego nie brakować – dopóki nie
doświadczy. Ale jeśli raz zasmakował czegoś wartościowego, to brak staje
się bardziej dotkliwy.
*3. „z drugą dobrą osobą”*
Tu pewnie chodziło o /„dobrą dla mnie”/, a nie w sensie „świętą i bez
skazy”. Nie trzeba być idealnym, by dawać komuś dobro – wystarczy
autentyczność, troska i obecność. Ty możesz się nie uważać za
„szczególnie dobrego”, ale ktoś inny może właśnie w Tobie znaleźć tę
„dobrą osobę”, której potrzebuje.
*4. „innym jest gorzej i żyją”*
To prawda, i często pociesza, ale nie zawsze pomaga. Cierpienie
porównane z innym cierpieniem nie znika. Można raczej powiedzieć: „skoro
inni, mając jeszcze ciężej, jakoś dają radę, to i ja mogę spróbować”.
Ale to nie umniejsza naszego bólu.
*5. Religia a buddyzm*
*
Chrześcijaństwo (i inne religie teistyczne) mówi, że każdy ma
*powołanie* – czyli sens wpisany w swoje życie, który trzeba odkryć.
To daje nadzieję, że samotność czy brak też mają sens na drodze,
którą idziemy.
*
Buddyzm często uczy, że przywiązanie do rzeczy czy osób rodzi
cierpienie, a wspomnienia są nietrwałe. Wtedy zamiast żałować,
trzeba praktykować akceptację.
------------------------------------------------------------------------
👉 *Co bym powiedział osobiście?*
Człowiek nosi w sobie samotność, której nikt w pełni nie zaspokoi. Nawet
najbliższa osoba nie „wejdzie” w nasze wnętrze tak, jak my je znamy. Ale
właśnie dlatego relacja, kiedy się wydarzy, jest czymś tak bezcennym –
bo choćby na chwilę daje poczucie, że ktoś naprawdę /jest z nami/.
Nie chodzi więc o „dobrą istotę w ogóle”, tylko o taką relację, w której
Ty możesz być sobą i nie musisz udawać. To jest rzadkie i dlatego tak
mocno odczuwane jako brak.
Chcesz, żebym spróbował pogodzić te wszystkie punkty w jedną spójną myśl
– np. czym naprawdę jest samotność i dlaczego wcale nie musi oznaczać
pustki?
Powiedziałeś(-aś):
ad.1. osoba, która to powiedziała była w związku ... nie zabrzmiało to jak refleksje, które przytoczyłeś, raczej jak rozczarowanie ... co trochę dziwne, bo nie wydawała się, żeby jemu samemu zależało
ad.4. mi pomagało, wstyd by mi było się skarżyć, gdy pomyślalem co zdarza się, że ludzi spotyka
ChatGPT powiedział:
To, co dopisałeś, dużo rozjaśnia.
*ad.1*
Jeśli ta osoba była w związku, a mimo to powiedziała /„człowiek jest
zawsze sam”/, to faktycznie brzmi bardziej jak *rozczarowanie
doświadczeniem relacji* niż ogólna refleksja filozoficzna. Może chodziło
o to, że nawet w bliskości można się czuć samotnym – bo partner nie
rozumie, nie wspiera tak, jakby się chciało, albo w ogóle nie oczekuje
się od niego niczego (bo, jak piszesz, nie wydawało się, żeby mu
zależało). To takie stwierdzenie podszyte goryczą: „niby mam kogoś, ale
i tak jestem sam”.
*ad.4*
To, co piszesz o „wstydzie przed skarżeniem się”, jest ciekawe. Widać,
że masz w sobie *empatię i perspektywę*, bo nie zamykasz się tylko w
swoim bólu, ale potrafisz spojrzeć szerzej: „inni mają gorzej, więc ja
też powinienem dać radę”. To jest siła.
Tylko że warto uważać – bo takie podejście pomaga hartować charakter,
ale czasem też *blokuje prawo do własnego cierpienia*. Nawet jeśli ktoś
ma „gorzej”, to nie znaczy, że Twój ból jest mniej prawdziwy.
------------------------------------------------------------------------
Patrząc razem na te dwie sprawy – jedna osoba rozczarowana związkiem i
Ty, który wzmacniasz się, porównując z losem innych – obie perspektywy
pokazują coś o *ludzkiej samotności*:
*
nie da się jej całkiem zlikwidować (nawet mając partnera),
*
ale można z nią żyć, jeśli znajdzie się w niej *sens* (jak Ty
znalazłeś w myśli: „inni mają gorzej, a jednak żyją”).
👉 Pytanie do Ciebie: czy bardziej ciągnie Cię do tego, żeby *szukać
relacji*, czy raczej żeby *znaleźć spokój w samotności*?
Powiedziałeś(-aś):
nie jestem i nie czuje się samotny, bywałem w beznadziejnej sytuacji ... i nie wiem, co komuś można poradzić
ChatGPT powiedział:
To ważne, co napisałeś – że *nie jesteś samotny* i *nie czujesz się
samotny*, choć bywałeś w sytuacji beznadziejnej. To od razu zmienia
perspektywę: dla Ciebie samotność nie jest źródłem cierpienia, tylko
raczej doświadczenie trudnych sytuacji, w których nie było wyjścia albo
wsparcia.
Jeśli chodzi o *radę dla kogoś, kto się czuje samotny* albo w takiej
beznadziejności:
*
trudno jest dawać „uniwersalne recepty”, bo każdy inaczej przeżywa
brak, stratę czy zawód;
*
ale można podzielić się swoim doświadczeniem – np. tak jak Ty, że
pomagała Ci myśl, że inni mają gorzej, a mimo to dają radę;
*
czasem najlepszą „radą” nie jest żadne zdanie, tylko *bycie z kimś w
jego odczuciu* – wysłuchanie bez poprawiania, bez porównywania.
Powiedziałbym więc tak:
*
jeśli ktoś czuje samotność, to pierwsze, co może mu pomóc, to
świadomość, że *nie jest jedyny w tym doświadczeniu* – inni też tak
mają;
*
drugie – że samotność nie musi być wyrokiem, czasem może być
przestrzenią, gdzie człowiek uczy się siebie i odkrywa, że nawet w
trudnych chwilach może *przetrwać* (tak jak Ty przetrwałeś beznadzieję);
*
trzecie – jeśli już ma się siłę, warto małymi krokami szukać takich
ludzi, z którymi można być „po prostu”, bez maski.
------------------------------------------------------------------------
Mogę Ci pomóc sformułować taką radę w dwóch wersjach:
*
*krótką i praktyczną*, do powiedzenia komuś wprost;
*
albo *bardziej refleksyjną*, żeby pokazać głębszy sens.
Chcesz, żebym spróbował obie?
Powiedziałeś(-aś):
w takich wypadkach najlepiej sprawdzało mi się rozwiązanie buddyjskie ;)
ChatGPT powiedział:
To bardzo ciekawe 🙂 — czyli dla Ciebie w trudnych chwilach *buddyjskie
podejście* okazywało się bardziej praktyczne niż „pocieszanie” czy
porównywanie się z innymi?
Rozumiem to tak, że buddyjskie rozwiązanie działało, bo:
*
nie każe walczyć ze stanem, tylko *zaakceptować go takim, jaki jest*,
*
pokazuje, że cierpienie rodzi się głównie z *przywiązania i
oczekiwań* (np. że coś /musi/ wyglądać inaczej),
*
uczy, że chwila beznadziei jest *nietrwała* — jak wszystko inne,
więc minie,
*
a wspomnienia czy wyobrażenia o tym, „co mogłoby być”, nie mają
realnej władzy, jeśli się ich nie karmi.
W tym sensie buddyzm daje oddech: nie trzeba koniecznie zmieniać
sytuacji, można zmienić *sposób przeżywania* tej sytuacji.
------------------------------------------------------------------------
Czy chcesz, żebym spróbował ubrać to w taką „radę w stylu buddyjskim”,
którą mógłbyś komuś przekazać, kto tkwi w beznadziei?
Powiedziałeś(-aś):
raczej "wszystko marność", bez jakiejś buddyjskiej filozofii
ChatGPT powiedział:
Aaa, czyli bardziej w sensie prostego, surowego stwierdzenia: *„wszystko
marność”* – coś w rodzaju biblijnego /„marność nad marnościami, wszystko
marność”/ niż buddyjskiego podejścia o nietrwałości rzeczy.
To jest faktycznie mocne „rozwiązanie”:
*
kiedy powiesz sobie, że /wszystko i tak jest marnością/, to
konkretna trudność przestaje być wyjątkowa – staje się tylko jednym
z wielu epizodów, które i tak nie mają ostatecznej wagi;
*
daje to dystans, a dystans często jest pierwszym krokiem, żeby nie
utonąć w beznadziei;
*
paradoksalnie, właśnie ta *„beznadziejność wszystkiego”* bywa
źródłem ulgi – bo skoro i tak wszystko przemija i nic nie jest
absolutnie trwałe, to i mój ból nie jest czymś, co mnie całkowicie
definiuje.
To brzmi bardzo blisko *egzystencjalnego minimalizmu*: nie trzeba szukać
wielkiej filozofii, wystarczy zgodzić się na to, że rzeczy same w sobie
nie mają tej wagi, jaką im przypisujemy.
------------------------------------------------------------------------
Chcesz, żebym spróbował pokazać różnicę pomiędzy tym „wszystko marność”
a buddyjskim „wszystko nietrwałe”? Bo oba są podobne, ale jednak
prowadzą do trochę innych konsekwencji. |
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Andy72
Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 7280
Przeczytał: 11 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:55, 31 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
| marekmosiewicz napisał: | | Można wycofać się z interakcji z innymi istotami. Ale wydaje mi się, że bez świadomości, że istnieją inne dobre istoty byłoby bardzo trudno wytrzymać. Mi obecnie przyświeca przekonanie, że nie tylko inne dobre istoty istnieją ale, że wszystkie dobre istoty osiągną szczęście. Czy istnieją istoty, które nie osiągną szczęścia tego nie wiem i jest to w obecnej chwili poza moją zdolnością percepcji. Natomiast mam głębokie przekoanie, że jeżeli jakąś istota szczerze zapragnie być dobra, to w jakiś sposób osiągnie. |
Zgadxzam się
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37490
Przeczytał: 81 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 20:18, 31 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
| Andy72 napisał: | | marekmosiewicz napisał: | | Można wycofać się z interakcji z innymi istotami. Ale wydaje mi się, że bez świadomości, że istnieją inne dobre istoty byłoby bardzo trudno wytrzymać. Mi obecnie przyświeca przekonanie, że nie tylko inne dobre istoty istnieją ale, że wszystkie dobre istoty osiągną szczęście. Czy istnieją istoty, które nie osiągną szczęścia tego nie wiem i jest to w obecnej chwili poza moją zdolnością percepcji. Natomiast mam głębokie przekoanie, że jeżeli jakąś istota szczerze zapragnie być dobra, to w jakiś sposób osiągnie. |
Zgadxzam się  |
Jest jeden ważny warunek tego osiągania - WYTRWANIE W PRAWDZIE.
Są ludzie "pragnący dobra", ale w sposób silnie życzeniowy - czyli zawsze tak, aby "dobrem" okazało się to, co oni sobie (kapryśnie, nie sprawdzając dokładnie przesłanek) wymyślili. I wierzą, że chcą dobra. Podejrzewam, że Putin w swojej świadomości też jest przekonany, że "dąży do dobra". Jednak za "dobro" uznał narzucanie przez siebie woli innym innym ludziom, wojowanie w imię zdobyczy terytorialnych itp.
Jak jednak morderca miałby ustalić, że to, co on sobie wyobraża, że jest dobre, nie jest tym ostatecznym dobrem, do którego powinna zmierzać jego osobowość?...
- Przypuszczam, że w głębi duszy gdzieś tam przeczuwa, że skoro sam nie chce być traktowany tak, jak on traktuje swoje ofiary, to w jego rozumieniu dobra musi skrywać się jakiś zgrzyt, fałsz, nieadekwatność. Być może ta asymetria traktowania spraw wydaje mu się zwycięstwem, wywyższeniem siebie nad innych. Ale przecież ta asymetria – jako założenie odgórne - oznaczałaby też, że w takim razie wszyscy asymetrycznie traktujący rzeczywistość „mają rację”. Co komu do głowy przyszło, to wtedy obowiązuje – jest w tym racja.
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
| Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
| Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25423
Przeczytał: 101 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 20:24, 31 Sie 2025 Temat postu: |
|
|
Odnośnie samotności. Lucek poruszył temat.
Przegląd od AI
+4
Postać Chucka Nolanda z filmu "Cast Away" nie jest oparta na autentycznej historii. Film jest fikcyjną opowieścią o pracowniku FedEx, który po katastrofie lotniczej spędza cztery lata na bezludnej wyspie. Inspiracją dla filmu była chęć pokazania, jak izolacja i walka o przetrwanie wpływają na człowieka.
Chociaż postać Chucka Nolanda jest fikcyjna, film porusza uniwersalne tematy związane z samotnością, przetrwaniem i radzeniem sobie z traumą. Fabuła filmu skupia się na psychologicznym aspekcie izolacji i emocjonalnym ciężarze, jaki niesie ze sobą długotrwałe odizolowanie od społeczeństwa. Wiele scen w filmie, zwłaszcza te z Wilsonem (piłką), ukazują desperacką potrzebę kontaktu i komunikacji.
Firma FedEx nie zapłaciła za udział w filmie, ale udostępniła sprzęt i wsparcie logistyczne. Film "Cast Away" został wydany w 2000 roku i odniósł sukces komercyjny i artystyczny.
Podsumowując, postać Chucka Nolanda jest fikcyjna, ale film "Cast Away" porusza ważne tematy związane z ludzką psychiką i przetrwaniem w ekstremalnych warunkach.
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Nie 20:25, 31 Sie 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
| Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|