Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Intelektualna ambicja
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:52, 06 Lip 2018    Temat postu:

Tak wlasnie odczulam :) No i wierz tu w cuda :)

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pią 11:52, 06 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:51, 06 Lip 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
MD napisał:
Deklarowanie czegokolwiek, swoich kompetencji i właściwości, kosztuje bardzo niewiele, ...
Tak sadzisz? To dlaczego w Polsce jast potop nerwic lekowych? :)

MD napisał:
DOPIERO TEST (zdany) jednak jest tym punktem czasowym, od którego ktoś przestaje być samochwalcą, a staje się tym, który MA PRAWO ZASADNIE się uważać za kogoś, za to co deklaruje.
No dobrze i zaznaczam, ze sam tego chciales. Zaczynamy test na Twoje czlowieczenstwo.

Do testu uzyjemy definicji roboczej czlowieczenstwa czyli benevolence - the quality of being well meaning, kindheartedness, big-heartedness, goodness, goodwill, charity, altruism, humanitarianism, compassion, philanthropy - zyczliwość, jakość zycie ze znaczeniem, dobroduszność, dobroć, miłość moralna, altruizm, humanitaryzm, współczucie, filantropia

Znowu próbujesz zagadać temat. Oczywiście, że nikt nikomu testu na człowieczeństwo nie jest w stanie wykonać. To robi KAŻDY SAM ZE SOBĄ.
Jak to robi?
- Wewnętrzną uczciwością!
Gdy pisałem o teście, nie było w tym wiary, że taki test w jakiejś obiektywizowalnej postaci, skodyfikowanej ludzką wiedzą istnieje. Test dzieje się w każdej chwili życia każdego z nas. Tym testem jest KAŻDY DOKONYWANY WYBÓR - albo ten wybór da się wybronić względem tego, co sami deklarujemy, co uważamy za słuszne, albo będzie naszym oskarżeniem. Każdy SAM to ostatecznie zobaczy.

Jedynym dla mnie wytłumaczeniem dla Twojej postawy jest to, że musisz być jakoś mocno poraniona psychicznie, co powoduje, że masz bardzo niski poziom energii i walczysz o każdy jej łyk. Ludzie o w miarę normalnym poziomie energii nie tylko nie boją się testów, lecz sami je sobie wyszukują, stawiają się w sytuacji wyzwań, czasem całkiem wyczerpujących, trudnych, niebezpiecznych. Jeśli rzeczywiście nie masz już rezerw energetycznych, każda krytyka, możliwość uznania swojego błędu, rani Cię do żywego i nie potrafisz tego znieść, to jesteś niejako usprawiedliwiona z tej skrajnie defensywnej mentalnej postawy. Może nie masz szans zmierzyć się z tymi wyzwaniami, jakie stanowi pytanie o zasadność naszego dobrego mniemania o sobie i musisz jest sobie nadawać bezwarunkowo.
Ja jeszcze mam na tyle dużo owej energii znoszenia rzeczy budujących i dołujących, że nie stanowi dla mnie problemu postawienie się wobec pytania o zasadność mojej pozytywnej opinii o sobie. Właściwie to negatywne opinie po prostu nie robią mi dużej krzywdy, bo PRZYJMUJĘ ZA ZASADĘ SŁABOŚĆ LUDZKIEJ (także mojej) NATURY I PRZEBACZENIE. Czasem to bardziej niepokoi mnie zbyt dużo pozytywów na mój temat, płynących ze świata, bo taka sytuacja sugeruje często manipulację z czyjejś strony, próbę wkupienia się w moje łaski, aby potem coś tam ugrać z innej strony. Najlepiej odpowiada mi więc status bycia z grubsza w środku - gdy zbliżona ilość rzeczy próbuje mnie zdołować, jak i dowartościować. Te pierwsze mnie stawiają do pionu, utrzymują w czujności, te drugie stanowią miłe wytchnienie. Ale gdy robi się jakaś znacząca przewaga na którąś ze stron, to zaczynam nieco tracić grunt pod nogami, nie wiedząc jak się ustawić wobec takiej sytuacji. I naprawdę (!) dotyczy to zarówno sytuacji z nadmiarem pozytywnych bodźców, jak i (co pewnie dla większości oczywiste) tych negatywnych.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 18:52, 06 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:31, 06 Lip 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
MD napisał:
Deklarowanie czegokolwiek, swoich kompetencji i właściwości, kosztuje bardzo niewiele, ...
Tak sadzisz? To dlaczego w Polsce jast potop nerwic lekowych? :)

MD napisał:
DOPIERO TEST (zdany) jednak jest tym punktem czasowym, od którego ktoś przestaje być samochwalcą, a staje się tym, który MA PRAWO ZASADNIE się uważać za kogoś, za to co deklaruje.
No dobrze i zaznaczam, ze sam tego chciales. Zaczynamy test na Twoje czlowieczenstwo.

Do testu uzyjemy definicji roboczej czlowieczenstwa czyli benevolence - the quality of being well meaning, kindheartedness, big-heartedness, goodness, goodwill, charity, altruism, humanitarianism, compassion, philanthropy - zyczliwość, jakość zycie ze znaczeniem, dobroduszność, dobroć, miłość moralna, altruizm, humanitaryzm, współczucie, filantropia

Znowu próbujesz zagadać temat. Oczywiście, że nikt nikomu testu na człowieczeństwo nie jest w stanie wykonać. To robi KAŻDY SAM ZE SOBĄ.
Jak to robi?
- Wewnętrzną uczciwością!
Ale Ty masz wiare w ludzi :) Jestem optymistka, ale tak daleko bym sie nie zagonila biorac pod uwage fakt, ze wiekszosc ludzi na swiecie zyje na poziomie biologicznym. Milosc moralna ma w sobie wbudowana autentycznosc, wiec "kolorowanie" rzeczywistosci opartej na faktach autentycznym nie jest. Milosc moralna nie jest uwarunkowana ale nie jest naiwna, bo jej moca jest wspolczucie - najpierw do siebie aby nim amanowac na innych mowiac prawde, a nie projekcje podswiadomosci. Prawde sie odczuwa, kiedy nie zywi sie ego. Ego ma sluzyc czlowiekowi, ale nie do wylegarni nerwic I gonienia wlasnej kosci ogonowej. Dojrzalosc/madrosc zyciowa to zaprzestanie striving/pozadania na korzysc arriving czyli zblizania sie do docelowego portu, ktory jest nieunikniony. :)

MD napisał:
Gdy pisałem o teście, nie było w tym wiary, że taki test w jakiejś obiektywizowalnej postaci, skodyfikowanej ludzką wiedzą istnieje. Test dzieje się w każdej chwili życia każdego z nas. Tym testem jest KAŻDY DOKONYWANY WYBÓR - albo ten wybór da się wybronić względem tego, co sami deklarujemy, co uważamy za słuszne, albo będzie naszym oskarżeniem. Każdy SAM to ostatecznie zobaczy.
W kontekscie Twojej wiary katolickiej bylbys w stanie "wybronic" projektowanie fantazji Twojej podswiadomosci na moj temat (ostatnio CFS) I skorelowac ta zawartosc z "Kochaj blizniego swego jak siebie samego", czy jestes katolikiem jak mawiamy grocery czyli wybierasz sobie z wiary to co Ci pasuje? :)

MD napisał:
Jedynym dla mnie wytłumaczeniem dla Twojej postawy jest to, że musisz być jakoś mocno poraniona psychicznie, co powoduje, że masz bardzo niski poziom energii i walczysz o każdy jej łyk.
Acha, czyli wedlug Ciebie mam chronic fatigue syndrome/CFS. Musze Cie zawiesc w tej projekcji Twojej podswiadomosci. W zadnej dziedzinie sportu bys mi nie dorownal ani w wysilku intelektualnym. Gwarantuje :)

MD napisał:
Ludzie o w miarę normalnym poziomie energii nie tylko nie boją się testów, lecz sami je sobie wyszukują, stawiają się w sytuacji wyzwań, czasem całkiem wyczerpujących, trudnych, niebezpiecznych. Jeśli rzeczywiście nie masz już rezerw energetycznych, każda krytyka, możliwość uznania swojego błędu, rani Cię do żywego i nie potrafisz tego znieść, to jesteś niejako usprawiedliwiona z tej skrajnie defensywnej mentalnej postawy. Może nie masz szans zmierzyć się z tymi wyzwaniami, jakie stanowi pytanie o zasadność naszego dobrego mniemania o sobie i musisz jest sobie nadawać bezwarunkowo.
Ja jeszcze mam na tyle dużo owej energii znoszenia rzeczy budujących i dołujących, że nie stanowi dla mnie problemu postawienie się wobec pytania o zasadność mojej pozytywnej opinii o sobie. Właściwie to negatywne opinie po prostu nie robią mi dużej krzywdy, bo PRZYJMUJĘ ZA ZASADĘ SŁABOŚĆ LUDZKIEJ (także mojej) NATURY I PRZEBACZENIE. Czasem to bardziej niepokoi mnie zbyt dużo pozytywów na mój temat, płynących ze świata, bo taka sytuacja sugeruje często manipulację z czyjejś strony, próbę wkupienia się w moje łaski, aby potem coś tam ugrać z innej strony. Najlepiej odpowiada mi więc status bycia z grubsza w środku - gdy zbliżona ilość rzeczy próbuje mnie zdołować, jak i dowartościować. Te pierwsze mnie stawiają do pionu, utrzymują w czujności, te drugie stanowią miłe wytchnienie. Ale gdy robi się jakaś znacząca przewaga na którąś ze stron, to zaczynam nieco tracić grunt pod nogami, nie wiedząc jak się ustawić wobec takiej sytuacji. I naprawdę (!) dotyczy to zarówno sytuacji z nadmiarem pozytywnych bodźców, jak i (co pewnie dla większości oczywiste) tych negatywnych.
Dziwne, ale spojne kulturowo z Polska, nie USA. U nas w takim ukladzie pracownicy "wialiby" z firmy drzwiami I oknami.

Znam swoja wartosc I nie plynie ona z zewnatrz, chociaz musze przyznac, ze wlasnie dostalam e-mejla od szefowej (VP, People & Culture) ktora slowami Thanks for all of you dedication and hard work dziekuje mi, ze tak swietnie sobie radze nie tylko z polaczeniem 2 firm w aspekcie wynagrodzen, swiadczen, I podatkow (u nas to skomplikowana profesja ze wzgledu na FLSA, kod federalny, stanowe, lokalne, etc. I jest certyfikacja krajowa), ale to nie koniec, bo wynagrodzenie I awans to kolejne kroki zakladajac, ze wlasnie wodzowie zdecydowali, ze przeniesiemy nasza populacje na system lepszy, a nie odwrotnie. Przewidywalam to jak tylko 21 maja ogloszona zostala fuzja.

W moim wieku doswiadczylam juz praktycznie wszystkiego z utrata ukochanego Meza I Przyjaciela wlacznie, wiec wybacz ale nie jestem zainteresowana oddawac mojej suwerennosci emocjonalnej nikomu. Jesli nasza samoocena bylaby w reakch innych to wyginelibysmy jako gatunek. Forum SFiNiA tak nieliczebne jest tego najlepszym atestem. Najprawdopodobniej mezczyznom zajmuje wiecej czasu aby przejsc z archetype wojownika to meza stanu lub niektorzy tego nigdy nie dokonuja, bo zacinaja sie w archetypie wojownika. Ja osoba stanu jestem od wieku 30 lat kiedy stracilam Tate w 6 lat po mojej emigracji do USA. Mial tradycyjny katolicki pogrzeb z wizytowaniem w domu pogrzebowego 2 razy, msza, przyjeciem/stypa kiedy Jego cialo odwiezione bylo do cmentarza/spalarki. Kiedy naocznie przekonalam sie, ze do trumny potrzeba tylko odziez, u nas nawet spodni, kalesonek, skarpet czy butow nie byloby trzeba, bo dolu trumny sie nie otwiera, a w przypadku bezposredniej kremacji cialo przewozone jest z miejsca zgonu albo do domu pogrzebowego albo na cmentarz gdzi czeka 24 godziny na kremacje, wiec osobie zmarlej na ostatnia podroz potrzeba bialego plotna zwanego u nas shroud.

Nie praktykuje katolicyzmu tradycyjnie, bo nie znajduje odbicia mojego podejscia do tradycji katolickiej (mistycyzm) w KK nawet w USA - plotki, zazdrosc, etc. Dla mnie kosciolem jest ludzkosc I moje pochylenie sie nawet w stone osob, ktore poplelnily przestepstwo I odbywaja resocjalizacje w instytucjach korekcyjnych. Nie odwiedzam takich osob ale wielokrotnie dedukuje im moja praktyki jogi czy medytacje.

Jesli zajmowalabym sie pielegnacja mojego ego, to bylabym jego zakladnikiem I nie bylabym w Duchu/lasce uswiecajacej. Dla mnie jako osoby godnie kroczacej po schodach na strych zycia, to tak ewidentne, ze nie potrzebuje niczego dodawac ani nikomu tlumaczy, bo slowa to w dalszym ciagu tylko slowa. Kiedy pozostawie je za soba, zostaje ciche otwarte serce pojemne na laske dla Wszystkich bez wyjatku nawet tych, ktorzy tak usilnie chca mnie ranic - wowczas moja empatia najbardziej kwitnie ku chwale Boga/Najwyzszego … instynktu zamopoznania zycia kiedy przeplywa przeze mnie do czasu az pora bedzie spoczac na wieki wiekow Amen :)

Stawanie się sobą: Wolność od lęku (Monika i Marcin Gajdowie)
https://youtu.be/_jZlftFAywM
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:01, 07 Lip 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
...

Skojarzyło Ci się z moim tekstem mnóstwo rzeczy - własna historia, firmy w USA, CFS, Gajdowie...
Może czujesz się zaatakowana samą sugestią, że warto jest nie bać się testów życiowych. Ja bym się nie czuł tym zaatakowany, bo po prostu te testy uważam za dar do Boga, powód, dla którego muszę znosić te trudy życia. Po to właśnie ono jest - aby człowiek się przejrzał w swoich wyborach jak w lustrze, aby skonfrontował swój umysł z tym, co ostatecznie osiągnął dla siebie, dla innych, dla prawdy.
Można się diagnozować tylko w tym wąskim zakresie - zamkniętym do kręgu własnej autoryzacji. Można. Jeśli kogoś nie stać na nic więcej...
Dla mnie sprawa wygląda inaczej - oczywiście ostatecznie wszystko ja autoryzuję, temu nie przeczę. Ale objawem mojej mocy jest to, co robią poza swoim własnym umysłem, to co wyjdzie ze mnie, co spowoduje zmiany w świecie. I uczciwie (!) powinienem ten obszar rozpoznać - czyli, skoro czynię coś w świecie, to nie tylko ja się liczę, mam obowiązek brać pod uwagę zdanie innych osób, dopuszczać ich do autoryzacji w jakimś zakresie. Tak jest uczciwie, jeśli z ludźmi się kontaktuję (nie tylko z ludźmi z resztą). I ostatecznie świadectwem mojej mocy, wartości będzie nie to, co sam sobie we własnym umyśle przestawiałem, ale to jak się okazałem wobec świata, ludzi, Boga (tę ostatnią Osobę, ateiści - jeśli chcą - niech pominą w rozumowaniu).
Dlaczego ów test - życie jest darem?...
Bo inaczej nie ma jak się dowiedzieć, kim naprawdę jestem. Można deklarować o sobie wiele rzeczy, ale widzimy jak wielu ludzi też deklaruje mnóstwo rzeczy o sobie, a gołym okiem widać, że się mylą, łudzą, czasem oszukują. Tylko stawiając uczciwie kryteria testu (przed samym testem) dokonując testu, a potem oceniając na ile założone kryteria zostały spełnione, dowiadujemy się o sobie czegoś, co ma wartość bycia sensowną informacją. To co sami sobie założymy za chwilę sami będziemy mogli anulować (tą samą mocą), czyli jest to informacja nietrwała.
Dla mnie to jest oczywiste od dawna i dlatego dziwię się, że to coś, co ja postrzegam jako dar od życia/Boga, Ty widzisz wyłącznie jako szykanę. Cóż, pewnie na ów dar po prostu nie jesteś gotowa.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 10:02, 07 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Błażej




Dołączył: 13 Sie 2011
Posty: 545
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:14, 09 Lip 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Z kolei gra w znajdowanie w sobie błędów, poprawianie ich wydaje mi niezwykle ciekawa, intrygująca i wciągająca!


jestem ciekaw jak w to się gra. Samemu to można sobie dużo zafałszować
;-P No i trzeba pewnie by przemyśleć na początku, po czym poznamy, że mamy do czynienia z "błędem", bo przecież wychodzę od jakiś założeń,a może w siatce innych startowych założeń to, co tam było błędem tu już być nie musi . Zdradzi Pan jak ta "gra" ogólnie przebiega u Pana?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 7:29, 11 Lip 2018    Temat postu:

Błażej napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Z kolei gra w znajdowanie w sobie błędów, poprawianie ich wydaje mi niezwykle ciekawa, intrygująca i wciągająca!


jestem ciekaw jak w to się gra. Samemu to można sobie dużo zafałszować
;-P No i trzeba pewnie by przemyśleć na początku, po czym poznamy, że mamy do czynienia z "błędem", bo przecież wychodzę od jakiś założeń,a może w siatce innych startowych założeń to, co tam było błędem tu już być nie musi . Zdradzi Pan jak ta "gra" ogólnie przebiega u Pana?

Dokładnie tak jest. Problem z "zafałszowaniem" jest jednak jeszcze ten, że "fałsz" odnosi się do sytuacji, gdy mamy dwie instancję - tę prawdziwą, wzorcową i tę fałszywą, nieadekwatną jakoś do ...
...do czego właśnie?
tutaj wchodzi w grę aspekt celowości poznania, tworzenia modeli myślowych, budowania pytań odnośnie rzeczywistości.

Co do tego, jak przebiega u mnie gra, to mogę napisać, że w sposób bardzo frapujący i trudny do przewidzenia. Są nagłe zwroty akcji, niezwykłe odkrycia, ale i spektakularne porażki. Życie...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 12:22, 11 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 10:03, 11 Lip 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
...

Skojarzyło Ci się z moim tekstem mnóstwo rzeczy - własna historia, firmy w USA, CFS, Gajdowie...
Może czujesz się zaatakowana samą sugestią, że warto jest nie bać się testów życiowych. Ja bym się nie czuł tym zaatakowany, bo po prostu te testy uważam za dar do Boga, powód, dla którego muszę znosić te trudy życia. Po to właśnie ono jest - aby człowiek się przejrzał w swoich wyborach jak w lustrze, aby skonfrontował swój umysł z tym, co ostatecznie osiągnął dla siebie, dla innych, dla prawdy.
Można się diagnozować tylko w tym wąskim zakresie - zamkniętym do kręgu własnej autoryzacji. Można. Jeśli kogoś nie stać na nic więcej...
Dla mnie sprawa wygląda inaczej - oczywiście ostatecznie wszystko ja autoryzuję, temu nie przeczę. Ale objawem mojej mocy jest to, co robią poza swoim własnym umysłem, to co wyjdzie ze mnie, co spowoduje zmiany w świecie. I uczciwie (!) powinienem ten obszar rozpoznać - czyli, skoro czynię coś w świecie, to nie tylko ja się liczę, mam obowiązek brać pod uwagę zdanie innych osób, dopuszczać ich do autoryzacji w jakimś zakresie. Tak jest uczciwie, jeśli z ludźmi się kontaktuję (nie tylko z ludźmi z resztą). I ostatecznie świadectwem mojej mocy, wartości będzie nie to, co sam sobie we własnym umyśle przestawiałem, ale to jak się okazałem wobec świata, ludzi, Boga (tę ostatnią Osobę, ateiści - jeśli chcą - niech pominą w rozumowaniu).
Dlaczego ów test - życie jest darem?...
Bo inaczej nie ma jak się dowiedzieć, kim naprawdę jestem. Można deklarować o sobie wiele rzeczy, ale widzimy jak wielu ludzi też deklaruje mnóstwo rzeczy o sobie, a gołym okiem widać, że się mylą, łudzą, czasem oszukują. Tylko stawiając uczciwie kryteria testu (przed samym testem) dokonując testu, a potem oceniając na ile założone kryteria zostały spełnione, dowiadujemy się o sobie czegoś, co ma wartość bycia sensowną informacją. To co sami sobie założymy za chwilę sami będziemy mogli anulować (tą samą mocą), czyli jest to informacja nietrwała.
Dla mnie to jest oczywiste od dawna i dlatego dziwię się, że to coś, co ja postrzegam jako dar od życia/Boga, Ty widzisz wyłącznie jako szykanę. Cóż, pewnie na ów dar po prostu nie jesteś gotowa.
Sorry ale na BS nie mam czasu, bo jeszcze nie zaczelam ubieglego weekend'u. Wczoraj pozwolilam bezpiecznie "zladowac" procesowi wynagrodzen i swiadczen z podatkami wlacznie firmy z ktora sie polaczylismy, a dzisiaj "laduje" bezpiecznie nasz, ktory znam juz od "podszewki". Wczoraj wrocilam do domu 0 23.00 a pierwszy autobus mam o 5.30 czyli za 30 minut. Jak mi podziekuja to sie usmiechne, ale do slowa "dziekuje", bo monetarne wyrazy nie sa tak wazne. Usmiechow i dziekuje bedzie okolo tysiac. I to jest moja "religia" :wink:

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Śro 10:04, 11 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:52, 11 Lip 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Sorry ale na BS nie mam czasu, bo jeszcze nie zaczelam ubieglego weekend'u. Wczoraj pozwolilam bezpiecznie "zladowac" procesowi wynagrodzen i swiadczen z podatkami wlacznie firmy z ktora sie polaczylismy, a dzisiaj "laduje" bezpiecznie nasz, ktory znam juz od "podszewki". Wczoraj wrocilam do domu 0 23.00 a pierwszy autobus mam o 5.30 czyli za 30 minut. Jak mi podziekuja to sie usmiechne, ale do slowa "dziekuje", bo monetarne wyrazy nie sa tak wazne. Usmiechow i dziekuje bedzie okolo tysiac. I to jest moja "religia" :wink:

Widze, że nie potrafię Cię przekonać swoim stylem argumentacji, więc spróbuję po Twojemu.
Naprawiłem spłuczkę w rezerwuarze, bo nieprawidłowo odcinała wodę. Wstałem z rana wcześniej niż zwykle, a potem padał deszcz i byłem na śniadanko - obiadku u teściów. I jeszcze odwiozłem szwagierkę, jej córkę i przyszłego zięcia na dworzec, gdzie oni wsiedli do pociągu linii SKM, zawożącego ich wprost na port lotniczy im. Chopina w Warszawa (dla Warszawiaków wciąż "lotnisko Okęcie"). Mam nadzieję, że ta garść "filozoficznych" detali wyjaśni Ci wreszcie moje stanowisko względem pytania, czy warto jest przyjąć postawę, w której życie jest traktowane jako rodzaj testu, zaś ten test jest właśnie od życia/Boga DAREM, a nie złośliwością. Bo ten, kto nie poznał się w działaniu, a traktuje siebie wyłącznie według własnych arbitralnych deklaracji, ten wg mnie po prostu nie zna samego siebie, nie wie kim jest, nie wie też, czy decyzje, które podejmuje służą jemu samemu, czy wręcz przeciwnie - niszczą go w podstępny (bo niemożliwy do rozszyfrowania na bieżącym etapie wiedzy) sposób.

Dlaczego to, by poznać siebie jest tak wielkim darem, że warto dla owego daru cierpieć, czuć się niekomfortowo, nieraz wręcz w depresji i poniżeniu?...
Dlaczego osiąganie wyższych poziomów samowiedzy SPRAWDZONEJ (w działaniu, w podjętych wyzwaniach, w starciu z materią życia) jest tak bardzo ważne?...
- Odpowiedź jest trudna do zrozumienia dla kogoś, kto widzi rzeczy przez pryzmat szukania azylu dla swoich walczących o oddech i szczęście emocji. Tu niezbędne byłoby po prostu szersze spojrzenie na sprawę - uznanie, że emocje są tylko CZĘŚCIĄ owej układanki w świadomość, a niekoniecznie trzeba oddawać im absolutnie nadrzędną, przywódczą rolę. Kto tego nie zrozumie odpowiednio wcześnie, ten kiedyś w końcu stanie w obliczu największego problemu swojego jestestwa - PROBLEMU WŁASNYCH EMOCJI SKONFLIKTOWANYCH TOTALNIE (a ponieważ w tym układzie emocje są na szczycie władzy, to nic już nie będzie miało prerogatyw do ich pogodzenia, do usunięcia konfliktu).
Człowiek powinien swoje emocje, swój rozum, reakcje, możliwości poznać na tyle dobrze, aby nie dopuścić do sytuacji, gdy będziemy mieli dwa pragnienia (albo i więcej niż dwa) nieusuwalne w żaden sposób, ale też sobie nawzajem przeciwne (czyli logicznie niemożliwe do zrealizowania). Wtedy owe pragnienia będą niszczyły nasze jestestwo wiecznym niespełnieniem i rozdarciem, bez żadnej szansy na ich zmniejszenie, stłumienie, czy jakąkolwiek formę dystansu względem nich. Jeśli masz wszystko w sobie absolutnie poukładane, jeśli RZECZYWIŚCIE nie ma w Tobie żadnych sprzeczności, to ta sytuacja Cie nie dotyczy. Ale czy, bez solidnego przetestowania siebie pod wieloma względami, można tę tezę o idealnym poukładaniu własnego jestestwa uznać za pewną i niepodważalną?...
Czy tak po prostu możemy sobie założyć to, że już jesteśmy doskonali?... Ja WIEM (na licznych przykładach tego, co mi w życiu nie wyszło, choć chciałem, aby wyszło), że doskonały nie jestem, PRZEKONAŁEM SIĘ o swojej słabości i o tym, że popełniam błędy, więc sobie czegoś podobnego nie założę.
Skoro nie mam tej pewności, więc poddaję się licznym testom, staram się usuwać z mojej osobowości to, co niespełnialne z natury rzeczy, co jest błędem samym w sobie. Każdy - udany, czy będący porażką test mojej osoby jest tu cenny, bo pozwala mi na ułożenie sobie planu reakcji, na sprawczość w działaniu z samym sobą. Ty masz swoje życie, więc możesz oprzeć się na tej pewności, że problem z własna naturą Ci nie grozi. Konsekwencje poniesiemy tak Ty, jak i ja - pewnie każde innego rodzaju.

Postawa dająca wyższy priorytet własnemu pragnieniu bycia tym dobrym, lepszym, doskonałym itp., ponad możliwość bycia przetestowanym (uczciwie, a więc i z realną szansą na porażkę) u mnie jest odbierany jako postawa w rodzaju: mogę z kimś zagrać w szachy, aby przekonać się, kto lepiej (dzisiaj) gra. Ale skoro mogę przegrać, a to jest przykre, to sobie z góry założę, że bym i tak wygrał, że mój przeciwnik jest gorszy. W sumie po co się męczyć, skoro mogę sobie założyć własną lepszość tej grze, cieszyć się poczuciem wygranej?...
Wydaje mi się to bez sensu z kilku przynajmniej powodów. Pierwszy jest taki, ze dyskomfort przegrania w szachy wcale dla mnie taki duży. Łatwo moja psychika sobie z nim poradzi (co tez stanie się źródłem jakiejś satysfakcji). Po drugie CHODZI NIE TYLKO O SAM OSTATECZNY WYNIK. Gdy gram w szachy, to cieszy mnie sama gra, zaś ten efekt mobilizacji związanej z rywalizacją jest środkiem do cel, nie zaś celem samym w sobie. Wiele przegranych swoich partii szachowych uznam za znaczące, ciekawe, warte tego, aby je grać. Liczy się samo działanie, dogadywania się z sobą w ramach owej gry, uczenie się swoich reakcji - tak intelektualnych, jak emocjonalnych. Wielu ludzi wyznacza sobie ekstremalnie trudne cele z własnej woli, bo tak chcą, tak lubią, a często WIĘKSZĄ PRZYKROŚCIĄ JEST REZYGNACJA Z WYZWANIA, niż to, że się przegra. W maratonie biegnie nieraz tysiące ludzi; choć zwycięzca będzie tylko jeden. Większość biegnących ma świadomość znikomych swoich szans na zwycięstwo - ale biegną. Biegną DLA SIEBIE, dla poczucia że się umie pokonać swoją słabość, dla satysfakcji z podjętego wysiłku. Może dla niektórych to jest niezrozumiałe, ale ja fakt bycia testowanym przez życia odbieram pozytywnie (mimo, że ten pozytyw ma gdzieś w tle także ślady przykrości negatywu).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 13:48, 11 Lip 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Strona 3 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin