Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Od gołosłowności do twierdzeń zasadnych

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31264
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:40, 05 Cze 2017    Temat postu: Od gołosłowności do twierdzeń zasadnych

Od pewnego czasu "drąży mnie" idea opisu rozumowania człowieka (czy ogólnie poprawnego rozumowania istoty zaczynającej swoją umysłową aktywność w podobnych warunkach), która "rozpościera" przestrzeń myśli pomiędzy skrajnościami (przeciwnymi aspektami) następującego rodzaju:
Z jednej strony mamy twierdzenia czysto intuicyjne, o niejasnym połączeniu z resztą myśli i rozpoznań. Są to też rozpoznania SUBIEKTYWNE, bo intuicja jest subiektywna, nie wymagająca konkretnych reguł.
Z przeciwnej strony mamy twierdzenia uzasadnione, czyli POŁĄCZONE ROZPOZNAWALNYMI WIĘZAMI z resztą rozpoznań i myśli, a szczególnie z myśleniem logicznym i obiektywizmem.

Intuicja nam mówi "to widzę jako X". Kropka. Intuicja jest arbitralna, nie musi się "tłumaczyć ze swojej decyzji" (nawet często nie ma jak się tłumaczyć, bo ona ma tylko swoje odczucie i żadnych wspomagających narzędzi myślowych), nie musi weryfikować - dla intuicji rzeczy "są bo są", bo takie się jej (intuicji) objawiły.
Na drugim biegunie mamy myślenie bazujące na SFORMUŁOWANIU ZASAD, na postrzeganiu podobieństw, stałych praw - czegoś, do czego można się odnieść przy WERYFIKACJI, przy PORÓWNYWANIU rzeczy.

Prawidłowe rozumowanie łączy oba te aspekty. Nie da się być 100 procentowym intuicjonistą, bo to oznaczałoby brak powiązań z tym co znane i stałe, czyli brak stabilnego rozpoznawania czegokolwiek (mielibyśmy tylko chaos przypadkowych, zmieniających się rozpoznań). Gdyby jakiś umysł zbytnio podążył w tym kierunku, to przestałby funkcjonować jako umysł, lecz stałby się niejako "czystym odbiornikiem" bodźców - kimś na poziomie ameby (choć podobno jest to "krzywdzące" dla ameb, bo badania wykazują, że nawet jednokomórkowce wykazują proste czynności przystosowawcze, mają rodzaj pamięci, formułując sobie najprostszą postać "praw" dla rozpoznanych fenomenów), czyli nie umiejącym ani się porozumiewać, ani myśleć logicznie.
Z drugiej strony myślenie pozbawione kompletnie intuicji, skupiające się przesadnie na samych prawach w zasadzie nie byłoby tym "prawdziwym" myśleniem, lecz skrajną postacią schematyzmu, niezdolnego do jakiegokolwiek zadziałania w sytuacjach, gdy rozpoznanie wykracza (choćby w najmniejszym stopniu) poza znany wzorzec. Intuicja jest aspektem dostosowawczym, jest tym co powoduje, że widząc trochę innego psa, niż tego, którego wskazano nam po raz pierwszy jako "pies", potrafimy skupić się na podobieństwie, odseparować różnice i wyabstrahować kategorię tego rodzaju zwierzęcia.

Patrząc na wypowiedzi ludzi na forum sfinia można się doszukać zarówno intuicjonistów w stylu myślenia, jak tez i "logicystów" - bo tak tutaj jednym słowem będę określał sposób myślenia skupiający się na próbach uściślania rozumowań, pozbywania się z nich intuicyjnej arbitralności. Skrajne skupienie się na jednym tylko z owych aspektów grozi (przynajmniej w większości przypadków) błędami rozumowania. Przy czym owe błędy są innego rodzaju dla intuicjonistów, a inne dla logicystów.
Skrajny intuicjonizm w myśleniu cechuje się zaniechaniem weryfikacji dla głoszonych tez. Widać to po wypowiedziach intuicjonistów na naszym forum - oni zwykle stwierdzają coś i są przekonani, że "znają prawdę" (w sensie zbliżającym się do absolutnego) o danej rzeczy, zagadnieniu. To wynika właśnie z natury myślenia intuicyjnego - ono za jedyną prawdę bierze TO CO SIĘ WYDAJE. Bo "wydawanie się" jest właśnie naturą intuicyjności. Skrajny intuicjonista lekceważy weryfikację, nie dąży do ścisłości w komunikowaniu się, nie przeszkadza mu to, że może być nieściśle zrozumiany. Bo on właściwie nie za bardzo rozumie pojęcie ścisłości, nie wie po co ono miałoby mu się przydać. Skoro rzeczy "jawią się jakie są", więc nie ma co już przy nich "wydziwiać", lecz brać właśnie takie, jakimi są (nie zaś "psuć" bieżące rozpoznanie szukając, że może dane rzeczy takimi jednak nie są). Niestety, intuicja jest bardzo labilna, często mylna (choć jest "o sobie przekonana", że jest bezbłędna i idealnie trafia w prawdę, jest jednocześnie jakby "głupia" i "pyszałkowata"). Intuicjonista więc zwykle "używa słów na okrągło", nie zakreśla im precyzyjnych granic - wszystko tu może znaczyć wszystko (z przesadą mówiąc), interpretacje zmianiają się w zależności od potrzeby, a spójność myślenia niemal nie występuje.
Z drugiej strony skrajny logicyzm jest przeciwieństwem intuicyjności. On ciągle pyta o prawa, o spójność, zgodność z wzorcami. Logicyzm kalkuluje, porównuje, starając się osiągać OBIEKTYWNOŚĆ. Można by tu wskazywać, że przecież dążenie do obiektywizmu jest czymś właściwym, poprawnym, więc z logicyzmem nie powinno się wiązać błędów rozumowania. Ale to jest uproszczone podejście. Logicyzm skrajnie posunięty trafia na barierę związaną Z NIESKOŃCZONĄ ZŁOŻONOŚCIĄ MOŻLIWYCH OPISÓW ŚWIATA. Idealny logicyzm i obiektywizm "zadziałałby" dopiero wtedy, gdybyśmy posiadali absolutnie kompletną teorię wszystkiego i wszechwiedzę. W sytuacji gdy logicyzmowi skrajnemu cokolwiek (!) wyłamie się z jego schematów - bo np. jest nieznane, bo nie ma na to sposobów opisu - następuje NIEUCHRONNY PAD SYSTEMU! Skrajny logicyzm (w tym skrajne dążenie do obiektywizmu) jest czymś podobnym do błędu krytycznego w komputerze - wyświetla się niebieski ekran, system przestaje reagować na polecenia. Dopiero użycie (choćby w minimalnym stopniu) jakiejś postaci intuicyzmu, czyli ARBITRALNEMU ZLEKCEWAŻENIU NIESPÓJNOŚCI - BŁĘDU "system myślący" zyskuje szansę na kontynuowanie funkcjonowania. Im bardziej myślenie człowieka zbliża się do aspektu logicystycznego, tym większe problemy społeczne - życiowe ma taki człowiek. Najbliżej w opisie charakterologicznym byłby tu ZESPÓŁ ASPERGERA. Aspergerowcy to właśnie ludzie, którzy przesadnie skupiają się na warstwie logiczno - obiektywnej, nie potrafiąc sobie radzić niespójnościami w odczytach, czy myśleniu. Takim ludziom brak jest intuicji, która przejmuje sterowanie w sytuacji, gdy myślowo danego problemu rozwiązać się nie da. Gdy w prawach, procedurach, wiedzy nie daje się znaleźć rozwiązania do głosu musi dojść ARBITRALNE PRZEJĘCIE kierunku myśli - wprowadzenie pracy umysłu na jakiś nowy, produktywny tor, zamiast wciąż procesować stan zawieszenia: "brak rozwiązań, brak przesłanek do decyzji, brak rozwiązań, brak przesłanek do decyzji, brak rozwiązań, brak przesłanek do decyzji,...".
Intuicjoniści z takimi sytuacjami, jak wyżej opisana, nie mają problemu. Oni są przyzwyczajeni do arbitralności, oni wciąż podejmują decyzje nie mając dla nich mocnych uzasadnień, albo nawet nie mają uzasadnień wcale (chyba że "uzasadnienie" nazwiemy po prostu zrobienie czegoś "ot tak, by się nagle zachciało").

Tu warto dodać, że MYŚLENIEM w tradycyjnym rozumienia słowa jest bardziej postawa logicystów. Mówimy "myślenie logiczne", bo rzeczywiście jedynie ta forma pracy umysłu jest podstawą dla trwałych wniosków, dla tworzenia wiedzy. Zrzucanie z siebie nadmiaru intuicyjności jest właśnie tą najbardziej oczywistą drogą w intelekt. Tyle, że nie jest to droga prosta i wcale nie jest tak, ze im dalej od pierwiastka intuicji, tym poprawniejsze, "lepsze" myślenie. Pierwiastek intuicyjny jest bowiem niezbędny na każdym etapie - szczególnie zaś na etapie twórczym - czyli tam gdzie nie mamy jeszcze praw, do których możemy się odwołać. W takich obszarach "błąd procedury" byłby wywoływany co chwila, umysł skrajnie logicystyczny wciąż by się więc tu zawieszał. Dlatego to geniusze intelektu, ludzie twórczy bardzo cenią sobie intuicję i wykorzystują ją często. Po prostu W OBSZARACH NIEZNANYCH myśli inaczej się NIE DA.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31264
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:06, 06 Cze 2017    Temat postu:

Chyba jednak nie dokończyłem wątku twierdzeń zasadnych.

Jak by zdefiniować zasadność?
- Jest to chyba OPARCIE SIĘ NA CZYMŚ.
Twierdzenie bezzasadne, to twierdzenie nie oparte na niczym, czyste widzimisię, arbitralność całkowita.
Bezzasadność nie musi oznaczać fałszywości, często wręcz jest od owej fałszywości niezależna. Bo fałszywość powstaje dopiero w zderzeniu tego co jakoś sprawdzane, z tym co oczekiwane, a właśnie zasadne.
Zasadność, jako oparcie twierdzenia na czymś, oznacza wprowadzenie pewnego MODELU, czyli inaczej SYSTEMU ODNIESIEŃ rozpoznań i stwierdzeń związanych z daną rzeczą/twierdzeniem. W najbardziej elementarnym podejściu zasadność powstawałaby za pomocą bliżej nieokreślonych PRZESŁANEK (minimum jednej przesłanki). Problem w tym, że przesłankę - w ogólności - można wskazać dowolną - np. stwierdzić, że jest się geniuszem, bo umie się liczyć do dziesięciu. I teraz można toczyć długie spory, czy dana przesłanka jest wystarczającym powodem do wsparcia głoszonej tezy.
W ludzkiej komunikacji nie obowiązują ścisłe zasady, w szczególności daje się dość łatwo manipulować ludźmi, którzy nie mają wypracowanych twardych reguł weryfikacji dla głoszonych tez. Często jest tak, że zwykłym uporem, obstawaniem nieustępliwych przy nawet absurdalnych tezach, daje się jakoś ludzi przekonać do owych tez. Bo ewolucja wyposażyła nasze myślenie nie tyle w poprawną logikę, co w pewne instynkty społeczne - np. instynkt poszukiwania lidera. Lidera zaś to ktoś, kto uparcie wprowadza swoje zamierzenia.
Z intuicyjnym myśleniem (także z myśleniem zbyt empatycznym) jest ten problem, że jest ono podatne na różne formy manipulacji. Bo jeśli stwierdzenie zasadności/poprawności tez wynika z mało ścisłych reguł, to umysł nagnie się do tych niewerbalnych, ewolucyjnych schematów i da się oszukać, dając wiarę nawet ewidentnie bałamutnym tezom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:50, 06 Cze 2017    Temat postu:

Właśnie powtarzam zawartość publikacji Pearson (2008) "Leadership in Organizations". To taka "biblia" programu. Aby ruszyć z miejsca z Twoją kwestią potrzeba uściślić rolę przywództwa do konkretnej teorii naukowej. W omawianym tekście jest ich 10 ale wybiorę "roboczą" House et al., (1999), że "przywództwo to możliwość wpływania na i motywowania innych i pomoc im aby dokonywali wkładu w efektywność i sukces grupy". Ta "definicja robocza" pozwoli mi ruszyć z miejca i skieruję się do spekrum przywództwa etycznego opartego na integralności czyli uczciwości i spójności zachowania w każdym aspekcie życia na bazie wartości charakteru moralnego - co znaczy, że w zachowaniu etycznego lidera nie ma różnicy czy jest w pracy zawodowej, czy w domu, czy w jakimkolwiek miejscu publicznym - stale polega na tym samej referencji w podejmowaniu jakichkolwiek decyzji dozyczących jej/jego samego a tym samym dotyczących grupy. Oczywiście musimy w dyskusji omówić kontekst kulturowy. Dla przykładu u nas, etyczny lider to autorytet, który stale podejmuje decyzje na bazie systemu wartości opartego na charakterze moralnym/pryncypiach z wartością dodaną dla grupy i jej środowiska, którym jest wszystko. Ujemnym aspektem przywództwa etycznego jest zdeterminowanie czy sytuacja (przywództwo sytuacyjne) wymaga aż takiego zaangażowania energii i powoływania się na charakter moralny człowieka aby podjąć dobrą decyzję. Dla przykładu, jeśli grupa jest spójna - czyli jej członkowie dobierani byli na bazie podobnych elementów systemu wartości - to żeby mobilizować członków grupy do działania z entuzjazmem nie koniecznym jest powoływanie się na wartości indywidualne czy kolektywne, bo one są - przez selekcję - już wbudowane w dynamikę grupy. Wystarczy powołać się na dobro wypływające z określonego celu i motytować w trakcie każdego kroku przybliżającego grupę do celu. Jeśli chodzi o bycie kustoszem wartości jako charakteru moralnego człowieka to autorytetem dla mnie jest Issler (2012), który twierdzi, że człowiek musi (absolutnie - konotacja pozytywna) odczuwać swoją obecność w sercu i umyśle (spójność/koherencja) i potrzebuje być zrównoważony emocjonalnie. Wówczas na bazie tego kompasu moralnego jest w stanie dokonywać obiektywnego powoływania się na swój system wartości i używania jego referencyjności w weryfikowaniu czy dana decyzja jest lub nie jest zgodna z charakterem moralnym a tym samym czy ma wartosc dodana dla Rodziny Ludzkiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31264
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:08, 07 Cze 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Aby ruszyć z miejsca z Twoją kwestią potrzeba uściślić rolę przywództwa do konkretnej teorii naukowej.

Nie bardzo to rozumiem. Teorie naukowe powstają chyba najcześciej bez przywódców - wystarczą samotni twórcy jak: Newton, Einstein, Maxwell, Darwin, Boltzmann. Oczywiście jest współpraca między naukowcami, ale przywództwo raczej w takiej współpracy szkodzi, niż pomaga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:51, 07 Cze 2017    Temat postu:

To nie o to chodzi, Michał. Żeby wogóle się odnieść do tematu Twojego wpisu użyłam "definicji roboczej" i wprowadziłam ją w partykularny kontekst. To pozwoliło mi "ruszyć z miejsca" i Twój temat omówić ale li tylko w kontekście omawianej "definicji roboczej" i zastosowania w grupie charakteru moralnego lidera i jeśli członkowie grupy są wprowadzani do grupy na bazie spójnych wartości (grupa efektywna) to również kolektywnych wartości grupy. Bez "definicji roboczej" i kontekstu temat jest zbyt ogolny i nastapilby fenomen generalizacji.

Teorie naukowe powstają na podstawie hipotez naukowych (badanie ilosciowe) lub pytan naukowych (badanie jakosciowe) jako współpraca grupy naukowców. Dla przykładu mój Mentor przeprowadzał właśnie badanie na "uzdolnienia duchowe w kontekście lidera w pracy". Żeby takie badanie było obiektywne a tym samym jego wyniki, musi byc gwarantowany wymagany poziom (internal validity). Główny naukowiec/principal researcher nie może oszacowywać instrumentu (skala) którego używa sie do mierzenia i analizy wyników. Musi tego dokonać niezależny panel naukowców/peers. Ja wypełniałam kwestionariusz biorąc pod uwagę mój wybór wzorca/(random selection). Wiele się zmieniło od czasów Einstein i zamkniętego klubu mężczyzn - etyka weszła do nauki i przywództwo również. Principal researcher to lider badania.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Śro 0:55, 07 Cze 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31264
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 13:11, 07 Cze 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
To nie o to chodzi, Michał. Żeby wogóle się odnieść do tematu Twojego wpisu użyłam "definicji roboczej" i wprowadziłam ją w partykularny kontekst. To pozwoliło mi "ruszyć z miejsca" i Twój temat omówić ale li tylko w kontekście omawianej "definicji roboczej" i zastosowania w grupie charakteru moralnego lidera i jeśli członkowie grupy są wprowadzani do grupy na bazie spójnych wartości (grupa efektywna) to również kolektywnych wartości grupy. Bez "definicji roboczej" i kontekstu temat jest zbyt ogolny i nastapilby fenomen generalizacji.

Jakoś nie bardzo chwytam Twoją intencję. Być może chodziło Ci o to, że mój zarzut względem myślenia intuicyjnego, dotyczący łatwości manipulacji, chciałabyś odeprzeć mechanizmem przywództwa i ustalania społecznego prawd, które są przedmiotem dyskusji?...
- Jeśli tak, to to ów mechanizm wydaje mi się dość słaby, przypominający formę głosowania. Wiadomo, że mechanizmy społeczne są same z siebie bardzo podatne na manipulację, a mechanizm władzy w szczególności jest korupcjogenny. Nie wyobrażam sobie, aby jakiś - nawet najbardziej charyzmatyczny - lider miał mnie odwieść od tego, co uznałem za słuszne samym mechanizmem jego władzy i przywództwa. W kwestii prawdy powinny decydować ARGUMENTY.
Dobry lider może co najwyżej pomóc w stworzeniu atmosfery dyskusji sprzyjającej skutecznej wymianie myśli (np. poprzez eliminację, jakieś separowanie oszołomów i troli). Ale chyba niewiele więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:12, 07 Cze 2017    Temat postu:

Nie sposob oddzielic, Michal, 4 funkcji mozgu w procesie przetwarzania informacji czyli czasowniku, ktorym jest czlowiek w stanie materii. Podobnie nie sposob w XXI wieku pojmowac "przywodzctwo" czy "przewodnictwo" jako "wladze" :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31264
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 14:18, 07 Cze 2017    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Nie sposob oddzielic, Michal, 4 funkcji mozgu w procesie przetwarzania informacji czyli czasowniku, ktorym jest czlowiek w stanie materii. Podobnie nie sposob w XXI wieku pojmowac "przywodzctwo" czy "przewodnictwo" jako "wladze" :)

Być może jakaś część przywództwa obywa się całkiem bez jakichś tam postaci władzy. Ale to są rzadkie przypadki. Normą jest, że przywódcom dajemy (czasami sami sobie biorą...) jakąś postać władzy. Przypuszczam, ze na jednego przywódcę nie dysponującego żadną formą władzy da się wskazać 10 (albo i więcej), którzy jakąś władzę mają.
Naprawdę się upierasz przy twierdzeniu, że w XXI wieku przywódcy nie są obdarzani władzą?... :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:24, 07 Cze 2017    Temat postu:

Michal Dyszynski napisał:
Być może jakaś część przywództwa obywa się całkiem bez jakichś tam postaci władzy.
U nas wiekszosc, minus oczywiscie srodowiska militarne, bo musza funkcjonowac w aspekcie ochrony zycia zolnierza I oddzialu wiec z definicji I funkcji musza byc hierarchicze I funkcjonuja na bazie kodu militarnego.

Wspolpraca na zasadzie empowerment to u nas norma. Poniewaz selekcja pracownikow odbywa sie na zasadzie spojnosci z kultura firmy (organizational culture), to nie ma obaw, ze ktos sie "wychyli", bo jest "klonem" wartosci firmy. Testow kandydata nie mozna sfalszowac. Przygotowuja je Ph. D. think tanks w psychologii I leadership. Fokus firmy jest wiec na celach spojnych ze strategiczna wizja I misja a motywacji zalogi jako funkcjonalna grupa to trzymanie "reki na pulskie" w trakcie stopni osiagnania celow a nie na zarzadzaniu skomplikowanymi aspektami kondycji ludzkiej, bo ktos ma "wapory". Ktos sie wychyli, bo ma przejsciowy problem I nie zglosi sie do mentora o pomoc, to dostaje "kwit wystepu" I musi szukac nowej pracy. A oferuja tylko zespolowa, innej opcji nie ma. A jak sie wychyli zbyt daleko, to nie dostanie referencji koniecznych do znaleznienia nowej pracy I moze stac sie bezdomnym. Taka kontrola jakosci I quality assurance u nas :)

Cytat:
Naprawdę się upierasz przy twierdzeniu, że w XXI wieku przywódcy nie są obdarzani władzą?

To uogolnienie, Michal. Kontekst kulturowy jest ogromny. W USA w porownaniu z Polska to jak mars I ziemia :) Sredni poziom siwadomosci ludzkiej w USA to 404 Loc a w Polsce 175. Zweryfikuje uczycia w tabeli Hawkins'a (1995). tez zaszokowal naukowy establiszment w USA ale w roku 1995.Od tego czasu ewolucja skoczyla u nas wykladniczo.

Jeszli za "wladze" roboczo uzyjemy terminu empowerment/nadawanie autonomii/mocy drugiemu przez majestat godnosci I efektywnosci, to nie tylko wywiesze biala flage ale zloze bron (uwaga zart) :*

"What is Servant Leadership"
https://youtu.be/aKk0AaaFqtU

"Servant Leadership"
https://youtu.be/XlTzLd6oXC0

Szczegoloy servant leadership/usluznego lidera omowilam na moim blogu, prosze :)
http://www.sfinia.fora.pl/blog-dyskurs,67/citations-and-links-cytaty-i-linki,9881.html#332521

Podpisalam z zespolem kontrakt na rozwiazanie umowy o prace z firma 6/30/17 nie z powodu niecheci przeniesienia sie do Portland, OR (region Nowa Anglii to jest stany Maine, New Hampshire, Vermont, Massachusetts, Rhode Island, and Connecticut przypomina najbardziej Europe), choc to tez podlegalo mojemu przemysleniu- bo region nie znam, lecz z powodu rozwiazania grupy 5 korporacji z powodu koniecznosci posiadania zdolnosci elastycznych/agility. Firma funkcjonujaca jako 5 niezaleznych korporacji bedzie szacowac wyniki finansowe kazdej z 5 korporacji I w razie niespelnienia oczekiwan starszego zarzadu w Niemczech, ta firma poleci w "kanal". Tak wiec otrzymujac wynagrodzenie roczne, swiadczenia medyczne, dentystyczne, wizji, ubezpieczenie na zycie, etc. I bonus retencyjny bez zadnych klauzuli oprocz powstrzymywania sie od zatrudnienia pracownikow firmy w innych miejcach przez rok, mam czas na egzaminy doktorskie w przewodnictwie w lipcu (przelozone z maja z powodu ataku cybernetycznego na nasz system komputeroway w domu), prace doktorska, obrone I ruszanie w rynek edukacji sredniej lub wyzszej na poziomie licencjatu, bo z takimi ludzmi najlepiej sie pracuje I "odmladzaja" pomyslami. A jak bym napisala jakie zarobki I nieodplatne swiadczenia pobieraja wykladowcy w szkolach srednich z podatkow mieszkancow I posiadaczy realnosci to "klekajta narody" :)


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Śro 16:12, 07 Cze 2017, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:01, 12 Cze 2017    Temat postu:

Każde myślenie musi posługiwać się danymi. Czysty logicyzm jest więc jałowy, bo brak mu danych. Nauki ścisłe są tak konstruowane, by po dostarczeniu danych na wejściu nie trzeba było procesu dalej karmić danymi.

Matematyka robi to najkonsekwentniej: wychodzi z aksjomatów i na nich buduje teorie. Ale i w matematyce okazuje się, że jeśli teoria jest na tyle skomplikowana, że zawiera arytmetykę, to da się w niej wypowiedzieć twierdzenia, których prawdziwość lub fałszywość można udowodnić dopiero po dostarczeniu dodatkowych danych: teoria rozgałęzia się, aby iść do przodu, trzeba wybrać rozwidlenie arbitralnie, czysty logicyzm upada.

Nauki przyrodnicze korzystają z gotowych teorii matematycznych, które (i ewentualne rozwidlenia których) wybierane są na bazie danych eksperymentalnych. Może się więc wydawać, że czysty logicyzm tutaj triumfuje, przynajmniej o ile się już ustaliło, jakiego rodzaju dane mamy prawo dostarczać. Jednak w praktyce okazuje się, że ani dobór teorii nie jest jednoznacznie wyznaczony przez dane, ani dane nie są na tyle precyzyjne czy kompletne, by w pełni nasycić nimi już wybraną teorię. Teorie dobierane są na zasadzie optymalizacji zysków i kosztów: nie zajmujemy się atomami, gdy opisujemy lot piłeczki pingpongowej, i na tej samej zasadzie skomplikowane teorie mogące zastąpić mechanikę kwantową nie interesują nas, dopóki mechanika kwantowa jest dla nas dostatecznie dokładna. Doświadczenia są projektowane na bazie czegoś, co na przykład w fizyce NAZYWA SIĘ intuicją fizyczną i jest niezbędnym elementem pracy każdego naukowca: jest to umiejętność sprawnego ocenienia, co jest ważne dla uzyskania przydatnego wyniku, a co można spokojnie pominąć, nie niszcząc przy tym wartości rezultatu końcowego. Czysty logicyzm nie ma tu najmniejszego zastosowania. Chyba, że dopiero na poziomie ostatecznego przetwarzania danych. Tym jednak zajmują się głównie komputery. A i one w wielu przypadkach korzystają z generatorów liczb przypadkowych (czyli z czegoś na kształt kostki do gry), bo bez tego nie dałyby odpowiedzi w wymaganym czasie czy z wymaganą dokładnością (zabawne, ale "czysty logicyzm" może rozwalić dokładność, bo jest w stanie rozpatrzyć zbyt mało istotnie różnorodnych sytuacji).

A w codziennym życiu mamy do czynienia z warunkami wielokrotnie bardziej złożonymi, niż w te w najtrudniejszym doświadczeniu naukowym. Rola intuicji jest więc ogromna. Umysł musi chodzić na skróty, bo inaczej musiałby stać w miejscu. Ale także i tu intuicja nie ma prawa zastępować precyzyjnego, logicznego myślenia. Intuicja dostarcza danych, wyznacza cele, ocenia możliwości, dobiera metody. Rozum opracowuje następnie drogę prowadzącą do tego wyznaczonego celu. Korzystając przy tym bogato z podpowiedzi intuicji, które stają się niezbędne w momentach krytycznych: gdy okazuje się, że dane są niepełne, albo że droga zaczyna za mocno skręcać w podejrzanym kierunku, albo gdy coś innego utrudni mu nadmiernie pracę, sprowadzając zagrożenie, że do celu się w ten sposób nie dojdzie.

Filozofia jest, rzecz jasna, pośrodku pomiędzy naukami przyrodniczymi a życiem codziennym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31264
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:18, 13 Cze 2017    Temat postu:

wujzboj napisał:
Każde myślenie musi posługiwać się danymi. Czysty logicyzm jest więc jałowy, bo brak mu danych. Nauki ścisłe są tak konstruowane, by po dostarczeniu danych na wejściu nie trzeba było procesu dalej karmić danymi.

Ciekawe jest jednak prześledzenie procesu na nieco dalszym etapie.
Co to znaczy, że zasadnie wypowiadam zdanie twierdzące?...

Może to, że zdanie jest prawdziwe?...
- Ale chyba nie koniecznie zawsze wobec zdania da się ściśle ustalić atrybut prawdziwości. Może być tak, że dalej nie jesteśmy pewni prawdziwości, ale zdanie JUŻ JEST ZASADNE - bo zawiera cenne przypuszczenie, bo z dużym prawdopodobieństwem jest prawdziwe, ale także np. dlatego, że coś nam układa w głowie - układa mimo dość niejasnego związku z opisem rzeczywistości. Ten ostatni przypadek dość dobrze kojarzy się nam z filozofią - tam jest wiele idei, które choć może wcale nie koniecznie będą prawdziwe (m.in. dlatego, że trudno jest uzgodnić dla nich dobre kryterium prawdziwości), lecz są jakoś INSPIRUJĄCE, a przez to też zasadne.
Powiedziałbym, że w ogólnym znaczeniu zasadność jest dość wyraźnie niezależna od prawdziwości. Może czasem najważniejsze nawet są te stwierdzenia, dla których prawdziwość jest dość nieokreśloną kategorią. Weźmy sobie zdanie "sprawiedliwość jest kluczową ideą". Czy jest ono prawdziwe?...
- Chyba nawet trudno powiedzieć. To zależy od tego jak zdefiniujemy kluczowość, jak rozumiemy sprawiedliwość. A jednak to zdanie rzeczywiście coś wnosi do tego, jak umysł organizuje sobie swoje spojrzenie na siebie i świat.
Może też zastanówmy się nad przeciwnym biegunem - tym negatywnym. Jakie zdania są bezzasadne?
Czy to nieprawdziwe?
Ja bym powiedział, że niekoniecznie tak musi być. Najbardziej chyba wyrazistym przykładem zdania bezzasadnego byłoby zdanie kompletnie niezrozumiałe, albo o bardzo niejasnym związku z resztą twierdzeń znanych umysłowi. Dość chyba dobrze ideę bezzasadności obrazuje jakaś daleko posunięta niefalsyfikowalność, czasem totalna arbitralność. Ogólnie zaś jest to BRAK POŁĄCZEŃ z resztą tego co w rozumie, bądź istnienie tych połączeń w postaci wadliwej.

Co ciekawe, pewien typ zdań bezzasadnych wcale nie musi oznaczać ich fałszywości. Weźmy sobie sytuację, w której ktoś skarży się "dzisiaj źle się czuję". Druga osoba, bez żadnych badań, czy doświadczenia medycznego "strzela": pewnie masz gruźlicę. Stwierdzenie to jest bezzasadne, nie oparte na niczym. Ale może się okazać, iż jest ono prawdziwe, bo złe samopoczucie rzeczywiście wynikało z początków owej choroby.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 0:37, 13 Cze 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:41, 15 Cze 2017    Temat postu:

Ogromna większość zdań z języka potocznego jest po prostu bardzo nieprecyzyjna. I tak być powinno, bo w przeciwnym wypadku spędzalibyśmy życie na wypowiadaniu niezwykle skomplikowanych i długich wypowiedzi, z których nic by nie wynikało, bo by się dezaktualizowały wiele wcześniej, nim zostałyby dokończone. (Tu przypomina się Tolkien i jego rozmowy Entów.) Precyzja języka potocznego (i zresztą każdego języka, naukowego też) dąży do takiej, jaka jest w praktyce najbardziej przydatna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31264
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:24, 16 Cze 2017    Temat postu:

wujzboj napisał:
Ogromna większość zdań z języka potocznego jest po prostu bardzo nieprecyzyjna. I tak być powinno, bo w przeciwnym wypadku spędzalibyśmy życie na wypowiadaniu niezwykle skomplikowanych i długich wypowiedzi, z których nic by nie wynikało, bo by się dezaktualizowały wiele wcześniej, nim zostałyby dokończone. (Tu przypomina się Tolkien i jego rozmowy Entów.) Precyzja języka potocznego (i zresztą każdego języka, naukowego też) dąży do takiej, jaka jest w praktyce najbardziej przydatna.

Zgoda. Ale chcę zwrócić uwagę na pewien dodatkowy aspekt sprawy. Precyzja jest w tym kontekście dość niezależną kategorią. Mogę mówić precyzyjnie, ale bezzasadnie - np. opowiedzieć ze szczegółami coś, do stwierdzenia czego nie miałbym podstaw. To coś nawet nie musi być fałszywe - przypadkowo może okazać się prawdziwe, ale ja - opowiadając ową historię bez podstaw faktograficznych - twierdziłbym bezzasadnie.
I odwrotnie rzecz fałszywa może okazać się zasadna z jakiegoś powodu - bo np. wszystko na to wskazywało, tylko jakoś okazało się, iż w jednej danej był błąd odczytu, albo że ze 100 przesłanek "za" i tylko z jedną "przeciw" ostatecznie, zbiegiem okoliczności zwyciężyła ta przeciw.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin