Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Okulary wiary...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:13, 01 Lip 2017    Temat postu: Okulary wiary...

Dużo tu gadacie o wierze, więc warto w ten aktualny problem coś też dodać.
Ja podejdę inaczej do tego tematu i spróbuję odpowiedzieć, dlaczego ludzie wierzą w Boga.

Wydaje mi się, że to się bierze z tego, że nie podoba nam się rzeczywistość. My chcemy być szczęśliwi, zęby było super, by było sprawiedliwie żeby to miało jakiś sens. Natomiast rzeczywistość ma to do siebie, że ją to gówno obchodzi co byśmy chcieli. Ma nas w nosie i robi z nam, co chce, ma nas w głębokim poważaniu i po prostu sobie płynie ta rzeczywistość. I tak naprawdę to, co my byśmy chcieli od niej, by nam dała: szczęście, sprawiedliwość, sens, to ona nam tego nigdy nie da i albo się z tym pogodzimy, albo i zrobimy coś w ramach tej rzeczywistości coś zmienimy, coś poprawimy by było nam tu lepiej albo zaczniemy na nią nakładać różowe okulary, które w naszym mniemaniu będą zmieniać ją poprawnie. Choćby taka śmierć, to jest straszna rzecz, jak jakiś członek stada umiera to jest to smutne. Co zrobić ? ten smutek przeżyć, można go racjonalizować, można też wymyśleć sobie że ta osoba gdzieś tam w innych światach żyje dalej, że jest jej lepiej niż tu, że my jak umrzemy to nie musimy się niczego bać bo przecież będziemy żyć dalej. Można sobie coś takiego wymyśleć. Czy to będzie prawda czy nie.. Okazuje się, zę to nie jest tak istotne naprawdę czy to przebarwienie „różowymi okularami wiary” nadaje prawdziwe barwy czy je wypacza. A niestety różowe okulary wiary wypaczają rzeczywistość. Co można jeszcze zrobić ? Niesprawiedliwe jest to życie na tym świecie, ktoś kto był prawy, mądry, uczynny zostaje pobity, okradziony.. to jest niesprawiedliwe. Drugi kradł, rabował nagle staje się bogaczem, wszystko uchodzi takiemu na „sucho”.

Albo się z tym pogodzimy i zaczniemy działać w kierunku, aby budowac jakieś prawa, zabezpieczenia, pomagać innym przede wszystkim. Nagradzać tych dobrych, a izolować tych złych. A można też stwierdzić sobie „ach po śmierci i tak ktoś tam posortuje wszystkich tak jak trzeba. Zabijmy ich wszystkich Bóg ich posądzi”. Tak prościej. Znowu okulary różowe, które zakładamy wypaczają kolory rzeczywistości, psują tę rzeczywistość. Obraz rzeczywistości postrzegany poprzez pryzmat wiary jest wypaczony. Z ateizmem, brakiem wiary w Boga jest właśnie jak z brakiem różowych okularów wypaczających rzeczywistość. Tak to wygląda. Gdy się te okulary zdejmie to raz, ze postrzega się rzeczywistość taką jaka jest czyli okrutną i paskudną i wtedy zaczyna nam zależeć na tym, aby że trzeba pomóc innym, sobie, poprawić świat żeby był lepszy, bo tylko my możemy to zrobić , bo skoro tylko my jesteśmy to tylko my musimy wziąć się do roboty. Tak wiec dlatego ludzie wierzą, żeby pomalować sobie rzeczywistość na kolorowo, bo barwy, które są im się nie podobają. A tak naprawdę jest dużo bardzo ładnych kolorów, które pokazują się, gdy się zdejmie te paskudne okulary wiary, wtedy dopiero można je dostrzec, piękno tego, co nie znane…

Wierzący zawsze się cieszą, gdy pytają się, a skąd wziął się świat. Ja mówię nie wiem, ale ja się ciesze z tego „nie wiem”, bo za każdym rogiem nauki będzie coś pięknego, co będzie można poznać i to są te kolory, które różowe kolory wiary nam tłumią! Rzeczywistość nie postrzegana przez ten pryzmat wiary uładniający to sztucznie i fałszywie może jest twarda oraz okrutna, ale ona taka po prostu jest. Jest tez piękna w tym swoim działaniu. Dopiero jak się odrzuci tę obłudę religijną wiary to wtedy można to wszystko dostrzec. Zarówno te „ciemne” strony rzeczywistości , jak i te „jasne”. Zaczynają być wtedy dopiero dobrze widoczne. Tak więc zachęcam do zrzucenia paskudnych, różowych okularów wiary i religii.


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Sob 16:14, 01 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31330
Przeczytał: 99 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:57, 01 Lip 2017    Temat postu: Re: Okulary wiary...

Kruchy04 napisał:
Dużo tu gadacie o wierze, więc warto w ten aktualny problem coś też dodać.
Ja podejdę inaczej do tego tematu i spróbuję odpowiedzieć, dlaczego ludzie wierzą w Boga.

Wydaje mi się, że to się bierze z tego, że nie podoba nam się rzeczywistość. My chcemy być szczęśliwi, zęby było super, by było sprawiedliwie żeby to miało jakiś sens. Natomiast rzeczywistość ma to do siebie, że ją to gówno obchodzi co byśmy chcieli. Ma nas w nosie i robi z nam, co chce, ma nas w głębokim poważaniu i po prostu sobie płynie ta rzeczywistość. I tak naprawdę to, co my byśmy chcieli od niej, by nam dała: szczęście, sprawiedliwość, sens, to ona nam tego nigdy nie da i albo się z tym pogodzimy, albo i zrobimy coś w ramach tej rzeczywistości coś zmienimy, coś poprawimy by było nam tu lepiej albo zaczniemy na nią nakładać różowe okulary, które w naszym mniemaniu będą zmieniać ją poprawnie.
...


Ogólnie podoba mi się ten tekst. I w dużym stopniu się zgadzam z jego tezami. Przynajmniej z tym spostrzeżeniami początkowymi. Ale nie zgadzam się z Autorem do końca - mój sprzeciw dotyczy ostatecznych wniosków.

Faktem jest jednak, że świat ma gdzieś nasze pragnienia. Tylko powstaje pytanie: ale jaki miałby stąd wypływać wniosek?...
Autor sugeruje wniosek pesymistyczny - tak musi być, pogódźmy się z tym, że jest kiepsko. Do pewnego stopnia nawet jest tu "kawałek racji" - z pewnymi rzeczami pogodzić się trzeba. Ale, czy ze wszystkim?...

Wydaje mi się, że nie ma ogólnej reguły na to, z jakimi przykrymi okolicznościami należy się godzić, a z jakimi walczyć. A jeśli walczyć, to mamy następne pytanie: jakimi środkami? - To po pierwsze.

Ale jest i moje drugie względem powyższego tekstu Kruchego. Chodzi o zawarte domniemanie, iż największym problemem człowieka jest śmierć i strach przed nią, ewentualnie ból po stracie najbliższych osób. Myślę, że ów strach przed śmiercią jest przereklamowany. Tzn. nie twierdzę, iż on wcale nie występuje, albo że należy go jakoś bagatelizować, jednak jestem przekonany, że są rzeczy gorsze niż śmierć, a poza tym wielu ludzi jawnie lekceważy sobie zagrożenie życia. Ludzie lekceważą śmierć, czy to dla zabawy, adrenaliny, czy z powodu silnego zapatrzenia się w jakiś cel, czy też dlatego że taką mają kulturę, tak się u nich przyjęło. To ostatnie jest wyraźne u Japończyków, gdzie samobójstwo jest akceptowanym i względnie często stosowanym sposobem ucieczki od życia. Miliony żołnierzy, jacy ginęli (bohatersko) podczas wojen (zwykle w nie swojej sprawie, "za pietruszkę"), pokazują iż lęk przed śmiercią daje się stłumić - szczególnie gdy adrenalina pompuje w żyły emocję przykrywającą głębszą refleksję. Jakże często pojawiają się w mediach opisy tzw. rozszerzonych samobójstw, czyli przypadków, gdy osoba z problemami emocjonalnymi zabija najpierw kogoś, z kim wiąże swoje życiowe niepowodzenia, a potem targa się na własne życie. Dla takich samobójców - morderców najważniejszym jest, aby postawić na swoim, udowodnić innym, że to oni mają ostatnie słowo, a świat może im "nagwizdać" skoro oni sami z tego świata się wyekspediują na tamtą stronę.

Myślę, że tłumaczenie wiary motywami lękowymi jest mało przekonywujące. Tak to ktoś kiedyś wymyślił i, głównie wśród ateistów, rozpropagował, ale poważniejszych podstaw do uznania tego motywu za główny, ja nie widzę. Rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, bo wiara religijna ma, w moim przekonaniu, przynajmniej kilka swoich źródeł - przyczyn, składników skłaniających do niej.
Pierwszym jest po prostu kultura, w której się wychowywaliśmy. Spora część ludzi wierzy, nie specjalnie przejmując się zasadami owej wiary, ale traktują deklarację względem tej wiary jako swoiste "zapisanie się do klubu". Ci ludzie chcą mieć przede wszystkim jakichś "swoich", zaś religia służy im za rozgranicznik w zakresie swój vs obcy. Zaś symbole religijne pełnią funkcję "szalka klubowego". I ty byłby główny motyw ich przynależności wyznaniowej.
Jest tez grupa ludzi, którzy wiarę przyjmują z powodu WIELKIEJ POTRZEBY ŁADU w życiu. Strach przed śmiercią nie jest chyba tak ważny, jak właśnie to pragnienie, aby te zwariowany, nie ogarnięty świat, ktoś (Bóg?...) "wziął w swoje ręce" i dopilnował w nim porządku. Stąd dość silna korelacja ogólnego konserwatyzmu w myśleniu i religii - po prostu Ci, którzy nie lubią "zbytniej" złożoności, swobody świata, postulują, pragną, aby temu światu zaaplikować jak najwięcej zasad, norm moralnych, a na koniec, aby dało się wierzyć, że ktoś jest wyegzekwuje.
Jeszcze inną grupą ludzi wiary jest ta, do której zaliczyłby się piszący te słowa. Dla mnie osobiście wiara (aktualnie, bo wcześniej przechodziłem różne etapy rozwoju, zmian w tym zakresie) jest w dużym stopniu ODCZUCIEM - czyli jakąś formą ZANURZENIA w swego rodzaju duchowym medium. Do tego dochodzi (a może z tego, choćby częściowo wynika) KONSTRUKT ŚWIADOMOŚCI - JA. Dla mnie wiara religijna jest swego rodzaju WSTĘPEM DO BUDOWY MODELU ŚWIADOMOŚCI. W oparciu o ten model dopiero zaczynam "rozumieć świat" (osobna kwestia na ile poprawnie). I pod tym względem religia, Bóg, opisy historii -mitów z religią związanych są mi niezwykle potrzebne.

To oczywiście nie są wszystkie powody, dla których ludzie są religijni. Poza tym wskazane przeze mnie powody nie są rozłączne - zwykle jakoś się nakładają. Gdzieś tam wśród nich pewnie jest też ów lęk przed śmiercią, ale chyba nie jako główny motyw.

Ale w ogóle jeśli chodzi o tłumaczenie potrzebami.
Potrzeby można wskazać. Tylko co to właściwie dowodzi?
Nawet jeśli przestępcy wykażemy, że miał motyw, to rozsądny sąd TYLKO Z POWODU TEGO MOTYWU człowieka nie skaże. Nasze przyczynowo skutkowe schematy rozumowania domagają się jakiejś odpowiedzi na pytanie: dlaczego?
W gruncie rzeczy to tłumaczenie potrzebami same podlega temu błędowi, który tutaj Autor wskazał - oto mamy POTRZEBĘ WYTŁUMACZENIA. A skoro potrzeba użyta jako motyw światopoglądowy jest krytykowana, to chyba i potrzeba tłumaczenia potrzebą też nie jest tak całkiem bez winy...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 2:02, 02 Lip 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 2:03, 02 Lip 2017    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
... o prostu sobie płynie ta rzeczywistość ...
Zrobiłam sobie przerwę mentalna a tu takie "ciasteczko". "Płynącą" rzeczywistość niezależna od człowieka. Niesamowite! Czego to człowiek nie wymyśli? Jak mawia komik amerykański Steve Bhaerman: "What people think about is unbelievable./o czym myślą ludzie jest nie do uwierzenia."

Przypominam uprzejmie Panom, że nasz umysł czyli współpraca systemu nerwowego z mózgiem w trakcie interakcji że środowiskiem, którym jest wszystko, w celu przetwarzania bodźców nie śpi nawet gdy śpimy. Więc, ta „plynaca rzeczywistosc” to konglomerat percepcji wszystkich partycypujących w jej tworzeniu a jest nas coraz wiecej. Tak jak wszyscy (z wyjątkiem osób niewidomych) widzimy wieże Eiffle, tak wejście na jej szczyt stworzy różne „plynace rzeczywistosci” dla każdego wstępującego. Bo to nie obiekt (ona sobie stoi), tylko jego percepcja powiązana z doświadczaniem na bazie indywidualnej ramy referencji dooswiadczen życiowych stworzy indywidualna percepcję doświadczenia wchodzenia na szczyt wieży Eiffle. Oczywiście są szansę, że doświadczenie jednego człowieka pokryje się z doświadczeniem drugiego. Zwykle zdarza się ten fenomen u ekstrawertyków o niższym poziomie świadomości. Zasadniczo, wszyscy ekstrawertycy mają niższy poziom świadomości, bo nie mają ani potrzeby ani szansy na samo-refleksje, bo muszą mieć stale „widownie” do głośnego myślenia. Stąd, nie praktykują głębokich obserwacji, skaczą z pomysłu na pomysł - ich rzeczywistość percepcyjna nie „plynie” lecz „leci”. Introwertyk wyciszy umysł i odkryje, że w przerwie między bombardowaniem myśli nie ma nic. Odczuje również, że strach jest naturalna reakcja kiedy przybliżamy się do Prawdy, która metaforycznie możemy porównać do bycia nad przepaścią. Kwestia jest co dalej? Nic. Siedzieć dalej i nie tonąć w oceanie myśli. Tym samym nie szkodzić sobie i innym. Czuć się coraz wygodniej z niepewnością, która umysł konceptualny zawsze stara się zapelnic, bo ego musi mieć fundament to wzrostu. Akceptacja niepewności wyzwala nas z paradoksów i tworzy miejsce na otwartość i empatie. Kiedy odczuwamy empatie do siebie i innych, rzeczywistość ma tylko jedno źródło - jesteśmy tym źródłem lecz nie wszyscy mają tego świadomość, bo „umieranie” dla ego to nie jest koncept o którym przeciętny człowiek w XXI wieku pragnie debatować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:24, 02 Lip 2017    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Wierzący zawsze się cieszą, gdy pytają się, a skąd wziął się świat. Ja mówię nie wiem, ale ja się ciesze z tego „nie wiem”, bo za każdym rogiem nauki będzie coś pięknego, co będzie można poznać i to są te kolory, które różowe kolory wiary nam tłumią! Rzeczywistość nie postrzegana przez ten pryzmat wiary uładniający to sztucznie i fałszywie może jest twarda oraz okrutna, ale ona taka po prostu jest. Jest tez piękna w tym swoim działaniu. Dopiero jak się odrzuci tę obłudę religijną wiary to wtedy można to wszystko dostrzec. Zarówno te „ciemne” strony rzeczywistości , jak i te „jasne”. Zaczynają być wtedy dopiero dobrze widoczne. Tak więc zachęcam do zrzucenia paskudnych, różowych okularów wiary i religii.

Nauka nie zinterpretuje ci świata.

Wiara nie jest okularami, ani różowymi ani żadnymi innymi. Wiara religijna nie jest pod tym względem wyjątkiem. Wiara jest potrzebna do tego, by cokolwiek ze sobą na tym świecie zrobić. By cokolwiek zdecydować, by do czegokolwiek dążyć. Po prostu - by żyć.

To od ciebie zależy, czy będziesz świat interpretował z optymizmem, czy nie. Jeśli optymizm nazwiesz zaś różowymi okularami, to jego brak musisz nazwać okularami czarnymi.

Jeśli nie wiesz, jak jest, to możesz wybrać albo opcję zgodną z tym, jak być chciał, żeby było, albo opcję zgodną z tym, jak byś nie chciał, żeby było. Możesz nazwać to pierwsze chciejstwem, ale to drugie jest po prostu masochizmem. I to niezbyt konsekwentnym (jak to masochizm), bo i tak sprowadza się do spełnionej chęci - do chęci wybrania czegoś paskudnego :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jacol




Dołączył: 06 Maj 2008
Posty: 539
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Poznań

PostWysłany: Nie 20:53, 02 Lip 2017    Temat postu: Re: Okulary wiary...

Kruchy04 napisał:
My chcemy być szczęśliwi, żeby było super, by było sprawiedliwie żeby to miało jakiś sens. Natomiast rzeczywistość ma to do siebie, że ją to gówno obchodzi co byśmy chcieli.


Czy dychotomia MY - RZECZYWISTOŚĆ ma sens? Dlaczego moje doświadczenie pragnienia, żeby było super, szczęśliwie lub sensownie nie jest rzeczywiste, a doświadczenie widoku drzewa rzeczywiste?

Moje chcenia są tak samo rzeczywiste, jak wszystko co doświadczam i coś mi mówią o rzeczywistości.
Powiedziałbym nawet, że ja z moimi pragnieniami wydaję się sobie bardziej rzeczywisty niż doświadczanie wrażenia drzewa.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin