Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

św. Tomasz - O stworzeniu bytów creatio ex nihilo

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kohelet




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 22:53, 19 Lip 2006    Temat postu: św. Tomasz - O stworzeniu bytów creatio ex nihilo

Summa Contra Gentiles, ks. II, rozdz. 16-18
Tłum. M. A. Krąpiec


Rozdz. 15
Wszystko co jest pochodzi od Boga

Skoro zostało wykazane (rozdz. 6), że Bóg jest źródłem istnienia dla niektórych (rzeczy), to należy jeszcze pokazać, że nic nie ma poza Nim, co by nie pochodziło od Niego.
Wszystko bowiem, co czemuś przysługuje nie ze względu na to czym coś (samo w sobie) jest, to przysługuje mu poprzez jakąś przyczynę, tak jak biel człowiekowi. Albowiem to, co nie ma przyczyny jest pierwsze i niezapośredniczone. Stąd jest konieczne, by było samo przez się i ze względu na to czym samo jest. Niemożliwe zaś jest, by coś jednego przysługiwało dwom (rzeczom) i każdej z nich ze względu na to czym one same w sobie są. To bowiem, co jest orzekane o czymś, ze względu na to czym ono samo jest, to nie rozciąga się poza nie samo. Tak jak posiadanie trzech kątów, równych dwom prostym, nie rozciąga się poza trójkąt, o którym się orzeka lecz z nim się pokrywa. Jeśli więc coś przysługuje dwom (rzeczom), to nie przysługuje im obu ze względu na to czym one obie same w sobie są. Niemożliwe jest więc, aby coś jednego orzekać o dwóch, tak by o żadnym nie było orzekane jako przyczynie, lecz jest konieczne był jedno z nich było przyczyną drugiego, jak ogień jest przyczyną ciepła ciała złożonego, chociaż jednak o obu (tj. o ogniu i ciele) mówi się, że są ciepłe; lub też jest konieczne by coś trzeciego było dla obu przyczyną, jak dla dwóch świec ogień jest przyczyną świecenia.
Istnienie zaś, orzekane jest o wszystkim tym, co jest. Niemożliwe jest więc by były jakieś dwie (rzeczy), z których żadne nie miałoby przyczyny istnienia, lecz jest konieczne aby każda z nich otrzymała istnienie od przyczyny lub by jedno było dla drugiego przyczyną istnienia. Jest więc konieczne aby od Tego, który nie ma przyczyny (swego) istnienia było (pochodziło) wszystko to, co w jakikolwiek sposób jest (istnieje). Powyżej zaś okazaliśmy (I,18), że Bóg jest takim bytem, który nie ma przyczyny bytowania. Od Niego zatem, jest wszystko, co w jakikolwiek sposób jest (istnieje). Jeśli jednak mówi się, że "byt" nie jest orzecznikiem jednoznacznym, niemniej wniosek jest poprawnie wyprowadzony, albowiem nie orzeka on o wielu wieloznacznie lecz analogicznie i dlatego musi sprowadzić się do jednego.
Ponadto, to co przysługuje czemuś z jego natury a nie z jakiejś innej przyczyny, nie może być w nim pomniejszone i wybrakowane. Jeśli bowiem, od natury oddziela się lub dodaje coś istotnego, to będzie to już inna natura; tak jak zdarza się to w przypadku liczb, do których dodana lub odjęta jedność(stka) zmienia gatunek. Jeżeli zatem, przy tworzeniu zupełnej natury lub istoty jakiejś rzeczy, znajduje się coś pomniejszającego, to jest jasne, że nie zależy to wprost od jej natury, lecz od czegoś innego, czego ubytek spowodował pomniejszenie. Co więc czemuś przysługuje mniej niż innemu, to nie przysługuje mu tylko na mocy jego natury, lecz z innej przyczyny. To więc będzie przyczyną wszystkiego w jakimś rodzaju (porządku) czemu przysługuje w najwyższym stopniu orzekanie tego porządku (rodzaju). Stąd to, co jest najbardziej gorące widzimy, że jest przyczyną wszystkiego co ciepłe i to co jest co najjaśniejsze przyczyną wszystkiego co jaśnieje. Bóg zaś jest najbardziej bytem, jak ukazano to w księdze pierwszej (rozdz. 13). On więc jest przyczyną wszystkiego o czym orzeka się "byt".
Ponadto, wedle porządku skutków, zachodzi porządek przyczyn, a to dlatego, że skutki są proporcjonalne do swych przyczyn. Stąd trzeba by -- jak skutki szczegółowe sprowadzają się do przyczyn szczegółowych -- tak też, to co jest wspólne w skutkach szczegółowych, sprowadzało się do jakiejś przyczyny wspólnej; podobnie -- jak ponad szczegółowymi przyczynami narodzin (powstawania) tego lub innego jest jeszcze słońce, jako powszechna (wspólna) przyczyna narodzin, i jak król jest powszechną (wspólną) przyczyną rządów w królestwie, ponad przełożonymi w królestwie i poszczególnych miast. A dla wszystkich jest wspólne istnienie. Potrzeba więc, by ponad wszystkimi przyczynami, istniała jakaś przyczyna, która udziela istnienia. Pierwszą zaś przyczyną jest Bóg, jak wcześniej już ukazano (I, c.13). Zatem wszystko co jest od Boga istnieje. Także, to o czym się istotnie orzeka jest przyczyną wszystkiego, o czym orzeka się partycypowanie (przez uczestniczenie), gdyż jak ogień jest przyczyną wszystkiego co jest ogniste jako takie. Bóg zaś, jest Bytem przez swą istotę, gdyż jest samym istnieniem. Każdy inny zaś byt jest bytem przez uczestniczenie, albowiem byt, który jest swym własnym istnieniem, może być tylko jeden jako to już okazano (I, rozdz. 13-14). Stąd Bóg jest dla wszystkiego innego przyczyną istnienia.
Nadto, wszystko to, co jest możliwe istnieć i nie istnieć, ma jakąś przyczyną, gdyż ujęte samo w sobie posiada obie alternatywy i dlatego trzeba by istniało coś co go zdeterminuje do jednego. Stąd, skoro nie ma ciągu w nieskończoność, jest potrzeba by istniało coś co jest konieczne i co jest przyczyną wszystkiego co jest możliwe istnieć i nie istnieć. I owo konieczne posiada przyczynę swej konieczności i znowu w tej dziedzinie (konieczności) nie ma ciągu w nieskończoność i w ten sposób dochodzi się do czegoś, co samo przez się jest koniecznością istnienia. A to może być tylko jedno, jako ukazano to już (I, rozdz. 13-42) i jest nim Bóg. Trzeba więc, wszystko inne nie będące Nim samym, sprowadzić do Niego samego jako do przyczyny istnienia.
Co więcej, Bóg przez to, że jest w akcie, czyni rzeczy, jak to uprzednio wykazano. A On sam, w swej aktualności i doskonałości, zawiera wszystkie doskonałości, jak wykazano to już wcześniej (rozdz. 7) i wszystko ma w swojej mocy. Jest więc wszystkiego sprawcą. A to nie zaistniałoby, gdyby coś innego mogło istnieć, jako nie od Niego. Nic bowiem nie może istnieć (zarazem) i od czegoś drugiego, i nie od czegoś drugiego, gdyż gdyby mogło istnieć nie do czegoś drugiego, to z konieczności istnieje samo przez siebie, co też nigdy nie mogłoby istnieć od czego drugiego. Nic zatem nie może istnieć, jeśli nie pochodzi do Boga.
Tak samo, to co niedoskonałe ma swe zapoczątkowanie w doskonałym, jak nasienie w zwierzęciu. Bóg zaś jest najdoskonalszym bytem i dobrem najwyższym, jak okazano to już (I, rozdz. 12,28 i 41). On sam jest więc dla wszystkiego przyczyną istnienia, szczególnie dlatego, jak okazano to już (I, rozdz. 42), że taki może być tylko jeden.
A to potwierdza Boski autorytet. Mówi bowiem Psalm 145,6; "który uczynił niebo i ziemię, morze i wszystko co jest w nich". I u św. Jana (zostało powiedziane), "wszystko przezeń zostało uczynione i bez Niego nic nie zostało uczynione", a w liście do Rzymian (czytamy): "z którego wszystko, przez którego wszystko i w którym wszystko. Jemu chwała na wieki".
A to wyklucza błąd starożytnych przyrodników, którzy mniemali, że niektóre ciała nie mają przyczyny swego istnienia, oraz tych, którzy mówili, że Bóg nie jest przyczyną substancji nieba, ale tylko ruchu".


Rozdz. 16
Bóg z niczego powołał rzeczy do istnienia

"Okazuje się zatem, że Bóg powołał rzeczy do istnienia z niczego co by uprzednio istniało jako materia (tych rzeczy).
Jeśli bowiem coś jest skutkiem (działania) Boga, to albo istniałoby coś wcześniej od Niego, albo nie. Jeśli nie, to mielibyśmy twierdzenie, że mianowicie Bóg wytwarza jakiś skutek z niczego co wcześniej preegzystuje. Gdyby bowiem coś uprzednio istniało, to wówczas albo zaistniałby ciąg w nieskończoność, a co w przyczynach naturalnych jest rzeczą niemożliwą, jak tego dowodzi Filozofii w I ks. Metafizyki, albo nastąpi dojście do czegoś pierwszego, co już nie dopuszcza istnienie czegoś (innego); a co nie może być czymś inny jedynie samym Bogiem. Wykazano bowiem w pierwszej księdze (rozdz. 17), że ani (On) sam nie jest materią jakiejś rzeczy, ani nic nie może też istnieć poza Bogiem, czego Bóg nie byłby przyczyną istnienia, jak zostało to już ukazane (rozdz. 15). Pozostaje więc przyjąć, że Bóg do wytwarzania swoich skutków, nie potrzebuje preegzystującej materii, z której by (rzeczy) wytwarzał.
Ponadto, każda materia jest ograniczona do jakiegoś gatunku przez przydaną jej formę. Utworzenie zaś czegoś z materii preegzystującej, przydając jej formę w jakikolwiek sposób, jest działaniem do jakiegoś określonego gatunku. Tego rodzaju zaś (czynnik) działający jest działającym szczegółowym; przyczyny bowiem są proporcjonalne do swych skuktów. Działający, który z konieczności potrzebuje materii jako podłoża, z której wytwarza, jest działającym szczegółowym. Bóg zaś jest działającym, który jest powszechną przyczyną istnienia, jak to ukazano powyżej (rozdz. 15). Dlatego Sam w Swym działaniu nie potrzebuje preegzystującej materii.
Podobnie też, im jakiś skutek jest powszechniejszy, tym posiada on wyższą właściwą (sobie) przyczynę; ponieważ im przyczyna jest wyższa, tym moc jej rozciąga się na więcej rzeczy. Istnienie zaś (rzeczy) jest czymś powszechniejszym niż poruszanie; są bowiem niektóre byty nieruchome, jak na przykład kamienie i tym podobne, jak to podają filozofowie. Potrzeba więc, aby ponad przyczyną, która działa tylko poruszając i przemieniając, była taka przyczyna, która jest pierwszym źródłem istnienia (bytów). Tą zaś (przyczyną) jak wykazaliśmy (rozdz. 15) jest Bóg. Bóg bowiem nie działa jedynie poruszając i przemieniając. Każdy zaś, kto nie może powołać rzeczy do istnienia, jak tylko z uprzednio istniejącej materii, działa jedynie poruszając i przemieniając; wytwarzanie bowiem czegoś z materii dokonuje się poprzez ruch lub jakąś przemianę. Nie jest zaś czymś niemożliwym powoływać rzeczy do istnienia, bez uprzednio istniejącej materii. Bóg bowiem powołuje rzeczy do istnienia bez uprzednio istniejącej materii.
Ponadto, to co działa jedynie przez ruch i przemianę, nie jest powszechną przyczyną tego co istnieje. Nie powstaje bowiem byt z nie-bytu, w sensie absolutnym, na skutek ruchu czy przemiany, lecz ten oto byt z tego oto nie-bytu. Bóg zaś jest powszechnym źródłem (przyczyną) istnienia, jak zostało to już pokazane (rozdz. 15). Nie przysługuje Mu bowiem tylko działanie na sposób ruchu lub przemiany; nie potrzebuje więc, do uczynienia czegoś, wcześniej istniejącej materii.
Przy czym, wszystko co działa, działa w jakiś sposób na podobieństwo siebie samego; coś bowiem działa dlatego, że jest w akcie. Tego rodzaju działanie będzie wytwarzać skutek, przyczynując, w jakiś sposób, formę tkwiącą w materii, co jest aktem dzięki formie, którą zawiera, a nie dzięki całej swojej substancji; stąd Filozof (Met. ks.VII koment.28) wykazuje, że rzeczy materialne, mające formy w materiach, powstają dzięki czynnikom materialnym, mającym formy w materii, a nie dzięki formom samym przez się istniejącym. Bóg zaś nie jest bytem poprzez akt, który by w Nim tkwił lecz jest (aktem) przez całą swą substancję, jak to zostało wyżej dowiedzione (I, rodz.18). Właściwym więc sposobem Jego działania jest aby wytwarzać całość rzeczy istniejącej, a nie tylko rzeczy zawierającej się w czymś, czyli po prostu formy w materii. W ten zaś sposób działa wszelki działający, który nie potrzebuje materii do działania. Bóg więc nie potrzebuje w swoim działaniu wcześniej istniejącej materii.
Również, materia jest przyrównywana do działającego jako przyjmująca działanie, które jest od niego; akt bowiem, który przysługuje działającemu jako ten "od którego" (ut a quo) pochodzi, jest tym co doznaje, jako "to w czym" (ut in quo). Tak więc potrzebna jest materia do jakiegoś działania, aby przyjąć samo działanie: samo bowiem działanie działającego, przyjęte w doznającym, jest aktem tego co doznaje i formą, albo jakimś zapoczątkowaniem formy w nim samym. Bóg zaś nie działa jakimś działaniem, które z konieczności byłoby przyjmowane w czymś doznającym; ponieważ Jego działanie jest Jego istotą (substancją), jak to zostało wykazane powyżej (rozdz. 6). Nie potrzebuje więc do wytwarzania skutków wcześniej istniejącej materii.
Ponadto, wszelki działający, który do działania potrzebuje wcześniej istniejącej materii, posiada materię proporcjonalną do swego działania, jako że cokolwiek jest w mocy działającego, całe jest też w możności materii; w przeciwnym razie (działający) nie mógłby zaktualizować czegokolwiek co byłoby w jego możności czynnej i tak na próżno miałby siłę do tego. Materia zaś nie posiada takiej proporcji w stosunku do Boga; nie ma bowiem w materii możności do jakiejkolwiek determinacji, jak to widać u Filozofa (Fizyka II, tekst kom. 6). A skoro więc moc Boża jest po prostu nieskończona, jako to już wykazano (I rodz 18 i 48), to Bóg nie potrzebuje materii wcześniej istniejącej, z której z konieczności by wytwarzał (rzeczy).
Stąd też, dla różnych rzeczy są różne materie; nie jest bowiem taką samą materia rzeczy duchowych i cielesnych, ani ciał niebieskich i zniszczalnych; co widać stąd, że doznawanie, które jest właściwością materii, nie jest tego samego rzędu w rzeczach wyróżnionych powyżej; albowiem doznawanie, które jest w rzeczach duchowych jest rzędu intelektualnego, jako że intelekt przyjmuje formy intelektualnie poznawcze nie w ich istnieniu materialnym; ciała zaś niebieskie doznają innowacji miejsca a nie innowacji bytowania, jak ciała podniebne. Nie ma więc jednej materii, która byłaby w możności do istnienia wszystkiego. Sam zaś Bóg jest powszechną przyczyną istnienia całości rzeczy. Jemu więc samemu nie odpowiada proporcjonalnie żadna materia; nie potrzebuje zatem z konieczności materii.
Co więcej, gdy pomiędzy rzeczami w naturze jest jakaś proporcja i jakiś porządek, to musi jedna z nich podchodzić od drugiej lub obydwie od czegoś jednego; musi bowiem ustanowiony porządek w jednej być odpowiednim dla drugiej; inaczej porządek lub proporcja byłaby z przypadku, czego nie możemy dopuszczać w pierwszej przyczynie rzeczy, ponieważ wynikałoby (z tego), że tym bardziej wszystkie rzeczy istnieją z przypadku. Jeśliby więc była jakaś materia proporcjonalna do boskiego działania, należy wtedy przyjąć, że albo pierwsza pochodzi od czegoś drugiego albo że obydwie od czegoś trzeciego. Lecz skoro Bóg jest bytem pierwszym i pierwszą przyczyną, nie może być więc skutkiem materii, ani nie może pochodzić od jakiejś trzeciej przyczyny. Pozostaje więc (przyjąć), że jeśli znajduje się jakaś materia proporcjonalna do boskiego działania, to On sam jest jej przyczyną.
Ponadto, to co pośród bytów jest pierwsze musi być przyczyną istnienia tych rzeczy, które są; gdyby bowiem nie były uprzyczynowane, nie byłyby przezeń uporządkowane, jak to już zostało dowiedzione (I, c.18). Pomiędzy zaś aktem i możnością jest taki porządek, że chociaż jedno i to samo raz jest w możności a raz w akcie, to jednak możność jest pierwsza czasowo niż akt (chociaż akt jest pierwszy z natury), jednak, ściśle mówiąc, akt musi być wcześniejszy od możności; a co wynika stąd, że możność nie może przejść do aktu jak tylko dzięki bytowi w akcie. Materia zaś jest bytem w możności. Potrzeba więc, by Bóg, który jest aktem pierwszym i czystym, był bezwzględnie od niej pierwszy, i co zatem z tego wynika, jej przyczyną. Nie ma więc potrzeby by dla Jego działania presuponować z konieczności materię.
Tak samo, materia pierwsza w jakiś sposób jest, skoro jest bytem w możności. Bóg zaś jest przyczyną wszystkiego co jest, jak to wcześniej ukazano (rozdz. 15). Bóg jest więc i przyczyną materii pierwszej, przed którą nic wcześniej już nie istnieje; boskie bowiem działanie nie potrzebuje materii wcześniej istniejącej.
Tę zaś prawdę potwierdza także Pismo św, mówiąc "Na początku stworzył Bóg niebo i ziemię" (rozdz. I,1). Stwarzanie bowiem nie jest niczym innym jak powoływaniem (rzeczy) do istnienia bez uprzednio istniejącej materii.
Na postawie tego odrzucamy błędy starożytnych filozofów, którzy zakładali, że materia nie posiada w ogóle żadnej przyczyny, a to z tej racji, że w aktach szczegółowych działań, zawsze widzieli jakieś działanie wcześniejsze; z czego powstało przekonanie wspólne wszystkim, że z niczego nic nie powstaje (ex nihilo nihil fit); co wprawdzie dla szczegółowych działań jest prawdą. Nie doszli (oni) jednak do poznanie powszechnego (czynnika) działającego, który jest aktem całkowitego istnienia (bytu), a który niczego wcześniej istniejącego nie potrzebuje przy swoim działaniu".


Rozdz. 17
Stwarzanie nie jest ruchem ani zmianą

Po ukazaniu tego, jest czymś oczywistym iż Boże działanie, które dokonuje się bez materii uprzednio istniejącej i jest nazwane stwarzaniem, nie jest właściwie mówiąc ani ruchem ani zmianą.
Wszelki bowiem ruch lub zmiana jest aktem tego co jest w możności, jako takiej. W tej zaś czynności (stwarzania) nic uprzednio nie istnieje w możności co mogłoby przyjąć działanie, jak to już zostało pokazane (rozdz. 16). Nie jest więc (stwarzanie) ani ruchem ani zmianą.
Również, krańce ruchu lub zmiany należą do tego samego porządku; albo dlatego, że należą do tego samego rodzaju jako przeciwieństwa, jak to widać w (przypadku) ruchu wzrastania lub przemiany i zmiany miejsca; albo dlatego, że uczestniczą w jednej możności materii, jak to jest w (przypadku) braku i formy przy powstawaniu i ginięciu. Niczego zaś takiego nie możemy powiedzieć w (przypadku) stwarzania; nie ma tam bowiem ani możności ani też czegoś tego samego rodzaju co warunkowałoby stwarzanie, jak to zostało wykazanie rozdz.16). Nie ma więc (w stwarzaniu) ani ruchu ani też zmiany.
Ponadto, w każdej zmianie i ruchu, musi być coś co inaczej się ma do teraz i do wcześniej; wskazuje bowiem na to sama nazwa zmiany. Tam bowiem, gdzie powoływana jest do istnienia cała substancja rzeczy, nie może być coś co jest tym samym i mającym się (raz) inaczej a (raz) inaczej; ponieważ to byłoby nie wytworzone lecz w stosunku do jego wytwarzania byłoby już założone. Nie jest więc stwarzanie zmianą.
Do tego, należy zauważyć, że ruch i zmiana czasowo wyprzedzają to co powstaje w wyniku zmiany lub ruchu, ponieważ fakt istnienia jest źródłem spoczynku i ruchu; z tej racji wszelka zmiana musi być ruchem lub kresem ruchu, który sukcesywnie się dokonuje: i dlatego tego co powstaje nie ma, ponieważ jak długo trwa ruch, coś powstaje i nie jest (jeszcze); w samym zaś kresie ruchu, w którym nastąpił spoczynek, już nie powstaje coś, lecz (to coś) stało się. W stwarzaniu zaś nie może tak być, ponieważ, gdyby samo stwarzanie występowało jako ruch lub zmiana, to należałoby przyjąć, że posiada dla siebie jakiś podmiot; a co jest niezgodne z rozumieniem stwarzania. Starzenie więc nie jest ruchem ani też zmianą.


Rozdz. 18
Nie można odrzucić (teorii) stworzenia

Z tego zaś (co powiedziano) jawi się bezsilność tych, którzy zwalczają stwarzania na podstawie argumentów wziętych z natury ruchu lub przemiany. (Twierdzą) mianowicie, że stwarzanie, musi tak samo jak i inne ruchy lub zmiany, być w jakimś podmiocie, i że trzeba nie-istnienie przemieniać w istnienie, tak jak ogień przemienia się w powietrze.
Stwarzanie nie jest jednak przemianą, lecz samą zależnością (ipsa depemdentia) istnienia tego co stworzone od źródła od którego jest ustanawiane, i w tym sensie jest z rodzaju relacji. Stąd nic nie przeszkadza jej (relacji) być w stworzeniu jako w podmiocie. Stwarzanie jest jednak postrzegane jako jakaś zmiana, tylko ze względu na nasz sposób poznawania, o ile po prostu nasz intelekt pojmuje jedną i tę samą rzecz jako wpierw nie istniejącą a następnie istniejącą.
Jest więc jasnym, że jeśli stwarzanie jest jakąś relacją, że jest też jakąś rzeczą, że ani nie jest (czymś) niestworzonym ani przez inne stwarzanie stworzoną. Skoro bowiem skutek stwarzania zależy realnie od Stwórcy, to musi tego rodzaju relacja być jakąś rzeczą. Wszystkie zaś rzeczy są powoływane do istnienie przez Boga. Jest więc ona (relacja) powołana do istnienia przez Boga, a nie przez inne stwarzanie stworzona, które nazwalibyśmy pierwszym stwarzaniem. Ponieważ przypadłości i formy, tak jak nie istnieją same przez się, tak też nie są jako takie stwarzane, gdyż stwarzanie jest wytworzeniem (całości) bytu; i dlatego tak jak (one) są w czymś drugim, tak też w tych drugich są stwarzane.
Ponadto, relacja nie relacją przez inną relację, ponieważ w takim przypadku byłby ciąg w nieskończoność; lecz sama z siebie jest odniesieniem, gdyż do jej istoty należy bycie relacją (odniesieniem). Dlatego nie przez inne starzenie się realizuje, poprzez które samo stwarzanie miałoby być stwarzane, gdyż tak byłby ciąg w nieskończoność".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:35, 19 Lip 2006    Temat postu:

Akwinata napisał:
Wszystko bowiem, co czemuś przysługuje nie ze względu na to czym coś (samo w sobie) jest, to przysługuje mu poprzez jakąś przyczynę, tak jak biel człowiekowi.

Wiadomo jednak tylko, ze mowienie o przyczynie jest ludzkim sposobem opisywania zwiazkow pomiedzy tym, co czlowiek postrzega; wiecej o istocie przyczynowosci wywnioskowac sie nie da. Nalezaloby wiec teraz albo

(1) wykazac sens mowienia o czyms, do tresci czego czlowiek nie ma zadnego dostepu swoim postrzeganiem (i wtedy smialo mowic o pierwszej przyczynie posiadajacej niepostrzegalna i niepoznawalna dla nas tresc); albo

(2) pozostac przy dyskutowaniu wylacznie tego, co nie wykracza swoja trescia poza tresci postrzegane (i jesli wtedy mowic o pierwszej przyczynie, to wylacznie o posiadajacej tresc postrzegana przez czlowieka i poznawalna przez niego chociazby dzieki temu, ze w swoim postrzeganiu czlowiek napotyka na analogiczne tresci, co pozwala mu sensownie wnioskowac przez analogie).

Ktora z tych drog obiera Tomasz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kohelet




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 11:52, 20 Lip 2006    Temat postu:

Analogia, będąca przede wszystkim narzędziem logiki, wyraża filozoficzny sens zamierzony przez myśl tego, kto ją stosuje. A zatem jedynie sądy płynące z filozofii pierwszej czy metafizyki pokazują sens, w który jest zaangażowana. Język jest służebny wobec myśli, a nie odwrotnie. Z drugiej strony trzeba podkreślić, że kiedy św. Tomasz czerpie pojęcia ze wspólnych pokładów średniowiecznej logiki, nie waha się wówczas jej przekształcać, aby ją dostosować do swojej myśli. O ile nie jest przede wszystkim logikiem, o tyle staje się nim wówczas, gdy uzna to za niezbędne, właśnie kiedy także logika musi być wdzięczną służącą. Analogia jest więc dla niego pożyteczna, aby ustalić w metafizyce problem analogii bytu. Nie jest to zresztą jedynym polem jej zastosowania ani miejscem jej narodzin. A ponadto szuka jej w pierwszej kolejności nie u Arystotelesa, lecz we własnej, średniowiecznej tradycji i teraz wiemy, ile więcej analogia bytu zawdzięcza pewnej lekturze Awicenny z jednej strony, a Awerroesa z drugiej niż filozofowi ze Stagiry.
Analogia w swojej filozoficznej tożsamości jest natychmiast odnoszona do metafizyki partycypacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 0:21, 22 Lip 2006    Temat postu:

Analogia ma jednak sens jedynie wtedy, gdy jest usprawiedliwiona. Czyli wtedy, gdy mozna uzasadnic, ze oba elementy powiazane analogia rzeczywiscie sa powiazane.

W jaki wiec sposob uzasadnia Akwinata sensownosc rozumowania przez analogie w tym przypadku? Oraz CO jest po drugiej stronie analogii (po jednej sa ludzkie doznania)?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kohelet




Dołączył: 19 Lip 2006
Posty: 25
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 19:19, 28 Lip 2006    Temat postu:

Metafizyczne poznanie, jako filozoficzny ogląd wyjaśniający rzeczywistość, realizuje się w czworakim stanie:
1. transcendentalizmu
2. kategorii
3. przyczyn
4. analogii
Na terenie filozofii analogia oznacza relacyjną jedność tego, co złożone, odpowiedni stosunek, proporcję, a także podobieństwo pomiędzy tym, co zasadniczo różne. Analogia dotyczy przede wszystkim sposobu bytowania rzeczy, a następnie sposobu, orzekania oraz wnioskowania. Stąd rozróżniamy: analogię bytu, analogię poznania, analogię orzekania i analogię wnioskowania.
San Toma (Św. Tomasz) nawiązywał to koncepcji analogii orzekania jako typu pośredniego pomiędzy jednoznacznością, gdzie występuje wspólna nazwa i wspólna treść w orzekaniu, a wieloznacznością, gdzie przy wspólnej nazwie treść jest różnoznaczna.
Analogiczność orzekania przybiera dwojaką postać:
1. analogicznego charakteru orzeczników zdaniowych
2. analogicznego charakteru samej funkcji orzekania
Gdy scholastycy pisali traktaty o analogii nazw to analogiczny sens nazwy jawił się wówczas, gdy nazw tych używano w zdaniach jako orzeczników. Tak więc i język dnia codziennego, i język filozoii jest zasadniczo analogiczny, bo dotyczy rzeczy istniejącej konkretnie. Uświadomienie sobie analogiczności i charakteru samej analogii używanej w języku jest jedyną drogą uściślenia tego języka, a nie zamianą analogicznych nazw na jednoznaczne.
Czynnik tworzący analogiczny typ orzekania to funkcja "jest" zdaniowego.
1. "J e s t" k o h e z y j n e Funkcja kohezyjna (wiążąca podmiot z orzecznikiem) "J e s t" zdaniowego formuje wypowiedź nie tylko informacyją, ale także niekiedy paradoksalną, nie posiada bowiem jeszcze odniesienia do rzeczywistości, tzn. nie posiada w sobie cechy prawdziwości, tworząc wypowiedź poprawną tylko syntaktycznie.

2. "J e s t" występuje także w f u n k c j i - a s e r c y j n e j wyrażając stosunek do osoby, wypowiadającej zdanie, do rzeczywistości.

3. Podstawowa funkcja "J e s t", w której stwierdzamy akt istnienia bytu, to f u n k c j a - a f i r m a c y j n a występuje ona jasno i wyraźnie w sądach egzystencjalnych, w których stwierdzamy aktualnie istnienie konkretu jako rzeczywistości, od której, na mocy różnych form abstrakcji, konstruujemy "rzeczywistości naukowe", literackie, matematyczne. Są one abstrakcyjno-definicyjnym ujęciem pierwotnie danej rzeczywistości.


W Tomaszowej teorii analogii stwierdza się co następuje:

    1. analogiczność każdego istniejącego bytu, jego relatywną tożsamość jako złożonego z wielu elementów, przede wszystkim z treści (istoty) i aktu istnienia, mających się do siebie jak możność do aktu. W każdym konkrecie zarówno treść, jak i istnienie są różne, ale we wszystkich bytach zachowana jest między nimi taka sama proporcja (analogia wewnątrzbytowa)

    2. na podstawie analizy konkretnych bytów stwierdza się, że istnienie realizuje się wewnętrznie i jest czynnikiem, który uzasadnia bytowość i realność rzeczy we wszystkich porządkach bytowania. Istnienie stanowi najważniejszą doskonałość realizowaną w różnych proporcjach przez różne byty(analogaty)

    3. dotyczy to nie tylko istnienia, lecz wszystkich tzw. właściwości transcendentalnych (odrębność, jedność, prawda, dobro, piękno). Doskonałości te posiadają, w różnych proporcjach, wszystkie byty (analogia proporcjonalności właściwej transcendentalnej)


Mówi się, że obraz jest podobny do człowieka, ale nie na odwrót. Tak samo można powiedzieć w jakiś sposób, że stworzenie jest podobne do Boga, a jednak nie, że Bóg jest podobny do stworzenia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:21, 29 Lip 2006    Temat postu:

Kohelet napisał:
Na terenie filozofii analogia oznacza relacyjną jedność tego, co złożone, odpowiedni stosunek, proporcję, a także podobieństwo pomiędzy tym, co zasadniczo różne.

I dlatego analogia jest sposobem wypowiadania sie, a nie sposobem poznania. Nie jest wiec rowniez ona sposobem rozumowania, lecz tylko sposobem przekazania wynikow rozumowania. Aby stanowila argument, musi albo istniec uprzednio dowod, ze jest ona uzyta w prawidlowy sposob, albo przynajmniej ta prawidlowosc musi byc oczywista dla obu stron w dyskusji. W pierwszym przypadku analogia jest omowieniem pozwalajacym na lepsze uswiadomienie sobie tresci twierdzenia i drogi rozumowania (a to poprzez umieszczenie tych elementow w strukturze dobrze juz zakorzenionej). W drugim przypadku analogia jest dowodem lokalnym, przeprowadzonym wsrod osob majacych podobne przekonania co do podstaw omawianego zagadnienia.

Kohelet napisał:
i język dnia codziennego, i język filozoii jest zasadniczo analogiczny, bo dotyczy rzeczy istniejącej konkretnie.

To wiele za malo, by analogia byla wlasciwa. Gdyby wystarczalo, to kazde rozumowanie przez analogie byloby prawidlowe. Na przyklad "ucho byka jest podobne do ucha krowy, wobec tego byk daje mleko".

Powtorze wiec pytanie:

Akwinata napisał:
Wszystko bowiem, co czemuś przysługuje nie ze względu na to czym coś (samo w sobie) jest, to przysługuje mu poprzez jakąś przyczynę, tak jak biel człowiekowi.
wuj napisał:
Wiadomo jednak tylko, ze mowienie o przyczynie jest ludzkim sposobem opisywania zwiazkow pomiedzy tym, co czlowiek postrzega; wiecej o istocie przyczynowosci wywnioskowac sie nie da. Nalezaloby wiec teraz albo

(1) wykazac sens mowienia o czyms, do tresci czego czlowiek nie ma zadnego dostepu swoim postrzeganiem (i wtedy smialo mowic o pierwszej przyczynie posiadajacej niepostrzegalna i niepoznawalna dla nas tresc); albo

(2) pozostac przy dyskutowaniu wylacznie tego, co nie wykracza swoja trescia poza tresci postrzegane (i jesli wtedy mowic o pierwszej przyczynie, to wylacznie o posiadajacej tresc postrzegana przez czlowieka i poznawalna przez niego chociazby dzieki temu, ze w swoim postrzeganiu czlowiek napotyka na analogiczne tresci, co pozwala mu sensownie wnioskowac przez analogie).

Ktora z tych drog obiera Tomasz?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin