Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zwrotność pojęcia tolerancji

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:47, 01 Cze 2016    Temat postu: Zwrotność pojęcia tolerancji

Pisząc inny post uświadomiłem sobie, że z pojęciem tolerancji jest pewien myślowy problem. Oto jeśli dobra jest tolerancja, to powinno się akceptować wszystkie poglądy i postawy. Ale jeśli z drugiej strony ktoś jawnie nie jest tolerancyjny, jeśli tolerancję odrzuca, to należy takiego kogoś przyjąć, czy odrzucić?

- Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z czymś podobnym do paradoksu kłamcy. Bo przynajmniej w pewnym zakresie przyjęcie koncepcji tolerancji może oznaczać... odrzucenie tolerancji.

Po zastanowieniu się jednak dochodzę do wniosku, że powyższe rozumowanie jest niepoprawne. Tolerancja nie oznacza przyjmowania (!) wszystkich koncepcji, ale AKCEPTOWANIA SAMYCH LUDZI, mimo wyznawania przez nich nieprawidłowych poglądów (oczywiście nieprawidłowych według naszego rozumienia, bo kto ostatecznie ma rację, to inna sprawa). Tak więc tolerancja sama się nie anihiluje o ile jest poprawnie rozumiana - toleruję, czyli przyjmuję człowieka, choć niekoniecznie jego poglądy.

Ale...
Ale jak się tak przyjrzymy jeszcze głębiej temu pojęciu, to całkowite odrzucenie poglądów może być trudne. Cokolwiek myślimy, cokolwiek rozważamy w przestrzeni rozumowych opcji jest swego rodzaju BALANSEM pomiędzy przeciwstawnymi opcjami. Nie sposób jest być dobrym, nie "dotykając" w jakiś sposób zła - bo dobro powstaje gdzieś na styku z tym, co dobre już nie jest. Czyli nawet mając jakieś własne poglądy, będąc do nich przekonanym, "dotykamy" też poglądów, z którymi się nie zgadzamy, wręcz je odrzucamy. Przykładowo nie chcemy przemocy, odrzucamy ją. Ale w odniesieniu do bandziora i to właśnie imię odrzucenia przemocy ostatecznie będziemy musieli owa przemoc zastosować. Podobnie jest z tolerancją - gdzieś tam w swojej głębi dotyka ona sprzeczności - bo aby coś tolerować tak naprawdę, musimy tego "dotknąć", musimy się z tym zapoznać. W przeciwnym wypadku naszą postawę musielibyśmy nazwać nie tolerancją, ale separacją od tamtych poglądów.
Tu chyba jakoś zbliżyliśmy się do pewnej trudnej właściwości myśli, dualizmu, zawieszenia rozumowania w pewnej DYNAMICZNEJ rzeczywistości. Myślenie jest nie tyle posiadaniem statycznych odniesień do właściwości, co raczej swego rodzaju ciągłym "testowaniem" owych odniesień, ciągłym sprawdzaniem ich aktualnej poprawności w danym kontekście. I to testowanie obejmuje też aspekty, które będą na "nie", które chcemy traktować jako nieobowiązujące. Odrzucenie jakiegoś poglądu jest więc nie tyle po prostu jego odrzuceniem, ale odrzucAniem - procesem ciągłym. Podobnie jak przyjęcie czegoś jest właściwie ciągłym dynamicznym przyjmowaniem, ciągłym przebudowywaniem rzeczywistości myśli.
Tylko tak daje się to (w tym ujęciu przynajmniej) myśleć, bez wikłania się w paradoksy.

I jeszcze na koniec pewien METAWNIOSEK. Po raz kolejny się przekonuję, że rzeczywistość myśli ma niejako strukturę DUCHA, czyli jest czymś przeciwnym statycznemu ujęciu. Rzeczywistość ta nie tyle "jest", co "się dzieje", bo nie sposób jest wyobrazić sobie poprawnie jakiegokolwiek odniesienia, które w jakiś sposób nie byłoby zmienne, dostosowujące się. W tym kontekście religijne (pojęcie z Biblii) "narodzenie się z ducha" jest nie tyle pomysłem dla wierzących, co OGÓLNYM PRAWEM MYŚLI - bez owego narodzenia, czyli bez uświadomienia sobie dynamicznego charakteru rozumowania, niemożliwe jest zbudowanie poprawnej przestrzeni myślenia i odczuwania.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 10:53, 01 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 23:03, 01 Cze 2016    Temat postu:

Będzie trochę nie na temat, ale chcę coś zauważyć: Nic nie istnieje w zupełnie statycznym sensie, a tylko i wyłącznie się dzieje. Nie tylko myśli, ale również zjawiska. Przecież stół czy kamień to nie tyle przedmiot, obiekt, ile zachodzące zjawisko, fenomen, proces dziejący się: dzieją się w nim przede wszystkim oddziaływania [elementarne]; bez tego nie byłoby wiązań chemicznych, sił w przyrodzie...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 7:39, 02 Cze 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
- Można powiedzieć, że mamy tu do czynienia z czymś podobnym do paradoksu kłamcy. Bo przynajmniej w pewnym zakresie przyjęcie koncepcji tolerancji może oznaczać... odrzucenie tolerancji.


"Tolerancja" już od dawna jest pojęciem zdewaluowanym i upolitycznionym. Jest ono w tych czasach praktycznie już tylko nadużywane wyłącznie w walce ideologicznej. Jako pojęcie samo w sobie jest puste i samowywrotne. Sam to zauważyłeś we fragmencie, który zacytowałem wyżej. Jeśli tolerancja nie obejmuje swym zakresem również ludzi nietolerancyjnych, to nie ma ona żadnego sensu jako pojęcie. Jest pustym desygnatem i wewnętrznie sprzecznym. Tak samo nie do wybronienia jest teza, że tolerancja odnosi się do ludzi a nie poglądów. Po pierwsze nie jest mi do niczego potrzebne to wewnętrznie sprzeczne pojęcie żebym wiedział, że żaden człowiek nie jest nielegalny. Prawa człowieka przysługują każdemu per se z automatu. Po drugie problem w tym, że często nie da się właśnie oddzielić ludzi od poglądów. Wyobraź sobie sytuację w której ktoś próbuje negocjować z terrorystą. Często dopiero zabicie go jest rozwiązaniem problemu. Gdzie tu ma zastosowanie tolerancja? Nie ma żadnego zastosowania, ani w stosunku do człowieka, ani w stosunku do jego poglądów. Nie sprawdza się w ogóle w takiej sytuacji, więc jeśli nie sprawdza się choć w takiej jednej sytuacji, a takich sytuacji można by pewnie znaleźć więcej, to jest ona w zasadzie bezużyteczna w praktyce jako pojęcie niejasne

Ciekawostką jest to, że tolerancja to pojęcie używane w zasadzie wyłącznie przez lewaków. Prawica, nie tylko ta skrajna, ale nawet ta zwykła, w ogóle nie odwołuje się do tego pojęcia i ma je po prostu gdzieś (w tym ja). Czy dlatego, że są "nietolerancyjni"? Nie. Po prostu dlatego, że widzą ideologiczne zabarwienie tego pojęcia. Ludzie, którzy go używają wybiórczo stosują bowiem pojęcie tolerancji wyłącznie w odniesieniu do własnych poglądów. "Należy" być tolerancyjnym dla gejów, lesbijek, Żydow, muzułmanów, natomiast w tym samym czasie można spokojnie obrażać i jawnie zwalczać katolików, chrześcijan, patriotów dowolnej nacji i oni już na tolerancję w żadnym wypadku nie zasługują. Możesz wziąć i za przeproszeniem nasrać na środku ulicy, wsadzić w to krzyż i jesteś wtedy nietolerancyjny według lewaka? Ależ skąd, jesteś po prostu "nowoczesny" i "postępowy" - jesteś "artystą" i korzystasz z prawa do wolności wypowiedzi. Ale gdybyś dokładnie to samo zrobił z gwiazdą Dawida lub wizerunkiem Mahometa to już nie byłbyś w tym momencie "artystą", nie przysługiwałaby ci "wolność wypowiedzi", ani tolerancja, gdyż byłbyś po prostu "faszystą" skończonym publicznie i napiętnowanym raz na zawsze

Żyjemy w świecie terroru tak zwanej politycznej poprawności, która stosuje podwójne standardy i pojęcia takie jak "tolerancja", czy "wolność wypowiedzi", rezerwuje wybiórczo wyłącznie w stosunku do wąskiego zakresu poglądów o lewicowym charakterze. Dlatego uważam, że te pojęcia są po prostu zideologizowane i same w sobie zdewaluowały się już dawno i nie mają żadnego praktycznego zastosowania we współczesnej przestrzeni publicznej

Zresztą wiele innych pojęć we współczesnym groteskowym świecie karykatury politycznej również zdewaluowało się. Na przykład pojęcie "faszyzm", które służy wyłącznie jako łatka mająca na celu stygmatyzację niewygodnych przeciwników w walce ideologicznej lub politycznej. Dziś można nazwać "faszystą" każdego kogo się zechce, na przykład przeciwnika aborcji, choć sam Hitler był przecież zwolennikiem aborcji. Nikt już nie wnika nawet w pierwotny sens tego pojęcia i nie interesuje się w ogóle zagadnieniem dewaluacji tego słowa. Ludzie, którzy nadużywają tego terminu są klasycznymi indolentami historycznymi i nie mają nawet pojęcia, że słowo "faszyzm"odnosiło się pierwotnie wyłącznie do określonego nurtu politycznego we Włoszech okresu międzywojnia, sprzeciwiającego się demokracji parlamentarnej

Ostatnią kwestią jest to, że pojęcie tolerancji jest powszechnikiem, czyli konstruktem całkowicie abstrakcyjnym, pewną kategorią umysłu. Nie da się empirycznie udowodnić istnienia takiego tworu. Nurt lewacki ma tu problem ponieważ przy innej okazji odwołuje się do relatywizmu, czyli poglądu, że każde pojęcie jest wyłącznie subiektywne. Jeśli tak to mamy tu klasyczne podcięcie gałęzi na jakiej się siedzi i relatywizm obala sam przez się również zasadność pojęcia tolerancji. Od tej pory może być ona jedynie usankcjonowana a priori, jako swego rodzaju laicki dogmat wyssany z palca ale nic ponadto


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Czw 9:30, 02 Cze 2016, w całości zmieniany 16 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:17, 02 Cze 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
Ciekawostką jest to, że tolerancja to pojęcie używane w zasadzie wyłącznie przez lewaków. Prawica, nie tylko ta skrajna, ale nawet ta zwykła, w ogóle nie odwołuje się do tego pojęcia i ma je po prostu gdzieś (w tym ja). Czy dlatego, że są "nietolerancyjni"? Nie. Po prostu dlatego, że widzą ideologiczne zabarwienie tego pojęcia. Ludzie, którzy go używają wybiórczo stosują bowiem pojęcie tolerancji wyłącznie w odniesieniu do własnych poglądów. "Należy" być tolerancyjnym dla gejów, lesbijek, Żydow, muzułmanów, natomiast w tym samym czasie można spokojnie obrażać i jawnie zwalczać katolików, chrześcijan, patriotów dowolnej nacji i oni już na tolerancję w żadnym wypadku nie zasługują. Możesz wziąć i za przeproszeniem nasrać na środku ulicy, wsadzić w to krzyż i jesteś wtedy nietolerancyjny według lewaka? Ależ skąd, jesteś po prostu "nowoczesny" i "postępowy" - jesteś "artystą" i korzystasz z prawa do wolności wypowiedzi. Ale gdybyś dokładnie to samo zrobił z gwiazdą Dawida lub wizerunkiem Mahometa to już nie byłbyś w tym momencie "artystą", nie przysługiwałaby ci "wolność wypowiedzi", ani tolerancja, gdyż byłbyś po prostu "faszystą" skończonym publicznie i napiętnowanym raz na zawsze

Trochę nie zgodzę się z Tobą, że słowo tolerancja jest używane tylko przez lewaków. Wg mnie to pojęcie zostało ZAWŁASZCZONE przez lewaków, użyte w sposób tendencyjny. Ale to pojęcie było w języku od lat, ma też swoje miejsce. Z resztą, chyba Ty też podobnie uważasz, bo dalej piszesz, że nie uważasz się za osobę nietolerancyjną.
Niewątpliwie lewactwo przykroiło tolerancję do swoich celów, wypaczyło ją. Stworzyło sytuację, w której nie narażanie się np. muzułmanom jest objawem tolerancji, ale już narażanie się chrześcijanom poprzez bezczeszczenie ich symboli jest właśnie nową szczególną tolerancją - bo tych chrześcijan trzeba najwyraźniej "wyćwiczyć" w gotowości do przyjmowania nieakceptowanych idei, zaś innych grup już ćwiczyć nie trzeba, tylko trzeba być wobec nich miłym i uległym. Taka - wybiórcza - tolerancja jest w istocie przeciwieństwem tej prawdziwej, poprawnej tolerancji.
Ja za tą właściwą (!) tolerancją optuję. Uważam, że idea jest słuszna, tylko jak na razie wprowadzono ją niewłaściwie. Pasowałoby zrobić coś w rodzaju "konstytucji" tolerancji - jakiegoś zbioru zasad, który byłby niezależny od światopoglądów, narodowości, czy zbiorowych emocji. Nie jest to łatwe. Tym bardziej, że nie wszystko da się uładzić. Pewne rzeczy są ewidentnie sprzeczne. Pewnie ludzie chcą się różnić, chcą nawet ze sobą walczyć, spierać się. Mówienie kibicom dwóch zwaśnionych drużyn piłkarskich o tolerancji wobec tego drugiego klubu jest chyba czymś bez sensu, bo owi kibice WŁAŚNIE TAK SIĘ ZACHOWUJĄ, BO CHCĄ NIETOLERANCJI. Pewne dziedziny życia, pewni ludzie, chcą mieć jako obszary nietolerancji, starcia. Kibole CHCĄ mieć swoje ustawki, chcą się nienawidzić.
Pamiętam szkolną lekturę "Chłopcy z placu broni". Do dziś zastanawiam się, dlaczego jest to w ogóle lektura, bo cały ten etos chłopców, którzy biją się o jakiś kawałek placu, a jeden z nich wręcz ginie przy tej okazji, wydaje mi się absurdalny wychowawczo. Co by jednak nie moralizować, to sam fakt pozostaje - ludzie ze sobą walczą, spierają się - często dla samego sporu, dla samej walki. Może nam się to nie podobać (mi się nie podoba też), ale udawanie, że jest inaczej, chowanie głowy w piasek nie rozwiąże problemów, jakie tworzą się przy tej okazji.
Dlatego myślę, że idea tolerancji w jakimś sensownym znaczeniu wymaga poważnego przepracowania, przemyślenia. Musimy zostawić miejsce na spory, ale chyba też jakoś je ucywilizować. Niewątpliwie tolerancja na sposób lewacki - ta wybiórcza, skupiona na homoseksualistach, feministkach i pewnych określonych rasach, a innych już nie - jest do modyfikacji. W szczególności udawanie, że nietolerancyjni są np. w USA jedynie biali wobec czarnych, a nie ma podobnego zjawiska w drugą stronę, jest kolejnym przekłamaniem.
Czyli: jaka tolerancja?
Według mnie z samej nazwy "tolerancja" wynika już pewna wskazówka - "tolerujemy" coś, co nam się nie podoba. Ale to jednak właśnie tolerujemy. Czyli nie udajemy, że nam się podoba, lecz żyjemy z tym, MIMO ŻE SIĘ NIE PODOBA. Ktoś tu jest "gościem", a coś jest normą. Wśród białych murzyn może być "gościem", a wtedy może być "tolerowany", co oznacza, że się wyróżnia, więc może wzbudzać pewne instynktowne negatywne emocje związane ze swoją innością.

W moim modelu świadomości idea tolerancji jest niejako komplementarna wobec idei szukania prawdy, optymalizacji myśli. Wszystko co nam jakoś nie pasuje (już ogólnie - nie tylko inni ludzie, ale nawet np. swoje własne cechy), ale to jest i nie może być łatwo usunięte będzie musiało być "tolerowane". Tolerujemy własne słabości, sytuacje społeczne, rodzinne. Tolerujemy, chcąc jednocześnie czegoś innego. Tolerancja w ogólnym sensie jest po prostu logiczną koniecznością wynikającą z tego, że następuje jakieś starcie oczekiwań z rzeczywistością. Tak więc tolerancja w ogólnym sensie jest po prostu objawem zmiany, podążania w obszar inności od aktualnego stanu oczekiwań - jest koniecznością dla każdej świadomości, która pragnie się doskonalić. W warstwie społecznej zachodzi proces podobny - owe inności ścierają się. Na starcie nie wiadomo, która z nich jest lepsza, bardziej właściwa człowiekowi. Dochodzi do konfrontacji różnych podejść i, jeśli tolerancja będzie, to ostatecznie można dopracować się jakiegoś rozsądnego rozwiązania, jeśli każdy będzie tylko obstawał przy swoim, to jedynym wyjściem jest separacja, albo zniszczenie jednej ze stron.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:50, 02 Cze 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
BO CHCĄ NIETOLERANCJI (...)
Według mnie z samej nazwy "tolerancja" wynika już pewna wskazówka - "tolerujemy" coś, co nam się nie podoba. Ale to jednak właśnie tolerujemy. Czyli nie udajemy, że nam się podoba, lecz żyjemy z tym, MIMO ŻE SIĘ NIE PODOBA


W sumie to nie napisałem o jeszcze jednej rzeczy w tamtym poście, o której chciałem napisać, więc zrobię to teraz. To nie o "tolerancji" powinniśmy tu mówić ale o nietolerancji. Środowiska lewackie nagłaśniające tak natarczywie i wręcz do zemdlenia problem "tolerancji" postawiły go w sposób negatywny a nie pozytywny. To jedna sprawa

Drugą sprawą jest to, że możemy traktować tolerancję jako pewien ideał ale jednak nie będzie on nigdy osiągalny. Wspomniałeś o kibolach, którzy chcą nietolerancji i konfliktu ale problem przecież nie tyczy się tylko ich. Jako gatunek ludzki nigdy nie uwolnimy się od potrzeby konfliktu i konfrontacji, pewnym instynktom podlegamy w sposób niekontrolowany na tej samej zasadzie jak podlegamy uczuciu głodu czy pragnienia. Niestety ale bardzo często rozwój jest możliwy jedynie przez konflikt. Nawet na naszym forum często doznawałem oświecenia i wpadałem na pewne pomysły tylko dlatego, że byłem ostro skonfliktowany z drugą stroną dyskusji i dzięki silnej motywacji znajdywałem pewne bezcenne pomysły. Tolerancja jest w sumie utopią bo jaki sens jest mówić, że na przykład mam tolerować alkoholika ingerującego w moją autonomię? Czy jeśli nasika mi on na nogę to mam być "tolerancyjny" i godzić się na to? Powiesz, że to czyn niezgodny z prawem i prawo to reguluje. Ale co z czynami nieregulowanymi przez prawo i naruszającymi moją autonomię? Gdy na przykład muszę jechać autobusem z kimś kto cuchnie potem to nie jest to już regulowane przez prawo ale muszę to znosić i jest to jak najbardziej inwazja w moją autonomię. Ktoś powie, że mogę zawsze wysiąść z autobusu ale dlaczego to właśnie ja mam to zrobić skoro zapłaciłem za bilet i miałem na tyle weny, że jeszcze umyłem się tego dnia? Dlaczego to ja mam wtedy rezygnować ze swoich praw a nie ktoś i gdzie wtedy jest tolerancja dla mnie? A jeśli powiem mu, że śmierdzi to może on już oskarżyć mnie o "nietolerancję" ponieważ może jak najbardziej uznać, że ma prawo cuchnąć. Prawo przecież tego nie reguluje. Jak widać nie da się ustalić gdzie są granice tolerancji przez odwołanie się po prostu do prawa

Ktoś powie, że oczywiście nie muszę tolerować śmierdziela ale wtedy mogę równie dobrze zostać oskarżony o "nietolerancję". Bo czemu nie? Kto mu zabroni? Kto ustalił granice "tolerancji"? Nikt i tu jest właśnie problem. Pojęcie tolerancji jest nie tylko puste i oparte na relatywizmie ale wręcz otwiera pole do wszelkich nadużyć i przeciągania liny pomiędzy autonomią obu stron. Dlatego uważam pojęcie "tolerancji" nie tylko za mętne ale wręcz za szkodliwe ponieważ aż proszące się o nadużywanie


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Czw 12:27, 02 Cze 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:32, 02 Cze 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
...Kto ustalił granice "tolerancji"? Nikt i tu jest właśnie problem. Pojęcie tolerancji jest nie tylko puste i oparte na relatywizmie ale wręcz otwiera pole do wszelkich nadużyć i przeciągania liny pomiędzy autonomią obu stron. Dlatego uważam pojęcie "tolerancji" nie tylko za mętne ale wręcz za szkodliwe ponieważ aż proszące się o nadużywanie

Z pierwszą częścią Twojego postu (nie cytuję) z grubsza się zgodzę. Jednak w zacytowanym fragmencie są myśli, co to których uważam, że wyciągnąłeś zbyt skrajne wnioski.
Niestety, KAŻDE pojęcie jest jakoś "mętne". Szczególnie pojęcia dotyczące życia. Sprawiedliwość?...
- gdzieś tam pojęcie sprawiedliwości zmaga się ze sprzecznościami wynikającymi z ograniczeń ludzkiej natury, dostępności dóbr, szczególnych przypadków. Nie wiemy więc, czy sprawiedliwiej jest zabierać tym, co mają dużo (ale sobie to wypracowali), a potem oddawać tym poszkodowanym, czy raczej pozostawiać środki tym silniejszym, a biedaków uznać jakoś za "straconych".
- prawo... - zawsze będziemy się zmagali z problemem interpretacji, więc cwani prawnicy będą zarabiali naginając interpretacje do sformułowań jurystycznych.
- dobro... - dobrem jest zaspakajanie potrzeb, czy może bardziej jednak pozostawianie się w pewnym niedosycie, co jest mobilizujące, dające doświadczenie na przyszłość, a w konsekwencji większą korzyść?...

Jest problem z klarownością pojęcia tolerancji, ale sama idea wydaje się być względnie słuszna. Jego bazą jest spostrzeżenie, iż programowe stawianie sprawy na ostrzu noża, nieuchronnie zbliży nas do wojen, eksterminacji, wywyższeniu tych silnych, a krzywdą słabszych. Jeśli nie powiemy sobie sami: POMIMO czegoś tam, nie powinienem dążyć do wymuszania na innych swojej wizji świata, to nie będziemy w stanie funkcjonować w świecie inaczej, jak tylko jako niszczyciel inności, niepoprawny fajter, który walką o wszystko co mu się sprzeciwia zniszczy ostatecznie nie tylko dobra i innych ludzi, ale na koniec nawet własny rozwój, świadomość (bo ta ostatnia wykluwa się jednak nie poprzez upieranie się przy początkowo przyjętych koncepcjach, ale poprzez rezygnację z tego co pierwsze, niedoskonałe i zastępowanie czymś lepszym).
Nie sposób jest żyć w rodzinie nie tolerując (!) słabości naszych krewnych; w pracy musimy tolerować zachowania współpracowników. To jakoś trzeba sobie w głowie ułożyć, bo jeśli tego nie zrobimy, to nasza psychika będzie ciągle funkcjonowała na niedosycie, na frustracji, że przecież "musi", być tak jak to my widzimy, a wciąż w tylu miejscach nie jest.
Oczywiscie - to NIE JEST ŁATWE! To nie jest też oczywiste - jak?
Pół biedy byłoby, gdyby chociaż gdzieś był dostęp do "prawdy obiektywnej" albo "moralności niepodważalnej". Ale jako tako określony dostęp mamy jedynie do słów - sformułowań - praw. Interpretacja jednak zawsze będzie zależeć od konkretnego człowieka. Czyli "pływamy" myślowo. Ano pływamy.
I tak jest ze wszystkim. Tolerancja nie jest tu jakimś wyjątkiem.
Być może trzeba przyjąć założenie, że KAŻDY PRZYPADEK JEST INNY, że kształt tolerowania tego, co nam przeszkadza, zawsze trzeba sobie jakoś wypracować. Ale tolerować to, co nam nie odpowiada i tam będziemy musieli. Bo wciąż coś nam przeszkadzać będzie - czyjś wygląd, zachowanie, zapach, upodobania, a nawet własny ból zęba też na pewien czas musi być "tolerowany", dopóki coś się z nim nie da zrobić.
Jeśli zbanujemy ideę tolerancji, to nie pozostaje nic innego, tylko palnąć sobie łeb. Bo jak żyć w świecie, kraju, w którym większość ludzi ma poglądy inne, niż my?... :fuj:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:48, 02 Cze 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Jeśli zbanujemy ideę tolerancji, to nie pozostaje nic innego, tylko palnąć sobie łeb. Bo jak żyć w świecie, kraju, w którym większość ludzi ma poglądy inne, niż my?... :fuj:


Gatunek ludzki rozwiązuje to zupełnie inaczej - po prostu przez swego rodzaju oportunizm. Większość ludzi zamordowałoby z chęcią własnego szefa ale płaci im on jednocześnie na tyle dobrze, że pracują u niego dalej. Nie ma to nic wspólnego z "tolerancją". Jest to już tylko wyłącznie kontrakt. Większości ludzi po prostu opłaca się bardziej nie pozabijać między sobą, niż pozabijać się. Pojęcie tolerancji jest dla nich jednak w tym momencie kompletnie puste. Tak jak dla mnie. Jeśli kogoś nie cierpię, nie akceptuję i wręcz nie toleruję to nie ukrywam tego przed samym sobą i trwając jednocześnie w kohabitacji z nim jestem wyłącznie pragmatykiem. Pojęcie tolerancji uważam w tej sytuacji za zupełnie zbędne, puste i pozbawione znaczenia a wręcz nacechowane hipokryzją. To samo tyczy się reszty powszechników w życiu codziennym. Wspomniałeś o prawie ale każdy dobrze wie, że prawo jest dla tych co je piszą. Reszta stara się je za wszelką cenę obejść. Ci zaś co je piszą są w zasadzie wolni od prawa. Nie wierzysz? To spróbuj w tym kraju skazać na więzienie jakiegokolwiek posła lub znaną osobę. Tak samo jest z tolerancją. Każdy o niej gada a w głębi duszy każdy ma ją gdzieś, chyba, że ma z tego jakąś korzyść. A że większość ludzi ma korzyść z tego, że udaje tolerancyjnych, to jakoś się ten świat kręci. Ja zaś mam na tyle dużo odwagi, że mogę przyznać, że tolerancja jest utopią i mogę się obyć spokojnie bez niej, funkcjonując całkiem bezkonfliktowo w społeczeństwie


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Czw 12:53, 02 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:07, 02 Cze 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Jeśli zbanujemy ideę tolerancji, to nie pozostaje nic innego, tylko palnąć sobie łeb. Bo jak żyć w świecie, kraju, w którym większość ludzi ma poglądy inne, niż my?... :fuj:


Gatunek ludzki rozwiązuje to zupełnie inaczej - po prostu przez swego rodzaju oportunizm. Większość ludzi zamordowałoby z chęcią własnego szefa ale płaci im on jednocześnie na tyle dobrze, że pracują u niego dalej. Nie ma to nic wspólnego z "tolerancją". Jest to już tylko wyłącznie kontrakt. Większości ludzi po prostu opłaca się bardziej nie pozabijać między sobą, niż pozabijać się. Pojęcie tolerancji jest dla nich jednak w tym momencie kompletnie puste. Tak jak dla mnie. Jeśli kogoś nie cierpię, nie akceptuję i wręcz nie toleruję to nie ukrywam tego przed samym sobą i trwając jednocześnie w kohabitacji z nim jestem wyłącznie pragmatykiem. Pojęcie tolerancji uważam w tej sytuacji za zupełnie zbędne, puste i pozbawione znaczenia a wręcz nacechowane hipokryzją. To samo tyczy się reszty powszechników w życiu codziennym. Wspomniałeś o prawie ale każdy dobrze wie, że prawo jest dla tych co je piszą. Reszta stara się je za wszelką cenę obejść. Ci zaś co je piszą są w zasadzie wolni od prawa. Nie wierzysz? To spróbuj w tym kraju skazać na więzienie jakiegokolwiek posła lub znaną osobę. Tak samo jest z tolerancją. Każdy o niej gada a w głębi duszy każdy ma ją gdzieś, chyba, że ma z tego jakąś korzyść. A że większość ludzi ma korzyść z tego, że udaje tolerancyjnych, to jakoś się ten świat kręci. Ja zaś mam na tyle dużo odwagi, że mogę przyznać, że tolerancja jest utopią i mogę się obyć spokojnie bez niej, funkcjonując całkiem bezkonfliktowo w społeczeństwie

Wygląda na to, ze chcemy używać innych słów na opisywanie podobnej rzeczywistości. Tobie "tolerancja" z jakichś powodów nie pasuje. Być może z powodów właśnie zawłaszczania tego słowa przez pewne opcje polityczne i światopoglądowe. Użyłeś za to słów "kontrakt", "oportunizm". W moim opisie jednak - choć się wyprzesz nazwy - oportunizm jest mechanizmem do tolerancji, którą i tak ostatecznie zastosujesz. Będziesz (powtarzam: w moim opisie) "tolerował" zachowania szefa, bo uznasz to za korzystne per saldo.
Tak na dobra sprawę, to jest mi jednak obojętne, czy słowo "tolerancja" zostanie użyte, czy też zastąpione innym, a mechanizm i tak pozostanie. Bo mi o ów mechanizm chodzi - o fakt, że to co oferuje mi świat rozpościera dość szerokie spektrum wartości względem moich pragnień i oczekiwań. To co mi odpowiada - akceptuję i lubię. To, co muszę jakoś znosić - czasem się buntując i walcząc z tym, a czasem z buntu i walki rezygnując - "toleruję". Czy też może - jeśli samo słowo Cię drażni - "żyję z tym", "godzę się, że teraz tego nie zmienię, a mam inne sprawy na głowie", "akceptuję osobę, która coś niefajnego dla mnie reprezentuje, ale jestem realistą w kwestii zmiany jej zachowań" itp. Jak zwał, tak zwał, liczy się mechanizm.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:24, 02 Cze 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Wygląda na to, ze chcemy używać innych słów na opisywanie podobnej rzeczywistości. Tobie "tolerancja" z jakichś powodów nie pasuje. Być może z powodów właśnie zawłaszczania tego słowa przez pewne opcje polityczne i światopoglądowe. Użyłeś za to słów "kontrakt", "oportunizm". W moim opisie jednak - choć się wyprzesz nazwy - oportunizm jest mechanizmem do tolerancji, którą i tak ostatecznie zastosujesz. Będziesz (powtarzam: w moim opisie) "tolerował" zachowania szefa, bo uznasz to za korzystne per saldo.
Tak na dobra sprawę, to jest mi jednak obojętne, czy słowo "tolerancja" zostanie użyte, czy też zastąpione innym, a mechanizm i tak pozostanie. Bo mi o ów mechanizm chodzi - o fakt, że to co oferuje mi świat rozpościera dość szerokie spektrum wartości względem moich pragnień i oczekiwań. To co mi odpowiada - akceptuję i lubię. To, co muszę jakoś znosić - czasem się buntując i walcząc z tym, a czasem z buntu i walki rezygnując - "toleruję". Czy też może - jeśli samo słowo Cię drażni - "żyję z tym", "godzę się, że teraz tego nie zmienię, a mam inne sprawy na głowie", "akceptuję osobę, która coś niefajnego dla mnie reprezentuje, ale jestem realistą w kwestii zmiany jej zachowań" itp. Jak zwał, tak zwał, liczy się mechanizm.


Ja tego tak nie postrzegam, moim zdaniem nie jest to tylko kwestia słowa, słowa wyraźnie mają tu inne konotacje znaczeniowe. Pojęcie tolerancji suponuje, że nie tylko kogoś znosisz, ale że wręcz uczysz się pewnej sympatii do niego (lub przynajmniej obojętności i tym samym braku negatywnych uczuć). Na przykład ktoś nie toleruje gejów i gejom nie chodzi o to żeby ich jedynie znosił ale aby zmienił nastawienie. Może nie od razu polubił ich ale przynajmniej aby zobojętniał i wyzbył się uczucia obrzydzenia. Pojęcie oportunizmu i pragmatyki już tego nie zakłada. Jeśli jadę ze śmierdzielem w autobusie to pragmatyka skłania mnie ku temu abym skorzystał z prawa przysługującego mi na mocy zakupionego biletu i dojechał do stacji docelowej. W tym czasie nadal nie toleruję go i nawet nie mam zamiaru pracować nad tym aby uczucie swego obrzydzenia zamienić w coś pozytywnego lub obojętnego. Nie próbując nawet negować swych naturalnych odruchów i wrodzonego poczucia estetyki mam zamiar wręcz nadal nie lubić śmierdziela i absolutnie nie tolerować go, nie wysiadając jednocześnie z autobusu i uczestnicząc w pewnej kohabitacji z nim gdyż chcę nie stracić czasu i biletu wysiadając przed osiągnięciem celu. To pragmatyzm ale już w żadnym wypadku nie jest to tolerancja. Tak więc nie jest to tylko kwestia słowa, którego użyjemy na określenie pozornie tego samego zjawiska, skoro te poszczególne słowa mają zupełnie inne znaczenia w tych przypadkach


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Czw 13:29, 02 Cze 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:16, 02 Cze 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
Jeśli jadę ze śmierdzielem w autobusie to pragmatyka skłania mnie ku temu abym skorzystał z prawa przysługującego mi na mocy zakupionego biletu i dojechał do stacji docelowej. W tym czasie nadal nie toleruję go i nawet nie mam zamiaru pracować nad tym aby uczucie swego obrzydzenia zamienić w coś pozytywnego lub obojętnego. Nie próbując nawet negować swych naturalnych odruchów i wrodzonego poczucia estetyki mam zamiar wręcz nadal nie lubić śmierdziela i absolutnie nie tolerować go, nie wysiadając jednocześnie z autobusu i uczestnicząc w pewnej kohabitacji z nim gdyż chcę nie stracić czasu i biletu wysiadając przed osiągnięciem celu. To pragmatyzm ale już w żadnym wypadku nie jest to tolerancja.

Tu się z Tobą jednak nie zgodzę. W mojej percepcji słowa "tolerancja", podany przez Ciebie przykład dość dokładnie mi pasuje. Ja takiego śmierdziela w autobusie (w moim języku) "toleruję" - tzn. nie próbuję go wziąć za fraki i wywalić za drzwi. Bo gdy czegoś "nie toleruję", to oznacza, że działam. Ktoś mówi np. "nie toleruję, jeśli ktoś pali w moim domu", co by oznaczało, że zwróci przynajmniej uwagę komuś palącemu, a nie że będzie cierpliwie znosił dymek palacza.
Tak przynajmniej wydaje mi się, że to słowo funkcjonuje w typowych kontekstach.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 19:17, 02 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 19:56, 02 Cze 2016    Temat postu:

Pytanie: czy warto tolerować zlodziejstwo, kurestwo, oszustwo, patologię, korupcje, nepotyzm, bandytyzm itp.?

Jak widać pojecie tolerancji nie jest w odczuciu jednoznaczne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:20, 02 Cze 2016    Temat postu:

O.K. napisał:
Pytanie: czy warto tolerować zlodziejstwo, kurestwo, oszustwo, patologię, korupcje, nepotyzm, bandytyzm itp.?

Jak widać pojecie tolerancji nie jest w odczuciu jednoznaczne.


To jest osobne pytanie: co tolerować?
"Czy warto?" - to jeszcze inne pytanie, bo zwykle jest tak, że coś tolerujemy jednak wbrew swoim chęciom, najczęściej nie bardzo mając wybór, aby nie tolerować. Tak więc jest tu zwykle pytanie: co miałbym poświęcić, aby uprzeć się przy swoim rozumieniu, swoich ideałach?
Przyznam, ze najchętniej bym nie tolerował np. złodziejstwa. Tylko kogo to zainteresuje?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:24, 02 Cze 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:07, 03 Cze 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ja takiego śmierdziela w autobusie (w moim języku) "toleruję" - tzn. nie próbuję go wziąć za fraki i wywalić za drzwi


Nie, nie "tolerujesz" go, tolerowałbyś go gdybyś polubił jego smród lub przynajmniej by Ci ten smród zobojętniał. Takiej opcji jak na razie nawet nie dopuszczasz. Wywalenie za fraki to już ekstremum i trudno uznać dopiero to za nietolerancję. Ja nie toleruję masy rzeczy ale przemoc siłowa to dla mnie rzecz niedopuszczalna, wyjąwszy sytuację gdy muszę reagować na zagrożenia zdrowia lub życia. Nie oznacza to jednak, że jestem tolerancyjny. Masz bardzo pojemną definicję słowa "tolerancja", gdzie "tolerancja" oznacza brak użycia siły. Ale z tym trudno się zgodzić bo nietolerancja może być już zjawiskiem wyłącznie werbalnym lub kwestią wyłącznie samego nastawienia. Jak widać nawet brak ostrości tego pojęcia jest dodatkowym problemem i dlatego z tego powodu też uważam to pojęcie za puste i mętnawe


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Pią 12:14, 03 Cze 2016, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:07, 03 Cze 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ja takiego śmierdziela w autobusie (w moim języku) "toleruję" - tzn. nie próbuję go wziąć za fraki i wywalić za drzwi


Nie, nie "tolerujesz" go, tolerowałbyś go gdybyś polubił jego smród lub przynajmniej by Ci ten smród zobojętniał. Takiej opcji jak na razie nawet nie dopuszczasz. Wywalenie za fraki to już ekstremum i trudno uznać dopiero to za nietolerancję. Ja nie toleruję masy rzeczy ale przemoc siłowa to dla mnie rzecz niedopuszczalna, wyjąwszy sytuację gdy muszę reagować na zagrożenia zdrowia lub życia. Nie oznacza to jednak, że jestem tolerancyjny. Masz bardzo pojemną definicję słowa "tolerancja", gdzie "tolerancja" oznacza brak użycia siły. Ale z tym trudno się zgodzić bo nietolerancja może być już zjawiskiem wyłącznie werbalnym lub kwestią wyłącznie samego nastawienia. Jak widać nawet brak ostrości tego pojęcia jest dodatkowym problemem i dlatego z tego powodu też uważam to pojęcie za puste i mętnawe

Mowa jest o języku, o kontekstach społecznych. Ja w takiej dyskusji odrzucam myślenie co bym chciał, czy co mi się podoba, ale staram się ustalić fakty, którymi są konkretne użycia słów.
Weźmy konteksty stosowania słowa (nie)tolerancja:
- w medycynie "nietolerancja glukozy" - gdy organizm choruje po podaniu mu glukozy. Zwróć uwagę, że nie ma tu w ogóle mowy, ze organizm miałby tę glukozę jakoś polubić, zaakceptować. Organizm nie lubi tej substancji, nie akceptuje jej.
- polityczny: "nie będziemy tolerowali przemocy na stadionach" (nie róbmy tutaj dygresji, co do tego, na ile to się dzieje, bo to tylko przykład kontekstu znaczeniowego) - taka deklaracja sugeruje konkretne środki zaradcze. Ale nikomu przecież nie chodziło, aby z ową agresją się jakoś zaprzyjaźniać.
- kontekst rodzinno wychowawczy, gdy rodzc mówi do dziecka: nie będę już dłużej tolerował twoich wybryków". Czyli - do tej pory "tolerowałem", choć mi się to nie podobało, ale teraz mówię "dość!". Znowu nie ma tu mowy o zaprzyjaźnianiu się wcześniejszym z wybrykami latorośli, lecz ze znoszeniem owej sytuacji wbrew pragnieniom, co przeciąga strunę, oznacza nadwyrężanie cierpliwości.

Jak śledzę konteksty użycia słowa "tolerować" w typowych sytuacjach, to jednak widzę wyraźną przewagę po stronie rozumienia go jako brak działania wobec czegoś nieakceptowanego, nie zaś jako wezwanie do akceptowania tego czegoś.
Być może konteksty, o których Ty mówisz (czyli gdy tolerancja zbliża się do akceptacji, do spontanicznego polubienia owego czegoś), się zdarzą, ale chyba są w mniejszości.
Oczywiście można się też zastanawiać, czy środowiska lewackie nie dokonały jakiejś formy przesunięcia znaczenia dla wspomnianego słowa w odniesieniu do politpoprawnych programów swoistej "edukacji" społeczeństwa. Wtedy mielibyśmy jednak taką sytuację, że ich konteksty są nowe językowo. Może tak i jest, ale wydaje mi się, że póki co, jeszcze tolerancja odnosi się do rzeczy, które nam się nie podobają, a nie takie, które lubimy. Gdyby było inaczej, to oznaczałoby właściwie odwrócenie znaczenia o 180 stopni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:33, 03 Cze 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Oczywiście można się też zastanawiać, czy środowiska lewackie nie dokonały jakiejś formy przesunięcia znaczenia dla wspomnianego słowa w odniesieniu do politpoprawnych programów swoistej "edukacji" społeczeństwa. Wtedy mielibyśmy jednak taką sytuację, że ich konteksty są nowe językowo.


O tych znaczeniach mówię

Michał Dyszyński napisał:
Może tak i jest, ale wydaje mi się, że póki co, jeszcze tolerancja odnosi się do rzeczy, które nam się nie podobają, a nie takie, które lubimy. Gdyby było inaczej, to oznaczałoby właściwie odwrócenie znaczenia o 180 stopni.


Niekoniecznie "lubimy", napisałem też "lub jest nam przynajmniej obojętne". Śmierdziel w autobusie nigdy nie będzie mi obojętny a to że wobec niego nie reaguję wcale nie oznacza, że to jest tolerowanie go
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31319
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:48, 03 Cze 2016    Temat postu:

Jan Lewandowski napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Oczywiście można się też zastanawiać, czy środowiska lewackie nie dokonały jakiejś formy przesunięcia znaczenia dla wspomnianego słowa w odniesieniu do politpoprawnych programów swoistej "edukacji" społeczeństwa. Wtedy mielibyśmy jednak taką sytuację, że ich konteksty są nowe językowo.


O tych znaczeniach mówię

Dlatego w rozmowie chyba warto sobie czasem zadać trud uzgodnienia znaczeń dla słów, które są w różnych kontekstach używane.
Problem jest jednak w tym, że dla wielu ludzi znaczenia "są" jednoznaczne i zawsze określone. Z takimi ludźmi nie ma dyskusji, bo są przekonani, że ich język, taki jaki się ukształtował w całej historii życia jest tym jednym jedynym możliwym na świecie, a wszyscy pozostali się mylą.
Dla mnie język to tylko NARZĘDZIE do porozumiewania się. Można dyskutować nad wieloma poziomami znaczeń słów:
- prywatnym, takim jaki każdy osobny człowiek w sobie ukształtował
- najbardziej typowym - czyli o takim zakresie znaczeń jakie są najczęściej używane w danej grupie ludzi
- niesprzecznym i sensownym - czyli taki, który nie prowadzi do paradoksów, mylnego porozumiewania się, mimowolnego przenoszenie fałszywych sugestii
- adekwatnym do bieżącego kontekstu - taki, który bierze za bażę pozostałe poziomy, ale jednocześnie nieco modyfikuje je tak, aby uzyskać maksymalną zrozumiałość w konkretnej sytuacji.
- może jakieś inne...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin