 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 23:11, 13 Lip 2025 Temat postu: Bóg pragnie zbawienia wszystkich |
|
|
Tradycyjna teologia naucza, że Bóg stworzył człowieka z wolną wolą i nie zmusza nikogo do zbawienia. Człowiek może odrzucić bożą ofertę zbawienia. Bóg w swojej sprawiedliwości i poszanowaniu wolności człowieka, pozwala na konsekwencje tego wyboru. Nie jest to Jego pierwotne pragnienie, ale jest to zgodne z Jego naturą, która jest sprawiedliwa i miłością, która szanuje wolność.
Czy to myślenie jest zasadne?
Chwila refleksji prowadzi mnie do wniosku, że to nie jest zasadne myślenie, które daje się pogodzić z miłością, odpowiedzialnością i wszechmocą Boga.
Takie myślenie jednak intuicyjnie bardzo się narzuca i pewnie dlatego przez wielu wierzących jest akceptowane.
Całe to myślenie wywala się, gdy zastanowimy się, co to znaczy "zbawienie". Zbawienie w potocznym tego słowa rozumieniu oznacza:
"1. «uratować od czegoś złego»
2. «w religii: ocalić od potępienia wiecznego»"
Czyli zbawienie w perspektywie chrześcijańskiej wiąże się z wyzwoleniem/ocaleniem od zła, grzechu i jego konsekwencji, słabej i niedoskonałej natury, od cierpienia.
Istota zbawiona to taka, która jest wyzwolona od grzechu i jego niszczących konsekwencji, a także jest pojednana z Bogiem. W takiej istocie nie ma żadnych niedoskonałości.
Po pierwsze, jeśli człowiek nie jest zbawiony to oznacza, że jest w stanie niedoskonałości i grzechu, grzechu, który (w zależności od tego jak mocny to jest grzech) infekuje umysł człowieka, a tym samym jego wewnętrzną wolność. Taki człowiek nie jest zdolny do podejmowania w pełni racjonalnych i w pełni wolnych decyzji. Jeśli ktoś odrzuca zbawienie to jest dowód na to, że ktoś taki jest mocno czymś zaślepiony i potrzebuje pomocy, czyli zbawienia..
Po drugie, jeśli Bóg nie zmusza do zbawienia to oznaczałoby to nic innego, jak tylko tyle, że Bóg nie zmusza, aby człowiek poddał się wyzwoleniu/ocaleniu od zła i grzechu, które infekuje człowieka. Czyli Bóg akceptuje ten irracjonalny i chorobowy stan w jakim znalazł się człowiek.
Doprecyzowując ten punkt można zgodzić się, że Bóg nie zmusza do zbawienia, ale to nie oznacza, że akceptuje i pozostawia człowieka z dramatem jego duchowej choroby. Bóg może zadziałać w ten sposób, że pomału zniszczy bariery, które są w człowieku, a które blokują mu otwarcie się na Boga. Gdy Bóg te bariery zniszczy to człowiek naturalnie z własnej i nieprzymuszonej woli otworzy się na zbawienie.
Wniosek końcowy: jeśli Bóg pragnie, by wszyscy zostali zbawieni to Jego pragnienie się spełni. W żaden sposób nie niszczy to wewnętrznej wolności człowieka, a wręcz przeciwnie - przywraca tę wolność.
Ciekawą kontynuacją tego tematu mogłoby być pytanie: dlaczego Bóg nie mógł nas stworzyć od samego początku jako istoty zbawione, czyli wewnętrznie uporządkowane, szczęśliwe i umieścić w jakimś przyjaznym środowisku?
Może bez tego doświadczenia niedoskonałości siebie i świata człowiek nie dowiedziałby się/nie zrozumiał czegoś ważnego o sobie?
Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 23:13, 13 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 10:56, 15 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Pewien ksiądz tak mi naświetlił sprawę odnośnie naszego istnienia, wolności i Boga:
(jego wypowiedź sobie nagrałem i niżej cytuję fragment)
Cytat: | Wiele osób myśli, że wolna wola to jest zdolność do robienia czego się chce i rzeczywiście w pewnym sensie tak jest, że wolna wola pozwala nam robić to, co chcemy, ale wynika to z Księgi Rodzaju, gdzie Pan Bóg, gdy tworzy człowieka, jest cały opis, który jest w pewnym sensie taką alegorią tego, co się wydarzyło, ale z drugiej strony tak teologicznie porusza bardzo ważne rzeczy dotyczące istoty człowieka. I jak Pan Bóg tego człowieka tworzy to daje mu dwa najważniejsze dary. Pierwszy z nich to jest dar życia, który ma człowiek przekazywać. To upodabnia człowieka do Boga, czyli dzięki temu, że się rozmnaża przekazuje dalej życie, ale zaraz potem jest druga rzecz, która upodabnia nas do Pana Boga czyli dar wolnej woli.
Bóg jako ten byt duchowy On jest całkowicie wolny i może w taki sposób postępować, tylko że ciekawa rzecz jest w związku z tym, że Bóg często określany jest jako miłość. Pragnie miłości i po to też tworzy człowieka, żeby człowiek Pana Boga kochał. I z tą miłością to jest taki trochę problem, że niestety nikogo nie da się zmusić do miłości. I Pan Bóg w tym momencie musi podjąć pewne ryzyko. Tworzy człowieka, daje mu wolną wolę po to żeby człowieka do miłości zachęcić, zmotywować, ale jednocześnie dla Niego niezwykle istotne jest żeby ta wolna wola w człowieku była podobna do Jego wolnej woli. Czyli, że człowiek jest wewnętrznie ukierunkowany na miłość. I wtedy można powiedzieć, że wszystko ze sobą gra, współgra ze sobą dobrze.
Tak jak kiedyś św. Augustyn zauważył "kochaj i rób co chcesz". Jeżeli kocham to absolutnie mogę robić wszystko, bo wtedy nikogo nie skrzywdzę, nie popełnię grzechu. Ale właśnie, nasunął się taki problem, że zły duch, Szatan, skusił człowieka do tego, aby w pełni wolności odstąpił od Pana Boga czyli popełnił wykroczenie przeciwko Jego miłości - zjadł owoc z drzewa poznania dobra i zła. Ale gdy się tak szczerze nad tym zastanowimy to przed zjedzeniem tego owocu człowiek dobro znał, był podobny do Pana Boga, czyli potrafił kochać, czynić dobrze. W momencie popełnienia tego grzechu pierworodnego w pełni wolności człowiek uczy się także tego, co jest odwrotnością, czyli nienawiści, krzywdy. Później cała historia biblijna opisuje to w jaki sposób Pan Bóg przez Zbawiciela, ale też przez proroków, przez różne historie chce przywrócić ten pierwotny stan człowieka, żeby był wolny, ale zdolny do miłości. I czasem właśnie są takie pytania w rozmowach, że gdyby Pan Bóg naprawdę kochał ludzi, gdyby istniał i był wszechmocny to by zapobiegł wszelkiemu złu, wszelkim wojnom na świecie. Ale On tego nie może zrobić, dlatego, że tak bardzo szanuję naszą wolność, wolność człowieka do czynienia zła, do krzywdzenia, że z samej tej istoty pierowtnej decyzji stworzenia człowieka, nie może mu tej wolności odebrać. Zaprzeczyłby w takim przypadku temu pierwotnemu stanowi człowieka, czyli wolności. Myślę, że można to troszeczkę tak podsumować, że wolna wola leży u podstaw istoty człowieka i bez tego nie jesteśmy ludźmi. Bylibyśmy tylko zwierzętami, na tylko trochę na lepszym poziomie rozumienia świata. Wolna wola upodabnia nas do Pana Boga. |
Czy to jest spójne?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 14:29, 15 Lip 2025 Temat postu: Re: Bóg pragnie zbawienia wszystkich |
|
|
Katolikus napisał: | Wniosek końcowy: jeśli Bóg pragnie, by wszyscy zostali zbawieni to Jego pragnienie się spełni. W żaden sposób nie niszczy to wewnętrznej wolności człowieka, a wręcz przeciwnie - przywraca tę wolność. |
W jakimś rozumieniu (!) koncepcji "zbawienia" i w jakimś rozumieniu (!) koncepcji wolności to oczywiście będzie prawdą.
Jeśli "zbawienie" traktujemy jako "takie coś, co musi być, bo Bóg to zagwarantował".
Zaś
Jeśli "wolność" traktujemy jako "takie coś, co dusza ludzka posiada, bo Bóg to jej dał",
A WOBEC TYCH IDEI NIE USTALAMY WIĘZÓW LOGICZNYCH, to możemy sobie upichcić na tej zasadzie dowolny wynik, dowolną ocenę, tego, co się zdarzy, może zdarzyć, musi zdarzyć.
W szczególności, dopóki nie znamy tej twardej definicji zbawienia, to co nam szkodzi nazwać "zbawieniem" stan dusz w wielkim cierpieniu?...
- Czy ktoś powiedział obowiązkowo, że tak nie można zdefiniować zbawienia?
- Albo czy WSZECHMOCNEMU Bogu tak ktoś jest w stanie zabronić zdefiniować zbawienia?...
Piszę tu "inwazyjnie" względem pewnego podejścia teologicznego, które polega na OPEROWANIU W ROZUMOWANIACH NA "COSIACH".
Jak się nie stawia pojęciom granic, tylko się je kleci z intuicji, które potem na bieżąco się "dociąga do potrzeb", to można sobie sklecić pojęcia, które potem nam spełnią dowolny postulat na ich temat.
Pamiętam jak Pelikanka kiedyś użyła definicji wolności w sposób, który według mnie był DOKŁADNYM ZAPRZECZENIEM tego pojęcia wolności, jakie jak rozumie. Pelikanka tłumaczyła, że mamy "wolność od" i "wolność do", więc np. jak ktoś nie może wyjeżdżać z granicę, to w jednym z opcji rozumienia pojęcia "wolności" jest taki ktoś bardziej wolny, niż ten, kto ma swobodę podróżowania.
Jak się ma "pojęcia z gumy", to na ich bazie można dowodzić dowolnych tez, bo dowolny stan będzie wtedy nazwany tymi (odpowiednio nagiętymi i rozciągniętymi) pojęciami i "też będzie dobrze".
Jest z takim podejściem jeden problem - wtedy komunikacyjnie nie wiadomo, o co chodzi. W tym układzie A i nie-A są tuż obok siebie, "w razie potrzeby" zamieniając się miejscami, więc nie wiadomo właściwie o czym dany komunikat informuje. Bo tu w istocie wszystko w razie potrzeby można ODWRACAĆ INTENCJAMI. Raz się ma intencję w lewo, więc jest dane pojęcie w lewo. A za chwilę intencja zrobi się w prawo i...
... I też będzie ok. też "będzie w prawo", Jak sobie stryjenka winszuje...
Żeby może konkretniej wyjaśnić problem, posłużę się bardziej literacką, fantastyczną.
Bóg wzywa bardzo mocne i zaufanego anioła przed swoje oblicze i mówi:
Ty – Gabrielu – ostatnio masz mało do roboty, a ja jestem chwilowo zajęty stwarzanie miliarda nowych wszechświatów. Tu na tym pierwszym wszechświecie jest milion dusz do zbawienia. Obiecałem im to zbawienie, ale teraz przerzucę robotę zbawiania na ciebie, bo czas nagli, a ja tu mam urwanie głowy. Tutaj masz wzorzec duszy zbawionej, tam są duszę w postaci zahibernowanej, a jedyne co masz zrobić, to doprowadzić stan owych duch do wzorca, czyli po prostu zbawić je.
Anioł posłusznie strzelił obcasami, a potem zameldował:
Rozkaz! Już się biorę do roboty!
Bierze się więc nasz archanioł za zbawianie miliona dusz.
Pierwsza dusza była właściwie całkiem gotowa na zbawienie – idealne 100% zgodności z wzorcem duszy zbawionej. Anioł się ucieszył: łatwo pójdzie…
Ale już druga dusza okazała się wyzwaniem. Zgodność z wzorcem zbawieniowym opiewała tylko na 75%. Przy kolejnych duszach było jeszcze gorzej – niektóre w swoich parametrach sięgały co najwyżej 25% właściwości duszy zbawionej.
Anioł się zafrasował: Co z tym fantem mam zrobić?…
Wszystkie dusze mają być zbawione, a ja nie wiem, jak doprowadzić je do tych żądanych 100% zgodności z tym, jak ma być. Na szczęście dusze są zahibernowane – ucieszył się anioł – zaraz przy nich pomajstruję. I wziął się anioł do roboty.
Na czym polegało działanie anioła?…
- Polegało na stosownej podmiance tych parametrów każdej duszy, które oddzielały ją od zbawienia. W końcu dusze zostały ponaprawiane. Anioł był zadowolony ze swojej pracy. Przyszedł przed oblicze boskie i tryumfalnie ogłosił: zadanie wykonane!
Bóg jednak zdecydował się skontrolować pracę anioła. Z każdą kolejną inspekcją dla kolejnej duszy boskie oblicze stawało się coraz bardziej chmurne. Przy setnej duszy Bóg nie wytrzymał:
- Gabrielu! Coś tu tutaj narobił!
Blady strach padł na anioła: na jak to co?… - Spytał. Przecież zbawiłem wszystkie dusze!
Zbawiłeś dusze?… - Bóg już wyraźnie był zagniewany. Ty po prostu unicestwiłeś tamte dusze, a na ich miejsce powołałeś zmodernizowane kopie! Żadnej duszy nie zbawiłeś, tylko większość pozabijałeś!
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:57, 15 Lip 2025, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 2:05, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Jeśli "zbawienie" traktujemy jako "takie coś, co musi być, bo Bóg to zagwarantował".
Zaś
Jeśli "wolność" traktujemy jako "takie coś, co dusza ludzka posiada, bo Bóg to jej dał",
A WOBEC TYCH IDEI NIE USTALAMY WIĘZÓW LOGICZNYCH, to możemy sobie upichcić na tej zasadzie dowolny wynik, dowolną ocenę, tego, co się zdarzy, może zdarzyć, musi zdarzyć. |
A jak się ustala więzy logiczne pomiędzy pojęciami, które są ze swej natury mało uchwytne i raczej abstrakcyjne?
Cytat: | W szczególności, dopóki nie znamy tej twardej definicji zbawienia, to co nam szkodzi nazwać "zbawieniem" stan dusz w wielkim cierpieniu?... |
Twardej definicji faktycznie nie znam, ale chyba podałem w miarę zrozumiałą i z której można wyciągać dalsze wnioski. Ja nie wiem jak miłość i wszechmoc Boga pogodzić z wielkim cierpieniem.
Cytat: | - Czy ktoś powiedział obowiązkowo, że tak nie można zdefiniować zbawienia?
- Albo czy WSZECHMOCNEMU Bogu tak ktoś jest w stanie zabronić zdefiniować zbawienia?... |
Niech zbawienie oznacza "stan dusz w wielkim cierpieniu". W tej sytuacji trzeba poszukać nowego określenia dla sytuacji "ocalenie od zła, grzechu, bezsensownego cierpienia".
Cytat: | Piszę tu "inwazyjnie" względem pewnego podejścia teologicznego, które polega na OPEROWANIU W ROZUMOWANIACH NA "COSIACH".
Jak się nie stawia pojęciom granic, tylko się je kleci z intuicji, które potem na bieżąco się "dociąga do potrzeb", to można sobie sklecić pojęcia, które potem nam spełnią dowolny postulat na ich temat. |
Tu widzę dwie ciekawe sprawy. Pierwsza sprawa to taka, że poczym mamy się zorientować, że coś jest "COSIEM"? Czy definicja katolickiej wolnej woli: "zdolność człowieka do świadomego i dobrowolnego wyboru", jest "COSIEM"?
Druga sprawa, nawet pojęcia posiadające swoje granice mają wpływ na dalsze wnioski. Jeśli przykładowo ktoś uzna, że należy Ziemię zdefiniować jako "to planeta wokół, której obraca się Słońce" to wyjdzie nam, że Ziemia nie istnieje.
Cytat: | Ale już druga dusza okazała się wyzwaniem. Zgodność z wzorcem zbawieniowym opiewała tylko na 75%. Przy kolejnych duszach było jeszcze gorzej – niektóre w swoich parametrach sięgały co najwyżej 25% właściwości duszy zbawionej.
Anioł się zafrasował: Co z tym fantem mam zrobić?…
Wszystkie dusze mają być zbawione, a ja nie wiem, jak doprowadzić je do tych żądanych 100% zgodności z tym, jak ma być. Na szczęście dusze są zahibernowane – ucieszył się anioł – zaraz przy nich pomajstruję. I wziął się anioł do roboty.
Na czym polegało działanie anioła?…
- Polegało na stosownej podmiance tych parametrów każdej duszy, które oddzielały ją od zbawienia. W końcu dusze zostały ponaprawiane. Anioł był zadowolony ze swojej pracy. Przyszedł przed oblicze boskie i tryumfalnie ogłosił: zadanie wykonane!
Bóg jednak zdecydował się skontrolować pracę anioła. Z każdą kolejną inspekcją dla kolejnej duszy boskie oblicze stawało się coraz bardziej chmurne. Przy setnej duszy Bóg nie wytrzymał:
- Gabrielu! Coś tu tutaj narobił!
Blady strach padł na anioła: na jak to co?… - Spytał. Przecież zbawiłem wszystkie dusze!
Zbawiłeś dusze?… - Bóg już wyraźnie był zagniewany. Ty po prostu unicestwiłeś tamte dusze, a na ich miejsce powołałeś zmodernizowane kopie! Żadnej duszy nie zbawiłeś, tylko większość pozabijałeś! |
Nie rozumiem. Skoro anioł tak poustawiał parametry, aby wyszła zgodność ze wzorcem zbawienia no to otrzymał duszę zbawioną. Ja bym się temu poddał. Od razu bym poprosił o ustawienie takich parametrów:
- 90% inteligencji
- 95% odporności na błędy poznawcze i słabości
- 90% zdolności do kontrolowania impulsywnych zachowań
- 99% poczytalności
- 88% zdolności do kwestionowania autorytetów
- 94% rozwiniętej empatii
- 98% zdolności do uczenia się nowych rzeczy
Niech mi tak poustawia i będzie ok. Jakby z takimi parametrami wpuścił mnie do świata to pewnie byłbym na tle innych jakimś "Supermanem" , ale najważniejsze, aby to było zgodne ze wzorcem zbawienia.
Teraz mam tak poustawiane te parametry, że tylko usiąść i płakać, ale jakby taki anioł mi "pomajstrował", to ja tu żadnego uśmiercania mnie nie widzę. Byłbym inny, nie byłbym taki jak jestem teraz, byłbym już gotowy do zbawienia, a więc gotowy do szczęścia.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 9:48, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Cytat: | Piszę tu "inwazyjnie" względem pewnego podejścia teologicznego, które polega na OPEROWANIU W ROZUMOWANIACH NA "COSIACH".
Jak się nie stawia pojęciom granic, tylko się je kleci z intuicji, które potem na bieżąco się "dociąga do potrzeb", to można sobie sklecić pojęcia, które potem nam spełnią dowolny postulat na ich temat. |
Tu widzę dwie ciekawe sprawy. Pierwsza sprawa to taka, że poczym mamy się zorientować, że coś jest "COSIEM"? Czy definicja katolickiej wolnej woli: "zdolność człowieka do świadomego i dobrowolnego wyboru", jest "COSIEM"?
Druga sprawa, nawet pojęcia posiadające swoje granice mają wpływ na dalsze wnioski. Jeśli przykładowo ktoś uzna, że należy Ziemię zdefiniować jako "to planeta wokół, której obraca się Słońce" to wyjdzie nam, że Ziemia nie istnieje. |
Dobrze, że te dwie sprawy połączyłeś, bo jedna w jakiś sposób wyjaśnia drugą. Z drugiej sprawy widać, że przy odpowiednio nieadekwatnym zdefiniowaniu czegoś, GDY PRZEJDZIEMY DO REALIÓW, wyjdzie nam pusty zbiór desygnatów. Bo stworzyliśmy sobie definicję, która może i wyszła naprzeciw tym pierwszym, nieskładnym intuicjom, jakie w głowie mieliśmy, lecz - NIE ZNAJĄC SZERSZEGO KONTEKSTU - wpakowaliśmy się w zadekretowanie funkcji, "których świat nie udźwignie". Przy definiowaniu operujemy w przestrzeni umysłu, gdzie mamy ogromną swobodę naginania sobie rozpoznań do chciejstw. Świat odbiera nam ten komfort - sprawdza nasze definicje, czy nie są sprzeczne z innymi zasadami, które w nim obowiązują.
Tak - te liczne katolickie sformułowania są cosiami w tym negatywnym znaczeniu, czyli definicjami, które nie zawężają w sposób logicznie spójny zbioru rozpoznań, co najwyżej trącają pewne intuicje na dany temat. A że potem zwykle okazują się z gumy, to daje się je naciągać na dowolny kształt myślowy, "udowadniać" nawet rzeczy sprzeczne.
Katolikus napisał: | Cytat: | Ale już druga dusza okazała się wyzwaniem. Zgodność z wzorcem zbawieniowym opiewała tylko na 75%. Przy kolejnych duszach było jeszcze gorzej – niektóre w swoich parametrach sięgały co najwyżej 25% właściwości duszy zbawionej.
Anioł się zafrasował: Co z tym fantem mam zrobić?…
Wszystkie dusze mają być zbawione, a ja nie wiem, jak doprowadzić je do tych żądanych 100% zgodności z tym, jak ma być. Na szczęście dusze są zahibernowane – ucieszył się anioł – zaraz przy nich pomajstruję. I wziął się anioł do roboty.
Na czym polegało działanie anioła?…
- Polegało na stosownej podmiance tych parametrów każdej duszy, które oddzielały ją od zbawienia. W końcu dusze zostały ponaprawiane. Anioł był zadowolony ze swojej pracy. Przyszedł przed oblicze boskie i tryumfalnie ogłosił: zadanie wykonane!
Bóg jednak zdecydował się skontrolować pracę anioła. Z każdą kolejną inspekcją dla kolejnej duszy boskie oblicze stawało się coraz bardziej chmurne. Przy setnej duszy Bóg nie wytrzymał:
- Gabrielu! Coś tu tutaj narobił!
Blady strach padł na anioła: na jak to co?… - Spytał. Przecież zbawiłem wszystkie dusze!
Zbawiłeś dusze?… - Bóg już wyraźnie był zagniewany. Ty po prostu unicestwiłeś tamte dusze, a na ich miejsce powołałeś zmodernizowane kopie! Żadnej duszy nie zbawiłeś, tylko większość pozabijałeś! |
Nie rozumiem. Skoro anioł tak poustawiał parametry, aby wyszła zgodność ze wzorcem zbawienia no to otrzymał duszę zbawioną. Ja bym się temu poddał. Od razu bym poprosił o ustawienie takich parametrów:
- 90% inteligencji
- 95% odporności na błędy poznawcze i słabości
- 90% zdolności do kontrolowania impulsywnych zachowań
- 99% poczytalności
- 88% zdolności do kwestionowania autorytetów
- 94% rozwiniętej empatii
- 98% zdolności do uczenia się nowych rzeczy
Niech mi tak poustawia i będzie ok. Jakby z takimi parametrami wpuścił mnie do świata to pewnie byłbym na tle innych jakimś "Supermanem" , ale najważniejsze, aby to było zgodne ze wzorcem zbawienia.
Teraz mam tak poustawiane te parametry, że tylko usiąść i płakać, ale jakby taki anioł mi "pomajstrował", to ja tu żadnego uśmiercania mnie nie widzę. Byłbym inny, nie byłbym taki jak jestem teraz, byłbym już gotowy do zbawienia, a więc gotowy do szczęścia. |
To zadajmy pytanie w przypadku duszy, w której anioł aż 50% jej funkcji pozmieniał: czy można wciaż mowić o TEJ duszy?...
Bo ja twierdzę, iż będziemy mówili o zupełnie nowej duszy. Do tego drugiego (wynikającego ze zmian dokonanych przez anioła) 50% funkcji w ogóle nie mamy najmniejszego prawa mówić, że są one pierwotną duszą. Gdyby były 2 dusze na start o tych samych w 80% funkcjach, to te pozostałe 20% czyniłyby nam odmienność - nadawałyby INDYWIDUALNOŚĆ owym duszom. Właśnie ta różnica między duszami powodowałaby, że nie uznawalibyśmy je za klony, że szanowalibyśmy je jako odrębne osobowości. Każde 20% różnicy się liczy! Każde 10% różnicy się liczy, w kontekście ustalania indywidualności - autentyczności - tożsamości! Nawet 5% i nawet 1% się tu liczy!
Anioł nie ma prawa samowolnie, bez autoryzacji zainteresowanego nikomu niczego w duszy zmieniać, bo w przeciwnym wypadku byłby zabójcą.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 10:17, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Jeszcze jedno z mojej strony uzupełnienie
Jaki tryb zmian osobowości dopuściłbym jako zachowujący indywidualność, tożsamość, osobowość?
- Z grubsza musiałoby owo zmienianie osobowości następować np. tak:
Anioł, który ma zmienić duszę X, wchodzi z nią w dialog, pytając:
skoro konsekwencje pozostawania w tym stanie, w jakim jesteś, są - jak sam widzisz - przykre (cierpienie, męki), to chyba jest coś, co mogłabyś SAMA określić jako "tego już w sobie nie chcę, choć może nie do końca wiem, jak to z siebie usunąć".
I dusza by się zastanowiła nad tym, czy czasem coś w niej nie dałoby się zmienić, czy nie daje na to swojej ZGODY. Powiedzmy, że dusza wskazuje jakąś cechę - np.: no chcę zmienić w sobie tę nadmierną skłonność do zażywania środków poprawiających mi przejściowo nastrój - alkoholu, narkotyków. Ale nie wiem, jak wyrzucić z siebie ową skłonność, bo mimo prób, ciągle upadałam.
Wtedy anioł by powiedział: mam dla ciebie stosowną terapię. Razem, krok po kroku możemy się z problemem uporać. Będę ci stawiał przed twój mentalny wzrok różne sytuacje, z twojego życia i ich konsekwencje. Będziesz tu w jakiś sposób cierpieć, bo pewne wadliwe aspekty twojej osobowości muszą się wypalić. Ale spróbuj to wytrzymać. Będę pomagał ci przetrwać najtrudniejsze chwile, ale w istocie to TY SAMA MUSISZ SIĘ ZMIENIĆ.
I tylko zmiana w takim trybie wg mnie zachowywałaby tożsamość osoby, nie byłaby jej po prostu unicestwianiem. Częściowe unicestwianie też jest bowiem unicestwianiem. Nie jest unicestwianiem jedynie zmienianie się w trybie dobrowolności, świadomości, zgody - w trybie zaufania do tego, kto udziela wsparcia przy tych zmianach.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 18:06, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | To zadajmy pytanie w przypadku duszy, w której anioł aż 50% jej funkcji pozmieniał: czy można wciaż mowić o TEJ duszy?...
Bo ja twierdzę, iż będziemy mówili o zupełnie nowej duszy. Do tego drugiego (wynikającego ze zmian dokonanych przez anioła) 50% funkcji w ogóle nie mamy najmniejszego prawa mówić, że są one pierwotną duszą. |
Tylko.. teraz sobie uświadomiłem, że twoja historia z aniołem opiera się na założeniu, które nie jest bez znaczenia dla wniosków końcowych. Twoje założenie wspiera twoje wnioski. Chodzi o to założenie:
"Obiecałem im to zbawienie, ale teraz przerzucę robotę zbawiania na ciebie, bo czas nagli, a ja tu mam urwanie głowy. Tutaj masz wzorzec duszy zbawionej, tam są duszę w postaci zahibernowanej, a jedyne co masz zrobić, to doprowadzić stan owych duch do wzorca, czyli po prostu zbawić je."
W twoim przykładzie już na wstępie jakieś dusze, z jakimiś parametrami istnieją! W tej sytuacji zmienianie na siłe tych parametrów, które już jakieś na początku są, byłoby zabójstwem tych dusz. A czemu od razu Bóg nie pomyśli NA POCZĄTKU tak, aby nie trzeba było ich zbawiać? Dlaczego od razu nie pomyśli istot, które pierwotnie są stworzone z parametrami cechującymi się zbawieniem?
Twoja historia z aniołem wprowadza to założenie i nie wyjaśnia jego sensu.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 19:06, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | założenie:
"Obiecałem im to zbawienie, ale teraz przerzucę robotę zbawiania na ciebie, bo czas nagli, a ja tu mam urwanie głowy. Tutaj masz wzorzec duszy zbawionej, tam są duszę w postaci zahibernowanej, a jedyne co masz zrobić, to doprowadzić stan owych duch do wzorca, czyli po prostu zbawić je."
W twoim przykładzie już na wstępie jakieś dusze, z jakimiś parametrami istnieją! W tej sytuacji zmienianie na siłe tych parametrów, które już jakieś na początku są, byłoby zabójstwem tych dusz. A czemu od razu Bóg nie pomyśli NA POCZĄTKU tak, aby nie trzeba było ich zbawiać? Dlaczego od razu nie pomyśli istot, które pierwotnie są stworzone z parametrami cechującymi się zbawieniem?
Twoja historia z aniołem wprowadza to założenie i nie wyjaśnia jego sensu. |
Odpowiedź kryje się w odpowiedzi na pytanie: CZYM jest zbawienie?
Czym wg Ciebie ono jest?...
Tu właśnie jest problem z tymi narracjami o cosiach. Dopóki się myśli o zbawieniu jako o cosiu, czyli stosuje się domyślnie model, iż jest ono jest niczym banknot 200zł, który możemy komuś wręczyć jako podarek, a on go sobie może wziąć, albo oddać sąsiadowi, czyli wierzymy, iż owo zbawienie jest dostawanym, dowolnie dodawanym do układu atrybutem, to oczywistym staje się pytanie: to dlaczego, jak Bóg te zbawienia "ma u siebie", to ich nie rozdziela ludziom?... Czemu ich ludziom żałuje?...
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 19:13, 17 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:28, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Odpowiedź kryje się w odpowiedzi na pytanie: CZYM jest zbawienie?
Czym wg Ciebie ono jest?... |
Jest szczęściem.
A czym jest szczęście - mógłbyś zapytać -?
Szczęście to głęboka i trwała emocja wyrażająca się w poczuciu, że "chce mi się żyć".
I teraz, Bóg zna przecież wzorzec zbawienia (to wynika z twojej historii), co więc stoi Mu na przeszkodzie, aby od początku pomyślał istoty odpowiadające wzorcu szczęścia?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Czw 21:49, 17 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Odpowiedź kryje się w odpowiedzi na pytanie: CZYM jest zbawienie?
Czym wg Ciebie ono jest?... |
Jest szczęściem.
A czym jest szczęście - mógłbyś zapytać -?
Szczęście to głęboka i trwała emocja wyrażająca się w poczuciu, że "chce mi się żyć".
I teraz, Bóg zna przecież wzorzec zbawienia (to wynika z twojej historii), co więc stoi Mu na przeszkodzie, aby od początku pomyślał istoty odpowiadające wzorcu szczęścia? |
Nie wiem, czy o tym kiedyś pisałem, ale parę lat temu wpadłem na pomysł, aby stworzyć - jako program - istotę absolutnie szczęśliwą, istotę, która doznawałaby TYLKO szczęścia i żadnego innego doznania. Wystarczyłoby po prostu znaleźć jakiś algorytm na, a potem zapętlić go w nieskończoność. Oczywiście mamy ten problem, że nikt takowego algorytmu nie opracował. Ale nawet załóżmy, że coś w tym stylu by powstało. Pewnie działałoby tak, że może jest nasza osobowość doznająca szczęścia powiązana w pozytywny sposób z jakimś, pojawiającym się układem w odczytywanych danych (podobnie jak człowiek ma przyjemnego doznania, gdy odczyty np. zmysłowe mają określoną postać). I teraz zapuszczamy nasz program w nieskończonej pętli - raz za razem dzieje się to samo, ciągle ten sam wzorzec się pojawia. Tysięczny raz, miliony, bilionowy...
Tylko czy takie powtarzanie w ogóle byłoby TYM szczęściem, jak je rozumiemy?...
Im bardziej starałem się wczuwać w tę sytuację, w której komputer wciąż tylko COŚ POWTARZA, a do tego - my obserwatorzy - wierzymy, że to jest właśnie szczęście, czułem, że to jest mało wiarogodne. Nie przemawiało to do mnie, czułem wątpliwość.
Jak człowiek, który doznawał różnych rzeczy - czasem przyjemnych, czasem przykrych, czasem radości, czasem bólu i cierpienia, nie potrafię wskazać takiego wyraźnego czegoś, co by gwarantowało mi szczęście. A gdyby to szczęście było jakąś formą ekstazy?... Może by mnie zawłaszczyło, może byłbym potem w nieskończoność (zakładając już życie wieczne, którym Bóg miałby mnie obdarzyć) doznawać tego zapadnięcia się w ekstatyczne doznania, to zacząłem nawet wątpić, czy na pewno tego chcę... Może wolałbym nieco mniejszy poziom ekstazy, ale żeby zachować świadomość, zdolność oceny, rozwoju. Gdyby to szczęście było takie w narkotycznym, zawłaszczającym całkowicie świadomość stylu, to ja chyba go nie chcę. Wolę mniejszy poziom szczęścia, ale do niego możliwość rozwoju, bycie świadomym, poszukującym lepszego rozumienia, jakichś prawd....
Ja dziś wyznaję na swój użytek inną definicję zbawienia, niż po prostu powiązanie (tylko) ze szczęściem. Byłoby to coś w rodzaju: dusza jest w stanie zbawienia, jeśli głęboko i szczerze czuje, że jej świadomość, doznania, wszystko, co ją przepełnia, jest zgodne z jej prawdziwą naturą (do której też włączyłbym możliwość rozwoju), indywidualnością, osobowością, a do tego w pełni akceptowalne, z dodatkiem jakiejś postaci afirmacji, poczucia wzniosłości dla bytu tak własnego, jak i innych istot.
Pewnie jest w tym jakaś forma szczęścia, ale to nie szczęście jako takie jest tu celem, lecz raczej szczęście jest swego rodzaju skutkiem ubocznym.
Z tej mojej definicji wynika jeden ważny wniosek - tutaj akceptacja ma kierunek i właściciela, który też MA OKREŚLONĄ NATURĘ. Jeśli miałbym zaś naturę niezgodną (bo np. wewnętrznie sprzeczną) ze stanem zbawienia, to nie miałbym możliwości zbawienia osiągnąć.
Zdobywanie szczęścia poprzez niszczenie, inwazyjne modyfikowanie tej natury, jaką się ma, u mnie traktowane jest jako zabijanie osobowości.
Traktuję też rozwój osobowości jako coś niezbywalnego dla zbawienia. Tylko taka osobowość wg mnie może być zbawiona, która umie się niesprzecznie rozwijać.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 0:46, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Tylko czy takie powtarzanie w ogóle byłoby TYM szczęściem, jak je rozumiemy?...
Im bardziej starałem się wczuwać w tę sytuację, w której komputer wciąż tylko COŚ POWTARZA, a do tego - my obserwatorzy - wierzymy, że to jest właśnie szczęście, czułem, że to jest mało wiarogodne. Nie przemawiało to do mnie, czułem wątpliwość. |
Całkowicie się zgadzam i ja pisząc, że szczęście to głębokie poczucie, że "chce mi się żyć" wcale nie miałem na myśli przyjemnego doznania, które gdyby było nam ciągle aplikowane to mielibyśmy poczucie, że "chcemy żyć"..
Miałem na myśli coś dużo głębszego, ale nie potrafię tego precyzyjnie opisać. Chodzi tu raczej o to, że człowiek wie, co chce od życia, nie jest szarpany różnymi pragnieniami, których nie potrafi zrealizować, jest kochany i sam też potrafi kochać, nie ma w nim żadnego zła, destrukcyjnych emocji. Potrafi tak żyć, że odczuwa głęboką radość. To coś takiego miałem w umyśle.
No i tak sobie czasem myślę, że "Boże, gdybyś stworzył nas bez tych złych emocji, dał nam więcej inteligencji, wrażliwości, empatii, czułości to bylibyśmy piękniejszymi istotami. A do tego, gdybyś podarował nam lepsze miejsce, czyli bez chorób, kataklizmów, bólu, śmierci to bylibyśmy szczęśliwi. Wymyśliłbyś jakieś cele, które w takim świecie moglibyśmy realizować na bazie swojej natury."
No, ale tak nie jest..
Mogę sobie pomyśleć, że Bóg nie stworzył nas istotami zbawionymi, bo chodzi o to, że to my sami mamy decydować jacy mamy być. Gdyby Bóg nas stworzył w kompletnej postaci to bylibyśmy tacy, jak On to wyznaczył i wtedy ja nie mam nic do powiedzenia. Tylko, że.. My w tym świecie nie tworzymy siebie! Czy człowiek, który z natury jest optymistyczny, otwarty, towarzyski, tryskający energią, ciągle łapie jakieś znajomości, działa impulsywnie, umie rozbawiać innych, ceni sobie popularność, dobre zabawy itd., może np. sobie postanowić, że nie chce być takim, że wolałby stać się osobowością mało towarzyską, bardziej zamyśloną i poszukującą, opanowaną w emocjach, łagodną z momentami do bardziej spontanicznych pomysłów?
Nic z tych rzeczy. Nie potrafimy się tworzyć, swojej osobowości. Bóg nam jej nie tworzy, my jej sobie nie tworzymy, to o co tu chodzi? Kto lub, co tu rządzi??
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 8:56, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Mogę sobie pomyśleć, że Bóg nie stworzył nas istotami zbawionymi, bo chodzi o to, że to my sami mamy decydować jacy mamy być. Gdyby Bóg nas stworzył w kompletnej postaci to bylibyśmy tacy, jak On to wyznaczył i wtedy ja nie mam nic do powiedzenia. Tylko, że.. My w tym świecie nie tworzymy siebie! Czy człowiek, który z natury jest optymistyczny, otwarty, towarzyski, tryskający energią, ciągle łapie jakieś znajomości, działa impulsywnie, umie rozbawiać innych, ceni sobie popularność, dobre zabawy itd., może np. sobie postanowić, że nie chce być takim, że wolałby stać się osobowością mało towarzyską, bardziej zamyśloną i poszukującą, opanowaną w emocjach, łagodną z momentami do bardziej spontanicznych pomysłów?
Nic z tych rzeczy. Nie potrafimy się tworzyć, swojej osobowości. Bóg nam jej nie tworzy, my jej sobie nie tworzymy, to o co tu chodzi? Kto lub, co tu rządzi?? |
A ja uważam, że się jednak tworzymy, przekształcamy nasze pierwotne nastawienia, uczymy się. Jako dziecko miałem znacząco inne przekonania, niż mam je teraz. Wiele w sobie zmieniłem. I patrząc na innych ludzi, też widzę, że się zmieniają - trochę pod wpływem okoliczności zewnętrznych, ale też i trochę na bazie własnych przemyśleń.
Nie ma tu oczywiście jakiegoś prostego "dziś sobie postanowię, że zamiast być melancholijny, będę ekstrawertyczny i to na resztę życia zrealizuję". To faktycznie tak prosto nie działa. Różne przemiany w nas zachodzą latami, nawet dziesiątkami lat. Ale się dzieją, a poza tym u przynajmniej części ludzi dochodzi do jakiejś postaci uspójniania przekonań, postaw.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24343
Przeczytał: 65 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 9:34, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Mogę sobie pomyśleć, że Bóg nie stworzył nas istotami zbawionymi, bo chodzi o to, że to my sami mamy decydować jacy mamy być. Gdyby Bóg nas stworzył w kompletnej postaci to bylibyśmy tacy, jak On to wyznaczył i wtedy ja nie mam nic do powiedzenia. Tylko, że.. My w tym świecie nie tworzymy siebie! Czy człowiek, który z natury jest optymistyczny, otwarty, towarzyski, tryskający energią, ciągle łapie jakieś znajomości, działa impulsywnie, umie rozbawiać innych, ceni sobie popularność, dobre zabawy itd., może np. sobie postanowić, że nie chce być takim, że wolałby stać się osobowością mało towarzyską, bardziej zamyśloną i poszukującą, opanowaną w emocjach, łagodną z momentami do bardziej spontanicznych pomysłów?
Nic z tych rzeczy. Nie potrafimy się tworzyć, swojej osobowości. Bóg nam jej nie tworzy, my jej sobie nie tworzymy, to o co tu chodzi? Kto lub, co tu rządzi?? |
A ja uważam, że się jednak tworzymy, przekształcamy nasze pierwotne nastawienia, uczymy się. Jako dziecko miałem znacząco inne przekonania, niż mam je teraz. Wiele w sobie zmieniłem. I patrząc na innych ludzi, też widzę, że się zmieniają - trochę pod wpływem okoliczności zewnętrznych, ale też i trochę na bazie własnych przemyśleń.
Nie ma tu oczywiście jakiegoś prostego "dziś sobie postanowię, że zamiast być melancholijny, będę ekstrawertyczny i to na resztę życia zrealizuję". To faktycznie tak prosto nie działa. Różne przemiany w nas zachodzą latami, nawet dziesiątkami lat. Ale się dzieją, a poza tym u przynajmniej części ludzi dochodzi do jakiejś postaci uspójniania przekonań, postaw. |
Jestem ciekawa Ciebie Michale w latach dziecięcych. Ale Ty nic ze swego dziecka tu nie dajesz. Boisz się?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 9:40, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Mogę sobie pomyśleć, że Bóg nie stworzył nas istotami zbawionymi, bo chodzi o to, że to my sami mamy decydować jacy mamy być. Gdyby Bóg nas stworzył w kompletnej postaci to bylibyśmy tacy, jak On to wyznaczył i wtedy ja nie mam nic do powiedzenia. Tylko, że.. My w tym świecie nie tworzymy siebie! Czy człowiek, który z natury jest optymistyczny, otwarty, towarzyski, tryskający energią, ciągle łapie jakieś znajomości, działa impulsywnie, umie rozbawiać innych, ceni sobie popularność, dobre zabawy itd., może np. sobie postanowić, że nie chce być takim, że wolałby stać się osobowością mało towarzyską, bardziej zamyśloną i poszukującą, opanowaną w emocjach, łagodną z momentami do bardziej spontanicznych pomysłów?
Nic z tych rzeczy. Nie potrafimy się tworzyć, swojej osobowości. Bóg nam jej nie tworzy, my jej sobie nie tworzymy, to o co tu chodzi? Kto lub, co tu rządzi?? |
A ja uważam, że się jednak tworzymy, przekształcamy nasze pierwotne nastawienia, uczymy się. Jako dziecko miałem znacząco inne przekonania, niż mam je teraz. Wiele w sobie zmieniłem. I patrząc na innych ludzi, też widzę, że się zmieniają - trochę pod wpływem okoliczności zewnętrznych, ale też i trochę na bazie własnych przemyśleń.
Nie ma tu oczywiście jakiegoś prostego "dziś sobie postanowię, że zamiast być melancholijny, będę ekstrawertyczny i to na resztę życia zrealizuję". To faktycznie tak prosto nie działa. Różne przemiany w nas zachodzą latami, nawet dziesiątkami lat. Ale się dzieją, a poza tym u przynajmniej części ludzi dochodzi do jakiejś postaci uspójniania przekonań, postaw. |
Dochodzi do tworzenia, przekształcania się nas przez całe życie, ale to dzieje się bardziej chyba poza nami, a my jak wielki mamy tu wpływ? Nie mogę sobie postanowić, że chcę się stworzyć jako osobowość z parametrami x,y,z. Tworzą mnie jakieś doświadczenia życia i one mnie kształtują, czy ja sobie te doświadczenia wybieram? Czy mogę postanowić, aby teraz mieć serię doświadczeń, które stworzą mnie cechę x, której chcę? Nie. Skoro tworzą mnie przypadkowe doświadczenia to równie dobrze mógł mnie stworzyć w kompletnej postaci Bóg.
Cytat: | Wiele w sobie zmieniłem. |
Załóżmy, że ktoś postanawia, że chce się zmienić, bo obecnie źle się w życiu prowadzi, czasem pije, prowadzi niezdrowy tryb życia, ciągle swój umysł zajmuje jakimiś bezsensownymi sprawami (np. ogląda tv i nic innego go nie interesuje), co trzecie słowo jest na "k..", ma też wiele toksycznych przekonań np. blondynki są głupie, należy się na ludziach mścić jeśli zrobią ci coś złego itd. No, ale załóżmy, że ten człowiek chce się zmienić, bo spotkał kolegę z dawnych lat, który go swoją poukładaną osobowością zafascynował. I ów człowiek wziął się do pracy. Po kilku latach był już inny. Teraz był niemalże nie do poznania. Zdrowo się odżywiał, wyrzucił tv, czytał dużo książek (poezja, literatura filozoficzna, ciekawe opowiadania itd.), zmienił swój język, stał się bardziej życzliwy i łagodny wobec ludzi. Normalnie transformacja osobowości..
Moje pytanie. A dlaczego Bóg nie mógł go stworzyć w tej dobrej postaci od początku? Przecież wzorzec zbawienia jest jeden dla wszystkich ludzi. Powiesz może, że gdyby Bóg go stworzył to Bóg by zadecydował jaki on będzie, a on może taki być nie chce jakim go Bóg by stworzył, bo woli mieć inną osobowość, tylko że jeśli mówimy o zbawieniu no to mówimy o jakimś wzorcu, do którego i tak musimy się dostosować..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 9:44, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Mogę sobie pomyśleć, że Bóg nie stworzył nas istotami zbawionymi, bo chodzi o to, że to my sami mamy decydować jacy mamy być. Gdyby Bóg nas stworzył w kompletnej postaci to bylibyśmy tacy, jak On to wyznaczył i wtedy ja nie mam nic do powiedzenia. Tylko, że.. My w tym świecie nie tworzymy siebie! Czy człowiek, który z natury jest optymistyczny, otwarty, towarzyski, tryskający energią, ciągle łapie jakieś znajomości, działa impulsywnie, umie rozbawiać innych, ceni sobie popularność, dobre zabawy itd., może np. sobie postanowić, że nie chce być takim, że wolałby stać się osobowością mało towarzyską, bardziej zamyśloną i poszukującą, opanowaną w emocjach, łagodną z momentami do bardziej spontanicznych pomysłów?
Nic z tych rzeczy. Nie potrafimy się tworzyć, swojej osobowości. Bóg nam jej nie tworzy, my jej sobie nie tworzymy, to o co tu chodzi? Kto lub, co tu rządzi?? |
A ja uważam, że się jednak tworzymy, przekształcamy nasze pierwotne nastawienia, uczymy się. Jako dziecko miałem znacząco inne przekonania, niż mam je teraz. Wiele w sobie zmieniłem. I patrząc na innych ludzi, też widzę, że się zmieniają - trochę pod wpływem okoliczności zewnętrznych, ale też i trochę na bazie własnych przemyśleń.
Nie ma tu oczywiście jakiegoś prostego "dziś sobie postanowię, że zamiast być melancholijny, będę ekstrawertyczny i to na resztę życia zrealizuję". To faktycznie tak prosto nie działa. Różne przemiany w nas zachodzą latami, nawet dziesiątkami lat. Ale się dzieją, a poza tym u przynajmniej części ludzi dochodzi do jakiejś postaci uspójniania przekonań, postaw. |
Jestem ciekawa Ciebie Michale w latach dziecięcych. Ale Ty nic ze swego dziecka tu nie dajesz. Boisz się? |
Nie jesteś ciekawa tematu, dlaczego Bóg nie może stworzyć nas od początku jako istoty zbawione? To po co się wtrącasz w temat z pytaniami, które tu nie pasują?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24343
Przeczytał: 65 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 10:31, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Mogę sobie pomyśleć, że Bóg nie stworzył nas istotami zbawionymi, bo chodzi o to, że to my sami mamy decydować jacy mamy być. Gdyby Bóg nas stworzył w kompletnej postaci to bylibyśmy tacy, jak On to wyznaczył i wtedy ja nie mam nic do powiedzenia. Tylko, że.. My w tym świecie nie tworzymy siebie! Czy człowiek, który z natury jest optymistyczny, otwarty, towarzyski, tryskający energią, ciągle łapie jakieś znajomości, działa impulsywnie, umie rozbawiać innych, ceni sobie popularność, dobre zabawy itd., może np. sobie postanowić, że nie chce być takim, że wolałby stać się osobowością mało towarzyską, bardziej zamyśloną i poszukującą, opanowaną w emocjach, łagodną z momentami do bardziej spontanicznych pomysłów?
Nic z tych rzeczy. Nie potrafimy się tworzyć, swojej osobowości. Bóg nam jej nie tworzy, my jej sobie nie tworzymy, to o co tu chodzi? Kto lub, co tu rządzi?? |
A ja uważam, że się jednak tworzymy, przekształcamy nasze pierwotne nastawienia, uczymy się. Jako dziecko miałem znacząco inne przekonania, niż mam je teraz. Wiele w sobie zmieniłem. I patrząc na innych ludzi, też widzę, że się zmieniają - trochę pod wpływem okoliczności zewnętrznych, ale też i trochę na bazie własnych przemyśleń.
Nie ma tu oczywiście jakiegoś prostego "dziś sobie postanowię, że zamiast być melancholijny, będę ekstrawertyczny i to na resztę życia zrealizuję". To faktycznie tak prosto nie działa. Różne przemiany w nas zachodzą latami, nawet dziesiątkami lat. Ale się dzieją, a poza tym u przynajmniej części ludzi dochodzi do jakiejś postaci uspójniania przekonań, postaw. |
Jestem ciekawa Ciebie Michale w latach dziecięcych. Ale Ty nic ze swego dziecka tu nie dajesz. Boisz się? |
Nie jesteś ciekawa tematu, dlaczego Bóg nie może stworzyć nas od początku jako istoty zbawione? To po co się wtrącasz w temat z pytaniami, które tu nie pasują? |
Po to aby Was poznać i zrozumieć. A nawet pokochać.
A Wy ateistów nienawidzicie.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3189
Przeczytał: 78 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 10:59, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Katolikus napisał: | Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Mogę sobie pomyśleć, że Bóg nie stworzył nas istotami zbawionymi, bo chodzi o to, że to my sami mamy decydować jacy mamy być. Gdyby Bóg nas stworzył w kompletnej postaci to bylibyśmy tacy, jak On to wyznaczył i wtedy ja nie mam nic do powiedzenia. Tylko, że.. My w tym świecie nie tworzymy siebie! Czy człowiek, który z natury jest optymistyczny, otwarty, towarzyski, tryskający energią, ciągle łapie jakieś znajomości, działa impulsywnie, umie rozbawiać innych, ceni sobie popularność, dobre zabawy itd., może np. sobie postanowić, że nie chce być takim, że wolałby stać się osobowością mało towarzyską, bardziej zamyśloną i poszukującą, opanowaną w emocjach, łagodną z momentami do bardziej spontanicznych pomysłów?
Nic z tych rzeczy. Nie potrafimy się tworzyć, swojej osobowości. Bóg nam jej nie tworzy, my jej sobie nie tworzymy, to o co tu chodzi? Kto lub, co tu rządzi?? |
A ja uważam, że się jednak tworzymy, przekształcamy nasze pierwotne nastawienia, uczymy się. Jako dziecko miałem znacząco inne przekonania, niż mam je teraz. Wiele w sobie zmieniłem. I patrząc na innych ludzi, też widzę, że się zmieniają - trochę pod wpływem okoliczności zewnętrznych, ale też i trochę na bazie własnych przemyśleń.
Nie ma tu oczywiście jakiegoś prostego "dziś sobie postanowię, że zamiast być melancholijny, będę ekstrawertyczny i to na resztę życia zrealizuję". To faktycznie tak prosto nie działa. Różne przemiany w nas zachodzą latami, nawet dziesiątkami lat. Ale się dzieją, a poza tym u przynajmniej części ludzi dochodzi do jakiejś postaci uspójniania przekonań, postaw. |
Jestem ciekawa Ciebie Michale w latach dziecięcych. Ale Ty nic ze swego dziecka tu nie dajesz. Boisz się? |
Nie jesteś ciekawa tematu, dlaczego Bóg nie może stworzyć nas od początku jako istoty zbawione? To po co się wtrącasz w temat z pytaniami, które tu nie pasują? |
Po to aby Was poznać i zrozumieć. A nawet pokochać.
A Wy ateistów nienawidzicie. |
To tu jest temat do poznawania czyjejś historii życia? Czy widzisz, co jest wpisane w tytule tematu? Czy dociera do ciebie, że twoje "niewinne" pytania tworzą spam? Wiesz, co to w ogóle jest spam?
Ja to nienawidzę głupoty, tak swojej jak i innych..
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35787
Przeczytał: 61 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Pią 12:55, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Semele napisał: | Katolikus napisał: | Semele napisał: | Michał Dyszyński napisał: | Katolikus napisał: | Mogę sobie pomyśleć, że Bóg nie stworzył nas istotami zbawionymi, bo chodzi o to, że to my sami mamy decydować jacy mamy być. Gdyby Bóg nas stworzył w kompletnej postaci to bylibyśmy tacy, jak On to wyznaczył i wtedy ja nie mam nic do powiedzenia. Tylko, że.. My w tym świecie nie tworzymy siebie! Czy człowiek, który z natury jest optymistyczny, otwarty, towarzyski, tryskający energią, ciągle łapie jakieś znajomości, działa impulsywnie, umie rozbawiać innych, ceni sobie popularność, dobre zabawy itd., może np. sobie postanowić, że nie chce być takim, że wolałby stać się osobowością mało towarzyską, bardziej zamyśloną i poszukującą, opanowaną w emocjach, łagodną z momentami do bardziej spontanicznych pomysłów?
Nic z tych rzeczy. Nie potrafimy się tworzyć, swojej osobowości. Bóg nam jej nie tworzy, my jej sobie nie tworzymy, to o co tu chodzi? Kto lub, co tu rządzi?? |
A ja uważam, że się jednak tworzymy, przekształcamy nasze pierwotne nastawienia, uczymy się. Jako dziecko miałem znacząco inne przekonania, niż mam je teraz. Wiele w sobie zmieniłem. I patrząc na innych ludzi, też widzę, że się zmieniają - trochę pod wpływem okoliczności zewnętrznych, ale też i trochę na bazie własnych przemyśleń.
Nie ma tu oczywiście jakiegoś prostego "dziś sobie postanowię, że zamiast być melancholijny, będę ekstrawertyczny i to na resztę życia zrealizuję". To faktycznie tak prosto nie działa. Różne przemiany w nas zachodzą latami, nawet dziesiątkami lat. Ale się dzieją, a poza tym u przynajmniej części ludzi dochodzi do jakiejś postaci uspójniania przekonań, postaw. |
Jestem ciekawa Ciebie Michale w latach dziecięcych. Ale Ty nic ze swego dziecka tu nie dajesz. Boisz się? |
Nie jesteś ciekawa tematu, dlaczego Bóg nie może stworzyć nas od początku jako istoty zbawione? To po co się wtrącasz w temat z pytaniami, które tu nie pasują? |
Po to aby Was poznać i zrozumieć. A nawet pokochać.
A Wy ateistów nienawidzicie. |
To tu jest temat do poznawania czyjejś historii życia? Czy widzisz, co jest wpisane w tytule tematu? Czy dociera do ciebie, że twoje "niewinne" pytania tworzą spam? Wiesz, co to w ogóle jest spam?
Ja to nienawidzę głupoty, tak swojej jak i innych.. |
A mnie, niezależnie od tego, że odrzuca mnie takie zagadywanie NIE W TYM WĄTKU, KTÓRY BYŁBY NA TEGO RODZAJU ZWIERZENIA, jeszcze zupełnie zniechęca do kontaktu tego typu wypowiedź: A Wy ateistów nienawidzicie.
Co to jest za rozmowa?...
- Jakieś prowokacyjne wciskanie drugiej strony w tłumaczenie się, że się nie jest wielbłądem?... Nie uważam, abym kiedykolwiek dał podstawy do tego, żeby mnie oskarżać o nienawiść do ateistów. Jeśli ktoś sobie takie durnoty roi, to jak dla mnie to jest albo prowokator, albo schizofrenik. Z obydwoma typami nie mam ochoty dyskutować.
Gdyby Semele w grzecznej formie zainicjowała wątek w stylu: a jak was ukształtowało wasze dzieciństwo? Może macie ochotę coś napisać na ten temat? - to niewykluczone, że dałbym się naciągnąć na dyskusję. Ale w takiej formie jak powyższa?...
Absolutnie nie! To może być jedynie WYSOCE SKUTECZNY SPOSÓB ZNIĘCHECANIA DO KONTAKTU.
Nie zamierzam karmić trola.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 17:47, 18 Lip 2025, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24343
Przeczytał: 65 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:26, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
To nie karm.
Jasne ,że Bóg chrześcijański pragnie zbawienia wszystkich, O czym tu dyskutować?
po pierwsze: na czym ma polegać to zbawienie?
po drugie: czy to jest obowiązkowe?
po trzecie : po co Boga tym obciążać?
Tak, Kościół katolicki naucza, że Bóg pragnie zbawienia wszystkich ludzi. W Piśmie Świętym znajdujemy fragmenty, które to potwierdzają, np. 1 Tymoteusza 2:4, gdzie napisane jest, że Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy. Jednocześnie, zbawienie jest procesem, w którym człowiek musi współpracować z łaską Bożą, a Bóg szanuje wolną wolę człowieka. Oznacza to, że mimo pragnienia Boga, nie każdy człowiek zostanie zbawiony, ponieważ nie każdy podejmie współpracę z Nim w procesie zbawienia.
Więcej informacji na ten temat można znaleźć w następujących źródłach:
Bóg chce zbawienia: dominikanie.info
Czy każdy będzie zbawiony?: Prawosławny Ordynariat Wojska Polskiego
Bezwarunkowe zbawienie: Uwierz Bogu
Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 17:29, 18 Lip 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24343
Przeczytał: 65 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 17:34, 18 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
katolikus zapytał:dlaczego Bóg nie mógł nas stworzyć od samego początku jako istoty zbawione, czyli wewnętrznie uporządkowane, szczęśliwe i umieścić w jakimś przyjaznym środowisku?
Bóg to przecież zrobił ale Ewa zerwała jabłko.
Razem z Adamem je zjadła.....
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|