Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Czy Bóg przyjmie do siebie uznających Go za psychopatę?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:39, 29 Cze 2023    Temat postu: Czy Bóg przyjmie do siebie uznających Go za psychopatę?

Na początek chcę wyraźnie rozróżnić dwie rzeczy:
UZNANIE czegoś za jakieś
od
NAZYWANIA czegoś jakoś
Różnicę można rozpoznać w działaniu, po owocach.

Przykłady:
Mama mówi dziecku: ach jak ty doskonale nauczyłeś karmić rybki! Ale jednocześnie...
zabrania dziecku karmić rybki bez nadzoru.
Albo
Do uczącego się grać na skrzypcach: jakżeż pięknie już grasz! Ale za chwilę...
zakłada na uszy słuchawki, aby się jakoś odizolować od pisków, które wydaje ów początkujący muzyk.
Albo
Deklaracja menedżera: ten pracownik jest kryształowo uczciwy. Tylko że za chwilę daje cichą dyrektywę pozostałym pracowniom: tamtemu jednak patrzcie na ręce, zwróćcie uwagę, czy czegoś po cichu nie wynosi z firmy.

Wracając do kwestii psychopatów. Nikt o instynkcie samozachowawczym wprost nie nazwie psychopaty - tyrana u władzy: ty to jesteś psychopatą. Jeśli psychopata jest bowiem silny i ma władzę, to taka ekstrawagancja skończyłaby się marnie dla tak nieostrożnie szczerej osoby.

Zadajmy tak po ludzku pytanie o definicję uznania kogoś za psychopatę:
Weźmy następujące cechy:
- czy się danej osoby boimy?
- czy spodziewamy się od niej czegoś dobrego, czy złego?
- czy spodziewamy się wyniosłości i gniewu, czy cierpliwości i wyrozumiałości?
- czy spodziewamy się, że dla tej osoby najważniejsza jest kontrola i władza, czy też odwrotnie - że cieszy się z wolności osób z nią związanych?
- czy gotowa jest (jako władca) zesłać wielu na tortury, zabić?
- czy chętnie oskarża, a prawie nigdy nie przebacza?
Nawet nie będę tu wskazywał, które z owych cech wskazują, że mamy do czynienia z CZŁOWIEKIEM psychopatą, bo wierzę w tym względzie w inteligencję i erudycję czytających.
Czyli STOSOWANA W JĘZYKU I NORMALNIE DEFINICJA psychopaty jest chyba względnie klarowna. Ludziska wiedzą o co chodzi, wiedzą JAKIE CECHY wskazują raczej na psychopatę, a jakie przeczą takiej klasyfikacji.

Teraz jest kwestia uznania za psychopatę Boga...
Ale uwaga! Nie mówię tu o NAZWANIU (deklaracje mogą być kłamliwe albo mylne) Boga psychopatą, tylko UZNANIU GO za takiego poprzez UWIERZENIE, ŻE SPEŁNIA ON CECHY psychopaty.
Wielu wierzących w Boga (czasem nawet nazywającego Go "miłosiernym") w istocie uznała Go za psychopatę. Oczywiście nie nazwie wprost Boga psychopatą, a nawet może i będzie bardzo atakować tych, którzy wskazują, iż te cechy, które są wymieniane jako "boskie", wskazywałyby (tak po ludzku...), że mamy do czynienia z psychopatą, ale oni WŁAŚNIE W TE CECHY U BOGA WIERZĄ. Czyli "do pełni szczęścia" (kompletu definicja + deklaracja) brakuje tylko zadeklarowania, że owi ludzie mają Boga za psychopatę. Tego zadeklarowania nie będzie. Ale wszystko inne się dopełnia w umysłach i sercach tych osób. Inaczej mówiąc może mają Boga za psychopatę nie z nazwy, a z właściwości przypisanych, w które w pełni wierzą.

Co w takiej sytuacji ma zrobić Bóg, gdy przyjdzie mu osądzić czyny (i myśli) takiego delikwenta, który zawsze widział w Nim psychopatę (choć nigdy nie użył wprost nazwy)?...
Czy Bóg da się tu oszukać?...
Czy może raczej do grzechu uznania Go za psychopatę, doda grzech uznania Boga za naiwnego, za takiego, który się nie zorientuje, że dana osoba przez całe swoje życie rozpoznawała Jego Świętą Osobę za istotę o cechach de facto szatańskich, złych?...

Ja obstawiam, że prędzej Bóg przyjmie do swojego królestwa ateistę, który wolał uznać, iż Boga w ogóle nie ma, niż przyjąć - wciskaną mu przez część religijnych ortodoksów - wizję Boga o cechach psychopaty (choć nie nazywanego wprost psychopatą). Raczej wierzę, że Bóg zrozumie to jako postać OCHRONY JEGO IMIENIA przed zbrukaniem, zaś taki ateista ostatecznie jest świętszy i lepszy od tych, którzy jednak przyjęli wizję Boga o psychopatycznych cechach. I prędzej takiego ateistę przytuli, a wyśle na zewnątrz tych, którzy co prawda przezornie nazwy "psychopata" na Boga nie użyli, ale we wszystkim innym zachowywali się tak, jakby Bóg psychopatyczne cechy posiadał.

Wracając do definicji i mojej listy z góry. Powstaje pytanie: jak klasyfikujemy osobę Boga w kontekście:
1. czy się danej osoby boimy?
Czy daliśmy wiarę, że lęk czy też zaufanie i miłość winniśmy Bogu.

2. czy spodziewamy się od niej czegoś dobrego, czy złego?
Czy wierzymy, że Bóg naprawdę chce ludzi zbawić, czy raczej surowo osądzić.

3. czy spodziewamy się wyniosłości i gniewu, czy cierpliwości i wyrozumiałości?
Czy dajemy raczej pierwszeństwo tym fragmentom Pisma, gdzie jest mowa o okrutnych karach ze strony Boga, czy tych o miłosierdziu i przebaczeniu (bo uczciwie przyznaję, że w całości Pisma Świętego są i takie, i takie frazy o Bogu).

4. czy spodziewamy się, że dla tej osoby najważniejsza jest kontrola i władza, czy też odwrotnie - że cieszy się z wolności osób z nią związanych?
Czy zatem skupiamy się w życiu bardziej na czynach miłości i szczerości, czy raczej czołobitności i bojaźliwym zaklinaniu, jak to my jesteśmy posłuszni i zgodni?

5. czy gotowa jest (jako władca) zesłać wielu na tortury, zabić?
Czy wierzymy, że Bóg raczej ludzi (może nawet większość) wyśle do piekła, a nielicznych tylko zbawi?

6. czy chętnie oskarża, a prawie nigdy nie przebacza?
Czy uznajemy za niezbywalną wartość relacji z ludźmi i Bogiem przebaczenie, czy raczej skupiamy się na tym, jak to sprawiedliwość z Jego strony nikomu nie przepuści?

Przypomnę: nie chodzi o użycie nazwy "psychopata"!
Nazwy można nigdy nie użyć, a mimo to Boga za psychopatę (wedle standardowo używanej definicji) mieć. Po czynach, po owocach poznajemy bowiem, co kto ma w umyśle i sercu. Deklaracje można sobie zmanipulować bardzo po uważaniu...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Andy72




Dołączył: 30 Sie 2010
Posty: 5914
Przeczytał: 80 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 15:57, 29 Cze 2023    Temat postu:

Bóg jako psychopata to kalwinizm.
W dzisiejszym świecie raczej jest tendencja by "ograbiać" Boga z Jego sprawiedliwości i mocy,

1. czy się danej osoby boimy?
Czy daliśmy wiarę, że lęk czy też zaufanie i miłość winniśmy Bogu.

Początkiem mądrości bojaźń Pana. Zaufanie i miłość nie sprzeciwia się bojaźni.


2. czy spodziewamy się od niej czegoś dobrego, czy złego?
Czy wierzymy, że Bóg naprawdę chce ludzi zbawić, czy raczej surowo osądz

Bóg to samo dobro. Jednak sąd będzie ostry do szpiku kości, nic się nie ukryje

podobnie kolejne punkty

6. czy chętnie oskarża, a prawie nigdy nie przebacza?
To nie Bóg oskarża a szatan,także Boga wobec nas i nas wobec Boga.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 17:23, 29 Cze 2023    Temat postu:

Andy72 napisał:
Bóg jako psychopata to kalwinizm.
W dzisiejszym świecie raczej jest tendencja by "ograbiać" Boga z Jego sprawiedliwości i mocy,

Problem w tym, że ja Z POZORU też mogę być odebrany jako ten "ograbiający Boga ze sprawiedliwości i mocy". Ale tylko pozornie!
W rzeczywistości uważam Boga za pełnego, pięknego, aż mieniącego się i skrzącego od sprawiedliwości i mocy. Tylko....
zupełnie inaczej niż "ludzie świata", a w szczególności integryści rozumiem zarówno sprawiedliwość, jak i moc!
To, co dla typowego (mam świadomość, że sporo osób uważa podobnie do mnie) człowieka (a szczególnie integrysty) jest mocą, dla mnie jest słabością. I to co integrysta nazwie często "sprawiedliwością" dla mnie zwyczajnie sprawiedliwością nie jest, a raczej jest jej zaprzeczeniem. To z resztą gdzieś ostatnio było napisane w jednym podlinkowanych w dyskusjach artykułów, że sprawiedliwość bez miłosierdzia w ogóle przestaje być TĄ PRAWDZIWĄ sprawiedliwością.

Prostackie i psychopatyczne pojmowanie sprawiedliwości to: nikt nie może uniknąć kary.
Oczywiście można tak uważać. Jeśli nawet ktoś tak uważa, to JEGO MIARĄ powinien pewnie zostać przez Boga potraktowany.

Prostackie, psychopatyczne, oparte o mentalność wojownika pojmowanie mocy polega na gromieniu wrogów i nieposłusznych - zabijaniu, niszczeniu, okaleczaniu.
I tak też można uważać, taką moc Bogu przypisywać.

Ja przypisuję Bogu zarówno inną moc, jak i inną sprawiedliwość.
Pojmowanie sprawiedliwości na sposób, który uważam za sensowny:
Sprawiedliwy osąd człowieka musi zaczynać się od troskliwego, nacechowanego miłością paradygmatu ochrony tego człowieka przed krzywdą, brakiem zrozumienia, jest wzięciem pod uwagę wszystkich okoliczności usprawiedliwiających, uwzględnieniem kontekstu w jakim znalazł się ten człowiek.

Moja definicja mocy jest trudniejsza w sformułowaniu. Zatem podam tu jej mocno uproszczoną wersję.
Mocą (osobową) jest zdolność do działania (często wyrażone przez samo działanie), które w ostatecznej perspektywie sprowadzi na świat maksimum możliwego dobra, ktora spełni nie tylko krótkofalowe cele i oczekiwania, lecz sprawi, że dzieło niesprzecznie będzie trwało jak najdłużej (u Boga aż w nieskończoność).
Dodam tu fundamentalną różnicę pomiędzy tą moją definicją mocy, a tą, którą wyżej nazwałem "prostacką". Prostacka definicja mocy skupia się na rywalizacji i walce z innymi istotami, jest nieodpowiedzialna i kapryśna, bo opiera się o paradygmat "skoro ja taki mocny jestem, to wszystko mogę, łącznie z tym, że będę sam sobie przeczył, jeśli tyko mi takie kaprycho przyjdzie, a żadnej odpowiedzialności za swoje wybory też nie uznam, bo mam taką moc i takie kaprycho".

Tak więc ja z prostackiej w rozumieniu mocy rzeczywiście Boga "ograbiam". Podobnie jest z prostacką sprawiedliwością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin