Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm jako pogląd potencjalnie ryzykowny

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37578
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 14:26, 23 Lis 2023    Temat postu: Integryzm jako pogląd potencjalnie ryzykowny

Na początek wyjaśnię co tu dokładnie rozumiem przez pojęcie "integryzm". "Integryzmem" na potrzeby tego wątku będę nazywał postawę skrajnego postawienia w religii na posłuszeństwo autorytetom religijnym. Owa "skrajność" jest tak silna, że wręcz ma moc wyłączenia własnego osądu, sumienia, rozumowania - wszędzie tam, gdzie wyznawca integrystyczny uzna, iż to, co sugerują jego autorytety koliduje z osądem własnego rozumu, tenże wyznawca ma z automatu uznać jako podlegające priorytetowi uznania osądu autorytetu, a wycofania osądu własnego. To uważam za istotę integryzmu religijnego.

Integryzm uważam za pogląd ryzykowny.
Nie byłby integryzm (tak rozumiany) aż taki ryzykowny (też pozostawałoby pewne ryzyko, ale już wyższego rzędu), gdybyśmy - jako ludzie - dysponowali absolutnie pewnym źródłem autorytetu.
Problem z wyborem oczywiście nie jest nowy. W czasach ewangelicznych ten problem wystąpił pod postacią sporu Jezusa z kapłanami, faryzeuszami, uczonymi w piśmie. Oto słuszna (! przecież do dziś, także my - chrześcijanie uznajemy Stary Testament ) religia wcale nie zaowocowała poprawnością samych autorytetów - ludzi ją głoszących. Znamienne jest, że chyba najbardziej ostre słowa Jezusa w całej Ewangelii ("plemię żmijowe", "synowie diabła") padają nie wobec np. Rzymian - okupantów, a właśnie wobec autorytetów religii, którą przecież Jezus uznawał, której był prorokiem, mesjaszem!
Czyżby Bóg nie zabezpieczył własnej religii przed infiltracją przez wrogie (szatańskie) siły?...
Najwyraźniej Bóg swojej religii przed złem nie zabezpieczył w tym sensie, aby można było bez zastrzeżeń zawierzać jej (ludzkim) autorytetom w tamtym czasie, gdy chodził wśród ludzi Jezus. Dlaczego nie zabezpieczył?...
- Ja uważam, że jest w tym głęboki cel - nie usypiania czujności u ludzi! Bóg najwyraźniej chce, aby Jego wyznawcy nie byli takimi cielątkami, które dają się prowadzić pierwszemu lepszemu, który by krzyknął "ja jestem wasz wódz! Mnie się słuchajcie! Ja od waszego Boga jestem! Winniście mi i tylko mi absolutne posłuszeństwo!" i już wszelki krytyczny rozum ludziska by swój mieli wycofać. W każdym razie wtedy, w czasach Jezusa mamy wyraźną ocenę z ust samego Mesjasza, że autorytety religijne w wielu aspektach błądzą, a wręcz że to im się należy krytyka większa, niż komukolwiek innemu!

Ale mamy nowe czasy.... Mamy już nową religię. Mamy chrześcijaństwo.
Może w tych nowych czasach to się zmieniło, może się odwróciło?....
Może za czasów faryzeuszów postulat czujności, kierowania się jednak zdrowym rozsądkiem i sercem obowiązywał, a teraz już został on zniesiony?...
Może teraz trzeba już postawić WSZYSTKO NA JEDNĄ KARTĘ, wycofując swój osobisty osąd, krytycyzm, jakąkolwiek postać mentalnej kontroli, w imię tego, że mamy autorytety, a więc to tym autorytetom powinniśmy tak bez reszty zaufać?...
- Rozważmy, co by za tym mogło przemawiać. :think:
Czy Jezus ogłosił swoich uczniów nieomylnymi?...
- Ja nie znam takiego sformułowania w Biblii. :nie:
Czy może, skoro sami uczniowie nieomylnymi ogłoszeni nie zostali, to ich następcy na pewno będą nieomylni?...
- A co właściwie miałoby za tym przemawiać?... Widzi ktoś tu naprawdę dobry argument?
A może Jezus zachęcał uczniów, aby jakoś zwalczali u tych, którzy będą nauczani wszelką formę krytycyzmu?....
- Ja nie znam takich opisów w Ewangelii.
Jest w paru listach mowa o tym, żeby się wyznawcy apostołów "słuchali". Ale wyrażenie "słuchać się" można rozumieć bardzo szeroko - od w ogóle skłonności do zapoznania się z tym, co ktoś ma do powiedzenia, poprzez jakąś pomniejszą formę uwzględnienia sugestii w życiu, aż do postaci najbardziej skrajnych, gdy ktoś wszelki własny osąd uchyla, gdy następuje kolizja ze zdaniem autorytetu. O którym "słuchaniu" myśleli wtedy apostołowie?...
Dziś trudno to będzie chyba ustalić, tym bardziej, że przypadki w ogóle są różne. Ale nawet jeśli w którymś z listów chodziło o dość daleko posuniętą w posłuszeństwie postać "słuchania" się apostołów, to można zadać pytania kolejne:
- czy dotyczy to także następców apostołów? (ewentualnie w jakim stopniu dotyczy)
- czy aby na pewno wiemy, KTO JEST TYM PRAWOWITYM NASTĘPCĄ apostołów
- czy właściwie aby na pewno, nawet apostołów powinniśmy uznawać już za nieomylnych?
Pytań jest wiele...
Czy na wszystkie tu odpowiemy ze 100% pewnością "tak! to tak właśnie jest!"?...

Czy nasze osobiste zbawienie, potencjalnie może wieczne męki (przynajmniej niektórzy w taką opcję wierzą) możemy na tę jedną jedyną kartę, absolutnie bez najmniejszego zabezpieczenia w postaci jakiegoś tam minimalnego osądu z naszej strony postawić?...
Czy integrysta nie dostrzega tu najmniejszej formy ryzyka?...

Gdybyśmy jednak chcieli spytać, czy te autorytety religijne, jakimi aktualnie dysponuje nasza religia, nasze czasy upoważniają do takiego zaufania, które cofa absolutnie każdy krytycyzm, każdy osąd ze strony własnych rozpoznań i sumienia?...
- No może tak jest....Może tu mamy takich ludzi idealnych we władzach religijnych - może tam są już niejako anioły, istoty wyższe, istoty obdarzone boskimi atrybutami? Czy coś by jednak na to wskazywało?...

Szukałem w Biblii, co sugerują słowa samego Jezusa w kwestii JAK POZNAWAĆ tych prawdziwych uczniów Jezusa, od potencjalnych fałszywych proroków. Oto co znalazłem:
Ewangelia Marka, 16 napisał:
(15) I rzekł do nich: Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (16) Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony. (17) Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; (18) węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie.

Wyróżniłem te ZNAKI, którymi można by się kierować, aby rozpoznać tych prawdziwych uczniów Jezusa. Czy kierujemy się tymi znakami przy wyłanianiu autorytetów, którym należałoby tak bardzo mocno zaufać?
Jest jeszcze i to na temat tego, kto jest tym prawdziwym uczniem Jezusa:
Ewangelia Jana 13 napisał:
(35) Po tym wszyscy poznają, żeście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali.

Czy wiemy po miłości bliźniego rozpoznawać autorytety?...

Ciekawy w kontekście rzekomej konieczności słuchania się najpierw autorytetów jest ten cytat:
Paweł w Liscie do Rzymian 15 napisał:
(21) lecz zgodnie z tym, co napisane: Ci, którym o Nim nie mówiono, zobaczą Go, i ci, którzy o Nim nie słyszeli, poznają Go.

Nie mówił "im" nikt, a Go poznali?...
- Więc może to nie mówienie czyjeś jest ważne, lecz SERCE I UMYSŁ osoby?... shock:

No ale może jednak, może nawet jeśli Jezus, jeszcze o nieomylności apostołów nie wspominał, to już się Kościół tak udoskonalił, że już tu na ziemi ta nieomylność autorytetom religijnym przysługuje.... :think: Mamy tę doskonałość?...
Jeśli mamy, to pewnie da się po czymś ją już poznać. Co by to było?...
- No chyba wieloletnie opinia o wielkiej świętości, brak uzasadnionych oskarżeń w kręgu tych, którzy nieomylni są. Czy są tacy święci wśród nas?...
Żadnych uzasadnionych oskarżeń, skandali w tym kręgu autorytetów?...
- Kto się trochę interesuje zdarzeniami ostatnich lat w Kościele, szczególnie wśród jego wyższych hierarchów, pewnie będzie tu miał zdanie na ów temat...

Czy można to własne zbawienie tak na jedną kartę postawić? Nie ma tu ryzyka, które by zasugerowało, że choć trochę jednak warto temu własnemu rozumowi dać szansę na to, aby - przynajmniej w tych drastycznych przypadkach - zablokował oddanie się absolutne pod władzę jakiejś osoby niegodnej?...
Ale może trzeba postawić wszystko na tę jedną kartę?...
Trzeba, czy nie trzeba?... :think: :
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16313
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:35, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Na początek wyjaśnię co tu dokładnie rozumiem przez pojęcie "integryzm". "Integryzmem" na potrzeby tego wątku będę nazywał postawę skrajnego postawienia w religii na posłuszeństwo autorytetom religijnym. Owa "skrajność" jest tak silna, że wręcz ma moc wyłączenia własnego osądu, sumienia, rozumowania - wszędzie tam, gdzie wyznawca integrystyczny uzna, iż to, co sugerują jego autorytety koliduje z osądem własnego rozumu, tenże wyznawca ma z automatu uznać jako podlegające priorytetowi uznania osądu autorytetu, a wycofania osądu własnego. To uważam za istotę integryzmu religijnego.


Zaczynasz od klasycznej manipulacji semantycznej – tworzysz sobie chochoła, definiując „integryzm” nie zgodnie z tym, czym jest w rzeczywistości, lecz jako karykaturę podporządkowania myślenia Kościołowi. Tymczasem integryzm katolicki – w klasycznym sensie – to po prostu konsekwentna i całościowa wierność Objawieniu, Tradycji i Magisterium Kościoła. Nie jest to wyłączenie rozumu, ale jego podporządkowanie wyższej racji – Prawdzie Objawionej, którą sam rozum zresztą potwierdza i której nie przeczy

Twój zarzut, że integrysta „automatycznie” wycofuje własny osąd, to czysta projekcja. To nie Kościół wzywa do irracjonalnej uległości, ale do roztropnego posłuszeństwa, zgodnego z wolą Bożą. To, że ty mylisz autorytet z tyranią, a posłuszeństwo z bezmyślnym poddaństwem, świadczy jedynie o tym, że nie rozumiesz ani jednego, ani drugiego. Gdybyś znał Pismo Święte, wiedziałbyś, że posłuszeństwo jest cnotą – wręcz warunkiem zbawienia:

„Choć był Synem, nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał” (Hbr 5,8)

Jeśli sam Chrystus – Bóg-Człowiek – uczył się posłuszeństwa, to jak śmiesz uznawać posłuszeństwo za coś „ryzykownego”? Mierzysz Boga swoją buntowniczą miarką

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm uważam za pogląd ryzykowny.


Nie, to nie integryzm jest ryzykowny – ryzykowny jest bunt wobec autorytetu ustanowionego przez Boga. To twoje stanowisko jest ryzykowne – dla duszy, bo prowadzi do subiektywizmu, relatywizmu i rozkładu wspólnoty Kościoła. Posłuszeństwo, jeśli skierowane ku legalnemu autorytetowi Kościoła (a nie jakimś samozwańcom), nie jest ryzykiem, tylko bezpieczną drogą zbawienia

„Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16)

Jeśli gardzisz nauczaniem Kościoła, gardzisz samym Chrystusem. To jest ryzyko – nie integryzm

Michał Dyszyński napisał:
W czasach ewangelicznych ten problem wystąpił pod postacią sporu Jezusa z kapłanami, faryzeuszami, uczonymi w piśmie.


Znowu manipulacja. Faryzeusze to nie byli legalni następcy Mojżesza z boskiego ustanowienia, lecz przedstawiciele skorumpowanej elity religijnej, która uzurpowała sobie autorytet, a nie była go godna. Jezus nie odrzucił autorytetu jako takiego, lecz potępił nadużycia i hipokryzję tych, którzy autorytet sfałszowali

„Na katedrze Mojżesza zasiedli uczeni w Piśmie i faryzeusze. Czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie” (Mt 23,2–3)

Jezus nakazuje im być posłusznym – ale nie ich grzechom, tylko ich nauczaniu jako nosicieli urzędu. Jezus rozróżnia urząd od grzechu osoby pełniącej urząd. Ty zaś wrzucasz wszystko do jednego worka

Michał Dyszyński napisał:
Najwyraźniej Bóg swojej religii przed złem nie zabezpieczył w tym sensie, aby można było bez zastrzeżeń zawierzać jej (ludzkim) autorytetom w tamtym czasie, gdy chodził wśród ludzi Jezus.


Znowu zmyślasz. Jezus ustanowił Kościół, dając mu władzę:

„Ty jesteś Piotr [czyli Skała], i na tej Skale zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18)

Kościół został zabezpieczony – nie w tym sensie, że osoby będą bezgrzeszne, ale że nauczanie w kwestiach wiary i moralności nie będzie mogło popaść w błąd. Tym jest charyzmat nieomylności. To nie jest gwarancja świętości poszczególnych duchownych, ale ochrona depozytu wiary. Tego właśnie ty nie rozumiesz – albo nie chcesz zrozumieć

Michał Dyszyński napisał:
Czy Jezus ogłosił swoich uczniów nieomylnymi?...


Nie musiał. Ogłosił, że Duch Święty ich poprowadzi:

„Gdy przyjdzie Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy” (J 16,13)

I to Duch Święty prowadzi Kościół nieomylnie w sprawach wiary i moralności – nie dlatego, że ludzie są doskonali, ale dlatego, że Chrystus tego chce. Ty jednak zamiast uwierzyć słowu Zbawiciela, ufasz własnemu krytycyzmowi. Ustawiasz własny rozum ponad Ducha Świętego. To pycha

Michał Dyszyński napisał:
Czy właściwie aby na pewno, nawet apostołów powinniśmy uznawać już za nieomylnych?


Tak. Bo Kościół oparty jest na fundamencie apostołów (Ef 2,20), a ich nauka została zapisana w Nowym Testamencie – który sam uznajesz za natchniony. Jeżeli negujesz nieomylność apostołów w nauczaniu, musisz logicznie zanegować nieomylność Pisma Świętego. A to już herezja w czystej postaci

Michał Dyszyński napisał:
Czy nasze osobiste zbawienie [...] możemy na tę jedną jedyną kartę, absolutnie bez najmniejszego zabezpieczenia [...] postawić?...


Oczywiście, że tak. Zbawienie nie zależy od „zabezpieczeń” logicznych, tylko od wiary i posłuszeństwa Bogu:

„Kto uwierzy i ochrzci się, będzie zbawiony” (Mk 16,16)

„Bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hbr 11,6)

To nie ty jesteś zabezpieczeniem własnego zbawienia, tylko łaska Boża udzielana przez Kościół. Ale ty chcesz wszystko mierzyć ludzką kalkulacją – jakbyś zbawienie mógł sobie sam „rozsądzić” i „oszacować”. To pycha rozumu, nie wiara

Michał Dyszyński napisał:
Ewangelia Marka, 16 [...] Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: [...] Czy kierujemy się tymi znakami przy wyłanianiu autorytetów, którym należałoby tak bardzo mocno zaufać?


Kolejna manipulacja. Chrystus nie powiedział, że tylko po tych znakach mamy poznawać autorytet. To są znaki towarzyszące wierze – nie znaki weryfikacji władzy w Kościele. Poza tym, Kościół przez wieki znał świętych obdarzonych tymi darami – i to właśnie w ramach autorytetu Kościoła, a nie poza nim. Znowu próbujesz przeciwstawić jedno drugiemu, co jest sztucznym podziałem

Michał Dyszyński napisał:
Czy wiemy po miłości bliźniego rozpoznawać autorytety?...


Miłość bliźniego nie wyklucza władzy, tylko ją dopełnia. Jezus kochał apostołów, a jednocześnie mówił im, że mają władzę odpuszczania grzechów (J 20,23) oraz nauczać wszystkie narody (Mt 28,19-20). Twój obraz miłości jest wyprany z prawdy i odpowiedzialności – to czysty sentymentalizm New Age. Miłość nie polega na tym, że nikt nikomu nic nie mówi i nie naucza

Michał Dyszyński napisał:
No ale może jednak, może nawet jeśli Jezus, jeszcze o nieomylności apostołów nie wspominał, to już się Kościół tak udoskonalił, że już tu na ziemi ta nieomylność autorytetom religijnym przysługuje....


To nie kwestia „udoskonalenia”, tylko wierności obietnicy Chrystusa. On założył Kościół, dał mu władzę kluczy (Mt 16,19), obiecał obecność Ducha Świętego (J 14,26), i zapewnił, że bramy piekielne go nie przemogą. To jest fundament nieomylności Urzędu Nauczycielskiego – nie doskonałość ludzi, ale obietnica Boga. A ty, w swej pysze, próbujesz podważyć samą obietnicę Chrystusa. Twoje wywody to mętna, racjonalistyczna mieszanina sceptycyzmu, relatywizmu i fałszywego indywidualizmu, której korzenie sięgają protestantyzmu i gnozy. Nie wierzysz Kościołowi, bo wierzysz sobie bardziej niż Chrystusowi. W twoim rozumowaniu nie ma miejsca na pokorę – tylko na samozwańcze „oświecenie”, które czyni cię bardziej podobnym do Diotrefesa niż do uczniów Chrystusa:

„Napisałem kilka słów do Kościoła, lecz Diotrefes, który lubi być pierwszy wśród nich, nie uznaje nas” (3 J 1,9)

Jesteś jak Diotrefes – odrzucający autorytet, siejący zamęt, mącący jedność. Apostołowie takich jak ty jednoznacznie potępiali:

„Unikaj człowieka heretyckiego po pierwszym i drugim upomnieniu, wiedząc, że jest przewrotny i grzeszy, będąc samym siebie potępionym” (Tt 3,10)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37578
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:15, 09 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Na początek wyjaśnię co tu dokładnie rozumiem przez pojęcie "integryzm". "Integryzmem" na potrzeby tego wątku będę nazywał postawę skrajnego postawienia w religii na posłuszeństwo autorytetom religijnym. Owa "skrajność" jest tak silna, że wręcz ma moc wyłączenia własnego osądu, sumienia, rozumowania - wszędzie tam, gdzie wyznawca integrystyczny uzna, iż to, co sugerują jego autorytety koliduje z osądem własnego rozumu, tenże wyznawca ma z automatu uznać jako podlegające priorytetowi uznania osądu autorytetu, a wycofania osądu własnego. To uważam za istotę integryzmu religijnego.


Zaczynasz od klasycznej manipulacji semantycznej – tworzysz sobie chochoła, definiując „integryzm” nie zgodnie z tym, czym jest w rzeczywistości, lecz jako karykaturę podporządkowania myślenia Kościołowi. Tymczasem integryzm katolicki – w klasycznym sensie – to po prostu konsekwentna i całościowa wierność Objawieniu, Tradycji i Magisterium Kościoła. Nie jest to wyłączenie rozumu, ale jego podporządkowanie wyższej racji – Prawdzie Objawionej, którą sam rozum zresztą potwierdza i której nie przeczy

Twój zarzut, że integrysta „automatycznie” wycofuje własny osąd, to czysta projekcja. To nie Kościół wzywa do irracjonalnej uległości, ale do roztropnego posłuszeństwa, zgodnego z wolą Bożą.

To jest typowa narracja integrystyczna - rozmywanie istoty zarzutu poprzez robienie dodatkowymi określeniami papki różnych życzeniowych sugestii. Tutaj np. mamy
"nie wzywanie do irracjonalnej uległości"
ale
"roztropnego"
"zgodnego z wolą Bożą"
posluszeństwa.
Baju baju, będziesz w raju... :nie: :rotfl:
Można sobie tworzyć afirmujące przymiotniki, czy inne określenia, rozmywając tak istotę zarzutu, ale to jest znany powszechnie manipulacyjny wybieg. Papier wszystko zniesie, więc można "roztropnym" nazwać sobie też, co tam komu się spodoba. Problem w tym, że wobec nacisku mentalnego wynikającego z silnego paradygmatu bycia posłusznym, umysł i emocje właściwie prawie każdego człowieka będą reagowały wycofaniem. Naturalnie to będzie i podświadomie. I żadne górnolotne sformułowania rozmywające istotę sprawy tego nie zmienią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16313
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:26, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

To jest typowa narracja integrystyczna - rozmywanie istoty zarzutu poprzez robienie dodatkowymi określeniami papki różnych życzeniowych sugestii. Tutaj np. mamy
"nie wzywanie do irracjonalnej uległości"
ale
"roztropnego"
"zgodnego z wolą Bożą"
posluszeństwa.
Baju baju, będziesz w raju... :nie: :rotfl:
Można sobie tworzyć afirmujące przymiotniki, czy inne określenia, rozmywając tak istotę zarzutu, ale to jest znany powszechnie manipulacyjny wybieg. Papier wszystko zniesie, więc można "roztropnym" nazwać sobie też, co tam komu się spodoba. Problem w tym, że wobec nacisku mentalnego wynikającego z silnego paradygmatu bycia posłusznym, umysł i emocje właściwie prawie każdego człowieka będą reagowały wycofaniem. Naturalnie to będzie i podświadomie. I żadne górnolotne sformułowania rozmywające istotę sprawy tego nie zmienią.


Twoje słowa to czysta kpina nie tylko z katolickiego rozumienia posłuszeństwa, ale i z samego Chrystusa, który „stał się posłuszny aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej” (Flp 2,8). Twoje szyderstwo w stylu „baju baju, będziesz w raju” mówi więcej o twojej pogardzie dla cnoty posłuszeństwa niż jakiekolwiek długie wywody. To dokładnie duch zbuntowanego Diotrefesa (3 J 1,9-10), który nie tylko nie uznawał autorytetu, ale wyśmiewał tych, którzy go słuchali

To nie integryści rozmywają istotę sprawy, tylko ty ją odwracasz do góry nogami. Ty twierdzisz, że posłuszeństwo samo w sobie jest toksyczne i że każdy przymiotnik (na przykład „roztropne”, „zgodne z wolą Bożą”) to tylko mgła i propaganda. Tymczasem Kościół nie uczy ślepej uległości, tylko posłuszeństwa rozumnego, zakorzenionego w cnocie i rozeznaniu. Święty Tomasz z Akwinu pisał wprost, że "posłuszeństwo nie jest cnotą samą przez się, ale tylko wtedy, gdy jest podporządkowane rozumowi i prawu Bożemu" (Suma Teologiczna, II-II, q. 104, a.3). Ale ty o tym nie wspomnisz – bo nie pasuje to do twojej z góry założonej narracji

Kiedy Kościół mówi o „roztropnym posłuszeństwie”, to nie jest to „papka życzeniowych sugestii”, tylko precyzyjnie zdefiniowana rzeczywistość duchowa. Roztropność to królowa cnót moralnych. To ona kieruje posłuszeństwem – żeby było ono aktem wiary i miłości, a nie biernym zniewoleniem. Ale skoro szydzisz z tych pojęć, to tylko dowodzisz, że gardzisz całą katolicką moralnością, której nie rozumiesz ani nie szanujesz

Twoje mówienie o „nacisku mentalnym” to tani psychologizm, który pod pozorem „troski o emocje” usprawiedliwia bunt i relatywizm. Próbujesz zasugerować, że każda forma autorytetu rodzi patologię, że każdy człowiek „naturalnie” reaguje wycofaniem na wezwanie do posłuszeństwa. Ale to nie Kościół jest winny, że ty nie potrafisz odróżnić pokory od niewolnictwa. To twoja duma buntuje się wobec samego porządku, który ustanowił Bóg

Nie Kościół manipuluje, tylko ty próbujesz manipulować. Ty chcesz, żeby ludzie uwierzyli, że każda próba mówienia o posłuszeństwie to przemoc psychiczna. Ale Pismo Święte mówi inaczej:

„Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, bo oni czuwają nad waszymi duszami jako ci, którzy zdadzą z tego sprawę” (Hbr 13,17)

„Ludzie ci gardzą zwierzchnością i bluźnią przełożonym. Lecz Michał Archanioł, gdy się spierając z diabłem, toczył spór o ciało Mojżesza, nie odważył się wnieść bluźnierczego sądu, lecz rzekł: 'Niech cię Pan zgromi!'” (Jud 1,8-9)

„Niech każda osoba będzie poddana władzom zwierzchnim. Nie ma bowiem władzy jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione” (Rz 13,1)

Ty zaś bluźnisz tej władzy, lekceważysz i wyśmiewasz ją, przedstawiając wszystko jako jakiś religijny teatr, jakąś groteskę dla łatwowiernych. Z tego powodu twoja postawa nie jest duchową troską, ale bezczelnością pyszałka, który nie chce się ugiąć przed żadnym autorytetem – nie dlatego, że ten autorytet zawiódł, ale dlatego, że twoje ego nie znosi, by nie być bogiem dla samego siebie

Wszystko, co piszesz, to jedno wielkie usprawiedliwienie buntu i duchowej anarchii. Jesteś nie tyle krytykiem, co mącicielem, który wbija klina między duszę a jej pasterzy. I jeśli tego nie odrzucisz, jeśli nie uznasz, że Bóg przemawia przez swój Kościół, skończysz dokładnie tam, gdzie kończą wszyscy, którzy „nie znoszą zdrowej nauki” (2 Tm 4,3) i „buntują się przeciwko temu, co ustanowione przez Boga” (Rz 13,2)

Nie pomoże ci maskowanie tego pseudointelektualnym wywodem. Nie jesteś mędrcem. Jesteś po prostu kolejnym, który „mniema, że coś wie, chociaż nie wie niczego, jak należy wiedzieć” (1 Kor 8,2)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 12:28, 09 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37578
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:55, 09 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Twoje mówienie o „nacisku mentalnym” to tani psychologizm, który pod pozorem „troski o emocje” usprawiedliwia bunt i relatywizm. Próbujesz zasugerować, że każda forma autorytetu rodzi patologię, że każdy człowiek „naturalnie” reaguje wycofaniem na wezwanie do posłuszeństwa.

Do tego się odniosę, bo tak można pociągnąć kwestie ideową (tymi pozostałymi chochołami i innymi nadinterpretacjami w całej odpowiedzi nie zamierzam się zajmować)

Rzeczywiście WIDZĘ ZAGROŻENIE, a nawet POWAŻNE ZAGROŻENIE, wobec każdego autorytarnego podejścia do drugiego człowieka. Czy komuś to się wyda „psychologizmem”, albo czy inaczej jakoś to sobie niefajnie w interpretacjach ułoży, to inna kwestia, ale ja rzeczywiście twierdzę, iż problem jest. Nie jest to tylko moje zdanie, ale jest to dobrze znana zależność ludzkiej natury, której efektem są nawet przysłowia typu: z niewolnika nie ma pracownika.
Odpowiedzialnie podchodzący do relacji z drugim człowiekiem przełożony będzie miał na uwadze to, że można przesadzić z żądaniem posłuszeństwa, bo mechanizm wywoływania postawy posłuszeństwa z zasady nie działa wybiorczo, czyli nie tylko wpływa na to, że posłuszny podwładny nie zrobi „tych złych” rzeczy, ale rozleje się szerzej na emocje. I znamy liczne przykłady pojedynczych ludzi, a nawet całych społeczeństwo stłamszonych przez despotyzm władzy.
Jeszcze co niektórzy pamiętają PRL, może nawet co wnikliwszy zauważył, jak wiele zmieniło się, gdy ludzka pomysłowość, aktywność, chęć poprawiania czegoś w swoim otoczeniu, jaka pojawiła się, gdy ludziom zdjęto tę presję, że jak coś zrobią, bo może się to władzy nie spodobać, czyli że będą kłopoty, czyli, że … lepiej w ogóle nic nie robić.
Odpowiedzialny przełożony, odpowiedzialna władza ma świadomość istnienia takiego negatywnego efektu na ludzką inicjatywność, wolność. Nieodpowiedzialna władza, często taka, dla której główną ambicją jest móc tłamsić podwładnych i czuć z tego sadystyczna satysfakcję, nie będzie widziała tego problemu. Dla niej to będzie „nieważne”, że takie reakcje po prostu są naturalne, a dalej, że władca, który nie uwzględni ich w swoich strategiach wpływu na ludzi, będzie za te negatywne efekty odpowiedzialny.
Integryzm dobro ludzi ma „gdzieś”, więc na zwrócenie uwagi, iż tego rodzaju negatywny efekt ogólnie z reguły się pojawia, że dobrze byłoby go unikać, że w ogóle jest problem, integrysty nie przekona. Po prostu sobie taki integrysta autorytatywnie stwierdzi, że „jest inaczej”, czyli problemu nie ma.
Integrysta reaguje z zasady tak, jak Ty w tej dyskusji – TWARDĄ NEGACJĄ NIEWYGODNYCH WSKAZAŃ. Tak jak Ty praktycznie każdą wypowiedź zaczynasz od jakiejś negacji, a potem od zaatakowania personalnie oponenta, tak samo też ogólnie funkcjonuje cały integryzm – po prostu arbitralnie stwierdza to, co mu jest wygodne, a neguje, co jest niewygodne i NIE MA DYSKUSJI.
Nie ma dyskusji, nie ma zastanowienia się…
W razie czego zagadamy oponentów, powiemy im TWARDE NIE!

Integryzm stawia się na pozycji zawsze tego lepszego, zawsze wygranego, tego, który wie lepiej. Więc negacja tu zawsze będzie wystarczająca, zaś zlekceważenie ostrzeżenia o np. takim efekcie jak stłamszenie ludzkiej inicjatywności będzie oczywiste. Bo integryzm sobie przypisuje te lepsze prawa, ustala zasady – to my mamy rację, nasza arbitralna decyzja jest zawsze mocniejsza od czegokolwiek – myśmy rozumy pozjadali, nieomylność jest u nas.
Wiec jak się ma taki paradygmat, to WSZYSTKO WOLNO, zawsze się „ma rację”. Integryzm się wywyższa arbitralnie, dyskusji nie podejmuje, bo „to przecież my mamy rację”. Kropka.
Integryzm sam się wywyższa i w dyskusjach i w ogólnym stawianiu spraw. Tylko jest jeden problem: kto się wywyższa, będzie poniżony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16313
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:21, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Rzeczywiście WIDZĘ ZAGROŻENIE, a nawet POWAŻNE ZAGROŻENIE, wobec każdego autorytarnego podejścia do drugiego człowieka.


Widzieć zagrożenie wobec autorytarnego podejścia do człowieka to rzecz oczywista, ale ty nie rozumiesz nawet, czym jest autorytet, a czym autorytaryzm. Kościół katolicki nie opiera się na tyranii ani na przymusie, lecz na prawdziwym autorytecie, który ma swoje źródło w Chrystusie i Jego nauce. Mylisz słowo „autorytarne” z „autorytatywne”. Apostoł Paweł wyraźnie mówi: „Każda dusza niech będzie poddana władzom nadrzędnym” (Rz 13,1), a ten, kto sprzeciwia się tej władzy, sprzeciwia się porządkowi Bożemu (2 Tm 3,1-5). Ty zaś podjudzasz do buntu przeciwko porządkowi, który jest błogosławieństwem, a nie tyranią

Michał Dyszyński napisał:
Problem jest. Nie jest to tylko moje zdanie, ale jest to dobrze znana zależność ludzkiej natury, której efektem są nawet przysłowia typu: z niewolnika nie ma pracownika.


Tylko że to ty przekręcasz sens, bo autorytet nie zniewala, nie sprowadza człowieka do niewolnika. To ty usiłujesz zredukować relacje między przełożonym a podwładnym do opresji, ignorując, że Kościół naucza o posłuszeństwie jako akcie wolnej woli i miłości, a nie zniewolenia. „Nie podchodźcie z niesubordynacją” to zalecenie apostoła Pawła (2 Tes 3,14). A twoja perspektywa jest niczym innym jak promowaniem ducha anarchii, który Biblia piętnuje (1 Kor 14,33 – Bóg nie jest Bogiem zamętu)

Michał Dyszyński napisał:
Odpowiedzialnie podchodzący do relacji z drugim człowiekiem przełożony będzie miał na uwadze to, że można przesadzić z żądaniem posłuszeństwa...


Oczywiście, ale ty atakujesz sam fakt istnienia jakiegokolwiek autorytetu i władzy, nie tylko przesadę. To jest bunt przeciwko porządkowi ustanowionemu przez Boga. Pismo Święte ostrzega: „Niech nikt nie lekceważy twojej młodości, ale bądź wzorem wiernym w słowie, w postępowaniu, w miłości, w wierze, w czystości” (1 Tm 4,12), a także mówi wyraźnie, że władza jest dana od Boga (Rz 13,1-2). Ty chcesz ją podważyć pod byle pretekstem

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm dobro ludzi ma „gdzieś”, więc na zwrócenie uwagi, iż tego rodzaju negatywny efekt ogólnie z reguły się pojawia... integrysty nie przekona.


To, co piszesz, to zwykłe oczernianie i manipulacja. Integryzm, rozumiany jako wierność tradycyjnemu nauczaniu Kościoła, dba o prawdziwe dobro człowieka, które nie polega na anarchii ani na fałszywej wolności, ale na łasce i prawdzie (J 8,32). Zarzucanie integrystom „twardej negacji” to twoje projekcje na tle własnego buntowniczego charakteru, a nie opis rzeczywistości. Apostoł Jan przestrzega przed takimi, jak ty: „Przestrzegaj się tych ludzi, aby nie zagarnęli cię i nie wyrwali twojej korony” (Ap 3,11)

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm stawia się na pozycji zawsze tego lepszego, zawsze wygranego, tego, który wie lepiej. Więc negacja tu zawsze będzie wystarczająca... Integryzm sam się wywyższa i w dyskusjach i w ogólnym stawianiu spraw.


Wywyższanie się? To ty się wywyższasz, wmawiając sobie, że „zrozumiałeś więcej”, podczas gdy jesteś jak Diotrefes, który „nie przyjmuje apostołów” i sam się wywyższa, odmawiając posłuszeństwa (3 J 1,9-10). Twoje ciągłe negowanie i ataki to objaw pychy i ducha buntu, który Pismo Święte piętnuje na każdym kroku. „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (Jk 4,6). Twoja postawa jest pychą, a nie pokorą

Michał Dyszyński napisał:
Tylko jest jeden problem: kto się wywyższa, będzie poniżony.


Zaprawdę, to prawda, a ty już idziesz tą drogą. Twoja pycha i bunt przeciwko ustanowionemu przez Boga porządkowi będą miały swój finał, o czym sam Pismo Święte mówi jasno: „Bądźcie pokorni wobec wszystkich ludzi” (1 P 5,5), i „nie bądźcie buntownikami, lecz poddani” (Tt 3,1). Twoja krytyka integryzmu jest tylko wymówką dla twojej anarchii i nieposłuszeństwa wobec Kościoła, które Pismo Święte piętnuje jako poważne grzechy. Masz tu jasno pokazane, że twoje wywody to nic innego jak typowa postawa buntownika, który nie rozumie ani autorytetu Bożego, ani celu Kościoła. Nie zmienisz tego swoją bezpodstawną krytyką i atakami personalnymi

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm dobro ludzi ma „gdzieś”, więc na zwrócenie uwagi, iż tego rodzaju negatywny efekt ogólnie z reguły się pojawia, że dobrze byłoby go unikać, że w ogóle jest problem, integrysty nie przekona. Po prostu sobie taki integrysta autorytatywnie stwierdzi, że „jest inaczej”, czyli problemu nie ma.


Twój zarzut jest pełen manipulacji i braku zrozumienia. Integryzm nie jest żadnym arbitralnym narzędziem tłamszenia ludzi, lecz wiernym trwaniem w nauce Kościoła, która jest zakorzeniona w prawdzie i dobru człowieka. To ty, dyszący buntem i anarchią, przypisujesz integrystom egoistyczną arogancję, podczas gdy oni kierują się troską o dusze i posłuszeństwem wobec Chrystusa. Pismo Święte mówi wyraźnie: „Kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10,16). To nie jest kaprys ani arbitralne stwierdzenie, lecz Boże polecenie. Twoje uogólnienia są niczym więcej niż tanim sloganem, który świadczy o twojej ignorancji w temacie

Michał Dyszyński napisał:
Integrysta reaguje z zasady tak, jak Ty w tej dyskusji – TWARDĄ NEGACJĄ NIEWYGODNYCH WSKAZAŃ. Tak jak Ty praktycznie każdą wypowiedź zaczynasz od jakiejś negacji, a potem od zaatakowania personalnie oponenta, tak samo też ogólnie funkcjonuje cały integryzm – po prostu arbitralnie stwierdza to, co mu jest wygodne, a neguje, co jest niewygodne i NIE MA DYSKUSJI. Nie ma dyskusji, nie ma zastanowienia się… W razie czego zagadamy oponentów, powiemy im TWARDE NIE!


Twoja projekcja jest groteskowa. To ty, Dyszyński, wprowadzając chaos i bunt przeciwko ustanowionemu porządkowi Kościoła, jesteś tym, który łamie pokorę i miłość bliźniego. Apostoł Paweł ostrzega: „Niech nikt was nie zwodzi pustymi słowami” (Ef 5,6), a także piętnuje tych, którzy sieją zamęt (2 Tym 2,16-18). Ty odmawiasz dyskusji o prawdzie, bo prawda jest dla ciebie niewygodna. Pismo uczy, że nie wolno przyjmować każdego ducha, lecz badać duchy (1 J 4,1). Twoja postawa nie jest poszukiwaniem prawdy, lecz buntem i pychą

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm stawia się na pozycji zawsze tego lepszego, zawsze wygranego, tego, który wie lepiej. Więc negacja tu zawsze będzie wystarczająca, zaś zlekceważenie ostrzeżenia o np. takim efekcie jak stłamszenie ludzkiej inicjatywności będzie oczywiste. Bo integryzm sobie przypisuje te lepsze prawa, ustala zasady – to my mamy rację, nasza arbitralna decyzja jest zawsze mocniejsza od czegokolwiek – myśmy rozumy pozjadali, nieomylność jest u nas. Więc jak się ma taki paradygmat, to WSZYSTKO WOLNO, zawsze się „ma rację”. Integryzm się wywyższa arbitralnie, dyskusji nie podejmuje, bo „to przecież my mamy rację”. Kropka.


Przede wszystkim, to ty wywyższasz się nad Kościołem, udając, że posiadasz mądrość, której nie masz. Twoja pycha jest opisem biblijnego Diotrefesa, który „lubił mieć pierwszeństwo” i odmawiał przyjęcia apostołów (3 J 1,9-10). Integryzm nie jest żadnym samowolnym ustalaniem zasad, lecz wiernym zachowaniem objawionej prawdy i tradycji Kościoła. „A jeśli kto naukę inną głosi, nie przyjmuj go” (Tt 3,10). Prawda jest jedna i nie podlega negocjacjom. Twój bunt jest sprzeczny z nauką Chrystusa, który mówi: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie” (Mt 12,30). Nie podoba ci się, że Kościół stoi na straży prawdy? To znaczy, że stoisz po stronie fałszu i anarchii

Twoje zarzuty to przejaw pychy i ignorancji wobec tego, czym naprawdę jest integryzm i autorytet w Kościele. Buntownikowi nie spodoba się prawda, ale prawda pozostaje prawdą, niezależnie od twoich krzyków i insynuacji


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 13:22, 09 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37578
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:33, 09 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Problem jest. Nie jest to tylko moje zdanie, ale jest to dobrze znana zależność ludzkiej natury, której efektem są nawet przysłowia typu: z niewolnika nie ma pracownika.


Tylko że to ty przekręcasz sens, bo autorytet nie zniewala, nie sprowadza człowieka do niewolnika.

Taaa... ta negacja.
Nie sprowadza, nie zniewala. Po prostu "tak jest...".
W świecie wokół wszyscy widzą zagrożenie, widzą liczne przypadki, jak zniewala, inni kombinują jak złych potencjalnych reakcji nie wywołać, a tutaj - skoro jest chciejstwo integrystów - to stało się... magia... po prostu już nie zniewala.
Arbitralność integrystycznego dyskursu bije wszystko, bo - jeśli tylko ma taki kaprys - może sobie wszystko zanegować i już. Z taką mocą nie ma dyskusji. :nie:

Fajnie jest, jak się ma przyznaną sobie taką moc, że w razie czego mówimy nasze "nie, bo nie" i każdy problem jest odsunięty. Super jest. Szeroką mentalnie bramą kroczy ten integryzm. :) :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16313
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:47, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Taaa... ta negacja.
Nie sprowadza, nie zniewala. Po prostu "tak jest...".
W świecie wokół wszyscy widzą zagrożenie, widzą liczne przypadki, jak zniewala, inni kombinują jak złych potencjalnych reakcji nie wywołać, a tutaj - skoro jest chciejstwo integrystów - to stało się... magia... po prostu już nie zniewala.
Arbitralność integrystycznego dyskursu bije wszystko, bo - jeśli tylko ma taki kaprys - może sobie wszystko zanegować i już. Z taką mocą nie ma dyskusji. :nie:

Fajnie jest, jak się ma przyznaną sobie taką moc, że w razie czego mówimy nasze "nie, bo nie" i każdy problem jest odsunięty. Super jest. Szeroką mentalnie bramą kroczy ten integryzm. :) :shock:


To nie jest argument. To żałosna seria ironiczek, insynuacji i pasywno-agresywnego bełkotu, mającego wywołać efekt emocjonalny zamiast podać jakąkolwiek rację. Zaczynasz od słowa „taaa…” – już w tym pobrzmiewa pogarda. Potem próbujesz zarzucić integrystom „magiczne myślenie”, że coś nie zniewala tylko dlatego, że oni tak mówią. I to wszystko bez konkretu, bez cytatu, bez odniesienia do jakiejkolwiek realnej wypowiedzi czy argumentacji

To nie jest polemika. To karykatura, stworzona na potrzeby autopromocji własnej frustracji. Ty nie odnosisz się do konkretnego stanowiska, ty tworzysz chochoła, którego sam potem bijesz. Rzucasz ogólnikami o „zniewoleniu”, „zagrożeniu” i „chciejstwie integrystów”, ale nie podajesz żadnych dowodów, żadnych przykładów, żadnego uzasadnienia. Tylko pusty sarkazm

Twierdzisz, że integryści „wszystko mogą sobie zanegować i już”. A czy to nie ty arbitralnie odrzucasz całe nauczanie Kościoła, Tradycję, autorytet Magisterium, bo ci się nie podoba jego „twardość”? To nie integryzm mówi „nie, bo nie”. To ty ustawiasz się jako jedyny sędzia sumienia, Ewangelii i Boga. I to ty właśnie stosujesz mechanizm, który sam krytykujesz:
„Nie uznaję tego, bo to integryzm” = „nie, bo nie”

I jeszcze ironicznie piszesz o „szerokiej mentalnie bramie integryzmu”. A tymczasem to twoje stanowisko otwiera szeroką bramę – tę, o której mówił sam Chrystus:

„Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą.” (Mt 7,13)

To nie integryści otwierają szeroką bramę – to ty to robisz, kiedy każesz ludziom wyrzucać „twarde” nauczanie w imię „miłosierdzia”, które oderwałeś od prawdy i posłuszeństwa

Nie myl Ewangelii z emocją. Nie myl sumienia z kaprysem. I przestań udawać, że jesteś ofiarą „arbitralnego integryzmu”, kiedy to ty arbitralnie przekreślasz dwadzieścia wieków nieprzerwanego nauczania Kościoła, tylko dlatego, że ono ci nie pasuje do twojej wizji „duchowości otwartej”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37578
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:00, 09 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Taaa... ta negacja.
Nie sprowadza, nie zniewala. Po prostu "tak jest...".
W świecie wokół wszyscy widzą zagrożenie, widzą liczne przypadki, jak zniewala, inni kombinują jak złych potencjalnych reakcji nie wywołać, a tutaj - skoro jest chciejstwo integrystów - to stało się... magia... po prostu już nie zniewala.
Arbitralność integrystycznego dyskursu bije wszystko, bo - jeśli tylko ma taki kaprys - może sobie wszystko zanegować i już. Z taką mocą nie ma dyskusji. :nie:

Fajnie jest, jak się ma przyznaną sobie taką moc, że w razie czego mówimy nasze "nie, bo nie" i każdy problem jest odsunięty. Super jest. Szeroką mentalnie bramą kroczy ten integryzm. :) :shock:


To nie jest argument. To żałosna seria ironiczek, insynuacji i pasywno-agresywnego bełkotu, mającego wywołać efekt emocjonalny zamiast podać jakąkolwiek rację. Zaczynasz od słowa „taaa…” – już w tym pobrzmiewa pogarda. Potem próbujesz zarzucić integrystom „magiczne myślenie”, że coś nie zniewala tylko dlatego, że oni tak mówią. I to wszystko bez konkretu, bez cytatu, bez odniesienia do jakiejkolwiek realnej wypowiedzi czy argumentacji

To nie jest polemika. To karykatura, stworzona na potrzeby autopromocji własnej frustracji. Ty nie odnosisz się do konkretnego stanowiska, ty tworzysz chochoła, którego sam potem bijesz. Rzucasz ogólnikami o „zniewoleniu”, „zagrożeniu” i „chciejstwie integrystów”, ale nie podajesz żadnych dowodów, żadnych przykładów, żadnego uzasadnienia. Tylko pusty sarkazm

Twierdzisz, że integryści „wszystko mogą sobie zanegować i już”. A czy to nie ty arbitralnie odrzucasz całe nauczanie Kościoła, Tradycję, autorytet Magisterium, bo ci się nie podoba jego „twardość”? To nie integryzm mówi „nie, bo nie”. To ty ustawiasz się jako jedyny sędzia sumienia, Ewangelii i Boga. I to ty właśnie stosujesz mechanizm, który sam krytykujesz:
„Nie uznaję tego, bo to integryzm” = „nie, bo nie”

I jeszcze ironicznie piszesz o „szerokiej mentalnie bramie integryzmu”. A tymczasem to twoje stanowisko otwiera szeroką bramę – tę, o której mówił sam Chrystus:

„Wchodźcie przez ciasną bramę. Bo szeroka jest brama i przestronna droga, która prowadzi do zguby, a wielu jest takich, którzy przez nią wchodzą.” (Mt 7,13)

To nie integryści otwierają szeroką bramę – to ty to robisz, kiedy każesz ludziom wyrzucać „twarde” nauczanie w imię „miłosierdzia”, które oderwałeś od prawdy i posłuszeństwa

Nie myl Ewangelii z emocją. Nie myl sumienia z kaprysem. I przestań udawać, że jesteś ofiarą „arbitralnego integryzmu”, kiedy to ty arbitralnie przekreślasz dwadzieścia wieków nieprzerwanego nauczania Kościoła, tylko dlatego, że ono ci nie pasuje do twojej wizji „duchowości otwartej”

Tak bym ocenił 99% Twoich wypowiedzi: argumentacja według schematu "ja to tobie - mój oponencie - z mocą PRZYPISUJĘ!". Twierdzę to! Jeszcze bardziej to głoszę!

Przypuszczam, że wierzysz w moc takiej postawy. :think:
W pewnym sensie to nawet jest spójne z samym integryzmem, który
- z jednej strony dystansuje się od rozumu
- a z drugiej wielbi autorytaryzm, autorytarne jednostki i ogólnie to co twarde i dominujące.
Więc tutaj też wchodzisz w szatki autorytaryzmu, czyli osobowej presji i osobowego wywyższenia się nad innych - skoro wierzysz, że to jest słuszna zasada, to ją wykorzystujesz jako schemat dyskusji - też tu występujesz jako ten twardy i dominujący, a przede wszystkim arbitralnie stwierdzający. W tym nawet jesteś w pewien sposób spójny.
W sumie jesteś nawet ciekawy jako przypadek dyskutanta...
Fedor jako egzemplifikacja ogólniejszego błędu, polegającego na oparciu mentalnej struktury rozumienia o prymat przemocy, emocjonalności, a odrzucenie tego, co równoważące, obiektywne, rozumowe... Muszę przyznać, że już niejedno spostrzeżenie dzięki Tobie poczyniłem, wiele nowych zależności tego błędu autorytaryzmu do mnie dotarło, albo znalazło nowy wymowny przykład.

Z mojej perspektywy - to tylko kolejny błąd...
Nic szczególnego. Choć na pewno błąd tego rodzaju jest w jakiś sposób ważny w historii rozwoju rozumu i doskonalenia się ludzkości. Warto jest to prześwietlić na dostępne sposoby. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 16:17, 09 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16313
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:28, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Tak bym ocenił 99% Twoich wypowiedzi: argumentacja według schematu "ja to tobie - mój oponencie - z mocą PRZYPISUJĘ!". Twierdzę to! Jeszcze bardziej to głoszę!


Znowu nie polemizujesz z treścią, tylko z samym faktem, że ktoś cię krytykuje. To klasyczny manewr ludzi, którzy nie potrafią odeprzeć merytorycznego zarzutu, więc uciekają w metakomentarz o stylu rozmowy. Ale nie zakryjesz tym własnego buntu. Święty Paweł również mówił z mocą: „Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych (...) Głoś naukę, nalegaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, upomnij, podnieś na duchu z całą cierpliwością i umiejętnością” (2 Tm 4,1–2). Nie uprawiał dialogicznej miękkości, tylko wzywał do jednoznacznego wyznania prawdy. Ty natomiast boisz się jednoznaczności, bo zmuszałaby cię do podporządkowania się czemuś wyższemu niż twoje własne „ja”

Michał Dyszyński napisał:
Przypuszczam, że wierzysz w moc takiej postawy. :think:


To, że coś „przypuszczasz”, nie znaczy, że ma jakąkolwiek wartość. Święty Jan ostrzegał przed takimi jak ty: „Wyszli spośród nas, lecz nie byli z nas” (1 J 2,19). Porzucając autorytet Kościoła, stajesz się samozwańczym nauczycielem bez misji, bez mandatu, bez pokory. Twój jedyny „autorytet” to twoje własne przypuszczenia i wrażenia – a te nie mają mocy prawdy, tylko mocy subiektywnej autosugestii. Władza duchowa nie opiera się na przypuszczeniach, tylko na Objawieniu i Tradycji

Michał Dyszyński napisał:
W pewnym sensie to nawet jest spójne z samym integryzmem, który

z jednej strony dystansuje się od rozumu

a z drugiej wielbi autorytaryzm, autorytarne jednostki i ogólnie to co twarde i dominujące.


Zarzut śmieszny i bezpodstawny. Kościół nigdy nie odrzucał rozumu — wręcz przeciwnie. To katolicyzm stworzył uniwersytety, rozwijał logikę, filozofię i nauki przyrodnicze. To właśnie rozum, zintegrowany z wiarą, leży u podstaw całej katolickiej cywilizacji. Twój problem polega na tym, że ty rozum rozumiesz jako czysto subiektywną „świadomość jednostki”, podczas gdy Kościół rozumie go jako narzędzie poszukiwania prawdy, która jest obiektywna i dana przez Boga. Biskup Henry Newman pisał, że „sumienie to głos Boga w duszy” — ale podkreślał też, że prawdziwe sumienie musi być uformowane przez prawdę objawioną, a nie przez kaprys jednostki. Jeśli mówisz o „autorytaryzmie”, bo Kościół uczy z mocą, to przypomnij sobie, że Chrystus sam „nauczał ich jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie” (Mt 7,29). I właśnie ta władza cię boli, bo musiałbyś się jej podporządkować

Michał Dyszyński napisał:
Więc tutaj też wchodzisz w szatki autorytaryzmu, czyli osobowej presji i osobowego wywyższenia się nad innych - skoro wierzysz, że to jest słuszna zasada, to ją wykorzystujesz jako schemat dyskusji - też tu występujesz jako ten twardy i dominujący, a przede wszystkim arbitralnie stwierdzający. W tym nawet jesteś w pewien sposób spójny.


Nie, to nie jest „arbitralne stwierdzanie” — to wyznanie wiary w coś, co nas przekracza. Ty nie rozumiesz różnicy między głoszeniem prawdy a wywyższaniem się. Święty Juda w swoim liście pisze o takich jak ty: „są buntowniczy, szemrzą, oskarżają zwierzchności, bluźnią temu, co nie znają” (Jud 1,8-10). Widzisz moc jako coś, co trzeba znienawidzić, bo sam nie jesteś w stanie jej zaakceptować bez poczucia upokorzenia. Ale to pycha, nie pokora, mówi: „nikt nie będzie nade mną panował”. Kościół głosi nie swoją prawdę, tylko Prawdę wcieloną. A twoje próby oskarżenia o „emocjonalny autorytaryzm” są tylko zasłoną dymną dla duchowej anarchii

Michał Dyszyński napisał:
W sumie jesteś nawet ciekawy jako przypadek dyskutanta...
Fedor jako egzemplifikacja ogólniejszego błędu, polegającego na oparciu mentalnej struktury rozumienia o prymat przemocy, emocjonalności, a odrzucenie tego, co równoważące, obiektywne, rozumowe... Muszę przyznać, że już niejedno spostrzeżenie dzięki Tobie poczyniłem, wiele nowych zależności tego błędu autorytaryzmu do mnie dotarło, albo znalazło nowy wymowny przykład.


Znowu próbujesz uciec w mentorski ton, jakbyś stał ponad sporem i był jakimś wielkim obserwatorem z lotu ptaka. Ale to czysta pycha. Mówisz o „równoważeniu” i „obiektywizmie”, ale sam właśnie odrzuciłeś autorytet Kościoła, który jako jedyny ma prawo do autentycznej interpretacji Objawienia. „Gdzie jest Kościół, tam jest Duch Święty” – mówił święty Ireneusz z Lyonu. A ty – poza Kościołem, poza hierarchią, poza Tradycją – rzekomo odkrywasz nowe zależności? To nie Duch Święty, to duch pychy. Duch, który mówi: „Ja wiem lepiej”, dokładnie jak Diotrefes, który „lubi być pierwszy”. To właśnie ty jesteś egzemplifikacją buntu, który karmi się własnym intelektem i emocjami, ale nie zna posłuszeństwa, nie zna milczenia wobec tajemnicy, nie zna pokory. „Gdzie nie ma rady, tam upada lud, a gdzie wielu doradców, tam jest bezpieczeństwo” (Prz 11,14) — ale ty nie słuchasz rady nikogo, poza samym sobą

Michał Dyszyński napisał:
Z mojej perspektywy - to tylko kolejny błąd...
Nic szczególnego. Choć na pewno błąd tego rodzaju jest w jakiś sposób ważny w historii rozwoju rozumu i doskonalenia się ludzkości. Warto jest to prześwietlić na dostępne sposoby. :think:


Nie, to nie jest „kolejny błąd”. To jest twoje świadome odrzucenie Kościoła, który Chrystus założył, i który obiecał, że „bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). Ty nie wierzysz w tę obietnicę. Ty uważasz, że jesteś ponad nią, że rozumiesz lepiej. Ale słowo Boże mówi: „Bóg pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś daje łaskę” (Jk 4,6). Dopóki nie uklękniesz duchowo przed autorytetem, którego nie stworzyłeś — dopóki nie uznasz, że Kościół ma prawo mówić z mocą, a ty masz obowiązek słuchać — będziesz tylko kolejnym w szeregu pysznych myślicieli, których rozum ostatecznie ich zawiódł


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 16:29, 09 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37578
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:04, 09 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Tak bym ocenił 99% Twoich wypowiedzi: argumentacja według schematu "ja to tobie - mój oponencie - z mocą PRZYPISUJĘ!". Twierdzę to! Jeszcze bardziej to głoszę!


Znowu nie polemizujesz z treścią, tylko z samym faktem, że ktoś cię krytykuje. To klasyczny manewr ludzi, ...

Ani nie z treścią tu polemizuję, ani z faktem krytykowania mnie, lecz z TRYBEM, W JAKI KRYTYKA wpasowuje się w dyskusję - chodzi o tryb skrajnie narzucający.

Jest taki tryb krytyki, który (nawet z pewną formą uznania dla krytykującego) przyjmuję. Jest ten tryb właściwie przeciwieństwem postawy, którą tu prezentujesz, a która jest w moich oczach synonimem wadliwości w relacjach między ludźmi. O jaki tryb chodzi?
- O tryb SKRAJNIE NARZUCAJĄCY, czyli o to, że przemawiasz ex cathedra, dekretując odgórnie swoje oceny, w tym masz nawet ten rodzaj zadufania w swoją chyba telepatię (?), aby uważać, że znasz lepiej intencje osoby, którą krytykujesz, niż sama ta osoba.

Dla kontrastu powiem, jak wygląda mój odbiór krytyki mnie, który bez problemu akceptuję, szanuję, za który bywam wręcz wdzięczny. Jest to tryb, w którym przede wszystkim:
- krytykujący formułuje swoje opinie o cudzych intencjach w trybie przypuszczającym, dopytując się - np.: a czy czasem nie dostrzegasz w swoich intencjach aspektu ...?
- krytykujący podąża za odpowiedziami drugiej strony, a nie kompulsywnie neguje wszystko, byle zanegować - tutaj np. byłaby to reakcja w stylu: skoro mówisz mi, że tego typu intencji nie masz, a jednocześnie zgadzasz się z tym, że masz odczucie ..., to zastanów się, czy w takim razie gdzieś tutaj nie maskuje się intencja typu ...?... Jak uważasz?...
- krytykujący jest po prostu uprzejmy
- krytykujący reaguje na prezentowane mu wyjaśnienia nie tylko samymi negacjami.
- widać, że krytykujący nie jest uprzedzony, a dodatkowo widać, że dba o to, aby się uprzedzeń wystrzegać, bo rozumie, iż uprzedzania skrzywiają osądy rzeczywistości.
i parę innych.
To takie różnice na start (bo byłoby więcej, ale nie chce już mi się rozwijać zagadnienia).
Twoje podejście do tego, co tu nazywasz "krytyką" w moim języku odpowiada raczej postawie: fedor wpiera na żywca swoje arbitralne oceny, nie patrząc na nic z wyjątkiem swoim chciejstw "orania". Ja nawet tego nie klasyfikuję jako "krytyka", tylko raczej u mnie to jest kategoria "próba zdominowania drugiej strony arbitralnością i namolną napastliwością".
A dodam, ze symptomy tego rodzaju u mnie w zasadzie już dość automatycznie (na bezwiednym poziomie) są od razu umieszczane w mentalnej szufladce nieprawidłowych, patologicznych zachowań o niskiej wartości intelektualnej, a na pewno o prawie zerowej wiarygodności w sensie przyjmowania ich bezpośrednio.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16313
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:31, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ani nie z treścią tu polemizuję, ani z faktem krytykowania mnie, lecz z TRYBEM, W JAKI KRYTYKA wpasowuje się w dyskusję - chodzi o tryb skrajnie narzucający.


Zacznijmy od rzeczy podstawowej: jeśli nie polemizujesz z treścią, to znaczy, że nie masz na nią odpowiedzi. Uciekasz więc w temat "formy", byle nie stanąć twarzą w twarz z rzeczywistością. W klasycznej sofistyce to znany manewr: kiedy brakuje argumentów merytorycznych, zaczyna się atak na ton, styl, emocje — wszystko, tylko nie sedno. A przecież Słowo Boże wzywa: "Nie sądźcie z pozoru, lecz sądźcie sprawiedliwie" (J 7,24). Ale ty uciekasz od sądu rzeczowego w stronę pozorów, bo wiesz, że twoje stanowisko się rozsypuje, gdy tylko przestanie być schowane za zasłoną emocjonalnych uników

Michał Dyszyński napisał:
Jest taki tryb krytyki, który (nawet z pewną formą uznania dla krytykującego) przyjmuję. Jest ten tryb właściwie przeciwieństwem postawy, którą tu prezentujesz, a która jest w moich oczach synonimem wadliwości w relacjach między ludźmi.


To, co "przyjmujesz", jest tu bez znaczenia, bo nie ty jesteś kryterium prawdy. Jeśli uzależniasz przyjęcie krytyki od tego, czy jest dla ciebie miła i łagodna, to nie szukasz prawdy, ale głaskania własnego ego. Taka postawa jest zaprzeczeniem uczciwej intelektualnie debaty. Kto mówi: „uznam twoje racje tylko, jeśli będą podane w trybie, który nie naruszy mojego komfortu”, ten nie jest gotów na konfrontację z rzeczywistością. To właśnie pycha, a nie miłość do prawdy. "Uparty nieprzyjaciel rozumu gardzi napomnieniem, a kto się boi Pana, od serca przyjmuje naukę" (Syr 21,6)

Michał Dyszyński napisał:
O jaki tryb chodzi?

O tryb SKRAJNIE NARZUCAJĄCY, czyli o to, że przemawiasz ex cathedra, dekretując odgórnie swoje oceny, w tym masz nawet ten rodzaj zadufania w swoją chyba telepatię (?), aby uważać, że znasz lepiej intencje osoby, którą krytykujesz, niż sama ta osoba.


Nie, to nie jest żadne „przemawianie ex cathedra”, to po prostu logiczna analiza twoich własnych wypowiedzi i ich nieuniknionych konsekwencji. Używasz wielkich słów ("narzucanie", "zadufanie", "telepatia"), by zakryć fakt, że nie jesteś w stanie podważyć meritum. Jeśli twoje teksty wskazują na pogardę dla autorytetu kościelnego, lekceważenie Objawienia i negację hierarchicznej natury Kościoła, to nie trzeba być „telepatą”, żeby rozpoznać w tym ducha buntu. Przecież nawet Diotrefes, wspomniany w 3 J 1,9–10, miał swój „punkt widzenia” — tyle że Apostoł Jan nazwał go wprost: pyszałkiem, który nie uznaje władzy Kościoła i wypędza z Kościoła tych, którzy mu się sprzeciwiają. Czy Apostoł Jan też „mówił ex cathedra”? Nie — po prostu widział prawdę i nie owijał jej w bawełnę

Michał Dyszyński napisał:
Dla kontrastu powiem, jak wygląda mój odbiór krytyki mnie, który bez problemu akceptuję, szanuję, za który bywam wręcz wdzięczny. Jest to tryb, w którym przede wszystkim:

krytykujący formułuje swoje opinie o cudzych intencjach w trybie przypuszczającym, dopytując się [...]

krytykujący podąża za odpowiedziami drugiej strony, a nie kompulsywnie neguje wszystko [...]

krytykujący jest po prostu uprzejmy

krytykujący reaguje na prezentowane mu wyjaśnienia nie tylko samymi negacjami

widać, że krytykujący nie jest uprzedzony [...]
i parę innych.


Nie, to nie jest zdrowa postawa, tylko forma warunkowej gotowości do słuchania, której celem jest ochrona własnej narracji za wszelką cenę. To, co opisujesz, to wymaganie, by krytyka była miękka, niekonfrontacyjna, ciepła i potulna, a więc pozbawiona ostrza, które mogłoby przeciąć twoje błędne założenia. A Słowo Boże mówi inaczej:

"Głoś naukę, nalegaj w porę i nie w porę, przekonuj, upominaj, podnoś na duchu – z całą cierpliwością i pouczeniem!" (2 Tm 4,2)

Ale ty nie chcesz, żeby ktoś głosił „nie w porę”. Ty chcesz, żeby wszystko było według twoich warunków, twojej formy i twojego komfortu. Gdyby prorocy mówili do Izraela w ten sposób, jak ty to sobie wyobrażasz — „czy mógłbyś łaskawie przemyśleć, że może być tak, że jednak twoje bałwochwalstwo to nie najlepszy pomysł?” — to nikt nigdy by się nie nawrócił

Michał Dyszyński napisał:
Twoje podejście do tego, co tu nazywasz "krytyką" w moim języku odpowiada raczej postawie: fedor wpiera na żywca swoje arbitralne oceny, nie patrząc na nic z wyjątkiem swoim chciejstw "orania". Ja nawet tego nie klasyfikuję jako "krytyka", tylko raczej u mnie to jest kategoria "próba zdominowania drugiej strony arbitralnością i namolną napastliwością".


To nie są żadne „chciejstwa”, tylko odpowiedź na twoje błędne i niebezpieczne tezy. Jeśli ktoś wskazuje, że twoje poglądy prowadzą do anarchizacji Kościoła, odrzucenia Magisterium i postawienia „ja” ponad Objawienie — to nie jest „oranie”, to jest obrona prawdy przed herezją i pychą. Sam Chrystus potrafił powiedzieć:

"Plemię żmijowe, jakże możecie mówić dobrze, będąc złymi?" (Mt 12,34)

To też była „ostra forma”? A jednak była prawdą. Twój problem polega na tym, że utożsamiasz stanowczość z przemocą, a prawdę z arogancją. To typowy odruch ludzi, którzy nie znoszą autorytetu, bo sami chcą być źródłem prawdy. Tak było z Korachem, który zbuntował się przeciw Mojżeszowi i Aaronowi:

„Zebrali się więc przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi, mówiąc do nich: Dosyć już tego! Całe zgromadzenie, wszyscy są święci, i Pan jest pośród nich. Czemu więc wynosicie się ponad zgromadzenie Pańskie?” (Lb 16,3)

Znamy ten duch — to twój duch. Duch Koracha, który pozornie walczy o równość i pokorę, a tak naprawdę buntuje się przeciw Bożemu porządkowi

Michał Dyszyński napisał:
A dodam, ze symptomy tego rodzaju u mnie w zasadzie już dość automatycznie (na bezwiednym poziomie) są od razu umieszczane w mentalnej szufladce nieprawidłowych, patologicznych zachowań o niskiej wartości intelektualnej, a na pewno o prawie zerowej wiarygodności w sensie przyjmowania ich bezpośrednio.


Masz gotową „szufladkę” na każdego, kto mówi ci coś niewygodnego. Nazywasz go "patologicznym", "niskiej wartości intelektualnej", "nieprawidłowym". Co to jest, jeśli nie czysty przejaw duchowej pychy i intelektualnego zamknięcia? Jeśli kogoś klasyfikujesz jako "niewiarygodnego" tylko dlatego, że ma odwagę cię skrytykować — to nie ty jesteś ofiarą. To ty jesteś tym, który ustawia się jako jedyny autorytet, a wszystkich innych spycha do rynsztoka, jeśli tylko mają czelność powiedzieć coś ostro. Właśnie to jest duch Diotrefesa. To on "nie przyjmuje nas", jak pisał św. Jan — bo chce być najważniejszy, bo uzurpuje sobie władzę nad interpretacją, nad wspólnotą, nad prawdą

Chcesz rozmawiać tylko z tymi, którzy cię nie ruszą. Ale Chrystus powiedział:

"Ja przyszedłem ogień rzucić na ziemię, i jakże bardzo pragnę, żeby już zapłonął" (Łk 12,49)

Nie przyszedł głaskać ludzi po plecach, tylko zbawić ich przez prawdę — i nieraz przez ogień tej prawdy

Twój lament nad „formą” jest próbą ucieczki od treści, a twoja wrażliwość to nie cnota — to pancerz, którym chronisz się przed upomnieniem


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 17:31, 09 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 9777
Przeczytał: 65 tematów


PostWysłany: Wto 17:42, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
tryb skrajnie narzucający


to nie żaden "tryb skrajnie narzucający" tylko uzasadniony pogląd . Twoje subiektywne dyrdymały nie są kontrargumentntami dla wypowiedzi fedora, i na pewno nie są równoprawne, są tylko pustosłowiem i jedyne o czym świadczą, to o chaosie w twojej głowie. Problem chyba w tym, że nie odróżniasz argumentu w dyskusji, od nieuzasadnionej, z sufitu wziętej, opinii, których nikt myślący nie uzna za coś, co da się traktować poważnie.

Nie ludzie ci coś narzucają, a ty żyjesz w swoim urojonym świecie.

ps.

Cytat:
od razu umieszczane w mentalnej szufladce nieprawidłowych, patologicznych zachowań o niskiej wartości intelektualnej, a na pewno o prawie zerowej wiarygodności w sensie przyjmowania ich bezpośrednio.


trudno się dziwić fedorowi, trudno twoje tyrady inaczej traktować


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Wto 17:46, 09 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37578
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:59, 09 Wrz 2025    Temat postu:

fedor napisał:
To, co "przyjmujesz", jest tu bez znaczenia, bo nie ty jesteś kryterium prawdy. Jeśli uzależniasz przyjęcie krytyki od tego, czy jest dla ciebie miła i łagodna, to nie szukasz prawdy, ale głaskania własnego ego. Taka postawa jest zaprzeczeniem uczciwej intelektualnie debaty. Kto mówi: „uznam twoje racje tylko, jeśli będą podane w trybie, który nie naruszy mojego komfortu”, ten nie jest gotów na konfrontację z rzeczywistością. To właśnie pycha, a nie miłość do prawdy. "Uparty nieprzyjaciel rozumu gardzi napomnieniem, a kto się boi Pana, od serca przyjmuje naukę" (Syr 21,6)

Michał Dyszyński napisał:
O jaki tryb chodzi?

O tryb SKRAJNIE NARZUCAJĄCY, czyli o to, że przemawiasz ex cathedra, dekretując odgórnie swoje oceny, w tym masz nawet ten rodzaj zadufania w swoją chyba telepatię (?), aby uważać, że znasz lepiej intencje osoby, którą krytykujesz, niż sama ta osoba.


Nie, to nie jest żadne „przemawianie ex cathedra”, to po prostu logiczna analiza twoich własnych wypowiedzi i ich nieuniknionych konsekwencji. Używasz wielkich słów ("narzucanie", "zadufanie", "telepatia"), by zakryć fakt, że nie jesteś w stanie podważyć meritum. Jeśli twoje teksty wskazują na pogardę dla autorytetu kościelnego, lekceważenie Objawienia i negację hierarchicznej natury Kościoła, to nie trzeba być „telepatą”, żeby rozpoznać w tym ducha buntu.

Wystarczy przeczytać tę odpowiedź, aby rozpoznać tryb skrajnie narzucający. Mamy tu - jedno po drugim - napieranie zdaniami ex cathedra twierdzącymi i oskarżającymi.
Nie ma tu zawartej najmniejszej intencji UZGADNIANIA CZEGOKOLWIEK.
Jest to tryb, który - ktokolwiek, gdziekolwiek i wobec kogokolwiek by go stosował - będzie przeze mnie rozpoznawany jako próba mentalnej agresji i po prostu zło.
Jest w nim też silny ten pierwiastek, co w całym integryzmie - nieodpowiedzialności za nic.
Integryści w swojej bezmiernej pysze, która "upoważnia ich" (rzekomo) do łatwego oskarżania, potępiania, poniżania i traktowania z góry każdego, kogo zechcą, nie przejmują się skutkami swoich poczynań. Bo przecież oni "zawsze są po słusznej stronie", oni "zawsze mają racją", bo to "wyłącznie inni błądzą".
Dlatego każdy jako tako zdrowy na umyśle człowiek stwierdzenia tak ustawiających go innych ludzi (nie tylko integrystów - ci są przypadkiem jednego rodzaju, ale problem nieodpowiedzialnego podchodzenia do relacji wobec innych, bazującego na próbach zdobycia przewagi i dominacji jest szeroki) wystrzega się jak tylko może tego rodzaju "życiowych doradców". Bo to ten typ jest tym szczególnie niszczącym, doprowadzającym niektórych do ciężkich depresji i innych patologicznych stanów psychicznych.
Nieodpowiedzialność, przekonanie "przecież my mamy zawsze rację..." - to jest wyróżniająca cecha większości despotów, tyranów. Totalny brak samokrytycyzmu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16313
Przeczytał: 89 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:28, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Wystarczy przeczytać tę odpowiedź, aby rozpoznać tryb skrajnie narzucający. Mamy tu - jedno po drugim - napieranie zdaniami ex cathedra twierdzącymi i oskarżającymi.


Ty, który sam najchętniej stawiasz się w roli nieomylnego guru, masz czelność zarzucać komuś „tryb ex cathedra”? Twoje własne teksty ociekają mentorskim tonem i pogardą dla wszystkiego, co nie mieści się w twoim subiektywnym, anarchizującym światopoglądzie. To klasyczna projekcja – zarzucasz innym to, co sam robisz. A poza tym – czym niby mają być wypowiedzi człowieka wiernego Objawieniu i Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła, jeśli nie twardym opowiedzeniem się za prawdą? Chrystus mówił jasno: „Niech mowa wasza będzie: tak – tak, nie – nie, a co nadto jest, od Złego pochodzi” (Mt 5,37). A ty co robisz? Rozmywasz prawdę, czepiasz się tonu, byle tylko nie odnieść się do treści. To tchórzostwo intelektualne

Michał Dyszyński napisał:
Nie ma tu zawartej najmniejszej intencji UZGADNIANIA CZEGOKOLWIEK.


Bo prawda nie podlega „uzgadnianiu”. Ewangelia nie jest przedmiotem negocjacji. „Czyż podobałbym się jeszcze ludziom, gdybym szukał uznania u nich? Gdybym chciał jeszcze ludziom się podobać, nie byłbym sługą Chrystusa” (Ga 1,10). Ty chciałbyś, żeby Kościół prowadził niekończący się dialog bez treści, bez celu, bez rozróżnienia między błędem a prawdą. A to nie jest duch Chrystusa – to duch modernizmu, który Pius X nazwał „syntezą wszystkich herezji”

Michał Dyszyński napisał:
Jest to tryb, który - ktokolwiek, gdziekolwiek i wobec kogokolwiek by go stosował - będzie przeze mnie rozpoznawany jako próba mentalnej agresji i po prostu zło.


Więc to ty sam ustanawiasz miarę dobra i zła. Nie Bóg. Nie Dekalog. Nie Ewangelia. Tylko ty – bo ty „rozpoznajesz”. Mentalna agresja? Agresją jest dla ciebie każde słowo, które demaskuje twoje błędy. A ponieważ nie możesz ich obalić rzeczowo, uciekasz się do języka emocji i pustych ogólników. To jest właśnie dziecinna erystyka obrażonego gnostyka – nie ma argumentów, więc krzyczy: „zło, agresja, tyrania!”. Czym ty się różnisz od Diotrefesa, o którym Apostoł pisze: „...który lubi być pierwszym wśród nich, nie przyjmuje nas... i sam nie przyjmuje braci, a tym, którzy chcą to uczynić, zabrania i wyrzuca ich z Kościoła” (3 J 1,9–10)? Jesteś dokładnie takim samym duchem buntu

Michał Dyszyński napisał:
Jest w nim też silny ten pierwiastek, co w całym integryzmie - nieodpowiedzialności za nic.


Nieodpowiedzialność? To integryści bronią depozytu wiary, kiedy ty go rozwadniasz. To integryści niosą brzemię ciągłych oszczerstw i pogardy, nie przestając głosić prawdy, a ty – odwracasz kota ogonem i nazywasz ich nieodpowiedzialnymi, bo nie potakują twoim konstrukcjom opartym na emocjach i pysze. To właśnie postawa, którą Biblia piętnuje w słowach: „Są to ludzie, którzy się buntują przeciwko światłu, nie uznają Jego dróg ani nie trzymają się Jego ścieżek” (Hi 24,13). Ty sam porzuciłeś odpowiedzialność za wierność Objawieniu, stając się samozwańczym „duchowym interpretatorem”, który nie ma żadnego mandatu

Michał Dyszyński napisał:
Integryści w swojej bezmiernej pysze, która "upoważnia ich" (rzekomo) do łatwego oskarżania, potępiania, poniżania i traktowania z góry każdego, kogo zechcą, nie przejmują się skutkami swoich poczynań.


Nie, to nie pycha. To wierność. A ty – nie znosisz, że ktoś odważa się ci powiedzieć prawdę. „Błogosławieni jesteście, gdy ludzie was znieważają i prześladują, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was” (Mt 5,11). Tylko w twoim świecie głoszenie prawdy i stawianie granic błędowi to „poniżanie” i „traktowanie z góry”. Co za przewrotność. Sam czujesz się upoważniony do moralnego sądzenia innych, ale kiedy ci się odpowiada – płaczesz, że jesteś ofiarą. Jesteś jak Faryzeusze, którzy z jednej strony sami wprowadzali ciężary na barki ludzi, a z drugiej nie chcieli ich sami dźwigać (Mt 23,4)

Michał Dyszyński napisał:
Bo przecież oni "zawsze są po słusznej stronie", oni "zawsze mają racją", bo to "wyłącznie inni błądzą".


Nie, nie „zawsze”, ale kiedy integrysta mówi to, co mówi Kościół przez dwa tysiące lat, to tak – jest po słusznej stronie. Bo „Kościół jest filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15). Ty tymczasem, stawiając siebie ponad ten Kościół, robisz dokładnie to, co Diotrefes – nie chcesz przyjąć braci. Chcesz, żeby każdy miał swoją prywatną wersję prawdy, a Kościół był tylko inspiracją do duchowych eksperymentów. Nie, tak nie będzie. Jezus powiedział: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16). To jest twoja tragedia – że wzgardziłeś Urzędem Nauczycielskim Kościoła, a przez to – wzgardziłeś samym Chrystusem

Michał Dyszyński napisał:
Dlatego każdy jako tako zdrowy na umyśle człowiek stwierdzenia tak ustawiających go innych ludzi (nie tylko integrystów - ci są przypadkiem jednego rodzaju, ale problem nieodpowiedzialnego podchodzenia do relacji wobec innych, bazującego na próbach zdobycia przewagi i dominacji jest szeroki) wystrzega się jak tylko może tego rodzaju "życiowych doradców".


Nie, to nie zdrowy rozsądek – to duch świata. Tego świata, który nie znosi, że ktoś odważy się nazwać grzech po imieniu, że ktoś nie boi się powiedzieć: „to jest prawda, a to jest kłamstwo”. Ty głosisz religię komfortu psychicznego, nie zbawienia. A przecież święty Paweł mówi: „Nadchodzi bowiem czas, że zdrowej nauki nie będą znosili, ale według swoich upodobań będą sobie mnożyć nauczycieli, bo ich uszy świerzbią” (2 Tm 4,3). Ty jesteś prorokiem świerzbiących uszu – wszystko, byle nie skonfrontować się z krzyżem

Michał Dyszyński napisał:
Bo to ten typ jest tym szczególnie niszczącym, doprowadzającym niektórych do ciężkich depresji i innych patologicznych stanów psychicznych.


To już szantaż emocjonalny – klasyka. Głoszenie prawdy ma odpowiadać za depresje? W takim razie Chrystus był największym oprawcą, bo mówił: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie" (Łk 13,3).

Wmawiasz, że prawda jest odpowiedzialna za czyjeś słabości psychiczne? To jest kompletne wypaczenie i moralne tchórzostwo. Prawda nie niszczy, prawda wyzwala (J 8,32). To nie prawda powoduje depresję, lecz grzech, bunt i odrzucenie Bożych przykazań. Jeśli ktoś nie potrafi znieść prawdy, to jego słabość, a nie grzech Kościoła. Przypominam ci słowa Apostoła: „Nie mamy przecież do czynienia z duchem bojaźni, lecz mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia” (2 Tm 1,7). Ty jednak promujesz ducha bojaźni i samouwielbienia, a kiedy ktoś mówi ci prawdę, uważasz ją za „mentalną agresję” i powód do patologii. W ten sposób uprawiasz duchowe tępienie, a nie budowanie wspólnoty w Chrystusie

Twoje gadanie o „mentalnej agresji” i „nieodpowiedzialności” to zasłona dymna dla własnego buntu przeciwko Kościołowi i Jego Władzy. Jesteś jak Diotrefes, który chciał być ponad apostołami i Kościołem (3 J 1,9-10). Pamiętaj: „Każdy, kto się przeciwstawia władzy, sprzeciwia się Bożemu porządkowi” (Rz 13,2). Nie ma tu miejsca na anarchię, pychę i subiektywne reinterpretacje. Jest miejsce na pokorę, posłuszeństwo i miłość do prawdy, którą Kościół strzeże jak oka w głowie

Zatem przestań się wywyższać i krytykować tych, którzy stoją na straży prawdy. Prawda bywa ostra, ale jest zbawienna. Ty wolisz gładkie kłamstwa, które usprawiedliwiają twój bunt. Nie zmyślaj sobie, że to „mentalna agresja”. To jest stanowczość wobec herezji i rozpasania ducha świata


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 18:41, 09 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37578
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:50, 09 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
tryb skrajnie narzucający. Mamy tu - jedno po drugim - napieranie zdaniami ex cathedra twierdzącymi i oskarżającymi.
Nie ma tu zawartej najmniejszej intencji UZGADNIANIA CZEGOKOLWIEK.
Jest to tryb, który - ktokolwiek, gdziekolwiek i wobec kogokolwiek by go stosował - będzie przeze mnie rozpoznawany jako próba mentalnej agresji i po prostu zło.

Przed chwilą obejrzałem sobie pewien odcinek serialu sci fi, gdzie też objawił się problem agresji, zła. I tak refleksja połączyła się mi się z tym, co przeczytałem i odczułem w tej dyskusji. Jakoś tak domknęły mi się połączenia neuronów, spięło mi się w kwestii zła, więc wyjdzie dodatkowa refleksja.

Czym jest ZŁO?
Tak w sensie empatycznie przeze mnie odczuwanym, zło jest SKRAJNĄ NIEWRAŻLIWOŚCIĄ na ból, cierpienie, często połączoną z NIEODPARTYM PRAGNIENIEM DOMINACJI. To jest pewnego rodzaju emocja, albo lepiej złożona postawa intencyjna - emocjonalna.
Jak myśli/czuje tego rodzaju zło?...
To zło
- pragnie narzucać inwazyjnie swój wpływ - sprawiać ból, działać wbrew woli czujących istoty
- pragnie swojego wywyższenia, co jednocześnie ma związek z upodobaniem do oskarżania innych istoty, pogardzania ich, czynienia ich maksymalnie nieważnymi wobec uczuć.
- separuje się od wszelkich form empatii, wymiany szczerej życzliwej myśli i odruchów serca.

Spotykałem w życiu ludzi, którzy (przynajmniej w pewnych swoich stanach psychicznych) wyraźnie przejawiali takie dążenia, czyli zapewne też pragnienia. I też czuję nieraz od takich osobowości pewnego rodzaju ogólnioną intencję presji, w której
- chce mi wciąż mówić, że mną gardzi
- chce wykluczyć moją wolną odpowiedź, równy udział w relacji, prawo do odczuwania szczerze świata i siebie.
- chce, aby relacja była maksymalnie jednostronna - oni/ona zawsze narzuca, ona może każdą deklarację dowolnie (kapryśnie) odmienić na sposób, jaki jej się spodoba.
- cieszy się z mojego poniżenia, ogólnie dąży do poniżania innych istot, więc każdym aktem sprawczym pragnie jeszcze raz i jeszcze podkreślić moją niższość w układzie
- jest zwiazana z pragnieniem, abym się kajał, abym czuł z jej strony dominację
- chce mnie niszczyć, choć... niekoniecznie całkiem zniszczyć. Bo raczej pragnie się bawić swoją wyższością, a moim zagubieniem, smutkiem, poczuciem niższości (jeśli uda się im mnie do takiego stanu doprowadzić); jest w tym sadyzm.
- lubuje się w tym co groźne, niszczące i od niej pochodzi
- objawy mojej indywidualności, coś, co by stanowiło o tym, że jestem, pragnie maksymalnie wyśmiać, wydrwić, znieważyć, zanegować, postawić w jak najgorszym świetle. Nienawidzi tego, że po prostu jestem istotą, która ma swoja indywidualność.
To wszystko jest razem powiązane w pewien wspólny rys emocjonalny w taką JEDNĄ ZBIORCZĄ, NARZUCAJĄCĄ, KRZYWDZĄCĄ Z ZASADY, PONIŻAJĄCĄ INNYCH INTENCJĘ.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 18:53, 09 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin