Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak kościół katolicki określa czym jest zło ?
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ptr




Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 1505
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 13:27, 17 Cze 2007    Temat postu: Jak kościół katolicki określa czym jest zło ?

motto:
"Naprawiliśmy dzieło Twoje, wsparłszy je na cudzie tajemnicy i autorytecie. I ucieszyli się ludzie, że ich znowu prowadzono jak stado, i że z serc ich zdjęty na koniec straszny dar, który przyniósł im tyle męki (wolność -przyp.)"
z legendy o Wielkim Inkwizytorze, Dostojewski

To jest właśnie sprawa interesująca w kościele katolickim. Mogłoby się zdawać, że jaśniejąca blaskiem Prawda, którą jest nauczanie tego kościoła, powinna umiejętnie wskazywać, gdzie jest dobro a gdzie jest zło, jakie czyny są faktycznie grzechem, czyli co oddala od Boga.
I wszystko byłoby okey, zrozumiałe, gdyby nie takie coś jak post piątkowy, bezmięsny, obwarowany groźbą grzechu.

Fascinating!

Oto już nie jest to rozpoznanie gdzie jest obiektywne dobro a gdzie obiektywne zło, którędy do Boga bliżej a którędy dalej. Teraz już jest inaczej. W Polsce zjeść mięso w piątek to grzech, w Niemczech nie, bo w Niemczech lokalny kościół katolicki inaczej zaleca przeżywanie piątku. A więc kościół katolicki już nie rozpoznaje gdzie jest zło, on sam arbitralnie określa, że coś jest złe.

No i tak też może być. Może Bóg posługuje się umysłami przywódców kościoła do kształtowania świata duchowego. Ale jest to dziwnie obce mojemu pojmowaniu zła. Jak kogoś uderzę i skrzywdzę, to uczynię chyba dosyć obiektywne zło. Jak zniszczę czyjś dom, to chyba faktycznie zło obiektywne nastąpi - bo jak ta rodzina będzie teraz żyła. Jak zagonię cały naród do obozów koncentracyjnych i ich zagazuję, no to to jest chyba obiektywne zło. To trzeba by wielkiej wiary w miłosierdzie by się spodziewać, że po czymś takim ostatecznie w niebie skończę.

Rozumiecie? Jak tak rozumuję, tak widzę kwestię zła.

Ja nie rozumiem dlaczego miałoby być tak, że zło wynika z nadania jakiejś grupy ludzi. Dziwne. Odważne.

Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pan Gąsienica
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pon 6:57, 18 Cze 2007    Temat postu:

Kilka wyjaśnień:

1. Nakaz piątkowego postu wynika z przykazania kościelnego:

Cytat:
4. Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się od udziału w zabawach.


W różnych regionach świata różne okresy określone są jako "okresy pokuty", bo Kościół jest zróżnicowany wewnętrznie.

2. Kodeks prawa kanonicznego mówi:

Kanon 1249 napisał:
Wszyscy wierni, każdy na swój sposób, obowiązani są na podstawie prawa Bożego czynić pokutę. Żeby jednak wszyscy przez jakieś wspólne zachowanie pokuty złączyli się między sobą, zostają nakazane dni pokuty, w które wierni powinni modlić się w sposób szczególny, wykonywać uczynki pobożności i miłości, podejmować akty umartwienia siebie przez wierniejsze wypełnianie własnych obowiązków, zwłaszcza zaś zachowywać post i wstrzemięźliwość,(...)


Ważną cechą piątkowego postu jest to, że uczestnicząc w nim włączamy się we wspólny akt wykonywany przez konkretną (Polscy katolicy) wspólnotę, w której żyjemy. Nie poszcząc, albo poszcząc w środę przed południem nie współuczestniczymy w życiu religijnym NASZEJ, danej nam przez Boga Wspólnoty - na tym polega grzech.

Oczywiście wspólnoty są różne i różniaste, każda ma własne okresy pokuty, święta, tradycje i przepisy liturgiczne. Nie jest jednak ta różnorodność jakąś "sprzecznością", bo istota jest wszędzie taka sama (post, modlitwa, jałmużna :) ).

Napisz, co o tym sądzisz i czy Cię przekonałem :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ptr




Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 1505
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:00, 18 Cze 2007    Temat postu:

Ale jak to "czy Cię przekonałem" ?
Przecież ja się zgadzam z Twoim opisem i on - o ile dobrze rozumiem - nie rozwiązuje kwestii. No tak, to jest uczestniczenie w życiu wspólnoty. Ale co to zmienia?

Ja pisałem o tym, że Kościół nie rozpoznaje co jest faktycznie obiektywnym grzechem a co nie, tylko arbitralnie sam określa jakieś czyny jako złe. Jakim cudem złem może być jedzenie mięsa w piątek w Polsce ? Nie było Kościoła, nie było takiego zła. Jest Kościół, czyn stał się nagle zły?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pan Gąsienica
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pon 11:24, 18 Cze 2007    Temat postu:

Samo jedzenie/niejedzenie mięsa w piątek nie jest ani dobre, ani złe.

Nie włączanie się w pokutę czynioną przez własną Wspólnotę JEST obiektywnie złe.

Pewno, że jak nie było Kościoła, to nie było takiego zła. Jak nie było małżeństw, to nie było cudzołóstwa, a jak nie było banków, to nie było przestępstw bankowych, a jak komputerów, to nie było hackerów... Nie rozumiem, w czym problem?

Chyba poważnie się rozmijamy myślami...

PTRqwerty napisał:
Jakim cudem złem może być jedzenie mięsa w piątek w Polsce ?


No napisałem przecież - bo to wyłamywanie się z pokuty, jaką czyni cała wspólnota (polskich katolików). Chodzi Ci o to, że Twoim zdaniem nie jest "źle" się wyłamywać? Twoim zdaniem to nie jest nic złego i o to chodzi?

PTRqwerty napisał:
Ja pisałem o tym, że Kościół nie rozpoznaje co jest faktycznie obiektywnym grzechem a co nie, tylko arbitralnie sam określa jakieś czyny jako złe.


To szeroki problem, mam dokładnie inne zdanie, ale przykład z postem NIE dowodzi Twojej tezy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ptr




Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 1505
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:06, 19 Cze 2007    Temat postu:

Pan Gąsienica napisał:

PTRqwerty napisał:
Jakim cudem złem może być jedzenie mięsa w piątek w Polsce ?


No napisałem przecież - bo to wyłamywanie się z pokuty, jaką czyni cała wspólnota (polskich katolików). Chodzi Ci o to, że Twoim zdaniem nie jest "źle" się wyłamywać? Twoim zdaniem to nie jest nic złego i o to chodzi?



Wyłamania się nie jest moim zdaniem złe samo w sobie. Co więcej Jezus z Nazaretu również tak nie uważał. Sam się wyłamał w końcu.
Tak więc nie uważam, by samo wyłamanie się mogło prowadzić do piekła.
Ale może to chodzi o coś więcej niźli o samo wyłamanie się samo w sobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pan Gąsienica
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 20:09, 19 Cze 2007    Temat postu:

PTRqwerty napisał:

Wyłamania się nie jest moim zdaniem złe samo w sobie. Co więcej Jezus z Nazaretu również tak nie uważał. Sam się wyłamał w końcu.
Tak więc nie uważam, by samo wyłamanie się mogło prowadzić do piekła.
Ale może to chodzi o coś więcej niźli o samo wyłamanie się samo w sobie.


Super. Oczywiście, że chodzi o "coś więcej" niż wyłamanie się "samo w sobie".

Wyłamywanie się ze wspólnych inicjatyw wspólnoty (np. okresów pokuty i umartwienia) oddala od Boga (jest "grzechem") nie dlatego "że tak i już", ale dlatego, iż:

- oddalając się od wspólnoty zmniejszamy wsparcie, jakie otrzymujemy od innych członków wspólnoty (a więc słabniemy w drodze do Boga) i sami wspieramy innych w mniejszym stopniu (a więc osłabiamy innych w tej drodze), więc: ODDALAMY się od Boga
- stawiamy wyżej własne rozeznanie od wspólnego rozeznania członków wspólnoty, co może być wynikiem zwykłej pychy, a pycha od Boga ODDALA
- nie dodając własnego wysiłku do dzieł wspólnoty pomniejszamy ich wartość
- nie pomagając we wspólnych wysiłkach wspólnoty (posty i umartwienia) grzeszymy egoizmem i brakiem miłości wobec braci ze wspólnoty
- wspólnota, w jakiej jesteśmy nie jest nam dana przypadkowo, tylko jest darem i zadaniem od Boga, odrzucając ją odrzucamy Jego wolę - a więc znowu się od niego ODDALAMY
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ptr




Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 1505
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:55, 19 Cze 2007    Temat postu:

Pan Gąsienica napisał:
PTRqwerty napisał:

Wyłamania się nie jest moim zdaniem złe samo w sobie. Co więcej Jezus z Nazaretu również tak nie uważał. Sam się wyłamał w końcu.
Tak więc nie uważam, by samo wyłamanie się mogło prowadzić do piekła.
Ale może to chodzi o coś więcej niźli o samo wyłamanie się samo w sobie.


Super. Oczywiście, że chodzi o "coś więcej" niż wyłamanie się "samo w sobie".

Wyłamywanie się ze wspólnych inicjatyw wspólnoty (np. okresów pokuty i umartwienia) oddala od Boga (jest "grzechem") nie dlatego "że tak i już", ale dlatego, iż:

- oddalając się od wspólnoty zmniejszamy wsparcie, jakie otrzymujemy od innych członków wspólnoty (a więc słabniemy w drodze do Boga) i sami wspieramy innych w mniejszym stopniu (a więc osłabiamy innych w tej drodze), więc: ODDALAMY się od Boga
- stawiamy wyżej własne rozeznanie od wspólnego rozeznania członków wspólnoty, co może być wynikiem zwykłej pychy, a pycha od Boga ODDALA
- nie dodając własnego wysiłku do dzieł wspólnoty pomniejszamy ich wartość
- nie pomagając we wspólnych wysiłkach wspólnoty (posty i umartwienia) grzeszymy egoizmem i brakiem miłości wobec braci ze wspólnoty
- wspólnota, w jakiej jesteśmy nie jest nam dana przypadkowo, tylko jest darem i zadaniem od Boga, odrzucając ją odrzucamy Jego wolę - a więc znowu się od niego ODDALAMY


Czyli ujmujesz to tak, że do dobra można zmierzać, że cała wspólnota jest zorientowana na osiąganie coraz większego dobra i że jeśli ktoś już w niej jest, ale schodzi z tej drogi, to tym samym popada sam w regres a też zubaża swoją rezygnacją wspólnotę. Tu upatrujesz owego zła, grzechu, odstępstwa, hm? To ma sens. Jeśli reguły rządzące wspólnotą stymulują osobę do stawania się coraz lepszą, to odejście oznacza wówczas regres w tym zakresie. No i tutaj mamy non sequitur. Brak wynikania, ponieważ wiele jest wspólnot katolickich, które inaczej przeżywają piątki, więc odejście od modelu postu piątkowego, niekoniecznie oznaczać musi regres.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pan Gąsienica
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 7:07, 20 Cze 2007    Temat postu:

PTRqwerty napisał:

Czyli ujmujesz to tak, że do dobra można zmierzać, że cała wspólnota jest zorientowana na osiąganie coraz większego dobra i że jeśli ktoś już w niej jest, ale schodzi z tej drogi, to tym samym popada sam w regres a też zubaża swoją rezygnacją wspólnotę. Tu upatrujesz owego zła, grzechu, odstępstwa, hm? To ma sens.


Można tak powiedzieć.

PTRqwerty napisał:

Jeśli reguły rządzące wspólnotą stymulują osobę do stawania się coraz lepszą, to odejście oznacza wówczas regres w tym zakresie.


Reguły też, ale GŁOWNIE chodzi mi o samo WSPÓŁUCZESTNICZENIE we wspólnocie, wspólne działanie. Oczywiście aby było ono uporządkowane muszą być reguły, ale "same w sobie" (to wyrażenie robi karierę w tym wątku :) ) to one jeszcze nikomu nie pomogły :)

PTRqwerty napisał:

No i tutaj mamy non sequitur. Brak wynikania, ponieważ wiele jest wspólnot katolickich, które inaczej przeżywają piątki, więc odejście od modelu postu piątkowego, niekoniecznie oznaczać musi regres.


No dobra, jeszcze raz na prostym modelu:

Mamy dwie wyspy: A i B, zamieszkane przez dwie katolickie wspólnoty (też oznaczone jako A i B). Obie podejmują wspólne inicjatywy (np. post i umartwienie). Wspólnota A zadecydowała, że w czwartek , a wspólnota B, że w piątek.

Obywatel X mieszka na wyspie B i jest członkiem wspólnoty B. Czy nie stosując się do ustaleń własnej wspólnoty i nie uczestnicząc w piątek we wspólnej inicjatywie:

- ODDALA się od własnej wspólnoty, czy nie?
- osłabia więzi z nią go łączące, czy nie?
- umniejsza wartość "wytworzonego" przez wspólnotę B dzieła, czy nie?
- stawia wyżej własne rozeznanie ponad wspólne ustalenia, czy nie?
- jest egoistą, czy nie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ptr




Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 1505
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:31, 20 Cze 2007    Temat postu:

Obywatel X mieszka na wyspie B i jest członkiem wspólnoty B. Czy nie stosując się do ustaleń własnej wspólnoty i nie uczestnicząc w piątek we wspólnej inicjatywie:

- ODDALA się od własnej wspólnoty, czy nie?
Owszem jeśli jest to wspólnota obyczaju.

- osłabia więzi z nią go łączące, czy nie?
Owszem jeśli jest to wspólnota obyczaju.

- umniejsza wartość "wytworzonego" przez wspólnotę B dzieła, czy nie?
Owszem jeżeli ta wspólnota postrzega swój obyczaj jako uniwersalistyczny.

- stawia wyżej własne rozeznanie ponad wspólne ustalenia, czy nie?
Chyba tak.

- jest egoistą, czy nie?
Niekoniecznie. Dostrzegam możliwość trwania we wspólnocie z egoizmu, więc nie wiem, czy samo od niej odejście musi być nierozerwalnie związane z egoizmem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pan Gąsienica
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 10:36, 20 Cze 2007    Temat postu:

Co to jest "wspólnota obyczaju"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
ptr




Dołączył: 05 Gru 2005
Posty: 1505
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:28, 20 Cze 2007    Temat postu:

Ludzi mogą łączyć różnorodne związki.
Tego typu związkiem może być chodzenie na imprezy w piątek wieczorem. Tworzy się wówczas pewna wspólnota, pewna grupa osób zaczyna myśleć w kategoriach pewnej wspólnoty, zaczynają postrzegać swoją zbiorowość jako pewną całość, pewne ponadjednostkowe "ja".
Taka wspólnota może być zbudowana na bazie studiów.
To może być też w oparciu o wiarę w boskość w Jezusa z Nazaretu. W tym momencie zbliżamy się do Twojego pojęcia wspólnoty.

Póki co więc mamy tu przykłady zewnętrznych obiektów konstytuujących wspólnotę.

Może być też tak, że już istniejąca wspólnota wypracowuje pewien obyczaj. Pierwotnie istotna była wiara w Jezusa z Nazaretu i to tworzyło wspólnotę i to tworzyło podziały na tych ze wspólnoty i tych z poza. Następnie powstał obyczaj niejedzenia mięsa w piątek i tu już następuje samozapętlenie się wspólnoty, która nie skupia się na tym co pierwotne, zewnętrzne ale na samej sobie, na swym wnętrzu. I nagle już podziały nie przebiegają naturalnie tam gdzie leży fundament kształtujący wspólnotę, ale gdzieś wewnątrz.

Przez wspólnotę obyczaju rozumiem osoby, które żyją w pewnej przestrzeni zachowań, którzy uznają za "swoich" tych, którzy replikują ich formy społeczne a za "obcych" tych, którzy poszukają nowych, być może lepszych dla ich indywidualności form. W momencie jednak, gdy osoby z owej wspólnoty traktują ją jako uniwersalistyczną, dochodzi do wyrugowania owych "innych" mimo, że jednych i drugich łączy wspólny fundament, który stworzył całą tą zbiorowość.

PS. Ale bełkot
:D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Pan Gąsienica
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1184
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 11:51, 20 Cze 2007    Temat postu:

Tyle, że mój przykład z wyspą nie dotyczył w ogóle żadnego "obyczaju" - tylko wspólnej inicjatywy, przedsięwzięcia, stworzenia pewnego "dzieła".

Nie rozumiem, co mają do powyższego jakiś "obyczaje".

Chodzi Ci o to, że dla Ciebie piątkowy post to tylko rutynowy "obyczaj" wynikający z tradycji?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:58, 20 Cze 2007    Temat postu:

Jesli moge wtracic moje trzy grosze...

Grosz 1: Grzechem jest kazde postepowanie wbrew sumieniu (chociazby dlatego, ze jesli ktos postepuje wbrew sumieniu nawet w obiektywnie nieistotnej sprawie, to uczy sie sumienie zagluszac - a to jest bardzo grozne). Jesli wiec ktos uwaza cos za zle ale tak czyni, to grzeszy nawet wtedy, gdy to cos nie jest samo w sobie zle. Lokalna wspolnota ksztaltuje obyczajowosc i zwyczaje (np. zasady postu). Wylamywanie sie z tej obyczajowosci jest nierzadko zwiazane z czynieniem (na poczatku) rzeczy, ktore sie w sumieniu uwaza za zle (lecz ktore chcialoby sie mimi to robic z takich lub innych powodow). I dlatego jest ono nierzadko grzeszne. Grzech ten nie pojawia sie jednak tam, gdzie obyczaje nie zabraniaja takiego postepowania.

Grosz 2: Grzechem jest takze gorszenie innych. Czyli dawanie zlego przykladu. Kto publicznie lamie zasady obyczajowosci i czyni to nawet w zgodzie ze swoim sumieniem, ten moze spowodowac, ze inni beda sie czuli zacheceni do takiego lamania, ale tym razem WBREW ich sumieniu. Zmiany obyczajowosci, choc moga byc w sumie bardzo pozytywne, sa zawsze zwiazane z ryzykiem siania zgorszenia.

Grosz 3. Wiaze sie z tym wszystkim ewangeliczne i apostolskie ostrzezenie: nie traktujcie Prawa jako absolutnych regul, absolutna jest tylko zasada milosci, Prawo nikogo nie zbawi, bedziecie sądzeni wedlug takich kryteriow, wedlug jakich sądzicie siebie i innych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
2nd




Dołączył: 24 Cze 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 15:42, 24 Cze 2007    Temat postu:

Osobiście nie lubie określenia zło. W NT bardzo rzadko pojawiają się określenia dobro i zło. W ich miejscu raczej występuje określenie prawda i fałsz/kłamstwo. Gdy się głębiej zastanowiłem nad tymi pojęciami to stwierdziłem, że jedynym źródłem fałszu na tym bożym świecie jest właśnie myśl człowieka. Wszystko inne od supernowej do puszki po piwie jest zupełnie prawdziwe.
Grzech jest więc fałszowaniem sumienia, którego kręgosłupem u katolika jest 10 przykazań.

pozdrawiam
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Oless




Dołączył: 05 Sty 2006
Posty: 2139
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:59, 24 Cze 2007    Temat postu:

Cytat:
2ndSouL
napoziomie.pl

Fajne forum, ale powinieneś poinformować ludziska w wątku "Dlaczego Jezus musiał umrzeć ?", że rozkładamy ten problem tutaj:
http://www.sfinia.fora.pl/pytanie-laika-o-ofiare-jezusa-t2560.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
2nd




Dołączył: 24 Cze 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 23:05, 24 Cze 2007    Temat postu:

Jesze trochę wody upłynie, zanim zrozumie co, gdzie i jak. To tylko info w sygnaturze, jeśli ktoś będzie chciał wiedzieć więcej o mnie tam znajdzie odpowiedź. Jeśli chodzi o śmierć Jezusa nie mam jasnej odpowiedzi dlatego wędruję po róznych forach. Niestety sfinia też nie daje mi odpwiedzi ;). Śmierć Jezusa jest dla mnie o wiele trudniejsza do zrozumienia, niż istota Boga :/.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 16:17, 06 Lip 2007    Temat postu:

A na czym polega istota problemu z twojego punktu widzenia (chodzi mi o ofiare Jezusa)? Czy moglbys to prosze ponownie podsumowac w punktach we wspomnianym watku o smierci Jeuzsa? Czy cos sie do tej pory wyjasnilo, czy pojawily sie nowe pytania?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
2nd




Dołączył: 24 Cze 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 11:34, 09 Lip 2007    Temat postu:

Śmierć Jezusa jest już dla mnie "jasna". Wiem po co to się odbyło. Pozostaje jeszcze... tysiące pytań :wink: . Główne, to jak połączyć Jezus z Bogiem, który nie jest starcem z brodą? Jak znaleźć jego prawicę kiedy on nie ma formy?

Najbardziej pasuje mi obraz świata nie istniejącego. To znaczy, istniejącego jedynie jako myśl. Jeden umysł, który ogarnia wszystko. Tym umysłem jest Bóg, my się w nim zawieramy, z całym naszym otoczeniem. Jak garnek gotującej się wody. My jesteśmy wrzącymi bańkami, które trwają w Bogu (wodzie) mimo, że przemijamy.

Można sobie wyobrazić pokój z dwoma osobami w środku. Nie ma z tym, żadnego problemu. Możemy dodać krzesła, stół, kwiatka, okno... ale nie jesteśmy w stanie dać tym osobom wolną wolę. Musiałyby zostać stworzone na obraz naszego umysłu. Można powiedzieć, że wolna wola obiektów tworzonych przez nasz umysł pojawia się podczas snu. Wtedy nie kontrolujemy ich poczynań. Taki jest nasz świat... jak sen boży. W takim przypadku nie istnieje możliwość oddzielenia Boga, od nas (tak jak mam napisane w sygnaturze). Wszystko jest w Bogu, tak jak każdy przedmiot, który sobie wyobrazimy jest w nas.

Dużo napisałe i wiele mam jeszcze do napisania, ale nie będę przesadzał :wink: . Powiem tylko, że taka wizja świata pozwala rozwiązać wiele zagadek religii chrześcijańskiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:31, 11 Lip 2007    Temat postu:

2nd napisał:
Najbardziej pasuje mi obraz świata nie istniejącego.

Mnie też. Nasze wyobrażenia są chyba bardzo podobne. Przy czym ja nie mówiłbym o "śnie Boga". Ale może po kolei.

Osobowego Boga uważam za podstawę wszelkiego istnienia. Przy czym samo pojęcie istnienia jest dla mnie nierozerwalnie związane z byciem osobą; "istnieć" znaczy tyle, co "istnieć" w "ja istnieję". Boże "Ja Istnieję" (JHWH, Jestem Tym, Który Jest) jest tym istnieniem, od którego wszystko pochodzi, które wszystko przenika, i bez którego niczego być nie może.

W swoim "Ja istnieję" Bóg wydzielił pewne autonomiczne obszary: Swoje stworzenia. Bóg uczynił je na Swój obraz i podobieństwo, nadając im ich własne aktywne "ja istnieję", czyli świadomość ("ja") i wolną wolę (możność świadomego wybierania w sposób zgodny z własną naturą). Stworzenia te mogą się ze sobą porozumiewać; możliwość tę postrzegamy jako świat materialny. Przedmioty (z naszymi ciałami włącznie) "istnieją" jedynie o tyle, o ile my istniejemy. Są obrazami, jakie wszyscy wspólnie sobie tworzymy. Są strukturą strumienia informacji, jakie pomiędzy sobą wymieniamy; nośnikiem tych informacji jest po prostu Bóg. Gdyby nas nie było, nie byłoby tej informacji i nie byłoby więc świata materialnego. Gdy nas nie było, nie było świata materialnego. Teorie fizyczne mówiące o początku świata są jedynie formalnym przedłużeniem opisu aktualnie obowiązującej struktury naszego strumienia informacji w "dawne czasy". Przedłużenie to jest spójne matematycznie, bo reguły wymiany informacji są spójne matematycznie. Matematycznie, bo matematyka to po prostu opis naszego podejścia do obróbki informacji.

Naszą wolność realizujemy w sposób twórczy, podobny do tego sposobu, w jaki Bóg stworzył świat. Bóg nadał pewne prawa rządzące naszym sposobem wymiany informacji, ale sposób wykorzystania tych praw pozostawił do naszej inicjatywy. O tyle, o ile wola Boga przy stwarzaniu świata była wolna, o tyle wolna jest nasza wola przy stwarzaniu drogi, jaką ten świat podąża. Różnica polega tylko na tym, że Boga nic nie ograniczało przy Jego planach, nas ogranicza natomiast zrealizowany Boży plan, czyli prawa, jakimi Bóg nasz świat obwarował. W ramach tych praw jesteśmy jednak tak wolni, jak wolny jest Bóg. Tyle, że Bóg jest wszechwiedzący (bo jest wszystkim), my zaś jesteśmy ograniczeni w naszym poznaniu - i to powoduje, że gdy się od Boga oddzielamy, to nie potrafimy działać tak, jak tego nasza natura się domaga. Nie znamy bowiem dostatecznie dobrze ani skutków naszego działania, ani nas samych; działając na własną rękę, z łatwością schodzimy z zaplanowanej drogi, nabierając przy tym fałszywych wyobrażeń o nas samych.

Tak powstaje grzech i cierpienie. Jedynym ratunkiem jest całkowite zaufanie Bogu - czyli przyjęcie oferty zbawienia. Zbawienie oznacza, że stworzenie zdecydowało się pozwolić Bogu na ingerencję w jego prywatne decyzje, kiedy tylko Bóg uzna to za stosowne. Zbawienie oznacza też, że Bog - we Swej wszechwiedzy - uznał, że ta decyzja została podjęta na skutek trwałego rozpoznania przez stworzenie jego własnej natury, a nie na skutek jakiegoś przypadkowego i zmiennego widzimisię. Zbawienie oznacza w końcu, że stworzenie może teraz realizować swoją wolność, bo Bóg czuwa nad tym, by nie popełniło ono niebezpiecznych błędów, tę wolność ograniczających.

Takie spojrzenie na świat ma wiele zalet (a wad nie widzę). Przede wszystkim, całkowicie unika "dzikiej metafizyki": każdemu użytemu w nim pojęciu można nadać zrozumiały sens, bo każde opiera się po prostu na tym, co znamy z doświadczenia (i na niczym więcej, oczywiście poza "niecodziennymi" związkami między niektórymi z pojęć, ale to nie czyni tych związków pozbawionymi treści, bowiem treść tych związków jest właśnie określona przez wypisanie, na czym one polegają, czyli jakie pojęcia z jakimi są przez nie łączone). Po drugie, w prosty sposób uzyskana jest pełna zgodność pomiędzy wynikami nauk przyrodniczych a całościowym światopoglądem. Po trzecie, w naturalny sposób wyjaśnione jest istnienie zła; przy tym istnienie zła jest pogodzone ze wszechmocną miłością Boga i dobrą naturą człowieka, oraz przedstawiona i uzasadniona jest gwarancja tego, że zło nie będzie wieczne. Po czwarte, tajemniczość zmartwychwstania i wniebowstąpienia Jezusa, eucharystii, cudów, a także naszego własnego zmartwywstania jest tylko techniczna (nie wiadomo, "jak" Bóg to robi), ale nie pojęciowa (jest to naturalne, że takie zjawiska występują i wiadomo, w jaki sposób je opisać w modelu ontolgicznym). Techniczna tajemniczość nie jest zaś żadnym problemem, bo przecież nikt nie wie na przykład, jak "zrobić siłę grawitacji"; wiadomo tylko, co znaczy, że ona jest i wiadomo, jak ją opisać i jak z niej skorzystać. Po piąte... Ale może na dziś wystarczy, bo się rozpisałem :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ks.Marek




Dołączył: 22 Lut 2006
Posty: 1116
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Oikumene
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:44, 12 Lip 2007    Temat postu:

PTRqwerty napisał:
Pan Gąsienica napisał:

PTRqwerty napisał:
Jakim cudem złem może być jedzenie mięsa w piątek w Polsce ?


No napisałem przecież - bo to wyłamywanie się z pokuty, jaką czyni cała wspólnota (polskich katolików). Chodzi Ci o to, że Twoim zdaniem nie jest "źle" się wyłamywać? Twoim zdaniem to nie jest nic złego i o to chodzi?



Wyłamania się nie jest moim zdaniem złe samo w sobie. Co więcej Jezus z Nazaretu również tak nie uważał. Sam się wyłamał w końcu.
Tak więc nie uważam, by samo wyłamanie się mogło prowadzić do piekła.
Ale może to chodzi o coś więcej niźli o samo wyłamanie się samo w sobie.


Po 1: jeśli wyłamywanie się nie jest złe, to powinniśmy mieć tyle wyznań chrześcijańskich, ilu chrześcijan jest na świecie. Kazdy stanowiłby swoista autokefalię.
Po 2:"Kto w drobnej rzeczy jest wierny, ten i w wielkiej bedzie wierny; a kto w drobnej rzeczy jest nieuczciwy ten i w wielkiej nieuczciwy bedzie."(Lk 16,10)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
2nd




Dołączył: 24 Cze 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 17:13, 12 Lip 2007    Temat postu:

wujzboj napisał:
Mnie też. Nasze wyobrażenia są chyba bardzo podobne.

Cieszy mnie to, bo nie jest łatwo znaleźć ludzi, którzy potrafią oderwać się od wizji świata materialnego. Nawet chrześcijanie usilnie wierzą w ciała zmartwychwstanie jako wskrzeszenie naszych fizycznych ciał.

Nawet kiedy traktuję cały świat jedynie jako myśl i słowo (Vedy są tu bardo pomocne), staram się zobrazować coś co nie istnieje, przyrównać to do czegoś co jest dla mnie normalne, codzienne. Pisałem już o garnku wrzącej wody, teraz napisze o balonie. Bóg jest jak balon nadmuchany boskim gazem. Okrągły, bez zniekształceń, idealny. My jesteśmy w Bogu (czyli w balonie). Cały świat, który nas otacza jest jak zewnętrzna, gumowa strona. My od środka odciskamy nasze twarze(nasze "Ja") na powierzchni balonu. Nasze ciało fizyczne jest właśnie odkształceniem tej gumy. My nie jesteśmy gumą, mimo że wszystko z zewnątrz na to wstazuje.

Pisałem o śnie Boga, bo sen wydaje się być bardzo usystematyzowaną myślą. Bóg jest myślą i słowem (Duch Święty). Prawdami i ich wyrażaniem. Jest myślą o wszyskim, w każdej kombinacji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:24, 24 Lip 2007    Temat postu:

Jestem chrześcijaninem i wierzę w zmartwychwstanie naszych ciał. Ale przecież nie jako kopie tego, co znamy dzisiaj. Zmartwychwstałe ciało Jezusa było inne.

Wiara w zmartwychwstanie ciała jest rozsądna chociażby dlatego, że oznacza ona przekonanie o przydatności w przyszłym życiu tego, czego nauczyliśmy się tutaj. Ale w żadnym przypadku nie musi się ona łączyć z materialistycznymi poglądami. Ciało jest po prostu uwidocznieniem tego, że komunikujemy się z innymi ludźmi. Ciało jest SPOSOBEM, w jaki żyjemy wśród innych i dla innych. Z materializmem nie ma to nic wspólnego. Ciało jest własnością człowieka i tyle. Ciało zachowuje się według pewnych zasad, które na tym świecie nazywamy prawami fizyki; nie ma żadnych powodów, by zasady obowiązujące na "tamtym" świecie były kopią praw fizyki. Wręcz przeciwnie: należy się spodziewać innych, mniej restrykcyjnych zasad, bo znikną powody dla aktualnie istniejących ograniczeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
2nd




Dołączył: 24 Cze 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 17:59, 25 Lip 2007    Temat postu:

Nie wiem czy problem kuszenia Chrystusa był poruszany, ale jakoże w temacie zadane jest pytanie czym jest zło, dużego offtopu nie zrobie. Mianowicie. Naszła mnie ostatnio taka myśl. Skoro Jezus był jedną z form trójpostaciowego Boga, to jaki sens miało kuszenie? Czy nie jest to absurdalne, że Szatan kusi samego Boga? Jest kilka fragmentów Ewangelii, które mogą świadczyć o tym, że Jezus nie posiada wspólnej świadomości z Bogiem. W czym, wedłóg KK, ta boskość się obiawiła?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:23, 25 Lip 2007    Temat postu:

Jezus-człowiek jest samoograniczeniem się Boga do możliwości człowieka. Szatan kusi Jezusa by pokazać, że człowiek jest konstrukcją nieudaną i że można go od Boga odciągnąć nawet wtedy, jeśli ze swojej własnej woli wybrał Boga. Poza tym, każdy człowiek jest kuszony przez zło; gdyby Jezus był wyjątkiem, nie byłby w pełni człowiekiem, nie mógłby rozumieć w pełni ludzkiej kondycji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
2nd




Dołączył: 24 Cze 2007
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 18:36, 25 Lip 2007    Temat postu:

Wybrać Boga, a być Bogiem to znacząca różnica. Czyżby Bóg ograniczły swoją świadomości w ciele Jezusa? W takim razie skąd ta wiedza o rzeczach Niebieskich? Skłaniałbym się raczej do twierdzenia, że te fragmenty ewangeli, nie są prawdziwe. Pytanie jakie się nasuwa to: skąd ewangeliści wiedzieli o kuszeniu? Jezus się tym chwalił ? Cytował szatana ? To pytania, które mnie nurtują ostatnimi czasu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin