Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Najbardziej moja rzecz na świecie

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:17, 13 Lis 2015    Temat postu: Najbardziej moja rzecz na świecie

Kiedyś zadałem sobie takie dziwne pytanie: co tak w ogóle jest najbardziej MOJE?
Pytanie może wydać się dość dziwaczne, bo właściwie jakie to ma znaczenie, co moje, a co nie? - żyjemy, korzystamy z rzeczy, zdarzeń, działań ludzi, a czy coś jest moje, czy nie, to nie ma znaczenia. Ale dla mnie znaczenie ma. Bo tylko wiedząc co jest w pełni ze mną związane, za co RZECZYWIŚCIE ODPOWIADAM, mogę mówić o sensownej etyce, o ocenie siebie. W końcu jeśli pewne rzeczy ode mnie nie zależą, jeśli są w całości w gestii innych osób, to mam z głowy martwienie się, czy robię coś w ich kontekście dobrze, czy źle, czy powinienem czuć się winny, a może jakoś dumny, że coś zrobiłem naprawdę wspaniale.

Zacząłem przepatrywać listę kandydatów na największą "mojość".
- Moje dzieci - no cóż, są niezależnymi ludźmi, wolnymi, dawno już przestały się mnie słuchać. Są moje w sensie rozumianym społecznie, ale ich jestestwo zależy ode mnie dość umiarkowanym stopniu.
- Podobnie moja żona, moi rodzice - robią co chcą, a ja nie mam prawa ich zmuszać do niczego. Mogę oczywiście prosić, ale te sytuacje, w których działania osób z mojej rodziny są pod w miarę pełną moją kontrolą, praktycznie się nie zdarzają
- mój dom, samochód, komputer - formalnie, prawnie są "moje". Ale nie ja je robiłem, nie ja odpowiadam za ich właściwości, konstrukcję. Jestem głównie ich użytkownikiem, natomiast w niewielkim stopniu one świadczą o mnie, jako osobie, indywidualności.
- moje dzieła - tu już jestem bliżej tego rozumienia "mojości", jakie uważam za sensowne. To co zrobiłem dla kogoś, szczególnie jeśli był w tym aspekt twórczy (a nie proste odtworzenie wzorca), faktycznie o mnie świadczy, jest reprezentantem mojej myśli. Jest moje. Ale jakie moje działania świadczą o mnie w sposób najbardziej niezaprzeczalny, a jakie w niedużym stopniu?...
Co będzie na szczycie moich działań w kontekście mojości?...
Na pewno to co robiłem pod przymusem mniej świadczy o mnie, niż to co robiłem z własnej woli.
Na pewno to co robiłem z przemyśleniem, świadczy o mnie bardziej, niż to co robiłem bezmyślnie.
Na pewno to, co było w działaniu w całości pod moją kontrolą, świadczy o mnie bardziej, niż to co wynikło z pracy wspólnej, z wkładem innych ludzi.
Koniec końców wyszło mi, że chyba najbardziej moje są SŁOWA, KTÓRE WYPOWIADAM Z WŁASNEGO PRZEKONANIA I NIEPRZYMUSZONEJ WOLI.

Słowa są najbardziej wyrazistym efektem pracy mojego umysłu, bo są najbliżej tegoż umysłu w hierarchii. Już nawet działania rękami, czy inna praca fizyczna mniej jest związana z moją osobowością, bo gdzieś po drodze wplątują się ograniczenia fizyczne, materiałowe itp. Jeśli jednak coś mówię, to bardzo rzadko jest tak, że muszę powiedzieć to właśnie - w słowach więc najbardziej wyraziście objawia się moja WOLNOŚĆ WYBORU, moje jestestwo. Dlatego jeśli kłamię, to JESTEM kłamcą, a to co powiedziałem kłamliwie świadczy może o braku odwagi okazania się tym, kim jestem, albo może świadczy o jakimś wewnętrznym wstydzie z własnego jestestwa. Nic mnie nie zmusza do wypowiadania większości wypowiedzianych rzeczy (oczywiście także pisania ich), więc one są niemal w całości "ze mnie".

Jeśli ktoś chce być szanowany, powinien się również (może najpierw) uszanować SAM. Nie znam lepszego wyrazu szacunku dla samego siebie, jak dbałość o to, co najbardziej jest emanacją mojej osoby - czyli właśnie słów, które w sposób wolny, nieprzymuszony produkuję dla otoczenia. Własne słowa można szanować, można (trzeba) uznać je za WAŻNE. Wszystko inne w jakimś stopniu (na pewno znacznie większym, niż słowa) zależy od innych czynników, od innych ludzi. To co mówię, świadczy wprost o tym, kim jestem na danym etapie życia, bo nic innego nie jest w stanie zaświadczyć o mnie w porównywalny sposób.
Jedynym konkurentem w rywalizacji o prymat tego co najbardziej moje, wydają się jedynie jakieś mocno wysublimowane koncepcje w rodzaju "moja dusza", moja osobowość. Ale nawet jeśli je przyjmę, to i tak będą one odnosiły się do jakieś sfery wewnętrznej, niedostępnej zewnętrznie. Tak więc i tak pozostanie, że to co najbardziej moje DLA ŚWIATA, to moje słowa, wypowiedziane świadomie w sposób nieprzymuszony.

Gdy sobie to wszystko uświadomiłem, to nawet trochę się przeraziłem. Bo - jako osoba wierząca - jestem przekonany o wystąpieniu kiedyś konieczności rozliczenia się z mojego życia, ze wszystkiego co się ode mnie wzięło. I o ile różne działania czasem da się wybronić w takim sądzie, że może one nie były całkiem ode mnie zależne, o tyle o słowach trudno jest to samo powiedzieć. Jeśli coś w życiu mówiłem ze złej woli, z głupoty, to przecież nie musiałem tak mówić - a skoro jednak tak powiedziałem to PRAKTYCZNIE NIC MNIE NIE USPRAWIEDLIWIA. W Biblii jest powidziane "będziesz rozliczony z każdego niepotrzebnego słowa". Coś w tym jest. Inaczej nie da rady, bo moje słowa, to jakby moje ja (najwyrazistsza jego emanacja), a więc jeśli bierzemy się za rozliczenie ja, to zaczniemy właśnie od słów, które w najczystszym sensie są z osobowości, rozumu, dobrej, czy złej woli.

Myślę, że ludzie instynktownie rozumieją wagę słów. Aby kogoś najbardziej upokorzyć metodą byłoby nie tyle wrzucenie go siłą do jakiegoś łajna, czy inny przymus względem ciała. Tu dana osoba zawsze może jakoś swoją godność wybronić, tłumacząc że wewnętrznie była oddzielona, bierna wobec tamtego upokarzającego zdarzenia. Najbardziej dotkliwą forma upokorzenia jest zmuszenie kogoś do mówienia wbrew sobie - np. ktoś żąda: Powiedz teraz: "jestem głupim sukinsynem, a moja matka to k..wa! Powiedz to teraz!!!" I jeśli ktoś się ugnie ze strachu, będzie upokorzony o wiele bardziej, niż gdy tylko biernie go zgnębią - bo teraz dołożył jakąś cząstkę swojej woli do owego upokorzenia.
Dlatego jestem przekonany, że przy rozliczeniu życia (znowu wracam do aspektu religijnego) absolutnie podstawową rolę będzie grało to jak uszanowaliśmy samych siebie w swoich słowach, czy te słowa były rzeczywiście czymś, czy były tylko paplaniem bez sensu, albo nawarstwianiem innego rodzaju głupot, kłamstw, złej woli.
Może więc czasem lepiej byłoby milczeć?...
Ale może też liczą się słowa których NIE WYPOWIEDZIELIŚMY, choć powinniśmy?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:16, 07 Lut 2017    Temat postu: Re: Najbardziej moja rzecz na świecie

Michał Dyszyński napisał:
najbardziej moje są SŁOWA, KTÓRE WYPOWIADAM Z WŁASNEGO PRZEKONANIA I NIEPRZYMUSZONEJ WOLI.

Dzisiaj przyszło mi do głowy, że idealnie to się łączy z wypowiedzią Jezusa:
Ew. Mateusza, Biblia Tysiąclecia napisał:

Bo na podstawie słów twoich będziesz uniewinniony i na podstawie słów twoich będziesz potępiony.

Tym co świadczy (najbardziej) o nas, jest to co najbardziej wolne i nasze. Do bycia w jakimś miejscu zmuszają nas zewnętrzne: prawa fizyki, okoliczności ludzkie. Jesteśmy nimi jakoś przymuszeni, może zdeterminowani.
Słowa wypowiadamy z wnętrza, wypowiadamy SOBĄ. One są niejako LOGICZNIE najwyrazistszą emanacją myśli i uczuć. One stanowią o tym, w co wierzymy, czego pragniemy, jacy jesteśmy.
Nasze słowa nas potępiają - czynią nas kłamcami, jeśli kłamiemy, krzywdzicielami, jeśli obmawiamy, niszczymy psychicznie. Od słów najczęściej nie ma wytłumaczenia w stylu "ja musiałem...". Zdecydowanie najczęściej (wyjątki są naprawdę rzadkie) nie musimy (!) kogoś poniżać, siebie wywyższać, oskarżać, jątrzyć. Nie musimy, bo energia do wypowiedzenia słów jest niewielka, ograniczenia znikome - więc jak coś mówimy, to mówimy od siebie.
Zatem GDY NADCHODZI CZAS ROZLICZENIA SIĘ z tego kim jesteśmy, na pierwszym planie będą pytania o słowa, któreśmy wypowiadali. Na ile jesteśmy w stanie PODOŁAĆ WŁASNYM DEKLARACJOM?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 5:16, 10 Lut 2017    Temat postu:

Nie tyle słowa, ile wyobrażenia uświadomione. Lecz "moje" jest zawsze do pewnego stopnia złudzeniem, ponieważ samo "ja", ego jest dość złudne- bo to nic innego, jak wyobrażenie zbioru wyobrażeń, w zasadzie pojęć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 9:48, 10 Lut 2017    Temat postu:

Cytat:
Zatem GDY NADCHODZI CZAS ROZLICZENIA SIĘ z tego kim jesteśmy, na pierwszym planie będą pytania o słowa, któreśmy wypowiadali. Na ile jesteśmy w stanie PODOŁAĆ WŁASNYM DEKLARACJOM?


nie deklaruj, anie będziesz się potępiał :) nie oczekuj, a nie będziesz zawiedziony ....

Cytat:
Jeśli ktoś chce być szanowany, powinien się również (może najpierw) uszanować SAM.


a może zaakceptować to, jakim się jest, i za to się szanować :) a nie okłamywać, przede wszystkim samego siebie, bo innych, choć łatwo, to raczej na krótko .... a jeśli siebie, to już w ogóle nie masz komu wierzyć :wink: nie lepiej powiedzieć sobie, byłem głupi, pomyliłem się, kłamałem, świnie innym podkładałem :mrgreen: niż, to co już napisałem :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:51, 10 Lut 2017    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Nie tyle słowa, ile wyobrażenia uświadomione. Lecz "moje" jest zawsze do pewnego stopnia złudzeniem, ponieważ samo "ja", ego jest dość złudne- bo to nic innego, jak wyobrażenie zbioru wyobrażeń, w zasadzie pojęć.

Jednak będę sie upierał, że właśnie znacznie bardziej słowa, niż wyobrażenia. Bo wyobrażenia nas "nachodzą" skądś - nagle pojawia się w głowie wspomnienie, myśl, odczucie, koncepcja. Pojawia się, ale nie jest jakoś zatwierdzona. Wypowiedzenie słów z myślą związanych jest ich jakimś "klepnięciem", uznaniem przez osobę - tak, z tym się zgadzam, a nie że tylko to rozważam, lecz się jeszcze nie zdecydowałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:17, 10 Lut 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Piotr Rokubungi napisał:
Nie tyle słowa, ile wyobrażenia uświadomione. Lecz "moje" jest zawsze do pewnego stopnia złudzeniem, ponieważ samo "ja", ego jest dość złudne- bo to nic innego, jak wyobrażenie zbioru wyobrażeń, w zasadzie pojęć.

Jednak będę sie upierał, że właśnie znacznie bardziej słowa, niż wyobrażenia. Bo wyobrażenia nas "nachodzą" skądś - nagle pojawia się w głowie wspomnienie, myśl, odczucie, koncepcja. Pojawia się, ale nie jest jakoś zatwierdzona. Wypowiedzenie słów z myślą związanych jest ich jakimś "klepnięciem", uznaniem przez osobę - tak, z tym się zgadzam, a nie że tylko to rozważam, lecz się jeszcze nie zdecydowałem.
Niech ci będzie... Jednak raczej mylisz się, co do tego, czym są wyobrażenia i "skąd pochodzą". Ale nie chce mi się teraz tu tłumaczyć tego po raz którys, bo już pare razy pisałem o tym, a i nie tak dawno wyjaśniałem wujowizbojowi precyzyjne znaczenia terminów takich, jak : myśl, informacja, dane swobodne, a szczególnie różnice znaczeniowe pomiędzy doznaniem, wrażeniem, qualem, wyobrażeniem, treścią, a pojęciem, nazwą, konceptem, opisem... Masz rację częściowo co do tego "zaklepania" słów, gdy padają publicznie, czy choćby przed samym sobą dobitnie, ale wyobrażenia, to też nie są żadne "implanty mentalne obcych", tylko nasze własne "produkty" psychiki, umysłu. Widzę, że błądzisz z powodu głównie nierozumienia funkcjonowania i "składowych" psyche- szczególnie mylisz lub/i pomijasz przedświadomość, nieświadomość...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:07, 11 Lut 2017    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Niech ci będzie... Jednak raczej mylisz się, co do tego, czym są wyobrażenia i "skąd pochodzą". Ale nie chce mi się teraz tu tłumaczyć tego po raz którys, bo już pare razy pisałem o tym, a i nie tak dawno wyjaśniałem wujowizbojowi precyzyjne znaczenia terminów takich, jak : myśl, informacja, dane swobodne, a szczególnie różnice znaczeniowe pomiędzy doznaniem, wrażeniem, qualem, wyobrażeniem, treścią, a pojęciem, nazwą, konceptem, opisem... Masz rację częściowo co do tego "zaklepania" słów, gdy padają publicznie, czy choćby przed samym sobą dobitnie, ale wyobrażenia, to też nie są żadne "implanty mentalne obcych", tylko nasze własne "produkty" psychiki, umysłu. Widzę, że błądzisz z powodu głównie nierozumienia funkcjonowania i "składowych" psyche- szczególnie mylisz lub/i pomijasz przedświadomość, nieświadomość...

Masz tu jakieś domniemania na temat moich przekonań - że coś pomijam, albo błądzę. Pewnie niejedno pomijam i w niejednym błądzę, ale obawiam się, że nie za wiele na ten temat możesz się domyślić. Po prostu, to co tu piszę, to jest drobny fragmencik tego, co w tych sprawach ustaliłem, uważam, miałbym do powiedzenia. Piszę długie posty (co mi nie raz zarzucano), ale wynika to i tak z tego, że się ograniczam jak mogę. To jest i tak może jakieś parę procent tego, co miałbym do powiedzenia, a ten "nadmiar" tekstu, to właśnie nic innego, tylko moja (pewnie niezbyt udana, albo i desperacka) próba odcięcia się od może narzucających się typowo ludziom, ale jednak niezgodnych z moją intencją, interpretacji głównej myśli. Jeśli dodać do tego, że jakże często sam piszesz, że czegoś tam nie przeczytałeś, że się odnosisz tylko do czegoś tam ostatniego, to postawiłbym tezę, ze po prostu polemizujesz nie ze mną, a z tym, co ostatnio (bez specjalnego wnikania w meritum) na temat moich wypowiedzi Ci się skojarzyło.
W rzeczywistości jest tak, że tam gdzie wg Ciebie coś "pomijam", byłoby w gruncie rzeczy "ostatnio o tym nie pisałem, albo Tobie nie chciało się zajrzeć tam, gdzie o tym wcześniej pisałem".

Tu dodałbym uwagę ogólniejszą. Gdy piszę, to nie piszę "prawdy" (w obiegowym rozumieniu słowa), raczej tworzę "nieporadną próbę, jakoś tam zasygnalizowania rzeczy, które w swojej istocie są o wiele bardziej złożone, niż potrafiłbym o tym mówić, pisać przez wiele godzin, a nawet dni". Ot, rzucam takie małe "migawki", punktuję pewne fragmenty pewnej WIELKIEJ CAŁOŚCI, której jednak przestawienie byłoby robotą na całe życie, a może nawet na niejedno życie. Tak więc, jeśli ktoś myśli, że piszę "prawdę" rozumiejąc pod tym słowem pewną kompletność, spójność, wyczerpującą objaśnialność mojego przekazu, to się myli (choć oczywiście nie piszę też jakichś świadomych fałszów).
Gdzieś kiedyś pisałem, że jestem przeciwnikiem koncepcji nieomylności. I dalej tak uważam - nieomylności nie wprowadzałbym do języka używanego przez ludzi, bo sugeruje ona, że W OGÓLE ISTNIEJĄ przekazy, które są w jakiś sposób niepodważalne, poprawne w absolutnym sensie, nie podlegające wyjaśnieniom, poprawkom, doskonaleniu. W pewnym sensie KAŻDY PRZEKAZ JEST TROCHĘ POEZJĄ - tzn. wymaga od odbiorcy kreatywności w odbiorze, wysiłku interpretacji, także mądrości. Rozumiemy przekazy nie jakoś automatycznie, podstawiając pod słowa jednoznaczne wzorce - desygnaty, ale raczej zawsze szukamy sensu, który najlepiej się do słów nadaje, który OSOBIŚCIE I SUBIEKTYWNIE POTRAFIMY DO OWYCH SŁÓW SKOMPONOWAĆ.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 13:07, 11 Lut 2017, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 13:15, 11 Lut 2017    Temat postu:

Cytat:
Tu dodałbym uwagę ogólniejszą. Gdy piszę, to nie piszę "prawdy" (w obiegowym rozumieniu słowa), raczej tworzę "nieporadną próbę, jakoś tam zasygnalizowania rzeczy, które w swojej istocie są o wiele bardziej złożone ....


ale czy sądzisz, że jesteś pod tym względem wyjątkowy :) ? czy inni uważają, że znają prawdę absolutną :) ? po co to piszesz :) ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:09, 11 Lut 2017    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Tu dodałbym uwagę ogólniejszą. Gdy piszę, to nie piszę "prawdy" (w obiegowym rozumieniu słowa), raczej tworzę "nieporadną próbę, jakoś tam zasygnalizowania rzeczy, które w swojej istocie są o wiele bardziej złożone ....


ale czy sądzisz, że jesteś pod tym względem wyjątkowy :) ? czy inni uważają, że znają prawdę absolutną :) ? po co to piszesz :) ?

Odnoszę wrażenie, że spora część ludzi jest przekonana, że jak coś mówi/pisze, to wyraża tak jakąś formą prawdy absolutnej. Żeby nie być całkiem gołosłownym podam przykład Marcina Kotasińskiego, który w dyskusji stwierdził, że on pisze "jak jest", w jakiś sposób oburzając się na mnie, że oto nie uznaję takiego postawienia sprawy. Ty też, w którejś z naszych dyskusji obruszyłeś się, z powodu nazwania przeze mnie Twojego sformułowania "opinią". Czyli zapewne, to co piszesz ma u Ciebie status inny (chyba wyższy) niż opinia. Jaki?...
Co do moich stwierdzeń, to podkreślę jeszcze raz ich status - są to MOJE OPINIE, dadając jeszcze, że nawet opinie co do których SAM MAM WIELE ZASTRZEŻEŃ, sam bym je chciał poprawiać (może w nieskończoność), bo widzę różnorakie ich braki w zakresie tego, co zostało wyrażone jakoś nieściśle, co niedopowiedziane, co niefortunnie sformułowane itp...

Po co coś piszę?
- Na pewno nie po to, aby głosić jakieś niepodważalne prawdy. Chcę WYRAZIĆ SWOJĄ OPINIĘ. Mam też nieśmiałą nadzieję, że ktoś czytający widząc spojrzenie na dany temat z innej (tutaj mojej) strony, będzie miał okazję do uzupełnienie swojego rozumienia o jakiś nowy dodatkowy punkt widzenia, albo na niezależne potwierdzenie własnego punktu widzenia (jeśli ktoś rozpozna owe spojrzenia jako zgodne). Niekoniecznie musi od razu przyjąć mój pogląd jako obowiązujący. Raczej chodzi mi o to, aby jakoś - rozważając alternatywy - zastanowił się od nowa nad tym, co sobie wcześniej na dany temat ustalił. Być może nic się w jego spojrzeniu na sprawę nie zmieni, ale też czasem może się okazać, że moje spojrzenie jest w jakiś sposób wartościowe dla poszerzenia rozumowania w danej kwestii.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 15:53, 11 Lut 2017, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 8:15, 12 Lut 2017    Temat postu:

Cytat:
Ty też, w którejś z naszych dyskusji obruszyłeś się, z powodu nazwania przeze mnie Twojego sformułowania "opinią".


.... oczywiście, choć nie pamiętam, żeby była to rozmowa z tobą.

Nie, Michale ja nie wyrażam swoich "opinii", wyrażam swoje przekonania.Wyrażam równoprawne przekonania z innymi, a każdego kto przyznaje sobie prawo do głoszenia przekonań o wyższym statusie niż jego przekonanie uważam za agresora, z def. agresji, czyli przyznawania sobie większych praw niż innym.

Takim agresywnym systemem jest relatywizm, w którym rzekomo grupa posiada przekonania, co jest oczywistym kłamstwem, bo nie grupa, a jej elity, i te rzekome przekonania grupy są prawdą, jedynie możliwą prawdą .... prawda jest wytworem grupy.

Jednostka zaś wyraża, o ile jej przekonania niezgodne są z ową prawdą grupy, co najwyżej swoje subiektywne "opinie" ....

i tylko w takim kontekście moje "opinie", nie są "opiniami", a równoprawnymi przekonaniami :) po prostu, nie jestem nazistą, komuchem, itp popierdoleńcem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 11:40, 12 Lut 2017    Temat postu:

lucek napisał:
Takim agresywnym systemem jest relatywizm, w którym rzekomo grupa posiada przekonania, co jest oczywistym kłamstwem, bo nie grupa, a jej elity, i te rzekome przekonania grupy są prawdą, jedynie możliwą prawdą .... prawda jest wytworem grupy.

Z taką definicją relatywizmu nigdy się nie spotkałem. Wg mnie jest ona bardzo indywidualna - lucku - Twoja.

Wikipedia - Relatywizm napisał:
Relatywizm – pogląd filozoficzny, wedle którego prawdziwość wypowiedzi można oceniać wyłącznie w kontekście systemu, w którym są one wypowiadane. Tym samym relatywizm stwierdza, że nie istnieją zdania niosące absolutną treść, których ocena byłaby identyczna i niezależna od jej kontekstu. Prawdziwość dowolnego sądu zależy od przyjętych założeń, poglądów czy podstaw kulturowych.

Relatywizm przeciwstawiany jest absolutyzmowi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 13:39, 12 Lut 2017    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Takim agresywnym systemem jest relatywizm, w którym rzekomo grupa posiada przekonania, co jest oczywistym kłamstwem, bo nie grupa, a jej elity, i te rzekome przekonania grupy są prawdą, jedynie możliwą prawdą .... prawda jest wytworem grupy.

Z taką definicją relatywizmu nigdy się nie spotkałem. Wg mnie jest ona bardzo indywidualna - lucku - Twoja.

Wikipedia - Relatywizm napisał:
Relatywizm – pogląd filozoficzny, wedle którego prawdziwość wypowiedzi można oceniać wyłącznie w kontekście systemu, w którym są one wypowiadane. Tym samym relatywizm stwierdza, że nie istnieją zdania niosące absolutną treść, których ocena byłaby identyczna i niezależna od jej kontekstu. Prawdziwość dowolnego sądu zależy od przyjętych założeń, poglądów czy podstaw kulturowych.

Relatywizm przeciwstawiany jest absolutyzmowi.


:) obawiam się, ze dyskusja z tobą jest tak sensowna jak dyskusja z rafałem .... nie widzę sprzeczności miedzy tym co napisałem, a definicją z wiki :mrgreen: masz chyba umysł zaczadzony relatywizmem ... dla mnie prawda istnieje obiektywnie i nie zależnie od systemu pojęciowego, języka, w jakim została wyrażona ....

Nie wiem tylko, czy zdajesz sobie sprawę, że relatywizm stoi w opozycji do idei Boga, to zresztą jest mój główny zarzut, do głoszonych przez Ciebie i Wuja przekonań, które mają dużo wspólnego z religią, systemem wierzeń, ale nie zasadniczą treścią religii.

To tylko tytułem wyjaśnienia, bo temat mojej wypowiedzi był inny:

pytanie tylko czy zrozumiałeś dlaczego nie zgadzam się, żeby ktoś moje przekonania nazywał "opiniami", przy jednoczesnym traktowaniu swoich na innych zasadach ?


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Nie 13:52, 12 Lut 2017, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 6:58, 13 Lut 2017    Temat postu:

lucek napisał:
czy inni uważają, że znają prawdę absolutną :) ?
Ja już znam ją tak z grubsza; wiem, czym jest Absolut.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 9:12, 13 Lut 2017    Temat postu:

wiem Piotrze :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:08, 13 Lut 2017    Temat postu:

lucek napisał:
:) obawiam się, ze dyskusja z tobą jest tak sensowna jak dyskusja z rafałem .... nie widzę sprzeczności miedzy tym co napisałem, a definicją z wiki :mrgreen:

To ciekawe, bo jak widzę, że Twoje pojmowanie relatywizmu jest kompletnie niezgodne z podaną definicją. Różnice widzę naprawdę duże. To trochę tak tak jak by "psami" nazywać takie zwierzątka, które latają w nocy i łapią owady lokalizując je za pomocą ultradźwięków. Można nawet tak te zwierzątka nazywać, bo maja pyszczek dość podobny do tych psów, które na co dzień spotykamy. Ale to byłaby bardzo indywidualna, mocno odbiegająca od konwencji interpretacja.


lucek napisał:
Nie wiem tylko, czy zdajesz sobie sprawę, że relatywizm stoi w opozycji do idei Boga, to zresztą jest mój główny zarzut, do głoszonych przez Ciebie i Wuja przekonań, które mają dużo wspólnego z religią, systemem wierzeń, ale nie zasadniczą treścią religii.

Na razie w ogóle nie czaję, czym jest ten "Twój relatywizm". Z kontekstu wypowiedzi po prostu wynika mi chaos - nie umiem się zorientować o co Ci chodzi. Gdybyś za chwilę "relatywizmem" zaczął nazywać czynność parzenia herbaty, to też bym się zbytnio nie zdziwił, bo nie potrafię odnaleźć jakiegoś trwałego wzorca w sposobie traktowania przez Ciebie owego pojęcia.

Co się zaś tyczy Boga i idei relatywizmu (teraz już rozumianego nie w języku luckowym, a tak ogólniej przyjętym), to sprawa jest bardziej złożona. To byłby temat na dłuższy opis i dyskusję. Sednem owej dyskusji byłaby refleksja jak w ogóle powstaje prawda, jakie są możliwe ujmowania pojęcia relatywizmu (wg mnie są tu pojmowania naiwne, obiegowe, ale i jakoś przemyślane - dojrzałe). To temat trudny, choć ciekawy. Na pewno nie ma tu jednak prostej zależności w rodzaju "relatywizm tak w ogóle dobry, albo zły, czy też przeczący idei Boga, albo wspierający". Trzeba by najpierw wyjaśnić sobie pojęcia. Ale jak rozumiem Ty masz swoją wizję słów i tylko w jej kręgu jesteś w stanie rozważać sprawy.


lucek napisał:
To tylko tytułem wyjaśnienia, bo temat mojej wypowiedzi był inny:

pytanie tylko czy zrozumiałeś dlaczego nie zgadzam się, żeby ktoś moje przekonania nazywał "opiniami", przy jednoczesnym traktowaniu swoich na innych zasadach ?

Zacznijmy od tego, że jak od dawna swoje wypowiedzi traktuję jako właśnie opinie. I nie przeszkadza mi tak nazwanie czegokolwiek co napisałem. Twoje sformułowania nazwałem też opinią, co było formą lekkiej prowokacji - w którą z resztą wszedłeś jak w masło, to znaczy zareagowałeś przewidywalnie - instynktownym mechanizmem obronnym, a nie (jak bym to ja zrobił na Twoim miejscu) godząc się na owo sformułowanie, co najwyżej odbijając piłeczkę w stylu "może i to co twierdzę jest opinią, ale też opinią znacznie lepiej uzasadnioną niż ... - tu można wstawić przeciwnika i jego wypowiedź - ".
Ty złapałeś się w tę zastawioną pułapkę, tzn. w ogóle odrzuciłeś to, że Twoje sformułowania są opiniami, czym ustawiłeś się po stronie niemal "wszechwiedzącego", czyli po stronie pyszałków, którzy nie przyjmują do wiadomości własnych ograniczeń, czy też choćby ograniczeń języka, którym się posługują, ogłaszajac, że ich poglądy są "samą prawdą". Ty tego ostatniego sformułowania nie użyłeś, ale ze stylu Twojej wypowiedzi on przebija - co chwila ferujesz sądy na temat "co jak jak jest", niespecjalnie je tłumacząc, nie odnosząc się do wewnętrznej spójności, czy zależności w modelu językowym. Po prostu wygląda to tak, jak być kreował się na kogoś posiadającego coś w rodzaju absolutnej wiedzy, którą ogłaszasz, a która miałaby wynikać jakoś jednoznacznie z natury rzeczy i która byłaby niepodważalna, zaś język, którym ją zakomunikowano miałby być tym jedynym i ostatecznym. Takie podejście totalnie kontrastuje z tym co ja z kolei uważam za słuszne - mianowicie z przekonaniem, że rzeczywistość jest nieskończona w swoich przejawach, niewyrażalna żadnym językiem w sposób wyczerpujący. Uważam, że moje stwierdzenia są opiniami m.in. dlatego, że każdą z myśli, jaką chcę przekazać, da się sformułować lepiej, a do tego zapewne w ogóle zastąpić ją lepszą myślą. Jest tym zatem forma pokory, ale może nie aż tak wielkiej, aby uznać, ze w ogóle nie mam po co pisać. Po prostu NATURĄ PRZEKAZU INFORMACJI JEST JEJ NIEDOSKONAŁOŚĆ, także uznaniowość w wyborze tematu wypowiedzi, stylu, sposobu pod jakim rzeczy ujmujemy, kierunku w jakim myślą zmierzamy. Stąd wypowiedzi SĄ RELATYWNE, nasza komunikacja jest relatywizmem "skażona", choć może słowo "skażenie" sugerujące od razu coś złego, niebezpiecznego, jest nieadekwatne. Relatywizm bowiem co prawda rozmywa bezpośredniość dostępu do przedmiotu przekazu, ale z drugiej strony uruchamia procesy poznawcze, pozwala się określać jednostce, a w ogóle jest niezbędny, aby u odbiorcy wystąpiło ZROZUMIENIE (które wymaga pewnej dualności pojmowania). Ale, jak sądzę, nie za bardzo się domyślasz o czym tu piszę, więc traktuję ten ostatni komentarz, jako przeznaczony raczej dla innych Czytelników.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 15:29, 13 Lut 2017    Temat postu:

Cytat:
Ty złapałeś się w tę zastawioną pułapkę, tzn. w ogóle odrzuciłeś to, że Twoje sformułowania są opiniami, czym ustawiłeś się po stronie niemal "wszechwiedzącego", czyli po stronie pyszałków, ...


cóż, debil jesteś i tyle ....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:34, 13 Lut 2017    Temat postu:

lucek napisał:
wiem Piotrze :mrgreen:
Nie wiesz. W zasadzie, to ty niczego nie wiesz, bo nie wierzysz w cokolwiek, co mógłbyś niby wiedzieć...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31037
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:38, 14 Lut 2017    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
Ty złapałeś się w tę zastawioną pułapkę, tzn. w ogóle odrzuciłeś to, że Twoje sformułowania są opiniami, czym ustawiłeś się po stronie niemal "wszechwiedzącego", czyli po stronie pyszałków, ...


cóż, debil jesteś i tyle ....

Cóż, tak genialnym "rozumowaniem" jesteś w stanie "obalić" dowolną tezę. Jak widać te "rozumowania" zadawalają Twój umysł - najwyraźniej uznajesz je za wystarczające intelektualnie. W tym względzie mocno się różnimy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin