Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nastawionemu i dogmatykowi nic nie wytłumaczysz...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:41, 24 Sie 2021    Temat postu: Nastawionemu i dogmatykowi nic nie wytłumaczysz...

Przekonałem się, że osobie, która jest jakoś wyraziście nastawiona do sprawy nie sposób jest niczego wytłumaczyć, jeśli tylko różni się to od owego nastawienia.

Oceniamy rzeczywistość tymi paradygmatami, tym rozumieniem, jakie posiadamy. Zatem jeśli ktoś np. widzi pewną osobę jako wrogą, to będzie jej zachowanie interpretował w duchu wrogości - wtedy uśmiech owej osoby zostanie odczytany jako "fałszywy", obojętność jako czekanie na okazję do napaści, a wyrażenie po prostu swojego zdania, jako wyzwanie do walki.
W swoim życiu miałem co nieco do czynienia z osobą, która ma bardzo silne nastawienia. W bezpośredniej rozmowie właściwie nigdy nie udało się jej niczego przetłumaczyć (czasem akceptowała coś po dłuższym czasie, gdy ten czas dał szansę na dystans do sprawy).
Od jakiegoś czasu postrzegam osobistą wolność w dużym stopniu jako zdolność do pozbywania się (choćby czasowo, jako rodzaj wewnętrznego testu, symulacji) nastawień do spraw. Wręcz wymuszam na sobie spojrzenie przeciwne do tego, które pojawia się spontanicznie, sam sobie aplikuję role advocatus diaboli. Robię to dla samego siebie - abym wiedział, że rozpatrzyłem nie tylko tę pierwszą opcję, że jestem zdolny do narzucenia sobie kursu na obiektywizm. Ale pod tym względem chyba jestem dość wyjątkowy... :think:

W każdym razie przekonałem się, że w zdecydowanej większości przypadków argumenty na ludzi nastawionych ku czemuś nie działają. Dlaczego tak się dzieje?
Powodów jest więcej niż jeden:
1. jest ambicja "nie ulegam cudzym argumentom"
2. jest pragnienie okazania się kompetentnym
3. jest potrzeba wygrywania z kimś w dyskusji, pokazania sobie własnej nieustępliwości
4. jest ciężar tego, co wcześniej myśleliśmy o sprawie, nadziei, które związaliśmy z nią
5. jest brak wybudowanych odniesień, brak możliwości "zaczepienia" poznawanych od kogoś teraz idei - te są nowe, czyli nie łączą się (jeszcze) z niczym w umyśle, a dołączenie ich związane jest z pewną pracą umysłu.
6. jest rutyna, wygodnictwo pozostawania w tym, co znane
7. jest przyzwyczajenie do tego, że ludzie kojarzą nas z naszymi starymi przekonaniami, a dalej obawa, że jak je zmienimy, to może środowisko nie zechce nas zaakceptować.
8. jest ogólniejsza obawa "co to będzie", gdy zmienimy to, co sobie przetestowaliśmy, z czym żyliśmy.

Ostatecznie wychodzi na to, że zmieniać poglądy, nawet na te wyraziście uzasadnione, na jawnie zdawałoby się lepsze, jest nam - ludziom - trudno. Kto te poglądy jest w stanie zmienić w oparciu o rozumowe argumenty, zalicza się raczej do wyjątkowych postaci.
Prędzej już typowy człowiek zmieni pogląd, gdy zostanie poddany presji ze strony innych ludzi. Tak niewielu zmienia poglądy dlatego, że coś przemyśleli w porównaniu z tymi, na których ową zmianę wymuszają ludzie, którzy mają za sobą siłę manipulacji i nacisku mentalnego. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 12:53, 24 Sie 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:53, 24 Sie 2021    Temat postu: Re: Nastawionemu nic nie wytłumaczysz...

Spotyka się nieraz ludzi tak pokręconych, zacietrzewionych, zafiksowanych nie wiadomo na czym, że ma się wrażenie, iż takim ludziom nie da się wytłumaczyć właściwie nic. Poznać ich można po tym, że jawne absurdy głoszą często z przekonaniem o ich absolutnej słuszności.

Jak nie być takim kimś?...
Nieraz sobie zadawałem to pytanie. :think:
Bo tylko krytykując, tylko mówiąc "ale ci inni to są głupi i pokręceni" upodabniamy się właśnie do nich. Kiedyś to sobie uświadomiłem. I teraz sam, ile razy spotkam się właśnie z taką postawę totalnej nieprzemakalności na argumenty i dyskusję, zadaję sobie pytanie: a ty, Michale, co konkretnie robisz, aby kimś takim nie być?...
Gdy to już sobie powiedziałem, zacząłem się zastanawiać jak nie być takim po prostu krytykantem - hejterem?
Postanowiłem sobie wtedy wdrożyć swój program analityczny chronienia własnych postaw przed bycia takim, jak osoby, których mam zastrzeżenia. Program z grubsza polegał na tym, że
1. Widząc np. niesprawiedliwą ocenę mnie, próbuję SFORMUŁOWAĆ ISTOTĘ BŁĘDU, jaki dana osoba popełniła.
2. Dalej próbuję ZNALEŹĆ POWÓD WEWNĘTRZNY (w emocjach, w rozumowaniu), który może prowadzić do danego błędu (będzie to oczywiście hipoteza, ale nic lepszego nie ma)
3. Mając ów powód i sam błąd, staram się WYSZUKAĆ SYTUACJE, W KTÓRYCH SAM TEN BŁĄD POPEŁNIAŁEM
4. Ostatecznie zaś, biorąc pod uwagę, z czego błąd wynika, starałem się ZAPROPONOWAĆ ŚRODKI ZARADCZE względem danego błędu.

Opiszę działanie owej procedury na przykładzie. Oto bardzo typowa sytuacja - zostałem zaatakowany w jakiejś dyskusji za jakieś tam moje niedociągnięcie.
Ad. 1 Moja diagnoza była - ktoś się jawnie "czepia", tzn. uznał za jakąś moją przewinę to, że coś sformułowałem w jakiś tam sposób. Sprawa ogólnie jest dyskusyjna, czy lepiej to byłoby sformułować tak, czy inaczej. W zależności od przyjętych kryteriów może przyznano by rację mi, a może krytykantowi. A już na pewno sam ów "błąd" raczej nie był wart wytykania go, nawet jeśli błędność by mu ktoś przyznał, to raczej o znikomym ciężarze błędności.
Ad. 2 Zastanowiłem się też, co zapewne motywowało tę osobę do wskazania tak błahego, a nawet jawnie wątpliwego mojego "przewinienia". Znalazłem kilka potencjalnych motywów:
- zapewne chęć wykazania się krytycznością, braną za "kompetencję"
- inne spojrzenie na sprawę ze strony krytykanta (inne jednak nie koniecznie znaczy, że lepsze, bo ta konkluzja jeszcze zależy od przyjętych kryteriów oceny)
- ogólna skłonność do krytykanctwa, może frustracja, niepoukładany charakter osoby.
Ad. 3 Zastanawiałem się, na ile ja też tak czasem działam. No i - przynajmniej kiedyś - przyłapałem się na niepotrzebnych aktach czepiania się innych, faworyzowania (obiektywnie nieuzasadnionego własnej wizji sprawy), pokazywania sobie, jaki to ja rzekomo kompetentny i mądry jestem, gdy coś krytykuję. Uznałem to (sobie) za dziecinadę, za rozgrywanie przed samym sobą jakiejś dziwnej gry w emocje, samooszukiwanie się. Uznałem, że jest to poniżej mojej godności.
Ad. 4 Postanowiłem zmienić w sobie te postawy. Do tego potrzebny był konkretny PROGRAM DZIAŁANIA. I zacząłem go wdrażać. Złożyły się na niego:
- obserwacja własnych emocji (czy nie zbyt ochoczo krytykuję innych?)
- przymuszenie się do WSKAZANIA TWARDYCH POWODÓW do krytyki. Jak miałbym poprzestawać tylko na intuicji, jak tych powodów wskazać nie potrafiłem, to w myślach ganiłem się za swoją postawę.
- poza tym przyjąłem zasadę, że zanim zacznę coś krytykować, będę starał się maksymalnie wczuć w rolę tego kogoś, kogo skrytykować zamierzam, niejako wcielić się z niego, zwizualizować sobie jego (hipotetyczne, bo pewności nie mam) odczucia, emocje, myśli.
Dopóki tego wczucia się ową osobę, wskazania twardych powodów nie dokonam, przyjąłem sobie TWARDY ZAKAZ UZNAWANIA MOJEJ KRYTYKI ZA ZASADNĄ.
Wydaje mi się, że teraz już mniej krytykuję ludzi, a już na pewno mniej kapryśnie, poszukując jakiegoś uzasadnienia dla mojej rzekomej kompetencji w sprawie. Dodatkowo, aby sobie nie konstruować życzeniowego podejścia do oceny ludzi w imię podbicia sobie swojego ego, nieco pogardliwie zacząłem traktować samą łatwość krytykowania. Bo w sumie ta łatwość najczęściej powiązana jest jednak z niedojrzałością i słabością mentalną. To spowodowało, że już nie tak chętnie, nie tak automatycznie krytykowałem. Dodatkowo ten aspekt sprawy też mi ułatwił samą zdolność przyjmowania krytyki od innych - pogodziłem się z tym, że większość głosów krytycznych będzie zapewne wynikała ze słabości krytykanta w diagnozowaniu własnego stanu psychiki i myślenia. To też powoduje, że domyślnie krytykę uznaję za mocno podejrzaną o bycie bezzasadną, wynikającą z chciejstwa krytykanta przypodobania się własnym emocjom. To dziecinada. A kto by się taką krytyką - dziecinadą przejmował?...
Więc ja się nie przejmuję, uznając, że martwić się raczej powinien ten bezzasadnie krytykujący.
Ale też...
Tutaj wyczułem zagrożenie, aby nie wylewać dziecka z kąpielą i nie zacząć uznawać każdej krytyki moich przekonań za bezzasadną. Wtedy to ja stałbym się tym betonem myślowym, który nigdy nie naprawia swoich błędów. Zatem domknięciem całej procedury musiało być uszczelnienie jej o aspekt POCHYLENIA SIĘ NAD KRYTYKĄ ZASADNĄ.
Tu powstaje jednak ważne pytanie: po czym poznać krytykę zasadną, jak odróżnić ją od tej związanej z promowaniem przez niedojrzałych krytykantów swojego ego?...
Na to pytanie też można względnie konkretnie odpowiedzieć. Dopracowałem się własnego systemu rozpoznawania krytyki zasadnej. Oparty jest on o następujące reguły:
1. krytyka ma szanse być zasadna, jeśli dotyczy PRZEDMIOTU SPRAWY, a NIE OSOBY. To automatycznie pozwala mi zbanować każdą krytykę w stylu "Michale, jest głupi i niedorozwinięty" jako bezzasadną, bez szans na uznanie jej. Bo tu jest tylko epitet personalny, a do tego nie ma żadnego odniesienia do treści.
2. Krytyka - już ta odnosząca się do przedmiotu sprawy - jeśli miałaby być zasadna, powinna WYJAŚNIAĆ MECHANIZMY, wskazywać CO JEST JEJ PODSTAWĄ. Zatem krytyka "to jest napisane bez sensu" jest praktycznie bezwartościowa w większości przypadków (wyjątek czasem bym zrobił, ale naprawdę rzadki, w bardzo konkretnych sytuacjach). Za to zasadną może być krytyka w rodzaju: ponieważ tutaj przyjęto zasadę X, zaś w tym miejscu owa zasada jest jawnie złamana, to mamy wyraźną niespójność ujęcia, czyli widać, ze gdzieś musi być błąd. Taka krytyka wskazuje jaki aspekt sprawy został naruszony, pokazując też ewentualnie co dałoby się poprawić.
3. Krytyka jest dobra wtedy, gdy NIE JEST ZBYT ARBITRALNA. W jakiejś postaci arbitralność w rozumowaniu będzie oczywiście zaszyta zawsze, jednak może to być sama arbitralność i nic poza nią, ale tez może być wskazanie na powiązania, zarysowanie kontekstów, odwołanie się. Wtedy mamy arbitralność gdzieś daleko w tle, w samych założeniach rozumowania, a bezpośrednio jest OPARCIE SIĘ NA POWIĄZANIACH I MECHANIZMACH. Tak krytyka ma spore szanse na zasadność. Postulat unikania arbitralności utrąca też krytykę zbyt emocjonalną. Emocje są bowiem prawie zawsze arbitralne, uznaniowe, biorące się reaktywności osoby, a nie z dyskursywnego rozumowania.
4. Krytykant krytykujący zasadnie powinien być GOTÓW DO WYJAŚNIEŃ w kwestiach wątpliwych swojej krytyki. Jeśli tylko krytykuje, a wyjaśnień nie oferuje, to z dużym prawdopodobieństwem jest to trol, który nie ma przemyślanych poglądów, czy nawet nie wie, co krytykuje, bo nie rozumie sprawy.

Krytyka mnie, która spełni powyższe reguły jest przeze mnie uznawana za wartą rozważenia, nawet PRZYMUSZENIA SIĘ DO JEJ ROZWAŻENIA. Rozważenie krytyki nie oznacza jakoś automatycznie jej przyjęcia, jednak daje na to przyjęcie zwiększoną szansę. Po przemyśleniu oczywiście. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin