Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Brutalizacja życia w kapitalizmie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31056
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:49, 20 Gru 2011    Temat postu: Brutalizacja życia w kapitalizmie

Zwolennicy wolnego rynku przedstawiają zasadę konkurencji i swobodę wyboru konsumenckiego jako swego rodzaju ideał, system bez skazy. W moim przekonaniu takie podejście może wynikać jedynie z zamknięcia oczu na pewne aspekty funkcjonowania tak zorganizowanej ekonomii.
I najbardziej chodzi mi o chyba główny mankament tej idei - nieuniknioną brutalizację życia.
Dlaczego uważam, że brutalizacja życia jest (w kapitalizmie) nieunikniona?
- Ano prześledźmy typowy schemat:
Producent ma towar, który chce sprzedać i zaoferował go potencjalnemu klientowi.
Klient wie, że producent chce jak najwięcej zarobić i ustawia sobie cenę jak najwyższą. To będzie ze strata dla klienta i trzeba się przed taką sytuacją bronić.
Klient także wie, że ma w zasadzie dwa wyjścia:
- poszukać konkurencji (strata czasu), kupić od niej towar korzystniej, a przynajmniej poznać tę ofertę konkurencyjną w celu uzyskania lepszej pozycji negocjacyjnej
- targować się, walczyć o niższą cenę z tym konkretnym oferentem

Bez tego, czyli kupując od razu, to co oferuje oferent/producent, okaże się (z dużym prawdopodobieństwem) frajerem. Zaczyna się więc walka na prośby, groźby, argumenty słuszne i niesłuszne. Byle więcej utargować. I ta walka pochłania w dzisiejszych świecie więcej wysiłku niż sama wytwórczość.

Patrząc z globalnej perspektywy oznacza to jednocześnie:
- stratę czasu na czynności nietwórcze, nieprodukcyjne (poszukiwania konkurencji, negocjacje)
- stratę energii na to co w punkcie wyżej
- stworzenie atmosfery podejrzliwości w stylu "pewnie zarabiają na mnie znacznie więcej, niż to normalne", czyli wzrost wrogości, brutalizacja życia.

Oczywiście problem nie jest całkiem prosty. Przynajmniej pod kątem znalezienia rozwiązania. Bo choć powyższe wady są, to podstawowym (słusznym!) kontrargumentem wolnorynkowców jest proste pytanie:
Ale czym zasadę wolności umów i swobodę negocjacji cen można zastąpić?!!!...
Jeśli ktoś inny, niż zainteresowane osoby miałby cenę ustalać, to od razu pojawiają się pytania: Kto? Na jakich zasadach?
Urzędnicy?... - a jak będą chcieli na tym zarobić?...

Ja widzę tu rolę pewnego rodzaju "sieci fair trade" - czyli z grubsza zbudowania pewnego systemu zaufania, do którego (dobrowolne) wejście daje korzyści zarówno producentom, jak i konsumentom. Taka sieć zaufania miałaby funkcjonować na następujących zasadach:
- producenci i handlowcy zobowiązują się "nie przeholować" z marżą
- towarom towarzyszy uczciwa informacja o ich własnościach
- system posiada swój "urząd" (jak by to nie nazwał, do tego się niestety to sprowadzi), który banuje (potrzebna demokracja) producentów/oferentów łamiących zasady. Jednocześnie ów urząd miałby prawo bronić swoich członków przed niesłusznymi posądzeniami.
Konsumenci wiedzą w tym systemie, że zasada osiągania zysku nie osiąga skrajnych wartości, że z grubsza wszystko działa sprawiedliwie.

Bo "sprawiedliwość" (termin wyklęty przez dużą część wolnorynkowców, po jego nadużyciu w systemach komunistycznych) jest tu jednak kluczem - to pojęcie z grubsza oznacza, że nie będzie nadużywania niczyjej uprzywilejowanej pozycji, zyski podzielą się z grubsza po równo, choć też z istotnym uwzględnieniem rzeczywistych (!) zasług.
Korzyści z takiego podejścia?
- mniej brutalności, podejrzliwości w życiu
- mniej straty czasu ludzi na czynności nietwórcze (targi, przekonywanie na siłę do swego, wyszukiwanie konkurencji, bo "zapewne pierwszy oferent nie jest optymalnym, nawet jak ma akceptowalny przeze mnie towar").


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 12:55, 20 Gru 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
spitygniew




Dołączył: 17 Sie 2011
Posty: 17
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:43, 03 Lut 2012    Temat postu: Re: Brutalizacja życia w kapitalizmie

Michał Dyszyński napisał:

Ja widzę tu rolę pewnego rodzaju "sieci fair trade" - czyli z grubsza zbudowania pewnego systemu zaufania, do którego (dobrowolne) wejście daje korzyści zarówno producentom, jak i konsumentom. Taka sieć zaufania miałaby funkcjonować na następujących zasadach:
- producenci i handlowcy zobowiązują się "nie przeholować" z marżą
- towarom towarzyszy uczciwa informacja o ich własnościach
- system posiada swój "urząd" (jak by to nie nazwał, do tego się niestety to sprowadzi), który banuje (potrzebna demokracja) producentów/oferentów łamiących zasady. Jednocześnie ów urząd miałby prawo bronić swoich członków przed niesłusznymi posądzeniami.
Konsumenci wiedzą w tym systemie, że zasada osiągania zysku nie osiąga skrajnych wartości, że z grubsza wszystko działa sprawiedliwie.

Ee, a czy tak przypadkiem nie jest? Są kontrole jakości, obowiązkiem jest podawanie składu produktów itd., a w przeciwnym razie przewidziane są odpowiedie sakcje. Co do pierwszego myślnika - tu też postulowana przez ciebie sytuacja już istnieje, i to bez żadnej odgónej kontroli - po prostu dzięki konkurencji ceny są maksymalnie niskie, a ewentualne zmowy cenowe też są zabronione.

W ogóle podstawowym błędem przeciwników kapitalizmu jest wg mnie utożsamianie go z konfliktem jakichś klas - nieważne czy właścicieli kapitału i robotników, czy (jak w twoim poście) sprzedawców i klientów - gdyż nie są to klasy w ścisym rozumieniu tego słowa, zamknięte kasty, każdy ma prawo otworzyć firmę i zostać "wyzyskiwaczem". Owszem, czasem ktoś ma większe lub mniejsze szanse na sukces - dlatego np. jestem za bezpłątnymi studiami/kredytami studenckimi, bo gdyby większe szanse miał ten kto miał szczęście urodzić się w bogatszej rodzinie, mielibyśmy de facto prawie system feudalny. Ale za dawaniem ryby zamiast wędki jestem przeciwny, tam gdzie sukces zależy tylko od zaradności danej osoby, to jej ruch.

(Wybaczcie, że trochę odbiegłem od tematu ;-P ).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31056
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 18:40, 03 Lut 2012    Temat postu: Re: Brutalizacja życia w kapitalizmie

spitygniew napisał:
Ee, a czy tak przypadkiem nie jest? Są kontrole jakości, obowiązkiem jest podawanie składu produktów itd., a w przeciwnym razie przewidziane są odpowiedie sakcje. Co do pierwszego myślnika - tu też postulowana przez ciebie sytuacja już istnieje, i to bez żadnej odgónej kontroli - po prostu dzięki konkurencji ceny są maksymalnie niskie, a ewentualne zmowy cenowe też są zabronione.

Racja. Tylko, że aktualnie to wszystko jest "ingerencją państwa". W związku z tym niejasna jest "wolnorynkowa" kwalifikacja np. urzędu antymonopolowego - czy to jest objaw pozytywny, czy negatywny. Bo jak rozumiem, zasada "mniej państwa" oznaczałaby chyba skasowanie też i tego urzędu, który dodatkowo ingeruje w podstawową zasadę wolności umów.
Wolnorynkowcy nieraz powtarzają, że aktualny system jest niewystarczająco kapitalistyczny. Czy chcieliby zlikwidować ten element?





spitygniew napisał:
W ogóle podstawowym błędem przeciwników kapitalizmu jest wg mnie utożsamianie go z konfliktem jakichś klas - nieważne czy właścicieli kapitału i robotników, czy (jak w twoim poście) sprzedawców i klientów - gdyż nie są to klasy w ścisym rozumieniu tego słowa, zamknięte kasty, każdy ma prawo otworzyć firmę i zostać "wyzyskiwaczem". Owszem, czasem ktoś ma większe lub mniejsze szanse na sukces - dlatego np. jestem za bezpłątnymi studiami/kredytami studenckimi, bo gdyby większe szanse miał ten kto miał szczęście urodzić się w bogatszej rodzinie, mielibyśmy de facto prawie system feudalny. Ale za dawaniem ryby zamiast wędki jestem przeciwny, tam gdzie sukces zależy tylko od zaradności danej osoby, to jej ruch.

Myślę z kolei, że to jest ładna teoria. I fajnie by było, gdyby działała. Ale to działa niezbyt dobrze. Widać jakie zarobki mają menedżerowie banków, ludzie odpowiedzialni za kryzys finansowy. Oni tracą tylko trochę z swoich bajońskich poborów, a koszta ponoszą inni. I jakoś "tak się to porobiło".
Dlaczego się porobiło?
Wolnorynkowcy na wszystko mają zawsze jednego winowajcę - państwo (czasem myślę, że jak deszcz pada zbyt długo, to też pewnie urzędników należałoby za to obarczyć winą - tzn. przesadzam, ale chodzi o kierunek myślenia). Tymczasem pańśtwo tu jest otoczką, ale główny mechanizm jest inny.
Problemem jest ROZPROSZONY AKCJONARIAT, który nie jest w stanie obronić swoich praw, swoich interesów. Dlatego instytucje finansowe nie mają prawdziwych właścicieli, są folwarkiem fornali - menedżerów.
Tylko jak to zmienić?
Zabronić rozproszonego akcjonariatu?...
Kto ma zabronić?... Państwo?... - to wtedy będzie następny lament, jak to się państwo wtrąca znowu w coś co nie powinno.
Nie widać z tego dobrego wyjścia.

Dla mnie problemem głównym jest...
wiem że to zabrzmi dość naiwnie i słabo
i wielu od razu odrzuci tę sugestię jako niekoknretną, ale
jednak wg mnie tym problemem
jest ogólna atmosfera!

Od momentu, gdy udało się wmówić ludziom, że chciwość "jest dobra", nie będzie dobrze. Zawsze ktoś będzie chciał jeszcze wyżej powiesić poprzeczkę swojego egoizmu, swojej chciwości. Jeszcze bardziej wyzyska innych. I będzie z tego dumny! Bo przecież okazał się lepszy, bo takie jest prawo natury, że wygrywają sprytniejsi, że nie patrzy się na wspólne dobro, ale każdy dba o siebie. W tym jest największe kłamstwo.
To nie jest tak, że z sumy małych egoizmów, za pomocą tylko wyborów rynkowych, da się zmontować sensownie działający system. Nie da się bo problemem jest ŚWIADOMOŚĆ, manipulacja umysłem, brak możliwości wyegzekwowania praw. Ludzie tak naprawde nie wiedzą czego chcą i zwykle wierzą w to, co im się wmówi (w głównej masie). Dlatego latami funkcjonowały patologiczne stosunki społeczne, a nikomu do głowy nie przychodziło, że to jest bez sensu. Jeśli stosunki społeczne się same nie naprawiają, to i ekonomiczne zależności też nie naprawią się same za pomocą konsumenckich wyborów. Przynajmniej tak będzie, dopóki manipulacja (!) nie zostanie jakoś ukrócona. Bo właśnie możliwość manipulacji informacją, emocjami ludzi jest tym czynnikiem, który daje zbyt dużą władzę jednostkom, które stawiają partykularne cele, ponad wspólne dobro. Hitler potrafił zmanipulować miliony. A nie był wyjątkiem. Podobnie manipulują dzisiejsi fachowcy od marketingu, też dla nich ludzie są mniej wazni, niż cel do osiągnięcia. I ten cel osiągają, bo - w głównej masie - ludzie wobec manipulacji są bezbronni.
Kapitalizm będzie poprawnie działał dopiero wtedy, gdy kłamstwo stanie się niemożliwe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin