Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Marnotrawstwo kapitalizmu, czy jesteśmy na to skazani?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:28, 01 Sie 2011    Temat postu: Marnotrawstwo kapitalizmu, czy jesteśmy na to skazani?

Chciałbym poruszyć problem immanentnie związany z gospodarką wolnorynkową (choć nie tylko z nią) – marnotrawstwem. Marnotrawstwo w wolnorynkowym otoczeniu ma inną naturę, niż w otoczeniu sterowanym przez jakąś formę władzy. W wolnym rynku marnotrawstwo wynika z poziomu wiedzy (często braku owej wiedzy) użytkowników.
Jeśli ktoś kupuje nierozważnie, to zapewne za niedługo zorientuje się, że nie jest w stanie wykorzystać owego zakupu. I dzieje się tak niezależnie od tego, czy ów bezsensowny zakup wynikł z bezmyślności, kapryśnego traktowania rzeczywistości, czy też z pomyłki.
Nie jest tajemnicą, że szał kupowania nakręca gospodarkę wolnorynkową. Producenci są zainteresowani nie tym, aby zakupy dokonywane przez ludzi przynosiły realne korzyści, ale aby ich produkty kupowano i już. Stąd w interesie producentów jest wychowanie sobie konsumentów mało rozważnych, a za to chętnie kupujących rzeczy niepotrzebne.
W końcu Im bardziej bez sensu, im głupszy jest zakup, tym większa szansa, że kupujący przyjdzie kupić za chwilę coś innego, w nadziei zaspokojenia potrzeby posiadania czegoś, co daje satysfakcję.

Dlatego od lat producenci kapitalistycznego świata walczą nie o to, aby dać konsumentom trwałe wartości, ale aby „zakolejkować ich” w niekończącą się (nooo, oczywiście śmierć kończy wszystkie zakupy, ale chodzi mi o brak ustalonego końca) sekwencję zakupów. Dlatego współczesne żarówki przepalają się zwykle po roku – dwóch od wkręcenia ich do oprawki (te kupione za komuny potrafiły działać nawet kilkanaście i więcej lat), dlatego sprzęt AGD jest już na etapie projektu wyposażany w części o zaplanowanej niskiej trwałości. Aby za jakiś czas klient przyszedł po nowy model. Dlatego telefony nie tylko różnych, ale nawet tego samego producenta, mają różne końcówki do ładowarek, a producenci bronią się jak mogą przed możliwością naprawiania ich sprzętu (chyba, że będzie to w „autoryzowanym” punkcie, czyli naprawa byle pierdoły o śladowych kosztach materiału i robocizny będzie kosztować na poziomie połowy ceny nowego sprzętu).
Tzw. „planowane postarzenie produktu” jest wykładane w szkołach, aby inżynierowie wiedzieli jak projektować sprzęt, w celu uzyskania z niego nie więcej korzyści dla konsumenta, ale więcej pieniędzy dla producentów. W zasadzie to powoli zaczyna się tu stosować słynna fraszka Krasickiego o nosie i tabakierze - wszak wolny rynek działa nie po to, aby klient miał lepiej, ale aby tenże klient zapewniał zyski producentom i handlowcom. Klient może mieć gorzej, wcale nie będzie źle jak będzie miał gorzej, im głupszy będzie, im bardziej ów klient da się zmanipulować i zrobi coś wbrew sensowi, tym lepiej rozwinie się "gospodarka"...
Po co to piszę?
Bo – jak dla mnie – marnotrawstwo świadczy o NIEEFEKTYWNOŚCI. Gospodarka marnotrawna jest nieefektywna. A przynajmniej jest mniej efektywna, od porównywalnej z nią technologicznie, ale nie marnotrawnej.

Teraz warto sobie postawić kluczowe pytanie: Czy marnotrawstwo jest nieusuwalne z gospodarki?
- Moim zdaniem, całkowicie usunąć się go oczywiście nie da. Jednak można wpływać na to, aby gospodarka była mniej marnotrawna.
Ale ktoś może powiedzieć, że skoro dzięki marnotrawstwu ludzie mają pracę, to może dobrze, aby to marnotrawstwo było i chwała tym, którzy kupują rzeczy po to, aby je za chwilę wyrzucić...

Ten problem nie da się rozwiązać w oparciu o naukę, wiedzę. Tutaj mamy kwestię FILOZOFICZNĄ – bo jak ktoś uznał, że najważniejsze jest kręcenie się gospodarki byle więcej i byle szybciej, jeśli ten cel postawi na szczycie wszelkich priorytetów, to gospodarka marnotrawna okaże się najlepszą z możliwych.
Tu warto zwrócić uwagę na ów poruszony w zdaniu wyżej aspekt - jest on kluczem do podstawowego błędu popełnianego przez wolnorynkowców - mianowicie postawienie samego kręcenia się gospodarki jako takiej, na szczycie hierarchii ważności. Tak jakby nie było możliwe kręcenie się owej gospodarki na próżno, czy wręcz w ostatecznie negatywnym bilansie zysków i strat. To jednak jest możliwe - tzn. można się naharować jak dzikie osły, naprodukować, namęczyć, nakonsumować na potęgę, a ostatecznie mieć całe życie do du...y. Bo konsumpcja będzie szkodliwa, przynosząc głównie choroby, praca będzie źródłem stresu, zaś wszystko razem przyczyni się wyeksploatowania zasobów Ziemi i środowiska.
Moje poczucie sensu sprzeciwia się takiemu podejściu. Uważam, że DLA DOBRA LUDZI lepiej będzie, jeśli czas poświęcony na pracę, która nie zostanie (dobrze!) spożytkowana, jest czasem straconym. Lepiej jest mniej pracować, ale za to wykorzystywać zakupione rzeczy w możliwie największym stopniu. Dzięki temu ludzie ogólnie będą mieli więcej czasu dla siebie - dla swojego rozwoju, na rozrywki.

Do tego dochodzi aspekt ekologiczny – wydaje mi się, że niewielki jest sens eksploatowania środowiska, niszczenia zasobów naturalnych, jeśli ostatecznie niewiele z tego ludzie będą mieli.

Niestety, praktyka dowodzi, że psychologia przeciętnego człowieka predysponuje go do znacznej dozy bezmyślności. Ludzie sprytnie manipulowani przez producentów i handlowców będą w swojej masie kupować niepotrzebne rzeczy, będą na to ciężko harować, ale większość z nich nie zorientuje się, że głupio lokują swój wysiłek. Bo ludzkie dziedzictwo ewolucyjne – ciekawość świata, wrażliwość na kolory i nowości, chęć błyszczenia w grupie – jest na tyle łatwe do wykorzystania przez świadomych fachowców od sprzedaży, że zdecydowana większość ludzi ulegnie sugestiom marketingowym.
Tu dochodzimy do ostatniego pytania:
Czy w związku z tym należy/wolno jest coś zrobić, zareagować?
- Ja uważam, że warto jest stosować różne MIĘKKIE mechanizmy wpływania na rynek, aby jednak skłonić producentów do przerwania tego rosnącego marnotrwastwa. Same mechanizmy rynkowe niestety tu nie pomogą. Bo w interesie każdego pojedynczego producenta jest większa sprzedaż i większy zarobek. Nieliczni, którzy oprą się manipulacji, nie są w stanie zmienić zachowań producentów, bo jednak na większość konsumenckiej masy techniki marketingowe zadziałają.
Warto byłoby coś zrobić. Ale co?
Np.
- Sporo do zrobienia mają media, dziennikarze, którzy powinni jakoś piętnować zaplanowane zwiększanie marnotrawstwa, uświadamiać konsumentów, że tracą na swoim lekceważeniu rozsądku i ekologii.
- Pewnie dobrze byłoby też coś zmienić w prawie, aby np. łatwiej było dochodzić odszkodowania w przypadku, gdy producent świadomie produkuje buble, można by wymusić zobowiązywanie się producentów do zapewnienia pewnej minimalnej trwałości produktu (myślę o czymś więcej, niż typowa roczna gwarancja).

W każdym razie jakoś niefajnie się stało, że komunistycznego marnotrawienia ludzkiej pracy poprzez złe zarządzania, wpadliśmy w marnotrawienie innego rodzaju – świadomego zarządzania nakierowanego na rabunkową eksploatację naszej planety, produkcji niezliczonych ton śmieci, podtrzymywania systemu, który z ze swojej natury zmusza ludzi do ciężkiej pracy przy produkcji rzeczy, które będą służyły głównie zapełnianiu wysypisk. Gdzieś tam poczucie sensu mówi mi, że nie tak wygląda idealny porządek społeczno – ekonomiczny.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 22:20, 01 Sie 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 11:54, 08 Sie 2011    Temat postu: Re: Marnotrawstwo kapitalizmu, czy jesteśmy na to skazani?

Nie jest tajemnicą, że marnotrawstwo w krajach rozwiniętych rośnie z poziomem bogactwa. Ludzie, którzy mają więcej niż niż jeden dom do własnego użytku muszą ogrzewać, konserwować i ogólnie dbać o każdy z tych budynków. Bogaci kupują więcej, a wyrzucają chętniej (czemu trudno się dziwić, skoro kupują więcej, a dla każdego - bez względu na poziom bogactwa - czas przeznaczony na użytkowanie przedmiotów wynosi max 24 godziny na dobę).

Bogaci przyczyniają się do marnotrawstwa również z powodów psychologicznych. Łatwość dostępu do dóbr powoduje, że tych dóbr się nie szanuje. Pewnym remedium na marnotrawstwo bogaczy mogłaby być odsprzedaż tych rzeczy, które się znudziły. Problem w tym, że póki co, działa to połowicznie.
Kapitalizm (i ogólnie wolny rynek) marnotrawi, bo to jest zapisane w jego zasadach - mamy właściwie tylko jeden kierunek "rozwoju" wciąż więcej, więcej, więcej - więcej wyprodukować, więcej sprzedać, zaoferować, zarobić...

Osobiście uważam, że od pewnego poziomu rozbuchania konsumpcji dla ludzi przestaje to być korzystne. Szczęście związane z nakręcaniem owego więcej, częściej wymieniać, wciąż coś kupować jest krótkotrwałe i okupione dwoma istotnymi negatywami:
1. zmęczeniem, związanym z koniecznością ciężkiej pracy na owo "więcej"
2. zubożeniem intelektualno - duchowym związanym z tym, że ludziom po prostu brakuje czasu (w także psychicznej motywacji, nastawienia) na głębsze przeżywanie życia.
Człowiek nauczony, że przyjemność się zawsze kupuje, że to obcy ludzie, "fachowcy" dostarczają nam radości i satysfakcji, po jakimś czasie akceptuje ten fakt do stopnia przekraczającego jego zastosowanie. Tymczasem radość, przyjemność wymaga jakby "współpracy dwóch stron" - dostarczającej i odbierającej. Ludzie kapitalizmu są nastawieni roszczeniowo, oczekują, że przyjemność zostanie im niejako automatycznie wlana do umysłu i ciała. Zaniedbują przez to drugi element - własną odpowiedź, własne uczenie się przeżywania. Stają się w przeżywaniu radości bierni, w przesadnym stopniu zdani na innych ludzi.

Przyjemność ze zdobycia jakiegoś nowego przedmiotu jest bardzo pierwotna, bardzo naturalna. Ewolucyjnie wynika z naszych zbieracko - łowieckich korzeni, z wbudowanego w naszą strukturę aparatu nagrody. Ten aparat nagrody podpowiada nam "znajdź sobie coś nowego, to będzie dla ciebie dobre". I dlatego masy "łowców" (częściej "łowczyń") grasują po centrach handlowych, aby zaspokoić instynkt. Problem w tym, że ów instynkt już nie służy naszemu życiu tak jak to było pierwotnie. Większość znalezisk i "upolowanych" przedmiotów nie służy ochronie życia, zdrowia, zapewnieniu bezpieczeństwa. Duża część służy czemuś wręcz przeciwnemu - np. przejadaniu się prowadzącemu do chorób cywilizacyjnych, zanieczyszczeniu otoczenia alergenami chemicznymi, skłonieniu ludzi do ograniczenia aktywności fizycznej.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 20:30, 08 Sie 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gregorio




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trojmiasto :)

PostWysłany: Czw 0:47, 29 Wrz 2011    Temat postu:

Cytat:
Producenci są zainteresowani nie tym, aby zakupy dokonywane przez ludzi przynosiły realne korzyści, ale aby ich produkty kupowano i już. Stąd w interesie producentów jest wychowanie sobie konsumentów mało rozważnych, a za to chętnie kupujących rzeczy niepotrzebne.


cieżko mi sobie wyobrazić inną teorię wartości w ekonomii niźli tą która odwoluje sie wprost do subiektywistycznej teorii wartości. Z niej wynika, że tylko działający konsument może wiedzieć, co jest dla niego najlepsze w danej chwili. Oczywiście po 5 minutach może sie rozmyslić i żałować podjętej decyzji, jednakże to on wyznacza sobie kryterium spełnienia i bierze za nie odpowiedzialność.
Wolny rynek wymusza w ten sposób racjonalne działania, które zaczynają się upowszechniać bez wzgledu na stopień swiadomości danego konsumenta. Takie racjonalizowanie zasobami wystepuje w świecie zwierząt z tą różnicą, że nie wykształciły one zaawansowanego sposobu posługiwania sie normami (zapewne wynika to z braku wbudowanego instynktu sumienia)


Cytat:
Dlatego współczesne żarówki przepalają się zwykle po roku – dwóch od wkręcenia ich do oprawki (te kupione za komuny potrafiły działać nawet kilkanaście i więcej lat), dlatego sprzęt AGD jest już na etapie projektu wyposażany w części o zaplanowanej niskiej trwałości. Aby za jakiś czas klient przyszedł po nowy model. Dlatego telefony nie tylko różnych, ale nawet tego samego producenta, mają różne końcówki do ładowarek, a producenci bronią się jak mogą przed możliwością naprawiania ich sprzętu



Problem polega na tym ,że taka sytuacja zaistniała na rynku tylko dlatego, że żyjemy w kapitalizmie korporacyjnym. Mechanizmy wolnego rynku wywołują efekt wprost przeciwny, gdyż w owym stanie wolności gospodarczej, krzywa zbliża się wprost do konkurencji doskonałej. Nisze sa wtedy wypełniane do końca i właściwie nie ma segmentu w spoleczenstwie, który nie byłby zaspokajany na gruncie konsumpcji (m.in. ta bardziej świadoma rzesza konsumentow która stawia np. trwałość). Dlatego im wiecej panstwa w gospodarce tym rynek proporcjonalnie bardziej monopolizowany. Sytuacja taka doprowadza do stanu w którym to nie konsument wyznacza to co powinno znależć sie na rynku ale producent. Protekcjonizm państwowy pod pretekstem roznych uzasadnień zawsze uprzywilejowuje jedną cześć grupy kosztem drugiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 1:30, 29 Wrz 2011    Temat postu:

Gregorio napisał:
cieżko mi sobie wyobrazić inną teorię wartości w ekonomii niźli tą która odwoluje sie wprost do subiektywistycznej teorii wartości. Z niej wynika, że tylko działający konsument może wiedzieć, co jest dla niego najlepsze w danej chwili. Oczywiście po 5 minutach może sie rozmyslić i żałować podjętej decyzji, jednakże to on wyznacza sobie kryterium spełnienia i bierze za nie odpowiedzialność.
Wolny rynek wymusza w ten sposób racjonalne działania, które zaczynają się upowszechniać bez wzgledu na stopień swiadomości danego konsumenta. Takie racjonalizowanie zasobami wystepuje w świecie zwierząt z tą różnicą, że nie wykształciły one zaawansowanego sposobu posługiwania sie normami (zapewne wynika to z braku wbudowanego instynktu sumienia)

To teoria. A właściwie to UTOPIA.
Czasami mi się zdaje, że ów fanatyczny wolny rynek wymyślił jakiś kompletnie odjechany teoretyk, któremu tak spodobał się mechanizm wyboru konsumenckiego, że możliwości owego mechanizmu zostały wyolbrzymione na absurdalną skalę. Nagle ów mechanizm miałby stać się osią wszelkich ocen ludzkiej działalności. Niechby cały świat sczezł, byle był wolny rynek. Tak z grubsza wygląda mi ta idea.
Podobnie odjechane teorie były kiedyś tworzone np. w pedagogice. Tam uznano, ze małe dzieci, jeśli zostawić je samym sobie, same sobie najlepiej wszystko "naturalnie" zorganizują. Nie wolno było dorosłym ingerować w ów "naturalny rozwój". Efekty były opłakane, bo szybko władzę przejęły osobniki najbardziej bezwzględne, najsprytniejsze, ale niekoniecznie dbające o szersze dobro, niż własna żądza dominacji.
Naturalną ekonomię ludzkość przerabiała gdzieś na początku swojego istnienia. Polegała ona na tym, ze każdy właśnie wybierał co mu się spodobało. Szybko okazało się, że problem bandziorów, oszustów i innych łasych na owoce cudzej pracy, kompletnie rozkłada ekonomię. Stąd wzięła się konieczność tworzenia instytucji prawa, sądownictwa, wojska, potem mechanizmów zbierani srodków na to wszystko etc..
Oczywiście wolnorynkowcy twierdzą, że też chcą prawo. Tylko przy tym stawiają kompletnie nierealny warunek, że to prawo - jakby za pomocą niesamowitej magii - będzie działać skutecznie, tanio (najlepiej bez żadnych podatków), precyzyjnie tak jakoś bez większego wysiłku społecznego, bez mozolnego budowania całej jego infrastruktury (struktur podobnych jakoś do państwowych). Myślenie utopijne ma tę "zaletę", że można go bronić dowolnie długo. Z racji na to, ze utopii nikomu nie udało się wprowadzić (z racje tego, że jest właśnie utopią), można zawsze mówić, ze wszystkie problemy wynikają właśnie z braku owej utopii (albo z braku odpowiednio zdeterminowanego zbliżania się do owej utopii).

Gregorio napisał:
Mechanizmy wolnego rynku wywołują efekt wprost przeciwny, gdyż w owym stanie wolności gospodarczej, krzywa zbliża się wprost do konkurencji doskonałej. Nisze sa wtedy wypełniane do końca i właściwie nie ma segmentu w spoleczenstwie, który nie byłby zaspokajany na gruncie konsumpcji (m.in. ta bardziej świadoma rzesza konsumentow która stawia np. trwałość). Dlatego im wiecej panstwa w gospodarce tym rynek proporcjonalnie bardziej monopolizowany. Sytuacja taka doprowadza do stanu w którym to nie konsument wyznacza to co powinno znależć sie na rynku ale producent. Protekcjonizm państwowy pod pretekstem roznych uzasadnień zawsze uprzywilejowuje jedną cześć grupy kosztem drugiej.

To jest własnie idealny opis owej utopii, którą wspomniałem wcześniej. Zawsze można mówić, ze wszystko popsuło państwo. I nie pomogą argumenty, że naprawdę w tej części jego wpływ na konkurencję był żaden, albo znikomy. Nie wytłumaczysz, że tego rodzaju zachowania monopolistyczne MUSZĘ SIĘ SAME WYTWORZYĆ. Muszą, bo zdobycie niewielkiej przewagi konkurencyjnej początkowo, daje strategiczną możliwość manipulowania wszystkim dalej (o ile większa siła się nie wtrąci). Wszystko działa na korzyść monopolisty (czy nawet wyraźnie dominującego podmiotu)
- myśli ludzi (marka staje się wręcz synonimem towaru - tak jak w Polsce "żyletki", "rowery", "elektroluksy" - czyli nazwy dla towarów wzięte z nazw marek)
- przewaga skali
- większa wiarygodność dla wszystkich podmiotów
- większy respekty pozostałych uczestników rynku
- możliwość wyznaczania standardów technologicznych
i wiele innych.
I jeśli monopolista (czy początkowo tylko podmiot dominujący) nie jest głupi, to nie odda owej przewagi.
Tutaj fanatyczni wolnorynkowcy znajdują nagle niewiarygodne wyjście z owej sytuacji, wskazując że przecież wielkie organizacje się demoralizują, że zaczynają działać nieefektywnie. Problem w tym, że choć faktycznie jakas część wielkich korporacji tak głupieje, to wcale nie jest to zagwarantowane (w umysłach utopistów "musi" tak się stać), a poza tym najwet jeśli tak ostatecznie się staje, to często po wielu dziesięcioleciach fatalnego funkcjonowania rynku.
Wolnorynkowa ortodoksja wydaje mi się czasem bardziej twardogłowa, odporna na rozważanie argumentów innych, jak własne, niż najbardziej nawet fanatyczne ugrupowania religijne.


Aktualizacja.
Chciałem bliżej skomentować jeden z fragmentów Twojej wypowiedzi. Poprzednio odniosłem się bardziej ogólnie, a teraz pomyślałem że warto wskazać jeden kluczowy element.
Gregorio napisał:
Wolny rynek wymusza w ten sposób racjonalne działania, które zaczynają się upowszechniać bez wzgledu na stopień swiadomości danego konsumenta.


Zwróć uwagę, że tutaj wolnorynkowa myśl wpada w typowe błędne koło. Racjonalność jest tu uzależniona od wyborów konsumenckich, a wybory konsumeckie są dobre, bo są racjonalne, bo wynikają z potrzeb (potrzeby zaś są zdefiniowane przez to, że ktoś dokonuje związanych z nimi wyborów konsumenckich). W ten sposób wolnorynkowcom wszystko się zgadza, bo ich ideologia nigdy nie wychodzi na zewnątrz, nie czerpie z realiów, tylko mieli własne definicje i opisy do nich tworzone.
W ten sposób da się "wytłumaczyć" praktycznie wszystko, w oparciu o samo definiowanie.


Poprawnym podejściem byłoby:
- opcja1: zdefiniowanie NIEZALEŻNE racjonalności wyborów konsumenckich, wtedy można by sensownie analizować ich wpływ na ekonomię.
- opcja 2: zdefniowanie stanu pprawnej ekonomii, a stąd próba wyprowadzenia wniosków dotyczących wyborów konsumenckich.
W aktualnej postaci rozumowania nie wiadomo co jest pierwsze: jajko, czy kura?
W innych postach wskazałem drogę, jak sensownie można podejść do sprawy - np. poprzez analizowanie szczęścia ludzi, ilości pracy uzyskanej w danym systemie na określony efekt materialny, czy inne pomysły.
W każdym razie miernik sensowności MUSI BYĆ NIEZALEŻNY, aby w ogóle można było mówić o naukowym podejściu.

Jeśli wybór konsumencki stawiasz na szczycie kryteriów oceny, to konsekwencją będzie zaakceptowanie każdego takiego wyboru. Nawet totalnie szkodliwego, wrogiego, absurdalnego. Czyli także wyboru frustrata kupującego materiały do bomby atomowej, a potem odpalającego ją. W ten sposób (jeśli będziesz konsekwentny) musisz akceptować WSZYSTKO. Nawet sytuację, gdy ktoś "po konsumencku" wybiera mechanizmy totalnego interwencjonizmu państwowego. Jeśli tylko jakiś wariat wybierze po prostu piekło, terroryzm, totalną destrukcję to trzeba będzie to - z całym dobrodziejstwem inwentarza - zaakceptować. Zaakceptować jako SŁUSZNY MECHANIZM. Bo, jak to mówią, nie da się zjeść ciastko i mieć ciastko - zatem nie można w sposób intelektualnie poważny najpierw ogłaszać pełne poparcie dla wyborów ludzi (tylko dlatego, że są wyborami), a potem cofać się, gdy to prowadzi do katastrofy. Trzeba już wcześniej dokonać tej refleksji, że faktycznie nie wszystkie wybory ludzi są poprawne i jakoś się dobić spostrzeżeń, kiedy poprawne są, a kiedy raczej już nie.
Wiem, że tutaj arbitralnie zakrzykniesz, że przecież nigdy nic takiego się nie stanie, bo nikt nie wybiera tak nieracjonalnie. Ale to jest założenie bez dowodu, podejście oparte o chciejstwo, o pustą deklarację. Historia zna liczne przykłady ludzkich wyborów, które były totalnie złe - składanie ofiar z ludzi, wprowadzanie systemu totalitarnego, krwawe konflikty, rabunkowa gospodarka zasobami przyrody itp. itd. Jeżeli teraz (co rynkowo da się nieźle uzasadnić) ktoś obłędnie uzna, ze wycięcie wszystkich lasów na naszej planecie będzie bardzo cenne, bo zwiększy wymianę gospodarczą i ożywi ekonomię, a ludzie zacznę tę opcję wybierać, to spodziewana później zagłada ludzkości powinna być potraktowana jako coś słusznego, naturalnie wynikającego z ideologii.


Z resztą w wolnorynkowej nowomowie jest znacznie więcej takich przykładów autorytarnego, arbitralnego ucinania wątpliwości zwykłym "to się nie zdarzy", "będzie tak, a tak, bo tak być musi".

I na zakończenie: możesz mi wierzyć, bądź nie, ale po przemyśleniach uważam ideologię wolnorynkowców za absolutnie szkolny, wręcz idealny przykład błędów rozumowania - arbitralność, błędnokołowość, różnego rodzaju ekwiwokacje są tu na porządku dziennym. Są tak liczne, że właściwie nie wiadomo od czego należałoby zacząć, aby intelektualnie ów system naprawić. Jest co prawda na początku parę słusznych postulatów, ważnych spostrzeżeń, ale później są one tak ubrane w idiotyczny system, że ostatecznie prawie nic się kupy nie trzyma. Wolnorynkowcy totalnie lekceważą kluczowe realia, zastępując je arbitralnymi deklaracjami co ma się prawo zdarzyć, a co nie. To się sypie na każdym kroku.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 9:31, 29 Wrz 2011, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gregorio




Dołączył: 18 Sty 2006
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: trojmiasto :)

PostWysłany: Sob 16:02, 01 Paź 2011    Temat postu:

Cytat:
To jest własnie idealny opis owej utopii, którą wspomniałem wcześniej. Zawsze można mówić, ze wszystko popsuło państwo. I nie pomogą argumenty, że naprawdę w tej części jego wpływ na konkurencję był żaden, albo znikomy. Nie wytłumaczysz, że tego rodzaju zachowania monopolistyczne MUSZĘ SIĘ SAME WYTWORZYĆ. Muszą, bo zdobycie niewielkiej przewagi konkurencyjnej początkowo, daje strategiczną możliwość manipulowania wszystkim dalej (o ile większa siła się nie wtrąci). Wszystko działa na korzyść monopolisty (czy nawet wyraźnie dominującego podmiotu)


To, że wolność gospodarcza eliminuje monopole i korporacjonizm wynika zarówno z dedukcji prakseologicznej, jak i badań ekonometrycznych. Im państwo bardziej reguluje gospodarke tym zwykle budżet tych państw i dostęp do pracy opiera się w przewadze na dochodach z największych korporacji. Odwrotna sytuacja jest w państwach bardziej sprzyjających wolności gospodarczej, gdzie budżet państwa jak i dosteo do pracy jest głównie zasilany przez średnie i małe przedsiębiorstwa. Taka sytuacja wypływa z bardziej skutecznego zarzadzania średnim przedsiębiorstwem niżeli dużym. Dlatego w krajach mniej regulowanych i mniej obciążających podatkowo - gospodarka składa się głównie ze średnich przedsiębiorstw. Ilość małych i średnich przedsiębiorstw zaświadcza natomiast o dużej konkurencyjności pomiędzy podmiotami gospodarczymi. Wystarczy, że na rynku pojawi się jakieś zbiorowe zapotrzebowanie, żeby nisza zyskowanie została zapełniona inwestycją.

A jeśli chodzi o subiektywistyczną teorie wartości dóbr to stworzyli już ją scholastycy, gdy próbowali zrozumieć zjawisko ekonomii w życiu człowieka. Inne alternatywy prowadzą do totalitarnego narzucania cen, co kończy sie sytuacją jaką mieliśmy za komuny, że w pewnym momencie trzeba było wprowadzić system kartkowy. Obecnie mamy cos na pograniczu tych dwóch sposobów wartościowania dóbr.

Cytat:

myśli ludzi (marka staje się wręcz synonimem towaru - tak jak w Polsce "żyletki", "rowery", "elektroluksy" - czyli nazwy dla towarów wzięte z nazw marek)


Zważanie na marke firmy niezwykle ułatwia nam konsumpcje. Nie zwalania to wcale przedsiębiorcy z dbania o jakość swoich produktów. Siła marki polega na nieustannym dbaniu o jakość i doskonalenie produktu lub usługi - bo inaczej dana marka straci swoje pozytywne konotacje. O tym juz uczą na psychologii biznesu przyszłych szefów korporacji, że droga w której wykorzystuje sie sztuczki czysto marketingowe - żeby jak najwięcej sprzedać swojego produktu nie zważając na samą jakość swojego produktu - może przynieść tylko zyski krótko terminowe.


Jeśli chodzi o zarzut mojego czystego teoretyzowania, że wolny rynek zapobiega monopolizacji - to podam kilka przykładów. Przyjrzyjmy sie co stało się z przemysłem samochodówym. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu powstawało multum producentów różnych marek smochodów i spora częśc z nich naturalnie bankrutowała, gdy nie potrafili sprostac konkurencji - a od kilkunastu lat mamy całkowity zastój w tym segmencie gospodarki. Na rynek praktycznie nie wchodza żadne nowe marki, a te które są, w niewielki sposób podnoszą swa konkurencyjność. Należałoby sie przyjrzeć jakie dodatkowe czynniki powstały na rynku samochodowym, skoro - paradoksalnie - konsumentów samochodów cały czas przybywa. Do tych czynników należy szczególna interwencja państwa w rynek samochodówy. Jest to segment gospdoarki nie tyle obciążony koncesjonowaniem, co zapychany lawinowo biegunką regulaminową na zasadzie co musisz zrobic żeby wyprodukować samochód i jakie dodatkowe koszty musisz ponieśc ażeby ten samochód wyprodukować.
W takie sytuacji firma, która dopiero wchodzi na rynek nie ma szans stać sie konkurencyjną, gdyż potrzebna byłaby do tego poteżna inwestycja(bez protekcji urzędnika trudna na takie ryzyko sie zdecydować). Firma która wchodzi na rynek maksymalnie ogranicza koszty, ązeby z czasem - w momencie zysków - poprawiać w kosztowny sposób jakość swych produktów i usług.

Jeszcze bardziej widać dto w przemyśle farmaceutycznym, gdzie poprzez protekcje państwa wiele leków jest czasem kilkanaście razy droższych niz w państwach gdzie dany lek nie ma takiej protekcji i przez to jest dużo tańszy oraz konkurencyjny.



Cytat:
Zwróć uwagę, że tutaj wolnorynkowa myśl wpada w typowe błędne koło. Racjonalność jest tu uzależniona od wyborów konsumenckich, a wybory konsumeckie są dobre, bo są racjonalne, bo wynikają z potrzeb

Nie o taka logikę mi chodziło. Poza tym jest to model usprawiedliwienia wolnego rynku w perspektywie austriackiej szkoły ekonomii. (można w innej argumentacji to uzasadniać). Mises wywodził to z metody prakseologicznej. Postaram sie pokrótce ją przedstawić a po szczególy zapraszam na strone mises.pl.

Z punktu widzenia prakseologii racjonalnosc działań wymusza kalkulacja ekonomiczna. To ona sprawia, że jednostka mniej lub bardziej świadomie kreuje pewną rzeczywistośc ekonomiczną, która rządzi się przewidywalnymi prawami. Przykładowo, gdy bilans przychodu w relacji do kosztów jest ujemny dla inwestora, to rynek wymusza bankructwo tak zaistniałego podmiotu gospodarczego. Podmioty gospodarcze, siłą rzeczy, muszą dokonywać kalkulacji ekonomicznej na podstawie racjonalnego działania. W sytuacji, gdy rząd ingeruje w gospodarke jednostki gospodarcze zawsze dostają błedną informacje co sprawia, że wszelka kalkulacja ekonomiczna zostaje wyrwana z powszechnych reguł ekonomicznych. Np. dawałem wcześniej przykład państwowych dotacji, które utrzymują na rynku podmiot gospodarczy, którego działania na wolnym rynku doprowadziłyby do bankructwa.

Jednak najbardziej tragiczne konsewkecje w związku zakłocaniem racjonalnych mechanizmów działajacych na rynku zaistniał w bankowości. W systemie bankowym, gdy państwo z powodu zadłużania budżetu bierze kredyt w postaci sprzedaży papierów wartościowych przyczynia się tym samym do zaburzenia naturalnej wysokości stóp procentowych, To z kolei skutkuje że zostaje wymemitowane więcej kredytowego pieniądza dając inwestorom fałszywą informacje do przeprowadzania inwestycji. Taka interwnecja wywołuje masowe bankructwa, które zostały spowodowane przez nadprodukcje.

W prakseologii jednostka działa, aby osiągnąć określone cele. Zamiar zaś generuje pytanie, jakie środki muszą zostac pozyskane żeby owy cel osiągnąc. Cała mechanika działań ma racjonalny porządek, gdyż skutki decyzji na poziomie mikro są przewidywalne jeśli posiadamy pełną infromacje
Ten temat szerzej masz opisany tutaj -> [link widoczny dla zalogowanych]

Narazie tyle...


Cytat:
Jeśli wybór konsumencki stawiasz na szczycie kryteriów oceny, to konsekwencją będzie zaakceptowanie każdego takiego wyboru. Nawet totalnie szkodliwego, wrogiego, absurdalnego. Czyli także wyboru frustrata kupującego materiały do bomby atomowej, a potem odpalającego ją.


oj nie. Ja rynku nie usprawiedliwiam poprzez konsumpcje. Ja twierdze tylko, że ta konsumpcja najlepiej sie odbywa na wolnym rynku a nie interwencjonistycznym.


Ostatnio zmieniony przez Gregorio dnia Sob 20:41, 01 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:12, 01 Paź 2011    Temat postu:

Gregorio napisał:
Cytat:
To jest własnie idealny opis owej utopii, którą wspomniałem wcześniej. Zawsze można mówić, ze wszystko popsuło państwo. I nie pomogą argumenty, że naprawdę w tej części jego wpływ na konkurencję był żaden, albo znikomy...


To, że wolność gospodarcza eliminuje monopole i korporacjonizm wynika zarówno z dedukcji prakseologicznej, jak i badań ekonometrycznych. Im państwo bardziej reguluje gospodarke tym zwykle budżet tych państw i dostęp do pracy opiera się w przewadze na dochodach z największych korporacji. Odwrotna sytuacja jest w państwach bardziej sprzyjających wolności gospodarczej, gdzie budżet państwa jak i dosteo do pracy jest głównie zasilany przez średnie i małe przedsiębiorstwa.

Sorry, ale nie bardzo wyobrażam sobie, aby badania prowadzone przez fanatycznych wolnorynkowców mialy szansę wykazać co innego, niż założony wniosek A ów libertariański typ dedukcji jest właśnie tym, co kwestionuję.

Libertarianie USTAWIAJĄ SOBIE RZECZYWISTOŚĆ widząc instytucję państwa na dwóch odrębnych poziomach.
- aktualny, z realnego świata - gdzie wszystko oczywiście jest źle, bo nie jest wystarczająco wolnorynkowo.
- libertariańskie państwo idealne - które wszystko nam pięknie uporządkuje, ale którego nigdzie nie zrealizowano, więc można dowolnie długo bronić tezy o jego (domniemanej) wspaniałości.
Innymi słowy - libertariańskie państwo BĘDZIE IDEALNE (z założenia), czyli za znikome pieniądze zapewni pełne przestrzeganie prawa, które dodatkowo będzie proste i zrozumiałe, a żadne wraże siły mu nie zagrożą.
Niestety, mamy teraz nieidealne państwa, które są złośliwie nielibertariańskie, a przez to takie ułomne.
W innym poście mówiłem, że libertarianizm świetnie się sprawdzi w...
Królestwie Niebieskim, gdzie będą tylko dobrzy ludzie, którzy nie zechcą wrednie psuć libertariańskiej utopii. Tutaj zawsze można się natrząsać z państw, które - czasem lepiej, a czasem gorzej - tworzą instytucję prawa z LUDZMI, JACY NAPRAWDĘ (!) SĄ.

Libertarianizm jest zatem modelowym przykładem utopii - jako że wskazuje na nieziszczalny ideał o nieustalonej (i właściwie niemożliwej do ustalenia z samej konstrukcji rozumowania) możliwości realizacji w realnym świecie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:27, 04 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin