Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Zaburzenia mentalne odbierane jako charyzma

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 18:02, 02 Lut 2023    Temat postu: Zaburzenia mentalne odbierane jako charyzma

Patrząc na historię świata, zastanawiające jest, jak wielu przywódców miało różnego rodzaju zaburzenia psychiczne, objawy paranoi, choroby dwubiegunowej i innych. Hitler funkcjonował na psychotropach, Churchil miał chorobę dwubiegunową, a patrząc na przynajmniej paru współczesnych przywódców większych i mniejszych państw, nie sposób jest się nieraz oprzeć wrażeniu, że mamy do czynienia z osobami psychicznie niestabilnymi, na pograniczu zaburzeń kwalifikujących do leczenia zamkniętego...

Problem w tym, że ludzkość ma pewną skazę genetyczną, związaną z dziedzictwem ewolucyjnym, jakie ciągnie za sobą nasza biologiczna natura. Badania psychologów pokazują bardzo silną bezradność rozumu większości ludzi wobec przekazów silnie emocjonalnych. Odbieramy - instynktownie - znacznie silniej to co emocjonalne, niż to co przekonywujące swoją logiką, oparte o dobrze uzasadnione rozumowania.

Niektórzy ludzie zdają się być wręcz mentalnie bezradni wobec naporu upartej emocjonalności - odbierają ją jako charyzmę, poddają się jej bez stawiania pytań. Słynny amerykański przestępca Charles Milles Manson, ten sam, który odpowiada za morderstwo rodziny reżysera Polańskiego miał na poły "magnetyczną" moc zniewalającą słabych mentalnie ludzi. Potem ci ludzie tworzyli jego "rodzinę", czyli diaboliczną sektę, mordującą ludzi w imię swojej ideologii. Co powodowało, że Manson tak sprawnie manipulował słabymi mentalnie osobami?
- Miał pewien rodzaj charyzmy.
Ja sam przyznam, że patrząc nawet na samo zdjęcia Mansona, trochę ją czuję. Ten skupiony wzrok, a jednocześnie pewna siebie twarz, ta broda nadająca Mansonowi image starożytnego proroka... To robi, nawet na zdjęciu, wrażenie. Manson był człowiekiem bez wykształcenia, właściwie nieukiem. Ale jak się okazuje, to nie rozum, nie inteligencja, nie wiedza przyciągają ludzi. Inteligent co prawda może zachwycić inną inteligentną osobę jakimś tam wyjątkowo twórczym podejściem do tej, czy innej sprawy, ale inteligencja, rozum nie zniewalają nikogo. Bo naturą inteligencji jest wieczne poszukiwanie i wątpienie, nie przywiązywanie się do niczego, tylko nieustanne podważanie tego, co dotychczasowe. To podejście jest zatem z zasady przeciwne temu, co jest potrzebne do manipulowania ludźmi. Manipuluje się bowiem ZAŚLEPIENIEM, uporem do czegoś przy jak najmniejszym wskazaniu konkretnych podstaw. Im mniej jest podstaw, które przywiązują zmanipulowanego do danej idei, sprawy, tym lepiej dla tego celu, którym jest manipulacja, bo mniej jest zagrożeń, iż ktoś się zorientuje, że jest manipulowany na wskutek dostrzeżenia niespójności w rozumowaniu. To nie spójność rozumowania ma być tym powodem ślepego zawierzenia manipulującemu, lecz czynniki, których nie da się rozważać, czynniki intuicyjno - instynktowne, które "są, bo są". Najczęściej takim czynnikiem właśnie...
sama osoba charyzmatycznego lidera.
Ludzie, którzy zatracają swój rozum i idą ślepo za liderem - często guru sekty, samozwańczym wodzem - czynią to nie dlatego, że rozum ich do tego skłonił, ale z powodu instynktu podążania za liderem, z powodu intelektualnie ślepego, genetycznie wimprintowanego w psychikę, stadnego imperatywu. Tu osoba nie wybiera, tu instynkt wybiera za nią, a ona się tylko do imperatywu stosuje.

Dlaczego ten instynkt potrafi być taki silny?
Bo był doskonalony przez tysiące pokoleń, które przetrenowały słuszność paradygmatu "podążaj za liderem, który się najlepiej wyłonił, czyń to, co reszta stada" w warunkach typowych zagrożeń walki o przetrwanie w środowisku przyrodniczym typu busz, sawanna, z koniecznością zdobywania pożywienia, chronienia się przed drapieżnikami.
Zwierzęta nie mogą zbytnio polegać na rozumie, inteligencji, bo ten jest zbyt mało powtarzalną właściwością osobniczą. Poza tym intelekt jest "drogi" w tym znaczeniu, iż jego rozwój wymaga pewnych ustępstw w zakresie "siłowych cech" organizmu. Żyjąc w buszu statystycznie korzystniejsze jest postawienie na siłę, szybkość i zdolności instynktowne, niż na rozum, który zależy dodatkowo od bardzo wielu niestabilnych, nie dających się przewidzieć czynników. W warunkach zagrożenia stado potrzebuje jedności, jednoznaczności, a nie optymalności rozwiązań. Dlatego instynkty będą preferować raczej te pierwotne, nie związane z rozumnością cechy i funkcje.

W obliczu zagrożeń życia na stepie, w buszu, sawannie, jakie grożą osobnikom tworzącym stado jednoznaczność, wyrazistość lidera okazuje się ważniejsza, niż obiektywizm ocen, niż rozum. Stado z większym prawdopodobieństwem przetrwa jeśli pójdzie nawet za mniej bystrym liderem, ale przy tym zachowa spójność, utrzyma się jako stado, a nie rozproszy, bo niby tu "każdy miałby mieć prawo do samodzielnego decydowania i wyboru swojej intelektualnej drogi"...

Człowiek jest właściwie pierwszym takim przypadkiem w historii ewolucji, w którym rozum jest w stanie wypracowywać rozwiązania pozwalające realnie konkurować z reakcjami instynktownymi.
Człowiek właściwie jest czymś w rodzaju buntu przeciw biologii. Tylko, że...
wciąż ten człowiek głęboko w instynktowności tkwi. Szczególnie głęboko tkwią ci ludzie, którzy nie są w stanie kontrolować rozumem swoim emocjonalnych ocen i reakcji...
Dzisiaj w ludzkości wciąż raczej wybrańcy są w stanie spójnie posługiwać się intelektem. Większość wciąż pozostaje "stadem w buszu", które ma podążać z najsilniej odznaczającym się liderem.

Charyzma jest bardzo niejednoznaczną cechą. Historia oczywiście zna przypadki charyzmy użytej dla dobra, etycznej, ale też bardzo dużo przypadków charyzmy na służbie zła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:08, 18 Lut 2023    Temat postu: Re: Zaburzenia mentalne odbierane jako charyzma

Kiedyś charyzmę u ludzi postrzegałem znacznie bardziej pozytywnie. W młodości pewnie w jakiś sposób chciałem móc wpływać na ludzi, będąc postrzeganym jako wyjątkowa osoba, jako ktoś komu się ufa tak z bliżej nieokreślonego impulsu, której się wierzy bez zastrzeżeń. Może nie było to u mnie silne pragnienie, ale trochę go było.
Wraz ze zdobywaniem doświadczeń życiowych i samowiedzy moje pragnienie bycia podziwianym i słuchanym się zmniejszało, a także zmieniało charakter. Uświadomiłem sobie, że właściwie NIE CHCĘ aby mi ktokolwiek wierzył za bardzo, abym był akceptowany bez zastrzeżeń, na jakiejś niewolniczej zasadzie. Nawet instynktownie zachowywałem się nieraz tak, aby wygaszać nadmiar zaufania dla mnie, w przypadku gdy takowy zaobserwowałem. Dziś nawet w podpis sobie wstawiłem, że nie oczekuję ślepej mi ufności, czy obdarzenia mnie autorytetem. I jest to jak najbardziej szczere, a przede wszystkim spójne z moim osobistym pojmowaniem prawdy, sensu, rozumu. To pojmowanie bowiem traktuje wiarę i rozumienie jako pojęcia będące blisko siebie, pozostające w ścisłym związku.
Rozumienie bliskie wiedzy jest tym, co opiera się na ustabilizowanych aspektach modelowania rzeczywistości.
Wiara jest tym, co wytycza kierunki, dopełnia elementy brakujące, aby rozumowaniem "iść do przodu" także tam, gdzie akurat jeszcze nie ma dostępności do owych ustabilizowanych, potwierdzonych aspektów rozumienia.
Dopiero razem stosowane wiara i rozumienie bliskie wiedzy konstruują kompletność w podejściu do rzeczywistości, pozwalając nie tylko kolekcjonować wcześniejszy dorobek intelektualny, ale eksplorować świat myśli, wzrastać intelektualnie.

Wracając do charyzmy i jej odbioru przez ludzi. Niestety, najczęściej u ludzi działa ona tak, że ci co wierzą charyzmatykom robią to ZAMIAST SAMODZIELNEGO ROZUMOWANIA. Sensownie by było, gdyby ktoś jakoś był w stanie spójnie połączyć własną sprawczość, niezależność myślenia i silne zaufanie do jakiejś wspaniałej osoby, która dopełnia brakujące elementy wiedzy i rozumienia. Jednak z moich doświadczeń wynika, że ludzie charyzmatyków traktują trochę na podobieństwo bożków - wierzą im z jednej strony bezkrytycznie, a z drugiej raczej emocjonalnie, nie dbając o sensy.
Kiedyś dawno temu może odczytywałbym jako coś fajnego, gdybym było odbierany bezkrytycznie przez kogoś (szczególnie przez atrakcyjną osobę płci przeciwnej... :wink: ), wielbiony i uznawany bezwarunkowo. Dzisiaj chyba potraktowałbym taką atencję wobec mnie jako rodzaj obciążenia, dyskomfort. Bo ja sam mam nieustanne wątpliwości, sam sobie nie wierzę bez zastrzeżeń, a tu niby dlaczego ktoś miałby wierzyć mi bardziej, niż ja sam sobie. A przecież jakaś część odpowiedzialności za błędy, wynikające z zawierzenia nadmiernego w jakieś moje słowa na mnie by spadała. Najgorszą chyba rzeczą byłoby, gdyby ktoś uznał mnie za coś w rodzaju nieomylnego - wtedy każda moja wypowiedź byłaby przez taką osobę odczytywana w trybie nienaturalnej nadinterpretacji, czyli byłaby w typowych przypadkach odbierana fałszywie z zasady. To byłby koszmar, chyba wobec takiej osoby powinienem złożyć jakiś ślub milczenia, aby nie dać jej szansy na to, by coś z moich wypowiedzi przyjęła w sposób tak przesadzony.

Tak więc sam nie chcę być charyzmatykiem, ale też - z powodu dokładnie tych samych zastrzeżeń - nie traktuję dobrze charyzmatyków wokół mnie. Charyzmatycy znani mi z historii mają zaledwie jeden wyjątek od tej reguły, że wobec charyzmatyków warto jest być ostrożnym. Tym wyjątkiem jest dla mnie osoba Jezusa. Ale jest to osoba tak bardzo wyjątkowa w historii ludzkości, tak bardzo inna pod każdym niemal względem, że spokojnie można uznać tę regułę "bądź ostrożny w zaufaniu charyzmatykom" jako ścisłą. Bo przykładów w drugą stronę, przykładów charyzmy, która prowadziła do uwiedzenia tłumów, które potem robiły rzeczy jawnie złe jest po prostu na pęczki.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:09, 18 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:48, 18 Lut 2023    Temat postu:

Ciekawy spostrzeżenia.

Michał Dyszyński napisał:
Charyzmatycy znani mi z historii mają zaledwie jeden wyjątek od tej reguły, że wobec charyzmatyków warto jest być ostrożnym. Tym wyjątkiem jest dla mnie osoba Jezusa. Ale jest to osoba tak bardzo wyjątkowa w historii ludzkości, tak bardzo inna pod każdym niemal względem, że spokojnie można uznać tę regułę "bądź ostrożny w zaufaniu charyzmatykom" jako ścisłą.


W czasach Jezusa chyba było wielu różnych liderów i charyzmatyków religijnych, którzy budowali wokół siebie jakieś małe grupy. Jezus też był kimś takim. Głosił ideę, które były też znane w innych religiach, głoszone przez innych filozofów np. Konfucjusz, który też nauczał, że należy czynić dobro dla innych ludzi. Co więc masz na myśli z tą wyjątkowością?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:21, 19 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Ciekawy spostrzeżenia.

Michał Dyszyński napisał:
Charyzmatycy znani mi z historii mają zaledwie jeden wyjątek od tej reguły, że wobec charyzmatyków warto jest być ostrożnym. Tym wyjątkiem jest dla mnie osoba Jezusa. Ale jest to osoba tak bardzo wyjątkowa w historii ludzkości, tak bardzo inna pod każdym niemal względem, że spokojnie można uznać tę regułę "bądź ostrożny w zaufaniu charyzmatykom" jako ścisłą.


W czasach Jezusa chyba było wielu różnych liderów i charyzmatyków religijnych, którzy budowali wokół siebie jakieś małe grupy. Jezus też był kimś takim. Głosił ideę, które były też znane w innych religiach, głoszone przez innych filozofów np. Konfucjusz, który też nauczał, że należy czynić dobro dla innych ludzi. Co więc masz na myśli z tą wyjątkowością?


Gimboateista znalazł tylko jedno dalekie podobieństwo w naukach i uogólnił to na wszystko. Klasyka manipulacji
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:25, 19 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Ciekawy spostrzeżenia.

Michał Dyszyński napisał:
Charyzmatycy znani mi z historii mają zaledwie jeden wyjątek od tej reguły, że wobec charyzmatyków warto jest być ostrożnym. Tym wyjątkiem jest dla mnie osoba Jezusa. Ale jest to osoba tak bardzo wyjątkowa w historii ludzkości, tak bardzo inna pod każdym niemal względem, że spokojnie można uznać tę regułę "bądź ostrożny w zaufaniu charyzmatykom" jako ścisłą.


W czasach Jezusa chyba było wielu różnych liderów i charyzmatyków religijnych, którzy budowali wokół siebie jakieś małe grupy. Jezus też był kimś takim. Głosił ideę, które były też znane w innych religiach, głoszone przez innych filozofów np. Konfucjusz, który też nauczał, że należy czynić dobro dla innych ludzi. Co więc masz na myśli z tą wyjątkowością?

Głównie myślę o tym, że ani jeden z tych charyzmatyków nie stworzył czegoś takiego jak chrześcijaństwo - religii największej ze wszystkich znanych ludzkości. Co prawda chrześcijaństwo ma wiele odłamów, ale ogólnie uznanie Jezusa, jego autorytetu moralnego i wielkości w takiej czy innej postaci jest wspólne dla nich wszystkich.

Budda jest drugi na liście twórców wielkich religii. Ale o jego charyzmatyczności nie mam danych, więc się nie wypowiadam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 2:41, 19 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Ciekawy spostrzeżenia.

Michał Dyszyński napisał:
Charyzmatycy znani mi z historii mają zaledwie jeden wyjątek od tej reguły, że wobec charyzmatyków warto jest być ostrożnym. Tym wyjątkiem jest dla mnie osoba Jezusa. Ale jest to osoba tak bardzo wyjątkowa w historii ludzkości, tak bardzo inna pod każdym niemal względem, że spokojnie można uznać tę regułę "bądź ostrożny w zaufaniu charyzmatykom" jako ścisłą.


W czasach Jezusa chyba było wielu różnych liderów i charyzmatyków religijnych, którzy budowali wokół siebie jakieś małe grupy. Jezus też był kimś takim. Głosił ideę, które były też znane w innych religiach, głoszone przez innych filozofów np. Konfucjusz, który też nauczał, że należy czynić dobro dla innych ludzi. Co więc masz na myśli z tą wyjątkowością?

Głównie myślę o tym, że ani jeden z tych charyzmatyków nie stworzył czegoś takiego jak chrześcijaństwo - religii największej ze wszystkich znanych ludzkości. Co prawda chrześcijaństwo ma wiele odłamów, ale ogólnie uznanie Jezusa, jego autorytetu moralnego i wielkości w takiej czy innej postaci jest wspólne dla nich wszystkich.

Budda jest drugi na liście twórców wielkich religii. Ale o jego charyzmatyczności nie mam danych, więc się nie wypowiadam.


Czyli rozumiem, że Mahometa, który stworzył jedną z największych religii na świecie, również można zaliczyć do wyjątkowych osób, tak bardzo inną pod każdym względem? :wink:
Rozumiem też, że gdyby chrześcijaństwo nie stało się największą religią na świecie to nie należałoby Jezusa uznać za "osoba tak bardzo wyjątkowa w historii ludzkości, tak bardzo inna pod każdym niemal względem"?
Sukces powszechności i rozwoju chrześcijaństwa chyba należy przypisać Pawłowi z Tarsu. :think:

No dobra, nie twierdzę, że nie był Jezus nic, a nic wyjątkowy, w końcu jakaś małą grupkę ludzi wokół siebie zgromadził, którzy później na podstawie ST wyinterpretowali sobie, że Jezus jest Synem Bożym, kimś posłanym od Boga. No, ale żeby zaraz twierdzić, że jest osobą wyjątkową w historii świata, bo chrześcijaństwo stało się największą z religii? :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 8:05, 19 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
No, ale żeby zaraz twierdzić, że jest osobą wyjątkową w historii świata, bo chrześcijaństwo stało się największą z religii? :think:


Na pewno jesteś bardziej wyjątkowy. Jak pierdyknąłeś samochodem w kaczkę to przez miesiąc beczałeś na forum. Żaden z twórców wielkich religii nie wpadłby na coś takiego
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:02, 19 Lut 2023    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Sukces powszechności i rozwoju chrześcijaństwa chyba należy przypisać Pawłowi z Tarsu. :think:

No dobra, nie twierdzę, że nie był Jezus nic, a nic wyjątkowy, w końcu jakaś małą grupkę ludzi wokół siebie zgromadził, którzy później na podstawie ST wyinterpretowali sobie, że Jezus jest Synem Bożym, kimś posłanym od Boga. No, ale żeby zaraz twierdzić, że jest osobą wyjątkową w historii świata, bo chrześcijaństwo stało się największą z religii? :think:

Możesz to uznać zatem za moją subiektywną opinię, ale tak uważam i twierdzę. Zdaję sobie sprawę, że kryteria, które przyjąłem do mojej oceny same podlegają ocenie, więc nie mam tu szans i tak wykopać się spod zarzutu subiektywizmu - jak nie na bezpośrednim, to na tym wyższym etapie analizy wynikania.
Ja z resztą już tak osobiście skupiam się i tak nie na tym, co najbardziej widoczne w kontekście życia Jezusa (czyli fakt, że zainicjował on największą religię ludzkości - że z pomocą innych, to się zgodzę, ale to mi w tym wnioskowaniu nie przeszkadza), lecz bardziej na spuściźnie genialnych spostrzeżeń, idei, które są przekazywane w NT przez Ewangelistów i twórców listów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 0:25, 20 Lut 2023    Temat postu:

Chcę wrócić do tematu zaburzeń mentalnych odbieranych jako charyzma.
Nie wiem, jak inni odbierają na przykład przekaz Hitlera, widoczny na nagraniach z jego życia, ale chyba jakiś rodzaj witalności, energii, pasji ja na nich czuję. Trochę rozumiem, jak to mogło się w psychice Niemców poddanych presji fuehrera mentalnej układać - z jednej strony mieli tę pasję, to niezbite przekonanie o słuszności emanujące z owych wystapień, a z drugiej strony terror, lęk przez represjami. Więc słaba psychika człowieka gotowa jest uwierzyć, ulec temu "kijowi i marchewce".
Z punktu widzenia tyrana chodzi zwykle o to, aby marchewka była nie za duża. Raczej dla pospólstwa głównym mechanizmem nacisku jest kij, połączony z sugestią: uwierz, nie opieraj się, patrz - ten twój wódz jest taki silny, taki przekonany o swojej racji, więc nie może się mylić...
A przecież Hitler intelektualnie był średniakiem - miał wykształcenie na poziomie średnim, ale na uczelnię artystyczną, o której indeks się ubiegał, się nie dostał. Czyli na pewno nie było to geniusz. W wojsku za to radził sobie świetnie - bo był karny w pruskim stylu. Ot, raczej żołdak niż intelektualista. Napisał swoją sławetną książkę - Mein Kampf. Była ona główne manifestem poglądów autora na temat wyższości rasy niemieckiej nad innymi narodami i potrzeby zdobywania przez Niemców "przestrzeni życiowej". Intelektualnie wybitne dzieło to na pewno nie było, pozostając po prostu zbiorem subiektywnych przekonań i nawiedzonych koncepcji samego Hitlera.
Ale patrząc na tyranów tego świata, trudno jest doszukać się tam tuzów intelektu, próżne jest oczekiwanie, że wykażą się oni obiektywizmem, dążeniem do obiektywnej prawdy. Jest dokładnie odwrotnie!
Tyrani posługują się nie obiektywną częścią ludzkiej mentalności, lecz tą najbardziej instynktowną, niekontrolowaną, emocjonalną. Ich głównym narzędziem jest po prostu strach, połączony z mechanizmem dominacji. A historia świata pokazuje, że to działa - ludzie są biologicznie zwierzętami i te zwierzęce - dominacyjne - emocja bardzo silnie na nich działają. Do strachu tyrani dorzucają emocjonalną marchewkę - wmawiając wszystkim, że jak się mu poddadzą, to czeka ich jakaś, bliżej niesprecyzowana godność i wielkość.
Tyran, despota próbuje zaszczepiać wokoło takie właśnie uczucie - z jednej strony co prawa poniżenie, pomieszane z lękiem, bo to tylko wódz jest na szczycie, a z drugiej owa obietnica: ale jak się mi poddasz, to czego cię wywyższenie, braterstwo z podobnymi tobie, wspólne zwycięstwo...
I słabe umysły temu ulegają. Masowo temu ulegają, pomimo tego, że owa domniemana "godność" sprowadza się w istocie do prania mózgu, że: jak jesteś trybikiem w systemie przemocy stworzonym przez despotę, to w istocie dostępujesz jakieś wywyższenia w swojej godności, że jest ci wspaniale, bo jesteś z tym wodzem i jego poddanymi. Cóż to za "godność" była sądzona żołnierzom Wehrmachtu, którzy ruszyli na podbój ziem na Wschodzie cierpiąc chłód, bród, nadludzkie zmęczenie, wystawiając się na kule wrogiej armii. Cóż to za "godność" zabijać ludzi, których się widzi po raz pierwszy na oczy (czasem kobiety i dzieci), zabijać ich, bo wódz tak sobie wymyślił... Czy to - już bardziej obiektywnie patrząc na sprawę - bardziej godność, czy totalne poniżenie?...
- Ja obstawiam to drugie. Ale wielu ludziom wydawało się to "godnością". Dlaczego?
- Bo ich wódz tak twierdził?...
A ich wódz, to kto? Jakiś geniusz intelektu? Ktoś kto posiadł wielką wiedzę, zrozumienie?...
- Nie! W przypadku żołdaków Hitlera, uwierzyli oni średnio wykształconemu, niespełnionemu malarzowi, który uroił sobie wielkość, którego chyba po prostu należy nazwać paranoikiem i traktować jako osobę zaburzoną psychicznie.
Ale była w tym człowieku charyzma - trochę wytrenowana przed lustrem, związana ze świadomą chęcią manipulowania ludźmi, ale pewnie też i w znacznym stopniu instynktowna, wrodzona. Zła, niszczycielska charyzma.
Ciekawe jest, że Hitler uwiódł swoją charyzmą także Brytyjczyków. Jak można przeczytać tutaj [link widoczny dla zalogowanych]
Hitler się sam zdziwił entuzjastycznym przyjęcie jego osoby podczas wizyty w Wielkiej Brytanii.
Cytat:
Przed wojną Niemcy i Brytyjczycy ślepo go wielbili. „Powinni dziękować Bogu, że u sterów jest ktoś tak cudowny jak Hitler!” – mógłby zapisać w dzienniku.
...
...egzemplarz brytyjskiej gazety „Daily Express”, dla której Lloyd George napisał...
„Powinni dziękować Bogu, że u sterów jest ktoś tak cudowny jak Hitler!”


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 0:41, 20 Lut 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin