Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Absolutyzowanie własnej wizji świata i wiedza niepewna

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:47, 16 Gru 2019    Temat postu: Absolutyzowanie własnej wizji świata i wiedza niepewna

U bardzo wielu ludzi z mojego otoczenia widzę następujący schemat myślowy:
- człowiek postrzega świat, jak potrafi, rozważa tak jak potrafi
- coś czego człowiek nie widzi, dla niego nie istnieje
- sposób rozumowania, którego człowiek w sobie nie wdrożył, nie jest przez tego człowieka oczywiście używany, ani nawet rozważany
- nie sposób jest uznać istnienia czegoś, co jest poza umysłem, bo nie ma jak tego czegoś wskazać owemu umysłowi, to coś jest dla umysłu nieistniejące z natury postrzegania
- ostatecznie więc człowiek to odrzuca, jako nieistniejące/nieprawdziwe, zaś za prawdziwe i istniejące uznaje to, z czym się przynajmniej zetknął w swoich doznaniach, czy myślach.

Powiedziałbym, że funkcjonuje nawet reguła: im mniej ktoś posiada wiedzy (niekoniecznie wiedzy pewnej, także wiedzy częściowej, ze świadomością jej niesprawdzonego statusu w jakimś zakresie), tym rzadziej spotykał się z fenomenem ODKRYCIA NOWEGO, tym mniej jest zatem skłonny uznawać, że rzeczy mu nieznane w ogóle istnieją, że zależności, których on nie rozumie, rzeczywiście mogą obowiązywać. Ludzie z bardzo szeroką wiedzą najczęściej (są wyjątki!), przynajmniej pod tym względem, są bardziej pokorni. Oni już tyle razy przekonali się, że najpierw mieli wizję rzeczy A, potem musieli ją zmodyfikować na B, a potem jeszcze na C, D..., że w standardzie swojego obrazu świata ujmują tę otwartość, niepewność co do swojego statusu wiedzy.

Wiedza niepewna - czyżby oksymoron?
W ogóle stwierdzenie, które wyżej użyłem, "wiedza niepewne", może być odebrane jako błędnie użyte - wiedza, a niepewna?... Przecież wiedza, to wiedza, jeśli ktoś coś wie, to znaczy, że mamy do czynienia z pewną informacją...
W przypadku tego rozumienia słowa "wiedza" natrafiamy na dość modelowy przypadek sytuacji, w której da się zaobserwować, jak to sam język może sterować naszym rozumowaniem, prowadząc do błędnych wyobrażeń o rzeczywistości i o myśleniu. Sugestia myślowa "mam wiedzę", czy ktoś "posiada wiedzę" prowadzi bowiem umysł w stronę "oto posiadacz wiedzy zdobył absolutnie pewne informacje na jakiś temat". Skoro ktoś tę wiedzę ma (jak powiedziano), to znaczy, że taka wiedza występuje (wszak inaczej nie byłoby o czym mówić), a co za tym idzie w ogóle MOŻLIWE JEST posiadanie pewności na temat różnych rzeczy świata. Mało to, że jest ono możłiwe - tu już rodzi się sugestia, że wiedza (właśnie ta pewna) - jako coś pożądanego - jest tym domyślnym stanem umysłu. Wstydzić się powinien ten, który nie wie...
Stąd mamy powszechne postawy ludzi, którzy aspirują w różnych debatach do owego - uznawanego za jedyny poprawny i słuszny - stanu wiedzy.

Mamy w debatach - znowu naturalną - kolejną postawę, skoro ja coś wiem (stan, jak wspomniałem wyżej domyślny, a ja przecież chcę być poprawnym, mądrym człowiekiem), a ta moja wiedza jest pewna, to z automatu (niejako paradygmatem językowego znaczenia słowa) ci co mają odmienne zdanie muszą się mylić. Tak z "czystej logiki" to wynika...

Dlatego ja właściwie stanąłbym pod sztandarem WIEDZY NIEPEWNEJ. Albo inaczej - głosiłbym, że pewnej wiedzy nie ma, zaś obietnica "posiadać wiedzę" jest bałamutna w jakimś ogólnym znaczeniu. Żaden człowiek nie posiada (pewnej) wiedzy!
Standardem dla traktowania słowa "wiedza" (w sensie społecznym, nie prywatnym) powinno być: zbiór przekonań uznanych przez społeczność na danym etapie jej rozwoju za słuszne.
Wiedza zawsze jest jakoś relatywna, bo powstaje (już na gruncie językowym) z cegiełek, które wyrosły ze starego sposobu pojmowania świata. Więc już sam fakt progresu w zakresie wiedzy, nauki jest niejako dowodem na to, że wiedza jest z natury niepewna.

Problem jest jednak w naszych mentalnych odruchach, w psychologii. Ludzie, którzy myślą emocjami, łatwo kategoryzują "dobry", "zły", przywiązują się do tych słusznych interpretacji (jak tutaj wiedza, rozumiana jako coś, co jest pewne), raczej będą mieli problem z wewnętrzną zgodą na to, ich mniemania są jakoś relatywne. Przecież to brzmi prawie jak potwarz, atak personalny. Ktoś mówi "ja wiem A", ktoś odpowiada "nie wiesz A" - czyli mamy starcie, a dalej aktywacja trybu "walcz, lub uciekaj".
Trudno jest (większości osobom) zgodzić się na to, że wszystko, co KTOKOLWIEK na tym świecie twierdzi należy traktować domyślnie jako niepewne.
I obraz tego mamy w większości toczących się dyskusji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 14:51, 16 Gru 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin