Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mylenie sensu wypowiedzi z jej domniemanym celem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:45, 24 Lut 2021    Temat postu: Mylenie sensu wypowiedzi z jej domniemanym celem

Porozumiewanie się polega na wypowiadaniu stwierdzeń - to banał. Myślę, że większość osób się zgodzi, że w komunikacji stwierdzenia
1. Mają jakiś sens - znaczenie bezpośrednie
2. Są wypowiadane celowo, cel jest często indywidualny, związany z jakąś tam strategią wykazywania czegoś.
Niby każdy powinien rozumieć, że obie te rzeczy występują, że są w dużym stopniu niezależne. Ale niektórym to się myli. Szczególnie osobom emocjonalnym, albo ogólnie nie panującym intelektualnie nad rozumowaniem to się myli. Podam przykład jak to działa.
Dwóch bandytów przygotowuje napad, obliczyli że mają do swoich spluw 3 paczki po 24 naboje. Wyszło im, że mają 3*24=72 naboje. Cel bandytów jest wredny. Ale czy jednak liczba 72, jaka wyszła z rachunków jest wredna?...
A może działanie 3*24=72 jest wredne?...
- Cóż, pewnie w tym przypadku każdy stwierdzi, że nie jest; liczba, to liczba ona nie jest winna temu, że opisuje sytuację, którą oceniamy jako moralne zło.
Tutaj sens mnożenia 3*24=72 jest akceptowalny.
Cel - złe użycie przez bandytów, jest odrzucany.
Ale rozumiemy, że przez fakt użycia tego rachunku do złej sprawy nie czyni działania 3*24=72 nieprawdziwym.

Ale weźmy inny przypadek - z dyskusji na tym forum. Pewien teista ogłosił: absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.
Jaki jest zarzut względem tej wypowiedzi?...
- Ano jest. Zarzut jest taki, że teista w ten sposób teraz zapewne uzasadni to, iż w takim razie można wierzyć w Boga.
Skoro tak, to co?
- To nagle (idąc za rozumowaniem tego krytyka teistów) trzeba by chyba zaprzeczyć temu, że gdzieś wszystko oprze się na arbitralnej wierze... No bo jak inaczej?... :shock:

Tak to jest, gdy w rozumowaniu brakuje INTELEKTUALNEJ KONTROLI. Myślimy w dużym stopniu intuicyjnie. Ale intuicje mają to do siebie, że nieraz zdarza im się dość dowolnie mieszać kategorie. Stąd nasz krytyk teizmu, przewidując iż użycie jakiejś prawdy może mu nie odpowiadać, deprecjonuje samą tę prawdę. Ale z drugiej strony owej prawdzie trudno jest jakoś sensownie zaprzeczyć. Prawda jest - trudno - taka właśnie jest. Z mojego doświadczenia wynika, że niewielu ateistów sobie z tego rodzaju prawdą radzi. Zwykle "stają okrakiem na barykadzie" i dość chaotycznie raz ową prawdę uznają, raz jej przeczą - wszystko w zależności od koniunkturalnych potrzeb.

Brak kontroli nad rozumowaniem...
Wtedy nie wiadomo właściwie co się wie, a czego się nie wie, co się traktuje jako prawdziwe, a czemu się przeczy. Walczą ze sobą:
- cel rozumowania
- z sensem rozumowania.
Walczą, aż ten umysł, w którym walczą robi się kompletnie skołowany. :rotfl:

A co jest jeszcze zabawne w tym przykładzie z myleniem celu i sensu argumentu z wiarą, jako koniecznym elementem budowania struktury zaufania do stwierdzenia?
- Zabawne jest to, że - przynajmniej część dyskutantów teistów - wcale tego rodzaju argumentacji o ogólnej równości wiar, co miałoby być argumentem na teizm nie zamierza stosować. Tyle, że wygodniej jest walczyć z chochołem, który nie ma jak się bronić, niż z rzeczywistymi argumentami. Więc się argumentację do walki z chochołem stosuje.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 20:13, 24 Lut 2021, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 11:20, 25 Lut 2021    Temat postu: Re: Mylenie sensu wypowiedzi z jej domniemanym celem

W moim odczuciu zdolność do separowania celu wypowiedzi od jej sensu ogólnego, znaczenia jest jednym z kluczowych aspektów pasowania na prawdziwego intelektualistę.

Człowiek instynktowny (wprowadzę takie pojecie do rozważań, mam nadzieję, że będzie ono zrozumiałe) jest naszą mentalną "powłoką myślową" na stert. Ten człowiek instynktowny widzi aspekty rzeczywistości nierozerwalnie z jego potrzebami. Taki człowiek nie potrafi jeszcze abstrahować, widzi rzeczy ZAWSZE od kątem "co ja będę z tego miał?".

W pewnym momencie następuje coś w rodzaju intelektualnego przebudzenia - ci, co do niego dojrzeli, zaczynają widzieć rzeczy obiektywnie. Dobrym przykładem jest pojmowanie dobra i zła w sposób, jaki prezentował Kali z "W pustyni i w puszczy" Sienkiewicza. Kali widział dobro i zło nierozerwalnie z jego interesem, potrzebami. Staś zaś tłumaczył Kalemu pojęcie dobra w sensie ogólnym, jako niezależne od tego, czy służy ono nam, czy innym ludziom. To jest właśnie odseparowanie celu od znaczenia.

Odseparowanie celu od znaczenia w dyskusjach jest szczególnie trudne wtedy, gdy jedna ze stron ma nastawienie silnie polemiczne, związane z obroną konkretnego stanowiska. Z taką osobą nie udaje się rozmowa o pojęciach, lecz zawsze będzie to w jakimś stopniu rozmowa o celu przekonywania, który ma dana osoba. Dla niej pojęcia już nie są ogólne, nie mają obiektywnej treści, lecz są ściśle powiązane z tym, do czego potencjalnie ktoś miałby ich użyć - stają się "dobre", albo "złe".
Prawdziwy intelektualista z ducha nie ma żadnych pojęć dobrych, ani złych. Pojęcia dla niego są narzędziami do komunikacji, do przekazywania znaczeń. Dobro, czy zło może się pojawić ale nie jako płynące z samego pojęcia, lecz ZE SPOSOBU w jaki się pojęcie użyło. Np. pojęcie użyte w celu zmanipulowania kogoś prowadzi do zła. Zaś pojęcie użyte w celu uświadomienia komuś aspektu, który pozytywnie ułoży danej osobie życie, będzie prowadziło do dobra.
Dobrem bardziej ogólnym jest ŚWIADOMOŚĆ ZRÓWNOWAŻONA. Taka świadomość ogarnia zarówno aspekty trudne (zagrożenie, świadomość błędu, fałszu, zbrodni...), jak i ten pozytywne emocjonalnie (szczęście, zrozumienie, przyjemność, prawda...). Nie ma rozumienia dobra, bez rozumienia też i zła. Uświadomienie sobie samego dobra, pomijając zło jest niewykonalnym zadaniem, bo nawet ten sam aspekt sprawy, w zależności od perspektywy raz może być oceniany jako dobry, a innym razem jako zły. Przykładowo bół podczas operacji dentystycznej na krótką metę odbierzemy jako zło, lecz na dłuższą metę wyniknie z niego dobro. Ktoś, kto się chce absolutnie odseparować od "wszelkiego zła", nie będzie miał jak rozważyć tego aspektu przejściowego zła - bólu, aby z tego dojść do większego dobra.
Odseparowanie czystointelektualnych aspektów od celowych, związanych z obroną czy promocją konkretnego stanowiska, konkretnej osoby wymaga jednak pewnego hartu wewnętrznego. Ten hart jest związany z trzymaniem na wodzy tych emocji, jakie związane są z pierwotną reakcją na negatywny aspekt - np. wymagane jest wytrzymanie owego bólu, jaki aplikuje nam dentysta. Ale podobnie "jak dentysta" funkcjonuje też pojmowanie zagadnień, które mogą zagrozić jakimś naszym celom poznawczym, czy związanym z obroną stanowiska w dyskusji. Kto widzi to stanowisko zawsze w postaci z dowiązaną osobistą oceną, wynikającą z celu, do którego się dąży, ten nigdy nie zrozumie zagadnienia w postaci ogólnej.
Podsumowując: człowiek instynktowny nie jest w stanie myśleć obiektywnie, bo on zawsze będzie agitował zamiast obiektywnie myśleć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:54, 25 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.


z tym stwierdzeniem można zrobić kilka rzeczy, dla przykładu:

1. Czy to stwierdzenie ma absolutną pewność? Jeśli tak to samo się znosi, a jeśli nie, to ktoś to głoszący może się mylić.

2. Skoro nie ma absolutnej pewności to wiara w Boga nie jest nic pewniejsza od wiary w krasnoludki, dlaczego więc wiarę w Boga się promuje, a wiarę w krasnoludki już nie? Chyba tylko z przyczyn psychologicznych, bo nie intelektualnych.

3. Skoro nie ma absolutnej pewności to nie ma nic, co by nam różnicowało (pod kątem pewności, co jest pewniejsze, bardziej prawdopodobne) wybór pomiędzy propozycjami podstawy rzeczywistości, po co więc taką podstawę w swoim życiu deklarować?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 21:12, 25 Lut 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.


z tym stwierdzeniem można zrobić kilka rzeczy, dla przykładu:

1. Czy to stwierdzenie ma absolutną pewność? Jeśli tak to samo się znosi, a jeśli nie, to ktoś to głoszący może się mylić.

To stwierdzenie ma wartość taką, jaką NADA JEJ OSOBA, która się nad sensem stwierdzenia zastanawia. Nie jest to pewność absolutna.

Kruchy04 napisał:
2. Skoro nie ma absolutnej pewności to wiara w Boga nie jest nic pewniejsza od wiary w krasnoludki, dlaczego więc wiarę w Boga się promuje, a wiarę w krasnoludki już nie? Chyba tylko z przyczyn psychologicznych, bo nie intelektualnych.

Nie widzę takiej zerojedynkowej postaci wynikania. Ten kto wierzy odpowiada przed sobą, przed własnym umysłem. Nie trzeba pewności absolutnej aby rozpoznać, że wiara w Boga jest sensowniejsza od wiary w krasnoludki. Nieabsolutna postać jednak też tu działa. I to zwykle działa na tyle nieźle, że ilość osób wierzących w Boga znacząco przekracza ilość wierzących w krasnoludki.

Kruchy04 napisał:
3. Skoro nie ma absolutnej pewności to nie ma nic, co by nam różnicowało (pod kątem pewności, co jest pewniejsze, bardziej prawdopodobne) wybór pomiędzy propozycjami podstawy rzeczywistości, po co więc taką podstawę w swoim życiu deklarować?

A widzisz inne wyjście jak operować na tych poziomach szarości zaufania do stwierdzeń w życiu?
Coś w tym życiu przedsięwziąć trzeba, coś musimy przyjąć, POMIMO braku pewności. Musimy choćby z tego powodu, że zjedzenie czegoś (dla utrzymania życia) też wymaga decyzji - właśnie o zjedzeniu. Z resztą, nawet decyzja o nie zjedzeniu też jest decyzją (też nie jest absolutnie pewna). Ja nie widzę wyjścia. Jeśli Ty widzisz je tutaj, to chętnie się dowiem, jakie to wyjście. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:42, 25 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Nie trzeba pewności absolutnej aby rozpoznać, że wiara w Boga jest sensowniejsza od wiary w krasnoludki.


Skąd to wiesz skoro nie masz pewności absolutnej?
Może mylisz się we wszystkim włącznie z tym, że "nie trzeba pewności absolutnej"? To Twoje stwierdzenie, gdzieś tam w głębi opiera się na wierze, która jest arbitralna.

Cytat:
I to zwykle działa na tyle nieźle, że ilość osób wierzących w Boga znacząco przekracza ilość wierzących w krasnoludki.


Fałszywe przekonania też mogą "działać". Za mało się chyba Lewandowskiego naczytałeś. Zresztą sam chyba kiedyś na to przykłady podawałeś o jakiś tubylcach, co wierzą w duchy i.. nie pamiętam, co było dalej xD

Cytat:
A widzisz inne wyjście jak operować na tych poziomach szarości zaufania do stwierdzeń w życiu?
Coś w tym życiu przedsięwziąć trzeba, coś musimy przyjąć, POMIMO braku pewności. Musimy choćby z tego powodu, że zjedzenie czegoś (dla utrzymania życia) też wymaga decyzji - właśnie o zjedzeniu. Z resztą, nawet decyzja o nie zjedzeniu też jest decyzją (też nie jest absolutnie pewna). Ja nie widzę wyjścia. Jeśli Ty widzisz je tutaj, to chętnie się dowiem, jakie to wyjście. :think:


Zgodzę się, że coś w tym życiu trzeba przyjąć. Przyjmuję na wiarę, że np. świat nie jest iluzją, że jest jakiś świat, że jutro wzejdzie Słońce..

Jakieś przekonania na poziomie życia codziennego też przyjmuję, że np. ktoś mnie nie oszukuje, jak np. mnie informuje, gdzie jest coś co szukam właśnie itp.

Ale ja się pytam, po co deklarować jaka jest ostateczna podstawa rzeczywistości skoro nic o tym nie wiemy i nie mamy jak tego rozsądzić. A argumenty jakie można stworzyć równie dobrze uzasadnią Ci alternatywną podstawę.


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Czw 23:43, 25 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:10, 26 Lut 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Nie trzeba pewności absolutnej aby rozpoznać, że wiara w Boga jest sensowniejsza od wiary w krasnoludki.


Skąd to wiesz skoro nie masz pewności absolutnej?
Może mylisz się we wszystkim włącznie z tym, że "nie trzeba pewności absolutnej"? To Twoje stwierdzenie, gdzieś tam w głębi opiera się na wierze, która jest arbitralna.

Na tym właśnie polega moje pogodzenie się z rzeczywistością, iż akceptuję nieabsolutny charakter moich przekonań. Godzę się z - wbudowaną w rozumowanie od zarania - tą ułomnością (można dyskutować, czy jest tu coś negatywnego, czy po prostu CECHA rozumowania, bez konotacji negatywnej) moich wniosków, przyjmując iż to co stwierdzam, zachowuje swoją poprawność z dokładnością do poczynionych założeń i potencjalnych błędów ujęcia, czy rozumowania.


Kruchy04 napisał:
Cytat:
I to zwykle działa na tyle nieźle, że ilość osób wierzących w Boga znacząco przekracza ilość wierzących w krasnoludki.


Fałszywe przekonania też mogą "działać". Za mało się chyba Lewandowskiego naczytałeś. Zresztą sam chyba kiedyś na to przykłady podawałeś o jakiś tubylcach, co wierzą w duchy i.. nie pamiętam, co było dalej xD

Zgodzę się, że fałszywe przekonania MOGĄ działać. I biorę to jak najbardziej pod uwagę. I dlatego m.in. nie mówię o absolutności moich wniosków. Moje wnioski są takie - jakie są.

Z drugiej strony to, że coś "może" być, ARGUMENT Z MOŻLIWOŚCI jest często błędnie kierowany. Pokazanie iż coś może być uwala jedynie taką argumentację, gdy ktoś zgłaszał wcześniej stwierdzenie jako właśnie absolutne. Jeśli np. ktoś twierdził, że na pewno jakiś system alarmowy wykrywa absolutnie wszystkie próby sforsowania go, lecz ktoś pokazuje iż MOŻE się zdarzyć sytuacja, w której np. grupa czujników zamarza na mrozie, to status takiego argumentu jest "ogólnie system działa", lecz są przypadki wyjątkowe, kiedy może nie zadziałać. Błędem byłoby potraktowanie tego "może nie zadziałać" jako "tu wszystko jest do niczego, system alarmowy jest bezwartościowy".
Niestety, w dyskusjach dość często występuje jakieś takie nieuprawnione ściąganie mentalne opcji MOŻE do przypadku "jest odwrotnie". To, że coś może, że znajduje się przypadek przeczący uwala jedynie stwierdzenia o absolutnym obowiązywaniu. Nie uwala stwierdzeń, w których rzecz traktujemy w poziomach szarości. Wtedy owo "może" staje się ewentualnie dodaniem jakiegoś przypadku szczególnego do listy, która była oczekiwana, iż takie przypadki zawrze.

Kruchy04 napisał:
Cytat:
A widzisz inne wyjście jak operować na tych poziomach szarości zaufania do stwierdzeń w życiu?
Coś w tym życiu przedsięwziąć trzeba, coś musimy przyjąć, POMIMO braku pewności. Musimy choćby z tego powodu, że zjedzenie czegoś (dla utrzymania życia) też wymaga decyzji - właśnie o zjedzeniu. Z resztą, nawet decyzja o nie zjedzeniu też jest decyzją (też nie jest absolutnie pewna). Ja nie widzę wyjścia. Jeśli Ty widzisz je tutaj, to chętnie się dowiem, jakie to wyjście. :think:


Zgodzę się, że coś w tym życiu trzeba przyjąć. Przyjmuję na wiarę, że np. świat nie jest iluzją, że jest jakiś świat, że jutro wzejdzie Słońce..

Jakieś przekonania na poziomie życia codziennego też przyjmuję, że np. ktoś mnie nie oszukuje, jak np. mnie informuje, gdzie jest coś co szukam właśnie itp.

Ale ja się pytam, po co deklarować jaka jest ostateczna podstawa rzeczywistości skoro nic o tym nie wiemy i nie mamy jak tego rozsądzić. A argumenty jakie można stworzyć równie dobrze uzasadnią Ci alternatywną podstawę.

Ty rozsądzasz, czy deklaracja jaka jest ostateczna podstawa rzeczywistości jest Ci do czegoś potrzebna, czy nie. Jeśli się obywasz bez tej deklaracji, to nie będę Cię namawiał do rezygnacji z tego obywania się.
Jest znacząca grupa przekonań, które uzasadnione są nie ściśle, nie modelem, nie twardą logiką, a ogólnym uznaniem, syntetycznie, nawet intuicyjnie. Do tej grupy przekonań należą przekonania światopoglądowe. Nie ma dla nich dowodów, nie ma nawet wskazania, skąd się ściśle biorą. Można dla nich przedstawiać dość luźne argumentacje, można się powoływać na jakieś tam przypadki, które wspierają dane ujęcie. Jednak nie będą to twarde uzasadnienia, lecz jakoś ostatecznie oparte o subiektywny osąd. I z tym ja się pogodziłem. Taką mamy rzeczywistość, a protestowanie, złoszczenie się, że owa rzeczywistość "powinna być inna" i tak niczego nie zmieni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14106
Przeczytał: 29 tematów


PostWysłany: Pią 12:46, 26 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.

Więc co za różnica czy wierzy się w Boga czy w niezapadanie się chodnika?
Ale jest problem - krasnoludki też są wtedy równouprawnione ... I nienaciskanie hamulca żeby auto zwolniło ...
Czyli takie podejście jest jednak słabe. Tylko że nic innego nie macie. Nic innego poza "a może jednak ten Bóg istnieje - nie ma przecież dowodu, że nie istnieje". Jest to więcej niż 0, ale tak mało, że mniej się nie da.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:59, 26 Lut 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.

Więc co za różnica czy wierzy się w Boga czy w niezapadanie się chodnika?
Ale jest problem - krasnoludki też są wtedy równouprawnione ... I nienaciskanie hamulca żeby auto zwolniło ...
Czyli takie podejście jest jednak słabe. Tylko że nic innego nie macie. Nic innego poza "a może jednak ten Bóg istnieje - nie ma przecież dowodu, że nie istnieje". Jest to więcej niż 0, ale tak mało, że mniej się nie da.

Jeżeli wyciągasz TYLKO ten wniosek, że skoro nie ma absolutnej pewności, to każdemu wolno wszystko, to może i tak Ci wyjdzie. Ale to będzie Twój wybór, nie mój.

Dla mnie owo bazowe stwierdzenie, że nie istnieje pewność absolutna, STANOWI DOPIERO WSTĘP do dalszych ustaleń. W szczególności zadam sobie takie pytania jak:
- to jak sobie radzić z tym fantem?
- czy pewność absolutna jest niezbędna, aby w ogóle rozumować?
- a jeśliby miało dać się rozumować bez tego założenia absolutu pewności, to JAK to funkcjonować mentalnie, aby rozumowanie było najbardziej sensowne?
- a w ogóle czym jest owa sensowność rozumowania, po czym poznaję (poza tym, że tak mi podpowiada intuicja, czyli moje zdawanie się) poprawność myśli, do czego z tą myślą dążę?
Ja sobie te pytania zadaję, aby jakoś pociągnąć dalej ten "wózek myśli", na który zapakowałem na start stwierdzenie o nieabsolutności. Ale na nikim nie jestem w stanie wymusić tak rozumianego - wg mnie konstruktywnie - podejścia. Zdaję sobie sprawę, że część osób tu się zablokuje - tzn. uzna, że skoro nie ma absolutu, to możliwe jest wszystko, a więc rezygnujemy z innych metod wnioskowania, albo godzimy się, na jego chaotyczność i totalną uznaniowość. Jest wybór.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 13:12, 26 Lut 2021    Temat postu:

MD napisał:
- a w ogóle czym jest owa sensowność rozumowania, po czym poznaję (poza tym, że tak mi podpowiada intuicja, czyli moje zdawanie się) poprawność myśli, do czego z tą myślą dążę?
Ja sobie te pytania zadaję, aby jakoś pociągnąć dalej ten "wózek myśli", na który zapakowałem na start stwierdzenie o nieabsolutności. Ale na nikim nie jestem w stanie wymusić tak rozumianego - wg mnie konstruktywnie - podejścia.


może inni nie reprezentują tak "konstruktywnego" jak ty podejścia, bo sensowność myśli oceniają na podstawie ich zgodności z doświadczeniem - sensem, czyli swoją sensorycznością, odczuwaniem świata .... i nie poszukują jak ty "konstruktywnie" dopiero myśli, które miałby dopiero sens innym zapewnić, gdy te pierwotne, jak u ciebie, muszą się przecież opierać na wierze, a nie na tym, czego doświadczasz - czyli wiesz, widzisz.


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Pią 13:15, 26 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:29, 26 Lut 2021    Temat postu:

lucek napisał:
MD napisał:
- a w ogóle czym jest owa sensowność rozumowania, po czym poznaję (poza tym, że tak mi podpowiada intuicja, czyli moje zdawanie się) poprawność myśli, do czego z tą myślą dążę?
Ja sobie te pytania zadaję, aby jakoś pociągnąć dalej ten "wózek myśli", na który zapakowałem na start stwierdzenie o nieabsolutności. Ale na nikim nie jestem w stanie wymusić tak rozumianego - wg mnie konstruktywnie - podejścia.


może inni nie reprezentują tak "konstruktywnego" jak ty podejścia, bo sensowność myśli oceniają na podstawie ich zgodności z doświadczeniem - sensem, czyli swoją sensorycznością, odczuwaniem świata .... i nie poszukują jak ty "konstruktywnie" dopiero myśli, które miałby dopiero sens innym zapewnić, gdy te pierwotne, jak u ciebie, muszą się przecież opierać na wierze, a nie na tym, czego doświadczasz - czyli wiesz, widzisz.

Każdy czegoś sensorycznie doświadcza. Sensoryczność w swojej naturze jest niewerbalna, jest bezideowa, niewyrażalna pojęciowo.
Z drugiej strony jednak ludzie utworzyli coś takiego, jak język, przestrzeń komunikacji wzajemnej, opartą o pewną wspólnotę rozumienia symboli językowych.
Pomiędzy tymi "światami" - niewerbalnym odczuwaniem, a językowym stwierdzaniem - można (choć nie ma takiego obowiązku) próbować przerzucić jakiś pomost. I ludzie to robią - np. opisują jakoś swoje zmysłowe doznania. Te słowne opisy nie przekazują sensoryczności jako takiej, raczej coś tam na jej temat rozgrzebują, snują analogie, robią jakieś tam upodobnienia słów do doznań. Z lepszym bądź gorszym efektem w postaci odczuwanej zgodności opisów z - subiektywnie doznawanymi - odczuciami.
Jak by nie podejść do sprawy, to jeśli założymy, że dyskutujemy na forum, czyli WERBALNIE, a z drugiej strony jesteśmy nie botami, tylko żyjącymi ludźmi, a więc coś tam odczuwamy SENSORYCZNIE CZYLI NIEWERBALNIE, to problem komunikacji tego co werbalne z tym co niewerbalne, zawsze gdzieś się pojawi.
Bo sensoryczność nie zapewnia żadnej prawdy, żadnej zgodności - ona jest zawsze doznaniem, przeświadczeniem - może przykrym, może przyjemnym, może silnym, może słabym, lecz NIE prawdziwym, albo nieprawdziwym. Doznanie sensoryczne po prostu jawi się, nie oferując żadnej opcji sprawdzenia zgodności z czymkolwiek. Ono jest samo w sobie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14106
Przeczytał: 29 tematów


PostWysłany: Pią 15:55, 26 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.

Więc co za różnica czy wierzy się w Boga czy w niezapadanie się chodnika?
Ale jest problem - krasnoludki też są wtedy równouprawnione ... I nienaciskanie hamulca żeby auto zwolniło ...
Czyli takie podejście jest jednak słabe. Tylko że nic innego nie macie. Nic innego poza "a może jednak ten Bóg istnieje - nie ma przecież dowodu, że nie istnieje". Jest to więcej niż 0, ale tak mało, że mniej się nie da.

Jeżeli wyciągasz TYLKO ten wniosek, że skoro nie ma absolutnej pewności, to każdemu wolno wszystko, to może i tak Ci wyjdzie. Ale to będzie Twój wybór, nie mój.

Dla mnie owo bazowe stwierdzenie, że nie istnieje pewność absolutna, STANOWI DOPIERO WSTĘP do dalszych ustaleń. W szczególności zadam sobie takie pytania jak:
- to jak sobie radzić z tym fantem?
- czy pewność absolutna jest niezbędna, aby w ogóle rozumować?
- a jeśliby miało dać się rozumować bez tego założenia absolutu pewności, to JAK to funkcjonować mentalnie, aby rozumowanie było najbardziej sensowne?
- a w ogóle czym jest owa sensowność rozumowania, po czym poznaję (poza tym, że tak mi podpowiada intuicja, czyli moje zdawanie się) poprawność myśli, do czego z tą myślą dążę?
Ja sobie te pytania zadaję, aby jakoś pociągnąć dalej ten "wózek myśli", na który zapakowałem na start stwierdzenie o nieabsolutności. Ale na nikim nie jestem w stanie wymusić tak rozumianego - wg mnie konstruktywnie - podejścia. Zdaję sobie sprawę, że część osób tu się zablokuje - tzn. uzna, że skoro nie ma absolutu, to możliwe jest wszystko, a więc rezygnujemy z innych metod wnioskowania, albo godzimy się, na jego chaotyczność i totalną uznaniowość. Jest wybór.

No i tak żeś pociągnął ten "wózek myśli", że w praktyce uznajesz Boga za pewnik.
Jak stwierdziłeś w tym przypadku swoją "poprawność myśli"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:07, 26 Lut 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.

Więc co za różnica czy wierzy się w Boga czy w niezapadanie się chodnika?
Ale jest problem - krasnoludki też są wtedy równouprawnione ... I nienaciskanie hamulca żeby auto zwolniło ...
Czyli takie podejście jest jednak słabe. Tylko że nic innego nie macie. Nic innego poza "a może jednak ten Bóg istnieje - nie ma przecież dowodu, że nie istnieje". Jest to więcej niż 0, ale tak mało, że mniej się nie da.

Jeżeli wyciągasz TYLKO ten wniosek, że skoro nie ma absolutnej pewności, to każdemu wolno wszystko, to może i tak Ci wyjdzie. Ale to będzie Twój wybór, nie mój.

Dla mnie owo bazowe stwierdzenie, że nie istnieje pewność absolutna, STANOWI DOPIERO WSTĘP do dalszych ustaleń. W szczególności zadam sobie takie pytania jak:
- to jak sobie radzić z tym fantem?
- czy pewność absolutna jest niezbędna, aby w ogóle rozumować?
- a jeśliby miało dać się rozumować bez tego założenia absolutu pewności, to JAK to funkcjonować mentalnie, aby rozumowanie było najbardziej sensowne?
- a w ogóle czym jest owa sensowność rozumowania, po czym poznaję (poza tym, że tak mi podpowiada intuicja, czyli moje zdawanie się) poprawność myśli, do czego z tą myślą dążę?
Ja sobie te pytania zadaję, aby jakoś pociągnąć dalej ten "wózek myśli", na który zapakowałem na start stwierdzenie o nieabsolutności. Ale na nikim nie jestem w stanie wymusić tak rozumianego - wg mnie konstruktywnie - podejścia. Zdaję sobie sprawę, że część osób tu się zablokuje - tzn. uzna, że skoro nie ma absolutu, to możliwe jest wszystko, a więc rezygnujemy z innych metod wnioskowania, albo godzimy się, na jego chaotyczność i totalną uznaniowość. Jest wybór.

No i tak żeś pociągnął ten "wózek myśli", że w praktyce uznajesz Boga za pewnik.
Jak stwierdziłeś w tym przypadku swoją "poprawność myśli"?

Kwestia Boga jest osobną. Do tej pory nie ustaliliśmy nawet poprawnego języka, aby nim opisywać, co ja za pewnik uznaję, albo czego nie uznaję.
Porzuciłeś główny wątek, bo zabrakło Ci argumentów, więc próbujesz go zamienić na omawianie - nie wiadomo po co w tym miejscu - kwestii uznawania Boga. Ja nie boję się oczywiście rozważać także i tej kwestii, ale chciałbym, aby w dyskusji był jednak porządek. Jeśli uznasz to, co wyżej pisałem, albo przynajmniej przyznasz, ze nie masz żadnego sprecyzowanego zdania w tej kwestii, to sprawę główną zamkniemy, a potem możemy się wziąć za jakąś kolejną - np. tą, co ja uważam za pewnik w kwestii Boga.
To jak - przyznajesz, że w kwestii pewności absolutnej OGÓLNIE, a dalej OGÓLNEGO ustosunkowania się do tego, co robić, gdy brak tej pewności uznajemy za normę, nie masz nic sensownego do powiedzenia?

Odpowiedz wiążąco, a ja wtedy zajmę się to Twoją wrzutką z pewnością na temat Boga.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 17:08, 26 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14106
Przeczytał: 29 tematów


PostWysłany: Pią 17:37, 26 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.

Więc co za różnica czy wierzy się w Boga czy w niezapadanie się chodnika?
Ale jest problem - krasnoludki też są wtedy równouprawnione ... I nienaciskanie hamulca żeby auto zwolniło ...
Czyli takie podejście jest jednak słabe. Tylko że nic innego nie macie. Nic innego poza "a może jednak ten Bóg istnieje - nie ma przecież dowodu, że nie istnieje". Jest to więcej niż 0, ale tak mało, że mniej się nie da.

Jeżeli wyciągasz TYLKO ten wniosek, że skoro nie ma absolutnej pewności, to każdemu wolno wszystko, to może i tak Ci wyjdzie. Ale to będzie Twój wybór, nie mój.

Dla mnie owo bazowe stwierdzenie, że nie istnieje pewność absolutna, STANOWI DOPIERO WSTĘP do dalszych ustaleń. W szczególności zadam sobie takie pytania jak:
- to jak sobie radzić z tym fantem?
- czy pewność absolutna jest niezbędna, aby w ogóle rozumować?
- a jeśliby miało dać się rozumować bez tego założenia absolutu pewności, to JAK to funkcjonować mentalnie, aby rozumowanie było najbardziej sensowne?
- a w ogóle czym jest owa sensowność rozumowania, po czym poznaję (poza tym, że tak mi podpowiada intuicja, czyli moje zdawanie się) poprawność myśli, do czego z tą myślą dążę?
Ja sobie te pytania zadaję, aby jakoś pociągnąć dalej ten "wózek myśli", na który zapakowałem na start stwierdzenie o nieabsolutności. Ale na nikim nie jestem w stanie wymusić tak rozumianego - wg mnie konstruktywnie - podejścia. Zdaję sobie sprawę, że część osób tu się zablokuje - tzn. uzna, że skoro nie ma absolutu, to możliwe jest wszystko, a więc rezygnujemy z innych metod wnioskowania, albo godzimy się, na jego chaotyczność i totalną uznaniowość. Jest wybór.

No i tak żeś pociągnął ten "wózek myśli", że w praktyce uznajesz Boga za pewnik.
Jak stwierdziłeś w tym przypadku swoją "poprawność myśli"?

Kwestia Boga jest osobną. Do tej pory nie ustaliliśmy nawet poprawnego języka, aby nim opisywać, co ja za pewnik uznaję, albo czego nie uznaję.
Porzuciłeś główny wątek, bo zabrakło Ci argumentów

No i znowu lepiej wiesz ode mnie, co zrobiłem i dlaczego to zrobiłem.
Masz niesamowity dar kreowania wirtualnej rzeczywistości. A ja, naiwny, pytam o Boga, który przy tym, co robisz teraz, to mały pikuś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:46, 26 Lut 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
absolutnej pewności nie ma dla żadnego stwierdzenia, bo gdzieś tam, choćby w głębi, musi się oprzeć na wierze, która jest arbitralna.

Więc co za różnica czy wierzy się w Boga czy w niezapadanie się chodnika?
Ale jest problem - krasnoludki też są wtedy równouprawnione ... I nienaciskanie hamulca żeby auto zwolniło ...
Czyli takie podejście jest jednak słabe. Tylko że nic innego nie macie. Nic innego poza "a może jednak ten Bóg istnieje - nie ma przecież dowodu, że nie istnieje". Jest to więcej niż 0, ale tak mało, że mniej się nie da.

Jeżeli wyciągasz TYLKO ten wniosek, że skoro nie ma absolutnej pewności, to każdemu wolno wszystko, to może i tak Ci wyjdzie. Ale to będzie Twój wybór, nie mój.

Dla mnie owo bazowe stwierdzenie, że nie istnieje pewność absolutna, STANOWI DOPIERO WSTĘP do dalszych ustaleń. W szczególności zadam sobie takie pytania jak:
- to jak sobie radzić z tym fantem?
- czy pewność absolutna jest niezbędna, aby w ogóle rozumować?
- a jeśliby miało dać się rozumować bez tego założenia absolutu pewności, to JAK to funkcjonować mentalnie, aby rozumowanie było najbardziej sensowne?
- a w ogóle czym jest owa sensowność rozumowania, po czym poznaję (poza tym, że tak mi podpowiada intuicja, czyli moje zdawanie się) poprawność myśli, do czego z tą myślą dążę?
Ja sobie te pytania zadaję, aby jakoś pociągnąć dalej ten "wózek myśli", na który zapakowałem na start stwierdzenie o nieabsolutności. Ale na nikim nie jestem w stanie wymusić tak rozumianego - wg mnie konstruktywnie - podejścia. Zdaję sobie sprawę, że część osób tu się zablokuje - tzn. uzna, że skoro nie ma absolutu, to możliwe jest wszystko, a więc rezygnujemy z innych metod wnioskowania, albo godzimy się, na jego chaotyczność i totalną uznaniowość. Jest wybór.

No i tak żeś pociągnął ten "wózek myśli", że w praktyce uznajesz Boga za pewnik.
Jak stwierdziłeś w tym przypadku swoją "poprawność myśli"?

Kwestia Boga jest osobną. Do tej pory nie ustaliliśmy nawet poprawnego języka, aby nim opisywać, co ja za pewnik uznaję, albo czego nie uznaję.
Porzuciłeś główny wątek, bo zabrakło Ci argumentów

No i znowu lepiej wiesz ode mnie, co zrobiłem i dlaczego to zrobiłem.
Masz niesamowity dar kreowania wirtualnej rzeczywistości. A ja, naiwny, pytam o Boga, który przy tym, co robisz teraz, to mały pikuś.

Pytasz o Boga, choć kwestią nad którą dyskutujemy jest pewność ogólnie.
Robisz wrzutkę pytając o pewność Boga u mnie konkretnie, choć nie ustaliliśmy na ile pewność W OGÓLE możliwa, pożądana, do jakich kontekstów się stosuje. Jak dla mnie to nic innego, tylko próbujesz zrobić tu galop Irbisola, który zwykle gdy nie wie, co odpowiedzieć na konkretny problem, zaczyna się dopytywać o kwestię Boga, któremu akurat w tej chwili absolutnie niezbędne staje się wyjaśnienie czegoś, CO WŁAŚNIE DAŁOBY SIĘ WYJAŚNIĆ, GDYBY ROZSTRZYGNIĘTO ZAGADNIENIE JAK W OGÓLE TRAKTOWAĆ KWESTIE PEWNOŚCI. Ty jednak nie dopuścisz do ustalenia tego języka, uzgodnień ogólnych, jak sprawę traktować, bo przecież możesz zawsze wykorzystać opcję blokowania tych wyjaśnień za pomocą domagania się wyjaśnienia końcowego tu i teraz.
Strategia, jak strategia. Uczciwą ją nie sposób nazwać. A w ogóle to została właśnie spalona.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14106
Przeczytał: 29 tematów


PostWysłany: Pią 20:52, 26 Lut 2021    Temat postu:

I nawet lepiej ode mnie wiesz, jakie mam strategie.
A ja naiwnie myślałem, że to twoja strategia polega na tym, że jak nie masz nic do powiedzenia to zaczyna się "Wielkie Uzgadnianie".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:55, 26 Lut 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
I nawet lepiej ode mnie wiesz, jakie mam strategie.
A ja naiwnie myślałem, że to twoja strategia polega na tym, że jak nie masz nic do powiedzenia to zaczyna się "Wielkie Uzgadnianie".

To nie jest wiedza, tylko obserwacja. Piszę co widzę - przedstawiam najpierw fakty. Potem je interpretuję.
Jeśliby było inaczej, mógłbyś sprostować. Ale najwyraźniej nie masz tu do powiedzenia nic, poza tą ogólną wątpliwością, połączoną ze stwierdzeniem, że ja uważam, iż lepiej wiem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:16, 26 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ty rozsądzasz, czy deklaracja jaka jest ostateczna podstawa rzeczywistości jest Ci do czegoś potrzebna, czy nie. Jeśli się obywasz bez tej deklaracji, to nie będę Cię namawiał do rezygnacji z tego obywania się.


Zastanawiam się, po co może być komuś w ogóle potrzebna deklaracja o ostatecznej podstawie rzeczywistości?

Ps. Irbisol, po co ciągniesz temat skoro nie odpowiadasz na pytanie Michała? Nic tak bardziej nie irytuje jak udawanie, że nie ma pytania. Wiem to, bo przerabiałem to z jednym z tutejszych apologetów, który potrafi tylko spierniczać przed odpowiedziami, ale to żałosna taktyka i szybko to widać. Nie idź tą drogą, bo z boku to nie wygląda dobrze na Twoją korzyść.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:23, 26 Lut 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Ty rozsądzasz, czy deklaracja jaka jest ostateczna podstawa rzeczywistości jest Ci do czegoś potrzebna, czy nie. Jeśli się obywasz bez tej deklaracji, to nie będę Cię namawiał do rezygnacji z tego obywania się.


Zastanawiam się, po co może być komuś w ogóle potrzebna deklaracja o ostatecznej podstawie rzeczywistości?

Np. po to, aby planować swoją egzystencję jako bardziej lub mniej trwałą w kontekście śmierci ciała. Jeśli ktoś wierzy, że jego świadomość jest trwalsza niż ciało, z którym jest związany, to mając wybór - robić coś dla dobra ciała vs robić coś dla dobra świadomości, a nie można tego dobrze pogodzić, to uświadomienie sobie tego, co jest tu naszą opcją będzie wskazówką do odpowiedzi zgodnej z tym, co uznaliśmy. Wtedy będzie wewnętrznie spójni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:58, 26 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Np. po to, aby planować swoją egzystencję jako bardziej lub mniej trwałą w kontekście śmierci ciała.


Na czym w praktyce polega takie planowanie?

Cytat:
Jeśli ktoś wierzy, że jego świadomość jest trwalsza niż ciało, z którym jest związany, to mając wybór - robić coś dla dobra ciała vs robić coś dla dobra świadomości, a nie można tego dobrze pogodzić


a czemu niemożna tego dobrze pogodzić? Gdzie widzisz problem?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 10:39, 27 Lut 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Jeśli ktoś wierzy, że jego świadomość jest trwalsza niż ciało, z którym jest związany, to mając wybór - robić coś dla dobra ciała vs robić coś dla dobra świadomości, a nie można tego dobrze pogodzić


a czemu niemożna tego dobrze pogodzić? Gdzie widzisz problem?

Można wybierać na zasadzie: przyjemność, zmysłowość, więcej kasy. Można też też: świadomość, uczciwość, rozwój intelektualny i duchowy. To co służy tylko czystej przyjemności, z czego nie wynika nic głębszego na przyszłość, jest naturalnym wyborem wtedy, gdy spodziewamy się, iż niedługo i tak nasza świadomość zgaśnie na zawsze. Odwrotnie jest w sytuacji, gdy świadomość jest celem głównym istnienia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14106
Przeczytał: 29 tematów


PostWysłany: Sob 12:19, 27 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
I nawet lepiej ode mnie wiesz, jakie mam strategie.
A ja naiwnie myślałem, że to twoja strategia polega na tym, że jak nie masz nic do powiedzenia to zaczyna się "Wielkie Uzgadnianie".

To nie jest wiedza, tylko obserwacja. Piszę co widzę - przedstawiam najpierw fakty. Potem je interpretuję.
Jeśliby było inaczej, mógłbyś sprostować. Ale najwyraźniej nie masz tu do powiedzenia nic

I znowu kłamiesz.
Postanowiłem dać ci się wypowiadać i widać jak na dłoni, że sam sobie rzeczywistość kreujesz i wyciągasz ułomne wnioski. W najprostszych sytuacjach.
Więc czego oczekiwać, gdy tematem jest obiektywna rzeczywistość?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:24, 27 Lut 2021    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
I nawet lepiej ode mnie wiesz, jakie mam strategie.
A ja naiwnie myślałem, że to twoja strategia polega na tym, że jak nie masz nic do powiedzenia to zaczyna się "Wielkie Uzgadnianie".

To nie jest wiedza, tylko obserwacja. Piszę co widzę - przedstawiam najpierw fakty. Potem je interpretuję.
Jeśliby było inaczej, mógłbyś sprostować. Ale najwyraźniej nie masz tu do powiedzenia nic

I znowu kłamiesz.
Postanowiłem dać ci się wypowiadać i widać jak na dłoni, że sam sobie rzeczywistość kreujesz i wyciągasz ułomne wnioski. W najprostszych sytuacjach.
Więc czego oczekiwać, gdy tematem jest obiektywna rzeczywistość?

No właśnie - czego?
Masz tu jakieś wskazówki?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 59 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:32, 27 Lut 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Cytat:
Jeśli ktoś wierzy, że jego świadomość jest trwalsza niż ciało, z którym jest związany, to mając wybór - robić coś dla dobra ciała vs robić coś dla dobra świadomości, a nie można tego dobrze pogodzić


a czemu niemożna tego dobrze pogodzić? Gdzie widzisz problem?

Można wybierać na zasadzie: przyjemność, zmysłowość, więcej kasy. Można też też: świadomość, uczciwość, rozwój intelektualny i duchowy. To co służy tylko czystej przyjemności, z czego nie wynika nic głębszego na przyszłość, jest naturalnym wyborem wtedy, gdy spodziewamy się, iż niedługo i tak nasza świadomość zgaśnie na zawsze. Odwrotnie jest w sytuacji, gdy świadomość jest celem głównym istnienia.


No nie wiem, ateiści buddyści nie latają za kasą, przyjemnościami i zmysłowością tylko skupiają się na duchowości i świadomości, a nieśmiertelne "ja" nie wierzą, ani w Boga.

Nie czuję się przekonany Twoją argumentacją, że deklarowanie ostatecznej podstawy rzeczywistości jest do czegoś potrzebne. Dla mnie wpada to raczej w zakres nierozwiązywalnych dylematów, które nic nie zmieniają:
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/pytania-swiatopogladowe,18465.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:46, 27 Lut 2021    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
Cytat:
Jeśli ktoś wierzy, że jego świadomość jest trwalsza niż ciało, z którym jest związany, to mając wybór - robić coś dla dobra ciała vs robić coś dla dobra świadomości, a nie można tego dobrze pogodzić


a czemu niemożna tego dobrze pogodzić? Gdzie widzisz problem?

Można wybierać na zasadzie: przyjemność, zmysłowość, więcej kasy. Można też też: świadomość, uczciwość, rozwój intelektualny i duchowy. To co służy tylko czystej przyjemności, z czego nie wynika nic głębszego na przyszłość, jest naturalnym wyborem wtedy, gdy spodziewamy się, iż niedługo i tak nasza świadomość zgaśnie na zawsze. Odwrotnie jest w sytuacji, gdy świadomość jest celem głównym istnienia.


No nie wiem, ateiści buddyści nie latają za kasą, przyjemnościami i zmysłowością tylko skupiają się na duchowości i świadomości, a nieśmiertelne "ja" nie wierzą, ani w Boga.

Nie czuję się przekonany Twoją argumentacją, że deklarowanie ostatecznej podstawy rzeczywistości jest do czegoś potrzebne. Dla mnie wpada to raczej w zakres nierozwiązywalnych dylematów, które nic nie zmieniają:
http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/pytania-swiatopogladowe,18465.html

Odpowiedziałem (niewiążąco) w wątku z linka.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin