Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przekonywanie okazywaniem personalnej dominacji

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:03, 14 Lut 2023    Temat postu: Przekonywanie okazywaniem personalnej dominacji

Z moich obserwacji wynika, że typowa dyskusja jest zwykle mieszaniną dwóch aspektów:
- aspektu merytorycznego, w którym o racji decydować miałoby wykazania poprawności logicznej, lepszego związania z czymś niezaprzeczalnym, jakąś postacią obiektywnego faktu, prawdy.
- aspektu zdobywania przewagi na gruncie osobowym, czyli wykazywania swojego autorytetu, ważności, dominacji.

W świecie zwierząt walka o dominację jest naturalnym mechanizmem wyłaniania osobników z lepszymi genami, lepiej dostosowanych do środowiska, silniejszych, sprytniejszych, odporniejszych, a więc bardziej godnych do przekazania swoich genów potomstwu.
Jednak czy to, co sprawdza się w świecie zwierząt, aby na pewno przenosi się na kwestie często bardzo abstrakcyjne, dotyczące sporów ideowych, na temat poglądów, prawdy?...
Można mieć poważne wątpliwości w jakimś automatycznym łączeniu tych dwóch aspektów. W końcu sama dominacja jest bardziej bytem z gatunku emocji, a nie obiektywnej prawdy. Może wręcz nawet kłócić się z obiektywizmem, z dochodzeniem do prawdy.
Jednak może tak właśnie jest, że okazując swoją moc w dominowaniu personalnym oponentów, tym samym okazujemy też większą wartość jako osoby (przynajmniej w tym zakresie), a to by oznaczało, iż osądy owej osoby są lepiej uzasadnione, ważniejsze i cenniejszy od osądów osoby, która dała się zdominować?...
To jak to jest?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 13:07, 14 Lut 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:27, 14 Lut 2023    Temat postu: Re: Przekonywanie okazywaniem personalnej dominacji

Właściwie to chyba bardziej niż to pytanie z ankiety, powinienem zadać inne pytanie: czy sam czujesz się przekonany do głoszonych przez twojego oponenta racji, jeśli ów oponent jawnie cię zdominuje na gruncie personalnym?

Pytanie powyższe wcale wydaje mi się takie oczywiste.
W życiu jest wiele sytuacji, w których samo ustawienie zależności personalnych generuje silną sugestię kompetencji. Oto wystarczy, że - wcześniej nam równorzędny - kolega z pracy zostaje awansowany do roli szefa, to u większości osób mimowolnie, mechanizmem raczej intuicyjno - emocjonalnym, a nie w oparciu o jakiekolwiek rozumowanie, pojawi się rodzaj przeświadczenia, iż teraz to ów awansowany ma "bardziej rację" w sporach. Wystarczy, że decyzje owej osoby mają większą sprawczość, wynikającą z wyższej pozycji służbowej, a już otoczenie będzie zwykle (raczej) przyznawało jej większy kredyt zaufania nawet w kwestiach nie dotyczących spraw zawodowych. Mamy po prostu taki - bezwiedny - odruch traktowania dominatorów jako bardziej kompetentnych. Czy jednak słusznie? Czy powinniśmy ten odruch zaakceptować, czy może jakoś go zwalczyć?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 18:14, 14 Lut 2023    Temat postu: Re: Przekonywanie okazywaniem personalnej dominacji

Michał Dyszyński napisał:
Mamy po prostu taki - bezwiedny - odruch traktowania dominatorów jako bardziej kompetentnych. Czy jednak słusznie? Czy powinniśmy ten odruch zaakceptować, czy może jakoś go zwalczyć?

Jeśli mamy taki odruch to z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że ma uzasadnienie ewolucyjne, a zatem pomogło nam przetrwać jako gatunkowi. A jeśli tak, to musi być jakaś istotna korelacja pomiędzy kompetencją a dążeniem do dominacji. Gdyby nasz odruch był błędny, już dawno temu poleglibyśmy pod wodzą idiotów.

Zawsze trzeba być ostrożnym z zakusami do zwalczania czegoś co jest naszym dziedzictwem gatunkowym.

Ja widzę jednak inne niebezpieczeństwo, analizując profil typowego człowieka u władzy (zarówno takiej firmowej jak i politycznej). Mianowicie, takie funkcje są często oblegane przez osoby zakompleksione, słabe, podatne na wpływy, które idą tam tylko dla kariery, pieniędzy i prestiżu. Takie osoby często pozornie dominują otoczenie, nad którym sprawują władze, ale nie cieszą się autorytetem. I gdyby nie to, że mają pozycję jaką mają (mogą wyciągać konsekwencje etc.) nikt z własnej nieprzymuszonej woli by ich nie chciał słuchać. To nie one są dominatorami, tylko utrzymują się przy życiu dzięki systemowi, który takich osób potrzebuje w funkcji pionków do manipulowania otoczeniem. I ludzie, którzy gdzieś zgubili instynkt samozachowawczy uznają autorytet tych osób przez wzgląd na ich pozycje w tym systemie. A w kontekście tych osób jedyną możliwą formą dominacji jest krętactwo, manipulacja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:49, 14 Lut 2023    Temat postu: Re: Przekonywanie okazywaniem personalnej dominacji

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Mamy po prostu taki - bezwiedny - odruch traktowania dominatorów jako bardziej kompetentnych. Czy jednak słusznie? Czy powinniśmy ten odruch zaakceptować, czy może jakoś go zwalczyć?

Jeśli mamy taki odruch to z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że ma uzasadnienie ewolucyjne, a zatem pomogło nam przetrwać jako gatunkowi. A jeśli tak, to musi być jakaś istotna korelacja pomiędzy kompetencją a dążeniem do dominacji. Gdyby nasz odruch był błędny, już dawno temu poleglibyśmy pod wodzą idiotów.

Zawsze trzeba być ostrożnym z zakusami do zwalczania czegoś co jest naszym dziedzictwem gatunkowym.

Ostrożnym na pewno jest warto być. Dlatego też stawiam pytanie, a nie ostatecznie tu coś twierdzę. Ja jednak chyba bardziej wierzę w tej chwili w intelekt, niż dziedzictwo genów. To dziedzictwo może i było adekwatne do sytuacji, gdy (przez miliony lat) środowiskiem osobników były małe stada, które gdzieś w puszczy, na sawannie, w stepie zdobywały pożywienie, chroniły się przed drapieżnikami, rywalizowały. Przez miliony lat takie stada nie miały dostępu do broni masowej zagłady, technologii umożliwiającej (nawet nie intencjonalnie) zatrucie wielkich połaci planety za pomocą bardzo obciążających środowisko, czyli też niszczących zdrowie ludzi i zwierząt substancji chemicznych. Przez miliony lat było tak, że przewodnik stada, jeśli się w czymś pomylił, to największą z tego tytułu konsekwencją była zagłada JEDNEGO stada. Poza tym przez miliony lat rozwoju ludzkości warunki były bardzo podobne, nie zmieniały się układy społeczne, ludzkość była w mniejszości wobec innych gatunków. A dzisiaj?...
Dzisiaj upadła większość starych paradygmatów. Dzisiaj to, w co "inwestowała" ewolucja przez tysiące pokoleń - siła fizyczna, spryt w prostych sytuacjach, spostrzegawczość, wytrwałość - nagle straciło na znaczeniu. Osiłek, który jeszcze jakieś 3 tysiące lat temu budził podziw i szacunek powszechny, dziś może co najwyżej się pochwalić kaloryferkiem na siłowni, ale "nie podskoczy" gryzipiórkowi, który obraca na giełdzie milionami, albo celebrycie, który sobie fryzurę zaje... ufarbuje i będzie zgrywał wielce oryginalną personę. To, na co ewolucja postawiła w innych (niż właśnie intelekt) dziedzinach już ewidentnie się zdezaktualizowało. Jeszcze ta dominacja się trzyma, jeszcze - przynajmniej w środowiskach bardziej nastawionych na pierwotne emocje - ma znaczenie dla zdobywania sobie popleczników. Ale jest zasadnym pytanie, czy wyłoniony metodami na dominację i manipulację (czyli o dość wątpliwych zasadach etycznych) lider powinien mieć do dyspozycji guzik atomowy.
Aktualne czasy uważam za czasy przełomu. Jeszcze wciąż są silne "stare prawa" (w tym właśnie prawo dominacji). Ale już wyraźnie widać znaczenie nowych praw dla ludzkości - tych związanych z poszanowaniem nie tyle sukcesu na polu manipulowania ludźmi reagującymi najmocniej instynktami, lecz związanych z żelaznym intelektem, poszanowaniem reguł.
To widać choćby w wojskowości. Kiedyś "dobrą" była armia berserków, nieustraszonych, nieustępliwych twardzieli, którzy rozumem grzeszyć specjalnie nie musieli, ale byli okrutni i nieubłagani. Więc się ich bano, oni mogli narzucać zasady. Dzisiaj, w dobie tryumfu technologii nawet wielka armia najbardziej napalonych na siekanie wrogów osiłków, nie ma szans z chłodno kalkulującymi, ale wyposażonymi we wszystko widzące drony, miny, pociski samonaprowadzające gryzipiórkami, którzy z joystickiem w ręku mogą siać spustoszenie w szeregach nieustraszonych wojowników w starym stylu.
Po prostu czasy się zmieniły. Co jawnie widać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 19:19, 14 Lut 2023    Temat postu:

Cytat:
Dzisiaj upadła większość starych paradygmatów. Dzisiaj to, w co "inwestowała" ewolucja przez tysiące pokoleń - siła fizyczna, spryt w prostych sytuacjach, spostrzegawczość, wytrwałość - nagle straciło na znaczeniu. Osiłek, który jeszcze jakieś 3 tysiące lat temu budził podziw i szacunek powszechny, dziś może co najwyżej się pochwalić kaloryferkiem na siłowni, ale "nie podskoczy" gryzipiórkowi, który obraca na giełdzie milionami, albo celebrycie, który sobie fryzurę zaje... ufarbuje i będzie zgrywał wielce oryginalną personę. To, na co ewolucja postawiła w innych (niż właśnie intelekt) dziedzinach już ewidentnie się zdezaktualizowało. Jeszcze ta dominacja się trzyma, jeszcze - przynajmniej w środowiskach bardziej nastawionych na pierwotne emocje - ma znaczenie dla zdobywania sobie popleczników. Ale jest zasadnym pytanie, czy wyłoniony metodami na dominację i manipulację (czyli o dość wątpliwych zasadach etycznych) lider powinien mieć do dyspozycji guzik atomowy.

Tutaj bardzo mocno upraszczasz temat dominację sprowadzając do siły fizycznej, która oczywiście już nie ma takiego znaczenia jak kiedyś. Dominacja to jednak pojęcie znacznie szersze, można ludzi dominować na wiele sposobów, w tym intelektem. Intelekt nie jest opozycją dla dominacji. Dominacja to po prostu szeroko rozumiana władza.
Cytat:
Aktualne czasy uważam za czasy przełomu. Jeszcze wciąż są silne "stare prawa" (w tym właśnie prawo dominacji). Ale już wyraźnie widać znaczenie nowych praw dla ludzkości - tych związanych z poszanowaniem nie tyle sukcesu na polu manipulowania ludźmi reagującymi najmocniej instynktami, lecz związanych z żelaznym intelektem, poszanowaniem reguł.
To widać choćby w wojskowości. Kiedyś "dobrą" była armia berserków, nieustraszonych, nieustępliwych twardzieli, którzy rozumem grzeszyć specjalnie nie musieli, ale byli okrutni i nieubłagani. Więc się ich bano, oni mogli narzucać zasady. Dzisiaj, w dobie tryumfu technologii nawet wielka armia najbardziej napalonych na siekanie wrogów osiłków, nie ma szans z chłodno kalkulującymi, ale wyposażonymi we wszystko widzące drony, miny, pociski samonaprowadzające gryzipiórkami, którzy z joystickiem w ręku mogą siać spustoszenie w szeregach nieustraszonych wojowników w starym stylu.
Po prostu czasy się zmieniły. Co jawnie widać.

To mamy skrajnie odmienne uczucia. Bo ja widzę coś dokładnie odwrotnego - odejście od zasad (nawet w czasach kiedy władzę się zdobywało i realizowało siłą fizyczną były jakieś zasady) na rzecz bezprawia i manipulacji. I przyczyną takiej zmiany na gorsze jest moim zdaniem fakt, że u władzy mamy nie tych ludzi co trzeba, nie silnych (dominujących), tylko słabeuszy bez kręgosłupa, którzy nie potrafiąc zapanować nad sobą, biorą się za panowaniem nad innymi, a w efekcie tego zaprowadzają chaos i nieszczęście. A rozwój technologii, który tak przyśpieszył w ostatnim czasie czyni sytuację jeszcze bardziej tragiczną. Dzieci mają w rękach zapałki, którymi mogą jednym pociągnięciem dłoni podpalić cały świat.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:12, 14 Lut 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Tutaj bardzo mocno upraszczasz temat dominację sprowadzając do siły fizycznej, która oczywiście już nie ma takiego znaczenia jak kiedyś. Dominacja to jednak pojęcie znacznie szersze, można ludzi dominować na wiele sposobów, w tym intelektem. Intelekt nie jest opozycją dla dominacji. Dominacja to po prostu szeroko rozumiana władza.

Może w tamtym komentarzu, który nie był jakiś rozbudowany, rzeczywiście na początek kwestię dominacji uprościłem. Jednak dalej się będę upierał, że ten głębszy intelekt jest przeciwny dominacji. Choć jest to coś, z władzą się wiąże, a także z dominacją, a intelekt w tym też potrafi się dołożyć. Tylko jak to bym nazwał bardziej jakimś machiawelicznym sprytem. Bo rzeczywiście władzy tak zupełnie bez intelektu się nie zdobywa. Pewne minimum jest wymagane, a do tego jakiś rodzaj (najczęściej złej) charyzmy, sprytu, przebiegłości. Lecz jest to intelekt z silnie kłamliwym rysem - intelekt może i czasem dość błyskotliwy, ale od strony etycznej skażony.

towarzyski.pelikan napisał:
Tutaj bardzo mocno upraszczasz temat dominację sprowadzając do siły fizycznej, która oczywiście już nie ma takiego znaczenia jak kiedyś. Dominacja to jednak pojęcie znacznie szersze, można ludzi dominować na wiele sposobów, w tym intelektem. Intelekt nie jest opozycją dla dominacji. Dominacja to po prostu szeroko rozumiana władza.
Cytat:
Aktualne czasy uważam za czasy przełomu. Jeszcze wciąż są silne "stare prawa" (w tym właśnie prawo dominacji). Ale już wyraźnie widać znaczenie nowych praw dla ludzkości - tych związanych z poszanowaniem nie tyle sukcesu na polu manipulowania ludźmi reagującymi najmocniej instynktami, lecz związanych z żelaznym intelektem, poszanowaniem reguł.
To widać choćby w wojskowości. Kiedyś "dobrą" była armia berserków, nieustraszonych, nieustępliwych twardzieli, którzy rozumem grzeszyć specjalnie nie musieli, ale byli okrutni i nieubłagani. Więc się ich bano, oni mogli narzucać zasady. Dzisiaj, w dobie tryumfu technologii nawet wielka armia najbardziej napalonych na siekanie wrogów osiłków, nie ma szans z chłodno kalkulującymi, ale wyposażonymi we wszystko widzące drony, miny, pociski samonaprowadzające gryzipiórkami, którzy z joystickiem w ręku mogą siać spustoszenie w szeregach nieustraszonych wojowników w starym stylu.
Po prostu czasy się zmieniły. Co jawnie widać.

To mamy skrajnie odmienne uczucia. Bo ja widzę coś dokładnie odwrotnego - odejście od zasad (nawet w czasach kiedy władzę się zdobywało i realizowało siłą fizyczną były jakieś zasady) na rzecz bezprawia i manipulacji. I przyczyną takiej zmiany na gorsze jest moim zdaniem fakt, że u władzy mamy nie tych ludzi co trzeba, nie silnych (dominujących), tylko słabeuszy bez kręgosłupa, którzy nie potrafiąc zapanować nad sobą, biorą się za panowaniem nad innymi, a w efekcie tego zaprowadzają chaos i nieszczęście. A rozwój technologii, który tak przyśpieszył w ostatnim czasie czyni sytuację jeszcze bardziej tragiczną. Dzieci mają w rękach zapałki, którymi mogą jednym pociągnięciem dłoni podpalić cały świat.

Widać, że pojęcie dominacji widzimy inaczej. Może czas się byłoby z mojej strony opowiedzieć, jakoś dokładniej opisać co rozumiem przez dominację. To by może pozwoliło nam zająć bardziej klarownie stanowiska - a potem ewentualnie ustalić w czym się zgadzamy, a co nas różni. Bo pewne rzeczy które sformułowania, jakich tu użyłaś ja też bym zaakceptował, ale inne już są mi wyraźnie obce, przeciwne.

Sam postrzegam dominację, jak przede wszystkim rodzaj postawy, osoby, która:
- ma szczególnie silne pragnienie wpływu na inne osoby, także na świat - wykazywania tego wpływu, dowodzenia sobie i innym, że potrafi narzucić swoją wolę.
a dodatkowo ten wpływ, to narzucanie jest CELEM SAMYM W SOBIE, w szczególności zazwyczaj ignoruje wartości etyczne, dobre obyczaje, w ogóle jakiekolwiek dobro.
Dominujący w typowej postaci dla uzyskania poczucia, że jest wyższy od kogoś, czy czegoś poświęci wszystko, czasem nawet...
życie ludzi, życie swoich bliskich, a nawet życie własne. Bo wobec wykazywania, że ma presję, że się narzuca i dominuje dla tych ludzi praktycznie nic się nie liczy.
Jak wykazują badania psychologów istotą większości gwałtów wcale nie jest popęd seksualny, lecz właśnie pragnienie dominacji. W szczególności gwałty w więzieniach popełniane na współwięźniach, wcale nie są związane z homoseksualną orientacją, lecz z pragnieniem zdominowania, poniżenia swojej ofiary. Podobnie z gwałtem heteroseksualnym, w którym zdecydowanie większa część przyjemności płynie z poczucia dominacji, a nie z doznań czysto cielesnych, czy nawet z popędu seksualnego.

Przy czym od razu zastrzegam, iż zdaję sobie sprawę, że aspekt dominacji nie musi mieć skrajnej postaci. W pomniejszej, kontrolowanej formie może być nawet elementem zdrowego układu, w którym jedna osoba bardziej pragnie pełnić rolę zdominowanej i dobrowolnie oddaje się stronie dominującej. Niedawno czytałem jakieś zwierzenia dziewczyny, która dała się namówić na zabawy sado-maso ze swoim chłopakiem, a co rozbiło jej ostatecznie ten związek, bo chłopakowi tak się spodobała rola uległa, tak bardzo potem próbował wymóc, aby partnerka została dominą, że z kolei dla niej było to nie do przyjęcia i związek się posypał. Ale tu przynajmniej wszystko działo się w ramach wzajemnego dogadania, akceptacji.
Ja mam dość wyraźnie emocjonalnie negatywne odczuwanie osób, które próbują silnie dominować. Najczęściej lądują u mnie bardzo szybko w kategorii nadętych, wrednych głupków. Są to bowiem ludzie, do których mało co dociera, jako że na piękno idei, artyzmu są oni niewrażliwi, intelekt mają powierzchownie, ogólnie mentalnie są SŁABI.
I tu chyba jest główna różnica w postrzeganiu dominacji przez nas oboje. Dla mnie zdecydowana większość dominatorów to są słabeusze, ludzie w jakimś sensie upadli, miałcy, puści, którzy co chwila robią się z siebie durniów, głosząc jawne absurdy i głupoty, tylko po to, żeby otoczenie postrzegało ich jako tych, co umieją narzucać światu swoje przekonania, czy wolę. Typowy dominator będzie wciskał ludziom jawne fałsze. I nawet rozumiem, że zwykle ma w tym swój cel - sprowokować ze strony otoczenia reakcję sprzeciwu. Ludzie normalni nie zgodzą się, aby owe głupoty ktoś im wciskał. A wtedy dominator wchodzi do gry wyciągając tę swoją PERSONALNĄ PRESJĘ - groźby, naciski, obelgi, złość. Bo od początku o to mu chodziło - o jeszcze jedną okazję do okazania sobie i światu, jak to nic się nie liczy, tylko czy to on miał ostatnie słowo, czy to on nakrzyczał na przeciwnika, czy to on posunął się dalej w groźbach, obelgach bo...
... bo ma na wyjątkowo niskim poziomie POCZUCIE ODPOWIEDZIALNOŚCI, bo może i rzeczywiście on jest gotów zrobić niemal wszystko, aby okazać, iż to on jest górą. To jest pragnienie wywierania presji dla samego poczucia, że się wywiera presję. Wszystko inne niech mu ulegnie, w razie czego gotów jest na najgorszą zbrodnię, najohydniejszy czyn, najwstrętniejsze kłamstwo. I on w tej walce, gdzie główną bronią jest nieodpowiedzialność pewnie wygra, bo ktoś inny nie posunie się aż tak daleko jak on, bo ktoś inny nie zdepcze wartości ludzkich.
Dominacja jest typowa dla psychopatów. Właściwie to jest ich znakiem rozpoznawczym, uczuciem, które oni najlepiej rozumieją. A jednocześnie dla tego poczucia dominacji poświęcą oni wszystko. I nawet nie będą mieli wyrzutów sumienia, bo psychopaci z zasady nie mają sumienia.

Ale w szerszym znaczeniu typowy dominator to słabeusz mentalny, człowiek albo bez sumienia, albo z bardzo szczątkową postacią sumienia. Jest słaby w większości tych cech, które wymagają balansu rozumowania, uwzględnienia jakiegoś dobra, delikatności uczuć, opiekuńczości, pomocniczości, twórczości. Główną siłą (ten rodzaj siły dominatorowi uznaję) jaką dominator ma jest DESTRUKCYJNA PRESJA, wiążąca się z miażdżeniem tego co delikatne i wrażliwe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:24, 15 Lut 2023    Temat postu:

Cytat:
I tu chyba jest główna różnica w postrzeganiu dominacji przez nas oboje. Dla mnie zdecydowana większość dominatorów to są słabeusze, ludzie w jakimś sensie upadli, miałcy, puści, którzy co chwila robią się z siebie durniów, głosząc jawne absurdy i głupoty, tylko po to, żeby otoczenie postrzegało ich jako tych, co umieją narzucać światu swoje przekonania, czy wolę. Typowy dominator będzie wciskał ludziom jawne fałsze. I nawet rozumiem, że zwykle ma w tym swój cel - sprowokować ze strony otoczenia reakcję sprzeciwu. Ludzie normalni nie zgodzą się, aby owe głupoty ktoś im wciskał. A wtedy dominator wchodzi do gry wyciągając tę swoją PERSONALNĄ PRESJĘ - groźby, naciski, obelgi, złość

Jeśli najpierw zdefiniowałeś dominatora w ten sposób:
Cytat:
- ma szczególnie silne pragnienie wpływu na inne osoby, także na świat - wykazywania tego wpływu, dowodzenia sobie i innym, że potrafi narzucić swoją wolę.
a dodatkowo ten wpływ, to narzucanie jest CELEM SAMYM W SOBIE, w szczególności zazwyczaj ignoruje wartości etyczne, dobre obyczaje, w ogóle jakiekolwiek dobro.

to nic dziwnego, że doszedłeś do wniosku:
Cytat:
Dla mnie zdecydowana większość dominatorów to są słabeusze, ludzie w jakimś sensie upadli, miałcy, puści, którzy co chwila robią się z siebie durniów, głosząc jawne absurdy i głupoty, tylko po to, żeby otoczenie postrzegało ich jako tych, co umieją narzucać światu swoje przekonania, czy wolę


Przy takiej definicji powyższy wniosek jest oczywisty.

Różnica między nami polega na tym, że ja takiego kogoś nie nazwałabym dominatorem, bo z samej dominacji czy dążenia do dominacji nie wynika słabość, brak etyki etc.

Dominacja oznacza przewagę/władzę.

U tych Twoich "dominatorów" mamy fikcyjną przewagę i władzę. Ci ludzie jak sam niżej przyznałeś, są w istocie SŁABI:
Cytat:
Ale w szerszym znaczeniu typowy dominator to słabeusz mentalny, człowiek albo bez sumienia, albo z bardzo szczątkową postacią sumienia.


Ale nie tylko dlatego upieram się przy tym, żeby nie stawiać znaku równości między dominacją a słabością mentalną. Uważam, że jest to szkodliwe, ponieważ w złym świetle stawia samą dominację, a przez to może zniechęcać ludzi mądrych i dobrych do tego, by do władzy dążyli. A jeśli ci mądrzy i dobrzy będą bierni, to zostaną "zdominowani" przez tych głupich i złych, co w tej chwili ma miejsce...

Prawda jest taka, że ktoś musi być na górze, równość jest utopią. Trzeba tylko zadbać, że na górze były właściwe osoby. Amen :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:28, 15 Lut 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
U tych Twoich "dominatorów" mamy fikcyjną przewagę i władzę. Ci ludzie jak sam niżej przyznałeś, są w istocie SŁABI:
Cytat:
Ale w szerszym znaczeniu typowy dominator to słabeusz mentalny, człowiek albo bez sumienia, albo z bardzo szczątkową postacią sumienia.


Ale nie tylko dlatego upieram się przy tym, żeby nie stawiać znaku równości między dominacją a słabością mentalną. Uważam, że jest to szkodliwe, ponieważ w złym świetle stawia samą dominację, a przez to może zniechęcać ludzi mądrych i dobrych do tego, by do władzy dążyli. A jeśli ci mądrzy i dobrzy będą bierni, to zostaną "zdominowani" przez tych głupich i złych, co w tej chwili ma miejsce...

Prawda jest taka, że ktoś musi być na górze, równość jest utopią. Trzeba tylko zadbać, że na górze były właściwe osoby. Amen :wink:

To może warto dodać jeden aspekt mojego stanowiska - osobiste doświadczenie.
Nie znam ani jednego (!) człowieka, wykazującego silne skłonności ku dominacji, którego miałbym podstawy nazywać etycznym, mądrym, "silnym" nie tylko w aspekcie porzucania dla zdobycia władzy i kontroli wszelkich innych wartości. Znam parę osób, które miały lekkie skłonności ku dominacji, których ostatecznie jako ludzi bym jakoś wybronił, ale też...
które W MOMENTACH, GDY DOMINACJĘ OKAZYWALI zachowywali się jak dupki i durnie. Jak im ta chęć dominacji odpuszczała, to byli normalnymi, często nawet fajnymi ludźmi. Byli trochę jak dr Jekyll i mr Hyde. Jednak w fazie dominacji byli okropni - zachowywali się jak palanci, nie docierało do nich nic, bo oni byli w całości skoncentrowani na jednym celu: postawić za wszelką cenę na swoim, udowodnić, że nikt mi nie podskoczy. Część z nich, po latach wstydzi się tamtych swoich zachowań. Bo wychodzą (po latach) długofalowe konsekwencje tamtych ich postaw, np. rezerwa ze strony ich dzieci, czasem pojawia się osamotnienie, wychodzą na jaw opinie (bynajmniej nie specjalnie pochlebne) wyrażane przez osoby postronne. Z resztą, z doświadczenia ci ludzie sami już rozumieją, że wtedy zachowywali się nie fair wobec swoich bliskich; dziś często jest im głupio z tego powodu.
Najgorzej jest z tymi dominatorami, którzy do później starości nie zdobyli się na refleksję nad sobą. :(

Dodam, że uważam także, iż skoro zjawisko dominacji na tym świecie występuje, to jest w tym też jakiś (także boży) cel. Postrzegam ten cel jako dla każdego człowieka ważny - zająć osobiste stanowisko zarówno wobec siebie jako dominatora, jak i wobec tych prób (często udanych) dominacji nas przez ludzi mających władzę. Każdy choć trochę z dominatora w sobie ma i chyba każdy też jakiejś postaci dominacji był poddany - czasem oczywistej wyraźnej, fizycznej, a czasem bardziej subtelnej - mentalnej, psychicznej, obyczajowej. Uważam, że nikt nie stanie się w pełni dojrzałym, świadomym człowiekiem, jeśli sobie obu tych stron dominacji w sobie nie ułoży, nie wyjaśni sobie, kim wobec nich jest, albo też kim chciałby być. To jest jedno z podstawowych zadań w życiu - właśnie ten aspekt sobie jakoś rozwiązać, zająć tu względnie jednoznaczne stanowisko. Powiedziałbym nawet, że Bóg nie ma jak skutecznie uszczęśliwić człowieka, który w tej kwestii dominacji, zupełnie jest nieświadomy, jest takim tabula rasa, pustą nieokreślonością. Bo w pewien sposób określamy się, stajemy wobec tego co przeciw nam, wobec tego, co próbuje nas stłamsić, zdominować, nie dopuścić do naszego przebudzenia się ku duchowości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 19 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:07, 15 Lut 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
U tych Twoich "dominatorów" mamy fikcyjną przewagę i władzę. Ci ludzie jak sam niżej przyznałeś, są w istocie SŁABI:
Cytat:
Ale w szerszym znaczeniu typowy dominator to słabeusz mentalny, człowiek albo bez sumienia, albo z bardzo szczątkową postacią sumienia.


Ale nie tylko dlatego upieram się przy tym, żeby nie stawiać znaku równości między dominacją a słabością mentalną. Uważam, że jest to szkodliwe, ponieważ w złym świetle stawia samą dominację, a przez to może zniechęcać ludzi mądrych i dobrych do tego, by do władzy dążyli. A jeśli ci mądrzy i dobrzy będą bierni, to zostaną "zdominowani" przez tych głupich i złych, co w tej chwili ma miejsce...

Prawda jest taka, że ktoś musi być na górze, równość jest utopią. Trzeba tylko zadbać, że na górze były właściwe osoby. Amen :wink:

To może warto dodać jeden aspekt mojego stanowiska - osobiste doświadczenie.
Nie znam ani jednego (!) człowieka, wykazującego silne skłonności ku dominacji, którego miałbym podstawy nazywać etycznym, mądrym, "silnym" nie tylko w aspekcie porzucania dla zdobycia władzy i kontroli wszelkich innych wartości. Znam parę osób, które miały lekkie skłonności ku dominacji, których ostatecznie jako ludzi bym jakoś wybronił, ale też...
które W MOMENTACH, GDY DOMINACJĘ OKAZYWALI zachowywali się jak dupki i durnie. Jak im ta chęć dominacji odpuszczała, to byli normalnymi, często nawet fajnymi ludźmi. Byli trochę jak dr Jekyll i mr Hyde. Jednak w fazie dominacji byli okropni - zachowywali się jak palanci, nie docierało do nich nic, bo oni byli w całości skoncentrowani na jednym celu: postawić za wszelką cenę na swoim, udowodnić, że nikt mi nie podskoczy. Część z nich, po latach wstydzi się tamtych swoich zachowań. Bo wychodzą (po latach) długofalowe konsekwencje tamtych ich postaw, np. rezerwa ze strony ich dzieci, czasem pojawia się osamotnienie, wychodzą na jaw opinie (bynajmniej nie specjalnie pochlebne) wyrażane przez osoby postronne. Z resztą, z doświadczenia ci ludzie sami już rozumieją, że wtedy zachowywali się nie fair wobec swoich bliskich; dziś często jest im głupio z tego powodu.
Najgorzej jest z tymi dominatorami, którzy do później starości nie zdobyli się na refleksję nad sobą. :(

Odnoszę wrażenie, że dominację sprowadzasz do tyranii i w związku z tym słusznie Ci wychodzi, że osoby mające skłonności do tyranii, rzadko są etyczni i mądrzy.

Dla mnie dominator to synonim człowieka który ma jakąś realną przewagę nad innymi ludźmi i w związku z tym ma lub dąży do władzy, a nie ktoś, kto realnie jest słabszy od innych, w związku z tym chce się dorwać do władzy którą traktuje jako lekarstwo na swoją słabość.

Sprowadzając dominację do jej wynaturzonej formy, pomijasz całkowicie tę dobrą dominację, kiedy dobry i mądry człowiek chwyta za ster pro publico bono.

A jeśli negujesz w ogóle możliwość dobrej dominacji, to oznacza, że twierdzisz, że dobrze jest wtedy kiedy nikt nikim nie rządzi, a więc wszyscy ludzie niezależnie od posiadanych cech, przymiotów, talentów powinni być w społeczeństwie na dokładnie tej samej pozycji i powinni do tego dążyć. I że jest w tym braku hierarchii coś szlachetnego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  

Czy okazanie się jako dominator, osoba mająca władzę przenosi się na domniemanie większej poprawności, prawdziwości twierdzeń przez tę osobę głoszonych?
tak - w końcu jeśli ktoś ma moc zdominowania personalnie innych, to jest po prostu lepszy, a więc zapewne będzie mieć rację już w bardziej ogólnym sensie
0%
 0%  [ 0 ]
nie - dominowanie personalne nie koreluje w żaden sposób z szansą na rację w sporach ideowych
100%
 100%  [ 1 ]
ten problem w ogóle nie ma znaczenia, bo te wszystkie spory ideowe to i tak tylko pozór życia, bo to co tak naprawdę ważne, to wykazanie swojej wyższości nad innymi
0%
 0%  [ 0 ]
istnieje wręcz sprzeczność pomiędzy dążeniem do dominacji, a poszukiwaniem prawdy, kto w dyskusji silnie próbuje dominować personalnie, daje tym świadectwo, że na prawdzie mu mało zależy.
0%
 0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 1

Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 21:44, 15 Lut 2023    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Sprowadzając dominację do jej wynaturzonej formy, pomijasz całkowicie tę dobrą dominację, kiedy dobry i mądry człowiek chwyta za ster pro publico bono.

Teoretycznie mogę rozważać jakąś dobrą dominację. Z resztą w pewnym sensie uważam ją za dobrą w świecie zwierząt, czyli tam, gdzie etyki w ogóle nie zakładamy.
Dla mnie dobry i mądry człowiek u władzy to ktoś, kto właśnie unika w rządzeniu dominacji. Jeśli jakąś formę przymusu stosuje, to wyłącznie taką, której domagają się zasady sprawiedliwości, dobra, poszanowania godności człowieka.
Dominator zaś jest u mnie kimś, kto Z PRZYCZYN PRAGNIENIA ZASPOKOJENIA WŁASNEJ POTRZEBY EMOCJONALNEJ tłamsi kogo się da.

towarzyski.pelikan napisał:
A jeśli negujesz w ogóle możliwość dobrej dominacji, to oznacza, że twierdzisz, że dobrze jest wtedy kiedy nikt nikim nie rządzi, a więc wszyscy ludzie niezależnie od posiadanych cech, przymiotów, talentów powinni być w społeczeństwie na dokładnie tej samej pozycji i powinni do tego dążyć. I że jest w tym braku hierarchii coś szlachetnego.

W zasadzie prawie neguję możliwość dobrej dominacji. Ale nie twierdzę, że dobrze jest wtedy gdy nikt nikim nie rządzi - przynajmniej w aktualnym społeczeństwie, w którym mamy też jednostki bardzo nieupoukładane mentalnie, zaburzone, skłonne do krzywdzenia innych. Jednak nawet wobec tych jednostek stosowane środki przymusu powinny być motywowane raczej nie dominacją, lecz ZASADAMI.
Inaczej mówiąc: wsadzamy bandziora do kicia nie dlatego, aby mu udowodnić, jak to on jest niczym, a ci co go wsadzili są nad nim panami, czyli że ja zechcą to mogą nasikać na jego nos, lecz dlatego, że uważamy postępowanie bandyty za wadliwe, nie dające się pogodzić z zasadami poprawnego życia w społeczeństwie.
To jest właśnie ta podstawowa różnica, związana z pytaniem: o co toczy się gra?
Wedle logiki dominacji gra się toczy, o wykazanie kto jest wyżej, a kto niżej, kto umie stłamsić, a kto sam jest tłamszony.
Wedle logiki etyki, dobra gra się toczy o to, aby społeczeństwo funkcjonowało z jak najmniejszą ilością krzywd, bez wykorzystywania słabszych przez silniejszych, bez niesprawiedliwości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin