Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wymagalność dowodu
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 3:55, 28 Wrz 2020    Temat postu: Wymagalność dowodu

W dyskusjach na naszym forum wciąż pojawia się w dyskusjach aspekt wymagalności dowodu (ostatnio temat znowu odżył). Wielu dyskutantów dogmatycznie (bo nie spotkałem się z żadną uporządkowaną postacią uzasadnienia, a co najwyżej jakieś ogólny argument z chciejstwa "bo inaczej to nie przecież nie będziemy pewni" - tak jakby pewność była jakimś absolutnym obowiązkiem funkcjonowania na świecie) przyjmuje, że stwierdzenia musiałyby mieć dowód.
Oczywiście chcieć, oczekiwać czegoś wolno każdemu (np. są ludzie, którzy chcą być bogaci, albo sławni), ale od tego, że ktoś czegoś chce, albo żeby się to przydało, do obowiązku, aby owo coś było, czy pojawiało się na życzenie w dyskusji, droga jest daleka.

Aby problem jakoś osadzić w realiach życiowych, komunikacyjnych rozpatrzę jak to jest z wymagalnością dowodu dla (s)twierdzeń w różnych dziedzinach życia i myśli ludzkiej.

Wymagalność dowodu w matematyce
Matematyka jest tą dziedziną, w której dowody pojawiają się najczęściej, są chyba rzeczywiście jakoś domyślnie oczekiwane. Ale czy są one wymaganiem absolutnym?
- Chyba jednak NIE. Mamy w matematyce stwierdzenia, których dowodu się w ogóle nie oczekuje. Tymi stwierdzeniami są definicje i aksjomaty. Przykład:
Istnieje zbiór, który nie ma żadnego elementu - jest to postulat teorii mnogości w aksjomatyce Zermela-Fraenkla, żaden matematyk o zdrowych zmysłach nie będzie oczekiwał dowodu tego stwierdzenia.
czy też (definicja): Normą euklidesową wektora v nazywa się pierwiastek z iloczynu skalarnego tego wektora. tej (jak i żadne innej) definicji się nie udowadnia, ona jest umową, przypisaniem treści do symbolu, a nazywać sobie treści można jak się komu spodoba, ryzykując - przy niefortunnych definicjach - co najwyżej brak porozumienia z innymi ludźmi, a nie pogwałcenie logiki.

Co ciekawe, definicje i aksjomaty nie są jedynymi wyjątkami od wymagalności dowodu w matematyce. Są twierdzenia, które dowodu nie mają, a w matematyce są rozważane i poważane - czyli hipotezy. Np. hipoteza Riemanna.
Podsumowując wymagalność dowodu w matematyce - najczęściej dowodu się oczekuje, ale nie dotyczy to aksjomatyki, czyli tego zbioru stwierdzeń, z których ewentualnie dalej dowód może powstać. Poza tym matematyka nie banuje twierdzeń, które ktoś sformułował, ale ich nie udowodnił - można by rzec, że TO NIMI SIĘ MATEMATYKA STOSOWANA ZAJMUJE. To co jest udowodnione w matematyce zostawia się nauczycielom, którzy tymi dowodami męczą swoich uczniów. Ale to, czym się AKTYWNIE MATEMATYCY ZAJMUJĄ, to właśnie twierdzenia NIEUDOWODNIONE. Bo chodzi o to, aby je dowieść! A niemożliwe przecież byłoby wymyślenie dowodu dla nowego stwierdzenia, jeśliby z góry zarządzono, że nieudowodnionymi stwierdzeniami się nie zajmujemy... :shock:

Wymagalność dowodu w sądownictwie
W sądownictwie dowodów się oczekuje. Co oznacza, że najlepiej by było, aby dowody (winy, sprawstwa, współudziału) udało się przedstawić zespołowi sędziowskiemu. Ale rygoryzmu absolutnego tutaj też nie ma. Gdyby wyroki zapadały wyłącznie w oparciu o dowody, to wielu sprytnym sprawcom udałoby się unikać kar. Dlatego w sądownictwie stosuje się PROCESY POSZLAKOWE. Te procesy też często kończą się orzeczeniem o winie sprawcy, mimo że dowodu nie udało się przedstawić. Ale sędziowie/ławnicy ostatecznie uznali, że ciężar poszlak jest na tyle duży, iż mimo braku dowodu, orzeka się winę.
Czyli w sądownictwie też nie ma jakiejś wymagalności dowodu, jest co najwyżej tego dowodu oczekiwanie.

Wymagalność dowodu w naukach przyrodniczych
W fizyce trochę dowodów jest, funkcjonuje ich całkiem niemało, lecz są one ograniczone albo do rozważań czysto modelowych, albo do wykazania zależności statystycznych.

Każda teoria fizyczna (np. teoria kwantów, relatywistyka, fizyka statystyczna, elektrodynamika) jest ZAŁOŻONA, nie ma dla niej dowodu, bo nie ma Z CZEGO JEJ DOWODZIĆ (brakuje nam teorii wszystkiego, która stworzyłaby ramy pojęciowe dla wywodzenia twierdzeń niższych rangą z twierdzeń ścisłych, niezaprzeczalnych). Nie ma w fizyce teorii, która by nie miała jakichś luk. Dlatego, gdybyśmy ściśle matematycznie potraktowali teorie fizyczne, to wszystkie należałoby uznać za nieprawdziwe. Fizycy w swoim podejściu różnią się od matematyków znacząco - choćby w tym, że Z GÓRY ZAKŁADAJĄ, iż każda teoria jest przybliżeniem jakiegoś opisu ostatecznego (który niektórzy utożsamialiby z samą rzeczywistością, od czego ja bym się odżegnywał). Najlepiej zgodną z doświadczeniem teorią jest elektrodynamika kwantowa. Ale jest to teoria tak trudna w stosowaniu, tak wymagająca od strony matematycznej, że używa się ją do rozważań o bardzo małej złożoności. Już rozpatrzenie w ramach tej teorii układu kilku cząstek jest właściwie nie do zrealizowania (przynajmniej dokładne rozpatrzenie, a nie zastosowanie jakiegoś zaniedbania efektów, przybliżenia). Fizycy są, w porównaniu do matematyków, bardziej praktyczni, niż rygorystyczni - jak im coś pasuje, to zaniedbują to, co np. uważają, że ma "mały wpływ" na zjawisko (a kwestią uznaniową jest, od kiedy się kończy duży, czy średni wpływ na wynik, a zaczyna ów "mały"). Praktycznie każde prawo fizyczne, każda teoria, gdyby grzebnąć głębiej w jej dokładność okaże się niedokładna. Wyjątkiem są co najwyżej jakieś modelowe, najprostsze sytuacje - np. pojedyncza cząstka, w wyizolowanym z rzeczywistych wpływów środowisku.
W takich dziedzinach jak biologia, czy pokrewne dziedziny o ścisłych dowodach w ogóle możemy już właściwie zapomnieć. Oczywiście różnego rodzaju reguły działania świata, czy organizmów żywych się odkrywa, ale owe reguły są w ograniczone do określonego środowiska, wybranej populacji, a do tego statystycznego rozrzutu wyników. Trudno jest tu mówić o dowodach w ścisłym sensie. Są prawa, których stosowalność (zakres w jakim one obowiązują) jest zwykle osobnym pytaniem, na które trudno jest znaleźć twardą odpowiedź. Choć oczywiście wskazuje się na działanie jakichś MECHANIZMÓW, WPŁYWÓW WZAJEMNYCH. Tyle, że z wyjątkiem bardzo wyizolowanych przypadków owe wpływy i mechanizmy występują zwykle w na tyle dużym wymieszaniu z innymi wpływami i mechanizmami, że można się kusić co najwyżej o bardzo ogólne, bądź probabilistyczne sformułowania. Dowodów tym matematycznym - jedynym w pełni ścisłym - sensie tutaj właściwie nie ma (z wyjątkiem dowodów dla jakichś matematycznym modeli CZĄSTKOWYCH).

W codziennym życiu radzimy sobie bez dowodów...
Dowiadujemy się czegoś i w to WIERZYMY (albo wątpimy, czy nawet odrzucamy), ale dowodów albo w ogóle się nie oczekuje, albo za "dowód" uznaje się jakieś tam, arbitralnie uznane, mechanizmy weryfikacyjne - np. można "udowodnić", jaką się ma wagę, dając się zważyć. Tyle, że nie jest to dowód w sensie wykazania jakiejś reguły ogólnej, czy wykazania istnienia jakiegoś bytu, wcześniej nieznanego, lecz po prostu ewentualne powtórzenie jakiejś procedury pomiarowej wcześniej zastosowanej. Na ile jest to w ogóle "dowód", można się spierać.

W światopoglądach...
Wymagalność dowodu w kwestiach światopoglądowych, to wg mnie zwykłe pomylenie pojęć. Jest tu odwrotnie - to nie dowód potwierdza światopogląd, lecz ewentualnie światopogląd może posłużyć do stworzenia mechanizmu, który ktoś będzie mógł uznać za dowód.
Podam przykład.
Wyobraźmy sobie, że gdzieś zarejestrowano absolutnie niezwykły fenomen - człowieka chodzącego po wodzie. Załóżmy, że coś takiego się zdarzyło i 10 tysięcy niezależnych świadków, w tym kilkuset krytycznych, mocno wątpiących naukowców na własne oczy, a do tego dotykiem i przyrządami sprawdzając całą tę sytuację, zaobserwowało, jak to ktoś przeszedł przez całkiem głęboki akwen wodny, tylko mocząc sobie podeszwy stóp. Wielu to widziało, sprawdzało, że nie było niczego, co by owego człowieka podtrzymywało, woda była normalną wodą, czyli w ogóle nie ma się do czego przyczepić od strony metodologicznej.
Jak wygląda domyślna klasyfikacja tego fenomenu przez osoby wierzące?
- Oczywiście, ich światopogląd uznaje, że takie rzeczy normalnie się nie zdarzają, ale skoro istnieje Bóg, więc istnieje możliwość aktywnego zadziałania istot z "tamtej strony", to mamy po prostu do czynienia z cudem.
W przypadku światopoglądu odrzucającego teizm i istnienie świata pozamaterialnego klasyfikacja owego fenomenu będzie inna - oto w tej sytuacji należałoby jeszcze raz sprawdzić poprawność rejestracji tego przypadku (niektórzy pewnie będą sprawdzali w nieskończoność, aż im wyjdzie "jak powinno"), a jeżeli poprzednie wnioski się potwierdzą, to jedyne co pozostaje, to POSZUKIWANIE MECHANIZMU MATERIALNEGO, który by tłumaczył taki rzadki przypadek. Czegoś takiego jak cud w tym światopoglądzie po prostu nie wzięłoby się pod uwagę. Bo ten światopogląd w ogóle nie przewiduje takiej klasyfikacji jak cud. Zwyczajnie czegoś takiego tam nie ma jak wcisnąć.
Tak więc tutaj nie światopogląd jest udowadniany, lecz światopogląd będzie BUDOWAŁ RAMY INTERPRETACJI dla obserwowanych zjawisk. Światopoglądu się nie udowadnia (co najwyżej się go ewentualnie CAŁOŚCIOWO zmienia na inny światopogląd). W związku z tym postulowanie wymagalności dowodu w światopoglądach jest zwykłym niezrozumieniem tego, czym jest światopogląd i czym jest sam dowód.

Dowód jest bowiem wykazaniem poprawności twierdzenia za pomocą - logicznie ścisłego - POWOŁANIA SIĘ NA TO, CO UZNANE ZA NIEZAPRZECZALNE. A skąd bierzemy ową bazę tego, co niezaprzeczalne?
- Z syntezy ogólnej rozumienia świata, czyli (na samym szczycie rozumowania) ze światopoglądu.

Podsumowując: w kontekście powyższego domaganie się dowodu jako standard, przymus przy podawaniu stwierdzenia wygląda raczej na dziwactwo, arbitralne chciejstwo, niż na rozsądne oczekiwanie w dyskusji, czy życiu. Dowody - DOBRZE BY BYŁO, ABY BYŁY. Ale niestety, najczęściej takich - w ścisłym sensie - dowodów w ogóle się nie da przedstawić, a z kolei w tym sensie bardziej potocznym, mało nieścisłym owe "dowody" będą wątpliwe. Ale jeśli ktoś gdzieś dowód przeprowadzi, to fajnie, dobrze że mu się to udało, bo dzięki temu wiemy, że dany zestaw założeń rozumowania jest logicznie kompatybilny z interesującą nas tezą. Jednak w odwrotną stronę to po prostu nie działa - brak dowodu nie jest dowodem. Jeśli dowodu nie ma, to może tak być z bardzo wielu powodów (może braku teorii/modelu, może braku danych, może braku umiejętności przeprowadzenia dowodu i inne...), a na pewno niekoniecznie z powodu fałszywości spornej tezy.
To takie moje podsumowanko, bo chciałem aby gdzieś tu było, aby dało się linkować do tych argumentów, które tu pracowicie wypisałem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:26, 28 Wrz 2020    Temat postu: Re: Wymagalność dowodu

Formalnie rzecz biorąc dowód jest ścisłym logicznie POWOŁANIEM NA COŚ, co uważamy za niezaprzeczalne, podstawowe.

Ludzie jakby zapominali, że owo "coś" trzeba skądś mieć. Ludzie oczekują często dowodu "tak w ogóle", czyli w oderwaniu od dyskusji o tym, NA CO MAMY PRAWO SIĘ POWOŁYWAĆ.
W dyskusjach światopoglądowych to często występuje, jako żądanie i oczekiwanie, daj mi dowód, a będę pewny, że to tak jest:. Dowód (żaden!) nie jest absolutnym stwierdzeniem pewności czegoś ogólnie, tylko stwierdzeniem warunkowym - coś jest prawdziwe, jeśli za w pełni prawdziwe uznajemy podstawy rozumowania, które dowód nam utworzyły. To rozumie naprawdę niewielu. :(

Ludzie stroniący od refleksji nad tym, z jakich założeń rozumowania wynika dowód, traktujący dowodzenie jako oczywistość, w istocie oczekują wcale nie logicznego dowodu, tylko...
arbitralności w stwierdzaniu. Bo tak właśnie od strony funkcjonalnej działa "dowód", który został oderwany od refleksji nad założeniami systemu rozumowania - jest arbitralnym stwierdzeniem, zakamuflowanym jakimś tam nawiązaniem do czegoś przez umysł niekontrolowanego, nieuświadomionego, Jest w istocie demagogią.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 9:56, 29 Wrz 2020    Temat postu: Re: Wymagalność dowodu

Michał Dyszyński napisał:

W dyskusjach światopoglądowych to często występuje, jako żądanie i oczekiwanie, daj mi dowód, a będę pewny, że to tak jest:. Dowód (żaden!) nie jest absolutnym stwierdzeniem pewności czegoś ogólnie, tylko stwierdzeniem warunkowym - coś jest prawdziwe, jeśli za w pełni prawdziwe uznajemy podstawy rozumowania, które dowód nam utworzyły. To rozumie naprawdę niewielu. :(


Już Sekstus Empiryk w 180 roku pisał, że każdy dowód wymaga kryterium ale kryterium z kolei wymaga dowodu i wpadamy w kołowaciznę. Dowód nic nie znaczy bo zawsze można zapytać o kryterium wiarygodności tegoż dowodu i potem o dowód na to kryterium wiarygodności - i tak w nieskończoność. W ten sposób sam dowód nigdy nie zostanie udowodniony w oczach Sekstusa. Stąd starożytni sceptycy greccy uznali pojęcie "dowodu" za utopię i zagadnienie nadmiarowe. Dla nich było to tylko puste słowo. Czytam ostatnio "Sceptycyzm grecki" Leona Joachimowicza i tam jest synteza w pigułce wszystkiego tego o czym dyskutujemy na Śfini już 15 lat. W zasadzie to ta jedna książka wystarczy spokojnie za wszystkie inne

PS Widzę, że próbujesz roztropnie apelować do intelektu gimboateistów swymi głębokimi myślowo referatami. Próżny twój trud bo oni nie posiadają czegoś takiego jak "intelekt". To bezmyślne boty. Dlatego mantra pod tytułem "żądam dowodu" będzie trwać wiecznie. Oni nawet nie rozumieją tego żądania. Umieją je tylko od siebie przepisywać


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 10:02, 29 Wrz 2020, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:29, 29 Wrz 2020    Temat postu: Re: Wymagalność dowodu

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:

W dyskusjach światopoglądowych to często występuje, jako żądanie i oczekiwanie, daj mi dowód, a będę pewny, że to tak jest:. Dowód (żaden!) nie jest absolutnym stwierdzeniem pewności czegoś ogólnie, tylko stwierdzeniem warunkowym - coś jest prawdziwe, jeśli za w pełni prawdziwe uznajemy podstawy rozumowania, które dowód nam utworzyły. To rozumie naprawdę niewielu. :(


Już Sekstus Empiryk w 180 roku pisał, że każdy dowód wymaga kryterium ale kryterium z kolei wymaga dowodu i wpadamy w kołowaciznę. Dowód nic nie znaczy bo zawsze można zapytać o kryterium wiarygodności tegoż dowodu i potem o dowód na to kryterium wiarygodności - i tak w nieskończoność. W ten sposób sam dowód nigdy nie zostanie udowodniony w oczach Sekstusa. Stąd starożytni sceptycy greccy uznali pojęcie "dowodu" za utopię i zagadnienie nadmiarowe. Dla nich było to tylko puste słowo. Czytam ostatnio "Sceptycyzm grecki" Leona Joachimowicza i tam jest synteza w pigułce wszystkiego tego o czym dyskutujemy na Śfini już 15 lat. W zasadzie to ta jedna książka wystarczy spokojnie za wszystkie inne

PS Widzę, że próbujesz roztropnie apelować do intelektu gimboateistów swymi głębokimi myślowo referatami. Próżny twój trud bo oni nie posiadają czegoś takiego jak "intelekt". To bezmyślne boty. Dlatego mantra pod tytułem "żądam dowodu" będzie trwać wiecznie. Oni nawet nie rozumieją tego żądania. Umieją je tylko od siebie przepisywać

Ja się waham jak zakwalifikować tę postawę ateistów. Walczą we mnie dwie interpretacje
1. Jednak przekonanie o uczciwości. Chcę wierzyć, że ateista z tym żądaniem dowodu jakoś chce być uczciwy względem siebie i innych, tylko się zakalapućkał, nieporadnie zabrał do sprawy. Wtedy byłoby tak, ze w istocie ateiście nie chodzi o żądanie dowodu, lecz o żądanie wiarygodnego, rozsądnego uzasadnienia dla tez, które się głosi. W tej postaci owo żądanie należałoby przyjąć, uznać za zasadne (ja też uzasadnień oczekuję). W tym ujęciu kwestią osobnej dyskusji byłoby ustalenie, kryteriów rozumowania, przedyskutowanie ogólnego kształtu problemu. Ateista w tej opcji jest zatem uczciwy, ale nieporadny, nie potrafiący uporządkować sobie w myślach tego, czego naprawdę chce.
2. Z drugiej strony jednak są też i przesłanki do uznania tego Twojego oskarżenia ateistów, w ramach którego - przynajmniej część z nich - świadomie mataczy całe rozumowanie, będąc nieuczciwymi względem siebie i innych ludzi. Co by za tym wskazywało? - na pewno brak zajęcia się problemami, o których piszę, a do tego wyraźne rozmywanie różnych aspektów rozumowanie, chaotyzowanie dyskusji, gdy zmierza ona jawnie do ukazania bezsensowności wymagania dowodu.

Ten wątek o wymagalności dowodu przecież tak naprawdę nie jest tu pierwszy. Podobne myśli wyrażałem tu na sfinii wielokrotnie, ale NIGDY nie spotkałem się z jakąś sensowną ripostą, z próbą zmierzenia się z problemem. Nigdy! Zawsze mam postawę w kwestii głębszego wyjaśnienia zagadnienia dowodliwości typu IGNOR. Na te moje argumenty, jakie przedstawiłem w tym wątku też żaden ateista nie odpowiedział, mało kto przeczytał, bo by się niewygodnych myśli dowiedział, może musiał z nimi zmierzyć. Ale raczej za chwilę pewnie znowu żądanie dowodu się pojawi. Pojawi się jako absolutny aksjomat - czyli znowu bez dowodu, ale za to z naciskiem, że przecież "musi być!".

Trochę się nie dziwię tej ucieczkowej postawie ateistów. Zapewne jakaś część z nich podświadomie przeczuwa, iż w rozpracowanie tego zagadnienia wymusiłoby na rozpracowującym poważne przemyślenia w stronę przebudowy światopoglądu, jaki się posiada. Bo w konstatacji "nie jestem w stanie z doznań zmysłowych wyprowadzić niczego, co będzie absolutnie pewne" tkwi niesamowity filozoficzno - światopoglądowy potencjał.
Ale dla wielu ten wniosek, ta konieczność przyjęcia postawy bardziej pokornej wobec epistemologii jest zbyt trudna do przyjęcia. Być może jest mentalnie nie do udźwignięcia... :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14158
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Wto 10:39, 29 Wrz 2020    Temat postu:

Tyle pierniczenia a kwestia jest prosta: przedstaw coś, co jest przekonujące bardziej niż inne księgi opowiadające o bogach i mitach.
Niby odróżniasz wiarę chodnikową od religijnej, a w praktyce cały czas wychodzi z ciebie, że nie odróżniasz.
I w kółko jak zacięta płyta że chodzi o dowód 100%, chociaż tłumaczy ci się że nie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:44, 29 Wrz 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Tyle pierniczenia a kwestia jest prosta: przedstaw coś, co jest przekonujące bardziej niż inne księgi opowiadające o bogach i mitach.
Niby odróżniasz wiarę chodnikową od religijnej, a w praktyce cały czas wychodzi z ciebie, że nie odróżniasz.
I w kółko jak zacięta płyta że chodzi o dowód 100%, chociaż tłumaczy ci się że nie.

Ładnie zilustrowałeś to, o czym wcześniej pisałem. :brawo:
Właśnie taki typ reakcji jest tym najczęstszym - reakcja typu IGNOR NA ARGUMENTY, z przekierowaniem dyskusji na jakieś roszczenie, będące odmianą "teraz daj mi dowód, bo jak nie, to nie mamy o czym gadać". Czyli znowu zignorowanie tego, że dowodu być nie może.
Jednocześnie jednak mamy tu zamknięte drzwi dla refleksji DLACZEGO owego dowodu być nie może. No i kółko się zamyka.
Ta obrona ateizmu jest może i szczelna od strony czysto technicznej, jednak uczciwą bym jej nie nazwał.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14158
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Wto 11:49, 29 Wrz 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Tyle pierniczenia a kwestia jest prosta: przedstaw coś, co jest przekonujące bardziej niż inne księgi opowiadające o bogach i mitach.

Niby odróżniasz wiarę chodnikową od religijnej, a w praktyce cały czas wychodzi z ciebie, że nie odróżniasz.

I w kółko jak zacięta płyta że chodzi o dowód 100%, chociaż tłumaczy ci się że nie.


Ładnie zilustrowałeś to, o czym wcześniej pisałem.  :brawo: 

Właśnie taki typ reakcji jest tym najczęstszym - reakcja typu IGNOR NA ARGUMENTY, z przekierowaniem dyskusji na jakieś roszczenie, będące odmianą "teraz daj mi dowód, bo jak nie, to nie mamy o czym gadać". Czyli znowu zignorowanie tego, że dowodu być nie może.


Ty po prostu nie rozumiesz, co czytasz.

Właśnie piszę, że nikt nie wymaga dowodu 100%.

A wcześniej, żebyś dał coś, co jest przekonujące bardziej niż dowolny mit - ale ani słowa o dowodzie.

Napisałem to specjalnie krótko i zwięźle - a ty i tak nic nie pojąłeś. Tobie się coś gada a rozumiesz to zupełnie inaczej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:27, 29 Wrz 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Tyle pierniczenia a kwestia jest prosta: przedstaw coś, co jest przekonujące bardziej niż inne księgi opowiadające o bogach i mitach.

Niby odróżniasz wiarę chodnikową od religijnej, a w praktyce cały czas wychodzi z ciebie, że nie odróżniasz.

I w kółko jak zacięta płyta że chodzi o dowód 100%, chociaż tłumaczy ci się że nie.


Ładnie zilustrowałeś to, o czym wcześniej pisałem.  :brawo: 

Właśnie taki typ reakcji jest tym najczęstszym - reakcja typu IGNOR NA ARGUMENTY, z przekierowaniem dyskusji na jakieś roszczenie, będące odmianą "teraz daj mi dowód, bo jak nie, to nie mamy o czym gadać". Czyli znowu zignorowanie tego, że dowodu być nie może.


Ty po prostu nie rozumiesz, co czytasz.

Właśnie piszę, że nikt nie wymaga dowodu 100%.

A wcześniej, żebyś dał coś, co jest przekonujące bardziej niż dowolny mit - ale ani słowa o dowodzie.

Napisałem to specjalnie krótko i zwięźle - a ty i tak nic nie pojąłeś. Tobie się coś gada a rozumiesz to zupełnie inaczej.

Piszesz, że nie wymagasz dowodu 100%. Więc wymagasz CZEGO?
Od refleksji nad tym, jakie są kryteria zasadności będziesz się separował roszczeniami natychmiastowego przedstawienia Ci "czegoś bardziej przekonującego niż dowolny mit". Po czym mielibyśmy poznać, co spełnia owo wymaganie?
- Zapewne po niczym, to TY STWIERDZISZ, co przekonujące jest, a co nie jest. Czyli de facto żądasz od drugiej strony jakiegoś totalnego wykazania Ci swoich racji. Czyli de facto będziesz się upierał przy tej naiwnej, niezależnej od jakichkolwiek kryteriów wersji uzasadnienia. Nie użyjemy tu może słowa "dowód", albo "dowód na 100%" (Ty może tu tego nie użyjesz, bo będziesz się pilnował, ale inny ateista za chwilę gdzieś tam użyje), ale de facto o to będzie chodziło - abym ja jakoś ABSOLUTNIE ROZSTRZYGAJĄCO obalał Ci ów "dowolny mit".
A ja...
Nie mam takiego rozstrzygającego w prosty sposób uzasadnienia. Nie mam go na identycznej zasadzie, jak nie mam dowodu na 100%. Nie mam go, bo NIE UZGODNILIŚMY KRYTERIÓW, a poza tym pewnie różnimy się jakoś będąc innymi jednostkami ludzkimi, SUBIEKTYWNYMI.
Jak bym nie argumentował, to będę argumentował SWOIMI ZAŁOŻENIAMI, co Ci się zapewne nie spodoba, bo Ty masz inne założenia (czy uświadamiane jawnie w umyśle, to inna sprawa...). Więc znowu się nie porozumiemy, bo ja będę mówił o gruszkach, a ty o śliwkach.
Tymczasem nie ma poprawnego dowodu, ale na podobnej zasadzie NIE MA TEŻ UZASADNIENIA GODZĄCEGO STRONY - STANOWISKA, jeśli nie ma uzgodnionych kryteriów, a do tego pewnego minimalnego zrozumienia dla faktu, iż ostatecznie każdy własnym umysłem (subiektywnym) przyjmie to, co przyjmie, bo chce to przyjąć.
Tak dowód, jak i rozstrzygające uzasadnienie wymagają bowiem tego samego warunku WSPÓLNEJ BAZY ZAŁOŻEŃ ROZUMOWANIA.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:04, 29 Wrz 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14158
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Wto 14:50, 29 Wrz 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Tyle pierniczenia a kwestia jest prosta: przedstaw coś, co jest przekonujące bardziej niż inne księgi opowiadające o bogach i mitach.

Niby odróżniasz wiarę chodnikową od religijnej, a w praktyce cały czas wychodzi z ciebie, że nie odróżniasz.

I w kółko jak zacięta płyta że chodzi o dowód 100%, chociaż tłumaczy ci się że nie.


Ładnie zilustrowałeś to, o czym wcześniej pisałem.  :brawo: 

Właśnie taki typ reakcji jest tym najczęstszym - reakcja typu IGNOR NA ARGUMENTY, z przekierowaniem dyskusji na jakieś roszczenie, będące odmianą "teraz daj mi dowód, bo jak nie, to nie mamy o czym gadać". Czyli znowu zignorowanie tego, że dowodu być nie może.


Ty po prostu nie rozumiesz, co czytasz.

Właśnie piszę, że nikt nie wymaga dowodu 100%.

A wcześniej, żebyś dał coś, co jest przekonujące bardziej niż dowolny mit - ale ani słowa o dowodzie.

Napisałem to specjalnie krótko i zwięźle - a ty i tak nic nie pojąłeś. Tobie się coś gada a rozumiesz to zupełnie inaczej.

Piszesz, że nie wymagasz dowodu 100%. Więc wymagasz CZEGO?

Jakiejkolwiek różnicy w stosunku do baśni i mitów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:07, 29 Wrz 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Tyle pierniczenia a kwestia jest prosta: przedstaw coś, co jest przekonujące bardziej niż inne księgi opowiadające o bogach i mitach.

Niby odróżniasz wiarę chodnikową od religijnej, a w praktyce cały czas wychodzi z ciebie, że nie odróżniasz.

I w kółko jak zacięta płyta że chodzi o dowód 100%, chociaż tłumaczy ci się że nie.


Ładnie zilustrowałeś to, o czym wcześniej pisałem.  :brawo: 

Właśnie taki typ reakcji jest tym najczęstszym - reakcja typu IGNOR NA ARGUMENTY, z przekierowaniem dyskusji na jakieś roszczenie, będące odmianą "teraz daj mi dowód, bo jak nie, to nie mamy o czym gadać". Czyli znowu zignorowanie tego, że dowodu być nie może.


Ty po prostu nie rozumiesz, co czytasz.

Właśnie piszę, że nikt nie wymaga dowodu 100%.

A wcześniej, żebyś dał coś, co jest przekonujące bardziej niż dowolny mit - ale ani słowa o dowodzie.

Napisałem to specjalnie krótko i zwięźle - a ty i tak nic nie pojąłeś. Tobie się coś gada a rozumiesz to zupełnie inaczej.

Piszesz, że nie wymagasz dowodu 100%. Więc wymagasz CZEGO?

Jakiejkolwiek różnicy w stosunku do baśni i mitów.

Jeśli Ty będziesz określał, co jest bardziej przekonywujące, albo co według Ciebie stanowi różnicę w stosunku do baśni i mitów, to mam problem... :think:
Z racji na to, że masz wielką łatwość stwierdzania i deklarowania, to obawiam się, że nic Cię pod tym względem nie zadowoli.
Na tym bowiem polega cały problem, aby mieć Z GÓRY UZGODNIONE kryteria, a nie aby każdy klasyfikował sobie co zechce i jak zechce. Dlatego oczekuję od Ciebie jako tako ścisłej definicji, co według Ciebie jest "mitem", a co tym mitem nie jest. Jak będę konkretnie wiedział, jakie zasady klasyfikacji tu stosujesz, to postaram się dostosować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14158
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Śro 13:52, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Tyle pierniczenia a kwestia jest prosta: przedstaw coś, co jest przekonujące bardziej niż inne księgi opowiadające o bogach i mitach.
Niby odróżniasz wiarę chodnikową od religijnej, a w praktyce cały czas wychodzi z ciebie, że nie odróżniasz.
I w kółko jak zacięta płyta że chodzi o dowód 100%, chociaż tłumaczy ci się że nie.

Ładnie zilustrowałeś to, o czym wcześniej pisałem.  :brawo: 
Właśnie taki typ reakcji jest tym najczęstszym - reakcja typu IGNOR NA ARGUMENTY, z przekierowaniem dyskusji na jakieś roszczenie, będące odmianą "teraz daj mi dowód, bo jak nie, to nie mamy o czym gadać". Czyli znowu zignorowanie tego, że dowodu być nie może.

Ty po prostu nie rozumiesz, co czytasz.
Właśnie piszę, że nikt nie wymaga dowodu 100%.
A wcześniej, żebyś dał coś, co jest przekonujące bardziej niż dowolny mit - ale ani słowa o dowodzie.
Napisałem to specjalnie krótko i zwięźle - a ty i tak nic nie pojąłeś. Tobie się coś gada a rozumiesz to zupełnie inaczej.
Piszesz, że nie wymagasz dowodu 100%. Więc wymagasz CZEGO?
Jakiejkolwiek różnicy w stosunku do baśni i mitów.
Jeśli Ty będziesz określał, co jest bardziej przekonywujące, albo co według Ciebie stanowi różnicę w stosunku do baśni i mitów, to mam problem

A jeśli ty będziesz określał, to problemu nie ma. Do działa zatem.

Cytat:
Dlatego oczekuję od Ciebie jako tako ścisłej definicji, co według Ciebie jest "mitem", a co tym mitem nie jest. Jak będę konkretnie wiedział, jakie zasady klasyfikacji tu stosujesz, to postaram się dostosować.

Użyj swojej definicji. Cokolwiek, byle byś nie uciekał od tematu.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 15:51, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Tyle pierniczenia a kwestia jest prosta: przedstaw coś, co jest przekonujące bardziej niż inne księgi opowiadające o bogach i mitach.
Niby odróżniasz wiarę chodnikową od religijnej, a w praktyce cały czas wychodzi z ciebie, że nie odróżniasz.
I w kółko jak zacięta płyta że chodzi o dowód 100%, chociaż tłumaczy ci się że nie.

Ładnie zilustrowałeś to, o czym wcześniej pisałem.  :brawo: 
Właśnie taki typ reakcji jest tym najczęstszym - reakcja typu IGNOR NA ARGUMENTY, z przekierowaniem dyskusji na jakieś roszczenie, będące odmianą "teraz daj mi dowód, bo jak nie, to nie mamy o czym gadać". Czyli znowu zignorowanie tego, że dowodu być nie może.

Ty po prostu nie rozumiesz, co czytasz.
Właśnie piszę, że nikt nie wymaga dowodu 100%.
A wcześniej, żebyś dał coś, co jest przekonujące bardziej niż dowolny mit - ale ani słowa o dowodzie.
Napisałem to specjalnie krótko i zwięźle - a ty i tak nic nie pojąłeś. Tobie się coś gada a rozumiesz to zupełnie inaczej.
Piszesz, że nie wymagasz dowodu 100%. Więc wymagasz CZEGO?
Jakiejkolwiek różnicy w stosunku do baśni i mitów.
Jeśli Ty będziesz określał, co jest bardziej przekonywujące, albo co według Ciebie stanowi różnicę w stosunku do baśni i mitów, to mam problem

A jeśli ty będziesz określał, to problemu nie ma. Do działa zatem.

To nie ja formułowałem rygor odróżniania od mitów, więc to nie moje dzieło. Raczej "do dzieła" jest opcją dla Ciebie. Ja nie zamierzam definiować czegoś, co wg mnie z gruntu jest bardzo luźną, kolokwialną i z zasady uznaniową klasyfikacją. Ona wg mnie "działa" tylko wtedy, jeśli zawsze będzie opcja iż jej braki wesprze autorytatywny interpretator, który ustali autorytatywnie "to jest mitem, a tamto nie jest". Problem w tym, że funkcjonalnie to nie będzie się różniło od totalnej arbitralności oparte o kompletnie wimisiowską wiarę interpretującego. Czyli byłoby Twoją taktyką dyskusyjną, z jaką się tu spotykamy od lat.

Mojej definicji tu zatem nie będzie, bo uważam, że koncepcja mitu - w wersji intuicyjnej - już na start nie spełnia wymogów, które byłyby potrzebne, aby nadać tej koncepcji spójność. Ja bym takiego warunku, jaki Ty sformułowałeś w ogóle nie użył. Ty go użyłeś, to Ty się męcz z jego nieoznaczonością.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14158
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Śro 15:57, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Czyli nie masz bladego pojęcia jak odróżnić tezy swojej wiary od mitów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:21, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Czyli nie masz bladego pojęcia jak odróżnić tezy swojej wiary od mitów.

W pewnym sensie masz rację. Nawet nie widzę za bardzo powodu, aby wprowadzać taka kategorię odróżniania. Mam inne kategorie odróżniania sensowności poglądów niż porównywanie ich z mitami i te stosuję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:40, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Nie mam teraz sił, aby wszystko dokładnie przeczytać, ale to mi się rzuciło:

Michał Dyszyński napisał:
Ja się waham jak zakwalifikować tę postawę ateistów. Walczą we mnie dwie interpretacje
1. Jednak przekonanie o uczciwości. Chcę wierzyć, że ateista z tym żądaniem dowodu jakoś chce być uczciwy względem siebie i innych, tylko się zakalapućkał, nieporadnie zabrał do sprawy. Wtedy byłoby tak, ze w istocie ateiście nie chodzi o żądanie dowodu, lecz o żądanie wiarygodnego, rozsądnego uzasadnienia dla tez, które się głosi.


Chodzi o to, co już niejednokrotnie wskazywał Irbisol, że na co dzień myślicie po ateistycznemu (względem wszystkiego), a w sprawie Boga łamiecie te reguły.

W codziennym funkcjonowaniu nie mamy problemów z rozróżnieniem rzeczy na istniejące i nieistniejące. W tym celu korzystamy z faktu jak dobrze coś poznaliśmy. Czyli najprościej mówiąc: z dowodów. Idąc w tym dalej. Nie mamy problemu żeby stwierdzić że coś nie istnieje. Jeśli nikt czegoś nie widział, nie dotknął, nie zmierzył to znaczy że to coś nie istnieje. W ten sposób ludzie doszli do wniosku że na przykład nie istnieją wróżki zębuszki. Dla sprostowania.. Tak długo jak czegoś się nie udowodni, dla nas to coś nie istnieje. Niezaleznie od faktycznego stanu. Chodzi mi o to że np. dla nas planeta Wenus nie istniała zanim jej nie odkryliśmy, mimo że ona tam cały czas była.
To wsyztsko jest mam nadzieję jasne.
W takim razie.. Dlaczego to ulega zmianie kiedy chodzi o religie i bogów. Kiedy w grę wchodzą bogowie, ludzie wierzacy jakby odrzucają ten nasz codzienny sposób. I co ciekawsze nie zauważają w tym postępowaniu sprzeczności. Dlaczego tak się dzieje?


Ostatnio zmieniony przez Kruchy04 dnia Śro 17:42, 30 Wrz 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
anbo




Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6064
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 17:45, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:


Chodzi o to, co już niejednokrotnie wskazywał Irbisol, że na co dzień myślicie po ateistycznemu (względem wszystkiego), a w sprawie Boga łamiecie te reguły.

Dokładnie. Na przykład Brzytwy Ockhama przestają używać w momencie, gdy wyjaśniaczem zdarzeń jest ich Bóg. Niekonsekwencja bije po oczach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:23, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Nie mam teraz sił, aby wszystko dokładnie przeczytać, ale to mi się rzuciło:

Michał Dyszyński napisał:
Ja się waham jak zakwalifikować tę postawę ateistów. Walczą we mnie dwie interpretacje
1. Jednak przekonanie o uczciwości. Chcę wierzyć, że ateista z tym żądaniem dowodu jakoś chce być uczciwy względem siebie i innych, tylko się zakalapućkał, nieporadnie zabrał do sprawy. Wtedy byłoby tak, ze w istocie ateiście nie chodzi o żądanie dowodu, lecz o żądanie wiarygodnego, rozsądnego uzasadnienia dla tez, które się głosi.


Chodzi o to, co już niejednokrotnie wskazywał Irbisol, że na co dzień myślicie po ateistycznemu (względem wszystkiego), a w sprawie Boga łamiecie te reguły.

W codziennym funkcjonowaniu nie mamy problemów z rozróżnieniem rzeczy na istniejące i nieistniejące. W tym celu korzystamy z faktu jak dobrze coś poznaliśmy. Czyli najprościej mówiąc: z dowodów. Idąc w tym dalej. Nie mamy problemu żeby stwierdzić że coś nie istnieje. Jeśli nikt czegoś nie widział, nie dotknął, nie zmierzył to znaczy że to coś nie istnieje. W ten sposób ludzie doszli do wniosku że na przykład nie istnieją wróżki zębuszki


Rzecz w tym, że ty nigdy niczego nie "widziałeś" więc powinieneś konsekwentnie uznać, że nic nie istnieje, nawet ty sam. Ale wolisz być niekonsekwentny

Kruchy04 napisał:
Dla sprostowania..Tak długo jak czegoś się nie udowodni, dla nas to coś nie istnieje. Niezaleznie od faktycznego stanu. Chodzi mi o to że np. dla nas planeta Wenus nie istniała zanim jej nie odkryliśmy, mimo że ona tam cały czas była


Czyli wedle "logiki" gimboateisty planeta Wenus nie istniała i nagle zaczęła cudownie istnieć wraz z jej odkryciem. Genialne

Kruchy04 napisał:
To wsyztsko jest mam nadzieję jasne


To jest super jasne. Tak samo jak to, że skoro nie udowodniłeś, że istniejesz to należy uznać, że nie istniejesz - zgodnie z twoimi własnymi kryteriami

Kruchy04 napisał:
W takim razie.. Dlaczego to ulega zmianie kiedy chodzi o religie i bogów. Kiedy w grę wchodzą bogowie, ludzie wierzacy jakby odrzucają ten nasz codzienny sposób. I co ciekawsze nie zauważają w tym postępowaniu sprzeczności. Dlaczego tak się dzieje?


Po prostu nie myślisz i to ty jesteś niekonsekwentny bo nie da się na obserwacji oprzeć nawet tego. że coś powinno być oparte na obserwacji. Tak naprawdę nic nigdy nie obserwowałeś bo impulsy elektryczne w twoim domniemanym mózgu nie są nawet obserwacją czegokolwiek

anbo napisał:
Dokładnie. Na przykład Brzytwy Ockhama przestają używać w momencie, gdy wyjaśniaczem zdarzeń jest ich Bóg. Niekonsekwencja bije po oczach


Problem jest zupełnie gdzie indziej: ateista nie jest w stanie wskazać w sposób obiektywny gdzie brzytwa ma ciąć. I decyduje o tym zawsze arbitralnie czyli wedle swej naturalistycznej wiary

[link widoczny dla zalogowanych]

Bardziej zaawansowani filozofowie spuszczają brzytewkę do kosza bo ona nie mówi gdzie trzeba ciąć. Uważają ją wręcz za niepoprawne kryterium:

The Occam’s razor fallacy: the simplest solution is not always the correct one

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 20:24, 30 Wrz 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3337
Przeczytał: 51 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:39, 30 Wrz 2020    Temat postu:

fedor napisał:
Rzecz w tym, że ty nigdy niczego nie "widziałeś"

Mów za siebie.

Cytat:
Czyli wedle "logiki" gimboateisty planeta Wenus nie istniała i nagle zaczęła cudownie istnieć wraz z jej odkryciem. Genialne


Nie zrozumiałeś. Obiektywnie istniała, ale dla mnie nie istniała dopóki jej nie odkryto.

Cytat:
To jest super jasne. Tak samo jak to, że skoro nie udowodniłeś, że istniejesz to należy uznać, że nie istniejesz - zgodnie z twoimi własnymi kryteriami


co to znaczy "ja istnieje"? Może tylko podnosisz sztuczne problemy?

Cytat:
Po prostu nie myślisz i to ty jesteś niekonsekwentny bo nie da się na obserwacji oprzeć nawet tego. że coś powinno być oparte na obserwacji.


Jeśli coś nie jest oparte na drodze zmysłów to, co Ci zostaje? Usuń wszystkie zmysły. Co masz po tym?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:39, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Nie mam teraz sił, aby wszystko dokładnie przeczytać, ale to mi się rzuciło:

Michał Dyszyński napisał:
Ja się waham jak zakwalifikować tę postawę ateistów. Walczą we mnie dwie interpretacje
1. Jednak przekonanie o uczciwości. Chcę wierzyć, że ateista z tym żądaniem dowodu jakoś chce być uczciwy względem siebie i innych, tylko się zakalapućkał, nieporadnie zabrał do sprawy. Wtedy byłoby tak, ze w istocie ateiście nie chodzi o żądanie dowodu, lecz o żądanie wiarygodnego, rozsądnego uzasadnienia dla tez, które się głosi.


Chodzi o to, co już niejednokrotnie wskazywał Irbisol, że na co dzień myślicie po ateistycznemu (względem wszystkiego), a w sprawie Boga łamiecie te reguły.

W codziennym funkcjonowaniu nie mamy problemów z rozróżnieniem rzeczy na istniejące i nieistniejące. W tym celu korzystamy z faktu jak dobrze coś poznaliśmy. Czyli najprościej mówiąc: z dowodów. Idąc w tym dalej. Nie mamy problemu żeby stwierdzić że coś nie istnieje. Jeśli nikt czegoś nie widział, nie dotknął, nie zmierzył to znaczy że to coś nie istnieje. W ten sposób ludzie doszli do wniosku że na przykład nie istnieją wróżki zębuszki. Dla sprostowania.. Tak długo jak czegoś się nie udowodni, dla nas to coś nie istnieje. Niezaleznie od faktycznego stanu. Chodzi mi o to że np. dla nas planeta Wenus nie istniała zanim jej nie odkryliśmy, mimo że ona tam cały czas była.
To wsyztsko jest mam nadzieję jasne.
W takim razie.. Dlaczego to ulega zmianie kiedy chodzi o religie i bogów. Kiedy w grę wchodzą bogowie, ludzie wierzacy jakby odrzucają ten nasz codzienny sposób. I co ciekawsze nie zauważają w tym postępowaniu sprzeczności. Dlaczego tak się dzieje?

Codzienne funkcjonowanie a filozofowanie...
W codziennym funkcjonowaniu nie ma potrzeby rozumienia hipotezy continuum, ani teorii kwantowej, ani teorii ewolucji, ani jakiegoś "myślę, więc jestem", "byt kształtuje świadomość", czy "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni". W codziennym funkcjonowaniu zrównani zostają geniusze i prostaczkowie, inżynierowie i poeci. Właśnie na tym polega światopogląd, że ZAJMUJE SIĘ CZYMŚ PONAD PRZECIĘTNE FUNKCJONOWANIE.
Oczywiście można z tego upichcić zarzut wobec filozofów, ale dotyczyć on będzie w równym stopniu teisty za jego teizm, jak i marksisty za jego marksizm, czy pozytywisty logicznego, za jego pozytywizm logiczny. Pozytywizm logiczny jest bowiem w takim samym stopniu "istniejący" jak heglizm, marksizm, czy tomizm. Można to wszystko obciąć globalnie brzytwą, uznać za formę mitu, czy ludzkiej fanaberii (wielu tak uważa, że należałoby to zrobić), można się znęcać nad sprzecznością, że taki Wittgenstein, gdy tworzył swoją filozofię, to nie sprawdził jej metodami eksperymentalnymi, a także że jego koncepcja gier językowych da się usunąć z rozumowania. Bo da się usunąć z rozumowania.
Tylko czego to właściwie dowodzi?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 9:40, 01 Paź 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15215
Przeczytał: 95 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:51, 30 Wrz 2020    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
fedor napisał:
Rzecz w tym, że ty nigdy niczego nie "widziałeś"

Mów za siebie


No to sprawdźmy co "widziałeś". Zamieniam się w słuch

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Czyli wedle "logiki" gimboateisty planeta Wenus nie istniała i nagle zaczęła cudownie istnieć wraz z jej odkryciem. Genialne


Nie zrozumiałeś. Obiektywnie istniała, ale dla mnie nie istniała dopóki jej nie odkryto


Doskonale zrozumiałem i teraz nawet jeszcze bardziej się pogrążyłeś bo właśnie stwierdziłeś, że nie istnieją dla ciebie rzeczy, które jednak istnieją obiektywnie

Kruchy04 napisał:
Cytat:
To jest super jasne. Tak samo jak to, że skoro nie udowodniłeś, że istniejesz to należy uznać, że nie istniejesz - zgodnie z twoimi własnymi kryteriami


co to znaczy "ja istnieje"? Może tylko podnosisz sztuczne problemy?


Sam zacząłeś pisać o istnieniu i ja się odniosłem więc nie udawaj teraz Greka bo zawsze tak robisz gdy już poległeś. Aborygen nie wie, że istniejesz, a więc nie istniejesz po zastosowaniu przez Aborygena twojego własnego kryterium (nie musi on nawet wiedzieć, że jest ono twoje)

Kruchy04 napisał:
Cytat:
Po prostu nie myślisz i to ty jesteś niekonsekwentny bo nie da się na obserwacji oprzeć nawet tego. że coś powinno być oparte na obserwacji.


Jeśli coś nie jest oparte na drodze zmysłów to, co Ci zostaje? Usuń wszystkie zmysły. Co masz po tym?


Skąd wiesz, że w ogóle masz jakieś "zmysły"? Z której "obserwacji"? Nie masz takiej obserwacji. Zaprzeczasz sam sobie. A jeśli masz jakieś "zmysły" lecz mylą cię one we wszystkim to skąd wiesz, że je masz? :think:


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Śro 22:19, 30 Wrz 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14158
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Czw 7:55, 01 Paź 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Czyli nie masz bladego pojęcia jak odróżnić tezy swojej wiary od mitów.

W pewnym sensie masz rację. Nawet nie widzę za bardzo powodu, aby wprowadzać taka kategorię odróżniania. Mam inne kategorie odróżniania sensowności poglądów niż porównywanie ich z mitami i te stosuję.

Bardzo uczciwa deklaracja.
Zastanawiam się jednak, jak można przekonać samego siebie do wiary w coś, co ma siłę dowodową dowolnej bzdury.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 9:38, 01 Paź 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Czyli nie masz bladego pojęcia jak odróżnić tezy swojej wiary od mitów.

W pewnym sensie masz rację. Nawet nie widzę za bardzo powodu, aby wprowadzać taka kategorię odróżniania. Mam inne kategorie odróżniania sensowności poglądów niż porównywanie ich z mitami i te stosuję.

Bardzo uczciwa deklaracja.
Zastanawiam się jednak, jak można przekonać samego siebie do wiary w coś, co ma siłę dowodową dowolnej bzdury.

Wedle Twoich kryteriów klasyfikacji (czy masz w ogóle świadomość, że jakieś kryteria stosujesz, czy tylko przychodzę one do Ciebie z niejasnego źródła... :think: ) to coś, co ja cenię i w co wierzę, może okazać się "dowolną bzdurą". Ty nad kryteriami zdaje się niewiele przemyśliwałeś (o ile w ogóle), więc dla Ciebie rzeczy są, bo są, będą "mitami",skoro do głowy jakoś Ci przyszło, że "są mitami", będą czym innym, będą nieodróżnialne, bo tak Ci właśnie zaszemrało. I będziesz absolutnie przekonany, że to tak właśnie ogólnie i obiektywnie jest. Budowanie refleksji nad kryteriami oceny uznasz za zbędny balast myślowy, co oznacza, że będziesz wierzył nieświadomie.
Między nami różnica jest taka, że ja wierzę świadomie, a Ty wierzysz nieświadomie. Czyli tam gdzie ja umiem postawić diagnozę z jakich przesłanek wypływa moja wiara, choć dalej jest to wiara, a nie coś absolutnego, Ty swoją wiarę nazwiesz "logiką", uznasz że ona właśnie taka musi być, nie ma żadnych alternatyw, z niczego nadrzędnego nie wynika, więc na pewno masz rację. Jak to mówi przysłowie "każdy orze, jak może".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14158
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Czw 10:04, 01 Paź 2020    Temat postu:

Bo gdybym przemyślał, to Bóg w Trójcy Jedyny byłby jedynym sensownym bytem mogącym istnieć - nie to co Allach czy inne gady?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31325
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:11, 01 Paź 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Bo gdybym przemyślał, to Bóg w Trójcy Jedyny byłby jedynym sensownym bytem mogącym istnieć - nie to co Allach czy inne gady?

Nie odpowiem Ci na to pytanie. Nie ma prostej zależności, co byś wybrał, gdybyś zaczął wybierać świadomie. Przypuszczam, że jedne idee byś odrzucił, a inne pozostawił, ale zrobiłbyś to świadomie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14158
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Czw 11:07, 01 Paź 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Bo gdybym przemyślał, to Bóg w Trójcy Jedyny byłby jedynym sensownym bytem mogącym istnieć - nie to co Allach czy inne gady?

Nie odpowiem Ci na to pytanie. Nie ma prostej zależności, co byś wybrał, gdybyś zaczął wybierać świadomie.

No widzisz - a taka zależność powinna być. Jeżeli jej nie ma, to twoje "świadome" wybory są nieświadomie błędne.

Cytat:
Przypuszczam, że jedne idee byś odrzucił, a inne pozostawił, ale zrobiłbyś to świadomie.

A ja przypuszczam, że wszystkie bym odrzucił - bo mam tak samo gówniane przesłanki za każdą z nich.
Pytanie, dlaczego wg ciebie robię to teraz nieświadomie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Strona 1 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin