Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Głos Boga w Biblii jest słaby. Ale tak ma być!

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Święte Księgi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 12:27, 23 Lis 2022    Temat postu: Głos Boga w Biblii jest słaby. Ale tak ma być!

Ateiści na tym forum (i nie tylko oni) nieraz wskazują na to, jak to Biblia tu czy tam jest niejasna, nawet niekonsekwentna, jak to nie ma ona przekonywującego charakteru. Bo, to jest ukryte założenie, które czynią, przecież - rzekomo - powinno być tak, że księga dana przez Boga miałaby być idealna, bez wątpliwości czy kontrowersji ogłaszająca wolę Najwyższego.
Ja uważam, że taka jawnie i nieodparcie ponadludzka Biblia swoim oddziaływaniem popsułaby tylko ten cel, jaki ma dla człowieka, jego ziemska egzystencja. Głos Biblii POWINIEN być wg mnie słaby! Tylko w takiej słabej postaci ów głos oddziaływa na człowieka w sposób, który pozwala temu człowiekowi się rozwijać, doskonalić.
Tę myśl zamierzam umotywować.

Jak bowiem działa na naszą świadomość przekaz nieodparty, ostateczny, dominujący?
- Otóż działa tak, że WYŁĄCZAMY REFLEKSJĘ nad przyczynami spraw i skupiamy się realizacji dyrektywy zawartej w przekazie. To jest ogólny problem każdego autorytaryzmu - że wychowuje on swoich poddanych do bezmyślności i bierności.

Jeśli wiadomo, że w jakiejś kwestii nie ma alternatyw, jeśli przekaz czegoś jest jednoznaczny, silny wskazujący na jakąś opcję, a pomijający inne możliwości, to człowiek przyjmuje wobec niego postawę nie analizowania zależności, nie stawiania sobie pytań, pomijania w ogóle kwestii własnego odbioru. Wtedy wiadomo, co trzeba robić, wiadomo że nie ma tu innych dróg, czyli można jedynie zakasać rękawy i "do dzieła".
Jeśli jednak uznamy, że Bóg chce człowieka udoskonalić, czyli jeśli to sam człowiek ma być kimś, ma myśleć, ma W SOBIE SAMYM realizować jakiś progres, a nie być jedynie maksymalnie posłusznym wykonawcą zaleceń, to coś tego człowieka powinno do OSOBISTYCH POSZUKIWAŃ skłonić. Tym czymś są właśnie...
wątpliwości, niejasności, czyli potrzeba wyświetlenia kwestii jakoś tam zarysowanych, lecz nie dających się zamknąć. Bo to co zamknięte, odkłada się na półkę i zapomina...
A tu chodzi o to, aby właśnie nie zapomnieć! Chodzi o to, aby kwestię Boga i kwestię nas samych, kwestię człowieczeństwa mieć wciąż na celowniku, wciąż pytać, wciąż dodawać do układanki nowe elementy, wciąż się rozwijać.
Biblia pełna niejasności lepiej pełni rolę inicjującą i ciągnącą rozwój człowieka, niż - hipotetyczna - Biblia jednoznaczna i doskonale, już na pierwszy rzut oka spójna. Biblia powinna umysły dźgać swoimi pytaniami i wątpliwościami, aby człowiek stawiał sobie przed oczy coraz to nowe problemy etyczne, egzystencjalne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2180
Przeczytał: 161 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 0:15, 25 Lis 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Biblia pełna niejasności lepiej pełni rolę inicjującą i ciągnącą rozwój człowieka, niż - hipotetyczna - Biblia jednoznaczna i doskonale, już na pierwszy rzut oka spójna. Biblia powinna umysły dźgać swoimi pytaniami i wątpliwościami, aby człowiek stawiał sobie przed oczy coraz to nowe problemy etyczne, egzystencjalne.


Twoim zdaniem jakiego rodzaju niejasności występują w Biblii i dlaczego uważasz, że te wymienione przez ciebie są ważne dla rozwoju człowieka? Z chęcią bym coś więcej się dowiedział.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 3:08, 26 Lis 2022    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Biblia pełna niejasności lepiej pełni rolę inicjującą i ciągnącą rozwój człowieka, niż - hipotetyczna - Biblia jednoznaczna i doskonale, już na pierwszy rzut oka spójna. Biblia powinna umysły dźgać swoimi pytaniami i wątpliwościami, aby człowiek stawiał sobie przed oczy coraz to nowe problemy etyczne, egzystencjalne.


Twoim zdaniem jakiego rodzaju niejasności występują w Biblii i dlaczego uważasz, że te wymienione przez ciebie są ważne dla rozwoju człowieka? Z chęcią bym coś więcej się dowiedział.

Przykładów mógłbym podać multum. Poruszę dwie kwestie - cytatami - wziętymi tylko z wypowiedzi Jezusa.

Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem.
Ewangelia Łukasza 14:26)

Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie.
Ewangelia Jana 13:34


I druga sprawa
(17) Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić. (18) Zaprawdę bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. (19) Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim.
Ewangelia Mateusza 5

(1) Pewnego razu Jezus przechodził w szabat wśród zbóż. Uczniowie Jego, będąc głodni, zaczęli zrywać kłosy i jeść. (2) Gdy to ujrzeli faryzeusze, rzekli Mu: Oto Twoi uczniowie czynią to, czego nie wolno czynić w szabat. (3) A On im odpowiedział: Nie czytaliście, co uczynił Dawid, gdy był głodny, on i jego towarzysze? (4) Jak wszedł do domu Bożego i jadł chleby pokładne, których nie było wolno jeść jemu ani jego towarzyszom, tylko samym kapłanom? (5) Albo nie czytaliście w Prawie, że w dzień szabatu kapłani naruszają w świątyni spoczynek szabatu, a są bez winy? (6) Oto powiadam wam: Tu jest coś większego niż świątynia. (7) Gdybyście zrozumieli, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary, nie potępialibyście niewinnych. (8) Albowiem Syn Człowieczy jest Panem szabatu.
Ewangelia Mateusza 12

Chodzi z resztą mi nie tylko o to, co w Biblii jest napisane, ale również o te wątpliwości, czy Biblia w ogóle jest autentyczna, czy Jezus istniał, czy cuda, jakie opisano w tej Księdze wydarzyły się naprawdę. To, że ateiści wynajdują tu wątpliwości, a nawet że mają ku temu całkiem uzasadnione powody, też POWINNO mieć miejsce.

Moje hipoteza tutaj jest bowiem następująca: Bóg pragnie być przyjętym, nie jako zewnętrzny fakt!
Przekonanie wierzącego do istnienia Boga, do uznania cech Boga na zasadzie podobnej, jak to czynimy w świecie informacji, że to zewnętrzne okoliczności mają zadecydować o tym uznaniu, w przypadku Boga byłoby wadliwe. Uważam, że Bóg chce, abyśmy wątpliwości na Jego temat w znacznym stopniu ROZSTRZYGNĘLI W SOBIE.
Co to znaczy "w sobie coś rozstrzygnąć"?
To znaczy, że owo rozstrzygnięcie będzie powiązane z:
- tym w co wierzymy na tym najgłębszym poziomie
- tym, co tylko w naszych intuicjach, czego nawet nazwać nie potrafimy
- tym, co w naszych uczuciach, emocjach
- tym co w podświadomości, nieświadomości, nawet częściowo instynktowności
- tym wszystkim, co nie jest okolicznością z przestrzeni publicznej, dającej się dyskursywnie rozpatrzeć.
Jestem przekonany, że Bóg chciałby, aby jedną z konstatacji w kontekście wiary człowieka było z grubsza coś podobnego do: wierzę w Ciebie, bo sam taki jestem!
Bóg nie chce (moja hipoteza) natomiast aby przyjęcie Jego powstało w trybie "tak silnie mi zewnętrzna rzeczywistość to wciskała, że zdecydowałem się zignorować wszystko to, co mnie indywidualnie tworzy, zdecydowałem się "czynnik ja" usunąć z decyzji i uznałem to zewnętrzne jako najwyższego arbitra i autorytet".
Ta druga postać przyjęcia byłaby bowiem automatycznie deklaracją poddaństwa człowieka wobec świata.
Oczywiście gdyby świat był w pełni od Boga, gdyby prawda i dobro w tym świecie królowały, to może i takie zdanie się na werdykt świata, dałoby się jakoś uznać. Może wtedy zasadnym byłoby podejście "umniejszam wszelkie swoje moce, bo to nie ja mam być, nie ja mam decydować, ale ten świat, który jest bardziej kompetentny, który od samego Boga pochodzi". Jednak Bóg dał nam świat, w którym jawnie jest (także w Biblii to stwierdzono) widoczne działanie szatana, w którym kłamstwo i błąd są powszechne. Ten fakt w moim przekonaniu wyraźnie sugeruje, że uznanie Boga nie może się odbyć "samym światem", bo to oznaczałoby, że samemu szatanowi (w jakimś stopniu) daliśmy prawo do decydowania o naszej wierze w Boga.
Nie! Czy tego chcemy, czy nie chcemy (!) jednak musimy WŁĄCZYĆ NASZĄ NIEZALEŻNOŚĆ OD ŚWIATA I INDYWIDUALNOŚĆ w konstruowanie ustaleń, co jest poprawne, co jest prawdą, a nawet czy jest Bóg, jaki jest Bóg.
W tym kontekście chcę zwrócić uwagę na jeden drobiazg - świadomość działania szatana. Różne naiwne koncepcje duchowości, nawet religijności, które dały się zepchnąć ateistom do defensywy, próbują przedstawiać religię, w której usunięto osobę szatana, w której mamy rodzaj poprawności politycznej, że szatana nie tam nie ma. Otóż szatan jest i ma być! Tylko działaniem szatana da się spójnie wytłumaczyć wiele z tego, co obserwujemy w świecie. Ale też tylko świadomość tego, że działamy PRZECIW INTELIGENTNEJ AGRESJI, PRESJI, MANIPULACJI ustawia poprawnie strategie życiowe i stosunek do świata. Musimy się pogodzić z tym, że życie jest testem naszej poprawności. A skuteczność owego testu jest związana z tym, że mamy realnego przeciwnika. To dalej oznacza, że NIE MA MIEJSC CAŁKOWICIE BEZPIECZNYCH (mentalnie). Wroga można spodziewać się w każdym aspekcie naszego życia, dojrzewania duchowego. I tak właśnie ma być! Bo tylko w takich warunkach test jest kompletny! I tylko w takich warunkach osobowość, która ów test zaliczyła, może zostać uznana za kompletną!


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:22, 26 Lis 2022, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2180
Przeczytał: 161 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 3:03, 27 Lis 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Moje hipoteza tutaj jest bowiem następująca: Bóg pragnie być przyjętym, nie jako zewnętrzny fakt!
Przekonanie wierzącego do istnienia Boga, do uznania cech Boga na zasadzie podobnej, jak to czynimy w świecie informacji, że to zewnętrzne okoliczności mają zadecydować o tym uznaniu, w przypadku Boga byłoby wadliwe.


W nauce jest chyba tak, że jeśli interesuje nas istnienie czegoś to szukamy właśnie tych "zewnętrznych okoliczności", które coś nam potwierdzą np. tak jak to było w przypadku Bozonu Higgsa lub czarnych dziur. Dość naturalnym odruchem jest, że jeśli zastanawiamy się czy w rzeczywistości istnieje Bóg to, szukamy co może na to wskazywać w "zewnętrznych okolicznościach". Chyba tak rozumują popularyzatorzy inteligentnego projektu.

Staram się zrozumieć twoje podejście, ale jest ono dla mnie nie jasne. Choć intuicyjnie przeczuwam o ci może chodzić. Bo rozumiem, że wątpliwości na temat istnienia Boga rozstrzygamy w sobie, czyli w swoim umyśle, ale czy to znaczy, że w sobie mamy szukać odpowiedzi, a nie w zewnętrznym świecie?

Na czym musimy skupić swoje mentalne, poznawcze moce, aby w sposób nie wadliwy uznać istnienie Boga? Twoim zdaniem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31316
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:55, 27 Lis 2022    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Moje hipoteza tutaj jest bowiem następująca: Bóg pragnie być przyjętym, nie jako zewnętrzny fakt!
Przekonanie wierzącego do istnienia Boga, do uznania cech Boga na zasadzie podobnej, jak to czynimy w świecie informacji, że to zewnętrzne okoliczności mają zadecydować o tym uznaniu, w przypadku Boga byłoby wadliwe.


W nauce jest chyba tak, że jeśli interesuje nas istnienie czegoś to szukamy właśnie tych "zewnętrznych okoliczności", które coś nam potwierdzą np. tak jak to było w przypadku Bozonu Higgsa lub czarnych dziur. Dość naturalnym odruchem jest, że jeśli zastanawiamy się czy w rzeczywistości istnieje Bóg to, szukamy co może na to wskazywać w "zewnętrznych okolicznościach". Chyba tak rozumują popularyzatorzy inteligentnego projektu.

Staram się zrozumieć twoje podejście, ale jest ono dla mnie nie jasne. Choć intuicyjnie przeczuwam o ci może chodzić. Bo rozumiem, że wątpliwości na temat istnienia Boga rozstrzygamy w sobie, czyli w swoim umyśle, ale czy to znaczy, że w sobie mamy szukać odpowiedzi, a nie w zewnętrznym świecie?

Na czym musimy skupić swoje mentalne, poznawcze moce, aby w sposób nie wadliwy uznać istnienie Boga? Twoim zdaniem.

Chodzi mi o to, że kompletność umysłu człowieka osiąga się wyłącznie na drodze SYNTEZY.
Tu nie ma albo - albo, lecz jest połączenie obu tendencji w dualności, ale i pewnej spójności.
Jedno i drugie jest ważne, ma swoje miejsce. Naukowe, oparte o ścisłą logikę podejście do świata jest kwintesencją kierunku: niech to co zewnętrzne wyznacza nam rozumowanie, staramy się maksymalnie umniejszać to, co subiektywne.
Problem w tym, że tego podejścia nie da się stosować totalnie, ono ma swoją naturalną granicę.
Jest podejście przeciwne, w ramach którego to subiektywizm króluje, to wiarą, osobistym przekonaniem i intuicjami, konstruujemy sensowność oglądu rzeczywistości i samych siebie.
To podejście też jest niekompletne, nie da się go wdrożyć bez konfuzji, bo intuicja nie zna miary, nie buduje trwałości, nie ma żadnych swoich punktów podparcia.

Intuicja jest czynnikiem rozpraszającym, rozmywającym; z kolei logika jest podejściem konkretyzującym. Jednak logika się wyłoży, jeśli nie dodamy do niej intuicji, a intuicja się wyłoży, jeśli nie dodamy do niej logiki. Synteza zaś ustala relację pomiędzy logiką a intuicją w sposób, który jest perspektywiczny, budujący przy tym poprawną, spójną osobowość. Bo tu należy dodać jeszcze ostatni element układanki: tym, w czym to wszystko się dzieje, tą "areną" i jednocześnie aktorem jest świadomość, osobowość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Święte Księgi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin