Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

A2 Problem istnienia Boga. Wszechświat Problem bytu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
juki




Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 20:14, 18 Sty 2006    Temat postu: A2 Problem istnienia Boga. Wszechświat Problem bytu

A to już rozdział, który w dużej części przedstawiłem w innym temacie na tym forum, atakże na innym, ale ze względu na przejrzystość chcę go umieścić jeszcze raz w całości. Czynię to z myślą o licznym gronie zwolenników idealistycznej filozofii wypowiadających sie na tym forum. Sam jestem gorącym zwolennikiem metody, którą Tresmontant przedstawia w tym rozdziale, a którą nazywa filozofią i metafizyką, ale nadaje im specyficzne znaczenia. Ja to określam jako filozofię przyrody z wnioskami wyciąganymi do końca, albo metafizyką jako funcję rzeczywistości.
Dopiero przyjęcie tej metody odsuwa zarzut, jakoby człowiek stworzył Boga i inne podobne.
Proszę wybaczyć powtórzenia, które autor stosuje, bo były to pierwotnie prelekcje wygłaszane do specjalistow różnych dziedzin, a dla czytelnika nie przygotowanego są zbawienne.
Następne rozdziały będę skracał (oprócz rozdziału o solipsyzmie, z wiadomych powodów).

PROBLEM BYTU


„Nawet kiedy już rozważy się budowę Wszechświata, prawa charakteryzujące jego rozwój historyczny, jego ewolucję w czasie, budowę materii, historię ewolucji materii, budowę i skład materii wyżej uorganizowanej, materii żywej, anatomię i fizjologię żywych organizmów, to jednak nadal pozostaje szereg problemów, które narzucają się rozumowi w sposób nieunikniony, a które przecież nie wywodzą się z metody eksperymentalnej. Są to problemy , będące również przedmiotem tej gałęzi wiedzy, którą Arystoteles nazwał „pierwszą filozofią” , a którą po nim nazwano „metafizyką”.
Orzekać, iż „filozofia pierwsza” czy metafizyka jest dyscypliną naukową, iż jest nauką, to wyzywający paradoks dla nowożytnego człowieka. Uważa się bowiem na ogół, że nauka może być tylko doświadczalna. Jeśli wszakże wyraz „nauka” oznacza wiedzę pewną, rozumową, nie jest rzeczą a priori oczywistą, iż nauka może być tylko doświadczalna. Zauważmy, że przy tym punkcie widzenia nauki matematyczne przestałyby należeć do rzędu nauk, jako że nie są doświadczalne. Trzeba będzie rozpatrzyć, czy sam rozum jest rzeczywiście niezdolny do podjęcia rozumowych problemów, które mu się narzucają, kiedy wychodzi się z doświadczenia, ale które nie dają się pojąć przy odwołaniu się do wagi i przymiarowej listwy czy innego laboratoryjnego narzędzia. Posuwając się dalej w naszych rozważaniach rozpatrzymy i to. Rozważymy, czy przesąd empirysty i pozytywisty, według którego pewna jest jakoby tylko nauka doświadczalna, jest czy nie jest usprawiedliwiony.
Zauważmy już teraz – a powrócimy do tej kwestii – że „filozofia pierwsza”, taka, jak pojmował ją Arystoteles, i taka, jaką jeszcze dziś my możemy uprawiać, nie jest metodą aprioryczną, i czysto dedukcyjną. Metafizyka, uprawiana według metody arystotelesowskiej, w swych stwierdzeniach posuwa się krok po kroku, wychodząc z konkretnych i naukowo zbadanych danych doświadczalnych. Chodzi o to, czy konsekwentnie stosując tę metodę ludzka zdolność pojmowania może dojść do niezawodnego poznania tego, co nie jest empiryczne, ani dotykalne, ani dające się zważyć, ani nawet widzialne.
Wiele umysłów współczesnych, zwłaszcza w środowiskach naukowych i technicznych, trwa w przekonaniu, iż nauki doświadczalne ogarniają cały obszar myśli racjonalnej. Ich zdaniem nauki doświadczalne całkowicie tu wystarczają, bo przynoszą lub z czasem przyniosą odpowiedź na wszystkie problemy, jakie narzucają się ludzkiemu rozumowi. A jeśli istnieją nadto problemy, których nie można podjąć dysponując środkami, jakich mogą dostarczyć nauki doświadczalne, to – niech tam! – trzeba powiedzieć, iż te problemy są problemami postawionymi fałszywie. Wszelkie próby ich podjęcia napotykają na zdecydowany sprzeciw. Uczony nowożytny nie chce tracić czasu na podejmowanie problemów w jego mniemaniu nierozwiązywalnych.
Postawa ta, jak wiadomo, ma swą nazwę, mianowicie pozytywizmu lub scjentyzmu. Jest to postawa dwuznaczna: nie mówi się, iż odsuwane problemy filozoficzne nie narzucają się, ale iż są nierozwiązywalne.

Postawa ta zasadza się na różnych przesłankach, których prawdziwości nie wykazano. Czyż prawdą jest , że ludzka zdolność pojmowania zamknięta jest w granicach poznania zmysłowego? Jest to przesąd empiryzmu. Nauki nowożytne, w szczególności również astronomia, fizyka, chemia i biologia w praktyce wcale nie przestrzegają epistemologicznych tez empiryzmu. Istotnie, nauka nowożytna przyjmuje doświadczenie za punkt wyjścia, ale nie zawsze ogląda się na doświadczenie: umie ujawniać i poznawać na drodze analizy rozumowej to, co w doświadczeniu nie zostało jeszcze sprawdzone. Leverrier odkrył planetę Neptun na drodze obliczeń czysto matematycznych, (...) W 1869 r. Mendelejew opisał z góry własności pierwiastków, które winny figurować w kilku „pustych miejscach” jego „układu okresowego” pierwiastków. Ostatecznie laboratoryjne wykrycie tych pierwiastków w całej rozciągłości potwierdziło przewidywania Mendelejewa. Mieliśmy sposobność widzieć, jak to Lemaitre w 1927 r., Tolman w 1930 r. Zupełnie niezależnie od siebie przedstawili jednakowe „modele” Wszechświata o zmiennym „promieniu”, które miały zostać potwierdzone empirycznymi odkryciami Hubblae`a i Humasona. Moglibyśmy tutaj powoływać się na mnóstwo innych przykładów. Nauka nowożytna zatem nie czyni postępów według takich norm epistemologicznych, o jakich mówił Hume.
Należy więc zbadać, czy przesąd empiryzmu, odprawiony z kwitkiem w dziedzinie naukowej, winno się nadal tolerować w filozofii.

Nauki pozytywne, doświadczalne – astrofizyka, fizyka, chemia, biochemia, biologia, nauki w ogóle, jakie stworzył człowiek , wychodzą z faktów, z danych doświadczalnych: owe fakty, owe dane to – istniejący Wszechświat, z całą jego strukturą i jego stawaniem się, to wszystko to, co on w sobie zawiera, to jego historyczna ewolucja.
Nauki pozytywne wychodzą z tych faktów. Tym różnią się one od filozofii, które królowały w ciągu wieków ostatnich, a które usiłowały posuwać się w kierunku przeciwnym. Zamiast wychodzić z danych doświadczalnych, filozofie te, wzorem Kartezjusza, usiłowały czynić postępy, wychodząc ze stwierdzenia, iż myślę, wychodząc z cogito, wychodząc z pojęcia Boga, przyjętego z góry jako pojęcia człowiekowi wrodzone, i wywodząc, jak to czynił był Kartezjusz, prawa fizyczne z zasad matematycznych, wysuniętych czy przyjętych a priori. Takiej zstępującej metody dedukcyjnej nauka nie chce. To ta właśnie metoda dedukcyjna spowodowała wśród uczonych ów sprzeciw, który często jest sprzeciwem wobec filozofii. Jeśli w jakimkolwiek dziele naukowym autor chce powiedzieć, że takie a takie rozumowanie czy takie a takie stwierdzenie jest bezpodstawne, że wisi w powietrzu, że nie ma doświadczalnego uzasadnienia, mówi zwykle, iż to „metafizyka”. Nie ma chyba gorszej obelgi w świecie uczonych jak ów termin „metafizyka”, który ma oznaczać rozumowanie zupełnie arbitralne, bezzasadne, bez podstaw w obiektywnej rzeczywistości, dedukcję przeprowadzaną w oderwaniu od rzeczywistości danej w doświadczeniu.
Umysły naukowe wykazują znużenie, i słusznie, jak można sądzić, metafizycznymi opowieściami, jakkolwiek opowieści te nie są pozbawione pewnego uroku. Zważywszy wszystko, fakt rzeczywisty i cierpliwie badany uznać należy za bogatszy niż urojenia.
Trzeba przyznać, że filozofia minionych pokoleń w dużej mierze zasłużyła na tę wzgardę i na tę nieprzyjazną reakcję ze strony uczonych. Nie wolno wszakże zapominać, że metoda dedukcyjna, jaką stosował Kartezjusz i filozofowie przyjmujący jego punkt wyjścia, nie jest jedyną możliwą metodą. Możliwa jest metoda inna, która nie opiera się na założeniach apriorycznych i nie buduje poprzez dedukcję czy odtworzenie czysto abstrakcyjnych struktur świata przyjmując za punkt wyjścia zasady metafizyczne, wysunięte na początku dociekań, ale metoda, która przeciwnie, wychodzi od starannie i cierpliwie zbadanych danych doświadczalnych, wykorzystując środki, jakimi dysponują nauki doświadczalne. Jest to metoda, którą głosi8ł i stosował w dużej mierze Arystoteles, przyrodnik, a która to metoda w sposób istotny u schyłku XIX wieku podjęta została przez Henryka Bergsona.
Nauki pozytywne przyjmują więc za punkt wyjścia dane czyli świat. Nie rozpoczynają od stwierdzenia, iż świat jest złudzeniem, lub iż jest zły. Nie rozpoczynają od podawania w wątpliwość istnienia Wszechświata i nie oznajmiają, iż „świat to tylko moje wyobrażenie”. Nie rozpoczynają od zaprzeczenia rzeczywistości procesu stawania się i faktu mnogości bytów, jak czyni to tylu filozofów, a przede wszystkim myśliciele Indii. Nie rozpoczyna od stwierdzeń, iż mnogość bytów jest tylko pozorna, a proces historycznego stawania się to tylko złudzenie. Nie umniejszają one znaczenia rzeczywistości, nie odmawiają jej wartości. Nie kończą na stwierdzeniu, że materia jest zła, a zmysłami postrzegalna rzeczywistość – zwodnicza.
Przeciwnie, nauki pozytywne za punkt wyjścia przyjmują rzeczywistość daną w
doświadczaniu i ten ich punkt wyjścia jest pełen treści filozoficznej, implicite metafizycznej.
W naukach pozytywnych uczony nie kieruje się mniemaniem, że poznanie polega na wytwarzaniu rzeczywistości ani że rzeczywistość naszego doświadczenia można wywieść z „ja” jako poznającego podmiotu. Nauki te nie wychodzą z „ja” filozofów, ale ze świata, i tylko w poznanej rzeczywistości szukają bogactw, jakie ona zawiera. Nauki te zakładają, że rzeczywistość to nauczyciel, który uczy, że jest ona bogata i że od niej wszystkiego należy oczekiwać. W tej rzeczywistości danej nam w naszym doświadczeniu uczony ma upodobanie, czy jest astronomem, fizykiem, chemikiem, biochemikiem czy biologiem: uczony jest jej miłośnikiem, i słusznie, ma ona bowiem więcej bogactw niż wszystkie nasze filozoficzne opowieści i cała nasza dedukcja.
Uczony oczekuje pouczenia go przez Tę właśnie obiektywną rzeczywistość, fizyczną, materialną i biologiczną. Pouczenie to ma on wydobyć z rzeczywistości przez obserwację, eksperyment i rozważenie znalezionych faktów, a nie sam z siebie, na drodze dedukcji. Uczony zadaje sobie pytanie, jak rzeczywistość jest zbudowana, czym jest to, co ona w sobie zawiera. Pyta nie tylko o to, jaka jest jej budowa, ale również o to, dlaczego np. ta czy owa struktura wielkodrobinowa, ten czy ów aminokwas bierze udział w syntezie protein, dlaczego układ biologiczny jest taki, a nie inny, w jaki sposób istnieje ta czy inna struktura biochemiczna czy anatomiczna. Uczony, jak często błędnie się mawia, nie docieka tylko jak, ale docieka również dlaczego, docieka, w jaki sposób dana struktura istnieje, docieka odnośnego układu. Chodzi o to, aby te fakty zrozumieć.
Uczony w swej pracy badawczej nakłada sobie pewien rygor myślowy: wyrzeka się swych upodobań, swych uprzedzeń, swych własnych chceń, aby całkowicie nastawić się na słuchanie rzeczywistości, aby zrozumieć, co ona mu mówi.
Nieprzejednana przeciwstawność, niemal przepaść, jaka istnieje dzisiaj między filozofem a uczonym, bierze się z tej zasadniczej różnicy w ich postawach wobec obiektywnej rzeczywistości, z tej różnicy w wyborze punku punktu wyjścia oraz w metodzie i postępowaniu. Uczony przyjmuje za punkt wyjścia rzeczywistość, którą, którą bada z zapałem, aby dowiedzieć się co ona zawiera, czym jest, o czym może nas pouczyć. Tymczasem filozof współczesny nader często nie wykazuje zainteresowania rzeczywistością. Odwraca się od niej.
Uczony zwraca się z wytężoną uwagą ku rzeczywistości, ku światu, ku rzeczywistości fizycznej, rzeczywistości kosmicznej, biologicznej i również ku rzeczywistości ludzkiej. Filozof nader często odwraca się od tej rzeczywistości, która jest jedna, choć zróżnicowana. Usiłuje on posuwać się naprzód poprzez dedukcję i myślową przebudowę rzeczywistości, która jest jedna, choć zróżnicowana. Usiłuje on posuwać się naprzód przez dedukcję i myślową przebudowę rzeczywistości, zamiast iść za obserwacją i doświadczeniem.
Wszelka teoria poznania, wszelka epistemologia i wszelka teoria poznania pojęciowego wynika z jednaj z tych dwóch przeciwstawnych postaw wobec rzeczywistości i w jednej z nich się zawiera. Metafizyka, która rozpoczyna docieczenia od podawania w wątpliwość świata zewnętrznego lub umniejszenia znaczenia egzystencji fizycznej, postrzegalnej zmysłami, będzie również kwestionować wartość poznania zmysłowego. Posunie się ona aż do wyłącznego uznawania wartości poznania czysto rozumowego, dedukcyjnego, które nie tylko nie wychodzi z z doświadczenia, ale zgoła je ignoruje. Będzie skłaniała się do poglądu, że pojęcie, w ogóle to, co „myślne”, nie ma nic wspólnego z tym co postrzegalne zmysłami, oraz że dusza nie ma jakoby nic wspólnego z ciałem. Przeciwnie, filozofia, która za punkt wyjścia przyjmuje doświadczenie, uzna za podstawę poznanie za pomocą zmysłów, nie zaniedbując – jak czynią to empiryści – o ile to konieczne, aktywności rozumu. Starając się odkryć bogactwo rzeczywistości, jej całą treść dostępną ludzkiej myśli, jej czytelną strukturę, filozofia taka nie będzie opierała się na dedukcji, lecz wychodząc z obserwacji i doświadczenia, wykorzysta proces abstrahowania, które z rzeczywistości wydobywa jej treść, dającą się ogarnąć myślą: pojęcie dane jest w rzeczywistości. Ją należy ujawniać, ją drążyć w poszukiwaniach.
Głośny spór o powszechniki nabiera znaczenia w świetle „przygody” filozofii nowożytnej, która odwróciła się od metody doświadczalnej, aby wraz z wielkimi systemami idealistycznymi wejść na drogę dedukcyjną, po jakiej rozum ludzki usiłuje kroczyć sam, nie stawiając pytań doświadczeniu, co ma nam do powiedzenia.
W czasach nowożytnych filozof zapominał nader często o tym, iż to nie on stworzył świat. Nader często postępował tak, jakby to on stworzył ów świat, jakby poznanie było wytworem, poczynaniem, które rodzi się w głowie filozofa i wychodzi z niej w świat. Uczony nie podziela tego idealistycznego przesądu: on wie, iż całe poznanie bierze się z doświadczenia. Doświadczenie jest, prawdę mówiąc, pokarmem dla umysłu.
Dzięki naukom pozytywnym i doświadczalnym możemy natomiast starać się odpowiedzieć na pytania, jaka jest budowa Wszech świata i jego układ, jaka jest budowa materii, jakie są prawa dynamiczne tej budowy, jak jest budowa materii ożywionej, jak sposób gospodarowania się, historia uorganizowania materii ożywionej, jakie są prawa charakteryzujące syntezę materii organicznej, budowa i skład komórki, jej morfologia, jej wewnętrzny dynamizm, anatomia i fizjologia organizmów, kierunki rozwoju ewolucji biologicznej itd.
Nauki te wszakże nie podejmują i nie zamierzają podejmować problemu, jaki narzuca się przez samo istnienie Wszechświata, przez istnienie owej dającej się zrozumieć struktury, przez istnienie ewolucji kosmicznej, biologicznej itd.
Problem ten narzuca się rozumowi ludzkiemu z chwilą, kiedy naukowe badania doświadczalne, z chwilą kiedy badania doświadczalne, choćby jeszcze nie były ukończone, są już przynajmniej tak zaawansowane, że można jasno wyróżnić problemy wyższego rzędu.
Punkt wyjścia nauk doświadczalnych, a więc dane doświadczalne oraz przedmiot badań tych nauk, mianowicie sam byt świata, jest własnym przedmiotem badań dla pewnej autonomicznej dyscypliny rozumowej. Nauki wychodzą z danych, to prawda. Sam jednak fakt, że dysponujemy tymi danymi, już stanowi problem.
Są więc zagadnienia, których nauki pozytywne, doświadczalne nie podejmują. A przecież problemy te narzucają się ludzkiemu rozumowi. Wśród tych zagadnień jako pierwszoplanowe pojawia się zagadnienie następujące: Wszechświat istnieje, to fakt, a my wszyscy mamy siedlisko w tym rozległym Wszechświecie. Nauki pozytywne wychodzą z tego faktu i usiłują poznać, czym jest Wszechświat, zbadać zawartość świata, który nam jest dany w doświadczeniu. Ale w jaki sposób mamy zrozumieć samo istnienie Wszechświata? Czy sam ów fakt, iż Wszechświat istnieje oraz iż istnieje taki, a nie inny, nie stawia myśli ludzkiej przed zagadką? Sam opis tego, co Wszechświat zawiera, nam nie wystarcza. Zadajemy sobie pytania idące dalej. Są to właśnie zagadnienia filozoficzne i metafizyczne. Wysuwa je sama istniejąca rzeczywistość. Należy je podjąć, z niej wychodząc, i to z uwzględnieniem faktu jej istnienia. Arystoteles określał „ filozofię pierwszą” jako wiedzę o Bycie „jako takim”. „Odwieczny przedmiot wszystkich dociekań obecnych i minionych, problem, który ciągle ciąży nad nami, mianowicie pytanie: co to jest Byt? – sprowadza się do pytania: co to jest Substancja? ... Dlatego również dla nas przedmiotem głównym, pierwszym, przedmiotem jedynym, by tak powiedzieć, naszych dociekań winna być natura Bytu rozumianego w tym właśnie znaczeniu.”
Wykorzystując Pełniejszą historię myśli ludzkiej i problemy podjęte przez inne prądy myślowe, możemy dzisiaj zadać sobie pytanie, czy sposób, w jaki Arystoteles postawił zagadnienie, jest zadowalająco pełny. Nauki pozytywne usiłują odpowiedzieć na pytanie, co to jest Byt, pojmowany jako świat, jako rzeczywistość dana w naszym doświadczeniu. Ale poza tym stawiamy sobie pytanie, jak zrozumieć ten fakt, iż świat istnieje. Właśnie samo istnienie Bytu stanowi dla nas problem. Tego problemu Arystoteles nie wysunął. Jest to problem, który w pełnym świetle ukazała dopiero filozoficzna myśl żydowska. Arystoteles nie postawił sobie tego problemu, gdyż – do kwestii tej powrócimy – w jego rozumieniu był on już w sposób niejawny rozwiązany, zanim w ogóle został postawiony, a to w następstwie doktryny, według której Kosmos jest boski. Gwiezdny fetyszyzm spowodował przesłonięcie podstawowego problemu metafizycznego.
Nie trzymamy się specjalnie słowa „filozofia”, którego źródłosłów nie odpowiada rozsądnemu stosowaniu go w zajmującej nas kwestii, ani słowa „metafizyka”, którego historyczne pochodzenie też jest znane. Zachowujemy jednak oba te terminy, ponieważ są one tradycyjne, a ostatecznie, nie jest rzeczą konieczną wynajdywać termin nowy dla określenia tego rodzaju pracy myślowej, która usiłuje ogarnąć aż do końca i konsekwentnie całą rzeczywistość, daną nam w doświadczeniu, wychodząc z tego punktu, na którym nauki doświadczalne własne badania już kończą, bo tu zaczyna się dla rozumu nowy porządek problemów.
„Filozofia pierwsza” czy metafizyka nie jest niczym innym jak tym racjonalnym wysiłkiem nad ogarnięciem myślą rzeczywistości w całej pełni i z tym, że uznaje się tę rzeczywistość oraz że jest już ona naukowo zbadana. Dla ludzkiej zdolności rozwiązywania zagadnień drogą namysłu nie istnieje, jak to zobaczymy, żadna dość ważna racja, by miała się ona sama powstrzymywać przed tego rodzaju naturalną ekspansją i wzbraniać się przed nią, przed tym rozwinięciem swych możliwości, którego wymaga jej dynamizm wewnętrzny. Nie istnieje dla niej żadna racja, dla której mogłaby nie spełnić tego wymogu rozumności, stanowiącego o samej jej istocie. Żaden motyw nie usprawiedliwia a priori stłumienia jej najgłębszego instynktu, a sam rzeczywistość ze swej strony nie stawia jej przeszkód. Rzeczywistość ta wymaga tylko, aby ludzka zdolność rozwiązywania zagadnień drogą namysłu, ogarniając coraz to większe obszary, uwzględniała ją, wychodziła z niej i liczyła się z nią. Byt nie ogranicza ludzkiej zdolności rozwiązywania zagadnień, narzuca jej on natomiast metodę.
Nie tylko samo istnienie Wszechświata stanowi problem, ale również i fakt iż jest on zbudowany w określony sposób. Budowa Wszechświata, budowa materii, uorganizowanie materii, uorganizowanie materii ożywionej, ewolucja Wszechswiata oraz materii w czasie i przestrzeni – wszystko to stanowi zagadnienie dla ludzkiej zdolności pojmowania. Nie wystarczy opis budowy Wszechświata, budowy materii, budowy istot żywych, ewolucjai materii i życia. Jest konieczne, ale nie wystarcza. Trzeba jeszcze zdać sobie sprawę z faktu, że zachodzi tu uorganizowanie, ewolucja itd.
Istnienie w ogóle samo w sobie stanowi problem.”
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:01, 18 Sty 2006    Temat postu:

Tresmontant napisał:
Jeśli wszakże wyraz „nauka” oznacza wiedzę pewną, rozumową, nie jest rzeczą a priori oczywistą, iż nauka może być tylko doświadczalna.

Juki, co Tresmontant wlasciwie rozumie przez nauke?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
konrado5




Dołączył: 02 Gru 2005
Posty: 4913
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 11:48, 19 Sty 2006    Temat postu:

Do Wuja Zboja:
Tresmontant napisał:
Wśród tych zagadnień jako pierwszoplanowe pojawia się zagadnienie następujące: Wszechświat istnieje, to fakt, a my wszyscy mamy siedlisko w tym rozległym Wszechświecie. Nauki pozytywne wychodzą z tego faktu i usiłują poznać, czym jest Wszechświat, zbadać zawartość świata, który nam jest dany w doświadczeniu. Ale w jaki sposób mamy zrozumieć samo istnienie Wszechświata? Czy sam ów fakt, iż Wszechświat istnieje oraz iż istnieje taki, a nie inny, nie stawia myśli ludzkiej przed zagadką? Sam opis tego, co Wszechświat zawiera, nam nie wystarcza. Zadajemy sobie pytania idące dalej. Są to właśnie zagadnienia filozoficzne i metafizyczne. Wysuwa je sama istniejąca rzeczywistość. Należy je podjąć, z niej wychodząc, i to z uwzględnieniem faktu jej istnienia. Arystoteles określał „ filozofię pierwszą” jako wiedzę o Bycie „jako takim”. „Odwieczny przedmiot wszystkich dociekań obecnych i minionych, problem, który ciągle ciąży nad nami, mianowicie pytanie: co to jest Byt? – sprowadza się do pytania: co to jest Substancja? ... Dlatego również dla nas przedmiotem głównym, pierwszym, przedmiotem jedynym, by tak powiedzieć, naszych dociekań winna być natura Bytu rozumianego w tym właśnie znaczeniu.”

Czy istnieje jakaś teoria wyjaśniająca czym jest byt, jaka jest jego istota?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:06, 19 Sty 2006    Temat postu:

Kazdy filozof ma taka teorie. Natomiast nauka* jej nie ma i miec nie moze. Stad moje pytanie, co Tresmontanta rozumie przez nauke.

*nauka: dziedzina zajmujaca sie rozumowymi twierdzeniami, ktorych istotna tresc moze zostac przekazana pomiedzy niezaleznymi obserwatorami w sposob gwarantujacy wykrycie i korekte bledow w przekazie.

(Powyzsza definicja nauki jest tak sformulowana, zeby wprowadzala do nauki te i tylko te elementy, ktore sa odpowiedzialne za autorytet nauki, czyli za jej sukcesy w badaniu swiata poznawalnego zmyslowo.)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
juki




Dołączył: 08 Gru 2005
Posty: 186
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 13:13, 22 Sty 2006    Temat postu:

Cytat:
Cytat:
Tresmontant napisał:
Jeśli wszakże wyraz „nauka” oznacza wiedzę pewną, rozumową, nie jest rzeczą a priori oczywistą, iż nauka może być tylko doświadczalna.

Juki, co Tresmontant wlasciwie rozumie przez nauke?_________________Jarek Dabrowski [link widoczny dla zalogowanych]
l

Jeśli chodzi o „naukę” to, jak kontekst wskazuje, ma na myśli powszechne rozumienie tego pojęcia, a więc możliwie pewną widzę rozumową.
Tak jak ją się powszechnie rozumie niezależnie od definicji i preferowanej filozofii nauki. Tylko on w tym wywodzie próbuje bronić tezy, że metafizyka wychodząca z rzeczywistości i faktów nie musi być gorsza czy mniej pewna od innych nauk nie doświadczalnych, jeśli tylko nie ucieka od rzeczywistości. W dalszej części w sposób opisowy ukazuje filozofię i metafizykę, którą można by zaliczyć do dyscyplin naukowych, bo każdy naukowiec uznający dany zbiór faktów, będzie dochodził do tego samego, najbardziej prawdopodobnego wniosku.
Nie jestem naukowcem i teorie nauki znam tylko z opowiadań, więc nie będę się wysilał, aby takim profesjonałom jak Wuj coś tłumaczyć. Jeśli już kogoś zapraszał Tresmontant do współpracy, to nie takich jak ja, ale na podobnym poziomie jak Wuj.
Nie wiem, czy więc Wujowa sugestia, aby już dyskutować, a nie ciągnąć dalej wątku z książki wynika z obawy o naruszenie dóbr osobistych, czy o nie potrzebne blokowanie miejsca na forum.
Osobiście wolałbym dalej cytować Autora, oczywiście streszczając go mozolnie. Jestem gotowy na ten trud, ale w moim tempie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Genkaku
Wizytator



Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 1397
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: pochodzą te myśli?

PostWysłany: Nie 17:37, 22 Sty 2006    Temat postu:

Juki, a czy Tresmontant definiuje w jakiś sposób rzeczywistość ? Czy wyprowadził w późniejszych rozdziałach tę metafizyczna filozofię opartą na nauce ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
wujzboj
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 29 Lis 2005
Posty: 23951
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: znad Odry
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:08, 22 Sty 2006    Temat postu:

juki napisał:
ma na myśli powszechne rozumienie tego pojęcia, a więc możliwie pewną widzę rozumową.

A w jaki sposob mierzy pewnosc wiedzy rozumowej?

juki napisał:
metafizyka wychodząca z rzeczywistości i faktów nie musi być gorsza czy mniej pewna od innych nauk nie doświadczalnych, jeśli tylko nie ucieka od rzeczywistości.

Tym bardziej krytyczne jest ustalenie, w jaki sposob Tresmontanta mierzy stopien pewnosci wiedzy rozumowej.

juki napisał:
ukazuje filozofię i metafizykę, którą można by zaliczyć do dyscyplin naukowych, bo każdy naukowiec uznający dany zbiór faktów, będzie dochodził do tego samego, najbardziej prawdopodobnego wniosku.

Bedzie ciekawe.

juki napisał:
Osobiście wolałbym dalej cytować Autora, oczywiście streszczając go mozolnie. Jestem gotowy na ten trud, ale w moim tempie.

Nie mam nic przeciwko. Ale mysle, ze bedzie szlo latwiej, gdy z gory bedziesz probowal - znajac calosc - odpowiadac na takie pytania. Wiadomo, ze autor nie jest w stanie odpowiedziec od razu na wszystko, co kazdemu mozliwemu czytelnikowi moze przyjsc w danym miejscu do glowy. Natomiast w bezposredniej dyskusji na takie pytania odpowiadac latwiej. Poniewaz klebiace sie glowie pytania i watpliwosci utrudniaja lekture i powoduja, ze czlowiek musi wielokrotnie zaczynac od poczatku (gy wyjasnia sie watpliwosci, zmienia sie nieraz sposob rozumienia niektorych krytycznych fragmentow, i wtedy trzeba sie cofnac by zobaczyc rozumowanie w sposob blizszy intencji autora). Podejmujac proby odpowiedzi na podstawie tego, co przeczytales, po prostu ulatwiasz nam zycie :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin