Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dlaczego Bóg nie usunie zła z tego świata?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31044
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:28, 25 Cze 2018    Temat postu: Dlaczego Bóg nie usunie zła z tego świata?

Odpowiedź jest prosta: bo dzięki temu, że owo zło na tym świecie jest, to każdy człowiek może wykazać, że ma rozum i serce, udowodnić swoją ludzką wartość poprzez umiejętne uporanie się z owym złem.

(choć dodam, że powyższy powód, choć jest powodem głównym, to nie jest jedynym)


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 14:30, 25 Cze 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:50, 25 Cze 2018    Temat postu:

A czym jest zło? Jak je zdefiniować aby objąć całokształt zagadnienia?
W języku potocznym mówimy o złych zachowaniach, złych ludziach, złych zwierzętach, rośliny które uważamy za złe nazywamy chwastami, złych nawykach ( nałogach), złych odpowiedziach, złych spojrzeniach, złych poglądach, złych rzeczach....
Większość z tego jest złe z danego punktu widzenia, a ja się nie pytam o to co jest złe a co nie ,tylko co to jest zło ? Czy to tylko brak dobra czy też sprawa jest dużo bardziej skomplikowana?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31044
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:21, 25 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
A czym jest zło? Jak je zdefiniować aby objąć całokształt zagadnienia?
W języku potocznym mówimy o złych zachowaniach, złych ludziach, złych zwierzętach, rośliny które uważamy za złe nazywamy chwastami, złych nawykach ( nałogach), złych odpowiedziach, złych spojrzeniach, złych poglądach, złych rzeczach....
Większość z tego jest złe z danego punktu widzenia, a ja się nie pytam o to co jest złe a co nie ,tylko co to jest zło ? Czy to tylko brak dobra czy też sprawa jest dużo bardziej skomplikowana?

Sednem zła są:
fałsz i
słabość

Można też zło rozumieć jako NIEADEKWATNOŚĆ DO NATURY, ale też i ZAPRZECZENIE DĄŻENIU DO DOSKONAŁOŚCI, to skupienie się na jakimś aspekcie wyrwanym z kontekstu, połączone z zaniechaniem tego, co ważne.
Zło to też znieważenie piękna człowieczeństwa, czy ogólniej świadomości, wywyższenie rzeczy niższych, jednostkowych, ponad wyższe duchowe i całościowe.
Ktoś ulegający złu skupia się na czymś pochłaniającym w bieżącym czasie jego umysł, choć w istocie zaprzeczającym jemu samemu, jego godności w szerszym sensie. Źli ludzie, to ludzie TOTALNIE SKONFLIKTOWANI Z WŁASNĄ NATURĄ, Z LOGIKĄ SWOICH UCZUĆ.
Podam przykład typowego zła - oto mamy tyrana domowego, kogoś kto krzywdzi bliskie mu osoby słowem, czasem cieleśnie. Z czego taka postawa wynika?
- z jednej strony górę bierze pragnienie kontroli, pragnienie udowodnienia sobie, że się panuje nad sytuacją, czego "dowodem" miałoby być to, że można robić rzeczy przykre innym ludziom, a ci ludzie nie są w stanie się przeciwstawić. Więc typowy psychopata (osobnik z patologicznym dążeniem do kontroli) wciaż sobie udowadnia, jak to on jest ważny, jak rzeczy muszą się dziać po jego myśli. Często kryje się za tym kompleks, może jakiś uraz z wcześniejszych lat - gdy ów ktoś był poniżany, deprywowany w swoich pragnieniach, dążeniach. Choć nieraz psychopata po prostu tak bardzo ceni sobie swoje własne grymaszenie, wywyższanie nad innych, że ignoruje dobro tamtych osób. Ostatecznie mamy zło w dość wyrazistej postaci - krzywda ludzka, cierpienie, które nie wynika z jakiejś zewnętrznej okoliczności, a czystej słabości sprawcy, nieuporządkowania emocji w umyśle psychopaty. Psychopata w głębi jest SŁABY i GŁUPI. Gdzieś po trosze przeczuwa tę słabość i głupotę, co wywołuje w nim tym większy lęk i tym bardziej wzmaga pragnienie udowodnienia sobie, że sprawuje kontrolę.
Dlaczego taki tyran domowy jest głupi?
- Bo jakby przejrzał dokładnie swoje emocje, sytuację w jakiej jest, to by się zorientował, że wcale nie chce niszczyć swojej rodziny (ona jest jedynym co ma, jedyną jego psychiczną ostoją, w samotności psychopatyczna nieopanowana agresja daje efekt autodestrukcji), że w gruncie rzeczy to krzywdzenie innych niczego trwałego mu nie daje, że jest to tylko nieustanne zaspakajanie tego "robaka" w sobie, który gryzie i domaga się "pożywienia". Tyran domowy, gdy osiągnie "swój cel" - tzn. ostatecznie poniży innych maksymalnie - czasem doprowadzając do śmierci, ciężkiej choroby, zorientuje się, że właśnie wtedy nie ma już nic, że stracił wszystko. A więc jego cel był z natury wadliwy, on zaś - akceptując ów cel - okazał się totalnym głupcem. Ale jest w tym też silny element zwykłej słabości - bo trzeba mieć moc, aby powstrzymać tego robaka, który gryzie nas w emocjach, wyjść z pierwszego odruchu "jestem wkurzony, więc muszę się na kimś wyżyć", opanować go, spojrzeć na sprawę pod kątem, jaki w tym sens, co dalej będzie. Do tego aby wyjść z owej pierwotnej emocji, nie dać się skusić temu diabłu/genom/instynktom/nagłym emocjom trzeba zdobyć się na minimum opanowania, na wyjście PONAD to, co bieżące, a próbujące zdominować. Tyrani, to przede wszystkim ludzie słabi, choć na zewnątrz starają się zgromadzić właśnie atrybuty siły; jednak są SŁABI WOBEC SAMYCH SIEBIE, wobec niższych instynktów nimi miotających.

Tak więc istotą zła jest nieumiejętność wyjścia ponad to co bieżące, co dominuje osobę, blokując jej szersze spojrzenie - na to co ona rzeczywiście (trwale, w dłuższym osądzie sprawy) pragnie, a co powinna móc odkryć, analizując zdarzenia świata. Można by powiedzieć, że zło wiąże się z nie odkryciem swojej własnej niesprzecznej natury.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 15:29, 25 Cze 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:16, 25 Cze 2018    Temat postu:

Czekaj, w takim układzie dobro to zrozumienie i działanie zgodnie z naturą, a zło polega na braku takiego zrozumienia, działań przeciwko własnej naturze, czyli im lepiej rozumiemy siebie i innych, swoje prawdziwe potrzeby oraz prawdziwe potrzeby innych, im lepiej znamy swoją wartość i nie czujemy bezsensownej wówczas potrzeby udowadniania jej sobie i innym tym będziemy się lepiej zachowywać?
Czyli maksymalne dobro byłoby pełnym pogodzeniem się z sobą i z światem, a zło w sumie bezsensowną walką, wojną przeciwko sobie i swojemu otoczeniu?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31044
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 16:28, 25 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Czekaj, w takim układzie dobro to zrozumienie i działanie zgodnie z naturą, a zło polega na braku takiego zrozumienia, działań przeciwko własnej naturze, czyli im lepiej rozumiemy siebie i innych, swoje prawdziwe potrzeby oraz prawdziwe potrzeby innych, im lepiej znamy swoją wartość i nie czujemy bezsensownej wówczas potrzeby udowadniania jej sobie i innym tym będziemy się lepiej zachowywać?
Czyli maksymalne dobro byłoby pełnym pogodzeniem się z sobą i z światem, a zło w sumie bezsensowną walką, wojną przeciwko sobie i swojemu otoczeniu?

Właśnie tak. :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:04, 25 Cze 2018    Temat postu:

Jak godzisz taki zdefiniowane dobro i zło pasuje Ci do koncepcji Boga i zbawienia?
Niby wiem , ale wiem na poziomie na którym nie umiem tego dobrze ubrać w sława, a sądzę że Tobie to ładnie wyjdzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31044
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:29, 25 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Jak godzisz taki zdefiniowane dobro i zło pasuje Ci do koncepcji Boga i zbawienia?
Niby wiem , ale wiem na poziomie na którym nie umiem tego dobrze ubrać w sława, a sądzę że Tobie to ładnie wyjdzie.

Dzięki za zaufanie.
Mogę coś spróbować.
W tradycji religijnej mamy pojęcie grzechu pierworodnego. Ja wiążę je właśnie z tym, że na jakimś etapie rozwoju świadomości nastąpiło coś w rodzaju odłączenia się pragnień od możliwości ich realizacji w jakimkolwiek sensownym (dający się zrealizować) świecie. Człowiek zaczął pragnąć czegoś, co nie da się zrealizować, bo będzie skonfliktowane z głębszą naturą owego człowieka, a także z innymi jego pragnieniami. Taki człowiek byłby skazany na bycie nieszczęśliwym, a ten stan nieszczęścia by się pogłębiał.
Bóg nie miał innego wyjścia, jak zastosować wobec człowieka przymusową edukację. Dziedzina, którą człowiek ma w ramach owej edukacji opanować jest bardzo trudna, bo wiąże się z pogodzeniem sprzeczności, wyplątaniem umysłu z uproszczonego widzenia siebie i świata.
Chyba największą sprzecznością jest to, że wyrażamy siebie (swoje ja) przez ekspansywność. Jednak owa ekspansywność, w warunkach wolności i braku pełnej wiedzy, MUSI ZAOWOCOWAĆ BŁĘDEM (prędzej czy później). Ja wobec faktu błędu musi przyjąć jakąś postawę. Postawa radykalna polegałaby na totalnym odrzuceniu - skoro popełniam błąd, to znaczy, że wybieram i działam wadliwie. To jest potępienie dla świadomości - źle wybierająca świadomość, to źle myśląca świadomość, to wadliwa (bo myślenie, obróbka bodźców jest jej zadaniem) w swoim funkcjonowaniu świadomość. Życie na tym naszym łez padole ma nauczyć człowieka, że błędy się wybacza, że błąd (grzech) to nie wszystko. Niestety, nie można też powiedzieć, że błąd jest całkiem bez znaczenia. Bo prawdą jest, że błąd ŚWIADCZY o wadliwości jakiegoś myślenia. Tyle, że prawidłową reakcją jest nie odrzucenie samego błądzącego, lecz wyłącznie błędu; dalej naprawienie zastosowanego wtedy podejścia, a na koniec postąpienie dalej na drodze do budowania takiego umysłu, który (przynajmniej tych poważnych) błędów będzie umiał uniknąć. Dlatego to na tym świecie wszystko jest ze sobą wymieszane - dobro ze złem, mądrość z głupotą, prawda z fałszem. Człowiek powinien wyciągnąć z tego wszystkiego wniosek, że to nie zdarzenia ostatecznie są najważniejsze, nawet nie wybory (choćby błędne), lecz sama świadomość jako taka jest zasadniczym celem. Postawienie świadomości (osób, ale może ogólniej istot odczuwających) ponad incydentalnością zdarzeń życia stanowi pancerz przed potępieniem. To dlatego w najważniejszej modlitwie chrześcijanina mówi człowiek do Boga "odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" - to oznacza UZNANIE REGUŁY: przebaczenie jest wyżej, niż to co się zdarza.
Ale tu oczywiście narzuca się pytanie: czy na pewno w owym układzie jest potrzebny Bóg?
Dlaczego naszą prośbę o przebaczenie zanosimy do Boga, a nie np. (wyłącznie) do ludzi, których skrzywdziliśmy?...
Problemem jest złożoność całego układu. Po pierwsze - nie wszyscy by nam przebaczyli. Nawet z jednym kimś (nie ważne na ile zasadnie), kto nam nie przebaczył, mamy ten problem, że nie mamy możliwości zakwalifikować siebie, jak ci, którym przebaczono. Ludzie by nam przebaczyli, bo może do idei przebaczenia nie dorośli, czegoś tam nie zrozumieli, może mają jeszcze inne problemy, których (przynajmniej aktualnie) rozwiązać się nie da (w sumie nie ważne z jego powodu, ale fakt by był). W związku z tym zgłaszamy się do ARBITRA, ale też i OJCA, kogoś kto jest ważny i zaangażowany w cały ów układ. Bóg jest w tym układzie tym czynnikiem ZEWNĘTRZNYM wobec ja, czyli przebaczenie z Jego strony jest przebaczeniem zewnętrznym, nie jest samoorzekaniem, nie jest skażone stronniczością. Oczywiście tu byłby też niezbędny pewien AKT WOLI Z NASZEJ STRONY. To nie jest tak, ze Bóg przebaczy tym, którym na przebaczeniu nie zależy, którzy samego Boga odrzucają. Ci będą mieli winy W SOBIE. Będą je mieli, bo czyny zaistniały, prawda o nich jest niezaprzeczalna, a nie było komu tego faktu zdjąć. To może je po prostu zapomnieć?...
Ale rzeczy są ze sobą powiązane, zapominając jedno, właściwie zapominamy wszystko. Z resztą, nie wiadomo, czy potrafilibyśmy zapomnieć. Poza tym zapomnienie oznaczałoby tez alienację, ucieczkę ze wspólnoty, totalną samotność - czyli znowu stan de facto potępienia.
Nie, nic nie będzie wymazane z "księgi życia". Co było, to było, co się stało, pozostanie po wsze czasy. Jedyne czym można tu manipulować to INTERPRETACJA tego, co się stało. Jest interpretacja w duchu szukania błędów i drobiazgowego ich wypominania, a jest interpretacja w duchu przebaczenia.
Ale przebaczenie też nie jest łatwe, nie jest jednowymiarowe. Przebaczenie to nie jest zapomnienie, nie jest wymazaniem tego, co się stało, lecz POGODZENIEM WEWNĘTRZNYM z tym co się stało. Na to człowiekowi może zabraknąć mocy mentalnych. A właściwie to należałoby sądzić, że z pewnością zabraknie owych mocy, bo NIE ZNAMY MIARY osądzania siebie. Co osądzimy, to zrobimy to arbitralnie - mocą widzimisię, czyli z zasadnością bliską zera, będąc sędziami we własnej sprawie. Dlatego jednak ODDAJEMY TEN SĄD BOGU. Sami go Bogu oddajemy! (przynajmniej my chrześcijanie). Nie dlatego oddajemy sąd nad nami Bogu, że ktoś nas do tego zmusza (teoretycznie można próbować się odciąć od całego tego związku z Bogiem), ale dlatego, że tylko tak odnajdujemy zasadność owego sądu. Osądzanie samych siebie jako sprawcy, z mocą umysłu, który jest sprawcą (czyli potencjalnie jest właśnie wadliwy, a więc nie ma prawa się zasadnie osądzać), jest osądem wadliwym, a przez to nieskutecznym, czyli nie mającym mocy odrzucenia win. Dopiero oddanie sądu nad nami w gestię innej osoby/instancji czyni ów osąd poprawnym. Teraz, gdy już wiemy, że chcemy być osądzeni przez Boga ZGŁASZAMY NASZ AKCES DO ZASADY OWEGO SĄDU - przebaczenie, jako norma - przebaczają nam, bo przebaczamy my.
Kto nie przebacza sam, ten nie zasługuje na przebaczenie, ale kto przebaczenie uczynił SWOIM prawem, będzie mocą owego prawa osądzony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:10, 25 Cze 2018    Temat postu:

Cytat:

W tradycji religijnej mamy pojęcie grzechu pierworodnego. Ja wiążę je właśnie z tym, że na jakimś etapie rozwoju świadomości nastąpiło coś w rodzaju odłączenia się pragnień od możliwości ich realizacji w jakimkolwiek sensownym (dający się zrealizować) świecie. Człowiek zaczął pragnąć czegoś, co nie da się zrealizować, bo będzie skonfliktowane z głębszą naturą owego człowieka, a także z innymi jego pragnieniami. Taki człowiek byłby skazany na bycie nieszczęśliwym, a ten stan nieszczęścia by się pogłębiał.

Też dostrzegasz podobieństwo do buddyzmu i uznania że to pragnienia są źródłem cierpienia? Wydaje mi się że rozdział pragnień wypływających z potrzeb i tych płynących z zachcianek jest kluczową kwestią, bo zaspokajanie pragnień w sposób nie krzywdzący innych( na tyle na ile jest to możliwe) jest dobre i zgodne z naturą człowieka i innych istot i powinniśmy się w tym doskonalić przez poznawanie potrzeb i metod ich realizacji. Zachcianki to pragnienia których nie da się zaspokoić, lub ich zaspokajanie przynosi więcej szkody niż pożytku, a one same wypływają z błędnego zrozumienia siebie i świata.

Dobre i złe pragnienia... Drzewo poznania dobra i zła...


Cytat:
Bóg nie miał innego wyjścia, jak zastosować wobec człowieka przymusową edukację. Dziedzina, którą człowiek ma w ramach owej edukacji opanować jest bardzo trudna, bo wiąże się z pogodzeniem sprzeczności, wyplątaniem umysłu z uproszczonego widzenia siebie i świata.

Sądzę że zawsze nasze widzenie siebie i świata będzie uproszczone, a cała sztuka polega na eliminacji błędnych założeń, uproszczeń , a może wręcz tylko na zorientowaniu się co jest czym, aby mieć świadomość że to uproszczenia a nie rzeczywistość.

Cytat:
Chyba największą sprzecznością jest to, że wyrażamy siebie (swoje ja) przez ekspansywność. Jednak owa ekspansywność, w warunkach wolności i braku pełnej wiedzy, MUSI ZAOWOCOWAĆ BŁĘDEM (prędzej czy później). (...) Życie na tym naszym łez padole ma nauczyć człowieka, że błędy się wybacza, że błąd (grzech) to nie wszystko. Niestety, nie można też powiedzieć, że błąd jest całkiem bez znaczenia. Bo prawdą jest, że błąd ŚWIADCZY o wadliwości jakiegoś myślenia. Tyle, że prawidłową reakcją jest nie odrzucenie samego błądzącego, lecz wyłącznie błędu; dalej naprawienie zastosowanego wtedy podejścia, a na koniec postąpienie dalej na drodze do budowania takiego umysłu, który (przynajmniej tych poważnych) błędów będzie umiał uniknąć.

Odkrycie błędu to cenna informacja, bodziec do wprowadzenia poprawek na przyszłość, do udoskonalenia systemu i to nie zależnie od tego o jakim systemie mowa. Po prostu konsekwencją błędu nie powinna być kara ale działanie aby możliwie naprawić błąd i więcej go nie popełniać.


Cytat:
Ale tu oczywiście narzuca się pytanie: czy na pewno w owym układzie jest potrzebny Bóg?
(...) Bóg jest w tym układzie tym czynnikiem ZEWNĘTRZNYM wobec ja, czyli przebaczenie z Jego strony jest przebaczeniem zewnętrznym, nie jest samoorzekaniem, nie jest skażone stronniczością. Oczywiście tu byłby też niezbędny pewien AKT WOLI Z NASZEJ STRONY. To nie jest tak, ze Bóg przebaczy tym, którym na przebaczeniu nie zależy, którzy samego Boga odrzucają. Ci będą mieli winy W SOBIE. Będą je mieli, bo czyny zaistniały, prawda o nich jest niezaprzeczalna, a nie było komu tego faktu zdjąć.

Może po prostu ludzie nie potrafią sami sobie wybaczyć i potrzebują czuć że ktoś potężniejszy od nich im przebacza?
Cytat:

To może je po prostu zapomnieć?...
Ale rzeczy są ze sobą powiązane, zapominając jedno, właściwie zapominamy wszystko. Z resztą, nie wiadomo, czy potrafilibyśmy zapomnieć. Poza tym zapomnienie oznaczałoby tez alienację, ucieczkę ze wspólnoty, totalną samotność - czyli znowu stan de facto potępienia.

No i zapomnienie o błędzie może skutkować jego ponowieniem, warto nawet pamiętać o cudzych błędach z przeszłości, uczyć się na nich aby nie musieć samemu ich popełniać. Potępianie ludzi którzy coś schrzanili w przeszłości jest absurdalne, powinno się ich cenić bo dzięki nim możemy uczyć się na ich błędach, a tych popełnić można tyle że życia nie starczy...

Cytat:
Przebaczenie to nie jest zapomnienie, nie jest wymazaniem tego, co się stało, lecz POGODZENIEM WEWNĘTRZNYM z tym co się stało.

Przebaczenie to pogodzenie się z tym co się stało, to jedyne co można zrobić bo przeszłości się nie zmieni, a brak przebaczenia to tylko przeciąganie negatywnych doznań, bezsensowna pogoń za zemstą, odpokutowaniem itd.
Cytat:

Dopiero oddanie sądu nad nami w gestię innej osoby/instancji czyni ów osąd poprawnym. Teraz, gdy już wiemy, że chcemy być osądzeni przez Boga ZGŁASZAMY NASZ AKCES DO ZASADY OWEGO SĄDU - przebaczenie, jako norma - przebaczają nam, bo przebaczamy my.
Kto nie przebacza sam, ten nie zasługuje na przebaczenie, ale kto przebaczenie uczynił SWOIM prawem, będzie mocą owego prawa osądzony.

Ale i tak podstawą jest to aby nauczyć się przebaczać sobie i innym , zrozumieć że mamy prawo do błędów.
Mogę sobie wyobrażać że to Bóg mi wybacza, ale szczerze nie rozumiem po co, dziecko łatwiej wybacza sobie coś gdy wie że rodzice mu wybaczyli, że wszytko jest ok - może ta potrzeba boskiego wybaczającego sędziego to pozostałość po tym okresie?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31044
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:38, 25 Cze 2018    Temat postu:

Ircia napisał:
Mogę sobie wyobrażać że to Bóg mi wybacza, ale szczerze nie rozumiem po co, dziecko łatwiej wybacza sobie coś gdy wie że rodzice mu wybaczyli, że wszytko jest ok - może ta potrzeba boskiego wybaczającego sędziego to pozostałość po tym okresie?

Będę się upierał, ze to coś więcej niż pozostałość po okresie dziecięcym. Jest tu pytanie o ZASADNOŚĆ owego przebaczenia. Jak pisałem wcześniej, przebaczenie nie jest zapomnieniem. Poza tym pewnych konsekwencji naszych błędów nie da się wymazać. A do tego, co zrobić z tymi, którzy nam nie wybaczyli?
Bez zewnętrznego arbitra o wielkiej mądrości i mocy naprawiania szkód, te błędy wciąż będą trwały - bo fakt ich nieprawidłowości wciąż się w umyśle "panoszy", wciąż dźga samoocenę.
Wielu dorosłych ludzi nie potrafi sobie poradzić z tym, co im ciąży na sumieniu. I to nawet często wcale nie są osoby religijne. A przecież nie ujrzeli wszystkich konsekwencji swoich czynów.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2100
Przeczytał: 87 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:37, 14 Lip 2018    Temat postu:

Czy Michale będziesz miał mi za złe, jak zadam tu pytanie trochę odbiegające od głównego tematu?

Analizując trochę swoje życie i życie tak w ogóle zastanawiam się nad niby pytaniem błahym, ale nie dającym mi jakoś spokoju. Ja nie potrafię dokonać głębokiej analizy świata, ale wielu z was jest w tym dobra.

Zastanawia mnie czemu w naszym świecie ZŁO JEST ŁATWIEJSZE OD DOBRA - tzn. dlaczego szybciej człowiekowi może przytrafić się coś niedobrego, a to, co dobre to zazwyczaj wielkim wysiłkiem się osiąga. Dlaczego w naszym życiu zło potrafi zrobić sie szybciej zamiast czegoś dobrego..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31044
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:52, 14 Lip 2018    Temat postu:

Katolikus napisał:
Czy Michale będziesz miał mi za złe, jak zadam tu pytanie trochę odbiegające od głównego tematu?

Analizując trochę swoje życie i życie tak w ogóle zastanawiam się nad niby pytaniem błahym, ale nie dającym mi jakoś spokoju. Ja nie potrafię dokonać głębokiej analizy świata, ale wielu z was jest w tym dobra.

Zastanawia mnie czemu w naszym świecie ZŁO JEST ŁATWIEJSZE OD DOBRA - tzn. dlaczego szybciej człowiekowi może przytrafić się coś niedobrego, a to, co dobre to zazwyczaj wielkim wysiłkiem się osiąga. Dlaczego w naszym życiu zło potrafi zrobić sie szybciej zamiast czegoś dobrego..

W moim przekonaniu wynika to z tego, że dobro jest o wiele bardziej twórcze niż zło. Zło można by w dużym stopniu utożsamić z chaotycznym, bezrefleksyjnym, bądź pozbawionym głębszej refleksji stosowaniem wrodzonych skłonności. Dobro wymaga opanowania, zrozumienia, jest pokonywaniem tego, co ze "świata", przychodzi jako bunt przeciwko temu co zgotowała nam ewolucja, prawa biologii. To wymaga i zrozumienia, i poszukiwań drogi.
Byc dobrym to najczęściej być tym, który coś w sobie przełamał, coś wypracował, coś, co nie było dane (najczęściej, bo są - niestety nie takie częste u zwykłych ludzi, sytuacje, gdy Bóg daje człowiekowi szczególne natchnienie, a wtedy dobro "robi się samo", wystarczy nie przeszkadzać temu, co zsyła Bóg).
Poza tym, katolicka doktryna mówi o tym, że źródłem zła jest szatan - istota z natury destrukcyjna. Niszczyć coś jest zwykle dużo łatwiej, niż budować.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 18:55, 14 Lip 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:02, 14 Lip 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
Czy Michale będziesz miał mi za złe, jak zadam tu pytanie trochę odbiegające od głównego tematu?

Analizując trochę swoje życie i życie tak w ogóle zastanawiam się nad niby pytaniem błahym, ale nie dającym mi jakoś spokoju. Ja nie potrafię dokonać głębokiej analizy świata, ale wielu z was jest w tym dobra.

Zastanawia mnie czemu w naszym świecie ZŁO JEST ŁATWIEJSZE OD DOBRA - tzn. dlaczego szybciej człowiekowi może przytrafić się coś niedobrego, a to, co dobre to zazwyczaj wielkim wysiłkiem się osiąga. Dlaczego w naszym życiu zło potrafi zrobić sie szybciej zamiast czegoś dobrego..

W moim przekonaniu wynika to z tego, że dobro jest o wiele bardziej twórcze niż zło. Zło można by w dużym stopniu utożsamić z chaotycznym, bezrefleksyjnym, bądź pozbawionym głębszej refleksji stosowaniem wrodzonych skłonności. Dobro wymaga opanowania, zrozumienia, jest pokonywaniem tego, co ze "świata", przychodzi jako bunt przeciwko temu co zgotowała nam ewolucja, prawa biologii. To wymaga i zrozumienia, i poszukiwań drogi.
Byc dobrym to najczęściej być tym, który coś w sobie przełamał, coś wypracował, coś, co nie było dane (najczęściej, bo są - niestety nie takie częste u zwykłych ludzi, sytuacje, gdy Bóg daje człowiekowi szczególne natchnienie, a wtedy dobro "robi się samo", wystarczy nie przeszkadzać temu, co zsyła Bóg).
Poza tym, katolicka doktryna mówi o tym, że źródłem zła jest szatan - istota z natury destrukcyjna. Niszczyć coś jest zwykle dużo łatwiej, niż budować.
W kontekście faktu, że zło jest destruktywne nie tylko dla czyniącego zło ale jej/jego otoczenia można też napisać, że zło jest twórcze inaczej i ze stopniowaniem wartości dodanej dla jednostki oraz ogółu ludzkości przez czynienie dobra Twoje zdanie pogrubione będzie mieć jakąś tam minimalna styczną

MD napisał:
Poza tym, katolicka doktryna mówi o tym, że źródłem zła jest szatan - istota z natury destrukcyjna.
A czy dokryna katolicka rowniez wskazuje na adres tej istoty destrukcyjnej i w jaki sposob ta istota niszczy przez katolika? :wink:

Bo oglupianie mas spojne ze Sredniowieczem mozna latwo obalic i zachecic katolikow do pracy nad soba ->

Percepcja szatana istnieje w umyśle katolika i jej/jego fizjologii oraz otoczeniu jeśli spełnione są następujące warunki:
1. Uważa, że zasługuje na karę;
2. Wierzy w mit szatana;
3. Poświęca mitowi szatana czas i energię życiowa nadając mu znaczenie;
4. Poczucie winy znajduje wydźwięk wewnątrz ale następuje jego projekcja na zewnątrz jako artefakt percepcji szatana i jej metabolizy;
5. Destruktywna energia rośnie z powodu braku wybaczania sobie;
6. Usiłuje przekonać drugiego o istnieniu szatana.

Polecam wybudzenie sie i wyjscie ze Sredniowiecza :wink:


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 19:12, 14 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:42, 14 Lip 2018    Temat postu:

Katolikus napisał:
Czy Michale będziesz miał mi za złe, jak zadam tu pytanie trochę odbiegające od głównego tematu?

Analizując trochę swoje życie i życie tak w ogóle zastanawiam się nad niby pytaniem błahym, ale nie dającym mi jakoś spokoju. Ja nie potrafię dokonać głębokiej analizy świata, ale wielu z was jest w tym dobra.
Potrafisz i nikt Cie tego nie uczyl. Potrafisz i czynisz to przez bycie doroslym czlowiekiem. Eufemizm "gleboka analiza swiata" to ideologia osob, ktorych nieswiadomym celem w zyciu jest pietrzenie intelektyalnego stresu kosztem wartosci wyzszych. W takiej sytuacji "dobro jest bardziej tworcze niz zlo" (Michal Dyszynski), i ani w tym zdaniu nie ma logiki ani wartosci.

Katolikus napisał:
Zastanawia mnie czemu w naszym świecie ZŁO JEST ŁATWIEJSZE OD DOBRA - tzn. dlaczego szybciej człowiekowi może przytrafić się coś niedobrego, a to, co dobre to zazwyczaj wielkim wysiłkiem się osiąga. Dlaczego w naszym życiu zło potrafi zrobić sie szybciej zamiast czegoś dobrego..
Na to pytanie udzielisz sobie odpowiedzi sam po zapoznaniu sie z ksywa osoby dokonujacej ten wpis. Jesli Twoim pierwszym odruchem na bazie funkcji mozgu instynktownego wraz z funkacja mozgu emocjonalnego bedzie napisac cos nieprzyjemnego, co nie byloby u Ciebie precedensem, to moze warto zwolnic oddech (rownowazy 4 funkcje mozgu) i przez introspekcje (siedzenie samemu w ciszy wewnetrznej) "zapytac" siebie odczuciowo dlaczego na "rozdrozu"wyboru napisania czegos merytorycznego rownowazac 4 funkcje mozgu wybrales napisac cos nieprzyjemnego powoduja odplyw krwi do konczyn kosztem rozumu i wartosci :wink:

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 20:25, 14 Lip 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2100
Przeczytał: 87 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 23:00, 14 Lip 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
dobro jest o wiele bardziej twórcze niż zło
Niszczyć coś jest zwykle dużo łatwiej, niż budować.


Ale dlaczego to akurat są cechy naszego świata (takie ramy, w których tu się poruszamy)? To trochę zastanawiające, dlaczego tak niewiele trzeba, aby stworzyć sobie samemu jakiekolwiek niebezpieczeństwo, albo żeby to niebezpieczeństwo przyszło niezależnie od naszych działań. Kiedyś mój znajomy opowiadał sytuację, w której cofał autem i w coś trzasnął i to porządnie, a potem żalił się, że żeby zrobić coś niedobrze to wystarczy chwila nieuwagi, ale żeby tak wygrać auto (a często brał udział w nadarzających się konkursach) to tak już człowiekowi łatwo nie przychodzi (w sensie coś dobrego). Ja kiedyś zapomniałem biletu miesięcznego wykupić, a byłem przekonany, że kupiłem, gdy przyszła kontrola wyjąłem bilet, ale z poprzedniego miesiąca.. Wiadomo kilka stów poszło i tłumaczenia nie było – tylko kupa nerwów. Znów można rzec, że aby coś stało się niedobrze to wiele nie potrzeba, niewiele potrzeba aby warunki sprzyjające niechcianym sytuacjom od tych słabo przykrych do poważnych kłopotów jakoś zaistniały. Czujecie problem? Chciałem zapodać takie zwykłe sytuacje, nie wchodzę w jakieś drastyczne.

Zastanawiam się dlaczego tak jest na tym głębokim poziomie jakiś praw, które osadzają człowieka. A może to kwestia interpretacji? Może każdą sytuację mogę wyinterpretować tak, że wszystko co się przydarzy będzie na plus. A może ludzie są tak ułomni, niedoskonali i zawodni w swych zmysłach i to sprawia, że łatwiej przychodzi zaistnienie nieprzyjemnych sytuacji?

Nie chciałbym załatwić tego szatanem, bo to chyba zbyt proste by było, takie na skróty… Nie wiem, gdzie w tej układance by go umieścić. Nie wiem, bo nie wiem jak to sprawdzić.

Ale druga interesująca sprawa, bo Michał napisałeś:
Cytat:
Zło można by w dużym stopniu utożsamić z chaotycznym, bezrefleksyjnym, bądź pozbawionym głębszej refleksji stosowaniem wrodzonych skłonności. Dobro wymaga opanowania, zrozumienia, jest pokonywaniem tego, co ze "świata", przychodzi jako bunt przeciwko temu co zgotowała nam ewolucja, prawa biologii.


Dlaczego te wrodzone skłonności są przypisane do kategorii „zło”? Czy to nie one pomagają nam przetrwać? A przecież życie jest dobrą wartością. Mógłbyś trochę rozjaśnić tę wypowiedź – co nam zgotowała ewolucja, prawa biologii? To, co ze „swiata” czyli co? Nienawiść? Niezdrowa rywalizacja?

Ciekawe jakby wyglądał świat, gdyby to, co chaotyczne, bezrefleksyjne i pozbawione głębszej refleksji prowadziło do dobra, dobrych sytuacji.


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Sob 23:02, 14 Lip 2018, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mat




Dołączył: 28 Maj 2007
Posty: 2977
Przeczytał: 7 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 9:08, 15 Lip 2018    Temat postu: Re: Dlaczego Bóg nie usunie zła z tego świata?

Michał Dyszyński napisał:
Odpowiedź jest prosta: bo dzięki temu, że owo zło na tym świecie jest, to każdy człowiek może wykazać, że ma rozum i serce, udowodnić swoją ludzką wartość poprzez umiejętne uporanie się z owym złem.

Odpowiedz wyżej nie jest prosta, ta odpowiedz to tylko i wyłącznie wishful thinking Michała Dyszyńskiego. Odpowiedz jest oczywiście prostsza: bo nie musi.
Zobaczcie jaki paradoks, teiści nie mogą/nie potrafią powiedzieć o bogu nic mądrego ani nawet logicznego, gadają dużo o własnym etycznym widzimisię i nazywają to bogiem (czy to nie pycha?).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15179
Przeczytał: 156 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:02, 23 Lis 2021    Temat postu: Re: Dlaczego Bóg nie usunie zła z tego świata?

mat napisał:
teiści nie mogą/nie potrafią powiedzieć o bogu nic mądrego ani nawet logicznego


Ale nie masz żadnych podstaw żeby to stwierdzić bo skąd miałbyś mieć
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31044
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 4:02, 24 Lis 2021    Temat postu:

Katolikus napisał:
Ale druga interesująca sprawa, bo Michał napisałeś:
Cytat:
Zło można by w dużym stopniu utożsamić z chaotycznym, bezrefleksyjnym, bądź pozbawionym głębszej refleksji stosowaniem wrodzonych skłonności. Dobro wymaga opanowania, zrozumienia, jest pokonywaniem tego, co ze "świata", przychodzi jako bunt przeciwko temu co zgotowała nam ewolucja, prawa biologii.


Dlaczego te wrodzone skłonności są przypisane do kategorii „zło”? Czy to nie one pomagają nam przetrwać? A przecież życie jest dobrą wartością. Mógłbyś trochę rozjaśnić tę wypowiedź – co nam zgotowała ewolucja, prawa biologii? To, co ze „swiata” czyli co? Nienawiść? Niezdrowa rywalizacja?

Ciekawe jakby wyglądał świat, gdyby to, co chaotyczne, bezrefleksyjne i pozbawione głębszej refleksji prowadziło do dobra, dobrych sytuacji.

Źle mnie zrozumiałeś.
Same wrodzone skłonności jeszcze ani złe, ani dobre nie są. Złe jest BEZREFLEKSYJNE im podleganie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kruchy04
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 25 Sie 2016
Posty: 3339
Przeczytał: 40 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 1:13, 19 Sie 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
fedor napisał:
Kruchy04 napisał:
Semele napisał:
Trochę jak Bóg Biblii. Stworzył świat i człowieka a jednak musiał wywołać potop..


No i pojawia się pytanie, czy ktoś kto zabija całą (prawie całą) ludność Ziemii to nie jest psychopata?


Znowu mylisz kategorie. Gdybyś ty zabił całą ludność Ziemi to byłbyś psychopatą. Ale Bóg jest właścicielem życia więc po prostu odbiera to co do Niego należy. Nie można być złodziejem własnego portfela


Z Twojej wypowiedzi wynika, że człowiek dla Boga jest tylko jakimś przedmiotem, którym może dowolnie poniewierać. Jesteśmy w tym układzie nie osobą, z którą Bóg się liczy, szanuje, rozumie że człowiek może odczuwać ból. Jesteśmy traktowani przedmiotowo.

Przedmiotowo człowiek byłby traktowany, gdyby została mu zabrana wolna wola, a potem byłby tylko hodowany w warunkach, w których nie będzie w stanie czynić nic złego.
Bóg oczywiście mógłby tak człowieka potraktować - zabrać człowiekowi wolność, ograniczając mu możliwość robienia wszystkiego co zakazane przez Niego. A pewnie do takiej rzeczywistości piją te skargi o cierpienie na świecie, które dopuszcza Bóg.
Jest bowiem coś za coś - podmiotowość nie polega na tym, że jest nam przyjemnie w życiu, albo że nie czyhają na nas zagrożenia. Właściwie to jest DOKŁADNIE ODWROTNIE - podmiotowość ujawnia się tam, gdzie zło jest możliwe, gdzie jest dopuszczone.
Owo "poniewieranie" człowiekiem przez Boga jest de facto JEDYNĄ SZANSĄ NA OKAZANIE PODMIOTOWOŚCI dla człowieka. Bo tylko mając osąd spraw, a dalej decyzje zawieszone pomiędzy dobrem a złem, szczęściem, a cierpieniem, sensem a głupotą i błędem, człowiek MOŻE SIĘ OPOWIEDZIEĆ za czymś, a w konsekwencji okazać KIM jest.
To, że to boli...
Niestety, ale nie da się inaczej. Nawet gdyby ograniczyć ten największy ból, to i tak nic by to nie dało, bo wtedy ten mniejszy ból, jaki odczuwa człowiek, stałby się - z definicji - największym. Jakby ból zlikwidować nawet całkiem, to negatywem automatycznie stałaby się neutralna emocjonalnie pozycja - ona przejęłaby rolę zła i cierpienia, stałaby się cierpieniem. Bo tak działa nasz odczuwanie, że zawsze będzie rozpięte pomiędzy jakimś minimum i maksimum doznań.
Nawet dzieci w pewnym momencie zaczynają się gniewać na swoich rodziców, gdy ci za bardzo chcą je chronić. Już dziecko czuje, że zamykanie go w bańce wymuszonego bezpieczeństwa jest nieposzanowaniem sprawczości, decyzyjności, podmiotowości. I nawet wiedząc o zagrożeniach, dziecko jednak chce się z tymi zagrożeniami samodzielnie zmagać, a nie być odgórnie od nich separowane.

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/ateizm-wiara-czy-brak-wiary,13491-550.html

Cierpienie dotyka także świat zwierząt. Zwierzęta też są tym cierpieniem od milionów lat dotykane, aby miały szanse na okazanie podmiotowości?

Ale nawet jeśli zostaniemy przy człowieku, to jakie dobro wynika z tego, że Bóg dopuszcza na przykład torturowanie kilkuletniego dziecka prowadzące do jego śmierci?

Jeśli chcesz sugerować, że wolność oprawcy jest tutaj większą wartością, to zachęcam do zaobserwowania, jak wysoko cenimy taką wolność jednostki jako społeczeństwo. Oczywiście każdy z nas pośpieszyłby takiemu torturowanemu dziecku na pomoc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31044
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 3:32, 19 Sie 2022    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
fedor napisał:
Kruchy04 napisał:
Semele napisał:
Trochę jak Bóg Biblii. Stworzył świat i człowieka a jednak musiał wywołać potop..


No i pojawia się pytanie, czy ktoś kto zabija całą (prawie całą) ludność Ziemii to nie jest psychopata?


Znowu mylisz kategorie. Gdybyś ty zabił całą ludność Ziemi to byłbyś psychopatą. Ale Bóg jest właścicielem życia więc po prostu odbiera to co do Niego należy. Nie można być złodziejem własnego portfela


Z Twojej wypowiedzi wynika, że człowiek dla Boga jest tylko jakimś przedmiotem, którym może dowolnie poniewierać. Jesteśmy w tym układzie nie osobą, z którą Bóg się liczy, szanuje, rozumie że człowiek może odczuwać ból. Jesteśmy traktowani przedmiotowo.

Przedmiotowo człowiek byłby traktowany, gdyby została mu zabrana wolna wola, a potem byłby tylko hodowany w warunkach, w których nie będzie w stanie czynić nic złego.
Bóg oczywiście mógłby tak człowieka potraktować - zabrać człowiekowi wolność, ograniczając mu możliwość robienia wszystkiego co zakazane przez Niego. A pewnie do takiej rzeczywistości piją te skargi o cierpienie na świecie, które dopuszcza Bóg.
Jest bowiem coś za coś - podmiotowość nie polega na tym, że jest nam przyjemnie w życiu, albo że nie czyhają na nas zagrożenia. Właściwie to jest DOKŁADNIE ODWROTNIE - podmiotowość ujawnia się tam, gdzie zło jest możliwe, gdzie jest dopuszczone.
Owo "poniewieranie" człowiekiem przez Boga jest de facto JEDYNĄ SZANSĄ NA OKAZANIE PODMIOTOWOŚCI dla człowieka. Bo tylko mając osąd spraw, a dalej decyzje zawieszone pomiędzy dobrem a złem, szczęściem, a cierpieniem, sensem a głupotą i błędem, człowiek MOŻE SIĘ OPOWIEDZIEĆ za czymś, a w konsekwencji okazać KIM jest.
To, że to boli...
Niestety, ale nie da się inaczej. Nawet gdyby ograniczyć ten największy ból, to i tak nic by to nie dało, bo wtedy ten mniejszy ból, jaki odczuwa człowiek, stałby się - z definicji - największym. Jakby ból zlikwidować nawet całkiem, to negatywem automatycznie stałaby się neutralna emocjonalnie pozycja - ona przejęłaby rolę zła i cierpienia, stałaby się cierpieniem. Bo tak działa nasz odczuwanie, że zawsze będzie rozpięte pomiędzy jakimś minimum i maksimum doznań.
Nawet dzieci w pewnym momencie zaczynają się gniewać na swoich rodziców, gdy ci za bardzo chcą je chronić. Już dziecko czuje, że zamykanie go w bańce wymuszonego bezpieczeństwa jest nieposzanowaniem sprawczości, decyzyjności, podmiotowości. I nawet wiedząc o zagrożeniach, dziecko jednak chce się z tymi zagrożeniami samodzielnie zmagać, a nie być odgórnie od nich separowane.

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/ateizm-wiara-czy-brak-wiary,13491-550.html

Cierpienie dotyka także świat zwierząt. Zwierzęta też są tym cierpieniem od milionów lat dotykane, aby miały szanse na okazanie podmiotowości?

Ale nawet jeśli zostaniemy przy człowieku, to jakie dobro wynika z tego, że Bóg dopuszcza na przykład torturowanie kilkuletniego dziecka prowadzące do jego śmierci?

Jeśli chcesz sugerować, że wolność oprawcy jest tutaj większą wartością, to zachęcam do zaobserwowania, jak wysoko cenimy taką wolność jednostki jako społeczeństwo. Oczywiście każdy z nas pośpieszyłby takiemu torturowanemu dziecku na pomoc.

Jednak wolność - jako zasada, jako nieusuwalny element układanki - ma wyższy priorytet nawet niż niezawinione cierpienie. Bo bez wolności nie byłoby w ogóle świadomości, nie byłoby o czym dyskutować.
Oczywiście zgadzam się z Tobą, że niektóre rodzaje zła są przerażające, niesłychanie trudne do zaakceptowania (o ile w ogóle do zaakceptowania). Dlatego rozliczenie całego tego układu od strony etycznej, gdy patrzymy z aktualnej perspektywy niewątpliwie się nie bilansuje jakoś na plus. Bilans na korzyść Boga i stworzenia może się okazać dopiero W OSTATECZNEJ PERSPEKTYWIE - myślę tu głównie o WIECZNOŚCI W SZCZĘŚCIU dla istot, które się udoskonaliły na tyle, by ową wieczność w szczęściu móc w sobie utrzymać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15179
Przeczytał: 156 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 7:14, 19 Sie 2022    Temat postu:

Kruchy04 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Kruchy04 napisał:
fedor napisał:
Kruchy04 napisał:
Semele napisał:
Trochę jak Bóg Biblii. Stworzył świat i człowieka a jednak musiał wywołać potop..


No i pojawia się pytanie, czy ktoś kto zabija całą (prawie całą) ludność Ziemii to nie jest psychopata?


Znowu mylisz kategorie. Gdybyś ty zabił całą ludność Ziemi to byłbyś psychopatą. Ale Bóg jest właścicielem życia więc po prostu odbiera to co do Niego należy. Nie można być złodziejem własnego portfela


Z Twojej wypowiedzi wynika, że człowiek dla Boga jest tylko jakimś przedmiotem, którym może dowolnie poniewierać. Jesteśmy w tym układzie nie osobą, z którą Bóg się liczy, szanuje, rozumie że człowiek może odczuwać ból. Jesteśmy traktowani przedmiotowo.

Przedmiotowo człowiek byłby traktowany, gdyby została mu zabrana wolna wola, a potem byłby tylko hodowany w warunkach, w których nie będzie w stanie czynić nic złego.
Bóg oczywiście mógłby tak człowieka potraktować - zabrać człowiekowi wolność, ograniczając mu możliwość robienia wszystkiego co zakazane przez Niego. A pewnie do takiej rzeczywistości piją te skargi o cierpienie na świecie, które dopuszcza Bóg.
Jest bowiem coś za coś - podmiotowość nie polega na tym, że jest nam przyjemnie w życiu, albo że nie czyhają na nas zagrożenia. Właściwie to jest DOKŁADNIE ODWROTNIE - podmiotowość ujawnia się tam, gdzie zło jest możliwe, gdzie jest dopuszczone.
Owo "poniewieranie" człowiekiem przez Boga jest de facto JEDYNĄ SZANSĄ NA OKAZANIE PODMIOTOWOŚCI dla człowieka. Bo tylko mając osąd spraw, a dalej decyzje zawieszone pomiędzy dobrem a złem, szczęściem, a cierpieniem, sensem a głupotą i błędem, człowiek MOŻE SIĘ OPOWIEDZIEĆ za czymś, a w konsekwencji okazać KIM jest.
To, że to boli...
Niestety, ale nie da się inaczej. Nawet gdyby ograniczyć ten największy ból, to i tak nic by to nie dało, bo wtedy ten mniejszy ból, jaki odczuwa człowiek, stałby się - z definicji - największym. Jakby ból zlikwidować nawet całkiem, to negatywem automatycznie stałaby się neutralna emocjonalnie pozycja - ona przejęłaby rolę zła i cierpienia, stałaby się cierpieniem. Bo tak działa nasz odczuwanie, że zawsze będzie rozpięte pomiędzy jakimś minimum i maksimum doznań.
Nawet dzieci w pewnym momencie zaczynają się gniewać na swoich rodziców, gdy ci za bardzo chcą je chronić. Już dziecko czuje, że zamykanie go w bańce wymuszonego bezpieczeństwa jest nieposzanowaniem sprawczości, decyzyjności, podmiotowości. I nawet wiedząc o zagrożeniach, dziecko jednak chce się z tymi zagrożeniami samodzielnie zmagać, a nie być odgórnie od nich separowane.

http://www.sfinia.fora.pl/apologia-kontra-krytyka-teizmu,5/ateizm-wiara-czy-brak-wiary,13491-550.html

Cierpienie dotyka także świat zwierząt. Zwierzęta też są tym cierpieniem od milionów lat dotykane, aby miały szanse na okazanie podmiotowości?


A czemuż by nie. Są nawet ameby, które ratują życie innych ameb

Cytat:
Ale nawet jeśli zostaniemy przy człowieku, to jakie dobro wynika z tego, że Bóg dopuszcza na przykład torturowanie kilkuletniego dziecka prowadzące do jego śmierci?


Są dzieci, które zabijają swych rodziców:

[link widoczny dla zalogowanych]

Ale w infantylnym świecie gimboateisty dzieci to zawsze niewiniątka. Bóg przywróci do życia każde niewinnie zmarłe dziecko i nagrodzi je szczęściem wiecznym. Jakie znaczenie będzie miało dla dziecka za miliard lat to, co działo się teraz? A w skali wieczności? Żadnego znaczenia. Ale gimboateista tego nie rozumie bo jego perspektywa jest ograniczona do "tu i teraz"

Cytat:
Jeśli chcesz sugerować, że wolność oprawcy jest tutaj większą wartością, to zachęcam do zaobserwowania, jak wysoko cenimy taką wolność jednostki jako społeczeństwo. Oczywiście każdy z nas pośpieszyłby takiemu torturowanemu dziecku na pomoc.


Bóg ma dużo szersze horyzonty i plany niż społeczeństwo, które nie potrafi zarządzać nawet same sobą (i dlatego mieliśmy chociażby Holokaust). Nie masz nic przeciw Bogu poza ograniczoną perspektywą i pustą sofistyką z emocji (błąd logiczny argumentum ad misericordiam) i dlatego wciąż od lat jesteś tylko prymitywnym gimboateistą o mentalności ośmiolatka. Ale emocje nie mają żadnej wartości argumentacyjnej i logicznej


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pią 7:16, 19 Sie 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21416
Przeczytał: 137 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 7:46, 19 Sie 2022    Temat postu:

Nie usunie bo GO nie ma.

Nawet jeśli istnieje w różnych mitologiach to i tak powołuje człowieka do poprawiania Świata: Noe, Jezus,Mojżesz.
Herakles i ten co mu wątrobę sępy jedzą chyba nadal.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15179
Przeczytał: 156 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:06, 19 Sie 2022    Temat postu:

Semele napisał:
Nie usunie bo GO nie ma


Ciekawe jak to niby "sprawdziłaś" skoro jest to osąd ontologiczny o charakterze uniwersalistycznym, który do swego uzasadnienia wymagałby wszechwiedzy. Miałaś już iść z tego forum, sama to napisałaś. Wiadomo było, że twoje słowo jest kompletnie nic nie warte


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 19:26, 24 Sty 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21416
Przeczytał: 137 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:41, 19 Sie 2022    Temat postu:

fedor napisał:
Semele napisał:
Nie usunie bo GO nie ma


Ciekawe jak to niby "sprawdziłaś" skoro jest to osąd ontologiczny o charakterze uniwersalistycznym, który do swego uzasadnienia wymagałby wszechwiedzy. Głupia jesteś jak but. Miałaś już iść z tego forum i dalej bredzisz. Wiadomo było, że twoje słowo jest kompletnie nic nie warte


Ty jesteś glupi jak dwa buty.

Nie mam wszechwiedzy bo ma ją tylko Bóg.

Co nie znaczy mój przyjacielu, że ludzie jako tacy, nie mają prawa do osadu ontologicznego.
Maja do tego prawo i teiści i ateiści.

Nie miałam, tylko Ty chcesz abym poszła.

Masz dziewczynę lub kobietę, żonę?

Twoje słowa kipią złem. Nie przysyła Ciebie zły (szatan) na to forum?


:) :wink:

Ty się na tym forum wypowiadasz jakbyś był wszechwiedzącym.
Spróbuj inaczej.

Myślę, że w głębi swego jestestwa jak to nazywa Michał, dobry z Ciebie człowiek. :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15179
Przeczytał: 156 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:35, 19 Sie 2022    Temat postu:

Semele napisał:


Co nie znaczy mój przyjacielu, że ludzie jako tacy, nie mają prawa do osadu ontologicznego.
Maja do tego prawo i teiści i ateiści


Ateista nie ma podstaw do żadnych osądów ontologicznych, a co dopiero uniwersalistycznych


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Nie 1:40, 21 Sie 2022, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Apologia kontra krytyka teizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin