Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35378
Przeczytał: 91 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Wto 11:18, 27 Maj 2025 Temat postu: Podświadomość i nieświadomość, a etyka i teologia |
|
|
Odkrycie tego, że nasza psychika podlega wpływom nieświadomym, podświadomym, tylko częściowo przez intelektualną sferę kontrolowanych zostało przez tradycyjne teologie zlekceważone. I ja to dziś postrzegam jako, kto wie, czy nie pierwszy błąd tradycyjnych podejść do etyki, do naprawy osobowości, do rozumienie człowieka jako takiego.
Nie mam dziś wielkiej estymy, wręcz powiedziałbym, że traktuję jako naiwne te próby walki ze złem w ludzkich postawach, które bazują na (najczęściej milczącym) założeniu, że po prostu to, co świadome, jest wszystkim w psychice człowieka. Dziś nie mam wątpliwości, że chrześcijańską teologię właściwie należałoby przepisać na nowo - przebudować ją o z uwzględnieniem tego właśnie aspektu sprawy, że świadomość, wolność naszych decyzji powstaje jako efekt swoistej "gry", a często wręcz jako forma starcia, konfliktu, pomiędzy sferą podświadomą, odruchową, instynktowną, a tą, w której człowiek w ogóle wie, co mówi, gdy coś mówi.
Dziś za naiwne, uproszczone, a dodatkowo chyba naznaczone pychą traktuję każdą formę upierania się przy (najczęściej jeszcze w zredukowaniu do zero-jedynkowego obrazu "całkowita obecność" vs "całkowity brak") traktowaniu wadliwości, grzeszności ludzkiej natury jako będącego wynikiem rozstrzygnięcia "opowiadam się za posłuszeństwem bożym przykazaniom" vs "buntuję się wobec Boga i jego przykazań". To jest nieadekwatne do realiów postawienie sprawy!
W rzeczywistości problemem głównym ludzkiej grzeszności nie jest nieposłuszeństwo, lecz BRAK ZDOLNOŚCI UŁOŻENIA SOBIE W SPOSÓB SPÓJNY NASZYCH DECYZJI W KONTEKŚCIE ŻYCIOWYCH CELÓW.
Grzeszymy nie w taki sposób (co naiwnie sugeruje wizja grzeszności skupiona na akcentowaniu aspektu posłuszeństwa), że z premedytacją wybieramy zło. Praktycznie nikt z premedytacją nie kalkuluje sobie "a teraz zbuntuję się przeciw Bogu, bo mam ochotę postawić na swoim tym robieniem czegoś dokładnie przeciwnego od tego, co nakazane". Mechanizm grzeszności/wadliwości naszych wyborów jest zupełnie inny!
Grzeszność wynika z posiadania przez człowieka uproszczonego, emocjonalnego obrazu rzeczywistości, w którym świadomość nie radzi sobie ze złożeniem w sensowną całość tego, co uznała za ważne i dobre, mając do dyspozycji te przesłanki i możliwości, jakie niesie na bieżąco życie. Aby działać poprawnie, trzeba umieć w swoim umyśle skonstruować plan owego poprawnego działania.
To jest fundamentalny błąd tradycyjnych form moralizmów i teologii, że podchodzą do kwestii dobra i zła w ludzkiej naturze niemal wyłącznie od strony negatywnej - od strony zaprzeczenia temu, co zostało zrobione, a nie od strony zaniechania, czyli zwrócenia uwagi na czego ktoś nie zrobił.
Każdy wybór jest pomiędzy jakimiś postawami, a więc jeśli ktoś zrobił coś (złego), to - w innym ujęciu NIE ZROBIŁ czegoś, co jest przeciwną postawą (coś dobrego).
To, że złodziej zgrzeszył, kradnąc komuś jakieś dobro, w istocie jest pochodną tego, że NIE ZROBIŁ (wystarczająco) wiele, aby znaleźć sobie źródło uczciwego zarobkowania. To, że ktoś notorycznie krzywdzi bliskich złymi, agresywnymi odzywkami wynika z tego, że odreagowuje swoje frustracje i instynktownie próbuje dominować, bo NIE WYKONAŁ PRACY ZDOBYWANIA KONTROLI nad tymi frustracjami, nad opanowaniem instynktownej chęci narzucania komuś kapryśnie swoich sugestii i zdobywania tak małych emocjonalnych impulsów satysfakcji.
U podstawy każdego zła, w którym ktoś coś ZROBIŁ, w istocie tkwi ZANIECHANIE - JEST TO, CZEGO ON NIE ZROBIŁ.
A to, że ktoś czegoś nie zrobił, z kolei bierze się z tego, że nie umiał ułożyć się w tym zakresie sam ze sobą - nie był w stanie dogadać w sobie tego pragnienia satysfakcji, poczucia sprawczości, bycia podmiotem z tym, co niesie życie.
Niejeden "zły człowiek" czyni to swoje zło, bo NIE WYPRACOWAŁ SOBIE STRATEGII, JAK BYĆ DOBRYM. Zło jest u niego odruchowe, bezwiedne, instynktowne, wzięte z podświadomości, a człowiek jest wobec tych podświadomych impulsów bezradny, bo NIE ROZUMIE, JAK DZIAŁA JEGO PSYCHIKA.
Biblia tylko w kilku miejscach (aluzyjnie, symbolicznie, bo wtedy nie było stosownych pojęć, brakowało języka) sugeruje te aspekty sprawy, więc teologia skupiona na nieustannym nawracaniu do biblijnych fraz i sugestii, będzie naturalnie traciła z oczu ten aspekt sprawy. Za czasów Jezusa nie była znana idea podświadomości, nie było też samego pojęcia świadomości, inteligencji, emocjonalności w dzisiejszym rozumieniu. Dlatego może to być dla chrześcijan trudna decyzja - podjęcie decyzji o właściwie nowym spojrzeniu na teologię, na człowieka, na spojrzeniu, które uwzględni to, co dziś wiemy o funkcjonowaniu ludzkiej psychiki. Dziś potrzebny jest pewien przełom w traktowaniu religii - bardziej śmiałe wejście w bardziej TWÓRCZE ROZUMIENIE GRZESZNOŚCI, MORALNOŚCI, ETYKI. Nastały czasy, w których należałoby dokonać jakiejś formy przełomu.
Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 11:40, 27 Maj 2025, w całości zmieniany 1 raz
|
|