Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Integryzm i podobne filozofie władzy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31382
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:46, 22 Lis 2023    Temat postu: Integryzm i podobne filozofie władzy

W innym wątku udało mi się chyba w końcu trafić w sedno spraw związanych z problemem władzy, integryzmu religijnego.
Michał Dyszyński http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/integryzm-prawicowosc-biora-sie-z-niepogodzonych-emocji,24299-25.html#765005 napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Tak masz rację Michał. Wielu ludzi aby uciec od konfliktow wewnetrznych szuka mocnej ręki.

Kogoś kto wciśnie ten guzik kontrolny.

Jeszcze rozumiem, aby tacy przyjmowali w pokorze, jako swoją słabość to, że owe wewnętrzne konflikty utrudniają im dogadanie się wewnętrzne z sobą, więc niechby sobie taką pomoc kogoś silnego organizowali. Problem jest jednak w tym, że ci próbują narzucać tę swoją postawę (postawę słabości) innym.


Pociągnę trochę zagadnienie UMYSŁ WOBEC PRZEMOCY MENTALNEJ, które wg mnie jest kluczowe dla rozumienia integryzmu, czy też ogólnie postulatu, iż ludzie powinni być ulegli wobec władzy sprawowanej przez innych ludzi - także na poziomie samego umysłu.

Żeby nie było wątpliwości - uznaję jakąś postać władzy W SPOŁECZNOŚCIACH, w świecie. Nie nawołuję do anarchii, nie chcę, aby nagle wszystkie rządy i sądy w państwach zostały rozwiązane. Uznaję tę władzę, która stara się jakoś regulować stosunki społeczne, która próbuje jakoś godzić, harmonizować sprzeczne interesy jednostek ludzkich.

Jednak jestem przeciwny przyznawaniu władzy praw w zakresie określania, co człowiek ma w swoim (prywatnym) umyśle.
Integryzm, który można by skrótowo określić jako "religia władzy", czy też "religijność silnie skupiona na posłuszeństwie autorytetom", według mnie sięga w obszary, do których "nie ma uprawnień", nie ma też REALNEJ MOCY SPRAWCZEJ, a ma jedynie moc WYMUSZANIA DOSTOSOWAŃ TWORZĄCYCH POZORY. Uważam, iż integryzm przekonaniu swego rodzaju kuszeniem do kłamstwa wewnętrznego.
Władza zewnętrzna w świecie może, a nawet powinna działać, ale władza w umysłach prywatnych...
...ma się trzymać od tych umysłów z daleka!

Dlaczego władza nie powinna sięgać do samego umysłu?...
- Bo wtedy w myśleniu i odczuwaniu zrobi się taki bałagan, pogubienie się w zakresie co tak naprawdę mamy, a co jest jedynie życzeniem, albo złudzeniem, zaś umysł, zamiast się organizować i doskonalić, będzie podlegał autodestrukcji. Ten umysł bowiem nie poradzi sobie z rozstrzyganiem nieustannych konfliktów pomiędzy tym, co sam rzeczywiście czuje, a tym co czuć (rzekomo) "powinien". Nie wiedząc, jak te konflikty rozwiązywać, umysł będzie pogrążał się w chaosie, przyjmując przypadkowe uznania spraw - raz te życzeniowe, aby za chwilę uznać te z realnych rozpoznań swoich stanów. Ten umysł się zagubi kompletnie w tym, jaki jest, w co wierzy, co traktuje jako prawdę. Po prostu się wewnętrznie posypie...

Umysł będzie się organizował, porządkował, doskonalił, jeśli będzie czuł swoje wewnętrzne prawo do UCZCIWEGO, SZCZEREGO BADANIA WŁASNYCH STANÓW, WŁASNYCH ROZPOZNAŃ. Jeśli pod jakimś pozorem, to prawo do odczytywania samego siebie zostanie umysłowi zanegowane, czy choćby trochę zniekształcone, to zaniknie szansa na tworzenie sobie poprawnych sprzężeń zwrotnych, które pozwalają dalej korygować swoje błędy, a potem naprawiać bardziej złożone mechanizmy poznawcze w sobie, budować postawy, które ten umysł udoskonalą.


Chciałbym powyższe jeszcze nieco skomentować.
Tak naprawdę to nie chodzi mi tylko o kwestię władzy w religii (którą tu reprezentuje termin "integryzm"). Chodzi mi o dość ogólne zagadnienie świadomość w obliczu zewnętrznej władzy, także przemocy, nieprzekraczalności pewnych granic.

Z jednej strony skali mamy tu naiwne przekonania typu "człowiek powinien być wolny, czyli powinien wszystko móc zrobić", a z drugiej też kompletnie nierealistyczne "człowiek powinien się ugiąć przed tym co słuszne, więc powinien absolutnie podporządkować się władzy".
Obie te skrajności są toksyczne, głupie.
Żadna władza tu na ziemi nie jest doskonała. Każda władza tu na ziemi może być zinfiltrowana przez zło, przez wrogie moce. Jeśli ktoś głosi hasła jakiejś absolutności podporządkowywanie się ludzi władzom, to jest albo bardzo nierozważny, wręcz głupi, życzeniowo myślący w tym zakresie, że z góry zakładający, iż "ta jego władza", na nie wiadomo jakiej zasadzie zinfiltrowana przez zło nigdy nie może być, albo jest wręcz w zmowie ze złem i po prostu liczy na to, że będzie rządził niepodzielnie, kapryśnie bezwolnymi ludźmi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31382
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 20:07, 22 Lis 2023    Temat postu: Re: Integryzm i podobne filozofie władzy

Od lat mnie fascynuje postawa ludzi wobec WŁADZY.
Dobrze rozumiem tych ludzi, którzy władzę uznają za rodzaj przykrej konieczności, czyli jako pewien rodzaj "zła koniecznego", stosowanego na tym świecie dlatego, iż tu mamy ludzi na dość niskim poziomie rozwoju osobowego, duchowego. Więc tych ludzi jakoś trzeba brać za twarz, trzeba przymuszać ich do zachowania jakiegoś minimum poprawności zachowań. Ja władzę traktuję trochę, jak wypróżnianie się - defekację, czyli jako coś co się robi, czego nie wypieramy, bo to jest, ale czujemy się z tym mało fajnie - to jest coś, co śmierdzi, jest brzydkie i w ogóle chcemy mieć z tym tylko tyle do czynienia, ile jest to absolutnie niezbędnie potrzebne.
Natomiast nie rozumiem (w znaczeniu jest mi to emocjonalnie psychicznie mocno obce) postaw dążenia do władzy, apoteozowania jej, wielbienia, identyfikowania się. Niektórzy ludzie zdają się lubować we władzy, lgną do niej i to nie tylko po to, aby samemu ją sprawować, ale aby się w jej cieniu jakoś sycić obecnością władcy. Ta postawa jest mi bardzo mocno emocjonalnie obca.
Ale, jak to u mnie zwykle bywa, interesuje mnie również to, czego nie lubię. Interesuję się tym uwielbieniem dla władzy po to, aby STWORZYĆ OPIS ZJAWISKA - POZNAĆ JEGO MODEL, może dotrzeć do podstaw, skąd się ono bierze.

Moją roboczą hipotezą wyjaśniającą, dlaczego niektórzy tak bardzo lgną do władzy jest w przypadku osób, które same chcą władać, jest to najczęściej:
- albo reakcja instynktowna (mówi się nieraz o "instynkcie władzy)
- albo pragnienie przeżywania przyjemności związanej z możliwości wykazywania swojej sprawczości, kapryszenia sobie wobec innych ludzi.
- albo (chyba najrzadziej, ale też się to zdarza) jest jakaś część osobników, która chciałaby coś dobrego robić na tym świecie, a będąc u władzy, można to robić skuteczniej.
Zwykle z resztą mamy u konkretnych ludzi mieszaninę tych trzech motywów.

Trudniej jest o dobrą hipotezę tłumaczącą, dlaczego niektórzy lubią władzę nawet wtedy, gdy sami są jej podwładnymi. Tu dopatrywałbym się następujących motywów:
- silny instynkt stadny, powodujący, że uznaje się lidera jako tego reprezentującego stado, jako jego najważniejszy element, więc chcąc mieć swoje stado, chce się automatycznie, aby miało ono władzę - lidera.
- swoiste "pragnienie porządku". Zauważyłem, że u ludzi kochających władzę jako taką występuje silna nadreprezentacja osób, które źle emocjonalnie reagują na zmiany, odmienności, wielość opcji, wielość kultur w swoim otoczeniu. Oni chcieliby mieć taki świat bardziej prosty, uporządkowany, określony w swoich ramach. A władza, gdy jest silna, przemożna, zwykle taki świat przybliża, bo władza lubi tworzyć (często nadmiarowe) reguły, które narzuca wszystkim.
- spora nadreprezentacja wśród ludzi kochających władzę dla niej samej, jest też typów mocno emocjonalnych - do stopnia nie radzenia sobie z własnymi emocjami. Jak ktoś sam nie umie się uspokoić, a emocje go rozsadzają od środka, to instynktownie poszukuje sobie czegoś zewnętrznego, co go "weźmie w karby", co go nawet strachem bądź siłą na tyle opanuje, że już da się przetrwać takie najbardziej emocjonalnie niestabilne chwile. Tacy ludzie z emocjonalnymi niestabilnościami dodatkowo dość często uważają, iż inni ludzie też podobnie funkcjonują, wierzą, że inaczej jak siłą nie się ludzkości opanować. A to jest złudzenie brania cech własnej osobowości, za ogólną normę.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 23:54, 22 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31382
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:32, 17 Gru 2023    Temat postu: Re: Integryzm i podobne filozofie władzy

Dla niektórych przemocowa władza jawi się jako nadzieja. Dziwne to jest przeświadczenie... Ale niektórzy chyba tak mają.
Wydaje mi się, że narracja w ich umyśle jest z grubsza następująca:
- skoro ten świat jest taki chaotyczny, tyle w nim nieuporządkowania, a dalej zła, to aby to zło pokonać, niezbędna jest przemożna siła
- tylko jak najbardziej przemożna, nawet arogancka siła może panować, bo to, co jest słabe przecież mogłoby ulec zewnętrznym naciskom.
- Niech więc będzie ta potężna władza, nawet agresywna, nawet arogancka - wszak tylko taka może spełnić swoją rolę, bo tylko taka ma moc. Niech ona nawet okaże swą złą stronę, aby trzymać w szachu wszystkich, którzy ważyliby się na nią podnieść swoją rękę.

Jaki jest błąd w powyższym rozumowaniu?
- Błąd podstawowy w powyższym rozumowaniu jest taki, że arogancka władza sama jest bardziej chaosem niż uporządkowaniem. Ona chaosu nie tyle opanowuje, co go pogłębia.
- Tylko na poziomie najprostszych (mylnych ostatecznie) emocji arogancka, despotyczna jednostka będzie jawić się jako silna. Ta siła w istocie jest powierzchowna, to jest bardziej lans na bycie silnym, niż rzeczywiste bycie silnym. Bo prawdziwa siła musi być odpowiedzialna. Tylko odpowiedzialnością dowodzimy prawdziwej mocy - bo odpowiedzialność oznacza, że zrealizowano właśnie to, co planowano, a nie tylko przypisano sobie jakiś sukces na zasadzie kaprysu, czy po fakcie życzeniowo interpretując sprawy.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 15:14, 17 Gru 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31382
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:07, 17 Gru 2023    Temat postu: Re: Integryzm i podobne filozofie władzy

Ludzie postrzegają władzę domyślnie w kontekście przeżywanych emocji, pragnień i dominacji personalnej. Władza jest najczęściej ściśle związana z tym, że komuś się coś zabrania, kogoś można ukarać, kogoś innego uhonorować. Władza na polu bezosobowym, choć nieraz ktoś może ją i czasem rozważyć, jednak nie jest "tą" władzą. To, że miałby ktoś władzę np. zmiany biegu planet w innej galaktyce, ale nie miał możliwości wpływu na swoje środowisko społeczne, w typowym odczuciu nie jest żadną sensowną władzą. Nawet gdyby ktoś miał taką władzę nad materią, że byłby w stanie impulsem swojej woli stworzyć planetę, czy sprawić wybuch gwiazdy, to dla otoczenia ludzi będzie praktycznie "żadna władza", jeśliby jednocześnie ów człowiek nie był w stanie np. zmusić kogoś do czegoś, zabronić mu, zagrozić czymś. Władzą (w typowym odbiorze) zatem jest coś, co wpływa na życie społeczne.
A przecież obiektywnie o wiele większy wpływ na materię, wszechświat miałoby np. unicestwienie całej planety (choć dalekiej, choć bez wpływu na życie ludzi), niż możliwość wpływu na emocje i czy zmodyfikowania celów życiowych jakiejś tam grupy ludzi na małej planetce, krążącej na trzeciej od środka orbicie wokół pewnego żółtego karła (za jaki to typ gwiazdy uważane jest nasze Słońce). W odbiorze ludzi jednak nie czysto materialne względy się liczą, lecz wpływ na emocje społeczne.
Większość ludzi uważa swoje pragnienia i refleksje za obiektywne. Tymczasem tak naprawdę to jest ściema, pochodząca od naszych instynktów. Instynkty sugerują nam, aby szukać możliwie bogatych relacji społecznych, rywalizować w swojej grupie, ustalać w niej hierarchię. Więc mało refleksyjni ludzie będą bez szans na zdystansowanie się wobec tej sugestii wchodzi w chaotyczne relacje z innymi ludźmi, inicjowali różne formy sporów, starć, podejmą tę grę, którą wszyscy dobrze znamy to z naszych rodzin, środowisk zawodowych, polityki. Ale w te gry wchodzić MUSIMY?...
Musi ten...
kto musi, czyli ten, kogo nie stać jest na dystans wobec owego paradygmatu, który nie jest zdolny do refleksji, dającej dalej szansę na dostrzeżenie alternatyw.
Warunkiem wolności jest zdolność do wyboru, czyli przynajmniej postrzegania alternatywy dla tego, co mam zrobić. Ci, którzy robią coś, bo "się tak robi", którzy nie zadają sobie pytań "dlaczego tak?", "po co mi to?", "co z tego dalej zapewne wyniknie?" nie mają szans na okazanie wolności osobistej. Bo ta może powstać dopiero w warunkach zdystansowania się od sprawy, ujrzenia zagadnienia w kontekście gry alternatyw, powiązanych z naszymi życiowymi celami. A jeśli dodatkowo ktoś nie zastanawia się nad celami swojego działania, jeśli znowu robi wszystko "bo się robi", albo "bo wszyscy tak robią", czy nawet "skoro kazali, to tak robię", to taki człowiek na wolność nie ma po prostu szans.

Wielu podświadomie boi się podejmowania wyborów, boi się wolności. Bo, szczególnie jeśli jeszcze zostali wychowani w silnym rygoryzmie moralnym, to każdy wybór będzie jawił się im jako stający się powodem do osądu, to odpowiedzialności z tytułu tego, co zrobili. Dalej z tego może wyniknąć też jakaś forma winy. Więc jeśli ktoś tej swojej winy (także grzeszności) boi się w sposób niekontrolowany, to będzie miał skłonność do unikania raz samych wyborów, ale też i wcześniej...
nawet samego zapoznawania się z opcjami do wyboru i czy też zasadami ich oceny. To sprzyja zaprogramowaniu się mentalnym na ignorancję, a z drugiej strony sugeruje, aby że może lepiej podlegać władzy, która weźmie na siebie odpowiedzialność.
Problem z realizacją społeczności silnie opartej na władzy w praktyce jest w tym, że najczęściej do władzy garną się osobnicy mało odpowiedzialni, postrzegający funkcjonowanie w ramach tej władzy jako okazję do kapryszenia, okazywania wyższości wobec innych, nawet krzywdzenia innych, aby mieć poczucie mocy i sprawczości.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin