Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak działa prawdziwa, a jak pozorna wiara

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36642
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:20, 13 Wrz 2025    Temat postu: Jak działa prawdziwa, a jak pozorna wiara

Wiara prawdziwa powstaje w pewnym procesie, gdzie świadomy umysł stawia sobie przed swój „mentalny wzrok” pewną sytuację problemową. Na następnych etapach umysł bada sprawę – określa swoje osobiste stanowisko wobec różnych za i przeciw tezie, która jest jako główna rozpatrywana. Owa teza jest swoistym „zapalnikiem” dla tworzenia przez umysł ekosystemu, w którym później zafunkcjonuje wiara, bo stawiając sobie pytanie „CZY coś jest racją w danej sprawie?”, umysł określa się wobec coraz to innych aspektów owej sprawy, rozważając konsekwencje przyjęcia raz scenariuszy zgodnych z tezą, raz jej przeciwnych, czasem też jakichś pobocznych, dopiero zarysowujących ową tezę, ale na dany moment jeszcze nieokreślonych ostatecznie.

Przyjąć tylko NAZWĘ dla idei, a przyjąć ZNACZENIA owej idei to jest znacząco odmienna rzecz. Oczywiście zwykle sytuacje w życiu spotykane są POMIĘDZY tym przyjęciem nazwy, a przyjęciem znaczeń. Nazwy, symbole obrysowują znaczenia nieidealnie, nie w pełni precyzyjnie. Dopiero umysł, w znacznym stopniu intuicyjnie, na wyczucie zapełnia luki pomiędzy tymi pierwszymi wskazaniami w jakimś ideowym kierunku, jakie stwarza podanie nazw, pojęciowym obrysowanie sprawy, a już ukształtowaną ideą.

Integryzm kompletnie nie rozróżnia przyjęcia nazwy czegoś od przyjęcia samej idei. Dla integrystów „wiara” jest jakimś posłusznym przyjęciem „czegoś”, co właściwie nawet nie wiadomo czym, jest – deklaracją uległości doktrynalnej władzy i ukorzeniem się przed nią, czy może zaakceptowaniem jakiejś nazwy, której sensów się z założenia nie docieka, a może czołobitnym zaakceptowaniem użycia owej nazwy przez autorytety w wielu sformułowaniach, z dodatkiem pojawiających się własnych nieśmiałych intuicji, których jednak jest „wierzącemu” nie wolno potraktować krytycznie, nie wolno ich skontrolować pod kątem, czy w umyśle rysują coś spójnego, czy może jedynie jeden wielki mentalny gniot.

Integryści atakują tych, którzy próbują dociekać sensu w tym, co im się sugeruje jako „do uwierzenia” od strony przypisania im pychy. Bo rzekomo „pychą” ma być próba sprawdzania, rozliczania się wewnętrznego, czy w kontekście owego przedmiotu „wiary” umysł zadział spójnie, czy też nie. To jest odwrócenie pojęć, bo to, że umysł chce się sprawdzać jest tak naprawdę objawem nie pychy, a pokory. Zaś postawa „sprawdzać swojego wewnętrznego funkcjonowania nie będą, z góry sobie życzeniowo określając iż aktualny stan mojego umysłu jest idealny” byłby właśnie przecież objawem pychy. To w poszukiwaniach błędu ujmowania spraw przez umysł zawiera się praktyczny wymiar okazania pokory tego umysłu. Zaś zarówno przyjęcie, jak i odrzucenie, szczególnie takie zupełnie odgórne, bez zaangażowania się w choćby minimum rozpoznania sprawy czegoś, co w istocie nawet dla umysłu nie wiadomo czym jest, będzie okazaniem pychy, będzie postawą: nic nie muszę sprawdzać, z niczym nie muszę się konfrontować, ten stan mojego określenia się wobec przedmiotu wiary już jest idealny.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36642
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:12, 13 Wrz 2025    Temat postu:

Dodaję tutaj własny dalszy głos w sprawie, poczyniony w innym wątku.
Michał Dyszyński w wątku http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/integryzm-religijny-jako-postawa-duchowego-zaklamania,23163-1225.html#853415 napisał:
... gdy obrysuję ową ideę kontekstami wystarczająco, aby mieć przeświadczenie, że domknąłem wszystkie mylne, wadliwe konteksty (jakże nagminnie przez ludzi stosowane), wtedy doprecyzuję także czym jest moja "wiara" także w kontekście zmartwychwstania Jezusa.

Dodam jeszcze, że bardzo zależy mi, aby nie traktować idei wiary w sposób, który postrzegam u integrystów, czyli jako realnie utożsamienie jej z ogólną deklaracją i intencją posłuszeństwa. "Wiarę w dogmaty" prezentowaną przez integrystów ja nie odbieram jako prawdziwej wiary w dogmaty, tylko bardziej na zasadzie:
Wiara integrysty w dogmat 1 - "wierzę" w ten dogmat, bo mam intencję bycia posłusznym swoim autorytetom, z grubsza same słowa w sformułowaniu rozpoznaję, czyli już w szczegóły idei nie wnikając, zaakceptowawszy moją rolę podległości układzie właśnie "wierzę"
Wiara integrysty w dogmat 2 - "wierzę" w ten dogmat, bo mam ogólnikową intencję bycia posłusznym swoim autorytetom, z grubsza same słowa w sformułowaniu rozpoznaję, czyli już w szczegóły idei nie wnikając, zaakceptowawszy moją rolę podległości w układzie władzy, właśnie "wierzę"
Wiara integrysty w doktrynę 1 - "wierzę" w tę doktrynę, bo mam ogólną intencję bycia posłusznym, z grubsza coś mi tak świta w sprawie, a usilnie zaakceptowawszy moją rolę podrzędną rolę w układzie władzy: "wierzę"
- itp. itd.
Twierdzę, że prawie żaden integrysta nie obrysował swoja świadomością, nie zapoznał się, nie skonfrontował z innymi aspektami swojego umysłu przedmiotu jego (rzekomej) wiary, tylko wziął za "wiarę w dogmat" jakąś OGÓLNIKOWĄ INTENCJĘ POSŁUSZEŃSTWA AUTORYTETOM.

Ja takiej postawy nie akceptuję. Moja wiara w tezę 1 nie scala się z wiarą w tezę 2, bo pochodzą one z tego samego źródła. Wiara w tezę u mnie domaga się żywotnie WEWNĘTRZNEGO TESTU POWIĄZAŃ, testu dokonanego w SZCZEROŚCI, akcentującego spójność ideową i ma być efektem odczytu moich nieobciążonych naciskami odczuć. Powinno być: "tak, rzeczywiście ta teza przemawia do mnie, rzeczywiście moje wewnętrzne odczyty sugerują mi przyjęcie tych ZNACZEŃ (nie pustych sformułowań), które na bazie tezy odczytałem.
A posłuszeństwo?...
- Posłuszeństwo temu, czy innemu... może być. Ale jest niezależne od tego, czy wierzę w konkretną tezę - moje wierzenie w tezę jest wierzenie w ZNACZENIA RYSOWANE IDEĄ, a nie jakoś miałyby okazywać się daniną uległości wobec kogokolwiek (nawet wobec kogoś najbardziej wielkiego i wspaniałego). Bo "wiara" jest u mnie odczytywana jako znacząco odmienne (nawet przeciwne) pojecie niż konformizm, uległość.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 16:12, 13 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36642
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:30, 13 Wrz 2025    Temat postu:

Dodam jeszcze w kontekście wiary pewną osobistą, chyba z lekka nietypową intencję – odczucie.
Dla mnie moje wiary są w znacznym stopniu ŚWIĘTE.
Traktuję moje wiary jako szczególny rodzaj czegoś w umyśle chronionego, „dopieszczanego”, doglądanego w różny sposób. Moje wiary w szczególności NIE SĄ DO SZARGANIA ICH PRZEZ LUDZI.
To w znacznym stopniu wyjaśnia, dlaczego moje wiary niechętnie deklaruję.
Nie z zasady deklaruję swoich wiar, aby ich nie zbrukać nieostrożnym słowem, albo potem prostacką na ich temat dyskusją. Moje wiary są BARDZO MOJE, one egzystują W DELIKATNOŚCI i INTYMNOŚCI MYŚLI, ich się nie wystawia do walki z wrogami, nie kupczy się nimi, aby zyskać jakieś akceptacje tej, czy innej grupy.
Dlatego wypowiadam się o tych swoich wiarach oględnie, z poczuciem jakby nieśmiałości, może z obawą, że jak coś twardo zadeklaruję, to będzie w tym jakaś ostentacja, jakieś narzucanie się, wymuszanie czegoś. A ja właśnie tego nie chcę!
Moje wiary (przynajmniej te religijne, związane z głębokimi przeżyciami) są moje, a nie są na pokaz, nawet nie bardzo są dla ludzi. Nie są narzędziem walki z niczym, ani nikim. Staram się nie brukać ich nawet nieostrożnym słowem opisującym je. Dla mnie są one święte.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 17:16, 13 Wrz 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36642
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:05, 13 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński w wątku http://www.sfinia.fora.pl/katolicyzm,7/wiara-w-boga-czy-wiara-w-swoje-religijne-stado,24805-175.html#853429 napisał:
Integrysta wobec Boga jest jak oszust w internecie, który publikuje pod cudzym nickiem, nigdy nie mając odwagi stanąć jako on. Integrysta bierze cudze dokonania, a przedstawia je Bogu jako rzekomo swoje. Oszust i tyle!
Ja głęboko wierzę, że Bóg kieruje do mnie pytanie: Michale, jaka jest TWOJA wiara?
- Jemu nie chodzi o to, abym udzielił odpowiedzi: wiara moich autorytetów jest taka to, a taka, a ja się pod tym in blanco podpisuję. Bogu chodzi o MOJĄ wiarę i tylko tę wiarę będzie rozliczał na sądzie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36642
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:22, 13 Wrz 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Traktuję moje wiary jako szczególny rodzaj czegoś w umyśle chronionego, „dopieszczanego”, doglądanego w różny sposób. Moje wiary w szczególności NIE SĄ DO SZARGANIA ICH PRZEZ LUDZI.
To w znacznym stopniu wyjaśnia, dlaczego moje wiary niechętnie deklaruję.
Nie z zasady deklaruję swoich wiar, aby ich nie zbrukać nieostrożnym słowem, albo potem prostacką na ich temat dyskusją.

Będę się wykręcał od deklaracji w kwestii mojej wiary także i dlatego, że zbyt wielu ludzi wg mnie kupczy tymi deklaracjami, używając ich jako narzędzia nacisku, jako formy agresji. Ci żądają "masz wierzyć tak jak my! Bo jak nie to...".
Moja wiara nie służy to agresji, moja wiara ma z zasady nieść dobro, pojednanie, miłość. Co prawda wiem, że czasem to, za czym się opowiem (czyli w co w domyśle wierzę) może się komuś nie spodobać, a nawet może wywołać jego sprzeciw, czy agresję. Ale wywołanie agresji nie jest moją intencją, więc jeśli nawet ktoś tak reaguje, to już odpowiedzialność spada na niego. Ja tylko się staram, aby nie inicjować jakoś tej agresji moimi deklaracjami wiary.

Poza tym rzeczywiście wiele moich wiar jest ciągle w fazie badania ich, jeszcze znaczna część moich wiar jest tylko częściowo skrystalizowana, jeszcze testuję swoje reakcje pod kątem: czy głębsze funkcje mojej psychiki rzeczywiście też "tak uważają", jak to w deklaracji może próbuję zasugerować?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin