Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Godność człowieka
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marcin Kotasiński




Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 8:41, 21 Wrz 2011    Temat postu:

Cytat:
wolność traktuje raczej jako zakałę świata - przecież jej idea kieruje się w stronę pewnego chaosu
Cytat:
Trudno dążenie do chaosu (przynajmniej w pewnym sensie), widzieć jako dążenie do ideału. Czyż nie?...

Nie, powyżej napisałem, że jeśli Wolność ma być czymś realnym, to musi być prawdziwa i opierać się musi na Prawdzie w ogóle jako poszanowaniu innych i czynieniu w ogóle tego, co naprawdę funkcjonuje. Jeśli ma być chciana, to musi być też dobra, odpowiednia do wrażliwości człowieka, musi odpowiadać Miłością jaką obdarza on siebie i musi odpowiadać wrażliwości – Miłości względem innych, aby nie była czymś, co tworzy sprzeczność we wspólnocie z nimi. W takim układzie Idealizmu gdzie Wolność występuje z Prawdą, Miłością, itd. Występuje już jako porządek nie chaos. Wolny wybór Prawdy (porządku) Miłości (uprzejmości, wrażliwości) zawiera Wolność, nie ma chaosu, ale trzeba to zrozumieć. Bo jeśli postrzega się tylko wolność to faktycznie dochodzi do zatracenia i ginie się, ale to okazuje się, że nie jest Wolnością, ale determinizmem, bo jest się pod wpływem "porządku" (układu), w którym podmiot siebie znajduje. Gdy przy Wolności (+Prada i Miłość) porządek stanowi się i ma się Wolność jako wybór (przed) i możliwość nieulegania układowi rzeczy (po).
Cytat:
idealną świadomość, to pewnie słuszną drogą wydaje się superinteligencja. Ale czy bycie jakimś gigakomputerem to ideał? Ja mam wątpliwości.

Za dużo fantastyki za mało realnego myślenia. Ideał świadomości, to absolutna uwaga (świadomość), stan niezmąconej koncentracji, bez gigakomputera.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 9:55, 21 Wrz 2011    Temat postu:

Marcin Kotasiński napisał:
...jeśli Wolność ma być czymś realnym, to musi być prawdziwa i opierać się musi na Prawdzie w ogóle jako poszanowaniu innych i czynieniu w ogóle tego, co naprawdę funkcjonuje. Jeśli ma być chciana, to musi być też dobra, odpowiednia do wrażliwości człowieka, musi odpowiadać Miłością jaką obdarza on siebie i musi odpowiadać wrażliwości – Miłości względem innych, aby nie była czymś, co tworzy sprzeczność we wspólnocie z nimi. W takim układzie Idealizmu gdzie Wolność występuje z Prawdą, Miłością, itd. Występuje już jako porządek nie chaos.


Wprowadzasz tu wiele wielkich słów. Mnie się one też podobają. Tyle, że granic przyporządkowanych im znaczeń mogę szukać jedynie "na czuja". Moim CHCIEJSTWEM mogę zakreślić sobie obraz tak, że mi się wszystko zgodzi, że będzie Prawda, Dobro, Wolność, Miłość itd. I wszystko będzie tu b. fajnie.
Problem w tym, że tak naprawdę nie sformułowałem JAK będzie. :oops:
Bo w rzeczywistości zagłębiam się tak w niesprecyzowaną "fajność" mojego światopoglądu, nie mówiąc nic konkretnie.
Nie zrozum mnie źle - nie krytykuję tych wartości. Jednak szukam większej precyzji porozumiewania się.
Bo np. uważam, ze Szatan też posługuje się prawdą. W jakimś sensie. Tzn. formalnie pewne rzeczy są faktami, zdarzeniami i Zło osobowe to wykorzysta. Jest prawda do zbawienia, ale może być też prawda do zatracenia. Podobnie jak wolność jest do zbawienia i zatracenia. Podobnie jak miłość, która może być niszcząca, trująca. Może być. Nie musi.
Uważam, że muszę gdzieś UWZGLĘDNIĆ BŁĄD, że w jakiejś konfiguracji dążenie do wolności jest niszczące i jakieś tam szukanie miłości, też prowadzi na manowce. Znam to z życia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marcin Kotasiński




Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 11:52, 21 Wrz 2011    Temat postu:

Tak masz rację, ale racja jest także wyżej. Zauważasz, że Ideał może wystąpić w swojej czystości i jako taki jest chciany – Prawda dawana bez skrępowania i z uprzejmością, serdeczność, itd. A potrafi też zostać użyty do niecnych celów, ażeby zwabić kogoś do fałszu. Tutaj też pojawia się światło w tunelu – jak to rozpoznać.

Owo „na czuja” to proces poznawania Ideału, a to rozwija się w całym życiu, bo w każdym doświadczeniu w całym życiu szukamy czegoś lepszego (idealniejszego) na czuja. W każdym doświadczeniu spotykamy Ideał zmieszany z czymś nieidealnym. Z tego wybieramy. Jeśli wybieramy „na czuja”, czyli w istocie to, co czujemy, że jest dla nas prawdziwe, dobre – odpowiednie. To wybieramy Ideał i udaje nam się ominąć to, co nieidealne, bo również „na czuja” widzimy, że występuje w tym jakiś fałsz, coś nieidealnego, co zasłania się Ideałem (imituje Ideał). Poprzez całe życie, które jest wielkim szeregiem doświadczeń stopniowo przez każde doświadczenie poznajemy to jak manifestuje się i czym jest Prawda, Miłość, Wolność, etc. i ludzie mówią tak jak ty „Znam to z życia”, co znaczy tyle, że z doświadczeń znam to jak łatwo można dać wyprowadzić się na manowce jeśli się nie uważa (niska świadomość(!)) i pozwala się zwieść pozorowi prawdziwość. Czemuś, co powierzchownie, na pierwszy rzut oka wygląda idealnie, ale kiedy zachowuje się podwyższoną uwagę i wgląda w doświadczenie to okazuje się, że siedzi za tym nie-idealne. W ten sposób konkretyzuje się przez życie to, co to jest ta niesprecyzowana „fajność”, „jak ma to być”, „na czuja”. Poznaje się i stopniowo uzyskuje wyższą świadomość, uczmy się po prostu w kolei doświadczeń. Tak Świadomość (Bóg) prowadzi nas przez życie do siebie, do poznania własnego Idealizmu, który już zna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:29, 24 Wrz 2011    Temat postu:

Marcin Kotasiński napisał:
Jeśli wybieramy „na czuja”, czyli w istocie to, co czujemy, że jest dla nas prawdziwe, dobre – odpowiednie. To wybieramy Ideał i udaje nam się ominąć to, co nieidealne, bo również „na czuja” widzimy, że występuje w tym jakiś fałsz, coś nieidealnego, co zasłania się Ideałem (imituje Ideał).

Tu niedaleko jest dyskusja z naszym kolegą Zbyszkiem Tatanati - Świadkiem Jehowy. Ze sposobu wypowiadania się, z zaangażowania, czy ogólnie ze sposobu komunikacji oceniłbym, że Zbyszek jest szczery, tzn. faktycznie uważa przekonania swojej grupy religijnej za najlepsze możliwe. Na czuja i bez czuja będzie bronił wszystkich twierdzeń zesłanych mu przez Strażnicę.
Będzie bronił też samego autorytaryzmu owej Strażnicy, choć nie bardzo będzie umiał postawić granicę pomiędzy tym co swoje, a tym co wynikające z posłuszeństwa, z podległości autorytetom, które mają na niego wpływ.
Przeciwnik Zbyszka, zapewne też w poczuciu własnej racji i dążenia do Ideału, będzie miał w wielu sprawach dokładnie przeciwną opinię. Czy obie są (mogą być) słuszne?...
Bo mi wydaje się, że warto jednak owego "czuja" podeprzeć czymś dodatkowym.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:30, 24 Wrz 2011, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marcin Kotasiński




Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 15:01, 24 Wrz 2011    Temat postu:

Prawdziwe, słuszne, odpowiednie jest to, co sprawdza się praktycznie. Jeśli dokonasz decyzji i ona będzie „działać”, umożliwi ci lepsze życie i będzie taka dla innych, to sprawdzi się. Dlatego Michale ja nie praktykuję religii, ale Prawdę. W Prawdzie odkrywam też wrażliwość (Miłość), dlatego to praktykuję. Pozbawiam się symboliki religijnej, ceremonialności i innych formalizmów na rzecz tego, co dobrze funkcjonuje. Tego, co pozwala mi znaleźć ponadgraniczne porozumienie z każdym człowiekiem niezależnie od tego w co on sobie tam kiedyś uwierzył. Tu wkracza prawdomówność, serdeczność, uprzejmość, etc. o tych rzeczach mogę powiedzieć, że są i je wytłumaczyć. O innych mówię, że mogą być zależnie od ludzkich upodobań, od tego w co kto chce się bawić w życiu jeszcze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 18:45, 05 Gru 2016    Temat postu:

Marcin Kotasiński napisał:
Prawdziwe, słuszne, odpowiednie jest to, co sprawdza się praktycznie. Jeśli dokonasz decyzji i ona będzie „działać”, umożliwi ci lepsze życie i będzie taka dla innych, to sprawdzi się. Dlatego Michale ja nie praktykuję religii, ale Prawdę. W Prawdzie odkrywam też wrażliwość (Miłość), dlatego to praktykuję. Pozbawiam się symboliki religijnej, ceremonialności i innych formalizmów na rzecz tego, co dobrze funkcjonuje. Tego, co pozwala mi znaleźć ponadgraniczne porozumienie z każdym człowiekiem niezależnie od tego w co on sobie tam kiedyś uwierzył. Tu wkracza prawdomówność, serdeczność, uprzejmość, etc. o tych rzeczach mogę powiedzieć, że są i je wytłumaczyć. O innych mówię, że mogą być zależnie od ludzkich upodobań, od tego w co kto chce się bawić w życiu jeszcze.


Marcin Kotasiński nie bywa już na tym forum. Zdaje się, że trochę z mojego powodu - bo chyba za bardzo mu się naraziłem, podważając jego prawo do intelektualnego podejścia jw.
Ponieważ zaś opis ten - jak w cytacie - jest swego rodzaju kwintesencją podstawowego problemu filozofii, to chciałem go, po latach, jeszcze skomentować, trochę rozwinąć temat.

Sprawa, jak to zwykle bywa, ma jednak swoje drugie, trzecie (pewnie i czwarte) dno.
Kto przeczytał zacytowaną wypowiedź Marcina, ten jeśli choć trochę jest osobą krytyczną, myślącą, od razu wyczuł podstawowy problem jego rozumowania - ARBITRALNE ZAŁOŻENIE NA TEMAT WŁASNEJ WYJĄTKOWEJ KOMPETENCJI, co najwyraźniej wyraża się w stwierdzeniu "ja nie praktykuję ..., ale Prawdę." (wyrzuciłem z cytatu słowo "religii", bo ono nie wnosi niczego do sprawy - może być zastąpione przez dowolną dziedzinę - np. nie praktykuję nauki, nie praktykuję polityki, nie praktykuję geologii, nie praktykuję ???, zaś sens ogólny zostanie zachowany)
Problem mamy w tym (to byłoby owo drugie dno), że właściwie w jakimś stopniu KAŻDY TAK MA! Każdy (!) na jakimś etapie rozumowania będzie w końcu musiał posłużyć się arbitralnością, przeciąć kolejne wątpliwości do poprzednich wątpliwości i stwierdzić z grubsza "tak jest, bo tak mi się wydaje, a ja nie jestem szalony". Pytając, niczym małe dzieci, co chwila "dlaczego ...? w stosunku do odpowiedzi na poprzednie pytanie, a potem rekurencyjnie powtarzając tę procedurę w nieskończoność (regres ad infinitum), będziemy mieli zapętlenie się "programu".
Marcin wyróżnia się tylko tym, że swoją otwartość na weryfikację ustawił bardzo ofensywnie - właściwie już od początku stwierdza, że to co on wymyśłił jest "prawdą". Pytanie zaś "czym jest owa jego prawda?", czy domaganie się jakiegoś uzasadnienia będzie zbywał kolejnymi stwierdzeniami ex catedra - np. takimi jak wyżej - np. "Pozbawiam się symboliki religijnej, ceremonialności i innych formalizmów na rzecz tego, co dobrze funkcjonuje. Tego, co pozwala mi znaleźć ponadgraniczne porozumienie z każdym człowiekiem niezależnie od tego w co on sobie tam kiedyś uwierzył. Tu wkracza prawdomówność, serdeczność, uprzejmość, etc. o tych rzeczach mogę powiedzieć, że są i je wytłumaczyć." Marcin nie dostrzega, że jego dalsza wypowiedź jest NIE NA TEMAT, bo takie zapewnienia - JEŚLI JEDYNYM ICH POTWIERDZENIEM JEST ARBITRALNOŚĆ - można doczepić do dowolnego stwierdzenia dowolnego dyskutanta. One są jedynie luźną agitacją, o niesprecyzowanych więzach z głoszonymi tezami. A ta arbitralność i subiektywna siła przekonania, osobista pewność jest tu praktycznie jedynym potwierdzeniem.

No dobrze.... ktoś pewnie postawi pytanie: ale jak argumentować inaczej, skoro i tak gdzieś trzeba użyć owej arbitralności.
Ano różnica jest ILOŚCIOWA, a nie jakościowa!

Moc argumentacji między ludźmi właściwie dałaby się w pewien sposób mierzyć możliwości WPUSZCZENIA ICH W DYSKUSJĘ I WERYFIKACJĘ. To dobrze działa w nauce. Mamy tam publikacje, które jednak przed ustosunkowaniem się do nich reszty świata naukowego, traktowane są jako niewiele warte, a w każdym razie potencjalnie do odrzucenia. Praktycznie cała "maszynka" nauki służy właśnie temu, aby dopuszczać innych ludzi do samodzielnej, niezależnej weryfikacji danego stwierdzenia. Ono nabiera mocy, jeśli przetrwa kolejne ataki na jego prawdziwość. Brak ataków, brak prób dyskredytacji "uwala" twierdzenie na poziomie niemal zerowym. Publikacje naukowe muszą spełniać postulaty powtarzalności, zrozumiałości, odpowiedniej jasności. Za to nie mają w swoim arsenale atrybutów arbitralności. Arbitralność, powoływanie się na autorytet, zamiast na możliwość sprawdzania, JEST WADĄ publikacji, a nie jej mocną stroną. Wszyscy, którzy chcą wyłącznie arbitralności są w tym układzie UWALENI NA POZIOMIE ZEROWYM - bo jeśli nikt nie zechce zadać sobie trudu sprawdzenia (niezależnego, z chęcią uwalenia ogłoszonej tezy), to owa praca właściwie nie zaistnieje w systemie. Jak ktoś nie stawia swoich tez na płaszczyźnie weryfikowalnej i gotowej na ataki, to się eliminuje z systemu, czyli...
czyli właśnie z pytania o prawdę!
Marcin swoją prawdę OGŁASZA I ZAKŁADA. Tym samym niejako stawia tamę wzięciu pod uwagę krytyki, wątpliwości ze strony zewnętrznej. Jednak stawiając taką tamę, stawia się poza systemem prawdy obiektywnej, a pozostaje w obszarze prawdy skrajnie subiektywnej. To też jest jakaś prawda. Tyle, że wszyscy Ci, co tylko jej chcą używać, niech ją sobie trzymają dla siebie - bo tylko tam, czyli w kieszeni posiadacza, jest jej miejsce.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:30, 05 Gru 2016    Temat postu:

Marcin Kotasiński napisał:
Prawdziwe, słuszne, odpowiednie jest to, co sprawdza się praktycznie. Jeśli dokonasz decyzji i ona będzie „działać”, umożliwi ci lepsze życie i będzie taka dla innych, to sprawdzi się. Dlatego Michale ja nie praktykuję religii, ale Prawdę. W Prawdzie odkrywam też wrażliwość (Miłość), dlatego to praktykuję. Pozbawiam się symboliki religijnej, ceremonialności i innych formalizmów na rzecz tego, co dobrze funkcjonuje. Tego, co pozwala mi znaleźć ponadgraniczne porozumienie z każdym człowiekiem niezależnie od tego w co on sobie tam kiedyś uwierzył. Tu wkracza prawdomówność, serdeczność, uprzejmość, etc. o tych rzeczach mogę powiedzieć, że są i je wytłumaczyć. O innych mówię, że mogą być zależnie od ludzkich upodobań, od tego w co kto chce się bawić w życiu jeszcze.
Dobrze dla kogo? Czym jest "
ponadgraniczne porozumienie z kazdym czlowiekiem"?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:49, 05 Gru 2016    Temat postu:

MD, moze wycienk mojego artykulu pomoze w kolejnym kroku poznania trudnego tematu:

[I]Although it may be tempting to employ Gandhi’s leadership as a model within the context of the contemporary global environment in which effectiveness, efficiency, and ethics are dispatched along with success and service, we must also review Gandhi’s leadership from its weak dimensions. This is not an easy task because Gandhi is shrouded in a deep myth. The best way to approach it is to construct another frame of reference for a comparison. Munshi (2010) interpreted Gandhi’s introduction to the Sermon on the Mount as absorbing its content to his heart. Winston (2002) interpreted the Sermon on the Mount predominately through the virtue of humility to not only be able to absorb new content into one’s frame of reference but to effectively mourn the elements of one’s frame of reference that no longer contribute to affirming one’s life purpose and to use self-discipline to manage this organic process while forming and nourishing life affirming relations with others based on reciprocity. Winston (2002) also pointed at the need to have integrity of desires, thoughts, emotions, feelings, and actions to promote one’s mission in life for the betterment of humanity as a collective. Gandhi was definitely a unifier of people even though he came to this conclusion after his forming years spent in South Africa. In his homeland, Gandhi believed that Hindus and Muslims could peacefully commune together side by side. Gandhi spoke on behalf of the oppressed, and used self-restraint to exercise power. Gandhi was a transformational leader who managed to inspire others to shift their thinking. Gandhi was a pragmatic visionary. Gandhi’s leadership power was coming from his moral character – yet, he exercised self-doubt and ensured that he stayed close to his followers as a selfless leader. Gandhi believed that his leadership could be materialized via human action, and he was grounded in this belief. Gandhi believed in truth not just as a moral choice but a worthy end. Johnson (2015) referred to pragmatism, which is a system of applying ethics as inquiry. It is a process of moral decision making by rejecting abstract principles and embracing ethical choices via making inquiries. Gandhi’s self-doubt supported his pragmatic approach to decision making based on his moral character. Pragmatism is philosophical in nature and moves the waves of ethical questions to the forefront forcing us to address issues through ethical perspectives. Johnson (2015) inspired us to use moral vision to test various ways of solving a dilemma by making inquiries into our frame of reference to view the dilemma through the lens of our past experiences but with an eye on new ways of solving it by being moral. So, where is the proverbial Achilles heel in Gandhi’s leadership style that made it challenging for him to reconcile his ethical stance with the ethical stance of his transforming environment and its diversified people? We will not find Gandhi’s vulnerability in his nonviolent approach to life, not will we find it in his human orientation, openness to the ideas of others, and flexibility with which Gandhi discussed social and personal issues to look at them from a different perspective. Perhaps we will find it in the demanding nature of ethical leadership (Trevino, Brown, & Hartman, 2003). Per Johnston (2015), the practice of ethical leadership is a two part process encompassing one’s moral behaviors and moral influence, especially when the style is confronted with an environment in which different stakeholders have incompatible objectives. In Gandhi’s transforming environment, there were religious groups with irreconcilable objectives. According to Dhiman (2015), Gandhi’s natural idealism and optimism may have contributed to his blindsided view of the real threat of friction grounded in religious beliefs. However, Gandhi himself provided a clue to his lack of self-reflection by indicating that he has never reflected on the words that he said in the past and his intent was not to be consistent with his past oral representations but to be consistent with his current perception of truth given the circumstances. Gandhi used the self-depicting term as “growing from truth to truth” (1957, p. xvi). Going back to Winston’s (2002) interpretation of the Sermon on the Mount, integrity is the virtue that serves as the beacon of the development of one’s moral character – the work of our lifetime. Moreover, Yukl (2008) represented that personal integrity is an attribute that allows for an efficient explanation of ethical leadership. Therefore, Gandhi’s transitional truths may have been fueled by his compromised personal integrity and his pragmatic ethical view, which according to Johnson (2015) allows for the practitioner to approach ethical issues as any other challenges in life but from the stance of full immersion in the particulars of the situation at hand and recognizing the limitations while focusing on creative solutions, controlling emotions, and recognizing that ethical dilemmas shape human character. However, Johnson (2015) also warned us that the pragmatic ethical perspective does not have moral core. Therefore, it can lead to undesired outcomes that are able to disadvantage not only the pragmatic leader but his or her followers as well. Johnson (2015) summed up that the danger with the practice of pragmatic ethical stance is associated with thinking, speaking, and acting as a fragmented person because the ethical issues are not clearly defined, and the pragmatic leader may become blindsided to all facets of the ethical dilemma he or she is confronted with. By reviewing Gandhi’s moral character traits based on the work of other authors during Gandhi’s moral character formation years in South Africa and the continuation of his moral character formation years in India as well as Gandhi’s writings, this work provides another perspective on the complex nature of challenge of Gandhi’s reconciliation of his personal ethical stance and the demands of his transforming environment. - podkreslony teks to wyraz pokory w nauce.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:55, 05 Gru 2016    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Marcin Kotasiński napisał:
Prawdziwe, słuszne, odpowiednie jest to, co sprawdza się praktycznie. Jeśli dokonasz decyzji i ona będzie „działać”, umożliwi ci lepsze życie i będzie taka dla innych, to sprawdzi się. Dlatego Michale ja nie praktykuję religii, ale Prawdę. W Prawdzie odkrywam też wrażliwość (Miłość), dlatego to praktykuję. Pozbawiam się symboliki religijnej, ceremonialności i innych formalizmów na rzecz tego, co dobrze funkcjonuje. Tego, co pozwala mi znaleźć ponadgraniczne porozumienie z każdym człowiekiem niezależnie od tego w co on sobie tam kiedyś uwierzył. Tu wkracza prawdomówność, serdeczność, uprzejmość, etc. o tych rzeczach mogę powiedzieć, że są i je wytłumaczyć. O innych mówię, że mogą być zależnie od ludzkich upodobań, od tego w co kto chce się bawić w życiu jeszcze.
Dobrze dla kogo? Czym jest "
ponadgraniczne porozumienie z kazdym czlowiekiem"?

Tu warto by chyba dodać pewien opis mojej historii "zmagań" z Marcinem. W innym miejscu Marcin, odpowiadając na moje zarzuty wobec jego twierdzeń, pisze coś w rodzaju, że nie przestawia on swoich poglądów na sprawę, ale pisze "jak jest" (sic!). Marcin był najwyraźniej przekonany, że jego umysł posiadł bliżej nieokreślony stan pełnej identyfikacji z ...
- tu oczywiście można zadać pytanie Z CZYM?
- z rzeczywistością?...
Zakładając nawet, że tak jest, bo dochodzi nam kwestia języka - narzędzia względnie niedoskonałego, skażonego rozmytym pojmowaniem, potocznością. Ale skoro W OGÓLE DA SIĘ "pisać jak jest", albo pisać "prawdę" w jakimś takim wyższym sensie (wrażenie takiego przekonania w umyśle Marcina odnosiłem z naszych dyskusji), to znaczyłoby, że nasz nieporadny język jest w stanie dokonać rzeczy absolutnie niesłychanej - ująć jakoś ten niepojmowalny fenomen rzeczywistości w skończoną liczbę słów - a więc w sposób bezsporny, czyli jakoś jedyny i niepodważalny.

Muszę przyznać, że to podejście jak z kolei NEGUJĘ SUBSTANCJALNIE - tzn. NIKOMU (oczywiście w tym i sobie, chociaż staram się opisywać rzeczy w maksymalnie uczciwy sposób) nie przyznałbym atrybutu posiadania jakiejś wyższej prawdy. Podstawowy powód jest taki, że jest to językowo i logicznie niemożliwe.
Jest jednak i drugi powód, który bym określił jako POSTULAT RÓWNOŚCI/SYMETRII, albo postulat BRAKU WYRÓŻNIONEGO OBSERWATORA. Zakładam, że żadnemu człowiekowi nie można jakoś a priori przyznać prawa do większej kompetencji, niż dowolnemu innemu człowiekowi. Kompetencje zawsze się ZDOBYWA, wyłania "w boju", a każda tak zdobyta kompetencja jest CZASOWA i nie może być używana w nowych domenach szukania wiedzy/prawdy o rzeczywistości. Z tego postulatu wnioskuję pewien praktyczny sposób postępowania, który polegałby na przetestowaniu następującej procedury:
Cokolwiek miałbyś wysunąć jako potwierdzenie dla swoich tez, przyjmij jako potwierdzenie dla tego, co stwierdza twój najważniejszy przeciwnik, osoba negująca twoje myśli.
Czyli jeśli uważasz, że argument "bo ja piszę PRAWDĘ" jest poprawny, to skonfrontuj to z sytuacją, gdy przeciwnik pisze to "bo ja piszę PRAWDE" - tyle, że negując nasze poglądy.
Jeśli mamy ochotę napisać "mój pogląd jest słuszny, bo wynika głębokich przemyśleń", to dokładnie to samo "odpowiada" nam nasz przeciwnik. I cokolwiek prawie wymyślimy, ewentualnie dokonując pewnych dostosowań w zakresie użytych nazw własnych, czy odniesień do konkretnych aspektów. Czyli np. gdy Marcin jako argument uważa "ja nie praktykuję religii, ale Prawdę", można dokonać konwersji "ja praktykuję religię, czyli Prawdę" (bo nigdzie nie jest powiedziane, czy praktykowanie religii jest argumentem za prawdą, czy przeciw niej).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:11, 05 Gru 2016    Temat postu:

Zgadzam sie z Twoja filozofia, MD. Nie istnieje jednostka, ktora posiada atrybuty prawdy czy monopol prawdy, bo prawda zalezy od kontekstu sytuacji. Gandhi rozpoznajac ten fenomen (id est zaleznosc prawdy od kontekstu) uzywal w swojej terminologii konstrukcji mentalnej prawda tranzytowa. Brzmi to dziwnie, ale pozwala nam w jakis sposob zrozumiec I odczuc dla osob, ktore praktykuja Mindfulness jak zlozone jest nasze istnienie jako najwyzsza istota w lancuchu zywnosci obdarzona inteligencjami, ktorych lista wydluza sie z dnia na dzien. Nie zauwazylam, ze Marcin napisal ten wpis w roku 2011. To dawno temu. Mogl albo dojrzez zyciowo przechodzac z archetype wojownika w meza stanu lub mogl pozostac w archetypie wojownika I postarzec sie metrycznie. Nie wiemy. Zadalam mu kilka pytan, bo jego publiczna deklaracja posiadania monopolu prawdy jest na kursie kolizyjnym z harmonijnymi stosunkami miedzyludzkimi. Po drugie, im bardziej zaprzeczami istnieniu pewnych elementow naszej ramy referencji doswiadczne zyciowych, tym bardziej beda nam o sobie przypominac. Ja bylam ochrzczona, przyjelam I Komunie Sw., Bierzmowanie - I te katolickie sakramenty sa moja rama referencji. Istota jest, ze nie przeszkadzaja mi w niczym podobnie jak nie przeszkadza mi praktyka katolicyzmu czy jakiejkolwiek religii tak daleko jak nie spotkam jakiegos "mesjasza" z parciem na zbawianie mnie przez korygowanie mnie. Jako zodiakalny Strzelec, nie przejde obok ataku na moja suwerennosc emocjonalna, fizyczna, I duchowa. Nie skrzywdze, ale wypomiwm sie chociaz mialoby to spowodowac zmiane mojej formy. Po co zyc w tyranii innych? Po co stawiac sie w sytuacji gdy opresja innych zabiera nam radosc zycia?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:22, 05 Gru 2016    Temat postu:

no, a ja z tak wielkimi intelektualistami zgodzić się nie mogę

Cytat:
Nie istnieje jednostka, ktora posiada atrybuty prawdy czy monopol prawdy, bo prawda zalezy od kontekstu sytuacji.


Dyszyński ze swoją "głęboką prawdą" , czy ty Dyskurs, z prawdą istniejącą poza jednostką lub w ogóle, nie możecie przecież nie istnieć :shock:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 21:39, 05 Gru 2016    Temat postu:

lucek napisał:
no, a ja z tak wielkimi intelektualistami zgodzić się nie mogę

Cytat:
Nie istnieje jednostka, ktora posiada atrybuty prawdy czy monopol prawdy, bo prawda zalezy od kontekstu sytuacji.


Dyszyński ze swoją "głęboką prawdą" , czy ty Dyskurs, z prawdą istniejącą poza jednostką lub w ogóle, nie możecie przecież nie istnieć :shock:

Tylko co miałoby z tej możliwości wynikać?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 21:45, 05 Gru 2016    Temat postu:

Cytat:
Tylko co miałoby z tej możliwości wynikać?


obawiam się, że nic :mrgreen: .... jak zwykle :) .... więc pisz dalej Michale :) jeśli taka twoja wola oczywiście :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:14, 05 Gru 2016    Temat postu:

Dyskurs napisał:
... Marcin napisal ten wpis w roku 2011. To dawno temu. Mogl albo dojrzez zyciowo przechodzac z archetype wojownika w meza stanu lub mogl pozostac w archetypie wojownika I postarzec sie metrycznie.

Marcin nawet wcale nie jest typem wojownika. Skądinąd odbieram Marcina jako człowieka pełnego ideałów, zaangażowanego w szerzenie miłości, dobra, prawdy. W zasadzie chyba jest w jakiś sposób wartościowy człowiek, wyróżniający się na naszym forum choćby tym, że nikogo nie obrażał, nawet nie krytykował jakoś agresywnie. Z tego co o sobie pisał, ma nawet jakiś tytuł (chyba magister, ale dokładnie nie wiem) w zakresie filozofii.
Ma (właściwie to MIAŁ, bo nie wiem jak jest teraz, a słusznie należy dostrzec, że tamten wpis ma kilka lat) tylko tę jedną skazę: jakieś takie przekonanie o swojej szczególnej (prawie boskiej, bo sugerującej znajomość niepodważalnej prawdy) kompetencji. Tylko tę skazę i AŻ taką skazę.
Moja diagnoza jest tu też taka, iż jest to osobnik o dość szczególnym typie umysłu - styl bardziej intuicjonisty, uczuciowca, daleki od dążenia do ścisłości. Ten rodzaju umysłu, przynajmniej większość z tych, które poznałem tak miała, ubiera swoje rozumowanie w pewien charakterystyczny paradygmat - można by ten paradygmat określić jako "najważniejsze, żeby było dobrze". I pewnie w jakiś sposób jest w tym racja - chodzi przecież o to, aby było dobrze, aby się zgadzało, aby było pokój i sprawiedliwość, aby ludzie się kochali, byli uczciwi, szanowali się itp. O to przecież chodzi.
Tylko jest tu jeden problem Z JAKICHŚ POWODÓW to nie zawsze wychodzi. Ten świat taki już jest, że stawia weto dobrym intencjom, pragnieniom, poczuciu, że ma/powinno być dobrze. Świat wchodzi ze swoim wrednym TO SIĘ NIE DA, albo TO SIĘ RAZEM NIE KLEI. Nie akceptujemy tego, wnerwia nas to, więc chcemy coś z tym zrobić. Jedną z możliwych dróg jest tutaj UDAWANIE, ŻE PROBLEMU NIE MA, BO MY - JAKO POSIADAJĄCY TE DOBRE INTENCJE - JESTEŚMY PONAD TO WSZYSTKO I MOZEMY SOBIE ZIGNOROWAĆ, CO NAM SIĘ NIE SPODOBA. Dla takiego człowieka "jest dobrze", gdy to on zna prawdę, gdy zło pokonuje się samą jego dobrą wolą. Więc - w swoim przekonaniu słusznie! - jego umysł staje całą mocą po stronie owego dobra. Dobra widzianego subiektywnie, ale przecież innego nie mamy, nie rozumiemy.

Tak można udawać, że rzeczywistość jest taka, jak byśmy ją chcieli widzieć, ale pytanie jest "jak długo to się da udawać?".
Ja osobiście uważam, że postawa Marcina kwalifikuje się na coś, co w Biblii określone jest jako "grzech przeciwko Duchowi Świętemu". Duch święty jest duchem prawdy, symbolizuje prawdę. Gdy ktoś swoje silne pragnienie tego, jak chciałby aby było, stawia ponad to, co jest ONTOLOGICZNĄ MATERIĄ RZECZYWISTOŚCI, to taki ktoś ryzykuje konfrontację - starcie Z SAMĄ LOGIKĄ, z samą naturą bytu i myśli. Nic co jest sprzeczne nie może istnieć. Myślenie sprzeczne wewnętrznie też się anihiluje. Dlatego defektu (grzechu) tego rodzaju nikt, ani nic nie jest w stanie od człowieka odsunąć. Tu nie działa przebaczenie, bo przebaczanie funkcjonuje wtedy, gdy winę da się naprawić, gdy można przywrócić stan właściwy. Gdy jednak ktoś funkcjonuje w ramach logicznej sprzeczności, to nie ma tu przebaczenia, bo stan nieprawidłowy cały czas trwa - cały czas myśli się nie sklejają się w spójną całość, przeczą sobie. W takim układzie przebaczenie nie ma ADRESATA, bo tym adresatem jest umysł, który rozumie odniesienia, a nie separuje się od nich tworząc odniesienia konkurencyjne. Umysł tak separujący odrzuca zewnętrzne przebaczenie, bo nie wie nawet o czym w tym przebaczeniu jest mowa - skoro "jest", tak jak ten umysł sądzi, to jak można mówić o problemach w jego rozumowaniu?... Ta wina/błąd jest w samym człowieku i tylko w nim, więc to tylko on (tylko i wyłącznie) może - ewentualnie - stan właściwy przywrócić. Zrobić to można na jeden sposób - rezygnując ze sprzeczności, nielogiczności. Jeśli ktoś myśli logicznie wadliwie, to zewnętrzne przebaczenie "nie sięga" grzechu, który się dokonuje. Ten grzech jest zbyt głęboko w środku umysłu. Gdzieś to pisałem, ale PYCHA jest grzechem najsilniej separującym człowieka od stanu trwałego spełnienia i pokoju wewnętrznego, czyli - w chrześcijańskiej nomenklaturze - zbawienia.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 22:17, 05 Gru 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:16, 05 Gru 2016    Temat postu:

lucek napisał:
no, a ja z tak wielkimi intelektualistami zgodzić się nie mogę

Cytat:
Nie istnieje jednostka, ktora posiada atrybuty prawdy czy monopol prawdy, bo prawda zalezy od kontekstu sytuacji.


Dyszyński ze swoją "głęboką prawdą" , czy ty Dyskurs, z prawdą istniejącą poza jednostką lub w ogóle, nie możecie przecież nie istnieć :shock:
Oj nie Lucku. Tego nie napisalam. Prawda nie istnieje poza jednostka ludzka. Podobnie jak nie istnieje character moralny poza jednostka ludzka. Problem w tym, ze wielu osobom wydaje sie, ze posiadaja monopol na prawde. Wystarczy napisac, ze prawda jest fenomenem subiektywnym. Dlatego policjant spisujacy raport wypadku cieszy sie, ze ma przynajmniej 2 swiadkow orpocz osob poszkodowanych, bo ma 2 wersje prawdy subiektywnej I 2 wersje prawdy poszkodowanych. I przez prace zespolowa mozna dotrzec co sie mniej wiecej wydarzylo, ale co sie wydarzylo napewno tego nikt nie wie, bo kolizja percepcji ludzkiej to zlozony fenoment. Natura jak chce sie rozladowac to strzela piorunem. Jak czlowiek sie chce rozladowac, to ... no wlasnie, w XXI wieku to coraz bardziej skomplikowany fenomen. Pozdrawiam :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 22:31, 05 Gru 2016    Temat postu:

Dyskurs napisał:
lucek napisał:
no, a ja z tak wielkimi intelektualistami zgodzić się nie mogę

Cytat:
Nie istnieje jednostka, ktora posiada atrybuty prawdy czy monopol prawdy, bo prawda zalezy od kontekstu sytuacji.


Dyszyński ze swoją "głęboką prawdą" , czy ty Dyskurs, z prawdą istniejącą poza jednostką lub w ogóle, nie możecie przecież nie istnieć :shock:
Oj nie Lucku. Tego nie napisalam. Prawda nie istnieje poza jednostka ludzka. Podobnie jak nie istnieje character moralny poza jednostka ludzka. Problem w tym, ze wielu osobom wydaje sie, ze posiadaja monopol na prawde. Wystarczy napisac, ze prawda jest fenomenem subiektywnym. Dlatego policjant spisujacy raport wypadku cieszy sie, ze ma przynajmniej 2 swiadkow orpocz osob poszkodowanych, bo ma 2 wersje prawdy subiektywnej I 2 wersje prawdy poszkodowanych. I przez prace zespolowa mozna dotrzec co sie mniej wiecej wydarzylo, ale co sie wydarzylo napewno tego nikt nie wie, bo kolizja percepcji ludzkiej to zlozony fenoment. Natura jak chce sie rozladowac to strzela piorunem. Jak czlowiek sie chce rozladowac, to ... no wlasnie, w XXI wieku to coraz bardziej skomplikowany fenomen. Pozdrawiam :)

Dobry przykład z tymi policjantami. Choć też trochę jest on niepełny w kontekście problemu (co nie jest zarzutem, bo ideał jest czymś niedościgłym). Niektórzy mogą sądzić, że to niewiele wnosi do sprawy, bo przecież "prawdą jest jak było", a policjant tylko to ustala. Ale problem się zasygnalizował - to co "było" minęło, zniknęło, więc to co JEST, to tylko owe relacje, wspomnienia. Prawda - ta realnie dostępna - jest w jakiś sposób budowana przez zbiorowe myślenie i odczuwanie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:38, 05 Gru 2016    Temat postu:

Owszem, MD. Uzywam terminu Prawda Uniwersalna przenoszona genetycznie z pokolenia na pokolenie. Podobnie jak zarodek czlowieka przechodzi wszystkie etapy ewolucji z jednokomorkowca na kolnie komorek, podobnie jest z elementami ewolucji, ktore pozwolily nam obnazyc jej bariery I przez zntropologie kulturowa zweryfikowac wersje prawdy ulegajace ikonom kultorowym. Co jest w pewnym sensie niespodziewana kwintesencja funkcji antropologii kulturowej to pilar kultury zachodniej, ktorego nikt nie kwestionowal do czasu ... az przyszla na to pora. Czy czlonkowie naszej kuturzy pozwola pilarowi odejsci I podazyc za "niosacym wode" to jest pytanie na ktore odpowiadac bdziemy my I przyszle pokolenia. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8336
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 23:10, 05 Gru 2016    Temat postu:

Cytat:
Oj nie Lucku. Tego nie napisalam. Prawda nie istnieje poza jednostka ludzka. Podobnie jak nie istnieje character moralny poza jednostka ludzka. Problem w tym, ze wielu osobom wydaje sie, ze posiadaja monopol na prawde. Wystarczy napisac, ze prawda jest fenomenem subiektywnym. Dlatego policjant spisujacy raport wypadku cieszy sie, ze ma przynajmniej 2 swiadkow orpocz osob poszkodowanych, bo ma 2 wersje prawdy subiektywnej I 2 wersje prawdy poszkodowanych. I przez prace zespolowa mozna dotrzec co sie mniej wiecej wydarzylo, ale co sie wydarzylo napewno tego nikt nie wie, bo kolizja percepcji ludzkiej to zlozony fenoment. Natura jak chce sie rozladowac to strzela piorunem. Jak czlowiek sie chce rozladowac, to ... no wlasnie, w XXI wieku to coraz bardziej skomplikowany fenomen. Pozdrawiam :)


kiepski przykład z tym policjantem :wink: bo moja interpretacja wypowiedzi Kotasińskiego zasadniczo jest różna od Dyszyńskiego interpretacji ... a sam Kotasiński jest nieobecny :mrgreen: .... więc jak dla mnie, cała dyskusja, ma się jak piernik do wiatraka :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:26, 05 Gru 2016    Temat postu:

Dyskusja zawsze ma sens. bo jak debatujemy to sie nie zabijamy :) Jak bylo w kampanii wyborczej pani Dr. Ogorek "trzeba rozmawiac" a poniewaz rozmawiac na forum nie sp[osob, to trzeba pisac :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:46, 06 Gru 2016    Temat postu:

lucek napisał:
kiepski przykład z tym policjantem :wink: bo moja interpretacja wypowiedzi Kotasińskiego zasadniczo jest różna od Dyszyńskiego interpretacji ... a sam Kotasiński jest nieobecny :mrgreen: .... więc jak dla mnie, cała dyskusja, ma się jak piernik do wiatraka :mrgreen:

Przecież nie chodzi tu o jakiś sąd na Marcinem. Może dziś, po tych latach byśmy się z nim zgodzili w pełni, może on by nas/mnie przekonał jakimś superargumentem, albo sam zaakceptował to, co mu się wytknęło. Nie o osoby tu chodzi, ale dyskusje nad POSTAWAMI LUDZI.
Może zamiast o Marcinie mówmy o jakiejś innej postaci - np... Marianie. Marian - w tej mojej koncepcji - to hipotetyczny osobnik, który nie jest Marcinem, choć ma cechy, o których wspominałem, przypisując (też hipotetycznie) Marcinowi - tzn. jest przekonany, że to on głosi prawdę o świecie, jego sformułowania są niepodważalne, a przy tym ma wiele dobrych intencji - chciałby wprowadzić miłość, pokój, zrozumienie i dobre obyczaje między ludźmi. Taki jest Marian - ten mój wirtualny dyskutant - a Marcin może w ogóle nigdy nie był takim, jak go tutaj widzę (więc sorry, Marcinie - jeśli to kiedyś przeczytasz - że tak wykorzystałem Twoją wypowiedź, ale posłużyła ona specjalnym celom - teraz już nie będzie o Tobie :* ).

Chodzi więc o postawę, w której ktoś w ogóle przyjmuje choćby SAMĄ MOŻLIWOŚĆ tego, iż jego słowa - skierowane w ludzkim języku, do umysłów ludzi, takich, jacy są - stanowią po prostu prawdę niepodważalną, opisują "jak jest". Ten niejednoznaczny język - tak niepewny w odbiorze, zmienny znaczeniowo w zależności od regionu, grupy ludzi, miałby - po włożeniu sformułowania w usta Mariana - stwierdzić po prostu PRAWDĘ.
Marian (przypominam - NIE Marcin) musi mieć jakieś uzasadnienie dla swojej wielkiej kompetencji. Co jest jego uzasadnieniem?
- Prawie wszystko może być tym uzasadnieniem!
Uzasadnieniem jest: że ludzie się mylą, że błądzą, że on z kolei ma dobre intencje (przecież je czuje, wie, nie ma co do tego wątpliwości), że mu się potwierdziło tak wiele z tego, co zrobił, wymyślił, napisał. Potwierdzeniem jest to, że zajmuje się filozofią, tym co jest mądre i poprawne, a zajmuje się od wielu lat. Prawdziwość jego stwierdzeń potwierdza to, jak okropnymi głupotami zajmują się ludzie, jak marnotrawią swój czas, podczas gdy on poświęcił ten czas na zgłębianie prawdy - a poświęcił go z pełnią swojej mocy. Potwierdzeniem dla kompetencji Mariana jest widzenie przez niego błędów innych ludzi (tamci ludzie nie potrafią ich dostrzec), a także ogólne przeświadczenie, że widzi ten świat jako całość, jako rodzaj sensownego logicznego mechanizmu. Wszystko mu potwierdza tę oczywistą prawdę, że posiadł kompetencje, aby wyrokować poprawnie o świecie i ludziach.

Z pozycji MD Marian popełnia oczywiście kilka błędów. Dyszyński POSTULUJE, aby Marian włączył do swojego rozumowania WIĘCEJ WERYFIKACJI, a do tego NIEZALEŻNEJ WERYFIKACJI. Ale Marian nie widzi takiej potrzeby - po co dodatkowo weryfikować coś, co najwyraźniej świetnie działa, po co psuć coś, co jest dobre?... Ze swojego punktu widzenia Marian ma rację. I Marian może zablokować wszelkie próby weryfikowania go. W końcu to on - Marian trzyma klucze otwierające tę puszkę z weryfikacją - czyli z DOPRACOWANIEM SIĘ MECHANIZMU DOPUSZCZENIA ZDANIA INNYCH NA RÓWNYCH ZASADACH.

Tak - tego mechanizmu, na tym etapie jeszcze nie mamy. Trzeba by go dopiero stworzyć. Ale aby ruszyć tą ścieżką, należałoby uznać sensowność takiego kierunku działania. Czy Marian ma powód, aby jakoś zacząć wątpić w swoje kompetencje?...

Dyszyński ma inny, niż Marian obraz świata. Widzi NIEWYOBRAŻALNĄ NIESKOŃCZONOŚĆ MOŻLIWYCH PRAWD o tym świecie. Widzi też NIEOGRANICZONĄ MOŻLIWOŚĆ ROZWOJU WIEDZY na temat dowolnego aspektu myśli. Dla Dyszyńskiego, wszystko co stwierdzono, jest NIESKOŃCZENIE MAŁYM wycineczkiem z przestrzeni możliwych prawd. Do tego Dyszyński zdaje sobie sprawę z ARBITRALNOŚCI KRYTERIÓW, jakie stoją u podstawy dowolnego wartościowania na temat świata - np. że można oceniać - szeregować rzeczy/ludzi względem tego: kto silniejszy? Kto szybszy? Kto spokojniejszy/wolniejszy? Kto lepiej znosi swoją słabość?", Kto więcej wygrywa? Kto nie musi z nikim wygrywać, a jest z tego (bardziej) zadowolony? ... tu nieskończoność... kryteriów. Istenieje też nieskończona ilość MODELI OPISU rzeczywistości, czy opisywania samych opisów. Tą nieskończoność możliwych modeli trzeba przemnożyć przez wspomnianą nieskończoność kryteriów, jakie nałożymy na oceny owych modeli. Wiele (większość) z owych modeli jest w stanie wyprodukować nieskończoną ilość stwierdzeń (prawd) na temat świata.
Teraz w tym wszystkim Marian, albo i Dyszyński coś tam stwierdza...
Marian uważa, że swoim stwierdzeniem ogłosił prawdę o świecie "jak jest". Dyszyński uważa, że nawet najlepsza jego osobista, ale też najlepsze prawda dowolnego innego człowieka jest tylko takim minimalnym błyskiem możliwych spojrzeń na nieogarnioną, niewyobrażalną całość, zależną od wyboru kryteriów, konwencji językowych, późniejszego zastosowania tego stwierdzenia, że jakieś pretendowanie owego wybranego stwierdzenia (czy nawet grupy stwierdzeń) do "prawdy świata" jest totalnie nieadekwatne, jest nadużyciem myśli, zapewne rodzącym się z PYCHY, czyli z pragnienia, aby jakoś samego siebie postawić ponad innymi umysłami.
Pycha jest arbitralna. Jest też FORMĄ KŁAMSTWA WZGLĘDEM WŁASNYCH INTENCJI. Kłamstwo to polega na tym, że wywyższający się uważa owo wywyższenie za coś obiektywnego, istniejącego także poza jego pragnieniami, umysłem. Ale arbitralnością owego wywyższania pyszałek ZAPRZECZA SENSOWNOŚCI SZUKANIA POZA SOBĄ SAMYM. Pyszałek jest w kleszczach własnych założeń - chciałby powiedzieć: ja jestem wielki tak w ogóle, a nie tylko dlatego, że tak sam twierdzę! Ale za chwilę pyszałek, gdy go się spyta o możliwość weryfikacji tego stwierdzenia, odpowie: tylko ja jestem twórca kryteriów i prawdy! Nie oddam mojej wyłączności na decydowanie o tym, co słuszne i właściwe!
Pyszałek, jeśli nie upadnie, nie zniszczy jakoś swojej pychy, ostatecznie będzie cierpiał sprzeczność swoich pragnień, będzie wiedział, że przeznaczono mu wieczne niespełnienie. :cry:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marcin Kotasiński




Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 4:10, 06 Gru 2016    Temat postu:

Cześć,

Cytat:
Dyszyński: ma inny, niż Marian obraz świata. Widzi NIEWYOBRAŻALNĄ NIESKOŃCZONOŚĆ MOŻLIWYCH PRAWD o tym świecie.


Michał, pojęcie "Prawda" tłumaczy się jako zgodność, jako relację zgodności pomiędzy czymś a czymś, np. zgodność myśli z rzeczywistością, a w koherencjonizmie zgodność systemu zdań, sądów, czy spostrzeżeń, w teorii semantycznej: zgodność języka przedmiotowego z metajęzykiem itd.

To wszystko znaczy tyle, że jeśli jest zgodność czegoś z czymś, a następnie to zgadza się z czymś jeszcze itd. to otrzymujemy jeden zgodny system, jedną Prawdę :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:06, 06 Gru 2016    Temat postu:

Marcin Kotasiński napisał:
Cześć,

Cytat:
Dyszyński: ma inny, niż Marian obraz świata. Widzi NIEWYOBRAŻALNĄ NIESKOŃCZONOŚĆ MOŻLIWYCH PRAWD o tym świecie.


Michał, pojęcie "Prawda" tłumaczy się jako zgodność, jako relację zgodności pomiędzy czymś a czymś, np. zgodność myśli z rzeczywistością, a w koherencjonizmie zgodność systemu zdań, sądów, czy spostrzeżeń, w teorii semantycznej: zgodność języka przedmiotowego z metajęzykiem itd.

To wszystko znaczy tyle, że jeśli jest zgodność czegoś z czymś, a następnie to zgadza się z czymś jeszcze itd. to otrzymujemy jeden zgodny system, jedną Prawdę :)

Cześć Marcinie. :szacunek:
Miło Cię "widzieć". Żyjesz. :* Mam nadzieję, że masz się nie najgorzej.

Poruszyłeś kwestię ujęcia koherencyjnego. Niewątpliwie sporo ono porządkuje w idei prawdy i jest niezbywalne. Ale, przynajmniej według mnie, nie ujmuje ono całości. Bo spójność da się osiągać na wiele sposobów. Trzeba wybrać z wielu możliwych spójności - np. spójność z różnymi postulatami, spójność osiąganą różnymi mechanizmami.
Ja bym powiedział, że spójność jest warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym dla idei prawdziwości zgodnej z najbardziej powszechną intuicją.
W fizyce dopracowano się sposobów opisu zjawisk za pomocą funkcji liczbowych. Okazuje się, że przestrzeń tych funkcji jest nieskończona, czyli sposobów składania obrazu rzeczywistości za pomocą owych funkcji jest nieskończenie wiele (są standardowe wielomiany, ale tez funkcje Bessela, Lagrange'a itp.). Każdy jest poprawny i jest spójny. Wybór, której przestrzeni funkcyjnej należy użyć jest więc w jakimś stopniu arbitralny. Jeśli coś różnicuje te użycia, to celowość, wygoda. Używając poprawnie innej przestrzeni funkcji nie wygenerujemy bowiem błędu, lecz ogromnie zwiększy nam się skomplikowanie obliczeń.
Ten przykład pokazuje, że prawd jest nieskończenie wiele (nawet w odniesieniu do tego samego problemu - sprawy), a wszystkie są jakoś tam poprawne- w każdym razie nie niosą błędów. Trzeba wybierać. Pod jakim kątem wybieramy?...
- Może pod kątem UMYSŁU?...
Może tak jest, że każdy umysł ma swoją prawdę najlepiej do niego dopasowaną?... Przynajmniej ja tak uważam, że my ludzie nie mamy się za bardzo co spierać o to "moja prawda lepsza!". Każdy ma swoją prawdę, która jest (być może) najlepsza dla niego, a już gorsza dla kogoś innego.
To jednak, oczywiście, nie oznacza, że każda wskazana, wyznawana bieżąco przez jakąś osobę prawda jest tą właściwą. Nawet odnaleźć tę SWOJĄ PRAWDĘ trzeba umieć. Może też lepiej jest, zamiast odnajdywać swoją prawdę, byłoby odnaleźć WSPÓLNĄ PRAWDĘ - pewnie mniej idealnie dopasowaną do konkretnego umysłu, za to dopasowaną do KOMUNIKACJI między ludźmi. Mechanizm dochodzenia do takiej wspólnej prawdy oferuje nam nauka - ze swoim systemem wymiany idei, publikacji itp. System pewnie doskonały nie jest, ale jest jakąś (chyba nie najgorszą, a na pewno ciekawą) propozycją.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:11, 06 Gru 2016    Temat postu:

Marcin Kotasiński napisał:
Cześć,

Cytat:
Dyszyński: ma inny, niż Marian obraz świata. Widzi NIEWYOBRAŻALNĄ NIESKOŃCZONOŚĆ MOŻLIWYCH PRAWD o tym świecie.


Michał, pojęcie "Prawda" tłumaczy się jako zgodność, jako relację zgodności pomiędzy czymś a czymś, np. zgodność myśli z rzeczywistością, a w koherencjonizmie zgodność systemu zdań, sądów, czy spostrzeżeń, w teorii semantycznej: zgodność języka przedmiotowego z metajęzykiem itd.

To wszystko znaczy tyle, że jeśli jest zgodność czegoś z czymś, a następnie to zgadza się z czymś jeszcze itd. to otrzymujemy jeden zgodny system, jedną Prawdę :)
Nie. Zgodnosc nie jest prawda. W WWIi byla niema zgodnosc na eksterminacje ludzkosci w obozach koncentracujnych.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31048
Przeczytał: 76 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:05, 06 Gru 2016    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Marcin Kotasiński napisał:
jeśli jest zgodność czegoś z czymś, a następnie to zgadza się z czymś jeszcze itd. to otrzymujemy jeden zgodny system, jedną Prawdę :)
Nie. Zgodnosc nie jest prawda. W WWIi byla niema zgodnosc na eksterminacje ludzkosci w obozach koncentracujnych.

Sorry, Dyskurs, ale to nawiązanie do zgodności w tym znaczeniu jest ewidentną ekwiwokacją.
Zgodność w kontekście budowy idei prawdy, a zgodność ludzi, kierujących się strachem, czy konformizmem to znacząco inne byty myślowe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Marcin Kotasiński




Dołączył: 20 Mar 2011
Posty: 1061
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:35, 06 Gru 2016    Temat postu:

Michał
Cytat:
Bo spójność da się osiągać na wiele sposobów

Spójność jest czymś nieco innym jak zgodność. Pamiętając o tym przyjmuję, że pisząc "spójność" piszesz "zgodność".

Cytat:
Trzeba wybrać z wielu możliwych spójności - np. spójność z różnymi postulatami, spójność osiąganą różnymi mechanizmami.

Zgodność to zgodność, to czy dotyczy postulatów, mechanizmów, sądów, zdań, faktów, to mówimy o przedmiocie na podstawie jakiego rozważamy zgodność. Ale zgodność niezależnie od przedmiotu ma się zgadzać, ma być relacją łącząca dwa przedmioty w strukturę.

Cytat:
Okazuje się, że przestrzeń tych funkcji jest nieskończona, czyli sposobów składania obrazu rzeczywistości za pomocą owych funkcji jest nieskończenie wiele (są standardowe wielomiany, ale tez funkcje Bessela, Lagrange'a itp.). Każdy jest poprawny i jest spójny.


Wszystko jedno, byle się zgadzało, byle wystąpiła zgodność. Dlatego jeśli sie zgadza to:
Cytat:
Wybór, której przestrzeni funkcyjnej należy użyć jest więc w jakimś stopniu arbitralny. Jeśli coś różnicuje te użycia, to celowość, wygoda.


Cytat:
Ten przykład pokazuje, że prawd jest nieskończenie wiele (nawet w odniesieniu do tego samego problemu - sprawy), a wszystkie są jakoś tam poprawne

Według powyższego nadal lepiej uzasadniam jedność Prawdy, Prawdą jest to co się zgadza. A jeśli te w/w są poprawne, mozna je połączyć i otrzymać jedną prawdę. Jeśli jest więcej prawd, to zmieniamy znaczenie pojęcia prawda. Ono jest użyteczne w obecnym sensie, bo rozumiemy je jako jedność, zgodność. Jeśli jest wiele prawd, to mówimy faktycznie o jakichś przedmiotach nie mających czegoś wspólnego ze znaczeniem słowa "Prawda".

Cytat:
Może tak jest, że każdy umysł ma swoją prawdę najlepiej do niego dopasowaną?

Ma pogląd, sądzi o czymś, ale czy on jest prawdą dowiaduje się gdy sprawdzi/weryfikuje i ten pogląd zgadza się wszechstronnie z całym systemem w jakim ten pogląd funkcjonuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin