Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kwestia uzasadnienia definicji
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 14:09, 07 Lut 2022    Temat postu: Kwestia uzasadnienia definicji

Jak głosi znana teza: definicji się nie udowadnia.
I tak to chyba jest, że definicja jest formą postulatu - jest założeniem językowym, przypisaniem jakiegoś znaczenia do symbolu - frazy. Definicji nie sposób jest udowodnić, na podobnej zasadzie, jak nie sposób jest udowodnić, że dziecko, które się narodziło, powinno mieć na imię Jan, a nie np. Kuba. Definicja jest UMOWĄ językową, a umowy się zmienia, jeśli grupie osób wyda się to zasadnym. Przykładowo parę lat temu zmieniono definicje większości podstawowych jednostek układu SI. Tak ustaliło jakieś gremium, a więc tak teraz będziemy mieli.

Ale...
Sprawa z definicjami, ich potencjalnym uzasadnieniem taka do końca prosta jednak nie jest. :nie:

Uświadomiły mi to ostatnio szczególnie dyskusje na sfinii, gdy pewne osoby upierają się przy definicjach dla mnie nie do końca wartych stosowania. Np. jedna z osób w sposób dla mnie dziwny definiowała nacjonalizm. Z kolei mamy też tu skrajnie zredukowaną definicję ateizmu: ateizm = brak wiary w bóstwa.
Jak się sprytnie skonstruuje definicję, a potem da się oponentowi w dyskusji taką definicję narzucić, to można sobie "wyrzeźbić" wsparcie dla niemal dowolnych tez, a na pewno dla bardzo kontrowersyjnych tez. Dobrze skonstruowaną definicją można niejednemu zamotać w głowie, sugerując pobocznie powiązania, oceny moralne itp.
Zdefiniujmy np. złodziejstwo na dwa sposoby:
Definicja złodziejstwa 1: złodziejstwem nazywać będziemy zawładnięcie jakimś przedmiotem, czy innym dobrem bez stosownej umowy prawnej o władanie tym przedmiotem.
Definicja złodziejstwa 2: złodziejstwem nazywać będziemy działanie na szkodę osoby posiadającej jakiś zasób w sposób intencjonalny, wrogi, podstępny. jest pozbawianiem tej osoby, należnych jej praw, doprowadzeniem do krzywdy etyczno - moralnej.

Obie definicje właściwie pewnie by jakoś mogły "ujść". Przy czym pierwsza ładnie kamufluje emocjonalny aspekt złodziejstwa w odwołaniu do jakichś tam prawniczych terminów. Druga za to akcentuje wrogość i zły charakter złodziejstwa. Stosując jedną definicję, a nie drugą można w dyskusji osiągać różne efekty - od wybielania tego przestępstwa, do jego silnego oskarżenia.
Widząc to, chyba należałoby uznać, że choć np. dowodu na definicje raczej nie należy oczekiwać, to jednak jakaś dyskusja nad tym, czy definicja jest zasadna, poprawna, właściwa jest jak najbardziej na miejscu. Argumenty za i przeciw definicjom nie będą zatem też ostateczne, nie będą logicznie niepodważalne, ale swoją moc i zasadność - odczytywaną już w dużym stopniu intuicyjnie, czyli subiektywnie - będą miały.

Na koniec problemów z definicyjnością i możliwością manipulowania definicjami przytoczę mój pomysł na definicję Boga, która z jednej strony może stanowić zagwozdkę od strony logicznej, a z drugiej dobrze ilustruje, że sprawa nie jest błaha:
Definicja Boga
Bogiem będziemy nazywali ISTNIEJĄCĄ REALNIE miłosierną, wszechmocną i wszechwiedzącą istotę duchową, która stworzyła wszystko co jest materialne i duchowe, a obecnie sprawuje nadzór nad światem.

Cóż - definicja jest arbitralna, każdy ją przecież może przyjąć, jaką zechce. Teraz ktoś przyjął tę definicję Boga, z niej wprost mamy - ukryty w sformułowaniu "istniejącą realnie" - wniosek, że Bóg musi istnieć. I co na to ma powiedzieć ateista?...
Jak tu podważać takie rozumowanie, jak obalić tę definicję?...
Przecież skoro definicji się nie udowadnia, to i dowodu na nią nie sposób obalić, nie ma jak w ogóle definicji zaprzeczyć! :rotfl:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 14:14, 07 Lut 2022, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 20 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:41, 07 Lut 2022    Temat postu:

O definicji można mówić w sensie nominalnym i realnym. W sensie nominalnym definicja jest wyjaśnieniem pojęcia, nie odnosi się do rzeczywistości pozajęzykowej, natomiast w sensie realnym definicja stanowi charakterystykę jakiegoś elementu rzeczywistości pozajęzykowej.

Nominalne definicje można uzasadnić praktyką językową, słownikiem. Natomiast realne można udowodnić, ponieważ odnoszą się do rzeczywistości pozajęzykowej.

Np. Kaktus to roślina o soczystych, zgrubiałych łodygach pokrytych kolcami, rosnąca na pustynnych obszarach Ameryki Środkowej i Południowej.

Można udowodnić prawdziwość tej definicji badając kaktusa, jego występowanie etc. Czy rzeczywiście istota kaktusa została ujęta w tej definicji.


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Pon 18:42, 07 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 19:15, 07 Lut 2022    Temat postu:

Cytat:
Można udowodnić prawdziwość tej definicji badając kaktusa, jego występowanie etc. Czy rzeczywiście istota kaktusa została ujęta w tej definicji.


dziwnie brzmi "prawdziwość definicji" - jest dwuznaczne, bo niekoniecznie oznacza, że kaktus tą definicją został źle opisany (ona nie oddaje jego własności), ale również, że nie tak został opisany (nie tą definicją, a inną został opisany)

definicja to defincja i ma lub nie ma odniesienia do realnego istnienia ... "nieprawdziwość definicji" oznaczałaby brak jej samej realnego istnienia, a nie jej nieadekwatność do opisywanego przedmiotu :wink:

kaktus więc albo spełnia, albo nie spełnia danej definicji - ewentualnie, def. jest błędna dla kaktusa ... ale jej "nieprawdziwość" oznaczała by jej realne nieistnienie.

A Dyszyński w bredzeniu już przechodzi sam siebie :mrgreen: z faktu, że sobie tak zdefiniował Boga, jak zdefiniował i faktu, że definicji się nie dowodzi, w żaden sposób nie wynika istnienie Boga
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 20 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:30, 07 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:

definicja to defincja i ma lub nie ma odniesienia do realnego istnienia ... "nieprawdziwość definicji" oznaczałaby brak jej samej realnego istnienia, a nie jej nieadekwatność do opisywanego przedmiotu :wink:

Tzn., że przypisujesz terminowi "nieprawdziwa definicja" inne znaczenie niż ja. W moim rozumieniu nieprawdziwa=nieadekwatna. Jest u nas niezgodność na poziomie definicji nominalnej. Tym samym słowom przypisujemy inne znaczenia.


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Pon 19:31, 07 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pon 19:38, 07 Lut 2022    Temat postu:

nie, napisałem, że to bardzo dziwnie brzmi, ale jak najbardziej rozumiem co masz na myśli

dla mnie, mówienie o znaczeniu "nominalnym" i "realnym" jest zbyteczne, bo zawierają się one intuicyjne zazwyczaj u uzyci słów "prawdziwość" i "istnienie", dopóki oczywiście o nich samych nie zaczyna się rozmawiać ... wtedy to kwestia języka i meta języka.

PS

zresztą, traktowałem stwierdzenia MD "potocznie" bo formalnie, poprzez pojawienie się w rzekomej definicji słowa "istnieje" to ta "definicja" faktycznie jest twierdzeniem, które jak najbardziej może być fałszywe.


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Pon 22:21, 07 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:18, 08 Lut 2022    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
O definicji można mówić w sensie nominalnym i realnym. W sensie nominalnym definicja jest wyjaśnieniem pojęcia, nie odnosi się do rzeczywistości pozajęzykowej, natomiast w sensie realnym definicja stanowi charakterystykę jakiegoś elementu rzeczywistości pozajęzykowej.

Nominalne definicje można uzasadnić praktyką językową, słownikiem. Natomiast realne można udowodnić, ponieważ odnoszą się do rzeczywistości pozajęzykowej.

Np. Kaktus to roślina o soczystych, zgrubiałych łodygach pokrytych kolcami, rosnąca na pustynnych obszarach Ameryki Środkowej i Południowej.

Można udowodnić prawdziwość tej definicji badając kaktusa, jego występowanie etc. Czy rzeczywiście istota kaktusa została ujęta w tej definicji.

Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że można udowodnić "prawdziwość definicji" kaktusa.
Można udowodnić prawdziwość twierdzeń, które ludzie kojarzą z ową definicją - np. prawdziwość
- występowania jakiejś takiej rośliny na określonym terenie (a można byłoby tę roślinę nazwać inaczej i też by na owym terenie występowała)
- korelacji innych cech podanych w definicji w zakresie, jakim je wyspecyfikowano.

Natomiast nie ma dowodu, że ta roślina "jest kaktusem", a nie czymś mającym dokładnie te same funkcjonalne cechy, ale nazwę "jiu". W innych językach owa rośłina będzie nie "kaktusem", a inaczej ją nazwą - np. po węgiersku będzie to już "kaktusz", a po klingońsku "hoj". Nawet gdyby we wszystkich językach świata słowo "kaktus" brzmiało podobnie, to będą występowały też różnice w traktowaniu słowa. Niektórzy np. wszystkie sukulenty (także agawę, która należy do agawowatych, a nie kaktusowatych) nazywają "kaktusami". Inni są bardziej precyzyjni w mowie, ściślej stosują systematykę roślin.
W każdym razie, choć da się udowodnić iż już KONKRETNE UŻYCIE słowa "kaktus", konkretne odniesienie jest bardziej bądź mniej spójne z jakimiś tam wymogami, to nie da się udowodnić, że owo coś obowiązkowo musiałoby być określane tym symbolem, a nie jakimś innym.

Dodam, że oczywiście COŚ W KONTEKŚCIE definicji udowodnić można - np. można zrobić badania statystyczne i udowodnić na ile w populacji spójnie rozpoznawane jest dane słowo, czyli np. jaki procent ludzi użyje spontanicznie słowa "kot" na określenie czegoś, co może być kotem, ale nie musi być kotem (czyli na ile rozpoznania definicji w życiowych sytuacjach pokrywają się). Jednak to nie będzie dowód definicji jako takiej, lecz co najwyżej dowód tego, że nazwa jest spójnie (w jakichś tam granicach) rozpoznawana w populacji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 16:23, 08 Lut 2022, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:33, 08 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:
A Dyszyński w bredzeniu już przechodzi sam siebie :mrgreen: z faktu, że sobie tak zdefiniował Boga, jak zdefiniował i faktu, że definicji się nie dowodzi, w żaden sposób nie wynika istnienie Boga

Pozwolę sobie zauważyć, że ta Twoja wypowiedź jest dla mnie wręcz sztandarowym przykładem niedyskursywności, braku szansy na pozytywne potraktowanie.
Zawiera ona bowiem:
1. Napastliwość - zawarta w określeniu "bredzenie", powszechnie stosowanym, gdy chce się komuś dopiec
2. brak jakiegokolwiek ARGUMENTU, czyli WYJAŚNIENIA SKĄD I DLACZEGO ktoś przedstawia daną opinię.
3. jest za to SAMO GOŁE STWIERDZENIE, czyli jest "argumentacja" w stylu "nie, bo nie", albo "nie, bo ja to teraz napisałem".
4. Nieprawidłowe, niezgodne z intencją piszącego wcześniej (moją intencją) potraktowanie tego, na co się odpowiada - nieprawidłowa sugestia, że rzekomo twierdzę, iż tak można dowieść istnienia Boga.
Nie ma tu z czym podjąć merytorycznej dyskusji.

Wobec tego rodzaju odzywek od dawna stosuję sobie zasadę - schemat: z racji na pełną arbitralność i kompletną niedyskutowalność stwierdzenia, jego status OBOWIĄZKOWO należy ustalić jako "rzecz nadająca się wyłącznie do zignorowania". Bo nawet gdybym chciał tego rodzaju odzywki potraktowac pozytywnie, to NIE MAM JAK tego zrobić.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 16:52, 08 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 20 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:07, 08 Lut 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
O definicji można mówić w sensie nominalnym i realnym. W sensie nominalnym definicja jest wyjaśnieniem pojęcia, nie odnosi się do rzeczywistości pozajęzykowej, natomiast w sensie realnym definicja stanowi charakterystykę jakiegoś elementu rzeczywistości pozajęzykowej.

Nominalne definicje można uzasadnić praktyką językową, słownikiem. Natomiast realne można udowodnić, ponieważ odnoszą się do rzeczywistości pozajęzykowej.

Np. Kaktus to roślina o soczystych, zgrubiałych łodygach pokrytych kolcami, rosnąca na pustynnych obszarach Ameryki Środkowej i Południowej.

Można udowodnić prawdziwość tej definicji badając kaktusa, jego występowanie etc. Czy rzeczywiście istota kaktusa została ujęta w tej definicji.

Nie zgodzę się ze stwierdzeniem, że można udowodnić "prawdziwość definicji" kaktusa.
Można udowodnić prawdziwość twierdzeń, które ludzie kojarzą z ową definicją - np. prawdziwość
- występowania jakiejś takiej rośliny na określonym terenie (a można byłoby tę roślinę nazwać inaczej i też by na owym terenie występowała)
- korelacji innych cech podanych w definicji w zakresie, jakim je wyspecyfikowano.

Nie zrozumiałeś. Definicja w sensie realnym stanowi charakterystykę jakiegoś elementu rzeczywistości pozajęzykowej. Nie mówimy o słowie "kaktus", tylko realnym bycie, który my nazywamy kaktusem, a ktoś inny mógłby nazwać "wanną" albo "jdhskdhskfs". Nie ważne jak nazwiesz kaktusa, charakterystyka tego bytu albo będzie adekwatna albo nie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 17:10, 08 Lut 2022    Temat postu:

Michale, to co wypisujesz to ewidentny lingwistyczny obłęd, piszesz twierdzenie o istnieniu Boga (piszesz: "istniejący") , i to faktycznie twierdzenie, nazywasz sobie "definicją" i dalej twierdzisz, że to z samej tej definicji wynika :mrgreen:

chłopie, na prawdę przechodzisz sam siebie

definicji, samej w sobie, nie można przypisać ani prawdziwości ani fałszu bo to tak jak pytaniu chciałbyś nadać wartość logiczną... definicja pełni dokładnie tę samą funkcję co pytanie czy coś definicją określone istnieje, spełnia ją czy nie.

np. def. liczba magiczna to liczba większa od 3 i mniejsza od 2

to definicja i żadna liczba jej nie spełnia

natomiast:

liczba magiczna to istniejąca liczba większa od 3 i mniejsza od 2

to twierdzenie, a nie definicja i jak najbardziej fałszywe, chyba, że znasz taką liczbę

więc drogi Michale zastanów się nad tym co bredzisz, a nie zarzucaj mi napastliwości.... poprostu, nic niestety do Ciebie nie dociera i nic nie jest w stanie zaburzyć ci dobrego mniemania o samym sobie - to obłęd.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:15, 08 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:
Michale, to co wypisujesz to ewidentny lingwistyczny obłęd, piszesz twierdzenie o istnieniu Boga (piszesz: "istniejący") , i to faktycznie twierdzenie, nazywasz sobie "definicją" i dalej twierdzisz, że to z samej tej definicji wynika :mrgreen:

chłopie, na prawdę przechodzisz sam siebie

definicji, samej w sobie, nie można przypisać ani prawdziwości ani fałszu bo to tak jak pytaniu chciałbyś nadać wartość logiczną... definicja pełni dokładnie tę samą funkcję co pytanie czy coś definicją określone istnieje, spełnia ją czy nie.

np. def. liczba magiczna to liczba większa od 3 i mniejsza od 2

to definicja i żadna liczba jej nie spełnia

natomiast:

liczba magiczna to istniejąca liczba większa od 3 i mniejsza od 2

to twierdzenie, a nie definicja i jak najbardziej fałszywe, chyba, że znasz taką liczbę

więc drogi Michale zastanów się nad tym co bredzisz, a nie zarzucaj mi napastliwości.... poprostu, nic niestety do Ciebie nie dociera i nic nie jest w stanie zaburzyć ci dobrego mniemania o samym sobie - to obłęd.

To teraz przeczytaj sobie jeszcze raz to co napisałem, a potem spróbuj wskazać GDZIE JA (rzekomo) TWIERDZĘ TO, CO MI ZARZUCASZ.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 20:23, 08 Lut 2022    Temat postu:

Sam Michale pocytaj co ty bredzisz:
Cytat:
Ale...
Sprawa z definicjami, ich potencjalnym uzasadnieniem taka do końca prosta jednak nie jest. :nie:

...

Na koniec problemów z definicyjnością i możliwością manipulowania definicjami przytoczę mój pomysł na definicję Boga, która z jednej strony może stanowić zagwozdkę od strony logicznej, a z drugiej dobrze ilustruje, że sprawa nie jest błaha:
Definicja Boga
Bogiem będziemy nazywali ISTNIEJĄCĄ REALNIE miłosierną, wszechmocną i wszechwiedzącą istotę duchową, która stworzyła wszystko co jest materialne i duchowe, a obecnie sprawuje nadzór nad światem.

Cóż - definicja jest arbitralna, każdy ją przecież może przyjąć, jaką zechce. Teraz ktoś przyjął tę definicję Boga, z niej wprost mamy - ukryty w sformułowaniu "istniejącą realnie" - wniosek, że Bóg musi istnieć. I co na to ma powiedzieć ateista?...
Jak tu podważać takie rozumowanie, jak obalić tę definicję?...
Przecież skoro definicji się nie udowadnia, to i dowodu na nią nie sposób obalić, nie ma jak w ogóle definicji zaprzeczyć! :rotfl:


sprawa z definicją jest bardzo prosta to określić coś, nazwać ... jak się zresztą komu podoba .... ale takie stwierdzenie o niczym, poza sobą, swoim znaczeniu, nie orzeka

w języku podocznym, za względu na wielorakość form frazeologicznych być moze trudno to zauważyć :wink: definicja jako taka nie ma wartości logicznej, i dlatego nonsensem byłoby dowodzenie jej prawdziwość ... dopiero "coś" taką definicję spełnia lub nie spełna ... lub nawet jest czystym wymysłem, ze względu na własności jakie okresla, wtedy nie posiada realnego " desygnatu"

jeśli w definicję przypiszesz "istnienie" jej "desygnatu" (czy innej cechy, do "desygnatu"), to przestaje być definacją a staje się twierdzeniem, orzeczeniem o czymś ....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 5509
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:26, 08 Lut 2022    Temat postu:

Definicja.

A co to jest: po wodzie pływa i kaczka sie nazywa?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 20:37, 08 Lut 2022    Temat postu:

MaluśnaOwieczka napisał:
Definicja.

A co to jest: po wodzie pływa i kaczka sie nazywa?


to dobra ilustracja nie definicji, a rozumienia pojęć - czyli na czym zrozumienie pojęć polega .. dziś ludzie zdają się nierozumieć, że słowami nic przekazać się nie da, samemu, na podstawie własności, we własnym doświadczeniu "desygnat" pojęcia mozna jedynie odnaleść... bo zresztą, jak jż w innym wątku tutejsi filozofowie ustalili, nie można doświadczać bycia wujem lub Andy'm ... więc tym dardziej cudzych doświadczeń przekazać inaczej niż słowami się nie da ich w swoim solipsystycznym poznaniu mozna się jedynie domyślać - co nie jest zazwyczaj specjalnie trudne :wink: .... zazwyczaj :mrgreen: :mrgreen:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 5509
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:40, 08 Lut 2022    Temat postu:

Nie wiesz.

A to anas platyrhynchos.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:23, 08 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:
Sam Michale pocytaj co ty bredzisz:
Cytat:
Ale...
Sprawa z definicjami, ich potencjalnym uzasadnieniem taka do końca prosta jednak nie jest. :nie:

...

Na koniec problemów z definicyjnością i możliwością manipulowania definicjami przytoczę mój pomysł na definicję Boga, która z jednej strony może stanowić zagwozdkę od strony logicznej, a z drugiej dobrze ilustruje, że sprawa nie jest błaha:
Definicja Boga
Bogiem będziemy nazywali ISTNIEJĄCĄ REALNIE miłosierną, wszechmocną i wszechwiedzącą istotę duchową, która stworzyła wszystko co jest materialne i duchowe, a obecnie sprawuje nadzór nad światem.

Cóż - definicja jest arbitralna, każdy ją przecież może przyjąć, jaką zechce. Teraz ktoś przyjął tę definicję Boga, z niej wprost mamy - ukryty w sformułowaniu "istniejącą realnie" - wniosek, że Bóg musi istnieć. I co na to ma powiedzieć ateista?...
Jak tu podważać takie rozumowanie, jak obalić tę definicję?...
Przecież skoro definicji się nie udowadnia, to i dowodu na nią nie sposób obalić, nie ma jak w ogóle definicji zaprzeczyć! :rotfl:


sprawa z definicją jest bardzo prosta to określić coś, nazwać ... jak się zresztą komu podoba .... ale takie stwierdzenie o niczym, poza sobą, swoim znaczeniu, nie orzeka.

A teraz wskaż, gdzie ja twierdziłem, że jednak orzeka...

Podałem ten przykład, WYRAŹNIE RZECZ ZAZNACZAJĄC, jako ZAGWOZDKĘ do przemyślenia.
Ty rzuciłeś się na mnie z atakiem, bo zignorowałeś kontekst sugerowany odbiorcy - kontekst: przyjrzyj się tej definicji, zauważ jak bardzo prowadzi ona do trudnych do zaakceptowania od strony logicznej wniosków, a potem spróbuj POSTAWIĆ DIAGNOZĘ: co tu nie gra!

Oczywiste (dla inteligentnych ludzi) jest, że tego rodzaju definicje są formą manipulacji. Potwierdzam to ja, a mam nadzieję, że większość Czytających się ze mną tu zgodzi.
Ale ciekawsze jest to dalsze pytanie: to jaka zasada została tu złamana?
Co należałoby sformułować (jakie ograniczenie na definicje), aby nie dało się manipulować w ten sposób?
Na to pytanie, niestety, nie padła do tej pory żadna odpowiedź.
Może ktoś ma pomysł?... :think: (jak nikt nie będzie miał, to w końcu zaproponuję swoją odpowiedź, ale może ktoś ma tu lepszy pomysł od mojego? Nie chcę dominować problemu michałowym myśleniem.)


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 21:25, 08 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 21:37, 08 Lut 2022    Temat postu:

Cytat:
ZAGWOZDKĘ


zagwostka być może jest to dla ciebie, z faktu, że nazwałeś sobie coś definicją i napisałeś gramatycznie w formie definicji, nie czyni z twierdzenia definicji.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:50, 08 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:
Cytat:
ZAGWOZDKĘ


zagwostka być może jest to dla ciebie, z faktu, że nazwałeś sobie coś definicją i napisałeś gramatycznie w formie definicji, nie czyni z twierdzenia definicji.

To spróbuj określić te OGÓLNE warunki dla poprawnej definicji (w szczególności pokaż, który warunek zabezpiecza definicje przed taką niepoprawnością, jaką zdiagnozowałeś w powyższej mojej definicji/nie definicji).


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 21:50, 08 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 22:04, 08 Lut 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Cytat:
ZAGWOZDKĘ


zagwostka być może jest to dla ciebie, z faktu, że nazwałeś sobie coś definicją i napisałeś gramatycznie w formie definicji, nie czyni z twierdzenia definicji.

To spróbuj określić te OGÓLNE warunki dla poprawnej definicji (w szczególności pokaż, który warunek zabezpiecza definicje przed taką niepoprawnością, jaką zdiagnozowałeś w powyższej mojej definicji/nie definicji).


już napisałem w poprzednich postach definicja nie ma wartości logicznej - jest równoważna w "języku potocznym" zdaniu pytającemu - nazywa problem, na który dopiero należy odpowiedzieć, ale tą odpowiedzią być nie może ... najbardziej ogólnie ci odpowiadam, nie tylko w odniesieniu do takich systemów formalnych jak matematyka.

problemem w dyskusjach z ateistami - przedmiotem sporu, jest istnienie, więc def. Boga, nie może w sobie zawierać jego istnienia, bo jest wtedy twierdzeniem - to twierdzenie może jedynie definiować przedmiot sporu.


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Wto 22:05, 08 Lut 2022, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 22:16, 08 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Cytat:
ZAGWOZDKĘ


zagwostka być może jest to dla ciebie, z faktu, że nazwałeś sobie coś definicją i napisałeś gramatycznie w formie definicji, nie czyni z twierdzenia definicji.

To spróbuj określić te OGÓLNE warunki dla poprawnej definicji (w szczególności pokaż, który warunek zabezpiecza definicje przed taką niepoprawnością, jaką zdiagnozowałeś w powyższej mojej definicji/nie definicji).


już napisałem w poprzednich postach definicja nie ma wartości logicznej - jest równoważna w "języku potocznym" zdaniu pytającemu - nazywa problem, na który dopiero należy odpowiedzieć, ale tą odpowiedzią być nie może ... najbardziej ogólnie ci odpowiadam, nie tylko w odniesieniu do takich systemów formalnych jak matematyka.

problemem w dyskusjach z ateistami - przedmiotem sporu, jest istnienie, więc def. Boga, nie może w sobie zawierać jego istnienia, bo jest wtedy twierdzeniem - to twierdzenie może jedynie definiować przedmiot sporu.

Definicje stosowane powszechnie zawierają jak najbardziej elementy, które można by nazwać twierdzeniami. Weźmy bardzo intuicyjną definicję samolotu: jako pojazd latający w powietrzu dzięki użyciu silnika mechanicznego, utrzymujący się dzięki sile nośnej skrzydeł, pozwalający na sterowanie lotem i przewożenie pasażerów bądź ładunków.
Takie sformułowanie zawiera w sobie twierdzenia - że pojazd porusza się w powietrzu, że utrzymuje się dzięki sile nośnej itp. (proszę o nie dyskutowanie teraz na ile ta definicja jest ogólnie przyjęta jako słuszna, lecz skupienie się na niej jako przykładzie, bo nawet błędna od strony naukowej definicja dalej pozostaje definicją).
Jak zajrzymy do Wikipedii w poszukiwaniu definicji praktycznie dowolnego pojęcia, zobaczymy tam mnóstwo zdań twierdzących, określających atrybuty. Trudno jest w ogóle sformułować definicję, która czegoś by nie stwierdzała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 22:36, 08 Lut 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
Cytat:
ZAGWOZDKĘ


zagwostka być może jest to dla ciebie, z faktu, że nazwałeś sobie coś definicją i napisałeś gramatycznie w formie definicji, nie czyni z twierdzenia definicji.

To spróbuj określić te OGÓLNE warunki dla poprawnej definicji (w szczególności pokaż, który warunek zabezpiecza definicje przed taką niepoprawnością, jaką zdiagnozowałeś w powyższej mojej definicji/nie definicji).


już napisałem w poprzednich postach definicja nie ma wartości logicznej - jest równoważna w "języku potocznym" zdaniu pytającemu - nazywa problem, na który dopiero należy odpowiedzieć, ale tą odpowiedzią być nie może ... najbardziej ogólnie ci odpowiadam, nie tylko w odniesieniu do takich systemów formalnych jak matematyka.

problemem w dyskusjach z ateistami - przedmiotem sporu, jest istnienie, więc def. Boga, nie może w sobie zawierać jego istnienia, bo jest wtedy twierdzeniem - to twierdzenie może jedynie definiować przedmiot sporu.

Definicje stosowane powszechnie zawierają jak najbardziej elementy, które można by nazwać twierdzeniami. Weźmy bardzo intuicyjną definicję samolotu: jako pojazd latający w powietrzu dzięki użyciu silnika mechanicznego, utrzymujący się dzięki sile nośnej skrzydeł, pozwalający na sterowanie lotem i przewożenie pasażerów bądź ładunków.
Takie sformułowanie zawiera w sobie twierdzenia - że pojazd porusza się w powietrzu, że utrzymuje się dzięki sile nośnej itp. (proszę o nie dyskutowanie teraz na ile ta definicja jest ogólnie przyjęta jako słuszna, lecz skupienie się na niej jako przykładzie, bo nawet błędna od strony naukowej definicja dalej pozostaje definicją).
Jak zajrzymy do Wikipedii w poszukiwaniu definicji praktycznie dowolnego pojęcia, zobaczymy tam mnóstwo zdań twierdzących, określających atrybuty. Trudno jest w ogóle sformułować definicję, która czegoś by nie stwierdzała.


i co z tego, że własnościami są twierdzenia ? definicja to okreslenie czegoś, poprzez tego czegoś własności i dla wygody, nadanie temu nazwy.

napisałem , że definiowane pojęcie odpowiada "zapytaniu w języku potocznym", bo w takim celu się pojęcia definiuje - w celu odnajdywania ich, poprzez spenienie własnoći, czy ustalenia w ogóle jego istnienia ... choć oczywiście na końcu definicji, nie ma znaku zapytania :mrgreen:

w każdym razie definicja nie jest twierdzeniem, które jest prawdziwe lub fałszywe - a nazwą i poprzez swoje własności - ich spełnienie lub nie "wzorcem".


nie jestem przygotowany w tym momencjie na encyklopedyczną definicję, zwłaszcza mieszając systemy formalne i potoczne rozumienia, ale serio w swojej istocie tu, żadnej "zagwostki" nie widzę :) no chyba, że ktoś posługuje się "lingwistyczną" logiką, w oderwaniu od realnych znaczeń słów - ich sensualnych znaczeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:07, 08 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:
nie jestem przygotowany w tym momencjie na encyklopedyczną definicję, zwłaszcza mieszając systemy formalne i potoczne rozumienia, ale serio w swojej istocie tu, żadnej "zagwostki" nie widzę :) no chyba, że ktoś posługuje się "lingwistyczną" logiką, w oderwaniu od realnych znaczeń słów - ich sensualnych znaczeń.

No to mój problem jest nie dla Ciebie, tylko dla kogoś innego, kto zagwozdki się tu będzie w stanie dopatrzyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 23:20, 08 Lut 2022    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
nie jestem przygotowany w tym momencjie na encyklopedyczną definicję, zwłaszcza mieszając systemy formalne i potoczne rozumienia, ale serio w swojej istocie tu, żadnej "zagwostki" nie widzę :) no chyba, że ktoś posługuje się "lingwistyczną" logiką, w oderwaniu od realnych znaczeń słów - ich sensualnych znaczeń.

No to mój problem jest nie dla Ciebie, tylko dla kogoś innego, kto zagwozdki się tu będzie w stanie dopatrzyć.


ja tam widzę inny definicyjny rzeczywiście problem w dyskusjach z ateistami - przypisują oni własności "Bogu" jakich nikt, lub mało kto głosi - raczej mam wrażenie, że odnoszą się do jakiś swoich niezbyt przemyślanych wyobrażeń. np. porównują "Boga" z "czajniczkim latającym" jeśli ów miałby te same własności to nie ma problemu, ale mam wrażenie, że jak najbardziej ów czajniczek ma być "materialny" tymczasem "Bóg" to istota duchowa ... podobnie z pojeciem "bóstwo", "osoba" bardzo chciałbym wiedzieć, co przez to pojęcie rozumieją - a operują nimi jak oczywistościami, podczas gdy jednocześnie twierdzą, że te nie istnieją - pytanie skoro nie istnieją - to skąd w ogóle wiedzą o czym mówią ... bo o podanie jakiś własności owych trudno raczej się doprosić ...

podobnie zresztą z "deizmem" - są ludzie, którzy uznają istnienie "nieingerującego Boga" - tylko nie bardzo rozumiem jak oni, a zakładam że uważaja, ze wchodzą w interakcję ze światęm - mogą sądzić, że świat, zasady nimi rządzące nie wchodzą w interakcję z nimi ....

więc michale o ile, wracając do tytułowego twojego postu, problem definicyjny widzę, ale nie taki na jaki wskazujesz :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:15, 09 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:
Michał Dyszyński napisał:
lucek napisał:
nie jestem przygotowany w tym momencjie na encyklopedyczną definicję, zwłaszcza mieszając systemy formalne i potoczne rozumienia, ale serio w swojej istocie tu, żadnej "zagwostki" nie widzę :) no chyba, że ktoś posługuje się "lingwistyczną" logiką, w oderwaniu od realnych znaczeń słów - ich sensualnych znaczeń.

No to mój problem jest nie dla Ciebie, tylko dla kogoś innego, kto zagwozdki się tu będzie w stanie dopatrzyć.


ja tam widzę inny definicyjny rzeczywiście problem w dyskusjach z ateistami - przypisują oni własności "Bogu" jakich nikt, lub mało kto głosi - raczej mam wrażenie, że odnoszą się do jakiś swoich niezbyt przemyślanych wyobrażeń. np. porównują "Boga" z "czajniczkim latającym" jeśli ów miałby te same własności to nie ma problemu, ale mam wrażenie, że jak najbardziej ów czajniczek ma być "materialny" tymczasem "Bóg" to istota duchowa ... podobnie z pojeciem "bóstwo", "osoba" bardzo chciałbym wiedzieć, co przez to pojęcie rozumieją - a operują nimi jak oczywistościami, podczas gdy jednocześnie twierdzą, że te nie istnieją - pytanie skoro nie istnieją - to skąd w ogóle wiedzą o czym mówią ... bo o podanie jakiś własności owych trudno raczej się doprosić ...

podobnie zresztą z "deizmem" - są ludzie, którzy uznają istnienie "nieingerującego Boga" - tylko nie bardzo rozumiem jak oni, a zakładam że uważaja, ze wchodzą w interakcję ze światęm - mogą sądzić, że świat, zasady nimi rządzące nie wchodzą w interakcję z nimi ....

więc michale o ile, wracając do tytułowego twojego postu, problem definicyjny widzę, ale nie taki na jaki wskazujesz :wink:

Ja widzę właśnie takie, ale jeśli być klarownie opisał ten drugi problem, to pewnie i jego warto byłoby rozważyć. Grunt to wystartować z koncepcją, nadając jej dające się uchwycić myślą ramy.
Chcę nawiązać do pokolorowanej części Twojej wypowiedzi. Bo to w niej zawiera się główna moja intencja dla tego wątku - choć już w postaci ogólnej, nie koniecznie dotyczącej ateistów. Jest to problem toczących się dyskusji, ale też chyba w ogóle problem myślenia, języka.

Definicje, jako założone, teoretycznie mogą być dowolne. Skoro nie ma dla nich dowodu, nie ma prawie że nawet wyraźnym ram, które musiałyby wypełnić, to można sobie generować różne definicje, a potem wplatać je w rozumowania.
Jak się jednak sformułuje definicję "od czapy", to także dalsza dyskusja z nimi się tocząca będzie "od czapy". I to da efekt, że ewentualna druga osoba dyskutująca to zauważy i powie nam: o tak zdefiniowanym bycie w ogóle nie mam ochoty dyskutować.
Tak właśnie się właściwie zadziała moja dyskusja z Pelikanką, która uparcie wiązała nacjonalizm z postulatem tworzenia państwa narodowego. Podobnie torpeduje się dyskusja z ateistami, gdy ci ogłaszają "ateizm jest tylko brakiem wiary w bóstwa i niczym więcej". Wychodząc z takich założeń, to nawet nie można powiedzieć, że Kowalski jest ateistą, bo Kowalski jest kimś więcej, niż tylko mającym brak wiary w Boga.
Każde pojęcie ma pewien kontekst.
Próbując zbytnio wyabstrahować pojęcie z owego kontekstu, otrzymamy efekt niezrozumiałości, a dalej nieużyteczności pojęcia w rozumowaniach, dyskusjach.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 14:31, 09 Lut 2022    Temat postu:

dla mnie ten problem "definicyjny" objawia się dwojako:

1. operowanie pojęciem bez jego definicji, że w sumie nie wiadomo co, kto przez nie rozumie i najczęściej próbuje mu nadać znaczenie sobie samemu odpowiadające (głównie domena, tu, z obserwacji) "ateistów"

2. stosowanie tego samego słowa - pojęcia, w zależności od kontekstu w innych, często sprzecznych znaczeniach, i co garsza uzasadnianie takiego nonsensownego podejścia, "naturalną wieloznacznością słów" (bo nie przecież pojęć - ich znaczeń) lub "bogactwem języka" - czysta demagogia, no i w tym drugim aspekcie, niestety jak da mnie Michale, ty prym wiedziesz: "wiara" u Ciebie to pojęcie bardzo wieloznaczne :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31254
Przeczytał: 90 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 16:10, 09 Lut 2022    Temat postu:

lucek napisał:
2. stosowanie tego samego słowa - pojęcia, w zależności od kontekstu w innych, często sprzecznych znaczeniach, i co garsza uzasadnianie takiego nonsensownego podejścia, "naturalną wieloznacznością słów" (bo nie przecież pojęć - ich znaczeń) lub "bogactwem języka" - czysta demagogia, no i w tym drugim aspekcie, niestety jak da mnie Michale, ty prym wiedziesz: "wiara" u Ciebie to pojęcie bardzo wieloznaczne :wink:

Wiara jest dla mnie rzeczywiście pojęciem mocno wieloznacznym.
To może nawet warto wytłumaczyć. :think:

Osobiście w dyskusjach stosuję pewien PARADYGMAT W ZAKRESIE DEFINIOWANIA, który można by sformułować jako: nigdy nie walcz z realną praktyką stosowania pojęcia w praktyce językowej, stosowanej w społeczeństwie!
Oznacza to, że PRZYJMUJĘ JAKO NIEPODWAŻALNE UŻYCIE JAKO TAKO POWSZECHNE SŁÓW.
Skoro powszechnie używa się, a przy okazji jest to zrozumiałe pojęć, a w tym pojęcia "wiara" w szerokich kontekstach, to ja nie czuję się władny powiedzieć całej ludzkości czegoś w stylu "mądrzejszy jestem od was wszystkich, to ja wiem, czym jest wiara, a wy się mylicie". Co prawda mam jakieś swoje OSOBISTE PREFERENCJE względem znaczeń słów, w tym znaczenia słowa "wiara", jednak uciszam te preferencje, chowam sobie w zanadrzu, zaś w kontaktach z ludźmi, PRZYJMUJĘ TO, CO REALNIE SIĘ ZDARZA. Zatem robię sobie osobistą listę użyć tego słowa - np. w kontekstach typu
- wierzę w Boga
- nie wierzę w krasnoludki
- wierzę, że zdam egzamin
- męczennicy umierali za wiarę
- nie dowierzaj własnym przeczuciom
- wiara jest niezbędna do zbawienia
- wierzyć można także w rzeczy fałszywe
- wiara góry przenosi
- aksjomaty są formą naukowej wiary - przyjęciem tez bez podania dla nich uzasadnień
i inne
Wszystkie te konteksty WYSTĘPUJĄ w porozumiewaniu się, traktuję je jako słuszne, nie dyskutuję z nimi (a pewnie wiele jeszcze innych, bardziej rozszerzających konotację tego pojęcia da się tu dołożyć). Przyjmuję te konteksty JAKO FAKT - BEZ PODWAŻANIA. Jedne konteksty użycia słowa "wiara" podobają mi się bardziej, inne mniej, niektóre dość mi "nie leżą". Ale nawet te, które mi nie leżą, uznaję, bo ludzie w ten sposób jest stosują, rozumieją się dzięki ich użyciu. Wiec byłoby z mojej strony formą nieuprawnionego zarozumialstwa odrzucenie jakiejś części z nich, na zasadzie "MI chał wie lepiej, spadajcie na bambus bo się nie znacie!". Nie - nie daję sobie prawa do takiego postawy. Użycie jeśli jest, to ma być przeze mnie zaakceptowane.

Oczywiście za chwilę wyłoni się nam z takiej postawy problem: a co jeśli - np. po analizie - okaże się, że jakaś część owych użyć jest wręcz sprzeczna ze sobą?
- Cóż, taki problem rzeczywiście nieraz się pojawia.
Co wtedy robić?...
Trzeba kombinować!
Ja w tym kombinowaniu stosuję różne formy różnicowania użyć i ujednoznaczniania ich. Przykładowo dodaję dodatkowe określenia, przymiotniki w stylu "wiara religijna", albo "wiara osobista", albo "wiara naukowa" itp. Jeśli to nie ujednoznaczni intencji, to próbuję rzecz opisać jeszcze dodatkowym określeniami. Potem robią się z tego sławetne "długie posty Michała", które mało kto lubi. Ale uważam, że nie bardzo mamy wybór - mogę zostawić sprawę w postaci krótkiej, czyli bez zróżnicowania ważnych dla mnie aspektów, ale to jednocześnie będzie oznaczało, że tak naprawdę to NIEPOPRAWNIE PRZEKAZAŁEM SWOJĄ MYŚL. To już wtedy chyba lepiej w ogóle było siedzieć cicho...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin