Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Nie da się przygwoździć prawdy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31324
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:20, 10 Paź 2013    Temat postu: Nie da się przygwoździć prawdy

Ostatnio wpadł mi w oczy post Banjankri ( http://www.sfinia.fora.pl/filozofia,4/banjankri-byc-moze-zrobi-cos-mojej-glowie,6470.html#185622 ), w którym bardzo ładnie skomentował pewien ciekawy aspekt sprawy dotyczący ogólnie poszukiwania prawdy, a nawet filozofii w ogóle. Podoba mi się taki tok myślenia, bo oczyszcza on myślenie z paru powszechnie "stosowanych" iluzji.
Uważam, że warto to trochę skomentować, patrząc z różnych stron.
Podobną myśl wyraził też Ludwig Wittgenestein i wniosek jaki wyciągnął też mi się wydał dość naturalny - chodziło z grubsza o to, że im bardziej prawdę o czymś staramy się "przygwoździć", uchwycić, złapać w czystej postaci, tym bardziej owa prawda się nam rozmywa.

Bo jeśliby ktoś chciał jednoznacznie i ostatecznie wyrazić najprostsze pojęcie - np. siedzenia - to jak się rzetelnie za to weźmie, to zabrnie coraz dalej i głębiej, coraz bardziej męcząc i nudząc potencjalnego słuchającego. Bo co to jest siedzenie?...
Czy chodzi o kontakt tyłka z podłożem, czy może o fakt odpoczynku? A może aspekt wsparcia pośladków? A może myśląc o siedzeniu jednak skupiamy się bardziej na społecznej roli - zasiadania, unieruchomienia (rozsiadł się na stanowisku, mamy "zasiedzenie"). Możemy teraz zacząć pracowicie wyjaśniać poszczególne wątpliwości interpretacji, wchodzić w coraz to głębsze szczegóły, korygować niespójności, rozstrzygać problemy interpretacyjne. Wtedy z toku przekazu, zamiast klarownego komunikatu zrobi się jakaś taka rozprawa o wszystkim na raz. Odbiorca nie będzie w stanie się połapać, o co nam właściwie chodzi, wyjaśnienia będą nas nie tyle zbliżały do rozwiązania, co - na swój sposób - jakoś oddalały. Bo każde pojęcie jakiego używamy w myślach, jest na wiele sposobów powiązane z innymi pojęciami, a te z kolei następnymi pojęciami. Te związki nie są z resztą idealnie u wszystkich identyczne, nie są w ogóle ustalone, jednoznacznie określone. Właściwie to nawet nie bardzo wiemy, jakie one są u innej osoby, a podobieństwa ujawniają się tylko na poziomie efektu końcowego - czyli np. porozumieniu w jakiejś konkretnej sytuacji (bądź przeciwnie - uświadomieniu sobie, że się jednak nie rozumiemy). Do tego jak się weźmiemy za werbalizację tych związków, to za chwilę z tej werbalizacji pojawią się nowe wnioski, które umysł pochwyci, a które jakoś zmienią nam pierwotną (może wtedy bardziej naturalną, ale też i naiwną) wizję sprawy. I będzie coś jak z zasadą nieoznaczoności w fizyce kwantowej - że pomiar zaburza sytuacje mierzoną, czyli wyjaśnianie zaczyna tutaj zmieniać sens tego co wyjaśniamy. Będzie zmieniać, bo będzie poruszać w umyśle jakieś nowe struny powiązane z ową treścią, a owe struny znajdą jeszcze inne struny i wszystko zacznie "grać" na nowy sposób. Jak to Heraklit powiedział - nie da się wejść dwa razy do tej samej rzeki, tak chyba też nie da się dwa razy odtworzyć w umyśle dokładnie tego samego obrazu pojęcia. Bo za każdym nowym odtworzeniem coś się zmieni w stosunku do poprzedniego odtworzenia.
Gdy szukamy znaczenia słowa w encyklopedii, to znajdujemy tam jakiś opis. Ten opis używa jakichś nowych słów, pojęć. Jeśli nie za bardzo je rozumiemy, to możemy oczywiście użyć tej samej encyklopedii, dla "rozstrzygnięcia sprawy". Ale tam znajdziemy kolejne opisy, które najczęściej poprowadzą nas do jeszcze innych terminów, a czasem też wrócą do tego, który pierwotnie był obiektem wątpliwości. I tak możemy sobie - łącze po łączu - przewertować całą encyklopedię. Czy wyjaśni nam ona znaczenie pierwotnego terminu? - W moim przekonaniu, niekoniecznie - tzn. jeśli na początku nie mieliśmy jakieś własnego zastanego, bazowego zasobu wiedzy i rozumienia, to takie błądzenie po hasłach rozumienia nam nie przysporzy. Raczej stworzy zamęt w umyśle, bo nie będziemy w stanie ustalić do końca charakteru związków pomiędzy linkowanymi elementami. I to jest nawet zrozumiałe o tyle, że te związki niejako są wyznaczone przez linkowane pojęcia, a linkowane pojęcia określają ich związki... Czyli mamy problem podobny jak z ustaleniem pierwszeństwa jajka i kury...

Trochę podobnie chyba jest w związkach między ludźmi. Pierwszy pocałunek, to ów wspaniały "pierwszy pocałunek", ale z kolei następny pocałunek, czerpiąc z doznań pierwszego też jest jakiś nowy, jakiś wzbogacony. Co prawda może najczęściej mniej będziemy pamiętać ten drugi, niż ten pierwszy pocałunek, ale on wcale nie był gorszy, a nawet może jakoś tam lepszy, choć pewnie słabiej zapamiętany.
Myśląc cokolwiek, żyjąc świadomie, idziemy jakby drogą w jakiejś okolicy, obserwując jakby krajobraz. Na bieżąco spoglądamy na drzewo, na górę. Wydają się nam niezmienne, ale to tylko przybliżenie, pojawiające się wtedy, gdy widzimy obiekty odległe, gdy nie staramy się im przyjrzeć z bliska. Jednak one też się zmieniają, a my idąc też zmieniamy kąt pod jakim patrzymy, zmienia nam się wrażliwość, starzeje zmysł wzroku. Wszystko ciągle jest nowe, choć zawiera wspomnienie starego.
Prawdy nie da się przygwoździć, złapać na lasso i schować do worka. Bo złapana na lasso prawda będzie już inną prawdą, niż ta, która luźno hasała sobie po łące. A jeszcze inną prawdę dostaniemy, jak tą złapaną z lassa schowamy do worka.
Oczywiście w jakimś przybliżeniu prawda pozostanie stała - da się to sprawdzić, testując zgodność rozpoznawania owej prawdy w różnych sytuacjach. Większość ludzi zgodnie rozpozna większość sytuacji, które określi jako siedzenie człowieka. Ale to funkcjonuje tylko w przybliżeniu. Jakiś zakres sytuacji będzie na granicy, będzie nieokreślony, a poza tym ludzie zaangażowani do analizy zjawiska "siedzenie" po jakimś czasie zaczną dodatkowo uogólniać, zmieniać pierwotną naturalną rozpoznawalność tego terminu. Ich rozumienie będzie się zmieniało, ewoluowało.

Jaki stąd wniosek?
- Dla mnie dość praktyczny. Zrezygnować z iluzji prawdy doskonałej, w pełni określonej, niewzruszalnej (myślę o prawdzie wyrażonej słowami, bo być może, gdyby następowało jakieś genialne połączenie umysłów, to pewne myśli dałoby się przekazywać, porównywać wiernie - choć pewnie też tylko na krótki czas, bo potem odmienność umysłów spowodowałaby rozjechanie się myśli). Pogodzić się z tą prostą okolicznością, że dla każdej takiej prawdy istnieje co prawda jakiś rdzeń, który zachowuje zgodność rozpoznawania, ale tez i peryferia, które są już niedookreślone. Te peryferia można oczywiście zacząć dookreślać, ale decydując się na taką pracę ostatecznie zmienimy pierwotne znaczenie, czyli właściwie zaczniemy mówić o innym bycie intelektualnym.
W aspekcie dyskusyjnym oznacza to jednocześnie, że poprawnie prowadzona dyskusja powinna mieć co jakiś czas swoiste punkty kontrolne - w których strony dokonują jakby testów zgodności rozumienia pojęć. Takie testy polegałyby na zadaniu sobie jakiegoś w miarę jednoznacznego osobnego pytania i sprawdzeniu, czy odpowiedź na nie jest taka sam u obu stron. Jeśli tak, to jest szansa, że jeszcze rozmawiamy o tym samym, a jeśli nie, to czeka nas nowa praca uzgadniania jakichś tam aspektów widzenia. I nie ma co się łudzić, że uzgodni się wszystkie aspekty. Trzeba wybrać jakieś konkretne, kluczowe dla dyskusji i na nich się skupić.
Chociaż poprawna dyskusja filozoficzna chyba ze swojej natury w ogóle jakoś krąży wokół tego właśnie aspektu - uzgadniania sposobów patrzenia. I chyba nawet w większości sytuacji myślenie w ogóle można uznać za czynność uzgadniania traktowania siebie i świata - uzgadniania z innymi ludźmi i z samym sobą, czyli z innymi aspektami naszego postrzegania rzeczywistości.

Na koniec przypomniał mi się taki wiersz, który kiedyś skleciłem, a dzisiaj nieco zmodyfikowałem. Wydaje mi się, że on dodatkowo jakoś ilustruje to, co chciałem wyrazić w swoim poście.

Nie powiem Ci prawdy
Jeśli myślisz, że usłyszysz ode mnie PRAWDĘ,
to mylisz się bardzo.
Nie mam prawdy do przekazania,
Niemożliwe jest „powiedzenie Prawdy”.

Im bardziej wydaje mi się,
że coś ważnego czuję i rozumiem
tym bardziej bezradny jestem
próbując ubrać to coś w Słowa.

Bo żadne dźwięki i żadne litery
nie są w stanie przekazać tego co
NAPRAWDĘ WIELKIE,
NAPRAWDĘ DOBRE,
lub po prostu W PEŁNI GŁĘBOKO PRAWDZIWE.
Słowa jedynie malują obrazy -
czasem piękne, czasem smutne,
słowa pokazują jakieś okruchy
tego co może się zdarzyć
jeśli to, albo tamto...

Każde powiedzenie, że
Oto teraz powiedziałem Wielką Prawdę
jest kłamstwem
- tym większym, im większe rzeczy
miała ta „Prawda” wyrażać.

Dlatego czasami sobie myślę, że najmniejsze niebezpieczeństwo fałszu,
osiągnę wtedy, gdy opowiadam dowcipy,
o których przecież nikt nie pomyśli, że są „ważne”,
lub gdy gadam sobie po prostu „ot tak”
albo gdy mówię o prostych doznaniach
że jest mi ciepło
i mam ochotę na łyk dobrej herbaty

Ale nawet
gdybym
jakimś czarodziejskim zrządzeniem losu
może boską interwencją
przebłyskiem niezwykłego geniuszu
znalazł te słowa JEDYNE I NAJLEPSZE,
to często i tak
nie na wiele by się to zdało,
bo
NIE MA PRAWDY SŁÓW, BEZ PRAWDY SERCA
a tylko drugi człowiek,
człowiek, który słucha słów
ma do niego klucz.

czwartek, 14 marca 2002
nieco zmienione 10 października 2013


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 19:52, 10 Paź 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 10:42, 11 Paź 2013    Temat postu:

Prawda to rzeczywistość, nie znajedziesz jej więc w rzeczywistości. Jeśli uda ci się przekonać samego siebie, że absolutnej prawdy znaleźć nie można, to.. będzie fajnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31324
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:23, 11 Paź 2013    Temat postu:

Banjankri napisał:
Prawda to rzeczywistość, nie znajedziesz jej więc w rzeczywistości. Jeśli uda ci się przekonać samego siebie, że absolutnej prawdy znaleźć nie można, to.. będzie fajnie.

Hehe. Jak byś śledził moje posty, to byś dawno się zorientował, że od poczatku jestem przeciwnikiem idei absolutnej prawdy. Wiele akapitów na ten temat z Wujem przedyskutowałem. Ten aspekt sprawy ciągnęliśmy przez kilka wątków, a do tego poświęciłem mu długaśny tekst na własnej witrynie (pewnie napisany jakieś z 10 lat temu).
Tak na marginesie - jakiś czas temu, zmęczyła mnie dyskusja z Tobą. I to z jednego banalnego powodu - miałem dość przekonywania mnie (przez Ciebie) do rzeczy, które były dla mnie od wielu lat absolutnie oczywiste (czasem pewnie niektóre szczegóły miały inny wydźwięk, ale zwykle była to kwestia drobiazgów, albo użytej formy), a które Ty odczytywałeś z moich postów dokładnie odwrotnie, niż ja je rozumiałem. Tak jak byś sobie stworzył własny obraz moich poglądów, potem go jakoś ugruntował, zabetonował, choć ten obraz w zasadniczej części BYŁ DOKŁADNYM PRZECIWIEŃSTWEM, tego co ja uważałem. Moje próby pisania, co naprawdę uważam, nie były tu przeszkodą. Mówiąc inaczej, pewnie z 80% rzeczy, do których mnie pracowicie przekonywałeś, było wyważaniem otwartych drzwi. Ale jakoś nie udawało mi się nakierować Cię na to, że może moje poglądy są inne, niż Ty sobie (najwyraźniej z góry) założyłeś. I to mimo, że pisałem to w miarę otwartym tekstem. W końcu przestaliśmy dyskutować - Ty, zapewne zniecierpliwiony moją domniemaną "nieustępliwością" w trzymaniu się pewnych "swoich błędnych" przekonań, a ja zmęczony trwaniem w grotesce kompletnie opacznego interpretowania moich słów.
Ale w sumie fajne doświadczenie to było. Sam z resztą nieraz widzę, że miewam skłonności do traktowania słów pewnych osób naginając je do założeń, jakie wcześniej poczyniłem. Więc nie chcę tu się wywyższać, czy pouczać - nie będę pierwszy rzucał kamieniem, choć dla mnie byłeś tu wyrazistym przykładem tzw. knowera (osoby, która wszystko wie z góry i nie zniża się do jakiegoś tam sprawdzania, czy faktycznie zewnętrzna rzeczywistość odpowiada przyjętym założeniom) więc fajnie było się z taką postawą spotkać. :)

Choć wciąż się zastanawiam, czy nawet teraz, nawet mimo napisania tego wszystkiego tak otwarcie, czasem ciągle nie jest tak, że nie dowierzasz, iż dla mnie idea absolutnej prawdy, to mylna koncepcja. Bo przecież, jako teista - chrześcijanin pasuję Ci do innego wzorca... Więc wierzysz (precyzyjniej "czytasz co napisano"), czy wciąż z góry WIESZ (!) lepiej?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Sob 6:41, 12 Paź 2013    Temat postu:

To co piszesz jest prawdą, z twojego punktu widzenia. Skoro nie wierzysz w prawdę absolutną, to powinno ci wystarczać w zupełności.
"Prawda", przez to że jest tak wysoko ceniona, jest bardzo szkodliwa. Narzędzie, które może być przydatne w niektórych sytuacjach, stało się złotym cielcem ludzkości. Jesteśmy uwarunkowani do szukania i chwytania się prawdy, za wszelką cenę.
Chcieścijaninowi polecam "The Clound of Unknowing" - w tłumaczeniu Carmen Butcher. Ten tekst powinien być podstawą edukacji chrześcijańskiej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
koperta




Dołączył: 13 Mar 2012
Posty: 26
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 11:03, 12 Paź 2013    Temat postu:

Prawda absolutna jest doświadczalna, ale niewyrażalna.

Jeśli ktoś szuka prawdy absolutnej, którą będzie potrafił ująć w ramy jakiejś idealnej teorii, jakiegoś idealnego systemu pojęć, to oczywiście...robi się w konia.

Jednak doświadczając rzeczywistości, doświadcza się prawdy absolutnej. Jestem tego absolutnie pewna. :)


Ostatnio zmieniony przez koperta dnia Sob 11:03, 12 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31324
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:13, 12 Paź 2013    Temat postu:

Banjankri napisał:
To co piszesz jest prawdą, z twojego punktu widzenia. Skoro nie wierzysz w prawdę absolutną, to powinno ci wystarczać w zupełności.

W zasadzie, jeślibyśmy mieli TAK W PEŁNI odzwierciedlić moje zdanie na ów temat, to powyższe stwierdzenie okazałoby trochę nieprecyzyjne. Pasowałoby by bardziej takie stwierdzenie: na danym etapie (!) traktuję stworzony przeze mnie SŁOWNY OPIS (!) jako wystarczający (choć w jakiś sposób też niedoskonały) dla celu odwzorowania pewnych moich myśli, punktów widzenia, odczuć - takich jak chcę je przekazać, choć niekoniecznie odwzorowujących stan mojego umysłu, bo ten w słownej formie odwzorować się precyzyjnie po prostu nie da.

Banjankri napisał:
"Prawda", przez to że jest tak wysoko ceniona, jest bardzo szkodliwa. Narzędzie, które może być przydatne w niektórych sytuacjach, stało się złotym cielcem ludzkości. Jesteśmy uwarunkowani do szukania i chwytania się prawdy, za wszelką cenę.

Zgoda.
"Prawda" to w istocie tylko pewne słowo - idea, która jakoś zarysowuje aspekt myślenia i działania związany z możliwością łączenia myśli, z tym co od myśli niezależne (na różny sposób niezależne). Takie powiązania mogą oczywiście zachodzić na nieograniczoną liczbę sposobów, ale tylko niektóre z owych wiązań okazują się ostatecznie UŻYTECZNE (dla umysłu) i te podlegają wartościowaniu. Te użyteczne opisy, mechanizmy myślenia, człowiek będzie określał mianem właśnie "prawdziwych", jeśli ich użycie w dalszym myśleniu będzie jakoś zbliżało do celu. Choć tenże człowiek przecież i tak nie potrafi dokonać ostatecznego, kompleksowego rozrachunku, ani celów, którym te opisy mają służyć, ani powiązania samych owych opisów, mechanizmów, z celami. Z grubsza wierzy, że w konkretnych, relatywnie prostych przypadkach zgodzi mu się właśnie owa postulowana jedność celów i opisów. I pewnie w dużej klasie przypadków miewa rację.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Nie 17:56, 13 Paź 2013    Temat postu:

http://www.youtube.com/watch?v=NoMMNlX6Ny4
W temacie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31324
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:53, 15 Paź 2013    Temat postu:

koperta napisał:
Prawda absolutna jest doświadczalna, ale niewyrażalna.

Tak rozumiany byt nie jest wg mnie prawdą (w sensownie konstruowanym modelu pojęcia). Bo co by właściwie w tym kontekście miało prawdą być?...
- czy to co bezpośrednio doznawane jest ową "prawdą"? - czyli samo odczucie, sam zestaw wrażeń w umyśle?...
Jeśliby przyjąć takie podejście, to wtedy mielibyśmy pod słowem "prawda" coś nieprzekazywalnego z jednej strony (bo coś totalnie osobistego), a z drugiej w niejasny sposób powiązanego ze wszystkim innym.
Podam przykład - oto siedzimy i czujemy ciepło. Co tu jest ową "prawdą"? Ciepło, które czujemy?... Ale przecież owo odczucie jest silnie wymieszane, powiązane z innymi odczuciami - nie potrafimy czuć wyłącznie ciepła, nie potrafimy oddzielić precyzyjnie jednych doznań od innych. Zawsze jakoś tak czujemy "całego siebie", choć wyróżniamy pewne dominujące akcenty - np. owo ciepło. Ale jest ono tworem takim "magmowatym" płynnie bytującym w przestrzeni (pod)świadomości.
Czy jest jakiś inny, intelektualny abstrakt owego ciepła? - Wg mnie nie. Nie ma sposobu sprawdzić co to jest właściwie "czuję że jest mi ciepło" u innej osoby. Ale nawet u samego siebie to uczucie jest ulotne. Za godzinę już sami nie będziemy w stanie w pełni odtworzyć poczucia ciepła z przeszłości - będziemy coś sobie wyobrażali, ale bieżące myśli i doznania zdominują nam próbę odtworzenia tamtych wspomnień. A jeśli jakoś nawet z pamięci odczucie to odtworzymy, to nie będziemy mieli żadnej gwarancji, że odpowiada ono pierwotnemu odczuciu. Poza tym badania wykazują, że wiele wrażeń jakoś się ze sobą łączy - dlatego mówimy o "ciepłych uczuciach", "ciepłych osobach", "ociepleniu stosunków". Czasem silną komponentą odczucia ciepła jest jakieś nastawienie psychiczne - badania wykazują, że da się zmylić odczucie ciepła za pomocą pewnych psychologicznych chwytów. Dlatego wg mnie sensownie jest przyjąć, że nie ma jakiejś takiej ogólnej "prawdy o bieżącym odczuciu ciepła". Jest samo odczucie, ale ono jest ani prawdziwe, ani nieprawdziwe - ono JEST JAKIE JEST.
Dodawanie rzeczywistości atrybutu "prawdziwości" jest jakąś formą motania się intelektualnego. Bo dodając ów atrybut niejako sugerujemy, że on może być zabrany, może być modyfikowany. A czym miałaby być "nieprawdziwa rzeczywistość"? To chyba jakiś absurd.
Skoro nie ma "nieprawdziwej rzeczywistości", to "prawdziwa rzeczywistość" także jest tworem myślowym prowadzącym w pustkę, w błędne domysły,donikąd - nic nie separującym w myślach, niczego nie dodającym informacyjnie, nie wprowadzającym rozgraniczenia tego co "za" w stosunku do tego co "przeciw".
Termin "prawdziwość" nie ma więc sensu w kontekście potwierdzania samej rzeczywistości. Rzeczywistości potwierdzać nie trzeba, a jeśli ktoś na siłę to potwierdzenie wywoła, to osiągnie raczej przeciwny efekt, bo zasugeruje, że owo potwierdzenie było do czegoś potrzebne, a więc, że można je wycofać.
Jest za to pewien sens pojęcia prawdziwości, ale w zastosowaniu nie do rzeczywistości jako takiej, ale do KOMUNIKATÓW o tej rzeczywistości. Czyli ciepło jako takie "prawdziwe" (ani nieprawdziwe) nie jest. Jednak może być prawdziwy (bądź nie) komunikat w stylu "dzisiaj jest ciepły dzień". Przy czym znowu - taki komunikat nie jest w żaden sposób absolutny. Dla jednego ten dzień będzie uznany może za ciepły, a ktoś inny będzie chciał użyć tu innego określenia - bardziej precyzyjnego, albo związanego z innymi oczekiwaniami względem temperatury powietrza.
Jak wykazują badania neurofizjologiczne, wrażenia rejestrowane przez mózg obejmują wiele pobudzeń neuronów - często nad jakimś odczuciem pracuje jakoś cały mózg, poruszając pobocznie różne dodatkowe wrażenia. Wydaje mi się, że tak jest nie tylko z czystymi odczuciami, ale też podobny efekt występuje w przestrzeni abstrakcji, w sieci ludzkich pojęć. One tez jakoś w złożony sposób są powiązane "wieloma łapkami" z innymi pojęciami, z gramatyką języka, z retoryką wypowiedzi, wreszcie na koniec z odczuciami u odbiorców. Te "łapki" trzymają wzajemnie odniesienia pojęć w różny, a na pewno bardzo skomplikowany sposób i do tego całe to trzymanie jakoś ewoluuje - pewne powiązania słabną, wysycają się, inne nawiązują. Jeśli ktoś siedzi w gorącej saunie przez 5 minut, 15 minut, godzinę, to po każdym z owych odcinków czasowych będzie miał już inne odczucia ciepła, bo inna jest historia owych odczuć, bo organizm dostosowuje się do gorąca. I co miałoby być "prawdą" o tym grzaniu się w saunie?...
- bieżący ulotny stan?... - w jakim sensie - w odczuciu czystym organizmu, czy może w odbiorze emocjonalnym tej sytuacji, a może w zewnętrznym, niezależnym opisie?... A może wszystko razem? Może jakby "film" złożony z owych stanów?... Ale właściwie dlaczego miałby być nim film, a nie jakiś abstrakt, który ujmie jakoś istotę owego bytowania w saunie? Prawdą tutaj byłoby jakieś nałożenie na siebie wszystkich możliwych teoretycznie i praktycznie "saunowań". Tylko czy taki abstrakt w ogóle istnieje, jako coś jednoznacznego? Albo czy czasem nie jest tak, że można go tworzyć na nieskończoną ilość sposobów?... Bo przecież nic nie narzuca nam jednego ścisłego modelu tworzenia abstraktów z wrażeń.
A może wszystko razem w powiązaniu z możliwymi reperkusjami całej sytuacji, jest tu "prawdą"?... Ale wtedy byłby to twór tak złożony, że praktycznie nieużyteczny w rozumowaniu.
- Na te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Właściwie wszystko co wyżej napisałem wydaje się jakby jakoś "było prawdą". a jednocześnie czujemy, że każde osobno jest niepełne. A czy owa ulotność, fakt, że "jest" dla nas jedynie ta bieżąca jedyna chwila doznania, nie jest jakoś w opozycji do idei prawdy? - Bo przecież chcielibyśmy jakoś prawdę odnosić do czegoś określonego, zatrzymanego, ujmowalnego w jakiś sposób, a nie luźno rozmytego, czy zastąpionego czymś nowym, trochę podobnym, choć jednocześnie jakoś różnym?...

Można by oczywiście uznać, że "prawdą jest cała rzeczywistość". Ale po co nowy wyraz na to co już się nazywa od lat - rzeczywistość?... Jeśliby zaś miałoby być to dokładnie to samo, to jaki sens miałyby mieć określenia w stylu "powiedzieć prawdę", "nie powiedzieć prawdy" - czyżby "powiedzieć rzeczywistość", albo "nie powiedzieć rzeczywistości"? Tu od razu widać absurd - rzeczywistość nie jest przecież to jej "powiedzenia".
Idea prawdy sięga jakby swoimi mackami w różne idee, w różne obszary. Chciałoby się ją jakoś zbliżyć do rzeczywistości, ale bezpośrednie ścisłe powiązanie oznaczałoby z jednej strony pójście wbrew wielu ustalonym konwencjom językowym (gdzie np. prawdę się mówi, albo poznaje), a z drugiej nie przynosi żadnych korzyści poznawczych. Raczej sieje tylko zamęt, sugerując błędy rozumowania.
Wg mnie najsensowniej jest prawdę wiązać z komunikatami o czymś tam życia (np. słownymi, gestowymi itp.). To umieszcza nas najbliżej praktyki językowej, gdzie "prawdziwy" odnosi się do słów, opisów. Ale trzeba w takim przypadku pozbyć się też iluzji absolutności tego pojęcia. Słowa są ułomne, nasze odbiory owych słów - niejednoznaczne. Absolutność do całej tej układanki nie pasuje.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 9:05, 16 Paź 2013, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin