Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Prawda, świadomość, a napięcie uwagi

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31258
Przeczytał: 93 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:35, 16 Mar 2018    Temat postu: Prawda, świadomość, a napięcie uwagi

W innych dyskusjach został poruszony ciekawy temat związany z buddyjskim spojrzeniem na świat, a także z oświeceniem, z myśleniem konceptualnym.
Osią tworzącego się tu modelu dla świadomości jest chyba pewna, względnie powszechna obserwacja, że aby myśleć konceptualnie niezbędne jest panowanie nad swoją uwagą, potrzebna jest pewna energia umysłu, dająca się kontrolować wolą osoby.
Patrząc z punktu widzenia modelu dla owej energii, możemy sobie w uproszczeniu wyobrażać obraz, w którym ktoś na jakiejś siatce z drobnymi oczkami porozmieszczał różne przedmioty, albo elementy opisowe do tych przedmiotów. Myśląc konceptualnie "łapiemy" niejako jakieś rozpoznanie, jakiś byt w pamięci i "ciągniemy go" do umieszczonego na naszej siatce bytu myślowego, typu właściwość, jakaś kategoryzacja. Np. wyrażając myśl, "zupa ogórkowa jest smaczna" przyciągamy mentalnie rozpoznanie "zupa ogórkowa" do (gdzieś tam bytującego w przestrzeni myśli) konceptu "smaczne rzeczy". Dopóki sobie o tym myślimy, dopóty musimy "dociągać" do siebie te dwa obszary na tej siatkowatej mapie. Musimy dociągać je, a potem utrzymywać obok siebie - przynajmniej dopóki owa myśl jest obrabiana, jest w pamięci. Po przeniesieniu uwagi na coś innego, tamte dwa obszary powracają (elastyczna siatka) na swoje miejsca, a uwaga dociąga do siebie jakieś inne koncepty. Ten model można rozbudowywać wskazując, że owo połączenie i utrzymywanie w pobliżu konceptów/wspomnień może występować nie tylko parami, ale trójkami, czy w większej liczbie. Poza tym "poruszone", czy "trącone" uwaga obszary mogą oddziaływać na obszary sąsiadujące, mogą wywoływać dalsze ciekawe efekty - skojarzeń, asocjacji, czasem fobii, trudnych stanów psychicznych. Wydaje się, że ów prosty model opisuje całkiem trafnie sporo aspektów działania umysłu - od problemów z koncentracją (jak i ogólnie działania koncentracji), poprzez synestezję, odruchy (tutaj trzeba by model rozbudować o możliwość trwałych przesunięć na wspomnianej siatce umysłu). Koreluje on też nie najgorzej z wiedzą biologiczną, ze znanymi neurologom faktami oddziaływania jednych pobudzonych obszarów mózgu, na inne.

Ten prosty model tłumaczy różne fakty z obserwacji świadomości. Na kilka chciałem zwrócić uwagę. Pierwszy fakt jest taki, że myślenie w stylu konceptualnym WYMAGA ZASOBÓW ENERGII. W zwykłych stanach umysłu, gdy energii jest pod dostatkiem, najczęściej tego nie zauważamy. Ale wystarczy mieć jakiś naprawdę gorszy umysłowo dzień (ale też np. wystarczy być po alkoholu), aby nagle zorientować się, jak trudno się mysli, jak się nam rzeczy w myślach rozpływają, bufor pamięci krótkotrwałej wciąż ma tendencję do samoczynnego opróżniania się. W stanach chorobowych efekt bywa jeszcze silniejszy, albo bardziej złożony.
Drugie spostrzeżenie dotyczące opisywanego modelu można zaobserwować podczas medytacji. Oto oczyszczając sobie umysł, nie pozwalając na nawiązywanie się połączeń pomiędzy bytami w umyśle, możemy doznać efektu swoistego uwolnienia, przyjemnego poczucia oderwania się od trosk, problemów, konieczności i przymusów - zawieszenia się w przyjemnej pustce. Nagle świat robi się "sam w sobie" taki właśnie "nieprzymusowy", znika jakaś taka "agresja bytu". Jeśli nie zmuszamy się do wydatku energetycznego "dociągania" jednych obszarów siatki do innych, to energia może zostać zwolniona na czystą obserwację, kontemplację, trwanie bez trosk. Tego rodzaju doznanie wydaje się być kształcące, bo ukazuje, że dążenie za szczęściem na sposób realizacji coraz to bardziej wyśrubowanych zadań, pragnień, ma swój prostszy kontrprzykład - można być wyluzowanym, szczęśliwym nie osiągając, nie angażując swojej energii, niejako za darmo.

To jest jednak tylko połowa zagadnienia. Teraz chcę zwrócić uwagę na tę drugą połowę - przeciwną.
Rozważmy z kolei stany swojej wysokiej energii, związane wręcz z pragnieniem jej rozładowania. Na początek jak to się człowiek czuje po 3 mocnych kawach, jak go roznosi. Albo będąc zakochanym - świat jest piękny, życie jest cudowne. Stany euforyczne przeżywa się także podczas treningu. A o seksie już nie wspomnę...
Jest zatem druga strona szczęścia - ta wysokoenergetyczna. W chorobie dwubiegunowej występuje stan manii - dla większości bardzo przyjemny, bo człowiekowi zdaje się, że nie ma dla niego zadań, których bo nie zrealizował, wszystko jest wspaniałe, wszystko jest w zasięgu ręki. No i wszystko jest przyjemne.

Chcę to porównać - dwa przeciwne stany przyjemności - tak odmienne, choć o ostatecznym efekcie pozytywnym dla człowieka.
Na ile można je wywoływać, wzmacniać, eskalować?...
Stan tego mentalnego wyluzowania, taki radosny tumiwisizm pustki z jednej strony, a stan euforycznego pobudzenia, aktywności z drugiej. Tumiwisizm totalny byłby chyba unicestwieniem, wtopieniem się tło (czy to nirwana?). Totalna euforia przypomina stan psychotyczny, w normalnych warunkach nie da się utrzymać. Epizod manii w chorobie afektywnej dwubiegunowej zamienia się swoje przeciwieństwo - ciężką depresję, porażający smutek, brak jakiejkolwiek energii do życia i działania.

To co wyżej opisałem nie miało jakiegoś wyraźnego aspektu światopoglądowego, religijnego. Ot po prostu tak nasz umysł (mózg, neurologia) działa. Energii może być w neuronach więcej, albo i mniej. Jedne z ostatnich badań nad autyzmem pokazują, że to schorzenie może być chyba wiązane z problemem dostarczania tkankom nerwowym właściwej energii - autystycy mają tej energii zbyt mało. Z drugiej strony stany psychiczne ludzi po dopalaczach pokazują co się dzieje, gdy wyzwoli się energii za dużo - człowiek traci nad sobą kontrolę, a w skrajnych przypadkach umiera.

Można tu jednak trącić też pytania światopoglądowe, religijne. Czy umysł oddzielony od ciała - dusza, też miałby swój stan energii - niższej, wyższej?... Ale to może na później.

Stawiam sobie pytanie CZYM W TYM WSZYSTKIM JEST UMYSŁ?
Jaki jest jego naturalny stan, albo stan do którego warto dążyć?
Tu trzeba by coś zapostulować, przyjąć założenia na temat jestestwa - czy powołaniem umysłu jest aktywność, budowanie, kreacja, czy może przeciwnie: jakieś takie wewnętrzne zwinięcie się, ale zapewniające przynajmniej komfort, może szczęście... Czy byłoby to trwałe szczęście?
A może tym stanem właściwym dla umysłu jest jakaś pulsacja pomiędzy owymi skrajnościami?...
- Trochę intuicyjnie bym się skłaniał ku tej ostatniej hipotezie. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 22:43, 16 Mar 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
A może tym stanem właściwym dla umysłu jest jakaś pulsacja

:think: możliwe
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 2:06, 17 Mar 2018    Temat postu:

MD napisał:
Ale wystarczy mieć jakiś naprawdę gorszy umysłowo dzień (ale też np. wystarczy być po alkoholu), aby nagle zorientować się, jak trudno się mysli, jak się nam rzeczy w myślach rozpływają, bufor pamięci krótkotrwałej wciąż ma tendencję do samoczynnego opróżniania się.
Wystarczy się nie wyspać. Wówczas nadmiar kortyzolu w tkankach spowoduje, że myślenie będzie praktycznie niemożliwe z powodu zmiany percepcji wzrokowej a tym samym poczucia równowagi ciała. Nie wspominając o kierowaniu uwagi. Pamiętam raz sluzylam jako tłumacz w resocjalizacji Polaka, który nabawił się kłopotów po spożyciu alkoholu. W trakcie jednej z sesji grupowych oglądaliśmy i tłumaczyłam mu film z narracja Tom Brokaw o wpływie alkoholu, niektórych farmaceutyków, i niewyspaniu na mózg. Straszny był fakt, że u osób predysponowanych może nastąpić szybko uzależnienie. Mimo godnej zapłaty za tą usługę, podziękowałam po pierwszej sesji. Nigdy nie miałam problemów z uzależnieniami ale doswiaczenie było niezapomniane.

MD napisał:
Drugie spostrzeżenie dotyczące opisywanego modelu można zaobserwować podczas medytacji. Oto oczyszczając sobie umysł, nie pozwalając na nawiązywanie się połączeń pomiędzy bytami w umyśle, możemy doznać efektu swoistego uwolnienia, przyjemnego poczucia oderwania się od trosk, problemów, konieczności i przymusów - zawieszenia się w przyjemnej pustce. Nagle świat robi się "sam w sobie" taki właśnie "nieprzymusowy", znika jakaś taka "agresja bytu". Jeśli nie zmuszamy się do wydatku energetycznego "dociągania" jednych obszarów siatki do innych, to energia może zostać zwolniona na czystą obserwację, kontemplację, trwanie bez trosk. Tego rodzaju doznanie wydaje się być kształcące, bo ukazuje, że dążenie za szczęściem na sposób realizacji coraz to bardziej wyśrubowanych zadań, pragnień, ma swój prostszy kontrprzykład - można być wyluzowanym, szczęśliwym nie osiągając, nie angażując swojej energii, niejako za darmo.
Takie celu w medytacji nie polecam. Prowadzi do uzależnienia również. Mindfulness to stworzenie równowagi pomiędzy systemami nerwowymi czyli bycie na krótki czas stoicznym obserwując wszystko czego jesteśmy w stanie doświadczać. Podobnie jest z oddychaniem naprzemiennnie przez pojedyncze dziurki w nosie. Medytacja ma rozszerzać świadomość przez otwieranie serca i umysłu i kierowanie dla dobra ogółu. Jeśli tego nie czyni staje się środkiem znieczulającym coś z czym osoba medytująca sobie nie radzi obserwując to doświadczenie. Medytacja niczego w nas nie naprawia i nie uwalania od strachu. Jest jak pisałam poprzednio "snem bez spania" czyli zwolnieniem galopu systemów nerwowych przez zwolnienie galopu myśli, które nie obserwowane mnożą się wykladniczo i pochłaniają multum energii życiowej. Napiszę, że mądrość życiowa to zarządzanie swoją uwagą aby nie spędzać zbyt dużo energii na sprawy nieistotne, bo Matka Natura ma nieomylny system rachunkowości i upomni się o energię pożyczoną z jutra na teraz.

MD napisał:
Rozważmy z kolei stany swojej wysokiej energii, związane wręcz z pragnieniem jej rozładowania. Na początek jak to się człowiek czuje po 3 mocnych kawach, jak go roznosi.
Stan pobudzenia nerwowego jest niebezpieczny dla zdrowia i życia. Prowdzi do nadciśnienia i innych chorób. Nadpobudliwość jest niezmiernie energochłonna i kosztowna. Nie sposób utrzymać jej na dłuższy czas bez konsekwencji.

MD napisał:
Jest zatem druga strona szczęścia - ta wysokoenergetyczna.
Raczej uzależnienia. Kiedy tylko człowiek zaczyna myśleć o szczęściu, poczucie spokoju wewnętrznego pryska jak przysłowiowa bańka mydlana.

MD napisał:
Czy umysł oddzielony od ciała - dusza, też miałby swój stan energii - niższej, wyższej?
Nie można omawiać umysłu czyli procesu w żyjącym ciele ludzkim angażującym systemy nerwowe, mózg, i otoczenie, którym jest wszystko. Świetnie zinterpretował ten fenomen Daniel z forum Filozofia pisząc:

Daniel napisał:
To są właśnie prawa fizyki, które dowodzą tego, że samo się nie myśli. Potrzebny jest mózg, który potrzebuje jeszcze zaplecze w postaci ciała dostarczającego energię. Zatem świadomość jest ściśle związana w materią ożywioną czyli zdolną przetwarzać energię na proces myślenia.


Dr. van Lommel napisał:
Jeśli w takiej sytuacji nie uda się przywrócić krążenia mózgowego w ciągu kilku (5-10) minut, to uszkodzenie mózgu staje się nieodwracalne i pacjent umiera definitywnie.


[link widoczny dla zalogowanych]

Czyli omawiamy fenomen ustania procesu wymiany pomiędzy środowiskiem, którym jest wszystko; systemami nerwowymi człowieka, i mózgiem, który informuje fizjologię komórkowa przez związki chemiczne aby ten proces życia odczuć.

MD napisał:
Tu trzeba by coś zapostulować, przyjąć założenia na temat jestestwa - czy powołaniem umysłu jest aktywność, budowanie, kreacja, czy może przeciwnie: jakieś takie wewnętrzne zwinięcie się, ale zapewniające przynajmniej komfort, może szczęście... Czy byłoby to trwałe szczęście?
Z podanej definicji roboczej umysłu jako naturalnego procesu wymiany pomiędzy środowiskiem, systemami nerwowymi, mózgiem i fizjologią komórkowa, Matka Natura włącza ten proces i wyłącza. Człowiek może ten proces zakłócić poprzez niehigieniczny tryb życia jak uzależnienia, używki, etc. Wówczas Matka Natura, która ma nieomylny system rachunkowości i działa na mocy sprzężenia zwrotnego nie ma innego wyjścia jak wyciągnąć "wtyczkę" zasilania kiedy nie zgadzał się będzie "bilans energetyczny".Nie istnieje fenomen "trwałego szczęścia" podobnie jak szczęście jest konstrukcją psychiczną. Obłożona zbyt grubą warstwą warunków może stać się źródłem cierpienia neurotycznego i nieszczęścia czyli kolejnej konstrukcji psychicznej ale o innej naturze wyniszczającej energii. Pomyśl o mózgu jako szefie wszystkich funkcji w ciele a o umyśle jako szefie mózgu. Homeostaza to stan noworodka którego każda komórka skonstruowana jest przed Matkę Naturę aby zachować naturalny stan równowagi. Dlatego w komórce jest tylko wystarczająco energii na parę sekund, bo naturalnie energia ma być dostarczana na bieżąco. Problemem staje się stres komórkowy czyli stan gdzie mózg zaczyna używać człowieka a nie odwrotnie i proces dostarczania energii do trylionów komórek jest zachwiany. Homeostaza to równowaga wewnętrzna jak po narodzeniu. Ten stan można stworzyć ale trzeba systematycznie nad soba pracować. Po pierwsze szanować cykl dobowy aby tworzyć równowagę hormonow. Odżywiać się zdrowo aby utrzymywać stały poziom glukozy we krwi. Unikać używek i ekstremalnych sportów. Percepcja naszego ciała to też konstrukcja psychiczna. Weź anorektyczkę, ktorz widzi w lustrze osobę z nadwagą. Rwonowaga 4 funkcji mózgu zwana Super Mózgiem to tak jak wracanie do homeostazy po urodzeniu ale trzeba pracować nad tym delikatnie aby się nie frustowac, bo zaczyna się proces patologiczny. U nas jest slogan, szczyptą prewencji jest ważniejsza niż kilo leku. Pozdrawiam, bo pora spać, żeby mi homeostazy przysłowiowi "diabli" nie wzięli :)

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 3:23, 17 Mar 2018, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31258
Przeczytał: 93 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 13:13, 17 Mar 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Medytacja niczego w nas nie naprawia i nie uwalania od strachu. Jest jak pisałam poprzednio "snem bez spania" czyli zwolnieniem galopu systemów nerwowych przez zwolnienie galopu myśli, które nie obserwowane mnożą się wykladniczo i pochłaniają multum energii życiowej. Napiszę, że mądrość życiowa to zarządzanie swoją uwagą aby nie spędzać zbyt dużo energii na sprawy nieistotne, bo Matka Natura ma nieomylny system rachunkowości i upomni się o energię pożyczoną z jutra na teraz.

Ładnie to sformułowałaś :szacunek: - energia pożyczona z jutra na teraz. Zgadzam się z tą sugestią. Przy czym chodzi nie tylko o galop myśli (choć o niego też), lecz również o bezrefleksyjne przyjmowanie wielu życiowych "konieczności", o reaktywność nadmiarową. Naszą energię nieraz tracimy na rzeczy zbędne, nie dające nam nic trwałego, a czasem nawet i nic nietrwałego, ot po prostu jest marnotrawienie zasobów. Tylko dajemy się wodzić za nos chaotycznym pobudzeniom.
Z drugiej strony próba zbytniego kontrolowania siebie pod kątem, aby tylko nie uronić jakiejś swojej energii też jest postawą przeciwskuteczną. Pewien zakres luzu postrzeganiowego jest naturalny, a nawet wręcz niezbędny. "Ładujemy się psychicznie" oderwaniem się od ocen, od przymusów, po prostu błądząc myślą, czy spostrzeżeniami. Dzieci w dość naturalny sposób się rozpraszają, nie potrafią dłużej usiedzieć na miejscu, zmieniają zajęcia. Bo tak im nakazuje ich natura - to błądzenie uwagą jest z jednej strony wymogiem bezpieczeństwa, aby nasza percepcja się zbytnio nie "zagapiała", co mogłoby grozić, że jakiś drapieżnik takiego gapę pochwyci, a z drugiej strony odpowiada pewnym naturalnym cyklom mózgowym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:07, 17 Mar 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
Medytacja niczego w nas nie naprawia i nie uwalania od strachu. Jest jak pisałam poprzednio "snem bez spania" czyli zwolnieniem galopu systemów nerwowych przez zwolnienie galopu myśli, które nie obserwowane mnożą się wykladniczo i pochłaniają multum energii życiowej. Napiszę, że mądrość życiowa to zarządzanie swoją uwagą aby nie spędzać zbyt dużo energii na sprawy nieistotne, bo Matka Natura ma nieomylny system rachunkowości i upomni się o energię pożyczoną z jutra na teraz.

Ładnie to sformułowałaś :szacunek: - energia pożyczona z jutra na teraz. Zgadzam się z tą sugestią. Przy czym chodzi nie tylko o galop myśli (choć o niego też), lecz również o bezrefleksyjne przyjmowanie wielu życiowych "konieczności", o reaktywność nadmiarową. Naszą energię nieraz tracimy na rzeczy zbędne, nie dające nam nic trwałego, a czasem nawet i nic nietrwałego, ot po prostu jest marnotrawienie zasobów. Tylko dajemy się wodzić za nos chaotycznym pobudzeniom.
Z drugiej strony próba zbytniego kontrolowania siebie pod kątem, aby tylko nie uronić jakiejś swojej energii też jest postawą przeciwskuteczną. Pewien zakres luzu postrzeganiowego jest naturalny, a nawet wręcz niezbędny. "Ładujemy się psychicznie" oderwaniem się od ocen, od przymusów, po prostu błądząc myślą, czy spostrzeżeniami. Dzieci w dość naturalny sposób się rozpraszają, nie potrafią dłużej usiedzieć na miejscu, zmieniają zajęcia. Bo tak im nakazuje ich natura - to błądzenie uwagą jest z jednej strony wymogiem bezpieczeństwa, aby nasza percepcja się zbytnio nie "zagapiała", co mogłoby grozić, że jakiś drapieżnik takiego gapę pochwyci, a z drugiej strony odpowiada pewnym naturalnym cyklom mózgowym.
Tak najbliżej "dotykam" intelektem i zwracam uwagę na fenomen ludzkiego sumienia, Michał. Mózg i fizjologia komórkowa oraz moje środowiska, którym jest również to Forum, podążają kiedy świadomie tworzę swoją percepcyjna rzeczywistość, która w żaden sposób nie jest odseperowany od innych :)

Zarządzanie uwagą a tym samym energią życiową to esencja kondycji ludzkiej. To poznanie tajemnicy alchemii życia ludzkiego nieoderwanego od środowiska człowieka, które dzięki nauce staje się coraz szersze. Kiedy piszę o cudownym kleju subtelnego świata czyli empatii, to mam na myśli odwagę serca aby z lotu ptaka patrzeć na siebie w środowisku i wartościować jak się dodaje do rozwoju tego środowiska. Ta odwaga serca pozwala nam wybaczyć sobie za potknięcia. Nie można żyć esencją życia będąc paranoikiem swojej uwagi. Życie esencją to magiczne wyśrodkowanie. Jeśli mam użyć obecnej technologii to tą uwagę możemy porównać do tego czerwonego kursora na białym płótnie ekranu na którym zaraz powstanie obraz. My niewiemy co obraz pokaże. Wiemy tylko, że nasz system wartości nas przeniesie w razie gdyby obraz okazał się Wielkim Wąwozem. Jestem tak intymnie obeznana z moją fizjologią komórkową, że czasami specjalnie wystawiam ją na próbę. Dla przykładu, ostatnio młodszy Syn swoimi pięknymi jasnoniebieskimi oczami mojej Mamy i Teścia (nie żyje) poprosił czy nie moglibyśmy kupić odrobinkę kawy z dodatkiem truskawek i z kofeiną. Zgodziłam się i zrobiłam sobie malutki kubeczek (taki włoski). Ale Syn nie wypił swojej, bo mu nie smakowała i wypiłam po nim ze sporego kubka. Był wieczór i noc miałam bezsenną a następny dzień był pod kryptonimem mgły uwagi.Ja czuję co może następny obraz przynieść na ekran życia ale "szczelinka" pomiędzy białym ekranem i pojawieniem się obrazu jest tak wąska, że woda życia często nie jest w stanie jej spenetrować i spowodować efekt rozbicia tamy. Nauka potwierdza ten fenomen przez obecność kolonii komórek przy arteriach serca i to jest jak nasz umysł zwraca uwagę naturalnie bez pomocy mózgu w znaczeniu osi umysł/mózg/fizjologia komórkowa/środowisko, bo mózg jest troszkę słabszy elektromagnetycznie od serca. Dlatego w fizjologii komórkowej pojawią się związki skorelowane sercem zanim mózg je uwydatni praca pamięci i zawartości podświadomości. Nie bez kozery serce jest w tradycjach świata opisywane jako kustosz uniwersalnych emocji miłości i strachu i kustosz wartości. Mózg "pobiera" te uniwersalne emocje i nadaje im szczególne znaczenie. Dlatego widok Wielkiego Wąwozu wzbudzi różne reakcje. Jeśli ktoś jest bardziej "sercowcem" (typ odczuwający według instrumentu MBTI) to będzie więcej łez niż u typu "myślącego", który będzie więcej myślał o doswiadczniu i robił natychmiast fotografie, żeby pomyśleć więcej. Nie twierdzę, że odczuwający ich nie zrobi. Zrobi i na jakimś blogu zamieści i opiszę z jakimiś strofami. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31258
Przeczytał: 93 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:49, 18 Mar 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
...nasz umysł zwraca uwagę naturalnie bez pomocy mózgu w znaczeniu osi umysł/mózg/fizjologia komórkowa/środowisko, bo mózg jest troszkę słabszy elektromagnetycznie od serca. Dlatego w fizjologii komórkowej pojawią się związki skorelowane sercem zanim mózg je uwydatni praca pamięci i zawartości podświadomości. Nie bez kozery serce jest w tradycjach świata opisywane jako kustosz uniwersalnych emocji miłości i strachu i kustosz wartości. Mózg "pobiera" te uniwersalne emocje i nadaje im szczególne znaczenie.

Niewątpliwie to jak myślimy nie jest czymś prostym, jednowymiarowym. Tradycyjny podział jest na rozum i uczucia, można by też mówić o kalkulacji i intuicji, albo o modelach i czystych rozpoznaniach.
W moim przekonaniu wszystkie te podziały są mocno umowne. Nie da się (przynajmniej w zwykłych warunkach) odseparować tych różnych funkcji umysłu - one działają jednocześnie wpływając na siebie na nawzajem na niezliczone sposoby. Wiele z tych wzajemnych uwarunkowań, wpływów nigdy nie zostanie nazwane, opisane w jakimś naukowym reżimie. Gdzieś w tym wszystkim jest nasza WOLA, ten aspekt uświadomionej decyzji, łączący to co rozumiem, to czego pragnę, to jakie przewidywania mam względem rzeczywistości oddziałującej z moimi działaniami. Ta wola przenosi reflektor naszej uwagi z jednych obszarów w inne - dlatego potrafimy się nieraz zmusić do pracy, nauki, bo wiemy, że termin goni, choć ta bardziej bezpośrednio odczuwająca część nas krzyczy w środku: chce coś innego - odpocząć, zabawić się, chcę czuć pozytywną stronę życia. Ale jednak - termin goni, więc bierzemy nasze pragnienia za "twarz", stawiamy im tamę, skupiając się nad tym, co stanowi nasz priorytet w danym momencie.

Te funkcja sterowania uwagą, to istotny element naszego ja. Bo choć ja, jest też personalizowaną formą odczuwania, percepcji, choć jest indywidualnością układania sobie myśli, to ostatecznie najwyraziściej na zewnątrz przajawia się właśnie w tej woli, która już realizuje zadania.
Przy czym jedni ludzie mają tego swojego "wewnętrznego nadzorcę" silniejszego, inni słabszego. Kiedyś, w naiwnych młodych czasach, uważałem, że ludzie są leniwi, słabi, bo w ogóle tacy są (wredni, głupi niejako ze swojej natury). Dziś jestem bardziej pokorny w takim osądzaniu - nie wiem, jaka część lenistwa, słabości w danego człowieka jest rzeczywiście "zawiniona", a jaka wynika z niemożliwych do przekroczenia uwarunkowń - może genetycznych, chorobowych, wynikłych z zastosowania środków chemicznych itp. Nieraz się zastanawiam, gdzie w tym właśnie jest ten "prawdziwy ja", bo natrafiając na jakieś wewnętrzne bariery, orientujemy się, że to nie jest wcale proste, że to co jest łatwe, gdy ciało dobrze funkcjonuje, słucha się swojego "zarządcy", może się zmienić. A gdy człowieka dotknie jakaś niemoc, to nagle orientuje się jak małą moc ma jego wola.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WillGesenius/konto usunię
Usunięcie na własną prośbę



Dołączył: 15 Lis 2011
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:33, 18 Mar 2018    Temat postu:

Cytat:
gdy ciało dobrze funkcjonuje, słucha się swojego "zarządcy", może się zmienić. A gdy człowieka dotknie jakaś niemoc, to nagle orientuje się jak małą moc ma jego wola.


Otóż to nie można przeceniać swych możliwości poznawczych, tak odczytałem trochę fragment twojego postu Michale. Naturą człowieka jest dysfunkcyjność na wielu polach - właśnie niemoc. Gdy mówię, że nie wiem czy mój mózg konfabuluje - wyrażam tymi słowami nieufność do swojej pamięci, ale tylko aby nie wygrała we mnie pewność i aroganctwo, co do swojej pamięci - bezdyskusyjność. To zdrowy nawyk - nie ufać swym zdolnościom poznawczym. Pewność od razu zamyka człowieka w jednostronności, skrajności. Ludzie absolutyzujący swoje poznanie, najczęściej kierują się pewnością i bywa, że często osądzają, kategoryzują i szufladkują - tym samym swe zdolności poznawcze uważają za absolutne i bezdyskusyjne, a to tylko zamyka ich na prawdziwy dialog, dlatego trudno z takimi się dyskutuje. Tacy piszą nawet książki i zawsze przy czytaniu takich rzeczy zapalała mi się czerwona lampka i odrzucało mnie od takich książek. Monolog to najczęściej właściwość języka takiej książki - a monologi mi się naprawdę źle czyta.


Ostatnio zmieniony przez WillGesenius/konto usunię dnia Pon 0:08, 19 Mar 2018, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31258
Przeczytał: 93 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 23:50, 18 Mar 2018    Temat postu:

WillGesenius napisał:
Otóż to nie można przeceniać swych możliwości poznawczych, tak odczytałem trochę fragment twojego postu Michale. Gdy mówię, że nie wiem czy mój mózg konfabuluje - wyrażam tymi słowami nieufność do swojej pamięci, ale tylko aby nie wygrała we mnie pewność i aroganctwo, co do swojej pamięci - bezdyskusyjność. To zdrowy nawyk - nie ufać swym zdolnościom poznawczym. Pewność od razu zamyka człowieka w jednostronności, skrajności. Ludzie absolutyzujący swoje poznanie, najczęściej kierują się pewnością i bywa, że często osądzają, kategoryzują i szufladkują - tym samym swe zdolności poznawcze uważają za absolutne i bezdyskusyjne, a to tylko zamyka ich na prawdziwy dialog, dlatego trudno z takimi się dyskutuje.

Choć pisząc, wprost o tym nie myślałem, bo chciałem na razie skupić się na samym opisie, to Twój wniosek uważam za słuszny, a do tego jakoś cenny.
Uważam za błąd podejście, w którym ludzie swój stan rozumienia absolutyzują, jako swoiste "posiadanie prawdy". Żaden umysł prawdy nie posiada, co najwyżej ją GENERUJĄC NA BIEŻĄCO w oparciu o dostępne mu zasoby. Każda wygenerowana myśl jest jakoś unikalna, trochę różniąc się od myśli na ten sam nawet temat, pomyślanej wczoraj, czy miesiąc temu. I choć postrzegamy oczywiście pewne cechy pojęć jako stałe, uważamy, że np. myśląc o dodawaniu ułamków zawsze to samo myślimy o dodawaniu ułamków, ale te różnice występują. Przy czym dodawanie ułamków jest przykładem z bardziej stabilnego krańca możliwych myśli - ponieważ jest to względnie dobrze weryfikowalna umiejętność, a do tego nie jakaś bardzo złożona, to różnice będą tu niewielkie. Zupełnie inaczej ma się rzecz z pojęciami uwikłanymi w nasze życie społeczne, w dojrzewanie emocjonalne i intelektualne. Myśląc o miłości w wieku lat 14 i w wieku lat 30 podstawiamy pod owo pojęcie już znacząco różniące się się rzeczy. A do tego spektrum tego, co pod słowem "miłość" ma już większa grupa ludzi jest szerokie. Najczęściej każdy mimowolnie podkłada pod to pojęcie najpierw jakieś najważniejsze, najbardziej emocjonalnie ważne dla niego osoby, potem porównuje też ze znanymi przypadkami miłości innych osób. Ktoś czytający dużo romantycznych książek będzie miał znacząco inny obraz miłości, niż osobnik skupiony na osiąganiu celów praktycznych. Podobnie jest z wieloma innymi "wielkimi" pojęciami jak: prawda, sprawiedliwość, szczęście, spełnienie. One dojrzewają wraz z nami - łącząc życiowe doświadczenia, filtry postrzegania, profile osobowościowe, inteligencję, empatię, umiejętności obserwacji. I nie ma co absolutyzować własnego spojrzenia na tę sprawę - bo pojęcia pojęcia to są takie SŁOWA - BRAMY, coś dającego umysłowi wejście w temat, ale za ową bramą już każdy spotyka coś trochę innego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:20, 19 Mar 2018    Temat postu:

WillGesenius napisał:
Otóż to nie można przeceniać swych możliwości poznawczych, tak odczytałem trochę fragment twojego postu Michale. Gdy mówię, że nie wiem czy mój mózg konfabuluje - wyrażam tymi słowami nieufność do swojej pamięci, ale tylko aby nie wygrała we mnie pewność i aroganctwo, co do swojej pamięci - bezdyskusyjność. To zdrowy nawyk - nie ufać swym zdolnościom poznawczym.
Nie WillGesenius. Neuronauka potwierdza, że to jest istnienie i funkcjonowanie z centrum strachu w mózgu czyli w fenomenie habit hell/"piekła" zwyczaju. Pamiętaj, że czas to konstrukcja psychiczna według której funkcjonujemy w globalnej społeczności. Twoje mózg tak nie funkcjonuje. Aby zbadać mózg, potrzeba uczynić to w miejscu i czasie i można wyciągnąć wnioski co się dzieje w mózgu w danym miejscu i czasie i wyciągnąć kolejne wnisoki jakie czynniki wpłynęły na pierwsze wyniki i pójść dalej przez badanie longitudinal/wzdłużne i zweryfikować, czy te same czynniki spowodują tą samą reakcję mózgu. Żyjąc i funkcjonując z emocji strachu przed swoim mózgiem czy umysłem = oś systemy nerwowe, mózg, serce, fizjologia komórkowa, i środowisko, którym jest wszystko wybierasz wolną wolą funkcjonować z centrum strachu w mózgu z konsekwencjami w swojej fizjologii komorkwej kosztem potylicznych płatów przed czołowych po lewej stronie głowy zwanych jako "geniusz" mózgu. Z wolnej woli pozbawiasz się zatem dostępu do nadanych Ci prawem urodzenia darów kreatywności, wizualizacji Twoich celów życiowych i planowania jak je osiągnąć. Po prostu boisz się żyć.

WillGesenius napisał:
Pewność od razu zamyka człowieka w jednostronności, skrajności.
A niepewnosc nie zamyka?

WillGesenius napisał:
Ludzie absolutyzujący swoje poznanie, najczęściej kierują się pewnością i bywa, że często osądzają, kategoryzują i szufladkują - tym samym swe zdolności poznawcze uważają za absolutne i bezdyskusyjne, a to tylko zamyka ich na prawdziwy dialog, dlatego trudno z takimi się dyskutuje.
To osoby toksyczne z którymi nie warto dyskutować wogole lub przekazać dane w celu pomocy z odczuciem empatii ale bez własnych kosztów uwagi i energii mózgu. To osoby których podświadomość steruje ich życiem a im się wydaje, że sami to czynią.

Michał Dyszyński napisał:
Choć pisząc, wprost o tym nie myślałem, bo chciałem na razie skupić się na samym opisie, to Twój wniosek uważam za słuszny, a do tego jakoś cenny. Uważam za błąd podejście, w którym ludzie swój stan rozumienia absolutyzują, jako swoiste "posiadanie prawdy".
Jest w każdym człowieku ośrodek prawdy. Jest nim dar urodzenia znany jako ludzkie sumienie. Niestety, głos sumienia (termin umowny) to szept i nie każdy go słyszy.

Michał Dyszyński napisał:
Żaden umysł prawdy nie posiada, ...
Umysł to naturalny proces wymiany informacji na zasadzie sprzężenia zwrotnego Matki Natury. Patologia jest zwrotem, bo proces myślowy rozszerza się w tą stronę zamiast w stronę afirmacji życia.

Michał Dyszyński napisał:
... co najwyżej ją GENERUJĄC NA BIEŻĄCO w oparciu o dostępne mu zasoby. Każda wygenerowana myśl jest jakoś unikalna, trochę różniąc się od myśli na ten sam nawet temat, pomyślanej wczoraj, czy miesiąc temu. I choć postrzegamy oczywiście pewne cechy pojęć jako stałe, uważamy, że np. myśląc o dodawaniu ułamków zawsze to samo myślimy o dodawaniu ułamków, ale te różnice występują. Przy czym dodawanie ułamków jest przykładem z bardziej stabilnego krańca możliwych myśli - ponieważ jest to względnie dobrze weryfikowalna umiejętność, a do tego nie jakaś bardzo złożona, to różnice będą tu niewielkie.
To zależy od wielu czynników. Dla przykładu, samopoczucie będzie miało wpływ na myśli jak również pogoda. Chodzi o to żeby starać się nie przeważać częstotliwości myśli w stronę albo patologii, bo to wyniszcza albo w stronę błogości, bo wyniszcza również. Zarządzanie uwaga i energią mózgu to najtrudniejsze wyzwanie dla człowieka, który obecnie "galopuję" wraz z technologia i dowiadujemy się o swoim mózgu coraz więcej i więcej.

Michał Dyszyński napisał:
Zupełnie inaczej ma się rzecz z pojęciami uwikłanymi w nasze życie społeczne, w dojrzewanie emocjonalne i intelektualne. Myśląc o miłości w wieku lat 14 i w wieku lat 30 podstawiamy pod owo pojęcie już znacząco różniące się się rzeczy. A do tego spektrum tego, co pod słowem "miłość" ma już większa grupa ludzi jest szerokie. Najczęściej każdy mimowolnie podkłada pod to pojęcie najpierw jakieś najważniejsze, najbardziej emocjonalnie ważne dla niego osoby, potem porównuje też ze znanymi przypadkami miłości innych osób. Ktoś czytający dużo romantycznych książek będzie miał znacząco inny obraz miłości, niż osobnik skupiony na osiąganiu celów praktycznych. Podobnie jest z wieloma innymi "wielkimi" pojęciami jak: prawda, sprawiedliwość, szczęście, spełnienie. One dojrzewają wraz z nami - łącząc życiowe doświadczenia, filtry postrzegania, profile osobowościowe, inteligencję, empatię, umiejętności obserwacji. I nie ma co absolutyzować własnego spojrzenia na tę sprawę - bo pojęcia pojęcia to są takie SŁOWA - BRAMY, coś dającego umysłowi wejście w temat, ale za ową bramą już każdy spotyka coś trochę innego.
Ale to w dalszym ciągu miłość, która zajmuje się "handlem". Pytaniem jest kiedy człowiek odkryje i czy w ogóle odkrywa w sobie miłość moralną, która "handlem" nie zajmuje się wcale ale inspiruje/uduchawia do rozwoju a konkretnie do godnej akceptacji cierpienia rozwojowego a tym samym zmniejszania cierpienia neurotycznego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:37, 19 Mar 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
...nasz umysł zwraca uwagę naturalnie bez pomocy mózgu w znaczeniu osi umysł/mózg/fizjologia komórkowa/środowisko, bo mózg jest troszkę słabszy elektromagnetycznie od serca. Dlatego w fizjologii komórkowej pojawią się związki skorelowane sercem zanim mózg je uwydatni praca pamięci i zawartości podświadomości. Nie bez kozery serce jest w tradycjach świata opisywane jako kustosz uniwersalnych emocji miłości i strachu i kustosz wartości. Mózg "pobiera" te uniwersalne emocje i nadaje im szczególne znaczenie.

Niewątpliwie to jak myślimy nie jest czymś prostym, jednowymiarowym. Tradycyjny podział jest na rozum i uczucia, można by też mówić o kalkulacji i intuicji, albo o modelach i czystych rozpoznaniach.
W moim przekonaniu wszystkie te podziały są mocno umowne. Nie da się (przynajmniej w zwykłych warunkach) odseparować tych różnych funkcji umysłu - one działają jednocześnie wpływając na siebie na nawzajem na niezliczone sposoby. Wiele z tych wzajemnych uwarunkowań, wpływów nigdy nie zostanie nazwane, opisane w jakimś naukowym reżimie. Gdzieś w tym wszystkim jest nasza WOLA, ten aspekt uświadomionej decyzji, łączący to co rozumiem, to czego pragnę, to jakie przewidywania mam względem rzeczywistości oddziałującej z moimi działaniami. Ta wola przenosi reflektor naszej uwagi z jednych obszarów w inne - dlatego potrafimy się nieraz zmusić do pracy, nauki, bo wiemy, że termin goni, choć ta bardziej bezpośrednio odczuwająca część nas krzyczy w środku: chce coś innego - odpocząć, zabawić się, chcę czuć pozytywną stronę życia. Ale jednak - termin goni, więc bierzemy nasze pragnienia za "twarz", stawiamy im tamę, skupiając się nad tym, co stanowi nasz priorytet w danym momencie.

Te funkcja sterowania uwagą, to istotny element naszego ja. Bo choć ja, jest też personalizowaną formą odczuwania, percepcji, choć jest indywidualnością układania sobie myśli, to ostatecznie najwyraziściej na zewnątrz przajawia się właśnie w tej woli, która już realizuje zadania.
Przy czym jedni ludzie mają tego swojego "wewnętrznego nadzorcę" silniejszego, inni słabszego. Kiedyś, w naiwnych młodych czasach, uważałem, że ludzie są leniwi, słabi, bo w ogóle tacy są (wredni, głupi niejako ze swojej natury). Dziś jestem bardziej pokorny w takim osądzaniu - nie wiem, jaka część lenistwa, słabości w danego człowieka jest rzeczywiście "zawiniona", a jaka wynika z niemożliwych do przekroczenia uwarunkowń - może genetycznych, chorobowych, wynikłych z zastosowania środków chemicznych itp. Nieraz się zastanawiam, gdzie w tym właśnie jest ten "prawdziwy ja", bo natrafiając na jakieś wewnętrzne bariery, orientujemy się, że to nie jest wcale proste, że to co jest łatwe, gdy ciało dobrze funkcjonuje, słucha się swojego "zarządcy", może się zmienić. A gdy człowieka dotknie jakaś niemoc, to nagle orientuje się jak małą moc ma jego wola.
Mamy na ten fenomen termin conscius agent czyli skupienie/ogniskowa uwagi. Biorąc pod uwagę sztormy na oceanie życia, zwracanie ogniskowej uwagi na konkretne cele aby planować ich realizację to nie lada wyzwanie dla człowieka bez patologii chorobowych. Samo dyscyplina jest ogromnym skarbem i życie według planu po lewej/kreatywnej półkuli mózgu czego się pragnie, a po prawej/wykonawcy jak konkretnie te pragnienia spełnić, następnie tą listę "pociąć" na strawne kawałeczki, żeby psychicznie nie ciążyła, wyciszac aktywnośc myśli dla przykładu przez medytację, weryfikowac cele wzledem planu przez samo kontrolę, i weryfikowac, że ogniskowa uwagi znajduje się na celach a nie na nieistotnych artefaktach życia. Wówczas jesteśmy w stanie najwyzszej efektywności umysłu jako procesu i jesteśmy w stanie góry przenosic metaforycznie pisząc. Nasza krew poplynie tam gdzie skierowana jest ogniskowa naszej uwagi. W trakcie medytacji w pozie sivasana instruktor prowadzi nas przez szczególne partie ciała i jak tylko na nie kieruję ogniskową mojej uwagi, to mózg przesyła w nie skoncentrowana energię życiową z szybkością światła.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31258
Przeczytał: 93 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:23, 19 Mar 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
... pragnienia spełnić, następnie tą listę "pociąć" na strawne kawałeczki, żeby psychicznie nie ciążyła, wyciszac aktywnośc myśli dla przykładu przez medytację, weryfikowac cele wzledem planu przez samo kontrolę, i weryfikowac, że ogniskowa uwagi znajduje się na celach a nie na nieistotnych artefaktach życia. Wówczas jesteśmy w stanie najwyzszej efektywności umysłu

Tak, to dogadanie się umysłu z samym sobą, ułożenie sobie priorytetów jest niezbędne dla wybudowania umysłu dojrzałego. Umysł, który sobie nie poukładał samego siebie, będzie "ganiany" przez własne, generowane w nieprzewidywalny sposób, przeczące sobie emocje - jak jedna się skończy, to zacznie się druga, często niszcząc te cele, jakie były w ognisku pierwszej emocji. Cały problem jest więc w tym, aby się zorientować, czego się tak naprawdę chce. Umysł jest rzucany w ten świat w środowisko chaosu - tu sprzeczne tendencje, pragnienia, rozpoznania będą ze sobą walczyły. Umysł niedojrzały, niedogadany sam ze sobą, będzie tylko "ganiał" od jednego "pożaru myśli" do drugiego - starając się zaspokoić jakąś potrzebę przyjemności, a potem walcząc z tymi kłopotami, które po drodze dążenia do owej przyjemności się pojawiły. Jeśli umysł nie dojdzie z tym ładu, jeśli wciąż będzie ganiał za iluzjami jako pies za własnym ogonem, to kiedyś ostatecznie sam oceni się jako wadliwy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:55, 19 Mar 2018    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
... pragnienia spełnić, następnie tą listę "pociąć" na strawne kawałeczki, żeby psychicznie nie ciążyła, wyciszac aktywnośc myśli dla przykładu przez medytację, weryfikowac cele wzledem planu przez samo kontrolę, i weryfikowac, że ogniskowa uwagi znajduje się na celach a nie na nieistotnych artefaktach życia. Wówczas jesteśmy w stanie najwyzszej efektywności umysłu

Tak, to dogadanie się umysłu z samym sobą, ułożenie sobie priorytetów jest niezbędne dla wybudowania umysłu dojrzałego. Umysł, który sobie nie poukładał samego siebie, będzie "ganiany" przez własne, generowane w nieprzewidywalny sposób, przeczące sobie emocje - jak jedna się skończy, to zacznie się druga, często niszcząc te cele, jakie były w ognisku pierwszej emocji. Cały problem jest więc w tym, aby się zorientować, czego się tak naprawdę chce. Umysł jest rzucany w ten świat w środowisko chaosu - tu sprzeczne tendencje, pragnienia, rozpoznania będą ze sobą walczyły. Umysł niedojrzały, niedogadany sam ze sobą, będzie tylko "ganiał" od jednego "pożaru myśli" do drugiego - starając się zaspokoić jakąś potrzebę przyjemności, a potem walcząc z tymi kłopotami, które po drodze dążenia do owej przyjemności się pojawiły. Jeśli umysł nie dojdzie z tym ładu, jeśli wciąż będzie ganiał za iluzjami jako pies za własnym ogonem, to kiedyś ostatecznie sam oceni się jako wadliwy.
Czyli to "dogadanie" się z samym sobą jest ciszą spokoju wewnętrznego, kiedy słowa już są niepotrzebne, bo Święte Przymierze ich nie potrzebuje - jest ciszą pojemną na łaskę uświęcającą :)

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Pon 17:56, 19 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31258
Przeczytał: 93 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:09, 19 Mar 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Czyli to "dogadanie" się z samym sobą jest ciszą spokoju wewnętrznego, kiedy słowa już są niepotrzebne, bo Święte Przymierze ich nie potrzebuje - jest ciszą pojemną na łaskę uświęcającą :)

Nie utożsamiałbym dogadania się wewnętrznego wyłącznie z ciszą. Czasem będzie to cisza, ale innym razem aktywne działanie w ferworze zmiennych wyzwań.
Ogólnie umysł zbliżający się do doskonałości nie ma szczególnych preferencji ciszy, czy też i "nieciszy", on działa wszędzie i zawsze "jak u siebie". Wtedy zanika wręcz różnica pomiędzy ciszą, a mocą aktywnego działania - one są w sobie, wspomagając się nawzajem, a nawet niejako zawierając się nawzajem. To taka cisza w największym ferworze, albo odwrotnie wielka aktywność, rejwach, ekspresja ubrane w spokój, samowiedzę, akceptację tego, co konieczne. A w każdym razie brak jest tam strachu, brak jest prób przeforsowywania doraźnych pragnień, walki o wywyższenie ego. Jest moc rozumienia, moc trwania, moc pomocniczości wywyższającej to co słabe.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Ircia




Dołączył: 04 Lut 2018
Posty: 1031
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: z wyśnionej krainy abstrakcji
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:03, 19 Mar 2018    Temat postu:

Cosik dodam w kontekście mojej dwubiegunówki:
Osobiście największą potrzebę doznawania wewnętrznej ciszy mam w najbardziej skrajnych stanach, a wówczas serio jest o to bardzo trudno, bo albo myśli lecą w wariackim tempie skacząc z tematu na temat albo krążą wokół autodestrukcji, nie są szybkie, ale są zapętlone i upierdliwe. I to i to utrudnia uzyskanie spokoju wewnętrznego a wówczas najbardziej jest potrzebny.

Gdy jest ok tak bardzo mi na tym nie zależy, wtedy po prostu równowaga jest i serio chciałabym aby takich chwil było więcej, ale jest jak jest i choć ogólnie akceptuję siebie, to co mam, to gdybym mogła zmienić jedną rzecz byłoby to właśnie pozbycie się tego gówna.

To ma wpływ na wszystko: zmienia się koncentracja, możliwości skupienia się, umysł działa zupełnie inaczej, serio czasem mam wrażenie jakbym doświadczała bycia trzema osobami po kolei, ale jest w tym na szczęście nadal integralność i do osobowości wielorakiej mi daleko :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
WillGesenius/konto usunię
Usunięcie na własną prośbę



Dołączył: 15 Lis 2011
Posty: 113
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 16:22, 20 Mar 2018    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Nie WillGesenius. Neuronauka potwierdza, że to jest istnienie i funkcjonowanie z centrum strachu w mózgu czyli w fenomenie habit hell/"piekła" zwyczaju. (...) ....którym jest wszystko wybierasz wolną wolą funkcjonować z centrum strachu w mózgu z konsekwencjami w swojej fizjologii komorkwej kosztem potylicznych płatów przed czołowych po lewej stronie głowy zwanych jako "geniusz" mózgu. Z wolnej woli pozbawiasz się zatem dostępu do nadanych Ci prawem urodzenia darów kreatywności, wizualizacji Twoich celów życiowych i planowania jak je osiągnąć. Po prostu boisz się żyć.


Nie odczuwam strachu gdy poddaje w wątpliwość swoje władze poznawcze, raczej czuje szczęście że zachowałem się fair wobec siebie, już nie raz wyprowadzał mnie mózg na manowce - i takiej postawy lubię się trzymać, bo wiem że jestem wobec siebie sprawiedliwy

WillGesenius napisał:
Pewność od razu zamyka człowieka w jednostronności, skrajności.


Cytat:
A niepewnosc nie zamyka?

Uważam że nie zamyka, ponieważ jest otwarta jakoś na prawde, jej wielowymiartowość, gdzie nie jest jeszcze wszystko wypowiedziane jak należy. Daję tym samym margines, że prawda może wyglądać inaczej niż teraz myślę. To jak wierzchołek góry lodowej. Osądzając wierzchołek, dostrzegając wiierzchołek - nie mogę wyrokować o górze. To mi daje spokój wewnętrzny, że wiem że jeszcze niei znam całej prawdy, a ta którą mam może okazać się jedyniie deską. Całego budynku jednak nie znam. To trochę taki banał, ale chyba też się pewnie z tym zgodzisz :)



WillGesenius napisał:
Ludzie absolutyzujący swoje poznanie, najczęściej kierują się pewnością i bywa, że często osądzają, kategoryzują i szufladkują - tym samym swe zdolności poznawcze uważają za absolutne i bezdyskusyjne, a to tylko zamyka ich na prawdziwy dialog, dlatego trudno z takimi się dyskutuje.


Cytat:
To osoby toksyczne z którymi nie warto dyskutować wogole lub przekazać dane w celu pomocy z odczuciem empatii ale bez własnych kosztów uwagi i energii mózgu. To osoby których podświadomość steruje ich życiem a im się wydaje, że sami to czynią.


Cieszę się Dyskurs, że nie ma już tych emocji wplątanych w nasze posty
one chyba przykrywały i deformowały to co mieliśmy do przekazania - tak myślę
Twoje zdrowie
:pidu:


Ostatnio zmieniony przez WillGesenius/konto usunię dnia Wto 16:28, 20 Mar 2018, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:34, 20 Mar 2018    Temat postu:

WillGesenius napisał:
Dyskurs napisał:
Nie WillGesenius. Neuronauka potwierdza, że to jest istnienie i funkcjonowanie z centrum strachu w mózgu czyli w fenomenie habit hell/"piekła" zwyczaju. (...) ....którym jest wszystko wybierasz wolną wolą funkcjonować z centrum strachu w mózgu z konsekwencjami w swojej fizjologii komorkwej kosztem potylicznych płatów przed czołowych po lewej stronie głowy zwanych jako "geniusz" mózgu. Z wolnej woli pozbawiasz się zatem dostępu do nadanych Ci prawem urodzenia darów kreatywności, wizualizacji Twoich celów życiowych i planowania jak je osiągnąć. Po prostu boisz się żyć.


Nie odczuwam strachu gdy poddaje w wątpliwość swoje władze poznawcze, raczej czuje szczęście że zachowałem się fair wobec siebie, już nie raz wyprowadzał mnie mózg na manowce - i takiej postawy lubię się trzymać, bo wiem że jestem wobec siebie sprawiedliwy

WillGesenius napisał:
Pewność od razu zamyka człowieka w jednostronności, skrajności.


Cytat:
A niepewnosc nie zamyka?

Uważam że nie zamyka, ponieważ jest otwarta jakoś na prawde, jej wielowymiartowość, gdzie nie jest jeszcze wszystko wypowiedziane jak należy. Daję tym samym margines, że prawda może wyglądać inaczej niż teraz myślę. To jak wierzchołek góry lodowej. Osądzając wierzchołek, dostrzegając wiierzchołek - nie mogę wyrokować o górze. To mi daje spokój wewnętrzny, że wiem że jeszcze niei znam całej prawdy, a ta którą mam może okazać się jedyniie deską. Całego budynku jednak nie znam. To trochę taki banał, ale chyba też się pewnie z tym zgodzisz :)



WillGesenius napisał:
Ludzie absolutyzujący swoje poznanie, najczęściej kierują się pewnością i bywa, że często osądzają, kategoryzują i szufladkują - tym samym swe zdolności poznawcze uważają za absolutne i bezdyskusyjne, a to tylko zamyka ich na prawdziwy dialog, dlatego trudno z takimi się dyskutuje.


Cytat:
To osoby toksyczne z którymi nie warto dyskutować wogole lub przekazać dane w celu pomocy z odczuciem empatii ale bez własnych kosztów uwagi i energii mózgu. To osoby których podświadomość steruje ich życiem a im się wydaje, że sami to czynią.


Cieszę się Dyskurs, że nie ma już tych emocji wplątanych w nasze posty
one chyba przykrywały i deformowały to co mieliśmy do przekazania - tak myślę
Twoje zdrowie
:pidu:
Dzięki, WillGesenius. Właśnie otrzymałam sprzężenie zwrotne w aspekcie "Rozdziału IV - Metodologia" mojej dysertacji, więc mogę dokonać minimalnych poprawek kosmetycznych i zabrać się za "Rozdział V - Analiza"
.
Zaznaczam ważność środka - tego "miejca" w nas, z którego funkcjonujemy optymalnie w aspekcie energii zyciowej. Każdy z nas jet inny. Ja żyjąc że środka cieszę się życiem i dlatego wszystko mi łatwo przychodzi, bo nie zużywam energii niepotrzebnie.

http://www.sfinia.fora.pl/blog-dyskurs,67/poezja-filozoficzna-philosophical-poetry,10613-50.html#369497

Pozdrawiam serdecznie :*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Filozofia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin