 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35271
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 11:11, 21 Maj 2025 Temat postu: Chrześcijaństwo odrzucające, a chrześcijaństwo otwarte |
|
|
Są w ogólności dwa kierunki modelowania sensu tych zdarzeń, jakie zapoczątkowały chrześcijaństwo (opisane w NT)
Kierunek wykluczający polega na uznaniu, iż tylko to, co wywodzi się z chrześcijaństwa (w silniejszej wersji tylko z jednego odłamu chrześciaństwa - np. z katolicyzmu) ma rację bytu, a wszystko inne jest błędem, herezją, pogaństwem itp.
Kierunek otwarty polega na uznaniu, że chrześcijaństwo DOKŁADA SWÓJ WAŻNY MOTYW do poszukiwania poprawnej relacji człowieka z Bogiem, ale inne religie, kierunki myślenia, filozofie też budują postęp na drodze do zbawienia.
Można te dwa kierunki zilustrować biblijnymi frazami:
Kierunek wykluczający, integrystyczny głosi, iż kto nie jest z nami (ściśle, formalnie, w maksymalnym posłuszeństwie autorytetom swojej grupy religijnej), ten jest przeciw nam.
Kierunek otwarty, inkluzywny opowiada się uznaniem frazy "kto nie jest przeciw nam, ten jest z nami".
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24075
Przeczytał: 103 tematy
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Śro 14:15, 21 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Buddyści są z chrześcijanami czy też przeciw nim?
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35271
Przeczytał: 78 tematów
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 17:05, 21 Maj 2025 Temat postu: |
|
|
Semele napisał: | Buddyści są z chrześcijanami czy też przeciw nim? |
To jest właśnie ten rodzaj pytania, na które ja pryncypialnie nie udzielam odpowiedzi, z racji na sposób jego postawienia. A, z racji na to, ze podobne w stylu pytanie zadajesz mi już nie wiadomo który raz, chyba przynajmniej raz warto byłoby wyjaśnić, dlaczego mam takie podejście.
Moja niechęć do takich pytań wynika z kilku powodów:
1. Pytanie rozszerza temat wątku właściwie nie wiadomo z jakiego powodu w nieokreśloną strone - była mowa o chrześcijaństwie, tu nagle wrzucony został buddyzm. Czasem wrzucenie nowego kontekstu ma pewien sens, ale...
wtedy przynajmniej wrzucający ten nowy kontekst powinien UZASADNIĆ, DLACZEGO uważa, iż ta kwestia jest istotna w kontekście tematyki wątku. Ja tu nie widzę tego nawiązania, co oznacza, że postrzegam takie zagadanie o buddyzm wyłącznie jako rozmydlanie tematu wątku, jako przekształcanie ważnej sprawy w gadkę o wszystkim i niczym, w pogaduchy luźne. A, jak już nieraz pisałem, zależy mi na konkluzywności rozważań i trzymaniu się tematu wątku.
2. Pytanie postawiono tak, że mamy tu generalizowanie poglądów zarówno buddystów, jak i chrześcijan. Z doświadczenia wiem, że są RÓŻNI buddyści, a także RÓŻNI chrześcijanie. Jeślibym miał na pytanie odpowiedzieć, to staję przed dylematem: czy udawać, że jestem taki głupi, aby uważać zarówno chrześcijan jak i buddystów za jednolitą ideową grupę i w tym stylu bezpośrednio odpowiedzieć?... To by oznaczało, że przyznaję się do głupoty, do tego, że nie dostrzegam złożoności postaw w tak wielkich populacyjnie grupach ludzi jak buddyści i chrześcijanie. To już wolę na takie pytania w ogóle nie odpowiadać. I w ogóle jak się ktoś mnie pyta o cokolwiek, w czym najpierw dokonał skrajnego uproszczenia spraw, to ja raczej zignoruję takie pytanie, bo będę uważał je za źle postawione, a w przypadku gdybym zaczął się męczyć komponowaniem na nie odpowiedzi, to wyszedłbym (przynajmniej we własnych oczach) na durnia.
3. Generalizowanie jest też samego tego "za czy przeciw". Gdyby ktoś miał odpowiedzialnie oceniać przekonania buddystów i chrześcijan, to pewnie by się spotkał z sytuację, że jakaś część kwestii może być "za", inna "przeciw". Zaś w postawieniu pytania nie ma wyjaśnione, o jakie aspekty sprawy pytającemu konkretnie chodzi - pytanie jest PRZECIW CZEMU w ogóle jest kwestia. Czyli znowu, odpowiadając wprost na to pytanie (szczególnie w krótkiej "treściwej" odpowiedzi typy "buddyści są za", albo "buddyści są przeciw") wyszedłbym (przynajmniej przed własnym rozumem, który ma świadomość złożoności sprawy) za durnia.
4. Jest jeszcze opcja, w której bym próbował z jednej strony jednak owo pytanie obsłużyć komentarzem, a przy okazji się jakoś wyplątać z tych narzuconych mi pytaniem generalizacji i uproszczeń, czyli gdybym (może... jedna z opcji potraktowania pytania jako tako intelektualnie uczciwie) zaczął cierpliwie tłumaczyć, że jest X (głównych) przekonań w tej kwestii u buddystów, Y u chrześcijan, że owo prost "za czy przeciw" oznacza konieczność sformułowania rozpadu zagadnienia na podtematy, z których każdy potem jest potraktowany osobno i rozkminiony w swoim wątku. Tak mógłbym zrobić, ale wtedy zapewne od Semele dostałby mi się komentarz, jak "piszę mętne długie posty". Czyli też wyszedłbym na durnia. W każdym razie wg mnie na tak ogólnikowo postawione pytanie nie ma intelektualnie wartościowej (a relatywnie krótkiej) odpowiedzi.
5. Efektem końcowym jest mój odbiór takiego pytania, że właściwie jego intencją jest "pogadaj sobie, Michale, cokolwiek, a ja wtedy będę mieć swoją satysfakcję, że udało mi się skłonić cię do pisania, choć tak naprawdę to jest tylko jakieś pierwsze lepsze, co mi się skojarzyło, a nie mam ochoty poważniej zgłębiać tej sprawy". W moim odbiorze takie postawienie pytania (i podobnych) ma na celu zrobienie ze mnie durnia, z jednoczesnym pochlebieniem sobie przez pytającego, że oto ktoś zareagował na życzenie bycia dostrzeżonym i obsłużonym w rozmowie.
Semele. Jeśli chcesz, abym w ogóle Ci odpowiadał, nie stawiaj mi takich ogólnikowych, generalizujących pytań, bo w moim odbiorze są one formą zlekceważenia mnie jako osoby, która jest odpowiedzialna za to, co pisze. Ty może tego nie rozumiesz, bo masz inna strukturę emocji i rozumienia, bo dla Ciebie samo "pogadanie sobie" stanowi najwyraźniej wartość. Może i jest to wartość dla Ciebie, a także może sporej grupy ludzi. I ja nawet nie neguję, że bycie w relacji może mieć sens. Ale ja jestem innym człowiekiem. Dla mnie nie jest wartością samo trwanie w relacjach, które są samym tylko procedowaniem tego, że "tu jestem ja, tam jesteś tym, fajnie, że teraz gadamy sobie". Dla mnie wartością jest GŁĘBOKO ZAANGAŻOWANE POSZUKIWANIE SENSÓW I KONKLUZJI, W DUCHU MOŻLIWIE RYGORYSTYCZNEJ ODPOWIEDZIALNOŚCI ZA SŁOWO. W świetle tych moich wartości gadanie dla samego gadania, odpowiadanie tylko po to, aby zaznaczać swoją obecność i czuć z kimś kontakt jest formą zgrzeszenia wobec swojego intelektu, który traci wtedy czas, zamiast się doskonalić. Co prawda w życiu nieraz gadam z ludźmi "po próżnicy, aby się poczuli, że mają do kogo otworzyć usta", ale najczęściej wtedy, ja się rzadko odzywam, a pozwalam się drugiej stronie wygadać, czuję się jak terapeuta, nie traktuję tej drugiej strony intelektualnie poważnie, tylko po prostu OFIAROWUJĘ MOJĄ CIERPLIWOŚĆ. Jest to tryb kontaktu z ludźmi, w którym wiem, że tracę swój czas, nie czerpię z tego osobistej satysfakcji, bo po prostu jest to sytuacja typu "odpękać swoje, wytrzymać, a potem gdzieś odpocząć, po tych ciężkich chwilach, które się ofiarowało bliźniemu na zasadzie dobrego uczynku, połączonego z jakąś postacią umartwienia się".
Tutaj na sfinii jednak najczęściej nie mam zamiaru się umartwiać. Może w wyjątkowych sytuacjach bym od tej zasady odstąpił, ale to wyjątkowo.
Jeślibyś chciała, abym odpowiadał na moje pytania, to stawiaj je tak, abym miał podstawy wierzyć, że to, o co pytasz, już jest przez Ciebie przemyślane na tyle, aby WYŁONIŁ SIĘ KONKRETNY PROBLEM, a więc zależy Ci na w miarę konkretnej odpowiedzi. Bo jak pytasz tak ogólnikowo, to ja odnoszę wrażenie, że mnie luźno zagadujesz, wymuszasz "zatrudnienie mnie" przy pisaniu, zawracasz mi głowę, tylko po to, aby zaliczyć sobie satysfakcję, że coś zrobiłem na Twoje życzenie. A ja takie podejście wobec mnie traktuję jako lekceważenie mojego czasu, energii, mojej osoby.
Bo - wbrew pozorom - ja nie mam wcale "parcia" na pisania, czy gadanie z kimś i w związku tym z nie ucieszę się, że ktoś w ogóle przeczytał mój post, a potem odpowiedział. Cieszę się, jeśli czuję, że MAM INTELEKTUALNEGO PARTNERA w dyskusji, czyli gdy ten drugi ktoś ZROZUMIAŁ, o czym mowa, JEST DLA NIEGO WAŻNE to, o czym jest dyskusja, z zaangażowaniem myśli o tym, co się w dyskusji objawiło, POSZUKUJE KONKLUZJI w danej sprawie.
Daleko posunięta ogólnikowość pytania (szczególnie w sytuacji, gdy dodatkowo psuje ono klarowność wątku) zwiastuje mi właściwie to, że pytającemu tak szczerze na odpowiedzi nie zależy, a dodając to, że nie da się na takie pytanie odpowiedzieć w sposób intelektualnie odpowiedzialny, dla mnie to będzie sygnałem, aby takim pytaniem nie zaprzątać sobie głowy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|