Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Posłuszeństwo kontra sumienie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 16:40, 12 Lis 2023    Temat postu: Posłuszeństwo kontra sumienie

Czym jest sumienie człowieka?
Wpatrując się mentalnie trochę w osobiste intuicje, trochę w to, jak w praktyce językowej słowo "sumienie" jest używane, skłaniałbym się ku następującej propozycji zdefiniowania tej idei:
Sumienie jest funkcją umysłu polegającą na odróżnianiu dobra od zła na bazie tego, co w tym umyśle wewnętrzne, osobiste, w szczególności o empatię, poczucie sensu spraw, ich rozumienie.
Sumienie jest funkcją wewnętrzną, która m.in. dlatego wewnętrzną być musi, że ma zadziałać w każdych okolicznościach, także tych zupełnie nieprzewidywalnych. A nawet jakoś tam przewidywalne okoliczności i sytuacje, zawierają w sobie niemal zawsze aspekty różnicujące pod jakimś względem, są bliżej bądź dalej granic uznawania pojęć, rozpoznawania intencji, stanów psychicznych. Sumienie, jeśli ma być skuteczne, musi poradzić sobie ze złożonością każdej sytuacji, w jakiej przyjdzie decydować o tym, co jest dobre, a co złe. Każde rozpoznanie rzeczywistości jest jakoś indywidualne, każda sytuacja zawiera unikalne elementy, których nie sposób jest przewidzieć, jakie będą, czyli jak uwzględniać ich wagę i rolę w całościowej ocenie. Dlatego do swojego działania sumienie musi mieć autonomię, musi być panem i władcą osoby.

Posłuszeństwo z kolei należałoby chyba zdefiniować jako paradygmat decydowania w sposób, który umniejsza osobiste rozpoznania spraw, nadając priorytet czynnikowi zewnętrznemu - autorytetowi, sformułowaniom jakiegoś prawa, wymogom jakiejś umowy, doktryny. Realizacja posłuszeństwa praktycznie nigdy nie jest absolutna, bo aby być posłusznym, trzeba skądś ustalić na czym w ogóle posłuszeństwo w danym przypadku miałoby polegać. To tymi wolnymi i spontanicznymi funkcjami umysłowości rozstrzygamy konflikty różnych rozpoznań, rozpoznajemy własne intencje (coś tak osobistego, a jednocześnie tak mogącego odmienić klasyfikację czegoś jako "dobre" vs "złe"), to tym co twórcze, czyli nieprzewidywalne w pełni, a więc niedające się zawrzeć w żadnym wcześniej zapisanym, czy wypowiedzianym sformułowaniu zrealizuje się owo postawienie granicy - z tej strony jest dobro, a z tamtej już zło.
Posłuszeństwo - z samej swojej definicji - jest czymś przeciwstawnym sumieniu. Jest ono takim przynajmniej w tych wszystkich przypadkach, gdy werdykt oparty o sumienie jakkolwiek byłby odmienny od werdyktu wynikającego z użycia przez umysł nagięcia się do posłuszeństwa.
Powyższe obowiązuje niezależnie od zagadnienia, o którym mowa, osób uczestniczących, wagi spraw, a nawet zewnętrznie postrzeganych przesłanek do uznania świętości tego, co jest przedmiotem rozstrzygania dobra vs zła. Działanie sumienia jest bowiem z definicji przeciwne uległości temu, co zewnętrzne, zaś posłuszeństwo jest właśnie wobec tego zewnętrznego czegoś okazaniem uległości. Tak będzie we wszystkich typach zagadnień - społecznych, ekonomicznych, prawnych, religijnych. Bo albo panem jest owo coś w umyśle, czyli sumienie (co w licznych systemach religijnych pochodzi od samego Boga, jest formą najwyższego daru dla człowieka), albo panem jest coś zewnętrznego.

Posłuszeństwo absolutne jest też - właściwie z definicji - rezygnacją z odpowiedzialności i wolności. Bo jeśli ktoś stawia sprawy na zasadzie "zrobię każdą rzecz, dosłownie wszystko, co mi każą", to taki ktoś wyrzeka się swojego sumienia, swojej odpowiedzialności.
Jeśli ktoś (niezależnie od sprawy, od okoliczności, od osób uczestniczących) zaś jednak chciałby postawić gdzieś granicę pomiędzy swoją uległością wobec nakazu zewnętrznego, to powstaje pytanie; JAK/CZYM tę granicę będzie wyznaczał?...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 17:36, 12 Lis 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:56, 12 Lis 2023    Temat postu: Re: Posłuszeństwo kontra sumienie

Nie sposób jest eskalować w człowieku postawy posłuszeństwa nie degradując automatycznie sumienia. Im bardziej przekonamy umysł "to nie ty masz prawo decydować", tym częściej tej umysł tę dyrektywę WYKONA. A jeśli ją wykona, to znaczy, że zrezygnuje z użycia swojej empatii, z dokonanych rozpoznań spraw, ze szczerości rozumienia.
Na rzecz czego ten umysł może zrezygnować ze szczerego osądu?
- Wyłącznie na rzecz CHAOSU.
Bo - wbrew mniemaniom piewców ślepego posłuszeństwa - nawet realizacja celu "będę posłusznym" sama w sobie będzie potrzebowała jakiejś postaci tego, co wcześniej postawą posłuszeństwa zostało poniżone. Aby być posłusznym, trzeba bowiem ustalić:
- CZEMU mam być posłusznym (zrozumieć sens dyrektywy posłuszeństwa)
- W JAKI SPOSÓB się jest posłusznym, uwzględniając bieżące okoliczności, odmienności spraw, w stosunku do (zwykle ogólnej) dyrektywy, której mamy być posłuszni.
Każda sytuacja, w której ktoś chciałby być czemuś posłusznym, jest jakoś konkretna, indywidualna, jedyna w swoim rodzaju, więc trzeba jakoś DOPASOWAĆ wymóg posłuszeństwa do niej właśnie. A to dopasowanie, ta INTERPRETACJA już jest dokonywana na bazie własnych, osobistych przekonań, prywatnego myślenia, zdobytych unikalnych doświadczeń życiowych. Bez tego wszystkiego nie da się posłuszeństwa zastosować w konkretnej sytuacji.
Umysł postawiony wobec sprzecznych celów, czyli
- wobec celu: umniejszaj własne rozpoznania
a jednocześnie wobec konieczności
- użyj własnych rozpoznań, aby się zorientować, jak posłuszeństwo w tym konkretnym przypadku zrozumieć i zastosować.
zgłupieje...
Ten umysł nie będzie wiedział, co począć z tym fantem, że ma jednocześnie wykonać dwie dokładnie sprzeczne ze sobą dyrektywy. Zapewne przy tym wpadnie we frustrację, pogubi się. Potem reakcje bywają różne, ale wszystkie one mają gdzieś w tle takie "deski ratunku" wychodzenia ze sprzeczności jak:
- zakłamywanie tego, co się robi
- zaprzeczanie sobie samemu w przypadkowy sposób
- odskakiwanie w emocje, aby w nich szukać rozstrzygnięcia
- robienie ogólnego zamieszania i chaosu w myślach, odczuwaniu, działaniu.
Bo najbliżej realizacji polecenia sformułowanego jako: rób coś, jako nie ty, nie używając swojego umysłu, który został uznany za wadliwy i szkodliwy jest robienie owego czegoś z domieszaniem tam zaprzeczeń, chaosu, dodatkowych utrudnień. Wtedy umysł z jednej wykazuje się, że nie jest bierny, czyli że jednak posłuszeństwu czyni zadość, ale z drugiej ma wytłumaczenie przed zarzutem, że to "robi on" (jako że on, jako ten wadliwy, nie powinien robić), bo sobie przecież to, co wymyślał, sam za chwilę popsuł. Czyli to nie on tu zadziałał, tylko jakiś przypadek, jakieś chaotyczny czynniki. W ten sposób działając, umysł jest najbliżej intuicyjnej postaci zrealizowania powyzszej, sprzecznej logicznie dyrektywy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31336
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:25, 13 Lis 2023    Temat postu: Re: Posłuszeństwo kontra sumienie

W przypadku posłuszeństwa w obszarze wiary - gdy jakieś doktryny są człowiekowi przedstawiane jak te, w jakie należy wierzyć, powstaje pytanie podstawowe: CZYM SIĘ WIERZY?
Jest ten "podmiot wierzący" (w jakiś sposób samodzielny, mający prawo do uznawania swojego stosunku do przedmiotu wiary), czy go nie ma?...
A może podmiot wierzący, powinien aktywować się tylko na początku, jakimś aktem swojej decyzji, przyjąć coś mu przedstawianego do wierzenia, a potem zwinąć do poziomu minimalnego, może zerowego?...

Przeciwstawianie posłuszeństwa osobistej decyzji stawia pytanie KTO ma być posłuszny?
Bo od pewnego poziomu wymagalności posłuszeństwa ów "ktoś", komu odmawia się prawa do wyboru zgodnego z jego przekonaniami, z racji na posłuszeństwo, zaczyna karleć, redukuje się do czegoś nieużywanego.
W "idealnym" przypadku, czyli tam gdzie posłuszeństwo jest w pełni wprowadzone, nie ma wolnych osób, są tylko automaty.
Czy aby na pewno piewcom posłuszeństwa chodzi o to, aby mieć rzeczywistość "zaludnioną" automatami?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Katolicyzm Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin