Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Michał o sobie
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35634
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:01, 30 Cze 2025    Temat postu: Re: Michał o sobie

Pryncypialnie odrzucam akceptowanie czegokolwiek mającego światopoglądowy wydźwięk, jeśli powodem ku temu miałaby być emocjonalna presja.
Mogę ulec emocji, ale jedynie w kwestiach personalnych - na zasadzie empatii.

Natomiast presyjny charakter przekazu w kwestiach intelektualnych, światopoglądowych traktuję jako fałsz z definicji.

Jeśli ktokolwiek w dyskusji (o intelektualnym charakterze) zaczyna pogrywać groźbami, epitetami, oskarżeniami personalnymi, to ja - w zasadzie już nawet nie potrzebując żadnych dodatkowych uzasadnień - jestem w sobie odgórnie zobligowany do potraktowania słów takiej osoby jako domyślnie kłamliwych, wynikających z intencji manipulacji.


Taką mam odgórną zasadę.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35634
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:05, 01 Lip 2025    Temat postu: Re: Michał o sobie

Po wielu dziesiątkach lat kontaktowania się z ludźmi okazujacymi mi niechęć, albo brak zaufania, przyjąłem zasadę, że jeśli ktoś mi nawet jeden raz okaże taką niechęć, nieuzasadniony wiedzą brak zaufania, to będzie zakwalifikowany do grona osób, z którą RACZEJ NIE INICJUJĘ rozmowy, nie mówię, co mi leży na sercu, nie zagaduję, a co najwyżej odpowiadam - możliwie zwięźle formułując myśl - na zadane mi pytania. Bo skoro komuś moje słowa nie odpowiadają, czemu daje wyraz niechętną reakcją, a mi też rozmowa z kimś jawnie niechętnym sprawia głównie przykrość, to po co mielibyśmy się nawzajem męczyć?... :shock:

Życie mnie nauczyło, że niechętnych z nastawienia osób po prostu najczęściej nie sposób jest udobruchać. Większość z takich osób reagowała bardzo niechętnie, wręcz często prowokacyjnie na moje próby okazywania życzliwości, czasem wręcz podkładania się im (z intencją: niech się poczują lepiej, skoro mają takie trudne emocje...). Ale nic nie daje, takie osoby w większości wciąż są przepełnione złością, gniewem, wciąż okazują niechęć. Więc już z mojej strony wychodzenia naprzeciw nim nie należy się raczej spodziewać - jak mają, jak okazują, tak niech mają. Ja się usuwam, dla dobra obojga stron.

W rzeczywistości nieraz podejmuję drugą, trzecią, czasem piątą i siódmą próbę okazania życzliwości nawet pomimo okazania mi niechęci. Ale to już będzie
- po pierwsze na zasadzie okazanej mojej łaski (domyślnie moja życzliwość im się bowiem nie należy).
- a po drugie, na najmniejsze okazanie mi niechęci, z zasady staram się wycofywać z tej życzliwości, której ktoś docenić nie umie.
Przy czym nie okazuję agresji, nie kontruję niechęci swoją niechęcią; tylko się usuwam z układu, dbając najbardziej o to, aby na przyszłość raczej unikać kontaktu z niechętnymi mi rozmówcami.

W internecie robię częstsze wyjątki, bo tutaj jest większa bariera odległości i czasu (nie od razu padają odpowiedzi), więc mam tu większą tolerancję. Poza tym wymówką dla mnie dla podtrzymania kontaktu jest sytuacja, gdy temat dyskusji, czy nieszabllonować jego ujęcia mnie wyraźnie zaciekawia. Wtedy mogę czasem przeboleć nawet chamskie wobec mnie zachowania. Ale to musi być naprawdę ciekawy temat.

Mam zwyczaj szanować postawę niechęci wobec mnie. Tak jak i ja nie przepadam za niektórymi osobami, a wtedy wolę ich unikać, tak samo gdy ktoś nie przepada za mną, to ja to staram sie uszanować, nie narzucać takiej osobie, która na pewno ma bardziej atrakcyjnych dla siebie partnerów do kontaktów wzajemnych, więc moja osoba będzie dla nich jedynie zawalidrogą życiową.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 14:14, 01 Lip 2025, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 35634
Przeczytał: 67 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:28, 03 Lip 2025    Temat postu: Re: Michał o sobie

Od jakiegoś czasu "poluję" na pojawiające się we mnie pragnienia, emocje, ambicje, które by miały powiększać moją ważność, wywyższać mnie, czynić lepszym od kogokolwiek, jak i łączyć z tą, czy inną grupą ludzi. Nawet "niewinne" pragnienia akceptacji, albo bycia lubianym traktuję z domieszką autocenzury. Plan jest taki, aby ZYSKAĆ SUWERENNOŚĆ umysłu nad tego rodzaju pragnieniami.
Myślenie poprawne, obiektywne powinno być niezależne od poszukiwania wywyższenia społecznego, akceptacji - myślenie MA BYĆ W SOBIE I NIEZALEŻNE, czyli jego obiektywizm powinien być najwyższą wartością.
Nie oznacza to, że zupełnie chcę porzucić aspekt akceptacji w kontaktach z ludźmi, ale raczej to, że chcę od odseparować od MYŚLENIA DĄŻĄCEGO KU OBIEKTYWIZMOWI. W trybie kontaktu empatycznego, emocjonalnego wspomniane ambicje i pragnienia gdzieś tam naturalnie się objawiały, będą "przeciekały", to mentalnego obrazu.

Z zasady zatem stawiam swoją osobę na pozycji samotności, niezależności. Tak ma być, że cennym jest nawet bycie z lekka odrzucanym, wzgardzonym, zlekceważonym. Bo jak człowiek się do tego stanu nie przyzwyczai, to będzie podlegał ciśnieniu oszukiwania swoich rozpoznań tak, aby zaspokajać owe pragnienia społeczne. A zakłamywanie czegokolwiek w rozpoznaniach jest grzechem podstawowym, do którego nie chcę dopuścić.
Jak "poluję", na te uczucia?
- Blokując aktywności, które miałyby ku spełnianiu się prowadzić
- Ganiąc się za każdą próbę ulegania im
- Stawiając sprawy tak, jakby moje ego, moja osoba była zupełnie nieistotna w danym kontekście.
- Drobiazgowo rozliczając się z obserwowanych emocji, w celu przynajmniej obserwacji tych niechcianych uczuć, a najlepiej po ich zaobserwowaniu "ubicie ich", jeśli zaś się nie da, to przynajmniej "minięcie", przekierowanie na boczny tor.
- Wchodząc świadomie w takie sytuacje życiowe, które raczej prowadzą w stronę samotnictwa, alienacji od przeżywania kontaktów społecznych, nie te kontakty zintensyfikują.
- Analizując wpływy pragnień społecznych na rozpoznania, badając te wpływy, próbując świadomie nimi zarządzać (a w żadnym wypadku nie przyjmować wygodnej perspektywy, w ramach której, skoro nie chcę, aby emocje społeczne wpływały na moje rozpoznania, to z tytułu samego tego niechcenia mogę sobie odpuścić problem czy/jak się ten wpływ objawia).
- Stawiając przed sobą perspektywę: Michale, jesteś sam! I tak jest dobrze, tak ma pozostać!
- W pewien sposób "lubując się" w tych negatywnych wobec mnie sygnałach, jakie nieraz dostarczają mi ludzie. Jeśli ktoś okazuje mi brak akceptacji, to ja nie tylko nie zamierzam wypierać tego, że mi akceptacji odmówiono, ale wręcz w sobie rozwinę tego uświadomienie, uznam, iż ów stan jest trwały, a więc mam przynajmniej z tą osobą "z głowy" problem zabiegania o jej względy, czy przejmowania się jej opinią o mnie.

Robię tu oczywiście wyjątek dla mojej rodziny, znajomych, ale też czuwając, aby te kontakty nie wpływały na obiektywizm moich osądów. Poza tym to podejście z założenia ma nie wpływać na moją sympatię do ludzi, a jedynie na rozpoznania obiektywnych aspektów rzeczywistości. Ludzi dalej lubię, niektórych kocham, wszystkich staram się szanować. Ale nie dopuszczam do tego, aby owe uczucia zaburzały mi postrzeganie.

Mając obiektywizm i dystans wobec podległości społecznych jako cel, żywię nadzieję, że nie stoczę się na pozycje zakłamywania zbrodni, krzywdy w imię jakiejś "naszości", w imię wywyższenia narodu, "obrony interesów" itp. itd. Bo jeślibym miał zostać zbrodniarzem w sposób, który pokazał np. hitleryzm, a teraz który odżywa w putinowskiej - nazistowskiej Rosji, prowadząc do usprawiedliwiania zabijania, to lepiej byłoby mi się nie narodzić, albo lepiej byłoby mi jak najszybciej zakończyć moje życie.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 11:24, 03 Lip 2025, w całości zmieniany 6 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11
Strona 11 z 11

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin