Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Piekło, czyli stan potępionego człowieczeństwa
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:37, 17 Lip 2015    Temat postu: Piekło, czyli stan potępionego człowieczeństwa

Od jakiegoś czasu funkcjonuje na moim blogu wątek poświęcony Rajowi - hipotetycznemu stanowi umysłu, w którym tenże umysł chce się znajdować, w którym jest szczęśliwy. Obiecałem hushekowi, że zajmę się też stanem przeciwstawnym, umownie określanym jako PIEKŁO. Tutaj spróbuję ten temat ruszyć.
Od razu chcę zastrzec, że podobnie jak to były w moich rozważaniach o raju, nie zamierzam zbytnio (a już na pewno nie ostatecznie rozstrzygająco) odwoływać się do źródeł religijnych, czyli nie zamierzam odwzorowywać piekła biblijnego. To będzie "moje piekło", podobnie jak w wątku o raju staram się opisywać "mój raj". Choć pewnie czasem będę czerpał pewne z Biblii, czy może innych ważnych ksiąg ludzkości. Jednak głównym celem będzie praca z własnym umysłem - wczuwanie się w to, co stanowi dla owego umysłu upadek, słabość, cierpienie, zło. Bo to mam blisko siebie, o tym mogę pisać, nie narażając się na zarzut, że jakiegoś fragmentu świętego pisma nie zrozumiałem. Będę więc pisał OPINIE, tak jak mi się wydaje, a nie ogłaszał jakąś nową religię objawionych mądrości i prawd. Innych zapraszam do podyskutowania też w tym duchu - czyli bez wikłania się w nierozstrzygalne spory co miał na myśli autor jakiejś księgi sprzed 3ch tysięcy lat.

Dlaczego w ogóle warto rozważyć ideę piekła?
To pytanie wydaje się o tyle zasadne, że ponoć nawet wielu chrześcijan odrzuca przekaz na temat piekła - oni nie wierzą, że piekło w ogóle istnieje. Poza tym problem ten wydaje się być czysto teoretyczny dla ateisty, który jest przekonany, że śmierć ciała, to śmierć świadomości, więc dyskusja o piekle jest czysto akademicka.
Ja jednak uważam, że nawet dla tych osób, które nie wierzą w piekło rozumiane jako kara dla dusz po śmierci, jest sens zastanowić się nad samą ideą zła, upadku, umysłu w stanie cierpienia. Takie spojrzenie z perspektywy wielkiego piekła, może być niezwykle kształcące (pomocne) w zrozumieniu tego, czym są nasze codzienne życiowe "piekełka", co tak naprawdę sprzeciwia się w nas szczęściu, spełnieniu życiowemu. To wszystko nabiera nowych barw, nowego zrozumienia, gdy na początek postawimy sobie pytanie, o zło i cierpienie "w stanie czystym", wiele (negatywnych) rzeczy może wtedy okazać się pozornych, łatwych do pokonania, samym tylko uświadomieniem sobie istoty sprawy.

Piekło na sposób naiwny
Na początek chyba warto wspomnieć o piekle na sposób naiwny (a takie jest często piekło wyobrażane sobie przez ludzi wiary, ludzi dosłownie rozumiejący pewne sformułowania). Piekło jako ogień spalający duszę człowieka. Czyli co - w piekle byłyby pierwiastki (przynajmniej tlen), który łączyłby się z jakimiś cząsteczkami grzesznika w reakcji spalania?...
To brzmi idiotycznie. Wg mnie "ogień" w pismach religijnych jest symboliczny - wskazuje na pewną właściwość bytu odrzuconego umysłu: unicestwianie się tegoż umysłu.

Umysł odrzucony
W moim przekonaniu koncepcja piekła da się najkrócej sprowadzić do takiego sformułowania - piekło, to stan, w którym umysł zostaje odrzucony, potępiony. Od raz pojawia się dość podstawowe pytanie: PRZEZ KOGO ów umysł miałby być odrzucony?
I tu, przy tym pytaniu, się dopiero zaczynają te schody...

W religii, w typowym podejściu, odpowiedź jest niemal oczywista - chodzi o odrzucenie przez Boga. Nie neguję całkiem tej opcji, ale stawiam pytanie: czy na pewno (albo czy "tylko" i czy w pierwszej kolejności) piekło jest odrzuceniem przez Boga?
A przez kogo innego? - od razu można by spytać.
Ano można - jest tu jeszcze drugi "gracz" - sam umysł, który może decydować. Piekło może być więc odrzuceniem umysłu PRZEZ SAMEGO SIEBIE!
Bo jeśli umysł odrzuci sam siebie, to nic i nikt nie może mu pomóc. Nawet Bóg. Nawet jeśli Bóg będzie najbardziej, chciał, będzie najbardziej miłosierny. Co ciekawe tę wersję piekła potwierdzają niektóre doświadczenia mistyczne - tzn. jakaś część ludzi opowiada, że nawiązała jakąś formę kontaktu z tamtym światem, a w niej wizja piekła jakże często jest taka, że to grzesznik sam się potępia, sam uważa się za niegodnego bycia zbawionym. Rozważmy tę opcję (nie narzucam, aby w nią od razu wierzyć, ale rozważać można zawsze, tym bardziej, że jest ona ciekawa i obfitująca w ważne wnioski, także z innych powodów)
Więc umysł sam się potępia...
Głupi jakiś....
- Taka jest pierwsza myśl. Po co samemu się potępia? Żeby cierpieć? Masochista?...
Ano, jeśli nie widzi innej ścieżki, jeśli wszystko w nim krzyczy, że tak właśnie jest... Jeśli jego myśl, do czego by się nie dotknęła, wraca z komunikatem - bez sensu, źle, nie wiem co z tym zrobić, aby było dobrze :cry: :-> :(
Ludzie w depresji - ci w dobrze znanym nam świecie - są w trochę podobnej sytuacji. Przecież mogliby jakoś sobie "uświadomić", że nie jest tak źle, że często mają lepiej (finansowo, rodzinnie), niż inni ludzie, że nic im nie grozi, że w ogóle jest OK. A oni uparcie siedzą zgaszeni, mają myśli samobójcze, chcą przerwać swoje istnienie. Dlaczego nie są "rozsądni"?
Kiedyś dawno temu uświadomiłem sobie, że oderwanie się od tego co bieżąco widziane jest bodaj najtrudniejszym zadaniem dla umysłu. Jeśli masz negatywne nastawienie, to w zdecydowanej większości przypadków nie znajdziesz przełącznika, który po zrobieniu "pstryk" zmieni owo nastawienie na pozytywne, szczęśliwe. Przy czym jeszcze w naszym "realnym" świecie jest o tyle dobrze, że mamy jakieś rozpraszacze, którymi możemy próbować wyrywać ludzi z depresji - zaprosić ich na fajną imprezę, dać coś dobrego do zjedzenia, być miłym i życzliwym. Chociaż pomaga to rzadko, to czasem jednak przynosi jakieś pozytywne skutki.
Teraz wyobraźmy sobie umysł, który nie ma nic zewnętrznego, do czego mógłby się odnieść, aby się wyrwać z własnych myśli i osądów, a jednocześnie ten umysł chciałby sobie udowodnić jakoś, że jest dobrze, że jego istnienie ma sens, że warto czuć, myśleć, funkcjonować. Ale na starcie widać te złe rzeczy, złe wspomnienia. Jak się z nich wyrwać?...
Ja, myśląc, pisząc w tym wątku o piekle, w ponad 90% procentach będę myślał o PIEKLE WŁASNEGO UMYSŁU, a nie jakiejś hipotetycznej przestrzeni, do której człowieka "zsyła" Bóg. Wg mnie Bóg nie musi nikogo zsyłać do piekła - on robi co tylko możliwe, aby przerwać samoistne staczanie się umysłu w otchłań. Naprawdę wszystko co możliwe. Ale nie wszystko się da, jeśli weźmiemy pod uwagę, że umysł ma autonomię.
Ale właściwie - zostawmy tutaj nawet kwestię ingerencji Boga. Nie chcę (przynajmniej przez długi czas na razie) tego tematu ruszać, bo zbyt łatwo wpadniemy w obszar pytań nierozstrzygalnych - w stylu: a skąd wiesz, że Bóg tego chce?... Albo: Bóg i tak jest niepojęty, więc to gadanie o nim nie ma żadnej wartości. Itp. ...
Ciekawsze i chyba tu bardziej twórcze jest to, co umysł robi sam ze sobą. W szczególności jak OCENIA samego siebie. Bo to z tej oceny wynika wg mnie piekło.
Ale może więc taki umysł mógłby NIE OCENIAĆ?
W buddyzmie brak oceny, skutkowałby nirwaną, formą raju. To może umysł mógłby wyrywać się z negatywizmu ocen, po prostu rezygnując w ogóle z ocenności?
Da się tak?... :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 12:58, 17 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 32546
Przeczytał: 41 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 15:44, 17 Lip 2015    Temat postu: Re: Piekło, czyli stan potępionego człowieczeństwa

Michał Dyszyński napisał:

Dlaczego w ogóle warto rozważyć ideę piekła?
To pytanie wydaje się o tyle zasadne, że ponoć nawet wielu chrześcijan odrzuca przekaz na temat piekła - oni nie wierzą, że piekło w ogóle istnieje.

... nie trzeba daleko szukać, piekło to głupota wedle wielu Chrześcian np. Kubuś, Wuj ... i Michał Dyszyński.

Czym jest idea powszechnego zbawienia?
To jest nic innego jak negacja piekła, wszyscy koniec końców zostaniemy zbawieni.
Jak mawia Wuj:
Piekło to porażka Boga
Amen.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:17, 18 Lip 2015    Temat postu: Re: Piekło, czyli stan potępionego człowieczeństwa

rafal3006 napisał:
Czym jest idea powszechnego zbawienia?
To jest nic innego jak negacja piekła, wszyscy koniec końców zostaniemy zbawieni.
Jak mawia Wuj:
Piekło to porażka Boga
Amen.

Ale tenże Wuj twierdzi, że nie do końca ci sami MY będziemy zbawieni. Być może ostatecznie piekło okaże się puste, ale jednocześnie w Raju nie znajdzie się nikt, kto się do niego nie nadaje. Piekło - w ujęciu Wuja - byłoby więc swego rodzaju "spalarnią osobowości". Osobowość się spala, a nie wychodzi z piekła, choć samo czyste człowieczeństwo by zostawało; spalanie by go nie ruszało. Później zaś (kiedyś?) mogłoby sie narodzić ubrane w nowa osobowość.
Koncepcja kusząca, a na pewno ciekawa.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 14:52, 18 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 32546
Przeczytał: 41 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:46, 18 Lip 2015    Temat postu:

... to jak to w końcu u ciebie jest?
Dusza ludzka jest śmiertelna, taki Hitler zamiast smażyć się na wieki w smole piekielnej może sobie wybrać samounicestwienie?
.. czyli byłem, nie ma mnie i po bólu, w piekle nie muszę się smażyć?
... a co z Panem Baryckim?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 32546
Przeczytał: 41 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:48, 18 Lip 2015    Temat postu: Re: Piekło, czyli stan potępionego człowieczeństwa

Michał Dyszyński napisał:

Osobowość się spala, a nie wychodzi z piekła, choć samo czyste człowieczeństwo by zostawało; spalanie by go nie ruszało. Później zaś (kiedyś?) mogłoby sie narodzić ubrane w nowa osobowość.
Koncepcja kusząca, a na pewno ciekawa.

... koncepcja do bani, kupy się nie trzyma.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:41, 18 Lip 2015    Temat postu:

rafal3006 napisał:
... to jak to w końcu u ciebie jest?
Dusza ludzka jest śmiertelna, taki Hitler zamiast smażyć się na wieki w smole piekielnej może sobie wybrać samounicestwienie?
.. czyli byłem, nie ma mnie i po bólu, w piekle nie muszę się smażyć?
... a co z Panem Baryckim?

Szczerze mówić NIE WIEM. Pan Barycki to w ogóle wyjątkowy przypadek. ;-)

Jak mówiłem, nie za bardzo interesują mnie w tym wątku piekła stricte religijne. Bardziej szukam odpowiedzi na pytanie: czym jest piekło dla umysłu?
Może to piekło, które wyjdzie mi z owych rozważań nie będzie piekłem znanym w żadnej z religii. Ale może tez być.
Mnie interesuje umysł w stanie czystym. Kiedy taki umysł jest w piekle?
- Wg mnie jedynym modelem, który w ogóle piekło jakoś ustanawia jest traktowanie umysłu jako pewnego rodzaju "maszynka do pragnień, dążeń i oczekiwań", zaś piekło to stan, w którym tym dążeniom i oczekiwaniem dzieje się dokładnie na przekór.
Teraz dalej pytanie jest dość zasadnicze: czy umysł MUSI mieć dążenia, oczekiwania, pragnienia (bo to jest wpisane immanentnie w jego naturę), czy też może się ich pozbyć, a wtedy piekło się go nie ima, bo może się niejako odłączyć od wszystkiego, co mu niemiłe.

Buddyści widza w nirwanie stan oddalenia się od cierpienia, nieszczęścia, więc chyba i piekła. Nirwana - gdyby wiązała się z całkowitym zanegowaniem pragnień - faktycznie pewnie by tak działała. Ale czy ona rzeczywiście i tak do czysta wszystko z umysłu usuwa? - Bo wtedy nie byłoby też pragnień pozytywnych, twórczych, związanych z emanacją dobra, mocy i oczywiście miłości. To mi nie za bardzo się widzi.
Już chyba bardziej leży mi wizja chrześcijańska, w której raj jest przesycony miłością, zaś piekło tej miłości nie ma szans zaaprobować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
rafal3006
Opiekun Forum Kubusia



Dołączył: 30 Kwi 2006
Posty: 32546
Przeczytał: 41 tematów

Skąd: z innego Wszechświata
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:03, 19 Lip 2015    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
rafal3006 napisał:
... to jak to w końcu u ciebie jest?
Dusza ludzka jest śmiertelna, taki Hitler zamiast smażyć się na wieki w smole piekielnej może sobie wybrać samounicestwienie?
.. czyli byłem, nie ma mnie i po bólu, w piekle nie muszę się smażyć?
... a co z Panem Baryckim?

Szczerze mówić NIE WIEM. Pan Barycki to w ogóle wyjątkowy przypadek. ;-)

Jak mówiłem, nie za bardzo interesują mnie w tym wątku piekła stricte religijne. Bardziej szukam odpowiedzi na pytanie: czym jest piekło dla umysłu?

Co tu szukać Michale, skoro wszystko jest oczywiste:
Piekło dla umysłu to choroby psychiczne np. schizofrenia, depresja etc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 7:54, 19 Lip 2015    Temat postu:

Dla rozumu dobro to przydatność, korzyść, oraz- po pierwsze- rozpoznanie. Szerzej- dla psychiki- to poczucie mądrości niesprzecznej z Rzeczywistościa, z Kosmosem. :)

@ Michał Dyszyński:

Cytat:
Piekło może być więc odrzuceniem umysłu PRZEZ SAMEGO SIEBIE!
Bo jeśli umysł odrzuci sam siebie, to nic i nikt nie może mu pomóc. Nawet Bóg. Nawet jeśli Bóg będzie najbardziej, chciał, będzie najbardziej miłosierny.
Odrzucenie przez samego siebie nie jest możliwe. Odrzucenie oznacza "zaprzestanie kontaktów". Jeśli "umysł" zaprzestalby kontaktu sam se sobą- umarłby, przestał funkcjonować. Proponuję więc tu zamienić nieodpowiednie "odrzucenie" na "konflikt wewnętrzny sprzecznych wyobrażeń". Dalej: jeśli piszesz o Bogu judeochrześcijańskim [również Allachu], to wlaśnie taki Bóg jest ukojeniem umysłów ludzkich", ich wyzwolicielem, zbawcą oraz celem. Poza tym, jeśli tenże Bóg czegoś chce- to zachodzi, urzeczywistnia się. Oj, ty "pobieżny katoliku"! ;-P
Cytat:
Więc umysł sam się potępia...
Głupi jakiś...
Wcale nie "głupi". Po prostu z perspektywy nie "od wewnątrz rozumu" dociera do niego w końcu jak brdzo jest ograniczony, schematyczny w działaniu i daleki od rozumienia Rzeczywistosci.
Cytat:
Jeśli jego myśl, do czego by się nie dotknęła, wraca z komunikatem - bez sensu, źle, nie wiem co z tym zrobić, aby było dobrze
To są właśnie objawy nierozumienia i niedopasowania wyobrażeń do Rzeczywistosci.
Cytat:
Kiedyś dawno temu uświadomiłem sobie, że oderwanie się od tego co bieżąco widziane jest bodaj najtrudniejszym zadaniem dla umysłu.
:brawo: To "bieżąco widziane", doraźnie rozumiane, to właśnie maja; ułuda, że to, co wiemy- a raczej co nam sie wydaje, że wiemy- to wszystko. :)
Cytat:
Teraz wyobraźmy sobie umysł, który nie ma nic zewnętrznego, do czego mógłby się odnieść, aby się wyrwać z własnych myśli i osądów, a jednocześnie ten umysł chciałby sobie udowodnić jakoś, że jest dobrze, że jego istnienie ma sens, że warto czuć, myśleć, funkcjonować. Ale na starcie widać te złe rzeczy, złe wspomnienia.
Staraj sie pisać bardziej precyzyjnie... Wspomnienia, to coś właściwie zewnętrznego, ponieważ są charakterystyczną grupą wyobrażeń, które powstały poprzez działanie bodźców zewnętrznych.
Ponadto: żadne istnienie nie ma sensu [w ludzkim znaczeniu]. Organizmy ludzkie oraz umysły czują, myślą, funkcjonują po prostu- taka jest właśnie ich funkcja, "zadanie".
Cytat:
Wg mnie Bóg nie musi nikogo zsyłać do piekła - on robi co tylko możliwe, aby przerwać samoistne staczanie się umysłu w otchłań. Naprawdę wszystko co możliwe. Ale nie wszystko się da, jeśli weźmiemy pod uwagę, że umysł ma autonomię.
Bajdurzysz znów. Ale o.k.- bez komentarza. ;-P
Cytat:
W szczególności jak OCENIA samego siebie. Bo to z tej oceny wynika wg mnie piekło.
Ale może więc taki umysł mógłby NIE OCENIAĆ?
W buddyzmie brak oceny, skutkowałby nirwaną, formą raju. To może umysł mógłby wyrywać się z negatywizmu ocen, po prostu rezygnując w ogóle z ocenności?
Da się tak?...
Znów brawo!.. Poniekąd.
Oceny sa wyłącznie emocjonalne- stąd nietrwałe, często zmienne, sprzeczne nawet. Stąd "choroba umysłu", jaką jest przede wszystkim- u podstaw- jego niestabilność, brak ufania sobie, a dokładniej właśnie własnym ocenom. :) Kwestia, czy rozum może nie oceniać. Może! Ku temu właśnie ma prowadzić praktykowanie medytacji m. in. Jednak jest to zaprzestaniem podstawowej "działalnosci" rozumu, jego zasadniczej funkcji, dla ktorej wyewoluował! Bo rozumowanie- takie schematyczne właśnie, przyczynowo-skutkowe, logiczne- ma jeden główny cel: klasyfikować przydatność czynnosci, przedmiotów dla funkcjonowania naszych ciał ludzkich, organizmów w warunkach tej planety, naszego środowiska, otoczenia; czyli właśnie oceniać użyteczność! Dlatego wielokrotnie już pisałem, że rozum to tylko specyficzny instrument, taki "doczesny komputerek", który przetwarza jedynie najbliższe, najbardziej dostępne informacje. Co innego cały UMYSŁ właśnie, a tym bardziej JAŹŃ. Psychika ludzka "odbiera" nie tylko "ten świat" lokalny, zmysłom dostępny- choć jest to "odbiór" słaby; potrzebuje wzmacniaczy, takich, jak np. medytacja.


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Nie 7:55, 19 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 8:42, 19 Lip 2015    Temat postu:

rafal3006 napisał:
To jest nic innego jak negacja piekła, wszyscy koniec końców zostaniemy zbawieni.
Zbawienie to "zrozumienie" Rzeczywistości, ogarnięcie Jej. Nie ma od takiego zbawienia ucieczki! Dlatego, że jesteśmy naturalnym, oczywistym fragmentem tej Rzeczywistości. Tak czy inaczej przynależymy do Niej- piekłem jest właśnie niepojmowanie tego przez ludzkie rozumy. Ale ostatecznie będziemy formą czystej, niekorpuskularnej energii, informacji- rozumowania wtedy tam nie będzie; umysły uwolnią się od fragmentarycznego, specyficznego, "użytkowego" rozumowania, analizowania tylko najbliższego otoczenia i "oderwanych" okoliczności. To "zbawienie", a właściwie Zbawienie, które wynika z samej Natury Kosmosu. Fizyka coraz bardziej zbliża się do odkrycia tej oczywistości...
Michał Dyszyński napisał:
Ale tenże Wuj twierdzi, że nie do końca ci sami MY będziemy zbawieni. Być może ostatecznie piekło okaże się puste, ale jednocześnie w Raju nie znajdzie się nikt, kto się do niego nie nadaje. Piekło - w ujęciu Wuja - byłoby więc swego rodzaju "spalarnią osobowości". Osobowość się spala, a nie wychodzi z piekła, choć samo czyste człowieczeństwo by zostawało; spalanie by go nie ruszało. Później zaś (kiedyś?) mogłoby sie narodzić ubrane w nowa osobowość.
Koncepcja kusząca, a na pewno ciekawa.
Zbawiane nie są nasze osobowości, nasze ego, świadomości- zbawienie, to właśnie kres rozumu, świadomości, kres indywidualnych ego. W naturalny sposób zbawienia "doznają" "tylko" [z punktu "widzenia" świadomości tylko] nasze wole, czyli energie, czyli podstawowe "substancje", którymi jesteśmy, inaczej jeszcze nazywane duszami. Znika wtedy więzienie, jakim jest świadomość, znikają zasłony, kraty rozumu- znika maja, a pojawia się [prawie] bezkresna wolność nieświadomości. Przestrzeń fazowa naszych energii, dusz się maksymalizuje. :)
Michał Dyszyński napisał:
Mnie interesuje umysł w stanie czystym. Kiedy taki umysł jest w piekle?
Umysł w stanie "czystym" to wyłącznie energia reagująca, "związana" wyłącznie na poziomie oddziaływań elementarnych- to uwolniona dusza, uwolniona z konieczności interakcji na "wyższych" poziomach. Umysł jest w "piekle", tym bardziej, im bardziej "musi".
Michał Dyszyński napisał:
zaś piekło to stan, w którym tym dążeniom i oczekiwaniem dzieje się dokładnie na przekór.
"Piekło", to stan w którym w ogóle potrzebne są pragnienia, dążenia. W Nirwanie są one zbędne.
Michał Dyszyński napisał:
Teraz dalej pytanie jest dość zasadnicze: czy umysł MUSI mieć dążenia, oczekiwania, pragnienia (bo to jest wpisane immanentnie w jego naturę), czy też może się ich pozbyć, a wtedy piekło się go nie ima, bo może się niejako odłączyć od wszystkiego, co mu niemiłe.
Otóż to! Nie tylko od tego co niemiłe, lecz również od tego, co miłe! W takim stanie brak dualizmów- wszystko jest tym samym, tożsame. :)
Michał Dysyński napisał:
Ale czy ona rzeczywiście i tak do czysta wszystko z umysłu usuwa?
Usuwa wszystko, poza samym ISTNIENIEM, poza czystą Wolą! Nie wolą "aby", "do czegoś", "w jakimś celu", tylko Wolą spontanicznego oddziaływania. :)
Michał Dyszyński napisał:
Bo wtedy nie byłoby też pragnień pozytywnych, twórczych, związanych z emanacją dobra, mocy i oczywiście miłości.
Największym, najwyższym dobrem jest sama Siła boska, czyli Wola- a wszelkie oddziaływania, interakcje są Jej emanacją. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 14:17, 19 Lip 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
rafal3006 napisał:
To jest nic innego jak negacja piekła, wszyscy koniec końców zostaniemy zbawieni.
Zbawienie to "zrozumienie" Rzeczywistości, ogarnięcie Jej. Nie ma od takiego zbawienia ucieczki! Dlatego, że jesteśmy naturalnym, oczywistym fragmentem tej Rzeczywistości. ...
Michał Dyszyński napisał:
Bo wtedy nie byłoby też pragnień pozytywnych, twórczych, związanych z emanacją dobra, mocy i oczywiście miłości.
Największym, najwyższym dobrem jest sama Siła boska, czyli Wola- a wszelkie oddziaływania, interakcje są Jej emanacją. :)

Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?...
Dlaczego umysł cierpi? Dlaczego nie osiąga tego stanu, który powinien.

Można sobie wymyślać fajne gadki o nirwanie, o byciu bez pragnień i w ogóle szczęśliwości jakoś tak ogólnie, zapewniając, że to jest TO, ale dopóki treść owych gadek jakoś nie zafunkcjonuje w odniesieniach umysłu, to będzie tylko mielenie słów, to trochę tak jak by pisać wtsdpgj25 o252n p2u35u.
Można pisać ogólniki w rodzaju ksiuk jest częścią gziuka, a gziuk emanacją psiota. Potem można dodać, że gziuki oddziaływują z psiotami, ale tylko w obecnościu ksiuków. Dalej da się stworzyć dowolnie zabawną teorię, która mieli słowa, zataczając coraz szersze kręgi sformułowań - tak samo ogólnikowych, tak samo NIE ŁĄCZĄCYCH SIĘ Z NICZYM CO ZNAMY. Ale to jest jałowe.

Z nirwaną podstawowym problemem jest jej różnica z niebytem, nieistnieniem. Czym umysł w nirwanie różni się od umysłu, którego nigdy nie było, nie ma i nie będzie?...
- oba są w gruncie rzeczy TAK SAMO TEORETYCZNIE, bo dla mnie umysł, który nie ma celów, pragnień, odczuć, przetwarzania (a przetwarzanie jest z zawsze W JAKIMŚ KONTEKŚCIE), to umysł nie istniejący, albo umysł kompletnie sparaliżowany, na wieki odrętwiały, bo w istocie nie działający. Ktoś oczywiście może mi zaprzeczyć, powiedzieć, że on - tej jeden umysł jest (istniejący), a ten drugi już nie. Ale to "jest" ma w tym przypadku z grubsza tyle sensu co "jest j39845jwoi7te", albo jest "hyziowaty krasnoludek ujeżdżający pyzatego jednorożca".
Słowa są pojemne - może ja mielić w nieskończoność. Pomiędzy mieleniem słów, a przekazywaniem słowami treści jest jedna fundamentalna różnica. Czy wiesz jaka?...
- dla ułatwienia dopowiem, że wiąże się z rozpoznawalnością. :gitara:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:35, 19 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?...
Dlaczego umysł cierpi? Dlaczego nie osiąga tego stanu, który powinien.
Nie jest ani dobrze, ani źle- to są określenia wynikające z wartościującej, oceniającej funkcji rozumu. Umysł cierpi [umysł jako stan jaźni] ponieważ zostaje ograniczony do "poddaństwa" rozumowi, świadomości. Sposób myślenia, wynikający ze sposobu funkcjonowania urządzenia, jakim jest biologiczny mózg, zasnuwa mają, zamyka jaźń [czyli umysł] w więzieniu takiego właśnie sposobu funkcjonowania świadomości, która "uważa", że jest bogiem, a nie narzędziem. To trochę tak, jak z prądem przepływającym przez układy komputera. Prąd ten jest taki sam, jak wszędzie indziej, wszechprzenikający, "wolny"- to jest właśnie w dużej mierze jak nieświadoma w pewnym zakresie jaźń. Jednak dla konkretnych celów, zastosowań, wynikających z potrzeb lokalnych, aktualnych, doraźnych prąd ten podczas przepływu przez układy scalone zostaje "schwytany", "zniewolony" do "funkcjonowania" pod rygorami wynikającymi z budowy, charakterystyki oraz schematów połączonych tranzystorów oraz innych elementów przewodzących, półprzewodzących... Czyli przepływ prądu- napędu, woli, jaźni zostaje ograniczony poprzez hardware- mózg fizyczny do płynięcia, sposobu działania tylko wedle schematów, ograniczonych warunków na jakie ten hardware [plus software] jedynie "stać". A to wszystko jest podporządkowane konkretnym zadaniom, celowości jakie spełniać ma komputer. Natomiast ani prąd- czyli wola, dusza, umysł, ani nawet hardware- czyli mózg o tym nie wie! "Wie" dopiero odpowiednie oprogramowanie- czyli świadomość właśnie. Lecz wie, zna tylko swoje zadania i cele- natomiast ni wie co ją napędza, ani nie wie też tego, że nie jest jedynym bytem, w dodatku niezależnym. Oprogramowanie-czyli ego, świadomość- jest tu jedynym elementem, które posiada możliwość "znać, wiedzieć". Lecz wie TYLKO o swoich ściśle określonych funkcjach, zadaniach. Nie ma pojęcia natomiast o niczym więcej: ani skąd się wzięło, ani jak powstało, ani że, aby funkcjonować potrzebuje napędu...
Dalej, co do twoich słów: "Dlaczego nie osiąga tego stanu, który powinien." Przecież napisałem właśnie w poprzednim post'cie, że osiąga i to "obowiązkowo"! Jednak w pełni dopiero po zmianie postaci- po uwolnieniu z "więzów", schematów mózgu i świadomości! Ale nie jest to stan "który powinien", bo w Kosmosie nie ma powinności- są tylko zależności, interakcje, oddziaływania. Natomiast jest to stan, który osiąga PO PROSTU- tak jak wszystko dzieje się po prostu!
Cytat:
Można sobie wymyślać fajne gadki o nirwanie, o byciu bez pragnień i w ogóle szczęśliwości jakoś tak ogólnie, zapewniając, że to jest TO, ale dopóki treść owych gadek jakoś nie zafunkcjonuje w odniesieniach umysłu, to będzie tylko mielenie słów, to trochę tak jak by pisać wtsdpgj25 o252n p2u35u.
Nirwana nie "funkcjonuje" w ramach rozumu, świadomości. Ani nawet świadomość nie funkcjonuje w stanie nirwany. W stanie nirwany nie ma słów, pojęć, znaczeń, odniesień! Tak więc dopóki będziesz chciał rozumem pojąć stan nirwany, dotąd będziesz wiecznie ponosić porażki- jak Syzyf lub..frajer. Nie bez przyczyny nikt prawie nie dostrzega, nie rozumie właśnie tych "zaświatów". I potrzeba długiej praktyki odpowiedniej medytacji zazwyczaj, żeby to "odczuć", aby "dotarło".
Cytat:
NIE ŁĄCZĄCYCH SIĘ Z NICZYM CO ZNAMY
A co znamy?? Czy znamy samochód albo drzewo? Znamy o tyle, że jakiś tam kształt rozpoznajemy, kolor, z grubsza wiemy o ich cechach pewnych. Ale nie znamy jak oddziałują ze sobą poszczególne cząstki elementarne tworzące, budujące drzewo czy samochód. A przecież to właśnie dlatego i TYLKO dlatego istnieje i funkcjonuje drzewo oraz samochód! To wcale nie człowiek stwarza, produkuje samochód, tylko Natura- jak zresztą wszystko. Człowiek tylko bierze już istniejące substancje, przerabia je chemicznie, fizycznie, nadaje kształty, dopasowuje, w silniku zachodzą reakcje spalania. Ale to żadna "zasługa" człowieka, bo wszystko to pochodzi z Natury, przyrody- i dzięki Niej istnieje, Ona nam to daje. Prawdziwe znaczenie słowa "wytwarzać, stwarzać" zresztą, to ex nihilo właśnie. Wszystko pozostałe jest tyko PRZETWARZANIEM, a NIE WYTWARZANIEM!
Jałowe to są właśnie próby odkrycia tego, co sporo wykracza poza rozum, tymże rozumem- jak próbujecie to robić!

Co do treści następnych akapitów twego ostatniego tu postu: Przecież już pisałem, że świadomości w nirwanie nie ma, nie działa; a w stanie Niebytu, czyli rzeczywistości wirtualnej wyłącznie nie ma również umysłu. (A ty wciąż, wg mnie błędnie, utożsamiasz umysł z rozumem, świadomością.) Nie ma tam słów, znaczeń, interpretacji; jak mogłyby być, skoro to domena i funkcja rozumu? A przede wszystkim dlatego właśnie, że NIE MA TAM ZRÓŻNICOWANIA, ROZPOZNAWALNOŚCI.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:23, 19 Lip 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Cytat:
Można sobie wymyślać fajne gadki o nirwanie, o byciu bez pragnień i w ogóle szczęśliwości jakoś tak ogólnie, zapewniając, że to jest TO, ale dopóki treść owych gadek jakoś nie zafunkcjonuje w odniesieniach umysłu, to będzie tylko mielenie słów, to trochę tak jak by pisać wtsdpgj25 o252n p2u35u.
Nirwana nie "funkcjonuje" w ramach rozumu, świadomości. Ani nawet świadomość nie funkcjonuje w stanie nirwany. W stanie nirwany nie ma słów, pojęć, znaczeń, odniesień! Tak więc dopóki będziesz chciał rozumem pojąć stan nirwany, dotąd będziesz wiecznie ponosić porażki- jak Syzyf lub..frajer. Nie bez przyczyny nikt prawie nie dostrzega, nie rozumie właśnie tych "zaświatów". I potrzeba długiej praktyki odpowiedniej medytacji zazwyczaj, żeby to "odczuć", aby "dotarło".
Cytat:
NIE ŁĄCZĄCYCH SIĘ Z NICZYM CO ZNAMY
[color=darkred]A co znamy?? Czy znamy samochód albo drzewo? Znamy o tyle, że jakiś tam kształt rozpoznajemy, kolor, z grubsza wiemy o ich cechach pewnych. Ale nie znamy jak oddziałują ze sobą poszczególne cząstki elementarne tworzące, budujące drzewo czy samochód. A przecież to właśnie dlatego i TYLKO dlatego istnieje i funkcjonuje drzewo oraz samochód! To wcale nie człowiek stwarza, produkuje samochód, tylko Natura- jak zresztą wszystko. Człowiek tylko bierze już istniejące substancje, przerabia je chemicznie, fizycznie, nadaje kształty, dopasowuje, w silniku zachodzą reakcje spalania. Ale to żadna "zasługa" człowieka, bo wszystko to pochodzi z Natury, przyrody- i dzięki Niej istnieje, Ona nam to daje. Prawdziwe znaczenie słowa "wytwarzać, stwarzać" zresztą, to ex nihilo właśnie. Wszystko pozostałe jest tyko PRZETWARZANIEM, a NIE WYTWARZANIEM!
Jałowe to są właśnie próby odkrycia tego, co sporo wykracza poza rozum, tymże rozumem- jak próbujecie to robić!

Co do treści następnych akapitów twego ostatniego tu postu: Przecież już pisałem, że świadomości w nirwanie nie ma, nie działa; a w stanie Niebytu, czyli rzeczywistości wirtualnej wyłącznie nie ma również umysłu. (A ty wciąż, wg mnie błędnie, utożsamiasz umysł z rozumem, świadomością.) Nie ma tam słów, znaczeń, interpretacji; jak mogłyby być, skoro to domena i funkcja rozumu? A przede wszystkim dlatego właśnie, że NIE MA TAM ZRÓŻNICOWANIA, ROZPOZNAWALNOŚCI.

To wiesz co? - to po co w ogóle piszesz coś słowami?
Po co udajesz tu z nami na sfinii komunikację - słowami, pojęciami, skoro z góry zakładasz, że ona jest nieskuteczna?
Tym sposobem oszukujesz tutaj nas wszystkich, bo udajesz, że zaakceptowałeś konwencję, w której - z konieczności - nasza wymiana myśli następuje, a w gruncie rzeczy za chwilę będziesz negował wszystko. I to będziesz negował nie dlatego, że znalazłeś konkretny błąd, że masz jakąś (lepszą) koncepcję w danej sprawie, tylko dlatego, że wszystko razem tutaj jest do kitu?...
To lepiej sobie daruj to udawanie, medytuj, bądź mądry sam dla siebie i nie zawracaj innym głowy takim nieszczerym podejściem do dyskusji.
Krytykowałeś dyskusję w wątku poświęconym świadomości. Zapewne na zasadzie, że ty myślisz inaczej, więc oni są głupi. Ale to Ty nie dotrzymywałeś reguł dyskusji, to oni mieli rację komunikując się w trybie, który pasuje do posługiwania się językiem, pojęciami. Więc to właściwie Ty pisałeś tam "bzdety", "głupoty", czy inne rzeczy bez sensu - a każdym razie rzeczy wewnętrznie sprzeczne, bo krytykowałeś ich za coś, czego spełnić nie mogli - tzn. w dyskusji słownej, mieliby zajmować się tym, co jak sam wiesz, słowami przekazać się nie da. Oni rozmawiali o czymś innym - o tym, CO SIĘ DA słowami wyrazić. I to jest poprawne. A Ty ze swoją koncepcją powinieneś się zamknąć, bo wybrałeś kanał informacyjny nieprawidłowy dla jej przekazywania.

Sorry, ale tak to już jest, że każdy kanał wymiany informacji narzuca pewne rygory i ograniczenia. Gdyby umysły kontaktowały się bezpośrednio, to być może mógł przekazać swój obraz myślowy. Jeśli jednak komunikujesz się językiem, czyli POJĘCIAMI, to - sorry - ale nie na miejscu jest kwestionowanie tego, na co sam się zgodziłeś, uczestnicząc w dyskusji.

Poza tym
Dla mnie ostatecznie takie gadki o nirwanie to słowa puste. Możesz sobie do swoich tekstów w miejsce "nirwana" wstawić "coś takiego nie wiadomo co" i będzie to świetnie pasowało. To właśnie jest odpowiedź na pytanie, które Ci zadałem, a na które nie potrafiłeś odpowiedzieć - czym się różni mielenie słów od przekazu skutecznego, dotyczącego informacji - w pierwszym przypadku nie masz poprawnych reguł falsyfikujących przekaz. W drugim w pewnym momencie Twój odbiorca SAMORZUTNIE ROZPOZNA OGRANICZENIA - powie Ci, czy w Twojej (!!!) koncepcji zachodzi reguła X, czy też może zachodzi jej zaprzeczenie. Przekazujesz myśl wtedy, gdy umysł drugiej strony wzbogaci się o coś, co będzie miało postać NIESPRZECZNEJ REGUŁY dotyczącej rozpoznania świata i myśli przez umysł. Jeśli tylko gadasz zamieniając jedne słowa na inne słowa, a nikt nie jest w stanie dociec mechanizmu rozdzielającego je w świecie, to de facto nic nie przekazujesz.
Inaczej mówiąc, jesli pisząc do kogoś z góry wiesz, że będziesz pisał wyłącznie o tym co w Twoim umyśle, co nieprzekazywalne, to daruj sobie pisanie w ogóle, bo tylko wprowadzasz drugą stronę w błąd, konsternację. Jeśli piszesz do kogoś, to ZAŁOŻENIEM poprawnej komunikacji jest NADZIEJA, ŻE TA KOMUNIKACJA MA SENS. Bez tego założenia będziesz oszustem dyskusyjnym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:21, 19 Lip 2015    Temat postu:

To się Michałek zdenerwował... Ale słusznie, bardzo słusznie! ;-P W sumie takiej reakcji się spodziewałem... Teraz wiec mogę wyjaśniać to i drążyć dalej.
Czemu piszę używając pojęć, słów, znaczeń? Bo- jak sam napisałeś, a co oczywiste- świadomości indywidualne nie potrafią wymieniać się informacjami w inny sposób. :) Ale m. in. powyższymi przykładami o drzewie oraz samochodzie chciałem wam tylko unaocznić, jak bardzo niedoskonały jest to sposób. Jednak też znaczenia, wyrazy, słowa są na tyle pojemne i niejednoznaczne, że dają możliwość choćby przybliżania "w rozumie" pojęć, które nie są [jeszcze] w pełni uświadomione, które dopiero "wykluwają się" z podświadomości.
Cytat:
Dla mnie ostatecznie takie gadki o nirwanie to słowa puste. Możesz sobie do swoich tekstów w miejsce "nirwana" wstawić "coś takiego nie wiadomo co" i będzie to świetnie pasowało.
Bo Nirwana to właśnie pustka- nie tylko znaczeniowa. :) Nirwana to właśnie nie-wiadomo-co, bo to- zależnie od wersji rzeczywistej lub niebytowej- wszystko albo nic; choć właściwie wszystko jest niczym a nic jest wszystkim.
Cytat:
W drugim w pewnym momencie Twój odbiorca SAMORZUTNIE ROZPOZNA OGRANICZENIA - powie Ci, czy w Twojej (!!!) koncepcji zachodzi reguła X, czy też może zachodzi jej zaprzeczenie.
Tego się nie stosuje do moich koncepcji na ten temat, do koncepcji nirwany- bo tam obowiązuje brak reguł, brak falsyfikowalności. Zresztą czym niby jest sama falsyfikowalność? Jakie aksjomaty należy przyjąć, aby w ogóle "mówić" o falsyfikowalności? Już odpowiedziałeś na to wcześniej w swoich postach. Teraz tylko zauważ nieadekwatność reguł weryfikacji logicznej, falsyfikacji do koncepcji nirwany.
Cytat:
Przekazujesz myśl wtedy, gdy umysł drugiej strony wzbogaci się o coś, co będzie miało postać NIESPRZECZNEJ REGUŁY dotyczącej rozpoznania świata i myśli przez umysł. Jeśli tylko gadasz zamieniając jedne słowa na inne słowa, a nikt nie jest w stanie dociec mechanizmu rozdzielającego je w świecie, to de facto nic nie przekazujesz.
Myśl jest wymysłem, bzdurą, której nie warto przekazywać, jeśli nie ma "zaczepienia" w Rzeczywistości.
Cytat:
Inaczej mówiąc, jesli pisząc do kogoś z góry wiesz, że będziesz pisał wyłącznie o tym co w Twoim umyśle, co nieprzekazywalne, to daruj sobie pisanie w ogóle, bo tylko wprowadzasz drugą stronę w błąd, konsternację.
Staram się pisać- choć to nieporadny sposób, lecz jedyny dostępny, możliwy- nie tyle o tym, co w moim rozumie, ile o tym, czego doświadczam od Rzeczywistości...

Teraz, może nieco luźniej związany z tematem, następny mój przykład na bzdurność koncepcji "mój umysł panem świata i kreatorem rzeczywistości [mojej]": Dlaczego ludzie dawniej również chorowali, skoro nie mieli pojęcia o czynnikach chorobotwórczych, takich jak np. bakterie, wirusy. Skoro nie istniały dla nich te czynniki, to nie mogły również istnieć skutki nimi wywoływane. A może to jednak, jak sądzili starożytni, bóstwa zsyłały choroby i plagi?? A gdy współcześnie już wiemy o istnieniu bakterii, grzybów, wirusów, to czemu nie znikają one oraz objawy przez nie wywoływane od razu, gdy "umysł" pomyśli "bakterie won ode mnie!"?

Dalej jeszcze zauważ jak bardzo myślenie wyłącznie logiczne, schematyczne, "więzi" samo siebie i tworzy "zamknięte koło". Jeżeli nie przyjmiesz, że mógłby istnieć stan bez różnicowania, bez rozróżnialności- to nie wyrwiesz się z "zaklętego koła" koncepcji dualizmu; będziesz musiał utrzymywać, że zawsze istnieć muszą przynajmniej dwa obiekty, ośrodki, które są różne, czyli że nawet przez Wielkim Wybuchem istniał Funfel i Dziunfel. Mmm, no- bajka dla debili raczej... Podobnie, jeśli założysz, że istnieć może coś wyłącznie, co jest skutkiem czegoś. Wtedy jakikolwiek początek musi poprzedzać jeszcze wcześniejsza przyczyna- "coś zanim cokolwiek". Ale to coś też jest już czymkolwiek, więc musi istnieć jeszcze coś przedtem..i tak w kółko.
Podsumowując: twoje "logiczne" myślenie przyczynowo-skutkowe oparte na rozróżnialności i rozpoznawalności prowadzi do większej ilości paradoksów i "nienormalności", niż koncepcja Niebytu i boskiej Siły.


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Nie 22:37, 19 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 10:24, 20 Lip 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Teraz, może nieco luźniej związany z tematem, następny mój przykład na bzdurność koncepcji "mój umysł panem świata i kreatorem rzeczywistości [mojej]": Dlaczego ludzie dawniej również chorowali, skoro nie mieli pojęcia o czynnikach chorobotwórczych, takich jak np. bakterie, wirusy. Skoro nie istniały dla nich te czynniki, to nie mogły również istnieć skutki nimi wywoływane. A może to jednak, jak sądzili starożytni, bóstwa zsyłały choroby i plagi?? A gdy współcześnie już wiemy o istnieniu bakterii, grzybów, wirusów, to czemu nie znikają one oraz objawy przez nie wywoływane od razu, gdy "umysł" pomyśli "bakterie won ode mnie!"?

Dalej jeszcze zauważ jak bardzo myślenie wyłącznie logiczne, schematyczne, "więzi" samo siebie i tworzy "zamknięte koło". Jeżeli nie przyjmiesz, że mógłby istnieć stan bez różnicowania, bez rozróżnialności- to nie wyrwiesz się z "zaklętego koła" koncepcji dualizmu; będziesz musiał utrzymywać, że zawsze istnieć muszą przynajmniej dwa obiekty, ośrodki, które są różne, czyli że nawet przez Wielkim Wybuchem istniał Funfel i Dziunfel. Mmm, no- bajka dla debili raczej... Podobnie, jeśli założysz, że istnieć może coś wyłącznie, co jest skutkiem czegoś. Wtedy jakikolwiek początek musi poprzedzać jeszcze wcześniejsza przyczyna- "coś zanim cokolwiek". Ale to coś też jest już czymkolwiek, więc musi istnieć jeszcze coś przedtem..i tak w kółko.
Podsumowując: twoje "logiczne" myślenie przyczynowo-skutkowe oparte na rozróżnialności i rozpoznawalności prowadzi do większej ilości paradoksów i "nienormalności", niż koncepcja Niebytu i boskiej Siły.

Ależ ja nie twierdzę, że mamy wyłącznie myślenie logiczne - schematyczne. Nawet gdzieś uruchomiłem wątek na sfinii poświęcony w jakiś sposób alternatywom. Sprawa jest bardziej skomplikowana.
Faktycznie dualizm myśli, logika są tylko swego rodzaju "ubrankiem" myślenia. Można próbować założyć inne ubranko. I nawet niektórzy to robią.

Zauważ jednak co innego. Piszesz "Niebyt", "nirwana", boska "Siła". Ale za chwilę twierdzisz, że nic wiecej nie da się powiedzieć, bo język, bo jego dualizm. To bądź konsekwentny i, zamiast krzyczeć na innych, że są głupi, gdy piszą w schemacie języka i logiki, sam przyjmij wreszcie do wiadomości, co zakomunikowałeś. A zakomunikowałeś, że - po uwzględnieniu ograniczeń danego kanału komunikacji - NIE MASZ NIC WIĘCEJ DO POWIEDZENIA. Jak się nie ubierzesz w ubranko (np. ciepły kożuch), to nie przejdziesz przez obszar mrozu. Podobnie, jak się nie ubierzesz w ubranko logiki, to przejdziesz przez obszar przekazu informacji, zagubisz komunikację. Komunikacja straci sens, robota na próżno!
Ja nie twierdzę, że dualizm myśli jest rzeczywistością. Nawet kiedyś zarysowywałem koncepcję nie dualizmu, a trójdzielnych schematów myśli, a mogą być na pewno jeszcze inne. Dualizm jest OPERATOREM myśli. Jeśli kiedyś zainteresujesz się fizyką kwantową, to spotkasz się z koncepcją operatorów działających na funkcję falową. Operator odpowiednio wycałkowany (co można uznać za skonfrontowanie go ze wszystkimi możliwymi stanami danego obiektu) po całej przestrzeni produkuje pewną liczbę (obserwablę), która w pewnych warunkach może być utożsamiana z POMIAREM stanu danej cząstki. Ala ta obserwabla nie jest oczywiście samą funkcją falową (którą można uznać za odpowiednik Twojej rzeczywistości), nie koniecznie też jest trwałą wartością. Obserwabla jest takim odczytem statystycznym zachowania obiektu - średnio ten obiekt jest taki, a taki. A jaki konkretnie?
- Ano nie wiadomo. Można go spróbować zmusić do "zadeklarowania się", wtedy funkcja falowa robi kolaps, a cząstka np. objawia się w jednym konkretnym punkcie. Ale za chwilę znowu rozpływa się w chmurę - bo mamy dualizm korpuskularno -falowy - raz coś jest cząstką (czymś zlokalizowanym), a raz (prawie jednocześnie) jej zaprzeczeniem, czyli rozmytym - chmurzastym tworem, w którym jest się wszędzie i nigdzie jednocześnie. Tak to z grubsza opisuje fizyka kwantowa. I to jest dobra analogia dla koncepcji myśli próbującej obejmować "rzeczywistość". Rzeczywistość jest zawsze do końca nie uchwytna, ale można próbować jakimś operatorem myśl przyszpilić ją (statystycznie, albo jako kolaps) pod jakimś kątem. Można by więc sobie rozbudowywac model, w którym dualizm niejako rozszczepia rzeczywistość na dualność, operatorem "dualność myślenia". Dualność oczywiście nie jest rzeczywistością. Jest tylko jednym z nieskończenie wielu sposobów patrzenia na tę rzeczywistość. O ile w ogóle pojęcie rzeczywistości ma do końca spójny sens? Bo tak naprawdę właściwie to sama owa rzeczywistość, jest też wytworem myśli, czyli sama została wygenerowana operatorem, czyli sama nie jest "stabilna" w tym sensie, że wiemy jakie są jej granice (ale nie będę już mącił, bo odejdziemy za daleko).

Tak więc ja nawet nie jestem przeciw Twoim koncepcjom nirwany (co widziałeś już w innym wątku, gdzie ją sobie rozważam). Chyba jestem za - jako JEDNEJ Z OPCJI. Jestem przeciw OGRANICZANIU MYŚLENIA do stylu, jaki Ty proponujesz - tzn. kontestowaniu rozważań pojęciowych w imię, że jest coś takiego niewyrażalnego, czego nie umiem tu konkretnie wskazać, więc wszyscy jesteście głupi....
Sorry, ale miej (w myślach) swoją nirwanę, siedź sobie w niedualnych medytacjach, ale jednocześnie nie grymaś, gdy ktoś robi coś po swojemu, szczególnie jeśli robi to zgodnie z mechanizmem komunikowania się.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 10:31, 20 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:32, 20 Lip 2015    Temat postu:

No, i jak mądrze i słusznie piszesz! :) Zresztą często tak piszesz moim zdaniem. Ale czasem zapędzasz się "w kozi róg" logiki- i nie tylko logiki, a szerzej: spójnego sposobu rozumowania właśnie.
Zgadzam się z prawie cała treścią twego ostatniego tu postu. Tylko jeszcze ty spróbuj zaważyć do jakich "makabrycznych, pokręconych" wyobrażeń rzeczywistości prowadzi nieraz wasz, twój sposób rozumowania.
Cytat:
Bo tak naprawdę właściwie to sama owa rzeczywistość, jest też wytworem myśli, czyli sama została wygenerowana operatorem, czyli sama nie jest "stabilna" w tym sensie, że wiemy jakie są jej granice (ale nie będę już mącił, bo odejdziemy za daleko).
Tu pomieszałeś trochę, zbytnio chyba uogólniając.
Jeśli traktować rzeczywistość, jako wyłącznie wytwór myślenia, to jest "stabilna" i ma określone, znane granice, którymi są granice wyobraźni [chociaż wyobraźnia jest bardzo rozległa, niemal nieograniczona]. Z innej jednak strony- jak sam napisałeś- żaden chyba operator [czy też "operator"] nie daje możliwość odkrycia ani określenia jaką dana rzeczywistość jest NAPRAWDĘ i W CAŁOSCI. Pozwala tylko na "całkowanie po modelach, opcjach" i to raczej z pewnym już "odgórnym założeniem", aby generować zrozumiały i niesprzeczny wynik- taką obserwablę. Sam więc widzisz, jak jest to ułomny, ograniczony sposób [rozumowania].
Ja czasem postuluję zmianę tego operatora. Chociaż faktycznie nie proponuję żadnego innego wystarczająco konkretnego "w zamian". Ale to dlatego, że- jak napisałem kilka zdań powyżej- żaden operator nie "przecałkuje" całości, a samym już swoim wpływem, ingerencją, niejako zmienia prawdziwą, naturalną rzeczywistość, na jej jedynie model, z samej definicji uproszczony, ograniczony.
Cytat:

Sorry, ale miej (w myślach) swoją nirwanę, siedź sobie w niedualnych medytacjach, ale jednocześnie nie grymaś, gdy ktoś robi coś po swojemu, szczególnie jeśli robi to zgodnie z mechanizmem komunikowania się.
Przepraszam. Ale jednocześnie czuję się poirytowany i zażenowany, widząc do czego to [was] prowadzi i jak nie potraficie wyjść poza pewne mechanizmy albo chociaż je zmodyfikować... :(

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Pon 15:33, 20 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 17:44, 20 Lip 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
No, i jak mądrze i słusznie piszesz! :) Zresztą często tak piszesz moim zdaniem. Ale czasem zapędzasz się "w kozi róg" logiki- i nie tylko logiki, a szerzej: spójnego sposobu rozumowania właśnie.. :(

Dzięki za miłe słowa. :*
Ty też się ostatnio "wyrabiasz", co dla mnie oznacza, iż zaczynam Twoje teksty widzieć jako bardziej czytelne, zrozumiałe, dążące do konkretu, a nie (jak na początku) tylko arbitralnie oceniające. Powoli zaczynam dostrzegać, o co Ci chodzi.

Piotr Rokubungi napisał:
[color=darkred]...żaden chyba operator [czy też "operator"] nie daje możliwość odkrycia ani określenia jaką dana rzeczywistość jest NAPRAWDĘ i W CAŁOSCI. Pozwala tylko na "całkowanie po modelach, opcjach" i to raczej z pewnym już "odgórnym założeniem", aby generować zrozumiały i niesprzeczny wynik- taką obserwablę. Sam więc widzisz, jak jest to ułomny, ograniczony sposób [rozumowania].
Ja czasem postuluję zmianę tego operatora. Chociaż faktycznie nie proponuję żadnego innego wystarczająco konkretnego "w zamian".

O to właśnie chodzi! - CO W ZAMIAN!
Pewnym ważnym intelektualnym odkryciem, wg pasowaniem na wyższy poziom intelektualnego rozwoju, jest dostrzeżenie, że krytyka czegoś, bez zaoferowania lepszej alternatywy jest jałowa. Bo może być tak, że de facto kwestionowanie rozwiązanie jest "logicznym" szczytem możliwości w danej kwestii. Więc krytyka w tej sytuacji byłaby kompletnie niesłuszna, w jakimś sensie "potępiająca" krytykanta (potępiająca intelekt, jego umiejętność rozpoznania rzeczy).

W naiwnym, "dziecięcym" rozumieniu intelektu, ludziska myślą, że im więcej krytykują, tym wydają się "mądrzejsi". Bo przecież dają tym wyraz, że oni "dostrzegają błędy, czyli pewnie wiedzą, jak powinno być". Ale to działa tylko wobec osób, które same niewiele rozumieją, a więc nie potrafią ocenić miałkości takiej krytyki. Dojrzały intelektualista nie skrytykuje koncepcji, której nie zrozumiał w pełni, albo nie potrafi jej przeciwstawić lepszego rozwiązania, bo wie, że w ten sposób pogrąża samego siebie (oczywiście przed innym, odpowiednio zaawansowanym intelektualistą, który potrafi ocenić sytuację). Oczywiście normalnie ludziska w ogóle lekceważą intelektualne ambicje, walczą o swoje małostkowe "zwycięstwa" na zasadzie: ale mu przygadałem, ale mu w pięty poszło. O resztę, o meritum nie dbają. Ale tym właśnie różni się elita intelektualna od plebsu, że ten drugi nawet nie wie o co chodzi w takiej sytuacji...
Bycie intelektualistą to kwestia pewnej ambicji, to takie swoiste "zaparcie się siebie" (znowu wyszedł mi cytat biblijny, ale tu pasuje, mimo że treść nie odnosi się do religii), czyli zlekceważenia tego co daje prostą, emocjonalną gratyfikację, czasem nawet poklask otoczenia na korzyść tego, co buduje rozumienie.

Wracając/nawiązując zaś do samego wątku - piekła. Dla mnie owym wstępem do piekła jest właśnie uświadomienie sobie przez umysł, że WSZYSTKO CO ROBIŁ, ZDECYDOWAŁ BYŁO PUSTE, POZBAWIONE SENSU, MAŁOSTKOWE, OPARTE O POZORY. Umysł, który nigdy nie wybił się na poznanie istoty sprawy, nie rozpoznał swojej natury, nie był spójny w widzeniu rzeczy i decyzjach - taki umysł jest WADLIWY. I ten umysł, jeśli sobie własną wadliwość uświadomi, wkracza do piekła.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 17:47, 20 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 20:53, 20 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
krytyka czegoś, bez zaoferowania lepszej alternatywy jest jałowa.
Niezupełnie. Zazwyczaj podtrzymuje burzę mózgów, co w końcu może doprowadzić do nowego, może innego spojrzenia, "niezwykłego" odkrycia. Chociaż czasem może prowadzić tylko do "sraczki hipotezami"... :wink:
Cytat:
W naiwnym, "dziecięcym" rozumieniu intelektu, ludziska myślą, że im więcej krytykują, tym wydają się "mądrzejsi". Bo przecież dają tym wyraz, że oni "dostrzegają błędy, czyli pewnie wiedzą, jak powinno być". Ale to działa tylko wobec osób, które same niewiele rozumieją, a więc nie potrafią ocenić miałkości takiej krytyki. Dojrzały intelektualista nie skrytykuje koncepcji, której nie zrozumiał w pełni, albo nie potrafi jej przeciwstawić lepszego rozwiązania, bo wie, że w ten sposób pogrąża samego siebie (oczywiście przed innym, odpowiednio zaawansowanym intelektualistą, który potrafi ocenić sytuację). Oczywiście normalnie ludziska w ogóle lekceważą intelektualne ambicje, walczą o swoje małostkowe "zwycięstwa" na zasadzie: ale mu przygadałem, ale mu w pięty poszło. O resztę, o meritum nie dbają. Ale tym właśnie różni się elita intelektualna od plebsu, że ten drugi nawet nie wie o co chodzi w takiej sytuacji...
Bycie intelektualistą to kwestia pewnej ambicji, to takie swoiste "zaparcie się siebie" (znowu wyszedł mi cytat biblijny, ale tu pasuje, mimo że treść nie odnosi się do religii), czyli zlekceważenia tego co daje prostą, emocjonalną gratyfikację, czasem nawet poklask otoczenia na korzyść tego, co buduje rozumienie.
Zgadzam się z całością tej treści, jednak z małym wyjątkiem. Prosta emocjonalna gratyfikacja zachodzi często w sytuacji rozwiązania problemu "tu i teraz"- może tylko częściowego jego załatwienia i doraźnie- jednak to zazwyczaj wystarcza by prosto a w miarę szczęśliwie żyć. Jest to jedno z podstawowych ewolucyjnie typów zachowań i reakcji działania-nagrody. Poza tym jest w tym dużo głębszy i może ważniejszy aspekt. Otóż taką najprostszą gratyfikację daje medytacja- dokładnie gratyfikacją tą jest "zaprzestanie" emocji, a raczej ich zamętu, kotłowaniny, ze względu na sprzeczności, które ze sobą niosą; pozostają tylko te emocje, które są tak oczywiste, naturalne, prawdziwe, że "niewyczuwalne", nierozróżnialne przez świadomość. A przyczyną takiej tu gratyfikacji jest dotarcie do sedna, do meritum Rzeczywistości i swego w Niej miejsca nie poprzez intelektualne, analityczne rozważania, a raczej poprzez odczuwanie tego, co jest, a nie interpretacje tego, co się wydaje, że jest. Tak więc najbardziej pierwotne, może aż "brutalne" odczucie szczęścia i, przede wszystkim, spokoju jest również oznaką, objawem najgłębszego oświecenia, przedarcia się przez złudzenia [rozumu]- a nie tylko przejawem "radochy jaskiniowca". :)
Cytat:
Dla mnie owym wstępem do piekła jest właśnie uświadomienie sobie przez umysł, że WSZYSTKO CO ROBIŁ, ZDECYDOWAŁ BYŁO PUSTE, POZBAWIONE SENSU, MAŁOSTKOWE, OPARTE O POZORY.
Rozumiem cię, chyba nawet dość dobrze w tym względzie. Jednak wedle mnie jest to "wstęp do nieba"- nie do "piekła". :) Jest jednak subtelna raczej różnica, której może nie zauważasz. Nie chodzi bowiem o to, że wszystko, o czym decyduje "umysł", a właściwie świadomość, jest puste i pozbawione sensu. Można powiedzieć, że jest odwrotnie: to świadomość nadaje sens i wypełnia pustkę. Lecz chodzi bardziej o zrozumienie, że TAKIE JEST ZADANIE ŚWIADOMOŚCI, TAKĄ MA FUKCJĘ, "OBOWIĄZEK". I ten sens jest taki, jakby komputerowi "zadać" polecenia, program, który sprawdzałby na ile "dobrze" wykonał zadanie, obliczenia; "dobrze"-czyli na ile ich wynik skutkuje, w przypadku rozumu człowieka, maksymalnym dostosowaniem do środowiska, aby jak najłatwiej, najskuteczniej żyć. Najzwięźlej chyba ujmując sprawę- że po raz kolejny powtórzę: sens istnienia świadomości jest czysto użytkowy; i na takim pojęciu sensu sama ona operuje. Jednak zawsze powstaje złudzenie w rozumowaniu, iż to świadomość jest sensem samym w sobie, a nawet, że potrafi kreować, że jest generatorem informacji, a więc i rzeczywistości, a nie tylko jej przetwornikiem, interpreterem- i to wyłącznie niewielkiego fragmentu rzeczywistości.
Tak więc naprawdę pozbawione sensu i obciążone niespójnościami, konfliktami jest takie interpretowanie świata, gdzie wiele rzeczy jest nie na swoim miejscu. POZNAJ SWOJE PRAWDZIWE MIEJSCE, A WŁAŚCIWY SENS SAM SIE ZNAJDZIE; BOWIEM WSZYSTKO MA SWÓJ SENS WYNIKAJĄCY WŁAŚNIE Z FAKTU, ŻE JEST I TO NA SWOIM MIEJSCU, WE WŁAŚCIWYM RÓWNIEŻ CZASIE. Inaczej jeszcze: NIE MA ŻADNEGO INNEGO SENSU, NIŻ TEN WYNIKAJĄCY Z SAMEGO ISTNIENIA I FUNKCJONOWANIA ZGODNIE ZE SWOJĄ NATURĄ, PRZEZNACZENIEM.
Cytat:
Umysł, który nigdy nie wybił się na poznanie istoty sprawy, nie rozpoznał swojej natury, nie był spójny w widzeniu rzeczy i decyzjach - taki umysł jest WADLIWY.
Wadliwy, bo nie spełnia swego zadania, prawidłowej funkcji. Ale też psychika takiego umysłu czuje się nieszczęśliwa, rozdrażniona, pełna wewnętrznego niepokoju i wątpliwości. Można by taki stan nazwać piekłem...
Cytat:
I ten umysł, jeśli sobie własną wadliwość uświadomi, wkracza do piekła.
Michał, no proszę cię- jaka bzdura!! Dopiero, gdy ten umysł, rozum uświadomi sobie tę swoją wadliwość, to że przypisuje sobie niewłaściwe miejsce oraz funkcje, ma wówczas szansę "wyrwać się" z tego piekła złudzeń i niezgodności z Prawdą, z Rzeczywistością- czyli również ze samym sobą. Wtedy dopiero może wstąpić na drogę do raju, nieba, oświecenia, nirwany... Czyli również, a może przede wszystkim, do odkrycia czym jest naprawdę i jakie jest jego miejsce w Kosmosie. :) :*

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Wto 11:42, 21 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:01, 21 Lip 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Cytat:
Dla mnie owym wstępem do piekła jest właśnie uświadomienie sobie przez umysł, że WSZYSTKO CO ROBIŁ, ZDECYDOWAŁ BYŁO PUSTE, POZBAWIONE SENSU, MAŁOSTKOWE, OPARTE O POZORY.
Rozumiem cię, chyba nawet dość dobrze w tym względzie. Jednak wedle mnie jest to "wstęp do nieba"- nie do "piekła". :) Jest jednak subtelna raczej różnica, której może nie zauważasz. Nie chodzi bowiem o to, że wszystko, o czym decyduje "umysł", a właściwie świadomość, jest puste i pozbawione sensu. Można powiedzieć, że jest odwrotnie: to świadomość nadaje sens i wypełnia pustkę. Lecz chodzi bardziej o zrozumienie, że TAKIE JEST ZADANIE ŚWIADOMOŚCI, TAKĄ MA FUKCJĘ, "OBOWIĄZEK". I ten sens jest taki, jakby komputerowi "zadać" polecenia, program, który sprawdzałby na ile "dobrze" wykonał zadanie, obliczenia; "dobrze"-czyli na ile ich wynik skutkuje, w przypadku rozumu człowieka, maksymalnym dostosowaniem do środowiska, aby jak najłatwiej, najskuteczniej żyć. Najzwięźlej chyba ujmując sprawę- że po raz kolejny powtórzę: sens istnienia świadomości jest czysto użytkowy; i na takim pojęciu sensu sama ona operuje. Jednak zawsze powstaje złudzenie w rozumowaniu, iż to świadomość jest sensem samym w sobie, a nawet, że potrafi kreować, że jest generatorem informacji, a więc i rzeczywistości, a nie tylko jej przetwornikiem, interpreterem- i to wyłącznie niewielkiego fragmentu rzeczywistości.
Tak więc naprawdę pozbawione sensu i obciążone niespójnościami, konfliktami jest takie interpretowanie świata, gdzie wiele rzeczy jest nie na swoim miejscu. POZNAJ SWOJE PRAWDZIWE MIEJSCE, A WŁAŚCIWY SENS SAM SIE ZNAJDZIE; BOWIEM WSZYSTKO MA SWÓJ SENS WYNIKAJĄCY WŁAŚNIE Z FAKTU, ŻE JEST I TO NA SOIM MIEJSCU, WE WŁAŚCIWYM RÓWNIEŻ CZASIE. Inaczej jeszcze: NIE MA ŻADNEGO INNEGO SENSU, NIŻ TEN WYNIKAJĄCY Z SAMEGO ISTNIENIA I FUNKCJONOWANIA ZGODNIE ZE SWOJĄ NATURĄ, PRZEZNACZENIEM.


W sumie ciekawie to napisałeś. W dużym stopniu się z tym zgadzam. Ale to tylko otwiera nową puszkę z pytaniami.


Piotr Rokubungi napisał:
Cytat:
Umysł, który nigdy nie wybił się na poznanie istoty sprawy, nie rozpoznał swojej natury, nie był spójny w widzeniu rzeczy i decyzjach - taki umysł jest WADLIWY.
Wadliwy, bo nie spełnia swego zadania, prawidłowej funkcji. Ale też psychika takiego umysłu czuje się nieszczęśliwa, rozdrażniona, pełna wewnętrznego niepokoju i wątpliwości. Można by taki stan nazwać piekłem...
Cytat:
I ten umysł, jeśli sobie własną wadliwość uświadomi, wkracza do piekła.
Michał, no proszę cię- jaka bzdura!! Dopiero, gdy ten umysł, rozum uświadomi sobie tę swoją wadliwość, to że przypisuje sobie niewłaściwe miejsce oraz funkcje, ma wówczas szansę "wyrwać się" z tego piekła złudzeń i niezgodności z Prawdą, z Rzeczywistością- czyli również ze samym sobą. Wtedy dopiero może wstąpić na drogę do raju, nieba, oświecenia, nirwany... Czyli również, a może przede wszystkim, do odkrycia czym jest naprawdę i jakie jest jego miejsce w Kosmosie. :) :*


Piszemy chyba o różnych wadliwościach. Czy okrycie "jego miejsca w Kosmosie" załatwia sprawę?...
W moim ujęciu umysł pyta się O SIEBIE. Wtedy Kosmos jest mało ważny. Co mi po miejscu w Kosmosie, jeśli - gdziekolwiek bym nie był, działam i odczuwam bez sensu?... Jeśli nie potrafię uporać się SAM ZE SOBĄ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:28, 21 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
Czy okrycie "jego miejsca w Kosmosie" załatwia sprawę?...
W moim ujęciu umysł pyta się O SIEBIE. Wtedy Kosmos jest mało ważny. Co mi po miejscu w Kosmosie, jeśli - gdziekolwiek bym nie był, działam i odczuwam bez sensu?... Jeśli nie potrafię uporać się SAM ZE SOBĄ?
To jedno z podstawowych złudzeń, że Kosmos jest mało ważny. Świadomości wydaje się, że to ona jest rzeczywistością, którą sama "tworzy" i że to jej wystarczy; a nawet, że to wszystko, co istnieje.
Niech komputer ma takie oprogramowanie, które "pyta" o komputer. Celem działania takiego oprogramowania niech będzie próba uzyskania wyniku dla niewiadomej "czym jest komputer"? Jeśli nawet uda się wtedy uzyskać wynik, odpowiedź, np. taką, że komputer to urządzenie do wykonywania obliczeń, albo inną- np. że komputer to zintegrowany obiekt o kształcie zbliżonym do skrzynki, to wyjaśnia niewiele. A na pewno nie wyjaśnia jak powstał ten komputer, jakie są WSZELKIE możliwości jego zastosowań [czyli co jeszcze potrafi], czym się stanie po zakończeniu działania, z jakiej substancji jest zbudowany i t. p. Aby uzyskać odpowiedzi na te pytania, komputer ów powinien "zrozumieć", że tworzy go taka sama materia [energia], która składa się na wszystkie inne obiekty, że ma on swego stwórcę [konstruktora], że zmieni prawdopodobnie formę po swej "śmierci"- czyli zostanie ostatecznie przemielony, po całkowitym zaprzestaniu działania, spełniania swej funkcji, również, iż ma większe możliwości, niż tylko te, które aktualnie wykorzystuje dana działająca na nim aplikacja [porównując- aplikacja, czyli świadomość, rozum człowieka].
Nie "co ci po miejscu w kosmosie", bo nikogo- poza tobą- nie obchodzi "co ci po.."; samego Kosmosu, którego niezaprzeczalnie jesteś częścią również to "nie interesuje". Masz swoje miejsce, pozycję, czas, funkcję w Kosmosie- po prostu! Tak, jak istniejesz "tu i teraz": przebywasz w danym czasie, w danym miejscu, wykonujesz wtedy daną czynność. A właśnie to jest złudzenie, że cię to interesuje, to "po co ci". W istnieniu nie ma żadnego "po coś", nie ma celu- poza samym istnieniem w [odpowiednim zawsze] miejscu i czasie, które samo w sobie stanowi sens tego istnienia- jedyny zresztą sens, który nie jest wymyślony, wygenerowany przez wyobraźnię oraz chciejstwo i widzimisię świadomości, jedyny PRAWDZIWY i RZECZYWISTY SENS.
Wobec czego gdziekolwiek i kiedykolwiek byś nie był, istniał działasz i odczuwasz ZAWSZE Z SENSEM; z tym sensem, który wynika z samego twego bycia i działania.

Co znaczy "uporać się SAM ZE SOBĄ"?? Czy nie chodzi o myślenie, postępowanie, życie w zgodzie z tym, jaki jest sens twego istnienia i funkcjonowania? Uporanie się samemu ze sobą, to zaakceptowanie swej prawdziwej natury, swego prawdziwego miejsca w Naturze, odkrycie czym się faktycznie jest i jakie ma się prawidłowe funkcje, zadania- to odkrycie i zaakceptowanie swego przeznaczenia, a może nawet powołania. :)
W tym rozumieniu przeznaczenie to nie ślepy los, bierne czekanie na to, co się zdarzy... Przeznaczenie to wszystko to, co możesz robić! Przeznaczeniem człowieka są jego możliwości [podobnie jak każdego innego obiektu w Kosmosie]! Nie jest więc ono wcale jednoznacznie zdeterminowane.
:)


Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Wto 12:34, 21 Lip 2015, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:45, 21 Lip 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Cytat:
Czy okrycie "jego miejsca w Kosmosie" załatwia sprawę?...
W moim ujęciu umysł pyta się O SIEBIE. Wtedy Kosmos jest mało ważny. Co mi po miejscu w Kosmosie, jeśli - gdziekolwiek bym nie był, działam i odczuwam bez sensu?... Jeśli nie potrafię uporać się SAM ZE SOBĄ?
To jedno z podstawowych złudzeń, że Kosmos jest mało ważny. Świadomości wydaje się, że to ona jest rzeczywistością, którą sama "tworzy" i że to jej wystarczy; a nawet, że to wszystko, co istnieje.
Niech komputer ma takie oprogramowanie, które "pyta" o komputer. Celem działania takiego oprogramowania niech będzie próba uzyskania wyniku dla niewiadomej "czym jest komputer"? Jeśli nawet uda się wtedy uzyskać wynik, odpowiedź, np. taką, że komputer to urządzenie do wykonywania obliczeń, albo inną- np. że komputer to zintegrowany obiekt o kształcie zbliżonym do skrzynki, to wyjaśnia niewiele. A na pewno nie wyjaśnia jak powstał ten komputer, jakie są WSZELKIE możliwości jego zastosowań [czyli co jeszcze potrafi], czym się stanie po zakończeniu działania, z jakiej substancji jest zbudowany i t. p. Aby uzyskać odpowiedzi na te pytania, komputer ów powinien "zrozumieć", że tworzy go taka sama materia [energia], która składa się na wszystkie inne obiekty, że ma on swego stwórcę [konstruktora], że zmieni prawdopodobnie formę po swej "śmierci"- czyli zostanie ostatecznie przemielony, po całkowitym zaprzestaniu działania, spełniania swej funkcji, również, iż ma większe możliwości, niż tylko te, które aktualnie wykorzystuje dana działająca na nim aplikacja [porównując- aplikacja, czyli świadomość, rozum człowieka].
Nie "co ci po miejscu w kosmosie", bo nikogo- poza tobą- nie obchodzi "co ci po.."; samego Kosmosu, którego niezaprzeczalnie jesteś częścią również to "nie interesuje". Masz swoje miejsce, pozycję, czas, funkcję w Kosmosie- po prostu! Tak, jak istniejesz "tu i teraz": przebywasz w danym czasie, w danym miejscu, wykonujesz wtedy daną czynność. A właśnie to jest złudzenie, że cię to interesuje, to "po co ci". W istnieniu nie ma żadnego "po coś", nie ma celu- poza samym istnieniem w [odpowiednim zawsze] miejscu i czasie, które samo w sobie stanowi sens tego istnienia- jedyny zresztą sens, który nie jest wymyślony, wygenerowany przez wyobraźnię oraz chciejstwo i widzimisię świadomości, jedyny PRAWDZIWY i RZECZYWISTY SENS.
Wobec czego gdziekolwiek i kiedykolwiek byś nie był, istniał działasz i odczuwasz ZAWSZE Z SENSEM; z tym sensem, który wynika z samego twego bycia i działania.

Co znaczy "uporać się SAM ZE SOBĄ"?? Czy nie chodzi o myślenie, postępowanie, życie w zgodzie z tym, jaki jest sens twego istnienia i funkcjonowania? Uporanie się samemu ze sobą, to zaakceptowanie swej prawdziwej natury, swego prawdziwego miejsca w Naturze, odkrycie czym się faktycznie jest i jakie ma się prawidłowe funkcje, zadania- to odkrycie i zaakceptowanie swego przeznaczenia, a może nawet powołania. :)
W tym rozumieniu przeznaczenie to nie ślepy los, bierne czekanie na to, co się zdarzy... Przeznaczenie to wszystko to, co możesz robić! Przeznaczeniem człowieka są jego możliwości [podobnie jak każdego innego obiektu w Kosmosie]! Nie jest więc ono wcale jednoznacznie zdeterminowane.
:)


Nie bardzo widzę, jak całe to - jak opisujesz - "zrozumienie że tworzy go taka sama materia [energia], która składa się na wszystkie inne obiekty, że ma on swego stwórcę [konstruktora], że zmieni prawdopodobnie formę po swej "śmierci"- czyli zostanie ostatecznie przemielony, po całkowitym zaprzestaniu działania, spełniania swej funkcji.." miało cokolwiek zmienić.

Dla porównania dam Ci "radę" w podobnym stylu, ale zupełnie inną: uświadom sobie, że Twój umysł jest jeden jedyny niepowtarzalny, który nigdy nie zostanie przemielony, a zawsze będzie trwał na wieczność, bo śmierć się go nie ima.
Uświadom sobie to, uświadom tamto. Jednemu jedna rzecz przemówi do uczuć, komuś innemu druga. Ale jaki stąd wniosek?...

Natomiast w Twoim sformułowaniu:
Cytat:
W istnieniu nie ma żadnego "po coś", nie ma celu- poza samym istnieniem w [odpowiednim zawsze] miejscu i czasie, które samo w sobie stanowi sens tego istnienia- jedyny zresztą sens, który nie jest wymyślony, wygenerowany przez wyobraźnię oraz chciejstwo i widzimisię świadomości, jedyny PRAWDZIWY i RZECZYWISTY SENS.

- widzę pewną ważną prawdę, życiowe odkrycie, które chyba każdemu jest potrzebne. Tyle, że ja formułuję go inaczej: NADRZĘDNYM CELEM I SENSEM ISTNIENIA jest, faktycznie, istnienie jako takie.
Jednak...
to wcale nie znaczy, że sens wygenerowany przez świadomość, czy widzimisię nie istnieje. On jak najbardziej istnieje, ale ma niższą hierarchię, ma zasięg "lokalny", praktyczny. Ten sens jest dokładnie wypełniony SPEŁNIALNOŚCIĄ REGUŁ, jakie zostały zdefiniowane. Jeśli więc ów lokalny sens komuś się jakiś uwidzi, to niech go sobie ma. Tyle, że nie powinien na nim budować jakiejś ontologicznej, czy ogólnożyciowej formy potwierdzania istnienia. Lokalny sens potwierdza to co lokalne.
Może posłużę się przykładem ilustrującym: jest sens w definiowaniu terminu "liczba parzysta". Potem w różnych kontekstach ten sens się sprawdza, bo można w ten sposób przekazać np. informację, czy coś jest do pary, czy też nie. I chyba nie ma powodu twierdzić, że taki sens jest jakoś wadliwy, czy wręcz "nieistniejący".
I chciejstwo zatem ma swoje miejsce i wyobrażenia, i fantazje. Nie ma w tym nic niewłaściwego, czy "złudnego".
Można nazwać "przeznaczeniem", to czym się jest. Ale to językowo jest jakieś nowum. Trudno byłoby chyba to przeforsować do szerszego użycia.
Prawdopodobnie chodzi Ci jednak o inną treść - o pewne naświetlenie emocji, dotyczących pogodzenia się z tym, co się dostało do dyspozycji. Wtedy "przeznaczeniem człowieka są jego możliwości" oznaczałoby: człowieku nie szarp się zbytnio z tym co poza twoim zasięgiem, to jest nie dla ciebie. Można tak uważać, ale to niewiele zmienia, skoro NIE WIEMY JAKIE SĄ NASZE MOŻLIWOŚCI.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 15:54, 21 Lip 2015, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 17:19, 21 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
Nie bardzo widzę, jak całe to - jak opisujesz - "zrozumienie że tworzy go taka sama materia [energia], która składa się na wszystkie inne obiekty, że ma on swego stwórcę [konstruktora], że zmieni prawdopodobnie formę po swej "śmierci"- czyli zostanie ostatecznie przemielony, po całkowitym zaprzestaniu działania, spełniania swej funkcji.." miało cokolwiek zmienić.
Sprecyzuj o co ci chodzi? Co miałoby zmienić?..
Cytat:
Dla porównania dam Ci "radę" w podobnym stylu, ale zupełnie inną: uświadom sobie, że Twój umysł jest jeden jedyny niepowtarzalny, który nigdy nie zostanie przemielony, a zawsze będzie trwał na wieczność, bo śmierć się go nie ima.
Jakie są podstawy, aby tak twierdzić i jeszcze to komuś sugerować?
Cytat:
Uświadom sobie to, uświadom tamto. Jednemu jedna rzecz przemówi do uczuć, komuś innemu druga.
Tu nie chodzi o uczucia, a raczej o dowody- choćby te nie wprost.
Cytat:
Jednak...to wcale nie znaczy, że sens wygenerowany przez świadomość, czy widzimisię nie istnieje. On jak najbardziej istnieje, ale ma niższą hierarchię, ma zasięg "lokalny", praktyczny. Ten sens jest dokładnie wypełniony SPEŁNIALNOŚCIĄ REGUŁ, jakie zostały zdefiniowane. Jeśli więc ów lokalny sens komuś się jakiś uwidzi, to niech go sobie ma. Tyle, że nie powinien na nim budować jakiejś ontologicznej, czy ogólnożyciowej formy potwierdzania istnienia. Lokalny sens potwierdza to co lokalne.
No, właśnie tak [prawie tak]. :)
Cytat:
Może posłużę się przykładem ilustrującym: jest sens w definiowaniu terminu "liczba parzysta". Potem w różnych kontekstach ten sens się sprawdza, bo można w ten sposób przekazać np. informację, czy coś jest do pary, czy też nie. I chyba nie ma powodu twierdzić, że taki sens jest jakoś wadliwy, czy wręcz "nieistniejący".
Jest to sens wyłącznie użytkowy i "lokalny"; jak wszystko, co jest generowane przez świadomość. Jednak w takim kontekście ten sens jest [choć może nie FAKTYCZNIE].
Cytat:
I chciejstwo zatem ma swoje miejsce i wyobrażenia, i fantazje. Nie ma w tym nic niewłaściwego, czy "złudnego".
Tak..i nie. Bo chciejstwo, także wyobrażenia mogą być jak najbardziej złudne. Prosty przykład: Chciej popływać w Wielkim Atraktorze. To nie złudne? Albo wyobraź sobie bs%j59y5^fd8a, albo . To nie jest złudne??
Cytat:
Można nazwać "przeznaczeniem", to czym się jest.
Przeznaczenie to dokładnie to, czym się jest! Zauważ też, że istnieją dwa nieco różne znaczenia tego słowa: przeznaczenie- jako los [człowieka], oraz przeznaczenie- jako sposób użytkowania, funkcjonowania [np. narzędzia, maszyny]. A najistotniejszym i jedynym przeznaczeniem człowieka jest bycie człowiekiem, funkcjonowanie i działanie jak człowiek. Podobnie jak najistotniejszym i jedynym przeznaczeniem młotka jest bycie młotkiem, gwiazdy- bycie gwiazdą; i funkcjonowanie w zgodzie ze sobą! Co z młotka, jeśli będzie funkcjonować [poza tym, że to niemożliwe- a ta niemożliwość z natury rzeczy właśnie wynika, z samego funkcjonowania Rzeczywistości] jak grzyb albo ciągnik. Co z gwiazdy, jeśli "zechciałaby" funkcjonować jak gwizdek albo parówka? W końcu: co z człowieka, jeśli wyobrazi sobie, że chce funkcjonować jako np. umysł-stwórca jedynej i słusznej rzeczywistości?!
Cytat:
Prawdopodobnie chodzi Ci jednak o inną treść - o pewne naświetlenie emocji, dotyczących pogodzenia się z tym, co się dostało do dyspozycji. Wtedy "przeznaczeniem człowieka są jego możliwości" oznaczałoby: człowieku nie szarp się zbytnio z tym co poza twoim zasięgiem, to jest nie dla ciebie.
Właśnie tak.
Cytat:
Można tak uważać, ale to niewiele zmienia, skoro NIE WIEMY JAKIE SĄ NASZE MOŻLIWOŚCI.
To się dowiedzmy, odkrywajmy to! Człowiek jest jednym z niewielu rodzajów bytów, obiektów, które posiadają możliwość rozszerzania zakresu swojej aktywności, funkcjonowania; możemy sami "apgrejdować" swoje oprogramowanie [czyli szczególnie rozum, świadomość], poszerzać zakres jego możliwości, stawiać przed nim- czyli samym sobą- bardziej zaawansowane kwestie, problemy, zdania... :)

Ostatnio zmieniony przez Piotr Rokubungi dnia Wto 17:23, 21 Lip 2015, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:03, 21 Lip 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Cytat:
Nie bardzo widzę, jak całe to - jak opisujesz - "zrozumienie że tworzy go taka sama materia [energia], która składa się na wszystkie inne obiekty, że ma on swego stwórcę [konstruktora], że zmieni prawdopodobnie formę po swej "śmierci"- czyli zostanie ostatecznie przemielony, po całkowitym zaprzestaniu działania, spełniania swej funkcji.." miało cokolwiek zmienić.
Sprecyzuj o co ci chodzi? Co miałoby zmienić?..

No właśnie ja się pytam: co miałoby zmieniać owo "zrozumienie"? Bo wg mnie może i nic nie zmienić.

Piotr Rokubungi napisał:
Cytat:
Dla porównania dam Ci "radę" w podobnym stylu, ale zupełnie inną: uświadom sobie, że Twój umysł jest jeden jedyny niepowtarzalny, który nigdy nie zostanie przemielony, a zawsze będzie trwał na wieczność, bo śmierć się go nie ima.
Jakie są podstawy, aby tak twierdzić i jeszcze to komuś sugerować?

Z grubsza rzecz biorąc te podstawy są dokładnie tej samej klasy co Twoja propozycja "zrozumiewania". W obu przypadkach jest to przekonanie (chciejstwo) osoby, która to proponuje. O żadnych dowodach w tej sprawie nie ma mowy.
Ja nawet nie będę się upierał przy swojej propozycji, bo jej wcale nie przemyśliwałem głębiej. Tylko wskazuję w ten sposób jak bardzo posługujesz się chciejstwem, sam tego nie widząc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 19:01, 21 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
No właśnie ja się pytam: co miałoby zmieniać owo "zrozumienie"? Bo wg mnie może i nic nie zmienić.
Zmieni to, że taki komputer z przykładu- a faktycznie człowiek, bo o ludzi tu chodzi, będzie żyć w zgodzie ze sobą. Dla przykładowego komputera niewiele to zmieni, bardzo niewiele. Dla człowieka też niezbyt wiele, poza osiągnieciem tzw. równowagi wewnętrznej i spokoju ducha; ale są tacy, dla których jest to jednak ważne, czasem bardzo. Poniekąd jest to też rozumienie dla samego zrozumienia. Bez sensu? Mogłoby się wydawać, że tak. Ale w takim razie skąd i po co w człowieku od zawsze chyba CHĘĆ ZROZUMIENIA, PRESJA PSYCHIKI, ABY ODKRYWAĆ NIEZNANE?? W końcu takie prawidłowe, ostateczne zrozumienie może zmienić światopogląd, postrzeganie samego siebie- poprzez co zmianie ulegną priorytety i cele, które może trafniej będą wyznaczać sposoby, drogę do jeszcze szczęśliwszego życia, nawet tego ziemskiego, nawet w praktycznych aspektach. Może to doprowadzić do czynienia TYLKO tego, co SŁUSZNE... Raj bliżej ziemi. :)

Ale jeśli już zadajesz o to pytanie w takim znaczeniu, to zauważ, że właściwie wszelkie zrozumienie nie jest potrzebne zbytnio. Bo przecież nie trzeba nic prawie rozumieć, a kierować się tylko podstawowymi instynktami, pierwotnymi emocjami- i to wystarczy, by pożyć trochę na tej planecie jak zwierzę. I właściwie po co coś więcej?
Cytat:
O żadnych dowodach w tej sprawie nie ma mowy.
Ja dowody pośrednie, logiczne przedstawiłem. Ty słabo je zauważasz i raczej nie akceptujesz...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31247
Przeczytał: 94 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 10:10, 22 Lip 2015    Temat postu:

Piotr Rokubungi napisał:
Cytat:
No właśnie ja się pytam: co miałoby zmieniać owo "zrozumienie"?
Zmieni to, że taki komputer z przykładu- a faktycznie człowiek, bo o ludzi tu chodzi, będzie żyć w zgodzie ze sobą.

Ja widzę nieskończone możliwości zrozumiewania różnych rzeczy. Z przyczyn ekonomicznych/czasowych wszystkich zrozumieć się nie da. Trzeba wybierać. Czy bym wybierał zrozumiewanie związku z Kosmosem?
- Ja chyba ten związek jakoś akceptuję, może do pewnego stopnia "rozumiem". Ale jest on dla mnie oczywisty i chyba nie za bardzo coś zmienia w moim myśleniu.
No jest tam ten kosmos. I ja gdzieś w nim jestem. Fakt. Nawet interesuję się astronomią, czasem nawet ciekawe jest pomyśleć jak wielki jest ten wszechświat. I w sumie tyle. Nie powoduje to u mnie jakiegoś szczególnego oświecenia, stanu "rozumienia bardziej". Że jestem "pyłkiem" w tym Kosmosie? - może i jestem, ale i tak ważne dla mnie jest to co sam myślę, a nie co gdzieś jeszcze tam wielkie jest obok.


Piotr Rokubungi napisał:
Ale jeśli już zadajesz o to pytanie w takim znaczeniu, to zauważ, że właściwie wszelkie zrozumienie nie jest potrzebne zbytnio. Bo przecież nie trzeba nic prawie rozumieć, a kierować się tylko podstawowymi instynktami, pierwotnymi emocjami- i to wystarczy, by pożyć trochę na tej planecie jak zwierzę. I właściwie po co coś więcej?

Z tym się zgadzam.

Piotr Rokubungi napisał:
Ja dowody pośrednie, logiczne przedstawiłem. Ty słabo je zauważasz i raczej nie akceptujesz...

To chyba mamy jakieś inne wyobrażenia na temat co znaczy słowo "dowód" i "logiczny". Dla mnie te słowa są dość ściśle związane z pewnymi szczególnymi rygorami (ustalenie ścisłe bazy pojęciowej, modelu, języka, metodologii) i w stosunku do rozważań o charakterze filozoficznym słowa "dowód" raczej w ogóle bym nie stosował, a słowo "logiczny" też bardzo ostrożnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Piotr Rokubungi
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 31 Maj 2014
Posty: 6081
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Polska, Pomorze Zachodnie
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:40, 22 Lip 2015    Temat postu:

Cytat:
Ja widzę nieskończone możliwości zrozumiewania różnych rzeczy. Z przyczyn ekonomicznych/czasowych wszystkich zrozumieć się nie da.
To w końcu są te możliwości nieskończone, czy ograniczone? Da się wszystko, czy tylko coś nieco zrozumieć? Kurwa, znów popaprane rozumowanie Dyszyńskiego: w jednym zdaniu coś napisze, a w kolejnym zaprzecza temu! :fuj:
Cytat:
może i jestem, ale i tak ważne dla mnie jest to co sam myślę, a nie co gdzieś jeszcze tam wielkie jest obok.
Czyli jesteś egocentrycznym ignorantem o ograniczonym rozumie. Żeby nie napisać dosadniej...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Kretowisko / Blog: Michał Dyszyński Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin