 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24265
Przeczytał: 75 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Pią 19:41, 27 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Przegląd od AI
+4
W chrześcijaństwie i judaizmie, tradycyjnie uważa się, że Bóg nie ma ciała, gdyż jest Duchem. W Piśmie Świętym znajdują się jednak fragmenty, które opisują Boga z użyciem antropomorficznych terminów, np. "oczy Pańskie" czy "ramię Boga". Te sformułowania traktowane są zazwyczaj jako metaforyczne, wskazujące na cechy i działanie Boga, a nie dosłowne opisy Jego natury.
Wyjaśnienie:
Bóg jako Duch:
Biblia wielokrotnie podkreśla, że Bóg jest Duchem (Ew. Jana 4:24). Oznacza to, że nie jest istotą cielesną, materialną i nie podlega ograniczeniom fizycznego świata.
Antropomorfizmy:
Opisy Boga z użyciem części ciała ludzkiego, jak oczy czy ramiona, mają charakter metaforyczny. Służą one do ukazania Bożej wszechwiedzy, mocy i sprawiedliwości, a nie do dosłownego opisu Jego istoty.
Sprzeciw wobec cielesności Boga:
Niektórzy teologowie, jak Tomasz z Akwinu, argumentowali, że Bóg, będąc bytem doskonałym i niezmiennym, nie może być ciałem, które jest podległe zmianom i podziałowi.
Ciało Chrystusa:
W chrześcijaństwie, Jezus Chrystus uznawany jest za wcielenie Boga (Logos), który przyjął ludzkie ciało. Jednakże, Jezus, jako Syn Boży, jest odrębną osobą od Boga Ojca, który jest Duchem.
Ciało w kontekście teologii:
Pojęcie ciała w odniesieniu do Boga ma sens raczej metaforyczny, wskazujący na Jego działanie i obecność w świecie, niż na dosłowną budowę.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24265
Przeczytał: 75 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 3:12, 29 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Przegląd od AI
Wola Boga jest kluczowa w teologii chrześcijańskiej, ale samo jej istnienie i wpływ na rzeczywistość są przedmiotem dyskusji. Niektórzy wierzą, że wola Boża jest podstawą istnienia wszystkiego, inni uważają, że istnieje wolność woli człowieka, a jeszcze inni próbują łączyć te dwa aspekty.
Perspektywy:
Wola Boża jako fundament:
Wiele nurtów teologicznych zakłada, że wola Boża jest przyczyną i celem istnienia wszystkiego. Bóg, jako stwórca, ma plan dla wszechświata i jego działanie jest wyrazem tej woli.
Wolność woli:
Istnieje również przekonanie o wolności woli człowieka, czyli zdolności do samodzielnego dokonywania wyborów. Niektórzy teolodzy starają się łączyć tę wolność z wolą Bożą, sugerując, że Bóg pozwala człowiekowi na wybór, ale w ramach pewnych granic.
Inne perspektywy:
Istnieją również inne, bardziej filozoficzne podejścia, które mogą kwestionować teistyczne rozumienie woli Bożej jako fundamentu rzeczywistości. Mogą one proponować bardziej naturalistyczne lub sekularne wyjaśnienia istnienia świata i jego praw.
Podsumowując: Wola Boża jest ważnym elementem w wielu religiach, ale jej rola jako jedynej podstawy rzeczywistości jest kwestią wiary i interpretacji. Wiele religii i nurtów filozoficznych oferuje różne wyjaśnienia dotyczące relacji między wolą Bożą a wolnością woli człowieka.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24265
Przeczytał: 75 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Nie 16:04, 29 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Niedałtowski
Na fb
Zanim zaczęto ci mówić, że jesteś winny…
Jestem akurat nad Morzem Czarnym. Trochę z dala od codzienności, trochę bliżej siebie. I w tym właśnie stanie – między jednym powiewem wiatru a drugim łykiem kawy – zacząłem rozkminiać temat grzechu. Nie jako coś z góry narzuconego czy oklepanego moralnie, ale jako zjawisko, które od wieków funkcjonuje na poziomie języka, symboli, lęków… i które, jak się okazuje, przeszło bardzo ciekawą drogę deformacji.
Zacząłem więc od źródeł. Bo kiedy mówimy dziś „grzech”, automatycznie myślimy o czymś, co zasługuje na karę, na potępienie, na surową ocenę. Ale pierwotnie – w języku hebrajskim – słowo chattat oznaczało po prostu „chybienie celu”. Podobnie w grece – hamartia – używane było w łucznictwie, gdy ktoś nie trafił strzałą w środek tarczy. To był komunikat: „pudło”, a nie: „jesteś zły”.
W tych znaczeniach nie było jeszcze moralnej presji. Było raczej zaproszenie do refleksji, korekty, do odzyskania kierunku. Pierwsze wspólnoty rozumiały grzech nie jako przestępstwo wobec Boga, ale jako oddalenie od samego siebie, od swojej wewnętrznej prawdy, od źródła życia. Nazywano go nie po to, by zawstydzać, ale by obudzić – coś jak wewnętrzny alarm: „Hej, zboczyłeś, wróć do środka”.
Ale potem przyszły niuanse. Prawo mojżeszowe zaczęło dokładniej katalogować, co uchodzi za złe, co nieczyste, co wymaga ofiary, oczyszczenia, naprawy. Wraz z tymi regulacjami pojawił się lęk – że coś można zrobić nie tak, nawet nieświadomie. Że Bóg się odwróci, że trzeba coś odprawić, by znowu „zasłużyć”.
A potem, kilka wieków później, pojawił się Augustyn. I w tej historii robi się naprawdę gęsto.
Augustyn był gościem, który całe swoje młode życie borykał się z ogromnym napięciem między ciałem a duchem. Jego seksualność i potrzeba zmysłowego życia ścierały się z duchowym ideałem, który próbował zrozumieć i osiągnąć. To nie była mała walka – to było wszystko albo nic. I kiedy się wreszcie nawrócił, zrobił to z całą mocą. Ale ten jego radykalizm nie został w nim. On postanowił, że skoro jego samego tak „zniszczyła” wolna wola, to cała ludzkość musi być od początku popsuta.
I tak w jego pismach pojawia się koncepcja grzechu pierworodnego. Człowiek – według Augustyna – nie tylko się myli. Człowiek rodzi się już winny. Sam fakt, że istniejesz, to już powód, żebyś był zależny od łaski. Nic, absolutnie nic nie możesz zrobić sam. Zło, które się w tobie pojawia, nie jest tylko pomyłką – jest efektem Twojej skażonej natury.
To był kluczowy moment. Bo właśnie wtedy grzech – zamiast być ostrzeżeniem: „Zgubiłeś kierunek, spróbuj jeszcze raz” – stał się tożsamością. Stał się fundamentem, na którym zaczęto budować całe systemy władzy duchowej. Kościół przejął ten imperatyw i dodał do niego narzędzia: sakramenty, spowiedź, zasady, klasyfikacje grzechów, mechanikę winy i odpuszczenia.
Zamiast przypomnienia: „Masz w sobie coś dobrego, tylko zapomniałeś”, wdrukowano ludziom przekonanie: „Jesteś zły, chyba że dostaniesz łaskę”.
I tu nie chodzi o złą wolę – wielu duchownych naprawdę wierzyło, że to jest sposób, by pomóc ludziom nie zgubić się jeszcze bardziej. Ale ten zabieg instytucjonalny sprawił, że grzech przestał być momentem przebudzenia, a stał się źródłem lęku. A lęk – jak wiadomo – jest świetnym narzędziem kontroli. I ten mechanizm działa do dziś.
Jezus tymczasem, według przekazów Ewangelii, spotykał ludzi w ich zagubieniu bez wzbudzania w nich winy. Mówił: „Nie potępiam cię”. To nie była forma wymazania przeszłości, ale otwarcia drzwi do teraźniejszości. Do tego, że możesz już teraz zacząć widzieć inaczej. Zresztą wiele alternatywnych źródeł – choćby Ewangelia Tomasza czy teksty z Nag Hammadi – sugeruje, że Królestwo Boże to nie nagroda po śmierci, ale stan świadomości, który można odnaleźć tu i teraz, gdy zdejmiemy z oczu zasłony strachu i wstydu.
Więc może grzech to nie nasza tożsamość, tylko chwilowa nieuważność? Może nie trzeba się z niego wyspowiadać po to, żeby „odzyskać łaskę”, ale raczej przyjrzeć się mu w sobie – bez paniki – i zapytać: co we mnie się odłączyło, czego nie słucham?
I może największym błędem nie jest to, że się gubimy, ale to, że przestajemy wierzyć, że możemy się odnaleźć bez pośredników.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Semele
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 24265
Przeczytał: 75 tematów
Płeć: Kobieta
|
Wysłany: Wto 10:53, 01 Lip 2025 Temat postu: |
|
|
czasami reagowania w ogóle.
Spośród pierwszych behawiorystów Thorndike był najmniej rewolucyjny. Był jednak tytanem pracy, intelektualistą i pasjonatem teorii uczenia się. Dzięki niemu wiemy, że należy ostrożnie podchodzić do twierdzenia, że opanowanie jednej umiejętności wpływa na sprawność w zupełnie innej. Znajomość języków klasycznych nijak się ma do „dyscypliny umysłowej” koniecznej w matematyce i logice. Transfer między umiejętnościami może zajść, ale nie musi.
Paweł Bakałarz TP
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|