Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kryzysowe sprzężenie zwrotne w kapitalizmie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 11:12, 02 Mar 2013    Temat postu: Kryzysowe sprzężenie zwrotne w kapitalizmie

Jak się patrzy na kryzys w kapitalizmie, to jest on dość oczywisty od strony mechanizmów.
Założenie na początku - była sobie pewne grupa ludzi pracujących nad wytwarzaniem dóbr i kapitaliści, którzy na owej pracy zarabiali, a potem inwestowali zyski.
Odsłona nr 1
Rozchwianie (całkiem pozytywne) na pewnym etapie - oto jakiemuś bardzo znaczącemu kapitaliście (albo grupie kapitalistów) udało zmusić ludzi do cięższej pracy za te same (albo i mniejsze pieniądze), a do tego może jeszcze zoptymalizować produkcję, wprowadzić ulepszenia, automatyzację. Kapitalista się cieszy, bo zaczyna zdobywać przewagę rynkową.
Teraz inni kapitaliści, aby sprostać powstałemu wyzwaniu musza zrobić podobnie - tzn. zwolnić ludzi, zracjonalizować, zautomatyzować procesy. Oni tez zaczynają więcej zarabiać. Mamy więc na rynku więcej jakiegoś towaru za te same, albo nawet mniejsze pieniądze. Ale jednocześnie...
Mamy mniejszą liczbę zarabiających, większe bezrobocie. Czyli mniej chęci do kupienia tych towarów.

Odsłona nr 2
Kapitaliści dostosowują się do kryzysu popytowego na rynku. Ponieważ mniej ludzi kupuje towary kapitalistów, to ci ostatni musza zareagować na powstałą sytuację. Oczywiście jedynym rozsądnym wyjściej jest ucieczka do przodu, czyli - restrukturyzacja, zwolnienia, poprawa wydajności. Teraz kapitaliści znowu produkują to samo, mniej płacąc swoim pracownikom. Produkt jest bardziej konkurencyjny, firma utrzymuje się na rynku. Dodatkowo pracownicy, czując się niepewnie w przypadku zwolnień, widząc kryzys na rynku pracy, są skłonni bardziej zacisnąć pasa, czyli kapitalista ma ułatwione zadanie. Ale jednocześnie...
Mamy jeszcze mniejszą liczbę zarabiających, jeszcze większe bezrobocie. Czyli mniej chęci do kupienia tych towarów. Do tego dochodzą zwolnienia w tych fabrykach, które nie wytrzymały konkurencji (bo np. ich właściciele nie okazali się wystarczająco egoistyczni i zamiast zwalniać i restrukturyzować, płacili pracownikom tyle, co wcześniej). Czyli mamy jeszcze większy kryzys popytowy, jeszcze mniej osób jest w stanie kupować towary. Robi się wtedy

Odsłona nr 3
Kapitaliści dostosowują się do kryzysu popytowego na rynku. Ponieważ mniej ludzi kupuje towary kapitalistów, to ci ostatni musza zareagować na powstałą sytuację. Oczywiście jedynym rozsądnym wyjściej jest ucieczka do przodu, czyli - restrukturyzacja, zwolnienia, poprawa wydajności. Teraz kapitaliści znowu produkują to samo, mniej płacąc swoim pracownikom. Produkt jest jeszcze bardziej konkurencyjny, firma utrzymuje się na rynku. Dodatkowo pracownicy, czując się niepewnie w przypadku zwolnień, widząc kryzys na rynku pracy, są skłonni bardziej zacisnąć pasa, czyli kapitalista ma ułatwione zadanie. Ale jednocześnie...
Mamy znowu jeszcze mniejszą liczbę zarabiających, jeszcze większe bezrobocie. Czyli jeszcze mniej chęci do kupienia tych towarów. Do tego dochodzą zwolnienia w tych fabrykach, które znowu nie wytrzymały konkurencji (bo np. ich właściciele nie okazali się wystarczająco egoistyczni i zamiast zwalniać i restrukturyzować, płacili pracownikom tyle, co wcześniej). Czyli mamy jeszcze większy kryzys popytowy, jeszcze mniej osób jest w stanie kupować towary. Robi się wtedy

Odsłona kryzysu nr 4...
Odsłona kryzysu nr 5...
...

A wszystko w idealnej zgodzie z rynkowymi zasadami. Inaczej być może. Niestety...

Ten mechanizm jest oczywiście mocno uproszczony, bo na rzeczywistym rynku jest wiele dodatkowych elementów - np. zanikanie starych i powstawanie nowych branż, nisz rynkowych, migracje pracowników, afery polityczne, interwencja państwa itp. Ale sam ów mechanizm, mimo że zaburzony, jeśli się spojrzy na rzecz globalnie, MUSI DZIALAĆ. Niekiedy ów "szum" czynników zewnętrznych może kryzys zastopować, niekiedy pogłębić. Ale zależności - choć będą się często jakoś rozlewały po wielu branżach, wielu krajach - pozostaną. Kryzys w kapitalizmie posiada wbudowany MECHANIZM SPRZĘŻENIA ZWROTNEGO, który ów kryzys utrwala. I w skrajnych przypadkach może wręcz zdegradować ekonomię, życie społeczne, byt narodów.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 11:33, 02 Mar 2013, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 18:52, 02 Mar 2013    Temat postu: Re: Kryzysowe sprzężenie zwrotne w kapitalizmie

Moja ocena będzie skrótowa, acz zdecydowana.

Michał Dyszyński napisał:
Jak się patrzy na kryzys w kapitalizmie, to jest on dość oczywisty od strony mechanizmów.
Założenie na początku - była sobie pewne grupa ludzi pracujących nad wytwarzaniem dóbr i kapitaliści, którzy na owej pracy zarabiali, a potem inwestowali zyski.
Odsłona nr 1
Rozchwianie (całkiem pozytywne) na pewnym etapie - oto jakiemuś bardzo znaczącemu kapitaliście (albo grupie kapitalistów) udało zmusić ludzi do cięższej pracy za te same (albo i mniejsze pieniądze), a do tego może jeszcze zoptymalizować produkcję, wprowadzić ulepszenia, automatyzację. Kapitalista się cieszy, bo zaczyna zdobywać przewagę rynkową.
Teraz inni kapitaliści, aby sprostać powstałemu wyzwaniu musza zrobić podobnie - tzn. zwolnić ludzi, zracjonalizować, zautomatyzować procesy. Oni tez zaczynają więcej zarabiać. Mamy więc na rynku więcej jakiegoś towaru za te same, albo nawet mniejsze pieniądze. Ale jednocześnie...
Mamy mniejszą liczbę zarabiających, większe bezrobocie. Czyli mniej chęci do kupienia tych towarów.

[...]

Odsłona kryzysu nr 4...
Odsłona kryzysu nr 5...
...


Powiem jednym słowem: BZDURA. Takie coś że kapitalizm polega jedynie na wykorzystywaniu pracowników bez końca to jeden wielki nonsens. To cecha gospodarki niewolniczej (patrz np. starożytny Rzym), gdzie jest stały dopływ półdarmowej siły roboczej (dopóki sa podboje), tak więc bogaci właściciele latyfundiów mogą puścić drobnych posiadaczy ziemskich z torbami. W nowoczesnym kapitalizmie takie zjawisko zanikło gdzieś na przełomie XIX i XX wieku. Po prostu pracownik też jest pewnym rodzajem "towaru" i też polega prawom podaży i popytu. Poza tym w przeciwieństwie do niewolnika jest człowiekiem wolnym i jak ma wybór umrzeć z głodu czy z przepracowania, to wybierze wprawdzie pusty brzuch, ale za to słodkie lenistwo. Kiedy w XVIII i XIX wieku w wyniku rewolucji rolniczej następowała masowa emigracja ludzi z wsi do miast można było zmuszać ludzi do pracy po 12 h dziennie , 6 dni w tygodniu za głodowe stawki. Ale kiedy ten dopływ ludzi się wyczerpał, a później powstały również związki zawodowe to już na aż taką bezczelność nie było miejsca. Jak jest mało pracowników, a zyski rosną, są poświęcane na nowe inwestycje (a co za tym idzie zapotrzebowanie na siłę roboczą rośnie) to o pracownika trzeba dbać. Trzeba dać mu godziwe pensje i godziwe warunki, bo inaczej zatrudni się gdzie indziej. Nie ma zmiłuj, takie same zasady obowiązują dla krezusów i biedaków.

Michał Dyszyński napisał:

A wszystko w idealnej zgodzie z rynkowymi zasadami. Inaczej być może. Niestety...


Bzdura, jak wykazałem wyżej.

Michał Dyszyński napisał:

Ten mechanizm jest oczywiście mocno uproszczony, bo na rzeczywistym rynku jest wiele dodatkowych elementów - np. zanikanie starych i powstawanie nowych branż, nisz rynkowych, migracje pracowników, afery polityczne, interwencja państwa itp.


No i te uproszczenia powodują że nijak ma sie on do rzeczywistości.

Michał Dyszyński napisał:

Ale sam ów mechanizm, mimo że zaburzony, jeśli się spojrzy na rzecz globalnie, MUSI DZIALAĆ.


Nie musi i nie działa.

Michał Dyszyński napisał:

Niekiedy ów "szum" czynników zewnętrznych może kryzys zastopować, niekiedy pogłębić. Ale zależności - choć będą się często jakoś rozlewały po wielu branżach, wielu krajach - pozostaną. Kryzys w kapitalizmie posiada wbudowany MECHANIZM SPRZĘŻENIA ZWROTNEGO, który ów kryzys utrwala. I w skrajnych przypadkach może wręcz zdegradować ekonomię, życie społeczne, byt narodów.


No i oczywiście tradycyjny wniosek że kapitalizm jest be. Może to nie jest najświętszy system, ale chyba lepszy od wszystkich innych zastosowanych. Gdyby Twój mechanizm naprawdę funkcjonował to można by tylko rozkładać ręce i biadolić że jest coraz większa bida i nieszczęście. Ale gdzieś tak od XVII wieku ten system działa i popatrzcie jak się kraje Zachodu na nim wzbogaciły, nikt chyba nie twierdzi że w takich Stanach czy Wielkiej Brytanii od XIX wieku tylko nędza się pogłębiała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:48, 02 Mar 2013    Temat postu: Re: Kryzysowe sprzężenie zwrotne w kapitalizmie

O.K. napisał:
Powiem jednym słowem: BZDURA. Takie coś że kapitalizm polega jedynie na wykorzystywaniu pracowników bez końca to jeden wielki nonsens. To cecha gospodarki niewolniczej (patrz np. starożytny Rzym), gdzie jest stały dopływ półdarmowej siły roboczej (dopóki sa podboje), tak więc bogaci właściciele latyfundiów mogą puścić drobnych posiadaczy ziemskich z torbami. W nowoczesnym kapitalizmie takie zjawisko zanikło gdzieś na przełomie XIX i XX wieku. Po prostu pracownik też jest pewnym rodzajem "towaru" i też polega prawom podaży i popytu. Poza tym w przeciwieństwie do niewolnika jest człowiekiem wolnym i jak ma wybór umrzeć z głodu czy z przepracowania, to wybierze wprawdzie pusty brzuch, ale za to słodkie lenistwo. Kiedy w XVIII i XIX wieku w wyniku rewolucji rolniczej następowała masowa emigracja ludzi z wsi do miast można było zmuszać ludzi do pracy po 12 h dziennie , 6 dni w tygodniu za głodowe stawki. Ale kiedy ten dopływ ludzi się wyczerpał, a później powstały również związki zawodowe to już na aż taką bezczelność nie było miejsca. Jak jest mało pracowników, a zyski rosną, są poświęcane na nowe inwestycje (a co za tym idzie zapotrzebowanie na siłę roboczą rośnie) to o pracownika trzeba dbać. Trzeba dać mu godziwe pensje i godziwe warunki, bo inaczej zatrudni się gdzie indziej. Nie ma zmiłuj, takie same zasady obowiązują dla krezusów i biedaków.

Przykłady powyżej dotyczą historycznych kapitalizmów. Dlatego chciałbym uściślić - myślę przede wszystkim o WSPÓŁCZESNYCH WERSJACH KAPITALIZMU. Przez współczesność rozumiem aktualny stan rozwoju technologii i kapitału, a więc przede wszystkim daleko posuniętą AUTOMATYZACJĘ i ROBOTYZACJĘ procesów wytwórczych. Do tego POSTĘPUJĄCĄ (!) automatyzację i robotyzację.
Jeśli rozwój technologii się utrzyma (można spodziewać się, że nawet przyspisszy), to za kilka lat powstaną maszyny rolnicze, które samodzielnie będą zajmowały się uprawą roli, produkcją prostszych urządzeń. Zwolnienia przyspieszą. Roboty nie strajkują, nie mają praw, nie trzeba za nie płacić, żadnych składek, podatków itp. Roboty wypchną ludzi z produkcji w bardzo dużym stopniu. Czy coś tych pracę ludzi będzie w stanie wchłonąć?...
Mam ogromne wątpliwości. Musiałoby takie wchłonięcie coś wymusić, bo nie bardzo widzę mechanizm naturalny, który skłoniłby kapitalistę do zatrudniania ludzi, którzy nie mają żadnej funkcji wytwórczej.
Oczywiście będą potrzebni projektanci (jakiś czas, dopóki się wszystko nie zawali), inżynierowie. Czyli wysokospecjalizowana kadra jakiś czas jeszcze popracuje. Jeśli nic nie zmieni się w układach biznes - państwo, pewnie będą "potrzebni" księgowi i prawnicy. Przydadzą się lekarze, restauratorzy, hotelarze, ale nie będzie sensu aby ich liczba wzrastała, skoro ludzi z pieniędzmi, gotowych płacić za usługi ogólnie ubędzie. W moim przekonaniu, wystarczy do tych ostałych z pogromu zawodów maksimum tyle ludzi, ile ich jest aktualnie. Z produkcji ludzi będą zwalniani. A nawet i z innych branż - np. nowocześniejsze urządzenia monitorujące i doskonałe komputerowe rozpoznawanie obrazów umożliwią redukcję personelu w ochronie, automaty w handlu, przyczynią się do zwolnień kasjerów. Także w bankowości, mniejsza liczba ludzi z pieniędzmi zaowocuje zwolnieniami (już to się dzieje, choć może i dobrze, bo bankowość nam się jakoś nadmiernie rozrosła).
Naprawdę nie widzę mechanizmu, który miałby skłonić kapitalistę do zatrudniania pracowników, skoro zupełnie dobrze będzie w stanie sobie poradzić bez tych ludzi. Przecież kapitalista nie jest głupi...

I jeszcze jedno - nie przypisuj mi słów, których nie napisałem. Nigdzie nie użyłem słowa "wykorzystywanie pracowników". A jeślibym nawet użył, to z dużym prawopodobieństwem mógłby tu pojawić się pozytywny konekst - pracownik... powinien być wykorzystywany, tzn. powinien być potrzebny, a pracodawca powinien mieć z pracownika korzyść. Ja nie zarzucam kapitalistom, że nie będą zatrudniać ludzi, jeśli bardziej będzie się opłacało korzystać z automatów, czy robotów. Uważam, ze kapitaliści mają PRAWO, A NAWET OBOWIĄZEK BIZNESOWY działać w swoim interesie. Przynajmniej w kapitalizmie. Moją ocenę negatywną dostaje tutaj nie człowiek - biznesmen, ale SYSTEM! Człowiek działa tak, jak system mu sprawy ustawia. A system oparty na egoizmie, jako najważniejszej zasadzie, musi ustawiać rzeczy tak, ze ostatecznie zdegraduje społeczeństwo. Proste.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 21:28, 02 Mar 2013, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Sob 21:48, 02 Mar 2013    Temat postu: Re: Kryzysowe sprzężenie zwrotne w kapitalizmie

Michał Dyszyński napisał:

Przykłady powyżej dotyczą historycznych kapitalizmów. Dlatego chciałbym uściślić - myślę przede wszystkim o WSPÓŁCZESNYCH WERSJACH KAPITALIZMU. Przez współczesność rozumiem aktualny stan rozwoju technologii i kapitału, a więc przede wszystkim daleko posuniętą AUTOMATYZACJĘ i ROBOTYZACJĘ procesów wytwórczych. Do tego POSTĘPUJĄCĄ (!) automatyzację i robotyzację.


Tak samo wieszczyli jakieś 200 lat temu, gdy wprowadzano mechaniczne krosna, mechaniczną prasę drukarską itd. A jakoś nie sądzę by bezrobocie było dzisiaj, po wprowadzeniu tych wszystkich urządzeń było drastycznie większe niż wtedy. W którym dzisiejszym urzędzie zatrudnia się np. kalkulatorów?

Powiem tak, wbrew literaturze s.f. nie sądzę żeby automaty wyręczyły ludzi od wykonywania najprostszych prac. Kto w dniu dzisiejszym sprząta ulice? Nadal ludzie. Nie tak łatwo jest nauczyć robota to robić i nie rozbijać się na każdym kroku, a poza tym póki co zatrudnienie ludzi jest tańsze. Automaty, programy komputerowe wykorzystuje się do różnych spraw, ale postęp ludzkości wcale nie sprawia że ludzie są coraz mniej przydatni, wprost przeciwnie, pracy dla nich przybywa w coraz bardziej skomplikowanym środowisku. Ktoś musi te automaty przypilnować, zaprogramować, puścić w ruch, serwisować i czuwać by nie spartaczyły roboty.

Michał Dyszyński napisał:

I jeszcze jedno - nie przypisuj mi słów, których nie napisałem. Nigdzie nie użyłem słowa "wykorzystywanie pracowników". A jeślibym nawet użył, to z dużym prawopodobieństwem mógłby tu pojawić się pozytywny konekst - pracownik... powinien być wykorzystywany, tzn. powinien być potrzebny, a pracodawca powinien mieć z pracownika korzyść.


Przecież sam napisałeś:

Michał Dyszyński napisał:

Rozchwianie (całkiem pozytywne) na pewnym etapie - oto jakiemuś bardzo znaczącemu kapitaliście (albo grupie kapitalistów) udało zmusić ludzi do cięższej pracy za te same (albo i mniejsze pieniądze),


Zmusić. Nie zachęcić, tylko zmusić, pogonić, raczej wbrew ich woli. Czyli po prostu wykorzystywać.

Michał Dyszyński napisał:

Moją ocenę negatywną dostaje tutaj nie człowiek - biznesmen, ale SYSTEM!


Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak SYSTEM. Nie ma kapitalizmu, jest po prostu normalność. Samo pojęcie kapitalizm może nie wymyślili, ale na pewno spopularyzowali marksiści. Miał to być niższy szczebel w rozwoju od idealnego SYSTEMU komunistycznego, gdzie partia pilnuje by każdemu równo i wg potrzeb. Wyszło jak wyjść musiało, bo dyktowanie ludziom jaką zupę mają jeść na obiad i jaką normę produkcji nakrętek wykonać takie właśnie mogło dać efekty..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:10, 02 Mar 2013    Temat postu: Re: Kryzysowe sprzężenie zwrotne w kapitalizmie

Tu mam jeszcze jedną uwagę podsumowującą. Powyższy przykład rozumowania pokazuje dość wyraźnie jak błędne są oczekiwania wielu teoretyków, zwolenników wolnego rynku, którzy z grubsza zakładaj następujące prawo:
Błędne prawo wolnego rynku
Ze złożenia wielu egoizmów podmiotów działających na wolnym rynku w sposób automatyczny powstaje sumarycznie dobro, jakim jest rozwój ekonomiczny.

Do tego często niektórzy posuwają się do dalszego, już kompletnie upiornego wnioskowania, rozszerzenie owej błędnego prawa w stylu:
Upiorna skalowalność wolnorynkowych utopistów
Im więcej miałbym egoizmu i braku poczucia odpowiedzialności za całościowy wymiar moich decyzji gospodarczych, tym lepiej będzie dla rynku i gospodarki.
Albo
Upiorna etyka wolnorynkowych utopistów
Co bym nie zrobił w imię własnego egoizmu, jak bardzo realnie bym nie skrzywdził ludzi z którymi mam kontakt, to - o ile oczywiście pozostaję w granicach prawa - będzie to dobre i poprawne, bo egoistyczne postępowanie jest ogólnie zawsze słuszną postawą i zawsze wyniknie z niego dobro.


W rzeczywistości owo "prawo egoizmu" funkcjonuje w o wiele bardziej słabej wersji. Można by je sformułować następująco.
Prawo dążenia do korzyści
Istnieje ZAKRES takich działań i postaw podejmowanych przez podmioty przede wszystkim we własnym interesie (oświecony egoizm), który ostatecznie przyczynia się do rozwoju rynku i zapewnia większości uczestnikom tego rynku korzyści. W opisywanym zakresie dobro ekonomiczne powstaje przy zachowaniu korzyści dla większości (a nawet - w pewnych sytuacjach - wręcz wszystkich) uczestników gry rynkowej, zaś aspekty negatywne wynikają w większości przypadków z pojawienia się konieczności zastosowania mechanizmów dostosowawczych.

Drobny komentarz do ostatniego
Ten zakres "dobrego egoizmu wolnorynkowego" rośnie wraz z przejrzystością zasad gry rynkowej, poszanowaniem tych zasad i jawnością większości informacji mających wpływ na decyzje podejmowane przez uczestników rynku. W realnym świecie utrzymanie się w owym zakresie "dobrego egoizmu" nie jest proste, wymaga pracy ludzi, dobrych obyczajów, a w skrajnych przypadkach interwencji organów nadrzędnych (państwa). Trudno jest w dzisiejszych czasach, gdy kłamstwo jest normą, stworzyć tak dobrze działający rynek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:43, 02 Mar 2013    Temat postu: Re: Kryzysowe sprzężenie zwrotne w kapitalizmie

O.K. napisał:
Tak samo wieszczyli jakieś 200 lat temu, gdy wprowadzano mechaniczne krosna, mechaniczną prasę drukarską itd. A jakoś nie sądzę by bezrobocie było dzisiaj, po wprowadzeniu tych wszystkich urządzeń było drastycznie większe niż wtedy. W którym dzisiejszym urzędzie zatrudnia się np. kalkulatorów?

Uważam, że sytuacja jest aktualnie ZNACZĄCO RÓŻNA. Czas pokaże, kto z nas miał rację.

O.K. napisał:
Michał Dyszyński napisał:

I jeszcze jedno - nie przypisuj mi słów, których nie napisałem. Nigdzie nie użyłem słowa "wykorzystywanie pracowników". A jeślibym nawet użył, to z dużym prawopodobieństwem mógłby tu pojawić się pozytywny konekst - pracownik... powinien być wykorzystywany, tzn. powinien być potrzebny, a pracodawca powinien mieć z pracownika korzyść.


Przecież sam napisałeś:

Michał Dyszyński napisał:

Rozchwianie (całkiem pozytywne) na pewnym etapie - oto jakiemuś bardzo znaczącemu kapitaliście (albo grupie kapitalistów) udało zmusić ludzi do cięższej pracy za te same (albo i mniejsze pieniądze),


Zmusić. Nie zachęcić, tylko zmusić, pogonić, raczej wbrew ich woli. Czyli po prostu wykorzystywać.

Ale ja przyjmuję (chyba nawet dość wolnorynkową) zasadę nie oceniania etycznego. Odżegnuję się od wartościujących określeń. Być może byłbym w stanie się zgodzić, że słowo "wykorzystywać" jest tu w miarę adekwatne, ale TO TY GO UŻYŁEŚ. Nie ja. Ja staram się patrzeć chłodnym okiem analityka, nie wikłać w emocje, a tylko patrzeć przez pryzmat przyczyn, skutków i mechanizmów.

O.K. napisał:
Moim zdaniem nie ma czegoś takiego jak SYSTEM. Nie ma kapitalizmu, jest po prostu normalność. Samo pojęcie kapitalizm może nie wymyślili, ale na pewno spopularyzowali marksiści. Miał to być niższy szczebel w rozwoju od idealnego SYSTEMU komunistycznego, gdzie partia pilnuje by każdemu równo i wg potrzeb. Wyszło jak wyjść musiało, bo dyktowanie ludziom jaką zupę mają jeść na obiad i jaką normę produkcji nakrętek wykonać takie właśnie mogło dać efekty..

U mnie z kolei nie ma żadnej "normalności", bo nie mamy probierza "normy". Od początków ludzkości w ludzkich zachowaniach (nawet u zwierząt stadnych jest podobnie) ścierają się dwie tendencje:
- wolność jednostek
- prawo grupy, stada, prawa zachowania większego dobra, jakim jest byt wielu osobników, tworzących jakąś społeczność.

I w różnych sytuacjach działa to różnie. Np. u mrówek, pszczół normą jest poświęcanie się jednostek dla obrony roju, nawet dla zachowania jego celów. U drapieżników, aby mogły przeżyć wykształciły się sposoby wspólnych polowań - czyli przymus postępowania nie w ramach wolności jednostek, które mają swoje widzimisię, a dla dobra stada.
U ludzi od lat jest podobnie - tzn. pewne prawa grupy były ponad prawami jednostek - te ostatnie musiały bardziej dbać o wspólne dobro, niż o czubek własnego nosa. Tylko dzięki dyscyplinie w obronie stada - plemienia, w pozyskiwaniu żywności, poszanowaniu pełnionych ról jedne plemiona radziły sobie lepiej, niż inne. I to było zrozumiałe dla ludzi od lat. Ludzie - czy to rozumem, czy to instynktownie - rozumieli, że jak każdy będzie dbał tylko o siebie, to prędzej czy później wspólne dobro się posypie. Plemię, w którym w obliczu zagrożenia obrońcy egoistycznie się rozpierzchali,a by zachować własne życie, traciło kobiety, traciło spójność, a samotni tchórzliwi wojownicy ginęli znacznie szybciej pozbawieni wsparcia grupy, którą stracili w imię własnej wolności. Podobnie było z działalnością ekonomiczną. Na tym etapie, szczególnie w trudnych warunkach, prawa grupy stawały się znacznie ważniejsze, niż prawa do wolności jednostek.
Później to się zmieniało - w zależności do formy rządów, zagrożeń, czy innych czynników poziom wolności osobistej mógł (bez straty dla bezpieczeństwa społeczeństwa) wzrastać, albo maleć. Ale zawsze obie te tendencje występowały razem.
Zwykle w obliczu zagrożenia naturalną stawała się konsolidacja członków społeczności - bo tylko w ten sposób, czyli wspólnym wysiłkiem, dawało się jakoś pokonać poważniejsze zagrożenia (też nie zawsze). Agresorzy z kolei też mieli większe szanse na podboje, gdy byli zdyscyplinowani. W czasie pokoju z kolei rozkwitał indywidualizm, wolność osobista i ekonomiczna.
Przy czym kwestia wojny - pokoju nie jest tu jedyną determinantą.

Niestety, od czasów sformułowania niektórych wolnego rynku, jakaś grupa odjechanych utopistów wykonała niezwykłą woltę i oto uznała, że cała owa odpowiedzialność za wspólne dobro to jakaś bzdura, że przecież każdy może robić, co mu jest przyjemne i wygodne i będzie świetnie. Wymyślili, że nie muszą się martwic o innych, tylko ulegać bez skrępowania egoizmowi, bo wszystko się ułoży, bo przecież rynek i tak odrzuci to co złe, a dobro zostanie. Tak sobie jacyś tam (mniejsza już o to - kto?) urolili, wnioskując z sytuacji z wybranego zakresu, w których faktycznie egoizm daje się jakoś sklejać.A ponieważ umysł ludzki słabo radzi sobie z myśleniem o wielu rzeczach na raz - w tym wypadku z kontrolą W JAKICH KONKRETNIE SYTUACJACH TAKI POZYTYWNY SCENARIUSZ JEST W OGÓLE MOŻLIWY - więc tym to ludziom owo "prawo egoizmu" urosło do jakiegoś ogólnie obowiązującego prawa ekonomii i nauki o społeczeństwie. I wierzą, że to praktycznie zawsze będzie działać. Wierzą w utopię. Utopię chyba jeszcze głupszą niż utopia socjalizmu.
W fizyce każde niemal prawo ma swój ZAKRES STOSOWALNOŚCI - np. prawa Newtona są słuszne dla prędkości niezbyt bliskich prędkości światła, prawo Hooke'a obowiązuję dla niedużych odkształceń, a prawa gazowe Boyl'a Mariotta, Charlesa, czy dla przemiany adiabatycznej w zakresie ciśnień i temperatur wyraźnie odległych od punktu krytycznego. Prawa matematyki z reguły są ścisłe w każdym zakresie, ale to jest akurat związane z tym, że prawa te właśnie - z samej konstrukcji - są formułowane tak, aby obejmowały przypadki idealne. Prawa świata materialnego, czy prawa społeczne są zupełnie innego rodzaju. Tu wciąż jest aktualne pytanie: na ile ściśle odwzorowujemy sytuację, w której sprawdzono jakąś regułę życia społecznego, ekonomicznego?..

W rzeczywistości będzie zawsze tak, że jako tako działający system ekonomiczno - społeczny BĘDZIE GRĄ OWYCH DWÓCH TENDENCJI - społecznej, związanej z odpowiedzialnością za całość i indywidualistycznej, wyrażającej wolność jednostki. Te tendencje w jakimś stopniu są przeciwstawne, ze sobą "walczą", ale jednocześnie się dopełniają. I w sensownej postaci są w stanie stworzyć układ, w którym będziemy mieli maksimum możliwej wolności, a jednocześnie maksimum dobra dla społeczeństwa jako całości. Najbardziej korzystny układ jest GDZIEŚ Z GRUBSZA POŚRODKU pomiędzy tymi tendencjami. Wolności dla jednostek może być za dużo - wtedy społeczeństwo traci spójność i zaczyna być podatne na zagrożenia - tak zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Może tej wolności być za mało - wtedy układ kostnieje, traci dynamizm, degeneruje się w inny sposób. Gdzieś "pomiędzy", jest owo poszukiwane optimum.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pon 22:16, 04 Mar 2013, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin