Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Oszczędzanie na emeryturę

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31310
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 13:42, 14 Mar 2016    Temat postu: Oszczędzanie na emeryturę

"Eksperci" (czytaj przedstawiciele banków i funduszy emerytalnych i wybrani ekonomiści) od lat alarmują: Polacy nie oszczędzają na emeryturę!

No cóż, jest to chyba prawda, że większość Polaków nie ma większych oszczędności i raczej żyje z dnia na dzień. Poza tym, nawet ci co myślą o przyszłości, też często rezygnują z form oszczędzania oferowanych powszechnie w naszym kraju. Ciekawe jest zastanowienie się skąd taka postawa.

Fachowcy wskazują jeden dość podstawowy powód owej niechęci do oszczędzania Polaków - po prostu niskie dochody. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę tzw. "dochód rozporządzalny", czyli finanse dostępne po zapłaceniu stałych rachunków i zestawieniu z typowymi zarobkami (mediana, nie średnia krajowa), to okaże się, że typowy Polak nie ma z czego oszczędzać, bo jak zacznie zanosić te pieniądze do banku, to będzie musiał zrezygnować z butów dla dziecka, czy marynarki dla siebie, a w konsekwencji może stąd wyniknąć utrata pracy, bo szef nie będzie już chciał zatrudniać kogoś, kto "wygląda jak dziad".
Ale nawet biorąc tych Polaków, którzy jakieś tam dochody, powyżej minimum mają. Dalej pęd do oszczędzania nie jest jakiś wybitny.
Dlaczego?
Pierwszy aspekt - zaufanie do instytucji. Kryzys finansowy pokazał etykę, jaka przyświeca pracy bankowców. Łagodnie rzecz ujmując - jest ona bardzo hmmmm... liberalna (w znaczeniu nie nakładania "zbytnich" ograniczeń na swobodę gospodarowania pieniędzmi). W zasadzie dość powszechne jest przekonanie, że "tam w bankach i na górze", to "oni kradną". Czyli jak tu zanosić pieniądze złodziejowi?...
Poza tym - ten świat jest niepewny. Wokół wojny, przemoc. Jaka jest szansa, że w ogóle dożyjemy do owej emerytury?... Po co teraz się "zarzynać", zaciskać pasa jeśli być może za parę miesięcy wszystko "atom zniszczy"?
Stabilność i zaufanie - są na tak niskim poziomie, że nie myśli się pozytywnie o przyszłości. Nie wiadomo, czy ta instytucja, której zaniesiemy pieniądze na przyszłą emeryturę w ogóle przetrwa, że w ogóle będzie komu ową emeryturę wypłacać. To może jeszcze skorzystać z tego życia, póki jest?...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 11:32, 15 Mar 2016    Temat postu: Re: Oszczędzanie na emeryturę

Michał Dyszyński napisał:
"Eksperci" (czytaj przedstawiciele banków i funduszy emerytalnych i wybrani ekonomiści) od lat alarmują: Polacy nie oszczędzają na emeryturę!

No cóż, jest to chyba prawda, że większość Polaków nie ma większych oszczędności i raczej żyje z dnia na dzień. Poza tym, nawet ci co myślą o przyszłości, też często rezygnują z form oszczędzania oferowanych powszechnie w naszym kraju. Ciekawe jest zastanowienie się skąd taka postawa.

Fachowcy wskazują jeden dość podstawowy powód owej niechęci do oszczędzania Polaków - po prostu niskie dochody. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę tzw. "dochód rozporządzalny", czyli finanse dostępne po zapłaceniu stałych rachunków i zestawieniu z typowymi zarobkami (mediana, nie średnia krajowa), to okaże się, że typowy Polak nie ma z czego oszczędzać, bo jak zacznie zanosić te pieniądze do banku, to będzie musiał zrezygnować z butów dla dziecka, czy marynarki dla siebie, a w konsekwencji może stąd wyniknąć utrata pracy, bo szef nie będzie już chciał zatrudniać kogoś, kto "wygląda jak dziad".


Nie zgadzam się z taką diagnozą, badania z zakresu finansów behawioralnych już dawno dowiodły, że niska wysokość dochodów nie jest tak naprawdę główną przyczyną braku skłonności do oszczędzania a jest wręcz na odwrót: to właśnie rosnące dochody zabijają skłonność do oszczędzania gdyż [link widoczny dla zalogowanych]. Znam ludzi zarabiających po 5000 złotych na rękę, którzy cały czas narzekają, że "nie starcza mi nigdy do pierwszego". Znam też osobiście przypadki z drugiego końca krzywej, gdy z śmiesznej emerytury babcia uskładała wnukowi na kawalerkę w Warszawie 80 tysięcy, oczywiście jeszcze przed polską bańką mieszkaniową z lat 2006-2007. Znam też osobiście kobietę, która mając na wychowaniu córkę i niezaradnego życiowo męża plus jeszcze płacąc za wynajem, odłożyła po dłuższym czasie przy zarobkach 1800 zł na rękę podobną kwotę i z niewielką pomocą oszczędności matki, tak samo zarabiającej niewiele, również uskładała na mieszkanie. Jak widać da się. Paradoksalnie największe oszczędności mają właśnie najmniej zarabiający, co widać choćby po polskich emerytach, którzy są w stanie odłożyć we dwoje nawet ponad 500 tysięcy złotych

[link widoczny dla zalogowanych]

Oczywiście nie oznacza to że każdy emeryt w Polsce jest bogaty ale jak widać te liczne przypadki przeczą obiegowej i błędnej tezie, że niskie dochody nie sprzyjają oszczędzaniu. Paradoksalnie jest dokładnie na odwrót i sam jestem tego dowodem gdyż regularnie odkładam od lat bez problemu kwoty przy zarobkach, które nie są specjalnie wygórowane. W Polsce aktualnie panuje już od 2 lat deflacja i ceny w zasadzie nie rosną a wręcz spadają i używając regularnie głowy plus trochę sprytu zawsze gdzieś da się przyciąć koszty lub uniknąć niepotrzebnych wydatków i coś odłożyć. Pole do działania jest tu wbrew pozorom naprawdę szerokie. Kwoty nie muszą być duże, najważniejsza jest systematyczność i w ten sposób można uskładać nawet dużą sumę metodą "ziarnko do ziarnka"

Kwestia jest więc w nastawieniu a nie w wysokości zarobków. I wcale nie trzeba przy tym żyć o chlebie i wodzie. Koszty życia w Polsce wcale nie są tak wysokie jak choćby na Zachodzie, gdzie oczywiście zarobki też są odpowiednio wyższe ale wystarczy wspomnieć, że w Niemczech chleb kosztuje w przeliczeniu na PLN 14 zeta a w Polsce nie więcej niż 2 zeta. Mam przyjaciela, który po 11 latach wrócił z emigracji we Francji do Polski i bardzo chwali Polskę. Śmieje się wręcz z tych, którzy emigrują zarobkowo. Wielokrotnie powtarza, że jest mu dużo lepiej w Polsce niż we Francji gdyż tu jest po pierwsze u siebie a po drugie zarabia dobrze i mu na wszystko starcza, pominąwszy nawet to że płaci co miesiąc alimenty. Skłonności do oszczędzania nie posiada ale wyraźnie przyznaje się, że nie jest to kwestia za małych zarobków, lecz tego, że po prostu nie widzi sensu odkładać. Ma filozofię, że pieniądze zawsze można gdzieś zarobić niezależnie od wieku i gdyby chciał mógłby zawsze coś odłożyć

Michał Dyszyński napisał:
Ale nawet biorąc tych Polaków, którzy jakieś tam dochody, powyżej minimum mają. Dalej pęd do oszczędzania nie jest jakiś wybitny.
Dlaczego?
Pierwszy aspekt - zaufanie do instytucji. Kryzys finansowy pokazał etykę, jaka przyświeca pracy bankowców. Łagodnie rzecz ujmując - jest ona bardzo hmmmm... liberalna (w znaczeniu nie nakładania "zbytnich" ograniczeń na swobodę gospodarowania pieniędzmi). W zasadzie dość powszechne jest przekonanie, że "tam w bankach i na górze", to "oni kradną". Czyli jak tu zanosić pieniądze złodziejowi?...
Poza tym - ten świat jest niepewny. Wokół wojny, przemoc. Jaka jest szansa, że w ogóle dożyjemy do owej emerytury?... Po co teraz się "zarzynać", zaciskać pasa jeśli być może za parę miesięcy wszystko "atom zniszczy"?
Stabilność i zaufanie - są na tak niskim poziomie, że nie myśli się pozytywnie o przyszłości. Nie wiadomo, czy ta instytucja, której zaniesiemy pieniądze na przyszłą emeryturę w ogóle przetrwa, że w ogóle będzie komu ową emeryturę wypłacać. To może jeszcze skorzystać z tego życia, póki jest?...


I tu już masz prędzej rację. Zdaniem bardziej wnikliwych i roztropnych analiz brak skłonności do oszczędzania w Polsce ma główną przyczynę gdzieś zupełnie indziej niż "niskie dochody". Przyczyna ta tak naprawdę leży w świadomości Polaków ukształtowanej przez niedawne wydarzenia, gdy przeżyli oni hiperinflację pod koniec lat 80. Ukształtowało się wtedy pokutujące do dziś przekonanie, że oszczędzanie w złotówce nie ma sensu i lepiej to od razu wydać na przyjemności póki jest okazja i jest się młodym, a jeśli już lokować to w coś trwalszego typu dolary, złoto, antyki, rzadkie książki, edukacja a nawet dzieci. Widzę to choćby po moim ojcu, który zawsze powtarza, że to co odłożył w latach 80 wyparowało wraz z hiperinflacją. Trudno odmówić racji tym ludziom skoro obecnie pieniądz fiducjarny jest w zasadzie niszczony przez banki centralne, które niszczą go drukując na potęgę. Do tego dochodzi widmo kolejnego gigantycznego kryzysu finansowego który będzie wywołany prawdopodobnie przez rekordowe zadłużenie globalne

[link widoczny dla zalogowanych]

System finansowy jak najbardziej może po prostu implodować po tym jak odsetki od długu będą już rosnącą spiralą nie do zatrzymania. W Niemczech tylko jeden bank ma astronomiczne zadłużenie aż 50 bilionów euro, co jest równe 20-krotności PKB Niemiec

[link widoczny dla zalogowanych]

Jak widać pieniądz fiducjarny jest zeszmacany regularnie przez właścicieli tego świata i nie dziwię się, że zniechęca to ludzi do wysiłków w oszczędzaniu w nim. Ja sam nie intensyfikuję swych wysiłków w tym zakresie z tego powodu, choć nadal regularnie coś tam odkładam. Pieniądz fiducjarny ma wartość jedynie gwarancji rządowej a więc w każdej chwili może się zdewaluować tak jak wartość obietnic tegoż rządu, która jest bliska zeru, co wszyscy wiemy doskonale na bazie naocznej obserwacji wieloletniej


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Wto 11:52, 15 Mar 2016, w całości zmieniany 8 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31310
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:00, 15 Mar 2016    Temat postu: Re: Oszczędzanie na emeryturę

Jan Lewandowski napisał:
... badania z zakresu finansów behawioralnych już dawno dowiodły, że niska wysokość dochodów nie jest tak naprawdę główną przyczyną braku skłonności do oszczędzania a jest wręcz na odwrót: to właśnie rosnące dochody zabijają skłonność do oszczędzania gdyż [link widoczny dla zalogowanych]. Znam ludzi zarabiających po 5000 złotych na rękę, którzy cały czas narzekają, że "nie starcza mi nigdy do pierwszego". Znam też osobiście przypadki z drugiego końca krzywej, gdy z śmiesznej emerytury babcia uskładała wnukowi na kawalerkę w Warszawie 80 tysięcy
...
Jak widać pieniądz fiducjarny jest zeszmacany regularnie przez właścicieli tego świata i nie dziwię się, że zniechęca to ludzi do wysiłków w oszczędzaniu w nim. Ja sam nie intensyfikuję swych wysiłków w tym zakresie z tego powodu, choć nadal regularnie coś tam odkładam. Pieniądz fiducjarny ma wartość jedynie gwarancji rządowej a więc w każdej chwili może się zdewaluować tak jak wartość obietnic tegoż rządu, która jest bliska zeru, co wszyscy wiemy doskonale na bazie naocznej obserwacji wieloletniej


Jest wiele czynników psychologicznych nakładających się na siebie, wpływających na skłonność do oszczędzania. Ja na swoim przykładzie bardziej skłaniam się do tego, że jednak trzeba mieć z czego oszczędzać, aby to robić. Gdy miałem większe dochody - odkładałem pieniądze, gdy teraz mam mizerniutkie, staram się tylko utrzymać na powierzchni i niczego nie odkładam. Widzę też całe masy ludzi, którzy już przyzwyczaili się do stanu permanentnej niepewności finansowej - biorą życie, jak leci na bieżąco, nie myślą o przyszłości, nie maja długofalowych planów.
Pewnie psychologicznie najważniejsze do oszczędzania jest jeszcze coś innego - NADZIEJA. Jeśli masz nadzieję na przyszłość, jeśli posiadasz jakiś cel, który za pomocą oszczędności będzie zrealizowany, to będziesz oszczędzał. No i jest jeszcze pewne grupa nałogowych ciułaczy, dla których sama myśl o posiadaniu coraz większej kwoty jest radością samą w sobie.
Jednak inne badania (niż, te o których piszesz) pokazują, że w krajach o niskich dochodach mniej się oszczędza. Oczywiście, niektórzy się wyłamują. Sa dodatkowe czynniki kulturowe (np. Azjaci w ogóle mają większą skłonność od oszczędzania ze względu to jak są wychowywani, zaś Amerykanie "jadą" na kredytach).
Nie za bardzo się zgodzę co do wpływu na oszczędzanie pieniądza fiducjarnego. Te problemy, czy pieniądz taki, czy inny, obchodzą niewielu. A jak ktoś woli złoto, to może je sobie kupować i oszczędzać w takiej postaci. Nie ma przymusu oszczędzania w konkretnej walucie, czy sposobie - sa jeszcze rynki nieruchomości, sztuki, akcje, obligacje itd. Jest wybór całkiem spory.
Ja nie oszczędzam na emeryturę. Bo jakoś w ogóle nie wybiegam zbytnio myślą w przód. Czy dożyję do wieku emerytalnego?... To jest to najbardziej podstawowe pytanie, jako że ten świat sprawia wrażenie, jakby chciał się stoczyć...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Wto 12:02, 15 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 12:04, 15 Mar 2016    Temat postu: Re: Oszczędzanie na emeryturę

Jan Lewandowski napisał:
W Niemczech tylko jeden bank ma astronomiczne zadłużenie aż 50 bilionów euro, co jest równe 20-krotności PKB Niemiec

[link widoczny dla zalogowanych]


Podejrzewam że-jak zwykle- chodzi tak naprawdę o 50 miliardów. W to że jakiś bank ma zadlużenie 20 razy wieksze od potegi ekonomicznej jaka sa Niemcy nie da się uwierzyć.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:32, 15 Mar 2016    Temat postu: Re: Oszczędzanie na emeryturę

O.K. napisał:
Jan Lewandowski napisał:
W Niemczech tylko jeden bank ma astronomiczne zadłużenie aż 50 bilionów euro, co jest równe 20-krotności PKB Niemiec

[link widoczny dla zalogowanych]


Podejrzewam że-jak zwykle- chodzi tak naprawdę o 50 miliardów. W to że jakiś bank ma zadlużenie 20 razy wieksze od potegi ekonomicznej jaka sa Niemcy nie da się uwierzyć.


Każdy tak reaguje

Ale chodzi właśnie o bezsensowne zadłużenie tego banku przez derywaty na 50 bilionów - sprawdź sobie sam jak nie wierzysz

Zagraniczne portale finansowe też tak podają i nawet wychodzi im że tego zadłużenia jest jeszcze więcej niż podałem w wersji ostrożnej

[link widoczny dla zalogowanych]

Przy 50 miliardach to nikt by nawet o tym nie pisał bo dziś Europejski Bank Centralny drukuje więcej miesięcznie w ramach tak zwanego QE i nie byłoby to żadnym problemem poratować ten bank w razie czego


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Wto 13:28, 15 Mar 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31310
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:48, 15 Mar 2016    Temat postu: Re: Oszczędzanie na emeryturę

Jan Lewandowski napisał:
Każdy tak reaguje

Ale chodzi właśnie o bezsensowne zadłużenie tego banku przez derywaty na 50 bilionów

To faktycznie "zabawna" sytuacja. Wygląda na to, że świat "realnych" finansów przekroczył granicę poza którą mamy już tylko gry komputerowe i rzeczywistość fikcji. Oczywiście ktoś kiedyś na to się zgodził, ktoś wylobbował, aby kolejne, coraz bardziej absurdalnie zaniżone poziomy bezpieczeństwa dla operacji finansowych były przekraczane. Gdyby wcześniej pojawiały się "techniczne" bankructwa instytucji finansowych, to by takiej sytuacji nie było, to znaczy nikt by nie wchodził w instrumenty finansowe o niejasnym statusie. Ale że to "działało", to coraz to kolejne granice były przekraczane - w myśl zasady: zobaczmy jeszcze trochę dalej, może sie uda... I "udawało się", bo nie było tego pierwszego ważnego, który by powiedział "sprawdzam". A tak to mamy grę, w której wszyscy już blefują na takich poziomach, że tylko się śmiać... :rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 13:01, 15 Mar 2016    Temat postu: Re: Oszczędzanie na emeryturę

Michał Dyszyński napisał:
Jan Lewandowski napisał:
... badania z zakresu finansów behawioralnych już dawno dowiodły, że niska wysokość dochodów nie jest tak naprawdę główną przyczyną braku skłonności do oszczędzania a jest wręcz na odwrót: to właśnie rosnące dochody zabijają skłonność do oszczędzania gdyż [link widoczny dla zalogowanych]. Znam ludzi zarabiających po 5000 złotych na rękę, którzy cały czas narzekają, że "nie starcza mi nigdy do pierwszego". Znam też osobiście przypadki z drugiego końca krzywej, gdy z śmiesznej emerytury babcia uskładała wnukowi na kawalerkę w Warszawie 80 tysięcy
...
Jak widać pieniądz fiducjarny jest zeszmacany regularnie przez właścicieli tego świata i nie dziwię się, że zniechęca to ludzi do wysiłków w oszczędzaniu w nim. Ja sam nie intensyfikuję swych wysiłków w tym zakresie z tego powodu, choć nadal regularnie coś tam odkładam. Pieniądz fiducjarny ma wartość jedynie gwarancji rządowej a więc w każdej chwili może się zdewaluować tak jak wartość obietnic tegoż rządu, która jest bliska zeru, co wszyscy wiemy doskonale na bazie naocznej obserwacji wieloletniej


Jest wiele czynników psychologicznych nakładających się na siebie, wpływających na skłonność do oszczędzania. Ja na swoim przykładzie bardziej skłaniam się do tego, że jednak trzeba mieć z czego oszczędzać, aby to robić. Gdy miałem większe dochody - odkładałem pieniądze, gdy teraz mam mizerniutkie, staram się tylko utrzymać na powierzchni i niczego nie odkładam.


Sam wiesz najlepiej jaką masz sytuację. Ja uważam że zawsze da się coś odłożyć jeśli się naprawdę chce. Pomijając ekstremalne przypadki to tylko kwestia motywacji. Bywały czasy, że zarabiałem 1800 na rękę i jeszcze wynajmowałem mieszkanie za 1100 miesięcznie plus opłaty i tak udawało mi się sterować kosztami że zawsze coś odłożyłem. Czasem tylko 100 złotych miesięcznie ale zakładając że odkładam tylko tyle na miesiąc to już przybyłoby mi 1200 zł oszczędności w rok i 12 000 w 10 lat. Może to i nie dużo jak na zarobki warszawskie ale przecież powyższe założenie dotyczy odkładania tylko takiej minimalnej kwoty przez cały ten czas. I wcale wtedy głodny nie chodziłem. Dziś już nie muszę wynajmować mieszkania i zarabiam lepiej ale gdybym się cofnął do tamtych czasów to dalej bym odkładał. W zasadzie od 2004 roku, gdy podjąłem decyzję o samodzielnym oszczędzaniu, nie było miesiąca abym coś nie odłożył. Różne były tylko kwoty bo i w moim życiu bywało różnie z zarobkami. Ale nawet w najgorszych okresach coś odkładałem i jeszcze udawało mi się w wakacje gdzieś wyjechać. Nigdy nie miałem u nikogo długów ani debetu

Temat pieniędzy jest trudny bo to psychologia w 95%. Widzę wokół siebie ludzi trwoniących bezsensownie pieniądze na przykład na papierosy, gdzie jedna paczka kosztuje 15 złotych. Odjęcie tylko tego jednego kosztu daje już oszczędność w skali miesięcznej blisko 400 złotych a rocznej 5000. W 10 lat można z tego uzbierać 50 000. Prosta algebra. Ci sami ludzie jednak zaraz protestują że i tak nie odłożyliby tych pieniędzy bo nie mają dyscypliny i regularności ale to zwykłe samookłamywanie się bo dokładnie tej właśnie dyscypliny przestrzegają marnując regularnie pieniądze. Przyjąłem że ktoś wypala tylko paczkę dziennie i nie ma innych bezsensownych wydatków tego typu więc moje założenie jest minimalistyczne. Bez problemu można by znaleźć inne takie bezsensowne koszty i kwota oszczędności jeszcze by wzrosła. Dlatego sceptycznie podchodzę do deklaracji typu "w Polsce nie da się nic odłożyć bo zarobki są niskie", skoro na własne oczy widzę, że takie zdania wypowiadają z reguły ludzie, którzy bezsensownie przepuszczają przez palce masę pieniędzy

Michał Dyszyński napisał:
Widzę też całe masy ludzi, którzy już przyzwyczaili się do stanu permanentnej niepewności finansowej - biorą życie, jak leci na bieżąco, nie myślą o przyszłości, nie maja długofalowych planów.


Gdyby zarabiali dobrze pewnie żyliby tak samo. Ja nigdy nie patrzę na tych co mogą mnie zdemotywować i ściągnąć w dół, zawsze patrzę w górę

Michał Dyszyński napisał:
Pewnie psychologicznie najważniejsze do oszczędzania jest jeszcze coś innego - NADZIEJA. Jeśli masz nadzieję na przyszłość, jeśli posiadasz jakiś cel, który za pomocą oszczędności będzie zrealizowany, to będziesz oszczędzał. No i jest jeszcze pewne grupa nałogowych ciułaczy, dla których sama myśl o posiadaniu coraz większej kwoty jest radością samą w sobie.


Pieniądz zawsze się na coś przyda, choćby na tak zwane nieprzewidziane wydatki, i myślę, że dokładnie określony cel odkładania nie jest potrzebny. Przynajmniej tak jest w moim przypadku

Michał Dyszyński napisał:
Jednak inne badania (niż, te o których piszesz) pokazują, że w krajach o niskich dochodach mniej się oszczędza.


Jest to jednak bardziej związane z tak zwaną kulturową dziedzicznością biedy. Należy patrzeć bardziej na grupy i tu badania pokazują większą skłonność do oszczędzania wśród gorzej zarabiających. Tak jak pisałem, wysokość zarobków nie jest tu aż tak istotna, choć jak ktoś zarabia 1500 zł na rękę i narobił sobie z rozpędu kilkoro dzieci to nic oczywiście nie odłoży. Piszesz, że w krajach o niskich dochodach mniej się oszczędza. Ale zauważ choćby taką rzecz, Ukrainiec, który przyjeżdża do Polski i zarabia gdzieś na budowie 1300 zł na rękę jest zadowolony z takiej pensji i na wszystko mu starcza, choć musi jeszcze opłacić gdzieś wynajem mieszkania, podczas gdy Polak stwierdziłby, że nie da się przeżyć za taką sumę w tym samym miejscu, nawet jeśli mieszka u siebie i nie musi wynajmować mieszkania. To też wiele mówi o tak zwanym niskim progu

Michał Dyszyński napisał:
Oczywiście, niektórzy się wyłamują. Sa dodatkowe czynniki kulturowe (np. Azjaci w ogóle mają większą skłonność od oszczędzania ze względu to jak są wychowywani, zaś Amerykanie "jadą" na kredytach).


No właśnie. Dlaczego skromny Azjata jest w stanie dorobić się fortuny sprzedając na początku ciuchy lub jedzenie z budki w Warszawie

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

a Polak jadący do USA żyje tam z reguły z socjalu i nadal narzeka, że na nic mu nie starcza. Widać że pieniądz to kwestia bardziej mentalności niż liczby

Michał Dyszyński napisał:
Nie za bardzo się zgodzę co do wpływu na oszczędzanie pieniądza fiducjarnego. Te problemy, czy pieniądz taki, czy inny, obchodzą niewielu.


Myślę, że tu się mylisz, dzięki Internetowi żyjemy w czasach błyskawicznego przepływu informacji i świadomość wielu spraw rośnie w tempie infekcji wirusowej, którą łapią nawet ci co nie są tym zainteresowani

Michał Dyszyński napisał:
A jak ktoś woli złoto, to może je sobie kupować i oszczędzać w takiej postaci. Nie ma przymusu oszczędzania w konkretnej walucie, czy sposobie - sa jeszcze rynki nieruchomości, sztuki, akcje, obligacje itd. Jest wybór całkiem spory.


Myślę, że to osobna kwestia

Michał Dyszyński napisał:
Ja nie oszczędzam na emeryturę. Bo jakoś w ogóle nie wybiegam zbytnio myślą w przód. Czy dożyję do wieku emerytalnego?... To jest to najbardziej podstawowe pytanie, jako że ten świat sprawia wrażenie, jakby chciał się stoczyć...


No widzisz, sam potwierdzasz w tym miejscu, że podejście do oszczędzania to kwestia wyznawania określonej filozofii. Mózg jak ma motywację zawsze znajdzie na coś sposób a samo oszczędzanie żadnym wyczynem nie jest i sprowadza się do bardzo prymitywnego procesu, który można wręcz zautomatyzować. Bywały przejściowe okresy że zarabiałem słabo jak na warszawskie warunki a wciąż chciałem oszczędzać. Znajdywałem więc sobie dodatkowe dorywcze zajęcia poza etatem i już udawało się dorobić na tyle żeby dalej coś odkładać. Jest to wyłącznie kwestia chęci a reszta to z reguły indywidualne wymówki bo tak naprawdę nie ma czegoś takiego jak "nie da się" w tej materii


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Wto 13:26, 15 Mar 2016, w całości zmieniany 13 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 17:11, 20 Mar 2016    Temat postu: Re: Oszczędzanie na emeryturę

Michał Dyszyński napisał:
Jan Lewandowski napisał:
Każdy tak reaguje

Ale chodzi właśnie o bezsensowne zadłużenie tego banku przez derywaty na 50 bilionów

To faktycznie "zabawna" sytuacja. Wygląda na to, że świat "realnych" finansów przekroczył granicę poza którą mamy już tylko gry komputerowe i rzeczywistość fikcji. Oczywiście ktoś kiedyś na to się zgodził, ktoś wylobbował, aby kolejne, coraz bardziej absurdalnie zaniżone poziomy bezpieczeństwa dla operacji finansowych były przekraczane. Gdyby wcześniej pojawiały się "techniczne" bankructwa instytucji finansowych, to by takiej sytuacji nie było, to znaczy nikt by nie wchodził w instrumenty finansowe o niejasnym statusie. Ale że to "działało", to coraz to kolejne granice były przekraczane - w myśl zasady: zobaczmy jeszcze trochę dalej, może sie uda... I "udawało się", bo nie było tego pierwszego ważnego, który by powiedział "sprawdzam". A tak to mamy grę, w której wszyscy już blefują na takich poziomach, że tylko się śmiać... :rotfl:


Tylko nie ma się tu za bardzo z czego śmiać. Kryzys 2008, trwający w zasadzie do dziś i jedynie sztucznie wyciszony, był kryzysem zadłużeniowym. To właśnie bezsensowne zadłużanie obywateli USA w kredytach subprime wywołało ten kryzys gdyż odsetki na schodkowo rosnącym zadłużeniu wymknęły się spod kontroli. Jak najbardziej winny był tu system a nie tylko obywatel gdyż nachalnie nakłaniano ludzi na te kredyty i dostawali je nawet bezrobotni a były przypadki że ktoś nie mający zdolności kredytowej u siebie i w rodzinie dostawał kredyt na psa. Aktualnie minęło 8 lat od tamtych wydarzeń i nic się system na swoich błędach nie nauczył gdyż zadłużenie USA i globalne jest wyższe niż w 2007 roku o ponad 30%. Niestety ale światem rządzą kretyni i w takich momentach widać to najwyraźniej. Przy kolejnej fali kryzysu dojdzie już być może do implozji globalnego systemu finansowego gdyż nikt nie będzie w stanie obsługiwać spiralnie rosnącego długu. Waluty zdewaluują się a aktywa światowe potracą wiele zer. W takich momentach rozumiem ludzi, którzy nie widzą sensu oszczędzania w walutach fiducjarnych. Nie jestem milionerem i nie dotknie mnie to tak mocno jak miliarderów i milionerów, którym ubędzie po kilka zer w majątkach. Nie bardzo jest gdzie uciec z kapitałem bo w zasadzie bezpieczne przystanie już nie istnieją. Nawet frank i złoto podlegają dewaluacji. Obligacje też nie są bezpieczne bo same w sobie są długiem rządowym, który obowiązuje jedynie na mocy gwarancji rządowej, co w razie wspomnianych problemów nic nie da bo to właśnie rządy są źródłem tych problemów wraz ze swoją głupotą i lekkomyślną niegospodarnością. Akcje i towary w tej sytuacji ulegną krachowi więc też nie są żadna bezpieczną przystanią. Uciec po prostu nie ma gdzie. Rządy karzą oszczędzających wyciskając kapitał z depozytów niskimi lub wręcz ujemnymi stopami procentowymi. Bogaci pomimo dewaluacji swoich majątków poradzą sobie jak zawsze w sytuacji resetu globalnego a oberwą na tym wszystkim najbardziej szaraczki, czyli tacy jak my, którzy zapłacą za to wizją bezrobocia lub biedy. W świetle tego wszystkiego nie bardzo widzę sens intensyfikować wysiłki w kierunku oszczędzania i gromadzenia kapitału. Pewnej nocy zera na kontach mogą po prostu wyparować i nic nie da nawet zagranie na spadek waluty w tym momencie gdyż ewentualny zysk i tak będzie policzony w tej samej walucie, która i tak już straci wartość

U nas media zajmują się pierdołami a o rzeczach ważnych tego typu ani słowem się nie mówi. Ostatnio Unia Europejska wymusza na Polsce wprowadzenie dyrektywy, że w razie problemów płynnościowych danego banku ten będzie mógł po prostu zrabować oszczędności swoich klientów, tak jak to było na Cyprze

[link widoczny dla zalogowanych]

Możni tego świata jak widać przeczuwają co się szykuje i przygotowują się na problemy dużego kalibru


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Pon 12:58, 21 Mar 2016, w całości zmieniany 10 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31310
Przeczytał: 103 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:21, 20 Mar 2016    Temat postu: Re: Oszczędzanie na emeryturę

Jan Lewandowski napisał:
Akcje i towary w tej sytuacji ulegną krachowi więc też nie są żadna bezpieczną przystanią. Uciec po prostu nie ma gdzie. Bogaci pomimo dewaluacji swoich majątków poradzą sobie jak zawsze w sytuacji resetu globalnego a oberwą na tym wszystkim najbardziej szaraczki, czyli tacy jak my, którzy zapłacą za to wizją bezrobocia lub biedy. W świetle tego wszystkiego nie bardzo widzę sens intensyfikować wysiłki w kierunku oszczędzania i gromadzenia kapitału.

Tyle, że w ogóle można zadać sobie pytanie czy to "gromadzenie kapitału" to jest coś sensownego?...
Realnie do bólu patrząc - mamy towary i usługi. To, jakie pieniądze zostaną zaprzężone do dostarczenia towaru, czy usługi w to, czy inne miejsce, to sprawa "techniczna", związana ze "sterowaniem". To co człowiek potrzebuje - to mieć dom, ubranie, wyżywanie, dostęp do usług, rozrywek itp. Kapitalizm te potrzeby, usługi, a przede wszystkim PRACĘ ludzi przepuszcza przez dodatkowy mechanizm sterujący - pieniądze, kapitały, zabezpieczenia.

W oryginalnej ekonomii pieniądz BYŁ ZAMIENNIKIEM - czyli pozwalał wygodniej wymieniać się pracą między ludźmi, bo piekarz nie musiał do szewca czy kowala chodzić z bułkami, czym odwdzięczałby się za ich usługi, lecz po prostu dostawał pieniądz - zamiennik swojej pracy i mógł go wykorzystać w wybranym miejscu, czasie i za wybrany towar, czy usługę. I to, tak realnie jest ludziom potrzebne - mieć pracę (bądź efekty owej pracy) swoich bliźnich w wybranymi miejscu i czasie.
W międzyczasie jednak mechanizm zamiennikowy - pieniądz obrósł, obudował się do monstrualnych rozmiarów i funkcji. Właściwie w dużym stopniu oderwał się od pierwotnej roli, skrzywiając przy tym rozumy ludzi, którzy za sam fakt posiadania owego pieniądza gotowi są nieraz poświęcić dobra znacznie bardziej realne i cenne - swoje zdrowie (i zdrowie najbliższych), bezpieczeństwo, wolność itp. Pieniądz tak owładnął myśleniem części osób, wywindował się w świadomości do wartości tak samoistnej, że ludzie przestali umieć kalkulować zyski i straty w sposób racjonalny, czy jakoś ludzki. Pieniądz ludzi ogłupił. Jak to niektórzy mówią "ogon zaczął machać psem" - co zwykle jest metaforą co się stało ze światem finansów - nie jest on już służebny w wobec świata towarów i usług, a zaczął rządzić w oderwaniu od realiów, skupiając się na iluzji. Ale, że mistrzowie od iluzji nauczyli swoje sztuczki opanowali do perfekcji, to całe rzesze dają się nabierać coraz bardziej skutecznie.
W którymś momencie iluzja pryśnie. Okaże się, że ci ludzie, którzy głoszą, że mają władzę dostarczania towarów i usług (dzięki rzekomo posiadanym pieniądzom, bądź zobowiązaniom z tymi pieniędzmi związanymi) według swojej woli, według swoich obietnic, tak naprawdę owej władzy nie posiadają.
Mamy z resztą odejście od realiów (czyli od faktycznych towarów i usługi) na jeszcze dalszą odległość, niz tylko w sam pieniądz jako zamiennik. Problemem jest nie sam fakt pieniądza takie, czy innego, ale pojawienie się kolejnej warstwy - zamiennika w postaci ZOBOWIĄZANIA. Zobowiązania zwykle opiewają w jakimś pieniądzu. Więc ludzie uważają, że jak kupią sobie od kogoś zobowiązanie do dostarczenia jakiegoś towaru, czy usługi na żądanie, to tak jak by mieli owe pieniądze, albo towary. Ale zobowiązanie do czegoś, obietnica jest czymś innym od realnie posiadanego towaru, czy usługi. Z owych zobowiązań możne nie móc (czy tylko nie chcieć) się wywiązać. Tymczasem zobowiązania przejęły władzę nad światem finansów w stopniu właściwie większym, niż sam pieniądz! Tak więc nawet nie jest problemem to, czy pieniądz jest fiducjarny. Nawet ten fiducjarny pieniądz jest w istocie jeszcze oazą trwałości, wobec "pieniądza", jaki "chodzi" pomiędzy podmiotami rynku finansowego - zobowiązań, połączonych z kolejnymi zobowiązaniami w trudny do rozwikłania sposób - gdzie podmioty będące potencjalnymi dawcami efektu owego zobowiązania (towaru, usługi, czy pieniądza) często już są nawet trudne do namierzenia. Taka sytuacja - czyli powszechna akceptacja dla takiego stanu rzeczy jest bardzo na rękę, tym, którzy z owego układu korzystają - tzn. tworzą na pewnym etapie iluzję bycia poprawnym "zobowiązaniodawcą", pobierają z tego tytułu ogromne profity, a potem... rozpływają się. Ponieważ ten, który pieniądze wpłacił, często też miał je nie swoje (tylko jest bankiem, funduszem mającym rzetelnie zarządzać pieniędzmi powierzonymi przez inne podmioty) to nie za bardzo może się przyznać, że jest spłukany - bo wtedy nie dopłyną do niego kolejne pieniądze. Więc swoją stratę musi "zamieść pod dywan". Za chwilę znowu "umoczy" kolejne miliony wpakowane w inwestycję widmo. I znowu jakoś to ukryje przed wścibskimi oczami. Bo wszystko jest tu bardzo skomplikowane, bo trudno jest dojść do owego kłębka po nitce. Po jakimś czasie zarządzający takim funduszem już zaczyna się specjalizować w robieniu owej fikcji grając na dwa przeciwne fronty - tzn. z jednej strony grając - w mniej lub bardziej udane - inwestowanie, a z drugiej w coraz lepsze ukrywanie realnego stanu finansowego (rozumianego jako możliwość wydobycia z systemu odpowiedniej sumy pieniędzy, czy ich ekwiwalentu w postaci towaru, bądź usługi). Z resztą uczy się przy okazji brać jak najwięcej dla siebie - operując tymi na poły fałszywymi zobowiązaniami, na poły fałszywymi obietnicami. Może nawet się trochę łudzić, że to nie jest fałsz, że się stara, że jest "fachowcem".
Warto dodać, że zobowiązanie jest MOCNO ZALEŻNE OD SYSTEMU JEGO EGZEKWOWANIA. Chciwi finansiści starają się jak najmniej oddawać państwu. Słabe państwo to z kolei słaba możliwość egzekwowania zobowiązań (które z kolei jest właśnie wartością - mocą owych finansistów). Właściwie to dodatkowo ów system egzekucji sam się niejako "sprywatyzował" stając się dodatkową niewiadomą w owej układance - w postaci systemu kancelarii prawnych, prawniczych lobby i powiązań z politykami, którzy ostatecznie mają władzę aby takie, czy inne zobowiązania traktować mniej, albo i bardziej poważnie. Tak więc to nawet nie chodzi o pieniądz (fiducjarny), bo chodzi tę skomplikowaną układankę nadającą zobowiązaniom moc realności, bądź tę moc kasującą. Mamy taki układ, że nagle rządy państw zaczęły się bardzo martwić o straty banków. Banki, zamiast ponosić konsekwencje swoich decyzji przerzuciły te konsekwencje na rządy, a dalej na podatników.
Oczywiście w końcu to "dupnie". Tzn. w końcu okaże się, że posiadane przez takie, czy inne fundusze, banki, firmy ubezpieczeniowe miliardy dolarów czy euro sa tylko "posiadane", tzn. są warte tyle ile makulatura, na której spisano owe zobowiązania, zaś żadna pomoc rządów już tu nie wystarczy. Wtedy będzie ciekawie...


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 23:52, 20 Mar 2016, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jan Lewandowski




Dołączył: 12 Gru 2005
Posty: 2547
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 19:03, 20 Mar 2016    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Tyle, że w ogóle można zadać sobie pytanie czy to "gromadzenie kapitału" to jest coś sensownego?...
Realnie do bólu patrząc - mamy towary i usługi. To, jakie pieniądze zostaną zaprzężone do dostarczenia towaru, czy usługi w to, czy inne miejsce, to sprawa "techniczna", związana ze "sterowaniem". To co człowiek potrzebuje - to mieć dom, ubranie, wyżywanie, dostęp do usług, rozrywek itp. Kapitalizm te potrzeby, usługi, a przede wszystkim PRACĘ ludzi przepuszcza przez dodatkowy mechanizm sterujący - pieniądze, kapitały, zabezpieczenia.

W oryginalnej ekonomii pieniądz BYŁ ZAMIENNIKIEM - czyli pozwalał wygodniej wymieniać się pracą między ludźmi, bo piekarz nie musiał do szewca czy kowala chodzić z bułkami, czym odwdzięczałby się za ich usługi, lecz po prostu dostawał pieniądz - zamiennik swojej pracy i mógł go wykorzystać w wybranym miejscu, czasie i za wybrany towar, czy usługę. I to, tak realnie jest ludziom potrzebne - mieć pracę (bądź efekty owej pracy) swoich bliźnich w wybranymi miejscu i czasie.
W międzyczasie jednak mechanizm zamiennikowy - pieniądz obrósł, obudował się do monstrualnych rozmiarów i funkcji. Właściwie w dużym stopniu oderwał się od pierwotnej roli, skrzywiając przy tym rozumy ludzi, którzy za sam fakt posiadania owego pieniądza gotowi są nieraz poświęcić dobra znacznie bardziej realne i cenne - swoje zdrowie (i zdrowie najbliższych), bezpieczeństwo, wolność itp. Pieniądz tak owładnął myśleniem części osób, wywindował się w świadomości do wartości tak samoistnej, że ludzie przestali umieć kalkulować zyski i straty w sposób racjonalny, czy jakoś ludzki. Pieniądz ludzi ogłupił. Jak to niektórzy mówią "ogon zaczął machać psem" - co zwykle jest metaforą co się stało ze światem finansów - nie jest on już służebny w wobec świata towarów i usług, a zaczął rządzić w oderwaniu od realiów, skupiając się na iluzji. Ale, że mistrzowie od iluzji nauczyli swoje sztuczki opanowali do perfekcji, to całe rzesze dają się nabierać coraz bardziej skutecznie.


Dużo mądrych słów, niejeden bogacz powinien to przeczytać. Myślę, że idą czasy gdy bardziej niż w pieniądz fiducjarny będzie się opłacało inwestować w umiejętności i rozwijanie kreatywności pozwalającej przetrwać bez względu na warunki ekonomiczne. W obliczu zbliżającej się implozji i nieuchronnego resetu starego systemu finansowego to będzie moim zdaniem prawdziwa waluta XXI wieku. Tak jak po resecie ekonomicznym w Argentynie, gdzie wrócono do znanej z neolitu wymiany towarowej zamiast wymienialności dóbr i usług na pieniądze


Ostatnio zmieniony przez Jan Lewandowski dnia Pon 9:22, 21 Mar 2016, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Nauki społeczne Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin