Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jakiemu człowiekowi daję prawo wybrania mi mojej wiary?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31350
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 18:52, 08 Lis 2023    Temat postu: Jakiemu człowiekowi daję prawo wybrania mi mojej wiary?

Kto właściwie jest tym uprawnionym, aby wybrał mi MOJĄ wiarę?...
Fundamentaliści, integryści uznali, że absolutnym obowiązkiem jest scedowanie prawa wyboru wiary na autorytety religii, w której dany człowiek został wychowany. Uznali tak choćby z samego faktu, że przyjmują nadrzędność decyzji autorytetów religijnych nad jakąkolwiek próbą włączenia w decyzję osobistego, prywatnego rozpoznania, refleksji, krytycznego spojrzenia. Jeśli mamy być wierni całkowicie temu urzędowi nauczycielskiemu naszej religii, jaki znamy (a znamy dokładnie ten urząd, w którym zostaliśmy wychowani), to nie ma najmniejszej szansy na to, aby te reguły dopuściły choćby nawrócenie się z islamu na chrześcijaństwo.
Muzułmanin, który by użył swojej refleksji, osobistego poczucia sensu, samodzielnej decyzji o odejściu od Koranu, na rzecz Ewangelii, byłby przestępcą w sensie tej najważniejszej reguły, którą mamy przyjmować swój światopogląd. Muzułmanin, w ramach absolutności prawa wierności swoim autorytetom, musi do końca życia być muzułmaninem. Tak stanowi bowiem to prawo: nigdy nie przedkładaj jakiegoś własnego osądu, ponad to, co głoszą autorytety twojej religii.
Tak fundamentaliści wszystkich religii świata z resztą interpretują swoją powinność. To, że przy okazji każdy głosi, iż to wyłącznie autorytety jego religii mają monopol na prawdę, nie zmienia tego, że z punktu widzenia samego wiernego mamy sytuację idealnie symetryczną - każdy głosi po prostu to samo, ale ZE SWOJEGO PUNKTU WIDZENIA.

Powyższa refleksja mnie osobiście skłoniła do wniosku, że jeślibym miał Bogu ofiarować MOJĄ (czyli własną!) wiarę, a nie miałbym być tylko kopistą wiar cudzych, to moim duchowym obowiązkiem wobec Boga i siebie, jest włączenie w proces wyboru przekonań, wiar, światopoglądu OSOBISTEJ, SZCZEREJ, KRYTYCZNEJ REFLEKSJI. I więcej: to włączenie mojej refleksji i wyboru (sumienia) ma priorytet wyższy, niż to, co się jawi jako zewnętrznie mi polecane przez autorytety.

Jeśli integrysta i fundamentalista nie chce ofiarować Bogu SWOJEGO wyboru "za kogo mnie uważacie", swojego (a nie pobranego na zasadzie: inni powiedzieli, a ja tylko to kopiuję, starając się nie dodawać nic od siebie) szczerego zaangażowania poznawczego, to ich wybór. To oni staną przed Bogiem ze swoimi darami życia.
Integrysta stanie przed Bogiem z darem absolutnego posłuszeństwa autorytetom swojej religii, czyli można by domniemywać takiego z Bogiem dialogu: oto przynoszę Ci - wieczny Panie - dar starania się bycia najbardziej wierną kopią tego, co mi objawiło życie, jako autorytety mojej religii. Na jedną kartę postawiłem prawdę, sens i zbawienie - na to, że akurat ci z władz religijnych, których mi życie przyniosło, mają mi całkowicie wyznaczać każdy aspekt moich przekonań, moja uległość wobec nich była pełna.
Wtedy jednak do dialogu może dołączyć się oskarżyciel: kłamiesz! Nie masz prawa mówić, że cokolwiek postawiłeś, że w ogóle masz jakikolwiek dar dla Pana. Ty nie masz tu NIC, nawet ciebie tu nie ma! Oto stoi tu przed nami ktoś, kto sam sobie odebrał prawo do wypowiadania się w spójności przekonań jako on. Tu nikt nie mówi! Tu nikt nie daje Ci daru, Panie! Tu jest jakaś żałosna kopia cudzych przekonań! A żeby było to jeszcze bardziej żałosne, to on nawet nie ma prawa uznać, że był wierny swoim autorytetom! Nie ma prawa uznać tego, bo on nie ma przecież prawa uznawać niczego bez woli swoich autorytetów. Więc to co najwyżej jego autorytety mogą o nim (nigdy on sam o sobie!) powiedzieć: tak, ten był nam wierny... Ale on jako on nie ma dla Ciebie, Panie, NIC.
Oskarżony fundamentalista powie: ale przecież tu stoję! Jestem.
Oskarżyciel odpowie mu wtedy: jesteś nikim! Sam sobie prawo do uznawania czegokolwiek odebrałeś, więc się zamknij raz na zawsze. Tu za ciebie co najwyżej mogliby mówić ci, których wiary próbowałeś skopiować. A tak naprawdę, to też ich nawet nie skopiowałeś, bo nie było przecież tego miejsca, gdzie owa kopia mogłaby zafunkcjonować - nie było szczerego umysłu, który by w ogóle tę kopię mógł przechować.
Integrysta się wtedy może żachnąć: jak to nie było umysłu?!... Był umysł walczący z wrogami, broniący boskiej godności i sprawy! Była palna zaangażowania walka o Pana!
Oskarżyciel jednak powie wtedy: tak walka nie była o "Pana", nie była "Jego sprawę", bo nigdy Twój umysł nie dotknął tej Jego sprawy, bo się dostępu do Niego wyrzekł, cedując go na odrębne umysły autorytetów. Nie masz prawa się głosić obrońcą Jego sprawy, bo - ty i jako ty - nie wiesz zupełnie, na czym ona polega. Ty nie znasz SZCZEREJ postaci Jego sprawy! Przecież ty przekazujesz tylko kopię. której nawet krytycznie w swoim umyśle nie przejrzałeś, nawet nie poznałeś jej granic stosowalności, nawet o tej kopii tak naprawdę nie masz zdania swojego zdania, bo stosujesz tu jedynie pustą, ślepą akceptację. A co tak naprawdę walczyłeś?... - O pozory! Tylko o pozory.


Inaczej by wyglądał hipotetyczny dialog przed Panem osoby, która zaryzykowała, że spadnie na nią odpowiedzialność za wybory i podjęła się trudu, stresu zwątpienia, niepewności, czy robi dobrze, czy wybiera słusznie, może nawet korygowania swoich błędów. Ta osoba mogłaby zainicjować taki oto dialog:
W obliczu niepewności i niejasności, jakie niosło mi życie, brałem się z tym za bary. I nieraz zbłądziłem, oo teraz przyznaję, nie jedno wyszło źle, bo dałem priorytet mylnym rozpoznaniom, bo zwiodły mnie moje emocje, instynkty, nacisk ze strony mylących okoliczności świata. Nie mam więc tu dla Ciebie Panie, daru idealnego. Mam tylko dar tych moich starań, szczerości w zaangażowaniu, tego, że nie chowałem głowy w piasek przed problemem niepewności czy wybieram dobrze. Nie czyniłem wyjątków, więc byłem krytyczny tak wobec zwykłych okoliczności, jak i wobec tych ludzi, którzy mi się przedstawiali jako autorytety, także jako znające prawdę od Ciebie, byłem też krytyczny wobec siebie - wycofywałem sie z tych ścieżek, które okazywały mi się błędne. Nie mam tu daru idealnego, ale mam dar SZCZERY, czyli dar ODE MNIE, daję tym darem SIEBIE.
Tu też wystąpić mógłby oskarżyciel: sam przyznajesz, że nieraz zbłądziłeś! Dlaczego zatem przedłożyłeś tę swoją szczerość ponad to, co z mocą ci ogłoszono, co dano ci od autorytetów jako słuszne prawdy do wdrożenia w życie?
Na to odpowiedziałby (może) oskarżany: jeśli w ogóle słowa autorytetów miałbyś PRZYJĄĆ, to i tak musiałby być, z tej mojej strony KTOŚ, musiałby pojawić się przyjmujący. Nie mógłbym przyjąć nawet owej rady moich autorytetów, nie mając swoich przekonań, swoich myśli, swoich uczuć, którymi bym tę radę w ogóle zrozumiał! Bo niemyślenie i nieodczuwanie, czyli mentalny brak podmiotu nie przyjmuje - on jest tylko niczym. Więc twoje, oskarżycielu, oskarżenie jest sprzeczne, a dalej nieskuteczne. Musiałem bowiem być - stać się, aby w ogóle móc radę jakiegokolwiek autorytetu przyjąć. Wstąpiłem na ścieżkę zmagań ze swoim umysłem, uczuciami, wpływami świata po to, aby teraz w ogóle przed Panem STANĄŁ KTOŚ, aby było kogo w ogóle tu osądzać. Osądzony zostaną sprawiedliwie, zgodnie z tym, kim się stałem. Ale przynajmniej jest kogo sądzić, bo nie wycofywałem się - swojej osoby, swojego umysłu i serca - z tego podstawowego sporu o prawdę, nie zakopywałem swoich talentów, pomimo tego, że się bałem popełnienia błędu. Gdybym zrezygnował z osądu osobistego, to i tak nie przyjąłbym tego, co mi autorytety sugerowały, bo nie byłoby tego przyjmującego. A skoro ma się w ogóle nazywać, że coś od autorytetów przyjąłem, to musiałem wcześniej być tym, który ma funkcjonalność przyjmowania przekonań, który ma prawo decydowania, bo ma swoją OSOBISTĄ postać wiary i przekonań. To tą osobistą postacią działając mam prawo powiedzieć: tak, ja to uznałem, ja to przyjąłem. Może i źle, choć wkładałem wszystkie siły w to, aby było dobrze. Ale to JA WKŁADAŁEM TE SIŁY, nie rezygnowałem z aktywności. Osądzicie mnie dzisiaj. Przynajmniej macie KOGO sądzić.

Osobnym pytaniem jest, czy w ogóle ktoś, komu odgórnie wybrano "jego" wiarę, ma rzeczywiście "swoją" wiarę? Bo może należałoby powiedzieć, że on nie ma (a może nigdy nie miał) żadnej "swojej" wiary, tylko cały czas posługuje się wiarą cudzą - używając jej jako własnej. :think:
Jeśliby tak rzeczy traktować, to każdy fundamentalista i integrysta będzie uznany za tego, który w ogóle nie miał wiary - wszak nie miał rzeczywiście SWOJEJ wiary. Jeśli integrysta przez całe życie używa wiary cudzej, jako własnej, to może gdy przyjdzie do rozliczenia w ramach Jezusowej obietnicy "kto uwierzy, ten będzie zbawiony", okaże się, iż nie da się zbawić integrysty. Ten bowiem nigdy sam z siebie nie wierzył, a posługiwał "cudzym dowodem tożsamości religijnej", był po prostu oszustem, za co powinien zostać ukarany.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 19:30, 08 Lis 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31350
Przeczytał: 97 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 1:02, 11 Lis 2023    Temat postu: Re: Jakiemu człowiekowi daję prawo wybrania mi mojej wiary?

Michał Dyszyński napisał:
Kto właściwie jest tym uprawnionym, aby wybrał mi MOJĄ wiarę?...

Czy czasem w ogóle wiara, którą wskazał wybrał mi Iksiński jest wiarą "moją", czy "wiarą Iksińskiego, ale wciąż nie moją"?...

Ktoś może zaoponować: niekoniecznie. Bywają rzeczy wspólne. Np. wspólnota majątkowa powoduje, że o wspólnym domu zarówno mąż, jak i żona powiedzą "to jest mój dom". Skoro z domem, szkołą, dzieckiem to dobrze działa, to dlaczego by nie miało też dotyczyć idei wiary?... :shock:

- Jednak twierdzę, że z wiarą jest inaczej. Bo wiara jest czymś o wiele bardziej osobistym, w jakimś sensie TYLKO OSOBISTYM. Wiara jest "moja" dlatego, że to w moich myślach zaczepione są nitki zależności z tym, co rozumiem, pamiętam, wyznaję, kojarzę. Nie można wziąć sobie cudzego umysłu, z jego wszystkimi powiazaniami i tak po prostu wdrożyć w nowym miejscu u innej osoby. Wiara jest tym czymś, co ma dana osoba i tylko ona!
W tym sensie "mojej" wiary nikt mi nie może wybrać.
Niektórzy ludzie próbują na wskazane przez autorytety idee, tezy używać określenia "moja wiara". Ale według mnie to jest nieprecyzyjne sformułowanie na coś, co nie jest poprawnie w wyrażeniu "moje", a "moje" jest coś innego. "Moją" w kontekście sytuacji, gdy staram się wskazane przekonanie uznać za "moją wiarę", nie jest wiara, tylko
- może staranie, aby traktowano mnie jako powiązanego z tym przekonaniem
- "moje" jest przekonanie, że powinienem owo coś wskazanego jakoś w sobie zaimplementować.
- ogólnie "moje" będą wszystkie działania, starania, postanowienia OSOBISTE, ale "wiarą moją" nie jest to, co wskazała druga osoba, lecz to co się w odpowiedzi na to wskazanie w umyśle stworzyło. A to co się tworzy w umyśle po wskazaniu jakiejś tam idei, niekoniecznie jest wiernym odbiciem owej idei. Często pomiędzy tym, co zmontował sobie z niepełnych danych umysł, a wzorcem wskazanym zewnętrznie powstają duże rozbieżności, często jest wyraźna niekompatybilność.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin