Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

To co wg jednych czci Boga, wg innych go lekceważy, obraża

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31342
Przeczytał: 96 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:21, 28 Paź 2023    Temat postu: To co wg jednych czci Boga, wg innych go lekceważy, obraża

Pomiędzy skrzydłem integrystycznym a (nazwijmy go tak umownie) liberalnym w katolicyzmie, ale chyba i innych religiach toczy się forma mentalnego sporu. Strony oskarżają się wzajemnie o brak wierności, zaangażowania, lekceważenia Boga. Mało kto w tym sporze zauważa, że tak naprawdę istotą sporu jest to, JAK STRONY DEFINIUJĄ TĘ POPRAWNĄ CZEŚĆ, ZAANGAŻOWANIE WZGLĘDEM BOGA.

Bo to, co jedna strona uważa za tę najbardziej właściwą formę czci, druga może postrzegać jako wręcz zlekceważenie, obrażanie Boga.
Weźmy aspekt rytuałów. Dla kogoś wierzącego, że praktykowanie rytualnych form religii podoba się Bogu, że Go chwali, oczywiste jest, że owe rytuały należy odprawiać. Ale zupełnie inaczej patrzy na to osoba, która postrzega rytuały jako puste formy - dla nich praktykowanie ich może być wręcz uznane za obrażanie wielkości i chwały Boga, jakimiś tam "śmiesznymi, pozornymi czynnościami, zamiast prawdziwym wewnętrznym zaangażowaniem".
Weźmy przykład w drugą stronę. Oto osoba ceniąca bardzo osobiste zaangażowanie, szczerość głęboko zakorzenioną w umyśle chce tę swoją indywidualność ofiarować Bogu - więc wobec Boga się wciąż "prezentuje się" po swojemu, czyli bardzo osobiście, bardzo z podkreśleniem własnych emocji, własnych myśli, własnego podejścia do spraw, a lekceważąc aspekty wspólnotowe, które akurat tej osobie jawią się jako drugorzędne, mało wartościowe, pozorne. Taka osoba za "tę właściwą część" oddawaną Bogu będzie uznawała to, co sama ceni - czyli ten swój indywidualizm, to prywatne zaangażowanie. Z drugiej strony ktoś z przeciwnej strony przyznawania wartości postawom, ktoś wysoko ceniący aspekt wspólnotowy, bycie z innymi w grupie, dostosowywanie się do wzorców społecznych uzna te indywidualistyczne postawy za zlekceważenie Boga, bo dla niego tylko wspólnotowo oddawana cześć Najwyższemu ma moc, sens i wartość.

Różnica w podejściu jest zatem nie na poziomie zewnętrznym, "obiektywnym", lecz osobistym - na poziomie wyznawanych (albo nawet często bardziej przeczuwanych, intuicyjnie posadowionych) wartości, tego co ktoś niejako bezwiednie i automatycznie traktuje jako coś godnego uznania, czci, a nie zlekceważenia, bo jest to np. śmieszne i bez sensu.

Trudno będzie stronom się przekonać, jeśli ten spontaniczny, często bezwiedny odczyt tego, co jest wartościowe i wzniosłe vs tego, co jest śmieszne, żałosne i bez sensu, albo będące błędem, sprzeniewierzeniem się. To, co dla kogoś ceniącego aspekty wspólnotowe jest właściwą formą religijnego zaangażowania, dla osoby ceniącej osobiste, indywidualne przeżycia będzie jawiło się jako zaniechanie, zignorowanie potrzeby oddawania czci Bogu, która to część wg tej osoby może być oddana jedynie zaprezentowaniem postawy maksymalnie osobistej. I odwrotnie, to osobiste, co w pełni uczciwości "religijny indywidualista" chce ofiarować Bogu jako coś najcenniejszego, co tylko może być, dla "wspólnotowca religijnego" będzie się jawiło jako może forma pychy, albo może rezygnacja z podążania ku "prawdzie, zawartej przecież w tym, co sformułowane mądrością autorytetów z danej wspólnoty".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31342
Przeczytał: 96 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:32, 28 Paź 2023    Temat postu: Re: To co wg jednych czci Boga, wg innych go lekceważy

Dodam jeszcze w tym temacie swoją bardziej osobistą ocenę, jak postrzegam czczenie Boga na sposób, który obserwuję u integrystów.
Integrysta wywyższa pewne widome, wyraziste aspekty jako te najwłaściwsze sposoby czczenia Boga - np. konkretne sformułowania doktrynalne, liturgię w określonej formie, obyczaje religijne. Te trwałe, rozpoznawalne zewnętrznie oznaki mają (przynajmniej ja tak postrzegam podejście integrystyczne) mieć priorytet nad odczuwaniem i myśleniem osobistym wiernych. To co człowiek sam od siebie myśli, jest w odczuwaniu integrysty silnie zagrożone błędem, życzeniowością, a zatem powinno być podporządkowane czemuś "mocniejszemu", trwalszemu, nie subiektywnemu. Za takie coś integrysta uznaje doktrynalnie twarde sformułowania (dogmaty) oraz ogólnie autorytet religijny - urząd nauczycielski kościoła, czy podobną instytucję. W ten sposób tworzy się system odniesień, w którym wierny ma się dostosować mentalnie do tego, co dane od urzędu, wierny ma okazać posłuszeństwo, uległość autorytetom. Tak na pierwszy rzut oka to podejście zdaje się być "logiczne", wszak rzeczywiście subiektywizm ocen jest częstym źródłem błędów, a więc jeśli daje się go zastąpić czymś trwałym, mocnym, to - teoretycznie - byłby to tylko zysk.
Jednak według mnie powyższe myślenie jest złudne, wynika z nie wniknięcia głębiej w to, czym właściwie jest oddawanie czci, zaangażowanie się po stronie Boga. Uważam, że owa "trwałość i pewność" tego, co zaoferować może jakikolwiek urząd autorytarnie podający prawdy do wierzenia jest pozorna, a wręcz jest chyba zaprzeczeniem sensownej czci, wiary, zaangażowania. Uświadamia to dopiero bliższe przyjrzenie się temu, co właściwie umysł konkretnie robi z obiektami podanymi mu metodą doktryn, powiązaną z koniecznością przyblokowania aspektu osobistego, subiektywnego.

Zastanówmy się, co umysł realnie robi z treścią, którą przedstawiono mu z grubsza następująco:
masz tu sformułowanie pewnymi słowami wielkiej, nienaruszalnej prawdy, którą powinieneś przyjąć w maksymalnym uniżeniu siebie, a z zachowaniem tego, co owa treść zawiera "sama w sobie".
Umysł postrzega jakieś tam SŁOWA. Normalnie z percepcji słów umysł próbuje dociec znaczeń - treści, która byłaby jakąś formą wyobrażenia, powiązania z zapamiętanymi ideami, wrażeniami, wspomnieniami, czyli właśnie z tym, co SUBIEKTYWNIE umysł zdobył, co go tworzy. Teraz ten umysł staje przed zadaniem, w którym ma te facto dwie wzajemnie sprzeczne dyrektywy:
- dyrektywa zaangażowania wyznacza kierunek: zrób coś! Czyń to, co należy!
- dyrektywa odrzucenia tego, co osobiste i subiektywne, na rzecz tego, co od autorytetu, urzędu, czy innej wyższej prawdy, wyższej instytucji sugeruje: nie bierz tego, co masz w sobie subiektywne, omiń to! Weź to, co nie jest tylko twoje i tobą, ale to, co jest spoza twojego umysłu, co zostało namaszczone trwałością zewnętrznie potwierdzoną i zapieczętowaną!

We wszystkich innych przypadkach (niż ten związany z doktrynami i czczeniem religijnym) umysł używa tego co subiektywne, a więc WIĄŻE Z DOŚWIADCZENIAMI treść podlegającą przyswajaniu. Tutaj dostaje wobec owej normalnej czynności formę zakazu, albo przynajmniej kolosalnej niejasności - bo umysł nie wie, co miałby z tych zasobów prywatnych wziąć, a czego mu brać nie wolno. Umysł nie wie, co z tym zrobić, jest w rozterce, w sprzeczności dyrektyw. Umysł zatracił normalny tor działania, nie chce więc wiązać przyswajanych treści z tym co jest jego własne, ale nie wie, jak w ogóle działać, nie wiążąc owych treści. Bo umysł cały czas widzi tylko to, co w nim powstaje!
Umysł nie ma dostępu do niczego, co jest poza nim. Nawet to, co jest zewnętrzne wobec umysłu, może być obrobione przez ten umysł dopiero wtedy, gdy stanie się wystarczająco wewnętrzne - czyli gdy przed światło owego umysłu w tym umyśle (!) zostanie postawione.

Jak się ma sprzeczne wymagania, których nie ma jak pogodzić, to
- albo się nie robi zupełnie nic - wtedy mamy po prostu zaniechanie
- albo się robi rzeczy przypadkowe, a potem udaje, że owa przypadkowość jest wypełnieniem sprzecznych wymagań na bliżej niesprecyzowanej zasadzie - krótko mówiąc oszukuje się, że chaotyczne, niecelowe działania są jednak słuszne, bo tak i już...
Wtedy cel miałby zostać spełniony "jakoś tak" niejasno i magicznie, samym faktem posiadania intencji jego spełnienia, ale bez możliwości wskazania ścieżek tego wypełnienia, co najwyżej sugerując jakieś tam mniejszego kalibru, często przypadkowe powody, że to tak musi być.
Oba podejścia, jeśli miałyby wypełniać postulat oddawania czci Bogu zdają się być wadliwe.
Jedynym sposobem oddawania czci Bogu, który można uznać za niesprzeczny logicznie, jest wg mnie bardzo wyraźne przywrócenie, nawet wywyższenie aspektu subiektywnego. Wtedy aspekt autorytarny spada z piedestału, do roli co najwyżej doradczej, z boku coś sugerującej, jednak główną władzę oddający samemu umysłowi. Bo umysł pracuje zawsze w trybie subiektywnym, co najwyżej co nieco STARAJĄC SIĘ uwzględniać to, co zewnętrzne, potencjalnie obiektywne, niezależne.
Czyli ostatecznie wychodzi na to, że postulat poniżający subiektywny aspekt działania umysłu jest zwyczajnie niemożliwy do realizacji, a przy probie jego wdrożenia najpewniej uzyska się efekt chaosu, przypadkowości działań.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31342
Przeczytał: 96 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 16:54, 28 Paź 2023    Temat postu: Re: To co wg jednych czci Boga, wg innych go lekceważy

Integryzm religijny nosi znamiona wiarę w pewną formę magii instytucjonalności.
Co jest bowiem istotą koncepcji magii?
- Jest nim przekonanie, że istnieje rodzaj "drogi na skróty" w osiąganiu celów, że nie koniecznie trzeba działać zgodnie z naturą świata, respektować prawa tego świata, lecz za pomocą swoistego zhakowania jego praw, da się rzeczywistość kształtować wbrew naturze. Owo zhakowanie tradycyjnie polegać miałoby na odprawianiu pewnych rytuałów, wypowiadaniu magicznych słów (zaklęć). Dzięki temu rzeczy naturalnie do siebie nie pasujące, nie dozwolone w zwykłym przebiegu spraw byłyby jakąś formą przemocy wpasowywane na sposób, którego oczekuje osoba uprawiająca magię.
W każdym razie kluczowe dla magii są wypowiadane słowa i rytuały, a reszta więzów świata, odpowiedź ze strony osób może być tak uczyniona nieistotną. Integrystyczne podejście wywyższa słowa - doktryny, osoby - autorytety, a umniejsza to, co się odbywa w samych ludziach, umniejsza ich uczucia, myśli, odbiór spraw. To osobiste dziejące się w umysłach zwykłych wiernych, jest w układzie integrystycznym nieważne, ryzykowne, bo tym naprawdę ważnym, prawdziwym, ostatecznie słusznym jest jakiś tam zestaw (niemylnych?...) sformułowań zawartych w doktrynach, potwierdzonych mocą autorytarną osób sprawujących religijną władzę. Tu (rzekomo...) rozstrzyganie czegokolwiek w samych umysłach wiernych jest niepotrzebne, wręcz jest zbędne i "niebezpieczne". Wierni mają wycofać swoje oceny, swoją rozstrzygalność, ewentualnie ograniczyć je do pełnej akceptacji tego, co im przedstawiono, bez zadawania pytań, czyli automatycznie bez dopasowywania do swoich doświadczeń, życiowej wiedzy, przekonań. Tu "całą robotę wykonuje" autorytarna moc głoszenia, wierny ma być biernym kopistą, wierny ma wkopiować z założenia najlepszy z możliwych przekaz od autorytetów, nic do niego nie dodając, nic nie ujmując - dokładnie takim, jakim go wierny otrzymał. Wierny nie posługuje się naturalnymi prawami swojego rozumowania, pracy swojego umysłu tylko otrzymuje tę zhakowaną kompetencją autorytetów formę "prawdy".

Wobec takiej wizji ja powiem krótko: jest od razu samowywrotna!
Nawet uznać jej ktoś nie może, bo zrobić by to przecież musiał swoim własnym umysłem.
A on ma się wystrzegać używania umysłu, cedując decyzje na autorytety. :shock:
Czyli jeśli w ogóle ma autorytety uznawać, to jakoś tak...
nie sobą, nie swoim umysłem.
A jeśliby jednak tego umysłu użył, aby zaakceptować to, co autorytet ogłosił, to status tej akceptacji jest kompletnie niejasny - zasadna ona jest, czy nie?...
W końcu jeśli umysł ma wadliwość, którą naprawić może tylko zrezygnowanie z własnego rozumienia, a scedowanie decyzji na autorytet, to nie wiadomo, kiedy się owa wadliwość ujawniła - może właśnie w momencie akceptacji autorytetu... :shock:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 20:25, 28 Paź 2023, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Religie i wyznania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin