Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

A gdyby tak ogłosić swoją wszechmoc?

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:09, 05 Lut 2019    Temat postu: A gdyby tak ogłosić swoją wszechmoc?

Paru na sfinii ogłaszało się już bogami, mówiło o własnej wszechmocy, czy jakiejś formie wszechwiedzy. Tak więc pomysł wcale nie jest mój. Moja będzie analiza samej koncepcji ogłaszania się i konsekwencji jakie ze sobą niesie.

Dla "normalnego" człowieka ogłaszanie swojej wszechmocy to absurd - w końcu biorąc pod uwagę mnóstwo ograniczeń cielesnych, można powiedzieć, iż zwyczajne codzienne doświadczenia przeczy tezie o wszechmocy człowieka. Ale sprawa nie jest taka do końca oczywista, bo kandydat na wszechmocnego może w różny sposób kombinować, aby wyszło na jego...
Zacznijmy od tego, że ów kandydat na boga może sobie arbitralnie przyciąć jakieś "niepotrzebne mu do niczego zadania", uznać iż po prostu on "nie chce" móc stworzyć góry, myślą powiększyć zawartości konta w banku o 100 milionów, czy uzdrowić kogoś z rodziny (także siebie). Taki kandydat na boga może sobie "być wszechmocnym w swoim zakresie". Wystarczy ów zakres sprytnie zdefiniować, dobrze filtrować zadania, które życie nam wyznacza (odrzucać jako "osobiście zadecydowane, jako niepotrzebne" wszystko to, co ewidentnie nie da się wykonać), dobrze klasyfikować to co nam się udało, a przekonanie o wszechmocy da się całkiem nieźle wspierać wewnętrznie. Ważne jest aby SAMEMU W TO WIERZYĆ - w końcu o to chodzi, aby się czuć dobrze, czuć mocnym, a nie aby to myśleli o nas inni ludzie. Poza tym ci inni ludzie (przynajmniej w porównaniu do nas) są tacy mało nieważni... Co ich opinia może obchodzić takiego prawdziwie wszechmocnego?...
Uzbrojony w dobre narzędzie filtrowania i mataczenia rozpoznaniami nasz kandydat na boga, jest już całkiem blisko celu. Najważniejsze jest bowiem, aby samemu w swoją wszechmoc wierzyć - jak coś by się tu nie zgadzało, to mamy przecież...
pewną formę absolutnej wolności (właśnie [wszech]mocy) uznawania czegoś za prawdę i sensowność, albo i nie. W takim układzie to co nam się nie spodobało, my naszą mocą (w którą w pełni wierzymy) powiemy temu czemuś NIE. Takie gromkie i ostatecznie NIEEEE!!! - które ma moc wynikłą z naszego nadania, z tego, że tak chcemy, tak się widzimy, taka jest "nasza prawdziwa natura". I kto nam zabroni?...
Inni obok, mogą malkontencić, mogą nie wierzyć w naszą wszechmoc, ale co nas oni obchodzą? W razie czego ich wyśmiejemy (jak się nie da w oczy, to wyśmiejemy ich wewnętrznie, w naszych myślach), uznamy za durniów, siebie zaś za mędrców i geniuszy. A jaki geniusz przejmuje się opinią durnia?...
W ten sposób dorobiliśmy się naszego podstawowego psychologicznego instrumentarium boskości. Podsumujmy co się na nie składa:
- przekonanie, że my jesteśmy najważniejsi
- przekonanie, iż z tego, że jesteśmy najważniejsi wynika prymat naszych decyzji i przekonań, nad przekonaniami reszty świata
- skoro jesteśmy najważniejsi, nasze przekonania są najważniejsze, to teraz będziemy tak tymi przekonaniami manipulowali, aby to co nam się nie spodoba (np. co miałoby "rzekomo" przeczyć naszej wszechmocy) po prostu odrzucać, ignorować, traktować jako bzdurę. Bo kto nam zabroni traktować jako bzdurę coś, co my chcemy za bzdurę traktować?... I odnosi się to oczywiście także do czegoś, co reszta ludzi raczej uzna za niedorzeczność.
- dalej jeszcze jedno by się przydało - co jakiś czas jakaś forma (zewnętrzna) potwierdzenia naszej wszechmocy. Przydałaby się, ale nie tak absolutnie, nie tak koniecznie. Tak "trochę" by się przydała (musimy mieć pole manewru, gdyby wybrana forma potwierdzenia nie wypaliła), bo przecież nie musi być ona jakaś zbyt zewnętrzna, czyli nie poddająca się naszej kontroli. Więc co jakiś czas musimy zrobić coś, co oczywiście było naszym celem, my to zrobiliśmy, a potem (głównie sobie samemu w myślach) zaklasyfikujemy jako objaw wszechmocy. Co to będzie? - to nie jest takie ważne, w końcu to nasz wybór. Ważne jest to, abyśmy wewnętrznie sobie to mocno umotywowali, uwierzyli na maksa, a wtedy to będzie działało. Więc co jakiś czas zaliczamy sobie nasze "ważne sukcesy w praktykowaniu wszechmocy". Zaliczamy i się nimi cieszymy, nakładamy im koronę królewską, mówimy (sobie), że to właśnie jest absolutny "dowód naszej wszechmocy", a potem w to co powiedzieliśmy staramy się jak najmocniej uwierzyć. Co to będzie? - może to być nawet udane wypróżnienie po posiłku. Jakie to właściwie ma znaczenie?... - Żadnego.
U już mamy taką naszą (małą) wszechmoc! :)
Ogłaszamy co zechcemy, klasyfikujemy wszystko tak, żeby wychodziło, iż to my mamy rację, co byśmy tam nie powiedzieli, oponentów ignorujemy, jak się coś nie uda, to sobie sami ogłaszaliśmy, że "tak właśnie chcieliśmy", albo że to "jest totalnie bez znaczenia" i proszę - zostaliśmy bogami. :brawo:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:13, 05 Lut 2019    Temat postu: Re: A gdyby tak ogłosić swoją wszechmoc?

Michał Dyszyński napisał:
...

Dlaczego sam (sobie) nie ogłoszę wszechmocy?
- Wszak to takie kuszące, pewnie przyjemne. Ogłosić (sobie), że właściwie wszystko mi wolno, że nikt inny mi nie dorównuje, że to co ja mówię, jest najważniejsze. Dlaczego nie wywyższyć tak siebie?...
- W końcu jeśliby nawet wiązały się z tym jakieś problemy etyczne, to przecież nie chcę niczyjego zła, nie będę moją wszechmocą kradł, ani mordował. Po prostu uznam sobie tylko, ze jestem najważniejszy (a dla siebie na pewno jestem najważniejszy, więc to jest szczera prawda), zaś skoro tak jest, to inne rzeczy, inne osoby są niżej, są podporządkowane. Po co wprowadzać sobie do wartościowania bałagan, w ramach którego jakaś inna, nie moja, choć może mojej równa, ważność jeszcze szwendałaby się mi po przestrzeni znaczeń?... To zdaje się o tyle nielogiczne, że przecież nad tamtymi wartościami i tak nie panuję, więc co tu łudzić się, że mają jakieś większe znaczenie?

Nie ogłoszę (sobie) wszechmocy, z paru powodów. Trudno jest mi powiedzieć, który z nich jest najważniejszy, ale część z nich wymienię:
1. bo NIE POTRZEBUJĘ. Ogłaszanie swojej wszechmocy, w sytuacji, w której oglądam świat jaki jest i siebie, jakim jestem nie wnosi nic do rozpoznań świata i siebie.
2. CIEKAWIEJ jest, aby być otoczony czymś znaczącym, czymś co daje nowe cele do działania.
3. JEST PO CO ŻYĆ, do czego dążyć, gdy jest co zdobywać. Gdybym po prostu ja był na szczycie, to byłby już koniec gry. Jeśliby zaś inne rzeczy i osoby były nieważne, to ja NIE MIAŁBYM SZANSY NICZEGO WAŻNEGO (dla nich) ZROBIĆ. Bo jaki sens jest robić coś względem czegoś, co jest nieważne?...
4. WIEM, ŻE NIE WSZYSTKO POZNAŁEM WYSTARCZAJĄCO, zatem nie wiem, co się czai za ogłoszeniem swojej wszechmocy. Choć przeczuwam, że czai się nie tylko sama radość i przyjemność.
5. Obawiam się takiego kroku, który polega na daleko idącym wystąpieniu przeciw NATURALNOŚCI POZNAWANIA. Bo wierzę, że jest głęboki sens w trzymaniu się w owym poznaniu jakoś blisko naturalności, blisko tego, co moje zmysły, umysł przekazują mi bez nakładania jakichś sztywnych założeń.
6. OBSERWUJĄC LUDZI OGARNIĘTYCH WIELKIM PRAGNIENIEM BYCIA WYŻEJ, POSIADANIA WŁADZY I DOMINACJI, WYCZUWAM JAKIŚ SZCZEGÓLNY RODZAJ DEGRADACJI ICH UMYSŁÓW. Mam wrażenie, że stawiając wszystko na kartę tego jednego odczucia - marzenia o kontroli nad wszystkim tak od razu, tak samym chciejstwem - ostatecznie występuje się przeciw czemuś ważnemu w umyśle, jakiemuś fundamentalnemu prawu istnienia. Ludzie pragnący tej dominacji i władzy zdają mi się jakoś mentalnie chorzy, zaburzeni i zafałszowani. Z drugiej strony ludzie stawiający na wewnętrzną pokorę, jakby się mentalnie oczyszczali...
7. Stawiając dzisiejsze rozumienie tego kim jestem popełniam nieokreślony błąd - bo nie znam kontekstu i punktu równowagi. Inaczej mówiąc, to właściwie niejako nawet nie wiem, co to znaczy "mieć moc" (tę prawdziwą, czyli w pełni akceptowalną dla mnie pod każdym względem, nawet tym, którego teraz jeszcze nie rozumiem). Moc oznacza zdolność do zmian, które prowadzą do zgodności z jakimś wzorcem, który został wyznaczony. Jeszcze nie poznałem mojego wzorca życia. Robienie zgodności rzeczy wg jakichś kaprysów, według nakazów tego, co mi się dzisiaj (gdy jeszcze nie wszystko jestem w stanie zrozumieć, wymodelować) grozi realizacją czegoś, co ostatecznie okaże się w sprzeczności z moją prawdziwą naturą. Inaczej mówiąc - mogę niszczyć samego siebie, uważając przy tym, że buduję samego siebie. Wolę więc najpierw poznać KIM JESTEM, aby moje cele były bez żadnej wątpliwości sensowne.
8. Czuję radość z nadawania ważności innym bytom - ludziom, rzeczom. Czuję radość z dowartościowywania innych i świata. Jakieś odgórne założenie o prymacie absolutnym samego siebie, postawiłoby realizację owej radości pod znakiem zapytania. Nie wiedziałbym, jak tę radość urzeczywistniać, aby nie przeczyć samemu sobie.
9. Moc kapryszenia (a do tego sprowadza się w moim przekonaniu prymat o natychmiastowym uznawaniu własnego prymatu nad wszystkim, to funkcjonalnie wystąpienie przeciw temu co trwałe, to niszczenie istnienia z natury rzeczy. Bo istnienie w sensownym znaczeniu to istnienie TRWAŁE, takie które nie zanika z byle powodu. Coś co się pojawia, a potem łatwo znika, to iluzja, coś nieważnego. Nie chcę czuć się otoczony iluzjami i totalną nieważnością, tylko dlatego, że już teraz chcę, aby rzeczy stawały się wedle mojego kaprysu. Mam dokładnie odwrotne pragnienie - pragnienie budowania TRWAŁOŚCI. Uważam, że tylko budując trwałość, to co trwałe, sam staję sie prawdziwym TWÓRCĄ. A twórczość to cecha boska. Czyli inaczej: dla mnie boskość jest niejako zaprzeczeniem totalnej incydentalności i kapryśności. Tymczasem żądanie natychmiastowej realizacji tego co tu i teraz mi się pod myśli nawinęło, jest wzięciem sobie czegoś mało wartościowego (przejściowa mała satysfakcja), oddając jednocześnie prawdziwy skarb - zdobywanie trwałości, pewności, istnienia aż do granic możliwości.
Podsumowując - uważam, że nie bycie bogiem już teraz, tak od razu, lecz nauczenie się, zrozumienie, odczekanie z uruchomieniem swojej mocy, zwyczajnie mi się opłaci. Uważam, że ostatecznie na tym wygram.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 5:30, 06 Lut 2019    Temat postu: Re: A gdyby tak ogłosić swoją wszechmoc?

Michał Dyszyński napisał:
Michał Dyszyński napisał:
...

Dlaczego sam (sobie) nie ogłoszę wszechmocy?
Zlitujze sie - jak Ty bys to zrobil to juz trzeba byloby sie stad ewakuowac :)

MD napisał:
- Wszak to takie kuszące, pewnie przyjemne. Ogłosić (sobie), że właściwie wszystko mi wolno, że nikt inny mi nie dorównuje, że to co ja mówię, jest najważniejsze. Dlaczego nie wywyższyć tak siebie?...
- W końcu jeśliby nawet wiązały się z tym jakieś problemy etyczne, to przecież nie chcę niczyjego zła, nie będę moją wszechmocą kradł, ani mordował. Po prostu uznam sobie tylko, ze jestem najważniejszy (a dla siebie na pewno jestem najważniejszy, więc to jest szczera prawda), zaś skoro tak jest, to inne rzeczy, inne osoby są niżej, są podporządkowane. Po co wprowadzać sobie do wartościowania bałagan, w ramach którego jakaś inna, nie moja, choć może mojej równa, ważność jeszcze szwendałaby się mi po przestrzeni znaczeń?... To zdaje się o tyle nielogiczne, że przecież nad tamtymi wartościami i tak nie panuję, więc co tu łudzić się, że mają jakieś większe znaczenie?
U mnie sie tak nie da. Jak tylko cos "nie teges", to mam taki ucisk w zoladku, ze jest w stanie mnie przytomnosci pozbawic. Ostatnio jedna osoba zadala mi pytanie czy moge jej pomoc w otrzymywaniu pomocy spolecznej. Poniewaz wyczulam co i jak, to odpowiedzialam, ze owszem moge zinterpretowac jak funkcjonuje system ale decyzje czy bedzie uczciwa i bedzie podporzadkowywac sie wymogom systemu aby otrzymywac swiadczenia nalezy do niej i ina bedzie za to odpowiadac.

MD napisał:
Nie ogłoszę (sobie) wszechmocy, z paru powodów. Trudno jest mi powiedzieć, który z nich jest najważniejszy, ale część z nich wymienię:
1. bo NIE POTRZEBUJĘ. Ogłaszanie swojej wszechmocy, w sytuacji, w której oglądam świat jaki jest i siebie, jakim jestem nie wnosi nic do rozpoznań świata i siebie.
2. CIEKAWIEJ jest, aby być otoczony czymś znaczącym, czymś co daje nowe cele do działania.
3. JEST PO CO ŻYĆ, do czego dążyć, gdy jest co zdobywać. Gdybym po prostu ja był na szczycie, to byłby już koniec gry. Jeśliby zaś inne rzeczy i osoby były nieważne, to ja NIE MIAŁBYM SZANSY NICZEGO WAŻNEGO (dla nich) ZROBIĆ. Bo jaki sens jest robić coś względem czegoś, co jest nieważne?...
4. WIEM, ŻE NIE WSZYSTKO POZNAŁEM WYSTARCZAJĄCO, zatem nie wiem, co się czai za ogłoszeniem swojej wszechmocy. Choć przeczuwam, że czai się nie tylko sama radość i przyjemność.
5. Obawiam się takiego kroku, który polega na daleko idącym wystąpieniu przeciw NATURALNOŚCI POZNAWANIA. Bo wierzę, że jest głęboki sens w trzymaniu się w owym poznaniu jakoś blisko naturalności, blisko tego, co moje zmysły, umysł przekazują mi bez nakładania jakichś sztywnych założeń.
6. OBSERWUJĄC LUDZI OGARNIĘTYCH WIELKIM PRAGNIENIEM BYCIA WYŻEJ, POSIADANIA WŁADZY I DOMINACJI, WYCZUWAM JAKIŚ SZCZEGÓLNY RODZAJ DEGRADACJI ICH UMYSŁÓW. Mam wrażenie, że stawiając wszystko na kartę tego jednego odczucia - marzenia o kontroli nad wszystkim tak od razu, tak samym chciejstwem - ostatecznie występuje się przeciw czemuś ważnemu w umyśle, jakiemuś fundamentalnemu prawu istnienia. Ludzie pragnący tej dominacji i władzy zdają mi się jakoś mentalnie chorzy, zaburzeni i zafałszowani. Z drugiej strony ludzie stawiający na wewnętrzną pokorę, jakby się mentalnie oczyszczali...
7. Stawiając dzisiejsze rozumienie tego kim jestem popełniam nieokreślony błąd - bo nie znam kontekstu i punktu równowagi. Inaczej mówiąc, to właściwie niejako nawet nie wiem, co to znaczy "mieć moc" (tę prawdziwą, czyli w pełni akceptowalną dla mnie pod każdym względem, nawet tym, którego teraz jeszcze nie rozumiem). Moc oznacza zdolność do zmian, które prowadzą do zgodności z jakimś wzorcem, który został wyznaczony. Jeszcze nie poznałem mojego wzorca życia. Robienie zgodności rzeczy wg jakichś kaprysów, według nakazów tego, co mi się dzisiaj (gdy jeszcze nie wszystko jestem w stanie zrozumieć, wymodelować) grozi realizacją czegoś, co ostatecznie okaże się w sprzeczności z moją prawdziwą naturą. Inaczej mówiąc - mogę niszczyć samego siebie, uważając przy tym, że buduję samego siebie. Wolę więc najpierw poznać KIM JESTEM, aby moje cele były bez żadnej wątpliwości sensowne.
8. Czuję radość z nadawania ważności innym bytom - ludziom, rzeczom. Czuję radość z dowartościowywania innych i świata. Jakieś odgórne założenie o prymacie absolutnym samego siebie, postawiłoby realizację owej radości pod znakiem zapytania. Nie wiedziałbym, jak tę radość urzeczywistniać, aby nie przeczyć samemu sobie.
9. Moc kapryszenia (a do tego sprowadza się w moim przekonaniu prymat o natychmiastowym uznawaniu własnego prymatu nad wszystkim, to funkcjonalnie wystąpienie przeciw temu co trwałe, to niszczenie istnienia z natury rzeczy. Bo istnienie w sensownym znaczeniu to istnienie TRWAŁE, takie które nie zanika z byle powodu. Coś co się pojawia, a potem łatwo znika, to iluzja, coś nieważnego. Nie chcę czuć się otoczony iluzjami i totalną nieważnością, tylko dlatego, że już teraz chcę, aby rzeczy stawały się wedle mojego kaprysu. Mam dokładnie odwrotne pragnienie - pragnienie budowania TRWAŁOŚCI. Uważam, że tylko budując trwałość, to co trwałe, sam staję sie prawdziwym TWÓRCĄ. A twórczość to cecha boska. Czyli inaczej: dla mnie boskość jest niejako zaprzeczeniem totalnej incydentalności i kapryśności. Tymczasem żądanie natychmiastowej realizacji tego co tu i teraz mi się pod myśli nawinęło, jest wzięciem sobie czegoś mało wartościowego (przejściowa mała satysfakcja), oddając jednocześnie prawdziwy skarb - zdobywanie trwałości, pewności, istnienia aż do granic możliwości.
Podsumowując - uważam, że nie bycie bogiem już teraz, tak od razu, lecz nauczenie się, zrozumienie, odczekanie z uruchomieniem swojej mocy, zwyczajnie mi się opłaci. Uważam, że ostatecznie na tym wygram.
U mnie to poprostu bycie sprawiedliwym wsrod narodow swiata. Z tego plynie taka pokora, ze nic nie jest w stanie jej smaku (metafora) zastapic. Kto raz skosztowal tego zrodla, ten wie, ze jest prawda i zyciem - Amen :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31333
Przeczytał: 100 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 19:59, 06 Lut 2019    Temat postu: Re: A gdyby tak ogłosić swoją wszechmoc?

Dyskurs napisał:
U mnie sie tak nie da. Jak tylko cos "nie teges", to mam taki ucisk w zoladku, ze jest w stanie mnie przytomnosci pozbawic.

To faktycznie masz bardzo mocne reakcje emocjonalne. Trochę się nie dziwię, dlaczego tworzy sobie taki pancerz z przekonań o własnej moralności i słuszności. Jeśli owe emocje tak mocno władają Twoim funkcjonowaniem, to musisz się ratować za wszelką cenę i każdymi środkami. Choć chyba też nie zazdroszczę, bo w skrajnych przypadkach te tak silnie odczuwane emocje mogą naprawdę Ci zdemolować życie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin