Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Intelektualiści i emocjonaliści
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 15214
Przeczytał: 96 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 13:03, 17 Sty 2019    Temat postu:

lucek napisał:
bo jakie to ma znaczenie, czy użyjesz słów nie będących powszechnie uznanych za tzw. "epitety", jak np. "emocjonalnie niezrównoważony", "prezentujący nieprzemyślane ..." a np. "głupi"


Michał niestety doszedł już do etapu na którym próbuje robić coś, co nie udało się jeszcze nikomu w historii ludzkości: zadowolić wszystkich

Pyta więc wszystkich jak ma ich nie urazić. Niestety jest to zamierzenie czysto utopijne bo jest to całkowicie niezależne od Michała i nie ma on na to żadnego wpływu. Choć wciąż wierzy, że ma. Ale nie ma. Oznacza to, że nie ważne czy komuś napisze "jesteś głupi", czy "śmiem mieć inne zdanie od twojego" - odbiór może być w obu przypadkach identyczny. I nie raz będzie. A nawet jakby Michał nic nie pisał i wklejał same posty złożone z emocjonalnie neutralnych kropek to kogoś może to i tak zdenerwować. A nawet ta gitara w Michała Avatarze może kogoś zdenerwować. Bo ten ktoś miał gorszy dzień lub temu komuś żona wczoraj wieczorem nie dała. A może nawet nie znosi muzyki gitarowej

Tak więc jedyne co ma tu sens to zwyczajnie pisać wprost jak się czuje/myśli. Bo to jedyne na co ma się realny wpływ i dużo bardziej sensowne niż snucie tysięcy hipotetycznych scenariuszy o tym jak ktoś ewentualnie coś odbierze i jak się poczuje. Bez sensu. Równie dobrze można by z takim samym skutkiem prognozować pogodę jaka będzie za 20 lat. Tak samo bez sensu

Jak to mówią - kto ma miękkie serce ten powinien mieć twardą dupę. No i to jest problem Michała, że jak go próbują kopać po dupie na forum to zaczyna czuć to w sercu

Takie są moje ogólne uwagi dla Michała i spostrzeżenia z boku gdyż generalnie doceniam go i widzę jak trochę to wszystko zbyt bierze do siebie. Michał zrobi z moimi uwagami co zechce lub nic nie zrobi


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Czw 13:24, 17 Sty 2019, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 13:03, 17 Sty 2019    Temat postu:

Cytat:
Uciekłeś od odpowiedzi, znowu zdając się na arbitralny osąd odbiorcy.

tak, bo choć bardzo nieliczne podałem argumenty, to do nich akurat się nie odniosłeś, a tego było niewiele przecież .... więc co ja mogę :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 19:41, 17 Sty 2019    Temat postu:

fedor napisał:
lucek napisał:
bo jakie to ma znaczenie, czy użyjesz słów nie będących powszechnie uznanych za tzw. "epitety", jak np. "emocjonalnie niezrównoważony", "prezentujący nieprzemyślane ..." a np. "głupi"


Michał niestety doszedł już do etapu na którym próbuje robić coś, co nie udało się jeszcze nikomu w historii ludzkości: zadowolić wszystkich

Pyta więc wszystkich jak ma ich nie urazić. Niestety jest to zamierzenie czysto utopijne bo jest to całkowicie niezależne od Michała i nie ma on na to żadnego wpływu. Choć wciąż wierzy, że ma. Ale nie ma. Oznacza to, że nie ważne czy komuś napisze "jesteś głupi", czy "śmiem mieć inne zdanie od twojego" - odbiór może być w obu przypadkach identyczny. I nie raz będzie. A nawet jakby Michał nic nie pisał i wklejał same posty złożone z emocjonalnie neutralnych kropek to kogoś może to i tak zdenerwować. A nawet ta gitara w Michała Avatarze może kogoś zdenerwować. Bo ten ktoś miał gorszy dzień lub temu komuś żona wczoraj wieczorem nie dała. A może nawet nie znosi muzyki gitarowej

Tak więc jedyne co ma tu sens to zwyczajnie pisać wprost jak się czuje/myśli. Bo to jedyne na co ma się realny wpływ i dużo bardziej sensowne niż snucie tysięcy hipotetycznych scenariuszy o tym jak ktoś ewentualnie coś odbierze i jak się poczuje. Bez sensu. Równie dobrze można by z takim samym skutkiem prognozować pogodę jaka będzie za 20 lat. Tak samo bez sensu

Jak to mówią - kto ma miękkie serce ten powinien mieć twardą dupę. No i to jest problem Michała, że jak go próbują kopać po dupie na forum to zaczyna czuć to w sercu

Takie są moje ogólne uwagi dla Michała i spostrzeżenia z boku gdyż generalnie doceniam go i widzę jak trochę to wszystko zbyt bierze do siebie. Michał zrobi z moimi uwagami co zechce lub nic nie zrobi

W pewien sposób się z Tobą zgadzam. Masz rację, że pozwalam na sobie "używać". Masz też rację, że nie mam (albo ściślej mam bardzo minimalny) wpływu na to, czy mnie ktoś zaakceptuje, czy nie, czy mnie "zrypie od ostatnich", bo ma trudne dni, żona walnęła go ścierką, a pies sąsiada ugryzł wyskakując znienacka i uciekając jeszcze szybciej przed kopniakiem.
Tak więc wiem, ze spaść może na mnie wszystko. Zatem czemu udaję (może nie udaję?...) że traktuję poważnie to, co ktoś mi napisze często w taki sposób, jakby na 99% kierowała nim czysta złośliwość, zła wola, chęć ulżenia sobie?...
- Czy ja tego nie widzę? Nie wiem jak jest?...
- Otóż nie jest ze mną tak źle, abym był ślepy na owe okoliczności. Przyczyna mojej postawy jest zupełnie inna - wynika wprost z pytania: po co dyskutuję?

Moja odpowiedź będzie dla wielu pewnie dziwna: oto dyskutuję DLA TYCH NIELICZNYCH (!) szczerych, uczciwych, mądrych wypowiedzi, które się jednak czasem zdarzają.
To jest trochę jak z oglądaniem telewizji - jest w niej program, który chcę oglądać i reklamy. Niestety, większość stacji nadaje i jedno, i drugie. Częściowo sobie radzę z problemem zmieniając kanały podczas emisji reklam, albo nagrywając program, aby potem przewinąć reklamy. Ale reklamy będą, nieraz się trafią. Mam więc wybór - albo się reklamami jakoś trochę pogodzić, ale też obejrzeć fajny film, czy program, albo zrezygnować z oglądania telewizji.
Mogę zrezygnować z dyskusji na sfinii, a wtedy nikt mnie nie nazwie ani głupim, ani nie potraktuje lekceważąco. Mogę i wybieram jednak dyskutowanie tutaj. Bo mam ważny powód - bo jednak te nieliczne wypowiedzi inteligentnych, rozumiejących sporo, mających jakieś własne nastawienia (nie znane mi) i myśli ludzi UWAŻAM ZA BARDZO CENNE, za warte nawet pomęczenia się z owym "spamem" za jaki uważam pozamerytoryczne wtręty.
Nie mogę więc posłużyć się czystą arbitralnością, nie wolno mi - po wstępnym uznaniu, że ktoś jest nieuczciwy - od razu jego opinii zlekceważyć. Bo jednak w co którejś takiej opinii może kryć się prawdziwa perła, coś co przeoczyłem we własnym rozumowaniu, a ktoś z boku to zauważył. Bez tej wewnętrznej zgody, nawet pewnego przymusu, brania na poważnie także tych wypowiedzi, które mi z początku nie pasują, które jakoś wyglądają niefajnie, byłbym twardogłowcem, do którego nie jest w stanie dotrzeć nic, poza własną imaginacją. A ja tego sobie nie dozwalam. Więc muszę przebijać się także przez te śmieci (których rzeczywiście jest większość), brać je choć trochę na poważnie, starać się odkrywać w nich coś sensownego. Innego wyjścia nie widzę.

Jestem (wielu może sądzić inaczej, dla niektórych "się wynoszę ponad ...") jednak tym ze względnie nielicznych chyba dyskutantów, którzy WIERZĄ, ŻE INNI LUDZIE BĘDĄ ŹRÓDŁEM CIEKAWYCH ODKRYĆ INTELEKTUALNYCH. Nie uważam się za kogoś, kto zjadł wszystkie rozumy, za kogoś, kto tylko miałby się wypowiadać ex catedra, ale odwrotnie - za kogoś proszącego o mądre słowo, wdzięcznego gdy się ono rzeczywiście pojawi. A że pojawia się niezbyt często, że zakłóca te słowa spam?... - cóż taki układ.

Oczywiście warto jest sobie wyrobić jakieś zasady poznawania, od kogo owo mądre słowo ma szansę przyjść. Faktycznie, niektóre wypowiedzi dość szybko klasyfikuję jako spam, najczęściej nawet nie czując się zobligowanym do wysiłku myślenia co ja właściwie sądzę o danej wypowiedzi, tylko od razu stawiam flagę - śmieć, zapominam!
Co na pewno jest śmieciem?
1. każda wypowiedź w stylu "jesteś głupi"
2. każda wypowiedź NIE POPARTA CHOĆBY MINIMALNYM ROZUMOWANIEM - czyli np. "to nieprawda" (kropka, brak wyjaśnienia dlaczego nieprawda, jak ktoś rozumował, aby dojść do danego wniosku) (tutaj mógłby czasem zdarzyć się wyjątek, bo nie będzie śmieciem po prostu odpowiedź w tym stylu na zadane przeze mnie pytanie: jak myślisz, to prawda, czy nieprawda?...)
3. odpowiedź nie na temat (właściwie dowolna inwektywa też się na to łapie, bo jest odpowiedzią nie na temat).

Chciałbym jeszcze zwrócić uwagę na punkt 2 - popieranie swoich wypowiedzi/opinii rozumowaniem.
Wiem, że wielu ma do mnie pretensje o to, że takie długie posty piszę. Co niektórzy pewnie sobie myślą, że po prostu lubię się rozpisywać, mam "parcie na pisanie". Rzeczywista przyczyna jest inna - wynika z mojego przekonania, pewnego rodzaju ideałów, przemyślenia jakie wypowiedzi w ogóle mają sens. Już dawno temu doszedłem do wniosku, ze naprawdę wartościowe wypowiedzi to te, które oferują przynajmniej minimalny poziom falsyfikowalności, które osadzają opinię w szerszym rozumowaniu. Wtedy odbiorca takiej opinii MA SZANSE JAKOŚ PRZEŚLEDZIĆ POWODY, dla których ktoś uważa tak, a nie inaczej.
Wypowiedź bez tego kontekstu, bez podania wynikania - jak miałaby być przyjęta?
- Chyba tylko na absolutną wiarę, może na autorytet. Ja za taki autorytet, który przemawia w stylu "to co mówię, to jest, to absolutna prawda, więc możecie to tylko przyjąć i zapamiętać" się nie uważam. Właściwie to w ogóle uważam tego rodzaju autorytet za w większości sytuacji nieskuteczny (wyjątki są, ale dotyczą dość szczególnych przypadków). Właściwy przekaz informacji powinien wg mnie rysować tło, przesłanki do rozumowania, możliwość zaprzeczenia głoszącemu jakąś tezę poprzez dyskusję nad przesłankami, które zastosował. Dlatego tak się "rozpisuję", aby ktoś krytykujący mnie miał szansę krytykować zasadnie, aby miał czego się czepić, gdy uzna moją tezę za wątpliwą, czy błędną.
W podobny sposób jednak traktuję użyteczność wypowiedzi innych osób - jeśli tylko twierdzą, nie oferując mi tła swojej decyzji, to traktuję ich wypowiedzi jako arbitralne, z dużym prawdopodobieństwem o nic nie oparte, kapryśne widzimisię. Wtedy też - już zgodnie z moimi zasadami - mam wewnętrzne "prawo" potraktować czyjąś opinię jako nieprzemyślaną, niedojrzałą, nadającą się do odrzucenia.
Na podobnej zasadzie traktuję czyjeś stwierdzenie o mnie "jesteś głupi" (i tym podobne) - JAKO WYRAZ POTRZEBY WYRAŻENIA EMOCJI, a dalej świadectwo niskiego poziomu opanowania się, czyli nie spełnienie warunku trzeźwego myślenia i rozpatrywania argumentów bez obciążenia kapryśnymi emocjami. Takie czyjeś stwierdzenie właściwie nawet mnie nie denerwuje - po prostu jest ono dla mnie przyznaniem się drugiej strony, do rezygnacji z trybu intelektualnego dyskusji.

Wiem, że w to większości trudno jest uwierzyć, ale ja naprawdę nie walczę o żaden tryumf, żadne ostateczne przekonanie (na siłę) innych, wymuszenie na nich przyznania racji, czy utarcia im nosa. Nie potrzebuję takiego zwycięstwa do niczego. Tak kompletnie nawet trudno mi sobie jest wyobrazić, do czego miałoby mi to być potrzebne. Walczę o coś kompletnie innego - o to, aby CHOĆ ODROBINKĘ ZROZUMIEĆ COŚ LEPIEJ, GŁĘBIEJ, POPRAWNIEJ. Moją główną i ostateczną wygraną jest to, co zyskam we własnym umyśle, a nie w uznaniu mnie za takiego, czy innego. Przy czym nie odrzucam też uznania mojej osoby - ale nie na zasadzie, ze to coś mi szczególnego dało, ale raczej na zasadzie RADOŚCI Z ZAISTNIENIA MYŚLOWEJ HARMONII, że ktoś coś zrozumiał, może pozbył się jakiejś myślowej iluzji, stał się człowiekiem mentalnie mocniejszym. Przy tym - z dokładnie tego samego powodu - nie specjalnie "rusza mnie" krytyka mająca na celu mnie pokonanie, czy zirytowanie. To, że ktoś ma taki cel dla mnie jest nie zrozumiałe, nie przemawia do mnie, mogę sobie jego wysiłki po prostu zignorować, uznając je za bezsensowne, mnie nie dotyczące.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Czw 22:00, 17 Sty 2019, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21586
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:17, 18 Sty 2019    Temat postu:

Dyskusje pozbawione emocji są nudne.
Jednak sposób wyrażania emocji moze być bardzo różny.
Wuj na przykład niby nie wyraża emocji....
Niby....
Jednak to nie krytyka, to moje odczucie. Chciałabym aby o tym wiedział.
Czesto nie zdajemy sobie sprawy, ze kogoś ranimy. Uważamy że jesteśmy tacy korekt..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:59, 18 Sty 2019    Temat postu:

Semele napisał:
Dyskusje pozbawione emocji są nudne.
Jednak sposób wyrażania emocji moze być bardzo różny.
Wuj na przykład niby nie wyraża emocji....
Niby....
Jednak to nie krytyka, to moje odczucie. Chciałabym aby o tym wiedział.
Czesto nie zdajemy sobie sprawy, ze kogoś ranimy. Uważamy że jesteśmy tacy korekt..

Nuda... Czy to argument?...
Wolisz się ponudzić, czy cierpieć straszny ból?
- pewnie jednak nuda byłaby lepsza...

Ja nie uważam, że jestem korekt. Świat nie jest korekt, ludzie nie są korekt, ja też nie. Świat toczy swoją walkę. Idzie tu o coś poważniejszego, niż o to, aby nie było nudno.

Możemy mieszać ze sobą różne konwencje, odczucia, argumenty, poziomy odniesienia. Poziom intelektualny, a tutaj nuda...

Ale nuda w gruncie rzeczy też jest ciekawa. W jakiś sposób nuda jest fascynująca! Tak intelektualnie. Opanować nudę, to trochę jakby opanować siebie i dać szanse na szczęście. Ale przypuszczam, że nie domyślisz się o czym teraz myślę...

Argumentujesz z pewnego poziomu, z założeń, które przyjmujesz, choć pewnie się nad nimi nie zastanawiasz. Rzucasz jest sobie - ot tak.
Nie krytykuję tego. Każdy ma prawo rzucić słowa od tak, zacząć od poziomu odniesienia wywracającego poprzednią konwencję.

Ale warto jest też mieć świadomość, jak bardzo my - jako ludzie - się różnimy. To co dla jednego jest nudne, dla drugiego będzie ekscytujące.
Jest taki dowcip o naukowcu, który się chwali: jak żona myśli, że on jest u kochanki, kochanka myśli, że u żony, a on wreszcie spokojnie siedzi w bibliotece i wertuje różne księgi.
Dla mnie muzyka disco jest tak nudna, że aż boli. Muzykę poważną za to lubię. Dla wielbiciela muzyki disco muzyka poważna zwykle jawi się jako nudna.
Widzisz sprawę walki z nudą z poziomu dostarczania dość różnych, w jakimś stopniu nieco chaotycznych, doznań, informacji, pobudzeń - żeby "coś się działo", a do tego, aby miało to związek ze znanymi Ci emocjami. Tak wielu ludzi lubi - to im sprawia przyjemność, poczucie życiowego "wiatru w żaglach". Niech się dzieje, niech będą kolory, zmiany, ludzie mający pragnienia i wyrażający swoje uczucia; niech będzie więcej różnych rzeczy - byle nie za długo, bo powinny się zmienić.
Ale ten przepis, który wyżej stworzyłem dla mnie jest związany z odczuciem przykrości, a do tego też nudy. Gdy za dużo się wokół mnie zmienia, ja tylko walczę z irytacją- nie lubię takich chaotycznych bodźców, czuję się z nimi jakby ktoś mi włączył hałaśliwą muzykę z pięciu głośników - z każdego inną, albo jakbym trafił na przerwę międzylekcyjną do podstawówki, że czereda dzieciarni drze się, biega, przepycha. Nie chcę w ogóle odbierać takich bodźców, bo są one dla mnie irytujące, właśnie nudne przez to, że są totalnie sprzeczne z moimi uczuciowymi potrzebami, sprawiając mi psychiczny ból.

W świecie bardziej uporządkowanym, tam gdzie czuję jakieś odniesienia, gdzie wiele rzeczy jest "korekt", czuję się lepiej - czuję, że coś tam jestem w stanie dostrzec, coś z czymś mi się łączy, coś daje się śledzić, do czegoś mogę mieć przekonanie, a nie że tylko muszę się męczyć ochroną przed hałasem świata. Bo ja nie lubię hałasu, nie lubię zbyt chaotycznych bodźców, cenię sobie spokój. Z takich różnych rzeczy, które są na parę sposobów korekt, można budować fascynujące konstrukcje, zachwycać się ich złożonością, pięknem.

Po co to piszę? - aby się wyżalić?...
Nie. Także nie dlatego, jak pisze szaryobywatel, że chcę zrobić ze sobą wywiad. Chcę jakoś zilustrować złożoność ludzkich odczuć i tego, że nuda nie jest czymś co po prostu zawsze "jest", co wszyscy odczuwają tak samo, ale
że owa nuda ma ścisły związek z tym, co nas kręci, interesuje, odpowiada naszym potrzebom. Dla filatelisty oglądanie znaczków jest fascynujące, ale dla ludzi nie interesujących się tym hobby, nudne.
Dla mnie nienuda robi się w dużym stopniu dopiero w świecie intelektu (może nie tylko tam, ale bardzo często właśnie tam). Emocje toleruję, ale jednak są dla mnie często dość nudne, w jakiejś części po prostu uciążliwe. Uważam, je za wtórne, przewidywalne, jakże często destrukcyjne (choć oczywiście są różne emocje - i takie, i "takie"). Jakaś ich część (ale jakoś przesadnie duża) jest i dla mnie fajna - ale na swoim miejscu, w odpowiednich warunkach. A tak na co dzień raczej wolę ROZUMIEĆ i odczuwać na swoim poziomie - bardziej się delektując niuansami, niż samą emocjonalną siłą. Jeśli przeżywam (a przeżywam!) to eskalując radość rozumienia, wnikając w struktury zależności modeli, definicji. Trochę też na poziomie uczuć, lecz takim dość umiarkowanym, nie zawłaszczającym myśli, nie "włażącym mi swoim zawłaszczeniem na głowę". Dobrze skomponowany intelektualnie obraz, jaki się pojawia mi w umyśle jest w stanie dostarczyć mi bardzo pozytywnych wrażeń, bliskich szczęściu.
Ponoć jeden z filozofów (od kogoś słyszałem, ale nie umiem wygooglać, aby potwierdzić cytatu) miał się wypowiedzieć, że dwie rzeczy na świecie dają mu ekstazę - kobiety i matematyka. Ja bym się z takim sformułowaniem zgodził - i kontemplacja wspaniałych konstrukcji intelektu, i związki erotyczno - emocjonalne mogą być w podobny sposób źródłem ekstazy. Choć dla niektórych też mogą być nudne...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21586
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:13, 19 Sty 2019    Temat postu:

Matematycy mają opinię stroniacych od kobiet :wink:

Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 21:20, 24 Sty 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21586
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 21:23, 24 Sty 2019    Temat postu:

Cytat:
Jakaś ich część (ale jakoś przesadnie duża) jest i dla mnie fajna - ale na swoim miejscu, w odpowiednich warunkach. A tak na co dzień raczej wolę ROZUMIEĆ i odczuwać na swoim poziomie - bardziej się delektując niuansami, niż samą emocjonalną siłą. Jeśli przeżywam (a przeżywam!) to eskalując radość rozumienia, wnikając w struktury zależności modeli, definicji. Trochę też na poziomie uczuć, lecz takim dość umiarkowanym, nie zawłaszczającym myśli, nie "włażącym mi swoim zawłaszczeniem na głowę". Dobrze skomponowany intelektualnie obraz, jaki się pojawia mi w umyśle jest w stanie dostarczyć mi bardzo pozytywnych wrażeń, bliskich szczęściu.
Ponoć jeden z filozofów (od kogoś słyszałem, ale nie umiem wygooglać, aby potwierdzić cytatu) miał się wypowiedzieć, że dwie rzeczy na świecie dają mu ekstazę - kobiety i matematyka. Ja bym się z takim sformułowaniem zgodził - i kontemplacja wspaniałych konstrukcji intelektu, i związki erotyczno - emocjonalne mogą być w podobny sposób źródłem ekstazy. Choć dla niektórych też mogą być nudne..


Ok.

Nie DA się oddzielić u człowieka intelektu od emocji.
To bardzo dobrze....

OKAZUJE się przy tym, że nawet na forum można się kopać i wykraczac poza granicę. JEST to łatwe, łatwiejsze bo nie widzisz swego rozmówcy. Nie ,widzisz" jego emocji.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 21:30, 24 Sty 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 12:40, 26 Sty 2019    Temat postu:

Semele napisał:
Nie DA się oddzielić u człowieka intelektu od emocji.
To bardzo dobrze....

Masz rację.
W moim modelu kognitywnym da się opisać wręcz schorzenia psychiczne, czy inne formy zaburzeń osobowości, które pojawiają się, gdy zostanie zmarginalizowany którykolwiek z aspektów - intelekt, bądź emocje.
Zdeprecjonowanie emocji, skupienie się silne na warstwie intelektualnej, prowadzi umysł do ROZPADU CELOWOŚCI, do braku sensu istnienia. Umysł konceptualny zestawia jakiś model, w nim koncept i w jego ramach potrafi znaleźć odpowiedzi na pytania się wyłaniające. Ale tenże model nie odpowie na pytania: CZY stawiać pytanie/problem? PO CO stawiać pytanie/problem? Koncept - model sam w sobie jest "sztuką dla sztuki", jest MOŻLIWOŚCIĄ, ale nie posiada w sobie "energii życiowej", nie skłania woli do zadziałania w jakimkolwiek kierunku. Czysto konceptualny (alienujący się od uczuć/emocji) umysł może i widziałby wiele faktów, okoliczności, ale to nie sprawiałoby mu żadnej radości (w końcu radość jest już uczuciem), nie budowałoby żadnego napięcia poznawczego (takie napięcie też już jest uczuciem). W "świecie" umysłu czysto konceptualnego wszystko jest niejako takie samo - podobne do siebie, bo płaskie od strony znaczenia. Idealnie konceptualny umysł, to taki absolutnie zdystansowany obserwator, który wszystko widzi, wszystko akceptując, albo i nie akceptując (bo stan akceptacji i nieakceptacji, jako coś emocjonalnego, połączyło się w jeden punkt, nie dając rozróżnienia). Włączenie uczuć, dalej emocji w ten układ wprowadziłoby dopiero umysł w ruch, daje mu impuls, powód do funkcjonowania. O ile takie włączenie umysł byłby w stanie (sensownie!) wykonać...
Z drugiej strony zbytnie pofolgowanie uczuciom, odcięcie się od intelektu stwarza zagrożenie wpadnięcia w chaos, a dalej też zniszczenie znaczeń. Emocje są z natury nie mające twardego powodu - są bo są. Tak jak bąbelki gotującej się wody, które tworzą się na moment, chwilę je widzimy, a potem one zanikają. I takie są właśnie emocje - powstają, aby za chwilę umrzeć. Przynoszą impuls, wołają "musisz w to wejść, musisz mnie dostać!!!", ale za chwilę się wypalają, nic z nich nie zostaje. I tak wciąż od nowa, wciąż ta sam nietrwałość, wzlot, krótkie zycie i upadek. Emocje funkcjonują na podobieństwo reklam (które właśnie do wywołania emocji aspirują), czyli wywołać odczucie, wymusić reakcję, lecz w większości budując czcze obietnice. I tacy właśnie są ludzie emocjonalnie - wciąż zapalający się do czego tam, a za chwilę z tego rezygnujący, chcą coś mieć, za chwilę to wyrzucają, żądają czyjejś uwagi, a potem sami z tego rezygnują. Bo emocje to takie "zapalacze", ale bez "stabilizatora" i "utrwalacza" A że nawet emocjonalny umysł nie jest do końca "taki głupi" (to przenośnia, nie rzeczywista ocena owego umysłu!), to jednak zauważy w końcu, że mieli w kółko własną energię bez znaczenia, bez głębszej nadziei. I w końcu taki umysł też zacznie pokrywać się "chmurą" emocji ciężkiej, dołującej, jakimś przeświadczeniem, że zapalając się i gasnąc po raz tysięczny, dziesięciotysięczny, stutysięczny - zawsze tak samo nie wiadomo skąd, zawsze z nieokreślonej intuicji, której zrozumieć jest nie sposób - nic nie osiąga. Ten umysł powoli zacznie pogrążać się w przygnębieniu, poczuciu fałszu swojego istnienia, świadomości, że prawdziwego (jakoś tam TRWAŁEGO) celu nie jest w stanie w sobie utrzymać. Jeśli umysł skrajnie emocjonalny nie opanuje jakoś tej tendencji, którą emocjonalność jałowa chaotycznie rozpalająca i gasnąca, to ostatecznie zostanie - sam sobą - pożarty, przepalony na popiół i ostatecznie pozostanie mu jedynie beznadzieja. Bo narastająca, oblepiająca go chmura oblepiającego bezsensu wsączy się w każde pojawiające się doznanie, zniszczy jego pozytywne cechy, utopi w smutku.
Ratunkiem dla umysłu jest połączenie uczuć i intelektu. Tylko dzięki SENSOWNEMU (to nie jest łatwe!) połączeniu obu tych sfer jest szansa na wprowadzenie umysłu w stan aktywności, która się nie będzie wypalała.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21586
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:11, 26 Sty 2019    Temat postu:

W Twoim modelu. Kto go realizuje??
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21586
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 14:13, 26 Sty 2019    Temat postu:

Md
Cytat:
Ratunkiem dla umysłu jest połączenie uczuć i intelektu. Tylko dzięki SENSOWNEMU (to nie jest łatwe!) połączeniu obu tych sfer jest szansa na wprowadzenie umysłu w stan aktywności, która się nie będzie wypalała


Ratunkiem dla emocji.. jest połączenie intelektu i emocji..:-) :-)


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Sob 14:15, 26 Sty 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 17:48, 26 Sty 2019    Temat postu:

Semele napisał:
W Twoim modelu. Kto go realizuje??
...
Md
Cytat:
Ratunkiem dla umysłu jest połączenie uczuć i intelektu. Tylko dzięki SENSOWNEMU (to nie jest łatwe!) połączeniu obu tych sfer jest szansa na wprowadzenie umysłu w stan aktywności, która się nie będzie wypalała


Ratunkiem dla emocji.. jest połączenie intelektu i emocji..:-) :-)


Umysł sam musi się ogarnąć, "przejrzeć na oczy". Pytanie jak długo to będzie trwało, zanim się zorientuje o jałowości pewnych dążeń, starań, celów.
Z uproszczonej perspektywy patrząc bycie czystym emocjonalistą wydaje się być nawet atrakcyjne. Emocjonalista, jako ktoś dający pierwszeństwo własnej arbitralności (takie właśnie są emocje - arbitralne i osobiste, blisko ja - ego) może odebrać swój stan jako swego rodzaju wszechmoc. Bo on niemal wszystko może - jak mu się coś podoba, to owo coś uznaje, jak mu się za chwilę (nawet to samo) nie spodoba, to wciąż mocą własnej arbitralności, może to odrzucić. Nie ma ograniczeń, jest pełna swoboda. Można się nie przejmować żadnymi prawdami świata, żadnymi oczekiwaniami innych osób, żadną zewnętrzną oceną, czy kryterium, a nawet spójnością z własnymi wcześniejszymi decyzjami, czy rozpoznaniami. Bo w końcu to my rządzimy, a mamy moc nawet przeczyć samemu sobie, nawet wypierając się tego, co wcześniej zadekretowaliśmy. Bo kto nam zabroni?...
- Ten stan nibywszechmocy może więc wydawać się emocjonalnie atrakcyjny. Nawet bardzo atrakcyjny - nikt nam przecież "nie podskoczy", nikt nie jest w stanie niczego nam zrobić wbrew, my rządzimy.

To, że może pojawić się jakikolwiek problem, wydaje się w takim układzie nieuzasadnionym straszeniem. W końcu jakby się nawet problem pojawił, to przecież możemy "problemowi rozkazać": zniknij! A skoro to my rządzimy, to on będzie musiał zniknąć. Czyż nie?...
- Otóż niekoniecznie... :( :shock:
Wie to każdy, któ kiedykolwiek miał problem z "przegonieniem z umysłu" niechcianego uczucia. Warto się nad tym zastanowić. Warto przeanalizować tę sytuację, że oto czasami coś będzie nas bolało tak dogłębnie, że będziemy potrafili się z tym uporać.
Kto nigdy takiej sytuacji nie przeżył, kto zawsze sobie radził z każdym zawirowaniem swoich uczuć, pewnie może się jakoś łudzić, iż taka sytuacja się nie zdarzy.
Jest bowiem jeszcze inne pytanie, które można skierować do kogoś, kto zawsze znajdował w sobie moc przegonienia niechcianych uczuć, rozpoznań, natrętnych ludzkich ocen, nieodpartej prawdy rzeczywistości. To pytanie brzmi: czy na pewno ZAWSZE będę w stanie przegonić nieprzyjemne uczucie?
A jeśli gdzieś w głębi mojego jestestwa ukrywa się tak potężne negatywne uczucie, iż żadna moja moc negowania sobie z nim nie poradzi?...
Wtedy też pojawia się problem CZYM przeganiać zło namolnych, nieodpartych, niszczących emocji?
Innym uczuciem?... - ale uczucia są arbitralne. To nie my nimi rządzimy, tylko one przychodzą, one rządzą nami!
Jedyne czym my rządzimy jest właśnie INTELEKT!
Intelektem jesteśmy w stanie jakoś rządzić, bo intelekt jest zdystansowany wobec tego co się zjawia, on jest "odskocznią" od emocji. Co prawda im jakoś w ten sposób występuje wbrew, ale też jest w stanie dać oparcie w sytuacji, gdy emocja zawładnie nami zbyt silnie.
Są ludzie, którzy nad emocjami nie panują - np. większość więźniów, okupujących nasze zakłady karne, to osobnicy impulsywni, nie umiejący powiedzieć "nie" jakiejś swojej agresji, zirytowaniu, zezłoszczeniu. W tej emocji złości czynią straszne rzeczy, bo nie są w stanie nad sobą zapanować.
Potem często żałują swojej impulsywności, ale też ni potrafią się oprzeć jej władającej mocy.
Umysł, aby stał się panem siebie, nie może bezrefleksyjnie przyjmować wszystkiego co się w nim pojawiło. A emocje właśnie takie są - pojawiają się na sobie znanych zasadach i od razu rządzą (a przynajmniej chcą rządzić). Emocje dają też swój wabik, neutralizują problemy wynikające z innych przyczyn, neutralizują tak negatywne myśli - usuwają wiele kłopotów. Ale usuwają oszustwem - bo jeśli coś było kłopotem z realnych powodów, to skupienie się na innej emocji, tamtych powodów nie skasowało. Dlatego, w realnym świecie żyjąc, zachować stan satysfakcji przy priorytecie emocji, można jedynie alienując się od tego świata, od tego co realne. Można się wybronić jedynie sterując na paranoję. :(

A warto jeszcze zauważyć, że to wszystko, czym żyjemy (także osoba skrajnie arbitralna w swoich emocjonalnych decyzjach) wzięło się jednak z rozpoznań świata. To wszystko jakoś swoją "logikę" posiada - logikę zewnętrzną wobec naszego chciejstwa. Może się okazać, że nasza emocjonalna arbitralność ostatecznie nie będzie w stanie z tym faktem podpięcia pod źródło - świat - się uporać. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:24, 26 Sty 2019    Temat postu:

Semele napisał:
Md
Cytat:
Ratunkiem dla umysłu jest połączenie uczuć i intelektu. Tylko dzięki SENSOWNEMU (to nie jest łatwe!) połączeniu obu tych sfer jest szansa na wprowadzenie umysłu w stan aktywności, która się nie będzie wypalała


Ratunkiem dla emocji.. jest połączenie intelektu i emocji..:-) :-)
Alez one (mysli i emocje) nie sa nigdy rozdzielone kiedy ogolnie wiadomo, ze czlowiek funkcjonuje dzieki "dzwigni" emocji. Inteligencja emocjonalna to nie wypieranie wlasnych emocji lecz ich akceptacja w kontekscie akceptacji emocji srodowiska. :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:27, 26 Sty 2019    Temat postu:

Semele napisał:
Cytat:
Jakaś ich część (ale jakoś przesadnie duża) jest i dla mnie fajna - ale na swoim miejscu, w odpowiednich warunkach. A tak na co dzień raczej wolę ROZUMIEĆ i odczuwać na swoim poziomie - bardziej się delektując niuansami, niż samą emocjonalną siłą. Jeśli przeżywam (a przeżywam!) to eskalując radość rozumienia, wnikając w struktury zależności modeli, definicji. Trochę też na poziomie uczuć, lecz takim dość umiarkowanym, nie zawłaszczającym myśli, nie "włażącym mi swoim zawłaszczeniem na głowę". Dobrze skomponowany intelektualnie obraz, jaki się pojawia mi w umyśle jest w stanie dostarczyć mi bardzo pozytywnych wrażeń, bliskich szczęściu.
Ponoć jeden z filozofów (od kogoś słyszałem, ale nie umiem wygooglać, aby potwierdzić cytatu) miał się wypowiedzieć, że dwie rzeczy na świecie dają mu ekstazę - kobiety i matematyka. Ja bym się z takim sformułowaniem zgodził - i kontemplacja wspaniałych konstrukcji intelektu, i związki erotyczno - emocjonalne mogą być w podobny sposób źródłem ekstazy. Choć dla niektórych też mogą być nudne..


Ok.

Nie DA się oddzielić u człowieka intelektu od emocji.
To bardzo dobrze....

OKAZUJE się przy tym, że nawet na forum można się kopać i wykraczac poza granicę. JEST to łatwe, łatwiejsze bo nie widzisz swego rozmówcy. Nie ,widzisz" jego emocji.
Niby nie "widzisz" ale osoba ktore jest feeler/odczuwajaca wedlug instrumentu Meyers Briggs Type Indicator (MBTI), emocje drugiej osoby odczuwa i podejmuje decyzje o wspolpracy sercem w aspekcie jak traktuje druga osobe a tym samym siebie.

Kiedy feeler jest introwertykiem, nastepuje dodatkowo proces samorefleksji i "chodzenie w butach osoby drugiej" a stad wyplywa empatia :)

Kiedy dodatkowo ten odczuwajacy introwertyk jest osoba intuicyjna, to jest w stanie odczuciem postrzegac implikacje emocjonalnie adaptacyjengo zachowania w celu wartosci dodanej w grupie.

Kiedy dodatkowo osoba odczuwajaca i introwertyczna z wizja posiada dar kreatywnej organizacji, to jest Martin Luther King, ja, etc. :)

Martin Luther King napisał:
Każdy człowiek musi podjąć decyzję, czy będzie chodził w świetle twórczego altruizmu, czy w ciemności niszczycielskiego egoizmu.
-> [link widoczny dla zalogowanych]

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Sob 20:31, 26 Sty 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:06, 26 Sty 2019    Temat postu:

Jest tu chyba jeszcze jeden element do poruszenia. Ma on kluczowe znaczenie w kontekście realizacji tego sensownego połączenia emocji i intelektu. Jest HART DUCHA.
Ten hart ducha ma swoje dwa wymiary:
- emocjonalny
- intelektualny.
Ów hart ducha W OGÓLE UMOŻLIWIA SENSOWNE FUNKCJONOWANIE UMYSŁU. Umysł który się wszystkiego boi, niczego nie zdobędzie, niczego nie zmieni w sobie.
W aspekcie emocjonalnym hart ducha będzie polegał na MOŻLIWOŚCI PODWAŻENIA SENSOWNOŚCI AKTUALNEJ EMOCJI. Jeśli emocja, która przyszła jest absolutnym władcą, jeśli nic nie jest w stanie stanąć na przeciw niej i "powiedzieć jej": teraz się tak nie panosz, może to jest ważne co mi mówisz, ale może znajdę dla ciebie alterantywę - jeśli takie przeciw emocji nigdy się nie znajdzie, to pierwsza lepsza emocja negatywna zniszczy umysł całkowicie.
W znaczeniu intelektualnym ów hart ducha działać będzie podobnie - umysł twardy wobec tego co (intelektualnie) postrzega nie da się wciągnąć całkowicie w wir owego postrzeżenia, znajdzie alternatywę, a przynajmniej ją rozważy.
Umysły słabe są władane przez emocje, albo są władane przez intelektualne incydenty. Co prawda intelekt czysty nie będzie władał w zwykłym sensie słowa (jego naturą jest raczej zdystansowana obserwacja), jednak jest inny rodzaj pochłonięcia, którym intelekt może umysł pognębić. Jest to swoista pustka emocji, nihilistyczna ciemność, kompletny brak celu i sensu. I to dołujące uczucie (ostatecznie intelekt wytworzy jednak uczucie, choć się od uczuć nieraz dystansował) może zaprowadzić umysł do upadku.

Tu trzeba właśnie owego hartu, choć i pewnej nadziei (nieraz wbrew wszystkiemu co widać), aby z jednej strony dać energię intelektowi (rola uczuć), ale tą energię rozpoznań rzeczywistości i swojego w niej stanu nie zepsuć. Im większą energią wewnętrzną dysponujemy, tym (teoretycznie) więcej możemy osiągnąć, ale... POD JEDNYM WARUNKIEM
że owa energia nie zacznie niszczyć samych nas. Bo energia skierowana bez kontroli w złą emocję, niekiedy zabija, a na pewno czyni krzywdy. Podobnie energia skierowana w jeden aspekt intelektualnego rozpoznania, przy pominięciu innych, rzuci tenże intelekt na kolana. Czasem lepiej jest mieć owej energii mniej, ucząc się na słabym jej poziomie, niż zyskać od razu pełną moc, a potem zostać skazanym na skutki tego, co się przy nadmiarze energii zrobiło.
Ten ostatni aspekt rozumieją dobrze ludzie z chorobą afektywna dwubiegunową, przekonując się po jakimś czasie, że tak naprawdę większym zagrożeniem są epizody maniakalne, niż depresyjne. Bo w depresji - o ile nie doprowadzi ona człowieka np. do samobójstwa - przynajmniej nie nabroi się tyle, co czując rozpierającą (złudną) superenergię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:10, 26 Sty 2019    Temat postu:

szaryobywatel napisał:
Michałowi marzy się wątek w którym wszyscy będziemy przeprowadzać z nim wywiad.
:rotfl:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:14, 26 Sty 2019    Temat postu:

Semele napisał:
Przecież możesz pisać dla siebie.
Lepiej namów wuja aby odpowiedział w temacie istnieje....
Bo mnie to emocjonuje..:-)


Pomogłeś już 780 razy..wow
Jak Cie ten temat "emocjonuje", bo mnie fascynuje a fascynacja jest pozytywna emocja :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:29, 26 Sty 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
Jak Cie ten temat "emocjonuje", bo mnie fascynuje a fascynacja jest pozytywna emocja :)

Jak wielki priorytet ma dla Ciebie doznawanie pozytywnych emocji?
- Czy one są ponad wszystko?
Czy warto byłoby moze z jakichś pozytywnych emocji zrezygnować, aby osiągnąć coś innego, może bardziej cennego? Co/czy coś takiego istnieje?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:35, 26 Sty 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Jest tu chyba jeszcze jeden element do poruszenia. Ma on kluczowe znaczenie w kontekście realizacji tego sensownego połączenia emocji i intelektu. Jest HART DUCHA.
Ten hart ducha ma swoje dwa wymiary:
- emocjonalny
- intelektualny.

MD, w tym zapisie sklaniasza sie do umyslu jako intelktu. Negujesz, ze zeby napisac to zdanie, emotujesz czyli wytwarzasz emocje. Mozesz je modulowac intelektem ale to respresja. Jesli cos Cie porusza, to pomysl o sobie jako kropla w oceanie zycia a w Tobie jest ocean. Nie mozesz oddzelic emocji od tego ci Cie porusza. Mozesz im tylko intelektualnie zaprzeczyc - nawet zaprzeczyc ich intensywnosci, co nie zmienia faktu, ze kazdy czlowiek jest jednostka emocjonalna, bo emocje to pamiec serca - to samo zycie. Jesli jestes emocjonalnie suwerenny, to masz trudnosci z osobami ktore emocjonalnie suwerenne nie sa i poddaja sie "chceistwu" czyli zachowaniom adekwatnym do okresu dziecinstwa i placzu o zabawke, ktora ktos inhy wzial.

MD napisał:
Ów hart ducha W OGÓLE UMOŻLIWIA SENSOWNE FUNKCJONOWANIE UMYSŁU. Umysł który się wszystkiego boi, niczego nie zdobędzie, niczego nie zmieni w sobie.
Nie jest wogole w stanie funkcjonowac na poziomie abstrakcji a nawet na poziomie logiki dedukcyjnej i indukcyjnech. Uczucie strachu jest pierwotne Sciaga czlowieka do podstawy Piramidy Potrzeb Maslowa.

MD napisał:
W aspekcie emocjonalnym hart ducha będzie polegał na MOŻLIWOŚCI PODWAŻENIA SENSOWNOŚCI AKTUALNEJ EMOCJI. Jeśli emocja, która przyszła jest absolutnym władcą, jeśli nic nie jest w stanie stanąć na przeciw niej i "powiedzieć jej": teraz się tak nie panosz, może to jest ważne co mi mówisz, ale może znajdę dla ciebie alterantywę - jeśli takie przeciw emocji nigdy się nie znajdzie, to pierwsza lepsza emocja negatywna zniszczy umysł całkowicie.
To jest dysfunkcja emocjonalna i stan umyslowej "mgly"/mental fog z powodu nadreakcji enterycznego systemu nerwowergo w jelitach z konsekwencjami gastrycznymi oraz brakiem mozliwosci logicznego myslenia. Dluzsze okresy tego stanu prowadza do chronicznego stresu, wyczerpania, inflamacji komorkowej, problemow krazenia, cukrzycy, i chorob nowotworowcyh, bo odpornosc jest w jelitach.

MD napisał:
W znaczeniu intelektualnym ów hart ducha działać będzie podobnie - umysł twardy wobec tego co (intelektualnie) postrzega nie da się wciągnąć całkowicie w wir owego postrzeżenia, znajdzie alternatywę, a przynajmniej ją rozważy.
Emocje sa jak fale oceanu/transitory przyplywaja i odplywaja. Zaprzeczanie im powoduje "efekt cienia"/the shadow effect w psuchice. Emocje obserwowane z empatia naturalnie wzmagaja sie i obnizaja bez konsekwencji fizjologicznych.

MD napisał:
Umysły słabe są władane przez emocje, albo są władane przez intelektualne incydenty.
Nie wiem co masz na mysli piszac "umysly slabe" ale wiem czym jest stan fizjologii komorkowej czlowieka w pogotowiu kiedy krew odplywa z platow czolowych (intelekt) do konczyn. Taki stan na dluzszy okres spowoduje nadreakcje funkcjo mozgu gadziego i emocjonalnego kosztem funkcji wyzszych - intelktu i intuicji. Taki stan moze szybko doprowadzic do zgonu czlowieka przez rozregulowanie sie harmonii komor sercowych/atrial fibrillation.

MD napisał:
Co prawda intelekt czysty nie będzie władał w zwykłym sensie słowa (jego naturą jest raczej zdystansowana obserwacja), jednak jest inny rodzaj pochłonięcia, którym intelekt może umysł pognębić. Jest to swoista pustka emocji, nihilistyczna ciemność, kompletny brak celu i sensu. I to dołujące uczucie (ostatecznie intelekt wytworzy jednak uczucie, choć się od uczuć nieraz dystansował) może zaprowadzić umysł do upadku.
Konsekwencja depresji jest apatia i prowadzi do samobojstwa.

MD napisał:
Tu trzeba właśnie owego hartu, choć i pewnej nadziei (nieraz wbrew wszystkiemu co widać), aby z jednej strony dać energię intelektowi (rola uczuć), ale tą energię rozpoznań rzeczywistości i swojego w niej stanu nie zepsuć. Im większą energią wewnętrzną dysponujemy, tym (teoretycznie) więcej możemy osiągnąć, ale... POD JEDNYM WARUNKIEM
że owa energia nie zacznie niszczyć samych nas. Bo energia skierowana bez kontroli w złą emocję, niekiedy zabija, a na pewno czyni krzywdy. Podobnie energia skierowana w jeden aspekt intelektualnego rozpoznania, przy pominięciu innych, rzuci tenże intelekt na kolana. Czasem lepiej jest mieć owej energii mniej, ucząc się na słabym jej poziomie, niż zyskać od razu pełną moc, a potem zostać skazanym na skutki tego, co się przy nadmiarze energii zrobiło.
Codzinnie siebie tworzysz i emotujszesz aby siebie tworzyc patrzac w siebie i odbijajac siebie na swoje srodowiska. To od Ciebie zalezy jakiej jakosci projekcji dokonujesz i jaki posiadasz w danej chwili poziom suwerennosci emocjonalnej na "dobre" opinie innych.

MD napisał:
Ten ostatni aspekt rozumieją dobrze ludzie z chorobą afektywna dwubiegunową, przekonując się po jakimś czasie, że tak naprawdę większym zagrożeniem są epizody maniakalne, niż depresyjne. Bo w depresji - o ile nie doprowadzi ona człowieka np. do samobójstwa - przynajmniej nie nabroi się tyle, co czując rozpierającą (złudną) superenergię.
Tego nie wiem, ale serdecznie tym ludziom wspolczuje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:39, 26 Sty 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
Jak Cie ten temat "emocjonuje", bo mnie fascynuje a fascynacja jest pozytywna emocja :)

Jak wielki priorytet ma dla Ciebie doznawanie pozytywnych emocji?
- Czy one są ponad wszystko?
Czy warto byłoby moze z jakichś pozytywnych emocji zrezygnować, aby osiągnąć coś innego, może bardziej cennego? Co/czy coś takiego istnieje?
Nie jestsmy w stanie wybierac sobie emocji, MD. Dla przykladu, jesli w momencie brak mi jest Meza i kotki Krysi Bailey, to odczuwam emocje zalu do tego stopnia, ze jestem sie w stanie rozplakac w autobusie czy przy biurku. Na szczescie moja nowa pracownica jest do mnie podobna i mowi, ze to chyba deja vu, bo mnie odczuwa i sama ma podone doswiadczenia i odczucia. Jest w podobnym do mnie wieku. Ale niedlugo dolaczy do naszego functional team "mloda", ktorej dalysmy "chrzest trudnosci" w trakcie romowy kwalifikacyjnej, to zobaczymy jak to bedzie :)

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 1:09, 27 Sty 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:47, 26 Sty 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
]Nie jestsmy w stanie wybierac sobie emocji, MD.

Raczej chyba TY nie jesteś w stanie wybierać sobie emocji (inaczej nie potrafię zinterpretować powyższej deklaracji).
Ja wybieram sobie emocje na wiele sposobów:
- unikam tych obszarów życia, które wzbudzają we mnie niewłaściwe emocje
- gdy niszcząca emocja się mi przytrafia, staram się ją dostrzec, zdiagnozować jej złą moc, a potem jakoś z niej wyjść. Potrafię nieraz przywołać przeciwemocję, albo zracjonalizować istniejącą, osłabiając ją w ten sposób.
- analizuję swoje emocje i ich związki z sytuacjach, w jakich się pojawiają, albo z ludźmi, którzy je wywołują
- staram się wspomagać emocje/uczucia pozytywne
- pewne szczególnie niepożądane emocje blokuję zwyczajnie siłą mojej woli. Np. gdy mam ochotę komuś solidnie przyłożyć, bo mnie wkurzy, to nie zezwalam tej emocji na rozwój, czy w ogóle trwanie od razu waląc gościa w mordę, ale przekierowuję moje myśli, może liczę do dziesięciu, zaczynam przywoływać wspomnienia, które ową złą emocję niszczą. Podobnie jest w przypadku innych emocji, które mogłyby dawać destrukcyjne skutki - np. depresje, niepohamowana wściekłość, zazdrość itp.
Myślę, że tak robi większość ludzi i większość ludzi jakoś zmaga się z destrukcyjnymi emocjami.
Z drugiej strony też dbam o to co w mojej uczuciowości jest pozytywne. I też potrafię tym w dużym stopniu sterować. Modlitwa, medytacja i inne formy szukania równowagi wewnętrznej dają ten skutek, że mam w trudnych sytuacjach emocjonalnych, do czego się odwołać, mam zasób, który jest w stanie wyciągnąć mnie z niejednego doła emocji, który zgotował mi los.

O ludziach, którzy kompletnie nie panują nad emocjami, mówimy, ze są niedojrzali emocjonalnie, czasem wręcz odmawiając im rozumu, odpowiedzialności, czy poprawnego miejsca w społeczności, bo oni są po prostu niebezpieczni dla otoczenia. Gdyby każdy oddawał się bez zastrzeżeń emocji, która przyjdzie - np. chirurg panikował przed operacją, strażak rzucał gaśnicę w obliczu pożaru, a młody facet na hormonach ulegał nieodpartej potrzebie stosunku seksualnego widząc atrakcyjną kobietę (dalej gwałcąc tę kobietę), to mielibyśmy świat znacznie bliższy piekła, niż ten jaki znamy.
Jednak - przynajmniej w jakimś stopniu - większość ludzi jednak nad emocjami jest w stanie panować, co się z resztą poczytuje za objaw dojrzałości i w ogóle poczytalności umysłu. Czy Ty na pewno obstajesz przy tym, że emocji tak zupełnie nie da się kontrolować?... :shock:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 22:57, 26 Sty 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 0:53, 27 Sty 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
]Nie jestsmy w stanie wybierac sobie emocji, MD.

Raczej chyba TY nie jesteś w stanie wybierać sobie emocji (inaczej nie potrafię zinterpretować powyższej deklaracji).
OK, mozesz to tak interpretowac.

MD napisał:
Ja wybieram sobie emocje na wiele sposobów:
- unikam tych obszarów życia, które wzbudzają we mnie niewłaściwe emocje
= unikanie to wyzwalanie emocji strachu/emocji pierwotnej (-)

MD napisał:
- gdy niszcząca emocja się mi przytrafia, staram się ją dostrzec, zdiagnozować jej złą moc, a potem jakoś z niej wyjść. Potrafię nieraz przywołać przeciwemocję, albo zracjonalizować istniejącą, osłabiając ją w ten sposób.
= stan niepokoju (-)

MD napisał:
- analizuję swoje emocje i ich związki z sytuacjach, w jakich się pojawiają, albo z ludźmi, którzy je wywołują
= emocja zalu (+)

MD napisał:
- staram się wspomagać emocje/uczucia pozytywne
= stan euforii (+/-)

MD napisał:
- pewne szczególnie niepożądane emocje blokuję zwyczajnie siłą mojej woli.
= represja emocji zlosci (-)

MD napisał:
Np. gdy mam ochotę komuś solidnie przyłożyć, bo mnie wkurzy, to nie zezwalam tej emocji na rozwój, czy w ogóle trwanie od razu waląc gościa w mordę, ale przekierowuję moje myśli, może liczę do dziesięciu, zaczynam przywoływać wspomnienia, które ową złą emocję niszczą.
= stan samo kontroli (+)

MD napisał:
Podobnie jest w przypadku innych emocji, które mogłyby dawać destrukcyjne skutki - np. depresje, niepohamowana wściekłość, zazdrość itp.
= tlumienie emocji (-)

MD napisał:
Myślę, że tak robi większość ludzi i większość ludzi jakoś zmaga się z destrukcyjnymi emocjami.
To zalezy od kontekstu kulturowego.

MD napisał:
Z drugiej strony też dbam o to co w mojej uczuciowości jest pozytywne. I też potrafię tym w dużym stopniu sterować. Modlitwa, medytacja i inne formy szukania równowagi wewnętrznej dają ten skutek, że mam w trudnych sytuacjach emocjonalnych, do czego się odwołać, mam zasób, który jest w stanie wyciągnąć mnie z niejednego doła emocji, który zgotował mi los.
= coping mechanisms/mechanizmy radzenia sobie z emocjami (+)

MD napisał:
O ludziach, którzy kompletnie nie panują nad emocjami, mówimy, ze są niedojrzali emocjonalnie, czasem wręcz odmawiając im rozumu, odpowiedzialności, czy poprawnego miejsca w społeczności, bo oni są po prostu niebezpieczni dla otoczenia.
Zyja z poziomu funkcji mozgu gadziego na haju emocji "rozlanych" w systemie limbicznym i w istocie sa zagrozeniem dla siebie i innych.

MD napisał:
Gdyby każdy oddawał się bez zastrzeżeń emocji, która przyjdzie - np. chirurg panikował przed operacją, strażak rzucał gaśnicę w obliczu pożaru, a młody facet na hormonach ulegał nieodpartej potrzebie stosunku seksualnego widząc atrakcyjną kobietę (dalej gwałcąc tę kobietę), to mielibyśmy świat znacznie bliższy piekła, niż ten jaki znamy.
Jednak - przynajmniej w jakimś stopniu - większość ludzi jednak nad emocjami jest w stanie panować, co się z resztą poczytuje za objaw dojrzałości i w ogóle poczytalności umysłu. Czy Ty na pewno obstajesz przy tym, że emocji tak zupełnie nie da się kontrolować?... :shock:
Nasze spostrzezenia sa w wiekszosci spojne. Roznimy sie w terminie roboczym "kontroli nad emocjami" a konkretnie jak mawiamy u nas the mechanics of modulating of emotions czyli metody modulacji emocji.

Emocje obserwuje na zasadzie madrosci
Roger Ebert napisał:
You intellect may be confused, but your emotions will never lie to you.
i transformuje je na emocje exhaulted czyli te ktore afirmuja zycie aby sie nie zabijac, bo emocje kontroluja nasze oddychanie, tak daleko jak stale "laduje" na oddychaniu przez przepone, wiem, ze stan mojej fizjologii komorkowej jest w budowie a nie w pogotowiu/"walcz lub uciekaj" - >

Mario Martinez, Psych, D. - "Breathing Signatures - Each Emotion Has a Breathing Pattern"
https://youtu.be/3D5i_VEl2Kg

Rankiem biegne do autobusu w srodmiesciu aby miec gimnastyke. Nastepnie w drodze do pracy w autobusie oddycham zmieniajac nozdrza aby zrownowazyc systemy nerwowe. Jak pracuje dluzej to albo jade autobusem pod dom i rowniez i medytuje i oddycham naprzemiennie przez nozdrza. Czasami w nocy ide lub biegne ze srodmiescia okolo 1.6 km, bo jest bezpiecznie. W ten sposob wytrzymalam pracujac non stop dlugie godziny nad implementacja nowego systemu HRIS od 1 grudnia bez wolnych weekednow i swiat. Teraz mam 1 pracownice do pomocy i przybywa nastepna. W ten sposob mimo ogromu pracy moge koncentrowac sie nie tylko na zarzadzaniu dzialan codziennych ale planowaniu dzialan strategicznych, bo obietnica braku kolejnej fuzji byla tylko do 12/31/18.

Emocje sa ruchem naszej pamieci, ktore modyfikuje serce, bo umysl moze w nich utonac.


Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 1:07, 27 Sty 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 1:38, 27 Sty 2019    Temat postu:

Dyskurs napisał:
MD napisał:
Ja wybieram sobie emocje na wiele sposobów:
- unikam tych obszarów życia, które wzbudzają we mnie niewłaściwe emocje
= unikanie to wyzwalanie emocji strachu/emocji pierwotnej (-)

Może (u kogoś tam) wyzwalanie. To jest jednak nieistotne, bo ja pisałem o tym, CZY MOGĘ wybierać emocje, a nie co danemu sposobowi towarzyszy, a co nie.
Tak więc Twoja uwaga nie zdołała zanegować mojego stwierdzenia, tylko jest pobocznym wyobrażeniem - zwróceniem uwagi na to co się może stać (choć w moim przekonaniu wcale nie musi, a przynajmniej ja nie czuję ww sytuacji strachu).


Dyskurs napisał:
MD napisał:
- gdy niszcząca emocja się mi przytrafia, staram się ją dostrzec, zdiagnozować jej złą moc, a potem jakoś z niej wyjść. Potrafię nieraz przywołać przeciwemocję, albo zracjonalizować istniejącą, osłabiając ją w ten sposób.
= stan niepokoju (-)

Może (u kogoś tam) pojawić się niepokój. To jest jednak nieistotne, bo ja pisałem o tym, CZY MOGĘ wybierać emocje, a nie to czy pojawi się problem niepokoju. Jeśli nawet ten problem się pojawia, to po pierwsze może on być niwelowany innymi metodami (ja takie znam, Ty możesz nie znać, więc sytuacje uznasz pewnie za niemożliwą do pokonania), a po drugie nawet jeśli wystąpi w jakimś tam udziale, to warto byłoby porównać ów niepokój ze skutkami tego, co się stanie gdy szkodliwej emocji w ogóle się nie opanuje.
Tak więc Twoja uwaga nie zdołała zanegować mojego stwierdzenia, tylko jest pobocznym problemem (nie takim znowu istotnym).


Dyskurs napisał:
MD napisał:
- analizuję swoje emocje i ich związki z sytuacjach, w jakich się pojawiają, albo z ludźmi, którzy je wywołują
= emocja zalu (+)

MD napisał:
- staram się wspomagać emocje/uczucia pozytywne
= stan euforii (+/-)

MD napisał:
- pewne szczególnie niepożądane emocje blokuję zwyczajnie siłą mojej woli.
= represja emocji zlosci (-)

MD napisał:
Np. gdy mam ochotę komuś solidnie przyłożyć, bo mnie wkurzy, to nie zezwalam tej emocji na rozwój, czy w ogóle trwanie od razu waląc gościa w mordę, ale przekierowuję moje myśli, może liczę do dziesięciu, zaczynam przywoływać wspomnienia, które ową złą emocję niszczą.
= stan samo kontroli (+)

MD napisał:
Podobnie jest w przypadku innych emocji, które mogłyby dawać destrukcyjne skutki - np. depresje, niepohamowana wściekłość, zazdrość itp.
= tlumienie emocji (-)

Emocja żalu czasem się pojawi. U Ciebie chyba też, skoro uważasz, że nie jesteś w stanie emocji wybrać. Więc czemu Twój żal miałby jakoś negować mój żal?...
Podobnie jest z innymi emocjami/stanami: euforią, represją, stanem samokontroli, tłumieniem emocji.
Tak - to właśnie twierdzę, że warto jest tłumić niektóre emocje, zrobić represję złości, czuć żal. To nas czyni ludźmi. Euforia czasem też (choć powstająca bez kontroli bywa niebezpieczna).

Ogólnie - skomentowałaś moje uwagi, właściwie nie kreśląc żadnego stanowiska, a już na pewno nie wyjaśniłaś wcześniej głoszonej tezy: Nie jestsmy w stanie wybierac sobie emocji
Jak dla mnie owa teza jest błędna, bo na tym polega dojrzałość, że jesteśmy (w mniejszym albo większym stopniu) emocjami jednak zarządzać. I ludzie tak robią i tego od innych oczekują. Jest takie stwierdzenie "chamie! Panuj się!". To o "chamie" mówi się jako o nieopanowanym, zwierzęcym wydaniu człowieka, o kimś rządzonymi złymi emocjami. Człowiek dojrzały, rozsądny, świadomy nie jest rzucony bezwolnie na żer swoich emocji, ale wykazuje się umiejętnością samokontroli. Tego uczy się już nawet w przedszkolu i jest to niezbędne, bo inaczej przy pierwszym konflikcie ludziska by się pozabijali.

Owa kontrola z resztą nie niczym nowym, czy szczególnym, bo jest wymagana właściwie do większości zadań - prowadzenia samochodu, podpisywania umów biznesowych, naprawiania sprzętu elektrycznego, gotowania (tak aby wyszło smaczne jedzenie, a nie byle co), czy nawet ubierania się tak, aby nie wyjść na pośmiewisko, zakładając sobie gacie na głowę, a koszulę na nogi. Wszystko co robimy świadomie jest formą kontroli - troche nad sobą i własnymi odruchami, trochę nad otoczeniem. I nie różni się istotnie ta samokontrola od tej, o której pisałem wcześniej. Inaczej nie da się sensownie, skutecznie działać.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 1:39, 27 Sty 2019, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31263
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 15:01, 27 Sty 2019    Temat postu:

O kontroli emocji i intelektualnej dojrzałości słów parę
Dyskurs poruszyła kwestię, którą chyba też warto nieco odczarować. W moim przekonaniu mamy tu dość typowy przykład wyjęcia pewnych zagadnień z kontekstu, a potem stworzeniu fałszywego obrazu sprawy. Widać w tym chyba ślad pewnej demagogii, może wręcz niedojrzałości, czy oparcia się o naiwne wyobrażenia.

Zacznę od sformułowania pewnej tezy ogólnej: względem każdej tezy, jaką rozważamy da się przedstawić jakieś argumenty ZARÓWNO ZA, JAK I PRZECIW niej.
Nawet totalnie odjechana teza w stylu "warto jest wymordować wszystkich ludzi" znajdzie jakieś uzasadnienie. Może nim być np. idea "pierwotnej czystości natury, zakłóconej przez człowieczą świadomość". Można też argumentować, że brak żyjących ludzi będzie oznaczał też brak cierpienia przez ludzi przeżywanego. Tak więc (czasem wymaga to pewnej kreatywności, ale twierdzę, że zawsze to się da) można wymyślić argument za tezą okropną. I można też wymyślać (całkiem nieźle brzmiące) argumenty przeciw tezom ewidentnie słusznym.
Teraz wrócę do kwestii kontroli emocji. Oczywiście i w tym przypadku pojawia się GRA TENDENCJI I WPŁYWÓW. Nie ma nic darmo. Kontrola emocji odbywa się kosztem czegoś tam, czasem jest trudna, kłopotliwa, a w skrajnych przypadkach nawet niepotrzebna, może przeciwskuteczna. Można wskazać przypadki, w których ktoś zaproponuje toksyczną metodę kontroli emocji, albo zastosuje ją wobec osoby nie przygotowanej, albo w złym momencie, albo jeszcze jakoś tam nieprawidłowo. Czy to jednak miałoby oznaczać, że kontrola emocji jest w ogóle do odrzucenia?
- Jeśli podanie paru przykładów złego zastosowania czegoś miało z reguły "uwalać" tezę, to właściwie nic nie moglibyśmy zasadnie stwierdzać. Bo można podać negatywne przykłady na:
- leczenie - bo nieprawidłową terapię zastosowano (czyżby zatem należało przestać stosować medycynę?)
- jedzenie - np. bo ktoś się zatruł (mamy przestać jeść?)
- spanie - bo ktoś usnął, a wtedy go okradli
- miłość - bo ktoś się nieszczęśliwie zakochał, a potem popełnił samobójstwo, gdy został odrzucony
- budowanie domów - bo ktoś wybudował dom, który się zawalił na mieszkańców
itp. itd....

Warto jest sformułować pewien WARUNEK DOJRZAŁEJ DYSKUSJI. Tym warunkiem jest: pojedynczy (podwójny, czy nawet posetny) argument nie jest wystarczający do wsparcia, czy odrzucenia jakiejkolwiek tezy, rozważyć trzeba ZA I PRZECIW w szerszym kontekście. Zawsze bowiem jest coś za coś, jest pytanie o to, czy nie należy wybrac np. mniejszego zła (bo nie ma innego wyjścia), a wtedy argumentowanie, iż coś tam jest złe niewiele wnosi. bo i tak lepiej nie ma szansy być, bo zaniechanie jest jeszcze gorsze.

Postawię dość chyba banalną tezę: kontrola emocji jest absolutnym warunkiem sprawnego działania w szerokiej klasie sytuacji, zadań, okoliczności.
Przykłady można podawać dla niemal dowolnej dziedziny ludzkiego życia - od sytuacji towarzyskich, poprzez pracę zawodową, sport, rozrywkę, walkę, działalność intelektualną i społeczną. Jadąc samochodem w dłuższą trasę zapewne spotkamy się z sytuacją stresową, gdy coś nam z boku wyjedzie, gdy trzeba będzie reagować racjonalnie, a nie instynktownie uciekając, bo tam gdzie byśmy uciekali jest jeszcze większe zagrożenie. Kto nie opanuje emocji w pewnych sytuacjach towarzyskich narobi sobie wrogów, może wręcz stracić partnera życiowego, rozstać się na wiele lat z dziećmi, rodzicami itp. Bo emocje podyktowały komuś nieostrożne słowa...
Są zawody gdzie opanowanie emocji jest absolutnym warunkiem ich wykonywania - kontrolerzy lotu, lekarze, policjanci, strażacy. Gdyby każdy z nich uznał, że on tych emocji kontrolować nie zamierza, bo to pomniejsza jego energię, to by często stał się przyczyną śmierci człowieka, albo innych poważnych szkód. Szczególnym przypadkiem konieczności kontroli emocji jest walka, sport - tam wręcz zawodnicy uczą się owej kontroli od psychologów. W sporcie zwycięża częściej właśnie ten, kto okaże się mocny w zarządzaniu swoimi emocjami. Słabeusze w dziedzinie kontroli emocji to przegrani.

W życiu jest GRA ZA I PRZECIW. Pytaniem jest nie to, CZY kontrolować emocje (bo bez tego nie da się właściwie przeżyć), ale JAK to robić, aby owa kontrola była skuteczna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:40, 27 Sty 2019    Temat postu:

Dup for duplicate :)

Ostatnio zmieniony przez Dyskurs dnia Nie 20:42, 27 Sty 2019, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Dyskurs
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 28 Wrz 2015
Posty: 9844
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: USA
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:40, 27 Sty 2019    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Dyskurs napisał:
MD napisał:
Ja wybieram sobie emocje na wiele sposobów:
- unikam tych obszarów życia, które wzbudzają we mnie niewłaściwe emocje
= unikanie to wyzwalanie emocji strachu/emocji pierwotnej (-)
Może (u kogoś tam) wyzwalanie. To jest jednak nieistotne, bo ja pisałem o tym, CZY MOGĘ wybierać emocje, a nie co danemu sposobowi towarzyszy, a co nie. Tak więc Twoja uwaga nie zdołała zanegować mojego stwierdzenia, tylko jest pobocznym wyobrażeniem - zwróceniem uwagi na to co się może stać (choć w moim przekonaniu wcale nie musi, a przynajmniej ja nie czuję ww sytuacji strachu).
Moja uwaga/opinia nie miala takiej intencji. Uzywajac terminu "wybieram", czynisz to co ja okreslam jako nie zwracanie uwagi a tym samym nie kierowanie energii mozgu na emocje ktore sa destruktywne aby nie nadawac im sily i wladzy nad Toba. Semantyka :)

MD napisał:
Dyskurs napisał:
MD napisał:
- gdy niszcząca emocja się mi przytrafia, staram się ją dostrzec, zdiagnozować jej złą moc, a potem jakoś z niej wyjść. Potrafię nieraz przywołać przeciwemocję, albo zracjonalizować istniejącą, osłabiając ją w ten sposób.
= stan niepokoju (-)
Może (u kogoś tam) pojawić się niepokój. To jest jednak nieistotne, bo ja pisałem o tym, CZY MOGĘ wybierać emocje, a nie to czy pojawi się problem niepokoju. Jeśli nawet ten problem się pojawia, to po pierwsze może on być niwelowany innymi metodami (ja takie znam, Ty możesz nie znać, więc sytuacje uznasz pewnie za niemożliwą do pokonania), a po drugie nawet jeśli wystąpi w jakimś tam udziale, to warto byłoby porównać ów niepokój ze skutkami tego, co się stanie gdy szkodliwej emocji w ogóle się nie opanuje.Tak więc Twoja uwaga nie zdołała zanegować mojego stwierdzenia, tylko jest pobocznym problemem (nie takim znowu istotnym).
Moja uwaga/opinia nie miala takiej intencji. W zarzadzaniu dzienna dawka energi zyciowej od Matki Natury ide na skroty, bo bedac INFJ czuje na mile jaka idzie fala emocji i nie musze kreowac przeciwemocji lub badania eksperymentalnego aby z emocji wyjsc. Nie wierze lecz wiem, ze jak kazdy czlowiek nosze w sobie nie tylko cale spektum ludzkich emocji ale ze one wywodza sie z 2 emocji pierwotnych milosci moralnej (Gr. agapao) i strachu. Poniewaz od dziecka (mniej wiecej wiek 3 i pol roku odkad mam pamiec wychowania Rozicow i siebie w srodowiskach dorastania, nosze w sobie suwerennos emocjonalna. Nie musze sie "nabiegac" aby emocje odczuc, bo czuje ja zanim pojawi sie w mojej fizjologii komorkowej. Jesli z nia nie walcze ale ja z milosna uwaga obserwuje, to odchodzi sama jak fale odplywu i przyplywu. Nie musze sie z niej "wykopywac". To Buddyzm. Alw w Sufizmie przechodzenie z transcendentalnych osobowosci (stanow mysli, emocji, uczuc, slow i czynow) jest szukaniem najwyzszego instynktu samopoznania w sobie - to, tu uzyje katolickiego teminu "uswieca" bez potrzeby "swiecen" i "wynoszenia na oltarze" (cokolwiek ten termin znaczy). Moj mlodszy Syn wie kim by sw. JPII i ze widzial o molestowaniu dzieci i nie uczynil nic. Wiec dla mloszdzego Syna (podobnie jak starszego) "swietosc" JPII jest bez zadnej wartosci. Jest procesem watykanskim. My w aspekcie praw dziecka trzymamy z stp. Januszem Korczakime, ktory nie jest katolickim "swietym" ale "swietym" w majetacie ludzi moralnego prawa (szeroki termin high moral grounding[//i]) "Nie ma dzieci, sa ludzie" - Janusz Korczak.

MD napisał:
MD napisał:
Dyskurs napisał:
MD napisał:
- analizuję swoje emocje i ich związki z sytuacjach, w jakich się pojawiają, albo z ludźmi, którzy je wywołują
= emocja zalu (+)


Dyskurs napisał:
MD napisał:
- staram się wspomagać emocje/uczucia pozytywne
= stan euforii (+/-)


Dyskurs napisał:
MD napisał:
- pewne szczególnie niepożądane emocje blokuję zwyczajnie siłą mojej woli.
= represja emocji zlosci (-)


Dyskurs napisał:
MD napisał:
Np. gdy mam ochotę komuś solidnie przyłożyć, bo mnie wkurzy, to nie zezwalam tej emocji na rozwój, czy w ogóle trwanie od razu waląc gościa w mordę, ale przekierowuję moje myśli, może liczę do dziesięciu, zaczynam przywoływać wspomnienia, które ową złą emocję niszczą.
= stan samo kontroli (+)


[quote="Dyskurs']
MD napisał:
Podobnie jest w przypadku innych emocji, które mogłyby dawać destrukcyjne skutki - np. depresje, niepohamowana wściekłość, zazdrość itp.
= tlumienie emocji (-)

Emocja żalu czasem się pojawi. U Ciebie chyba też, skoro uważasz, że nie jesteś w stanie emocji wybrać. Więc czemu Twój żal miałby jakoś negować mój żal?... Podobnie jest z innymi emocjami/stanami: euforią, represją, stanem samokontroli, tłumieniem emocji. Tak - to właśnie twierdzę, że warto jest tłumić niektóre emocje, zrobić represję złości, czuć żal. To nas czyni ludźmi. Euforia czasem też (choć powstająca bez kontroli bywa niebezpieczna).
Nie neguje. Powyzsze uzwiercidla na naszych przykladach, ze jak kazdy czlowiek jestesmy stworzeniami emocjonalnymi i ciesze sie, ze nareszcie sporo napisales w temacie wlasnej emocjonalnosci. Ja wyrazam wlasne z poziomu suwerennosci emocjonalnej nad ktora pracowalam i pracuje nadal od wieku 3 i pol roku zycia.Dlatego spedzam znacznie mniej czasu i energii zyciowej na "archeologie" emocjonalna. To jest osobisty wybor czlowieka i nie ma recepty najlepszej dla wszystkich, bo kazdy czlowiek ma unikalny [i]emotional makeup - nie wiem jak to przetlumaczyc ale chyba "stan emocjonalny", bo translator zwraca emocjonalny makijaz :rotfl:

MD napisał:
Ogólnie - skomentowałaś moje uwagi, właściwie nie kreśląc żadnego stanowiska, a już na pewno nie wyjaśniłaś wcześniej głoszonej tezy: Nie jestsmy w stanie wybierac sobie emocji
Jak dla mnie owa teza jest błędna, bo na tym polega dojrzałość, że jesteśmy (w mniejszym albo większym stopniu) emocjami jednak zarządzać. I ludzie tak robią i tego od innych oczekują. Jest takie stwierdzenie "chamie! Panuj się!". To o "chamie" mówi się jako o nieopanowanym, zwierzęcym wydaniu człowieka, o kimś rządzonymi złymi emocjami. Człowiek dojrzały, rozsądny, świadomy nie jest rzucony bezwolnie na żer swoich emocji, ale wykazuje się umiejętnością samokontroli. Tego uczy się już nawet w przedszkolu i jest to niezbędne, bo inaczej przy pierwszym konflikcie ludziska by się pozabijali.

Owa kontrola z resztą nie niczym nowym, czy szczególnym, bo jest wymagana właściwie do większości zadań - prowadzenia samochodu, podpisywania umów biznesowych, naprawiania sprzętu elektrycznego, gotowania (tak aby wyszło smaczne jedzenie, a nie byle co), czy nawet ubierania się tak, aby nie wyjść na pośmiewisko, zakładając sobie gacie na głowę, a koszulę na nogi. Wszystko co robimy świadomie jest formą kontroli - troche nad sobą i własnymi odruchami, trochę nad otoczeniem. I nie różni się istotnie ta samokontrola od tej, o której pisałem wcześniej. Inaczej nie da się sensownie, skutecznie działać.
W dalszym ciagu piszemy o tych samych fenomenach ludzkich -> suwerennosci emocjonalnej i samo kontroli. Tylko piszemy tym samym jezykiem ale z diametralnie roznych kultur narodowych. Ja pisze z regionu Roger Williamsa - regionu osob wyedukowanych i progresywnych - wiec ide na "skroty", bo nie mam czasu na spedzam energii zyciowej na wyjasnianie oczywistosci. Jestesmy zgodni w pogladach. Teraz to wiem, bo poswieciles czas na spory fresk swojego zycia emocjonalnego, o ktorym poprzednio nie wiem czy nie chciales czy nie byles w stanie pisac zwracajac uwage na intelekt jako instrument konroli emocjonalnej. Teraz wiem, ze sporo myslisz o wlasncyh emocjach i uzywasz sposo instrumentow do ich modulacji ("wybieranie emocji" wedlug MD), to wiem, ze jestesm na tej samej stronie Ksiegi Zycia ludzkiego mimo, iz zajelo nam sporo czasu, energii zyciowej, i moich modlitw (wysylania Ci konstruktywnej enerii) abys wreszcie przestal mnie osadzac z pozycji swojego intelektu, zamiast pytac. Bedac w tym punkcie, nasza wymiana wcale nie musi byc nudna, bo gwarantuje Ci, ze "z dziubkow sobie nie bedziemy spijac". Ale co obiecuje, to ze bede naswietlac Twoja opinie z innej perspektywy, bo jestem harmonijnym "konfliktem samym w sobie" (contrarian) z powodu braku preferencji pedzenia za bezrefleksyjnym stadem, zadawania kwestii i kwestionowania odpowiedzi. Idealnie nadaje sie na przyslowiowe "pole minowe" i niewiele jest osob na swiecie, ktore moga moje tempo wytrzymac z powodu strachu przed utrata stalosci/gruntu pod nogami. Przez Buddyzm, wiem, ze niestalosc jest najszybszym traktem samopoznania a przez Sufizm, wiem, ze poznajac siebie, jetem pelna "tylko tchnienia" lub jak chcesz z tradycji katolickiej "laski uswiecajacej" wiec nawet jak sie pomyle, to wiem, ze pomylka byla potrzebna, zeby mnie i moje otoczenia czegos nauczyc. Pozdrawiam :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin