Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Mieć intelektualny hart, "nie pękać" wobec prawdy
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31302
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 18:45, 20 Lut 2021    Temat postu:

Jak dla mnie "mieć jaja", czyli być jakimś tam mocarzem w kontekście intelektu oznacza wdrożenie na gruncie intelektualnym tego cytatu z Ewangelii:
Ewangelia Łukasza 14:25-28 napisał:
(25) A szły z Nim wielkie tłumy. On zwrócił się i rzekł do nich: (26) Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. (27) Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. (28) Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie?

Mieć "w nienawiści" to wszystko oznacza BEZKOMPROMISOWE POSTAWIENIE PRAWDY i DOBRA NA SZCZYCIE WARTOŚCI. To działa tak, jakby ktoś "znienawidził" te wszystkie lojalności, zobowiązania, niezbędności świata.
Myślę, że nie chodzi o realną nienawiść (wszak w innym miejscu i to nie raz Jezus wspomina o miłości), lecz postawę tak jakby to wszystko nie było ważne. A nie jest ono ważne w kontekście wartości najwyższych, o priorytecie fundamentalnym, ontologicznym.

Ludzie sprzedają prawdę za lojalność, za to, że ich przyjmą, czy zaakceptują w jakiejś wspólnocie - rodzinnej, czy dowolnej innej (rodzinna, jak najważniejsza, najsilniej związana dla Żyda z jego osobą jest tu reprezentantem innych przywiązań) - sprzedają, a potem gubią się w tym, kim są, co rozumieją, a czego nie, co jest dobre, a co złe. Naginają się do tych przywiązań, robiąc sobie potem w głowie bałagan, brak spójności traktowania spraw. Jak ktoś taki bałagan w głowie będzie miał, to nie będzie pewien co tak naprawdę sam wie, a czego nie wie, czego użyć jako bazy do reakcji na wyzwania świata. Bo gdzieś w tle taki człowiek trochę pamięta, że jego "wiedza" składa się z dwóch (czasem więcej) instancji rozumienia - tej uczciwej wynikającej z rozumienia "jak jest", a na nią nałożonej, w niejasnym związku pozostającej tej "politycznej", lojalnościowej, na pokaz dla dla innych, ale i też dla swoich emocji spragnionych akceptacji, wywyższenia się, czucia się ważnym i mądrym. Zamiast rozumienia co i jak, co dałoby się użyć do ustalenia związku naszej wiedzy z bieżącą sytuacją, mamy bowiem luźną plątaninę tego co miało nam sprawić przyjemność, uczynić zadość czyimś oczekiwaniom, z tym co wzięło się za analizy podobnych sytuacji, co jest rzetelnym rozpoznaniem, obiektywnym rozpatrzeniem sprawy. Ale że taki ktoś, kto nie miał wystarczającej mocy i samozaparcia, aby owe zakłócające istotę sprawy wtręty odrzucić, teraz ma NIEUŻYTECZNĄ POSTAĆ ROZUMIENIA SPRAW.
Na krótką metę ktoś zyskuje, swoje negatywne emocje ucisza, przyjemność sobie sprawia, lecz na dłuższą metę objawiają się koszty ukryte tej postawy. Efektem ostatecznym będzie:
- niepoprawność rozpoznawania sytuacji
- zwiększone prawdopodobieństwo niepoprawnych wyborów
- dalej niepewność, co w takim razie mielibyśmy robić
- jeszcze dalej lęk, frustracja, postępująca świadomość braku zdolności do kontrolowania świata i siebie, brak wiary we własne siły.
- dalej będzie z tego poczucie zagubienia i lęk, egzystencjalny lęk, który trudno będzie zdiagnozować, bo on nie ma jakiegoś konkretnego źródła, tylko jest rozlany na wszystko o czym myślimy, co odczuwamy, jak wybieramy.
To się ostatecznie nie opłaca.
Aby zatem stać się suwerennym w swoich odczuciach, wyborach, musimy wziąć się w garść już od początku, powinniśmy "mieć jaja", hart wewnętrzny PRZYJMOWANIA RZECZY JAKIMI SĄ, a nie wciąż picowanymi pod bieżące potrzeby uprzyjemniania sobie bieżących ocen siebie, czy swojej roli w świecie. Kto nie potrafi się wziąć w garść w tym senie, po prostu przegra swoje życie, przegra siebie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31302
Przeczytał: 102 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 20:06, 20 Lut 2021    Temat postu:

Znowu w tym temacie przyszło mi do głowy bardzo ważne (wg mnie spostrzeżenie). Pojawiło się po zmianie tytułu wątku na nowy. Związane jest z pytaniem: no dobra, może i jest cenny postulat nie zakłamywania prawdy, ale czy tak często mamy pewność, jaka owa prawda jest, aby jej nie zakłamać?
Takie przypadki, gdy wiadomo jest, co jest prawdą jest tylko część. Ludzi świadomie takie pewne prawdy zakłamujących też chyba nie jest wiele. Za to większość tych trudnych prawd, może pytań ludzkości nie ma statusu pewności. Postulat nie zakłamywania ma sens, gdy rzeczywiście po jednej stronie mamy trudną prawdę, ale pewną prawdę, gdy zaś prawda jest wątpliwa, to czy można mówić o nie zakłamywaniu?...
Według mnie, jak najbardziej, MOŻNA.
Jednak w przypadku prawd jakoś tam niepewnych zakłamywanie ma postać znacznie bardziej złożoną, często subtelną. Ono jest rozłożone na wiele etapów, jednostkowych decyzji, które pojawiają się przed samym ustaleniem prawdy. One będą nie odrzuceniem konkretnej docelowej prawdy lecz ZŁAMANIEM ZASAD DOCHODZENIA DO PRAWDY
Będzie to np.
- złamaniem zasad obiektywizmu
- wyolbrzymianie mało istotnych cech sprawy
- pomniejszanie ewidentnie ważnych cech sprawy
- branie domysłów za fakty
- uznawanie jawnych faktów za nieprawdziwe
- uznawanie że coś jest potwierdzone, choć właściwie nic w kierunku potwierdzenia nie uczyniono
- uznanie, że coś jest wątpliwe na zasadzie "nic nie jest pewne", czyli mogę sobie zlekceważyć nawet twierdzenia ewidentnie wyróżniające się mocą swojego potwierdzenia
- branie pragnień, aby coś było, za potwierdzenie, iż to występuje
- zamienianie status "to jest możliwe" na "tak z pewnością jest"
- lekceważenie poważnych wątpliwości, niejasności, zarzutów co do wiarygodności źródeł itp.
- mieszanie statusów spraw - np. branie przyjmowanych założeń za wnioski, czy hipotez za fakty.
itp.
Dlatego mieć intelektualny hart ducha oznacza w istocie pewien rygoryzm myślenia, czasem wręcz drobiazgowość. To jest nie uleganie też gołosłownym sugestiom, naciskom ze strony charyzmatycznych głosicieli, przyjemności uznawania swojej kompetencji.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Sob 20:09, 20 Lut 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4
Strona 4 z 4

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin