Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Wiara, jako najnaturalniejsza i najpowszechniejsza postawa
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 12, 13, 14  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:36, 24 Gru 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Ale tu jest jeden ciekawy (choć z lekka poboczny) aspekt sprawy, o którym bardzo mam ochotę Ci powiedzieć, bo przypuszczam, że będzie dla Ciebie zaskakujący (a jak lubię ludzi zaskakiwać :) ).
Pierwsze co mi się skojarzyło, gdy czytałem ten właśnie fragment Twojego komentarza, to kto wie, czy nie najbardziej typowy mechanizm sprawiający, że ludzie jednak zmieniają swoje przekonania. Tym mechanizmem jest MANIPULACJA ze strony cwanych demagogów, czy mentalnych szantażystów, jakie wielu jest wokół nas. Ludzie, niestety, ale zmieniają swoje poglądy bardziej pod wpływem autorytetów (także złych, oszukańczych autorytetów), niż pod wpływem naprawdę osobistych przemyśleń (choć niewątpliwie aspekt własny też występuje, lecz chyba w mniejszym udziale). Widać to dość dobrze po uleganiu demagogom maści wszelakiej, popularności celebrytów, którzy sprzedają swoje okrągłe słówka za pieniądze sponsorów, czy w ogóle po lgnięciu do grup fanatyków maści wszelakiej. Sam fakt, że tak łatwo jest zmusić całe rzesze do wystrugania ich poglądów (tych deklarowanych) i sumień na modłę ich ugrupowania, partii, grupy fanowskiej, czy czego tam jeszcze, świadczy o ogromnej potrzebie posiadania "braci w przekonaniach". Ta potrzeba posiadania swojej grupy, swoich braci w przekonaniach jest według mnie statystycznie znacznie silniejsza niż pragnienie poznania prawdy. Ludzie prawdy przeczącej ich poglądom, zapatrywaniom, przekonaniom grupy, z którą są związani zazwyczaj albo nie chcą słuchać wcale, albo ją słuchają tak, aby za wszelką cenę jej zaprzeczyć. Zdając sobie z tego sprawę, demagodzy są w stanie bardzo sprawnie mieszać w głowie milionom ludzi.

Zgadzam się, że często ludzie zmieniają przekonania pod wpływem manipulacji, nie wiem, czy jest to najbardziej typowy mechanizm, ale na pewno bardzo popularny. Nie widzę jednak w tych spostrzeżeniach nic zaskakującego. To chyba dość oczywiste wnioski.
Cytat:
Dlatego też ja, mam znaczący dystans do wszystkich tych, którzy apelują do mnie czymkolwiek innym, niż PO PROSTU PRAWDA. Jestem nieufny względem każdej próby zaliczania mnie do jakichś tam "swoich", co do których miałbym być lojalny. Nie, moje przemyślenia, sumienie nie są przeznaczone "na sprzedaż" za jakąś formę przynależności, swojskości.
Przyznam, że bardzo często myślę o hitleryzmie. O tym, jak to było możliwe, że skądinąd zdawałoby się normalni, kulturalni, wykształceni ludzie stali się najokrutniejszymi bestiami tylko dlatego, że jakiś malarz - kapral, nagadał im pierdół o "narodzie panów", "przestrzeni życiowej" i konieczności wojowania z połową świata. Myślę o tym prawie każdego dnia, stawiam się sam w roli Niemca z tamtych czasów, zastanawiając się nad tym: czy ja też tak ochoczo zabijałbym tych, których wskazał mi mój wódz?...
Ta myśl, że właśnie takim mordercą na rozkaz mógłbym się stać, przeraża mnie jak mało co.

Rozumiem Twoje obawy i je podzielam. Przy czym ja zagrożenie widzę nie tylko ze strony "hilterów", ale również "stalinów" i to nawet ze szczególnym naciskiem na "stalinów", ponieważ posługują się bardziej wyrafinowaną propagandą, na którą podatne są elity, a ryba psuje się od głowy. Zepsute elity infekują szkodliwą propagandą społeczne masy.
Cytat:
Akurat tamta moja "ucieczka" od definicyjnego wprowadzenia w temat nacjonalizmu była zupełnie innej natury. Nie chciałem wtedy tego tłumaczyć, ale skoro temat jeszcze raz wypłynął, to spróbuję jakoś w kilku zdaniach. Powód mojego odstąpienia od tamtej dyskusji był taki, że owo ujęcie definicyjne wydało mi się dość skrajnie niekonstruktywne. Gdy podajesz ileś tam definicji (ewentualnie ja mogę wyszukać parę wyszukanych przeze mnie dla równowagi), zaś tak naprawdę nie wiadomo, która z nich jest tą właściwą, to dalej jest już tylko uznaniowość. Dalej możemy się jedynie spierać która definicja jest mojsza, czy lepsza w jakikolwiek inny sposób. I nie widzę absolutnie żadnej postaci na jakiś werdykt, którego by druga strona nie mogła zablokować zwykłym "mam to w nosie, ja uważam swoją definicję". Uznałem, że w ogóle nic nie mam do powiedzenia w takim trybie rozważań tego tematu (choć - paradoksalnie - ogólnie definicję nacjonalizmu uważam za ważny element sprawy, tylko trzeba by jakoś inaczej tę kwestię zacząć).

Tłumaczyłam Ci, że celem wprowadzenia tych definicji nie było ustalenie jednej wspólnej definicji nacjonalizmu, tylko wykluczenie definicji, na którą się powoływałeś. Skoro Twoja definicja nie miała umocowania w powszechnych źródłach słownikowo-encyklopedycznych, to znaczy, że można ją odwalić jako wadliwą i w ten sposób przynajmnej zawężyć możliwe znaczenia pojęcia "nacjonalizm". W ten sposób chciałam tylko ustali grunt pod konstruktywną dyskusję. Niestety, nawet tego nie udało mi się zrobić, bo w dalszym ciągu używasz pojęcia "nacjonalizm" w swoim prywatnym znaczeniu.
Cytat:
Chętnie rozważyłbym - jakoś konstruktywnie podaną - alternatywę dla tej wizji nacjonalizmu, jaką przyjąłem. Też powiem, że myślałem na ten temat nie raz.

Cóż, mojej nie chciałeś rozważyć, mimo deklarowanych chęci.
Cytat:
Nie twierdzę (przyjrzyj się dokładniej mojemu sformułowaniu!), że KONKRETNIE TWÓJ nacjonalizm jest wynikający z opisanego schematu. wanych chęci. Jak widzisz deklaracje swoją drogą, a czyny swoją.

Któremu konkretnie sformułowaniu mam się przyjrzeć? Bo ja z tego fragmentu wnoszę, że pijesz do mnie:
Cytat:
Stąd też pewnie bierze się nasza odmienność postrzegania kwestii nacjonalizmu, czy nawet wyróżnienia własnej rodziny, czy własnych innych aspektów. Dla mnie, gdy tylko przychodzi mi do głowy ochota, aby bezwiednie ulec instynktownemu uznaniu kogoś tam w stylu "ależ on jakiś taki inny, dziwaczny jest, pewnie wrogi, bo przecież inaczej byłby bardziej podobny do mnie i bardziej zgodny z tym co znam", to ja sobie powiem twardo: STOP Michale! Weź się w garść mentalnie!

Tak jak rozumiem, ten fragment, sugerujesz, że Ty sprzeciwiasz się bezwiednemu instynktowi nacjonalizmu, który miałby polegać na jakichś wrogich odczuciach wobec obcych, a ja jemu ulegam, stąd nasza odmienność. Jeśli błędnie zrozumiałam, to proszę napisz, co chciałeś powiedzieć przez "stąd pewnie bierze się nasza odmienność".
Cytat:
Choć uważam, że ten właśnie mechanizm jest głównym, najczęstszym u nacjonalistów. W zdecydowanej większości przypadków, przynajmniej z tego co widzimy w deklaracjach tych nacjonalistów, którzy się wypowiadają i przyznają do nacjonalizmu, nacjonalizm jest zwyczajnie wrogością (w słabszej wersji tylko niechęcią) do obcych (narodowo) ludzi. Akurat takie poglądy prezentowane przez samych nacjonalistów w debatach, w medialnych doniesieniach dominują. Ty jesteś może wyjątkiem (jak najbardziej dopuszczam wyjątki), choć też jawnie deklarowałaś, że obcych na polskiej ziemi nie chcesz.

No właśnie ja takiej tendencji nie obserwuję u znajomych mi nacjonalistów, również tych występujących w mediach, więc jestem zdumiona, skad Ci się wzięło przekonanie, że większość nacjonalistów odczuwa jakąś irracjonalną wrogość do ludzi innych nacji. Nie jestem żadnym wyjątkiem, raczej jestem typowym polskim nacjonalistą.
Cytat:
choć też jawnie deklarowałaś, że obcych na polskiej ziemi nie chcesz

Nie przypominam sobie, żebym coś takiego deklarowała. Mogę prosić o cytat z uwzględnieniem kontekstu?
Cytat:
Natomiast to, że zostałaś nacjonalistką po owej "kosmopolitycznej Ty" jest według mnie bardzo ciekawe, wręcz frapujące (w ogóle postrzegam Cię jako bardzo interesującą osobowość). Dlatego rzeczywiście chętnie bym się dowiedział, jak ten nacjonalizm sobie układasz, a w szczególności jak rozwiązujesz to, co ja postrzegam jako absolutnie nie do pogodzenia: nacjonalizm z miłością bliźniego (także nieprzyjaciół) i potrzebą przyjęcia przybysza, który prosi o pomoc, zawartego w znanej ewangelicznej scenie sądu ostatecznego, gdy Syn Człowieczy zwraca się do owiec i do kozłów.

Ależ ja Ci odpowiedziałam już na to pytanie w innym wątku i jedyne co miałeś mi do powiedzenia, to coś w stylu "interesujące przemyślenia, ale widzę specjalnie związku z nacjonalizmem", co jest najlepszym dowodem na to, że nie chcesz słuchać tego, co jest sprzeczne z Twoimi przekonaniami. Uparłeś się, że nacjonalizm to pogarda do ludzi innej nacji i koniec kropka, nikt Ci nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne.
Nacjonalizm jest jak najbardziej do pogodzenia chrześcijaństwem, a wręcz jest jest zalecany w ramach zasady "ordo caritatis". O tym wspominałam w tamtym wątku.
Cytat:
Osobiście uważam, że masz (to hipoteza, nie upieram się, że tak naprawdę jest) chyba dość szczególną potrzebę zakorzenienia się, związku z ludźmi bliskimi sobie. Po etapie kosmopolitycznej nijakości, odwrócenie biegunów emocjonalnych pewnie w takim przypadku byłoby silne (jeszcze raz podkreślam, że zakładam, iż w tym przypuszczeniu mogę się mylić).

Po raz kolejny dajesz wyraz temu, że mnie nie słuchasz, bo pisałam Ci w innym wątku, że jestem nacjonalistką bardziej z rozsądku niż z serca. Jakieś uczuciowe zakorzenienie w związku z ludźmi bliskimi oczywiście wystąpiło, ale wtórnie wobec racjonalnego wyboru nacjonalizmu jako opcji najbardziej politycznie rozsądnej tu i teraz.
Cytat:
Ja trzymam się z dala od obu skrajności - zarówno kosmopolityzmu, jak i nacjonalizmu. Ale chyba już łatwiej byłoby mi zaakceptować PEWNĄ FORMĘ (!) kosmopolityzmu, niż nacjonalizm. Byłby to na pewno kosmopolityzm znacząco inny, niż ten, który aktualnie dominuje, ale z kosmopolityzmem jest mi ogólnie bliżej do poczucia wolności, w której moją sympatią, poczuciem związku obdarzam tych ludzi, których sam wybiorę, a nie tych, którzy - choć są np. bandziorami - mieliby być "moimi ziomami", dlatego że mówią tym samym językiem i niedaleko ode mnie się urodzili. Sorry, ale naprawdę dużo bliżej mi emocjonalnie i w poczuciu lojalności do dowolnego uczciwego człowieka na antypodach, niż do złodzieja, bandziora, czy innego krzywdziciela Polaka.

Cały czas podkreślasz ten aspekt uczuciowy, który - jak rozumiem - dla Ciebie jest szalenie istotny. Mój nacjonalizm nie stoi w sprzeczności z postawą, którą powyżej wyraziłeś. Mnie interesują kwestie polityczne i społeczne, dalekosiężne skutki prowadzenia polityki komspolitycznej, czym to się w praktyce kończy dla całych narodów i jednostek, jak pod pretekstem głoszenia szczytnych haseł inżynierowi społeczni odbierają ludziom wolnośc i tożsamość, aby zrealizować swoje prywatne i nieszczytne cele, jak wynaradawia się ludzi, żeby stworzyc uniwersalnego konsumenta etc.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 12:37, 24 Gru 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
Michał powtarza trywializmy próbując uzasadnić rozumowo swoją wiarę w coś, co jest uzasadniona jak dowolna bzdura.

Michał nie ma takiego celu.
Raczej Michał odkrył w swoim czasie JAK DZIAŁA - NIEZALEŻNIE OD ZASTOSOWANIA I PROBLEMU - jego rozumowanie. Zwyczajnie dostrzegł pewną OGÓLNĄ REGUŁĘ MYŚLENIA, która jest kompletnie niezależna, czy myślimy o gruszkach, kotkach, deskach, teoriach, religiach, błędach, pogodach itp. Po odkryciu tej reguły Michałowi się epistemologiczna układanka jakoś wyklarowała, bo teraz wszystko jest tu opisywane jednym schematem funkcjonalnym myśli. Z grubsza ów schemat można opisać jako:
Etap 1. postrzeganie, czyli zbieranie surowych danych (taki RAW) nie mających jeszcze żadnej interpretacji w rozumowaniu
Etap 2. intuicyjne, nie mające modelu wyszukiwanie w tych wynikach etapu 1 zależności, jeszcze instynktowno, pozarozumowa ich analiza (bo nie mamy na tym etapie jeszcze pojęć), dająca w efekcie jakiś rodzaj przypuszczeń, przeczuć, wstępnych parakoncepcji (nie mających jeszcze postaci pojęciowej), przy jednoczesnym pierwotnym przesiewaniu, wybieraniu hipotez w takiej postaci
Etap 3. Wybór mocą WIARY któregoś z efektów z etapu 2, jako wyróżnionego, jako tego, na którym warto jest się skupić, pociągnąć dalej, uczynić reprezentantem własnych przekonań. W ten sposób zaczynamy TWORZYĆ PIERWSZE (PRE)POJĘCIA i (PRE)KONCEPCJE, które dalej będą używane na kolejnych etapach. Na tym etapie jeszcze nie ma żadnej logiki, bo nie ma sformułowanych pojęć, ale właśnie na tym etapie trzeba stworzyć sobie to, co dalej pojęcia wprowadzi.
Etap 4. Stosowanie w praktyce efektu etapu 3 - a w tym też i różne formy weryfikacji (mniej bądź bardziej ścisłe) tego, w co uwierzyliśmy, dopasowywanie do nowych warunków, testowanie ich użyteczności w kontekście radzenia sobie z wyzwaniami życia.
Etap 5. Porównywanie ze sobą wyników etapu 4, przekształcanie ich, czasem odrzucanie, jako tych, które się nie sprawdziły. Czasem po prostu zapominanie ich.

MIchał po prostu zastanowił się nad tym, odpowiedział na pytanie: skąd bierze się WYRÓŻNIENIE jednych podejść rozumowych, względem ich alternatyw?
Ty ciągle masz to w postaci nie ułożonej, nie umiesz nazwać ani etapów w swoim myśleniu, ani nie jesteś w stanie wydzielić tego, co pochodzi od Ciebie względem tego, co zewnętrzne. Posługujesz się chaotycznie raz intuicją, raz pobranymi (bez zdolności analizy, dlaczego właśnie te) społecznymi wzorcami, memami. Inaczej mówiąc - robisz to, JAK CI TO PRZEZNACZY PRZYPADEK. Dla niepoznaki (przed samym sobą i ludźmi, z którymi dyskutujesz) ubierasz jednak to swoje chaotyczne rozumowanie w nazwy, które by sugerowały, iż jakiś porządek w tym masz - np. używasz nazwy "logika" w odniesieniu do swoich intuicyjnych rozpoznań. Rozgrywasz tę zakręconą grę pozorów przed sobą samym i innymi dyskutantami, aby wybronić sobie pewne założenia światopoglądowe, aby przekonywać do pewnej mocno nieuporządkowanej, funkcjonalnie wadliwej wizji myślenia.
W istocie POPEŁNIASZ DOKŁADNIE TEN SAM BŁĄD, PRZED KTÓRYM RZEKOMO CHCESZ WYBRONIĆ SWOJE ROZUMOWANIE. Popełniasz błąd chaotycznej wiary. To, że wypierasz myślenie o funkcji wiary w rozumowaniu, daje taki efekt, że NIE MASZ NARZĘDZI DIAGNOSTYCZNYCH w myśleniu o swoim myśleniu. Masz stałą ślepą plamkę w obszarze związanym z wiarą, łudząc się, że to czego postrzeganie sobie zablokujesz, po prostu nie wystąpi. Działasz zatem jak dziecko, które zakrywa sobie oczy rączkami, oddzielając się od postrzegania świata, będąc przekonane, że tak zabezpiecza się przed czymś niebezpiecznym. Ty zakrywasz sobie "rączkami postrzegania" aspekt wyboru intuicyjnego, nie mającego jeszcze modelowych uzasadnień (tego opartego o wiarę), a potem jesteś przekonany, że tak się zabezpieczyłeś przed tą złą wiarą. Ale tak jak dziecko zakrywaniem oczu nie jest w stanie powstrzymać zła świata, tak i Ty zakrywaniem sobie w myślach zdolności do postrzegania aspektu wiary, nie powstrzymasz konieczności zastosowania tego aspektu w myśleniu.
Oczywiście możesz z jeszcze większą mocą blokować sobie myślenie o tym, np. przypisywaniem MIchałowi jakiejś intencji. To, że Michał rzekomo ma jakąś intencję w swoim rozumowaniu (a przynajmniej Ty możesz taką intencją Michałowi przypisać) w Twojej argumentacji już kompletnie uwala potrzebę dostrzeżenia, czy wiara występuje w rozumowaniu, czy nie, albo gdzie występuje.
To jest najbardziej zabawny aspekt Twojej nieracjonalności myślenia - argumentowanie intencjami dyskutantów, a nie zależnościami w samym przedmiocie myślenia. Dla Ciebie, to że Michał coś będzie może chciał uzasadnić w kwestii światopoglądowej JEST ARGUMENTEM w kwestii samych omawianych funkcjonalności. :rotfl: :shock:

Twoją argumentację można by z grubsza sparafrazować takim oto obrazkiem: oto ktoś chce ocenić, czy stolarz zrobił dobry stołek. Staje przed tym stołkiem i myśli sobie: ale ten stołek zapewne zostanie użyty do rozwalenia szyby, czyli to jest zły stołek! W ogóle oceniający się nie zajął się cechami stołka, w ogóle nie zastanowił się, jakim celom właściwie miał ten stołek służyć (czy miał być wysoki, czy niski, bardziej obciążony, czy mniej), lecz do oceny wartości stołka WYSTARCZYŁO DOMNIEMANIE, że oto właściciel stołka posłuży się nim w jakimś złym celu.
Wybacz, ale jak obserwuje to Twoje miotanie się z argumentacją, w której domniemania po co rzekomo komuś miałyby być te czy inne argumenty, to mi "ręce i nogi opadają". To, jakie Michał ma intencje w zakresie dalszego użycia aspektu wiary w rozumowaniu przy dyskusji światopoglądowej, dla LOGICZNIE MYŚLĄCEGO dyskutanta powinno w ogóle nie mieć znaczenia! Gdybyś rozumował naprawdę logicznie (czytaj: funkcjonalnie, patrząc jak działają więzy znaczeniowe dla dyskutowanego problemu) to nigdy byś nie użył takiej argumentacji jak "po co to Michałowi dalej jest potrzebne". Jakby Twoje rozumowanie z logiką miało cokolwiek wspólnego, to byś od razu dostrzegł, że argumentujesz czymś, co do rozstrzygania o sprawie ma się totalnie nijak!
Ale tego nie dostrzeżesz...
Bo masz tę ślepą plamkę. :(
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 141 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:38, 24 Gru 2020    Temat postu:

Wuj się teraz nie wypowiada. A jest bardzo potrzebny..
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 141 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:39, 24 Gru 2020    Temat postu:

Wesołych świąt
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 12:47, 24 Gru 2020    Temat postu:

Semele napisał:
Wuj się teraz nie wypowiada. A jest bardzo potrzebny..

dwóch idiotów nie wystarczy ? potrzebny ci trzeci :) ?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 141 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:13, 24 Gru 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Semele napisał:
Wuj się teraz nie wypowiada. A jest bardzo potrzebny..

dwóch idiotów nie wystarczy ? potrzebny ci trzeci :) ?


U mnie juz śpiewają kolędy....
U sąsiadów.
🙂


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 1:46, 25 Gru 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irbisol




Dołączył: 06 Gru 2005
Posty: 14156
Przeczytał: 23 tematy


PostWysłany: Pią 14:08, 25 Gru 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Irbisol napisał:
Michał powtarza trywializmy próbując uzasadnić rozumowo swoją wiarę w coś, co jest uzasadniona jak dowolna bzdura.

Michał nie ma takiego celu.
Raczej Michał odkrył w swoim czasie JAK DZIAŁA - NIEZALEŻNIE OD ZASTOSOWANIA I PROBLEMU - jego rozumowanie. Zwyczajnie dostrzegł pewną OGÓLNĄ REGUŁĘ MYŚLENIA, która jest kompletnie niezależna, czy myślimy o gruszkach, kotkach, deskach, teoriach, religiach, błędach, pogodach itp. Po odkryciu tej reguły Michałowi się epistemologiczna układanka jakoś wyklarowała, bo teraz wszystko jest tu opisywane jednym schematem funkcjonalnym myśli. Z grubsza ów schemat można opisać jako:
Etap 1. postrzeganie, czyli zbieranie surowych danych (taki RAW) nie mających jeszcze żadnej interpretacji w rozumowaniu
Etap 2. intuicyjne, nie mające modelu wyszukiwanie w tych wynikach etapu 1 zależności, jeszcze instynktowno, pozarozumowa ich analiza (bo nie mamy na tym etapie jeszcze pojęć), dająca w efekcie jakiś rodzaj przypuszczeń, przeczuć, wstępnych parakoncepcji (nie mających jeszcze postaci pojęciowej), przy jednoczesnym pierwotnym przesiewaniu, wybieraniu hipotez w takiej postaci
Etap 3. Wybór mocą WIARY któregoś z efektów z etapu 2, jako wyróżnionego

I tu właśnie zrównujesz.

Cytat:
Ty ciągle masz to w postaci nie ułożonej, nie umiesz nazwać ani etapów w swoim myśleniu, ani nie jesteś w stanie wydzielić tego, co pochodzi od Ciebie względem tego, co zewnętrzne. Posługujesz się chaotycznie raz intuicją, raz pobranymi (bez zdolności analizy, dlaczego właśnie te) społecznymi wzorcami, memami. Inaczej mówiąc - robisz to, JAK CI TO PRZEZNACZY PRZYPADEK.

No to dziwny ten przypadek, skoro nie wierzę w pierdolety ze "świętych ksiąg". A powinienem wierzyć i jeszcze przeskakiwać pomiędzy tymi wiarami.

Cytat:
To, że wypierasz myślenie o funkcji wiary w rozumowaniu

Ty wypierasz, co się do ciebie pisze.
Takiego betona jak ty jeszcze nie spotkałem - już nawet do fedora coś dociera.
Ja wypieram funkcję wiary w rozumowaniu? Pewnie dlatego tak bardzo wskazuję na różnice pomiędzy wiarą chodnikową a religijną.

A co do analizowania twoich intencji: cały czas przekonujesz, że JAKAŚ wiara jest niezbędna, ale oczywiście słowem się nie zająkniesz o różnicy pomiędzy wiarą religijną a praktyczną, wynikającą z codziennego życia. Cały czas tylko "uświadamiasz": "wy też wierzycie". Jeszcze się nie zorientowałeś, że Ameryka jest dawno odkryta? Tylko że sam nie odkryłeś, w którym kierunku się znajduje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:36, 25 Gru 2020    Temat postu:

Irbisol napisał:
[ A co do analizowania twoich intencji: cały czas przekonujesz, że JAKAŚ wiara jest niezbędna, ale oczywiście słowem się nie zająkniesz o różnicy pomiędzy wiarą religijną a praktyczną, wynikającą z codziennego życia. Cały czas tylko "uświadamiasz": "wy też wierzycie". Jeszcze się nie zorientowałeś, że Ameryka jest dawno odkryta? Tylko że sam nie odkryłeś, w którym kierunku się znajduje.

To co tu wyżej napisałeś, jest zwyczajnie nieprawdą. Podawałem różnice pomiędzy religią i niereligią. Podawałem je jawnie. Podawałem wręcz KONKRETNIE owe różnice. Podałem ich więcej, niż Ty kiedykolwiek! (Ty właściwie tylko o jednej się konkretnie wypowiadałeś - o aspekcie "pewności/uprawdopodobnienia"). W porównaniu ze mna, w zdolności do wskazania różnic pomiędzy religią, a innymi stwierdzeniami to nawet nie masz co stawać do konkurencji, bo ja O WIELE WIĘKSZĄ ILOŚĆ RÓŻNIC wskazywałem. Wskazywałem te różnice i omawiałem. Potem powtarzałem je, a nawet omawiałem to, iż ISTOTĄ MOJEJ ARGUMENTACJI JEST MÓWIENIE O OWYCH RÓŻNICACH, że na tym właśnie polega moja argumentacja, iż Z RÓŻNIC POMIĘDZY ASPEKTAMI PRAKTYCZNYMI A ŚWIATOPOGLĄDOWYMI WYNIKA NIEPORÓWNYWALNOŚĆ tych aspektów.
Ty to za każdym razem zlewasz równo. Robisz totalny ignor mojej argumentacji, a potem bezczelnie twierdzisz, że ja się "nie zająknę o różnicy". Po prostu piszę jak do ściany.
Podsumowując:
- W kontekście wskazywana różnic pomiędzy wiarą praktyczną, a światopoglądową, to ja jestem górą - bo wskazywałem ich więcej
- - W kontekście wskazywana ZNACZENIA różnic pomiędzy wiarą praktyczną, a światopoglądową, to ja jestem górą - bo to ja piszę, o jakim aspekcie sprawy jest mowa i o co z tego wynika (nieporównywalność owych wiar).
A Ty jesteś IGNORUJĄCYM CO CI SIĘ PISZE demagogiem, który wpiera swoje, pomimo tego, ze WIELOKROTNIE PISAŁEM DOKŁADNIE ODWROTNE RZECZY NIŻ TE, JAKIE MI ZARZUCASZ.
I jak tu z Tobą dyskutować, kiedy Ty w żywe oczy piszesz odwrotnie do tego, co Ci WIELOKROTNIE pisałem?... :shock:

Po to, aby jakoś Twoje bezczelne kłamanie o tym, że uważam wiary "takie same", że "zrównuję" wiary, stworzyłem na swoim blogu specjalny wątek, z moją deklaracją w tym względzie. http://www.sfinia.fora.pl/blog-michal-dyszynski,73/stwierdzenia-dla-irbisola,18105.html
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 16:08, 25 Gru 2020    Temat postu:

Michała intencja się uzewnętrznia. A tak się jej wypierał :D.
Tak Michałku, jesteś górą... piasku, w tej twojej piaskownicy, bo taki jest właśnie poziom twojej fenomenologii.
Może przy odrobinie szczęścia, zgłębisz temat na tyle mocno, że zrozumiesz, o co ci w ogóle chodzi i co do ciebie ludzie, przez tyle czasu, pisali.

Każdy wierzący w magiczne byty rzutujące na jego los, ma głęboko zakorzenioną intencję uwiarygadniania religii, za którą podąża.
Dla racjonalnego człowieka, wiara ma całe spektrum, od w pełni weryfikowalnej, po bezzasadną fantazję. Każdy to wie, każdy z tym żyje. Problemem są teiści, którzy na wyimaginowanym krańcu tego spektrum usytuowali sobie mechanizmy dające niebiańskie efekty. Teraz, żeby nie wyjść na kompletnych debili (również przed samym sobą), ty i tobie podobni, staracie się wypaczyć to spektrum, tak aby zrównać wartość wiary weryfikowalnej, z waszymi wybujałymi fantazjami. Prowadzicie tę batalię, w której jedynym kryterium jakie uznajecie, jest bycie na wyimaginowanej górze.

Jakby to powiedzieć, żebyś zrozumiał...
Zejdź na ziemię.

Dzisiaj mamy 2020 rocznicę narodzin Boga, którego ucieleśnienie okazało się chyba największą porażką w historii ludzkości. Nie tylko przegrał fizycznie, jako człowiek, umierając śmiercią męczeńską, ale i społecznie, jako impuls odnowy judaizmu. Stał się narzędziem w rękach religijnych manipulantów, którzy do dzisiaj nękają ludzkość swoimi ułomnymi interpretacjami jego nauk. Ciężko nie współczuć Jezusowi, biednemu hipisowi, którego spotkała straszna kara. Ciężko też przymykać oko, na kolejne pokolenia manipulantów (teistów), którzy podczepili swój wagonik to niebiańskiej kolejki, w oczekiwaniu wiecznej nagrody w niebie. Ciężko, bo co chwilę wyłażą z tych wagoników i próbują dowieść swojej wyższości, która tak naprawdę, jest poniżającym festiwalem naiwności i zacofania. Ktoś, kto dał się kompletnie ogłupić pustą wiarą, jest ostatnim, który miałby coś do powiedzenia, w kwestiach wiary. Sam toniesz w szambie, a dajesz rady innym, jak nie wdepnąć w gówno.
Wesołych Świąt.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 17:39, 25 Gru 2020    Temat postu:

Banjankri napisał:
Każdy wierzący w magiczne byty rzutujące na jego los, ma głęboko zakorzenioną intencję uwiarygadniania religii, za którą podąża.
Dla racjonalnego człowieka, wiara ma całe spektrum, od w pełni weryfikowalnej, po bezzasadną fantazję. Każdy to wie, każdy z tym żyje. Problemem są teiści, którzy na wyimaginowanym krańcu tego spektrum usytuowali sobie mechanizmy dające niebiańskie efekty. Teraz, żeby nie wyjść na kompletnych debili (również przed samym sobą), ty i tobie podobni, staracie się wypaczyć to spektrum, tak aby zrównać wartość wiary weryfikowalnej, z waszymi wybujałymi fantazjami. Prowadzicie tę batalię, w której jedynym kryterium jakie uznajecie, jest bycie na wyimaginowanej górze.

Są oczywiście błędne pojmowana wiary w religiach, jest bezsensowny rodzaj magicznego myślenia. Jak to w życiu, jak to ze wszystkim, co ma tę cechę, iż dotyczy wielu ludzi - w przypadku religii są to miliardy ludzi. W przypadku ateistów też doszukamy się głupców, kłamców, nawet morderców. W religiach z resztą też są głupcy, kłamcy i mordercy. Jednak z samego faktu, że tego rodzaju przedstawiciele owych światopoglądów, kierunków myślenia, wiar występują, nie wynika żaden wniosek, co do tego, że poglądy głoszone przez te kierunki są mądre, czy głupie, prawdziwe, czy fałszywe.
Tak więc, choć zgodzę się, że w religiach jest reprezentowane podejście, które można by nazwać "głupio-magicznym", to nie zmieni tej postaci rzeczy, że jest i wzrastanie w rozumieniu, są i jak najbardziej cenne poznawczo stwierdzenia, przekazy, opisy.
W szczególności przemyślenie pewnych spraw na sposób religijny pomaga w ułożeniu sobie epistemologii w nienaiwny sposób, czyli bez wypierania tego, że każda możliwa do pomyślenia zasadność dla stwierdzeń zaczyna się od założeń, czyli wiar. Wszak jeśli założeń, nie ma, to nie ma tego czegoś, na czym można by się oprzeć, a więc oprzeć się można jedynie na niczym.
I to bynajmniej nie jest żadne zrównywanie wiar (bo jeszcze NIE ZADALIŚMY PYTANIA o ową równość - jest to osobne pytanie, które według mnie WARTO JEST POSTAWIĆ), lecz zwykłe stwierdzenie faktu, o którym za chwilę nie wolno nam zapomnieć (tak jak to robią właśnie ateiści, którzy - przyciśnięci - może i łaskawie zgodzą się ze stwierdzeniem, że gdzieś te wiary są, jednak już w chwilę po ty stwierdzeniu, gdy potrzebują przycisnąć religię, udają iż teraz to już koniecznie niezbędny jest dowód na wszystko - dowód w ogóle nie biorący się z żadnych założeń, tylko dowód "tak w ogóle - czyli głoszą zaprzeczenia tezy, z którą się rzekomo zgodzili).
Tak to z naszymi ateistami jest, że przyznanie się do tego, że w coś - przynajmniej na start - uwierzyć trzeba jest u nich JEDNORAZOWYM AKTEM, z którego nic nie wynika, a któremu za chwilę można przeczyć na wszelkie możliwe sposoby, domagając się totalnie nielogicznego potraktowania idei uzasadnienia, czyli uzasadnienia bez założeń, jakiegoś upiornego rozumowo uzasadnienia, które jest niejako "samo z siebie" i o założeniach przy nim czynionych nie należy w ogóle wspominać.
Tak to właśnie, najczęściej z ateistami jest - że nie są w stanie KONSEKWENTNIE ROZUMOWAĆ, nie są w stanie przyjąć do wiadomości tego, że skoro się żąda uzasadnień, a do tego przyjmuje się aspekt wiary jako niezbędny start dla każdej procedury uzasadniania, to NIE MA UCIECZKI OD DYCHOTOMII.
- albo się jawnie przyznaje, że dana stwierdzenie jest uzasadnione wiarą, czyli w istotnym stopniu arbitralną (choć nie koniecznie chaotyczną, bo może uzasadnioną w jakiś sposób, jednak nie w pełni ściśle i bez modelu) decyzją uzasadniającego
albo
- TRZEBA WSKAZAĆ ZAŁOŻENIA, z których uzasadnienie wynika.

Opcja, w której ani się nie wskazuje żadnych założeń, ani jednocześnie nie przyznaje się do arbitralności, może być zaklasyfikowana wyłącznie jako mataczenie.
Nie ma takiej opcji, aby coś stwierdzać bez uzasadnienia - BEZ JAWNEGO PODANIA ZAŁOŻEŃ, lecz aby zostało to zewnętrznie uznane za "uzasadnione logiką".
Logika w dyskusji nie jest czymś prywatnym, nie jest czymś, co ktoś sobie ma, tym się posługuje, ale tego nie przedstawi pozostałym. Prywatnie ktoś sobie może być przekonany, że on jest logiczny (i może jest to jakaś jego "wewnętrzna logiczność", lecz postronny nikt nie mający dostępu telepatycznego do umysłu, który tą wewnętrzną logiką się posługuje, nie jest w stanie tego potwierdzić), prywatnie może mieć największe przekonanie o słuszności swojej sprawy, jednak W DYSKUSJI TO SIĘ ABSOLUTNIE NIE LICZY. W dyskusji liczy się JAWNE PODANIE ZAŁOŻEŃ. Albo się je ma i je podaje na tacy, do oceny pozostałych (a wtedy można ewentualnie mówić o jakiejś logice takiego rozumowania), albo - jeśli się założeń nie przedstawia, to pozostaje klasyfikacja "to jest potwierdzenie dokonane w całości w umyśle stwierdzającego daną tezę, czyli w kontekście wymiany informacji arbitralne - arbitralne, bo niedyskutowalne z braku elementów mogących być dyskutowane w gronie".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:10, 25 Gru 2020    Temat postu:

Czyli wszystko co nie jest udowodnione jest arbitralne i wszystko co udowodnione jest arbitralne, bo opiera się na arbitralnych założeniach.
Tak jest, kiedy człowiek Bogiem uczyni rozum. Z perspektywy rozumu wszystko jest arbitralne, bo rozum w oderwaniu od doświadczenia nie potrafi różnicować poszczególnych twierdzeń. Wszystko jest teoretyzowaniem.

Alternatywą jest odwołanie się do czegoś niezależnego i większego od rozumu - doświadczenia: objawienia naturalnego bądź religijnego, źródła oczywistości, które stają się prawdziwym fundamentem dla rozumowania. Uzasadnieniem bez załozeń.

I wiara religijna nie polega na żadnym arbitralnym zakładaniu, tylko objawieniu. To jest szalenie istotne, że fundament sam sie objawia, a nie jest subiektywnie zakładany, bo jeśli jest założony, to należy uzasadnić te założenia, innymi założeniami, następnie uzasadnić te założenia dla założeń i tak bez końca. Do żadnej prawdy w ten sposób się nie dojdzie. Ale jałowo filozofować nikt nikomu nie zabroni...


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Pią 20:11, 25 Gru 2020, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:27, 25 Gru 2020    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Czyli wszystko co nie jest udowodnione jest arbitralne i wszystko co udowodnione jest arbitralne, bo opiera się na arbitralnych założeniach.
Tak jest, kiedy człowiek Bogiem uczyni rozum. Z perspektywy rozumu wszystko jest arbitralne, bo rozum w oderwaniu od doświadczenia nie potrafi różnicować poszczególnych twierdzeń. Wszystko jest teoretyzowaniem.

Alternatywą jest odwołanie się do czegoś niezależnego i większego od rozumu - doświadczenia: objawienia naturalnego bądź religijnego, źródła oczywistości, które stają się prawdziwym fundamentem dla rozumowania. Uzasadnieniem bez załozeń.

I wiara religijna nie polega na żadnym arbitralnym zakładaniu, tylko objawieniu. To jest szalenie istotne, że fundament sam sie objawia, a nie jest subiektywnie zakładany, bo jeśli jest założony, to należy uzasadnić te założenia, innymi założeniami, następnie uzasadnić te założenia dla założeń i tak bez końca. Do żadnej prawdy w ten sposób się nie dojdzie. Ale jałowo filozofować nikt nikomu nie zabroni...

Tu poruszasz wiele rzeczy na raz, a według mnie są one w skomplikowanej zależności.
Po pierwsze nie należy utożsamiać arbitralności (czyli braku uzasadnienia dającego się przedstawić) z błędnością. Arbitralność wcale nie czymś z natury złym. Z punktu widzenia dziecka, któremu się zakazuje wsadzać palce do kontaktu, ten zakaz jest arbitralny. Bo dziecku (odpowiednio małemu) nie tłumaczy się tego, dlaczego prąd 230V jest niebezpieczny, jako że i tak dziecko by nie zrozumiało (zatem dziecku nie da się, w sensownym czasie, PRZEKAZAĆ ZAŁOŻEŃ, z których wynika uzasadnienie). Zatem tłumaczenie pozostaje tu na etapie arbitralności - z przyczyn braku wiedzy po stronie odbiorcy! Jest arbitralność, ale arbitralność uzasadniona sytuacją, dysproporcją rozwoju intelektualnego nadawcy i odbiorcy potencjalnego uzasadnienia.
Inna jest sprawa, gdy naprzeciw siebie staje dwóch względnie równoważnych dyskutantów, o umysłach jakoś tam porównywalnych. Wtedy oczywiście uzasadnienia się już oczekuje jako normę. Choć też może być tak, że akurat ktoś w danej dziedzinie jest po prostu dużo bardziej obeznany, więc tylko podaje efekt, myśląc sobie "ten drugi i tak nie pojmie tych trudnych spraw, do których ja dochodziłem latami, więc on musi się zadowolić moim arbitralnym stwierdzeniem tezy". Ten drugi oczywiście nie musi wiedzieć/wierzyć w to, iż stwierdzający gdzieś tam w głębi skrywa uzasadnienia, jakich nie jest w stanie przedstawić, bo jest za duża różnica wiedzy i rozumienia. Efekt praktyczny jest jednak taki, że przedstawienie tezy będzie formie arbitralnej.
To wcale nie jest zatem tak, że arbitralność oznacza nieuzasadnienie czegoś w ogóle. Arbitralność jest stwierdzeniem nie tyle jakieś braku uzasadnienia w absolutnym sensie (że miałoby go nie być w ogóle) ale BRAKU UZASADNIENIA W DANEJ KOMUNIKACJI, w danym kontekście, z danymi dyskutantami i ich wiedzą.
To, że ktoś przedstawiający tezę arbitralnie (autorytatywnie) może mieć rację, nie jest zatem niczym dziwnym. Nie zmienia to jednak tej postaci rzeczy, iż Z PERSPEKTYWY DRUGIEJ STRONY JEST TO NIEODRÓŻNIALNE OD TEZY ZUPEŁNIE BEZZASADNEJ. Trudno, tak to już jest - nie ma uzasadnienia, to nie ma uzasadnienia, a więc mamy tylko to, co mamy, czyli gołe stwierdzenie, czyli bezzasadność tezy.
Piszę o tym, bo wielu to się jakoś mylnie utożsamia - brak uzasadnienia dla tezy z błędnością owej tezy W OBSZARZE DYSKUTOWALNYM, w tym co "widać na stole".
A ta prawda obiektywna, czy jakoś tam ostateczna?
- O niej jeszcze mniej możemy powiedzieć...
Może być tak, że owa prawda jest w rzeczywistości tak złożona, wymagająca tak skomplikowanego rozumowania, że dopiero za milion lat intensywnie rozwijająca się cywilizacja da nam geniusza, który z pomocą odpowiednich środków technicznych uzasadni tezę, którą aktualnie formułujemy (arbitralnie ją formułujemy). Teraz teza jest arbitralna, bo inna być nie może, ale wcale nie jest fałszywa, a za milion lat będzie uzasadniona...
I tak też może być. :think:


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Pią 20:38, 25 Gru 2020, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 20:37, 25 Gru 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Są oczywiście błędne pojmowana wiary w religiach, jest bezsensowny rodzaj magicznego myślenia. Jak to w życiu, jak to ze wszystkim, co ma tę cechę, iż dotyczy wielu ludzi - w przypadku religii są to miliardy ludzi. W przypadku ateistów też doszukamy się głupców, kłamców, nawet morderców. W religiach z resztą też są głupcy, kłamcy i mordercy. Jednak z samego faktu, że tego rodzaju przedstawiciele owych światopoglądów, kierunków myślenia, wiar występują, nie wynika żaden wniosek, co do tego, że poglądy głoszone przez te kierunki są mądre, czy głupie, prawdziwe, czy fałszywe.

To po jaką cholerę, o tym piszesz?
Cytat:
Tak więc, choć zgodzę się, że w religiach jest reprezentowane podejście, które można by nazwać "głupio-magicznym", to nie zmieni tej postaci rzeczy, że jest i wzrastanie w rozumieniu, są i jak najbardziej cenne poznawczo stwierdzenia, przekazy, opisy.

Cenne, dla kogo? Wzrastanie - w rozumieniu - do czego? Chodzi ci o to, że wierzący zbiera te cenne przekazy i opisy, wzrasta w mądrości, aż zauważy absurd i przestanie wierzyć? Oczywiście, zdarzają się takie przypadki, sam jestem jednym, ale nie wynikają one z żadnej mądrości w wierze zawartej.

Cytat:
W szczególności przemyślenie pewnych spraw na sposób religijny pomaga w ułożeniu sobie epistemologii w nienaiwny sposób, czyli bez wypierania tego, że każda możliwa do pomyślenia zasadność dla stwierdzeń zaczyna się od założeń, czyli wiar. Wszak jeśli założeń, nie ma, to nie ma tego czegoś, na czym można by się oprzeć, a więc oprzeć się można jedynie na niczym.

To jest oczywista nieprawda, wielu rzeczy uczymy się przez doświadczenie, opierasz się o doświadczenie. Nie każde odkrycie miało początkowe założenia. Co do naiwnej epistemologii, to religia jest tutaj najlepszym przykładem.

Cytat:
I to bynajmniej nie jest żadne zrównywanie wiar (bo jeszcze NIE ZADALIŚMY PYTANIA o ową równość - jest to osobne pytanie, które według mnie WARTO JEST POSTAWIĆ), lecz zwykłe stwierdzenie faktu, o którym za chwilę nie wolno nam zapomnieć (tak jak to robią właśnie ateiści, którzy - przyciśnięci - może i łaskawie zgodzą się ze stwierdzeniem, że gdzieś te wiary są, jednak już w chwilę po ty stwierdzeniu, gdy potrzebują przycisnąć religię, udają iż teraz to już koniecznie niezbędny jest dowód na wszystko - dowód w ogóle nie biorący się z żadnych założeń, tylko dowód "tak w ogóle - czyli głoszą zaprzeczenia tezy, z którą się rzekomo zgodzili).

Jak widać powyżej, twoje "fakty" są bezwartościowe, nawet jeśli mocno, w ich prawdziwość, wierzysz.

Cytat:
Tak to z naszymi ateistami jest, że przyznanie się do tego, że w coś - przynajmniej na start - uwierzyć trzeba

Na starcie, to masz doświadczenie, które żadnej wiary nie wymaga. Ateiści opierając się o swoje doświadczenie, robią doświadczenia (zbieżność nazw nieprzypadkowa), z których wyprowadzają wnioski. Teiści natomiast, najpierw wyciągają wnioski, a o doświadczeniach wolą nie rozmawiać. Miałeś kiedyś laborki z religii?

Cytat:
Tak to właśnie, najczęściej z ateistami jest - że nie są w stanie KONSEKWENTNIE ROZUMOWAĆ, nie są w stanie przyjąć do wiadomości tego, że skoro się żąda uzasadnień, a do tego przyjmuje się aspekt wiary jako niezbędny start dla każdej procedury uzasadniania, to NIE MA UCIECZKI OD DYCHOTOMII.

Twój problem polega na tym, że próbujesz przeciwników wciągnąć w swoją grę, opartą o te, uszyte pod tezę, zasady. Kompletnie nie rozumiesz, że brak podstaw jest właśnie kluczowy w ateizmie, który bezpodstawnie niczego nie postuluje. Wszystkie wnioski wyprowadzane są z doświadczenia, a nie z dupy. Wszystkie próby poszukiwania Boga w doświadczeniu, kończą się tak samo, a mianowicie przypisaniem sobie boskości, zrównanie Boga z Ja. Niezależnie od tego, czy to jest hinduizm, chrześcijaństwo, czy islam, mechanizm jest dokładnie taki sam. Gdybyś trochę poczytał, a nie tylko płodził swoje fantazje, to byś wiedział, o czym religie teistyczne są.
Cytat:

Opcja, w której ani się nie wskazuje żadnych założeń, ani jednocześnie nie przyznaje się do arbitralności, może być zaklasyfikowana wyłącznie jako mataczenie.

Ponownie, religie są najlepszym przykładem mataczenia, bo wyciągają bezpodstawne wnioski z kapelusza i nadają im najwyższą wagę.

Cytat:
Nie ma takiej opcji, aby coś stwierdzać bez uzasadnienia - BEZ JAWNEGO PODANIA ZAŁOŻEŃ, lecz aby zostało to zewnętrznie uznane za "uzasadnione logiką".

Logicznie można uzasadnić różne głupoty, jeśli się poczyni odpowiednie założenia. Nas interesują wnioski wyprowadzone logicznie, z doświadczenia . Żaden teizm nie jest logicznie wyprowadzany z doświadczenia. Owszem, mamy systemy teistyczne, oparte o doświadczenie, jak szamanizm, ale one żadnych logicznych wniosków nie wyprowadzają.

Cytat:
Logika w dyskusji nie jest czymś prywatnym, nie jest czymś, co ktoś sobie ma, tym się posługuje, ale tego nie przedstawi pozostałym. Prywatnie ktoś sobie może być przekonany, że on jest logiczny (i może jest to jakaś jego "wewnętrzna logiczność", lecz postronny nikt nie mający dostępu telepatycznego do umysłu, który tą wewnętrzną logiką się posługuje, nie jest w stanie tego potwierdzić), prywatnie może mieć największe przekonanie o słuszności swojej sprawy, jednak W DYSKUSJI TO SIĘ ABSOLUTNIE NIE LICZY. W dyskusji liczy się JAWNE PODANIE ZAŁOŻEŃ.

No to dajesz, wyprowadzasz Boga za pomocą logiki, na podstawie jawnych założeń, które nie są kompletnie wyssane z dupy.
:gitara:


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 20:48, 25 Gru 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:50, 25 Gru 2020    Temat postu:

Banjankri napisał:
Cytat:
Logika w dyskusji nie jest czymś prywatnym, nie jest czymś, co ktoś sobie ma, tym się posługuje, ale tego nie przedstawi pozostałym. Prywatnie ktoś sobie może być przekonany, że on jest logiczny (i może jest to jakaś jego "wewnętrzna logiczność", lecz postronny nikt nie mający dostępu telepatycznego do umysłu, który tą wewnętrzną logiką się posługuje, nie jest w stanie tego potwierdzić), prywatnie może mieć największe przekonanie o słuszności swojej sprawy, jednak W DYSKUSJI TO SIĘ ABSOLUTNIE NIE LICZY. W dyskusji liczy się JAWNE PODANIE ZAŁOŻEŃ.

No to dajesz, wyprowadzasz Boga za pomocą logiki, na podstawie jawnych założeń, które nie są kompletnie wyssane z dupy.
:gitara:

A czy ja gdzieś deklarowałem, że Boga wyprowadzam logicznie z założeń? :shock:
Z tego co pamiętam, raczej deklarowałem tutaj KONIECZNOŚĆ WIARY, czyli właśnie ten drugi tryb, nie mający logicznego, ścisłego uzasadnienia, opierający się o ARBITRALNOŚĆ, wynikającą Z OSOBISTEGO DOŚWIADCZENIA.

Tak, zgadzam się z Tobą co do roli doświadczenia - doceniam je. Ale uważam - tu dopiero jest między nami różnica - że samym doświadczeniem nic się nie zdziała, bo KAŻDE DOŚWIADCZENIE TRZEBA ZINTERPRETOWAĆ.
Ten sam fakt doświadczalny - jabłka spadają z drzew - można ubrać w zupełnie różne uzasadnienia. Jeden dopatrzy się w tym "naturalnego dążenia jabłek do Ziemi" (pogląd starożytnych), inny przekonania o sile fizycznej ciągnącej wszystkie ciała w dół (Galileusz), jeszcze inny o sile, która w ogóle działa pomiędzy wszystkimi ciałami obdarzonymi masą (Newton), a jeszcze inny może z tego dojść do wniosku o tym, że w tym miejscu jest zakrzywienie czasoprzestrzeni (Einstein). Wszyscy MAJĄ DO DYSPOZYCJI TO SAMO DOŚWIADCZENIE.
Podobnie jest wszędzie w około - z tego, że była wojna, jedni wyciągają wniosek, że należy zrobić wszystko, aby do wojen już nie dochodziło, a drudzy, że trzeba wywołać nową wojnę, aby się zemścić za tą wcześniejszą...
I znowu - fakt doświadczalny jest taki sam. Tylko interpretacja się różni.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 21:04, 25 Gru 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
A czy ja gdzieś deklarowałem, że Boga wyprowadzam logicznie z założeń? :shock:
Z tego co pamiętam, raczej deklarowałem tutaj KONIECZNOŚĆ WIARY, czyli właśnie ten drugi tryb, nie mający logicznego, ścisłego uzasadnienia, opierający się o ARBITRALNOŚĆ, wynikającą Z OSOBISTEGO DOŚWIADCZENIA.

Czyli nie potrafisz, masz jedynie wiarę.
"prywatnie może mieć największe przekonanie o słuszności swojej sprawy, jednak W DYSKUSJI TO SIĘ ABSOLUTNIE NIE LICZY. W dyskusji liczy się JAWNE PODANIE ZAŁOŻEŃ"

Jasno z tego wynika, że o bogu dyskutować się nie da, bo wszelkie nieuzasadnione przekonania, nie liczą się absolutnie. Boga znasz od innych, poprzez dyskusję właśnie, a więc przyjąłeś na wiarę coś, co się absolutnie nie liczy. Zamiast się usprawiedliwiać, po prostu zaakceptuj to, co sam napisałeś.

Cytat:
Tak, zgadzam się z Tobą co do roli doświadczenia - doceniam je. Ale uważam - tu dopiero jest między nami różnica - że samym doświadczeniem nic się nie zdziała, bo KAŻDE DOŚWIADCZENIE TRZEBA ZINTERPRETOWAĆ.

A skąd się wzięła interpretacja, jak nie z doświadczenia?

Cytat:
Ten sam fakt doświadczalny - jabłka spadają z drzew - można ubrać w zupełnie różne uzasadnienia. Jeden dopatrzy się w tym "naturalnego dążenia jabłek do Ziemi" (pogląd starożytnych), inny przekonania o sile fizycznej ciągnącej wszystkie ciała w dół (Galileusz), jeszcze inny o sile, która w ogóle działa pomiędzy wszystkimi ciałami obdarzonymi masą (Newton), a jeszcze inny może z tego dojść do wniosku o tym, że w tym miejscu jest zakrzywienie czasoprzestrzeni (Einstein). Wszyscy MAJĄ DO DYSPOZYCJI TO SAMO DOŚWIADCZENIE.
Podobnie jest wszędzie w około - z tego, że była wojna, jedni wyciągają wniosek, że należy zrobić wszystko, aby do wojen już nie dochodziło, a drudzy, że trzeba wywołać nową wojnę, aby się zemścić za tą wcześniejszą...
I znowu - fakt doświadczalny jest taki sam. Tylko interpretacja się różni.

Wiedza absolutna, doskonała prawda, to pojęcia religijne. To co nas interesuje, to nie jedno jedyne, prawdziwe uzasadnienie, a uzasadnienia logiczne, posiadające podstawę w doświadczeniu. Teizm nie należy do tej kategorii, ale twierdzi, że posiada to jedno jedyne uzasadnienie wszystkiego. Szczyt chamstwa. Pewnie dlatego jest takim sukcesem, bo nawet ci, którzy z logicznym myśleniem nie mają specjalnie do czynienia, nie muszą się starać o uzasadnienia, mają jedno doskonałe, którym potrafią wytłumaczyć wszystko.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 21:12, 25 Gru 2020, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 21:10, 25 Gru 2020    Temat postu:

Banjankri napisał:
Wszystkie próby poszukiwania Boga w doświadczeniu, kończą się tak samo, a mianowicie przypisaniem sobie boskości, zrównanie Boga z Ja.


najlepiej to widać w dowodzie św. Anzelma :wink: (abstrahuję od "dyskusji" z MD"

wprowadzenia (dla debili, arbitralne założenia, rozumowanie)

Niech „coś, ponad co nic większego nie można pomyśleć” będzie określeniem Boga, które mniej lub bardziej rozumieją wszyscy ludzie.
Załóżmy teraz, że przedmiot tego określenia istnieje jedynie w umyśle jako idea (przedstawienie).
Jednak istnienie w rzeczywistości jest czymś większym, aniżeli istnienie w samym tylko umyśle.
Zatem na podstawie dokonanego rozróżnienia (3) oraz założenia (2) możemy pomyśleć o czymś jeszcze większym, aniżeli „coś, ponad co nic innego nie możemy pomyśleć”.
Wniosek (4) wypowiada sprzeczność: wszak nie można pomyśleć niczego większego od „czegoś, ponad co nic większego nie możemy pomyśleć”.
Zatem „coś ponad co nic większego nie można pomyśleć” – wbrew założeniu (2) istnieje nie tylko w umyśle, lecz także w rzeczywistości.

wnosiek:

Zatem coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, nie może być jedynie w ludzkim intelekcie i musi istnieć w rzeczywistości.


PS

i może jeszcze św Tomasz, o doświadczeniu

jeśli celowe działanie jest oznaką rozumności, to ład i porządek w działaniu bytów nieożywionych, lub pozbawionych poznania, świadczą o istnieniu Boga, kierującego światem nieożywionym. (łac. ex gubernatione rerum)


z tym, że te "dowody" to faktycznie definicje pojęcia Bóg .... a czemu ono służy poza udowadnianiem jego istnienia bądź nie to inna sprawa .....


Ostatnio zmieniony przez lucek dnia Pią 21:18, 25 Gru 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:15, 25 Gru 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

Tu poruszasz wiele rzeczy na raz, a według mnie są one w skomplikowanej zależności.
Po pierwsze nie należy utożsamiać arbitralności (czyli braku uzasadnienia dającego się przedstawić) z błędnością

Dla mnie arbitralność oznacza uznaniowość, subiektywizm jako alternatywa dla tego co się obiektywnie/naturalnie (w doświadczeniu/objawieniu) narzuca. Jeśli używasz tego pojęcia w innym sensie, to mój zarzut możesz zignorować.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 21:19, 25 Gru 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Banjankri napisał:
Wszystkie próby poszukiwania Boga w doświadczeniu, kończą się tak samo, a mianowicie przypisaniem sobie boskości, zrównanie Boga z Ja.


najlepiej to widać w dowodzie św. Anzelma :wink: (abstrahuję od "dyskusji" z MD"

wprowadzenia (dla debili, arbitralne założenia, rozumowanie)

Niech „coś, ponad co nic większego nie można pomyśleć” będzie określeniem Boga, które mniej lub bardziej rozumieją wszyscy ludzie.
Załóżmy teraz, że przedmiot tego określenia istnieje jedynie w umyśle jako idea (przedstawienie).
Jednak istnienie w rzeczywistości jest czymś większym, aniżeli istnienie w samym tylko umyśle.
Zatem na podstawie dokonanego rozróżnienia (3) oraz założenia (2) możemy pomyśleć o czymś jeszcze większym, aniżeli „coś, ponad co nic innego nie możemy pomyśleć”.
Wniosek (4) wypowiada sprzeczność: wszak nie można pomyśleć niczego większego od „czegoś, ponad co nic większego nie możemy pomyśleć”.
Zatem „coś ponad co nic większego nie można pomyśleć” – wbrew założeniu (2) istnieje nie tylko w umyśle, lecz także w rzeczywistości.

wnosiek:

Zatem coś, ponad co nic większego nie może być pomyślane, nie może być jedynie w ludzkim intelekcie i musi istnieć w rzeczywistości.

To jest szukanie Boga w rozumie, nie w doświadczeniu. Gdyby Boga można było wyprowadzić z rozumu, o tym byłaby dobra nowina. Było za to wiele doświadczeń poetycko opisywanych. Nie słuchamy tego, co nam mówią religianci, a patrzymy na efekty ich praktyk.


Ostatnio zmieniony przez Banjankri dnia Pią 21:21, 25 Gru 2020, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31321
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 21:26, 25 Gru 2020    Temat postu:

towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Tu poruszasz wiele rzeczy na raz, a według mnie są one w skomplikowanej zależności.
Po pierwsze nie należy utożsamiać arbitralności (czyli braku uzasadnienia dającego się przedstawić) z błędnością

Dla mnie arbitralność oznacza uznaniowość, subiektywizm jako alternatywa dla tego co się obiektywnie/naturalnie (w doświadczeniu/objawieniu) narzuca. Jeśli używasz tego pojęcia w innym sensie, to mój zarzut możesz zignorować.

Zaciekawiłaś mnie swoich - chyba niestandardowym - pojęciem subiektywizmu, jako alternatywy naturalności. W moim odbiorze naturalność jest raczej bliższa subiektywizmu niż obiektywizm. Wygląda na to, że niemal przeciwnie traktujemy te pojęcia.
Ale to chyba problem na osobną dyskusję, bo jest tak niezwykły, nowy w tym kontekście. Przyznam, że...
ORYGINAŁ z Ciebie. :brawo:
Może warto byłoby zrobić wątek, który by się zajął:
- definicją naturalności
a w tym kontekście pojęciami obiektywizmu i subiektywizmu. :think:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 21:27, 25 Gru 2020    Temat postu:

Banjankri napisał:
To jest szukanie Boga w rozumie, nie w doświadczeniu.


odnosiłem się do twojego stwierdzenia że próby zdefiniowani boga sprowadzają się do "ja",

a w ps dodałem fragment dowodu św Tomasz św Tomasz odnoszący się do doświadczenia :wink:


a w ogóle od siebie dodam, że Bóg jest najpierwotniejszym doświadczeniem człowieka - prawdą "obiektywną" :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 15 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 21:53, 25 Gru 2020    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
towarzyski.pelikan napisał:
Michał Dyszyński napisał:

Tu poruszasz wiele rzeczy na raz, a według mnie są one w skomplikowanej zależności.
Po pierwsze nie należy utożsamiać arbitralności (czyli braku uzasadnienia dającego się przedstawić) z błędnością

Dla mnie arbitralność oznacza uznaniowość, subiektywizm jako alternatywa dla tego co się obiektywnie/naturalnie (w doświadczeniu/objawieniu) narzuca. Jeśli używasz tego pojęcia w innym sensie, to mój zarzut możesz zignorować.

Zaciekawiłaś mnie swoich - chyba niestandardowym - pojęciem subiektywizmu, jako alternatywy naturalności.

Nie ma tu nic niestandardowego ani oryginalnego, naturalność jako obiektywizm występuje choćby w pojęciu "prawa naturalnego", które np. w chrześcijaństwie łączy się z porządkiem ustanowionym przez Boga. Prawo naturalne jest czymś co się odkrywa a nie uznaniowo ustanawia w ramach umowy społecznej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 22:01, 25 Gru 2020    Temat postu:

lucek napisał:
a w ogóle od siebie dodam, że Bóg jest najpierwotniejszym doświadczeniem człowieka - prawdą "obiektywną" :wink:

A religia to machina żerująca na tej nostalgii.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 22:16, 25 Gru 2020    Temat postu:

Banjankri napisał:
A religia to machina żerująca na tej nostalgii.


sam nie wiem, to byłoby zbyt banalne :wink: ..... raczej, każdy ma takiego boga na jakiego sobie zasłużył .... i jak powiedział Abp Jędraszewski, "Ateizm odbiera prawdę. Bierze się z braku wiedzy, nie z jej nadmiaru" :)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Banjankri




Dołączył: 17 Kwi 2012
Posty: 5344
Przeczytał: 34 tematy


PostWysłany: Pią 22:21, 25 Gru 2020    Temat postu:

lucek napisał:
Banjankri napisał:
A religia to machina żerująca na tej nostalgii.


sam nie wiem, to byłoby zbyt banalne :wink: ..... raczej, każdy ma takiego boga na jakiego sobie zasłużył .... i jak powiedział Abp Jędraszewski, "Ateizm odbiera prawdę. Bierze się z braku wiedzy, nie z jej nadmiaru" :)

Gdyby dziadek tylko znał ten brak...Całe życie poświęcić Bogu, a zarazem gardzić nim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lucek




Dołączył: 18 Lut 2011
Posty: 8320
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Pią 22:28, 25 Gru 2020    Temat postu:

Cytat:
Gdyby dziadek tylko znał ten brak...Całe życie poświęcić Bogu, a zarazem gardzić nim.

myślę, że przynajmniej odróżnia teizm od religijności :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Rozbieranie irracjonalizmu Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 12, 13, 14  Następny
Strona 2 z 14

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin