Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Jak zrozumieć drugiego człowieka?
Idź do strony Poprzedni  1, 2
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Świat ożywiony
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37554
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:12, 11 Paź 2025    Temat postu:

Jeszcze postanowiłem opatrzeć przykładem to, co napisałem tutaj
[quote=”MD”]„Nieomylność” jest pustym słowem w kontekście zrozumienia tego, że prawda jest drogą. Jeżeli by nawet nam powiedziano o jakiejś frazie „ta fraza … jest nieomylna”, to co CO REALNIE MOŻEMY Z TYM ZROBIĆ?…
Nawet mając najsilniejszą intencję podążenie za tym, co sugestia nieomylności nam podpowiada, to CO?…
- Co konkretnie z tego by wynikało?
- Jakiej naszej konkretnej reakcji/odczucia ma być więcej, a jakiej może mniej?…
Czym się by DALEJ W NASZYM ŻYCIU różniło zastosowanie jakiejś frazy, do której doczepiliśmy status „nieomylna”, w stosunku do frazy, która tego statusu nie dostała?…
- Czy fraza „nieomylna” robi się bardziej zrozumiała?
- Czy frazę „nieomylną” po dowiedzeniu się, że taka ona właśnie jest, będziemy w stanie lepiej zastosować w naszym życiu?…
Myślę, że odpowiedzią na to będzie: zapewne NIC TO NIE ZMIENI, że ktoś stwierdził frazy „nieomylność”. A właściwie to prędzej coś popsuje, niż poprawi, bo i tak nie wiemy przecież, W KTÓRĄ STRONĘ SKIEROWAĆ DALSZE POCZYNANIA z frazą, której zrozumienie mamy takie, jakie mieliśmy[/quote]
Przykład zilustruje to, jak dodanie atrybutu „nieomylny” do przekazu w istocie stwarza tylko wielki problem interpretacyjny. Przykład już kiedyś podawałem, ale może coś dorzucę w komentarzu.
Weźmy proste zdanie: dzisiaj jest sobota.
Większość ludzi po usłyszeniu tego zdania nie będzie miała problemu ze zorientowaniem się, o co chodziło temu, kto komunikat tworzył – informuje o aktualnym dniu tygodnia.
Ale teraz zróbmy sobie mentalny eksperyment i wyobraźmy sobie, że postawiono nas w sytuacji, gdy wygłoszono nam dokładnie to samo zdanie „dzisiaj jest sobota.”, jednak dorzucono tu jako ważny i niezbywalny atrybut nieomylności do owego zdania, czy teraz mamy: „W SPOSÓB NIEOMYLNY dzisiaj jest sobota.”. Co sobie o takim postawieniu sprawy pomyśleć?…
Ja przyznam, że moim pierwszym odczuciem byłoby: to znaczy, że „dzisiaj jest sobota” jakoś tak bardziej… A skoro jest to nieomylne, to może i jutro też będzie sobota?… No bo przecież skoro komunikat jest „nieomylny”, to też i w innych strefach czasowych musi obowiązywać, czyli tam też „jest sobota”, czyli jak do mnie dojdzie ten punkt górowania Słońca na niebie, gdy miałaby być niedziela, to jednak będzie wciąż sobota… W końcu COŚ TRZEBA ZROBIĆ z tym dodatkowym atrybutem nieomylności zdania, przecież ono nie może teraz znaczyć to, co by zawsze znaczyło…
A może ta sobota, dzisiaj – taka nieomylna – jest jakąś „sobotą bardziej”?… Może taka sobota nieomylnie stwierdzana, jest jakąś sobotą absolutną, rozpoczynającą nowy okres w dziejach?…
- W sumie nie wiem, co mam tu myśleć, ale ten dodatek do przekazu atrybutu „nieomylność” wywołuje (przynajmniej we mnie) jakiś rodzaj niepewności, może wątpienia w normalne swoje moce odczytywania sensu. Bo skoro normalnie odczytuję komunikaty tak, jak mi to intuicja podpowiada, a tu się pojawia komunikat z extra atrybutem, to przecież muszę tu coś chyba dodać, coś zmienić, coś potraktować w nietypowy sposób…
Tak mi moja intuicja podpowiada. Ale PRZECIEŻ NIE WIEM, co ten atrybut nieomylności ma z moim zrozumieniem zrobić! Gdy zacznę te moje akrobacje mentalne dodawania sensów z powodu tego atrybutu wyczyniać, to równie dobrze mogę popsuć rozumienie sensu.
W Ewangelii Mateusza 5 mamy tekst: (33) Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. (34) A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie - ani na niebo, bo jest tronem Bożym; (35) ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.
Tu jest mowa o przysięganiu – aby przysięgą NIE DODAWAĆ PRZEKAZOWI FORMY NADZNACZENIA. Wg mnie to jest dokładnie ten sam motyw, co dorzucanie tekstowi nieomylności – jest tu próba wzmacniania znaczenia dodatkowo. Umysł człowieka jednak nie wie przecież jako owego wzmocnienia sensownie dokonać. Umysł ten, postawiony przed zadaniem „to teraz zrób z normalnie zrozumiałego dla ciebie sensu, jakiś supersens, bo nieomylny sens” zacznie po prostu „cudować”, pogrąży się w fantazjowaniu bez drogowskazu, zacznie się „wiercić bez celu”. Biblia czytana jako po prostu tekst – będzie jakoś tam zrozumiała. Biblia czytana jako „tekst nieomylny” staje się już czymś dziwacznym, abstrakcyjnym, staje się w odbiorze „nie wiadomo czym”, albo staje się tekstem bardziej do wyrażania mu czci, niż do korzystania z niego w rozumowaniach.
Umysł człowieka nie ma doświadczenia z przekazami nieomylnymi. Mamy doświadczenie z tekstami normalnymi – stosujemy dla nich standardowe metody dociekania sensów, korekty ewentualnych błędów interpretacji, omijania pułapek w rozumowaniu. Podanie tekstu (dowolnego! Oczywiście nie dotyczy to w jakiś ekskluzywny sposób tylko Biblii) z atrybutem „to jest nieomylne” prędzej odseparuje ten tekst od człowieka, uczyni jego odczyt sztucznie wątpliwym, niejasnym. Biblia też będzie temu podlegała „Biblia po prostu jako tekst” jest interpretowalna lepiej albo gorzej, ale jakoś tam będzie zrozumiała. Jednak „Biblia jako tekst nieomylny” jest dla umysłu czymś, z czym ten umysł de facto nie wie, co czynić. A jak ktoś nie wie, co czynić, to się od tego separuje, albo (nie wszystkie, ale część osób taka ma) zaczyna wszystko udziwniać, zaczyna tworzyć oszołomskie tego interpretacje.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16310
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 21:47, 11 Paź 2025    Temat postu:

Obalamy kolejne manipulacje i głupoty wypisywane przez Dyszyńskiego w temacie Biblii

Michał Dyszyński napisał:
„Nieomylność” jest pustym słowem w kontekście zrozumienia tego, że prawda jest drogą. Jeżeli by nawet nam powiedziano o jakiejś frazie „ta fraza … jest nieomylna”, to co CO REALNIE MOŻEMY Z TYM ZROBIĆ?…


Twierdzisz, że „nieomylność” jako kategoria w odniesieniu do frazy jest pusta — to nie przypadek, że akurat ten termin cię irytuje, ponieważ gdy się go przyjmie, to zaburza twoją swobodę reinterpretacji. Jeśli Pismo jest nieomylne, to musi być w pełni wiarygodne — a to ogranicza twoje pole manewru. Tak więc atakujesz pojęcie, próbując je ośmieszyć jako bezużyteczne. Ale w rzeczywistości: nieomylność to nie slogan, to gwarancja, że tam, gdzie Biblia mówi, nie można mówić „błąd”. Bez tego pojęcia Pismo traci autorytet: skoro można dopuścić błąd, to dlaczego akurat to, co ci nie pasuje, nie mogłoby być „błędne”? Twoje podważanie „co realnie z tego wynika” to próba unieważnienia kategorią „praktyczne nic” — ale to fałsz, bo jeśli coś jest nieomylne, to wymaga podporządkowania, a nie arbitralnej selekcji

Michał Dyszyński napisał:
Nawet mając najsilniejszą intencję podążenie za tym, co sugestia nieomylności nam podpowiada, to CO?…


Ty tu już zakładasz z góry, że sugestia „nieomylności” nic nie podpowiada, albo że podpowiada tyle, co fraza zwykła. Ale to zakładanie musi zostać wykazane — nie możesz zacząć od tego, że „nie widzę różnicy”, a potem na tej podstawie odrzucać kategorię. Prawidłowe podejście to uznać zasadę nieomylności i dopuścić, że ona ma konsekwencje, po czym pokazać, jakie to konsekwencje — a nie z góry zakładać, że „nie daje nic”

Michał Dyszyński napisał:
Co konkretnie z tego by wynikało? Jakiej naszej konkretnej reakcji/odczucia ma być więcej, a jakiej może mniej? Czym się by DALEJ W NASZYM ŻYCIU różniło zastosowanie jakiejś frazy, do której doczepiliśmy status „nieomylna”, w stosunku do frazy, która tego statusu nie dostała?


Po pierwsze: nie chodzi o „reakcję/odczucie” — to ty, z twoim podejściem, obniżasz sprawę prawdy do psychologii. Nieomylność nie jest kategorią emocjonalną, lecz ontologiczną i poznawczą: jeśli autor natchniony nie mylił się, to musimy traktować jego słowa jako godne zaufania, nie podlegające arbitralnej korekcie. Gdyby fraza „nieomylna” nic nie zmieniała względem frazy „dowolna”, to byłaby zbędna; ale w teologii i egzegezie ona zmienia wszystko — oznacza, że nie można ją odrzucić, zrelatywizować ani poddać w wątpliwość w tym, co autor naprawdę chciał powiedzieć. Twoje pytanie „czym by się różniło” zakłada interpretacyjny relatywizm, który sam starasz się narzucić

Michał Dyszyński napisał:
„dzisiaj jest sobota.” … dorzucono tu jako ważny i niezbywalny atrybut nieomylności do owego zdania, … „W SPOSÓB NIEOMYLNY dzisiaj jest sobota.” … w innych strefach czasowych musi obowiązywać … może taka sobota nieomylnie stwierdzana, jest jakąś sobotą bardziej? … Co sobie o takim postawieniu sprawy pomyśleć?…


To żenujące uproszczenie i zwodnicza analogia. Nieomylność w Pismie nie oznacza, że zdanie „dzisiaj jest sobota” – jeśli ktoś by je wypowiedział – musi stać się absurdalnym bytem o randze kosmicznej soboty nadrzędnej. Twój eksperyment mentalny miesza warstwy: traktujesz nieomylność jak magiczną etykietę, która przekształca zwykłe zdanie w metafizyczny monument. Ale to nie tak. Nieomylność oznacza: jeśli Pismo mówi coś mającego znaczenie dla wiary lub moralności, to w tym, co mówi, nie może być błędu. Nie twierdzi się, że każde stwierdzenie czasowo‑konkretne musi być „absolutne” w każdym możliwym sensie. Twoja analogia jest tandetna i pokazuje tylko, że chcesz wyśmiać termin, zamiast go zrozumieć. Ale skoro Biblia nie jest zwykłym zdaniem „dzisiaj jest sobota”, twoje uproszczenie nie trafia w sedno

Michał Dyszyński napisał:
ten dodatek do przekazu atrybutu „nieomylności” wywołuje (przynajmniej we mnie) jakiś rodzaj niepewności, może wątpienia w normalne swoje moce odczytywania sensu.


To, że u ciebie wywołuje niepewność — ciesz się: to znak, że coś ważnego stoi przed tobą jako wyzwanie. Ale zamiast uciekać w relatywizm, musisz zadać sobie trud, by uzyskać jasne kryteria. Twój postulat, że nieomylność paraliżuje umysł, to strategia obronna: skoro nie chcesz być ograniczony, mówisz, że żaden człowiek by sobie z tym nie poradził. Ale ci, którzy wiernie trzymają się doktryny, radzą sobie — bo nieomylność nie oznacza, że umysł przestaje działać; oznacza, że interpretacja musi być wiernością, a nie improwizacją

Michał Dyszyński napisał:
W Ewangelii Mateusza 5 … (36) Ani na swoją głowę nie przysięgaj … (37) Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi. … wg mnie to jest dokładnie ten sam motyw, co dorzucanie tekstowi nieomylności – jest tu próba wzmacniania znaczenia dodatkowo.


To kompletnie nie rozumiesz funkcji tekstu biblijnego i zasad komunikacji Boga. Wzywasz do prostoty mowy „tak – nie”, a sam wkładasz do Biblii twoją koncepcję, że „nieomylność” jest „dodawaniem nadto”, jak jakaś ozdobna flaga. Ale to, co ty nazywasz „dodawaniem” — nieomylność — to nie jest ozdoba, tylko konstytutywny atrybut Pisma, jeśli przyjmujesz, że Bóg objawia prawdę. Tekst, który nieomylności się domaga, nie jest „wzmacnianiem” w stylu reklamy produktu, ale stwierdzeniem, że tam, gdzie przemawia Bóg, błąd nie może być obecny. Twoje utożsamianie z „przysięganiem nadto” to chwyt erystyczny — próbujesz zdeprecjonować nawet samo pojęcie przez skojarzenie z zakazem nadprzysięgania. To intelektualnie nieuczciwe

Michał Dyszyński napisał:
Biblia czytana jako „tekst nieomylny” staje się już czymś dziwacznym, abstrakcyjnym … Biblia jako tekst nieomylny jest dla umysłu czymś, z czym … nie wie, co czynić … zaczyna wszystko udziwniać, tworzyć oszołomskie interpretacje.


To, że ty przewidujesz chaos, nic nie znaczy. To twoja prognoza, twoja obawa — ale nie dowód. Twierdzisz: „jeśli ktoś powie, że tekst jest nieomylny, to umysł zacznie wariować i interpretować oszołomiście”. To strach retoryczny, a nie argument. Jeśli ktoś tak postępuje — to właśnie dlatego, że **odrzucił zasady egzegezy, tradycji, kryteria wierności**, a nie dlatego, że tekst jest „nieomylny”. To nieomylność nie każe wariować — każe być wiernym autorowi. Udział w Tradycji, kryteria Ojców, Magisterium Kościoła — to są drogowskazy, które zapobiegają temu, co ty nazywasz „udziwnianiem”. A fakty są takie: Kościół od wieków interpretuje Pismo — i robi to w sposób spójny, mimo że ogłasza jego nieomylność. To, że ty boisz się tej odpowiedzialności, nie znaczy, że pojęcie ma się poddać twoim lękom

Ty natomiast traktujesz „nieomylność” jak fantasmagorię, a nie jako zasadniczy atrybut Słowa Bożego. To nie jest podejście intelektualne — to ucieczka


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Sob 22:07, 11 Paź 2025, w całości zmieniany 11 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3430
Przeczytał: 77 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:40, 12 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
W ogóle idea nieomylności wg mnie jest poroniona, wręcz idiotyczna, prowadząca umysł na manowce. To, że się ją lansuje wg mnie świadczy co najwyżej o braku (chęci) wglądu, co właściwie dalej odbiorca miałby z takim „mentalnym koniem trojańskim w rozumienie” uczynić.


Przeczytałem całość, ale całości nie cytuję. Bardzo odważne i dojrzałe rozważania. W chrześcijaństwie faktycznie, głosi się nieomylność Pisma Świętego, ale co konkretnie miałoby to znaczyć? Przecież widzimy, jak Biblia podlega różnym interpretacjom, że można różnie odczytywać jej przesłanie, a dodatkowo ludzie, którzy ją pisali wczytali w tekst swoje kulturowe, umyslowe ograniczenia i rozumienia, i swoją duchową dojrzałość. Tak sobie myślę, że pewnie atrybut nieomylności dodaje się, by podkreślić wyjątkowość Biblii na tle innych dzieł pisanych i że nie wolno jej kwestionować. :think:


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 20:42, 12 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37554
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:51, 12 Paź 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
W ogóle idea nieomylności wg mnie jest poroniona, wręcz idiotyczna, prowadząca umysł na manowce. To, że się ją lansuje wg mnie świadczy co najwyżej o braku (chęci) wglądu, co właściwie dalej odbiorca miałby z takim „mentalnym koniem trojańskim w rozumienie” uczynić.


Przeczytałem całość, ale całości nie cytuję. Bardzo odważne i dojrzałe rozważania. W chrześcijaństwie faktycznie, głosi się nieomylność Pisma Świętego, ale co konkretnie miałoby to znaczyć? Przecież widzimy, jak Biblia podlega różnym interpretacjom, że można różnie odczytywać jej przesłanie, a dodatkowo ludzie, którzy ją pisali wczytali w tekst swoje kulturowe, umyslowe ograniczenia i rozumienia, i swoją duchową dojrzałość. Tak sobie myślę, że pewnie atrybut nieomylności dodaje się, by podkreślić wyjątkowość Biblii na tle innych dzieł pisanych i że nie wolno jej kwestionować. :think:

Problem jest w tym, że
samo myślenie jest naprzemiennym kwestionowaniem i przekonywaniem się, które z owych zakwestionowań okazuje się być zasadne, a które nie.
Twardy postulat "nie kwestionować" (roboczo) oznacza de facto NIE MYŚLEĆ, NIE INTERESOWAĆ SIĘ sprawą. Każde zrozumienie czegokolwiek (!) jest formą POSZUKIWANIA RÓWNOWAGI POMIĘDZY TYM, CO OWO COŚ KWESTIONUJE, A TYM, CO JE POTWIERDZA.

Postulat niekwestionowania dowolnej tezy jest de facto postulatem mentalnego zignorowania jej. Postulat niekwestionowania wielkiej prawdy wiary w realnej realizacji oznacza, iż nie wolno sobie o tej prawdzie w ogóle "myśleć", dopasowując ją do okoliczności myśli i życia, bo każde takie dopasowanie (które by mogło wyjaśnić jak tę prawdę zastosować np. w konkretnej sytuacji) będzie już forma zakwestionowania zakresu, dokąd owa prawda zastosowanie swoje ma, a gdzie już np. obowiązuje inna wielka prawda wiary.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 20:57, 12 Paź 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16310
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 3:05, 13 Paź 2025    Temat postu:

Katolikus napisał:
Przeczytałem całość, ale całości nie cytuję. Bardzo odważne i dojrzałe rozważania.


Nie, to nie są ani „odważne”, ani „dojrzałe” rozważania. To klasyczny przykład duchowej pychy, która stawia własny osąd nad depozyt wiary. Odważny był św. Atanazy, gdy przeciwstawił się herezji ariańskiej w obronie bóstwa Chrystusa. Dojrzały był św. Tomasz z Akwinu, gdy podporządkował swój wielki intelekt pokorze wobec Objawienia. Ty zaś uprawiasz duchową anarchię, maskując brak wiary pod intelektualną pozą

Katolikus napisał:
W chrześcijaństwie faktycznie, głosi się nieomylność Pisma Świętego, ale co konkretnie miałoby to znaczyć?


To ma znaczyć dokładnie to, co głosi Kościół: że Pismo Święte, jako Słowo Boże spisane pod natchnieniem Ducha Świętego, jest wolne od błędu w całości i w każdej części, i że zawiera całą prawdę, jakiej Bóg chciał nas nauczyć dla naszego zbawienia. „Całe Pismo przez Boga jest natchnione” (2 Tm 3,16), a nie tylko jego „duchowe przesłanie” czy „ogólny sens”. Bóg nie jest autorem błędu – to fundament wiary katolickiej

To nie jest pole semantycznej zabawy. Dei Verbum mówi jednoznacznie: „Trzeba przyznać, że księgi Pisma nauczają mocno, wiernie i bez błędu tej prawdy, jakiej Bóg chciał”. Nie „prawd o charakterze moralnym” ani „subiektywnie ważnych idei”. Bez błędu. Jeśli masz z tym problem, to nie masz problemu z interpretacją – masz problem z wiarą

Katolikus napisał:
Przecież widzimy, jak Biblia podlega różnym interpretacjom, że można różnie odczytywać jej przesłanie,


Interpretacje mogą się różnić – ale prawda objawiona nie podlega negocjacji. To, że ludzie odczytują Pismo Święte błędnie, nie znaczy, że ono samo jest niepewne. Problem nie leży w Piśmie, lecz w człowieku. „Zbłądziliście, nie znając Pism ani mocy Bożej” (Mt 22,29) – mówi Jezus. I to właśnie robisz: nie znasz Pism, więc z nich szydzisz. Kościół nie zostawił interpretacji Pisma na pastwę indywidualnych emocji i spekulacji – dał nam Urząd Nauczycielski, który sam Chrystus ustanowił, mówiąc: „Kto was słucha, Mnie słucha” (Łk 10,16)

Nieomylność nie oznacza, że każdy może sobie sam zinterpretować Biblię bez błędu – oznacza, że tekst sam w sobie jest wolny od błędu, a jego autorytatywna interpretacja przynależy Kościołowi. Taki jest sens słów św. Piotra: „To przede wszystkim miejcie na uwadze, że żadne proroctwo Pisma nie jest dla prywatnego wyjaśnienia” (2 P 1,20)

Katolikus napisał:
a dodatkowo ludzie, którzy ją pisali wczytali w tekst swoje kulturowe, umyslowe ograniczenia i rozumienia, i swoją duchową dojrzałość.


I tu właśnie wchodzisz w pole herezji modernistycznej, w której człowiek – nie Bóg – staje się autorem Objawienia. To nie człowiek „wczytywał”, tylko Duch Święty natchnął: „Nikt sam z siebie nie może powiedzieć: ‘Panem jest Jezus’, jak tylko w Duchu Świętym” (1 Kor 12,3). A skoro Duch Święty jest autorem Pisma, to nie można mówić o „błędach kulturowych” ani „niedojrzałości” – bo oznaczałoby to, że Duch Święty nie wiedział, co robi. A to bluźnierstwo

Oczywiście, autorzy natchnieni pisali w swoim języku, w swoim stylu, w swoich realiach – ale właśnie dlatego Kościół od wieków uczy, że Bóg tak cudownie posługuje się ludzkimi narzędziami, iż jednocześnie zachowuje ich wolność, ale nie dopuszcza błędu. „Natchnieni autorzy pisali to, co Bóg chciał, i tylko to” – tak mówi Dei Verbum, tak naucza Katechizm, tak wierzy Kościół. A ty jesteś z tym wszystkim sprzeczny i jednocześnie uważając się za "katolika" tkwisz w mentalnej schizofrenii

Katolikus napisał:
Tak sobie myślę, że pewnie atrybut nieomylności dodaje się, by podkreślić wyjątkowość Biblii na tle innych dzieł pisanych i że nie wolno jej kwestionować. :think:


„Tak sobie myślę” – i właśnie tu jest sedno. Zamiast słuchać Kościoła, który „jest filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15), ty „sobie myślisz”. A Pismo Święte to nie literacka ciekawostka ani duchowy artefakt, ale żywe Słowo Boga, które nie może zawierać błędu, bo jego autorem jest Sam Prawdomówny Bóg (por. Tt 1,2). Nieomylność nie została „dodana” dla „efektu” – została ogłoszona jako dogmat, bo tego wymagała wiara

To nie Kościół przypisuje Biblii nieomylność po to, by ją wywyższyć ponad inne księgi. To Bóg sam objawił, że Jego słowo jest prawdą: „Poświęć ich w prawdzie. Słowo Twoje jest prawdą” (J 17,17). „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą” (Mt 24,35)

I tak, katolikowi nie wolno kwestionować Pisma Świętego, bo kto je kwestionuje, ten kwestionuje samego Boga. Kościół nie pozwala na dowolność w tej sprawie. Twój sceptycyzm nie jest oznaką dojrzałości, tylko duchowej degeneracji. Nie masz prawa podważać autorytetu Pisma, jeśli chcesz nazywać się katolikiem. „Jeśli Kościoła nie posłucha – niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). A Kościół naucza jasno: Biblia jest natchniona i nieomylna w całości. A ty jesteś w sprzeczności z tym nauczaniem, tkwiąc w schizofrenii

Michał Dyszyński napisał:
Problem jest w tym, że samo myślenie jest naprzemiennym kwestionowaniem i przekonywaniem się, które z owych zakwestionowań okazuje się być zasadne, a które nie.


Twoja próba sprowadzenia wiary i Pisma Świętego do poziomu subiektywnego „kwestionowania” i „przekonywania się” to właśnie najprostszy sposób na zanegowanie autorytetu Objawienia. Myślenie, owszem, jest ważne, ale w chrześcijaństwie myślenie jest podporządkowane prawdzie objawionej, a nie jej przeciwstawianiu. Jak mówi św. Paweł: „Nie pozwól, aby ktokolwiek cię zwiódł słowami pustej i zwodniczej filozofii” (Kol 2,8). Myślenie bez wiary i posłuszeństwa to droga do pychy i herezji

Michał Dyszyński napisał:
Twardy postulat "nie kwestionować" (roboczo) oznacza de facto NIE MYŚLEĆ, NIE INTERESOWAĆ SIĘ sprawą.


Twój „twardy postulat” jest wyłącznie twoim wymysłem i manipulacją. Nigdzie Kościół nie naucza „nie myśleć”. Przeciwnie, św. Tomasz z Akwinu, św. Augustyn i wszyscy wielcy doktorzy Kościoła kładli ogromny nacisk na rozum, jako sługę wiary (fides quaerens intellectum). Ale rozum ma służyć wierze, a nie stawiać jej opór

Nie kwestionowanie Pisma nie oznacza „ignorowania go mentalnie”, tylko przyjęcie autorytetu natchnionego Słowa jako punktu wyjścia do rozumienia świata i życia. Jak mówi Pismo: „Przyjmijcie słowo, które może zbawić dusze wasze” (Jk 1,21). Jeśli kwestionujesz, to musisz mieć pewność, że twoje wątpliwości nie sprzeciwiają się nauce Kościoła

Michał Dyszyński napisał:
Każde zrozumienie czegokolwiek (!) jest formą POSZUKIWANIA RÓWNOWAGI POMIĘDZY TYM, CO OWO COŚ KWESTIONUJE, A TYM, CO JE POTWIERDZA.


To zdanie brzmi dobrze na poziomie świeckiej filozofii, ale jest antytezą katolickiej doktryny. Wiara nie jest „równoważeniem”, tylko przyjęciem prawdy objawionej przez Boga i pokornym podporządkowaniem się jej. „Weź i czytaj” (Rz 13,4) to nie jest zaproszenie do „poszukiwania równowagi”, ale do posłuszeństwa

Michał Dyszyński napisał:
Postulat niekwestionowania dowolnej tezy jest de facto postulatem mentalnego zignorowania jej.


Kłamstwo. Kościół nigdy nie każe „mentalnie ignorować” prawdy, ale nakazuje przyjmować ją z wiarą i rozumem skierowanym ku niej, a nie przeciw niej. Myślenie w służbie wiary jest obowiązkiem każdego katolika. Ale myślenie w służbie pychy i sceptycyzmu, czyli stawianie siebie ponad Bogiem, to herezja

Michał Dyszyński napisał:
Postulat niekwestionowania wielkiej prawdy wiary w realnej realizacji oznacza, iż nie wolno sobie o tej prawdzie w ogóle "myśleć", dopasowując ją do okoliczności myśli i życia, bo każde takie dopasowanie (które by mogło wyjaśnić jak tę prawdę zastosować np. w konkretnej sytuacji) będzie już forma zakwestionowania zakresu, dokąd owa prawda zastosowanie swoje ma, a gdzie już np. obowiązuje inna wielka prawda wiary.


To kolejna manipulacja i brak zrozumienia katolickiej teologii. Prawda wiary jest niezmienna, ale jej zastosowanie w życiu wymaga mądrości i rozeznania, które Kościół nazywa prudentia. Żadna z prawd wiary nie jest stworzona po to, by być „dopasowywana” według kaprysów jednostki. Raczej „bądźcie roztropni jak węże i prości jak gołębie” (Mt 10,16). To ty chcesz zamienić prawdę na elastyczny materiał do swoich subiektywnych kombinacji

Kościół w katechizmie przypomina: „Wiara jest udziałem w życiu Boga, który objawia się w Prawdzie, a nie w niepewności i kaprysie” (KKK 150). Nie można podważać zakresu prawdy, bo to prowadzi do chaosu i rozbicia jedności wiary

Twoje stanowisko to ścieżka do relatywizmu religijnego i herezji, a nie do wiary katolickiej. Jeśli kto was zwiedzie "niech będzie dla was jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Wybierz: albo słuchasz Kościoła, albo „myślisz” sobie na własną rękę i schodzisz z drogi prawdziwej wiary chrześcijańskiej


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Pon 4:35, 13 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 25503
Przeczytał: 97 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:40, 13 Paź 2025    Temat postu:

Pomyłka

Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pon 23:34, 13 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37554
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:37, 13 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Postulat niekwestionowania dowolnej tezy jest de facto postulatem mentalnego zignorowania jej.
...

Michał Dyszyński napisał:
Postulat niekwestionowania wielkiej prawdy wiary w realnej realizacji oznacza, iż nie wolno sobie o tej prawdzie w ogóle "myśleć", dopasowując ją do okoliczności myśli i życia, bo każde takie dopasowanie (które by mogło wyjaśnić jak tę prawdę zastosować np. w konkretnej sytuacji) będzie już forma zakwestionowania zakresu, dokąd owa prawda zastosowanie swoje ma, a gdzie już np. obowiązuje inna wielka prawda wiary.


To kolejna manipulacja i brak zrozumienia katolickiej teologii. Prawda wiary jest niezmienna, ale jej zastosowanie w życiu wymaga mądrości i rozeznania, które Kościół nazywa prudentia. Żadna z prawd wiary nie jest stworzona po to, by być „dopasowywana” według kaprysów jednostki.

I ja właśnie o tym piszę. Przecież np. "kaprysem jednostki" byłoby pomyślenie "a może dzisiaj zastosować tę prawdę wiary, to przykazanie, bo wydaje mi się, że stosuje się bieżącej sytuacji"... :think:
Ależ nie! Nie wolno ci o tym nawet pomyśleć!
Jeśli by ci zatem przyszło do głowy, że do TEJ KONKRETNEJ SYTUACJI, jaką rozpoznałeś sam w swoim życiu (ty rozpoznałeś... Nie kontrolujesz, czy ktoś by nie uznał to za twoj "kaprys", albo czy jest to jednak obowiązkowe rozumienie sprawy, a jeśli już coś byś tu miał ustalić, to dopiero PO ROZPATRZENIU sprawy). Ale właśnie tego ci nie wolno uczynić! Pamiętaj ofiaro integryzmu! Jeśłi coś rozpoznajesz w swoim życiu, coś ci się zaczyna myśleć "a może to jest sytuacja opisana przez prawdę, którą zapisano w Biblii, może to jest coś, co podpada pod słowa Jezusa, albo też pod przestrogę ojców Kościoła" (teraz jeszcze nie wiesz, bo dopiero ci się problem nasuwa...), to już wiedz, że byłoby nieposłuszeństwem pójście za tym głosem i rozpatrywanie dalej tej sprawy!
Nie wolno ci myśleć tutaj, że prawda wiary stosuje się do tego, co odczułeś - bo przecież to byłby kaprys!
Kiedy mógłbyś zatem zastosować prawdę wiary w swoim życiu, skoro sam nie możesz rozpoznać, że masz ja zastosować w tej konkretnej życiowej sytuacji?...
Nigdy?... No nie! Jakby tak stał obok ciebie autorytet, a potem ci wskazał: o tu i teraz masz zastosować tę prawdę wiary - to dopiero wtedy pojawia się ta sytuacja, w której prawdę wiary możesz praktycznie zastosować.
Ale we wszystkich innych sytuacjach, w każdej okoliczności po prostu wynikającej w życiu, gdzie nikogo nie ma, a tylko ty sam - biedny człowieku - czujesz "hmmm... zdaje mi się, że tutaj jednak to przykazanie się właśnie stosuje, moze by je faktycznie tu uwzględnić...". No nie! No właśnie tego ci nie wolno! To byłby kaprys, gdybyś nie mając potwierdzenia autorytetów i głosu nieomylnego Kościoła tu zadecydował! Nie wolno ci!

I takim to mechanizmem - czyli żądania, aby samemu nie decydować o tych tysiącach spraw, w których potencjalnie prawdy wiary (wielkie i małe, biblijne i tradycyjne, kościelne i niekościelne...) mogłyby znależć zastosowanie, ale nie znajdą, bo nie można o tym samemu zadecydować, wierny - ofiara integryzmu będzie w życiu te prawdy ignorował. Bo odebrano mu prawo tych prawd rozpoznania i wdrożenia samodzielnie, a alternatywa - pod postacią suflera, autorytetu na każdą okazję jakoś "dziwnie" się nie pojawia na życzenie - ta alternatywa została usunięta.
Tylko Kościół ma prawo ci powiedzieć kiedy kłamiesz, kradniesz (może w mniej oczywisty sposób - oddając bez rekompensaty zniszczoną pożyczoną rzecz) a kiedy nie - samemu nie wolno ci o tym decydować. Jakby Kościół ci to powiedział, to oczywiście byś się zastosował...
Ale Kościoła nie ma. A samemu decydować nie mogę... (to może to nie jest wcale kradzież, gdy komuś coś zabieram, nie zadecuduję o tym... zabiorę sobie, a jako wystąpienie przeciw przykazaniu "nie kradnij" tego przecież sam nie powinienem rozpoznawać, nie wolno mi... wezmę sobie i nie pomyślę, nie zadecyduję - tak sobie ofiary integryzmu i literalizmu mogą pomyśleć, a do tego często myślą)
Więc co zostaje?... Robić właściwie dowolnie... Byle udawać przed sobą "to nie moja decyzja, ja o niczym tu (posłusznie względem Kościoła) nie myślałem, to tylko tak wyszło...". I jeśli za każdym razem komuś "tak wychodzi", to jest kryty! Może robić cokolwiek! A zadecydować, że może robi coś źle, że kogoś krzywdzi... No przecież też sam nie może!
Więc robią integryści, co im tam impulsy przyniesie do działania, broniąc się przed przemyśleniem, przed świadomą decyzją, przed odpowiedzialnością. Bo przecież "są posłuszni" w tym, aby samemu tu niczego nie rozpoznać, samemu nie zorientować się, jaką to krzywdę może komuś robią. Bo by tę krzywdę mieli rozpoznać SAMI! Mieliby w bieżącej sytuacji (może zbyt kapryśnie i samodzielnie) o tym zadecydować...

Zapamiętaj integrysto: Żadna z prawd wiary nie jest stworzona po to, by być „dopasowywana” według kaprysów jednostki. A przecież każde rozpoznanie może być uznane za kaprys jednostki. Przecież żaden autorytet go nie zatwierdził. Żadnej z prawd wiary nie można stosować samemu! Żadnej!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16310
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 3:39, 14 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
I ja właśnie o tym piszę.


To zdanie jest puste, bo zaraz wywracasz swoją "logikę" do góry nogami, pokazując, że nie rozumiesz istoty formacji sumienia i wolności katolika

Michał Dyszyński napisał:
Przecież np. "kaprysem jednostki" byłoby pomyślenie "a może dzisiaj zastosować tę prawdę wiary, to przykazanie, bo wydaje mi się, że stosuje się bieżącej sytuacji"... Ależ nie! Nie wolno ci o tym nawet pomyśleć!


Co to za nonsens, że nie wolno samemu rozważać, czy prawda wiary dotyczy konkretnej sytuacji? Biblia i nauka Kościoła uczą, że sumienie ma być kształtowane, ale nie wyłączone. Przecież Pan Jezus powiedział: „Słuchajcie ich, ale ich uczynków nie naśladujcie” (Mt 23,3). To właśnie znaczy, że trzeba używać rozumu i rozeznania, a nie ślepo czekać na rozkaz autorytetu. Sumienie to nie kaprys, ale dar Boży do rozeznawania dobra i zła (Rz 2,15)

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli by ci zatem przyszło do głowy, że do TEJ KONKRETNEJ SYTUACJI, jaką rozpoznałeś sam w swoim życiu (ty rozpoznałeś...)


Szydzisz, ele właśnie o to chodzi. To ty, a nie ktoś z zewnątrz, jesteś odpowiedzialny za swoje życie duchowe. „Każdy bowiem będzie odpowiadał za samego siebie Bogu” (Rz 14,12). To nie jest „kaprys”, tylko prawo i obowiązek każdego wierzącego, by rozeznawać prawdę w konkretnych okolicznościach

Michał Dyszyński napisał:
Nie kontrolujesz, czy ktoś by nie uznał to za twoj "kaprys", albo czy jest to jednak obowiązkowe rozumienie sprawy, a jeśli już coś byś tu miał ustalić, to dopiero PO ROZPATRZENIU sprawy). Ale właśnie tego ci nie wolno uczynić!


Znowu szydzisz i karykaturujesz stanowisko Kościoła. To co tu projektujesz to typowy karykaturalny przykład tyranii nad sumieniem. Mówisz, że nie wolno działać według własnego rozeznania, dopóki „autorytet” nie potwierdzi. Ale Pismo Święte i Kościół nauczają, że sumienie jest wewnętrznym sądem, który wymaga formacji, ale nie jest zewnętrzną zależnością od ludzi. „Nie należy przeciwstawiać osobistego sumienia prawu moralnemu czy Urzędowi Nauczycielskiemu Kościoła”, ale też sumienie wymaga formacji, nie bezmyślności (KKK 2039). To jest stanowisko Kościoła, które jak zwykle przekręcasz

Michał Dyszyński napisał:
Pamiętaj ofiaro integryzmu! Jeśłi coś rozpoznajesz w swoim życiu, coś ci się zaczyna myśleć "a może to jest sytuacja opisana przez prawdę, którą zapisano w Biblii, może to jest coś, co podpada pod słowa Jezusa, albo też pod przestrogę ojców Kościoła" (teraz jeszcze nie wiesz, bo dopiero ci się problem nasuwa...), to już wiedz, że byłoby nieposłuszeństwem pójście za tym głosem i rozpatrywanie dalej tej sprawy!


Twoja "logika" to absurdalne ograniczenie wolności duchowej. To jest dokładne przeciwieństwo tego, czego uczy Kościół. Rozpoznawanie prawdy w sytuacjach życiowych i jej stosowanie jest właśnie ćwiczeniem sumienia i cnoty rozeznania (1 Kor 2,14-16)

Michał Dyszyński napisał:
Nie wolno ci myśleć tutaj, że prawda wiary stosuje się do tego, co odczułeś - bo przecież to byłby kaprys!


To zupełna herezja. Sumienie działa na podstawie tego, co się rozumie i odczuwa jako prawdę, a odczucie to nie jest kaprysem, lecz owocem wewnętrznego rozeznania w Duchu Świętym (J 16,13). Twoje ironiczne projektowanie na integrystów odrzucenia sumienia jako przewodnika prowadzi do duchowej ślepoty i niewoli. To są tylko twoje chochoły

Michał Dyszyński napisał:
Kiedy mógłbyś zatem zastosować prawdę wiary w swoim życiu, skoro sam nie możesz rozpoznać, że masz ja zastosować w tej konkretnej życiowej sytuacji? Nigdy?... No nie! Jakby tak stał obok ciebie autorytet, a potem ci wskazał: o tu i teraz masz zastosować tę prawdę wiary - to dopiero wtedy pojawia się ta sytuacja, w której prawdę wiary możesz praktycznie zastosować.


Znowu chochoły Dyszyńskiego i przekręcanie nauki katolickiej przez jej karykaturowanie. To przecież wyklucza jakąkolwiek wolność sumienia i jest zaprzeczeniem katolickiego nauczania. Apostołowie i święci nie czekali na nieomylny autorytet za każdym razem, by wypełnić Boże prawo, lecz rozeznawali i działali. Jeśli każdy miałby czekać na autorytet, Kościół nie miałby mocy apostolskiej

Michał Dyszyński napisał:
Ale we wszystkich innych sytuacjach, w każdej okoliczności po prostu wynikającej w życiu, gdzie nikogo nie ma, a tylko ty sam - biedny człowieku - czujesz "hmmm... zdaje mi się, że tutaj jednak to przykazanie się właśnie stosuje, moze by je faktycznie tu uwzględnić...". No nie! No właśnie tego ci nie wolno! To byłby kaprys, gdybyś nie mając potwierdzenia autorytetów i głosu nieomylnego Kościoła tu zadecydował! Nie wolno ci!


Znowu same chochoły Dyszyńskiego i karykatury nauki katolickiej. To tyrania duchowa, jaka nigdy nie była i nie będzie nauczana w Kościele katolickim. Twoja interpretacja deprawuje sumienie, zniewala je i zamienia w marionetkę. Pismo Święte i Tradycja uczą, że sumienie wymaga formacji i rozwoju, ale jest prawdziwym, wewnętrznym sędzią każdego człowieka (Hbr 13,17, Mt 18,17, 1 Tm 3,15). Ty natomiast traktujesz sumienie jak coś bezwolnego, co czeka na każdą instrukcję z góry – to jest de facto anarchia sumienia, bo niszczy jego rolę w życiu duchowym

Twoja postawa jest nie do obrony wobec jasnego nauczania Kościoła i Biblii, jest pełna sprzeczności, tyranii i pychy wobec wolności sumienia, którą Kościół naucza chronić i rozwijać. Twój „kaprys” to nic innego jak dar i obowiązek rozeznania sumienia, które jest przed Bogiem. Jeśli sumienie nie ma prawa działać w życiu codziennym, to oznacza, że Kościół przestałby być Ciałem żywym, a stałby się jedynie bezdusznym mechanizmem władzy, co jest herezją

Nie wiem, czy ty Dyszyński zdajesz sobie sprawę, jak absurdalne i sprzeczne są twoje wypowiedzi. Twierdzisz, że sumienie nie może działać, dopóki ktoś z zewnątrz, „autorytet” czy „nieomylność Kościoła” nie zatwierdzi twojej interpretacji prawdy wiary wobec konkretnej sytuacji. To nie jest katolicka doktryna, to jest całkowite zniewolenie wolności, która przecież pochodzi od samego Boga. Biblia wyraźnie uczy, że każdy wierny ma obowiązek i prawo rozeznawać prawdę sumieniem, bo jak inaczej miałby żyć zgodnie z Bożym prawem? Tyle tylko, że sumienie musi być formowane w prawdzie, aby nie zostało wypaczone. Ten element celowo pomijasz, bo jesteś mącicielem i manipulantem. "Innej jednak Ewangelii nie ma: są tylko jacyś ludzie, którzy sieją wśród was zamęt i którzy chcieliby przekręcić Ewangelię Chrystusową" (Ga 1,7). To o tobie, Dyszyński. To też o tobie: "A na tym, który sieje między wami zamęt, zaciąży wyrok potępienia, kimkolwiek by on był" (Ga 5,10)

Nie ma żadnej „ofiary integryzmu” — jest za to człowiek powołany do wzrastania w cnocie pokory i posłuszeństwa, lecz nie w bezmyślnym zniewoleniu. Sobór Watykański II przypomina: „chrześcijanie w kształtowaniu swego sumienia powinni pilnie zwracać uwagę na naukę Kościoła” (Dignitatis humanae, 14), ale to nie oznacza, że sumienie jest martwe i obojętne na realia życia, że nie może działać, dopóki ktoś nie potwierdzi każdej decyzji

Twoja argumentacja brzmi jak tyrania, a nie prawdziwe nauczanie Kościoła. Wszak Pan Jezus mówi: „Jeśli ktoś chce iść za mną, niech się zaprze samego siebie” (Mt 16,24), a nie „niech czeka, aż ktoś rozkaże mu, jak ma żyć”. Kiedy apostołowie mieli podjąć decyzje, nie czekali na nieustanny sygnał z góry, lecz rozeznawali sytuacje zgodnie z nauką Chrystusa i duchowym rozeznaniem

Twoje „nie wolno ci myśleć” to jest kolejny chochoł. Parodiujesz rzekome odrzucenie sumienia przez Kościół jako Boży dar i zamieniasz je w tej parodii w narzędzie ucisku. A Pismo mówi wyraźnie, że sumienie może błądzić, ale jest też narzędziem rozpoznania dobra i zła, i każdy odpowiada przed Bogiem za swoje decyzje (Mt 18,17, Hbr 13,17, 1 Tm 3,15). Nie można poddać całego życia i rozeznania dyktatowi chwilowej „interpretacji autorytetu” bez udziału własnego rozumu i sumienia, bo to właśnie prowadzi do anarchii ducha, którą ty, Dyszyński, usiłujesz usprawiedliwić

Nie bądź więc hipokrytą i projekcją tyranii sumienia, o co oskarżasz tradycjonalistów. Twoja postawa nie jest ani miłością, ani pokorą, lecz pychą i lekceważeniem Bożego prawa do wolności sumienia — tej wolności, którą Kościół zawsze chronił i nauczał, że musi być formowana, ale nigdy nie unicestwiana przez bezmyślne podporządkowanie

Michał Dyszyński napisał:
I takim to mechanizmem - czyli żądania, aby samemu nie decydować o tych tysiącach spraw, w których potencjalnie prawdy wiary (wielkie i małe, biblijne i tradycyjne, kościelne i niekościelne...) mogłyby znaleźć zastosowanie, ale nie znajdą, bo nie można o tym samemu zadecydować,


Kolejne chochoły. Nie możesz twierdzić, że wierny katolicki nie ma prawa samodzielnie rozpoznawać, gdzie i jak stosować prawdy wiary. Biblia jasno mówi, że rozum i sumienie są danymi przez Boga narzędziami do rozeznawania (Rz 12,2). Ale to rozeznanie musi być zgodne z nauką Kościoła, a nie anarchicznym "ja wiem lepiej" twojego pokroju

Michał Dyszyński napisał:
wierny - ofiara integryzmu będzie w życiu te prawdy ignorował.


To absurd. Jeśli ktoś rzeczywiście słucha Urzędu Nauczycielskiego i stara się formować sumienie zgodnie z nauką Kościoła, to żadnych prawd nie ignoruje. Ty mylisz posłuszeństwo z głupotą lub bezmyślnym fanatyzmem

Michał Dyszyński napisał:
Bo odebrano mu prawo tych prawd rozpoznania i wdrożenia samodzielnie,


Przeciwnie, sumienie musi być wolne, ale wolne pod warunkiem formacji zgodnej z Prawdą Objawioną i nauką Kościoła. Odebranie prawa do samodzielnego rozpoznawania to twoja wyimaginowana paranoja, wynikająca z pychy i braku pokory

Michał Dyszyński napisał:
a alternatywa - pod postacią suflera, autorytetu na każdą okazję jakoś "dziwnie" się nie pojawia na życzenie - ta alternatywa została usunięta.


A gdzie w Piśmie Świętym jest napisane, że masz czekać na "suflera" na każde swoje zwątpienie? Masz hierarchię Kościoła i Urząd Nauczycielski, który pozostaje ciągle obecny i dostępny, a ty zgrywasz ofiarę, bo nie potrafisz się podporządkować. To jest twoja wina, nie brak autorytetu

Michał Dyszyński napisał:
Tylko Kościół ma prawo ci powiedzieć kiedy kłamiesz, kradniesz (może w mniej oczywisty sposób - oddając bez rekompensaty zniszczoną pożyczoną rzecz) a kiedy nie - samemu nie wolno ci o tym decydować.


Oczywiście, że Kościół ma prawo uczyć, ale ty znowu fałszywie przedstawiasz to jako zniewolenie sumienia. Biblia i Katechizm mówią jasno, że sumienie ma być dobrze uformowane i wolne, ale w prawdzie, a nie w chaosie twych wymysłów. Nie wolno ci ustawiać się ponad Kościół ani kwestionować jego nauki

Michał Dyszyński napisał:
Jakby Kościół ci to powiedział, to oczywiście byś się zastosował...


I dobrze, że tak jest. Posłuszeństwo wobec prawdy i autorytetu Kościoła jest cnotą, której ty nie rozumiesz, bo twoja pycha stawia cię ponad Boga i Jego Kościół. Mt 18,17 i Hbr 13,17 mówią jasno o konieczności posłuszeństwa hierarchii i rozstrzyganiu sporów w Kościele

Twoje rozumienie sumienia to wolna amerykanka, która prowadzi do herezji i rozbicia Kościoła. Kościół jest ciałem Chrystusa, a nie zbiorem indywidualnych kaprysów, które ty próbujesz forsować pod pretekstem "wolności"

Po pierwsze, Dyszyński, twoje rozumowanie jest tak pozbawione podstaw, że aż boli. Po co więc Chrystus ustanowił Urząd Nauczycielski Kościoła, jeśli każdy ma sam decydować o zastosowaniu prawd wiary według swojego widzimisię? Mt 16,18 jasno mówi: "Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą". Nie ma tam miejsca na twoją anarchię sumienia i samozwańcze interpretacje

Po drugie, sumienie katolika nie jest samowolnym suflerem, ale powinno być kształtowane i prowadzone przez naukę Kościoła. Sobór Watykański II przypomina, że "chrześcijanie w kształtowaniu swego sumienia powinni pilnie zwracać uwagę na świętą i pewną naukę Kościoła" (Dignitatis humanae, 14). Nie ma mowy o samodzielnym wybieraniu, kiedy prawda ma zastosowanie. To ty próbujesz wprowadzić chaos pod płaszczykiem "wolności"

Po trzecie, jeśli twierdzisz, że bez natychmiastowego autorytetu duchownego każdy wierny ma ignorować prawdy wiary – to tak jakbyś przyznał, że własne sumienie jest dla ciebie nieważne, a Kościół jest tylko nieosiągalną wyrocznią, która nigdy nie zadziała. To jest sprzeczne z realnym życiem chrześcijanina i jest zwykłym wygodnictwem, które pozwala ci unikać odpowiedzialności

Po czwarte, Biblia mówi w Hbr 13,17: "Bądźcie posłuszni waszym przewodnikom i poddani im, bo oni czuwają nad duszami waszymi jako ci, którzy mają zdać sprawę, aby to czynili z radością, a nie z westchnieniem". To oznacza odpowiedzialność hierarchii kościelnej i twoją powinność posłuszeństwa, nie samowolę i chaos

Twoje "ofiara integryzmu" to w rzeczywistości próba wyzwolenia się od Bożej prawdy na rzecz własnej pychy i anarchii, które doprowadzają do zguby duszy, a nie jej zbawienia. Mt 18,17 przypomina: "A jeśli nie usłucha ich, powiedz Kościołowi; a jeśli i Kościoła nie posłucha, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik". Twoje zdanie to czysty bunt i nieposłuszeństwo, które Biblia jednoznacznie potępia

Nie ma tu miejsca na twoje puste narzekania na "brak suflera" – masz w Kościele autorytet i zasoby do formacji sumienia, które odrzucasz na rzecz wygodnej anarchii i neognozy. W ten sposób odwracasz porządek ustanowiony przez Boga i stawiasz siebie ponad Kościół. To nie jest wolność, to jest zniewolenie własnym ego i grzechem

Michał Dyszyński napisał:
Ale Kościoła nie ma.


To stwierdzenie jest jawną herezją i całkowitą ignorancją fundamentów katolicyzmu. Kościół jest mistycznym Ciałem Chrystusa i istnieje od czasów Piotra, któremu sam Jezus powiedział: „Ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój” (Mt 16,18). Zaprzeczanie istnieniu Kościoła to negowanie samego fundamentu wiary, na którym stoi zbawienie

Michał Dyszyński napisał:
A samemu decydować nie mogę... (to może to nie jest wcale kradzież, gdy komuś coś zabieram, nie zdecyduję o tym... zabiorę sobie i nie pomyślę, nie zdecyduję - tak sobie ofiary integryzmu i literalizmu mogą pomyśleć, a do tego często myślą)


To jest skrajne nadużycie i wypaczenie pojęcia posłuszeństwa. Biblia mówi: „Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” (Mt 7,1), ale jednocześnie nakazuje sumiennie rozpoznawać dobro i zło. Nie możesz zrzucać całej odpowiedzialności na Kościół, bo sumienie jest darem od Boga i wymaga formacji, nie wyłączenia myślenia

Michał Dyszyński napisał:
Więc co zostaje?... Robić właściwie dowolnie... Byle udawać przed sobą "to nie moja decyzja, ja o niczym tu (posłusznie względem Kościoła) nie myślałem, to tylko tak wyszło..."


Oto właśnie twoja próba usprawiedliwienia zaniechania odpowiedzialności za własne czyny. „A niech się stanie, co chce, byle ja się wymigałem” – to nie chrześcijaństwo, lecz duchowy anarchizm. Apostoł Paweł przestrzega: „Każdy bowiem będzie musiał zdać sprawę sam z siebie Bogu” (Rz 14,12)

Michał Dyszyński napisał:
I jeśli za każdym razem komuś "tak wychodzi", to jest kryty! Może robić cokolwiek! A zadecydować, że może robi coś źle, że kogoś krzywdzi... No przecież też sam nie może!


To nie posłuszeństwo, lecz duchowa niemoc i ucieczka od odpowiedzialności. Hebrajczyków 13,17 mówi wyraźnie: „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i baczcie na nich, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi, jak ci, którzy będą musieli zdać sprawę, aby uczynili to z radością, a nie z westchnieniem”. Posłuszeństwo nie zwalnia cię z rozeznawania i odpowiedzialności

Michał Dyszyński napisał:
Więc robią integryści, co im tam impulsy przyniesie do działania, broniąc się przed przemyśleniem, przed świadomą decyzją, przed odpowiedzialnością.


Przerzucasz własną niekonsekwencję na innych. Jeśli ktoś w twojej opinii działa impulsywnie, to ty powinieneś najpierw popracować nad własnym rozeznaniem, a nie insynuować innym brak odpowiedzialności. Twoje oskarżenia są puste i niepoparte żadną biblijną czy kościelną podstawą

Michał Dyszyński napisał:
Bo przecież "są posłuszni" w tym, aby samemu tu niczego nie rozpoznać, samemu nie zorientować się, jaką to krzywdę może komuś robią.


To jest oskarżanie bez dowodu, typowe dla oskarżyciela (Ap 12,10). Posłuszeństwo hierarchii nie oznacza wyłączenia sumienia, ale jego właściwą formację i poddanie prawdzie. 1 Tm 3,15 mówi o Kościele jako "filarze i fundamencie prawdy". To nie twoja prywatna wolna amerykanka, tylko Boży porządek

Michał Dyszyński napisał:
Zapamiętaj integrysto: Żadna z prawd wiary nie jest stworzona po to, by być „dopasowywana” według kaprysów jednostki.


Ale czy ty rozumiesz, że twoja erystyka polega na odrzuceniu rozeznania sumienia, które jest konieczne? Biblia wyraźnie mówi, że sumienie musi być formowane (Gaudium et Spes, 16), a nie zamrażane w betonowym dogmatyzmie. Nie każdy kaprys to rozeznanie, ale posłuszeństwo bez rozeznania prowadzi do duchowej ślepoty i gniewu Bożego (Mt 18,17)

Michał Dyszyński napisał:
A przecież każde rozpoznanie może być uznane za kaprys jednostki. Przecież żaden autorytet go nie zatwierdził. Żadnej z prawd wiary nie można stosować samemu! Żadnej!


To jest zaprzeczenie samej idei sumienia i wolności chrześcijańskiej. Jesteś w rażącej sprzeczności z Katechizmem Kościoła Katolickiego (KKK 1783-1785), który podkreśla konieczność formacji sumienia, ale i jego wolności. Czy nie czytałeś Mt 16,18? Kościół działa przez sakramenty, naukę i formację, ale nie odbiera ci zdolności rozeznawania. Odmawiasz wiernym prawa do współodpowiedzialności, co jest duchowym zniewoleniem, nie chrześcijaństwem. Wszystko to oczywiście robisz w celu chocholenia i karykaturowania nauki katolickiej. Przekręcasz fakty i jesteś mącicielem, jak ci, o których wspomina święty Paweł (Ga 1,7; 5,10)

Mt 18,17 mówi, że jeśli ktoś nie słucha Kościoła, to ma być traktowany jak poganin i celnik – twoja postawa prowadzi do rozłamu, nie do jedności w wierze i prawdzie


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 6:21, 14 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37554
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:02, 14 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Przecież np. "kaprysem jednostki" byłoby pomyślenie "a może dzisiaj zastosować tę prawdę wiary, to przykazanie, bo wydaje mi się, że stosuje się bieżącej sytuacji"... Ależ nie! Nie wolno ci o tym nawet pomyśleć!


Co to za nonsens, że nie wolno samemu rozważać, czy prawda wiary dotyczy konkretnej sytuacji? Biblia i nauka Kościoła uczą, że sumienie ma być kształtowane, ale nie wyłączone. Przecież Pan Jezus powiedział: „Słuchajcie ich, ale ich uczynków nie naśladujcie” (Mt 23,3). To właśnie znaczy, że trzeba używać rozumu i rozeznania, a nie ślepo czekać na rozkaz autorytetu. Sumienie to nie kaprys, ale dar Boży do rozeznawania dobra i zła (Rz 2,15)

Biblia i Jezus uczą jednego, a integryzm czegoś przeciwnego. Gdy zaczyna być widoczne, jak bardzo integryści odwracali kota ogonem, integrysta staje się mniej "magisterialny", a bardziej biblijny. Jednak to, że ktoś umie wkleić cytat z Biblii, nie znaczy jeszcze, że Ewangelię stosuje w swoim życiu, albo że z nią nie walczy.
Integryści walczą z Ewangelią dobierając sobie cytaty tak tendencyjnie, aby zniekształcać naukę Jezusa, więc gdy staje się za bardzo jasne, do jakich absurdów integryzm prowadzi, to nagle nawet integrysta przyzna, że nie chodzi o to, aby "sumienie było wyłączone".

Ale narracja integrystyczna jest perfidna - z jednej strony jawnie nie głosi wyłączenia sumienia, ale z drugiej, użyciem presji na unikanie stosowania jego osądów z racji na rzekomą konieczność posłuszeństwa autorytetom do używania sumienia skutecznie zniechęca. Tymczasem sumienie, któremu odebrano jego władzę rozsądzania uczynków, z racji na rzekomą konieczność posłuszeństwa autorytetom przecież nie zadziała. Integryzm tak właśnie bowiem stawia sprawy - sumienie możesz sobie mieć, nawet będziemy się nieraz rozwodzić, że należy je mieć, tylko...
(wedle integrystów) nie wolno jest człowiekowi tego sumienia użyć, z racji na wymóg wyższej rangi - wymóg posłuszeństwa autorytetom.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16310
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 10:40, 14 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Biblia i Jezus uczą jednego, a integryzm czegoś przeciwnego.


Kłamstwo. To nie „integryzm” jest przeciwny Jezusowi, tylko twój bunt przeciwko pełni Jego nauczania. Biblia i Jezus uczą posłuszeństwa, prawdy, krzyża, wierności aż po śmierć – czyli dokładnie tego, czego broni tzw. „integryzm”. Jezus nie przyszedł znieść prawa, ale je wypełnić (Mt 5,17). Przyszedł nie po to, by każdy sobie tworzył własne chrześcijaństwo, tylko by założyć Kościół, którego – jak sam powiedział – bramy piekielne nie przemogą (Mt 16,18). Więc gdy twierdzisz, że Biblia mówi jedno, a katolicka Tradycja drugie, to w istocie zarzucasz Jezusowi kłamstwo – bo to On dał nam zarówno Pismo, jak i Kościół. Więc nie mów, że jesteś po stronie Biblii, jeśli odrzucasz Kościół. To schizmatycka retoryka, nie Ewangelia

Michał Dyszyński napisał:
Gdy zaczyna być widoczne, jak bardzo integryści odwracali kota ogonem, integrysta staje się mniej "magisterialny", a bardziej biblijny.


Nie, to ty odwracasz kota ogonem – bo gdy zaczynasz przegrywać na gruncie Pisma, próbujesz ustawiać „biblijność” przeciwko „magisterium”, jakby jedno drugie wykluczało. Tymczasem właśnie Magisterium jest strażnikiem i autorytatywnym interpretatorem Pisma. „Kościół Boga żywego jest filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15). Jeśli odcinasz Biblię od tego filaru, zostaje ci tylko twoja prywatna interpretacja – czyli protestantyzm w wersji dla samozwańczych „intelektualistów”. A to, że ktoś broni nauczania Kościoła nie oznacza, że „staje się mniej biblijny”. Wręcz przeciwnie – to ty jesteś mniej biblijny, bo ignorujesz wszystko, co w Piśmie mówi o posłuszeństwie, pokorze, Tradycji, jedności

Michał Dyszyński napisał:
Jednak to, że ktoś umie wkleić cytat z Biblii, nie znaczy jeszcze, że Ewangelię stosuje w swoim życiu, albo że z nią nie walczy.


Tylko że to dokładnie opisuje ciebie. Bo twoje "cytowanie" Biblii to właśnie klasyczny przykład wybiórczości, nadużycia, manipulacji. "Cytujesz" (a dokładnie: wyrywasz z kontekstu) to, co niby "pasuje" do twojej ideologii „antyautorytarnej”, a całkowicie pomijasz wersety o Kościele, o posłuszeństwie, o jedności, o konieczności trwania w nauczaniu Apostołów. Kiedy Jezus mówi o krzyżu, o odrzuceniu siebie, o słuchaniu Jego Kościoła – ty milczysz. Ale gdy możesz wyrwać coś z kontekstu i użyć jako pałki na Kościół, wtedy nagle „znasz Ewangelię”. Otóż nie. To nie jest stosowanie Ewangelii, tylko jej gwałt. „Nie każdy, kto Mi mówi: Panie, Panie…” (Mt 7,21) – a ty nie tylko wołasz, ale jeszcze innych okłamujesz, że mogą być „bliżej Jezusa”, odrzucając Jego Kościół

Michał Dyszyński napisał:
Integryści walczą z Ewangelią dobierając sobie cytaty tak tendencyjnie, aby zniekształcać naukę Jezusa,


Tu już osiągasz poziom bezczelności. To ty dobierasz cytaty tendencyjnie – sam przed chwilą to zrobiłeś. Gdzie twoje cytaty o Kościele jako autorytecie? Gdzie Hbr 13,17: „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym”? Gdzie Mt 18,17: „A jeśli Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin”? Gdzie 2 Tes 2,15: „Trzymajcie się tradycji, których was nauczono”? Gdzie cytaty z Listów pasterskich Pawła o ścisłym trzymaniu się nauki? Nigdzie. Bo one ci przeszkadzają. Ty nie bronisz Ewangelii – ty bronisz własnej ideologii, w której Ewangelia ma być dekoracją dla twojego duchowego indywidualizmu. Ale Ewangelia to nie zestaw złotych myśli – to całość prawdy objawionej, której ty nie akceptujesz. „Choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba głosił wam Ewangelię różną od tej, którąśmy wam głosili – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8). To nie integryści walczą z Ewangelią – to ty głosisz inną

Michał Dyszyński napisał:
więc gdy staje się za bardzo jasne, do jakich absurdów integryzm prowadzi, to nagle nawet integrysta przyzna, że nie chodzi o to, aby "sumienie było wyłączone".


Tutaj po raz kolejny fałszywie przedstawiasz przeciwnika, by móc go łatwiej zaatakować. Nikt nie mówi o „wyłączeniu sumienia” – to twoja insynuacja. Ale sumienie to nie prywatna wyrocznia, tylko – jak naucza Kościół – „świadectwo rozumu, przez które człowiek rozpoznaje moralną jakość konkretnego czynu” (KKK 1778). A rozum działa dobrze tylko wtedy, gdy jest formowany zgodnie z prawdą – nie z twoim widzimisię. Sumienie źle uformowane może błądzić – a ty najwyraźniej uważasz, że twoje sumienie ma zawsze rację. To właśnie pycha, nie duch Ewangelii. „Człowiek mniema, że jego droga jest prosta, lecz Pan osądza serca” (Prz 21,2). Kościół nie uczy, by wyłączyć sumienie – uczy, by je kształtować zgodnie z nauczaniem Chrystusa. A to oznacza słuchanie Kościoła, nie siebie

Każde twoje zdanie jest jak warstwa farby na zdechłym truchle buntu. Udajesz, że bronisz Jezusa, ale w rzeczywistości wprowadzasz zamieszanie, pogardę dla autorytetu i duchowy chaos. „W dniach ostatecznych przyjdą ludzie, miłujący siebie… zawsze się uczą, a nigdy nie mogą dojść do poznania prawdy” (2 Tm 3,1-7). Brzmi znajomo? To właśnie o tobie, Dyszyński

Michał Dyszyński napisał:
Ale narracja integrystyczna jest perfidna - z jednej strony jawnie nie głosi wyłączenia sumienia, ale z drugiej, użyciem presji na unikanie stosowania jego osądów z racji na rzekomą konieczność posłuszeństwa autorytetom do używania sumienia skutecznie zniechęca.


To nie „perfidia”, tylko rozróżnienie, które sam próbujesz zamazać. Integryzm, czyli wierność pełnej nauce Kościoła, nigdy nie odrzuca sumienia, ale przypomina, że sumienie musi być kształtowane w prawdzie, nie w subiektywnym „czuciu” jednostki. To Katechizm mówi jasno: „Dobrze ukształtowane sumienie jest prawe i prawdziwe. Formuje się je w świetle rozumu i nauki Kościoła” (KKK 1783). A ty co robisz? Szerzysz narrację, jakoby każde indywidualne przekonanie miało być suwerenną wyrocznią – bez odniesienia do autorytetu objawienia i Magisterium. To protestantyzm, nie chrześcijaństwo. „Gdybyśmy nawet my, albo anioł z nieba głosił wam inną Ewangelię – niech będzie przeklęty!” (Ga 1,8). Ty głosisz inną – opartą na kulcie subiektywizmu

Michał Dyszyński napisał:
Tymczasem sumienie, któremu odebrano jego władzę rozsądzania uczynków, z racji na rzekomą konieczność posłuszeństwa autorytetom przecież nie zadziała.


Błąd logiczny i teologiczny. Nikt nie odbiera sumieniu władzy osądu, ale Kościół przypomina, że osąd musi być zgodny z prawdą. I nie ty jesteś jej źródłem. Twój problem polega na tym, że nie rozróżniasz władzy sumienia od jego bezbłędności. Sumienie działa zawsze – ale może działać źle, jeśli zostało uformowane fałszywie. Święty Paweł mówi wprost: „Choć nie mam nic na sumieniu, to jednak nie jestem przez to uniewinniony” (1 Kor 4,4). Czyli – sumienie może być spokojne, a człowiek i tak błądzi. To, że ktoś „czuje” się w porządku, nie znaczy, że jest. Dlatego Kościół ma nauczać, jak formować sumienie, a nie mówić ludziom: „czyńcie, co czujecie”

Michał Dyszyński napisał:
Integryzm tak właśnie bowiem stawia sprawy - sumienie możesz sobie mieć, nawet będziemy się nieraz rozwodzić, że należy je mieć, tylko...


Kolejna manipulacja. To nie „integryzm” – to Katechizm Kościoła Katolickiego, Tradycja, nauczanie papieży i soborów. Ty próbujesz przedstawić to jako jakąś sektę, która „mówi o sumieniu, ale zabrania go używać”. To prymitywna karykatura. W rzeczywistości integryści mówią: masz używać sumienia, ale nie karmić go błędami i subiektywizmem, tylko formować je zgodnie z Objawieniem. Sumienie to nie dyktator – to narzędzie poznawania obiektywnego dobra. Gdy je odrywasz od prawdy, robisz z niego idola. A idolatria własnego „ja” to twoja religia

Michał Dyszyński napisał:
(wedle integrystów) nie wolno jest człowiekowi tego sumienia użyć, z racji na wymóg wyższej rangi - wymóg posłuszeństwa autorytetom.


Nie, to kolejna bezczelna insynuacja. Kościół nigdy nie zabrania człowiekowi używać sumienia – on tylko mówi, że sumienie nie może stać ponad Objawieniem i autorytetem, który Chrystus powołał. A tym autorytetem jest Kościół – nie ty. Jezus powiedział jasno: „Kto was słucha, Mnie słucha, kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16). Jeśli autorytet Kościoła ci przeszkadza – to Jezus ci przeszkadza. Bo to On powiedział: „Jeśli Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Posłuszeństwo Kościołowi to nie „wymysł integrystów”, to nakaz Ewangelii

Twoja cała konstrukcja opiera się na fałszywym założeniu: że sumienie jest samowystarczalne. Nie jest. Ono musi być kształtowane – przez prawdę, przez Słowo Boże, przez Tradycję. To nie posłuszeństwo Kościołowi zabija sumienie – to bunt wobec Kościoła zatruwa sumienie kłamstwem

„Albowiem czas się zaczyna od sądu nad domem Bożym; a jeśli najpierw od nas, to jaki będzie koniec tych, którzy nie wierzą Ewangelii Boga?” (1 P 4,17)


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 11:32, 14 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37554
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:17, 14 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Każde twoje zdanie jest jak warstwa farby na zdechłym truchle buntu.

Tylko mantrujesz o tym buncie i posłuszeństwie, a o meritum sprawy nie masz nic do powiedzenia. Mantruj sobie do woli. Mało komu to przeszkadza, więc przynajmniej masz zajęcie. :brawo:
Natomiast w kwestii sumienia mamy zero pociągnięcia sprawy z Twojej strony. Czyli wciąż mamy tę kwestię ze strony integrystów na udawaniu, że sumienie ma (niby) być, ale zastosować go nikt nie może, bo wtedy zrobi coś sam, czyli będzie "nieposłuszny". To jest tak, jakby ktoś dostał pieniądze na konto, ale nie dał do tego konta dostępu - niby pieniądze masz, tylko i tak za nie nic nie kupisz.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16310
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 12:36, 14 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Tylko mantrujesz o tym buncie i posłuszeństwie, a o meritum sprawy nie masz nic do powiedzenia. Mantruj sobie do woli. Mało komu to przeszkadza, więc przynajmniej masz zajęcie.


Ja "mantruję" o posłuszeństwie?

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,17)

To pisze apostoł Paweł, a nie jacyś "integryści". A może święty Paweł też był "integrystą"? A może "mantrował"?

"Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi! A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!" (Mt 18,17)

To mówi Jezus, nie jacyś "integryści". A może Jezus też jest "integrystą"? A może Jezus "mantrował"?

Przede wszystkim, twoje lekceważenie prawdy i wezwania do nawrócenia jest kolejnym dowodem na twój duchowy upór i pychę. Meritum sprawy jest dokładnie tam, gdzie zawsze: w poddaniu się Bożej woli objawionej w Kościele, który jest „filarem i podporą prawdy” (1 Tm 3,15). Ty jednak wolisz własne interpretacje i buntownicze pseudofilozofie, które rozbijają jedność i prowadzą na manowce

Michał Dyszyński napisał:
Natomiast w kwestii sumienia mamy zero pociągnięcia sprawy z Twojej strony. Czyli wciąż mamy tę kwestię ze strony integrystów na udawaniu, że sumienie ma (niby) być, ale zastosować go nikt nie może, bo wtedy zrobi coś sam, czyli będzie "nieposłuszny".


To nie „udawanie”, a prawda, którą Biblia i Kościół jasno wskazują: sumienie nie jest autonomiczną wyrocznią, która ma być ponad Bożym prawem i autorytetem Kościoła. *„Każdy bowiem, kto się sprzeciwia władzy, sprzeciwia się Bożemu postanowieniu”* (Rz 13,2). Sumienie ma działać w zgodzie z Prawdą, a nie przeciw niej. Gdy sumienie „robi coś samo” poza Kościołem, to staje się źródłem herezji i anarchii duchowej, którą Biblia wyraźnie piętnuje

Michał Dyszyński napisał:
To jest tak, jakby ktoś dostał pieniądze na konto, ale nie dał do tego konta dostępu - niby pieniądze masz, tylko i tak za nie nic nie kupisz.


Twoja metafora jest pusta, bo lekceważysz fakt, że Kościół jest depozytariuszem Prawdy i łaski, a posłuszeństwo Kościołowi to dostęp do prawdziwego skarbu, którym jest życie w łasce i zbawienie. Bez posłuszeństwa autorytetom Kościoła sumienie łatwo się zatraca, jak mówi Pismo: „Sumienie usprawiedliwione nie jest usprawiedliwieniem, jeśli nie idzie za czynem”* (Jk 2,26). Przeto twoja pseudometafora upada wobec rzeczywistości Bożego porządku

Nie masz ani jednego argumentu, który by wytrzymał starcie z Pismem i Tradycją. Twoja "argumentacja" to chaos, bujanie w obłokach, relatywizowanie i rozmywanie znaczeń, a nie rozumne rozważanie. Jedynie co robisz to siejesz tylko duchowe zamieszanie


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 12:37, 14 Paź 2025, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 37554
Przeczytał: 78 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 14:48, 14 Paź 2025    Temat postu:

fedor napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Tylko mantrujesz o tym buncie i posłuszeństwie, a o meritum sprawy nie masz nic do powiedzenia. Mantruj sobie do woli. Mało komu to przeszkadza, więc przynajmniej masz zajęcie.


Ja "mantruję" o posłuszeństwie?

"Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego" (Hbr 13,17)

A co? Uważasz, że jak ktoś inny coś napisał o posłuszeństwie, to już Twoje mantrowanie przestało być mantrowaniem?...
Tak jakby ktoś inny zjadł obiad, to znaczy, że ten, kto o tym powiedział, sam pościł?... :shock:

Paweł sam nie był posłuszny KAŻDEJ wladzy - w końcu został przez jedną z władz ścięty za swoje nieposłuszeństwo właśnie jej.
Jeśli ktoś nawołuje tak "w ogóle" do posłuszeństwa władzy, to albo jest niedorozwinięty mentalnie, bo nie uwzględnia tego, że władze często są ze sobą skonfliktowane, walczą jedna z drugą, więc będąc posłusznym jednej władzy jest się automatycznie nieposłusznym tej drugiej, będącej w konflikcie z pierwszą, albo jest zwyczajnym manipulantem, który liczy, ze z drugiej strony znajdzie frajera, łykającego najgłupsze sugestie, jak leci.

To jest skądinąd też przykład, do czego służy m.in. integrystom nawoływanie do posłuszeństwa - do oskarżania o coś niekonkretnie, o coś niemożliwego do zrealizowania, o co zawsze potem można kogoś przyciskać poczuciem winy. Bo skoro najczęściej i tak zawsze jakiejś formie władzy (która w dzisiejszym świecie jest zdobywana najczęściej nieetycznymi metodami i wywyższa nieetycznych ludzi) jest się nieposłusznym, z racji na bycie posłuszeństwo jej oponentom, to integrysta będzie mógł sobie hulać ze wzbudzaniem w swoich ofiarach poczucia winy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
fedor




Dołączył: 04 Paź 2008
Posty: 16310
Przeczytał: 88 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 15:11, 14 Paź 2025    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
A co? Uważasz, że jak ktoś inny coś napisał o posłuszeństwie, to już Twoje mantrowanie przestało być mantrowaniem?...


Nie, to nie chodzi o to, że "ktoś" coś napisał. Pierwsze zdanie i już przekręcasz. Tu chodzi o to, że sam Bóg to powiedział przez Pismo Święte. Nie chodzi o prywatną opinię, tylko o objawione Słowo Boże: „Bądźcie posłuszni waszym przełożonym i bądźcie im ulegli, ponieważ oni czuwają nad duszami waszymi i muszą zdać sprawę z tego” (Hbr 13,17). Ty szydzisz z Pisma, jakby to była tylko gadka „kogoś innego”. Ale jeśli dla ciebie List do Hebrajczyków jest tylko „czyjąś opinią”, to już jesteś poza granicą katolickiej wiary. Bo to właśnie jest twój problem: nie uznajesz autorytetu Objawienia, tylko własne „ja” stawiasz ponad Słowem Bożym. I to ty tutaj „mantrujesz” – swoje ego, swoją domorosłą hermeneutykę, swoje poglądy jako miarę wszystkiego. To nie jest „dyskusja o ideach” — to manifestacja pychy

Michał Dyszyński napisał:
Tak jakby ktoś inny zjadł obiad, to znaczy, że ten, kto o tym powiedział, sam pościł?... :shock:


To jest już poziom groteski. Porównujesz słowo Boże do... obiadu. Co to ma być? Argument? Przeciw czemu? To nie tylko chybiona analogia, to kompletny brak odniesienia do rzeczywistości teologicznej. Porównujesz cytowanie Pisma do konsumpcji posiłku — a potem się dziwisz, że ktoś ci mówi o chaosie w twojej "logice". Owszem, ty „pościsz” — ale od rozumu, od Kościoła i od pokory

Michał Dyszyński napisał:
Paweł sam nie był posłuszny KAŻDEJ władzy - w końcu został przez jedną z władz ścięty za swoje nieposłuszeństwo właśnie jej.


To kolejny raz, kiedy używasz półprawdy, by odrzucić całość. Święty Paweł był posłuszny Kościołowi i jego przełożonym. Był też posłuszny Bogu ponad władzą świecką. To nie jest „brak posłuszeństwa” w sensie, w jakim ty próbujesz to sprzedać. To jest właśnie porządek hierarchiczny: najpierw Bóg, potem Kościół, potem reszta. Jeśli Paweł został skazany, to za wierność Ewangelii, a nie dlatego, że posłuszeństwo jest złe. Cytujesz Pawła, a jednocześnie odrzucasz wszystko, co on pisał o posłuszeństwie w Kościele. Hipokryzja bije po oczach

Michał Dyszyński napisał:
Jeśli ktoś nawołuje tak "w ogóle" do posłuszeństwa władzy, to albo jest niedorozwinięty mentalnie, bo nie uwzględnia tego, że władze często są ze sobą skonfliktowane...


Tu przechodzisz już w czystą pogardę wobec wszystkich, którzy ośmielą się nauczać o posłuszeństwie — czyli wobec Biblii, Tradycji, Ojców Kościoła i samego Chrystusa. On powiedział: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi” (Łk 10,16). Czyli dokładnie to robisz — gardzisz tym, co ustanowił Chrystus. A twoja retoryka o „konflikcie władz” to klasyczna sofistyka: nie chodzi o świeckie władze w konflikcie, tylko o Kościół jako ciało nauczycielskie, które przekazuje nie swoją, lecz Bożą wolę. A ty po prostu nie chcesz nikogo słuchać — to wszystko

Michał Dyszyński napisał:
...albo jest zwyczajnym manipulantem, który liczy, że z drugiej strony znajdzie frajera, łykającego najgłupsze sugestie, jak leci.


To nie tylko retoryka pogardy — to klasyczne oszczerstwo. Nie masz żadnych dowodów, że ktoś „manipuluje” — ale rzucasz oskarżeniem, by dyskredytować bez argumentów. To metoda starego węża: podważ autorytet, oskarż, nazwij „frajerem”, a potem uciekaj od treści. I kto tu „oskarża jak Szatan”? Sam się właśnie odsłaniasz. Jeśli masz problem z posłuszeństwem, to miej odwagę przyznać, że to ty nie chcesz być posłuszny, i tyle. Ale przestań udawać, że to jakaś wyższa duchowa refleksja — bo to po prostu bunt

Michał Dyszyński napisał:
To jest skądinąd też przykład, do czego służy m.in. integrystom nawoływanie do posłuszeństwa - do oskarżania o coś niekonkretnie, o coś niemożliwego do zrealizowania, o co zawsze potem można kogoś przyciskać poczuciem winy.


Kolejna insynuacja, że wszyscy, którzy nauczają posłuszeństwa, robią to po to, by manipulować i „przyciskać poczuciem winy”. Jakbyś nie znał nauczania Jezusa: „Jeśli nie usłucha ich, powiedz Kościołowi; a jeśli i Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18,17). Przecież tu jest jasno powiedziane, że Kościół ma autorytet, a ci, którzy go nie uznają, są poza wspólnotą wierzących. Ty z kolei odwracasz wszystko: sugerujesz, że Kościół pouczając — „gnębi”. Czyli Jezus też gnębi? Czy Apostołowie też „przycisnęli poczuciem winy”, gdy mówili o karach i wykluczeniach? Przestań używać psychologizujących wykrętów jako alibi dla swojego buntu

Michał Dyszyński napisał:
Bo skoro najczęściej i tak zawsze jakiejś formie władzy (która w dzisiejszym świecie jest zdobywana najczęściej nieetycznymi metodami i wywyższa nieetycznych ludzi) jest się nieposłusznym, z racji na bycie posłuszeństwo jej oponentom, to integrysta będzie mógł sobie hulać ze wzbudzaniem w swoich ofiarach poczucia winy.


To już jest paranoiczna konstrukcja: każda władza to spisek, każde posłuszeństwo to manipulacja, każda nauka o karze to przemoc psychiczna. Co to jest, chrześcijaństwo czy sekciarska psychoanaliza spod znaku „wszystko to opresja”? Twój „człowiek” ma być zbawiony nie przez Kościół, nie przez posłuszeństwo Bogu, tylko przez wieczne podejrzliwości wobec jakiegokolwiek autorytetu. To nie jest teologia. To teatralny relatywizm, w którym nie ma już Boga jako Prawdy, tylko ty i twój anarchizm jako miara wszystkiego

To nie „integryści” manipulują posłuszeństwem — to ty manipulujesz jego znaczeniem, by odrzucić autorytet. Celowo mylisz autorytet z autorytaryzmem. To takie anarchistyczne. To nie Kościół „mantruje”, tylko ty nieustannie powtarzasz mantrę buntu, rozkładu, podejrzliwości, której celem jest jedno: lucyferiańskie nie będę służył (por. Jr 2,20; Łk 19,14). Ale właśnie takich jak ty Pismo Święte przestrzega: „Ci ludzie są buntownikami, pysznią się tym, czego nie rozumieją” (Jud 1,10). A Jezus ostrzega jasno: „Każdą latorośl, która nie przynosi owocu, Ojciec odcina” (J 15,2). Posłuszeństwo to nie opcja – to konieczny owoc wiary chrześcijańskiej, bo bez niego nie ma Kościoła, nie ma wspólnoty, nie ma Ewangelii

Chcesz dalej walczyć z Kościołem? Twoja sprawa. Ale przestań udawać, że robisz to „w imię Ewangelii” — bo samą Ewangelię już dawno odrzuciłeś, skoro nie uznajesz Kościoła jako jej strażnika


Ostatnio zmieniony przez fedor dnia Wto 15:28, 14 Paź 2025, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Świat ożywiony Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2
Strona 2 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin