Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Pustka emocjonalna
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Świat ożywiony
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:48, 19 Paź 2023    Temat postu: Pustka emocjonalna

Michał i Semele poruszali ciekawy temat na blogu i pomyślałam, że można zrobić z tego oddzielny temat na dyskusję, żeby bardziej się temu problemowi przyjrzeć

Semele napisał:

Co to znaczy Michał: pustka w emocjach...


Moim zdaniem ludzi można podzielić na takich, którzy dobrze radzą sobie sami ze swoimi problemami, dobrze się czują w swoim towarzystwie i nie potrzebują czerpać energii od innych ludzi szukając na siłę uwagi, relacji, jakiegoś zainteresowania u innych. Krótko mówiąc, takie osoby nie uzależniają swojego szczęścia czy dobrego samopoczucia od innych ludzi, nie uzależniają się emocjonalnie od ludzi, nie odczuwają takiej potrzeby, by inni ludzie zaspokajali ich potrzeby emocjonalne. Ta druga grupa, która do osobistego szczęścia potrzebuje innych ludzi, potrzebuje atencji, czerpie energię tylko poprzez kontakt z ludźmi, ma skłonności do emocjonalnego uzależniania się od ludzi, to będzie właśnie taka grupa, która ma wewnętrzną pustkę i tylko inni ludzie mogą ją zapełnić. Tak to widzę.


Ostatnio zmieniony przez Hill dnia Czw 5:49, 19 Paź 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 5:58, 19 Paź 2023    Temat postu:

No.. temat jest ciekawy. Jednak Michał użył wyrażenia pustka w emocjach.

Chcialbym aby to wyjaśnił.
Chyba nie chodzi mu o aleksytymię. Czyli brak kontaktu ze swoimi emocjami.

Myślę, że ludzi potrzebują wszyscy ale w różny sposób. Tu podzial introwersja ekstrawersja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 6:05, 19 Paź 2023    Temat postu:

Semele napisał:

Myślę, że ludzi potrzebują wszyscy ale w różny sposób. Tu podzial introwersja ekstrawersja.


No właśnie o to chodzi, że niekoniecznie, bo jest możliwe wchodzenie na takie poziomy samoświadomości i uczucia wewnętrznego spełnienia, że ludzie już przestają być potrzebni do czegokolwiek, chodzi tu o zaspakajanie własnych potrzeb emocjonalnych poprzez innych ludzi. Chodzi o to, że jak najbardziej jest to realne i możliwe, że można być szczęśliwym człowiekiem nie uzależniając się od innych ludzi, nie czerpiąc z ich energii, bo ma się swoją własną, wystarczającą :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:39, 19 Paź 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Semele napisał:

Myślę, że ludzi potrzebują wszyscy ale w różny sposób. Tu podzial introwersja ekstrawersja.


No właśnie o to chodzi, że niekoniecznie, bo jest możliwe wchodzenie na takie poziomy samoświadomości i uczucia wewnętrznego spełnienia, że ludzie już przestają być potrzebni do czegokolwiek, chodzi tu o zaspakajanie własnych potrzeb emocjonalnych poprzez innych ludzi. Chodzi o to, że jak najbardziej jest to realne i możliwe, że można być szczęśliwym człowiekiem nie uzależniając się od innych ludzi, nie czerpiąc z ich energii, bo ma się swoją własną, wystarczającą :wink:


Dla mnie to smutne. Miałam taki etap w swoim życiu. Wypalenie zawodowe.
Chciałam być bardzo sama. A to jest na dłuższa metę bardzo dołujace.

Spotykałam się z mrowiem ludzi. Jestem bardziej introwertykiem. AIe nie mam fobi społecznej.

To co piszę do Michasia wynika raczej z tego, że on jest obcesowy w ocenianiu.

A nie ma pełnych danych :) :oops: :wink:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 7:54, 19 Paź 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Semele napisał:

Myślę, że ludzi potrzebują wszyscy ale w różny sposób. Tu podzial introwersja ekstrawersja.


No właśnie o to chodzi, że niekoniecznie, bo jest możliwe wchodzenie na takie poziomy samoświadomości i uczucia wewnętrznego spełnienia, że ludzie już przestają być potrzebni do czegokolwiek, chodzi tu o zaspakajanie własnych potrzeb emocjonalnych poprzez innych ludzi. Chodzi o to, że jak najbardziej jest to realne i możliwe, że można być szczęśliwym człowiekiem nie uzależniając się od innych ludzi, nie czerpiąc z ich energii, bo ma się swoją własną, wystarczającą :wink:


Hill nie chodzi o uzależnieanie się od innych ludzi.
Myślę, że ten koncept pojawił się z powodu owieczki.

Tam jest głębszy problem. Owca boi się ludzi. Przynajmniej tak twierdzi. Chociaż motyw z blenderem jest dla mnie zagadką...

Może on myśli, że wszyscy młodzi są tacy bezceremonialni. Nie wiem w czym rzecz.
Poznalam go trochę bliżej i wydaje mi się całkiem empatyczny i przyjazny.
Ale nie wyrabiam sobie zdania tak jak Michał, że on coś tam coś tam...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:05, 19 Paź 2023    Temat postu:

Semele przecież to do Ciebie Michał nawiązał w swojej wypowiedzi :wink:, chodzi o to, że Ty właśnie należysz do osób, które potrzebują dużo uwagi na forum, z tego wzięła się dyskusja.

A ja tylko chciałam poszerzyć ten temat związany z pustka emocjonalna tak ogólnie, bez nawiązywania do użytkowników forum.
Moim zdaniem jeśli ktoś wszędzie szuka atencji, to właśnie jest uzależniony od innych ludzi, tylko inni ludzie mogą zapełniać pustkę takiej osoby.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 11 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 8:37, 19 Paź 2023    Temat postu: Re: Pustka emocjonalna

Hill napisał:
Michał i Semele poruszali ciekawy temat na blogu i pomyślałam, że można zrobić z tego oddzielny temat na dyskusję, żeby bardziej się temu problemowi przyjrzeć

Semele napisał:

Co to znaczy Michał: pustka w emocjach...


Moim zdaniem ludzi można podzielić na takich, którzy dobrze radzą sobie sami ze swoimi problemami, dobrze się czują w swoim towarzystwie i nie potrzebują czerpać energii od innych ludzi szukając na siłę uwagi, relacji, jakiegoś zainteresowania u innych. Krótko mówiąc, takie osoby nie uzależniają swojego szczęścia czy dobrego samopoczucia od innych ludzi, nie uzależniają się emocjonalnie od ludzi, nie odczuwają takiej potrzeby, by inni ludzie zaspokajali ich potrzeby emocjonalne. Ta druga grupa, która do osobistego szczęścia potrzebuje innych ludzi, potrzebuje atencji, czerpie energię tylko poprzez kontakt z ludźmi, ma skłonności do emocjonalnego uzależniania się od ludzi, to będzie właśnie taka grupa, która ma wewnętrzną pustkę i tylko inni ludzie mogą ją zapełnić. Tak to widzę.

Bardzo ciekawy temat. Trafnym określeniem na takie osoby jest "wampir energetyczny", bo podobnie jak wampiry, żeby funkcjonować muszą czerpać zasoby od innych ludzi i podobnie jak wampiry robią to zadając innym osobom gwałt.

[xquote]No właśnie o to chodzi, że niekoniecznie, bo jest możliwe wchodzenie na takie poziomy samoświadomości i uczucia wewnętrznego spełnienia, że ludzie już przestają być potrzebni do czegokolwiek, chodzi tu o zaspakajanie własnych potrzeb emocjonalnych poprzez innych ludzi. Chodzi o to, że jak najbardziej jest to realne i możliwe, że można być szczęśliwym człowiekiem nie uzależniając się od innych ludzi, nie czerpiąc z ich energii, bo ma się swoją własną, wystarczającą :wink:[/quote]
Przy czym warto odróżnić zdrową zależność od ludzi, co jest normą (większosć ludzi potrzebuje jakiejś formy relacji z innymi ludźmi) od patologicznego uzależnienia. Osoba zależna od ludzi ale nieuzależniona potrafi tworzyć zdrowe relacje z innymi osobami oparte na wzajemności i szacunku, gdzie wszystkie strony relacji są podmiotami i ich potrzeby są w równym stopniu respektowane. Tymczasem "wampiry" są zainteresowane relacją jednostronną, gdzie oni czerpią od innych ludzi, nie dając nic w zamian, a czego przyczyną jest właśnie ta wewnętrzna pustka - oni de facto nie mają innym ludziom nic do zaoferowania, tak samo jak i samym sobie, więc jedyne co im pozostaje, to wysysać cudzą energię.


Ostatnio zmieniony przez towarzyski.pelikan dnia Czw 8:40, 19 Paź 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 9:56, 19 Paź 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Semele przecież to do Ciebie Michał nawiązał w swojej wypowiedzi :wink:, chodzi o to, że Ty właśnie należysz do osób, które potrzebują dużo uwagi na forum, z tego wzięła się dyskusja.

A ja tylko chciałam poszerzyć ten temat związany z pustka emocjonalna tak ogólnie, bez nawiązywania do użytkowników forum.
Moim zdaniem jeśli ktoś wszędzie szuka atencji, to właśnie jest uzależniony od innych ludzi, tylko inni ludzie mogą zapełniać pustkę takiej osoby.


Michał chyba potrzebuje szczególnej atencji. :) :wink:

Zwróć uwagę na ilość tematów i długość postów.

Ja raczej po prostu szukam ludzi na wspólne wyprawy.
Turystyczne i nie tylko. Muszę odnowić swój udział w PTTK.
Mam jeszcze coś do zrobienia ze swoim zdrowiem.
W moim wieku to jest troche gorzej.
Fajne te tematy zdrowotne, które podjęłaś. Ale na tym forum szukam raczej dyskusji światopopgladowej, która jest niezwykle trudna i często wzbudza duże emocje.

Z wampirami energetycznymi mam dużo doświadczeń w realu.

Michał takim wampirem nie jest. Chyba, że sam dla siebie
:wink: :)

Ciągle mu siesię odzywa wewnętrzny krytyk.
No i lubi sobie o pokrytykować do czego sam się przyznaje. To dla niego duży plus.


[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Czw 9:59, 19 Paź 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31334
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 10:44, 19 Paź 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Hill napisał:
Semele napisał:

Myślę, że ludzi potrzebują wszyscy ale w różny sposób. Tu podzial introwersja ekstrawersja.


No właśnie o to chodzi, że niekoniecznie, bo jest możliwe wchodzenie na takie poziomy samoświadomości i uczucia wewnętrznego spełnienia, że ludzie już przestają być potrzebni do czegokolwiek, chodzi tu o zaspakajanie własnych potrzeb emocjonalnych poprzez innych ludzi. Chodzi o to, że jak najbardziej jest to realne i możliwe, że można być szczęśliwym człowiekiem nie uzależniając się od innych ludzi, nie czerpiąc z ich energii, bo ma się swoją własną, wystarczającą :wink:


Dla mnie to smutne. Miałam taki etap w swoim życiu. Wypalenie zawodowe.
Chciałam być bardzo sama. A to jest na dłuższa metę bardzo dołujace.

Spotykałam się z mrowiem ludzi. Jestem bardziej introwertykiem. AIe nie mam fobi społecznej.

To co piszę do Michasia wynika raczej z tego, że on jest obcesowy w ocenianiu.

A nie ma pełnych danych :) :oops: :wink:

W sumie fajny temat. :brawo:
Ja go u siebie do tej pory mentalnie rozgrzebałem, ale daleko mi do konkluzji. Wątek a aleksytymii też w nim jest ciekawy, dokłada swoją cząstkę. Poza tym uważam temat z ważny, choć chyba niedoceniony. Może dlatego niewiele się o tym mówi, że brakuje słów, brakuje jasnych wyobrażeń co tu jest czym.
Emocje najczęściej bierzemy - jak na nas spadają. One dla większości "po prostu są". Z maluśnym owieczkiem nie bardzo umiem nawet przebić się z sugestią, że jednak pewien wpływ na nie posiadamy, możemy je jakoś kształtować. On podaje stwierdzenie "mam takie emocje" jako coś, co miałoby chyba ostatecznie zamykać sprawę tego, co się z nim dzieje. Ja się z tym nie zgadzam, bo ze swoimi emocjami prowadzę rodzaj gry, czasem walki, bo uważam swoje własne emocje trochę na podobieństwo gromady rozwrzeszczanych przedszkolaków, w której nawzajem przekrzykujące się dzieci próbują zdobyć dominację nad innymi. Każda prawie emocja pragnie osobowość wziąć we władanie zdominować.
Ja w Biblii odnajduję bardzo ciekawe wątki opowieści o emocjach człowieka. Tylko napisane innym językiem. Sam słowo "emocja" jest relatywnie nowe w języku - podobnie jak słowa: instynkt, świadomość, inteligencja, jaźń itp. Cała psychoanaliza i psychoterapia są relatywnie młodymi dziedzinami. Gdyby autor Biblii (także Jezus, przemawiający do ludzi) miał do dyspozycji takie pojęcia do opisu świadomości, emocjonalności, jakie mamy dzisiaj, to zupełnie inaczej sformułowałby pewne myśli, pewne przypowieści. A mamy język antyczny, dlatego to rozumem dopiero trzeba dopatrzyć się jak mapuje się ten język sprzed 2 tys. lat na pojęcia, jakimi operujemy współcześnie.
Solidaryzuję się z Twoim podejściem, Hill - traktowania religii z pewnym dystansem i poczuciem niezależności. Mam wrażenie, że w katolicyzmie, może nawet ogólnie w doktrynach chrześcijańskich (bo protestanci swoje do układanki dokładają) nastąpiło już tyle zmian (czasem słusznych, często wynikających z potrzeby), tyle dostosowań, że gdyby uczciwie sprawy postawić, to doktryna katolicka wcale nie jest ta jedna od tysiącleci, tylko de facto mocno się zmienia. Ale że jednocześnie panuje paradygmat twierdzenia, iż katolicyzm jest taki sam od samego Jezusa, co dalej sugeruje obraz, w którym koncepcje teologiczne właściwie sprzeczne ze sobą, są utrzymywane jednocześnie. A my tylko mamy udawanie, że każda z nich jest tak samo ważna i obowiązująca. Nie ma zaś jednego mądrego, który by jawnie powiedział: to, tamto i owamto stare DZIŚ ODRZUCAMY, bo tamto było błędem. Ostatnio był watek, że papież Franciszek ostatecznie odrzucił jako niezgodną z chrześcijaństwem stosowanie kary śmierci. Ja pamiętam jeszcze czasy, kiedy w KRK kara śmierci była uznawana w pełni i wręcz chwalona. I widzę, że wciąż mamy katolików, którzy - choć z jednej strony będą bronić na zabój dogmatu nieomylności papieskiej, ale jednocześnie uważają, że kara śmierci powinna być (czyli jednak Franciszek, a wcześniej JP2, który zapoczątkował zmiany w tej kwestii musieli się mylić).

To była dygresja, ale wzięła się stąd, że uważam, iż wiele wypowiedzi Jezusa jest właśnie o emocjach, tylko innym językiem, więc nie umiemy najczęściej tego odczytać z Biblii. W ogóle wg mnie chodzi w "całym tym zbawieniu" o to, aby stworzyła się SPÓJNA OSOBOWOŚĆ. Emocje są jej istotną, niezbywalną częścią, ale też chyba tą częścią, która wyjątkowo domaga się uporządkowania. To w podejściu do naszych emocji jest ukryty klucz do nieba, do szczęścia.
Sama pustka emocjonalna, niezdolność do zrozumienia emocji, niezdolność do zablokowania tych najbardziej kłopotliwych, czasem niszczących - to wszystko tworzy wg mnie bardzo skomplikowaną układankę.
Ludzie podświadomie boją się pustki emocjonalnej. Bo taka pustka "gryzie i drapie". Odczuwają ją silnie niektórzy psychopaci, którzy czynią drastyczne, złe rzeczy, aby jakoś przerwać ten stan wewnętrznego nudy, nijakości odczuwania, pustości wewnętrznej, która zawiesza człowieka z jednej strony w nieokreśloności, a z drugiej dźgając go jakąś taką nie dającą się sformułować potrzebą emanacji bytu, wyrażenia siebie.
Podświadomie siebie pytamy: gdzie jestem ja?
Czując emocje dostajemy rodzaj odpowiedzi. Ale to jest odpowiedź nijaka, niesatysfakcjonująca. Emocje tylko się zdarzają, a potem zanikają i nie wiadomo właściwie co z tego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
MaluśnaOwieczka




Dołączył: 28 Gru 2020
Posty: 5509
Przeczytał: 103 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:56, 19 Paź 2023    Temat postu:

...

Ostatnio zmieniony przez MaluśnaOwieczka dnia Czw 20:13, 19 Paź 2023, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 4:31, 20 Paź 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:

To była dygresja, ale wzięła się stąd, że uważam, iż wiele wypowiedzi Jezusa jest właśnie o emocjach, tylko innym językiem, więc nie umiemy najczęściej tego odczytać z Biblii. W ogóle wg mnie chodzi w "całym tym zbawieniu" o to, aby stworzyła się SPÓJNA OSOBOWOŚĆ. Emocje są jej istotną, niezbywalną częścią, ale też chyba tą częścią, która wyjątkowo domaga się uporządkowania. To w podejściu do naszych emocji jest ukryty klucz do nieba, do szczęścia.


Zgadzam się, ja uważam, że rozwój duchowy ma bardzo istotny wpływ na tworzenie się zdrowej, samoświadomej, samowystarczalnej (emocjonalnie) osobowości. Skąd się biorą ci różni duchowi mędrcy w religiach, osoby bardzo dojrzałe, dające innymi wsparcie, przewdonictwo duchowe, bez konieczności czerpania tego samego od innych? Ano właśnie jest to efekt przechodzenia kolejnych, coraz wyższych poziomów rozwoju duchowego, a takie osoby, już w ogóle nie potrzebują czerpać od innych ludzi, bo bazują całkowicie na czym innym, czerpią bezpośrednio z samego "Źródła".
Dlatego moim zdaniem Twoje spostrzeżenie dotyczące nauk Jezusa jest tu bardzo słuszne, duchowość jest tu kluczowa. Osobiście uważam, że osoby, którym duchowość jest daleka, zawsze będą w jakiś sposób wewnętrznie niepukładane, niedojrzałe, zawsze zaczną wychodzić jakieś wewnętrzne problemy, nie pomoże tu ani psycholog, ani "szczęśliwe" życie w sensie fizycznym, gdzie na zewnątrz wszystko wydaje się u takiej osoby poukładane, a wewnętrznie wcale tak to nie wygląda.

ps. Mówiąc o duchowości mam na myśli, autentyczną, świadomą, głęboką duchowość, a nie tylko zewnętrzną religijność, bo jest wiele ludzi wierzących i religijnych, którzy również mają podobne problemy, wewnętrzną pustkę i nie radzą sobie z życiem. Po prostu nie potrafią świadomie czerpać ze Źródła.


Edit: Znalazłam ciekawy artykuł Grofa, o tym jak religia może mieć istotny wpływ na zdrowie psychiczne, a jak współczesne, materialistyczne, scjentystyczne nastawienie może ten kluczowy element blokować.


"Psychiatria a religia: rola duchowości w życiu człowieka

Stanowisko wobec religii i mistycyzmu w klasycznej psychiatrii i psychologii zostało wyznaczone przez mechanistyczne, materialistyczne nastawienie nauki Zachodu. W świecie, w którym najważniejsza jest materia, a życie i świadomość to tylko jej drugorzędne wytwory, nie może istnieć autentyczne zrozumienie dla duchowego wymiaru istnienia. Światła, prawdziwie naukowa postawa oznacza przyjęcie nieistotności własnej osoby - jako mieszkańca jednego z niezliczonych ciał niebieskich we wszechświecie, który posiada miliony galaktyk. Wymaga także uznania, że nie jesteśmy niczym więcej jak tylko wysoko rozwiniętymi zwierzętami i biologicznymi maszynami, które składają się z komórek, tkanek i narządów. I wreszcie naukowa koncepcja własnego istnienia obejmuje przyjęcie poglądu, że świadomość to fizjologiczna czynność mózgu i że psychiką rządzą nieświadome siły o charakterze popędowym.

Podkreśla się często, że trzy wielkie rewolucje w dziejach nauki pokazały człowiekowi jego właściwe miejsce we wszechświecie. Pierwszą była rewolucja kopernikańska, która zniszczyła przekonanie, że ziemia jest środkiem świata, a ludzkość zajmuje w jego obrębie szczególne miejsce. Druga to rewolucja darwinowska, która położyła kres poglądowi, że ludzie zajmują wyjątkową i uprzywilejowaną pozycję wśród zwierząt. Wreszcie rewolucja freudowska zredukowała psychikę do pochodnej niegodziwych popędów.

Psychiatria i psychologia, rządzone przez światopogląd mechanistyczny, nie są w stanie oddzielić ciasnych intelektualnie i zewnętrznych przekonań religijnych, jakie cechują główny nurt interpretacji wielu religii od głębi autentycznych tradycji mistycznych lub wielkich duchowych filozofii, takich jak: różne szkoły jogi, kaszmirski siwaizm, wadżrajana, zen, taoizm, kabała, gnostycyzm lub sufizm. Zachodnia nauka pozostaje ślepa na to, że owe tradycje stanowią wynik wielowiekowych badań nad ludzkim umysłem, które w sposób zbliżony do metody naukowej łączą regularną obserwację, doświadczenia i budowanie teorii.

W zachodniej psychologii i psychiatrii usiłuje się więc generalnie odrzucić każdą formę duchowości jako nienaukową, nieważne jak bardzo byłaby wyrafinowana i dobrze potwierdzona. Na płaszczyźnie mechanistycznej nauki duchowość utożsamiana jest z prymitywnymi przesądami, brakiem wykształcenia lub patologią kliniczną. Jeśli daną religię podziela duża grupa, w ramach której utrwaliło ją programowanie kulturowe, to będzie ona przez psychiatrów mniej lub bardziej tolerowana. W tych okolicznościach nie mają zastosowania zwykłe kryteria kliniczne i przynależność do takiego wyznania niekoniecznie uważa się za oznakę psychopatologii.

Kiedy w nie-zachodnich kulturach o niskim poziomie edukacji odkrywa się głębokie przekonania duchowe, przypisuje się je zwykle niewiedzy, dziecinnej łatwowierności i zabobonom. W naszym własnym społeczeństwie takie tłumaczenie duchowości oczywiście nie wystarcza, zwłaszcza kiedy pojawia się ona wśród osób świetnie wykształconych i bardzo inteligentnych. W rezultacie psychiatria odwołuje się do odkryć psychoanalizy, które sugerują, że początków religii można doszukać się w nierozwiązanych konfliktach z niemowlęctwa i dzieciństwa - koncepcja bóstw odpowiada dziecinnemu wyobrażeniu postaci rodziców, postawy wierzących w stosunku do nich to oznaki niedojrzałości i dziecięcej zależności, a rytualne czynności wskazują na walkę z przerażającymi impulsami psychoseksualnymi, podobnymi do tych, które występują w nerwicy natręctw.

Bezpośrednie doświadczenia duchowe, takie jak: uczucia uniwersalnej jedności, wrażenie boskiej energii przenikającej ciało, sceny śmierci i odrodzenia, wizje światła o nadprzyrodzonym pięknie, wspomnienia z poprzednich wcieleń lub spotkań z archetypowymi osobami spostrzega się więc jako znaczne, psychotyczne zniekształcenia obiektywnej rzeczywistości, które wskazują na poważny proces patologiczny, czyli chorobę psychiczną. Aż do czasu opublikowania badań Maslowa, w psychologii akademickiej nie istniała świadomość, że choćby jedno z tych zjawisk można by wytłumaczyć w jakiś inny sposób. Wskazujące ten sam kierunek teorie Junga i Assagiolego były zbyt odległe od głównego nurtu psychologii akademickiej, aby wywrzeć jakiś poważniejszy wpływ.

Mechanistyczna nauka Zachodu z reguły uznaje wszelkiego typu doświadczenia duchowe za zjawiska patologiczne. Główny nurt psychoanalizy, podążając za przykładem Freuda, objaśnia mistyczne stany jednoczące i oceaniczne jako regresję do pierwotnego narcyzmu i bezradności dziecka oraz uważa religię za zbiorową nerwicę natręctw . Doskonale znany psychoanalityk, Franz Alexander, napisał specjalny artykuł, omawiający stany osiągane w medytacji buddyjskiej jako samodzielnie wywoływaną katatonię. Wielcy szamani różnych tradycji plemiennych zostali scharakteryzowani jako schizofrenicy lub epileptycy, a rozmaite etykietki psychiatryczne nadano wszystkim ważniejszym świętym, prorokom i nauczycielom religijnym. O ile liczne opracowania naukowe opisują podobieństwa między mistycyzmem a chorobą psychiczną, to bardzo niewiele jest prawdziwego poszanowania dla mistycyzmu i świadomości różnic między światopoglądem mistycznym a psychozą. Ostatni Raport Zespołu do spraw Postępów Psychiatrii charakteryzował mistycyzm jako zjawisko pośrednie między normalnością a psychozą. W innych źródłach omawiane różnice rozpatruje się zwykle na gruncie "psychozy kroczącej" , przeciwstawianej "psychozie kwitnącej" albo też z naciskiem na konkretne tło kulturowe, które umożliwiło włączenie danej psychozy w osnowę społeczną i historyczną. Wymienione kryteria psychiatryczne stosuje się rutynowo w ten sam sposób nawet do wielkich nauczycieli religijnych pokroju Buddy, Jezusa, Mahometa, Śri Ramany Maharishiego lub Ramakrishny.

Z powyższego wynika osobliwa sytuacja panująca w naszej kulturze. W licznych społecznościach utrzymuje się znaczna presja psychiczna, społeczna, a nawet polityczna, która zmusza ludzi do regularnego uczęszczania do kościoła. Biblię można spotkać w wielu szufladach hoteli i moteli, a ustne deklaracje popierające Boga i religię padają w przemówieniach szeregu wybitnych polityków i innych osób publicznych. Jeśli jednak członek przeciętnego zboru przeżyłby głębokie doświadczenie religijne, to jego pastor najprawdopodobniej odesłałby go na leczenie do psychiatry.

Psychoterapia a rozwój duchowy

Jak już wspominałem, w zachodnich szkołach psychoterapii, z wyjątkiem psychosyntezy i psychologii Junga, duchowości nie traktuje się jako prawdziwej, autentycznej potęgi psychiki. Większość koncepcji teoretycznych nie bierze pod uwagę bogactwa wiedzy o świadomości i ludzkim umyśle, która zgromadziła się przez wieki w wielkich duchowych tradycjach świata. Głębokie przesłania tych systemów albo całkowicie zlekceważono, albo odrzucono, tłumacząc je jako prymitywne przesądy, sposób opracowania dziecięcych konfliktów czy też kulturowe odpowiedniki nerwicy bądź psychozy.

Tak czy owak duchowość i religia traktowane są przez zachodnią psychiatrię jako coś stworzonego przez ludzką psychikę w reakcji na wpływy zewnętrzne: potężne zderzenie z otaczającym światem, groźbę śmierci, strach przed nieznanym, zbudowane na konfliktach stosunki z rodzicami i tym podobne. Choroba psychiczna stanowiła do niedawna jedyne dostępne wytłumaczenie dla bezpośredniego przeżycia alternatywnych rzeczywistości o charakterze duchowym. W rzeczywistej pracy klinicznej z pacjentami przekonania religijne zazwyczaj tolerowano, o ile wyznawały je duże grupy ludzi. Osobliwe systemy przekonań, odbiegające od przyjętych w kulturze usankcjonowanych form, lub bezpośrednie doświadczenia rzeczywistości duchowej, najczęściej interpretowano jako patologię i wskaźnik procesu psychotycznego.

Kilku wybitnych badaczy uznało powyższą sytuację za niemożliwą do utrzymania i rzuciło wyzwanie utrwalonemu, psychiatrycznemu spojrzeniu na duchowość i religię. Roberto Assagioli, urodzony we Włoszech założyciel psychosyntezy, uważał religię za siłę napędową ludzkiego życia i zasadniczy aspekt psychiki. Wiele spośród zjawisk, które w psychiatrii głównego nurtu uważa się za przejawy patologii, tłumaczył on jako znamiona duchowego otwarcia. Również Carl Gustav Jung przypisywał ogromne znaczenie duchowym wymiarom i impulsom psychiki oraz stworzył system teoretyczny, który wypełnił lukę między psychologią a religią. Jeszcze inny ważny przyczynek do nowej koncepcji na temat związku mistycyzmu z osobowością człowieka pochodzi od Abrahama Maslowa. Na podstawie obszernych badań nad jednostkami, które doznały spontanicznych doświadczeń mistycznych, czyli "szczytowych", rzucił on wyzwanie klasycznemu poglądowi psychiatrycznemu, który stawiał je na równi z psychozą, i sformułował zupełnie nową psychologię. Według niego nie należy traktować przeżyć mistycznych jako patologii - słuszniejsze wydaje się uznanie ich za zjawiska ponadnormalne, ponieważ prowadzą one do samorealizacji i występują u dobrze przystosowanych, pod pozostałymi względami normalnych osób.

Obserwacje z terapii psychodelicznej i innych typów głębokiej pracy nad przeżyciami potwierdzają w pełni poglądy tych trzech badaczy i skłaniają do jeszcze skrajniejszego sformułowania związku między osobowością człowieka a duchowością. Według najnowszych wyników duchowość to wewnętrzna własność psychiki, która ujawnia się całkowicie spontanicznie, gdy proces samopoznania osiąga odpowiednią głębokość. Bezpośrednio przeżywanej konfrontacji z okołoporodowym i pozaosobowym poziomem nieświadomości zawsze towarzyszy spontaniczne przebudzenie duchowości, które jest zupełnie niezależne od doświadczeń z dzieciństwa jednostki, jej wychowania religijnego, przynależności do kościoła, a nawet podłoża kulturowego i rasowego. Jednostka, która kontaktuje się z tymi poziomami własnej psychiki, automatycznie rozwija nowy światopogląd, w ramach którego duchowość jest naturalnym, najważniejszym i całkowicie niezbędnym elementem w życiu. Z mojego doświadczenia wynika, że tego typu przemiana następowała bez wyjątku u wielu osób, w tym u zatwardziałych ateistów, sceptyków, cyników, marksistów i naukowców z nurtu pozytywistycznego.

Wobec tych faktów ateistyczne, mechanistyczne i materialistyczne traktowanie świata i istnienia stanowi wyraz głębokiego wyobcowania od istoty własnego bytu, braku prawdziwego zrozumienia siebie i psychicznego wyparcia okołoporodowej oraz pozaosobowej sfery psychiki. Oznacza to również, że jednostka, o której mowa, jednostronnie utożsamia się z połową własnej natury: z tą, która cechuje ego-ciało i hilotropowy tryb świadomości. W rezultacie tak okrojona postawa wobec siebie i życia obfituje w poczucie bezcelowości istnienia, w wyobcowanie z uniwersalnego procesu, jak też w niezaspokojone potrzeby, pęd do współzawodnictwa i ambicje, których nie są w stanie zaspokoić żadne osiągnięcia. W skali globalnej podobna kondycja ludzkości prowadzi do wyobcowania z przyrody, nastawienia na "nieograniczony wzrost" i obsesji na punkcie obiektywnych, ilościowych parametrów istnienia. Ten sposób bycia w świecie jest ostatecznie niszczący i autodestrukcyjny, zarówno na poziomie jednostki, jak i zbiorowości.

Podczas systematycznej, dogłębnej autoeksploracji sekwencje odrodzenia przez śmierć oraz doświadczenia pozaosobowe pojawiają się w jednym szeregu z przeżyciami materiału biograficznego, którego analizę uważa się w psychiatrii klasycznej za szczególnie przydatną w terapii. Zatem warto się przyjrzeć, w jaki sposób typowa analityczna praca nad wspomnieniami może być powiązana z procesem otwarcia duchowego. Obserwacje kliniczne wskazują, że analiza życiorysu oraz doświadczenia pozaosobowego to dwa uzupełniające się aspekty metodycznego samopoznania.

Stopniowe przepracowanie urazowych aspektów najwcześniejszej historii życia może utorować drogę do doświadczeń okołoporodowych i pozaosobowych, które pośredniczą w procesie otwierania się na duchowość. I na odwrót, jednostki, które miały głębokie przeżycia duchowe na początku procesu samopoznania z pomocą psychodelików lub przy zastosowaniu innych potężnych metod bazujących na doświadczaniu, uważają dalszą pracę nad pozostałymi zagadnieniami życiorysu za znacznie łatwiejszą i szybszą.

Zwłaszcza ci, którzy przeżyli stany uniwersalnej jedności, posiadają całkowicie odmienną postawę wobec procesu psychoterapii. Odkryli oni nowe, nieoczekiwane źródło mocy i swoją prawdziwą tożsamość. Obecne kłopoty życiowe i miniony materiał biograficzny spostrzegają aktualnie w zupełnie nowy sposób. W tej nowej perspektywie wydarzenia z ich teraźniejszego życia nie są już tak przytłaczająco ważne, jak wydawały się dotychczas. Poza tym wyraźny staje się cel pracy psychologicznej - dalsza autoeksploracja przypomina raczej poszerzanie i oczyszczanie drogi ku znanemu przeznaczeniu, a nie drążenie na oślep w ciemnym tunelu.

Terapeutyczny potencjał przeżyć, które mają charakter duchowy, znacznie przewyższa wszystko, co można osiągnąć w związku z interwencjami koncentrującymi się na materiale z życiorysu. Każdy system teoretyczny bądź metoda psychoterapii, która nie uznaje i nie wykorzystuje okołoporodowego i pozaosobowego obszaru psychiki, nie tylko proponuje powierzchowny, niepełny obraz człowieka, ale pozbawia siebie i swoich klientów potężnych mechanizmów zdrowienia i przemiany osobowości.

Oparcie się na wąskiej podstawie teoretycznej może przeszkodzić naukowcom w odkryciu, zrozumieniu, a nawet wyobrażeniu sobie możliwości tkwiących w świecie naturalnych fenomenów, o jakich im się nawet nie śni. Ilustrują to dwa przykłady pochodzące z współczesnej fizyki. Naukowcy tkwiący sztywno w newtonowsko-kartezjańskim modelu świata, który zakłada niezniszczalność materii, nie wyobrażali sobie wykorzystania energii atomowej, która wymaga rozszczepienia atomu. Podobnie szkoła optyki mechanicznej, zapatrująca się na światło jak na cząstki (fotony), nie proponuje żadnej teoretycznej możliwości istnienia holografii, która wykorzystuje interferencję fal świetlnych. Wybiegając w przyszłość, fizyk, który traktowałby teorię względności Einsteina jako ścisły opis rzeczywistości, a nie jako użyteczny, ale w końcu ograniczony model, nie byłby w stanie wyobrazić sobie ruchu i komunikacji szybszej niż światło. Z tego samego powodu psychiatrzy, którzy rygorystycznie trzymają się biograficznych modeli człowieka, nie potrafią sobie wyobrazić tej przeobrażającej mocy, jaka towarzyszy przeżyciom okołoporodowym lub pozaosobowym stanom świadomości.

Ściśle personalistyczny pogląd na nieświadomość, który ogranicza się do składników możliwych do wyjaśnienia na podstawie życiorysu, nie tylko posiada mniejszą skuteczność i ograniczoną wartość, ale w zasadzie jest antyterapeutyczny. Nadawanie etykietek psychopatologii zjawiskom okołoporodowym i pozaosobowym, których nie da się wyjaśnić lub wytłumaczyć na tak ograniczonej płaszczyźnie, jest logicznym skutkiem takiego właśnie nastawienia. To z kolei stwarza przeszkodę nie do przebycia, uniemożliwiając dostrzeżenie uzdrawiającej i przeobrażającej mocy zmian, w które angażuje się obszar perinatalny i transpersonalny. Dlatego więc zdrowienie i duchowe otwieranie się jest na gruncie zwyczajowego myślenia tłumaczone jako patologia, którą trzeba za wszelką cenę stłumić przy użyciu różnych drastycznych środków. Wskutek opisanej metody postępowania terapeutycznego współczesna psychiatria stanęła w obliczu niezwykłej sytuacji: większość połączonego trudu psychiatrów, psychologów, neurofizjologów, biochemików i przedstawicieli innych pokrewnych specjalności jednostronnie skłania się w kierunku zakłócania procesu, który ma wyjątkowy potencjał leczniczy i przeobrażający.

Jeżeli chodzi o pozytywną stronę tej strategii, to należy docenić, że biorąc pod uwagę obecne ograniczone zrozumienie istoty patologii i brak naprawdę uzdrawiającej metody w psychiatrii, wprowadzenie trankwilizatorów posiadało ogromne znaczenie dziejowe. Zhumanizowało ono średniowieczną atmosferę oddziałów psychiatrycznych, zapobiegło większości cierpień lub złagodziło je, a prawdopodobnie ocaliło tysiące ludzkich istnień."


[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Hill dnia Pią 5:06, 20 Paź 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:06, 20 Paź 2023    Temat postu:

Czym jest to źródło? Ostatnie moje i Andy'ego rozmowy świadczą o tym, ze dla każdego człowieka źródłem może być coś zupełnie inego.
Akurat rozmawiamy o filmie " Amelia"
Odbior tego filmu jest bardzo różny. Według mnie jest to film bardzo duchowy, poetycki. Andy twierdzi, że bohaterka jest prawie chora psychicznie. Przez moment tak nie pomyślałam a oglądałam ten film z 5 co najmniej razy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 5:14, 20 Paź 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Czym jest to źródło?


To już będzie zależało od religii, chodzi o ostateczny Cel naszego życia, Absolut, Bóg, Uniwersalna Jaźń, z którą się mamy jednoczyć. Zwał jak zwał.


Semele napisał:

Ostatnie moje i Andy'ego rozmowy świadczą o tym, ze dla każdego człowieka źródłem może być coś zupełnie inego.


No ok, ale ja napisałam o ludziach czerpiących ze Źródła, którzy dzięki temu nie muszą innym zawracać tyłka własną osobą i własnymi problemami ;-P , więc niezależnie od tego co tam kto sobie przez to Źródło rozumie, istotne w tym temacie jest to jak sobie radzi ze sobą, swoimi problemami, na ile jest samoświadomy i samowystarczalny emocjonalnie, czerpiąc z tego Źródła. Bo rzeczywistość pokazuje, że jest to realne, że ludzie doświadczają przemian mentalnych i potrafią sobie o wiele lepiej radzić ze sobą, po "kontakcie" ze Źródłem. O tym mówimy.


Ostatnio zmieniony przez Hill dnia Pią 5:21, 20 Paź 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:07, 20 Paź 2023    Temat postu:

Rozumiem Ciebie. Ja na przyklad bardzo cenię logoterapię Frankla.
Pisalam o niej niejednokrotnie.

Z tego co piszesz mogę wnioskować, ze szukanie przieyjaciół i bliskich ludzi jest objawem pustki emocjonalnej?
Sądzę, ze tak nie myslisz. Nawet największy introwertyk szuka przyjaciela, kolegi...

Zwierzanie się komuś ze swoich przeżyć jest be?😉🙂
Czy lepszy jest psycholog czy przyjaciel?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hill
Chwilowo nieaktywny



Dołączył: 01 Sty 2023
Posty: 2026
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:33, 20 Paź 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Rozumiem Ciebie. Ja na przyklad bardzo cenię logoterapię Frankla.
Pisalam o niej niejednokrotnie.

Z tego co piszesz mogę wnioskować, ze szukanie przieyjaciół i bliskich ludzi jest objawem pustki emocjonalnej?
Sądzę, ze tak nie myslisz. Nawet największy introwertyk szuka przyjaciela, kolegi...

Zwierzanie się komuś ze swoich przeżyć jest be?😉🙂
Czy lepszy jest psycholog czy przyjaciel?


Nigdzie nic takiego nie napisałam, że relacje z ludźmi miałyby być objawem pustki emocjonalnej, chrześcijaństwo na przykład wręcz zachęca do bycia osobą społeczną, otwartą na ludzkość. Tu chodzi o coś zupełnie innego, o to na ile te relacje są zdrowe, na ile osoba potrafi być w tych relacjach niezależna emocjonalnie, na ile potrafi żyć bez nich. Ktoś kto jest wewnętrznie poukładany, dobrze radzi sobie sam ze sobą, nie musi bazować na "energii" innych ludzi, może być albo sam, albo z kimś i na każdym etapie będzie sobie umiał poradzić, bo jest po prostu szczęśliwy sam ze sobą, czy inaczej, że swoim Źródłem, z którego bezpśrednio czerpie. Dzięki temu nie ma ryzyka niezdrowego uzależniania się od ludzi, wchodzenia w jakieś relacje toksyczne, nie ma potrzeby zamęczania innych sobą, swoimi problemami. Po prostu szuka się samemu rozwiązania, a osoba bliska, przyjaciel, partner itp., jest bardziej do wspólnego spędzania czasu, cieszenia się swoim towarzystwem wzajemnie, na zdrowych zasadach, bez emocjonalnej zależności.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 6:37, 20 Paź 2023    Temat postu:

Zgadzam się absolutnie.

Drugi człowiek może nawet łączyć nas z absolutem.

Psycholog może pomoc takiej osobie znaleźć powod, że tak głęboko uzależnia się od ludzi. Ludzi, którzy są dla niego toksyczni.

[link widoczny dla zalogowanych]



W epoce, w jakiej przyszło nam żyć – epoce umierających tradycji – podstawowym zadaniem psychiatrii musi być wyposażenie człowieka w umiejętność odnajdywania w życiu sensu. W czasach, gdy przykazania dekalogu utraciły w oczach wielu swą niepodważalną wartość, każdego dnia musimy przestrzegać dziesięciu tysięcy przykazań wynikających z dziesiątków tysięcy życiowych sytuacji; W tym sensie można śmiało powiedzieć, że logoterapia to odpowiedź na duchowe potrzeby współczesnego człowieka


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 6:45, 20 Paź 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
towarzyski.pelikan




Dołączył: 19 Sie 2018
Posty: 5538
Przeczytał: 11 tematów

Skąd: Ze wsi
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 9:43, 20 Paź 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Osobiście uważam, że osoby, którym duchowość jest daleka, zawsze będą w jakiś sposób wewnętrznie niepukładane, niedojrzałe, zawsze zaczną wychodzić jakieś wewnętrzne problemy, nie pomoże tu ani psycholog, ani "szczęśliwe" życie w sensie fizycznym, gdzie na zewnątrz wszystko wydaje się u takiej osoby poukładane, a wewnętrznie wcale tak to nie wygląda.

Z drugiej strony jest też inna pułapka, która polega na zastąpieniu rozwoju emocjonalnego rozwojem duchowym, który wówczas staje się ucieczką od problemów na niższym poziomie, a nie pomocą w ich rozwiązywaniu. I moim zdaniem dużo szkody w tym kierunku wyrządził new age promujący naiwną wizję rozwoju duchowego negującą złożoność ludzkiej psychiki, co z kolei wynika z założenia, że duch jest oderwany od ciała - ciało ma być tylko narzędziem, czymś doklejonym, nieistotnym, do czego wystarczy się zdystansować i odpowiednio pokierować, a częscią tego ciała (materialnego wymiaru człowieka) jest złożoność psychiki. Efektem takiego fast foodowego rozwoju duchowego może być wzmocnienie problemów psychicznych, które zostają jeszcze bardziej wyparte w podświadomość, bo takiemu komuś się wydaje, że jest uduchowiony i ponad materię.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31334
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 10:54, 20 Paź 2023    Temat postu:

Hill napisał:
Michał Dyszyński napisał:

To była dygresja, ale wzięła się stąd, że uważam, iż wiele wypowiedzi Jezusa jest właśnie o emocjach, tylko innym językiem, więc nie umiemy najczęściej tego odczytać z Biblii. W ogóle wg mnie chodzi w "całym tym zbawieniu" o to, aby stworzyła się SPÓJNA OSOBOWOŚĆ. Emocje są jej istotną, niezbywalną częścią, ale też chyba tą częścią, która wyjątkowo domaga się uporządkowania. To w podejściu do naszych emocji jest ukryty klucz do nieba, do szczęścia.


Zgadzam się, ja uważam, że rozwój duchowy ma bardzo istotny wpływ na tworzenie się zdrowej, samoświadomej, samowystarczalnej (emocjonalnie) osobowości. Skąd się biorą ci różni duchowi mędrcy w religiach, osoby bardzo dojrzałe, dające innymi wsparcie, przewdonictwo duchowe, bez konieczności czerpania tego samego od innych? Ano właśnie jest to efekt przechodzenia kolejnych, coraz wyższych poziomów rozwoju duchowego, a takie osoby, już w ogóle nie potrzebują czerpać od innych ludzi, bo bazują całkowicie na czym innym, czerpią bezpośrednio z samego "Źródła".
Dlatego moim zdaniem Twoje spostrzeżenie dotyczące nauk Jezusa jest tu bardzo słuszne, duchowość jest tu kluczowa. Osobiście uważam, że osoby, którym duchowość jest daleka, zawsze będą w jakiś sposób wewnętrznie niepukładane, niedojrzałe, zawsze zaczną wychodzić jakieś wewnętrzne problemy, nie pomoże tu ani psycholog, ani "szczęśliwe" życie w sensie fizycznym, gdzie na zewnątrz wszystko wydaje się u takiej osoby poukładane, a wewnętrznie wcale tak to nie wygląda.

ps. Mówiąc o duchowości mam na myśli, autentyczną, świadomą, głęboką duchowość, a nie tylko zewnętrzną religijność, bo jest wiele ludzi wierzących i religijnych, którzy również mają podobne problemy, wewnętrzną pustkę i nie radzą sobie z życiem. Po prostu nie potrafią świadomie czerpać ze Źródła.


Edit: Znalazłam ciekawy artykuł Grofa, o tym jak religia może mieć istotny wpływ na zdrowie psychiczne, a jak współczesne, materialistyczne, scjentystyczne nastawienie może ten kluczowy element blokować.


[i]"Psychiatria a religia: rola duchowości w życiu człowieka

Stanowisko wobec religii i mistycyzmu w klasycznej psychiatrii i psychologii zostało wyznaczone przez mechanistyczne, materialistyczne nastawienie nauki Zachodu.
...

Słuszne uwagi. Nauka niby tak wprost nie odrzuca, ale zupełnie nie wie, co robić z duchowością. Próbuje ją zatem wcisnąć w swoją metodologię, co tylko pogłębia chaos.
Ja od dawna twierdzę, że nauka i duchowość są komplementarne - uzupełniają się, bo podchodzą od innej strony go zagadnienia, ale też są na tyle odmienne, że łączenie ich jest bardzo problematyczne, większość prób kończy się konfuzją.

Semele napisał:
Drugi człowiek może nawet łączyć nas z absolutem.

W buddyzmie funkcjonuje instytucja mistrza, który pomaga adeptowi w rozwoju duchowym. Jezus dla swoich uczniów też był "mistrzem".
Ja sam mam doświadczenia, w których chyba jestem na bakier z tym podejściem. Może to jest indywidualny rys mojej osobowości, ale rzadko wychodziło mi na dobre to, że się próbowałem na kimś wzorować, czy nawet bardziej polegać. U mnie "sprawy grają" gdy jestem raczej sam. Co prawda mam rodzinę, przyjaciół, więc ogólnie nie jestem wyalienowany, jednak na płaszczyźnie rozwoju osobistego ja jestem zupełnie gdzie indziej, niż moi bliscy.
W tej chwili już wręcz jako regułę traktuję to, że jesteśmy rozdzieleni jakby mentalną barierą. Ani ja nie jestem w stanie w pełni zrozumieć drugiego człowieka, ani chyba żaden człowiek nie zrozumie mnie.
Z kolei nie godzę się na udawanie, związane z jakimś bardzo powierzchownym zasokojeniem potrzeby kontaktu, poprzez różne instynktowne, czy nawet bardziej intelektualne porywy podziwu dla kogoś tam.
Nieraz sobie stawiam przed oczy osobę Mansona - człowieka, który zmanipulował wiele osób, uczynił ich mordercami za pomocą pewnej swojej charyzmy. Podobny jest przypadek Hitlera. Charyzmę zatem traktuję z wielką ostrożnością. Raczej podejrzewam ją, że jest zła, a nie dobra.
Właściwie to od kiedy pamiętam, to wszelkie formy charyzmy były dla mnie podejrzane. Nawet w sytuacjach gdy jacyś ludzie mnie starali się za wysoko postawić w swojej psychice (zdarzało się to niekiedy), to im to psułem - np. mówiłem im o mojej niedoskonałości, starałem się przedstawić od tej mało atrakcyjnej strony. Bo nie czuję się na siłach ciągnąć przez życie nikogo jakąś własną mocą (nawet gdybym ją miał). Wolę oddziaływanie na drugiego człowieka ograniczyć do warstwy idei - do pisanego słowa, a nie chcę w tę układankę wstawiać jeszcze mnie personalnie. Sobie bardziej przeznaczam samotność. Dlatego też (z powodu tej programowej samotności) także z dystansem traktuję wspólnotowy aspekt religii. Mam krytyczne spojrzenie na tę katolicką wielość obrzędów, właściwie nie rozumiem emocjonalnie potrzeby spotykania się często razem na modlitwach, czy do wspólnego odprawiania rytuałów. Dlaczego tak?...
- Bo widzę w tym właściwie głównie POWIERZCHOWNOŚĆ. A powierzchowność jest w moim odczuciu wrogiem tej prawdziwej duchowości, która DOMAGA SIĘ GŁĘBI I TRANSCENDENCJI.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:02, 20 Paź 2023    Temat postu:

To ciekawe...sam próbujesz być kimś charyzmatycznym przez intelekt. To może być nawet grożniejsze
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31334
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 11:25, 20 Paź 2023    Temat postu:

Semele napisał:
To ciekawe...sam próbujesz być kimś charyzmatycznym przez intelekt. To może być nawet grożniejsze

Uważam, że przez intelekt nie staje się człowiek charyzmatycznym. Intelekt jest z natury krytyczny, intelekt "szuka dziury w całym" i "dzieli włos na czworo", z czego wynika, że nigdy z intelektu nie może powstać całkowite zawierzenie osobowe komuś. A to właśnie to cedowanie swoich ocen, całkowite zawierzenie charyzmatycznemu liderowi, mistrzowi jest tym zagrożeniem, jakie niesie zła charyzma.
Ja nie jestem charyzmatyczny, bo intelektualnie nie ma jak stać się charyzmatycznym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 11:34, 20 Paź 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
To ciekawe...sam próbujesz być kimś charyzmatycznym przez intelekt. To może być nawet grożniejsze

Uważam, że przez intelekt nie staje się człowiek charyzmatycznym. Intelekt jest z natury krytyczny, intelekt "szuka dziury w całym" i "dzieli włos na czworo", z czego wynika, że nigdy z intelektu nie może powstać całkowite zawierzenie osobowe komuś. A to właśnie to cedowanie swoich ocen, całkowite zawierzenie charyzmatycznemu liderowi, mistrzowi jest tym zagrożeniem, jakie niesie zła charyzma.
Ja nie jestem charyzmatyczny, bo intelektualnie nie ma jak stać się charyzmatycznym.


Jednak na forum nie masz faktycznie szansy. Bo charyzma często opiera się na fizyczności.

Jarek jakby zaprzecza temu....

A Ty pokazujesz ją w ograniczonym stopniu.

Mimo że bocianka już usunęła moje posty. Polecam TOBIE.

Zamachy na Hitlera.
Teraz leci w zoom.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Pią 11:36, 20 Paź 2023, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31334
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 12:28, 20 Paź 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
To ciekawe...sam próbujesz być kimś charyzmatycznym przez intelekt. To może być nawet grożniejsze

Uważam, że przez intelekt nie staje się człowiek charyzmatycznym. Intelekt jest z natury krytyczny, intelekt "szuka dziury w całym" i "dzieli włos na czworo", z czego wynika, że nigdy z intelektu nie może powstać całkowite zawierzenie osobowe komuś. A to właśnie to cedowanie swoich ocen, całkowite zawierzenie charyzmatycznemu liderowi, mistrzowi jest tym zagrożeniem, jakie niesie zła charyzma.
Ja nie jestem charyzmatyczny, bo intelektualnie nie ma jak stać się charyzmatycznym.


Jednak na forum nie masz faktycznie szansy. Bo charyzma często opiera się na fizyczności.

Więc właśnie o to chodzi - aby żadna charyzmatyczność nie występowała. Nie mam takiej intencji bycia charyzmatycznym. Mam intencję bycia uporządkowanym, czasem przez to może nawet trochę nudnym, poprzez brak odwoływania się do mocnych emocji może i odstręczającym dla osób, które poszukują w życiu ekscytacji, które chcą, aby wokół nich "coś się działo". Ze mną tak nie będzie, te osoby się zawiodą, a moją - nudną - osobę zlekceważą, odrzucą. I to jest przeze mnie świadomie brane pod uwagę, to tak właśnie ma być!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:05, 20 Paź 2023    Temat postu:

Hitler tylko wrzeszczał i napisal jakaś nędzną książczynę.

Baumann napisał o tym coś ciekawego i Fromm też.

A my ciągle dajemy sie nabierać.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31334
Przeczytał: 101 tematów

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 13:10, 20 Paź 2023    Temat postu:

Semele napisał:
Hitler tylko wrzeszczał i napisal jakaś nędzną książczynę.

Baumann napisał o tym coś ciekawego i Fromm też.

A my ciągle dajemy sie nabierać.

A ci "my", to kto?
Uważasz, że kto się daje nabierać?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21626
Przeczytał: 140 tematów


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 13:20, 20 Paź 2023    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Semele napisał:
Hitler tylko wrzeszczał i napisal jakaś nędzną książczynę.

Baumann napisał o tym coś ciekawego i Fromm też.

A my ciągle dajemy sie nabierać.

A ci "my", to kto?
Uważasz, że kto się daje nabierać?


Ty nie??

Zabójstwo sześciolatka. To jego szuka policja [ZDJĘCIA]

[link widoczny dla zalogowanych]

Tu ojciec a tam nożownik?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Świat ożywiony Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin