 |
ŚFiNiA ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
|
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36235
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Śro 12:00, 04 Cze 2025 Temat postu: Przykazanie miłości bliźniego zawiera opis METODY |
|
|
Sformułowanie "kochaj bliźniego jak siebie samego" zawiera PODWÓJNĄ TREŚĆ:
1. Pierwszym znaczeniem jest tu wezwanie do tego, aby postawę miłości w ogóle przyjąć.
2. Drugie znaczenie jest SUGESTIĄ METODY, na czym oprzeć postawę miłości. Tą metodą jest empatia - traktowanie innych na tych samych zasadach, co siebie, rozpoznawanie potrzeb i sugerowanie zachowań na bazie "jak czuję ja, to podobnie będzie odczuwał mój bliźni".
Owa metoda nie jest jedyną wskazówką w stronę praktycznego zrealizowania postawy miłości, ale jest chyba najważniejszą, główną. Jeśli się ją weźmie pod uwagę, to z automatu objawi się nam właściwy sposób potraktowania wielu postaw i zachowań - np.:
- Zanim wygłosimy jakąś nadmiarowo oskarżycielską wobec kogoś uwagę, to może zastanowimy się "a jak bym ja się poczuł w tej sytuacji, gdy ktoś by mnie oskarżał na bazie takich właśnie przesłanek, jakie mi teraz przychodzą do głowy?"
- Zanim odmówimy łatwo i szybko komuś pomocy, rozważylibyśmy: a jak byśmy się czuli, gdybyśmy to my byli owymi potrzebującymi?...
- Gdy najdzie nas ochota wykorzystać kogoś do swoich egoistycznych celów, pojawiłoby się zastanowienie "a jakbym ja to odebrał, gdybym był na miejscu tamtego?".
Potraktowanie kogoś jako siebie jest to główną wskazówką metodologiczną, która ustawia relacje między ludźmi na płaszczyźnie dobra. Nie jest to wskazówka absolutna, są różne sytuacje, w których wręcz należy potraktować kogoś na innych zasadach niż siebie (przynajmniej patrząc w uproszczeniu na kwestię owej "inności" zasad) - bo np. nie traktujemy małego dziecka na takich zasadach jak dorosłego (jeśli jesteśmy tymi dorosłymi), uznawszy, że musimy zmodyfikować swoją postawę, wymuszając dodatkowe dostosowanie się do odmienności psychiki dziecka, czyli np. do uwzględnienia, co może je psychicznie zbyt mocno dotknąć, albo jakich wymagań ono nie udźwignie, choć od nas - dorosłych - się tego oczekuje.
Ta metoda ukryta w zasadzie miłości bliźniego może być też określona jako SYMETRYZM W TRAKTOWANIU, jako odejście od paradygmatu poszukiwania dla siebie lepszych miejsc, lepszego uznania w hierarchii, wyższej godności. Najlepiej byłoby wręcz OD POCZĄTKU NATURALNIE CHCIEĆ RÓWNOŚCI, w ogóle nie mieć pragnień wywyższenia siebie. Ale nie każdy ma takie równościowo - życzliwe emocje. Są osobowości o bardzo silnej potrzebie rywalizowania, zdobywania przewagi, dominacji i to szczególnie te osobowości powinny sięgać ŚWIADOMIE, Z NARZUCANYM SOBIE RYGOREM traktowania innych na takiej zasadzie jak siebie. Przynajmniej jeśli wierzą w Biblię, jeśli ufają słowom Jezusa, albo po prostu zasada miłości bliźniego przemawia do ich emocji i umysłu.
Większości zła na tym świecie nie doznawalibyśmy, gdyby ci, co teraz krzywdzą, stosowali tę zasadę: zanim podejmę te krzywdzące działania, pomyślę, jakbym się poczuł na miejscu tej osoby, którą zamierzam skrzywdzić. Problem w tym, że owej metody krzywdziciele nie zamierzają stosować, a wręcz stosują postawę przeciwną - własnie zależy im na tym, aby było nierówno, aby sobie przywłaszczyć uprzywilejowaną pozycję. Ci odrzucają zasadę miłości bliźniego. A ponieważ na bożym sądzie każdego będą mierzyli jego miarą (Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. - Ewangelia Mateusza 7:2), to nie trafią tacy do świata, w którym pierwszą regułą jest uznanie, życzliwość, niewykorzystywanie przewagi, lecz trafią do tego "swojego" świata, w którym obowiązuje zasada "kto silniejszy, temu wolno jest wszystko robić na swoja korzyść". Czy będą tymi najsilniejszymi?... - Wątpię, bo na szycie jest miejsce tylko dla jednego dominatora. I obstawiam, że tym dominatorem na szczycie będzie szatan - najpotężniejsza istota ze wszystkich po tej "mrocznej stronie". Więc według tych zasad, które sami sobie przyjęli ci, co dążą do asymetrycznego traktowania, czyli do wywyższania się, będą zmuszeni zaakceptować wpływ istoty o najbardziej nienawistnej i sadystycznej osobowości - szatana. Ale wszystko to będzie według ich własnych zasad, ich własną miarą zostaną potraktowani...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3288
Przeczytał: 77 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Sob 22:57, 14 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Dlaczego ludzie mają problem z przykazaniem miłości bliźniego? Dlaczego w ogóle najlepiej to, co nam wychodzi to krzywdzenie, ranienie, kłótnie, wzajemne oskarżania, wywyższanie siebie, a poniżanie drugiego itd.?
Można powiedzieć, bo jesteśmy niedojrzali.
Ale dlaczego jesteśmy niedojrzali?
Mamy pokićkaną naturę. Taką ją mamy. Nie zamówiliśmy jej sobie. Żadna transcendentna istota nam się w sposób obiektywnie pewny nie objawia i nie mówi, co mamy zrobić ze sobą, ze swoją pokićkaną naturą.
Jeszcze taka refleksja: żeby kochać bliźniego swego jak siebie samego, to trzeba najpierw umieć kochać siebie, a ludzie i z tym mają problem, bo niskie poczucie wartości, bo depresja, bo złe doświadczenia itd.
Może człowiek to jeden wielki bubel? Może jakiś niewypał? Trochę to tak wygląda, ale nie tracę nadziei, że to jest przejściowe i dlatego tego typu teologie:
Cytat: | A ponieważ na bożym sądzie każdego będą mierzyli jego miarą (Bo takim sądem, jakim sądzicie, i was osądzą; i taką miarą, jaką wy mierzycie, wam odmierzą. - Ewangelia Mateusza 7:2), to nie trafią tacy do świata, w którym pierwszą regułą jest uznanie, życzliwość, niewykorzystywanie przewagi, lecz trafią do tego "swojego" świata, w którym obowiązuje zasada "kto silniejszy, temu wolno jest wszystko robić na swoja korzyść". Czy będą tymi najsilniejszymi?... - Wątpię, bo na szycie jest miejsce tylko dla jednego dominatora. I obstawiam, że tym dominatorem na szczycie będzie szatan - najpotężniejsza istota ze wszystkich po tej "mrocznej stronie". Więc według tych zasad, które sami sobie przyjęli ci, co dążą do asymetrycznego traktowania, czyli do wywyższania się, będą zmuszeni zaakceptować wpływ istoty o najbardziej nienawistnej i sadystycznej osobowości - szatana. Ale wszystko to będzie według ich własnych zasad, ich własną miarą zostaną potraktowani... |
Traktuję bardzo sceptycznie, a w zasadzie odrzucam, bo nie widzę możliwości pogodzenia takiej teologii z Bogiem miłości i wszechmocy.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
anbo
Dołączył: 09 Lut 2006
Posty: 6721
Przeczytał: 16 tematów
|
Wysłany: Nie 8:02, 15 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Dlaczego ludzie mają problem z przykazaniem miłości bliźniego? Dlaczego w ogóle najlepiej to, co nam wychodzi to krzywdzenie, ranienie, kłótnie, wzajemne oskarżania, wywyższanie siebie, a poniżanie drugiego itd.? |
Gdyby było aż tak źle, jak piszesz, to nie moglibyśmy stworzyć społeczeństw, w których współpraca i wzajemna pomoc przeważa nad krzywdzeniem itd., a przecież je stworzyliśmy, w czym swój udział miały też religie.
Katolikus napisał: |
Można powiedzieć, bo jesteśmy niedojrzali.
Ale dlaczego jesteśmy niedojrzali?
Mamy pokićkaną naturę. Taką ją mamy. Nie zamówiliśmy jej sobie. |
Wykształciła się na drodze ewolucji, nakładamy na nią wynalazki kulturowe w postaci etyki - geny i memy podlegają tej samej selekcji, jest nią przydatność ewolucyjna (ponieważ memy mają nośniki w postaci ciała). Już kiedyś o tym rozmawialiśmy.
Katolikus napisał: |
Żadna transcendentna istota nam się w sposób obiektywnie pewny nie objawia i nie mówi, co mamy zrobić ze sobą, ze swoją pokićkaną naturą. |
Nie da się stworzyć przekazu szczegółowego i nie wymagającego interpretacji. Masz ogólne wskazówki, intelekt, sumienie, to powinno (i musi) ci wystarczyć.
Katolikus napisał: |
Jeszcze taka refleksja: żeby kochać bliźniego swego jak siebie samego, to trzeba najpierw umieć kochać siebie, a ludzie i z tym mają problem, bo niskie poczucie wartości, bo depresja, bo złe doświadczenia itd.
Może człowiek to jeden wielki bubel? Może jakiś niewypał? Trochę to tak wygląda, ale nie tracę nadziei, że to jest przejściowe |
Człowiek musiałby stworzyć środowisko, w którym wyginęłyby osobniki ze złymi skłonnościami. To jest niemożliwe. Agresja, egoizm itd. bywają bardzo przydatne. Oczywiście skłonność do współpracy, łagodność itd. też. Co jest bardziej przydatne i w jakich proporcjach to zależy od sytuacji, najogólniej mówiąc od środowiska, w jakim żyją ludzie, nośniki genów i memów.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36235
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 11:59, 15 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
anbo napisał: | Katolikus napisał: | Dlaczego ludzie mają problem z przykazaniem miłości bliźniego? Dlaczego w ogóle najlepiej to, co nam wychodzi to krzywdzenie, ranienie, kłótnie, wzajemne oskarżania, wywyższanie siebie, a poniżanie drugiego itd.? |
Gdyby było aż tak źle, jak piszesz, to nie moglibyśmy stworzyć społeczeństw, w których współpraca i wzajemna pomoc przeważa nad krzywdzeniem itd., a przecież je stworzyliśmy, w czym swój udział miały też religie. |
Ciekawy przypadek ostatnio ogłaszały media - tych trzech nastolatków planujących morderstwa w imię jakiejś morderczej ambicji. Jak informowano, byli oni zasascynowani ideologią przemocy. Nie byli związani ani z ruchem narodowym, ani religijnym, czy jakąś ideologią szerszą. Chcieli zabijać dla samej satysfakcji zabijania. Podobny motyw chyba można przypisać temu Mieszkowi, który na UW zabił niewinną osobę.
Dopóki człowiek jako "nie dogada się wewnętrznie" ze swoją potrzebą znaczenia, ambicją, pragnieniem udowodnienia sobie wartości (najlepiej, aby to było w dobry sposób), dopóty będzie swoją egzystencję odbierał jaką miałką, niespełnioną. Dla takiej osoby nawet miłość nie będzie atrakcyjna, bo ona będzie poszukiwała "tego czegoś", co wykracza poza łagodność relacji ze światem, będzie chciała tego "zadziora", może niezwykłości, może dotykającej bólu, lęku, gniewu.
Dlaczego ludzi tak kręci adrenalina? Dlaczego Trump, Putin (ale chyba większość polityków) tak bardzo pragną "wielkości"?
I drugie pytanie: dlaczego ową "wielkość" najczęściej wiążą z dominacją, możliwością krzywdzenia ludzi, a nie np. stworzeniem wielkiego dzieła artystycznego, literackiego, wynalazczego?...
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3288
Przeczytał: 77 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 13:36, 15 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
anbo napisał: | katolikus napisał: | Dlaczego ludzie mają problem z przykazaniem miłości bliźniego? Dlaczego w ogóle najlepiej to, co nam wychodzi to krzywdzenie, ranienie, kłótnie, wzajemne oskarżania, wywyższanie siebie, a poniżanie drugiego itd.? |
Gdyby było aż tak źle, jak piszesz, to nie moglibyśmy stworzyć społeczeństw, w których współpraca i wzajemna pomoc przeważa nad krzywdzeniem itd., a przecież je stworzyliśmy, w czym swój udział miały też religie. |
Z mojego doświadczenia wynika mi, że ludziom łatwiej przychodzi to, co napisałem niż opowiedzenie się za głębszym, przemyślanym dobrem.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36235
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 14:43, 15 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | anbo napisał: | katolikus napisał: | Dlaczego ludzie mają problem z przykazaniem miłości bliźniego? Dlaczego w ogóle najlepiej to, co nam wychodzi to krzywdzenie, ranienie, kłótnie, wzajemne oskarżania, wywyższanie siebie, a poniżanie drugiego itd.? |
Gdyby było aż tak źle, jak piszesz, to nie moglibyśmy stworzyć społeczeństw, w których współpraca i wzajemna pomoc przeważa nad krzywdzeniem itd., a przecież je stworzyliśmy, w czym swój udział miały też religie. |
Z mojego doświadczenia wynika mi, że ludziom łatwiej przychodzi to, co napisałem niż opowiedzenie się za głębszym, przemyślanym dobrem. |
Na szczęście nie wszystkim ludziom to łatwo przychodzi, bo jest jakaś część osób próbujących (użyję ewangelicznego określenia) "zbliżać się do światła". Inni bardziej umiłowali ciemność niż światło.
W mojej ocenie owa ciemność da się dobrze utożsamić z PROSTACTWEM myślenia i odczuwania, polegającym w istocie na tym, że się nie kontruje w sobie tych instynktownych impulsów w stronę dominacji, jednostronnie traktowanej sprawczości, poszukiwania egoistycznych form przyjemności. Piszę o tym prostactwie, bo uważam, że owa "ciemność" ma taką właśnie naturę - skupia się na UPROSZCZENIU DO GŁÓWNEJ JEDNEJ EMOCJI, CZY PRAGNIENIA która to emocja przejmuje sterowanie, odbierając człowiekowi szansę na wzięcie pod uwagę dodatkowych aspektówy, głębszych uwarunkowań, bardziej dalekosiężnych celów, bardziej złożonych opcji i reakcji otoczenia. Potem prostakowi zostaje już tylko jeden tryb reakcji: złość, że się sprawy nie ukladają po linii tego, co jego emocje żądają, czego za żadne skarby nie odpuszczają, bo nie dały sobie szansy na zorientowanie się, że często...
... nawet jak ten cel osiągną, bo będzie źle (nawet jeszcze gorzej, niż poprzednio). Prostak tylko wściekle dąży do spełnienia swoich żądz, a nie dochodzi w nim do tej kluczowej refleksji, że te poprzednie akty spełnienia się jego żądz nie dały mu trwałej satysfakcji, albo wręcz popsuły mu ów stan satysfakcji. Ale że prostak jest zawsze skupiony na tym głównym, na tym co pierwsze, dominujące, najsilniejsze w emocjach, to nie jest w stanie zauważyć, że SAMA METODA JEST BŁĘDNA, że skupianie się na uproszczeniu do największego lokalnego chciejstwa, najsilniejszej żądzy (szeroko rozumianej, choć szczególnie myślę tu o żądzy wywyższenia się nad innych) po prostu nie doprowadzi do pozytywnych mentalnie skutków.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Katolikus
Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 3288
Przeczytał: 77 tematów
Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 17:56, 15 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Michał Dyszyński napisał: | W mojej ocenie owa ciemność da się dobrze utożsamić z PROSTACTWEM myślenia i odczuwania, polegającym w istocie na tym, że się nie kontruje w sobie tych instynktownych impulsów w stronę dominacji, jednostronnie traktowanej sprawczości, poszukiwania egoistycznych form przyjemności. |
To chyba dlatego (tak sobie luźno myślę) się "nie kontruje w sobie tych instynktownych impulsów", bo te instynktowne impulsy traktuje się jako coś NORMALNEGO, jako część ludzkiej natury, jako "coś mojego". Może gdyby taki człowiek w odpowiednim momencie swojego życia miał szansę swój umysł zapoznać z jakąś alternatywną, czyli dojrzalszą osobowością to by miał porównanie i tym samym świadomość, że jest nad czym pracować. A tak to dupa blada.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku
Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 36235
Przeczytał: 74 tematy
Skąd: Warszawa Płeć: Mężczyzna
|
Wysłany: Nie 18:03, 15 Cze 2025 Temat postu: |
|
|
Katolikus napisał: | Michał Dyszyński napisał: | W mojej ocenie owa ciemność da się dobrze utożsamić z PROSTACTWEM myślenia i odczuwania, polegającym w istocie na tym, że się nie kontruje w sobie tych instynktownych impulsów w stronę dominacji, jednostronnie traktowanej sprawczości, poszukiwania egoistycznych form przyjemności. |
To chyba dlatego (tak sobie luźno myślę) się "nie kontruje w sobie tych instynktownych impulsów", bo te instynktowne impulsy traktuje się jako coś NORMALNEGO, jako część ludzkiej natury, jako "coś mojego". Może gdyby taki człowiek w odpowiednim momencie swojego życia miał szansę swój umysł zapoznać z jakąś alternatywną, czyli dojrzalszą osobowością to by miał porównanie i tym samym świadomość, że jest nad czym pracować. A tak to dupa blada.  |
Wg mnie masz tu pełną rację. Problem jest w UTOŻSAMIENIU swojej osobowości (jako takiej), swojego ja z tym, co jest powierzchowne, bezpośrednie, niskorefleksyjne. To jest CZŁOWIEK ZREDUKOWANY DO BEZPOŚREDNIEJ REAKTYWNOŚCI - odpowiadania na impulsy, napływające (nie wiadomo skąd, bo nie poddane refleksji) emocje. W tym powierzchownym i bazującym na pierwszym odbiorze ten człowiek upatruje "to właśnie jestem ja i tego muszę bronić".
Tu się wyjaśniają biblijne sformułowania "zaprzeć się samego siebie", "mieć w nienawiści siebie samego" - wg mnie odnoszą się one właśnie do tego pierwotnego, prostackiego pojmowania siebie. Bo ten duchowy ja, ten powstający jako powtórne narodzenie już będzie godny zaakceptowania.
|
|
Powrót do góry |
|
 |
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
|