Forum ŚFiNiA Strona Główna ŚFiNiA
ŚFiNiA - Światopoglądowe, Filozoficzne, Naukowe i Artystyczne forum - bez cenzury, regulamin promuje racjonalną i rzeczową dyskusję i ułatwia ucinanie demagogii. Forum założone przez Wuja Zbója.
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Przypowieści Jezusa

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Święte Księgi
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2151
Przeczytał: 126 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 0:42, 29 Wrz 2021    Temat postu: Przypowieści Jezusa

W NT jest wiele fragmentów w nauczaniu Jezusa, które są zagadkowe, albo trudne do zinterpretowania. Chciałbym w tym temacie wziąść na warsztat dyskusyjny fragmenty, które są (przynajmniej w moim odbiorze) trudne do zrozumienia. Takim fragmentem jest Jezusowa przypowieść, Łk 19, 11-27.

Michał w innym temacie zarysował ogólną naukę przebijająca się z nauczania Jezusa opisanego w NT:
Michał Dyszyński napisał:
Jako chrześcijanin widzę Nowy Testament jako rodzaj korekty tego przekazu, który pojawił się w Starym Testamencie. Stary Testament był dla koczowniczych, wojowniczych ludów semickich. Był na ich mentalność. Inny by odrzucili, pewnie reagując na niego podobnie jak teraz to czyni TP - uznaliby, że taki "pizdowaty" przekaz o miłości i przebaczeniu, jaki jest w NT jest zwyczajnie nie do przyjęcia.

http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/czy-jezus-byl-pizda-chrzescijanstwo-jest-religia-dla-pizd,19853-75.html#620073

A teraz zacytuję fragment nauczania Jezusa.

Cytat:
1911 Gdy słuchali tych rzeczy, dodał jeszcze przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi. 12 Mówił więc: «Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić. 13 Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: "Zarabiajcie nimi, aż wrócę". 14 Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: "Nie chcemy, żeby ten królował nad nami"*. 15 Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał. 16 Stawił się więc pierwszy i rzekł: "Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min". 17 Odpowiedział mu: "Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami!" 18 Także drugi przyszedł i rzekł: "Panie, twoja mina przyniosła pięć min". 19 Temu też powiedział: "I ty miej władzę nad pięciu miastami!" 20 Następny przyszedł i rzekł: "Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. 21 Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał". 22 Odpowiedział mu: "Według słów twoich sądzę cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. 23 Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał". 24 Do obecnych zaś rzekł: "Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min". 25 Odpowiedzieli mu: "Panie, ma już dziesięć min". 26 "Powiadam wam: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma*. 27 Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach"».


Zastanawiam się jaki obraz Boga płynie z nauczania Jezusa z tego fragmentu, czy nie jest to wyobrażenie Boga bliskie temu wyobrażeniu z ST? Czy to nie kłóci się z "miłością i przebaczeniem", wspomnianym przez Michała? Czy Bóg pragnie, by ludzie byli mu sługami i poddanymi, a ci, którzy się nie ukorzą to wytępić? A może tylko mi ten fragment "nie leży"?


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Śro 0:46, 29 Wrz 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Semele
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 09 Lis 2014
Posty: 21586
Przeczytał: 142 tematy


Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 2:05, 29 Wrz 2021    Temat postu:

Bardzo ciekawy fragment. W temacie o którym piszesz użyłam go (lub cytatu o talentach) w kontekście oceny systemów kapitalizmu i socjalizmu.

Jezus nie był socjalistą w świetle tych cytatów. Tu ciekawa wykładnia:
Naukę płynącą z omawianej przypowieści możemy również odnieść do polityki socjalnej. W istniejącym u nas systemie praca ludzi jest opodatkowana w celu zapewnienia pomocy tym, którzy nie pracują. Często słyszymy, że „nie ma pracy” dla wielu biednych. Jednakże praca zawsze jest. Człowiek z dwiema zdrowymi rękoma może znaleźć pracę za niską stawkę, podejmuje jednak — w naszym systemie pomocy socjalnej — decyzję, że nie będzie pracował. Nasz system pomocy socjalnej zniechęca do pracy i stwarza zachęty do ubiegania się o pomoc — chyba że jest do podjęcia praca, która daje odpowiednio więcej dochodu niż oferuje pomoc państwowa. Bóg nakazuje wszystkim ludziom używanie talentów, które otrzymali, jednak pomimo tego, w imię wsparcia biednych i bezrobotnych, system pomocy socjalnej zachęca ludzi, aby pozwalali zanikać swym wrodzonym zdolnościom, a nawet skłania do ich ukrywania.

[link widoczny dla zalogowanych]

Oczywiście taki obraz Jezusa jest zgodny z poglądami politycznymi konfederacji.
Ja mogę to tylko skomentować tak: każdy znajdzie w Biblii cytat, który jego obraz Jezusa potwierdza.

Tu inną przypowieść, którą może służyć z kolei jako pochwała nieróbstwa :wink:

4 Nikt nie może służyć dwom panom, bo jednym gardzić będzie, a drugiego polubi; o jednego dbał będzie, a drugiego zlekceważy. Nie możecie służyć Bogu i mamonie. 25 Dlatego mówię wam: nie martwcie się o swoje życie, co będziecie jeść lub co pić będziecie; ani o swoje ciało, czym się przyodziejecie. Czy życie nie jest ważniejsze od pokarmu, a ciało od odzienia? 26 Popatrzcie na ptaki na niebie: nie sieją, nie żną, nie gromadzą w magazynach, a wasz Ojciec niebieski je żywi. Czy wy nie więcej znaczycie niż one? 27 Kto z was swoim staraniem jedną chwilę może dodać do swojego wieku? 28 Dlaczego martwicie się o odzienie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ciężko ani nie przędą, 29 a mówię wam, że nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był ubrany tak, jak jedna z nich. 30 Jeśli zatem to ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca wrzucają, Bóg tak odziewa, to o wiele bardziej was, małej wiary! 31 A zatem nie martwcie się, mówiąc: "Co będziemy jeść?", albo: "Co będziemy pić?", albo: "Czym się odziejemy?" 32 Bo o to wszystko zabiegają poganie. A wasz Ojciec niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. 33 Zabiegajcie najpierw o królestwo i o jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. 34 Nie martwcie się zatem o jutro, bo jutro samo zatroszczy się o siebie. Starczy dniowi jego własnej biedy

[link widoczny dla zalogowanych]

Natomiast ten fragment , który podkresliłeś to musi już zinterpretować wybitny biblista.


Ostatnio zmieniony przez Semele dnia Śro 2:14, 29 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 6:53, 29 Wrz 2021    Temat postu: Re: Przypowieści Jezusa

Katolikus napisał:
W NT jest wiele fragmentów w nauczaniu Jezusa, które są zagadkowe, albo trudne do zinterpretowania. Chciałbym w tym temacie wziąść na warsztat dyskusyjny fragmenty, które są (przynajmniej w moim odbiorze) trudne do zrozumienia. Takim fragmentem jest Jezusowa przypowieść, Łk 19, 11-27.

Michał w innym temacie zarysował ogólną naukę przebijająca się z nauczania Jezusa opisanego w NT:
Michał Dyszyński napisał:
Jako chrześcijanin widzę Nowy Testament jako rodzaj korekty tego przekazu, który pojawił się w Starym Testamencie. Stary Testament był dla koczowniczych, wojowniczych ludów semickich. Był na ich mentalność. Inny by odrzucili, pewnie reagując na niego podobnie jak teraz to czyni TP - uznaliby, że taki "pizdowaty" przekaz o miłości i przebaczeniu, jaki jest w NT jest zwyczajnie nie do przyjęcia.

http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/czy-jezus-byl-pizda-chrzescijanstwo-jest-religia-dla-pizd,19853-75.html#620073

A teraz zacytuję fragment nauczania Jezusa.

Cytat:
1911 Gdy słuchali tych rzeczy, dodał jeszcze przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi. 12 Mówił więc: «Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić. 13 Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: "Zarabiajcie nimi, aż wrócę". 14 Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: "Nie chcemy, żeby ten królował nad nami"*. 15 Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał. 16 Stawił się więc pierwszy i rzekł: "Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min". 17 Odpowiedział mu: "Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami!" 18 Także drugi przyszedł i rzekł: "Panie, twoja mina przyniosła pięć min". 19 Temu też powiedział: "I ty miej władzę nad pięciu miastami!" 20 Następny przyszedł i rzekł: "Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. 21 Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał". 22 Odpowiedział mu: "Według słów twoich sądzę cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. 23 Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał". 24 Do obecnych zaś rzekł: "Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min". 25 Odpowiedzieli mu: "Panie, ma już dziesięć min". 26 "Powiadam wam: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma*. 27 Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach"».


Zastanawiam się jaki obraz Boga płynie z nauczania Jezusa z tego fragmentu, czy nie jest to wyobrażenie Boga bliskie temu wyobrażeniu z ST? Czy to nie kłóci się z "miłością i przebaczeniem", wspomnianym przez Michała? Czy Bóg pragnie, by ludzie byli mu sługami i poddanymi, a ci, którzy się nie ukorzą to wytępić? A może tylko mi ten fragment "nie leży"?

Dla mnie ten fragment, który jest opcją przypowieści o talentach (tutaj w wersji o minach) jest fundamentalnie ważnym dla zrozumienia sensu Ewangelii. Bez owej przypowieści chyba nie do końca byłoby wiadomo czym jest całość NT. To mi się tak jawi, chociaż moja interpretacja może wydać się nieco kontrowersyjna (szczególnie niektórym tradycjonalistom). Spróbuję ją tu przedstawić.
Kluczową rzeczą dla interpretacji spornego zdania pod koniec cytatu byłoby ustalenie: KIM/CZYM JEST ów "człowiek szlachetnego rodu (który) udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić"?...
W przypowieści o talentach jest to bodaj "król", albo "pan". Czytałem kiedyś komentarz jakiegoś księdza do Biblii, który stwierdzał, że w Ewangeliach pod postacią "króla", czy "pana" jest zawsze Bóg. Otóż NIE ZGADZAM SIĘ z tym stwierdzeniem. Nie wiem, na ile ów ksiądz je sformułował samodzielnie, na ile jacyś teologowie (większość? wszyscy?) taką właśnie interpretację uznają, ale ja mam tu odrębne zdanie. I - przynajmniej w tej wersji przypowieści (nie tej o talentach) - mam nawet mocny argument. Gdyby tutaj owym "panem" był Bóg, to nie miałoby sensu mówienie, że on dopiero ma zamiar "uzyskać dla siebie godność królewską". Bóg już króluje, nie aspiruje do "uzyskiwania" owej godności. Twierdzę zatem, że osobą tą wcale nie jest Bóg. Czyli kto?...
Już dość dawno temu ukułem sobie sformułowanie, że Ewangelia jest "symbolicznym traktatem kognitywistycznym". Ewangelia jest o Bogu - to też, ale NIE TYLKO o Bogu, bo chyba przede wszystkim O SAMYM CZŁOWIEKU, o naturze świadomości. I taka jest też moja interpretacja powyższego fragmentu Ewangelii - tutaj "panem szlachetnego rodu pragnącym uzyskać dla siebie godność królewską" jest sam człowiek, sama świadomość ludzka - konkretnej osoby. To rozliczenie, jakie odbywa się w tej przypowieści nie jest przed Bogiem, a przed sumieniem/osądem człowieka nad sobą.
Z resztą katolicka teologia wprowadza pojęcie sądu szczegółowego, który jest różny od sądu ostatecznego. Sąd szczegółowy jest opisywany w Wikipedii trochę niejasno względem pytania: KTO sądzi?
Kiedyś natrafiłem na interpretację, że tu dusza sądzi się niejako sama W SWOIM SUMIENIU. Nie potrafię odszukać tego sformułowania w opisach teologicznych wprost (może ktoś znajdzie...), ale osobiście jestem przekonany, że tak właśnie należałoby rzecz interpretować, ze sądem szczegółowym jest to, o czym nieraz wspominają osoby, które przeżyły śmierć, ale wróciły z "tamtej strony". Relacjonują one, że "człowiekowi całe życie przebiega przed oczami". Dalej nieraz się wspomina, że wtedy człowiek już zna konsekwencje swoich wyborów i ocenia je bez iluzji, błędów, samooszukiwania się. Ale, co tu ważne, ocenia ON SAM. Bóg nie wykonuje tutaj roli sędziowania, choć w subtelny sposób jest obecny przy tym sądzie - wymuszając uczciwość, zgodność z prawdą tego, co wspomnienia życia będą osądzającej się świadomości sugerowały.
Ten "szlachetny Pan" jest po prostu nami - naszym osądem życia, ściśle związanym z sumieniem. Zatem alegoria zawarta w ostatnim zdaniu przypowieści "Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach" powinna być wg mnie zinterpretowana jako potępienie WE WŁASNYM OSĄDZIE wszystkiego tego w życiu, co było gnuśne duchowo, co ostatecznie powodowało, że człowiek nie zdobywał siebie, nie osiągał stanu kontroli nad niższymi aspektami swojej świadomości.
Ideałem człowieczeństwa jest osobowość, która nie pozwala temu co niższe (instynkty, podległość naciskom z zewnątrz) zarządzać tym co wyższe (etyka, głębsze i poprawne zrozumienie). To co wyższe musi się w człowieku ukształtować, rozwinąć, to trzeba wypracować samodzielnie z tego, co nam w życiu dano. To są te "miny" (talenty), które na start dostajemy w ograniczonej postaci, ale dzięki wysiłkowi całego życia ubogacamy je, zyskując kontrolę nad wyborami swojego życia i ogólnie nad sobą. Stajemy się panami samego siebie, stajemy się "szlachetni", zyskujemy "godność królewską" (zdolność zarządzania sobą - to król zarządza, a nie podwładni zarządzają królem). To co w nas jest przestraszone, gnuśne duchowo sprzeciwia się osiąganiu stanu panowania nad niższymi aspektami naszej osobowości, świadomości. I widząc, że w sobie tych zdolności budowania wyższego człowieczeństwa, panującego nad zwierzęcością (wrodzoną) nie rozwinęliśmy, na sądzie swojego własnego sumienia będziemy tę gnuśność i lęk przed osiąganiem wyższych stanów duchowości potępiali.
To zatem nie Bóg jest taki okrutny względem człowieka na sądzie, ale to my sami - dostrzegając to, że zlekceważyliśmy tę "szlachetną godność królewską" do jakiej jesteśmy powołani, po którą należało sięgnąć w życiu, potępimy tę własną gnuśność i miałkość.
Jest w teologii pojęcie "wolności dzieci bożych". Wolnym może być jedynie ten, kto panuje nad tym, co mu narzucone, niższe, wprowadzając w czyn decyzje, jakie wypracowała jego świadomość, rozum - władze wyższe. Naszym człowieczym powołaniem jest podołanie tej wolności, co oznacza, że mają się w nas tworzyć owe WŁADZE WYŻSZE, związane z poprawnością postrzegania, zdolnością do osądów etycznych pozbawionych słabości, życzeniowości, miałkości. To wszystko przez swoje życie MUSIMY SAMI WYPRACOWAĆ, a wypracowane przetrenować. Tu nie wystarczy posłuszeństwo, nie wystarczy bierność. To my mamy się rozwijać, stawać panami siebie, zyskiwać wolność dzieci bożych. Brak tego rozwoju, czyli
- skupienie się tylko na bieżącym przetrwaniu
- oddawanie się tylko przyjemnościom życia
- zaniedbanie rozwoju intelektualnego
- zaniedbanie szerszego rozwoju (w szczególności duchowego)
to wszystko, te braki, ta gnuśność uniemożliwi nam zdobycie "godności królewskiej". I to wszytko sami (!) w sobie potępimy - potępimy jako ten "wracający pan", który jest symbolem osądu człowieka nad własnym życiem. To posłuszeństwo, którego zażądał ów "pan" nie jest zatem jakimś, nie wiadomo jakim, a w szczególności pełnym bezmyślnego oddania się nakazom władcy zewnętrznego (nawet Boga), ale posłuszeństwem tego co w naszej naturze niższe rozkazom tego, co w naszej naturze jest wyższe. I to posłuszeństwo - wolność powinniśmy swoim życiem budować, niejako tym budowaniem też konstruować swoją poprawną - docelową osobowość.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Śro 7:50, 29 Wrz 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Czw 18:04, 30 Wrz 2021    Temat postu: Re: Przypowieści Jezusa

Katolikus napisał:
W NT jest wiele fragmentów w nauczaniu Jezusa, które są zagadkowe, albo trudne do zinterpretowania. Chciałbym w tym temacie wziąść na warsztat dyskusyjny fragmenty, które są (przynajmniej w moim odbiorze) trudne do zrozumienia. Takim fragmentem jest Jezusowa przypowieść, Łk 19, 11-27.


Katolikus napisał:
Zastanawiam się jaki obraz Boga płynie z nauczania Jezusa z tego fragmentu, czy nie jest to wyobrażenie Boga bliskie temu wyobrażeniu z ST? Czy to nie kłóci się z "miłością i przebaczeniem", wspomnianym przez Michała? Czy Bóg pragnie, by ludzie byli mu sługami i poddanymi, a ci, którzy się nie ukorzą to wytępić? A może tylko mi ten fragment "nie leży"?


Witam.
Przypowieści Jezusa to NIEZWYKLE bogate obrazy, które mogą być interpretowane na wiele sposobów i to w różnych kontekstach, co sprawia, że za każdym razem ich znaczenie może być NIECO INNE.

Tu mamy przypowieść o minach w Ewangelii Łukasza, któ©a jest z jedenje strony podobna, a jednak z drugiej różni sie nieco od podobnej przypowieści o talentach w Ewangelii Mateusza (Mt 25,14 -30).

Tu masz omówienie obu tych przypowieści w moim cyklu harmonizującym relacje Czterech Ewangelii:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Na co ja bym zwróicł uwagę, to na okoliczności w których te dwie przypowieści zostały wygłoszone, według Łukasza i Mateusza. Przypowieść o minach u Łukasza została wygłoszona gdy Jezus udawał się z Jerycha do Jerozolimy, natomiast przypowieść o talentach została wygłoszona na Górze Oliwnej. Łukasz wspomina, że: "Gdy słuchali tych rzeczy, dodał jeszcze przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi. "

W ogóle cała podróż Jezusa do Jerozolimy u Łukasza przepełniona jest zapowiedziami, że już tuż tuż, że Jezus, Mesjasz Król Żydowski zdaje się iść do Jerozolimy, by tam już na miejscu ustanowić Królestwo Boże, przyjdzie, przepędzi znienawidzonych pogan, czyli Rzymian, i z pomocą licznego tłumu obejmie władze, i będzie rozdawał stołki dla swoich apostołów (dlatego też synowie Zebedeusza i ich matka się Mu podlizują). Tak samo myśleli Jego przeciwnicy, którzy bali się że Jezus wywoła jednak rozpierduchę z Rzymianami, która w ich ziemskim mniemaniu nie ma szans powodzenia.

Już dawno zauważono, że okoliczności w tej przypowieści przypominają te, w jakich Herod Archelaos po śmierci Heroda Wielkiego zdobył władzę, udał się do Rzymu by zatwierdzić testament ojca i uzyskać od Cezara Augusta potwierdzenie swej władzy, a jak powrócił, to zgładził swoich politycznych przeciwników. Jezus zdaje się mówić, że w taki sposób działa władza tu na ziemi, taka sama jakiej Jego zwolennicy od Niego oczekują: spadają głowy przeciwników politycznych, a swoim w stosunku do zasług rozdziela się przywileje (czyli zarząd nad tyloma miastami, ile min zysku potrafią wyciągnąć z jednej miny). Moim zdaniem Jezus w tej przypowieści zdaje się pytać swych uczniów, swych zwolenników: czy naprawdę tego chcecie? Czy jesteście już gotowi na Królestwo, na sąd Boży?

Moim zdaniem tak naprawdę nie ma w rzeczywistości jakiejś większej różnicy między ujęciem Boga w Starym Testamencie i Nowym Testamencie: przeciwnie Nowy Testament jest przesiąknięty myślą Starego Testamentu która znajduje wypełnienie w Chrystusie. Pierwsi chrześcijanie byli w większości Żydami, i ten stosunek do Pisma, które ogarnia wszelkie aspekty życia, cały sposób myślenia, jest tam silnie wyczuwalny. Jezus zachowuje się jak Bóg w Starym Testamencie tylko ze teraz jest widzialny, w postaci człowieka. I jest ON zarówno surowy, jak i miłosierny, tak samo jak był w Starym Testamencie. Z jednej strony głosi łaskę i miłosierdzie, z drugiej zapowiada jasno, że draniom i obłudnikom nie odpuści, jesli sie szczerze nie nawrócą.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2151
Przeczytał: 126 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:10, 03 Paź 2021    Temat postu: Re: Przypowieści Jezusa

Michał Dyszyński napisał:
Katolikus napisał:
W NT jest wiele fragmentów w nauczaniu Jezusa, które są zagadkowe, albo trudne do zinterpretowania. Chciałbym w tym temacie wziąść na warsztat dyskusyjny fragmenty, które są (przynajmniej w moim odbiorze) trudne do zrozumienia. Takim fragmentem jest Jezusowa przypowieść, Łk 19, 11-27.

Michał w innym temacie zarysował ogólną naukę przebijająca się z nauczania Jezusa opisanego w NT:
Michał Dyszyński napisał:
Jako chrześcijanin widzę Nowy Testament jako rodzaj korekty tego przekazu, który pojawił się w Starym Testamencie. Stary Testament był dla koczowniczych, wojowniczych ludów semickich. Był na ich mentalność. Inny by odrzucili, pewnie reagując na niego podobnie jak teraz to czyni TP - uznaliby, że taki "pizdowaty" przekaz o miłości i przebaczeniu, jaki jest w NT jest zwyczajnie nie do przyjęcia.

http://www.sfinia.fora.pl/religie-i-wyznania,6/czy-jezus-byl-pizda-chrzescijanstwo-jest-religia-dla-pizd,19853-75.html#620073

A teraz zacytuję fragment nauczania Jezusa.

Cytat:
1911 Gdy słuchali tych rzeczy, dodał jeszcze przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi. 12 Mówił więc: «Pewien człowiek szlachetnego rodu udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić. 13 Przywołał więc dziesięciu sług swoich, dał im dziesięć min i rzekł do nich: "Zarabiajcie nimi, aż wrócę". 14 Ale jego współobywatele nienawidzili go i wysłali za nim poselstwo z oświadczeniem: "Nie chcemy, żeby ten królował nad nami"*. 15 Gdy po otrzymaniu godności królewskiej wrócił, kazał przywołać do siebie te sługi, którym dał pieniądze, aby się dowiedzieć, co każdy zyskał. 16 Stawił się więc pierwszy i rzekł: "Panie, twoja mina przysporzyła dziesięć min". 17 Odpowiedział mu: "Dobrze, sługo dobry; ponieważ w drobnej rzeczy okazałeś się wierny, sprawuj władzę nad dziesięciu miastami!" 18 Także drugi przyszedł i rzekł: "Panie, twoja mina przyniosła pięć min". 19 Temu też powiedział: "I ty miej władzę nad pięciu miastami!" 20 Następny przyszedł i rzekł: "Panie, tu jest twoja mina, którą trzymałem zawiniętą w chustce. 21 Lękałem się bowiem ciebie, bo jesteś człowiekiem surowym: chcesz brać, czegoś nie położył, i żąć, czegoś nie posiał". 22 Odpowiedział mu: "Według słów twoich sądzę cię, zły sługo! Wiedziałeś, że jestem człowiekiem surowym: chcę brać, gdzie nie położyłem, i żąć, gdziem nie posiał. 23 Czemu więc nie dałeś moich pieniędzy do banku? A ja po powrocie byłbym je z zyskiem odebrał". 24 Do obecnych zaś rzekł: "Odbierzcie mu minę i dajcie temu, który ma dziesięć min". 25 Odpowiedzieli mu: "Panie, ma już dziesięć min". 26 "Powiadam wam: Każdemu, kto ma, będzie dodane; a temu, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma*. 27 Tych zaś przeciwników moich, którzy nie chcieli, żebym panował nad nimi, przyprowadźcie tu i pościnajcie w moich oczach"».


Zastanawiam się jaki obraz Boga płynie z nauczania Jezusa z tego fragmentu, czy nie jest to wyobrażenie Boga bliskie temu wyobrażeniu z ST? Czy to nie kłóci się z "miłością i przebaczeniem", wspomnianym przez Michała? Czy Bóg pragnie, by ludzie byli mu sługami i poddanymi, a ci, którzy się nie ukorzą to wytępić? A może tylko mi ten fragment "nie leży"?

Dla mnie ten fragment, który jest opcją przypowieści o talentach (tutaj w wersji o minach) jest fundamentalnie ważnym dla zrozumienia sensu Ewangelii. Bez owej przypowieści chyba nie do końca byłoby wiadomo czym jest całość NT. To mi się tak jawi, chociaż moja interpretacja może wydać się nieco kontrowersyjna (szczególnie niektórym tradycjonalistom). Spróbuję ją tu przedstawić.
Kluczową rzeczą dla interpretacji spornego zdania pod koniec cytatu byłoby ustalenie: KIM/CZYM JEST ów "człowiek szlachetnego rodu (który) udał się w kraj daleki, aby uzyskać dla siebie godność królewską i wrócić"?...
W przypowieści o talentach jest to bodaj "król", albo "pan". Czytałem kiedyś komentarz jakiegoś księdza do Biblii, który stwierdzał, że w Ewangeliach pod postacią "króla", czy "pana" jest zawsze Bóg. Otóż NIE ZGADZAM SIĘ z tym stwierdzeniem. Nie wiem, na ile ów ksiądz je sformułował samodzielnie, na ile jacyś teologowie (większość? wszyscy?) taką właśnie interpretację uznają, ale ja mam tu odrębne zdanie. I - przynajmniej w tej wersji przypowieści (nie tej o talentach) - mam nawet mocny argument. Gdyby tutaj owym "panem" był Bóg, to nie miałoby sensu mówienie, że on dopiero ma zamiar "uzyskać dla siebie godność królewską". Bóg już króluje, nie aspiruje do "uzyskiwania" owej godności. Twierdzę zatem, że osobą tą wcale nie jest Bóg. Czyli kto?...
Już dość dawno temu ukułem sobie sformułowanie, że Ewangelia jest "symbolicznym traktatem kognitywistycznym". Ewangelia jest o Bogu - to też, ale NIE TYLKO o Bogu, bo chyba przede wszystkim O SAMYM CZŁOWIEKU, o naturze świadomości. I taka jest też moja interpretacja powyższego fragmentu Ewangelii - tutaj "panem szlachetnego rodu pragnącym uzyskać dla siebie godność królewską" jest sam człowiek, sama świadomość ludzka - konkretnej osoby. To rozliczenie, jakie odbywa się w tej przypowieści nie jest przed Bogiem, a przed sumieniem/osądem człowieka nad sobą.
Z resztą katolicka teologia wprowadza pojęcie sądu szczegółowego, który jest różny od sądu ostatecznego. Sąd szczegółowy jest opisywany w Wikipedii trochę niejasno względem pytania: KTO sądzi?
Kiedyś natrafiłem na interpretację, że tu dusza sądzi się niejako sama W SWOIM SUMIENIU. Nie potrafię odszukać tego sformułowania w opisach teologicznych wprost (może ktoś znajdzie...), ale osobiście jestem przekonany, że tak właśnie należałoby rzecz interpretować...


Bardzo ciekawą interpretację stworzyłeś. Teraz też zrozumiałem, że zbyt pochopnie założyłem, że "człowiek szlachetnego rodu" to Bóg, który później osądza swoje sługi, a tych co nie chcą mu się poddać to każe ściąć.

Jeśli zaś chodzi o nauczanie o sądzie szczegółowym to chyba przeważa interpretacja, że po śmierci sądzi Bóg. Ale też i można znaleźć takie głosy księży (zacytuję kilka zdań z pewnego panelu dyskusyjnego, a po więcej odsyłam do linku niżej);

Cytat:
Ks. dr Jacek Molka: - Pięknie, to poetycko namalowane. Ale nauczanie Kościoła mówi także o szczegółowym sądzie, który nastąpi w chwili naszej śmierci, kiedy to będziemy sądzeni z całego naszego życia. Chrześcijanie cały czas żyją w perspektywie oczekujących wszystkich ludzi wyników tego sądu. W Nowym Testamencie w wielu miejscach jest bardzo wyraźnie powiedziane, że Pan Jezus przychodzi na świat nie po to, by świat potępić, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. Jest wyraźna dyspozycja Boga do tego, aby obdarzyć człowieka udziałem w dobrach swego królestwa (por. m.in. J 12, 44-50). Te stwierdzenia winny więc stanowić punkt wyjścia do naszych rozważań.
Pismo Święte mówi wyraźnie o oczekującym nas sądzie. Według publikacji teologicznej, którą przyniosłem ze sobą (Ferdinand Krenzer, „Taka jest nasza wiara”, 1981 r., Dialog, Znaki Czasu), będzie to taki sąd, w którym każdy indywidualnie sam oceni wynik końcowy swojego życia. Zacytuję parę zdań: „W chwili śmierci (człowiek) dostępuje niejako pełnego poznania siebie, poznania pozbawionego wszelkiej samoobłudy. Oczywisty staje się każdy szczegół, a także całość życia spleciona ze wszystkich poszczególnych decyzji. Człowiek w tym całościowym oglądzie widzi, co uczynił słusznie, co zaś niesłusznie. Tak więc ten sąd jest w pierwszym rzędzie sądem nad samym sobą. Dokonuje się w tym zarazem i sąd Boży w stopniu, w jakim człowiek jasno poznaje Boga i boskie wymagania”.

(...)
Cytat:
Ks. Paweł Rozpiątkowski: - Wkładając nasze wyobrażenia o wydarzeniach oczekującego nas sądu w kategorie czasu, popełniamy błąd. Sąd szczegółowy i Sąd Ostateczny w pewnym sensie odbywają się jednocześnie. Mówiliśmy już, że tam, po drugiej stronie śmierci, nie istnieją kategorie przeszłości i przyszłości - jest tylko jedno wielkie Teraz, i należy tę wiedzę zastosować do naszych rozważań na temat problemu stosunku sądu szczegółowego do Sądu Ostatecznego.
Według więc tej naszej wiedzy, sąd szczegółowy będzie polegał na ujrzeniu w momencie śmierci faktycznej wartości swego życia. Teraz też oceniamy się w jakiś sposób. Tyle że nie jesteśmy obiektywni wobec siebie. Dziś, osądzając siebie, jesteśmy mamieni przez własną pychę i obłudę, przez szum informacyjny, w którym jest nam coraz trudniej oddzielić ziarno od plew, prawdę od fałszu. Niektórzy w tym zamęcie nie są zdolni przeprowadzić obiektywnej samooceny. Pocieszające jest więc to, że każdy człowiek po śmierci sam siebie obiektywnie osądzi, sam oceni, na ile to, co w życiu uzyskał, jak żył, było zgodne z tym, czego Bóg od niego oczekiwał, co dla niego zaplanował. Staniemy po prostu w światłach Bożej prawdy o sobie. Niczego nie będziemy mogli ukryć, zagmatwać, zaciemnić - zobaczymy, na ile jesteśmy kompatybilni z Bogiem, który jest Miłością. Św. Mateusz mówi wyraźnie o tym, z czego przede wszystkim będziemy sądzeni: z miłości.

[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez Katolikus dnia Nie 0:14, 03 Paź 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2151
Przeczytał: 126 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 0:25, 03 Paź 2021    Temat postu: Re: Przypowieści Jezusa

O.K. napisał:
Katolikus napisał:
W NT jest wiele fragmentów w nauczaniu Jezusa, które są zagadkowe, albo trudne do zinterpretowania. Chciałbym w tym temacie wziąść na warsztat dyskusyjny fragmenty, które są (przynajmniej w moim odbiorze) trudne do zrozumienia. Takim fragmentem jest Jezusowa przypowieść, Łk 19, 11-27.


Katolikus napisał:
Zastanawiam się jaki obraz Boga płynie z nauczania Jezusa z tego fragmentu, czy nie jest to wyobrażenie Boga bliskie temu wyobrażeniu z ST? Czy to nie kłóci się z "miłością i przebaczeniem", wspomnianym przez Michała? Czy Bóg pragnie, by ludzie byli mu sługami i poddanymi, a ci, którzy się nie ukorzą to wytępić? A może tylko mi ten fragment "nie leży"?


Witam.
Przypowieści Jezusa to NIEZWYKLE bogate obrazy, które mogą być interpretowane na wiele sposobów i to w różnych kontekstach, co sprawia, że za każdym razem ich znaczenie może być NIECO INNE.

Tu mamy przypowieść o minach w Ewangelii Łukasza, któ©a jest z jedenje strony podobna, a jednak z drugiej różni sie nieco od podobnej przypowieści o talentach w Ewangelii Mateusza (Mt 25,14 -30).

Tu masz omówienie obu tych przypowieści w moim cyklu harmonizującym relacje Czterech Ewangelii:

[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]

Na co ja bym zwróicł uwagę, to na okoliczności w których te dwie przypowieści zostały wygłoszone, według Łukasza i Mateusza. Przypowieść o minach u Łukasza została wygłoszona gdy Jezus udawał się z Jerycha do Jerozolimy, natomiast przypowieść o talentach została wygłoszona na Górze Oliwnej. Łukasz wspomina, że: "Gdy słuchali tych rzeczy, dodał jeszcze przypowieść, dlatego że był blisko Jerozolimy, a oni myśleli, że królestwo Boże zaraz się zjawi. "

W ogóle cała podróż Jezusa do Jerozolimy u Łukasza przepełniona jest zapowiedziami, że już tuż tuż, że Jezus, Mesjasz Król Żydowski zdaje się iść do Jerozolimy, by tam już na miejscu ustanowić Królestwo Boże, przyjdzie, przepędzi znienawidzonych pogan, czyli Rzymian, i z pomocą licznego tłumu obejmie władze, i będzie rozdawał stołki dla swoich apostołów (dlatego też synowie Zebedeusza i ich matka się Mu podlizują). Tak samo myśleli Jego przeciwnicy, którzy bali się że Jezus wywoła jednak rozpierduchę z Rzymianami, która w ich ziemskim mniemaniu nie ma szans powodzenia.

Już dawno zauważono, że okoliczności w tej przypowieści przypominają te, w jakich Herod Archelaos po śmierci Heroda Wielkiego zdobył władzę, udał się do Rzymu by zatwierdzić testament ojca i uzyskać od Cezara Augusta potwierdzenie swej władzy, a jak powrócił, to zgładził swoich politycznych przeciwników. Jezus zdaje się mówić, że w taki sposób działa władza tu na ziemi, taka sama jakiej Jego zwolennicy od Niego oczekują: spadają głowy przeciwników politycznych, a swoim w stosunku do zasług rozdziela się przywileje (czyli zarząd nad tyloma miastami, ile min zysku potrafią wyciągnąć z jednej miny). Moim zdaniem Jezus w tej przypowieści zdaje się pytać swych uczniów, swych zwolenników: czy naprawdę tego chcecie? Czy jesteście już gotowi na Królestwo, na sąd Boży?

Moim zdaniem tak naprawdę nie ma w rzeczywistości jakiejś większej różnicy między ujęciem Boga w Starym Testamencie i Nowym Testamencie: przeciwnie Nowy Testament jest przesiąknięty myślą Starego Testamentu która znajduje wypełnienie w Chrystusie. Pierwsi chrześcijanie byli w większości Żydami, i ten stosunek do Pisma, które ogarnia wszelkie aspekty życia, cały sposób myślenia, jest tam silnie wyczuwalny. Jezus zachowuje się jak Bóg w Starym Testamencie tylko ze teraz jest widzialny, w postaci człowieka. I jest ON zarówno surowy, jak i miłosierny, tak samo jak był w Starym Testamencie. Z jednej strony głosi łaskę i miłosierdzie, z drugiej zapowiada jasno, że draniom i obłudnikom nie odpuści, jesli sie szczerze nie nawrócą.


Dzięki za garść konkretnych twoich spostrzeżeń odnośnie tego Łukaszowego cytatu. Zastanawiałbym sie tylko, czy aby napewno "Jezus zachowuje się jak Bóg w Starym Testamencie", bo chyba też zgodzisz się, że to co czytamy w ST o Bogu jest też mocno nakreślone ludzką perspektywą tamtych czasów i w ogóle mentalnością tamtych ludzi.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Wto 1:02, 05 Paź 2021    Temat postu: Re: Przypowieści Jezusa

Katolikus napisał:
Dzięki za garść konkretnych twoich spostrzeżeń odnośnie tego Łukaszowego cytatu. Zastanawiałbym sie tylko, czy aby napewno "Jezus zachowuje się jak Bóg w Starym Testamencie", bo chyba też zgodzisz się, że to co czytamy w ST o Bogu jest też mocno nakreślone ludzką perspektywą tamtych czasów i w ogóle mentalnością tamtych ludzi.


Ależ wszystko, cokolwiek czytamy w jakiejkolwiek książce, "jest też mocno nakreślone ludzką perspektywą tamtych czasów i w ogóle mentalnością tamtych ludzi", za których czasów dana książka została spisana. Nie da się inaczej.

I podobnie jest tez w czasach współczesnych, też współcześni ludzie mają jakąś określoną mentalność i patrzą na wszystko ze współczesnej perspektywy. Za 100 czy 200 lat pewnie się to co nieco zmieni -dlaczego mielibyśmy zakładać, że nasza współczesna perspektywa, nasze dzisiejsze patrzenie na świat, dzisiejsze normy kulturowe, są najlepsze czy obiektywne?

Dla wielu Ojców Kościoła, szczególnie z pierwszych wieków, było wręcz oczywistością że Jezus jest tożsamy z Bogiem Starego Testamentu (który to Stary Testament był wręcz odczytywany chrystocentrycznie, szczególnie przez szkołę aleksandryjską -do czasów wystąpienia szkoły antiocheńskiej w IV w., która wiele chrystocentrycznych interpretacji zakwestionowała) -do tego stopnia, że niektórzy wręcz uważali że to Jezus, jako odwieczny Logos, ukazywał się patriarchom czy Mojżeszowi (wszak J 1,18: Boga nikt nigdy nie widział, Ten Jednorodzony Bóg, który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył)

Wracając do Ewangelii, to patrząc się na postać Jezusa, warto zwrócić uwagę na to, że mówi On niejako od siebie, stanowiąc sam dla siebie autorytet. Nie jest On prorokiem poprzedzającym wypowiedzi od Boga uroczystą formułą: "To mówi PAN". Nie jest on rabinackim komentatorem Pisma, wygłaszającym twierdzenia w oparciu o Pismo, czy autorytet wcześniejszych nauczycieli (Mk 1,22: Zdumiewali się Jego nauką: uczył ich bowiem jak ten, który ma władzę, a nie jak uczeni w Piśmie). Przeciwnie, gdy Jezus odwołuje się do Pisma zachowuje się On jak ktoś, kto stoi za tym Pismem, jest jego autorem, On to wszystko spisał. I dlatego też powoduje to zawiść faryzeuszy i Uczonych w Piśmie, którzy widzą, że mają do czynienia z kimś, kto wykracza poza ludzkie normy, ograniczające zwykłych omylnych zjadaczy chleba. Jezus jest posłany przez Ojca (co widać szczególnie w Ewangelii Jana), ale nie jest tylko Jego biernym posłańcem, jest kimś kto stoi na równi z Ojcem, występuje w Jego imieniu ma takie same prawa i przywileje. W Czterech Ewangeliach Jezus wielokrotnie pokazuje, że jest wszechwładca i wszystko jest Mu poddane, nie obowiązują Go reguły ustanowione dla zwykłych Izraelitów. Dotyka go kobieta cierpiąca na krwotok, a mimo to nie staje się On nieczysty (Mt 9,20-21; Mk 5,25-34; Łk 8,43-48). Zanim uzdrowił paralityka, odpuścił mu grzechy, wywołując oburzenie faryzeuszy (tylko Bóg może odpuszczać grzechy wedle swojej suwerennej woli, człowiek nie może samemu nic tu zdziałać), późniejsze uzdrowienie paralityka to już głównie znak, że Bóg zgadza się z Jezusem (Mt 9,1-8; Mk 2,1-11; Łk 5,17-26). Jezus wprost zachęca, ludzi, by uwierzyli, ze On nie ma żadnych ograniczeń, że może on wszystko (patrz epizod ze sługa setnika: Mt 8,5-13; Łk 7,1-10, czy uzdrowienie epileptyka w wersji Marka: Mk 9,14-29, szczególnie 21-24: 21 Jezus zapytał ojca: «Od jak dawna to mu się zdarza?» Ten zaś odrzekł: «Od dzieciństwa. 22 I często wrzucał go nawet w ogień i w wodę, żeby go zgubić. Lecz jeśli możesz co, zlituj się nad nami i pomóż nam!». 23 Jezus mu odrzekł: «Jeśli możesz? Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy». 24 Natychmiast ojciec chłopca zawołał: «Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!»).

A jeśli masz wątpliwości czy Jezus zachowuje się jak Bóg w Starym Testamencie na podstawie popularnego obrazu Boga Starego Testamentu jako okrutnego i zazdrosnego: zsyłającego potop czy deszcz ognia na Sodomę, wyżynającemu narody, okrutnie karzącego naród Izraela za przeniewierstwa, dopuszczającego upadek królestwa Judy i wygnanie babilońskie itd., to przeczytaj dokładnie w jaki sposób Jezus dyskutuje ze swoimi przeciwnikami. Szczególnie wiele tych dyskusji jest podczas dysput w Jerozolimie w ostatnim tygodniu misji Jezusa: [link widoczny dla zalogowanych] Jezus im wprost zapowiada, że marny los ich czeka, niewierną Jerozolimę i lud niewierny czeka zagłada, przewrotnych rolników, nędzników pan winnicy marnie wytraci, plemię żmijowe nie ujdzie potępieniu, a na przewrotne pokolenie spadnie cała przelana krew począwszy od Abla aż do Zachariasza. Krótko mówiąc, lekko nie będzie.

Problem jest myślę w tym, że w dzisiejszych czasach dość często wbija się ludziom cukierkowy obraz dobrego, miłosiernego Jezusa, co by muchy nie skrzywdził, całkowicie wolnego od zła w rozumieniu robienia komuś krzywdy czy przykrości, głoszącemu powszechną miłość, przebaczenie, czy wręcz pacyfistę sprzeciwiającemu się JAKIEMUKOLWIEK użyciu siły, nawet w dobrej sprawie. Tyle że ten wizerunek jest równie przekłamany, jak wizerunek Boga okrutnika ze Starego Testamentu. By się z niego wyleczyć, porównaj to z wizerunkiem Jezusa i Jego słowami z Apokalipsy św. Jana, a zobaczysz ZUPEŁNIE inny obraz Jezusa -nie hipisa, lecz właśnie Pantokratora, odbywającego sad nad światem. A przecież to oczywiście ten sam Chrystus.

Oczywiście i wizerunek Boga-okrutnika ze Starego Testamentu też jest przekłamaniem, bo przecież w Starym Testamencie mamy mnóstwo wzmianek o miłosierdziu Bożym -Księga Jonasza jest tu wybitnym przykładem, ale nie tylko. Wszystkie pisma prorockie, oprócz wielu gróźb, mają też zapowiedzi ostatecznego pojednania, triumfu Boga i Jego ludu.

Co do przeciwstawiania Boga Starego i Nowego Testamentu dobra przestrogę stanowi historia Marcjona i marcjonizmu, wczesnej herezji z II w. która na tym właśnie się opierała. Marcjon uczepił się jednego wersetu i uznał że okrutny Bóg Starego i miłosierny Nowego Testamentu to muszą być dwa odrębne byty, przy czym oczywiście ten drugi byłby wyższy ponad tego pierwszego. Ale Marcjona i jego doktryny rozjechał po prostu Tertulian, w swoim dziele "Przeciw Marcjonowi" (warto przeczytać!) punktując niekonsekwencje i ad hoc tłumaczenia Marcjona i jego zwolenników: hipoteza dwóch Bogów: sprawiedliwego okrutnika i miłosiernego Ojca, rzekomo wyższego od tego pierwszego nie ma sensu: bo w gruncie sprowadza się do tego ze ten drugi niejako akceptuje poczynania tego pierwszego, jako coś koniecznego. Czyli de facto mając te same przymioty obydwaj Bogowie sprowadzają się do jednego: nie może być dwóch wszechmocnych wszechwiedzących itd. Bogów występujących jakoby przeciw sobie.

Krótko podsumowując: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze. Bóg, czy to w Starym czy Nowym Testamencie jest miłosierny wobec tych którzy ufają w Jego miłosierdzie, ale srogo każe tych, którzy przeciw Niemu się buntują i Go odrzucają.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2151
Przeczytał: 126 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 21:43, 05 Paź 2021    Temat postu: Re: Przypowieści Jezusa

O.K. napisał:
Katolikus napisał:
Dzięki za garść konkretnych twoich spostrzeżeń odnośnie tego Łukaszowego cytatu. Zastanawiałbym sie tylko, czy aby napewno "Jezus zachowuje się jak Bóg w Starym Testamencie", bo chyba też zgodzisz się, że to co czytamy w ST o Bogu jest też mocno nakreślone ludzką perspektywą tamtych czasów i w ogóle mentalnością tamtych ludzi.


Ależ wszystko, cokolwiek czytamy w jakiejkolwiek książce, "jest też mocno nakreślone ludzką perspektywą tamtych czasów i w ogóle mentalnością tamtych ludzi", za których czasów dana książka została spisana. Nie da się inaczej.


Dlatego uważam, że trzeba być ostrożnym w stwierdzaniu, że "Jezus zachowuje się jak Bóg w Starym Testamencie", bo to co czytamy o Bogu w ST jest widziane bardziej z perspektywy ludzkiej. Celnie to wyjaśnia jezuita Marek Rosłoń, którego fragmenty wypowiedzi pozwolę sobie zacytować:

Cytat:
Samo zaś objawienie Boga w historii podlegało i nadal podlega interpretacji przez ludzi konkretnych epok i kultur (por. odpowiedź do pytania o Tradycję). Pismo Święte, oprócz tego, że jest świadkiem objawienia, jest też świadkiem procesu odczytywania tego objawienia, czyli właśnie interpretacji.

...
Cytat:
Biblia ukazuje też, że dążenie do odczytania pełni objawienia jest procesem, nie zaś gotowym projektem. Człowiek zmierza do tego odczytania - tradycja używa tu metafory pielgrzymowania - i Pan Bóg daje nam czas na dojrzewanie do tego rozumienia. I także tego procesu świadkiem jest Biblia.

...
Cytat:
Podobnie jest z Biblią. W swojej warstwie fabularnej jest niezwykłym i jedynym w historii dziełem, które na taką skalę nosi na sobie znamię przeróżnych czasów i miejsc. W tym też sensie Biblia pokazuje jak ludzie przeżywali swoją relację z Bogiem, jak rozumieli tę więź. Oraz jak rozumieli samych siebie, jakim wartościom hołdowali, jak rozumieli państwowość, niepodległość, miłość, wolność, cielesność i duchowość etc... A ten sposób przeżywania i rozumienia się zmieniał, dlatego też obraz Boga w Biblii mieni się odcieniami i zmienia się nawet w obrębie jednej księgi, jeżeli przechodziła ona etapy redakcyjne w różnych epokach.

W warstwie teologicznej jednak Biblia zachowuje dużą spójność. Opowiada o tym, jak Bóg wychodzi na spotkanie z człowiekiem, czyli w jaki sposób się objawia, jak daje się coraz bardziej poznawać, jak człowiek odkrywa te różne odcienie obecności Boga. Jak najpierw odkrywa Boga, który wyzwala człowieka swoją potęgą i mocą, jak budzi lęk w tych, którzy stają przeciw Niemu, dalej odkrywa Boga wyzwalającego przez słowa proroków, zazdrosnego i namiętnego, wreszcie jak spotyka Boga wyzwalającego bezbronnością w noworodku, zabitego w Jezusie Chrystusie i wskrzeszonego z martwych przez Ojca.

Cała ta skomplikowana i wielobarwna historia biblijna odsłania sposoby działania Boga na rzecz wolności człowieka. I to działanie ma różne aspekty i, co może ważniejsze, jest rozmaicie przez ludzi odczytywane. I ta rozmaitość odczytań stanowi o niekiedy szokującej dla nas różnorodności, czy niekiedy wręcz wewnętrznej sprzeczności Biblii - na pewnych poziomach odczytania, a jednocześnie o jej spójności na innych poziomach odczytania.

[link widoczny dla zalogowanych]

Moim zdaniem ST to przede wszystkim opowieść o ludziach, którzy dopiero zaczynają odkrywać jakieś fragmenty obrazu Boga i ten obraz mocno zanurzony jest w ich mentalnosci. Czy wolą Boga było, żeby zabijano niewiernych? Nie, a wiemy to stąd, że Jezus uczy, jak należy postępować z grzesznikami - kobiecie cudzołożnej, którą "Mojżesz kazał kamieniować", odpuszcza grzechy i każe iść w pokoju. Jezus -według naszej wiary- to Bóg. A Bóg nie może być wewnętrznie sprzeczny. Na pewnym etapie drogi ludzie jednak tak właśnie Go rozumieli, tak chcieli bronić tego, co odkrywali. Jezus mówi, że w przykazaniu miłości Boga i bliźniego zawiera się "całe Prawo", a więc cały ST.

Cytat:
A jeśli masz wątpliwości czy Jezus zachowuje się jak Bóg w Starym Testamencie na podstawie popularnego obrazu Boga Starego Testamentu jako okrutnego i zazdrosnego: zsyłającego potop czy deszcz ognia na Sodomę, wyżynającemu narody, okrutnie karzącego naród Izraela za przeniewierstwa, dopuszczającego upadek królestwa Judy i wygnanie babilońskie itd., to przeczytaj dokładnie w jaki sposób Jezus dyskutuje ze swoimi przeciwnikami.

Pisząc bardziej precyzyjnie to mam wątpliwości, czy Jezus zachowuje się tak, jak o Bogu myśleli ludzie Starego Testamentu :wink:
Czy Jezus jest okrutny, zazdrosny? Nie.
Czy Jezus zapowiada, że ześle zagładę wyniszczającą ludzkość? Nie.
Czy Jezus w ogóle naucza, ostrzega, że będzie "okrutnie karał"? To można różnie interpretować.

Cytat:
Jezus im wprost zapowiada, że marny los ich czeka, niewierną Jerozolimę i lud niewierny czeka zagłada, przewrotnych rolników, nędzników pan winnicy marnie wytraci, plemię żmijowe nie ujdzie potępieniu, a na przewrotne pokolenie spadnie cała przelana krew począwszy od Abla aż do Zachariasza. Krótko mówiąc, lekko nie będzie.


Ale to nie Jezus mówi, że Bóg "marnie wytraci" rolników z przypowieści. Zwróć uwagę: "W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze.".

Cytat:
Problem jest myślę w tym, że w dzisiejszych czasach dość często wbija się ludziom cukierkowy obraz dobrego, miłosiernego Jezusa, co by muchy nie skrzywdził, całkowicie wolnego od zła w rozumieniu robienia komuś krzywdy czy przykrości, głoszącemu powszechną miłość, przebaczenie, czy wręcz pacyfistę sprzeciwiającemu się JAKIEMUKOLWIEK użyciu siły, nawet w dobrej sprawie. Tyle że ten wizerunek jest równie przekłamany, jak wizerunek Boga okrutnika ze Starego Testamentu.


Zgodzę się z tobą, że przeginka w żadną stronę nie jest dobra, bo gubi się wtedy ważne inne elementy, ale nie zgodzę się, że "w dzisiejszych czasach dość często wbija się ludziom cukierkowy obraz dobrego, miłosiernego Jezusa", uzasadnienie w linkach niżej.

Cytat:
Krótko podsumowując: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze.


[link widoczny dla zalogowanych]

[link widoczny dla zalogowanych]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 23:55, 05 Paź 2021    Temat postu: Re: Przypowieści Jezusa

Katolikus napisał:
Bardzo ciekawą interpretację stworzyłeś. Teraz też zrozumiałem, że zbyt pochopnie założyłem, że "człowiek szlachetnego rodu" to Bóg, który później osądza swoje sługi, a tych co nie chcą mu się poddać to każe ściąć.

Jeśli zaś chodzi o nauczanie o sądzie szczegółowym to chyba przeważa interpretacja, że po śmierci sądzi Bóg. Ale też i można znaleźć takie głosy księży (zacytuję kilka zdań z pewnego panelu dyskusyjnego, a po więcej odsyłam do linku niżej);

O tym, że człowiek sądzi się sam, świadczy też wiele relacji osób, które wróciły z "tamtej strony" (NDE). Wielu z nich mówi o "całym życiu przebiegającym przed oczami", wiele osób relacjonuje, ze wtedy poznało wszystkie konsekwencje swoich wyborów.
Dla mnie jest to o tyle jeszcze "logiczne", że nie potrafiłbym jakoś pogodzić ze sobą obrazu Boga przebaczającego, pragnącego przebaczyć, z wizją Boga, który nagle się tego pragnienia jakoś tajemniczo pozbył, nagle stający się "obiektywnie sprawiedliwym". Nie, Bóg zawsze chce przebaczyć, zawsze pragnie zbawić człowieka. Problem w tym, ze...
... nie każdego DA SIĘ zbawić.
Nie da się zbawić osoby totalnie zakłamanej (grzech przeciw Duchowi Świętemu). Nie da się zbawić osoby, której nie stać na pokorę przyjęcia faktu swojej słabości, zła, które uczyniła, bo taka osoba wciąż jest w stanie swojego grzechu, niejako jest NIEKOMUNIKATYWNA, bo wciąż fałszuje każdą relację, jaką próbuje się z nią nawiązać.
Aby się zbawić musimy w pewnym minimalnym stopniu stać się KIMŚ, stać się OKREŚLENI, czy może też PRAWDZIWI.
I o tym ostatnim mówi przypowieść o talentach/minach a także ten cytat:
Jan Ewangelista, w części poświęconej rozmowie Jezusa z Nikodemem napisał:
(3) W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwo Bożego. (4) Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się? (5) Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. (6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (8) Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha. (9) W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: Jakżeż to się może stać? (10) Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? (11) Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. (12) Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich? (13) I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił - Syna Człowieczego. (14) A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, (15) aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. (16) Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. (17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (18) Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego. (19) A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. (20) Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. (21) Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.

Naszym obowiązkiem jest "narodzenie się z ducha", zaś To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem.. To nasze narodzenie się jest właśnie tym CO WYPRACOWUJEMY PRZEZ NASZE ŻYCIE - wciąż powinniśmy "zbliżać się do światła", pomnażać talenty/miny, aby stawać się z ducha.
Sąd - jak dalej mówi Jezus - nie polega na tym, że Bóg/Jezus potępia grzesznika: (17) Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.
To człowiek mierny i gnuśny, nie pracujący nad sobą, nie rodzący się z ducha, gdy przyjdzie czas rozliczenia zorientuje się, że w jego przypadku jakby "nie ma czego zbawiać", bo nie ma w nim niczego sensownego, nie narodził się duch, człowieczeństwo w tej osobie. Bóg wciąż chciałby zbawić ten żałosny kadłubek człowieczeństwa, ale tu nie ma czego zbierać, bo jest pustka, jest chaos i bezsens.
Myślę, że takimi osobami są ci, którzy żyją przede wszystkim instynktami, szczególnie pragnieniem krzywdzenia innych, dominacji. Oni dostali na start swojego życia siłę fizyczną, ale nie robią z nią nic dobrego, nie zbliżają się do światła, tylko owej siły używają do krzywdzenia innych. W sobie jednak nic nie udoskonalają, nie budują swojej duchowości. A na koniec zostanie im zabrane nawet to, co mieli - właśnie tę siłę.
Ewangelia Mateusza 13 napisał:
(12) Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.

To co ktoś "ma", co zdobył jak ten sługa pomnażający zasoby, to duchowość.
Ewangelia Mateusza 6 napisał:
(33) Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane.

Temu, kto może przez życie był słaby fizycznie, ale duchowo się dźwigał, dodadzą to, czego nie miał - owej siły. Można powiedzieć, ze zabiorą tę siłę osiłkom, którzy duchowości nie rozwijali.


Ostatnio zmieniony przez Michał Dyszyński dnia Nie 19:07, 10 Paź 2021, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Katolikus




Dołączył: 16 Lis 2016
Posty: 2151
Przeczytał: 126 tematów


Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:00, 10 Paź 2021    Temat postu:

Michał Dyszyński napisał:
Temu, kto może przez życie był słaby fizycznie, ale duchowo się dźwigał dodadzą to, czego nie miał - owej siły.


I trzeba przyznać, że to wszystko jest fascynujące zwłaszcza jeśli to jest prawda :szacunek:
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
O.K.




Dołączył: 05 Maj 2012
Posty: 2293
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Nie 23:46, 10 Paź 2021    Temat postu: Re: Przypowieści Jezusa

Katolikus napisał:
Moim zdaniem ST to przede wszystkim opowieść o ludziach, którzy dopiero zaczynają odkrywać jakieś fragmenty obrazu Boga i ten obraz mocno zanurzony jest w ich mentalnosci. Czy wolą Boga było, żeby zabijano niewiernych? Nie, a wiemy to stąd, że Jezus uczy, jak należy postępować z grzesznikami - kobiecie cudzołożnej, którą "Mojżesz kazał kamieniować", odpuszcza grzechy i każe iść w pokoju. Jezus -według naszej wiary- to Bóg. A Bóg nie może być wewnętrznie sprzeczny. Na pewnym etapie drogi ludzie jednak tak właśnie Go rozumieli, tak chcieli bronić tego, co odkrywali. Jezus mówi, że w przykazaniu miłości Boga i bliźniego zawiera się "całe Prawo", a więc cały ST.


Perykopa o kobiecie cudzołożnej jest z jednej strony genialna, z drugiej strony pełna niejasności i niedomówień i niełatwa w interpretacji:

[link widoczny dla zalogowanych]

W każdym razie Jezus nigdzie nie mówi wprost , że starotestamentowa kara śmierci za cudzołóstwo jest czymś złym, czy że została ona zniesiona.

Katolikus napisał:
Pisząc bardziej precyzyjnie to mam wątpliwości, czy Jezus zachowuje się tak, jak o Bogu myśleli ludzie Starego Testamentu :wink:


Katolikus napisał:
Czy Jezus jest okrutny, zazdrosny? Nie.


Tak. Mt 12,30: Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; i kto nie zbiera ze Mną, rozprasza.


Katolikus napisał:
Czy Jezus zapowiada, że ześle zagładę wyniszczającą ludzkość? Nie.


Tak: [link widoczny dla zalogowanych]

Katolikus napisał:
Czy Jezus w ogóle naucza, ostrzega, że będzie "okrutnie karał"? To można różnie interpretować.


Tak: [link widoczny dla zalogowanych]

Ap 2:26-27 A zwycięzcy i temu, co czynów mych strzeże do końca,dam władzę nad poganami, a rózgą żelazną będzie ich pasł:jak naczynie gliniane będą rozbici

Katolikus napisał:
Cytat:
Jezus im wprost zapowiada, że marny los ich czeka, niewierną Jerozolimę i lud niewierny czeka zagłada, przewrotnych rolników, nędzników pan winnicy marnie wytraci, plemię żmijowe nie ujdzie potępieniu, a na przewrotne pokolenie spadnie cała przelana krew począwszy od Abla aż do Zachariasza. Krótko mówiąc, lekko nie będzie.


Ale to nie Jezus mówi, że Bóg "marnie wytraci" rolników z przypowieści. Zwróć uwagę: "W końcu posłał do nich swego syna, tak sobie myśląc: Uszanują mojego syna. Lecz rolnicy zobaczywszy syna mówili do siebie: To jest dziedzic; chodźcie zabijmy go, a posiądziemy jego dziedzictwo. Chwyciwszy go, wyrzucili z winnicy i zabili. Kiedy więc właściciel winnicy przyjdzie, co uczyni z owymi rolnikami? Rzekli Mu: Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda w dzierżawę innym rolnikom, takim, którzy mu będą oddawali plon we właściwej porze.".


To przeczytaj tę przypowieść we wszystkich Ewangeliach -bo jest to jedna z najbardziej bezpośrednich manifestacji tego kim jest Jezus i jaki jest Jego stosunek do przeciwników:

[link widoczny dla zalogowanych]

U Mateusza na pytanie Jezusa o los dzierżawców winnicy odpowiadają jego przeciwnicy: arcykapłani i starsi. U Marka i Łukasza opowiada to sam Jezus, co pokazuje, ze nawet jeśli oryginalnie tę kwestię wypowiedzieli Jego interlokutorzy (na co wskazuje wcześniejsze pytanie, zachowane zarówno u Marka i Łukasza), to się z tym stwierdzeniem On utożsamia. Dalej Jezus przytacza Ps 118,22-23 połączony z Iz 8,13-15 pokazujący jako argument z Pisma, że tak musi być, to nieuniknione, wbrew reakcjom jego oponentów, którzy zdali sobie sprawę z konsekwencji swojej odpowiedzi. Już oni są wkurzeni na maksa, bo dobrze wiedza że spadł na nich wyrok -cały ten fragment jest wprost odniesieniem do przyszłej zagłady Jerozolimy w roku 70-tym. I zapowiedzią powołania nowego Ludu Bożego w miejsce starego.

I teraz się chyba nie dziwisz, że aż do współczesnych czasów Żydzi wpajali swoim dzieciom od małego nienawiść do wszystkiego co chrześcijańskie?

Czy morał opowiadania o przewrotnych rolnikach którzy zostają wygubieni się różni tak naprawdę od historii podboju Kanaanu, gdy Bóg wygubił siedem tamtejszych szczepów by oddać Ziemię Obiecaną swojemu ludowi?

Cytat:
Krótko podsumowując: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze.


Możesz podawać linki do różnych opracowań, nie zmienia to jednak tego, że to w sumie najlepsze podsumowanie.


Ostatnio zmieniony przez O.K. dnia Pon 0:07, 11 Paź 2021, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Michał Dyszyński
Bloger na Kretowisku



Dołączył: 04 Gru 2005
Posty: 31260
Przeczytał: 92 tematy

Skąd: Warszawa
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:52, 13 Paź 2021    Temat postu:

Katolikus napisał:
Michał Dyszyński napisał:
Temu, kto może przez życie był słaby fizycznie, ale duchowo się dźwigał dodadzą to, czego nie miał - owej siły.


I trzeba przyznać, że to wszystko jest fascynujące zwłaszcza jeśli to jest prawda :szacunek:

Ja od jakiegoś czasu uważam, że dużo wskazuje, iż owe miny/talenty należałoby utożsamić ze wszystkim, co daje nam biologia, czyli w bardzo dużym stopniu z instynktami. Dostajemy od biologii instynkty, które - jeśli z nich nie rozwiniemy tożsamości duchowej (narodzenie z ducha) - pozostaniemy na poziomie zwierząt, nie wypełniając swojej misji życia na Ziemi.
Jan Ewangelista, Ewangelia Jana 1, o słowie - Jezusie napisał:
(12) Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego - (13) którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili.

Mamy się narodzić "nie z krwi i żądzy ciała", co według mnie jawnie jest określeniem na instynkty (chyba w ogóle nie było za tamtych czasów pojęcia instynktu w dzisiejszym rozumieniu, o ile w ogóle jakieś podobne).
Tutaj byłoby też ciekawym pytanie: a co z instynktami w ogóle - czy są one złe?
W moim przekonaniu nic co dostaliśmy z woli Boga złe nie jest, instynkty zatem też nie są złe. Zła jednak może być nasza reakcja na ich działanie - w szczególności reakcja całkowitego owym instynktom poddania, nie rozwinięcia w sobie owego "narodzenia z Boga". Bądź też inaczej "narodzenia z ducha"
Jan Ewangelista, 3 napisał:
(6) To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem. (7) Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić. (8) Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.


Może też na koniec i owe instynkty do nas wrócą?
- Tak może być, co by sugerowało to, że w przypowieści jest też o i tym, że talent tego złego sługi oddadzą dobremu słudze. Jeśliby ten talent utożsamić z instynktami, to oznaczałoby, że jakaś forma instynktowności ostatecznie może do narodzonego z ducha człowieka wrócić. Ale oczywiście, jeśliby wróciła, to już nie jako coś władającego tym człowiekiem, tylko podporządkowanego jego duchowości, świadomym decyzjom.
Jest w cytacie związanym z wiatrem, który "wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża" wyraźnie ujęty aspekt wolności. Wolność oznacza właśnie to, że nie da się przewidzieć efektu wyboru. Kto się narodził z ducha, staje się wolnym. Wolny człowiek włada instynktami, a nie one władają nim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum ŚFiNiA Strona Główna -> Święte Księgi Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin